WYBORY – Stanowisko starszych niezaaprobowanych.

Pytanie (1910) – Chciałbym się zapytać, czy w sytuacji, gdy pewien brat był obrany na starszego, a potem wytykano mu jakieś braki, nie należałoby pod koniec kadencji odmówić mu ponownego wyboru?

Odpowiedź – Myślę, że gdybym to ja znalazł się w takiej sytuacji, postąpiłbym w taki sposób. Pomyślałbym o pewnym odpowiednim bracie w zgromadzeniu i nominowałbym tego brata; gdyby zaś mnie nominowano, to powiedziałbym tak: „Bracia, służyłem wam najlepiej jak mogłem i wiem, że nie udało mi się spełnić waszych wymagań. Wiem to, ponieważ kilkoro z was mi to powiedziało. Starałem się poprawić we wszystkim, na ile potrafiłem, lecz widocznie nie poprawiłem się dostatecznie, bo wciąż jeszcze widzicie we mnie wady – przynajmniej niektórzy z was je widzą. Nie próbuję upatrywać winy w was, przypuszczam, że jest to raczej moja wina. Wiem bardzo dobrze, że nie jestem tym, kim chciałbym być i nie mogę służyć wam tak, jak chciałbym służyć, myślę więc, że byłoby może lepiej, gdybyście usłuchali mej dorady. Nominowałem brata tego a tego i radzę wam, abyście go wybrali na pewien czas – na trzy miesięcy, na sześć lub na taki okres, jaki uznacie za odpowiedni – a być może będzie on umiał lepiej zadowolić nas wszystkich. Zapewniam was, że będę się starał popierać go i uczynię wszystko, co w mej mocy, aby podtrzymywać jego ręce”. W taki sposób starałbym się usilnie i szczerze, aby ten drugi brat został wybrany. Lecz gdyby pomimo wszystko bracia powiedzieli: „Nie, wybierzemy ciebie mimo twoich wad”, to powiedziałbym im tak: „Być może nie dam rady służyć wam następnym razem lepiej, niż służyłem poprzednio, odpowiedzialność będzie więc po waszej stronie, bo mówię wam, że obecnie postępuję najlepiej jak umiem. Dlatego nie miejcie mi za złe, gdy nie zadowolę wszystkich”. W taki mniej więcej sposób powiedziałbym braciom otwarcie i wiedzieliby, jak się rzeczy mają. Gdyby mimo to wybrali mnie znaczną większością głosów, przypuśćmy, że poparłoby mnie dziewięćdziesiąt procent zgromadzenia, to uznałbym to za głos Pana i powiedziałbym sobie, że nie ma się już co wymawiać. Z pewnością nie wymawiałbym się w szorstki sposób ani nie powiedziałbym: „Nie, nie chcę być więcej waszym starszym. Nie byliście ze mnie zadowoleni, więc nie będę wam więcej służył”. Myślę, że to byłoby złe. Nie chcemy mieć takiego ducha. Powinniśmy raczej myśleć, że bracia mieli dobry powód do krytykowania nas (gdyby tak było). Z pewnością nikt z nas nie jest tak doskonały, żeby już nikt nie mógł nas krytykować przynajmniej od czasu do czasu. Gdy więc ktoś nas krytykuje, znośmy to, korzystajmy z tego i bądźmy pokorni w tej sprawie, a to uchroni nas od nadętości i upadku. [239,1]