Zwodnicza droga
„Jest
droga, co komuś zdaje się słuszna, a w końcu prowadzi do zguby” – Przyp. 16:25 BT.
S |
amolubstwo powinno być uważane za synonim
grzechu. Nie chcemy przez to powiedzieć, że moglibyśmy żyć w obecnych
warunkach, całkowicie zapominając o swoich własnych prawach; powinny być one
brane pod uwagę, jednakże z zachowaniem właściwej równowagi
w odniesieniu do praw innych ludzi, zgodnie z oświadczeniem:
„Będziesz miłował bliźniego twego jak siebie samego”. Pierwotnie grzech był
spowodowany niezgodnym z prawem duchem zachłanności matki Ewy –
pragnieniem zdobycia wiedzy z wyprzedzeniem w stosunku do zamierzenia
Stwórcy. Ten duch zachłanności doprowadził ją do nieposłuszeństwa. Przestępstwa
ojca Adama przeciwko Bożemu prawu również wynikały z dbałości
o samego siebie. Uważając, że przez nieposłuszeństwo jego żona znajdzie
się pod wyrokiem śmierci, samolubnie powziął plan, że on także okaże
nieposłuszeństwo, sądząc, iż wszystkie przyjemności życia umrą wraz
z żoną. Był nieposłuszny, by umrzeć wraz z nią.
W ciągu
sześciu tysięcy lat, jakie upłynęły między pierwszym nieposłuszeństwem
człowieka a czasem obecnym, rozbudzały się i rozwijały samolubne
skłonności ludzkiego umysłu, kosztem cech bardziej szlachetnych, bardziej
wielkodusznych i bardziej subtelnych. Wypędzeni z ogrodu Eden, gdzie
ich potrzeby zaspokajane były przez owoce z życiodajnych gajów, nasi
pierwsi rodzice znaleźli się w nieprzygotowanej, nieodpowiedniej,
„przeklętej” ziemi, która rodziła ciernie i osty, a zaspokojenie
potrzeb i wygód życia wymagało znacznie więcej czasu i uwagi. Tym
sposobem żyzne doliny napełniały się wartościowymi owocami, lecz włożony czas
i ludzki wysiłek znacznie przewyższały ten z Edenu, gdzie obfitość
owoców dostępna była na wyciągnięcie ręki (Psalm 107:10‑12).
Ta praca w pocie czoła była częścią
przekleństwa, czyli karą nałożoną na rodzaj ludzki za nieposłuszeństwo
w tym celu, aby mógł zostać wykonany Boski wyrok: „śmiercią umrzesz”,
i aby człowiek zrozumiał różnicę pomiędzy swoim stanem w łasce
u Boga a stanem bez Bożej łaski i przez to lepiej ocenił, jak
bardzo ten drugi stan jest niepożądany. Należy przy tym zauważyć, że
zarządzenie, aby człowiek zarabiał na chleb w pocie oblicza, było
w gruncie rzeczy zamierzone przez Pana jako błogosławieństwo. Bez konieczności
wysiłku obfitość bezczynności, jaka by panowała, byłaby zgubna dla rodzaju
ludzkiego, który właśnie skosztował grzechu i został odłączony od łaski
Bożej. Staczanie się ludzi byłoby niewątpliwie o wiele prędsze, gdyby
panowała bezczynność. Pamiętamy, że to było po części problemem Sodomitów.
„Dostatek chleba i beztroski spokój” w niej doprowadziły do różnych
form degradacji (Ezech. 16:49 NB).
Jak rozwinęło się samolubstwo?
Praca w celu zdobycia pokarmu
i odzienia stawała się koniecznością, a godziny pracy były coraz
droższe. Potem na niektórych ludzi przyszła pokusa, by uczynić swych bliźnich
niewolnikami i korzystać z ich pracy, ponosząc minimalny koszt
i tym sposobem nie tylko zyskać dla siebie wolny czas, ale też nagromadzić
tyle bogactw, ile tylko się da. Doprowadziło to do rozlewu krwi celem zdobycia
niewolników oraz wojen na rzecz wyzwolenia zniewolonych. Najwcześniejszą
ilustracją ukazującą tę sprawę w Biblii jest uprowadzenie Lota i jego
rodziny oraz Sodomitów przez armię z północy, a następnie uwolnienie
ich przez Abrahama i jego uzbrojonych ludzi (1 Mojż. 14:12‑16).
Historia pełna jest takich właśnie incydentów. Tak naprawdę to dopiero
w ostatnim czasie w krajach cywilizowanych zlikwidowano niewolnictwo.
Innym przykładem niewolnictwa jest podbój jednego narodu przez drugi
i wymuszenie płacenia daniny. W ten sposób zniewalany był cały naród,
a ludzie stawali się lennikami drugich, będąc zobowiązani do oddawania
pewnej części owocu swojej pracy za darmo, tylko dlatego, że sąsiedni naród był
silniejszy lub lepiej uzbrojony.
Niewolnictwo w jego starej formie wciąż
jeszcze istnieje w pewnych częściach świata. Gdzie indziej forma ta
została zmieniona, chociaż zasada samolubstwa została w znacznej mierze
zachowana. W Chinach i wśród Malajów z Indii istnieje pewna
klasa służących, w rzeczywistości niewolników okoliczności
i warunków, które ich otaczają, chociaż nie jest to dokładnie to samo co
system pracy niewolniczej, jaki panował pięćdziesiąt lat temu w Stanach
Zjednoczonych. Dokąd zawędrowała Biblia, tam wraz z nią przybył duch
wolności, bo ona uczy – jak żadna inna religijna książka na świecie – że
w obliczu Stwórcy wszyscy ludzie znajdują się na tym samym poziomie,
wszyscy są grzesznikami, wszyscy zostali skazani na tę samą karę, wszyscy
potrzebują tego samego zbawienia i osiągnięcia życia wiecznego na tej
samej podstawie, a przynależność do klasy czy kasty nie odgrywa żadnej
roli. Gdziekolwiek była czytana Biblia, wpajany był duch człowieczeństwa
i odpowiednio zanikał duch niewolnictwa. Jednak chwiejność ludzkiego
charakteru wynikająca z upadku oraz to, jak przekładał się on na stosunek
pracy i czasu wolnego, powodowały degradację wyższych zalet umysłu,
umożliwiając ich rozwijanie jedynie tym, którzy mogli zyskać nieco wolnego
czasu. Podobne zależności funkcjonowały pomimo zmieniających się okoliczności.
Gdy stało się niemożliwe utrzymywanie bliźnich
w niewolnictwie, stworzono pewne prawa finansowe, stopniowo je rozwijając
i systematyzując aż do dzisiaj, gdy widzimy, jak samolubstwo panoszy się
w stopniu wcześniej nieznanym, po to, by skumulować bogactwo będące
wynikiem skumulowania nakładu pracy. System, w którym to samolubstwo
działa w naszych czasach, zawiera pewne elementy sprawiedliwości, ma swoje
dobre i złe strony. Jest to system płac. W systemie tym ci, którzy
mają odpowiednio duży zasób zdolności umysłowych w połączeniu
z samolubstwem, mogą się stać finansowymi królami i książętami tego
świata. Działamy teraz według tak zwanego prawa podaży i popytu
w odniesieniu do rozumu, umiejętności i operatywności, gdyż one, jak
nigdy przedtem, stwarzają ogromne możliwości gromadzenia bogactw. Powszechnie
wiadomo, że nagromadzone bogactwo naszych czasów jest o wiele większe od
bogactwa jakiegokolwiek innego okresu. Jest pewna niemała grupa ludzi, którzy
dysponują fortunami powyżej stu milionów dolarów. Bardzo wielka liczba ludzi
jest w posiadaniu majątków przekraczających milion dolarów, a wiele
tysięcy ma majątek wart sto i więcej tysięcy dolarów. Trudno jest ocenić,
w jaki sposób majątki te przedstawiają się w stosunku do nakładu
pracy. Ale nawet gdybyśmy przyjęli zarobek dwóch dolarów dziennie, to
w przypadku człowieka, którego majątek wynosi milion dolarów, oznaczałoby
to, że zgromadził zarobek z tysiąca pięciuset lat!
Dzień przygotowania
Czynnikiem wielkiego wzrostu bogactwa
w naszych czasach jest silne przebudzenie, które zrodziło geniusz
wynalazczy. Przypisuje się to nadzwyczaj szybkiemu obracaniu się kół ewolucji,
doprowadzającemu nas do „wieku rozumu”. My jednak, podążając za przewodnictwem
Biblii i staranniej obserwując fakty towarzyszące owym wynalazkom, nie
zgadzamy się z tą myślą. Uważamy, że nie wszyscy wynalazcy naszych czasów
są aż tak wybitni, a w stosunku do całej ludzkości jest ich niewielu.
Znajdujemy dowody wielkiej inteligencji zarówno w przeszłości, jak
i współcześnie. Szekspir, Newton, Sokrates, Platon, św. Paweł, król
Salomon, król Dawid, Ijob, Mojżesz i budowniczowie piramidy, świetliście
zapisali się na kartach historii i mają niewielu, jeśli w ogóle,
równych sobie w naszych czasach. Biblijnym wyjaśnieniem wynalazczości
naszej epoki jest nastanie „dnia jego przygotowania” (Nah. 2:4 BT) –
przygotowania do Tysiąclecia.
Niektóre z rozwiązań będących dzisiaj
w powszechnym użyciu wydają nam się tak proste, że nie możemy się
nadziwić, dlaczego nie zostały one odkryte wcześniej. Jedynej rozsądnej
odpowiedzi udziela Pismo Święte: Pan dopiero ostatnio podniósł zasłonę
i zwrócił na te rzeczy naszą uwagę. Nie chcemy przez to powiedzieć, że
każdy wynalazca jest natchniony od Pana, ale uważamy, że Pan trzymał sztukę
druku w tajemnicy aż do właściwego czasu, aby wywrzeć taki wpływ, jaki ma
ona obecnie na świecie, że Pan nie sprzyjał powszechnemu wykształceniu aż do
tego „dnia jego przygotowania” i że aż do obecnego czasu zezwalał On
światu, aby w wielu sprawach obierał swą własną drogę postępowania.
Dzisiejsze przemieszczanie się z miejsca na miejsce sprzyja wymianie myśli
i ludzi, dzięki czemu dokonuje się pomnażanie wiedzy i wynikający
z tego wzrost wykształcenia, co zostało bardzo wyraźnie przedstawione
w Piśmie Świętym jako znak albo dowód, że żyjemy w czasie kończenia
się obecnej dyspensacji. Nowa dyspensacja jest blisko, rzec by można – we
drzwiach. Na dowód tego zwracamy uwagę na oświadczenie proroka Daniela: „Bo to
wiele ich przebieży, a rozmnoży się umiejętność. (...) mądrzy zrozumieją,
(...) a będzie czas uciśnienia, jakiego nie było, jako narody poczęły być”
– Dan. 12:1,4,10.
Wiedza – wolność – ucisk
W mądrym celu Pan Bóg powstrzymał
światło, umiejętność, wynalazki obecnego czasu, wiedząc wcześniej to, czego my
teraz uczymy się z doświadczenia, a mianowicie, że skutkiem tego dla
naszego rodzaju, zaprzedanego pod grzech, wypaczonego i wykrzywionego, aby
służyć samolubstwu, byłby powszechny i znaczny wzrost samolubnych
tendencji w świecie. Wynalazki naszego dnia, maszyny oszczędzające pracę
itd. łącznie stwarzają olbrzymie możliwości dla gromadzenia bogactwa poprzez
skumulowanie nakładu pracy. Jeśliby najbardziej dalekowzroczni z naszej
rasy – najlepsze i najświatlejsze umysły – pomyśleli o nagłym
i szerokim otwieraniu przed ludźmi tych wszystkich korzyści
i wynikających stąd błogosławieństw naszego czasu, musieliby bardzo szybko
porzucić te myśli, gdyż uświadomiliby sobie, że wszystko to musiałoby odbywać
się na bazie samolubstwa, prowadząc do zdobywania jak największych wpływów
i wykorzystywania ich w celu gromadzenia bogactw.
Prawdą jest, iż cały ten rozpęd przyszedł tak
nagle, że całej ludzkości przyniosło to pewne korzyści, nawet dniówkowemu
robotnikowi. Jeżeli jednak zyski dostają się do rąk małej grupy osób,
a naturalny wzrost zaludnienia zwiększa liczbę robotników, to nietrudno
jest przewidzieć, jaki byłby koniec obecnego systemu konkurencji w relacji
podaży i popytu. Liczba zatrudnionych stale wzrasta, wzrasta również ilość
maszyn oszczędzających pracę, podczas gdy popyt na pracę rośnie tylko do
takiego stopnia, żeby przynosiło to korzyści tylko tym, którzy stali się
posiadaczami światowego bogactwa.
Wielu to dostrzega. Bogacze się tego nie
obawiają, gdyż czują się bezpieczni, mając nadzieję, że gdyby nastąpił kryzys,
to oni będą tymi wspaniałomyślnymi. Ale tego rozwoju wypadków obawiają się
liczne grupy ubogich, którzy mają niewielkie zaufanie do planu wielkoduszności
i którzy wołają o socjalizm – publiczną własność środków
wytwarzających bogactwo, spodziewając się, że wywoła to natychmiastową
konkurencję i z czasem wszyscy osiągną bogactwo.
Nie bronimy
socjalizmu, gdyż uważamy, że będzie on na wskroś niepraktyczny. Znając ludzką
naturę, uważamy, że wszyscy, którzy obecnie mają bogactwa tego świata, trzymają
je z taką wytrwałością i z takim samolubstwem, że raczej
pozwolą, żeby cała społeczna struktura uległa zniszczeniu, aniżeli wypuszczą ze
swych rąk specjalne przywileje i możliwości, z których obecnie
korzystają. Chociaż socjaliści nie zdają sobie sprawy z tego, że tak będzie,
to jednak ich doktryny doprowadzą do anarchii – czegoś najgorszego, na co mogą
być narażone ludzkie interesy. Naszej opinii nie opieramy tylko na własnym
rozumowaniu, lecz wyprowadziliśmy te wnioski na podstawie Słowa Bożego, które
wyraźnie mówi, że koniec tego Wieku jest już blisko, a po nim nastąpi
Złoty Wiek, Królestwo Tysiącletnie pod władzą Chrystusa i Jego
uwielbionych świętych – Maluczkiego Stadka, od których będzie płynąć
błogosławieństwo i podnoszenie każdego chętnego spośród wszystkich narodów
ziemi.
Żyjemy w czasie prędkich zmian.
Następnych kilka lat pokaże jeszcze większe skoncentrowanie światowego bogactwa
i jego potęgę, a masy ludzkości coraz bardziej pragnąć będą
socjalizmu – nieświadome faktu, że zakończy się on anarchią. Spodziewamy się –
co zgadza się z naszym pojmowaniem Pisma Świętego – że ten wielki kryzys
zawiśnie nad światem w ciągu następnych ośmiu lat; będzie to „czas
ucisku”, jakiego nie było, odkąd powstały narody, ani jakiego już nigdy więcej
nie będzie (Dan. 12:1; Mat. 24:21).
Droga, która wydaje się słuszna
Droga
samolubstwa, która panowała przez sześć tysięcy lat, jest tą drogą, która
wydaje się człowiekowi słuszna – zwykła droga, naturalna droga, uznana przez
światowe standardy od stuleci – której przeciwstawiali się tylko nieliczni,
niezbyt wysoko cenieni pośród ludzi: Jezus, apostołowie, prorocy i ci,
którzy podążają ich drogą i za ich naukami. Wskazaliśmy tylko na jeden
aspekt tej drogi, która wydaje się człowiekowi słuszna, tej samolubnej drogi,
a mianowicie na aspekt pieniężny. Ale samolubstwo obejmuje każdą dziedzinę
życia. Ono wpływa na stan społeczny i stwarza różnice klasowe. Oddziałuje
na apetyty i namiętności. Szuka samolubnego zadowolenia w każdym
kierunku. Samolubstwo – powtarzamy – przedstawia i reprezentuje grzech
w każdej jego postaci. Jednak człowiekowi w jego zdeprawowanym stanie
samolubstwo wydaje się rzeczą słuszną, gdyż się z nim urodził, tak –
w samolubstwie poczęła go matka jego (Psalm 51:7; 1 Mojż. 3:20).
Jedynie Pismo Święte ukazuje tę samolubną
drogę jako drogę złą, wynikającą z niewyważenia ludzkiego umysłu, który
pierwotnie był dobrze wyważony, na obraz i podobieństwo umysłu Bożego,
według miary sprawiedliwości i miłości. Tylko w szkole Chrystusowej
uczy się, żeby nie być samolubnym, tylko w owej szkole jest to niemal
jedyną lekcją, której się naucza przykazanie za przykazaniem, przepisem za
przepisem, nawet w odniesieniu do reguł sprawiedliwości i pobożności.
Wielki nauczyciel
Jezus poucza nas odnośnie Zakonu Bożego, że miłość jest wypełnieniem Zakonu
i że cały Zakon streszcza się w jednym słowie: miłość – miłość do
Boga w najwyższym stopniu i miłość do współbliźnich jak do samych
siebie. Ów Nauczyciel najwspanialej zilustrował tę lekcję swoim własnym życiem.
Zgodnie z Boską wolą złożył On swą chwałę i godność jako istota
duchowa. Stał się ciałem i mieszkał między ludźmi, urodzony będąc pod
Zakonem jako Żyd. Pozostając nadal w harmonii z Boskim zarządzeniem,
gdy osiągnął stan dojrzałości męskiej, złożył z samego siebie zupełną
ofiarę, która miała przynieść korzyść Adamowi i jego potomstwu. Przez trzy
i pół roku kładł swoje życie, pełniąc uczynki dobroci, a moc
wychodziła z Niego ku uzdrowieniu wielu, aż ostatecznie zakończył swój
bieg w hańbie jako ofiara za grzech złożona na korzyść naszego rodzaju.
Wszystkie lekcje, jakich nasz Pan udzielał,
były związane z miłością i dobrze były zobrazowane w Jego
własnym postępowaniu. Kupiwszy najpierw świat swoją drogocenną ofiarą, swoim
życiem, zgodnie z Boskim planem, będzie wkrótce błogosławił ten świat przez
otwieranie ich oczu, dawanie możliwości rozróżniania między dobrem a złem
i pomaganie w wyjściu z grzechu, samolubstwa oraz nędznego
stanu, aby powrócić do Bożego obrazu i podobieństwa, jakim człowiek
cieszył się pierwotnie. Według Boskiego planu dzieło to zarezerwowane jest dla
Wieku Tysiąclecia.
W okresie obecnym Odkupiciel nie pracuje
dla świata ani nawet nie modli się za światem (Jan 17:9), ale będąc
w harmonii z wolą Bożą, Jego działalność i modlitwy dotyczą Jego
Kościoła – Maluczkiego Stadka, któremu Ojciec będzie miał przyjemność dać
przygotowane przez Niego królestwo w łączności z Chrystusem,
Odkupicielem. Są oni powołani, czyli zaproszeni, aby odłączyć się od świata
i jego grzesznego i samolubnego ducha. W obecnym czasie
pociągani są, czyli poszukiwani, tylko ci, co miłują sprawiedliwość
i nienawidzą nieprawości. Olbrzymia większość rodzaju ludzkiego jest
pozostawiona, by stać się przedmiotem działań Królestwa Tysiąclecia.
Droga wąska – droga szeroka
Temu Maluczkiemu
Stadku wierzących, którzy odwracają się od grzechu, aby naśladować swego
Mistrza i Odkupiciela, została ukazana nowa droga – „wąska droga”. Nie
jest to droga, która zwykłemu człowiekowi, szerokim rzeszom mogłaby się wydawać
pożądana czy słuszna. Ci powołani otrzymują szczególny dar otwarcia oczu
wyrozumienia i zdolność rozpoznawania właściwej drogi Pańskiej, która
pozostaje w kontraście do drogi uznawanej za słuszną przez upadłego
człowieka. Otrzymują oni informację, że droga ta jest wąska, trudna itd., oraz
doradę, by najpierw usiedli i obliczyli koszty, zanim podejmą decyzję, czy
nią iść.
Lecz ci, którzy podejmują decyzję postępowania
po tej drodze, otrzymują zapewnienie o łasce Mistrza i Jego stałej
obecności z nimi, Jego pomocy we wszelkich sprawach życia. Dostają też
gwarancję, że wszystko, co się im przydarzy, będzie współdziałać dla ich dobra,
ponieważ miłują oni Boga i zostali powołani według Jego postanowienia
(Rzym. 8:28). Mają oni zapewnienie, że chociaż w obecnym czasie
naśladowanie Mistrza będzie sprowadzać dezaprobatę ze strony świata,
przeciwności od Szatana, oczernianie ich dobrego imienia, to jednak przywilejem
ich obecnego życia będzie niezmierne zadowolenie, poczucie szczęścia, ponieważ
będą się cieszyć w sercu pokojem Bożym, który przewyższa wszelki rozum,
oraz bardzo wielkimi i kosztownymi obietnicami darowanymi im odnośnie
przyszłości. Te obietnice obejmują wizję bogactw duchowych, panowania
i władzy we współdziedzictwie z Odkupicielem. Na podstawie tych
bliskich więzi są oni często przedstawiani w przyszłej chwale, jako Oblubienica,
Małżonka Barankowa – połączeni ślubem lub związkiem, o którym napisane
jest, że ma zostać zawarty w czasie wtórego przyjścia Chrystusa.
Droga świata,
która ogólnie wydaje się ludziom właściwa – droga samolubstwa, które stało się
drugą naturą rodzaju ludzkiego – prowadzi, jak oświadcza nagłówkowy tekst, na
śmierć [Przyp. 16:25 BG]. Wydaje się to zadziwiające! Oczywiście bardzo mała
liczba ludzi rozumie ten fakt. Najwyraźniej wspomniana tu śmierć nie jest
zwyczajną śmiercią, Adamową, wspólną dla całej ludzkości, świętego czy
grzesznika, lecz jest to śmierć wtóra. Zbadajmy tę sprawę bardziej szczegółowo:
W jaki sposób samolubstwo prowadzi na drogę śmierci? Odpowiadamy, że
samolubstwo jest podstawą niemal każdego przestępstwa na wokandzie. Jeśli jest
nim morderstwo, to samolubstwo, zachłanność jest motywem. Jeśli rabunek,
fałszerstwo, kłamstwo lub oszustwo – samolubstwo było główną ich sprężyną.
Byłaby to pożądliwość, wszeteczeństwo lub cudzołóstwo, to stoi za tym
samolubstwo. Jest nim pycha, zarozumiałość lub naruszanie praw innych ludzi
w jakimkolwiek sensie – zazwyczaj dzieje się to z powodu samolubstwa,
które opanowało serce. Byłaby to obraza Stwórcy – to jest ona przeważnie
wynikiem zbyt wysokiej samooceny, braku właściwej pokory i szacunku. Samolubstwo
wprowadza człowieka na wszystkie te ścieżki, a każda z nich wiedzie
w kierunku wtórej śmierci, natomiast wąska droga, na której znajdują się
wierni, prowadzi w kierunku dokładnie przeciwnym – do życia wiecznego.
Jesteśmy zadowoleni, gdy widzimy w Piśmie
Świętym, że tylko ci, którzy zostali spłodzeni z ducha świętego i pod
jego kierownictwem doprowadzeni do jasnej oceny Prawdy, są w obecnym
czasie rzeczywiście na próbie wiecznego życia lub wiecznej śmierci. Jesteśmy
zadowoleni, że Bóg dał przez Chrystusa i Tysiącletnie Królestwo
sposobność, żeby wszystkie niewidome oczy i głuche uszy zostały otworzone,
aby wszyscy mogli dojść do gruntownej znajomości Boga i Jego sprawiedliwej
woli, a zarazem, aby wszystkim chętnym została zapewniona pomoc potrzebna
do osiągnięcia harmonii z nią. Cieszymy się tymi wszystkimi zarządzeniami,
gdyż ewidentnie tych, którzy chodzą po szerokiej drodze samolubstwa,
prowadzącej różnymi ścieżkami do wtórej śmierci, jest tak wielu, że gdyby
w planie Bożym nie było dla nich odpowiedniego zarządzenia na przyszłość,
to plan ten spotkałby się prawie z całkowitym niepowodzeniem.
Inteligentny i myślący człowiek nie
będzie kwestionował tego, że jeśli Bóg jest miłością i wzorem
bezinteresowności, jak to mamy pokazane w charakterze Jego Syna, to ów
charakter jest tym, czego On pragnie i co uznaje, oraz co pobłogosławi
życiem wiecznym, a to by oznaczało, że większość rodzaju ludzkiego –
szerokie rzesze, dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć osób z każdego
tysiąca – umierając, umrze bez Bożej łaski, nie nadając się do życia wiecznego
i lepszych warunków, na jakich Bóg zamierza go udzielać. Co więcej,
widzimy, iż nawet święci mają w ciele samolubną skłonność, tak że gdyby
byli sądzeni według najściślejszej litery prawa Bożego, to również zostaliby
uznani za nienadających się do życia wiecznego. Faktem jest, że zostali oni
przykryci szatą sprawiedliwości Chrystusowej, przypisanej im dzięki wierze
i posłuszeństwu, zależnie od ich możliwości, a to pozwala, że mogą
być poczytani za współdziedziców świętych w światłości – policzeni jako
ci, którzy przeszli ze śmierci do życia, do którego zostaną naprawdę przyjęci
w „pierwszym zmartwychwstaniu”.
Bezinteresowność w niebie
Jeżeli właściwie rozumiemy nauki Pisma
Świętego, to ci, którzy godzą się na samolubstwo, całkowicie nie nadają się do
stanu niebiańskiego. Nasi rzymskokatoliccy przyjaciele, zgadzając się
z tym, twierdzą, że praktycznie wszyscy, nawet ich duchowni, idą do
czyśćca, aby tam się oczyścić ze zmaz charakteru i osiągnąć stan godny
życia wiecznego. Zgadzamy się z tą myślą, choć nie możemy przyjąć tego, że
istnieje obecnie jakiś czyściec. Przyjmujemy naukę Pisma Świętego, które
twierdzi, że „czyśćcem” są przyszłe warunki. Cały Wiek Tysiąclecia będzie tym
okresem „czyśćca”, a Ziemia – jego miejscem. Nie możemy zgodzić się
z rzymskokatolickim poglądem o czyśćcu, że jest on obsadzony załogą
diabłów i składa się z pomieszczeń na tortury. Mamy bowiem
zapewnienie Pisma Świętego, że w tym okresie Szatan będzie związany,
wszelkie złe wpływy powstrzymane, a cały świat błogosławiony. Wtedy
ludzie, jeżeli zechcą, będą podnoszeni ze swej degradacji, samolubstwa
i grzechu do pełnej doskonałości, utraconej w ojcu Adamie. Jeżeli nie
uda im się skorzystać z tych wspaniałych sposobności i przywilejów,
zostaną uznani za niegodnych jakichkolwiek dalszych błogosławieństw i będą
całkowicie zniszczeni we wtórej śmierci (Dzieje Ap. 3:23; 2 Tes. 1:9; Obj.
20:11‑15).
Sianie i żęcie
Jednym z punktów, który szczególnie
pragniemy podkreślić przy tej okazji, jest to, że droga samolubstwa, która wydaje
się człowiekowi słuszna, ale która prowadzi na ścieżki śmierci, i po
której masy ludzkości spokojnie wędrują, jest złą drogą – szkodliwą
w każdym tego słowa znaczeniu. Ktoś jednak może powiedzieć: Jeżeli
istnieje jakiś czyściec, szkoła sposobności w Wieku Tysiąclecia, to
dlaczego nie możemy teraz dogadzać sobie w samolubstwie, a swoją
lekcję otrzymać w przyszłości? Odpowiadamy: Wszelkie nasienie kąkolu
i nasienie chwastu, jakie siejemy w naszych sercach i charakterach
w obecnym czasie, wyrządza nam bardzo dużo szkody, nie tylko teraz, ale
także w odniesieniu do przyszłości. Kto sieje samolubstwu, samolubstwo też
zbiera, a jego plon jest coraz większy, tak że przy końcu zabieganego
życia większość ludzi znajduje się w stanie jeszcze większego samolubstwa
niż na początku. Inaczej mówiąc, byli oni bliżej Boga w czasie swego
niemowlęctwa aniżeli wtedy, gdy są w wieku starszym i leżą na łożu
śmierci.
Czujemy, że nawet poświęceni spośród ludu
Pańskiego niewłaściwie oceniają tę sytuację. Chociaż nominalnie odwrócili się
od samolubstwa ku miłości, chociaż miłość starają się przejawiać coraz bardziej
w myśli, słowie i czynie, to nie w pełni pojęli sytuację
i dlatego czynią mniej energicznych wysiłków, niż mogliby czynić. Niechaj
zatem wszyscy postanowią, że przy łasce Bożej złożą wszelki ciężar
i wszelki przytłaczający grzech, i niech z cierpliwością biegną
w wyścigu, który mamy wystawiony w Ewangelii – wyścigu po wąskiej
drodze. ¦