Miłość jest sprawą nadrzędną
„A teraz
zostaje wiara, nadzieja, miłość, te trzy rzeczy;
lecz z nich największa jest miłość” – 1 Kor. 13:13.
W |
artość ugruntowania, czyli stabilności
charakteru jest powszechnie doceniana. Każdy właściwy proces wychowawczy dąży
do tego, by młodzież naszego kraju zaakceptowała pewne wyższe ideały, wyższe
standardy moralności oraz postępowania, a także by starała się je
doścignąć. Ludzie żyjący bez dążeń, celów, ideałów są niezaradni
i nieszczęśliwi, a to, czy ich życie będzie udane, czy nie, czy
będzie szczęściem, czy też nieszczęściem dla nich samych i dla towarzyszących
im osób, zależne jest od rodzaju przyjętych przez nich ideałów.
Co więcej, aktywni, energiczni, pełni życia
ludzie, wyznający pewne ideały i dążący do ich realizacji, często wraz
z upływem lat stwierdzają, że ich uczucia podlegają zmianom. Często
dochodzą oni do wniosku, że ich ideały okazały się niezadowalające. Wskazują na
to niewątpliwie doświadczenia większości spośród najmądrzejszych ludzi tego
świata. Stąd też uważa się, że początek roku jest najdogodniejszą okazją do
uczynienia nowych postanowień oraz przystąpienia z zapałem do
zrealizowania swoich ideałów – okazją nie tylko dla młodzieży w kraju, ale
także dla wszystkich tych, którym dotąd nie udało się osiągnąć swych celów, czy
to na skutek słabości, czy też trudności. Mają oni kolejną szansę odnowienia
swych postanowień i wzmocnienia determinacji. Ponadto jest to dobry czas
na porzucenie ideałów, które nie okazały się zadowalające, i poszukania
oraz przyjęcia wyższych i szlachetniejszych celów. Oprócz tego jest to
dogodna chwila na wprowadzenie w czyn dobrych postanowień. Komu nie udaje
się tego zrobić, czyni niewielkie postępy w rozwoju charakteru.
To, co rozważamy, ważne jest dla wszystkich
ludzi, jednak dla prawdziwego chrześcijanina jest to jeszcze ważniejsze niż dla
świata, ponieważ dążenia i nadzieje wystawione przed nim w Piśmie
Świętym są znacznie wyższe, a przez to bardziej wartościowe niż to, co
uznawane jest powszechnie w świecie. W tym miejscu musimy też
odróżnić chrześcijanina z nazwy od takiego, który jest nim naprawdę. Słowo
„chrześcijański” w powszechnym rozumieniu stało się synonimem pewnej
kultury, jednak Biblia nadaje mu inne znaczenie, a dla nas podstawą winno
być Pismo Święte. Według Biblii prawdziwym chrześcijaninem jest ten, kto uznał,
że jest z natury grzesznikiem, „dzieckiem gniewu, jak i inni” [Efezj.
2:3], ale pragnie uciec przed swymi grzechami i niedoskonałościami, by
osiągnąć sprawiedliwość i życie wieczne. Dzięki Bożej opatrzności
dowiedział się, że nasz Pan Jezus jest drogą, prawdą i życiem, i że
tylko dzięki Niemu można powrócić do społeczności z Bogiem oraz do Jego
miłości, a także uzyskać dostęp do Bożego daru, jakim jest życie wieczne.
Prawdziwy chrześcijanin to ten, kto przyjął Chrystusa jako swojego Odkupiciela
i chociaż dąży do prawości oraz sprzeciwia się grzechowi w samym
sobie i na zewnątrz, nie jest skłonny myśleć, że uda mu się osiągnąć
doskonałość uczynków. Uświadamiając sobie niedoskonałość swych najlepszych
usiłowań, polega na zasłudze wspaniałej ofiary odkupienia, jaką Chrystus złożył
dla oczyszczenia jego niezamierzonych zmaz. Ze względu na swą wiarę
w kosztowną krew jest on zaliczony do „domowników wiary” i uważany za
jednego z „braci”.
Jednak chrześcijanin w jeszcze
szlachetniejszym, biblijnym znaczeniu tego słowa wznosi się nawet ponad taką
wiarę, wyżej, niż sięgają te prawe dążenia, i okazuje posłuszeństwo słowom
Apostoła: „Proszę was tedy, bracia, przez litości Boże, abyście stawiali ciała
wasze ofiarą żywą, świętą, przyjemną Bogu, to jest rozumną służbę waszą” –
Rzym. 12:1. Ofiarę tę, o której mówi Apostoł, praktycznie realizują
jedynie nieliczni spośród „domowników wiary”. Oznacza ona jeszcze
intensywniejsze zmaganie się z grzechem. Jej skutkiem jest ochocze
poddanie własnej woli, a tym samym wszystkiego, co posiadamy, służbie Bogu
i Jego posłannictwu łaski. Prowadzi to do tak głębokiej przemiany, że
osoby podejmujące ten krok nazywane są w Biblii „nowymi stworzeniami
w Chrystusie Jezusie”, „ciałem Chrystusowym i członkami każdy
z osobna” [1 Kor. 12:27].
Są oni „na nowo zrodzeni” [1 Piotra 1:3
BT], a apostołowie nazywają ich „królewskim kapłaństwem”, „narodem
świętym”, „ludem nabytym”. Wchodzą oni w związek przymierza z Bogiem,
w ramach którego rezygnują ze wszystkich swych ludzkich praw
i przywilejów, aby uzyskać wyższe bogactwa oraz większe przywileje jako
istoty duchowe. Owe większe przywileje staną się w pełni ich udziałem
dopiero po przemianie zmartwychwstania, jednak na zasadzie przypisania należą
się im już od czasu zawarcia przymierza. Apostoł mówi o nich: „Stare
rzeczy przeminęły, oto się wszystkie nowymi stały” – 2 Kor. 5:17. Światowe
dążenia i ambicje, które wcześniej były ich dążeniami, zostały zastąpione
nowymi ideałami, niebiańskimi nadziejami i aspiracjami. Jeśli kiedyś
wzorami odwagi byli dla nich Cezar, Napoleon czy Aleksander Wielki, jeśli
wcześniej uznawali Sokratesa, Platona, Konfucjusza czy Szekspira za wzory
literackich ideałów albo też, jeśli niegdyś ich finansowymi ideałami byli
Carnegie, Rothschild, Rockefeller czy Krezus, to odtąd wszystko uległo zmianie.
Mają oni nowe standardy, nowe ideały i nowe wzory. Nie przestali doceniać
bogactwa, sławy, władzy czy literatury, ale zyskali nową perspektywę,
umożliwiającą ich właściwą ocenę.
Niegdyś umiłowane, obecnie wzgardzone
Nowe ideały owych „nowych stworzeń
w Chrystusie Jezusie” są tak wzniosłe, że poprzednie dążenia całkowicie
się zdewaluowały. Gdy teraz myślą o wielkości, zwycięstwach
i o władzy, nie przychodzi im na myśl Cezar, lecz Jezus – Jego wspaniałe
zwycięstwo i niezrównane wywyższenie do mocy, chwały, czci
i nieśmiertelności niebiańskiego Królestwa, które już wkrótce ma zostać
ustanowione i zarządzać całą ludzkością – nie dla samolubnych celów, ale
po to, by błogosławić wszystkie narody ziemi. W oparciu o te wyższe
ideały i w myśl Pańskich obietnic przekazywanych przez Biblię owe
„nowe stworzenia” aspirują do tego, by stać się „dziedzicami Bożymi
i współdziedzicami Chrystusowymi” (Rzym. 8:17). Mają też zapewnienie
osiągnięcia udziału w Jego chwale, czci i nieśmiertelności, jeśli
tylko zachowają wierność aż do śmierci (Obj. 2:10). Zamiast przestawać cenić
bogactwo, oceniają oni prawdziwe bogactwo według Słowa Pańskiego: „Wszystkie
rzeczy są wasze, (...) aleście wy Chrystusowi, a Chrystus Boży” –
1 Kor. 3:21‑23. Stosownie do Bożego zaproszenia dążą oni nie tylko
do wejścia w posiadanie całej władzy, ale także wszystkich bogactw – nie
dla samolubnych celów, ale po to, by w ciągu Wieku Tysiąclecia mogli
obsypywać Boskimi łaskami i błogosławieństwami cały rodzaj ludzki, który
wkroczy wtedy w błogosławioną epokę restytucji – w czasy „naprawienia
wszystkich rzeczy, co był przepowiedział Bóg przez usta wszystkich świętych
swoich proroków od wieków” – Dzieje Ap. 3:19‑21.
Ich umiłowanie wiedzy nie zmniejsza się ani
odrobinę, raczej się rozwija, choć zmienia kierunek, polegając bardziej na
Bożym kierownictwie i objawieniu niż na ludzkich domysłach, spekulacjach
i filozofiach. Będąc gotowi przyznać się do niewiedzy w wielu
sprawach, mają jednocześnie pewność, że stopniowo poznają tak, jak sami zostali
poznani [1 Kor. 13:12] – doskonale. A w obecnym czasie poprzez
podążanie za wskazówkami Słowa Bożego staną się prawdziwie mądrymi, ku Bogu,
choć mądrym tego świata mogą się wydać głupimi. Zadowalają się oni wiarą
w to, że na koniec i tak okaże się, jak prawdziwy jest Bóg i jak
mylili się wszyscy tak zwani mędrcy w swych domysłach na temat prawdy
(Rzym. 3:3‑4).
Mówiąc
o prawdziwych chrześcijanach, do których skierowane jest Pismo Święte,
stwierdzamy dalej, że z powodu różnic w mentalności
i doświadczeniu niektórzy przedkładają jedną cechę żywej łaski nad drugą,
tak że panuje między nimi pewne zamieszanie oraz różnice poglądów. Jedni mówią,
że najważniejszym zadaniem poświęconego życia jest aktywność w służbie
głoszenia, w pracy misyjnej. Inni przekonują, że najwyższym przywilejem Nowego
Stworzenia jest uczciwe postępowanie i dobroczynność – hojność
w okazywaniu pomocy biednym. Jeszcze inni twierdzą, że dla Nowego
Stworzenia nie ma nic ważniejszego nad rozważanie Słowa Bożego w celu
zrozumienia Boskiego planu i wyłożenia go innym. W rzeczywistości
wszystko to są bardzo dobre cele, a nawet w pewnych okolicznościach
wystarczająco prawidłowe. Jednak w żadnym z nich nie można dostrzec
tego, co Pismo Święte wskazuje jako najwyższy chrześcijański ideał.
Dary ducha
Rozważając nasz
tytułowy werset w jego kontekście zauważamy, że Apostoł omawia cudowne
dary, jakimi cieszył się pierwotny Kościół. Dary te zostały im udzielone przez
Pana dla ich pouczenia i utwierdzenia. Apostoł omawia różne dary,
z których naówczas korzystali wierzący. Ktoś mógł powstać w zgromadzeniu
i w cudowny sposób przemawiać obcym językiem, którego nigdy się nie
uczył. Ktoś inny mógł zostać obdarzony zdolnością do przetłumaczenia na język
ojczysty danego zgromadzenia, czy też objaśnienia, poselstwa przekazanego
w niezrozumiałym języku. W ten sposób poselstwo przekazywane było
przez dwie osoby, a lud Boży, nie dysponujący Bibliami i pomocami,
którymi my się obecnie cieszymy i których z pożytkiem używamy, był
spajany przez takie pouczające działanie Pańskiego ducha świętego. Inni
posiedli dary uzdrawiania, mądrości czy kaznodziejstwa.
Apostoł uznał
jednak, że już w tamtym czasie bracia okazywali nadmierne poważanie dla
owych darów ducha i przypisywali im zbyt wielką wagę. Niektórzy
z nich szczycili się szczególnie darem języków. Apostoł zapewnił ich, że
mówi lepiej różnymi językami niż oni, że ma więcej rozmaitych darów niż
ktokolwiek z nich, ale że nie uważa tego za swój najważniejszy skarb ani
też za najszlachetniejszy dowód swojego upoważnienia do służby Królowi królów.
Tak można by streścić jego wypowiedź: Szacunek dla tych darów, a także
staranie się o możliwość ich używania oraz pragnienie otrzymania
najużyteczniejszych z nich jest jak najbardziej właściwe. Przekonuje ich,
że najużyteczniejszym ze wszystkich darów jest prorokowanie, czyli umiejętność
publicznego przemawiania, ponieważ daje ono największą możliwość wywierania
wpływu na innych. Dlatego też radzi im, by o ten dar starali się bardziej
niż o możliwość mówienia nieznanymi językami. Wskazując na to, że
wszystkie dary Boże są dobre, oświadcza, że Bóg ustanowił w Kościele
najpierw apostołów, po drugie proroków, czyli mówców, po trzecie nauczycieli,
a potem dary uzdrawiania, pomagania, zarządzania i jako ostatni – dar
rozmaitości języków, o którym mieli oni tak wysokie mniemanie. Następnie
zaś mówi: „Izali wszyscy mają dary uzdrawiania? Izali wszyscy językami mówią?
Izali wszyscy tłumaczą? Starajcie się usilnie o lepsze dary, a ja wam
jeszcze zacniejszą drogę ukażę” [1 Kor. 12:30‑31] – coś lepszego niż
którykolwiek z tych darów.
Owoce ducha ważniejsze niż dary
Owoce ducha to rozwój, który dokonuje się
w nas jako Nowych Stworzeniach w Chrystusie stopniowo, z dnia na
dzień, z roku na rok. Jako owoce ducha wskazane są: wiara, nadzieja,
łagodność, cierpliwość, dobroć, wytrwałość, braterska uprzejmość, miłość. Są to
w pewnym znaczeniu również dary, ale także i owoce. Tak jak owoc
drzewa jest darem dla jego właściciela i opiekuna, tak też jest
z owocami nowej natury. Te owoce ducha są wyrazem rozwoju charakteru pod
Bożym kierownictwem i przy Jego pomocy, a zatem mają większe
znaczenie niż cudowne dary pierwotnego Kościoła, które nie wskazywały na jakiś
szczególny stopień rozwoju charakteru, ale były zamierzone jedynie jako
świadectwo i zachęta.
Starając się zwrócić uwagę na przecenianie
znaczenia darów w pierwotnym Kościele oraz zachęcić do wyższej oceny
ważniejszych rzeczy, Apostoł przeciwstawia je sobie mówiąc, że dary przeminą,
a rozwój owoców pozostanie. Proroctwa ustaną, dary języków nie będą
potrzebne, wiedza zaniknie, gdy pojawi się wyższa umiejętność, jednak wiara,
nadzieja i miłość – te trzy pozostaną, będą nadal trwały. I tak też
się stało. Cudowne dary, przekazywane przez nakładanie rąk apostołów, siłą
rzeczy ustały, gdy umarł ostatni z apostołów oraz gdy umarli ci, którzy za
ich pośrednictwem otrzymali te szczególne dary. Jednak cały czas, przez cały
Wiek Ewangelii, przez wieki, trwała wiara, trwała nadzieja, trwała miłość
i tymi trzema cieszymy się aż do obecnej chwili. Każdy kto posiada te trzy
– wraz ze wszystkim, co one obejmują – jest nieporównywalnie bogatszy
w łaskę niż ci, którzy posiadali dary ducha na początku Wieku Ewangelii.
Wiara, nadzieja, miłość
Nie mniej niż wszyscy inni doceniamy wartość
wiary – prawidłowej wiary, wiary w Boga, wiary w kosztowną krew,
wiary w Biblię jako Słowo Boże, wiary w bardzo wielkie
i kosztowne obietnice. Zdajemy sobie sprawę, że bez takiej wiary nigdy nie
staniemy się zdobywcami, zwycięzcami, ale ulegniemy podstępom Przeciwnika,
duchowi tego świata lub słabościom własnego ciała. Należyta wiara stanowi
kotwicę dla naszych dusz, bezpieczną i pewną, wchodzącą wewnątrz aż za
zasłonę, trzymającą nas spokojnie wśród wszystkich burz i trudności
wędrówki do niebiańskiego Królestwa.
Nadzieja jest również koniecznym składnikiem
chrześcijańskiego charakteru. Buduje się ona na wierze. Bez wiary nie możemy
mieć nadziei. Nadzieja to wiara w działaniu. Jest ona kotwicą zarzuconą
wewnątrz, za zasłoną. Wiara jest liną, która nas mocno z nią łączy. Któż
nie dostrzega, jak ważne jest trzymanie się jej, zakotwiczenie
w nadziejach i obietnicach danych nam przez naszego Pana osobiście
oraz za pośrednictwem apostołów i proroków. O tak, musimy się mocno
trzymać zarówno naszej wiary, jak i nadziei – nic nie byłoby w stanie
przekonać nas o tym, że mogłoby to być nieważne czy błahe. Zgodnie
z oświadczeniem Apostoła wiara i nadzieja są aktualne przez cały
Wiek.
Dochodząc jednak
do miłości, Apostoł oświadcza, że ona jest największa. Dlaczego? – pytamy.
Wiele osób skłonnych byłoby raczej twierdzić, że miłość jest mniej ważna od innych
przymiotów. Mówią oni o wytrzymałej, surowej wierze i nadziei,
o twardych postaciach, które przejawiają w życiu bardzo niewiele
miłości. Gdzie zatem my, Nowe Stworzenia, winniśmy szukać swoich wzorów
i ideałów? Do czego przede wszystkim powinniśmy dążyć? Apostoł oświadcza,
że miłość jest największą z tych wielkich cech. Jego dorada jest
całkowicie sprzeczna z odczuciami tego świata. Podpowiadają nam one, że
kierując się miłością, nie odniesiemy sukcesów, że przymiot ten zawsze będzie
przeszkadzał, niezależnie od wyznawanych ideałów. Światowa perspektywa
sugerowałaby, że miłość przeszkodzi politykowi w zmiażdżeniu przeciwników,
co uniemożliwi mu jego własną karierę, że miłość powstrzyma kupca przed
zgnieceniem konkurencji, by samemu zgromadzić większą fortunę. Wielka miłość do
bliźnich, powiadają ludzie światowi, będzie prowadzić do oceniania innych wyżej
od samych siebie, a to będzie nam utrudniać uczestniczenie
w powszechnym ubieganiu się o bogactwa, zaszczyty i władzę. Czy
należy usłuchać tych światowych podszeptów, czy raczej podążać za natchnionym
przez Boga świadectwem Apostoła?
Te dwa podejścia są całkowicie odmienne. Nowe
Stworzenie nie może kierować się podpowiedziami tego świata. Czynienie tego
oznaczałoby porzucenie i zaparcie się wszystkich nowych ideałów, które
przyjęliśmy i nad którymi pracujemy. Jeśli jako Nowe Stworzenia chcemy
otrzymać wspaniałą nagrodę naszego powołania w Jezusie Chrystusie, musimy
wsłuchiwać się w głos Tego, który przemawia z niebios, musimy
usłuchać słów Pana wypowiedzianych za pośrednictwem apostołów i proroków,
musimy zauważyć oświadczenie naszego Pana: „Nowe przykazanie daję wam, abyście
się wzajemnie miłowali. (...) Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi,
jeśli miłość wzajemną mieć będziecie” – Jan 13:34‑35 NB. Jego inne
poselstwo, wyrażone przez Apostoła, brzmi: „Wypełnieniem zakonu jest miłość”
[Rzym. 13:10]; i raz jeszcze w naszych tytułowych słowach: „Miłość
jest sprawą nadrzędną”, największą na świecie.
Nowe Stworzenie
musi wypracować sobie ten przymiot miłości, gdyż wszystkie jego nadzieje
uzależnione są od osiągnięcia podobieństwa charakteru jego Pana.
W przeciwnym razie nie będzie ono zdolne do otrzymania Królestwa oraz
miejsca w owym „małym stadku” wybranych, którzy je odziedziczą, by mogli
zostać użyci przez Pana w Tysiącleciu do błogosławienia całego świata
i podnoszenia go z grzechu, deprawacji i śmierci. Miłość jest
zatem sprawą nadrzędną, gdyż niezależnie od tego, jak wielką zdobyliśmy
mądrość, jakimi posługiwalibyśmy się talentami, jak wielką mielibyśmy wiarę
i nadzieję, nie doprowadziłoby nas to wszystko do Królestwa. Wymienione
elementy mogą jedynie wspomagać rozwój charakteru, tak by cechował się on
miłością, która stanowi sprawdzian przydatności do Królestwa, gdyż jest
wypełnieniem Zakonu. Osiągnięcie doskonałości w zakresie wypracowania
sobie w naszych upadłych ciałach charakteru nacechowanego miłością nie
wydaje nam się możliwe. Słabości, niedociągnięcia, dziwactwa ciała są
przeszkodami, tak jak oświadcza Apostoł: „abyście nie to, co chcecie, czynili”
(Gal. 5:17). Jednak nasze serca muszą dorastać do owego standardu miłości;
miłości musi być poddana nasza wola. Z serca musimy kochać Pana ponad
wszystko, musimy kochać braci, bliźnich, wrogów. Jeśli będziemy tak
postępowali, to stosownie do naszych możliwości miłość będzie się przejawiała
w naszych słowach, w wyrazie twarzy, w tonie głosu oraz
w podejmowanych działaniach. Jeśli jest jakaś niedoskonałość, to nie
w sercu, lecz wyłącznie w ciele, a jako dziedziczna skłonność
zostanie ona zaliczona do tego, od czego Pan nas odkupił, gdy zasługa Jego
ofiary została nam zaliczona jako przykrycie tych wszystkich niezamierzonych
wad. W ten sposób miłość pielęgnowana w sercu na tyle, na ile nas
tylko stać, zostanie uznana przez Pana za doskonałą, podobnie jak
i charakter. Zostaniemy też wtedy uznani za odwzorowanie podobieństwa
drogiego Syna Bożego, który z kolei jest odbiciem Ojca i obrazem
Boga, „jasnością chwały i wyrażeniem istności jego” (Hebr. 1:3).
Czym jest miłość?
Odpowiadamy, że miłość jest doskonałością
charakteru. „Bóg jest miłość; a kto mieszka w miłości, w Bogu
mieszka” [1 Jana 4:16]. Taki ktoś znajduje się w doskonałej zgodności
z Bogiem, a przeto też i w stanie, w którym Ojciec ma
przyjemność uznać taką osobę i udzielić jej błogosławieństwa wiecznego
życia. Zgodnie z przymierzem, jakie uczynił z tymi, którzy stali się
naśladowcami Jezusa, zobowiązał się On, że jeśli okażą oni takie cechy
charakteru, to otrzymają od Niego chwałę, cześć i nieśmiertelność
w łączności ze swym Odkupicielem (Mat. 5:48).
Przeanalizujmy
teraz zagadnienie miłości, tak jak podane jest ono przez Apostoła. Jednym
z jej elementów jest łagodność. Jest różnica między łagodnością
a słabością. Mojżesz był łagodnym człowiekiem o bardzo silnym
charakterze. Był on pokornego usposobienia, nie był chełpliwy, dumny czy
wyniosły. Tak też ma być z Nowym Stworzeniem, które cechuje się
łagodnością z Bożego punktu widzenia. Uprzejmość jest kolejnym składnikiem
miłości. Nie oznacza ona słabości czy strachliwości. Chrześcijanin jest
prawdziwym dżentelmenem, chrześcijanka prawdziwą damą – w najwspanialszym
znaczeniu tego słowa. Świat może udawać uprzejmość, której
w rzeczywistości nie posiada, jednak uprzejmość chrześcijan jest
składnikiem ich nacechowanego miłością charakteru. Ponieważ myślą oni
o innych z miłością i troską, dlatego też są uprzejmi względem
wszystkich, starając się postępować delikatnie, by nie przeszkadzać innym, by
nie być niegrzecznymi, ale miłymi i unikającymi sprawiania bólu, by nie
wypowiadać się surowo czy szorstko, ale grzecznie i uprzejmie, tak by
nikogo nie ranić.
Cierpliwość jest kolejnym składnikiem miłości
i elementem prawdziwego chrześcijańskiego charakteru. To prawda, często
obserwujemy wielką cierpliwość u kupców czy urzędników, którzy posługują
się nią jedynie ze względów politycznych czy ze strachu, że dobry klient się
obrazi i odejdzie ze swoimi pieniędzmi. Tymczasem cierpliwość
chrześcijańska jest całkowicie niesamolubna. Stanowi ona składnik miłości,
element usposobienia. Im więcej w miłości współczucia i uprzejmości,
tym większa jest jej skłonność do czekania, do cierpliwego wspierania tych,
którym nie od razu udaje się osiągnąć zamierzone cele. Kierujący się miłością
człowiek pamięta o swoich własnych próbach i trudnościach
w podobnych sprawach. Jego rozległa, współczująca miłość uzdalnia go do
okazywania wielkiej cierpliwości w stosunku do tych, którzy zboczyli
z drogi i nie nauczyli się jeszcze pokonywania trudności
i przeszkód.
Braterska uprzejmość jest jeszcze jednym
składnikiem miłości. To właśnie uprzejmość winna zawsze dominować
w stosunkach między prawdziwymi braćmi. Zaś dla chrześcijanina owa
uprzejmość, która jest zwykle charakterystyczna dla stosunków braterskich,
staje się stanem serca w odniesieniu do wszystkich ludzi. Na tym polega naśladowanie
Pana, który jest uprzejmy dla niewdzięcznych i niemiłych. Apostoł
podsumowuje te wszystkie cechy jednym słowem: miłość, ponieważ miłość mieści w
sobie każdy rodzaj łagodności i uprzejmości, jakie tylko można sobie
wyobrazić. Miłość musi być podstawą takiego zachowania, by posiadało ono
jakąkolwiek wartość w oczach Bożych.
Bez miłości byłbym niczym
Na początku rozdziału, z którego
zaczerpnęliśmy nasz tytułowy werset, Apostoł, podkreślając znaczenie miłości,
oświadcza, że nawet gdyby umiał mówić wszystkimi językami ludzi, a także
aniołów, gdyby wykorzystywał wszystkie te talenty do głoszenia Ewangelii, ale
działalność ta nie byłaby inspirowana miłością, nie miałaby ona żadnego
znaczenia – Bóg nie oceniłby jej wyżej niż brzmienia cymbałów czy innego
blaszanego instrumentu. Bóg nie obiecał chwały, czci i nieśmiertelności
blaszanym trąbom i miedzianym cymbałom. Gdyby więc ktoś głosił doskonałą
prawdę w jej całej okazałości, ale bez ducha miłości, okazałby się mimo
wszystko tak samo niezdolny do przyjęcia Bożej łaski i udziału
w Królestwie jak blaszana trąba. W Królestwie nie ma miejsca dla
takich osób. Jakaż to ważna lekcja dla wszystkich nas, którzy staramy się
rozgłaszać chwałę Tego, który powołał nas z ciemności do światłości! Jakże
ważne jest, byśmy głosili Prawdę z miłości do niej, z oddanym
i wdzięcznym sercem.
Stosując inne porównanie, Apostoł stwierdza,
że nawet gdyby miał wiarę, która przenosi góry, nawet gdyby jego znajomość
Boskich tajemnic i wszelkich innych tajemnic dalece przewyższała wiedzę
wszystkich innych ludzi, nawet gdyby w gorliwości dla człowieka czy dla
Boga stał się męczennikiem i pozwoliłby spalić swe ciało, to mimo
wszystko, jeśli głównym motywem całej tej działalności nie byłaby miłość,
wszystkie ofiary, całe samozaparcie, wszelkie wysiłki, nawet owo spalenie
ciała, nie przyniosłyby żadnego pożytku. O tak, drodzy przyjaciele! Gdy
zaczynamy patrzeć na sprawy z Bożego punktu widzenia, dostrzegamy, jak
wielkie są Jego wymagania. Ale nasz rozsądek zapewnia nas, że jest to dobre,
prawe i słuszne, iż miłość została przez Boga ustanowiona jako jedyny
wzorzec, przy użyciu którego zostaniemy ostatecznie ocenieni. Kto by zaś
uważał, że posiadł już taką doskonałą miłość względem Boga i ludzi, tylko
że nie widać tego w jego postępowaniu, bardzo się myli. Tam gdzie miłość
wypełnia serca, tam też słowa, uczynki, myśli, spojrzenia będą o tym
zaświadczać. Ten kto bardzo kocha, będzie też chętnie służył. Jeśli miłujemy
Pana, będziemy znajdowali rozkosz w służbie dla Niego, niezależnie od
niepowodzeń, bez oczekiwania na poklask i ziemskie uznanie. Będziemy
pełnić służbę Pańską, nawet gdyby miała ona wywoływać dezaprobatę wśród ludzi
i powodować zerwanie więzów przyjaźni. Słowa naszego drogiego Odkupiciela
bardzo dobrze wyrażają owo usposobienie miłości: „Jest moją radością, mój Boże,
czynić Twoją wolę, a Prawo Twoje mieszka w moim wnętrzu” – Psalm 40:9
BT. Oby każdy prawdziwy chrześcijanin umiał łączyć te dwa słowa: miłość
i służba, a także umiał doprowadzić do tego, by jego miłość objawiała
się gorliwością. Podobnie też miłość do braci będzie oznaczała pragnienie
usługiwania im. Miłość dla domu i rodziny sprowadzi pragnienie okazywania
im dobroci. Miłość do bliźniego będzie manifestowała się dążeniem do jego dobra
na miarę naszej świadomości i naszych możliwości.
Ograniczenia
w miłości
Apostoł wskazuje też na pewne ograniczenia
w miłości. Nie może być ona porywcza, drażliwa, gdyż „miłość jest długo
cierpliwa, dobrotliwa jest”. Ten, kto miłuje, nie jest zawistny, nie zazdrości
nikomu jego błogosławieństw i łask, gdyż „miłość nie zazdrości”. Człowiek
cechujący się miłością nie będzie się chełpił i pysznił, gdyż „miłość nie
jest chełpliwa, nie nadyma się”. Ten, kto kierowany jest duchem miłości, nie
będzie niełaskawy, nieuprzejmy, niegrzeczny, gdyż „miłość nie czyni nic
nieprzystojnego”. Człowiek napełniony duchem miłości nie będzie samolubny,
zaborczy, niedbały w sprawach dotyczących innych osób, gdyż „miłość nie
szuka swego”, wyłącznie „swego”. Osoba prawdziwie miłująca nie będzie skora do
gniewu, nie będzie się łatwo obrażać, gdyż „miłość nie jest porywcza do
gniewu”. Ktoś, kto znajduje się pod wpływem ducha miłości, nie będzie domyślał
się u innych nieuprzejmości czy nieprzyzwoitości, nie będzie usiłował
w niegrzeczny sposób interpretować słów czy postępowania bliźnich, gdyż
„miłość nie myśli nic złego”.
Ten, kto posiada
ducha miłości, nie będzie się cieszył z cudzego nieszczęścia, nawet jeśli
dotyka ono nieprzyjaciela, gdyż „miłość nie raduje się
z niesprawiedliwości, ale się raduje z prawdy”. Apostoł stwierdza, że
osoba, której serce, słowa, myśli i uczynki regulowane są duchem miłości,
„wszystko znosi” i gotowa jest wierzyć wszystkiemu, co jest przyjemne
i co może sprzyjać dobru. Jest zawsze pełna nadziei, że ostateczny
rezultat działań tych, z którymi ma do czynienia, będzie mimo wszystko
korzystny. Jest też gotowa „wszystko cierpieć”, znosić liczne nieuprzejmości,
przypisując znaczną ich część słabości, nieświadomości lub degradacji
usposobienia.
Miłość nigdy nie ustaje
Wiara ustanie,
w znaczeniu przeminięcia, gdy skończy się czas obecnych ograniczeń wiedzy.
Wtedy bowiem wiara zostanie zastąpiona widzeniem. Nadzieja również osiągnie
wtedy wspaniałe spełnienie. Gdyż zamiast nadziei odziedziczenia tego, co Bóg
nam obiecał, będziemy to już wówczas mieli. Ale „miłość nigdy nie ustaje”,
nigdy się nie kończy. Ktokolwiek bowiem zdobywa ten chwalebny, nacechowany
miłością charakter, posiada coś, co stanowi wieczną podstawę piękna
i radości. Upiększy ona jego własny charakter, uczyni go miłym
w oczach Pana, a także stanie się zaletą zbliżającą go do słów
Mistrza: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Nad tym, co małe, byłeś wierny,
wiele ci powierzę; wejdź do radości pana swego”. Wiernie rozwijałeś mojego
ducha miłości w małych sprawach życia. Dlatego mogę ci teraz powierzyć
większe zadania w mojej chwalebnej służbie błogosławienia innych. Ten
charakter nacechowany miłością, stanowiący niezbędny warunek otrzymania Bożej
łaski, stanie się także podstawą wiecznego życia i wiecznego szczęścia dla
jego posiadacza. Bóg nie udzieli życia wiecznego nikomu poza tymi, którzy
osiągnęli doskonałość charakteru według Jego wzoru, gdyż inaczej byłoby to
dopuszczenie do niebios czegoś, co wcześniej czy później sprowadziłoby
niebezpieczeństwo nieprawości, samolubstwa, grzechu i krzywdy.
Ów wzorzec charakteru
pełnego miłości, który teraz stanowi podstawę rozwoju świętych w ciągu
owych kilku krótkich lat obecnego czasu próby, będzie musiał być także
zrealizowany przez całą ludzkość – przez wszystkich, którzy kiedykolwiek
osiągną życie wieczne w Wieku Tysiąclecia. Jedyna różnica polega na tym,
że inni ludzie na rozwój takiego charakteru będą mieli tysiąc lat, podczas gdy
my obecnie dysponujemy znacznie krótszym czasem, w którym musimy nasze
powołanie i wybranie uczynić mocnym poprzez wypracowanie sobie takiego
charakteru. Jednak ze względu na to, że nasza próba jest krótsza, a przez
to też i bardziej surowa, związana jest z jeszcze większą nagrodą –
udziału w boskiej naturze, w chwale, czci i nieśmiertelności.
Postanówmy więc sobie, drodzy przyjaciele, że przez ten rok będziemy ubiegali
się o rzecz najważniejszą, tak aby miłość Boża mogła coraz szerzej
rozlewać się w naszych upodobniających się do Niego sercach, abyśmy też,
na ile to tylko możliwe, charakter ten przejawiali na zewnątrz, w naszych
słowach, uczynkach i wyglądzie. A tym sposobem osiągniemy najwyższy
Boży ideał oraz wspaniałe błogosławieństwo – błogosławieństwo Boże. ¦