DZIECI – Jak powinno się je ćwiczyć?

Pytanie (1907)Mówi się, żeby ćwiczyć dziecko według drogi, jaką powinno postępować, aby gdy dorośnie, z niej nie odstąpiło. Dlaczego tak często się zdarza, że odstępują one od właściwej drogi?

Odpowiedź – Myślę, że dzieje się tak głównie dlatego, że dzieci nie są ćwiczone w taki sposób, w jaki powinny być. Sądzę, że osoby w Prawdzie potrzebują pewnych wskazówek, jak powinno się wychowywać dzieci. Możliwe, że posiadamy coś, co działa na naszą niekorzyść w tej kwestii. Im bardziej wasze serce się rozszerza oraz staje się skłonne do przebaczenia i wspaniałomyślne, tym bardziej jesteście gotowi przebaczać swoim bliźnim i swoim dzieciom, lecz powinno się pamiętać, że przy postępowaniu z dziećmi nie postępujecie z nimi jak z innym mężczyzną czy kobietą. Powinno się patrzeć na rozwijający się charakter i w zgodzie z Pańskimi zaleceniami stosować dyscyplinę, by wyrobić ten charakter w sposób, jaki uczyniłby to Pan. Jeżeli jest to mała zakrzywiona gałązka, należy ją usztywnić i pomóc jej rosnąć prosto, ponieważ jeżeli stanie się dużym drzewem z takimi wygięciami, wtedy nic już nie pomoże. Myślę, że niektórzy z naszych przyjaciół oszczędzają dzieciom rózgi, nie zważając, co mówi Pismo Święte. Nie powinniśmy jej oszczędzać tam, gdzie potrzeba jej użyć. Mamy w tym względzie obierać Bożą drogę. Czy Pan Bóg nie używa rózgi w stosunku do was, gdy jest taka potrzeba? Owszem, używa. „Laska twoja i kij twój, te mnie cieszą” [Psalm 23:4]. Raduję się, że Bóg ma laskę i kij dla swego ludu i cieszę się, że nam nie przepuszcza, jeśli tego potrzebujemy. Jeżeli posiadamy właściwe pojęcie w tej sprawie, to będzie nam bardziej przykro z tego powodu, że potrzebujemy karania, niż z samego karania. Najgorszą rzeczą w rózdze powinno być to, że potrzebujemy karania i że nie potrafiliśmy sami naprawić i kontrolować swego zachowania. To jest właśnie to, co chcemy wykształcić w dziecku; nie to, że dziecko powinno otrzymać pewną liczbę chłost, lecz że obowiązkiem i odpowiedzialnością dzieci Bożych jest to, by gdy trzeba, dzieci swe ćwiczyli. Mogę policzyć chłosty, jakie otrzymałem w moim życiu, na palcach jednej ręki. Zostałem ukarany pięć razy i wszystkie razy pamiętam, a także okoliczności, które do tego doprowadziły. Trzy razy otrzymałem karę od mojej matki. Chcę wam opowiedzieć o jednej karze. O ile dobrze pamiętam, miałem wtedy około pięciu lat. Możliwe, że dostałem jakiegoś klapsa przedtem, ale byłem tak mały, że tego nie pamiętam, pamiętam, jak dostałem, gdy miałem pięć lat. Moja matka uczyła mnie najlepiej jak potrafiła. Miała skórzaną dyscyplinę o sześciu czy ośmiu rzemykach, które nie czyniły krzywdy, lecz dały się poczuć. Matka powiedziała „Charles, przynieś mi dyscyplinę na górę”, co też uczyniłem. „Teraz usiądź tutaj, a ja ci przeczytam coś z Biblii”. Matka myślała, że skłamałem czy też przewrotnie przedstawiłem prawdę; nie żebym wprost skłamał, trochę inaczej przedstawiłem prawdę, jak większość dzieci zwykle stara się robić – szczególnie, gdy starsze osoby śmieją się z nich i myślą, że są sprytne; lecz ja nie miałem nikogo, kto by się z tego śmiał i kto by myślał, że jestem bystry, skoro umiem zrobić coś takiego. Dowiedziałem się, że to nie był właściwy sposób postępowania. Odczytała mi tekst z Objawienia, gdzie jest powiedziane, że kłamcom będzie dana część w jeziorze gorejącym ogniem i siarką oraz powiedziała: „Charles, nie chcę, byś miał się znaleźć w jeziorze gorejącym ogniem i siarką, więc jest moim obowiązkiem jako matki, żeby cię ukarać i muszę to zrobić. Nie chcę cię bić, lecz muszę to uczynić dla twojego dobra. To jest nauka Pańskiego Słowa i to właśnie się stanie, jeżeli wyrośniesz na kłamcę i staniesz się złym człowiekiem”. Widzicie, jak wielkie wrażenie wywarło to w moim umyśle, ta mała sugestia z Pisma Świętego. Oczywiście, gdyby moja matka rozumiała tę kwestię, to nigdy nie użyłaby tak tego wersetu, ale znalazłaby inny tekst, który byłby równie przekonujący, a może i lepszy. Fakt, że Bóg nie ma pożytku z kłamców, można z łatwością wpoić w umyśle dziecka. [54,2]