Kościół wezwany do uświęcenia
„Taka jest
bowiem wola Boża: uświęcenie wasze”
– 1 Tes. 4:3 NB.
A |
postoł Paweł zwraca się tutaj wyłącznie do
całkowicie poświęconych chrześcijan. Zachęca ich do pełnego rozwoju jako dzieci
Boże, do zupełnego oddzielenia się dla Boga. Chce im przypomnieć, że nie
wystarczy uczynić wyznania o poświęceniu, nie wystarczy przyrzec, że
będzie się prowadziło poświęcone życie, ale że sprawą o najważniejszym
znaczeniu jest wypełnianie swoich ślubów Panu, spłacanie dzień po dniu tego, do
czego się zobowiązali. Chrześcijanie mają coraz więcej obfitować w owoce
ducha, jak nakazuje kontekst. Słowo „uświęcenie” oznacza oddzielenie się dla
świętej służby. Bóg jest święty i każde narzędzie, jakim się On posługuje
i jakie uznaje, także musi być święte. „Świętymi bądźcie, bom Ja jest
święty” [3 Mojż. 19:2] – mówi On do nas.
Jednorodzony u Ojca był święty; inaczej
nie mógłby się stać Odkupicielem człowieka. Kościół musi być święty; inaczej
Bóg by się wcale z nim nie zadawał. Ta zasada stosuje się także do
aniołów; oni muszą być święci, ażeby się cieszyć względami Boga. Tak samo
i ludzkość musi się stać świętą, zanim będzie mogła być przyjemna Ojcu
i mieć jakąkolwiek z Nim społeczność. Wolą Bożą jest uświęcenie
całego rodzaju ludzkiego, ale nie przeprowadza On swej woli teraz; teraz
wybiera On jedynie klasę, która ma stanowić uwielbiony Kościół
w przyszłości.
Świat nie może być uświęcony bez wielkiego
Pośrednika. Dlatego też Bóg ustanowił dla nich pośredniczące Królestwo, kiedy
to spłyną Jego błogosławieństwa. Chętni i posłuszni osiągną ostatecznie
zupełną świętość, zupełne odłączenie od grzechu. Ilu tylko wykorzysta
w ciągu królowania Mesjasza udzielone im sposobności, tylu będzie
uczynionych nieskazitelnymi przy końcu tego okresu; a jeżeli wówczas
przejdą oni pozytywnie ostateczną próbę, zostaną całkowicie przyjęci przez
Ojca. Jest tak dlatego, że Ojciec nie może ich przyjąć, dopóki nie będą
doskonali, a potem wypróbowani co do swej stateczności
w sprawiedliwości; bo obecnie Bóg trzyma świat z dala od siebie
i jest on odcięty od społeczności z Nim. Tylko uświęceni mają
zapewnioną społeczność z Bogiem oraz Jego uznanie.
Odmienność oddzielenia Kościoła
Oddzielenie Kościoła jest odmienne od
oddzielenia dla sprawiedliwości, jakie będzie udziałem świata w ciągu
następnego Wieku. Oddzielenie albo uświęcenie Kościoła wymaga wielkiej miary
łaski Bożej, jako że jego członkowie wzywani są do ofiarniczej śmierci,
a nie może być przyjęte nic innego jak tylko doskonała ofiara. Żeby byli
oni w stanie tak się ofiarować, niezbędne jest specjalne postanowienie
odnośnie przykrycia ich ułomności. Stąd też ich doskonałość jest im przypisana,
a nie rzeczywista. Trudność z naszym oddzieleniem się w obecnym
czasie bierze się stąd, że oznacza ono postępowanie wbrew naszym upodobaniom,
z racji obecnego niedoskonałego stanu rzeczy na świecie, w którym
żyjemy – stanu, który ujawnia się w nas samych jako istotach ludzkich.
Dlatego uświęcenie, do jakiego obecnie wzywa nas Bóg, to czynienie Jego woli
w niepomyślnych warunkach, na zewnątrz i wewnątrz. Ci, co czynią Jego
wolę w tych niepomyślnych warunkach, mają wystawioną wysoką nagrodę stania
się współdziedzicami z Chrystusem w Jego Królestwie
i uczestnikami Jego chwały i mocy.
To uświęcenie, które się w nas rozpoczyna
w chwili, gdy się poświęcamy Panu i gdy zostajemy przyjęci przez Ojca
poprzez spłodzenie z ducha świętego, co wprowadza nas do tego pomazanego
Ciała, musi coraz bardziej wzrastać. W miarę jak czynimy postęp, nasze
uświęcenie powinno osiągać coraz szerszy i głębszy zakres. W miarę
jak chrześcijanin dojrzewa, powinno go być więcej – że tak to określimy.
Z dnia na dzień Pan okazuje nam coraz pełniej swoją wolę – rzeczy, których
wcale nie widzieliśmy na początku naszego uświęcenia – ponieważ wzrastamy
w łasce i umiejętności. To wzrastanie w umiejętności jest nie
tylko dobrym znakiem tego, że czynimy postęp w łasce, ale także wskazówką,
że jesteśmy pełniej oddzieleni do ofiary. W ten sposób mamy coraz więcej
łaski, potem więcej umiejętności, a następnie więcej ofiary. Droga
chrześcijanina prowadzi ku pełnemu rozwojowi charakteru, a wyboista droga
staje się droższą i słodszą w miarę jak pielgrzym mozoli się, idąc po
niej, chwytając się dłoni swego niewidzialnego Przewodnika.
Nasze codzienne doświadczenia są sprawdzianem
dla naszych serc i dzieje się to z woli Pana. On wie, że jeśli serca
nasze są wierne, to będziemy czynili wszystko, co w naszej mocy, ażeby
utrzymać nasze ciała pod kontrolą; a jest to naszym poważnym dążeniem,
postanowieniem woli, by kroczyć wiernie po wąskiej drodze, którą obserwują Jego
oczy. Po naszym oddzieleniu się, po poświęceniu jako niemowlęta
w Chrystusie, stopniowo stajemy się uświęconymi na znacznie większą skalę.
Stajemy się rozwiniętymi w tym procesie uświęcenia, wzrastając coraz
bardziej na podobieństwo naszego Pana.
Nie zostaliśmy powołani do życia
w klasztorze
Bycie uświęconym
nie oznacza, jak niektórzy mylnie sądzą, że musimy się zupełnie odłączyć od
wszystkich na świecie, unikając z nimi jakichkolwiek kontaktów. Myślący
w ten sposób mieliby zupełnie niewłaściwe pojęcie o naszym
rzeczywistym powołaniu. Ich możliwości służby byłyby bardzo ograniczone
i mieliby niewielkie albo żadne sposobności do pielęgnowania w sobie
współczucia z grzesznym, cierpiącym światem, który Kościół ma sądzić
i któremu ma pomagać w nadchodzącym Wieku.
Bycie uświęconym nie oznacza odcięcia się od
wszelkiej styczności ze światem. Gdybyśmy bowiem tak mieli postępować, to na
pewno tak by też był uczynił nasz Zbawiciel i Pan. Przeciwnie, wyszukiwał
On sposobności do pomagania i błogosławienia tym, z którymi obcował,
do wskazania im drogi żywota. Był On „przyjacielem celników i grzeszników”.
Nigdy nie przybierał postawy: „Jestem świętszy niż ty”. A jednak Pan nasz
był uświęcony, oddzielony dla Boga w najbardziej absolutnym sensie. Ci, co
sądzą, że muszą się całkowicie odsunąć od swych bliźnich, nie mają poprawnego
zrozumienia Pisma Świętego. Na ile to tylko możliwe, mamy unikać grzechu, ale
grzech może nas znaleźć równie dobrze w klasztorze, w zakonie, jak
i gdziekolwiek indziej.
Mistrz miał ustawicznie styczność
z ludźmi, starając się ich podnieść i pouczyć, jednak nie był On
jednym z nich. Tak też jest z oświeconymi dziećmi Bożymi, które idą
śladami swego Mistrza.
Jako chrześcijanie, największe dzieło mamy do
spełnienia w nas samych – ujarzmienie naszego własnego ciała, pokonanie
i wykorzenienie naszych ziemskich skłonności i odważne, wytrwałe
ćwiczenie się w zdążaniu ku niebu. Powinniśmy potrafić dostrzegać
w sobie ustawiczny postęp w tym kierunku. Proces naginania ku niebu
tego, co z natury nagina się ku ziemi i rzeczom ziemskim, jest
bolesny i często tęsknimy za odpoczynkiem i kompletnym wyzwoleniem.
Ale nie upadajmy na duchu i pocieszajmy siebie i drugich myślą, że
walka ta niebawem zakończy się zwycięsko, jeśli tylko nie osłabniemy. Jakże
cieszymy się z tego, że królowanie grzechu i śmierci już niedługo się
skończy, a zupełne wyzwolenie świętych Bożych jest już tak blisko!
Dwie części uświęcenia
Słowa „uświęcenie” i „poświęcenie” są
niewłaściwie używane w sposób zamienny. Obydwa odnoszą się do oddania
zarówno serca, jak i życia Panu i Jego służbie. To oddanie, to
oddzielenie się, jest sprawą ustawiczną, która kończy się dopiero wtedy, gdy
ofiara nasza zostaje strawiona w śmierci.
Są dwie części uświęcenia. Pierwsza należy do
nas, a druga do Boga. On uświęca tylko tych, co uświęcają siebie.
„Poświęcajcie się”, „Jam Pan poświęcający was” [3 Mojż. 20:7‑8].
Musimy najpierw wyrzec się swej własnej woli, a przyjąć Jego wolę,
oddzielając się dla Pana. W takich ma On upodobanie, by dokonywać
w nich wielkich rzeczy. Początkową częścią tego dzieła jest spłodzenie
z ducha świętego. To czyni z nas Nowe Stworzenia w Chrystusie,
członków pomazanego Ciała. Nasze uświęcanie się jest wtedy rozpoczęte.
Gdy Mistrz w ostatniej swej modlitwie
z uczniami modlił się za tymi, „którzy uwierzą w niego przez słowo
ich”, miał wyraźnie na myśli tych, co ujawnią swoją wiarę w Niego przez
poświęcenie, oddanie samych siebie Bogu. Jego prośba, jak widzimy, nie była
o to, żeby Ojciec użył jakiejś cudownej mocy dla przyprowadzenia ogółu
ludzi do Prawdy i do ducha oddania się dla Niego. Nie o to chodziło;
ci bowiem, za którymi się On modlił, już wcześniej osiągnęli ten punkt. Jego
czas liczenia się ze światem w ogólności jeszcze nie nadszedł.
Kiedy dzieło uświęcenia się w nas
rozpoczęło, wtedy jesteśmy przygotowani do wzrastania, a nie wcześniej;
przed tym czasem nie ma zarodka Nowego Stworzenia, nowe życie jeszcze się nawet
nie poczęło. Ale jak tylko zarodek nowej natury jest w nas obecny, gotowi
jesteśmy czynić postępy, zarówno w łasce, jak i w znajomości.
Wszedłszy teraz do rodziny Boga, mamy Go poznawać jako umiłowane dzieci. Mamy
badać – nie prawa grawitacji, elektryczności, różne dziedziny wiedzy itd.,
chociaż wszelkie prawdziwe reguły i cała wiedza są z Boga – ale
rzeczy dotyczące duchowej Prawdy. Lud Boży ma być doprowadzony do znajomości
wspaniałego Bożego charakteru i Jego woli względem nas jako Jego dzieci.
Ta znajomość uzdolni nas do wzrastania na podobieństwo naszego zacnego Wzoru,
dostarczonego nam przez Ojca. I tak, dzieło rozwoju prowadzi nas we
wszystkie zakątki naszego jestestwa. „Albowiem taka jest wola Boża, to jest
[całkowite] uświęcenie wasze” [1 Tes. 4:3 NB]. Duch Pański ma w nas
obfitować.
Wtedy też dzieci Boże mają się nawzajem
pouczać, budować się wzajemnie w najświętszej wierze. Cenne obietnice
i słowa dorady mają coraz bardziej uświęcający wpływ na nasze serca
i życie. To nas prowadzi do jeszcze głębszego ocenienia Boga i Jego
miłości oraz tych, którzy są Jego. W ten sposób wzrastamy w łasce,
w dalszej wiedzy i we wszystkich cennych owocach ducha świętego,
którymi są: „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność,
łagodność, wstrzemięźliwość. Przeciwko takim nie ma zakonu” (Gal. 5:22‑23
NB). To jest całkowite uświęcenie, jakiego Bóg chce dokonać w tych
wszystkich, którzy oddzielili się dla Niego, pod warunkiem jednak, że stanowczo
będą trzymać swoją ofiarę na ołtarzu, aż zostanie całkowicie spożyta.
Konieczność pilnej współpracy
Całe to przygotowanie jest potrzebne, aby
dzieci Pańskie mogły uczynić swoje „powołanie i wybranie mocnym”. Nie
wystarczy, że na początku mówią: Oto, Panie, oddaję się Tobie. Ale jest rzeczą
absolutnie zasadniczą, żeby rozwinęli w sobie silny, wytrwały charakter
chrześcijański, wykrystalizowany charakter, który nie może doznać szkody ani
przez zaraźliwe doktryny błędu, w jakie obfituje ten „dzień zły”, ani
przez najsilniejsze wichry przeciwności. Tylko w ten sposób możemy zostać
przysposobieni do wielkiego dzieła, jakie Pan ma dla tej klasy pomazańców
w przyszłości – za zasłoną. Widzimy zatem jasno, że jeżeli to dzieło
uświęcenia nie będzie postępować aż do samego końca, nie będziemy mogli wejść
do Królestwa.
W związku ze Słowem Prawdy, które posiada
taką uświęcającą moc i bez którego nie możemy osiągnąć stanowiska
z Chrystusem na Jego tronie, Pan zsyła na nas dyscyplinujące
doświadczenia. Mają nam one pomagać do utrzymania się na „wąskiej drodze”,
żebyśmy nie obrali błędnego kierunku. Przewidziane są także w tym celu, by
zwrócić naszą uwagę na nasze słabości, żebyśmy mogli się z nimi
w miarę możności uporać. Mają nas one rozwijać, sprawdzać, utwierdzać w sprawiedliwości.
Doświadczenia te skłaniają nas do lepszego uświadomienia sobie naszej potrzeby
mocy Słowa Bożego i mocy modlitwy. Tym samym prowadzą nas ku Źródłu,
z którego pochodzi wszelka nasza pomoc.
Im więcej wchłaniamy i przyswajamy sobie
Słowa Bożego, tym silniejszymi się stajemy pod względem naszego charakteru.
Wiernym, jak nas zapewnia apostoł Piotr, Pan da „hojne (...) wejście do
wiecznego królestwa Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa”
[2 Piotra 1:11]. Kto nie korzysta ze środków postanowionych dla jego
rozwoju, ten nie czyni postępu. Uświęcająca moc Słowa i modlitwy musi
dopełnić swojego zamierzonego dzieła w nas, w przeciwnym bowiem razie
nigdy nie osiągniemy obiecanej nagrody przeznaczonej dla wiernych zwycięzców.
Nasz całkowicie wystarczający przewodnik
Każde dziecko Boże powinno się wystrzegać
wszelkiej nauki, która nie pochodzi z natchnionego Słowa Bożego
i która utrzymuje, jakoby Chrystus czy duch święty przemawiał do bardziej
zaawansowanych chrześcijan bezpośrednio. Jest to niebezpieczna ułuda
Przeciwnika, która wyrabia duchową pychę i chełpliwość, niwecząc znaczenie
ostrzeżeń i rad Pisma Świętego. Zwiedzeni stają się niewolnikami myśli, że
postąpili dalej aniżeli większość dzieci Bożych i że teraz głos Pański
przemawia do ich wewnętrznego ucha, prowadząc ich we wszystkich sprawach.
Szatan, wykorzystując to złudzenie, w jakie sam ich wprowadził, czyni ich
niewolnikami swej woli. Wiadomo nam o takich właśnie wypadkach. Całe
nauczanie, jakie otrzymujemy od Pana, dociera do nas przez spisane Słowo. Słowo Boże jest wystarczające,
oświadcza Apostoł, „aby człowiek Boży był doskonały, ku wszelkiej sprawie
dostatecznie wyćwiczony” (2 Tym. 3:15‑17). „Chrystus umiłował
Kościół i wydał samego siebie zań, aby go poświęcił, oczyściwszy omyciem
wody przez Słowo”, jak gdzie indziej
stwierdza ten sam Apostoł (Efezj. 5:25‑26).
Nie są nam obce sposoby Szatana
i wszystkich „duchownych złości, które są wysoko” [Efezj. 6:12], które
gotowe są prowadzić nas błędną drogą do upadku. Miejmy się tedy zawsze na
baczności i trzymajmy się pisanego Słowa, które może nas „obdarzyć mądrością
ku zbawieniu” [2 Tym. 3:15 NB]. Mamy powiedziane, że to Bóg uświęca
Kościół i że sprawia to w nas duch Boży. I jedno, i drugie
jest prawdą. Bo to duch święty, czyli moc Boga działająca przez Jego Słowo,
został postanowiony do spełnienia tego dzieła w naszych sercach,
w naszych charakterach (2 Kor. 3:18).
Przez rozważanie tego wszystkiego, co zostało
z miłością ucieleśnione w Chrystusie, wszystkiego, co jest czyste,
święte i piękne – jak zostało ukazane w Biblii – jesteśmy
z wolna przemieniani w to samo błogosławione wyobrażenie,
z chwały w chwałę. Niech to dobre dzieło uświęcenia dokonuje się, aż
wszelka cnota ozdobi białą szatę przypisanej sprawiedliwości, danej nam od
naszego Ojca przez Chrystusa. Oceńmy dobrze miłość Mistrza, Jego dobrotliwość,
Jego cierpliwość, Jego cichość, Jego gorliwość, Jego osobistą nieskazitelność,
Jego ducha samoofiary. Dobrze oceńcie,
a potem naśladujcie Jego przykład.
W ten sposób
jesteśmy zapieczętowani i naznaczeni wyobrażeniem i podobieństwem
naszego Pana. Ta pieczęć, ten znak ma się z każdym dniem odciskać
w nas coraz głębiej, aż stanie się tak niezniszczalny, iż nic go nie
będzie mogło usunąć. Uważajmy pilnie, żebyśmy w jakiś sposób nie
nadwyrężyli lub nie zatarli tej cennej pieczęci, ale by pozostała wyraźna
i jaśniejąca. Bądźmy bardzo uważni, by nie uczynić czegoś, co by
spowodowało zatarcie sumienia, niczego, co by skaziło nasz nowy umysł. Nie
zasmucajmy Chrystusowego ducha świętego w nas. Przestawajmy blisko
z Ojcem Niebieskim przez modlitwę i badanie Bożego Słowa. W ten
sposób będziemy całkowicie uświęceni i staniemy się „uczestnikami
dziedzictwa świętych w światłości” [Kol. 1:12]. ¦