Jezus orędownikiem
tylko dla wierzących
„Dziatki
moje, to wam piszę, abyście nie grzeszyli, a jeśliby kto zgrzeszył, mamy
orędownika u Ojca, Jezusa Chrystusa, sprawiedliwego, a on jest
ubłaganiem za grzechy nasze, a nie tylko za nasze, ale też za grzechy
wszystkiego świata”
– 1 Jana 2:1‑2.
W |
przeszłości nie byliśmy dość uważni
w naszym badaniu Słowa. Nie zauważywszy wcale, że zbawienie wybranego
Kościoła to sprawa zupełnie odmienna i różna od zbawienia świata,
stosowaliśmy różne wersety Pisma Świętego traktujące o grzechu i jego
odpuszczeniu w sposób luźny, który nie pozwolił nam zyskać jasnego pojęcia
na ten temat. Na przykład, wraz ze stopniowym otwieraniem się oczu naszego
zrozumienia dostrzegamy w naszym tekście oświadczenie, że ofiara naszego
Pana jest ubłaganiem, zadośćuczynieniem za nasze grzechy, grzechy Kościoła,
a nie tylko za nasze, lecz i za grzechy całego świata. Zauważamy, że
w tekście tym Pan czyni wyraźną różnicę między Kościołem a światem,
między naszym zbawieniem a zbawieniem świata.
To prawda, że był
czas, gdy tej różnicy nie było, bowiem wszyscy byliśmy „dziećmi gniewu, jako
i drudzy” jeszcze nimi są, ale my, którzyśmy usłyszeli głos Niebieskiego
Ojca opowiadający pokój przez Jezusa Chrystusa, my, którzyśmy przyjęli to
poselstwo, którzyśmy zostali pojednani z Bogiem przez śmierć Jego Syna,
nie jesteśmy już dłużej ze świata, ale z Boskiego punktu widzenia
stanowimy oddzielną i odmienną klasę, niewielką mniejszość, „maluczkie
stadko”. Pismo Święte mówi nam, że jesteśmy powołani, wybrani, odłączeni od
świata. Oto słowa naszego Mistrza: „Nie jesteście ze świata, ale jam was wybrał
ze świata”. „Nie wyście mnie obrali, ale Jam was obrał i postanowił.”
Nasz orędownik, pośrednik świata
Innym razem mamy nadzieję zająć się
zagadnieniem Chrystusa jako pośrednika i wtedy wam wykazać, że
w ciągu Wieku Tysiąclecia Chrystus będzie występował i działał jako
pośrednik między Bogiem a człowiekiem, że tak jak już położył On fundament
pod wielkie dzieło pojednania świata z Ojcem poprzez ofiarowanie samego
siebie, tak w ciągu Wieku Tysiąclecia ma dokończyć to dzieło pojednania
świata z Ojcem, tych wszystkich ludzi ze świata, ilu tylko zechce
w przychylnych warunkach radośnie przyjść do znajomości Boskiego
charakteru i planu oraz do posłuszeństwa Boskim wymaganiom. Pismo Święte
dosyć wyraźnie mówi o naszym Panu Jezusie, że już jest pośrednikiem,
ponieważ już został uczczony przez Ojca i wskazany jako ten, który spełni
wielkie dzieło pośredniczenia – jako ten, który ma królować, aż położy
wszystkich swoich nieprzyjaciół pod swoje nogi, tak iż każde kolano się przed
Nim skłoni, a każdy język wyznawać i chwalić będzie Boga Ojca
(1 Kor. 15:25; Filip. 2:9‑11). Czas na spełnienie tego dzieła – czas
na zastosowanie Jego mocy jako pośrednika i podporządkowanie sobie
wszystkiego – należy jednak jeszcze do przyszłości.
I właśnie tu chcemy podkreślić, że nasz
Pan Jezus nie jest pośrednikiem Kościoła wobec Ojca, ale jest orędownikiem
Kościoła. Jest zdecydowana różnica między tymi dwoma pojęciami. „Pośrednik” –
pojęcie to oznacza, że istnieje nieprzyjaźń między dwiema głównymi stronami,
wymagająca interwencji strony trzeciej, a tak nie jest z Kościołem.
My nie jesteśmy buntownikami. Nie poróżniliśmy się z Bogiem, lecz teraz
przez wiarę w krew jesteśmy dziećmi Bożymi, a nasz Odkupiciel
zapewnia nas, że „sam Ojciec miłuje was” (Jan 16:27). Zanim jeszcze przyszedł
czas w planie Bożym, kiedy to ustanowione zostanie Królestwo,
a buntownicy ujarzmieni – my z radością usłuchaliśmy głosu Ojca
opowiadającego pokój przez Jezusa Chrystusa i przyszliśmy do Niego. Na
pewno zatem nie potrzeba pośrednika pomiędzy Ojcem, który miłuje swoje dzieci,
a dziećmi, które miłują swego Ojca. Jednakże podstawą naszego przyjęcia
przez Ojca było nasze szczere wyrzeczenie się grzechu i nasze przyjęcie
ofiary Jezusa jako przykrycia dla naszych słabości i potępienia z przeszłości,
a nasze przyjęcie u Ojca w Chrystusie było uwarunkowane tym, że
odtąd będziemy kroczyć Jego śladami – nie według ciała, ale według ducha, jak
to ukazano w doskonałym zakonie wolności, zakonie miłości do Boga
i do człowieka.
Ktoś może zapytać: Jeżeli jesteśmy dziećmi
Bożymi i sam Ojciec nas miłuje oraz przyjął nas w Chrystusie przez
zasługę Jego krwi pojednania, to dlaczego mielibyśmy potrzebować orędownika
u Ojca? Odpowiadamy, że Ojcowskie wymaganie, by nasze serca były doskonałe
w miłości ku Niemu i ku wszystkim, przewyższa nasze zdolności – nie
jest ponad naszymi pragnieniami, naszymi staraniami, naszymi chęciami, ale jest
ponad naszą możliwością osiągnięcia, z tego powodu, że mamy skarb nowego
zmysłu w ziemskich naczyniach – w niedoskonałych ciałach, zrodzonych w grzechu,
ukształtowanych w nieprawości, skąd też Apostoł mówi: „Nie to, co byśmy
chcieli, czynimy” – Gal. 5:17. To stanowi o potrzebie orędownika
u Ojca; inaczej utracilibyśmy nasz stan udzielony nam już przez wiarę.
„Odpuść nam nasze winy”
To doprowadza nas do zagadnienia odpuszczania
grzechów. Niektórzy skłonni są mówić: Jeżeli grzechy nasze były raz
odpuszczone, to po co mamy powtarzać tę sprawę u tronu łaski? Dlaczego
mamy uznawać się za grzeszników, skoro Słowo Boże zapewnia nas, że nasze
grzechy i słabości zakryte są przed Jego oblicznością i że jesteśmy
usprawiedliwieni darmo z łaski Jego od wszystkich naszych grzechów?
Rozumowanie takie jest w pewnej mierze trafne, ale pod innymi z kolei
względami niepoprawne. O ile chodzi o grzech pierworodny – nasz
udział w potępieniu Adamowym, jakie przeszło na wszystkich ludzi – to
Pismo Święte nas zapewnia, że uszliśmy spod potępienia, jakie ciąży nad światem
(Rzym. 8:1-4).
Jeżeli zatem w jakimkolwiek stopniu
wierzymy świadectwu Słowa Bożego, że grzechy nasze są zakryte, że uszliśmy spod
tego potępienia, to niewłaściwe by było dla nas uciekanie się do modlitwy
Pańskiej po odpuszczenie naszej części w grzechu pierworodnym. Wszystko to
już przeszło i minęło i właściwe stanowisko wiary w Boskie
zapewnienie zabrania nam powtarzać żądania tego rodzaju. Niemniej jednak zawsze
będzie rzeczą właściwą dla nas uznawać dobroć Pańską w odpuszczeniu nam
naszej cząstki w grzechu pierworodnym i dziękować Mu za wydostanie
naszych stóp z tego strasznego dołu (grobu śmierci) oraz z błota
grzechu i jego potępienia, za postawienie naszych stóp na Opoce, Jezusie
Chrystusie, i za włożenie w nasze usta nowej pieśni wesela,
dziękczynienia i chwały, która jest naszym przywilejem i naszą
radością, odkąd przeszliśmy z potępienia do usprawiedliwienia, ze stanu
dzieci gniewu do współdziedzictwa z Jezusem, naszym Panem.
Jest więcej
grzechów niż nasz grzech pierworodny. W modlitwie Pańskiej nazwane są one
winami i należy je rozważać, należy je wspominać u tronu łaski
codziennie. Jako Nowe Stworzenia weszliśmy w przymierze z Bogiem – że
będziemy kroczyli śladami Jezusa po wąskiej drodze, według zakonu miłości.
I wszyscy ustawicznie się przekonujemy, że bez względu na to, jak szczere
i wierne byłyby nasze serca względem zasad sprawiedliwości i miłości,
nie osiągamy doskonałej miary z powodu naszych słabości, ułomności
i niedoskonałości ciała. Te winy przeciwko zakonowi miłości powinny być
wspominane przed tronem łaski. Do nich to nawiązuje Apostoł w naszym
nagłówkowym wersecie. W powyższym kontekście daje nam on wskazówki, jak
mamy utrzymywać społeczność z Ojcem i z Jego Synem, Jezusem
Chrystusem, aby pomimo naszych niedoskonałości, oddzielających nas ponownie od
Ojca i od Syna, wesele nasze mogło być pełne, a nasza społeczność
kompletna. Mówi nam on, że jako Nowe Stworzenia powinniśmy kroczyć
w światłości według nowej natury, według prawdy, według sprawiedliwości;
nie mamy chodzić w grzechach ciemności, według upadłej ludzkiej natury.
Ale odkąd
posiadamy skarb nowego zmysłu w ułomnym ziemskim naczyniu, odkąd
ustawicznie nosić musimy naszą nieskazitelną szatę Chrystusowej sprawiedliwości
i tak stykać się ze światem – Apostoł daje nam do zrozumienia, że
niemożliwe by było zachować ją bez plamy lub zmarszczki. Wszakże nasza szata
musi być bez skazy i bez zmarszczki, jeśli na końcu Wieku mamy być
przyjęci jako członkowie niebiańskiej Oblubienicy na uczcie weselnej. Jak się
zatem mamy zachować? Jakie ma być nasze postępowanie wobec tych najwidoczniej
sprzecznych warunków? Apostoł tłumaczy, że krew Chrystusa nie tylko zadośćuczyniła
wymaganiom z przeszłości, zaspokajając je i usuwając potępienie,
które ciążyło na nas jako na członkach potomstwa Adamowego, ale też że ta sama
zasługa tej samej ofiary Chrystusowej może być użyta do oczyszczenia każdej
plamy, każdej niedoskonałości, każdej ułomności. Stwierdza on: „Krew Jezusa
Chrystusa, Syna jego, [stale] oczyszcza nas od wszelkiego grzechu” –
1 Jana 1:7. W ten i tylko w ten sposób dzieci Pańskie mogą
w obecnym czasie trwać w społeczności z Ojcem
i z Synem i być przygotowywanymi na chwalebną przemianę
w „pierwszym zmartwychwstaniu”.
Jeślibyśmy sami siebie zwodzili
Apostoł, przewidując, że niektórzy będą
utrzymywać, iż osiągnęli doskonałość i że ich codzienne życie jest
doskonałe, daje słowo przestrogi, mówiąc: „Jeślibyśmy rzekli, iż grzechu nie
mamy [że wolni jesteśmy od jakiegokolwiek pogwałcenia doskonałego zakonu
miłości względem Boga i człowieka], sami siebie zwodzimy, a prawdy
w nas nie masz”. Czynimy Boga kłamcą i dajemy do zrozumienia, że Jego
Słowo w nas nie mieszka – że niewłaściwie badaliśmy czy rozumieliśmy Jego
Słowo. Nie ma groźniejszego stanu, w jaki może popaść lud Pański, jak
wyobrażanie sobie, że jest się doskonałym według ciała. To pokazuje, że tacy
ludzie są ślepi na swoje własne słabości. Możemy być pewni, że ich sąsiedzi
i przyjaciele czy krewni mogą wskazać wady w nich, a tym
bardziej może je zauważyć Ojciec Niebieski, jak stwierdza w swoim Słowie,
że niedostatecznie Go wielbią, że mają braki w zakresie pełni chwały
doskonałości, jakiej wymaga doskonały zakon miłości (1 Jana 1:8‑10).
Podczas gdy wiara w Pana i znajomość
Jego Słowa wykazują nam jasno, że jesteśmy oczyszczeni z naszych starych
grzechów, że z Boskiego punktu widzenia są one wszystkie, w przypadku
domowników wiary, zakryte przez szatę przypisanej sprawiedliwości Chrystusowej,
to stwierdzamy, że wręcz przeciwnie – codziennie wyłaniają się nasze
niedoskonałości, mimo naszych najusilniejszych starań, by postępować możliwie
według wskazań Boskiego Zakonu; widzimy, że nie możemy czynić tych rzeczy, które
chcielibyśmy czynić.
Co więcej, w miarę jak z roku na rok
wzrastamy w łasce, w znajomości i w miłości, widzimy sami
siebie coraz lepiej. Najlepsi z Pańskiego ludu, czyniąc ustawiczny postęp
na chrześcijańskiej drodze, dostrzegą po latach więcej własnych słabości, niż
ich widzieli na początku swojego chrześcijańskiego doświadczenia. Z każdym
dniem widzą bowiem wyraźniej niż przedtem długość, szerokość, wysokość
i głębokość Bożego charakteru i Bożego Zakonu; a w miarę,
jak się wpatrują w doskonały zakon wolności, widzą z dnia na dzień
coraz wyraźniej, jak w lustrze, swoje własne naturalne niedoskonałości
i braki. I zupełnie by się zniechęcili, gdyby sobie nie zdawali
sprawy ze znaczenia słów Apostoła w naszym kontekście, gdy mówi on:
„Jeślibyśmy wyznali grzechy nasze, wiernyć jest Bóg i sprawiedliwy, aby
nam odpuścił grzechy i oczyścił nas od wszelkiej nieprawości”.
Apostoł, jak
widzimy, nie odnosi się tu ponownie do kwestii grzechu na śmierć i nie
mówi o pozyskaniu nowej szaty sprawiedliwości Chrystusowej. Wszystko to
zostało uczynione w przeszłości. Szata jest już nasza i nigdy jej nie
należy zdejmować, jeśli mamy wytrwać w Bożej łasce. Ale szata nasza musi
być bez skazy i stąd łaskawe rozporządzenie Ojca przez Syna, że krew
Chrystusa po naszym zgłoszeniu się może być użyta do oczyszczenia nas ze
wszystkich grzechów, nawet i najdrobniejszych. W ten sposób Pan
zadbał o to, żebyśmy mogli utrzymać nasze szaty nieskalane od świata,
korzystając z udzielonego nam przywileju, że z odwagą przystępujemy
do tronu niebiańskiej łaski, aby móc otrzymać miłosierdzie (odnośnie naszych
uchybień czy win) i znaleźć łaskę ku pomocy czasu przygodnego (Hebr.
4:16).
Jeśli się to właściwie rozumie, nic tu nie
sugeruje jakiegoś zaniedbania ze strony tych, którzy utrzymują swoje szaty nieskalanymi
od świata. Napełnieni duchem Ojca i Syna, umiłowaniem sprawiedliwości,
powinni oni, jak podpowiada Apostoł, mieć „w nienawiści i szatę,
która by była od ciała pokalana” (Judy 1:23) i ustawicznie, ze wzrastającą
uporczywością i starannością zabiegać o to, by unikać takich wad
i konieczności wyznawania win. Lecz choć ta potrzeba staje się coraz
bardziej zbędna w miarę, jak się stajemy silniejsi w Panu
i w sile Jego mocy, to jednak jest niezbędna, dopóki Nowe Stworzenie
musi działać poprzez ziemskie naczynie. Nie powinniśmy się czuć zniechęceni
w naszych najlepszych dążeniach do sprawiedliwości, ale jeszcze bardziej
gorliwie oczekiwać i z nadzieją wyglądać wspaniałej przemiany
zmartwychwstania, w której otrzymać mamy chwalebne ciała duchowe, jakie
nasz Pan obiecał wiernym – doskonałe pod każdym względem. Odtąd nie będziemy
znali grzechu i nie będziemy potrzebowali nadal wyznawać naszych win, bo
nastanie to co doskonałe, a nowy zmysł, Nowe Stworzenie, będzie odtąd zdolne
doskonale wyrażać swoje wzniosłe i chwalebne upodobania do posłuszeństwa
sprawiedliwości.
Obmywają szaty swoje
Pan zwraca naszą uwagę na fakt, że
w ciągu obecnego Wieku Ewangelii będą dwie klasy zbawionych,
a jeszcze inna klasa będzie zbawiona podczas Wieku Tysiąclecia. Wszyscy
zbawieni w ciągu obecnego Wieku to wierzący w Pana Jezusa Chrystusa,
przez wiarę „usprawiedliwieni będąc krwią jego” (Rzym. 5:9). Lecz klasy
zbawione w ciągu obecnego Wieku Ewangelii czynią coś więcej oprócz tego,
że wierzą, więcej niż to, że okazują skruchę, więcej niż to, że starają się żyć
sprawiedliwie. Obie klasy zawierają z Panem przymierze, że będą iść
śladami Jezusa. Obie klasy otrzymują białe szaty usprawiedliwienia
w rezultacie takowej wiary i poświęcenia. O jednej z tych
klas już się wypowiedzieliśmy – o klasie, która stara się codziennie,
w każdej godzinie żyć na miarę swego poświęcenia i która utrzymuje
swoje szaty niepokalane od świata, „bez skazy czy zmarszczki”, czy czegoś
podobnego. Ta klasa nazywana jest w Piśmie Świętym „maluczkim stadkiem”.
Druga klasa zwana
jest Wielkim Ludem. Odnośnie tej drugiej klasy warto odnotować stwierdzenie:
„Cić są, którzy przyszli z ucisku wielkiego i omyli szaty swoje,
i wybielili je we krwi Barankowej” – Obj. 7:14. Klasa ta, nie zachowawszy
swych szat w nieskazitelności, zaniedbawszy przychodzenia do Pana
w modlitwie po każdym odkryciu winy, skalała niestety swoje szaty przez
styczność ze światem. Zmartwieni byli pierwszą plamą i drugą,
i następną, aż stopniowo stali się niedbałymi i coraz mniej zważali
na absolutną nieskazitelność szaty. Z tego powodu nie będą poczytani za
godnych wysokiego zaszczytu, jaki Pan zamierzył dać „maluczkiemu stadku”. Zanim
ich udziałem stanie się jakakolwiek cześć czy jakieś miejsce w wiecznym
królestwie, potrzeba będzie, ażeby przeszli przez ogniste doświadczenia,
ćwiczenia dla swojej poprawy, dla swojego oczyszczenia. W niektórych
częściach Pisma Świętego o próbie tej jest powiedziane jako o „ogniu,
który na was przychodzi ku doświadczeniu” (1 Piotra 4:12). Jest tu mowa
przede wszystkim o wielkim ucisku przy końcu obecnego Wieku, przez który
wszyscy, oprócz Maluczkiego Stadka, prawdopodobnie będą musieli przejść (Łuk.
21:36).
W tym czasie ucisku odbędzie się
powszechne oczyszczanie, powszechne nawracanie się do Pana ze strony tychże
poświęconych i przyjmowanie ich przez Pana; czytamy bowiem, że gdy wyjdą
oni z wielkiego ucisku, zostaną im wręczone gałązki palmowe i zostaną
dopuszczeni do służby Panu w Jego świątyni przed Jego tronem. Zauważmy
jednak, że Maluczkie Stadko, które utrzymuje swoje szaty nieskalane poprzez
codzienne, nieustanne odwoływanie się do drogocennej krwi, która ich oczyszcza,
dostąpi wyższego zaszczytu i zamiast pozostawać przed tronem, zasiadać
będzie na nim jako Oblubienica, „małżonka Barankowa”. Zamiast trzymać w rękach
gałązki palmowe, reprezentujące zwycięstwo, mają oni korony, które
przedstawiają zwycięstwo na wyższym, wspanialszym poziomie, znamionując ich
jako „zupełnych zwycięzców” dzięki Temu, który ich umiłował i kupił swoją
drogocenną krwią (Rzym. 8:37).
Innymi słowy, wspomniany tu Wielki Lud jest
oczyszczany przez uciski w celu wyrzeczenia się grzechów i omycia
szaty oraz osiągnięcia duchowej natury i będzie on stanowić grono pełnych
czci sług Pana w ciągu tysiącletniego królowania, podczas gdy członkowie
Maluczkiego Stadka będą współdziedzicami ze swym Panem w tym Królestwie.
Obie te klasy zostały nam ukazane w Psalmie 45. Maluczkie Stadko jest
Oblubienicą, całą we wspaniałej szacie z delikatnym haftem
i złoceniami, reprezentującej ozdobienie owocami ducha i złoto
boskiej natury, podczas gdy Wielki Lud ukazany jest jako większa grupa – „panny
za nią, towarzyszki jej”, zdążające przed oblicze króla.
Maluczkie Stadko w tym symbolicznym
obrazie z Objawienia przedstawione jest w liczbie 144 000, po 12 000
z każdego pokolenia Izraela. Naturalny Izrael, jak już poprzednio
widzieliśmy, był ludem obrazowym. Rzeczywisty Izrael Boży to Izrael duchowy.
Obietnice i sposobności zostały jednak najpierw skierowane do naturalnego
Izraela i tylu z każdego pokolenia, ilu miało odpowiednie
usposobienie serca i przyjęło Mistrza, uzyskało możność stania się
członkami domu synów (Jan 1:12). Reszta tego narodu została odsunięta od
uczestnictwa w głównym błogosławieństwie, by potem mieć sposobność
osiągnięcia w Wieku Tysiąclecia błogosławieństwa niższego rzędu. Ich
odrzucenie pozostawiło wolne miejsca w naznaczonych liczbach
z dwunastu pokoleń i w celu zapełnienia tych miejsc Pan
zapraszał w ciągu obecnego Wieku Ewangelii tych, którzy mają uszy ku
słuchaniu Prawdy oraz szczere pragnienie jej przyjęcia. Wielu więcej zostanie
powołanych niż wybranych na to miejsce. Świat jako ogół nie jest powoływany,
lecz jedynie ci, którzy mają uszy ku słuchaniu. Wielkiemu Ludowi, choć był
powołany, nie udało się zareagować z pełnym uznaniem, tak by uzyskać
członkostwo w tej klasie duchowego Izraela, Maluczkiego Stadka. Tym
niemniej, jak się już przekonaliśmy, przejdą oni przez wiele utrapień
i ćwiczeń ze strony Pana i osiągną wysoką pozycję, choć o wiele
niższą od tej, jaką zajmować będą sami wybrani.
„Mamy orędownika”
Świat nie ma orędownika u Ojca, ale my
mamy. Poświęceni domownicy wiary reprezentowani są w samym niebie przez
Tego, który odkupił cały świat. Po tym, jak nasz Pan dopełnił swojej ofiary na
Kalwarii, wzbudzony został dnia trzeciego z martwych, spędził czterdzieści
dni z uczniami, utwierdzając ich i przygotowując do dzieła, jakie ich
czekało, wstąpił potem na wysokość, by tam okazać się przed obliczem Bożym za
nami, by jak głosi nasz dzisiejszy tekst – być naszym orędownikiem (Hebr.
9:24). Jest to szczególna postać. Orędownik, adwokat staje, aby udzielać
odpowiedzi za swojego klienta, a nie za innych; i tak, chociaż nasz
Pan złożył cenę okupu za grzechy całego świata, czyli – jak stwierdza nasz
tekst – jest ubłaganiem za grzechy całego świata, niemniej jednak nie wstawił
się On za całym światem. Świat Go nie przyjął jako swojego orędownika. Tylko
wierzący są z Nim w takiej relacji i w związku z tym
tylko za nimi On się wstawia, tylko za takich złożył zadośćuczynienie. Tylko
oni zostali zatem przywiedzeni do związku przymierza z Ojcem, jak zaznacza
Pismo Święte.
Ten sam Jezus, na podstawie tej samej ofiary
za grzech, dopełnionej na Kalwarii, przejmie w następnym Wieku sprawę
świata – nie jako orędownik, nie jako wstawiający się przed Ojcem za nimi
i usprawiedliwiający ich przez wiarę, lecz jako pośrednik między Bogiem
a człowiekiem. Bóg obstaje przy swej własnej sprawiedliwości. Natomiast
ludzkość, świat zajmuje zasadniczo mniej lub bardziej zbuntowane stanowisko,
miłuje grzech, jest ślepy wobec swoich własnych, rzeczywistych interesów.
Pośrednik podejmie dzieło na jego korzyść, aby doprowadzić do pojednania
pomiędzy Bogiem a tymi buntownikami i ocalić ich przez otwarcie oczu
ich wyrozumienia, przez udzielenie im cennych lekcji i doświadczeń
związanych z błogosławieństwami sprawiedliwości i nieopłacalnością
grzechu, a przez to przywieść możliwie jak najwięcej z nich
z powrotem do społeczności z Ojcem i przywrócić ich umysłowo,
moralnie i fizycznie do oryginalnego podobieństwa Bożego. Z końcem
Wieku Tysiąclecia Pośrednik będzie gotów przedstawić doskonałych członków
rodzaju ludzkiego Ojcu, bez wad i nienagannych; ci wszyscy, którzy odrzucą
Jego usługę pojednania, zostaną odcięci we wtórej śmierci. Odtąd nie będzie
więcej smutku, boleści, wzdychania, płaczu i umierania, bo wszystkie
poprzednie rzeczy przeminą. Pośrednik zakończy wtedy swoje wzniosłe dzieło
zgładzenia grzechu i wprowadzenia wiecznej sprawiedliwości.
Jakże cenna jest myśl, że chociaż świat jest
umysłowo, moralnie i fizycznie zatruty grzechem i zaślepiony względem
tego, co dla niego najlepsze, to przyjdzie czas, gdy wszyscy ludzie będą
pobłogosławieni otwarciem oczu wyrozumienia i wszelką pomocą potrzebną do
uzdrowienia! Jakże słodko brzmią słowa Pana w naszych uszach: „Oczy wasze
błogosławione, że widzą, i uszy wasze, że słyszą” – Mat. 13:l6. Możemy
dziękować Bogu, że światło znajomości Jego dobroci zabłysło w naszych
sercach i że nie potrzebujemy już dłużej czekać na pojednanie nas przez
Pośrednika, ale że już teraz, bezzwłocznie możemy się zwrócić do Pana, skoro
tylko usłyszeliśmy o Jego łasce w Chrystusie. I jakże wspaniałe
jest Jego postanowienie pod każdym względem – że nas przyjmuje w skład
swojej rodziny, spładza nas z ducha do nowej natury, abyśmy się mogli stać
dziedzicami Bożymi i współdziedzicami z Jego Synem w chwalebnym
Królestwie, które ma błogosławić świat – „wszystkie narody ziemi”. ¦