Błogosławiona nadzieja
dla cierpiącej ludzkości

„Bo wiemy, iż wszystko stworzenie wespół wzdycha i wespół boleje aż dotąd. A nie tylko ono stworzenie, ale i my, którzy mamy pierwiastki Ducha, i my sami w sobie wzdychamy, oczekując przysposobienia synowskiego, odkupienia ciała naszego” – Rzym. 8:22‑23.

Ż

aden myślący człowiek nie będzie zbyt długo kwestionować oświadczenia Apostoła, że rodzaj ludzki jako całość jest wzdychającym stworzeniem. Nie mówi on tutaj o Kościele, z przyczyn, o jakich się niebawem przekonamy, niemniej jednak wskazuje, że Kościół także wzdycha w obecnych warunkach. Gdy przemierzamy ulice i słyszymy dźwięki muzyki przypadkowo dobiegające z publicznych i z prywatnych miejsc, gdzie gra się na instrumentach, gdy słyszymy śmiechy i widzimy tłumy śpieszące do teatrów, na wystawy, na mecze itd., to początkowo moglibyśmy być skłonni uznać, że znaczna część stworzenia aż tak bardzo nie wzdycha. Ale gdy się bliżej przypatrzymy faktom, o jakich na co dzień słyszymy, stwierdzamy, że w znacznej mierze śmiech ten jest raczej histeryczny i stanowi przeciwwagę dla łez, że za muzykę się przeważnie płaci, tak jak za każdą inną usługę służącą dostarczaniu rozrywki i przyjemności i że niektórzy rzucają się w jej wir, aby utopić troski.

Podobnie ci, co uczęszczają do miejsc rozrywek, czynią to nie dlatego, że są szczęśliwi, ale dlatego, że są nieszczęśliwi. Wzdychając w duchu, szukają czegoś, co by zagłuszyło troski – złagodziło ich rozczarowania i boleść serca. Sądzimy, że ci, co mają życiowe doświadczenie, zgodzą się z nami, iż dzieciństwo to najszczęśliwszy okres życia, a potem wraz z wiedzą i odpowiedzialnością przychodzą troski, rozczarowania, rozterki serca i cierpienia. Taki jest bowiem los ogółu ludzkości. Pamiętajmy także, że świat, który my znamy, ogranicza się jedynie do tej jego części, która jest pod wieloma względami najlepsza, najbardziej faworyzowana i najmniej obciążona, czyli Ameryki.

Przeglądając Biblię, znajdujemy tam informacje dotyczącą aniołów i radości w niebiosach; na jej podstawie rozumiemy, że nie ma tam smutku, łez ani umierania. Pytamy: Czyż nie ten sam Bóg, który stworzył człowieka, stworzył też zastępy anielskie? Dlaczego więc miałby być tak szeroki rozdźwięk, tak wielka różnica między warunkami na ziemi a warunkami w niebie, że nasz Odkupiciel musiał nas uczyć modlić się o to, żeby ostatecznie Królestwo Boże przyszło na ziemię i by Jego wola działa się na ziemi, tak jak się dzieje w niebie? Dlaczego mówi On nam, że wierni będą w zmartwychwstaniu uczynieni jak aniołowie i nie będą już więcej umierać? Dlaczego teraz nie jesteśmy jak aniołowie? Dlaczego umieramy? Dlaczego bywamy chorzy? Dlaczego jesteśmy niedoskonali w zakresie naszych władz umysłowych, moralnych i fizycznych? Dlaczego brakuje nam sił fizycznych? Aby odpowiedzieć na wszystkie te pytania, trzeba nadludzkiej mądrości. Musi być tego przyczyna, bo inaczej ten sam sprawiedliwy, miłościwy, łaskawy Bóg traktowałby swoje ludzkie stworzenia, swoje ludzkie dzieci równie dobrotliwie, równie wspaniałomyślnie jak dzieci duchowe. Dlaczego dla nas wszystkie te błogosławieństwa są nadzieją, podczas gdy dla aniołów są one aktualną rzeczywistością?

„Bóg wejrzał i spojrzał”

Poszukując w dalszym ciągu informacji, zapytujemy, co mówi Biblia odnośnie stanu człowieka – dlaczego jest tak, jak jest i jak do tego doszło. Zauważamy prorocze oświadczenie, że Bóg „wejrzał z wysokości świątnicy swojej, z nieba na ziemię spojrzał, aby wysłuchał wzdychania więźniów i rozwiązał na śmierć skazanych” – Psalm 102:19‑21. Jest to w zupełnej zgodzie ze stwierdzeniem Apostoła, który dalej wyjaśnia, że wzdychanie bierze się stąd, iż człowiek jest więźniem i znajduje się pod wyrokiem śmierci. Ale kiedy stał się on więźniem? Kiedy wydany został na niego wyrok śmierci?

Pismo Święte odpowiada, że ród nasz został zaprzedany grzechowi – stał się niewolnikiem grzechu – i że wszystkie doświadczenia smutku, upadku, niedoskonałości i śmierci są częścią zapłaty tego wielkiego nadzorcy – grzechu. Apostoł oświadcza, że „zapłatą za grzech jest śmierć” i personifikuje grzech i śmierć, przedstawiając je jako potężnych władców, którzy obecnie rządzą synami ludzkimi. Oświadcza, że grzech i śmierć panują, a my wiemy, że faktycznie cały ród poddany jest tym władcom (Rzym. 6:23, 5:14,21). Grób, do którego idą zarówno dobrzy, jak i źli, jest wielkim więzieniem, gdzie wszyscy przedstawiani są obrazowo jako śpiący, wyczekujący na poranek błogosławionego dnia Tysiąclecia, kiedy Mesjasz przyjdzie, zwycięży Szatana, który miał władzę śmierci i wyzwoli więźniów z więzów grzechu i z więzienia śmierci, z szeolu, hadesu, grobu.

Zauważmy słowa Odkupiciela: „Jam jest (...) żyjący, a byłem umarły, a otom jest żywy na wieki wieków. I mam klucze piekła [hadesu, grobu] i śmierci” – Obj. 1:18. Zauważmy też prorocze stwierdzenie na ten sam temat, odnośnie Mesjasza i dzieła Jego wspaniałego Królestwa, gdy już będzie ustanowione. Czytamy: „Ja PAN wezwałem cię w sprawiedliwości i ująłem cię za rękę twą; przeto strzec cię będę i dam cię za przymierze ludowi i za światłość narodom – aby otwierał oczy ślepych, a wywodził więźniów z ciemnicy i z domu więzienia siedzących w ciemnościach” – Izaj. 42:6‑7. A gdzie indziej: „Duch Panującego PANA jest nade mną; przeto mię pomazał PAN, abym opowiadał Ewangelię cichym; posłał mię, abym zawiązał rany tych, którzy są skruszonego serca, abym zwiastował pojmanym wyzwolenie, a więźniom otworzenie ciemnicy” – Izaj. 61:1.

Pan osobiście wypowiedział się na temat tego tekstu i ogłosił, że to On jest tym, który ma spełnić to proroctwo, który ma wyzwolić ród ludzki z niewoli grzechu i więzienia śmierci. Słowo Pańskie zapewnia, że mamy Boskie współczucie, że Ojciec Niebieski przygotował odpowiedniego Zbawiciela; mamy też zapewnienie, że świat wyczekuje jedynie na właściwy dla Niego czas, gdy będzie On działać, aby zerwać te kajdany, otworzyć bramę więzienia i wypuścić wszystkich więźniów na wolność od tego potępienia.

Początek zniewolenia człowieka przez grzech

Sprawa ta, która tak powszechnie dotyczy każdego przedstawiciela ludzkości będącej w niewoli grzechu i śmierci, zasługuje na baczną uwagę i będzie pożyteczne, gdy uważnie przysłuchamy się, w jaki sposób objaśnia ją Słowo Boże. Apostoł tłumaczy, mówiąc: „Przetoż jako przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, tak też na wszystkich ludzi śmierć przyszła, ponieważ wszyscy zgrzeszyli” – Rzym. 5:12. Udając się do 1 Księgi Mojżeszowej, znajdujemy wystarczające potwierdzenie tych słów Apostoła w historii Adama i jego uchybienia w zakresie posłuszeństwa Bogu oraz w opisie odrzucenia od Bożej społeczności i wypędzenia z Edenu, które miało na celu poddanie go procesowi umierania w wyniku jego nieposłuszeństwa, grzechu. Tam rozpoczęła się niewola, tam rozpoczęło się wzdychanie i umieranie naszego rodu. Słowa Stwórcy brzmiały: „A ona [ziemia] ciernie i oset rodzić będzie tobie i będziesz pożywał ziela polnego. W pocie oblicza twego będziesz pożywał chleba, aż się nawrócisz do ziemi, gdyżeś z niej wzięty; boś proch i w proch się obrócisz” – 1 Mojż. 3:18‑19.

Nic chyba nie może być prostszego, wyraźniejszego, łatwiejszego do zrozumienia dla tych, których jasności widzenia nie przesłania żadna ludzka filozofia ani mroki „ciemnych wieków”. Jest rzeczą jak najbardziej oczywistą, że wzdychanie rozpoczęło się od ojca Adama i trwało nieprzerwanie od tamtego czasu, w miarę jak jego potomstwo traciło coraz więcej z doskonałości obrazu i podobieństwa Bożego, na jakie Adam został stworzony, i jak stawało się coraz bardziej zdeprawowane umysłowo, moralnie i fizycznie, i aż do teraz „nie ma sprawiedliwego ani jednego” – nikt nie jest doskonały ani w słowie, ani w uczynku (Rzym. 3:10). Może w nas być chęć do dobrego, jak daje do zrozumienia Apostoł, ale wykonanie tego wszystkiego, co byśmy chcieli, jest już inną sprawą. Jak znowu stwierdza: „Abyście nie to, co chcecie, czynili” – Gal. 5:17. Trudność polega na tym, że w stanie umierania jesteśmy niedorozwinięci w zakresie absolutnego dobra i osłabieni pod względem odporności na pokusy Przeciwnika. To objaśnienie tłumaczy sprawę w bardziej satysfakcjonujący sposób niż jakakolwiek ludzka spekulacja na ten temat. Dzięki niech będą Bogu, że przez to wyjaśnienie Biblia przedkłada nam nadzieję, o jakiej mówimy – nadzieję wyzwolenia naszego rodu z niewoli tego więzienia.

W rozważanym kontekście jest to odnotowane w następujących słowach: „Stworzenie [ludzkość] marności [ułomności, niedoskonałości, słabości] jest poddane, nie dobrowolnie, ale dla tego, który je poddał [z powodu Adamowego przestępstwa]”. Niemniej jednak czytamy, iż to podleganie ułomności nie było pozbawione nadziei, nadziei dobrej, nadziei wielkiej, nadziei błogosławionej, która w Biblii przedstawiona jest jako:

Nadzieja wystawiona w Ewangelii

Zwracamy uwagę na kontekst, z którego wynika, że jakkolwiek stworzenie, ludzkość, podległe było smutkowi, niedoskonałości, umieraniu z powodu kogoś innego, z powodu ojca Adama, to nie jest ono bez nadziei, bo „i samo stworzenie będzie uwolnione z niewoli skażenia [śmierci] na wolność chwały dziatek Bożych” (Rzym. 8:21). Jest to szczególne oświadczenie, bo zauważmy, iż nie odnosi się ono do Kościoła, do Wybranych, do Maluczkiego Stadka, ale do stworzenia, do świata w ogólności. Czy inne wersety podtrzymują to oświadczenie, że Bóg zamyśla ostatecznie uwolnić rodzinę ludzką z więzów grzechu i śmierci – z niewoli skażenia? Tak – odpowiadamy. Dokładnie tak brzmiało oświadczenie aniołów, gdy ogłaszali narodzenie Zbawiciela: „Zwiastujemy wam radość wielką, która będzie wszystkiemu ludowi” – Łuk. 2:10.

Co więcej, Pismo Święte udziela nam filozoficznego wyjaśnienia zarówno przyczyn panowania grzechu i śmierci, jak i sposobu oraz okoliczności unicestwienia tego panowania i wyzwolenia ludzkości. Oświadcza ono, że Pan Jezus poniósł karę za Adama, co zapewniło nie tylko uwolnienie samego Adama od Boskiego potępienia śmierci, ale także wszystkich, którzy znaleźli się pod tym Boskim potępieniem wskutek grzechu Adamowego – całego wzdychającego stworzenia. Mówiąc o wyzwoleniu wzdychającego stworzenia, wszystkie biblijne zapisy wskazują na Mesjasza jako na Boskie Przedstawicielstwo dla dokonania tego wyzwolenia. Przytoczyliśmy już oświadczenie Jezusa i proroków, że to On otworzy bramy więzienne i wypuści więźniów na wolność. Pamiętamy także słowa aniołów zapowiadające wielką radość, jaka będzie wszystkiemu ludowi dzięki temu, że narodził się Zbawiciel – pomazany Pan, Mesjasz. I tak poprzez całe Pismo Święte każda nadzieja rodzaju ludzkiego dotycząca wyzwolenia z grzechu i poniżenia do życia wiecznego oparta jest na Mesjaszu i Jego dziele – Jego dziele ofiarowania dokonanym na Kalwarii i Jego dziele w chwale Wieku Tysiąclecia, które się rozpocznie wraz z Jego wtórym przyjściem.

„Wolność dziatek Bożych”

W tekście, jaki zacytowałem, Apostoł oświadcza, że wzdychające stworzenie będzie jednak wyzwolone ze swej niewoli skażenia „na wolność chwały dziatek Bożych”. Znaczenie tego jest jasne. Skażenie przyszło na wszystkich przez Adama, wyzwolenie z tego skażenia ma przyjść dla wszystkich przez drugiego Adama. Wszyscy mają być wyzwoleni z tej niewoli, bez względu na to, jak następnie użyją swego wyzwolenia, czyli przywilejów wolności. Ci, co użyją go właściwie, osiągną harmonię z Odkupicielem i z Królestwem Niebieskim i ostatecznie zostaną pobłogosławieni życiem wiecznym. Ci, co go odrzucą po dojściu do pełnego zrozumienia i pojęcia jego długości i szerokości, wybiorą przez to dla siebie wtórą śmierć. Wolność dziatek Bożych, ich wolność od skażenia, od śmierci, jest tu wyraźnie pokazana. Aniołowie nie podlegają takiemu skażeniu ani też nie są nim skrępowani, ograniczeni stanem umierania. Jako synowie Boży, wolni są od skażenia, od śmierci.

Adam w swej pierwotnej doskonałości był synem Bożym, jak oświadcza Pismo Święte (Łuk. 3:38), ale utracił swoje synostwo dla siebie samego i dla wszystkich z jego rodu, a w zamian otrzymał poniżenie i niewolę skażenia. Nadzieją dla Adama i dla jego rodu jest zatem wyzwolenie przez Chrystusa z mocy grzechu i śmierci do wolności właściwej im jako synom Bożym. Cały Wiek Tysiąclecia, jak nam ukazuje Pismo Święte, będzie przeznaczony na to dzieło uwalniania rodzaju ludzkiego od rozmaitych więzów ciemnoty, przesądu, słabości, dziedziczności i na przyprowadzanie wszystkich chętnych, poprzez procesy restytucyjne, do oryginalnego wyobrażenia i podobieństwa Bożego oraz czynienie ich ponownie ludzkimi synami Boga na podobieństwo ojca Adama zanim zgrzeszył, obdarzonymi rozległym i cennym doświadczeniem pozyskanym w ciągu sześciu tysięcy lat upadku, a także podczas owego tysiąca lat podnoszenia – Wieku Tysiąclecia, wieku zmartwychwstania.

Zwróćmy uwagę, w jaki sposób Apostoł rozważa ów temat w rozdziale poprzedzającym ten, z którego wzięliśmy nasz tekst. Po stwierdzeniu, że grzech wszedł na świat przez nieposłuszeństwo jednego człowieka i że przeniósł się on na wszystkich ludzi (Rzym. 5:12), oświadcza: „Albowiem jeśli przez upadek jednego wiele ich pomarło, daleko więcej łaska Boża i dar z łaski onego jednego człowieka Jezusa Chrystusa na wiele ich opływała. (...) Albowiem jeśli dla jednego upadku śmierć królowała przez jednego, daleko więcej, którzy obfitość onej łaski i dar sprawiedliwości przyjmują, w żywocie królować będą przez tegoż jednego Jezusa Chrystusa. Przetoż tedy jako przez jednego upadek na wszystkich ludzi przyszła wina ku potępieniu; tak też przez jednego usprawiedliwienie na wszystkich ludzi przyszedł dar ku usprawiedliwieniu żywota. Bo jako przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wiele się ich stało grzesznymi; tak przez posłuszeństwo jednego człowieka wiele się ich stało sprawiedliwymi” – Rzym. 5:15,17‑19.

Jakże pięknie wyraziste jest to stwierdzenie apostoła! Dziwimy się, jak to możliwe, że przez tak długi czas nie dostrzegaliśmy prawdziwej wymowy tych słów. Zauważamy, że oczy nasze były skrępowane i zaślepione przez niebiblijną teorię, głoszącą, że gdy Kościół, „maluczkie stadko”, święci zostaną wybrani, pozostała część ludzkości będzie skazana na wieczne męki! Odkąd wyzbyliśmy się tego oszustwa, oczy nasze otwierają się coraz bardziej na pojmowanie długości, szerokości, wysokości i głębokości wielkiego, Boskiego planu zbawienia, który najpierw zajmuje się Kościołem w ciągu obecnego Wieku Ewangelii, a następnie zajmie się wszystkimi odkupionymi – wszystkimi dziećmi Adama, skazanymi za Adamowe nieposłuszeństwo i nabytymi drogocenną krwią Chrystusa, aby były usprawiedliwione ze swojego potępienia i wypuszczone na wolność przez wielkiego Odkupiciela, gdy w odpowiednim czasie ujmie On wielką moc i panowanie (Obj. 11:15‑19).

Dlaczego tak długa zwłoka

Często zadawane jest pytanie: Dlaczego Bóg tak długo zwleka ze sprowadzeniem tych błogosławieństw na świat? Jeśli Boży plan jest rzeczywiście wyższy i szlachetniejszy niż wszelkie plany i teorie ludzi, to dlaczego się to jeszcze nie okazało? Dlaczego ciągle nie ma dowodów? Dlaczego dozwolił On światu na pozostawanie tak długo w niewoli grzechu i śmierci – cztery tysiące lat i więcej, zanim posłał im Zbawiciela, i blisko dwa tysiące lat, od kiedy Odkupiciel nabył świat – a mimo to tylko maleńka garstka z rodu ludzkiego usłyszała to jedyne pod niebem imię, przez które wszyscy mamy być zbawieni? Dlaczego ta zwłoka? Czy nie sprzeciwia się to twierdzeniom o Bożej miłości, współczuciu i mocy? Jeżeli Bóg posiada miłość, która pragnie pomóc światu, to czy nie brak Mu mocy? Czy nie jest On przypadkiem niezdolny do spełnienia swych dobrych zamysłów? Albo też, jeżeli posiada moc, to czy przypadkiem nie brak Mu miłości, woli?

Pismo Święte zapewnia nas, że miłość Boga jest bezgraniczna i że już dokonał On dla ludzkości dzieła odkupienia kosztem życia naszego Pana Jezusa. Zapewnia nas ono także, że miłość Boża jest taka sama dzisiaj, jaka była osiemnaście stuleci temu, że moc Boża jest wszechmocna i że wyczekuje jedynie na odpowiedni czas, aby się ujawnić ku całkowitemu wykonaniu Bożej woli i ku pełnemu błogosławieniu wszystkich narodów ziemi przez Mesjasza, Odkupiciela.

Pismo Święte udziela pełnego wyjaśnienia odnośnie powodów tego odwlekania, zapewniając nas, że zanim Boży plan obejmie cały świat, by go błogosławić i podnosić, najpierw musi się dokonać inne dzieło, że Boży zamysł błogosławienia Adama i jego rodu jest obietnicą restytucyjną i że Wiek Tysiąclecia będzie „czasami”, czyli latami restytucji, podnoszenia ludzkości z umysłowego, moralnego i fizycznego zepsucia, w jakim była pogrążona przez okres sześciu tysięcy lat panowania grzechu i śmierci. Będzie to także czas błogosławienia fizycznej ziemi i czynienia z niej odpowiedniego mieszkania dla doskonałej rasy ludzkiej i podnóżka Boga napełnionego Bożą chwałą.

Zanim to jednak nastąpi, musi dokonać się zamierzone przez Boga dzieło, które jest jeszcze cudowniejsze – o ile to w ogóle możliwe – a mianowicie wyselekcjonowanie Maluczkiego Stadka, wybranego Kościoła, który zamiast być przywracanym do ludzkiej doskonałości, udowodni swoją wierność względem Pana przez własne poświęcenie się na ofiarę, nawet aż na śmierć, i będzie miał dany udział z Chrystusem w „pierwszym zmartwychwstaniu” – przemianę z natury ziemskiej w niebiańską, wysoko nad aniołów, księstwa i moce, podobnie jak jego uwielbiony Odkupiciel i Głowa. To dzieło wyboru Kościoła stanowi coś bardzo ważnego i zajmuje długi okres, a ci, którzy teraz mają przywilej stania się członkami tego wybranego Kościoła i współdziedzicami z Odkupicielem, powinni tak ogromnie cenić ten przywilej, by wraz z Apostołem móc uznać każdą stratę czy ofiarę za śmieci w porównaniu do wspaniałości obiecanych błogosławieństw.

„I my sami w sobie wzdychamy”

Powróćmy znowu do naszego wersetu i kontekstu. Zauważmy ponownie, jak Apostoł uwydatnia różnicę między Kościołem a światem i między wzdychaniem jednych i drugich. O Kościele mówi on: „My sami w sobie wzdychamy, oczekując przysposobienia synowskiego, odkupienia ciała naszego”. Świat, bez Boga i bez nadziei, wzdycha w zwątpieniu i w rozpaczy, ale Kościół – mając dobrą nadzieję jako kotwicę dla swej duszy, pewną i trwałą, sięgającą aż za zasłonę – nie może wzdychać w taki sam sposób jak świat.

Bez względu jednak na wszystkie nasze nadzieje, wszystkie nasze radości w Panu, całą naszą społeczność jednych z drugimi, my, którzy jesteśmy w tym „przybytku”, wzdychamy, będąc obciążeni. Wszelkie nasze radosne spodziewania na przyszłość i zdawanie sobie obecnie sprawy z tego, że wszystkie, nawet złe, rzeczy służą naszemu dobru i przygotowują nas do chwały, jaka nadejdzie – wszystko to nie zapobiega odczuwaniu czasem pewnej miary utrapienia, smutku i zniechęcenia naszym ziemskim środowiskiem. Nierzadko nasze fizyczne, umysłowe i moralne słabości dają się nam we znaki tak silnie, że nie możemy jako Nowe Stworzenie postępować tak, jak byśmy chcieli; trudno jest w utrapieniu okazywać wielką radość, nawet jeśli odczuwamy ją w sercu. Jak sugeruje Apostoł, jesteśmy czasem „zasmuceni w rozmaitych pokusach” (1 Piotra 1:6). Ale nasze wzdychanie nie jest zewnętrzne, ani też nie powinno być takie. Jak podaje nasz tekst – my „w sobie wzdychamy”. Jest to stłumione wzdychanie, złagodzone dzięki naszym chwalebnym nadziejom.

Zauważmy także, że Apostoł wykazuje, iż choć zarówno świat, jak i Kościół wzdychają, to czekają na odmienne rzeczy. My czekamy na odkupienie naszego Ciała (nie ciał w liczbie mnogiej), czekamy na odkupienie Kościoła jako całości. Niektórzy członkowie już odeszli, ale ostatecznie całe Ciało Chrystusowe, którym jest Kościół, będzie skompletowane. Wtedy ujrzymy naszego Pana i będziemy z Nim oraz dostąpimy udziału w Jego chwale jako zjednoczony Kościół, zjednoczone Ciało Chrystusowe za zasłoną. Na to czekamy, tego się spodziewamy i o to się modlimy.

Świat natomiast, wzdychające stworzenie, nic nie wie o Boskim planie. Jego wzdychanie jest pozbawione nadziei, lecz nam dane jest wiedzieć, co Bóg przygotował dla ludzkości, chociaż świat jest ślepy i nieświadomy odnośnie tych spraw. My wiemy, że przez Chrystusa w ciągu tysiącletniego panowania wszystkie narody ziemi zostaną pobłogosławione przywróceniem z śmierci i oświeceniem, a także wsparciem restytucyjnym na rzecz sprawiedliwości i życia wiecznego; wiemy też, że jedynie niezdolni do poprawy umrą wtórą śmiercią.

I tak, Apostoł stwierdza, że wzdychające stworzenie „oczekuje objawienia synów Bożych”. To my jesteśmy synami Bożymi. Jak mówi Apostoł: „Teraz dziatkami Bożymi jesteśmy, ale się jeszcze nie objawiło, czym będziemy [jak wspaniałymi], lecz wiemy, iż gdy się on [Chrystus] objawi, podobni mu będziemy, albowiem ujrzymy go tak, jako jest” – 1 Jana 3:2. Widzimy zatem, że nadzieja świata jest w uwielbionym Kościele, którego chwalebną Głową jest sam Odkupiciel. Gdy ów Kościół będzie wywyższony w chwale Tysiąclecia, rozpocznie się czas błogosławienia świata. Wówczas całe wzdychające stworzenie zostanie uwolnione i będzie mieć sposobność wydostania się ze skażenia śmierci – umysłowego, moralnego i fizycznego – do wolności i doskonałości życia jako synowie Boga, a wszystkie te przywileje są im zapewnione przez zasługę drogocennej krwi.

Jakże się cieszymy, że w tym okresie świtania nowej dyspensacji prawdziwe światło przyświeca z Boskiego Słowa, jak też i z całej natury! Jakże się cieszymy, że nie musimy już myśleć o samym tylko Kościele jako korzystającym ze zbawienia, a o świecie jako o podlegającym w całości potępieniu i wiecznym mękom! Jakże sprawiedliwe, jak rozsądne, jak miłościwe są Boskie postanowienia! Dostrzeganie tych spraw powinno przyciągnąć nasze serca bliżej Pana we wdzięcznej miłości. Powinniśmy też z jak największą pobożnością chwalić Tego, który w ten sposób ukazuje się naszym oczom jako godzien wszelkiej czci i uwielbienia.

Nie spodziewamy się jednak, by świat był w stanie uzmysłowić sobie te rzeczy. Nie jest Boskim zamysłem, aby pojął on ten plan. Mistrz powiedział bowiem kiedyś do wiernych swoich uczniów i ciągle jeszcze mówi do nas: „Wam dano wiedzieć tajemnicę Królestwa Bożego, ale onym [tym na zewnątrz] w podobieństwach mówię, aby patrząc nie widzieli, a słysząc nie rozumieli”. Usłyszą oni i zrozumieją w swoim czasie, lecz teraz jest czas na powoływanie wybranych, na udoskonalanie świętych itd.

My zatem, których uszy i oczy zostały pobłogosławione przez Pana, odpowiedzmy z wszelką wdzięcznością i pokorą; nie tylko przez oddanie zewnętrznej chwały naszymi ustami, ale również w naszych sercach – wyznawajmy Jego miłościwą dobrotliwość i łagodne miłosierdzie, a nasze uznanie dla Niego niech uświęca coraz bardziej nasze serca i odłącza nas od świata, jego dążeń i jego samolubstwa. Prowadźmy dobry bój przeciwko grzechowi, zwłaszcza w naszych śmiertelnych ciałach, bo chociaż ułomności cielesne nie będą policzone temu Nowemu Stworzeniu spłodzonemu z ducha, niemniej jednak fakt, iż posiadamy ducha Pańskiego, powinien powodować w nas coraz silniejsze pragnienie tej doskonałości, która jest najmilsza i najprzyjemniejsza dla Niego oraz staranie się w związku z tym o nią na miarę naszych zdolności, nie pokładając ufności w tym, że osiągniemy tę doskonałość, ale polegając na zasłudze owej wielkiej ofiary pojednania, ofiarowanej raz za wszystkich i wystarczającej za grzechy całego świata. ¦