ZMARTWYCHWSTANIE – Stan niewierzących przy zmartwychwstaniu.

Pytanie (1906) – Rozumiem, że Pismo Święte uczy, iż ci, co idą do grobu w niewierze, pod potępieniem, wyjdą z grobu niezmienieni, aby dopiero w Tysiącleciu być podniesionymi. Czy pogląd ten jest właściwy?

Odpowiedź – Mniej więcej tak. Wszyscy idący do grobu z powodu Adamowego potępienia; tacy, co nie przechodzili swej próby w obecnym czasie, co nie poznali Prawdy w takim stopniu, by mogli być odpowiedzialni ku żywotowi wiecznemu lub ku wiecznej śmierci, idą do grobu jako do wielkiego więzienia i dopóki tam się znajdują, nie dostępują żadnej przemiany. Nie ma żadnej mądrości, znajomości ani myśli w szeolu, hadesie, czyli w grobie, do którego idzie cała ludzkość [Kazn. 9:10]. Dlatego gdy ludzie będą wzbudzeni i wyprowadzeni z grobu w słusznym czasie mocą owego wielkiego Odkupiciela, wyjdą praktycznie w takim samym stanie, w jakim poszli do grobu – mówię praktycznie, ponieważ należy mieć na względzie pewne ograniczenia.

Na przykład, właściwym jest przypuszczać, że Łazarz umarł na pewną chorobę niszczącą jego organy. Przypuśćmy więc, że umarł na suchoty i że oba jego płuca były zniszczone, zanim umarł. Naturalnie, nie mógłby ponownie oddychać bez płuc. Widzimy więc, że będąc wskrzeszonym, Łazarz wstał w takim samym stanie umysłowym, moralnym oraz mniej więcej w takim samym stanie fizycznym, z tą tylko różnicą, że musiał mieć płuca odpowiednie do oddychania. Podobnie, gdyby ktoś został rozerwany na kawałki w jakiejś eksplozji, to należy przypuszczać, że wstanie cały, czyli że nie powstanie w kawałkach, ale jako człowiek zupełny, choć niekoniecznie doskonały. Podaję te myśli tylko w znaczeniu ogólnym. Myślę, że Bóg obchodzi się z ludźmi jako z moralnymi stworzeniami, lecz gdy ktoś ma z natury złe usposobienie, to objawia się to na jego twarzy i ci, co znają się na frenologii, mogą to określić z kształtu głowy i z wyrazu twarzy. Są i tacy, co mogą dosyć dużo powiedzieć o usposobieniu człowieka na podstawie czyjejś dłoni i potrafią z niej czytać. Zdaje się więc, że Bóg tak zbudował nasz system, że umysłowe i moralne degradacje odciskają piętno na głowie, na twarzy i na całym systemie, szczególnie, gdy niektóre wady przechodzą z pokolenia na pokolenie. Grzechy przeszłości przechodzą na następne pokolenia, zostawiają swe mniejsze lub większe piętno, stąd też takich, za których my sami nie jesteśmy odpowiedzialni, nie musimy się bardzo wstydzić, bo nie jesteśmy temu winni. Bóg nie wini nas za nich w sposób szczególny. Gdybyśmy wszyscy byli doskonali, to wszyscy wyglądalibyśmy pięknie. [581,1]