WYBORY – Dyskusja nad nominowanymi.

Pytanie (1910) – Przy nominowaniu brata na starszego, do jakiego stopnia powinniśmy dyskutować nad nim przed wyborami? Gdzie powinniśmy nakreślić granicę takich dyskusji?

Odpowiedź – Nie sądzę, aby było właściwą rzeczą zbyt wiele dyskutować nad kandydatami, którzy mają służyć Kościołowi. Pamiętacie, iż apostoł sugeruje, że jeżeli będziemy kąsać i pożerać jeden drugiego, sami możemy być strawieni przez innych. Jeśli postawimy brata przed zgromadzeniem i zaczniemy wyszukiwać wady, że źle zaczesuje włosy albo ma niewłaściwy kolor ubrań, nieodpowiednią liczbę dzieci w rodzinie czy coś innego, to znajdziemy wówczas mnóstwo rzeczy do omówienia, a zanim wszystko dokładnie przebadamy i rozgrzebiemy, może przyjść kolej i na nas samych. W ten sposób całe zgromadzenie może przejść doświadczenie nie bardzo korzystne. Sądziłbym, że nie jest wskazane zbyt wiele dyskutować o charakterze braci, ponieważ musimy przyjąć, że głosując na jakiegoś brata jako na tego, który ma służyć Kościołowi, każdy powinien posiadać pewną wiedzę na temat danego brata, a jeżeli nie zna go osobiście, to powinien kierować się opinią innego brata. Na przykład: gdybym niedawno przyszedł do zboru składającego się, powiedzmy, z dwunastu członków i tylko częściowo zapoznałbym się z braćmi tegoż zboru i nie miałbym nic przeciwko komukolwiek, ale wiedział coś dobrego o nich wszystkich, a byłby to czas wyborów, i gdybym zauważył jednego lub dwóch braci, którzy byliby bardzo prości i szczerzy, do których miałbym dużo zaufania oraz gdyby jeden z tych braci nominował tego drugiego, a ja nie znałbym dokładnie tego brata, ale nie miałbym nic przeciwko niemu, to sądzę, że byłbym najzupełniej usprawiedliwiony głosując na niego, ponieważ wiedziałbym, że ten brat, który go nominował, najwidoczniej dobrze o nim myśli. Będąc zapoznanym z tym bratem, który go nominował, byłbym w ten sposób pośrednio zapoznany z bratem nominowanym, chociaż osobiście nie znałbym go.

Mam nadzieję, że wystarczająco jasno się wyraziłem. Zatem bez specjalnej dyskusji nad czyimś charakterem powinno się rozumieć przed głosowaniem, że każda osoba mająca skorzystać z prawa głosowania jest przede wszystkim wierząca w Pana, odwróciła się od grzechu i uczyniła zupełne poświęcenie Panu. Powinno się rozumieć, że tylko tacy mają głosować i że głosujący starają się głosować tak, jak w ich przekonaniu głosowałby Pan, a nie inaczej. Wierzę, że niczego więcej nie potrzeba oraz że głosujący będą mieli dostateczne poczucie odpowiedzialności, aby nie głosować na nikogo, o kim nic nie wiedzą, ale będą się starać kierować sądem czy radą innych, których znają i którym mogą wierzyć.

A w razie gdyby popełniono pomyłkę, w razie gdyby nieodpowiednia osoba została wybrana, co wtedy? Wyciągnąłbym wniosek, że stała się zła rzecz. Sądzę, że najodpowiedniejszą rzeczą byłoby uznać, iż zgromadzenie ma z tego wyciągnąć dla siebie naukę, aby na przyszłość z większą ostrożnością dokonywało wyborów. Jeżeli zbyt pochopnie dokonali wyboru, będzie to dla nich nauczką i następnym razem przeprowadzą wybory bardziej starannie. Być może Pańską wolą było nauczyć zbór, by czynił to ostrożniej.

W każdym razie użyłbym całego mego wpływu na zgromadzenie, aby nie dopuścić do rozrywania kogokolwiek z Pańskiego ludu na kawałki. Znam przypadki, w których przeciwko braciom można było powiedzieć pewne rzeczy, lecz wydarzyły się one we wcześniejszym okresie ich życia, a od tamtej pory całkowicie się zmienili. Dlatego przypuszczam, że tak może być i w innych wypadkach. Dlatego użyłbym swojego wpływu, aby odradzać napadanie na siebie i szarpanie się pomiędzy owcami Pańskimi. Wierzę, iż byłoby to coś w rodzaju pielęgnowania wilczego usposobienia w owcach i dlatego nie powinno się do tego dopuszczać. Jednak gdyby pewien przedniejszy brat w zgromadzeniu był zapytany, co sądzi o nominowanych albo czy uznaje za właściwe zabrać głos w tej sprawie, nie byłoby rzeczą niewskazaną, aby powiedział: „Drodzy bracia, słyszeliście nominację i zapytaliście mnie o radę, więc wszystko, co mam do powiedzenia na ten temat, to to, że uważałbym za wolę Bożą, aby głosować tak a tak”. W ten sposób brat ten przedstawiłby sprawę otwarcie, a to miałoby wpływ na tych, którzy go słuchają. Zaś gdyby nie miał posłuchu wśród braci, nie miałoby to skutku. [240,2]