Plany Boga a plany człowieka
„Wiemy, iż
tym, którzy miłują Boga, wszystkie rzeczy dopomagają ku dobremu, to jest tym,
którzy według postanowienia Bożego powołani są. Albowiem, które on przejrzał,
te też przenaznaczył, aby byli przypodobani obrazowi Syna jego, żeby on był
pierworodnym między wieloma braćmi, a które przenaznaczył, te też powołał”
– Rzym. 8:28‑30.
W |
edług wszelkiej logiki i ludzkiego
rozumowania zmuszeni jesteśmy przypuszczać, że wszechmocny Bóg dalece
przewyższa każdą istotę ludzką i że Jego odczucia i plany są wyższe
od naszych. To prawda, że mamy informację, iż człowiek został stworzony na
moralne podobieństwo swego Stwórcy, i to uzdalnia go do rozumowania
i myślenia o kwestiach moralnych na daleko wyższym poziomie, niż mogą
to czynić stworzenia nieme. Lecz to samo Pismo Święte informuje nas, że
pojawienie się grzechu dokonało spustoszenia w rodzaju ludzkim, zacierając
w znacznym stopniu podobieństwo do Boga. Nie godzimy się jednak
z tymi, co nauczają, że „powszechne zepsucie” opanowało nasz ród. Wszyscy
możemy poświadczyć, że poczucie moralności wśród ludzi jest zróżnicowane.
Niektórzy mają go bardzo niewiele – niedorozwinięci umysłowo wcale – a to,
że nawet najświatlejsi reprezentanci ludzkości mają pewne ograniczenia, jest
dostrzegane przez nich samych, jak i przez ich przyjaciół. Najwyższych
miar i pojęć sprawiedliwości, miłości i mądrości upatrujemy poza nami
samymi i wszystkimi naszymi współstworzeniami – w tym, co jest
doskonałe i co wierni spodziewają się osiągnąć w zmartwychwstaniu.
Ten doskonały stan serca i umysłu oznaczać będzie nasze odnowienie się
w podobieństwie do naszego Stwórcy, bo On jest naszym doskonałym wzorem.
Pismo Święte napomina nas, że Szatan
podjudzony samolubną ambicją zbuntował się przeciw Bogu i Jego rządowi. Aż
dotąd stara się on wykorzystać każdą sposobność i możność usidlenia
naszych umysłów, zatrucia ich przeciwko naszemu Stwórcy, przedstawienia Jego
dobroci w fałszywym świetle i światłości za ciemność,
a ciemności za światło. Spoglądając na świat, dochodzimy do wniosku, że
w znacznym stopniu powiodło mu się w tym. Nasz ród poszedł za jego
błędnymi wskazówkami, jak wskazuje Apostoł w Liście do Rzymian (Rzym.
1:28), gdzie zapewnia nas, że człowiek, będąc początkowo w zgodzie
z Bogiem, stał się obcym i wyrzekł się Pana, który dopuścił na niego
umysł opaczny, by czynił, co nie przystoi, przez co poniżał siebie coraz
bardziej. W konsekwencji, spotykamy członków rodu ludzkiego, którzy prawie
zupełnie nie mają rzeczywistego podobieństwa do Boga i w związku
z tym są ślepi na prawdę – „w których bóg świata tego oślepił zmysły,
to jest w niewiernych” [2 Kor. 4:4].
Tworzenie obrazów i służenie im
Mimo wszelkiej
ciemności, jaka panuje odnośnie Boga i Jego prawdziwego charakteru oraz
planu, ośrodki czci i uwielbienia tkwią w ludzkim mózgu. Stąd też
znajdujemy wśród wszystkich ludów skłonność do oddawania czci, do odczuwania
odpowiedzialności, a to, w połączeniu ze zdawaniem sobie sprawy ze
swej własnej niedoskonałości oraz niegodności, prowadzi ich do bojaźni względem
Boga, którego nie znają. Celem ułatwienia sobie oddawania czci, jako że czują,
iż powinni to czynić, wyrabiają sobie podobizny z ziemi, kamienia, metalu,
drewna, tkanin itp. Obrazy te różnią się między sobą tak jak pojęcia ich
twórców. Niemniej jednak ilustrują one trzy rzeczy: 1) moc, siłę
i zdolność; 2) inteligencję, mądrość, poznanie nas oraz naszego otoczenia
i postępowania; 3) gniew, złośliwość, nienawiść, zemstę
i okrucieństwo.
Najwidoczniej biedni poganie nie znają
prawdziwego Boga, stąd też nie hołdują Mu i nie służą. Potrzebują oni
objawienia, które usunie z ich oczu ułudy, w jakich są pogrążeni,
i ukaże im prawdziwego Boga – łaskawego, litościwego, łagodnego,
miłościwego, jak też mądrego, potężnego i sprawiedliwego. Biedni poganie
potrzebują poznania Boga i znajomości Bożej miłości, czego przykładem jest
dar Jego Syna, który umarł za nasze grzechy i przez to otworzył drogę dla
naszego powrotu do harmonii z Ojcem. Posyłamy misjonarzy, wydajemy miliony
i zanosimy tysiące modlitw w intencji skruszenia oków niewiedzy
i otwarcia ślepych oczu pogan. Dziękujemy Bogu, że tak wielu posiada ten
stopień oceniania Boga i sympatii dla pogan.
Ale przyjrzyjmy
się bliżej naszemu domowi, rozejrzyjmy się dookoła siebie, przypatrzmy się
krajom o najwyższej cywilizacji, gdzie nauka chrześcijańska gościła przez
stulecia, gdzie wszyscy od najmniejszego do największego powinni byli mieć
sposobność poznania łaski Bożej w Chrystusie i stania się pojednanymi
z Bogiem. Cóż znajdujemy w tak zwanym chrześcijaństwie? Widzimy tam
dziesiątki sekt, chrześcijan posiadających ten sam umysłowy narząd służący do
oddawania czci i do pewnego stopnia go używających. Stwierdzamy, że są oni
inteligentniejsi niż poganie. Zdają sobie sprawę z tego, że niewłaściwe
jest czynienie sobie podobizny Boga z drewna, kamieni czy metalu itp. Ale
przekonujemy się także, że każda sekta czy grupa wytworzyła sobie umysłową
podobiznę Boga. Opisała ten umysłowy obraz w takim stopniu, że wyznawcy
każdego kultu mogą hołdować temu samemu wymyślonemu obrazowi. Nie wyrzucamy im
tego, bo bez jakiegoś intelektualnego wyobrażenia Boga hołdowanie Mu byłoby
niemożliwe.
„Czcicie to, czego nie znacie”
Przypominają nam się słowa naszego Pana
wypowiedziane do niewiasty z Samarii o prawdziwym Bogu. Nasz Pan
rzekł do niej: „Wy czcicie to, czego nie znacie” [Jan 4:22 NB]. Bez wątpienia
prawdziwe jest to w przypadku większości czcicieli z licznych sekt
i wierzeń. Czczą oni i posługują się narządem czci, częściowo pod
wpływem bojaźni, ale bez szczegółowej wiedzy o tym, którego czczą,
a także bez szczególnego pragnienia, by się zapoznać z Bogiem, by
poznać jedynie prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłał On, żeby
stał się naszym Odkupicielem (Jan 17:3). Jest to niewątpliwie prawdą
w odniesieniu do większości wyznawców spośród wszystkich sekt całego
chrześcijaństwa. Z drugiej strony, we wszystkich tych grupach znaleźć
można takich, co mają odmienny wyznaniowy obraz Boga w swoim umysłowym
wyobrażeniu. Zainteresowani jesteśmy porównaniem tych rozmaitych mentalnych
obrazów Boga. Rzućmy tylko okiem na kilka z nich, jak się nam one
przedstawiają na podstawie wyznań wiary niektórych z najwybitniejszych
wyznań chrześcijańskich.
Kalwinistyczny obraz Boga
Jednym
z najwznioślejszych pojęć o Wszechmogącym i do pewnego stopnia
jednym z najszlachetniejszych w chrześcijaństwie jest kalwinistyczny
obraz Boga. Przedstawia on Wszechmogącego jako istotę wzniosłą i dostojną,
obdarzoną wszelką mądrością, wiedzą i mocą oraz poważną, wspaniałą,
zasługującą na uwielbienie i hołd. Jest wiele w tym obrazie, co
przyciąga naszą uwagę. Jest on o wiele zacniejszy niż jakikolwiek spośród
pogańskich wyobrażeń, które widzieliśmy. Skłania nas on do respektu
i czci. Czegoś w nim jednak brakuje. Przenika nas zimny dreszcz
trwogi, gdy spoglądamy na dostojny majestat. Jego oblicze jest łagodne
i spokojne, ale zimne i niesympatyczne – nie jest wspaniałomyślne.
Jest tam surowa sprawiedliwość i nieustępliwa stanowczość. A miłość?
O nie, miłości tam brak. Drżymy przed tym obrazem, i to tym bardziej,
gdy słyszymy posłannictwo, jakie Bóg kalwinizmu dał tym, co mają uszy ku
słuchaniu. Ich Bóg oznajmił im swoją wszechmoc, swoją sprawiedliwość
i swoją niezmienność. Oznajmił wybranie i przeznaczenie maleńkiej
garstki z naszego ludzkiego rodu do cudownej chwały przed Jego
oblicznością. Przekazał im również i z góry postanowił, że olbrzymia
większość naszego rodu nie ma mieć Jego miłościwej przychylności, bo niewybrani
mają umrzeć w pogańskim nieuświadomieniu, przeznaczeni już przed
przyjściem na świat nie tylko na nieznajomość w obecnym życiu tego
jedynego imienia, ale wieczne cierpienie w przyszłych wiekach.
Na pytanie
odnośnie sprawiedliwości takiego programu przychodzi odpowiedź, że
w stosunku do tych pogan nieobdarzonych łaską znajomości Chrystusa Bóg
przewidział, iż będą niegodni i nie przyjęliby Go, choćby usłyszeli Jego
Słowo. Jeżeli zadajemy pytania tym chrześcijanom, którzy usłyszeli
o jednym imieniu, ale je odrzucili i nie stali się naśladowcami Jego
stóp tak jak święci, jeżeli zadajemy pytanie, jaka jest więc dla nich nadzieja,
otrzymujemy krótką odpowiedź: nie ma żadnej. Niestety! – mówimy
i odwracamy się, aby szukać jeszcze wyższego ideału, jeszcze wspanialszego
obrazu i bardziej błogosławionego poselstwa.
Ten kalwinistyczny obraz, wspaniały
w wielu zarysach i szczegółach, nigdy nie może zadowolić tęsknot
naszego serca, bo jakkolwiek odmalowanie w nim sprawiedliwości i mocy
jest zadowalające, to brak miłości i współczucia napawa nas lękiem. Jest
on wadliwy w nieuwzględnieniu najwyższego elementu prawdziwie szlachetnego
charakteru. Mówimy sobie, że ze wszystkimi naszymi słabościami miłowalibyśmy
nawet naszych nieprzyjaciół i nie bylibyśmy skłonni ich torturować,
a zwłaszcza czynić to bez żadnego pożytku, bez żadnej nadziei, i to
przez całą wieczność. Powiedzielibyśmy sobie, że gdybyśmy posiadali mądrość
i moc kalwinistycznego Boga, to miłość w naszych sercach
i współczucie współdziałałyby z naszą mądrością i mocą
i nie dozwoliłyby nam na stworzenie duszy, która by nie mogła być
zniszczona i unicestwiona. Tymczasem tak twierdzi się w imieniu tego
obrazu Boga – że stworzył On człowieka, który musi żyć na zawsze, tak iż sam
Bóg nie może go zniszczyć. Człowiek, będąc niegodnym zajmowania miejsca
w chwale Boga, nie ma innego wyjścia jak wieść swoją egzystencję
w nędzy. Odpowiadamy, że oznacza to brak mocy albo mądrości
u kalwinistycznego Boga.
Arminiański obraz Boga
Arminianizm
równoważy kalwinizm. Podczas gdy ten ostatni wyznawany jest przez wszystkie
rozliczne odłamy prezbiterian, przez prawie wszystkich baptystów,
kongregacjonalistów itp., arminianizm jest dzisiaj głównie reprezentowany
przez naszych przyjaciół metodystów w rozmaitych odłamach. Słynne „pięć
punktów” arminianizmu w streszczeniu przedstawiają się następująco:
1) Warunkowe wybranie (w przeciwieństwie
do bezwarunkowego wyznawanego przez kalwinistów);
2) Uniwersalne odkupienie, czyli że Chrystus
umarł jednakowo za wszystkich, jakkolwiek tylko ci, którzy przyjmują Jego
pojednanie przez wiarę, będą faktycznie zbawieni (w przeciwieństwie do
kalwinistycznej teorii, że pojednanie było jedynie dla wybranych);
3) Zbawienie jest przez łaskę, czyli że
człowiek może wyznawać prawdziwą wiarę jedynie dzięki odradzającej łasce ducha
świętego, z którym może on jednak współpracować (w przeciwieństwie do
zapatrywania kalwinistycznego, jakoby łaska Boga – Jego miłosierdzie,
przebaczenie, pomoc – przeznaczone były jedynie dla wybranych i nie
stosowały się do nikogo więcej);
4) Łaska Boża nie jest przymusem
(w przeciwieństwie do teorii kalwinistycznej, w myśl której jest
przymusem, a wybrany nie może się oprzeć łasce Boga, lecz musi jej ulec);
5) Wypadnięcie ze stanu łaski jest możliwe
(w przeciwieństwie do kalwinistycznego zapatrywania, że dla wybranych
odpadnięcie od łaski jest niemożliwe).
Patrząc na to
intelektualne wyobrażenie, jakie się pojawiło u stale wzrastającej,
wielkiej liczby ludów chrześcijańskich w ciągu ubiegłego stulecia,
przekonujemy się, że jakkolwiek jest ono mniej dostojne od kalwinistycznego, ma
jednak więcej ciepła, więcej miłości, więcej łaskawości. To każe nam
w znacznym stopniu życzliwie patrzeć na taki obraz. Lecz gdy przypatrujemy
się i przysłuchujemy jego posłannictwu, nasuwa się myśl, że i ten
obraz także ma w pewnych szczegółach braki. Wydaje się być pozbawiony
pewnych cech mądrości i mocy. Jego poselstwo nie jest
w rzeczywistości szersze aniżeli w obrazie kalwinistycznym. Jedynie
to samo „maluczkie stadko” dotrze do niebiańskiego Królestwa, te same miliardy
będą skazane na wieczne męki. Jedyna różnica między tymi dwoma obrazami zdaje
się polegać nie na rezultacie ich działania, ale na zastosowanej w nich
metodzie. W przeciwieństwie do obrazu kalwinistycznego – arminiański nie
wybiera, nie rozporządza z góry, nie przeznacza, ale daje każdemu
członkowi rodu ludzkiego wszelkie błogosławieństwa, wszystkie możliwości, całą
umiejętność i wszelaką pomoc, jakiej mu tylko może udzielić, tak że jeśli
ktoś odpada, to wbrew najlepszym wysiłkom arminiańskiego obrazu na
rzecz niesienia mu pomocy. I tak, gdy olbrzymia większość ludzkości
zostanie zatracona w wiecznych mękach, nie stanie się to dlatego, że Bóg
tak chciał, nie dlatego, że tak postanowił z góry, ale dlatego, że nie mógł
temu zaradzić; że pomimo swych najlepszych starań nie był On w stanie
doprowadzić do korzystniejszego stanu rzeczy, tak w cywilizowanych, jak
i w pogańskich krajach, ponieważ wielki przeciwnik – Szatan, posiada
więcej mocy do złego, niż Bóg mógłby nad tym zapanować ku dobremu.
Niestety, niestety! Dobroczynne projekty tego
obrazu nigdy nie mogą spowodować w nas pogodzenia się z jego
słabością, z jego nieudolnością, z jego brakiem mądrości
w przewidywaniu i planowaniu z góry oraz przeprowadzaniu swych
dobrych i miłościwych zamiarów. My potrzebujemy Boga, który jest nie tylko
kochający, wspaniałomyślny i sprawiedliwy, ale który jest też dostatecznie
mądry i mocny, tak by swoją miłość obrócić w praktyczną korzyść dla
naszego rodu. Te braki w mądrości i mocy sprawiają, że obraz
kalwinistyczny przedstawia się tak majestatycznie. Ale obraz arminiański
posiada miłość, której brak kalwinistycznemu. Niestety! Żaden z tych
obrazów nie może w pełni zaspokoić naszych serc. Właściwy umysłowy obraz
prawdziwego Boga, aby był zadowalający dla naszych serc, musi być kompletny –
doskonały w sprawiedliwości, w miłości, w mądrości
i w mocy. Tego nie można powiedzieć o żadnym z wyżej
wymienionych. Musimy szukać dalej. Biblia jest Bożym objawieniem Boskiego
charakteru. Z pewnością popełniony został błąd, wskutek czego niektórzy
z ludu Bożego ukazali Boga tylko z jednej strony, ignorując tę inną,
gdy zaś inni ukazali Go z tej przeciwnej strony. Powinno być, drodzy
przyjaciele, ambicją i staraniem prawdziwego dziecka Bożego
wykształtowanie w swoim umyśle tego właściwego obrazu Boga, pod każdym
względem kompletnego, który zgadzałby się z każdym stwierdzeniem Biblii –
obrazu Boga, przed którym moglibyśmy się pokłonić, hołdować Mu i Go
uwielbiać, obrazu Boga, który by w nas wzbudzał wspaniałe pojęcie Wszechmogącego
jako przewyższającego wszystkie swe stworzenia w każdym szczególe,
nieskończonego w sprawiedliwości, miłości, mocy i mądrości.
Biblijny obraz Boga
Skoro te dwa mentalne obrazy tu opisane
czczone są przez całe chrześcijaństwo jako najlepsze i najwspanialsze, jakie
sobie można wyobrazić, i skoro są one od wieków uznawane przez niektóre
z najświatlejszych umysłów, to naturalnie moglibyśmy się wzbraniać przed
samą nawet próbą formułowania wznioślejszego obrazu. Pamiętajmy, że był czas,
gdy te obrazy były także nowością i miały niewielu zwolenników. Pamiętamy,
że były one ogromnym postępem w stosunku do wielkich błędów tych, co się
wzajemnie palili na stosach i na inne sposoby męczyli jeden drugiego,
a uważani byli za najlepiej przedstawiających Boski charakter, metody
i program. Przejawiamy także odwagę, pamiętając, że nie jesteśmy zdani
jedynie na zdolności naszej wyobraźni przy kształtowaniu właściwego wyobrażenia
Boga.
Pamiętamy, że Bóg objawił się w swoim
Słowie – w Biblii, i rzeczą właściwą jest udawanie się do niej po
wskazówki, żeby nasza wyobraźnia nie zawiodła nas tak samo jak innych. Zachęty
dodaje nam także przekonanie, że te dwa najwybitniejsze obrazy chrześcijaństwa
zostały skonstruowane bez pomocy Biblii. Mówimy sobie: Jeżeli Biblia
przedstawia jeden z tych obrazów dla jednych umysłów, a drugi obraz
dla innych, to dowodzi to na pewno, że popełniony został jakiś błąd przy
interpretacji. W Słowie Bożym „tak” nie może znaczyć „nie”. Nie może się
ono samo sobie przeciwstawiać, jak sprzeciwiają się sobie nawzajem te dwa
obrazy i jak są przeciwstawne w istotnych punktach.
Bądźmy więc bardziej uważni, udając się do
Biblii. Upewnijmy się co do odrzucenia wszystkich naszych z góry
przyjętych pojęć, idei, domysłów, opinii itp. Budujmy na nowo nasz obraz Boga,
od samych fundamentów, nie przyjmując niczego, co nie jest w pełnej
zgodności z każdą inną częścią objawienia. Oczekujmy, że prawdziwy Bóg
musi być tak doskonały w swej miłości, jak w innych swoich
przymiotach, że musi On być tak doskonały w swej mądrości i mocy, jak
jest w swej miłości. Z pewnością każdy inny Jego obraz jest wadliwy.
Podchodząc w taki sposób do tego
biblijnego zagadnienia, stwierdzamy, że nasz nagłówkowy tekst jawi się nam jako
pocieszające i zachęcające poselstwo i opowiada jednocześnie
i o sprawiedliwości Boga, i o Jego miłości, ale także
o Jego mądrości w przewidywaniu, przygotowaniu i planowaniu, tak
aby wykonała się Jego sprawiedliwość i miłość. Mówi nam dalej o Jego
Boskiej mocy do przeprowadzenia wszystkiego, co zaplanowała Jego mądrość,
sprawiedliwość i miłość. Jakże zachęcająco brzmi stwierdzenie: „Tak ci
będzie słowo moje, które wyjdzie z ust moich; nie wróci się do mnie
próżno, ale uczyni to, co mi się podoba, i poszczęści mu się w tym,
na co je poślę. Przetoż w weselu wyjdziecie, a w pokoju
doprowadzeni będziecie”; „Boć zaiste myśli moje nie są jako myśli wasze ani
drogi wasze jako drogi moje, mówi Pan. Ale jako wyższe są niebiosa niż ziemia,
tak przewyższają drogi moje drogi wasze, a myśli moje myśli wasze” – Izaj.
55:11‑12,8‑9. Jak bardzo Boże miłosierdzie prześwieca przez te
stwierdzenia świadczące o tym, że Bóg wie wszystko od początku,
i o Boskiej mocy!
Trzeba też zauważyć, że zacytowany fragment
całkowicie to potwierdza, pokazując, że wyjście z radością
i doprowadzenie w pokoju to przyszłość w Wieku Tysiąclecia – gdy
Chrystus, który odkupił świat, stanie się jego wybawicielem z mocy grzechu
i śmierci, wybawcą z więzienia śmierci – szeolu, hadesu.
Doprowadzenie do domu oznaczać będzie restytucję [przywrócenie] do poprzedniego
stanu zgody z Bogiem, utraconego przez nieposłuszeństwo ojca Adama, ale
odkupionego przez drogocenną krew Chrystusa. W domu naszego Ojca jest
wiele mieszkań, wiele stanowisk. Inne dla aniołów, inne dla „maluczkiego
stadka” wybranych, a jeszcze inne ogólnie dla świata, który zostanie
przywiedziony do zgody z Bogiem w rezultacie błogosławieństw
Tysiąclecia w czasach naprawienia wszystkich rzeczy, przepowiadanych przez
usta wszystkich świętych proroków od początku świata – wszystkim przeklętym
wskutek upadku, ale odkupionym przez kosztowną krew.
Obraz idzie
dalej. Tekst naszego rozdziału stwierdza, że zamiast ciernia i pokrzywy
wyrośnie wtedy jedlina i mirt. Ciernie i pokrzywa użyte są tu na
oznaczenie rzeczy złych, szkodliwych, które teraz panują. Jedlina przedstawia ustawiczną
zieleń, której balsamiczny wpływ jest zdrowotny, dający odświeżenie, podczas
gdy drzewo mirtowe, także wiecznie zielone, wydziela przyjemną woń i daje
bardzo smaczne jagody. Te dwa drzewa przedstawiają ludzkość pod wpływem
przychylnego błogosławieństwa w czasie Tysiąclecia, wydzielającą dobre
wpływy i obdarzoną nieustającym żywotem, symbolizowanym przez wieczną
zieloność tych drzew.
Słowo ust Bożych
Problemem ludu Bożego przez całe stulecia było
to, że nie przykładał on dostatecznie krytycznej wagi do słowa ust Bożych.
Zadowalał się zbyt często przyjmowaniem słów ludzi albo, jak rzekł nasz Pan –
tradycji ludzkich zamiast Słowa Pańskiego. Stanowi to lekcję dla nas, że
powinniśmy zważać na Słowo Pana, jeżeli chcemy posiąść prawdziwą mądrość. Ze słowa
ludzi trzeba brać pod uwagę jedynie to, co znajduje się w ścisłym związku
z Biblią, i o ile jest to dla nas pomocne w badaniu Słowa
Bożego, które jako jedyne jest miarodajne. Jako ilustrację tego, jak dodanie
słowa ludzkiego do Słowa Pana doprowadziło do przekręcenia nauki Pisma
Świętego, przypomnimy pewne oświadczenia Biblii: „Zapłatą za grzech jest
śmierć”, „Dusza, która grzeszy, ta umrze” oraz „Wszystkich niepobożnych Bóg
wytraci” (Rzym. 6:23; Ezech. 18:4; Psalm 145:20).
Te jasne stwierdzenia, odbierane
z właściwą ich oceną, nie pozostawiają miejsca na błędne zrozumienie
zamysłu Pana. Ale my ludzie się tym nie zadowalamy. Uzupełniamy Jego słowo
i mówimy, że zapłatą za grzech nie jest śmierć, a słowo „śmierć”
należy tu rozumieć w znaczeniu „życie” – życie w męce. I dalej
mówimy: Nie może być prawdą, by dusza, która zgrzeszyła, miała umrzeć; bo
często słyszeliśmy teorię, iż dusza nie może umrzeć. Dlatego musimy przekręcić
i przerobić to oświadczenie Słowa Bożego, by miało odwrotne znaczenie.
Musimy powiedzieć: Dusza, która grzeszy, nigdy nie może umrzeć, lecz ma żyć
zawsze, w wieczności niedoli, a sam Bóg nie może jej zniszczyć. Dalej
jeszcze mówimy: Musi być błąd w tym stwierdzeniu, jakoby Bóg miał wytracać
niepobożnych, bo od małego nas uczono, że zachowa On niepobożnych cudowną mocą,
tak że ogień męczarni ich nie pożre, a jedynie będzie im sprawiał ból.
I znowu: Czyż nie słyszeliśmy, że materia jest niezniszczalna?
W ten sposób
zaciemniono nam umysły, a Słowo Boże unieważniono przez tradycję starszych
i seniorów, naszych sędziwych i zacnych doktorów teologii.
A jakże głupi jest jedyny w istocie argument tu przytaczany – że
materia jest niezniszczalna, że przechodzi z jednej formy w drugą.
Nie rozważamy przecież niezniszczalności materii. Przecież nikt nie mówi, że
gdy się spali człowieka, to całe jego ciało przemieni się w gazy. Bez
wątpienia tylko tyle było materii w świecie, zanim Adam został stworzony,
co i potem, i tyle jest jej teraz, ile było wtenczas. Ale materia nie
ma świadomości, materia nie może cierpieć, nie może się weselić. Stąd też
argument ten jest tylko sofistyką – mędrkowaniem. Gdy Pan stwierdza:
„Niezbożnicy na ostatek wykorzenieni będą” [Psalm 37:38], to przyjmijmy to
oświadczenie jako najzupełniejszą prawdę. Wiedzmy, że gdy niepobożni będą
wytraceni, to ich więcej nie będzie, chociaż materia, która swego czasu
wchodziła w skład ich ciał, zostanie przemieniona w różne gazy. Niech
Bóg będzie prawdą, nawet jeśliby się miało okazać, że każde wierzenie jest
kłamstwem. Wróćmy do Słowa Pana, by spoglądając z jego punktu widzenia móc
posiąść wierny obraz Bożego charakteru przed naszymi umysłami i wielbić Go
w duchu i w prawdzie.
Jeżeli Biblia
pisana była przez różnych autorów, wiedzionych duchem świętym, czyli duchem
Bożym, i jest ona Bożym Słowem czy też poselstwem dla Jego ludu, to
posłuchajmy, co mówi. A co mówi Pismo Święte? Mówi nam ono, że człowiek został
stworzony na wyobrażenie i podobieństwo Boga. Był inteligentny, prawy
i godny, by stanąć na próbie życia wiecznego. Został też poddany takiej
próbie w Edenie. Pismo Święte mówi nam, że był jednak nieposłuszny, nie
przez nieuświadomienie lub zwiedzenie, i że znalazł się pod Boskim
wyrokiem – wyrokiem śmierci. Biblia ani słowem nie wspomina o skazaniu go
na wieczne męki z diabłami, gdzieś poza granicami przestrzeni
i czasu. Ani słowa nie mówi o skazaniu go na czyściec celem pokuty za
jego winę. Uczy nie tylko, że kara za nieposłuszeństwo została mu ogłoszona
jeszcze przed próbą, lecz także i tego, że po swej próbie został on usunięty
z Edenu, aby kara mogła zostać wykonana, aby mógł umrzeć. Pismo Święte raz
jeszcze powtarza wyrok: „Boś proch i w proch się obrócisz”. Jakie to
jasne! Jakie proste! Nikt nie mógłby błędnie pojąć tego prostego stwierdzenia,
gdyby nie pomoc wyszkolonych teologów, wyuczonych w sztuce zwodzenia
i oszukańczego podawania Słowa Bożego, czyli przekręcania Pisma Świętego,
jak to określa św. Paweł.
Biblijny zapis pokazuje dalej, że od tamtego
czasu grzech i śmierć stały się powszechne. Ich panowanie trwa
w dalszym ciągu, o czym wszyscy możemy zaświadczyć. W kwestii
tej Bóg rzekł jedynie: „Śmiercią umrzesz” oraz „Boś proch i w proch
się obrócisz”. Kiedy ogłaszał wyrok dotyczący węża, dał jednak iskierkę
nadziei. Oznajmił, że ostatecznie nasienie niewiasty zetrze wężowi głowę. Było
to stwierdzenie niejasne dla naszych pierwszych rodziców, ale dla nas jest ono
całkowicie zrozumiałe w świetle tego, co stało się później. Widzimy, że
nasieniem niewiasty jest Chrystus – Jezus jako Głowa i Kościół jako Jego
Ciało. Wyraźnie z tego widać, że ostatecznie ta uwielbiona grupa odniesie
zwycięstwo nad Szatanem, które w jakiś sposób wyjdzie na korzyść całemu
rodowi Adama (1 Mojż. 2:17, 3:19).
W świetle innych tekstów Pisma Świętego
widzimy, że śmierć Jezusa była konieczna jako fundament wszelkiego
błogosławieństwa przebaczenia dla naszego rodu. Widzimy, że ci, co przyjęli
Jezusa i uzyskali przebaczenie, zostali w czasie Wieku Ewangelii
zaproszeni do stania się członkami wybranego Kościoła, współdziedzicami
w Królestwie Mesjasza, które ma skruszyć Szatana, zniszczyć zło
i wyzwolić ludzkość z więzów panowania grzechu i śmierci,
wyzwalając tylu, ilu tego zechce „ku chwalebnej wolności dzieci Bożych” [Rzym.
8:21 NB], do wolności od śmierci i do żywota wiecznego.
Przez blisko osiemnaście stuleci Bóg milczał,
nie posyłając żadnego słowa, żadnego poselstwa nadziei, z wyjątkiem
iskierki, jaka pochodziła z proroctwa Enocha: „Oto Pan idzie
z świętymi tysiącami swoimi” (Judy 1:14). Po osiemnastu stuleciach Bóg
objawił swój zamiar obszerniej i bardziej szczegółowo swojemu słudze
i przyjacielowi, Abrahamowi. Po wypróbowaniu lojalności jego wiary Bóg
rzekł do niego: „Błogosławione będą w nasieniu twoim wszystkie narody
ziemi” [1 Mojż. 22:18], (1 Mojż. 18:18). Jakkolwiek Słowo Boga nie
mogło być złamane, nie mogło powrócić do Niego próżne, to jednak musiało być
uskutecznione w swoim czasie, a czas jego spełnienia się był odległy.
Bóg dodał swoją przysięgę i zaprzysiągł Abrahamowi pewność tej obietnicy:
„Błogosławione będą w nasieniu twoim wszystkie narody ziemi”. Przez wieki
była to mniej lub bardziej wyraźna obietnica, którą spodziewał się odziedziczyć
naród Izraela. Przez osiemnaście stuleci czekali oni na Mesjasza, by został
posłany, aby ich wywyższyć i użyć jako Nasienie Abrahamowe w celu
błogosławienia świata Bożym prawem i rządem, wykorzeniając grzech
i wywodząc niewolników grzechu z więzienia śmierci oraz spod
panowania słabości.
„Lecz gdy przyszło wypełnienie czasu, posłał
Bóg onego Syna swego” [Gal. 4:4]. Z ludzkiego punktu widzenia czas wydawał
się być odległym, ale przez proroka Pan przypomniał nam, że tysiąc lat
w Jego oczach jest zaledwie jak dzień wczorajszy. Jezus przy pierwszym
swoim przyjściu dokonał innego dzieła niż to, jakiego oczekiwał Jego naród.
Było konieczne, aby najpierw odkupił On Izraela i wszystkie narody ziemi,
zanim da im trwałe błogosławieństwo wiecznego życia. Karą spoczywającą na nich
była śmierć, i na mocy tego wyroku schodzili oni do szeolu. Czytamy, że
Chrystus umarł za nasze grzechy, że Jego dusza zstąpiła do szeolu, ale nie
został On w szeolu, w hadesie, lecz został wzbudzony stamtąd
trzeciego dnia (Dzieje Ap. 2:27). Nie zapłacił On kary wiecznej męki, bo nie
taka kara była zapowiedziana. Spłacił karę śmierci, jaką według Pisma Świętego
Bóg zapowiedział i nałożył.
W ten sposób
położony został fundament pod powszechne błogosławieństwo dla każdego
stworzenia, bo Chrystus umarł jako zastaw, czyli dał okup za Adama,
a w odkupienie Adama wliczeni są wszyscy z jego rodu, tak jak
jego upadek przeniósł się na wszystkich. Jezus – Mesjasz, ofiarował przywilej
współdziedzictwa z Nim w utrapieniach, a potem w chwale,
jaka miała przyjść, oraz udział w boskiej naturze najpierw swojemu
własnemu ludowi – Żydom, a gdy niewielu spośród nich przyjęło propozycję,
to jak mamy powiedziane – inni pozostali zaślepieni aż do Jego wtórego
przyjścia (Rzym. 11:7). Tak doszło do tego, że z Bożej opatrzności po
wybraniu resztki prawdziwych Izraelitów na członków duchowego Nasienia
Abrahamowego, współdziedziców z Nim, nasz Pan wejrzał następnie na pogan,
„aby z nich wziął lud imieniowi swemu” (Dzieje Ap. 15:14). Wyszukiwał
i gromadził ich przez przeszło osiemnaście stuleci i niedługo, jak
wierzymy, praca ta zostanie zakończona, ostatni członek Ciała będzie powołany,
uznany i znaleziony wiernym. Wtedy ten wybór, czyli powołanie Nasienia
Abrahamowego, zostanie zakończony.
Cóż nastanie potem? Odpowiadamy, co stwierdza
Słowo Boga. Mówi On: „Słowo moje, które wyjdzie z ust moich, nie wróci się
do mnie próżno, ale uczyni to, co mi się podoba, i poszczęści mu się
w tym, na co je poślę”. Posłał je do Abrahama i do każdego, który
uwierzy, oznajmiając błogosławieństwo dla wszystkich narodów ziemi. To się
jeszcze nie stało. Posłał inną wieść przez Jezusa, do wszystkich, którzy Go
uznają, by przez to mógł zgromadzić duchowe Nasienie Abrahama. Ta wieść nie
wróci się próżno, ale znajdzie odpowiednią klasę, Nasienie Abrahamowe, które
Bóg wykorzysta wraz z naszym Panem Jezusem w celu błogosławienia,
podniesienia i restytucji całej ludzkości. I szczęści mu się w tym,
na co zostało posłane. Najwyraźniej nie było ono posłane w celu nawrócenia
świata ani też nie znajdujemy takiego oświadczenia w Słowie Bożym. Posłane
zostało dla zebrania ludu imieniu Jego, zarówno spośród Żydów, jak
i spośród narodów pogańskich. Dokona ono tego – Nasienie Abrahama zostanie
znalezione, a tak samo, jak pewne jest, że się tak właśnie dzieje, tak też
spełni się inna część obietnicy, a mianowicie, że przez to Nasienie
błogosławione będą wszystkie narody ziemi.
Wybór i wolna łaska zharmonizowane
Mamy tutaj
dostarczony przez Pismo Święte dokładnie ten szczegół, jakiego brakowało
w kalwinistycznym obrazie czy wyobrażeniu Boga. Widzimy wybór Kościoła
w obecnym czasie, wybieranie według łaski, i widzimy również, że
wielkie rzesze świata nie są objęte wyborem, nie zostały powołane ani wybrane,
a w związku z tym nie mogą być wierne powołaniu, jakiego nie
otrzymały i o jakim nawet nie słyszały. Będąc tak dalekim od
stwierdzenia, jakoby wybranie Kościoła miało oznaczać potępienie dla reszty
ludzkości, dla świata, słowo Pana do Abrahama zapowiada, że klasa wybrana
będzie narzędziem Boga do błogosławienia niewybranych. W przytoczonym
przez nas wersecie i w wielu innych Pan przez proroka zwraca
ustawicznie uwagę na Królestwo Tysiąclecia, jakie będzie ustanowione pod całym
niebem dla pokonania grzechu i wywyższenia sprawiedliwości oraz
dopomożenia wszystkim, którzy pod tym oświecającym wpływem będą kroczyć naprzód
ową świętą drogą ku doskonałości.
Teraz zaczynamy widzieć we właściwym obrazie
Boga – nie tylko wielkość Jego zdolności przewidywania, Jego mądrości,
sprawiedliwości i mocy, ale także Jego miłości, która pociąga nasze serca
i wzywa nas do pokłonienia się przed Nim, wielbiąc Go, ponieważ Jego
sprawiedliwe dzieła stają się dla nas widocznymi, ponieważ stopniowo poznajemy,
że Jego plan należy rozważać jako całość, gdyż we właściwych miejscach
umieszczamy te obietnice, które należą do świata, a które zapewniają nas,
że będzie on przywiedziony do łaskawości Bożej, zyskując wspaniałą sposobność
otrzymania życia wiecznego.
W tym ujęciu znajdujemy również te
elementy charakteru, jakich brak w obrazie Boga podawanym nam przez
naszych przyjaciół metodystów wyznających pogląd arminiański. Tu jest właśnie
ten Bóg miłości, którego oni upatrywali, wszechkochający, wszechwspaniałomyślny,
wszechłaskawy, a jednak sprawiedliwy, nieszczędzący winnym kary, jaką był
dla nich wymierzył – kary śmierci i niezamierzający w żadnym sensie
torturować ich w jakimkolwiek czasie. Tu widzimy przymioty, jakich brak
w obrazie arminiańskim; widzimy Bożą sprawiedliwość, mądrość i moc,
podobnie jak i Jego miłość. Widzimy, że przewidział On Wiek Tysiąclecia na
zagwarantowanie wolnej łaski dla każdego członka ludzkiej społeczności, na
znacznie korzystniejszych warunkach aniżeli te, jakie panują teraz. Rozumiemy,
że wybór obecnego czasu nie jest uszczerbkiem dla świata, ale w końcu
okaże się dlań bardzo korzystny – kiedy wybrane Nasienie Abrahamowe jako
rzecznicy Boga błogosławić będą wszystkie narody ziemi.
Obietnica i przysięga Boga są pewne
Czy możemy być tego pewni? Czy możemy być
pewni, że po wybraniu Kościoła świat nie zostanie zniszczony albo skazany na
męki, lecz uzyska błogosławieństwo Boże? Czy są inne dowody? Tak, drodzy
przyjaciele – gdy raz oczy waszego zrozumienia zwrócą się we właściwym
kierunku, a odwrócą od wymysłów na temat wiecznych tortur
i ogniotrwałych diabłów, gdy raz oczy waszego zrozumienia odpowiednio
zostaną skoncentrowane na Słowie Boga, zobaczycie, że jest ono pełne nadzwyczaj
wielkich i kosztownych obietnic nie tylko dla nas, Kościoła, odnośnie
Królestwa Tysiąclecia i współdziedzictwa w nim oraz obcowania
z Panem w chwale, czci i nieśmiertelności tego błogosławionego
stanu na duchowej wyżynie, ale także dla świata – pełne hojnych zarządzeń dla
całego rodu Adama odkupionego przez drogocenną krew, albowiem „błogosławione
będą w nasieniu twoim wszystkie narody ziemi” [1 Mojż. 22:18],
(1 Mojż. 12:3; Hebr. 6:13‑20).
Przytoczmy inny zapis Pisma Świętego dotyczący
tego tematu. Apostoł oświadcza, że Kościół jest Nasieniem Abrahama,
współdziedzicem ze swym Panem, mówiąc: „Jeśliście wy Chrystusowi, tedyście
nasieniem Abrahamowym, a według obietnicy dziedzicami” – Gal. 3:29.
Obietnica ta nie jest jeszcze spełniona i nie może zostać spełniona, aż
wybrańcy – duchowe Nasienie Abrahama, będą skompletowani u Pana. My
jesteśmy dziedzicami tej obietnicy, a nasz udział w niej będzie
oznaczał nasze uwielbienie i upoważnienie do rozpoczęcia i do
zakończenia dzieła błogosławienia ludzkości świata przez uwolnienie jej
z więzów grzechu i śmierci oraz pomaganie jej w dojściu przez
wiarę i posłuszeństwo z powrotem do zgody z Bogiem i do
życia wiecznego.
Pokładajmy więc, drodzy przyjaciele, pełną
ufność w Słowie Bożym, że ono się spełni. Nie wróci się próżno.
Współdziałajmy z tym Słowem i w ten sposób czyńmy nasze powołanie
i wybranie pewnym. Dążmy do tego, „złożywszy z siebie wszelki ciężar
i grzech, który nas usidla, biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest
przed nami”, o koronę żywota, o uczestniczenie z Nim
w wielkim dziele błogosławienia wszystkich narodów ziemi (Hebr. 12:1‑2
NB). ¦