„Odrzućcie wszelki brud” [Jak. 1:21]

„Te tedy obietnice mając, najmilsi! oczyszczajmy samych siebie od wszelakiej zmazy ciała i ducha, wykonując poświęcenie w bojaźni Bożej” – 2 Kor. 7:1.

C

hociaż słowa naszego tekstu nie były skierowane przez św. Pawła do ludzi światowych, to jednak mogłyby one stanowić wspaniałą i bardzo pożyteczną radę dla wszystkich. Na ogół wszelkie cywilizowane ludy uznają, że „czystość jest bardzo bliska pobożności”. Czyści i bez skazy są przeważnie uważani za pięknych, a nieczystość i zepsucie są w nienawiści nawet u nieczystych i plugawych. Biorąc pod uwagę zewnętrzne znaczenie, żyjemy w czasach, w których wody jest pod dostatkiem, a mydło jest tanie, w związku z czym widoczny na zewnątrz brud ciała jest praktycznie nie do przyjęcia. Ale nieczystości ducha nie da się oczyścić zwykłym mydłem i wodą i to jest bez wątpienia powód, dla którego Pan i apostołowie nie odnosili tych słów do świata (Psalm 119:9).

„Te tedy obietnice mając”

Nasz tekst wykazuje różnicę pomiędzy obdarzoną dobrymi intencjami osobą światową a całkowicie poświęconym chrześcijaninem. Ten drugi dowiedział się ze Słowa Bożego o pewnych „nader kosztownych obietnicach”, o których nawet dobrze usposobieni ludzie światowi jeszcze nie usłyszeli w znaczeniu usłyszenia naprawdę – w sensie ocenienia, zrozumienia. Można by rzec, że cały cywilizowany świat ma jedną i tę samą Biblię, to samo Słowo Boże, te same obietnice, ale ich nie docenia. Nie rozumie ich, nie przyjmuje i nie przyswaja ich sobie przez oddanie się Panu. Inaczej jest z członkami prawdziwego Kościoła – oni usłyszeli Pańskie obietnice, zrozumieli je i przyjęli na Bożych warunkach. Te obietnice Boga stanowią Bożą moc, która działa w sercu każdego prawdziwego członka Kościoła ku wyrobieniu właściwej chęci, a następnie ku postępowaniu w miarę zdolności według Pańskiego upodobania (Filip. 2:13).

Nasz tekst skierowany jest do tej właśnie klasy – do naśladowców Jezusa. Usłyszeli oni o Bożej łasce – o tym, że Boskim celem jest błogosławienie Adama i jego rodu przez wielkiego Pośrednika – Mesjasza, Chrystusa [Głowę i Ciało]. Usłyszeli, że Jezus opuścił chwałę, jaką miał u Ojca i uniżył się do ludzkiej natury, aby odkupić cały rodzaj ludzki. Usłyszeli, że zastosowanie zasługi Jego ofiary, gdy zostanie dokonane w odpowiednim czasie, uczyni zadość za grzechy całego świata, i że wtedy Ojciec Niebieski odda świat Odkupicielowi. Dowiedzieli się, że wspierany Boskim autorytetem Odkupiciel podda pod Jego stopy wszystkie rzeczy, ustanowi Królestwo Niebieskie na ziemi i przez tysiąc lat będzie królował jako Król królów i Pan panów. Usłyszeli, że gdy On będzie królował, Jego Królestwo będzie „pod wszystkim niebem”, chociaż sam Król będzie Królem Chwały na duchowym poziomie, „wysoko nad wszystkie księstwa i zwierzchności, i mocy, i państwa, i nad wszelkie imię, które się mianuje” (Efezj. 1:21; Dan. 7:27).

Usłyszeli też, że to Jego Królestwo będzie się rozciągać od morza do morza i po krańce ziemi i że ostatecznie każde kolano się Mu pokłoni i każdy język będzie wyznawać przynależność i posłuszeństwo, a wszyscy odmawiający takiego podporządkowania się pod to królowanie sprawiedliwości zostaną wygładzeni spomiędzy ludu we wtórej śmierci (Dzieje Ap. 3:22‑23). Usłyszeli, że to wielkie Królestwo nie tylko podniesie, wywyższy, wskrzesi ludzkość ze stanu upadku, z grzechu i śmierci, ale ponadto przywiedzie całą ziemię do stanu, jaki kiedyś panował w ogrodzie Eden, czyniąc Boży podnóżek chwalebnym i pod każdym względem nadającym się na wieczne mieszkanie dla tych spośród rodzaju ludzkiego, którzy zostaną zbawieni przez to wspaniałe Królestwo, o które się modlimy: „Przyjdź królestwo twoje, bądź wola twoja jako w niebie, tak i na ziemi” [Mat. 6:10].

„Umiłowani, oczyszczajmy samych siebie”

Ale oni usłyszeli jeszcze coś więcej, coś, co dotyczy obecnego czasu. Usłyszeli, że Boskim zamiarem jest wybranie spośród ludzi Królewskiego Kapłaństwa, które ma być połączone z wielkim Odkupicielem w Jego pośredniczącym Królestwie. Usłyszeli, że powołanie w tym celu rozległo się osiemnaście wieków temu, zapraszając przede wszystkim Żydów, którzy byli gotowi i radzi przyjąć tę największą łaskę Boga – współdziedzictwo z Jego Synem w duchowym Królestwie, które ma z czasem błogosławić całą ludzkość. Usłyszeli, że aby uzyskać członkostwo w tym Królewskim Kapłaństwie, trzeba osiągnąć podobieństwo do charakteru Jezusa, stać się takimi jak drogi Syn Boży (Rzym. 8:29). To pociąga za sobą, jako cenę, ofiarowanie ziemskich spraw. Usłyszeli oni Pańskie poselstwo jako nie tylko zapraszające ich do chwał Królestwa, ale również informujące, że droga do tej korony chwały jest wąska i trudna. Usłyszeli głos Mistrza mówiący, żeby „pierwej usiadłszy, obrachowali nakład” [Łuk. 14:28], zanim podejmą się takiego poświęcenia swojego życia, takiej ofiary ze swoich ziemskich spraw. „Żaden, który przyłoży rękę do pługa i ogląda się wstecz, nie nadaje się do Królestwa” – nie nadaje się do tego, by zająć miejsce na tronie jako współdziedzic z Chrystusem (Łuk. 9:62 NB). Usłyszeli oni dalsze oświadczenie św. Pawła, skierowane do wszystkich, którzy mają stać się współdziedzicami z Chrystusem w Jego Królestwie, zapewniające ich, że jeśli cierpią z Chrystusem, będą z Nim królować (Rzym. 8:17).

Nie wątpimy, że podobnie jak nasz Ojciec Niebieski i nasz Pan Jezus, którzy tak umiłowali świat, że zgotowali wielką ofiarę za grzech, tak i św. Paweł umiłował świat – i tak samo wszyscy inni z ludu Bożego muszą mieć współczującą miłość dla świata. Myśląc jednak o tych, którzy są szczerze miłowani przez Ojca, przez Syna, przez apostołów i przez siebie nawzajem, mamy na uwadze specjalną klasę ofiarowanych świętych, którzy według Pisma Świętego nie są jakąś ziemską sektą czy partią, lecz „Kościołem pierworodnych, których imiona zapisane są w niebie”.

Oni są „najmilszymi”, ponieważ mają usposobienie Chrystusa, które jest także usposobieniem Ojca. Według ciała nie wszyscy oni są urodziwi czy piękni. Św. Paweł powiadamia nas gdzie indziej, że wśród tych „najmilszych” niewielu jest zacnych, niewielu mądrych, niewielu szlachetnego rodu, niewielu bogatych, ale przeważnie są to ludzie wzgardzeni i ubodzy tego świata. Ich bogactwa i ich szlachetność nie są cielesne, lecz duchowe, dotyczą serca, nowej woli, do jakiej zostali oni spłodzeni z Boga przez ducha świętego. Taka jest zapewne myśl Apostoła, bo w poprzednim wersecie mówi o tych „najmilszych” jako o „synach i córkach” Pana, dzieciach Wszechmogącego, a zatem o nowo spłodzonych z ducha świętego – o „nowych stworzeniach w Chrystusie Jezusie” (2 Kor. 5:17). O, jakże wydaje się to cudowne, że klasa taka jak ta może istnieć na świecie, nieoddzielona od niego inaczej jak tylko przez swego nowego ducha! Oni są na świecie, ale nie są ze świata, jak oświadczył Mistrz. Oni umarli dla światowych dążeń i celów, a stali się żywymi Bogu przez ducha świętego i przez ożywiający wpływ Boskich, niezmiernie wielkich i kosztownych obietnic, im darowanych [2 Piotra 1:4]. Boskim celem w odniesieniu do nich jest to, by mogli być przemienieni z natury ludzkiej do duchowej – by zamiast uczestniczyć ze światem w błogosławieństwach, jakie mają nań spłynąć, mogli jako Nowe Stworzenia, synowie Najwyższego, otrzymać boską naturę wraz z przynależną do niej sławą, czcią i nieśmiertelnością,.

Chrześcijańska „zmaza ciała”

Mając wyraźnie określoną klasę, do jakiej zwraca się Apostoł, czyli „świętych” (2 Kor. 1:1), zauważmy, dlaczego potrzebne jest, aby święci otrzymali takie napomnienie. Dlaczego Apostoł miał pisać do świętych odnośnie oczyszczenia ich ciał ze zmazy? Czy ktoś mógłby być świętym, a mieć jeszcze zmazę ciała?

Odpowiadamy, że ci święci, spłodzeni z ducha świętego nie będą udoskonaleni jako Nowe Stworzenia, aż doznają „przemiany” w „pierwszym zmartwychwstaniu”. W międzyczasie mają oni skarb boskiej natury, ducha świętego, „pierwiastki” swego dziedzictwa w niedoskonałych ludzkich ciałach. A nie ciało jest przecież nowo spłodzone z ducha świętego, lecz nowy umysł, nowa wola. Wolę ciała składają oni w ofierze. Wyrzekają się wszelkich ziemskich praw i ambicji i przyjmują w to miejsce wolę Boga, wolę Chrystusa, ducha świętego, aby mogli kroczyć w nowości żywota. Niemniej jednak, od samego początku swego chrześcijańskiego doświadczenia wszyscy członkowie Królewskiego Kapłaństwa przechodzą w obecnym życiu przez trudności, które mają trzy różne źródła.

1) Przeciwnik stawia im opór i wyrządza różne krzywdy, na jakie mu tylko Pan dozwoli. Ich ochroną jest Boska obietnica, że nie będą kuszeni ponad swe zdolności zniesienia pokusy, że Pan będzie tak dbał o ich dobro, iż w każdej pokusie „wskaże sposób jej pokonania” (1 Kor. 10:13 BT).

2) Żyją oni w świecie pogrążonym w ciemnościach grzechu i samolubstwa, przesądu i nieznajomości Boga oraz nie będącym w harmonii z Jego sprawiedliwością. Świat i jego duch napiera na nich codziennie, od rana do nocy. Jego fale i prądy starają się wytrącić ich z postanowień samoofiary i wierności Bogu i sprawiedliwości. Na różne sposoby świat podsuwa im kuszące perspektywy, przyjemności i bogactwa, wygodę i dostatek. Mają one swoją wagę, chociaż jest rzeczą wiadomą, że stosunkowo niewielu z tych, którzy dają się uwodzić światowym przynętom i pokusom, otrzymuje spełnienie oferowanych im obietnic (1 Kor. 2:12‑14).

3) Najbliższym i najbardziej upartym wrogiem Nowego Stworzenia jest jego własne ciało. Pragnienia zdeprawowanej natury krzyczą przeciw wszelkim ograniczeniom i upierają się, że obiera ono niedorzeczny kierunek, idąc za Panem Jezusem, i zmierza w kierunku przeciwnym do tego, w jakim idzie świat, i to za cenę ukrzyżowania, umartwiania swego własnego ciała i jego naturalnych skłonności (Rzym. 8:13).

W związku z tym każdy spłodzony z ducha chrześcijanin jest obiektem współczucia z Boskiego punktu widzenia i takie też powinno być stanowisko jednych ku drugim. Lecz świat nie ma współczucia. Świat nie widzi, nie rozumie ani nie docenia tych niezmiernie wielkich i kosztownych obietnic, jakie leżą u podstaw poświęcenia się „świętych”, „kościoła pierworodnych”. O tyle też więcej współczucia powinien każdy z tych braci „najmilszych” mieć jeden względem drugiego, jeden drugiego zachęcać, jeden drugiego wzmacniać i utwierdzać w najświętszej wierze, a już na pewno nie czynić nic takiego, co spowodowałoby czyjeś potknięcie się na tej wąskiej drodze (Jan 13:34‑35).

„Święci” nie mogą walczyć z Szatanem. Mogą jedynie za pomocą swej woli opierać się mu i polegać na obietnicach łaski wsparcia i ochrony. „Święci” nie mogą pokonać świata i nawrócić go do Boga – jest to zbyt herkulesowe zadanie. Bóg, jak wiemy, przeznaczył na ten cel tysiąc lat królowania Mesjasza – na podbicie świata, na obalenie grzechu i na podźwignięcie chętnych i posłusznych spośród ludzi. Ale wszyscy„święci” muszą pokonywać świat w znaczeniu opierania się jego duchowi i utrzymywania swych serc w wierności Bogu, w wierności ich przymierzu poświęcenia, jakie z Nim zawarli. Niebieskie obietnice, przyznające jeszcze większe nagrody chwały, przewyższające wszystko, co świat ma do zaoferowania, są największą pomocą w tym opieraniu się duchowi światowości.

Wielkim zadaniem dla Kościoła jest prowadzenie dobrego boju wiary, przejawiającego się w odrzucaniu brudu własnego ciała i ducha. Niektórzy mają z natury więcej cielesnych i duchowych nieczystości, więcej złośliwości, więcej samolubstwa, więcej naturalnego zepsucia itd. niż inni. Niemniej jednak „bieg nie jest w mocy prędkich ani wojna w mocy mężnych” [Kazn. 9:11], bo w myśl Bożego zarządzenia każdy członek Królewskiego Kapłaństwa ma być sądzony według ducha, czyli intencji, a nie według ciała. Odkąd chrześcijanin poświęcił się Panu jest uważany za umarłego jako istota ludzka, a za żywego jako istota duchowa. Sprawdzian, czyli próba, jakiej jest on poddawany, nie ma na celu stwierdzenia, czy potrafi on uczynić rzecz niemożliwą i prowadzić absolutnie doskonałe życie w niedoskonałym ciele. Przeciwnie, jego próba, czyli sprawdzian ma na celu przekonanie się, do jakiego stopnia jego umysł, jego wola prowadzą dobry bój przeciwko naturalnym słabościom i ułomnościom. „Nie ma sprawiedliwego ani jednego.” Dowolna próba przeprowadzona w świecie pod tym względem potwierdza słuszność tego Boskiego stwierdzenia. Sprawiedliwość woli, świętość serca, czystość serca – to możliwości. Bo tego Bóg poszukuje i to nagrodzi w „pierwszym zmartwychwstaniu”, udzielając doskonałych duchowych ciał, w pełnej harmonii z ich czystymi sercami, ich lojalnymi intencjami i zamiarami (Rzym. 3:10; 1 Tym. 6:12).

Jak pozbyć się zmazy ciała

Jeśli udoskonalenie ciała jest niemożliwe dla Nowego Stwo­rzenia, to co Apostoł ma na myśli, nakłaniając świętych do oczyszczenia siebie ze zmazy ciała? Rozumie on przez to, że nie powinniśmy się jako Nowe Stworzenia zniechęcać i mówić, że ponieważ nie możemy spodziewać się osiągnięcia doskonałości w ciele, to nie będziemy podejmowali żadnych wysiłków w tym kierunku. Pragnie on, byśmy zrozumieli, że wolą Pana jest, abyśmy walczyli przeciwko słabościom ciała dla dwóch powodów.

1) Żebyśmy się mogli stopniowo oczyszczać – stopniowo stawać się takimi, jakimi Pan chciałby nas mieć i jakimi sami chcielibyśmy być.

2) Ponadto ta walka przeciwko grzechowi w ciele uczyni nas jako Nowe Stworzenia coraz silniejszymi w duchu naszego umysłu. Ta stałość, ta determinacja, ta stanowczość Nowego Stworzenia przeciwko grzechowi, a za sprawiedliwością jest tym, czego Bóg pragnie. Ci, którzy to w sobie rozwiną, nazywani są „zwycięzcami”, a wszystkie ich doświadczenia w tych próbach i bojach przeciwko światu, ciału i Przeciwnikowi mają na celu uczynienie ich „silnymi w Panu i w sile mocy jego”. Ich doświadczenia są tak układane i kierowane, by prowadzić ich do coraz silniejszej wiary w Boga i większego posłuszeństwa. Aby być przyjemnymi Panu, muszą oni osiągnąć taki stan, że będą miłować sprawiedliwość, a nienawidzić nieprawości – niesprawiedliwości (Psalm 45:8; Łuk. 16:13).

W Biblii i w języku potocznym słowo duch używane jest w rozmaitym znaczeniu. W naszym tekście nie oznacza ono, jakoby święci jako istoty duchowe byli skalani i potrzebowali oczyszczenia. Wręcz przeciwnie, jako Nowe Stworzenia spłodzone z ducha świętego są oni czyści. Ale ponieważ Nowe Stworzenie musi się posługiwać ciałem ziemskim aż do czasu, gdy otrzyma nowe ciało, w związku z tym powinno się posługiwać mózgiem, czyli umysłem ciała, za pomocą którego myśli i rozumuje, aż osiągnie w „pierwszym zmartwychwstaniu” to, co jest doskonałe. Apostoł ma na myśli nie tylko to, by święci pozbywali się brudu w słowie i uczynku, jak też wszelkiej sympatii dla nieczystości jakiegokolwiek rodzaju, ale by ich umysły (ich myśli) były również czyste, były oczyszczone ze wszystkiego, co nie jest w pełni sympatyzujące i zgodne z umysłem Chrystusowym. Nie powinniśmy też sądzić, że dzieło to jest wyłącznie dziełem Bożym w nas. Z Jego strony mamy przebaczenie grzechów przeszłości. On oczyszcza nas od wszelkiego przeszłego potępienia. Okrywa przez Chrystusa wszystkie nasze niezamierzone uchybienia. Ale do nas należy wykazanie wierności zasadom jego Słowa i charakteru przez usuwanie w miarę naszych zdolności wszelkich nieczystości ciała i ducha (Filip. 2:12‑13; 2 Piotra 1:10). ¦