POMYŁKI – Naprawianie tych błahych.

Pytanie (1913)Czy jesteśmy moralnie zobowiązani naprawiać nieznaczne pomyłki i błędy, które są nieistotne same w sobie?

Odpowiedź – To zależy od charakteru pomyłki lub błędu. Mogą być pewne pomyłki bardzo nieznaczne, a jednak wymagające naprawy. Są rzeczy wydające się błahymi, które jednak mogą znaczyć bardzo dużo dla jakiegoś brata lub siostry, gdy pozostaną naprawione. Dlatego raczej skłaniałbym się ogólnie ku temu, aby naprawiać wszystkie omyłki i raczej posuwać się do krańcowości, mówiąc: Czy obraziłem cię? Daję ci słowo, bracie, że nie miałem najmniejszego zamiaru urażenia cię. Uczyń to wyraźnie. Zrób wszystko, żeby to było jasne. Bez względu na to, jak błaha jest dana sprawa, lepiej jest usuwać z drogi wszelkie kamienie obrażenia. Z drugiej strony, zdarzały się niekiedy przypadki, gdy zwrócono moją uwagę na sprawy, które były bardzo poważne, wcale nie mało znaczące. Na przykład, przypomina mi się pewna siostra, która pisała do mnie w sprawie dość poważnej i w końcu zapytała: „Bracie Russell, co mam teraz uczynić? Czy mam powiedzieć o tym mojemu mężowi?”. Odpowiedziałem jej: „Nie, nie mów mężowi o tym, co mi napisałaś, bo nie będzie to dla niego dobre. Gdyby to było coś, co powinien wiedzieć ze względu na swoją korzyść, to poradziłbym ci, żebyś mu powiedziała, lecz w tym wypadku radzę ci, abyś mężowi nic nie mówiła o tej sprawie, ponieważ mogłoby to go unieszczęśliwić, a także ciebie na resztę waszego życia”. Napisałem jej więc: „Zatrzymaj ten mój list w zapieczętowanej kopercie, a gdyby kiedyś w przyszłości twój mąż zaczął ci wyrzucać, że mu nie powiedziałaś o tej sprawie, to możesz mu powiedzieć, że pisałaś do mnie i że to ja ci tak poradziłem, a następnie mogłabyś mu dać mój list do przeczytania”. Wspominam to tylko dla ilustracji, aby wykazać, że nie zawsze trzeba mówić wszystko, co się wie. Podam jeszcze jeden przykład: Przypomina mi się pewien brat, który przyszedł na zebranie. Wiedziałem o tym, że ma przyjść i wiedziałem także, iż był kiedyś w zakładzie karnym w Ohio. Wiele było takich osób, które znajdowały się w więzieniach i po zwolnieniu byli zacnymi i pobożnymi ludźmi; ten brat był jednym z nich. Poznał Prawdę w zakładzie karnym. Spodziewałem się go na tym zebraniu, lecz nie przyszło mi do głowy, że powie komukolwiek, iż był więźniem. On zaś w drodze na zebranie spotkał kilka osób, przed którymi zwierzył się, że dopiero co wyszedł z więzienia. Natychmiast mu powiedziałem: „Bracie, popełniasz błąd, nie mów o tym więcej ani słowa”. Następnie posłałem drugiego brata do tych, przed którymi ów brat się zwierzył, aby o tym nikomu nie wspominali. Czemu? Jeżeli chodzi o niego, to było bardzo uczciwe, że powiedział to o samym sobie i przyznał się, że był w błędzie, że był grzesznikiem itp. Lecz znając naturę ludzką, wiedziałem, że mało kto miałby zaufanie do tego brata i nic by na to nie mogli poradzić. W ludziach jest coś, co wzbudza w nich nieufność wobec tych, którzy się raz potknęli. Nie tak rzecz się ma ze mną. Ja ufam temu bratu tak samo jak każdej innej osobie, która jest Nowym Stworzeniem w Chrystusie, pomimo tego, że był w więzieniu. Obecnie jest on starszym w zgromadzeniu i jest bardzo uczciwym, wspaniałym bratem; nie można mu nic zarzucić, lecz ludzie mogliby mieć coś przeciwko niemu i to nie dla jakiegoś rzeczywistego powodu, ale dlatego, że niektórzy są tak wypaczeni, że nic się już z tym nie da zrobić. [496,1]