POKUSY – Pokusy Jezusa.

Pytanie (1916-Z) – Jak Jezus mógł doświadczać trudności, jakich doświadcza matka? Jak mógł być doświadczony we wszystkim na podobieństwo matki? Nigdy nie był matką. Jak mógł być kuszony jak ojciec, nie będąc nigdy ojcem? Jak mógł być kuszony jako pijak oraz w wielu innych wypadkach, jak bywają kuszeni ludzie upadli, skoro On był doskonały?

Odpowiedź – Apostoł nie mówił o pokusach upadłej ludzkości. Lecz mówi: „Skuszonego we wszystkim na podobieństwo nas[Hebr. 4:15]. Mówi tu o Nowych Stworzeniach. Nie wiemy o innych pokusach przychodzących na naszego Pana, oprócz tych, którymi był kuszony jako Nowe Stworzenie. Był kuszony na podobieństwo nas jako Nowych Stworzeń w Chrystusie. Nie podlegał pokusom, które trapią nas z powodu upadłych pożądań i skłonności przychodzących na nas jako na członków zdegradowanej rasy Adamowej. To nie są pokusy Nowego Stworzenia. Ci, którzy zapisali się pod sztandar Boga, powinni miłować sprawiedliwość, a nienawidzić nieprawości. Takim było usposobienie naszego Pana.

Ktokolwiek w swoim umyśle miłuje nieprawość i pochwala nieprawość, daje dowód, że nie posiada zmysłu Chrystusowego. Taki nie byłby jednym z klasy „nas”, o której tu mowa, ponieważ pokusy jego nie byłyby takie jak spłodzonych z ducha Nowych Stworzeń, takie, jakie miał Jezus. Ci, co poprzednio żyli w grzechu, winni dostatecznie rozumieć jego niegodziwość, bo mieli dostateczny dowód na jego szkodliwe i niszczące skutki. Dlatego my, którzy uwolniliśmy się od grzechu i weszliśmy do rodziny Bożej, nie mamy zamiaru wracać do niewoli grzechu jak pies do zwracania swego, a świnia do walania się w błocie. Te rzeczy w ogóle nie są dla nas pokuszeniem. Pokuszenia nasze są bardziej wyrafinowane.

Patrząc wstecz na życie naszego Pana po chrzcie w rzece Jordan, widzimy, w jaki sposób On był kuszony. Jedna z Jego pokus dotyczyła używania udzielonej Mu mocy Bożej. Był bardzo głodny i znajdował się w miejscu, gdzie nie można było dostać żadnego pokarmu. Przeciwnik poddał Mu myśl, aby użył swej cudownej mocy do stworzenia sobie pożywienia przez zamienienie kamieni w chleb. On mógłby tego dokonać, gdyż pamiętamy, że przy kilku okazjach cudownie stworzył pokarm, aby nakarmić rzesze ludu, a przy innej okazji zamienił wodę w wyborne wino. Jednak w tym wypadku Pan odmówił użycia swej mocy dla zaspokojenia swego głodu. Duch przywiązania Ojcowskiego poprowadził Go na pustynię na modlitwę, zastanawianie się i badanie Słowa Bożego celem przygotowania się do służby ofiarniczej.

My nie posiadamy mocy przemienienia kamieni w chleb lub wody w wino, lecz posiadamy pewne przywileje i sposobności. Na przykład sposobność przemawiania w imieniu Pana, opowiadania o Jego dobroci i o wielkim wspaniałym planie zbawienia ludzkości. Wszystkie te rzeczy są sposobnościami dla nas, którzy naśladujemy stóp Jezusa. W tych sprawach przychodzą pokusy czynienia tych rzeczy dla własnej korzyści. Na przykład, możemy przedsięwziąć głoszenie Prawdy z myślą zdobycia dla siebie zaszczytów lub zapłaty. To pokuszenie częstokroć przychodzi na tych, którzy są mówcami w służbie Bożej – aby użyć tej mocy Bożej i Jego Prawdy dla osobistego wzbogacenia się. Do jakiegokolwiek stopnia ktoś czyniłby te rzeczy, do takiego też stopnia wpadałby w pokuszenie.

Inną pokusą, jaką Jezus przechodził, była sugestia, by rzucił się ze świątyni i przez to zwrócił na siebie uwagę wszystkich ludzi. Taki czyn udowodniłby, że posiada nadludzką moc i że znajduje się pod specjalną opieką Bożą. W ten sposób mógłby się wspaniale pokazać i byłby uważany za kogoś wielkiego. Przeciwnik, posługując się swoimi zwykłymi metodami, źle zastosował werset, usiłując przekonać Mistrza, że Bóg obiecał Mu opiekę w takich właśnie okolicznościach oraz noszenie na rękach, żeby nie zranił o kamień nogi swojej. Lecz Jezus oburzył się na takie błędne stosowanie Pisma i odpowiedział: „Napisane jest (...): Nie będziesz kusił Pana, Boga swego” [Mat. 4:6-7]. Nie zgodził się na kuszenie Boga i wypróbowanie Go poprzez błędne zastosowanie Jego obietnicy. Napisane Słowo było Jego ucieczką i mocą w każdym pokuszeniu.

Podobnie niektórzy z uczniów Chrystusowych bywają kuszeni, aby czynić rzeczy ryzykowne, w nadziei, że Bóg ochroni ich od złych skutków postępowania przeciwnego prawom natury lub że zachowa ich od naturalnych następstw wynikłych z niektórych czynów. To byłoby zarozumiałością ze strony dziecka Bożego; to tak jakbyśmy mówili: Bóg mnie obroni, nie dozwoli, aby stała mi się krzywda. Ośmielać się robić coś, do czego Bóg nigdy nie upoważnił nas w swoim Słowie, a następnie spodziewać się cudownego ocalenia od złych skutków jest rzeczą zupełnie niewłaściwą i nieusprawiedliwioną. Gdybyśmy wyszli podczas chłodu lub burzy niewłaściwie ubrani, jeśli nie było to konieczne, i przez to narazilibyśmy się na chorobę, uczynilibyśmy rzecz złą i zupełnie nieusprawiedliwioną. Ciała nasze należą do Pana, a zatem nie mamy prawa czynić rzeczy niepotrzebnych, które mogłyby nas narazić na szkodę i śmierć. Tylko obowiązek i konieczność tłumaczą taki postępek.

Nakłanianie do kompromisu

Innym pokuszeniem była dla naszego Pana sytuacja, w której Szatan pokazał Mu wszystkie królestwa tego świata i zapewnił Go, że to wszystko może być powierzone pod Jego nadzór bez konieczności z Jego strony, by poddać się cierpieniom, bez obierania ciernistej drogi wyznaczonej Mu przez Boga, jeżeli tylko upadłszy, pokłoni się Szatanowi i uzna jego władzę zamiast władzy Boga. Słowa Szatana głosiły, że nie będzie wymagał on cierpienia i ofiary, jakich wymaga Bóg; jeśli tylko Jezus zechce z nim współdziałać, wszystko uda się świetnie i gładko. Nasz Pan odpowiedział: „Pójdź precz, Szatanie!” [Mat. 4:4].

Podobne pokusy mogą przychodzić na nas. Mogą pojawiać się myśli, że gdybyśmy nie byli tak skrupulatni względem Prawdy, gdybyśmy współpracowali do pewnego stopnia ze światem i jego duchem, mogłoby się nam lepiej powodzić, mielibyśmy mieć większy wpływ na ludzi. Taki właśnie był argument Przeciwnika dla naszego Mistrza: Współpracuj ze mną, a doprowadzimy cały świat do takiego stanu, że będziesz mógł udzielać wspaniałych błogosławieństw. Lecz Jezus nie zboczył z drogi Ojca. Pokuszenia i myśli tego rodzaju często przychodzą na lud Pański. Obawiamy się, że wielu z Jego naśladowców zawarło kompromisy z Przeciwnikiem i ze światem. Systemy kościelne wpadły w tę zasadzkę diabelską. Zapewne było to poważną i kosztowną pomyłką.

Mamy także pokuszenia, by oddać złem za zło, złorzeczeniem za złorzeczenie. Pan nasz był tak kuszony przed ukrzyżowaniem. Gdy był przyprowadzony przed przedniejszych kapłanów i żydowski Sanhedryn, nie złorzeczył im, jak mógłby to uczynić. Jezus mógłby wtedy skrytykować Najwyższego Kapłana, mógłby wyjawić ohydę jego charakteru. Swoją potężną elokwencją mógłby uczynić wielkie zamieszanie. Możliwe, że nawet odczuł ten impuls, lecz zachował spokój, zezwolił, żeby prowadzili Go jak owcę na zabicie. Także i my przechodzimy podobne pokuszenia – pokuszenia, aby oddać złem za zło, aby odpłacać się ludziom tym, na co zasługują.

Wiedząc, że nie zawsze odnosimy zwycięstwo w pokonywaniu tych pokus, pamiętać należy, że mamy tron łaski, do którego możemy się zbliżyć, aby dostąpić łaski ku pomocy w stosownej porze [Hebr. 4:16 NB]. Możemy przystąpić do naszego Najwyższego Kapłana. W Starym Testamencie Najwyższy Kapłan zajmował bardzo wysokie i zaszczytne stanowisko, a nasz Najwyższy Kapłan zajmuje daleko wyższe. Mając to na uwadze, moglibyśmy sądzić, że jest On może zbyt srogi i nieprzystępny. Lecz apostoł mówi, abyśmy pamiętali, że to jest Ten sam, który jest naszym Zbawicielem, Ten sam, który za nas umarł oraz że mimo to, iż jest tak wielce wywyższony na tronie chwały, to jednak ten Jego tron jest także tronem miłosierdzia.

Przystąpienie do tronu Zbawcy nie jest tym samym, co przystąpienie wprost do tronu Ojca. Tron Boga jest stolicą sprawiedliwości, podczas gdy tron Zbawiciela jest stolicą miłosierdzia. Tu możemy dostąpić miłosierdzia, gdy upadamy w dochodzeniu do wystawionego nam najwyższego wzoru. Mamy pamiętać, że nasz miłosierny Najwyższy Kapłan zna nasze doświadczenia. Jeżeli staramy się postępować najlepiej jak umiemy, a mimo to potkniemy się, On wie, jak to wyrównać. Mamy pamiętać, że ta ubłagalnia jest właśnie w tym celu, aby nam okazać miłosierdzie.

W miarę jak pojmujemy, że w naszych pokusach i próbach Pan jest za nami i że widzi nasze szczere wysiłki i dążenia, robimy się coraz silniejsi w odpieraniu następnych pokus. „On zna, miłuje nas i ma o nas pieczę.” Nie powinniśmy się nigdy zniechęcać, lecz stale udawać się do Niego, pamiętając, że On nigdy nie jest znużony naszymi prośbami i nie odeśle nas z pustymi rękoma. [706,1]