Do piekła i z powrotem!
Kto tam jest?
„Bo nie
zostawisz duszy mojej w grobie ani dopuścisz świętemu twemu oglądać skażenia” – Psalm 16:10.
C |
hociaż nagłówek mojego tematu brzmi nieco
sensacyjnie, zapewniam was wszystkich, że w rzeczywistości tak nie jest
i że traktować będę owo zagadnienie nadzwyczaj poważnie i udowodnię
każde stwierdzenie jak najbardziej w oparciu o Pismo Święte. Broń
Boże, żebym miał lekko traktować temat, który spowodował więcej katastrof,
więcej boleści serca, więcej zasmucenia umysłu niż wszystkie inne zagadnienia
razem wzięte – spowodował te nieszczęścia u najlepszych spośród
naśladowców Pana. Nie chodzi mi o specjalne zwrócenie się do tych, co są
tak samolubni, że dbają jedynie o siebie i o własne stosunki
rodzinne i którzy są całkiem zadowoleni z tego, że inni będą cierpieć
męki przez wieczność, byle by tylko ich przyjaciele uchronili się od takiej
klęski. Chcę przemówić szczególnie do tych, których serca i głowy kłopoczą
się tym zagadnieniem aż do wycieńczenia – do tych, co płakali i modlili
się, wspominając synów i córki, przyjaciół i sąsiadów, rodziców
i dzieci, którzy zmarli bez przyjęcia Jezusa jako swego Zbawiciela, bez
przybrania na się jedynego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które
możemy być zbawieni (Dzieje Ap. 4:12).
Twierdzę, że ci, co mają problem
z kwestią wiecznych mąk, są najlepszą częścią ludu Bożego,
o najczulszych sercach, najbardziej podobną do Chrystusa. Wiem, jak
współczuwać z nimi, bo i ja swego czasu przechodziłem podobny zamęt
umysłu, gdy tak jak inni zmuszony byłem powiedzieć: Jeśli uwierzę w tę
doktrynę i będę nad nią rozmyślał, to na pewno doprowadzi mnie to do obłędu,
jak doprowadziło setki i tysiące innych. Takie miłujące serca znajdowały
pociechę, ale nie ulgę, nie satysfakcję, w myśli, że może w jakiś
sposób, gdzieś, kiedyś Boży charakter będzie oczyszczony z tej okropnej
skazy, rzuconej nań przez tę doktrynę, o której sądziliśmy, iż jest nauką
Boskiej Księgi, Biblii.
Ja również kiedyś tak wierzyłem, trwożyłem się
i wstydziłem za mego Boga z powodu niesprawiedliwości, braku miłości,
z racji diabolizmu zawierającego się w teorii, jakiej mnie uczono od
dziecka, czyli że Bóg, znając koniec na początku, stworzył nasz ród
w warunkach takich, jakie dzisiaj widzimy, że ustanowił wielkie miejsce
zwane piekłem w celu męczenia członków tego rodu, że stworzył zastęp
ogniotrwałych diabłów do zajmowania się tą sprawą, oraz że zapewnił pod
dostatkiem paliwa dla podtrzymywania tortur przez całą wieczność. Zaiste
odczuwałem wdzięczność, gdy sobie uzmysłowiłem, że jestem przedmiotem Boskiego
miłosierdzia i łaski, lecz serce moje spieszyło do miliardów ludzkich istot,
zarówno z krajów cywilizowanych, jak i z pogańskich, które
pomarły najzupełniej nieświadome jedynego „imienia pod niebem, danego ludziom,
przez które byśmy mogli być zbawieni” – „nie ma w żadnym innym zbawienia”.
Wczesne starania Pastora
O tym, że
całkowicie wierzyłem w tę doktrynę, możecie się przekonać, gdy wam powiem,
że w siedemnastym roku życia miałem zwyczaj wychodzenia w nocy, by
pisać kredą słowa przestrogi w widoczniejszych miejscach, gdzie robotnicy,
przechodząc, mogli je widzieć, a ja mógłbym może tym sposobem kogoś ocalić
od strasznego losu. Chwilami dziwiłem się, dlaczego Bóg, który jest
nieskończenie mocny, nie wypisał jakichś słów ostrzeżenia na niebie albo nie
nakazał trębaczom anielskim oznajmić stanowczo i dobitnie zatracenia, do
jakiego, jak sądziłem, świat generalnie spieszył. Byłem wielbicielem wielkiego
kaznodziei baptystów, Charlesa Spurgeona i ceniłem go wielce za uczciwość
i zapał, który czynił jego kazania tak straszliwie żarliwymi; byłem
przeświadczony, że jest on wyjątkowo rzetelnym sługą i że inni okazywali
wielką opieszałość, gdy nie wygłaszali kazań o piekle w sposób
wystarczająco gorliwy i nie obwieszczali wiecznej męki ustawicznie.
Ale dzisiejszego
popołudnia jestem tutaj, drodzy przyjaciele, po to, żeby wam wytłumaczyć, jak
w swoim wielkim miłosierdziu Bóg otworzył oczy mego wyrozumienia, ażebym
zobaczył, iż doktryna o wiecznych mękach nie jest nauką biblijną, lecz
przeciwnie – jest błędnym przedstawieniem i bluźnierstwem względem
wielkiego i świętego Imienia. Stoję tu, aby wam udowodnić, że doktryna
wiecznych mąk jest spuścizną „ciemnych wieków”, obecną w pieśniach,
w katechizmach i wyznaniach wiary i że jest ona przeciwna nie
tylko rozsądkowi, lecz także Słowu Bożemu.
Demoniczni bogowie – złośliwi, przekorni,
niemiłosierni – znani są wszystkim ludom pogańskim. Biblia jako jedyna ze
wszystkich ksiąg religijnych uczy o Bogu miłości, współczucia
i sympatii, współczującym ze swymi stworzeniami i pragnącym wyratować
ich z upadłego stanu. To podczas tych „ciemnych wieków” duch Chrystusowy,
duch miłości tak dalece wygasł pomiędzy chrześcijanami, że uważali oni za rzecz
zupełnie właściwą i podobającą się Bogu, jeśli będą jedni drugich
rozciągać na kole, jeśli będą się nawzajem palić na stosach, torturować przez
wykręcanie palców i napełniać jedni drugim uszy i usta roztopionym
ołowiem – to w tamtym czasie i za sprawą niektórych z naszych
wprowadzonych w błąd przodków doktryna wiecznych mąk została przejęta
z pogaństwa i przypięta do nauk Jezusa i Jego apostołów.
Faktycznie dawni inkwizytorzy usprawiedliwiali
torturowanie swych bliźnich takim właśnie twierdzeniem – że w ten sposób
naśladują Boga i że ich ofiary spotkają się z jeszcze gorszym
traktowaniem, gdy się po śmierci dostaną w ręce Wszechmogącego. Ludzie
uwidaczniają w swoim postępowaniu własne pojęcie o Stwórcy – jakże
przeto konieczne jest, żebyśmy mieli właściwe pojęcie, żebyśmy czcili Boga,
który jest większy pod względem sprawiedliwości, mądrości, miłości i mocy
niż my sami. Jeśli się zważy, jak strasznie błędne było pojęcie o Bogu, to
można się dziwić, że chrześcijaństwo w ogóle poczyniło jakieś postępy.
Jedyną przeciwwagą była prawdopodobnie myśl o miłości Jezusa
i o Jego pragnieniach i staraniach, by wyratować ludzi.
Niewiara szerzona przez teorię piekła
Inteligentni
ludzie wszędzie i powszechnie odrzucają doktrynę wiecznych mąk jako
sprzeciwiającą się rozsądkowi. Ale niestety, przeświadczeni, że doktryna ta
jest nauką Pisma Świętego, ci sami inteligentni ludzie odrzucają też Biblię,
tracąc w nią wiarę, dryfując ogólnie w stronę niewiary – w kierunku
Chrześcijańskiej Nauki [Christian Science], spirytyzmu, teozofii itp.
Jeżeli dzisiejszego popołudnia uda mi się was
przekonać, że Pismo Święte nie uczy tej niedorzecznej teorii o wiecznych
mękach, która ma być rzekomo oparta na jego oświadczeniach – jeśli wręcz
przeciwnie, wykażę wam, że „piekło” w Piśmie Świętym jest logiczne
i racjonalne, to spodziewam się, iż utwierdzę stopy niektórych na
silniejszym gruncie, przywrócę do pewnego stopnia wiarę w Biblię jako
w Słowo Boże i przygotuję wasze umysły do przekonania się, że tak jak
błąd ten nie jest ugruntowany na fundamencie Pisma Świętego, tak podobnie
wszelkie nieracjonalne nauki wyznań wiary „ciemnych wieków” nie mają podstaw
w Biblii. Mam nadzieję, że położę w ten sposób fundament pod wasz
przyszły wzrost w znajomości i w łasce. Nie mógłbym w ogóle
prosić Pana o większe błogosławieństwo dla was aniżeli to, jakie już
spłynęło w moje serce i życie dzięki lepszej znajomości Pisma
Świętego w tym zakresie.
Będę się starał dostarczyć wam biblijnych dowodów
na to, że biblijne „piekło” nie jest wcale miejscem męki, że pojęcie to odnosi
się do stanu śmierci, grobu, mogiły. Wykażę wam, że Pismo Święte uczy, iż
zarówno dobrzy, jak i źli idą do biblijnego piekła, do grobu, i że
ich nadzieją zbawienia jest nadzieja zmartwychwstania – wyzwolenia z mocy
śmierci przez Odkupiciela w odpowiednim u Boga czasie.
Piekło biblijne
Wszyscy wiecie
chyba o tym, że starotestamentalna część Biblii została napisana
w języku hebrajskim, a Nowy Testament po grecku. Zaczniemy od Starego
Testamentu. Przekonamy się, że wszędzie w Starym Testamencie słowo
„piekło” jest przekładem hebrajskiego słowa „szeo1”, które występuje dokładnie
66 razy, a w naszym powszechnym przekładzie [ang. Common Version]
tłumaczone jest na trzy różne sposoby: 32 razy jako grób, 31 razy jako piekło,
a 3 razy jako otchłań. Powinno być w każdym przypadku przetłumaczone
jako mogiła, otchłań lub grób. Fakt, że w dwóch przypadkach, gdzie
w powszechnym przekładzie zostało oddane jako piekło, przypis stwierdza:
„po hebrajsku – grób”.
Jednym
z takich miejsc jest werset z Proroctwa Jonasza (Jonasz 2:2). Jonasz
jest pokazany, jak opowiada o tym, że modlił się do Boga we wnętrzu
wielkiej ryby. Został żywo pochłonięty, pogrzebany. Nasz powszechny przekład
podaje: „Z głębokości grobu wołałem”; dosłownie znaczyłoby to:
„Z brzucha grobu modliłem się”. Dodając te dwa przypadki do pozostałych,
mielibyśmy grób 34 razy, otchłań 3 razy i piekło 29 razy, czyli że słowo
jest błędnie oddane w 29 z 66 miejsc. Nie będę was nużył podawaniem
wszystkich tych 66 miejsc ani też nie jest to potrzebne; posiadamy bowiem
bezpłatną broszurę na ten temat, którą wszyscy możecie na życzenie otrzymać.
Zajmuje się ona każdym tekstem, w którym pojawia się słowo piekło, od 1
Księgi Mojżeszowej do Objawienia, i każdym zapisem, który
w jakimkolwiek sensie zdaje się uczyć o wiecznych mękach.
W broszurze zawarta jest analiza wszystkich tych wersetów wraz
z kontekstem oraz wskazanie, jakie mają znaczenie lub jakiego nie mają. Broszurka
ta przekona każdego rozsądnego człowieka, który ją uważnie przeczyta.
Mimochodem wspomniałem, że wiele trudności
w związku z tym zagadnieniem powstało z beztroskiego podejścia
do Słowa Bożego, z dodawania do jego stwierdzeń w naszych myślach,
jeśli nie w słowach. Gdy na przykład przeczytaliśmy w Biblii: „Ale
wszystkich niepobożnych wytraci” (Psalm 145:20), mimo woli powiedzieliśmy
sobie: Wytracić musi oznaczać zachować, zachować w ogniu, zachować
w męce, zachować z diabłami przez wieczność. I tak
przekręciliśmy Słowo Boże na naszą własną szkodę, jak również na szkodę innych.
Podobnie ze słowem umierać; gdy przeczytaliśmy w Piśmie Świętym: „Dusza,
która grzeszy, ta umrze” (Ezech. 18:20), przekręciliśmy Słowo Boże – choć nie
ważylibyśmy się nawet o tym pomyśleć w stosunku do innych pism –
i stwierdziliśmy: Umrzeć musi tu znaczyć żyć, żyć w wiecznych mękach
z diabłami, w cierpieniach”. Podobnie słowo zginąć; czytając
w Piśmie Świętym, że „niezbożni poginą” (Psalm 37:20), całkowicie
odwróciliśmy znaczenia słów i powiedzieliśmy: Ginąć znaczy zachować.
I tak trwało nasze zagmatwanie; byliśmy zaślepieni przez Przeciwnika
odnośnie tych kwestii, co do których zaślepił on cały pogański świat,
przeszkadzając wspaniałemu światłu dobroci Bożej, by nie świeciło coraz jaśniej
do ludzkich serc (2 Kor. 4:4).
Sędziwość w piekle
Słowo „szeol” pojawia się najpierw
w związku z patriarchą Jakubem i jego dwunastoma synami. Jego
dwaj najmłodsi synowie, szlachetniejsi od swoich braci, byli najbardziej
umiłowani przez Jakuba. Józef, jego ulubieniec, ubrany w piękną,
wielobarwną szatę, został posłany do swych braci, którzy paśli owce daleko od
domu, aby im zanieść przysmaki i przynieść wieści o tym, jak im się
powodzi. Bracia, ogarnięci zawiścią, najpierw zamyślali go zabić, ale
w końcu sprzedali go Ismaelitom, którzy z kolei sprzedali go
Egipcjanom; w ich kraju, dzięki opatrznościowej opiece Bożej, Józef został
po latach władcą ustępującym tylko królowi. Tymczasem zaś bracia wzięli ową
szczególną, kolorową szatę, zabrudzili krwią koźlęcia i pyłem
i posłali do domu Jakuba, pytając, czy ją poznaje. On odrzekł: „Suknia
jest syna mego; zwierz zły pożarł go! (...) Zaprawdę w żałobie zstąpię za
synem moim do grobu [szeolu]” – 1 Mojż. 37:35. Cóż przez to rozumiał? Czy
przez szeol rozumiał miejsce ognia i męki? Czy wierzył, że Józef, jego
syn, tam poszedł i że on, Jakub, także spodziewał się iść do owego
miejsca? Nie, odpowiadamy. Rozumiał on, że Józef na pewno umarł i że on
będzie żałował swego ulubionego syna przez resztę dni swojego życia, aż sam
także przejdzie w stan śmierci, do szeolu, do piekła.
Drugi raz pojawia
się to słowo nieco dalej w tej samej historii. Bracia poszli do Egiptu,
żeby nakupić zboża, bo głód panował w ziemi kananejskiej. Trzeba było,
żeby się tam udali po zapasy, ale powiadomili Jakuba, że rządca, w którym
nie rozpoznali Józefa, zażądał od nich, aby gdy przyjdą ponownie, przywiedli ze
sobą Beniamina, ich brata, którego teraz Jakub szczególnie miłował. Jakub
zaprotestował, ale nie widząc innego wyjścia, pozwolił im ostatecznie zabrać ze
sobą Beniamina, oświadczając równocześnie, że jeśli nie przyprowadzą chłopca
bezpiecznie z powrotem, to doprowadzą jego sędziwość z żałością do
grobu, do szeolu. Jakub miał wyraźnie na myśli nie to, że jakoby miał iść na
miejsce wiecznej męki, gdyby Beniamin nie powrócił, lecz że gdyby Beniamina nie
przyprowadzono z powrotem, to smutek przyspieszyłby jego śmierć. Czy
człowiek o zdrowych zmysłach może mieć jakieś wątpliwości co do znaczenia
słowa „szeol” w obydwu tych przypadkach, pierwszych dwóch, jakie pojawiają
się w Biblii? Nie! Nie ma żadnej wątpliwości ani też nie ma powodu, żeby
je mieć. A słowo to ma zupełnie takie samo znaczenie w każdym
przypadku wszędzie w Piśmie Świętym, jak się o tym przekonacie, gdy
uważnie przeczytacie naszą darmową broszurę.
Piekło w literaturze staroangielskiej
Słowo
w obronie tłumaczy naszej powszechnej wersji Biblii angielskiej [Common
Version]. Wszystkie żywe języki podlegają zmianom znaczeniowym, a wydaje
się, że szczególnie jest to prawdą w odniesieniu do języka angielskiego.
Żeby to zilustrować – słowo „piekło” znaczyło kiedyś w języku angielskim
„mogiła”. Ale stopniowo straciło to znaczenie, aż do dzisiaj, gdy nigdy nie
jest używane w mowie potocznej. Przykłady jego używania w minionych
czasach znajdujemy w starej angielskiej literaturze w odniesieniu do
ogacania [ang. helling, hell – piekło – przyp. tłum.] domu, co wcale nie
oznaczało palenia czy torturowania, lecz pokrywanie domu strzechą. Podobnie też
czytamy o rolnikach kopcujących [ang. helling] ziemniaki, co nie określało
przypiekania ziemniaków na ruszcie ani ich męczenia, lecz składowanie
w dole dla zabezpieczenia przed zmarznięciem itp. aż do ich zużycia.
Jeśli chodzi
o tłumaczy wersji poprawionej [Revised Version], to zdaje się, że byli
zbyt uczciwi, żeby użyć słowa „hell” na określenie szeolu i hadesu, ale
nie dość uczciwi, żeby powiedzieć ludziom prawdę co do tego zagadnienia.
Dlatego w wersji poprawionej zauważycie, że nie podano żadnego przekładu
i hebrajskie słowo „szeol” w Starym Testamencie oraz greckie „hades”
w Nowym Testamencie używane są zamiast słowa „hell” tam, gdzie nie użyto
słowa „grave” [grób]. Tłumacze wyraźnie przewidzieli, co nastąpi,
a mianowicie, że odbiorcy, nie znając greckiego ani hebrajskiego,
osądziliby to jako próbę odejścia od idei piekła, podczas gdy rzeczywistym
zamiarem tłumaczy było jej podtrzymanie. Tłumacze wiedzieli, że opinia
publiczna powie, iż piekło jest tak samo gorące i tak samo prawdziwe,
pomimo że teraz nazywa się szeol albo hades. Wiedzieli, że odbiorcy nigdy nie
będą podejrzewać, że mydli się im oczy zrozumienia, żeby przeszkodzić im
w dostrzeżeniu jasnej nauki Słowa Bożego, że szeol oznacza ni mniej ni
więcej tylko grób, czyli mogiłę, lub stan śmierci.
Modlitwa o pójście do piekła
Ijob, jedna z najwybitniejszych postaci
Starego Testamentu, tym bardziej, że wzmiankowana jako ulubieniec Boży,
wygłosił wielce znamienną prośbę – o to, by mógł iść do piekła, do szeolu,
do grobu. Nic dziwnego; biedny człowiek, bo zaiste w jego wypadku spełniło
się oświadczenie: „Wiele złego przychodzi na sprawiedliwego” – Psalm 34:20. Nie
chcąc popełnić samobójstwa, w śmierci upatrywał ulżenia w swych
cierpieniach i kłopotach. Odświeżmy w naszej pamięci jego
nieszczęścia. Wszechmogący, jakkolwiek go miłował, dozwolił Przeciwnikowi na dotkliwe
dręczenie go, do tego stopnia, że ten pozbawił go wszystkiego, co posiadał,
z wyjątkiem wątłej odrobiny życia. Jego dzieci, zebrane na przyjęcie
urodzinowe, zostały zabite przez cyklon; później jego stada i trzody oraz
cały dobytek zostały zniszczone. W końcu podupadł na zdrowiu,
a wrzody pokryły jego ciało od głowy aż po stopy (Ijoba 1:6‑22).
Jakby dla przydania mu trosk jego przyjaciele
i sąsiedzi, zamiast go pocieszyć, wystąpili przeciwko niemu
i oświadczyli, że był obłudnikiem i dlatego Bóg go teraz zdemaskował,
okazując mu swoją niełaskę. Na próżno Ijob utrzymywał, że jest niewinny
i apelował do Pana, aż ostatecznie Pan wydał swój werdykt na korzyść
Ijoba, a przeciwko jego przyjaciołom. Ale jakby te wszystkie utrapienia
i uciążliwości nie były dostateczne dla biednego człowieka, jego żona
dolała oliwy do ognia, wykrzykując do niego: „Przeklętyś od Boga
i powinieneś umrzeć!” Po czym biedny Ijob wzniósł modlitwę, mówiąc:
„Obyżeś mię w grobie [w szeolu] ukrył i utaił, ażby się uciszył
gniew twój” – Ijoba 14:13.
Czy ktoś
obdarzony zdrowym rozsądkiem sądzi, że biedny Ijob po przejściu przez wszystkie
te dolegliwości, prosił w tych słowach Boga o wrzucenie go
w miejsce wiecznych mąk, żeby był igraszką diabłów? Nie; takie
przypuszczenie byłoby niedorzeczne. Najwidoczniej Ijob rozumiał przez to, że
jeżeli Bóg tego chce, to on z radością umrze, pójdzie do szeolu, do grobu,
w stan śmierci.
Szeol nie jest na zawsze pożądanym
miejscem
Lecz Ijob miał nadzieję na przyszłość – nie
pragnął on unicestwienia; stąd jego modlitwa: „Obyżeś mię w grobie
[w szeolu, w piekle] ukrył, ażby się uciszył gniew twój”. Wspomniany
tutaj „gniew” jest gdzie indziej nazywany „przekleństwem”. W Edenie, gdzie
nasi pierwsi rodzice byli doskonali, przez nieposłuszeństwo ściągnęli na siebie
Boski wyrok „przekleństwa”, czyli „gniewu” – wyrok śmierci, który obejmuje
wszelkie umysłowe, moralne i fizyczne zwyrodnienie znane naszemu rodzajowi
i nękające nas już przez pełnych sześć tysięcy lat. Ijob miał wzrok
zwrócony poza okres dopuszczenia nań tego „przekleństwa”, czyli „gniewu”, ku
przyszłości, kiedy „przekleństwo” będzie usunięte i zamiast niego
„błogosławieństwo” przypadnie w udziale każdemu członkowi rodzaju
ludzkiego, włączając w to i jego samego. Jako prorok, utrwalił on swoją nadzieję
dotyczącą przyszłego Odkupiciela: „Aczci ja wiem, iż Odkupiciel mój żyje,
a iż w ostateczny dzień nad prochem stanie” [Ijoba 19:25]. Zdawał
sobie sprawę, że poprzez dzieło Odkupiciela „przekleństwo” zostanie zdjęte,
a wspomniane w modlitwie ukrycie go w szeolu, w grobie,
w mogile miało trwać jedynie do czasu, gdy „przek1eństwo”, „gniew”
przeminie – aż rozpocznie się czas wielkiego błogosławieństwa, królowanie
Tysiąclecia. Dalszy ciąg jego modlitwy wyraża również nadzieję zmartwychwstania:
„A iżbyś mi zamierzył kres, kiedy chcesz wspomnieć na mnie”. Następnie,
odnosząc się wyraźnie do zmartwychwstania, stwierdza on: „Zawołasz, a ja
tobie odpowiem, a spraw rąk twoich pożądasz” – Ijoba 14:15.
Pamiętamy również modlitwę proroka Dawida
o wybawienie od śmierci. Mówił on: „Wybaw mię dla miłosierdzia twego.
Albowiem w śmierci nie masz pamiątki o tobie, a w grobie
[w szeolu, w piekle] któż cię wyznawać będzie” – Psalm 6:5‑6.
Pamiętamy też dobrego króla Ezechiasza, którego życie zostało przedłużone
o piętnaście lat w odpowiedzi na modlitwę. Dziękując Panu, mówił on:
„Albowiem nie grób [szeol] wysławia cię, ani śmierć chwali cię” – Izaj. 38:18.
Przytoczenie całego przysłowia
Oto jedno z natchnionych, często
cytowanych przysłów Salomona: „Wszystko, co przedsięweźmie ręka twoja do
czynienia, czyń według możności twojej”. Ale bardzo rzadko słyszymy resztę
zacytowanego wersetu, a mianowicie: „Albowiem nie masz żadnej pracy ani
myśli, ani umiejętności, ani mądrości w grobie [w szeolu], do którego
ty idziesz” – Kazn. 9:10. Jakże racjonalne jest to stwierdzenie, gdy się je
odpowiednio zrozumie – nie ma mądrości, umiejętności, pracy w piekle, do
którego dobry i zły, cała ludzkość szła przez ubiegłych sześć tysięcy lat!
Umarli są rzeczywiście umarłymi, nie istnieją, z tym że Bóg przygotował
dla nich powstanie od umarłych, przebudzenie się do świadomego istnienia. Ta
właśnie chwila ich przebudzenia będzie się każdemu z nich wydawać następną
po tej, w której umarli; bo nie masz mądrości, znajomości w grobie,
w szeolu, w piekle. Jakże cudowne okażą się dobroć
i miłosierdzie Boże dla wielkiej rzeszy naszego rodu, gdy ludzie zostaną
obudzeni z głębokiego snu śmierci i poznają po raz pierwszy dobroć
Bożą, że zamiast ustanowienia diabłów i męczarni, zarządził On przez
swojego Syna otwarcie bram więziennych grobu i wypuszczenie na wolność
więźniów śmierci, przygotowując również ich przyszłe podniesienie
z grzechu i poniżenia w korzystnych warunkach tysiącletniego
królowania drogiego Syna Bożego.
Szeol to po grecku hades
Zwracamy teraz
waszą uwagę na fakt, że jak wykazaliśmy, w Starym Testamencie słowo
„szeol” znaczy po prostu „grób”, stan śmierci i jest dokładnym
odpowiednikiem słowa „hades” w greckim Nowym Testamencie, również
znaczącego „grób”, stan śmierci. Na przykład w Psalmie 16:10 czytamy: „Nie
zostawisz duszy mojej w grobie” [w szeolu, w piekle], a św.
Piotr, cytując te słowa w dniu Pięćdziesiątnicy, mówi: „Albowiem nie
zostawisz duszy mojej w piekle” [w hadesie, w grobie] – Dzieje
Ap. 2:27‑31. Św. Piotr tłumaczy dalej, że Dawid mówił to nie
w odniesieniu do swojej własnej duszy, lecz duszy Jezusa
i przepowiedział w ten sposób powstanie naszego Pana z martwych
trzeciego dnia. Jakże prosta, jak jasna jest cała ta kwestia z biblijnego
punktu widzenia.
Weźmy inną ilustrację. Prorok Ozeasz
oświadcza: „Z ręki grobu [szeolu, piekła] wybawię ich, od śmierci wykupię
ich. O śmierci, będę śmiercią twoją, o grobie [szeolu, piekle] będę
skażeniem twoim” [Oz. 13:14]. Apostoł Paweł cytuje ten fragment w swojej
wielkiej rozprawie na temat zmartwychwstania, mówiąc: „Gdzież jest,
o śmierci, bodziec twój? Gdzież jest, piekło, [hadesie, grobie] zwycięstwo
twoje?” – 1 Kor. 15:55. Cóż może być prostszego, wyraźniejszego? Wszystko,
czego nam potrzeba, to zdmuchnięcie dymu „ciemnych wieków” sprzed oczu naszego
pojmowania i dozwolenie prawdziwemu światłu z natchnionego Słowa
Bożego, by wyraźnie do nas przemówiło i było samo dla siebie tłumaczem. ¦