KOŚCIÓŁ – Udział z Chrystusem.

Pytanie (1910-Z)Czy Kościół ma udział z Chrystusem?

Odpowiedź – Krótko mówiąc, Kościół jest powołany przez specjalne zaproszenie do „wysokiego powołania”, wysokiego stanowiska – aby teraz cierpieć z Chrystusem, a w odpowiednim czasie, aby z Nim królować. To cierpienie z Chrystusem nie jest cierpieniem za grzech, jaki moglibyśmy popełnić, ponieważ On nigdy nie cierpiał w takim znaczeniu. Jeżeli z Nim cierpimy, to cierpienia nasze muszą być doświadczeniem niesprawiedliwości i kładzeniem swego życia w służbie dla sprawiedliwości. Pańskie cierpienia były ofiarnicze, zatem jeśli mamy uczestniczyć w Jego cierpieniach, to i nasze cierpienia muszą być ofiarnicze.

Mamy z Nim udział w spłodzeniu z ducha świętego, będziemy również mieli udział w Jego zmartwychwstaniu, jeżeli, jak mówi apostoł, będziemy wierni w cierpieniu z Nim, wierni w uczestniczeniu w Jego śmierci; albowiem „jeśliśmy z nim umarli, z nim też żyć będziemy. Jeśli cierpimy, z nim też królować będziemy” [2 Tym. 2:11-12].

Patrząc na tę sprawę z biblijnego punktu zapatrywania, widzimy, że Biblia wyraża się czasem o Jezusie i Kościele pod figurą jednego wielkiego Kapłana – Jezus jako Głowa, Kościół jako Jego Ciało, Jego poświęcone samoofiarujące się członki i Wielkie Grono jako pozafiguralny dom Lewiego, słudzy kapłanów. Niekiedy Pismo Święte mówi o nas jako o niższym kapłaństwie, a Jezus Chrystus przedstawiony jest jako Głowa tego kapłaństwa. We wszystkich tych obrazach kryje się myśl, że w jakimś znaczeniu mamy udział z naszym Panem w Jego dziele. Apostoł Paweł wyraża to sformułowaniem: „Jednym chlebem (...) wiele nas jest” [1 Kor. 10:17], wszyscy członkami albo uczestnikami jednego chleba. Łamanie tego chleba, jakie zostało najpierw dokonane na Panu Jezusie, trwa nadal w tych, którzy przyjmowani są za Jego członków i zachowują swe serca w całkowitej pilności.

W kwestii pojednania za grzech „byliśmy z przyrodzenia dziećmi gniewu, jako i drudzy” [Efezj. 2:3], dlatego nie mieliśmy nic, czym moglibyśmy dokonać odkupienia, czy to za samych siebie, czy za kogokolwiek innego. Byliśmy więc zupełnie zależni od Boskiego zarządzenia w Chrystusie Jezusie, naszym Panu, „który dał samego siebie na okup za wszystkich” [1 Tym. 2:6]. My zatem nie mamy nic z tej okupowej zasługi w sobie, lecz gdy Pan daje nam dział ze swej zasługi, czyli gdy ją nam przypisuje, wtedy na podstawie naszego poświęcenia i Jego orędownictwa za nami Ojciec przyjmuje nas jako członków Jego Ciała i w ten sposób stajemy się członkami Odkupiciela, ponieważ Jego dzieło odkupienia nie jest jeszcze dokonane. To prawda, że On dał już cenę okupową, lecz jeszcze jej nie zastosował za wszystkich. Nie mogliśmy nic w tej kwestii zrobić w czasie, gdy okup był składany, lecz zostaniemy utożsamieni z Nim, zanim okup zostanie zastosowany na świat. Taki mamy zatem udział w okupowym dziele, ponieważ słowo „okup” zawiera w sobie myśl nie tylko o dziele, jakiego Jezus dokonał w przeszłości, lecz także wszystkie działania aż do końca Tysiąclecia. Odkupić znaczy nie tylko kupić, ale otrzymać, czyli odzyskać to, co zostało kupione. Nie mamy nic wspólnego z płaceniem ceny, która stanowi okup, lecz mamy pewną pracę do wykonania – i jesteśmy liczeni z Nim – w dziele przywrócenia tego, co zostało kupione Jego zasługą.

Upłynie cały Wiek Tysiąclecia, zanim ludzkość zostanie przywrócona w zupełnym znaczeniu tego słowa, zanim zostanie w zupełności odkupiona; jak czytamy: „Z ręki grobu wybawię ich” [Oz. 13:14]. Cena okupowa została w tym celu złożona niemalże tysiąc dziewięćset lat temu, lecz ludzkość nie została jeszcze wykupiona z mocy grobu i nie będzie wykupiona przed wzbudzeniem w Tysiącleciu. Wtedy, w miarę jak ludzie będą stopniowo podnosić się ze stanu grzechu i śmierci, dokonywać się będzie wypełnienie całego zamysłu i celu tegoż okupu, a ponieważ Kościół będzie złączony z Chrystusem w całym tym dziele tysiącletniego Królestwa, to w takim znaczeniu tego słowa Kościół będzie utożsamiony z dziełem okupu, czyli z dziełem uwolnienia.

Jak zostało przedstawione w ofierze za grzech, zasługa pochodziła pierwotnie od Najwyższego Kapłana, którym jest Jezus i przechodziła na Kościół, czyli Jego Ciało, nie oddzielony od Niego, ale będący członkami Jego samego. Pan nie traktuje nas jako czegoś oddzielnego od siebie. On po prostu dodaje do siebie członków i jak tylko zostajemy usprawiedliwieni przez Jego zasługę i przyjęci przez Ojca jako członkowie Ciała Chrystusowego, stajemy się członkami wielkiego Arcykapłana, który ma do wykonania wielkie dzieło; a gdy zasługa, jaka została nam przypisana, i każdemu spłodzonemu z ducha domownikowi wiary, będzie gotowa do użycia po raz drugi, wszyscy członkowie Jego Ciała będą mieli udział w tym zastosowaniu Jego ofiary, w kropieniu Nowego Przymierza.

Obecne zaproszenie naszego Pana odnosi się do picia Jego „kielicha”, abyśmy w nim uczestniczyli. Jest to krew Nowego Przymierza, Jego krew, przelana „na odpuszczenie grzechów” [Mat. 26:28], z której wszyscy mamy pić i cały Wiek Ewangelii przeznaczony jest na wybranie przeznaczonej liczby tych, którzy w taki sposób są zapraszani, zgodnie z planem Ojca, i którzy gotowi są pić ten kielich i być ochrzczeni w Jego śmierć. [111,1]