PRZYBYTEK – Czy spłodzeni z ducha są na dziedzińcu?

Pytanie (1912) – Czy każdy wchodzący w stan dziedzińca w obecnym Wieku Ewangelii jest spłodzony z ducha?

Odpowiedź – Nie. Nikt nie jest spłodzony z ducha, gdy wchodzi w stan dziedzińca, albowiem dziedziniec nie przedstawiał stanu spłodzenia z ducha. Nie chcemy spierać się z tymi, co są innego zdania. Nasze zdanie podane jest w „Cieniach Przybytku”, gdzie staraliśmy się wykazać, że dziedziniec przedstawiał stan usprawiedliwienia i że znajdujący się tamże są w tak zwanym stanie usprawiedliwienia.

Usprawiedliwienie znaczy bycie usprawiedliwionym, czyli sprawiedliwym rzeczywiście lub tymczasowo. Jaka jest w tym różnica? Rzeczywiste usprawiedliwienie jest faktyczne; jak na przykład Jezus był rzeczywiście doskonały, uznany przez Boga za doskonałego. Nie dlatego, że coś z Nim zostało zrobione lub coś zostało Mu przypisane. On faktycznie był doskonały i sprawiedliwy w oczach Bożych, ponieważ w Nim nie było grzechu. Lecz nikt z nas, Jego naśladowców, nie znajduje się w takim stanie, ponieważ wszyscy jesteśmy „dziećmi gniewu, jako i drudzy” [Efezj. 2:3]; dlatego nie możemy o sobie mówić, że jesteśmy w takim stanie.

O Abrahamie czytamy, że był usprawiedliwiony z wiary. Czy było to rzeczywiste usprawiedliwienie? Czy mógł on stać się rzeczywiście sprawiedliwy u Boga z powodu swej wiary? Pamiętamy również inne wersety, które mówią, że nikt nie może być usprawiedliwiony z uczynków Zakonu i że jedyne usprawiedliwienie, jakie kiedykolwiek może zaistnieć, jest usprawiedliwieniem z wiary w Chrystusa. Zatem Abraham nie był rzeczywiście usprawiedliwiony.

W jaki więc sposób był Abraham usprawiedliwiony i do czego?

Był on usprawiedliwiony do przyjęcia Boskiej łaski, aby mógł być traktowany jako przyjaciel Boga i aby mogły mu być powierzone tajemnice, z których Bóg zwierzyłby się przyjacielowi, ale nie wrogowi. Abraham uwierzył Bogu i był uznany za przyjaciela i za prawie sprawiedliwego, na tyle, na ile było to możliwe ze względu na fakt, że Chrystus wtedy jeszcze nie umarł za grzechy świata.

Zastanówmy się teraz sami nad sobą. Weźmy na przykład kogoś, kto był grzesznikiem, człowiekiem o światowym nastawieniu, żyjącym według grzesznych pożądliwości i człowiek taki powiedziałby sobie: Chcę zbliżyć się do Boga, pragnę Boga. Dowiedziałem się, że żywot wieczny jest możliwy, że Bóg jest gotów obdarzyć niektórych wiecznym życiem. Jestem zmęczony i obciążony grzechem oraz niedoskonałością, chciałbym się z tego podnieść i zbliżyć do Boga. Takie pragnienie byłoby pierwszym stopniem ku usprawiedliwieniu.

Przypomina mi się pewna siostra, Niemka, która powiedziała mi kiedyś: Bracie Russell, gdy chodziłam do szkoły w Niemczech, obracałam się w towarzystwie ludzi zupełnie niewierzących i w ten sposób utraciłam Boga, którego teraz chciałabym odnaleźć. Nie czuję się szczęśliwa, lecz widzę innych, którzy są szczęśliwi, bo mogą się uważać za dzieci Boże. Ja również chciałabym uważać się za Boże dziecko i mieć pewność, że Bóg mnie za takowe uważa. Co powinnam zrobić?

(Przypomnijcie sobie konstrukcję Przybytku, Miejsce Święte, Najświętsze, dziedziniec, zasłony itp. Przed Przybytkiem znajdowała się miedziana umywalnia napełniona wodą, jeszcze przed tą umywalnią, na samym froncie, zaraz opodal bramy, znajdował się miedziany ołtarz, na którym palono tłuszcz ofiar.)

Przypuśćmy teraz, że owa młoda kobieta z Niemiec znajdowałaby się na dziedzińcu w Izraelu i mówiłaby: Bóg reprezentowany jest w Przybytku, a ja chciałabym się do Niego zbliżyć; przedstawiony jest w chwale Szekinah, a ja znajduję się tutaj. Czy On dozwoli mi przystąpić bliżej siebie?

Siostrze tej odpowiedziałem: „Zbliż się do Boga, a On przybliży się do ciebie”. Od chwili, gdy podjęła pierwsze kroki ku Bogu, zaczęła iść ku usprawiedliwieniu. Przeszła pierwszy ku temu stopień. Jezus opowiadał o dwóch mężczyznach, którzy poszli do świątyni, aby się modlić – jeden był celnikiem, a drugi faryzeuszem. Pan powiedział, że celnik odszedł do domu usprawiedliwiony bardziej niż ów faryzeusz [Łuk. 18:14]. Co to znaczyło? To, że celnik był o wiele bliżej usprawiedliwienia niż faryzeusz. Oni obaj byli w stanie częściowego usprawiedliwienia, tak samo jak wszyscy Żydzi – byli w społeczności z Bogiem przez ofiary Dnia Pojednania. Korzystali więc ze swego przywileju i przystąpili do Boga w modlitwie, lecz jeden z nich był bliżej usprawiedliwienia i był przyjemniejszy Bogu. To jest to, co oznacza usprawiedliwienie – uznanie przez Boga. Abraham był uznany przez Boga, ponieważ postępował najlepiej jak potrafił. Obaj ci ludzie, zarówno Abraham, jak i ów celnik, znajdowali się w stanie usprawiedliwienia tymczasowego.

Podobnie jest ze wspomnianą powyżej młodą kobietą – ona zbliżała się do stanu tymczasowego usprawiedliwienia, zwracała się do Boga. Wskazałem jej na bramę i powiedziałem: „Udaj się tamtędy wiarą i wejdź na dziedziniec”.

Jedynym sposobem zbliżenia się do Boga jest przyznanie, że jesteś grzesznikiem i że Bóg sam przygotował ofiarę za grzech, przedstawioną w miedzianym ołtarzu, zaraz przy bramie dziedzińca. Dlatego przybliżać się do Boga znaczy wierzyć w ofiarę Chrystusową. W taki to sposób wskazałem na pozafiguralną bramę dziedzińca.

Zapytałem się jej, czy wierzy. Odpowiedziała: „Tak, wierzę w Jezusa, że On umarł za grzechy moje i za grzechy całego świata oraz że zmartwychwstał”. W taki sposób przeszła przez bramę pozafiguralnie.

Gdy następnie zapytałem się jej: „Czy starasz się żyć bez grzechu?”, to było jakby wskazaniem jej na umywalnię, która służyła do omywania się z brudów ciała. Odpowiedziała, że stara się to czynić. Jej odpowiedź dowodziła, że obmywała się w umywalni i odnosiła z tego korzyść, wyzbywając się zewnętrznych rzeczy nieprzyjemnych dla Boga. Nie usprawiedliwiała się przez to sama, ale starała się współdziałać z Bogiem – była w stanie tymczasowego usprawiedliwienia. Według Boskiego zarządzenia usprawiedliwienie nie może być zupełne prędzej, aż podejmiemy następny krok. Po zauważeniu ofiary oraz po zauważeniu umywalni oraz umyciu się w niej musimy uczynić coś jeszcze.

Powiedziałem, że najlepszym, co można uczynić, to oddać swe serce w zupełności Bogu poprzez poświęcenie, nic nie zatrzymując. W obrazowym Przybytku było to przedstawione w przywiązaniu kozła przy drzwiach Namiotu. Nikt nie mógł uczynić nic więcej! Następną w kolejności rzeczą byłoby przyjęcie danej osoby przez Najwyższego Kapłana za członka Jego Ciała i stanie się jej Orędownikiem u Ojca. Potem z kolei następuje przyjęcie przez Boga. Dana osoba uczyniła wszystko, co mogła. Reszta należy do Pana. Wierzę, że jeszcze jest miejsce i że Pan z radością cię przyjmie. Niechaj każdy przyjmuje to za fakt i upatruje dowodów, że Bóg go przyjął. Dowodami takimi będzie coraz jaśniejsze zrozumienie rzeczy duchowych, pragnienie kładzenia swego życia w Pańskiej służbie i sposobność cierpienia dla sprawiedliwości.

Obraz w „Cieniach Przybytku” ukazuje to, że kapłan zabija kozła, odbiera mu życie, czyniąc go częścią swej własnej ofiary. Chwila uczynienia tej ofiary przedstawia przyjęcie jej przez Jezusa. W tej samej chwili dana osoba zostaje również spłodzona z ducha świętego i jest uznawana przez Ojca za Nowe Stworzenie. W ten sposób przechodzi przez pierwszą zasłonę do Świątnicy. To przejście przez pierwszą zasłonę przedstawia śmierć woli, tak jak przejście poza drugą zasłonę przedstawia śmierć ciała. Pod pierwszą zasłonę wchodzimy wtedy, gdy nasza wola zostaje ochrzczona w Jego śmierć; jesteśmy wtedy pogrzebani z Nim przez chrzest w Jego śmierć, a powstajemy z drugiej strony jako Nowe Stworzenie. Tak więc pierwsza zasłona w Przybytku przedstawia naszą śmierć, jeżeli chodzi o naszą wolę, jak też przedstawia Boskie przyjęcie nas za Nowe Stworzenia przez wiarę, abyśmy mogli mieć dostęp do rzeczy duchowych. Każdy, kto stopień ten przechodzi, przedstawiony jest jako członek Ciała Wielkiego Arcykapłana, Kościoła, którego On jest Głową i w ten sposób, jak mówi apostoł, posadzeni zostajemy z Nim na niebiosach, czyli w Świątnicy Świętej. Należy jednak zauważyć, że usprawiedliwienie nie zostało ukończone, dopóki Najwyższy Kapłan nie przyjął naszej ofiary i nie przypisał jej swojej zasługi, czyniąc ją świętą i przyjemną Bogu.

Każdy, kto przechodzi poza pierwszą zasłonę, na ile wiemy, jest członkiem Królewskiego Kapłaństwa, czyli że nie do was ani nie do mnie należy stwierdzenie, kto będzie niegodny tego przywileju. Wchodząc pod tę zasłonę, przechodzisz stopień, który powinien uczynić cię kapłanem; jest to jedyny stopień, do przejścia którego jesteś zaproszony. Nikt nie ma możliwości przejścia jakiegoś innego stopnia. Toteż apostoł Piotr mówi: „Wy jesteście (...) królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem nabytym” [1 Piotra 2:9]. Święty Piotr nie próbuje dokonywać rozgraniczenia, mówiąc, że taki był wasz początek, lecz teraz należycie do Wielkiego Grona. To będzie postanowione przez Pana w Jego własnym czasie, gdy On sam wykaże, że niektórzy z braku gorliwości nie znajdą się w kapłańskiej klasie Malutkiego Stadka, lecz w klasie Lewitów. Zostanie to określone po zakończeniu się tego wieku i nie moją ani waszą rzeczą jest o tym decydować.

Z naszego punktu zapatrywania jakiś brat może się wydawać bardzo energiczny, lecz Bóg może uznać, że wynika to z jakiejś niegodnej pobudki; inny zaś może wydawać się mniej energiczny, lecz Bóg może widzi, że on czyni wszystko, na co go stać. Dlatego my nie mamy sądzić, lecz pozostawić tę sprawę Panu, starając się czynić jak najlepiej sami i drugim pomagać do zwycięstwa, a przy końcu tego wieku Mistrz pokaże, kto będzie godny usiąść z Nim na stolicy jako kapłan, a kto będzie przed tronem, należąc do klasy Lewitów. [698,1]