Potrzeba wielkiej ufności
w Słowie Bożym

„Przetoż nie odrzucajcie ufności waszej, która ma wielką zapłatę” – Hebr. 10:35.

I

stnieje praktyczna strona Ewangelii. Wszystko, co jest nakazane naśladowcom Chrystusa oraz wszystkie sprawdzające ich życiowe doświadczenia są mądrze zaplanowane, aby wypracować w nich rozwój charakteru o dobrej, mocnej i pięknej strukturze. Błędem byłoby uważać, jak działo się to niekiedy w przeszłości, że wolą Bożą jest, abyśmy jedynie usłyszeli o Chrystusie i w sposób nominalny przyjęli poselstwo o Jego śmierci jako naszego Odkupiciela oraz odwrócili się od zewnętrznych form grzechu, a następnie, zadowoleni ze swego postępu – pomagali innym w osiąganiu tak samo niskich standardów.

Ojciec sprawia pociągnięcie

Wręcz przeciwnie – nauczanie Jezusa i Jego apostołów nie jest skierowane do świata jako całości, ale jedynie do specjalnej klasy, by wyszukać tych, co mają uszy ku słuchaniu i wdzięczne serca. Poselstwo Ewangelii przedstawione w Biblii nie zajmuje się w ogóle podstawową, misyjną pracą ratowania pijaków, nierządnic i bluźnierców. Choć nie odrzuca ono celników i wszetecznic, to nie zabiega o szukanie ich. Ono czeka na nich, aby szukali sprawiedliwości, gdyż Mistrz powiedział: „Żaden do mnie przyjść nie może, jeśli go Ojciec mój, który mię posłał, nie pociągnie” oraz „Tego, co do mnie przyjdzie, nie wyrzucę precz” (Jan 6:37,44,65). Tak naprawdę ci, którzy kiedykolwiek przychodzili do Mistrza i interesowali się Jego poselstwem, przeważnie nigdy nie byli bogaci, możni, wyuczeni, wysokiego rodu wedle kryteriów tego świata, lecz przede wszystkim byli to biedni, bogaci w wierze w naszego Boga (1 Kor. 1:26‑29; Jak. 2:5).

Jako ilustrację weźmy postępowanie św. Pawła, gdy przybył do Aten. Nie widzimy, żeby zapoczątkował jakąś misję Szkoły Niedzielnej i oferował dzieciom perspektywę pikników albo przyjemność Szkoły Niedzielnej po to, żeby gromadząc je na półgodzinną pogawędkę o niczym, zabrać je „z ulicy”. Nie wyszukiwał też pijaków w slumsach i nie zakładał dla nich misji. Przeciwnie, szukał posłuchu u grup inteligencji, myślicieli, nie zwracając uwagi na ich bogactwo czy stanowisko. Miał on bowiem przesłanie – przesłanie, którego dzieci nie mogły zrozumieć, przesłanie, którego pijacy nie byli w stanie pojąć, poselstwo, które trafić miało do najlepszych ludzi w Atenach, biednych czy bogatych.

Czy zatem nasze pojęcie nie było w znacznej mierze błędne? Czyż jesteśmy mądrzejsi niż Pan i apostołowie i czy jesteśmy w stanie udzielać im wskazówek co do metod, zamiast zgodnie z pouczeniem naśladować ich przykład? Oni ogłosili wtóre przyjście Mesjasza i ustanowienie Jego Królestwa. Głosili, że ważnym celem Jego królowania sprawiedliwości przez tysiąc lat będzie pokonanie grzechu w każdej jego formie i podźwignięcie biednej, upadłej ludzkości. Uczyli, że istnieje niebezpieczeństwo podejmowania prób nawracania, które w rzeczywistości wyrządzają więcej szkody niż pożytku. Nauczali, że szczególną pracą, powierzoną obecnie ludowi Bożemu jako duchownym i sługom Chrystusa, jest głoszenie Ewangelii – „dobrej nowiny o Królestwie” – a nie głoszenie wiecznych mąk albo usiłowanie odwrócenia ludzkości od grzechu poprzez strach. Nauczali, że dziełem obecnego Wieku jest wybranie spośród ludzi klasy Oblubienicy, aby stała się ona współdziedziczką Mesjasza w Jego Królestwie w celu błogosławienia całego świata. To jest owo poselstwo o Bożej dobroci, jaką głosi nasz tekst, które powinno być głoszone z odwagą, śmiałością i otwartością.

Św. Paweł krytykuje tych, którzy od jakiegoś czasu są chrześcijanami i którym dana została wielka szansa wzrastania w łasce i znajomości. Mówi do nich: „Biorąc pod uwagę czas, powinniście być nauczycielami, tymczasem znowu potrzebujecie kogoś, kto by was nauczał pierwszych zasad nauki Bożej”. Utracili oni te pierwsze zasady. Zaplątali się w próżną filozofię, a ich duchowość mocno podupadła. Dziś panują bardzo podobne warunki. Po osiemnastu wiekach Boskiego pouczania, mając obecnie do dyspozycji wspaniałe Biblie i pomoce do biblijnych badań, jakimiż chrześcijanami powinniśmy już być – w wierze, w miłości, w posłuszeństwie, w męstwie! (Hebr. 5:12‑14 NB, 6:1‑3)

Najpoważniejsza myśl

Św. Paweł podkreśla konieczność zgromadzania się Bożego ludu na społeczność i badanie Jego Słowa oraz w celu pobudzania się nawzajem do miłości i dobrych uczynków. Jak sugeruje, jest to konieczne dlatego, że grzech u tych, którzy otrzymali znajomość Prawdy i stali się uczestnikami ducha świętego, jest znacznie bardziej poważną sprawą niż takie samo zachowanie w czasie, gdy jeszcze nie była ich udziałem kosztowna więź spłodzonych z ducha dzieci Bożych. Apostoł stwierdza: „Albowiem jeślibyśmy dobrowolnie grzeszyli po wzięciu znajomości prawdy, nie zostawałaby już ofiara za grzech, ale straszliwe niejakie oczekiwanie sądu i zapalenie ognia, który pożreć ma przeciwników” – Hebr. 10:25‑27.

Czy uchwyciliśmy, jak ważna jest to myśl? Oznacza ona, że dla nas, którzy przyjęliśmy Boskie zasady i weszliśmy do Bożej rodziny, nie będzie przyszłej sposobności w innym życiu. Musimy albo uczynić nasze „powołanie i wybranie mocnym”, zgodnie z zaakceptowanymi warunkami powołania, albo być odrzuconymi jako niegodni życia wiecznego, zasługując na wtórą śmierć, na unicestwienie. Ten, kto odrzucił Zakon Mojżeszowy, umierał bez miłosierdzia. Ale ten, kto doszedłszy do jasnej znajomości Prawdy, okazałby się dobrowolnym grzesznikiem, zostanie odcięty nie tylko od dalszej możliwości w przyszłym Wieku, ale odcięty od życia na wieki, zgładzony. Bóg „może i duszę, i ciało zatracić” – obecne życie, jak i naszą przyszłą nadzieję. Myśli te powinny uczynić bardzo sumiennymi i bardzo pilnymi wszystkich tych, którzy przyjęli Chrystusa i zostali przez Niego przyjęci (2 Piotra 1:10; Hebr. 10:28‑29; Mat. 10:28).

Nie bądźcie jednak zniechęceni

Rzeczy te zostały napisane nie tylko dla hebrajskich chrześcijan z czasów św. Pawła, ale przez ducha świętego przeznaczone były dla wszystkich domowników wiary. Nie powinniśmy usypiać samych siebie; nie wolno nam też podawać „środków nasennych” innym. Podczas gdy świat nie znajduje się jeszcze na próbie życia wiecznego, Kościół jest obecnie doświadczany – na wieczne życie lub na wieczną śmierć. Ta myśl powinna nas otrzeźwiać. Jak Apostoł powiada: „Bądźcie trzeźwi, czuwajcie” [1 Piotra 5:8 NB], bądźcie wierni, chodząc śladami Jezusa.

Jednakże św. Paweł, albo raczej duch święty przezeń, brał pod uwagę fakt, że lud Boży znajduje się na świecie, gdzie „nie ma przyjaciela, który okazałby mu pomoc w drodze do Boga” [„A choć w tej walce cierpię trud i ciężko walczyć mi” PBT 13]. Apostoł rozumiał, że możemy się zniechęcić z powodu własnych win i słabości. Dlatego po poważnym napomnieniu do wierności i gorliwości oraz po zwróceniu uwagi na niebezpieczeństwo rozleniwienia się, nadmiernej troski o to życie i omamienia bogactwami oraz utraty w ten sposób ducha Chrystusowego, przechodzi od słów groźby do słów zachęty.

Mówi: „Przypomnijcie sobie dni poprzednie, kiedy po swym oświeceniu wytrwaliście w licznych zmaganiach z utrapieniami” [Hebr. 10:32 NB]. Św. Paweł wskazuje, że cierpiąc prześladowania, bracia byli doprawdy w lepszym, bardziej ożywionym duchowym stanie niż później. A ciesząc się powodzeniem, przywilejami, wolnością od prześladowań, stali się bardziej leniwi i mniej odważni. Apostoł przywołuje im, i nam, na pamięć zwycięstwa odniesione w przeszłości, żeby mieć odwagę i teraz, i w przyszłości. Jak łaskawe, jak pomocne jest wszystko, co Bóg przygotował dla tych, którzy teraz słyszą wezwanie i starają się chodzić śladami Jezusa! Zapewnia On ich, że każda życiowa lekcja, jaką Jego opatrzność dopuści na nich, będzie działać dla ich dobra, dla błogosławieństwa, dla cennego doświadczenia i nauki w zakresie sprawiedliwości i rozwoju charakteru.

Dwie klasy wiernych

W czasie wojny nie wszyscy służą jako żołnierze. Niektórzy, niezdolni do takiej służby, mogą pełnić użyteczne funkcje w domu, wspierając, dodając odwagi, posyłając zapasy tym, którzy są na froncie itp. Tak też jest w armii Pana; Jezus jest dowódcą tych wszystkich, którzy dobrowolnie zaciągnęli się jako żołnierze Krzyża, aby walczyć przeciwko grzechowi, szczególnie w samych sobie – bojując „dobry bój wiary” i zwalczając ducha świata, który wzbiera wokół nich, próbując pokonać ich jako Nowe Stworzenia w Chrystusie (2 Kor. 5:17).

Św. Paweł zapowiada srogie prześladowanie, otwarcie manifestowane przez tych, co mają światowego ducha, będąc ludem Bożym zwiedzionym przez Szatana. Stwierdza on: „Znosiliście wielki bój utrapienia, lubo to, gdyście byli i urąganiem, i utrapieniem na podziw wystawieni lub też gdyście się stali uczestnikami tych, z którymi się tak obchodzono. Albowiemeście i z więzienia mego ze mną utrapieni byli i rozchwycenie majętności waszych przyjęliście z radością” – Hebr. 10:32‑34.

Św. Paweł i inni znani naśladowcy Pana doznają naturalnie głównego ataku ze strony Szatana. Uważa się, że list, z którego pochodzi nasz fragment, został napisany, gdy św. Paweł był więźniem w Rzymie. Żydowscy towarzysze, do tej pory sympatyzujący z nim jako z rodakiem, pomawiali go teraz jako zdrajcę odwracającego się od przyjętych wzorców, starającego się rozrywać dzieło Boże i lekceważącego Boskie obietnice należące do Izraela oraz ich uświęconą tradycję. Przez Rzymian został on również odtrącony – jako podejrzany o sprzyjanie innemu królowi, Jezusowi, i stąd niewykorzystujący swego rzymskiego obywatelstwa dla sławy i chwały cesarstwa. Św. Paweł oznajmia, że w ten sposób i on sam, i inni obrońcy sprawy Pańskiej są wzgardzeni i odrzuceni przez wszystkich. Mówi, że jesteśmy traktowani jak nieczystości i omieciny tego świata [1 Kor. 4:13] – o których nikt nie dba i których nikt nie poważa, ale których wszyscy chcieliby się pozbyć; ciemność bowiem zawsze nienawidzi światłości i stara się ją zgasić oraz w pełni króluje wtedy, gdy zgasną wszystkie światła. Chrześcijanie, daleko i blisko, wyrażając sympatię dla Apostoła i utrzymując z nim społeczność albo też broniąc go przed rozpowszechnianymi przeciwko niemu oszczerstwami i niesprawiedliwością, sami narażali się na podobne zarzuty i brak poważania oraz sprzeciw ze strony bliźnich itp.

Historia donosi o różnych, strasznych prześladowaniach chrześcijan w Cesarstwie Rzymskim. Podaje na przykład, że aby zadowolić swój zepsuty umysł, cesarz Neron rozkazał, by część Rzymu została spalona przez podpalaczy, a następnie, gdy odkrył, jak bardzo lud był rozgniewany, zrzucił całą winę na nieszkodliwych chrześcijan – bez wątpienia po części dlatego, że nie mieli oni przyjaciół ani na dworze cesarskim, ani pośród ludu. Mogli zostać bezkarnie potępieni, a okrutne przestępstwo cesarza pozostało w ten sposób ukryte. Z tego powodu wielu chrześcijan zostało publicznie i brutalnie straconych.

„Wielka zapłata”

Biedna ludzka natura uważa, że trudno jest stać samotnie z Bogiem i z tymi nielicznymi, którzy są po tej samej stronie – po stronie sprawiedliwości i prawdy; kiedy do tego dochodzi jeszcze prześladowanie, to sprawdza ono serca, wypróbowuje lojalność. To właśnie jest Pańskim zamierzeniem. On wyszukuje teraz specjalną klasę zwycięzców, aby stali się współdziedzicami z Jego Synem na duchowym poziomie jako Oblubienica Mesjasza. Przez nich zamierza On wkrótce udzielić Izraelowi, a przez Izrael całej ludzkości chwalebnych błogosławieństw pouczania i naprawienia. Aby zyskać kwalifikacje potrzebne do tej usługi pouczania i podnoszenia ludzkości, niezbędne jest, żeby ci powołani mieli silny charakter, będąc odwzorowaniem Mistrza w duchu swych umysłów. Do nich powiedział On: „Kto zwycięży, dam mu siedzieć z sobą na stolicy mojej, jakom i ja zwyciężył i usiadłem z Ojcem moim na stolicy jego” (Obj. 3:21; Rzym. 8:16‑17).

Chętnie przystajemy na to, że niektórzy z najwybitniejszych naśladowców Pana, którzy cierpieli męczeństwo z powodu swej wierności dla zasad sprawiedliwości i dla imienia Jezusa, zostaną uznani za zwycięzców i członków klasy Królestwa. Ale czasami trudno jest nam wyraźnie dostrzec, jak Bóg postrzega tych mniej zasłużonych, mniej prześladowanych. Rozumowanie św. Pawła dowodzi, że stoją oni dobrze – że Bóg zalicza ich do męczenników, wiernych aż do śmierci, jeżeli mają ducha męczeństwa, jeżeli są lojalni, mężni w Prawdzie, nawet jeśli nigdy nie przypieczętowali swego świadectwa śmiercią na stosie, nawet jeśli nigdy nie byli uznani za godnych otwartego i publicznego sprzeciwu lub prześladowania. Oto zachęta dla wszystkich, i dokładnie do tego pobudza nas św. Paweł słowami naszego tekstu.

Musimy pozwolić światłu świecić

Mówi on: „Przetoż nie odrzucajcie ufności waszej, która ma wielką zapłatę” [Hebr. 10:35]. Pan nie obiecał nam wielkiej zapłaty jedynie za wierzenie, jedynie za ufanie i tchórzliwe przetrzymywanie naszego światła w ukryciu, ażeby jego wystawienie nie sprowadziło na nas prześladowania lub hańby. Nie takich On szuka. Tacy nie zostaną uznani za godnych miejsca w Królestwie, które ma błogosławić świat.

W innym miejscu św. Paweł oświadcza: „Jeśli się go zapieramy, i on się nas zaprze” – 2 Tym. 2:12. Skoro przyjęliśmy Pana jako naszego doradcę, przewodnika, wodza, nauczyciela, wzór i oblubieńca, oczekuje On od nas odwagi, aby Go jako takiego wyznawać i we wszystkich dogodnych i stosownych okolicznościach starać się o wypełnianie przykazania: „Tak niechaj świeci światłość wasza przed ludźmi, aby uczynki wasze dobre widzieli, a chwalili ojca waszego, który jest w niebiesiech” – Mat. 5:16. Nasze dobre uczynki mają pozostawać w takiej zgodności z nauczaniem Mistrza, żeby niezależnie od tego, jak zostaniemy przedstawieni przez innych, ci, którzy nas bliżej znają, wiedzieli, że jesteśmy z Jezusem i od Niego się uczymy. Powinni oni także dostrzec, że nasza odwaga, nasza śmiałość, nasza ufność nie wynika z pragnienia, żeby głosić samych siebie, żeby się chlubić w samych sobie, lecz przeciwnie – żeby głosić Chrystusa i chwalebne poselstwo Jego Słowa, co zawsze sprowadza przeciwności i prześladowanie ze strony Przeciwnika i tych wszystkich, którzy znajdują się pod jego zaślepiającym wpływem (1 Kor. 1:23).

Każdy wierny naśladowca Jezusa musi być wyznawcą – musi okazać swoje barwy. Nie mamy tu na myśli, że musi być wojujący i walczyć cielesną bronią lub też mieczem, strzałami, rękoma czy językiem. Przeciwnie, tak jak jego Mistrz, musi on być zawsze gotowy czynić dobrze. Rozkaz jego dowódcy brzmi: „aby nikogo nie lżyli” [Tyt. 3:2]. Tym, co musi on wyrażać i okazywać przez swoje życie, jest nauka Chrystusa – prawda, światło w przeciwieństwie do panującego błędu i ciemności.

Zapłata, jaką Pismo Święte ukazuje naszym oczom wiary, jest tak wielka, że ludziom światowym wierzenie w nią wydaje się głupstwem. Polega ona na dzieleniu z Panem Jego chwały, czci i nieśmiertelności w Jego pośredniczącym Królestwie, które wkrótce będzie ustanowione, w Jego wielkim dziele jako Pośrednika Nowego Przymierza w udzielaniu Boskich błogosławieństw na mocy zasługi lepszych ofiar narodowi Izraela, a w końcu przezeń całej ludzkości. Nie wszyscy mają świadomość tej wielkiej nagrody. Nie wszyscy przeto czują tę zachętę do wierności, do jakiej owa świadomość pobudza. Nie wszyscy mają nawet uszy ku słuchaniu. Napisane jest: „Tajemnica Pańska objawiona jest tym, którzy się go boją, a przymierze swoje oznajmuje im” – Psalm 25:14. ¦