PRACA pasterska – Współpraca starszych i sióstr.

Pytanie (1916)Proszę nieco lepiej wyjaśnić kwestię współpracy starszych i diakonów zboru z siostrami w programie „Praca pasterska”.

Odpowiedź – Nie mogę dodać nic ponad to, co już było wyjaśnione w wysłanych listach. Do każdego zboru były wysłane dwa listy na temat tej pracy. Jeden był dla siostry, która działałaby jako przełożona i przedstawicielka „Pracy pasterskiej”, a drugi był ogólny do starszych i do zboru. Te listy wyjaśniają sprawę tak dokładnie, jak potrafię ją naświetlić i dlatego nie widzę sensu, żeby wyjaśniać to inaczej. Przypominam, że listy zostały rozesłane tylko do tych zborów, które poinformowały, że wybrały mnie na swojego pastora. W pełni wyjaśniają one całą sprawę. Jeśli nie możecie zrozumieć sprawy przez jedno czytanie, to przeczytajcie ponownie, a jeśli zajdzie potrzeba, to przeczytajcie i trzeci raz, aż stanie się to dla was jasne. Weźcie każdą część oddzielnie. Jeden z tych listów w ogóle nie dotyczy zgromadzenia, tylko zawiera wskazówki dla tych, którzy będą sprawować ten rodzaj pracy, a druga część jest do starszych, aby wskazać im, jak oni mogą w tej pracy współdziałać.

Wierzę, że gdy praca ta zostanie podjęta, to nie tylko da siostrom sposobność służenia, co będzie wielce zachęcającym dla nich, ale ponadto otworzy drogę starszym do czynienia więcej, niż teraz czynią, jak również otworzy drogę kompetentnym diakonom do starszeństwa. Jest tak dużo pracy do wykonania, że powstaje pytanie, czy wykonujemy pracę Pańską, czy nie? Tak samo, jak pewne jest to, że znajdujemy się w czasie Żniwa, tak też pewne okaże się to, że zostaniemy wezwani do wykonywania dzieła żniwa Pańskiego.

Gdyby ktoś zapytał, czy nie byłoby to dobrą sposobnością, żeby zaangażować do tej pracy także i takich braci, którzy dotąd nie mieli doświadczenia w tego rodzaju służbie, to odpowiadamy: Nie. To nie jest miejsce dla osób niedoświadczonych. Tacy powinni wpierw nabyć doświadczenia. Nie chcemy zaangażować nowicjuszy do tej pracy. Nowicjusze, czy to w doktrynie, czy w przemawianiu, nie powinni być zatrudniani w tej pracy powiększania zboru. Nowicjusze powinni zdobyć najpierw doświadczenie. Lecz jak? Swego czasu w Pittsburghu (niektórzy próbowali tego później także i w Nowym Jorku, ale w Pittsburghu byłem w to osobiście zaangażowany) prowadziliśmy tak zwaną „szkołę proroczą”. Nie chodziło o to, żeby nazwa ta miała dla nas takie znaczenie, jak w pierwotnym użyciu [rodzaj seminarium duchownego w niektórych grupach religijnych i na niektórych uniwersytetach – przyp. tłum.], lecz dlatego, że w świetle Nowego Testamentu nazwa ta zdawała się być właściwą w zastosowaniu do pracy w ten sposób podjętej. Prorok w biblijnym znaczeniu określał kogoś, kto był mówcą publicznym, niekoniecznie takiego, który był jasnowidzem i miał objawienia, lecz publicznego mówcę, i w tym znaczeniu apostoł Paweł użył tego słowa, gdy powiedział: „Starajcie się usilnie o dary duchowe; lecz najwięcej abyście prorokowali” [1 Kor. 14:1], co nasuwa myśl, że powinniśmy podejmować starania w celu rozwinięcia w sobie zdolności do publicznego przemawiania. Gdy spostrzegliśmy, że niektórzy bracia mają talent do publicznego przemawiania, zaproponowaliśmy im, aby schodzili się razem w małych grupach, by słuchać i recenzować jeden drugiego w przemawianiu. Nie przemawiali do publiczności ani do zgromadzenia, ponieważ nie mieli jeszcze dostatecznych kwalifikacji do przemawiania. Niektórzy mieli usposobienie wskazujące, że z czasem mogliby rozwinąć się jako mówcy, lecz nie chcieliśmy zmuszać zboru do słuchania niewykwalifikowanych mówców. Nikt nie powinien zanudzać zboru lub kogokolwiek innego. Tylko mający kwalifikacje i okazujący talent i zdolność powinni być obierani do przemawiania w zborze, czyli publicznie. Nasze wskazówki i ćwiczenia w tym względzie powinny być dawane i przyjmowane prywatnie. W naszym zgromadzeniu mieliśmy jedną osobę wyznaczoną na specjalnego krytyka, potem wszyscy obecni mieli sposobność oceniania mówcy. Niektórzy z tych młodych ludzi krytykowali jeden drugiego dosyć ostro, tak iż zachodziło niebezpieczeństwo zniechęcenia wszystkich. Dostrzegłem konieczność ostrzeżenia ich przed zbyt ostrym krytykowaniem, bo z takiej krytyki nie pozostałoby nic, tylko skóra i kości. Ja uważam, że byłoby dobrze mieć taką szkołę proroczą pod właściwą kontrolą, gdzie bracia uczyliby się przemawiać zarówno do zboru, jak i do publiczności, lecz nie należy stawiać przed zborem ani publicznością mówców niedoświadczonych, niewykwalifikowanych lub nowicjuszy.

Wierzymy, iż jest to ważną sprawą w powiązaniu z powodzeniem „pracy pasterskiej” i uważam to za jeden z najlepszych i najskuteczniejszych sposobów współdziałania z siostrami w tej pracy. [526,1]