Kto może poznać tajemnice Boga?
„Wszyscy niezbożni nie zrozumieją, ale
mądrzy zrozumieją” – Dan. 12:10.
W |
krajach pogańskich, podobnie jak
i w krajach chrześcijańskich, tajne towarzystwa obejmują znaczną
część rodzaju ludzkiego. Dla tych, którzy pozostają na zewnątrz, główne motywy,
metody, nadzieje, zabiegi i ambicje trzymane są w tajemnicy. Celem
zachowania tej tajemnicy, chronienia i zabezpieczenia interesów ich
organizacji, zobowiązania dochowania tajemnicy obwarowane są przysięgą,
a niektóre z nich niemalże mrożą krew w żyłach. Chodzi bowiem
o to, aby zapobiec możliwości ich wyjawienia nie tylko przez zobowiązania
honorowe, lecz także przez strach. Nie mam tu zamiaru atakowania tych zakonów
ani też insynuowania czegokolwiek przeciwko ich procedurom. Wspominam tu tylko
o nich, by zwrócić waszą uwagę na to, że taka jest powszechna metoda wśród
ludzi, znajdująca niewątpliwie poparcie wielu. Zamierzam bowiem przedstawić wam
fakt, że sam Bóg wszechmocny jest
Założycielem „tajnego towarzystwa”.
Co więcej,
jakkolwiek są pewne wspólne cechy ludzkich tajnych organizacji i tej
Boskiego pochodzenia, przekonujemy się, iż ta ostatnia jest pod każdym względem
doskonalsza od innych. Jej zadania i cele są szersze niż wszystkich
innych, obejmują całą ludzką rodzinę, zapowiadają dobro, błogosławieństwo
i pomoc dla każdego członka rodzaju ludzkiego – „we właściwym czasie”
(1 Tym. 2:6 NB). Po drugie, jakkolwiek jej metody działania są tajne, to
nie dlatego żeby w jakiejkolwiek mierze czy stopniu były grzeszne,
niegodziwe, szkodliwe czy podstępne, ale jedynie dlatego, że tajność wychodzi
na dobre nie tylko członkom organizacji, ale przede wszystkim dlatego, że
obecna tajemniczość odnośnie pracy teraz wykonywanej będzie ostatecznie
dobroczynna dla mas ludzkości. Jest to w zupełniej zgodzie z Boskim
oświadczeniem: „Ale jako wyższe są niebiosa niż ziemia, tak przewyższają drogi
moje drogi wasze, a myśli moje myśli wasze” – Izaj. 55:9.
Jak
w niektórych tajnych towarzystwach są różne etapy czy stopnie
[wtajemniczenia] – na przykład wszyscy masoni zaznajomieni są z sekretami
pierwszego stopnia, jednak nie wszyscy z nich są zaznajomieni
z tajemnicami trzydziestego drugiego stopnia – podobnie też w „Boskim
tajnym zakonie” są pierwsze zasady nauki Chrystusa, które muszą być znane
wszystkim, którzy należą do tego „zakonu”, są też „głębokości Boże”, które mogą
być znane tylko tym, którzy uczynili postęp poprzez wzrost w łasce,
w wiedzy i w miłości (Hebr. 6:1; 1 Kor. 2:10). Dla
niektórych ludzi, niezapoznanych z faktami, ale zaznajomionych
z ziemskimi tajnymi towarzystwami, dziwnym się może wydać twierdzenie, że
tajemnice „Boskiego zakonu” synów Bożych są tak abstrakcyjne, tak
nieprzeniknione, że można o nich rozprawiać w obecności innych,
a nie być wcale zrozumianym. Z pewnością nie ma żadnych ograniczeń
nałożonych na członków tego „zakonu” co do nieujawniania tajemnic, przeciwnie –
upoważnieni są oni, a nawet nakłaniani, by je oznajmiali wszystkim, którzy
są zdolni do ich pojęcia i zrozumienia, z zapewnieniem, że tylko
odpowiednia klasa słuchaczy będzie zdolna je pojąć. Nasz tekst jest jednym
z tych zapewnień: „Wszyscy niezbożni nie zrozumieją, ale mądrzy
zrozumieją” [Dan. 12:10]. Inne zapewnienie stwierdza: „Ale cielesny człowiek
nie pojmuje tych rzeczy, które są Ducha Bożego; albowiem mu są głupstwem
i nie może ich poznać, przeto iż duchownie bywają rozsądzone” (1 Kor.
2:14) i znowu: „Tajemnica Pańska objawiona jest tym, którzy się go boją,
a przymierze swoje oznajmuje im” (Psalm 25:14). Jedynym zastrzeżeniem co
do opowiadania tajemnic tego „zakonu” kapłaństwa Melchisedeka jest: „Nie
dawajcie świętego psom ani miećcie pereł waszych przed świnie, by ich snać nie
podeptały nogami swymi i obróciwszy się, nie rozszarpały was”
(Mat. 7:6). Te tajemnice byłyby szkodliwe dla nich, a źle je
zrozumiawszy, mogliby z powodu swego upodlenia i zezwierzęcenia być
pobudzeni aż do gwałtu w rezultacie rozczarowania, nie poznawszy się na
wartości pereł ani też nie zaznawszy niczego, co dałoby im ziemskie
zadowolenie.
Założenie tego „zakonu”
Pismo Święte zapewnia nas, że nasz Stwórca
zamierzył założenie tego „zakonu” kapłaństwa Melchisedeka przed założeniem
świata. W odpowiednim czasie Melchisedek, królewski kapłan, stanowił jego
obraz w dniach Abrahama – i wtedy to został także zapoczątkowany
przygotowawczy, czyli młodszy „zakon”, a Abraham został wybrany przez Pana
na „wielkiego mistrza”. Jemu został w paru słowach obwieszczony cały
sekret „zakonu”: „I błogosławione będą w nasieniu twoim wszystkie
narody ziemi” [1 Mojż. 22:18]. Znaczenie tych słów tylko częściowo zostało
zrozumiane przez samego Abrahama oraz przez całe jego potomstwo – naród
żydowski, który wraz z nim stał się członkiem tego młodszego „zakonu” na
okres dwóch tysięcy lat. Rozumieli oni z tego obwieszczenia, że kiedyś
przyjdzie Mesjasz i ustanowi nowy porządek rzeczy, a potomstwo
Abrahama w szczególności, zaś narody rodzaju ludzkiego w ogólności
uzyskają przez Niego wielkie błogosławieństwo.
Te nadzieje
młodszego „zakonu” okazały się bardzo zachęcające i pomocne dla tych
spośród nich, którzy właściwie wniknęli w ducha i zamysły „zakonu”
i starali się o przyswojenie sobie łaski i przywilejów Boskiego
pokrewieństwa, w ten sposób im udzielonego. W miarę jak wiarą
wstępowali do tego „zakonu”, pokonywali stopnie wiedzy i miłości oraz
zyskiwali Boską akceptację. Lecz co do innych narodów świata, te w żadnym
znaczeniu nie były dopuszczane do tego „zakonu”. Był on wyłącznie dla Abrahama
i dla Żydów. Wszyscy inni byli obcymi, cudzoziemcami, poza wspólnotą
Izraela, bez Boga i bez nadziei.
Przy pierwszym przyjściu Pana, a raczej
przy zesłaniu ducha świętego po dokonaniu przez Niego dzieła odkupienia
i wstąpieniu przed oblicze Ojca, gdzie pojawił się On w naszej
sprawie jako Orędownik, został zorganizowany „zakon” kapłaństwa Melchisedeka –
„Kościół pierworodnych, którzy są zapisani w niebiosach” (Hebr. 12:23 BT).
Nie jest to ziemska organizacja, ale niebiańska, i stąd, rzecz naturalna,
nie składa się z tych, których imiona zapisane zostały na ziemi, lecz
z tych, których imiona zapisane zostały w „Barankowej księdze żywota”.
Ziemskie organizacje, znane pod różnymi nazwami, podają bardzo błędnie Boskie
zarządzenia, a przez to mimo woli czynią gwałt zasadom
„zakonu”. Chociaż te sekciarskie grupy zawierają pewną liczbę prawdziwych
członków kapłaństwa Melchisedeka, to jednak przyjmują one na członków wielu,
których imiona nie są zapisane w niebiosach, wielu takich, co nie mają
wiary prawdziwego „zakonu”, co nie pojmują jego tajemnic, ponieważ nie zostali
oni spłodzeni z ducha świętego.
Zrozumcie więc, drodzy przyjaciele, że
w naszym rozumieniu podział Kościoła Chrystusa na różne gromadki
i grupy pod różnymi sztandarami – Wesley’a, Kalwina, Lutra, papieży
itd. przedstawia wiele błędnych pojęć, zamieszania, błędnego rozumowania,
rozwydrzenia, uporu i błędu. Organizacje te są nie tylko zbędne, ale wręcz
szkodliwe, ponieważ mają one skłonność do rozbijania i dzielenia
prawdziwych członków Boskiego „zakonu”, którzy powinni poznawać się nie poprzez
zewnętrzne oznaki i nazwy, ale poprzez swoje zaznajomienie z Panem
i Jego tajemnicami, które są znane wszystkim tym, co się Go boją.
Pierwsze zasady
nauki Chrystusa powinny uzdolnić każdego z tych, którzy są prawdziwie
Pańskimi, do bycia poznanym i do poznania innych bez jakiegokolwiek
ziemskiego ich przedstawiania lub wyróżniającego miana. Z pewnością
wszyscy tacy poznają się z sobą, gdy się spotkają, ale zakusy Przeciwnika
zmierzają do tego, by ich trzymać oddzielnie i hamować, na ile możliwe,
postęp i wzrost Boskiego „zakonu”. Jednak mu się to nie udało. Jego metody
spowodowały tylko, że „zakon” stał się bardziej tajnym i nieznanym dla
świata, włączając i tych, którzy są chrześcijanami z imienia,
a nie spłodzonymi z ducha. Zwiedzenie było tak wielkie, że Pan Jezus,
wielki i wieczny Wódz i Mistrz według porządku kapłaństwa
Melchisedekowego, został ukrzyżowany przez niektórych z tych, co należeli
do młodszego „zakonu” i którzy w pewnym sensie szczerze wyczekiwali
na ustanowienie nowego „zakonu” i na sposobność wstąpienia do niego. Nie
mieli dozwolone wstąpić, ponieważ byli niegodni – z wyjątkiem nielicznych,
o których czytamy: „Do swej własności przyszedł, ale go właśni jego nie
przyjęli. Lecz którzykolwiek go przyjęli, dał im tę moc, aby się stali synami
Bożymi” (Jan 1:11‑12) – aby się przyłączyli do „zakonu” duchowych synów,
do kapłaństwa według porządku Melchisedekowego.
„Świat nie zna nas”
Podobnie też, w ciągu całego Wieku
Ewangelii był zewnętrzny kościół Boży i prawdziwy, wewnętrzny. Świat
widział tylko zewnętrzny, ale nie wewnętrzny. Oklaskiwał i karcił
zewnętrzny kościół, ale powszechnie ignorował prawdziwy i uważał jego członków
za zwyczajnych głupców. Ap. Paweł zapewnia nas, że tak on, jak i inni
gorliwi w służbie Pana i wykonujący uczynki tego wyższego kapłaństwa
byli przez cały czas poczytywani dla Chrystusa za głupców (1 Kor. 4:10),
zaś św. Jan powiada: „Świat nie zna nas, iż onego nie zna” – 1 Jana 3:1.
Podobnie ci, co żyją po Bożemu w Jezusie Chrystusie, cierpią – jak Apostoł
zapowiedział – mniejsze lub większe prześladowanie i lekceważenie,
ponieważ nie są uznawani przez świat; tak nieprzeniknione są tajniki tego „zakonu”
i jego poselstwa, że inni nie mogą ich poznać. Niemniej jednak „zakon”
wzrastał, powiększał się i jego ustalona, ograniczona liczba członków
zostanie wkrótce dopełniona. Wtedy nikt więcej nie zostanie przyjęty.
Chcielibyśmy być dobrze zrozumiani –
członkostwo w tym „zakonie” nie oznacza krzywdy dla tych, którzy nie są
jego członkami, ale przeciwnie oznacza ostatecznie nadejście błogosławieństwa
dla wszystkich przez to kapłaństwo Melchisedekowe, jak jest napisane o tym
duchowym nasieniu Abrahama, którego Chrystus jest Głową, a Kościół Ciałem:
„W nasieniu twoim błogosławione będą wszystkie narody ziemi” (Gal. 3:29).
Wybór na członków „zakonu” dokonywany jest w obecnych warunkach, bo
wszyscy muszą się okazać zwycięzcami, chętnymi i zdolnymi do znoszenia
z radością utrapień i ponoszenia strat dla „zakonu”, jego interesów,
jego prac i członkostwa oraz jego przyszłej działalności. Ktokolwiek nie
jest chętny do znoszenia cierpień dla sprawy, uznany jest za niegodnego stania
się jego członkiem – słowem, każdy członek kapłaństwa Melchisedekowego musiał
poświęcić swoje życie w interesie „zakonu”, dla wspierania jego
chwalebnego Pana i Głowy oraz Jego nauk, a także by służyć ogólnej
sprawie „zakonu” i jego członkom: „I myśmy powinni kłaść duszę za
braci” – 1 Jana 3:16. Z tego widzimy, że brama wiodąca do tego
„zakonu” jest bardzo ciasna, a ścieżka członkostwa w nim bardzo wąska
– „A ciasna jest brama i wąska [trudna] droga, która prowadzi do
żywota” – Mat. 7:14, do specjalnej nieśmiertelności i towarzyszącej jej
chwały, którą Bóg przygotował jako wieczną cząstkę dla tego wybranego
kapłaństwa Melchisedekowego.
Ograniczenia i ustawy tego „zakonu”
Krótko mówiąc,
w pewnym znaczeniu każdy członek „zakonu” jest ograniczony, a znów
w innym znaczeniu każdy członek jest wolny. Proszę mi pozwolić na
wyjaśnienie tego dziwnego wyrażenia. Każdy ma prawo żyć według tego „zakonu”,
wyprzeć się go, potępić i uważać tę drogocenną krew, przez którą został on
uświęcony, za rzecz zwyczajną oraz zlekceważyć ducha łaski, który wprowadził go
w ten „zakon”. Czyniąc to, nie naraża się na groźbę wiecznych mąk. Staje
się jedynie podległym wyrokowi śmierci, podobnie jak był wtedy, zanim dotarła
doń łaska Boga przez kosztowną krew, tyle tylko, że oznacza to wtórą śmierć,
z której nie ma wybawienia, nie ma odkupienia ani wyzwolenia przez
zmartwychwstanie, czyli inaczej mówiąc – czeka go wieczna śmierć, podobna do
tej, jakiej podlega cały świat zwierzęcy. A zatem każdy członek tego
Królewskiego Kapłaństwa ma możliwość powrotu do nurzania się w błocie jak
świnia, która została obmyta; gdy jednak zdecyduje się pozostać, ma możliwość
i swobodę dalszego kroczenia tą drogą – nikt nie może go wydrzeć
z ręki Ojca ani też odłączyć go od tej miłości (Jan 10:29; Rzym. 8:38‑39).
Jednakże, jak już
powiedziano, ci, którzy żyją w Chrystusie, którzy pozostają w tym
nowym „zakonie” Królewskiego Kapłaństwa, mogą w pełni cieszyć się jego
błogosławieństwami i przywilejami tylko pod nadzwyczajnie wymagającymi
zastrzeżeniami i warunkami, a mianowicie zupełnego poddania się prawu
„zakonu” w zakresie swych intencji. Ach – może ktoś powiedzieć – prawa
tego „zakonu” muszą być bardzo obszerne. Członkowie tego Królewskiego
Kapłaństwa muszą na pewno studiować wiele tomów Boskich ustaw i reguł.
Odpowiadamy na to: Nie! Całe prawo „zakonu” da się streścić w jednym
słowie – miłość. Żąda się i wymaga od każdego członka „zakonu”, by miłość
była probierzem nie tylko jego czynów, ale także jego słów – a nawet
i jego myśli. Miłość jest wypełnieniem zakonu [Rzym. 13:10].
To prawda –
wprowadzeni do tego „zakonu” są ludźmi, jak powiada Apostoł, poddanymi tym
samym biedom (Dzieje Ap. 14:15). Niektórzy z nich z natury są
bardziej ułomni niż inni i mają mniej miłości, a więcej samolubstwa
niż inni, lecz od wszystkich, którzy przystępują do „zakonu”, wymagane jest, by
uczynili postanowienie w swych sercach odnośnie tego prawa miłości,
a wszystkie wewnętrzne działania „zakonu” mają na celu doskonalenie jego
członków w miłości. Muszą się oni nauczyć miłować wielkiego założyciela
„zakonu” ponad wszystko, a w zamian pokładać ufność w Jego
miłości, a także w Jego mądrości i mocy, tak że będąc posłuszni
Jego woli, poświęcą swój czas, talent i wpływ – słowem wszystko, co
posiadają – w Jego służbie.
Po drugie, napomina On, że miłowanie tylko
tych, którzy ich miłują, nie zaspokoi Jego oczekiwań, lecz będzie od nich
wymagane, by mieli współczującą miłość dla całej ludzkości, czyniąc dobrze
wszystkim ludziom, gdy się im nadarza sposobność, a zwłaszcza „domownikom
wiary” (Gal. 6:10). Wymagane jest od nich, żeby szczególnie miłowali braci,
członków „zakonu”, i byli gotowi z radością położyć swe życie za
braci. Próby takie są ustawicznie potrzebne celem usunięcia z „zakonu”
tych wszystkich, którzy nie dorastają do miary Boskiej miłości, celem wyrzucenia
wszystkich opieszałych w zewnętrzne ciemności, w jakich się znajduje
cały świat. Tam mieliby wraz ze światem udział w jego utrapieniach,
a zwłaszcza w takich, jakie przyjdą pod koniec tego Wieku i przy
zapoczątkowaniu nowego, kiedy Melchisedekowy „zakon” kapłanów obejmie panowanie
nad ziemią, by jej błogosławić i ją podźwignąć. Okaże się wtedy, że
stwierdzenie, iż miłość jest więzią doskonałości w tym Królewskim
Kapłaństwie, ma głębokie znaczenie. Członków tego „zakonu” nie potrzeba
wzajemnie wiązać przysięgami wierności, bo mają o wiele silniejszą więź –
miłość: „A jeśli kto Ducha Chrystusowego nie ma, ten nie jest jego” –
Rzym. 8:9.
Niezbożni nie zrozumieją
Zdumiewające jest
czasami, gdy się widzi, jak niepoświęcony umysł, starając się zrozumieć
tajemnicę Boga, przeznaczoną jedynie dla członków tego „zakonu”, wpada
w potworne błędy i wygłasza osobliwe, błędne orzeczenia odnośnie
tego, co my staramy się wyłożyć tak prosto i konsekwentnie, jak pozwalają
na to nasze zdolności. Nie ma potrzeby uważać, że wina jest po naszej stronie,
bo przekonujemy się, że słowa samego naszego Pana i Jego natchnionych
apostołów również były źle rozumiane i że tłumaczyli nam oni, iż to Bóg
ukrywa te rzeczy przed innymi, prócz tych, co się Mu poświęcili. Zwróćcie uwagę
na słowa Pana Jezusa w Jego modlitwie: „Wysławiam cię, Ojcze, Panie nieba
i ziemi! żeś te rzeczy zakrył przed mądrymi i roztropnymi,
a objawiłeś je niemowlątkom. Zaprawdę, Ojcze! tak się upodobało tobie” –
Mat. 11:25‑26.
Lecz jakim absurdem byłoby mniemanie, że nasz
Pan dziękowałby Ojcu za ukrywanie czegoś przed kimkolwiek, gdybyśmy podzielali
pogląd, jaki panuje w świecie i w chrześcijaństwie,
a mianowicie, że wszyscy, przed którymi Bóg zakrywa te specjalne rzeczy,
czy Pańskie tajemnice, są w rezultacie tego przeznaczeni na wieczne męki!
Cóż za uwłaczanie Boskiej miłości i sprawiedliwości, a także
charakterowi Ojca i naszego Odkupiciela! Ale nie o taki pogląd tutaj
chodzi. Nikt z niepobożnych nie rozumie, bo zrozumienie oznaczałoby dla
nich tylko większą miarę potępienia, oznaczałoby także wszczęcie z ich
strony prób pokrzyżowania i obejścia Boskich zarządzeń.
Co do mądrych mądrością światową, ci nie mogą
rozumieć, bo niewielu wielkich, niewielu mądrych, niewielu uczonych wybrał Pan
jako godnych członkostwa w tym tajnym „zakonie” Melchisedekowym. Gdzie
indziej wyjaśnia nam On tego przyczynę, mianowicie, że szukał jedynie cichych
i pokornego serca, takich, którzy są chętni Go poznać oraz przekształcić
swoje umysły i dostosować do wzoru najprzyjemniejszego dla Pana. To w obecnych
warunkach jest niemożliwe dla mądrych tego świata, którzy odczuwają swoją
własną wyższość, itd. i nie szukają mądrości, która pochodzi z góry,
ani też Boskiego uznania. Słowem, świadectwo naszego Pana wykazuje nam, że
mądry, który zrozumie rzeczy Boga i będzie dopuszczony do tajemnic
królestwa Melchisedekowego kapłaństwa, nie będzie mądry mądrością światową ani
wielki – z małymi wyjątkami. Są to przeważnie ubodzy tego świata, bogaci
w wiarę, którzy będą dziedzicami królestwa, jakie Bóg obiecał i o które
się wciąż jeszcze modlimy: „Przyjdź królestwo twoje” (Jak. 2:5; Łuk. 11:2).
To jest druga przyczyna, dlaczego świat takich
nie zna, tak jak i Jego nie poznał. Gdyby nasz Pan chciał być po
światowemu wielki, światły, wyniosły, imponujący, bogaty i wpływowy,
posiadając przy tym swoje talenty i moc, to nie ulega wątpliwości, że ci
sami, co Go ukrzyżowali, okrzyknęliby Go królem. To Jego pokora, Jego ubóstwo
itp. doprowadziły do Jego odrzucenia i ukrzyżowania Go jako fałszywego
proroka. Prawie to samo jest prawdą odnośnie wszystkich Jego naśladowców,
którzy są członkami tego „zakonu” Królewskiego Kapłaństwa. Muszą być oni
zadowoleni z takiego odrzucenia przez świat – zadowoleni po zdaniu sobie
sprawy z przyjęcia ich przez Ojca i przez wielkiego Mistrza,
zadowoleni z zapewnień zawartych w Piśmie Świętym
i potwierdzonych przez ducha świętego w ich doświadczeniach. Mają oni
cierpliwie czekać i jeszcze lepiej pielęgnować w tych warunkach owoce
i łaski ducha świętego.
Ostateczne zadania „zakonu”
Nic nam nie przeszkadza w ujawnianiu
ostatecznych celów tego wspaniałego tajnego „zakonu”, który został
zorganizowany przez naszego Pana, i którego, jak wierzę, wielu z was
jest członkami przez wiarę i poświęcenie się Panu. Możemy mówić
o tych tajemnicach w przeświadczeniu, że żaden z was nie będzie
zdolny ocenić ani też w zupełności pojąć wszystkich tych tajemnic, chyba
żeby ktoś spośród was miał już za sobą kilka stopni w „zakonie”,
przeszedłszy z łaski w łaskę i z wiedzy w wiedzę.
Przypominamy wam tu słowa Mistrza, gdy uczniowie zbliżyli się do Niego,
pytając: „Dlaczegoż im w podobieństwach mówisz?” [Mat. 13:10] Jezus
odpowiadając rzekł: „Wam dano wiedzieć tajemnicę królestwa Bożego; ale innym
w podobieństwach, aby widząc nie widzieli, a słysząc nie rozumieli” –
Łuk. 8:10. Według naszego zrozumienia całkowita liczba członków tego „zakonu”
kapłaństwa Melchisedekowego będzie wynosiła 144 001. Tym jednym będzie nasz
wielki Mistrz, Pan i Odkupiciel, innymi będą ci, o których On
powiada: „Wy jesteście wszyscy braćmi” [Mat. 23:8], a o których
Apostoł oświadcza, że w szczególności są członkami Ciała Chrystusowego,
Kościoła Pierworodnych, których imiona zapisane są w niebiesiech (Hebr.
12:23). W innej figurze nasz Pan jest nazwany Oblubieńcem owych 144 000
obecnie zaręczonych i mających się kiedyś połączyć z Nim jako Jego
Oblubienica, stać się Małżonką Barankową i zjednoczyć się z Nim na
Jego tronie w dziele przyszłości (Obj. 21:9).
Wraz ze skompletowaniem tej wybranej klasy,
gdy wszystko będzie ukształtowane i wypolerowane jak klejnoty Pana przez
różne przejścia, trudności itp., nadejdzie czas na zapoczątkowanie pracy tego
Królewskiego Kapłaństwa. Klasa królewska będzie wtedy cała w chwale –
Jezus, ich Głowa, uwielbiony przed dziewiętnastu wiekami, Kościół, Jego Ciało,
uwielbiony z Nim przez udział w takim jak Jego zmartwychwstaniu
w czasie Jego wtórego przyjścia; dopiero wtedy będzie ogłoszone prawo
i słowo Pana. Następnie Szatan będzie związany, a każde zło
wykorzenione. Z jakim zamieszaniem będzie to początkowo związane, można
sobie raczej wyobrazić niż opisać. Lecz jeśli chodzi o wykorzenienie
i dokonanie przewrotu, to Pan ma szczególny sposób na przeprowadzenie
tego, a mianowicie przez dozwolenie obecnym instytucjom na „rozhukanie
się”, na wywrócenie samych siebie, na rozwój anarchii, która zgniecie świat
jakby żagwią zniszczenia oraz sprowadzi czas ucisku, jakiego nie było od
początku narodów. Będzie to okres straszliwej anarchii, ku której świat
pośpiesznie zmierza i od której nie może go uchronić ludzka mądrość ani
roztropność, bo samolubstwo zaciemniło umysły mas. Pismo Święte mówi nam, że
gdy ten pług zawieruchy i ucisku przejdzie przez świat, gdy się
w końcu rozwinie nowy porządek rzeczy, biedny świat pocznie mieć zdrowsze
pojęcie odnośnie życia, sprawiedliwości i słuszności, a czytamy, że
wiele narodów powie wówczas: „Pójdźcie, a wstąpmy na górę Pańską, to jest
do domu Boga Jakóbowego, a będzie nas nauczał dróg swoich i będziemy
chodzili ścieżkami jego” (Mich. 4:2), a także „pragnienie wszystkich
narodów się spełni” [wg Agg. 2:8]. Wszystkie narody będą już wtedy tak
kompletnie znużone strasznym uciskiem, że z radością zechcą powitać
panowanie sprawiedliwości, na zapoczątkowanie której nadejdzie właściwy czas.
Reformy owego czasu będą gruntowne.
Sprawiedliwość będzie wówczas według sznura, a słuszność według wagi, zaś
kłamstwa zostaną wszystkie zmiecione. Szatan będzie związany na tysiąc lat,
jego zwodzenie ustanie, a światło znajomości chwały Boga napełni całą
ziemię (Izaj. 28:17; Abak. 2:14). Gdy w ten sposób sądy Pana będą się
dokonywać na całej ziemi (nagrody za dobre czyny, a chłosta lub kara za
złe), jej mieszkańcy nauczą się sprawiedliwości. Wtedy świadomy i uparty
złoczyńca zostanie odcięty we wtórej śmierci.
Na koniec błogosławieństwo Pana działające
poprzez to kapłaństwo Melchisedekowe dokona wszystkiego tego, co jego Boski
założyciel nakreślił w pierwszym oznajmieniu dobrej nowiny Abrahamowi,
a mianowicie: „Błogosławione będą w nasieniu twoim wszystkie narody
ziemi”. W rezultacie, jak czytamy, każde kolano się zegnie, każdy język
głosić będzie chwałę Boga, a Chrystus będzie panował, aż zniszczy każdy
sprzeciw i zło, zaś ostatnim nieprzyjacielem, który zostanie zniszczony,
będzie śmierć (Izaj. 45:23; 1 Kor. 15:25‑26). Cały świat zostanie
wydarty ze szponów grzechu i śmierci i będzie przywrócony do
poddaństwa Ojcu niebiańskiemu. A wtedy, powiada Pismo Święte, [zupełny]
Chrystus, kapłaństwo Melchisedekowe, odda królestwo Bogu Ojcu, aby On mógł być
wszystkim we wszystkim (1 Kor. 15:28). Jednak gdzie indziej Pismo Święte
jasno daje do zrozumienia, że wielkie Boże uwielbienie Chrystusa, Jego
umiłowanego Syna, jak też i Kościoła, Oblubienicy Chrystusa, będzie
wiecznym zaszczytem, ale szczegóły zamysłów Ojca co do Kościoła wciąż pozostają
nieujawnioną tajemnicą nawet dla tych, którzy w części znają tajemnice
Boga i których On zaznajomił ze znaczeniem swego przymierza danego
Abrahamowi odnośnie błogosławienia wszystkich narodów ziemi.
Na koniec, drodzy przyjaciele, napominamy,
żebyśmy my, którzy staliśmy się członkami tego tajnego „zakonu” Pana, łącznie
z tymi, którzy kierowani duchem Pańskim mogą się jeszcze nimi stać,
szanowali coraz bardziej owe przecudne przywileje i z radością coraz
lepiej stosowali się do jego wymagań, by powołanie i wybranie nasze
uczynić pewnym i aby przez to spełniły się nasze nadzieje
w Królestwie Boga i Jego łaskawego dzieła pod całym niebem! Najlepiej
tego można dokonać przez badanie podręcznika, jaki dał nam Pan, Jego Słowa,
oraz przez rozwijanie różnych owoców i łask ducha, z których
wszystkie są elementami jednego powszechnego prawa naszego „zakonu”,
mianowicie: miłości ku Bogu i ku naszym bliźnim. Przypominam wam słowa św.
Piotra: „Albowiem to czyniąc, nigdy się nie potkniecie. Tak bowiem hojnie wam
dane będzie wejście do wiecznego królestwa Pana naszego i Zbawiciela,
Jezusa Chrystusa” (2 Piotra 1:10‑11; Psalm 119:97‑104). ¦