Podwójna osobowość chrześcijanina
„Albowiem ten króciuchny i lekki
ucisk nasz nader zacnej chwały wieczną wagę nam sprawuje” – 2 Kor. 4:17.
N |
awet pomiędzy badaczami Biblii niewielu zauważa,
że prawdziwy Kościół Chrystusa jest całkowicie odrębny i oddzielony od
pozostałej ludzkości i że Pismo Święte wyraża się dosłownie, gdy
stwierdza, że Kościół jest Nowym
Stworzeniem, a jego członkowie Nowymi Stworzeniami. Tak jak
w przypadku człowieka ma miejsce spłodzenie i ludzkie narodzenie, tak
jest też w przypadku Nowych Stworzeń w Chrystusie – jest spłodzenie
z ducha, które osiągnie kulminację w „pierwszym zmartwychwstaniu”,
czyli ich duchowym narodzeniu, gdy „wszyscy przemienieni będą, bardzo prędko,
w okamgnieniu” [1 Kor. 15:51], aby następnie być chwalebnymi,
duchowymi istotami, współdziedzicami z Odkupicielem w Jego
tysiącletnim Królestwie i w wielkiej pracy błogosławienia wszystkich
narodów ziemi.
Czytając słowa św. Pawła: „Choć się też nasz
zewnętrzny człowiek kazi, wszakże on wewnętrzny się odnawia ode dnia do dnia”
(2 Kor. 4:16), większość, nawet spośród chrześcijan, skłonna jest odnosić
te słowa do całej ludzkości i doszukiwać się zewnętrznego
i wewnętrznego człowieka u wszystkich, z którymi ma kontakt.
Takie nieporozumienie ze strony chrześcijanina łatwo skutkuje jedną
z dwojga rzeczy: (1) uważnie badając samego siebie i zauważając
w jakimś stopniu własną, podwójną naturę, błędnie przypuszcza, że cała
ludzkość ma taką samą naturę jak on albo (2) przypatrując się ogólnie światu
i nie dostrzegając takiej podwójnej osobowości, jaką ma na myśli Apostoł,
wątpi odnośnie dwoistości swojej własnej natury, co sprawia, że nie czerpie on
żadnych pożytecznych lekcji ze stwierdzenia św. Pawła zanotowanego
w naszym tekście.
To zamieszanie potęgowane jest przez fakt, że
nominalne chrześcijaństwo obejmuje trzy klasy: (1) Klasę tych, co twierdzą, że
są chrześcijanami, ale określają się tak jedynie dlatego, że ta nazwa jest
popularna; (2) Klasę usprawiedliwionych, wierzących w krzyż Chrystusa,
zamiarem której jest poświęcenie się tylko po to, by stronić od grzechu
w jego najbardziej prymitywnej formie i żyć przyzwoitym, godnym
uznania życiem; (3) Klasę, która poszła dalej niż poprzednia i uznała oraz
doceniła Boskie miłosierdzie, jakie już otrzymała, a w odpowiedzi
uczyniła pełne poświęcenie życia Panu – poświęcenie nawet na śmierć,
poświęcenie, by Panu służyć i chodzić Jego śladami za każdą cenę,
poświęcenie, by ofiarować ziemskie sprawy, korzyści, przywileje itd., jak
również by unikać grzechu – w interesie prawdy i wszystkich tych
zasad sprawiedliwości, jakie reprezentuje Ojciec Niebieski i Jego Syn,
nasz Pan Jezus Chrystus.
To oczywiście tę
właśnie ostatnią klasę Mistrz określił mianem „małego stadka” i to ona
niezmiennie obejmuje „niewielu mądrych według ciała, niewielu możnych, niewielu
zacnego rodu” [1 Kor. 1:26]. To wyłącznie ta klasa otrzymuje spłodzenie z ducha,
„zadatek dziedzictwa naszego”, tych wielkich błogosławieństw, jakie „zgotował
Bóg tym, którzy go miłują” bardziej niż domy czy pola, rodziców lub dzieci,
męża czy żonę, a nawet samych siebie. Ci duchowo spłodzeni, najmniejsza
grupa spośród przyznających się do Chrystusa, jest jedyną klasą, do której
skierowany jest Nowy Testament; oni to bowiem mają być w przyszłości owymi
„świętymi”, „wybranymi”, tak często wzmiankowanymi przez apostołów
i stanowiącymi jedynych adresatów wymienianych na początku każdego listu
(1 Kor. 1:2; 2 Kor. 1:1; Filip. 1:2).
Klasa nie z tego świata
Niektórzy mogliby
pomyśleć, że apostołowie byli wyjątkami od każdej reguły i że ich
ofiarowanie ziemskich spraw, ich znoszenie cielesnych prześladowań i ich
samozaparcie w służbie Ewangelii nie było przez Pana zamierzone jako
wzorzec czy przykład dla reszty Kościoła. Jest to błędny pogląd, który jeśli
zostanie przyjęty, stanie nam na przeszkodzie w okazaniu posłuszeństwa
zaleceniu św. Pawła: „Bądźcie naśladowcami moimi, jakom i ja Chrystusowy”
(1 Kor. 11:1) i jego oświadczeniu: „A wyście się naśladowcami
naszymi i Pańskimi stali” (1 Tes. 1:6; Efezj. 5:1‑2).
To prawda, nasz Pan Jezus był nie tylko
Odkupicielem, ale również wielkim Pasterzem i Przewodnikiem swych
naśladowców. To prawda, że wysłał dwunastu apostołów jako swych specjalnych
przedstawicieli i rzeczników w zakładaniu Kościoła, w misji,
która nakładała na nich specjalne zobowiązania i powinności, jak też
specjalne przywileje i możliwości. Odnośnie swych naśladowców, swoich
„owiec”, mówi On: „Nie są ze świata, jak i Ja nie jestem z świata”.
Do nich mówi: „Jeśli świat was nienawidzi, wiedzcie, że mnie wpierw niż was
znienawidził. Gdybyście byli ze świata, świat miłowałby to, co jest jego; że
jednak ze świata nie jesteście, ale Ja was wybrałem ze świata, dlatego was
świat nienawidzi”. I znowu: „Jeśli kto chce mi służyć, niech idzie za mną,
a gdzie Ja jestem, tam i sługa mój będzie” (Jan 17:16, 15:18‑19,
12:26 NB).
To, że wszyscy Pańscy naśladowcy – nie tylko
apostołowie, ale i najpokorniejsze z owiec – objęci są tymi
warunkami, jak i nagrodami obiecanymi wiernym, pokazane jest wyraźnie we
wzmiankach naszego Pana odnośnie Jego drugiego przyjścia i błogosławieństw,
jakie wtedy zostaną przydzielone wszystkim Jego wiernym uczniom, do których
zalicza On nie tylko swych dwunastu apostołów (którzy zaiste dostaną
najbardziej zaszczytną pozycję w chwale), ale także każdego członka
„Kościoła, który jest jego ciałem”. W przypowieściach o grzywnach
i talentach nasz Pan zdecydowanie zwraca się do tych, którzy będą żyli
podczas Jego drugiego przyjścia i mówi do nich tak, jakby byli
reprezentantami wszystkich Jego wiernych naśladowców z całego Wieku
Ewangelii, do każdego z tych, którym powierzył pewne dary
i odpowiedzialność jako swoim sługom, jako Nowym Stworzeniom
w Chrystusie (Mat. 25:14‑30; Łuk. 19:11‑27).
Wraz ze zmianą czasów zmieniają się
okoliczności, ale zasady wyrażone w Piśmie Świętym są stałe co do siły
i znaczenia. W krajach cywilizowanych nie istnieje już zwyczaj
krzyżowania, kamienowania na śmierć, okładania rózgami czy palenia na stosie.
Ewangelia Chrystusa wywarła wielki wpływ w świecie i jego ogólnych
odczuciach, jeśli nawet jej poselstwo wpłynęło tylko na „maluczkie stadko”
w takim stopniu, że przyjęło pełne uczniostwo i wyraziło chęć
„podążania za Barankiem, dokądkolwiek idzie” [Obj. 14:4 NB]. Jednak ciągle jest
prawdą, że „wszyscy, którzy chcą pobożnie żyć w Chrystusie Jezusie, prześladowani będą” (2 Tym. 3:12) –
może w sposób bardziej wyrafinowany, bardziej cywilizowany, ale pod
pewnymi względami nie mniej zawzięty i złośliwy niż w minionych
czasach, co niekiedy powoduje straszliwy ból, smutek i udręczenie serca.
Bracia wasi, ci was prześladowali
Jest prawdą, że tak jak prześladowanie za dni
naszego Pana pochodziło od nominalnie religijnych i ortodoksów Jego czasów
i z Jego narodu i jak wszystkie prześladowania „ciemnych wieków”
były wszczynane za sprawą ludzi rzekomo religijnych i rzekomo
ortodoksyjnych, tak jest i dzisiaj. Więcej bólu i smutku, więcej
utrapień naszego ciała pochodzi od jawnie religijnych, otwarcie ortodoksyjnych,
od rzekomych braci niż od jakiejkolwiek innej klasy. W każdym przypadku
trudność bierze się z faktu, że ci nominalnie religijni ludzie, którzy
prześladują członków Ciała Chrystusa, robią to dlatego, że błędnie pojmują Bożą
wolę i brakuje im ducha Chrystusowego, ducha Bożego, ducha świętego, ducha
miłości.
Pismo Święte wyjaśnia, że Szatan wywiera
ogromny wpływ na świat, zaślepiając wielu ludzi z pomocą uprzedzeń
i używając ich jako swych nieświadomych narzędzi; uczy też, że Bóg mu na
to zezwala dla ostatecznego osiągnięcia wyższego celu, wynikającego
z wielkiego i chwalebnego Boskiego planu. O tych, co ukrzyżowali
naszego Pana, św. Piotr mówi: „Ale teraz, bracia! wiem, żeście to
z niewiadomości uczynili, jako i książęta wasi” – Dzieje Ap. 3:17.
O tej samej grupie św. Paweł stwierdza: „Bo gdyby byli poznali, nigdy by
Pana chwały nie ukrzyżowali” – 1 Kor. 2:8. Podobnie i ci, którzy
w „ciemnych wiekach” palili jeden drugiego na stosach, myśleli
niewątpliwie tak jak Saul z Tarsu, że z pewnością sprawują służbę
Bożą. Zaślepieni odnośnie rzeczywistego Bożego zamiaru i nie doceniając
Jego ducha miłości, służyli oni Szatanowi i grzechowi, choć sądzili, że
służą Bogu.
Niewątpliwie tak samo jest dzisiaj
z tymi, którzy na bardziej wyszukane sposoby sprzeciwiają się braciom,
mówią o nich źle i fałszywie ich przedstawiają. Niemniej jednak Bóg
tak kierował sprawami całego swojego ludu, że okazywało się to błogosławieństwem
dla tych, którzy są Nowymi Stworzeniami w Chrystusie. Podczas gdy cierpiał
ich zewnętrzny człowiek, gdy był on poniżany i niszczony, ich człowiek
wewnętrzny – ich nowa natura – odnawiał się, wzmacniał i budował na
wyobrażenie Boże. Próby sprawiły, że jako Nowe Stworzenia stali się jeszcze
wierniejszymi kopiami drogiego Syna Bożego (Rzym. 8:29).
Walka Nowego Stworzenia ze swoim ciałem
Jak dotąd,
zastanawialiśmy się tylko nad tymi atakami na nasze śmiertelne ciała, które
pochodzą z zewnątrz i widzieliśmy, w jaki sposób, tak jak głosi
nasz tekst, „ten króciuchny i lekki ucisk nasz nader zacnej chwały wieczną
wagę nam sprawuje”. Patrząc z tego punktu zapatrywania, uzmysławiamy
sobie, że wszystkie prześladowania, próby, smutki, cierpienia, które przychodzą
na nasze ciało, są tak naprawdę ukrytym błogosławieństwem; nasza ludzka natura
musi bowiem zostać całkowicie zniszczona, zanim jako Nowe Stworzenia będziemy
mogli być udoskonaleni w „pierwszym zmartwychwstaniu”. Niektórzy spośród
drogiego Panu ludu mogą być zaskoczeni nie tylko apostolskim napomnieniem, że
mają znosić i doceniać Pańską opatrzność w zakresie prześladowań
z zewnątrz, ale także tym, że nasza gorliwość jako Nowych Stworzeń
prowadzi nas do podejmowania ataków na nasze ciało od wewnątrz. Św. Paweł
zapewnia nas, że między starą a nową naturą powinna toczyć się nieustanna
walka i że ich interesy są tak przeciwstawne, że rozwój i ostateczne
zwycięstwo jednej musi oznaczać
pokonanie i zniszczenie drugiej.
Dlatego jesteśmy nawoływani do tego, by „bojować on dobry bój wiary
i uchwycić się żywota wiecznego” (1 Tym. 6:12).
Pismo Święte
informuje nas, że nasza odwaga, wytrwałość i gorliwość w walce
przeciwko staremu „ja” i jego naturalnym skłonnościom, w owej walce
dla sprawy Królestwa Niebieskiego i jego Boskiego prawa, oznacza dla nas
albo zwycięstwo, albo porażkę w zakresie naszego udziału w chwalebnej
nagrodzie wystawionej przed nami w Bożym Słowie – we współdziedzictwie
z Chrystusem w chwale, czci i nieśmiertelności, w boskiej
naturze. To tych, co będą „pełnymi zwycięzcami”, dotyczą błogosławione
obietnice Pisma Świętego. Nasz Odkupiciel jest Wodzem naszego zbawienia,
Przywódcą tych wszystkich zwycięzców, bez którego nie byliby w stanie
odnieść zwycięstwa. Ale dzięki Jego łasce i pomocy będą triumfować,
zgodnie z obietnicą (Rzym. 8:37).
Tę bitwę między Nowym Stworzeniem a jego
starą naturą ma na myśli Apostoł, gdy mówi: „Umartwiajcież tedy członki wasze,
które są na ziemi” – uśmiercajcie je (Kol. 3:5‑10). Przede wszystkim
wydajcie na śmierć ludzką wolę, gdyż nie możecie posiadać własnej woli, lecz
macie w całej pełni przyjąć umysł Chrystusowy, wolę Ojca Niebieskiego,
która jako wola Nowego Stworzenia ma odtąd coraz bardziej opanowywać wasze życie,
aż będzie kontrolować każdą myśl, słowo i czyn. To uśmiercanie czy
zabijanie, to mocowanie się z każdym organem naszych śmiertelnych ciał,
jest nie tylko przeznaczeniem ich na śmierć wobec grzechu, lecz ożywianiem ich
i zachęcaniem z pomocą ducha świętego przynależnego do Nowego
Stworzenia.
Od czasu naszego duchowego spłodzenia nasze
ręce i wszystkie ich uczynki, nasze stopy i ich kroki, nasze języki
i ich słowa, nasze oczy i całe ich patrzenie mają być prawdziwie
martwe dla grzechu, martwe dla samolubstwa, martwe dla wszystkiego
z wyjątkiem nowego umysłu, ducha świętości, który kontrolując te członki
naszego śmiertelnego ciała, ma używać ich nieustannie w służeniu Bogu,
służeniu Chrystusowi, służeniu braterstwu, służeniu Prawdzie i na ile
zdarzy się sposobność – w służeniu ludzkości. Nie zapominajmy jednak, że
prawdziwa służba dla ludzkości będzie się odbywać w ciągu Tysiąclecia
i będzie przydzielona tylko tym Nowym Stworzeniom, które w obecnym
czasie prowadzą dobry bój przeciwko staremu człowiekowi i jego naturalnym
skłonnościom, a sprzyjają Nowemu Stworzeniu, kierowanemu przez Boską wolę.
Gdy niszczeje naturalny człowiek, Nowe
Stworzenie się rozwija. Najpierw naturalny człowiek jest stosunkowo silny. Ale
w miarę czynienia postępów, zostanie on w końcu całkiem poddany
Nowemu Stworzeniu. Wtedy gdy zewnętrzny człowiek jest wyniszczany, nowy
człowiek rośnie dzień po dniu. Ostatecznie będzie to znaczyć gruntowne
przygotowanie do całkowitej „przemiany”, do narodzenia z ducha
w „pierwszym zmartwychwstaniu”. Ponieważ nie ma rozwoju ani uczenia się
w grobie i ponieważ nikt nie może wejść do niebiańskiego stanu oprócz
tych, którzy w Szkole Chrystusowej w obecnym życiu zostali „zdolnymi
uczynieni do uczestniczenia w dziedzictwie świętych w światłości”
[Kol. 1:12 NB], wynika z tego, że – jak sugeruje św. Piotr – wszyscy, co
są spłodzeni z ducha, muszą się pilnie starać, aby swoje powołanie
i wybranie mocnym uczynić; gdy bowiem czynią te rzeczy, które wymienia
Apostoł, nigdy nie upadną, ale będzie im dane hojne wejście do wiecznego
Królestwa naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa (2 Piotra 1:5‑11).
Niektórzy potrzebują ostrzeżenia
Tutaj potrzebne jest słowo przestrogi.
Niektórzy z Pańskiego ludu odnoszą błędne wrażenie, że Bóg wymaga
rzeczywistej doskonałości w każdej myśli, słowie i uczynku. To
pomyłka. Taka doskonałość w ciele jest niemożliwa. Doskonałość, jakiej
wymaga Bóg, jest w myśl Słowa Bożego doskonałością serca, doskonałością
woli. „Błogosławieni czystego serca” – czyści w pragnieniu, i stąd też czyści w usiłowaniu. Wybrani Boga zostali wyselekcjonowani z różnych
życiowych pozycji i dlatego niektórzy są z natury mniej, inni
bardziej szlachetni, jedni mniej, drudzy bardziej skażeni przez upadek ojca
Adama. W związku z tym nie możemy oczekiwać, że wszyscy oni osiągną
ten sam poziom zewnętrznej samokontroli w obecnym życiu.
Pismo Święte
zaznacza, że Pański osąd Jego ludu nie będzie przeprowadzany w oparciu
o ich zewnętrzne dokonania, lecz na podstawie ich wewnętrznego rozwoju.
Stąd też niektórzy z nich, szlachetni z natury i mający mniej
lub bardziej wysoką ocenę u ludzi, mogą według Pańskiej oceny być
nieodpowiedni do Królestwa oraz jego zaszczytów i odpowiedzialności.
Z drugiej strony, niektórzy z tych, o których Apostoł wyraża
się, że według ciała są „głupimi
w oczach świata” i którzy według ludzi nigdy nie mogliby uzyskać
ziemskiego poważania, mogą zostać wysoko ocenieni przez Pana, ponieważ On zna
lojalność ich serc – ich lojalność wobec Niego, wobec braci, wobec zasad
sprawiedliwości – oraz ich pełnię ducha miłości. Niewątpliwie czeka nas parę
niespodzianek w czasie, gdy Pan będzie obwieszczał swój sąd, swoją decyzję
odnośnie tego, kto będzie stanowić członków Jego Ciała.
Podsumowując, my,
którzy uznajemy siebie za Nowe Stworzenia w Chrystusie, spłodzone
z Bożego ducha świętego, prowadźmy dobry bój przeciwko starej naturze,
pozbywając się w coraz większym stopniu uczynków ciała – gniewu,
zapalczywości, złości, nienawiści, kłótni, a przynosząc coraz więcej
owoców ducha świętego – cichości, łagodności, cierpliwości, wytrwałości,
braterskiej życzliwości, miłości. Posiadanie tych niebiańskich cnót nie uczyni
nas popularnymi w świecie, gdyż duch ciemności nienawidzi ducha
światłości, który ciągle strofuje złego ducha. Ale te łaski i owoce Bożego
ducha miłości tworzą pełną zbroję, która umożliwi nam powstrzymanie wszystkich
ognistych strzał Przeciwnika oraz wspieranie innych w dobrej walce. Na
koniec, poprzez łaskę Boga w Chrystusie, cechy te udoskonalą nas jako
zwycięzców, ba, nawet więcej niż zwycięzców, przez Tego, który nas umiłował
i kupił swoją własną, kosztowną krwią. ¦