WYKŁADY
PISMA ŚWIĘTEGO

"Ścieżka sprawiedliwych, jako światłość jasna, która im dalej tem bardziej świeci aż do dnia doskonałego".
_______________
SERIA VI
_______________
Nowe Stworzenie
_____________________


"Dlatego my od tego czasu nikogo według ciała nie znamy, a chociażeśmy
też znali Chrystusa według ciała, lecz teraz więcej nie znamy.
A tak, jeśli kto jest w Chrystusie, Nowym jest
Stworzeniem; stare rzeczy przeminęły,
oto się wszystkie nowemi stały".
-- 2 Koryntów 5:16,17 --
_____________________

KRÓLOWI KRÓLÓW I PANU PANÓW

dla pożytku

JEMU OFIAROWANYCH ŚWIĘTYCH
wyczekującym przysposobienia synowskiego
-------- i -------
"WSZYSTKIM, KTÓRZY GDZIEKOLWIEK WZYWAJĄ
IMIENIA PAŃSKIEGO"
"DOMOWNIKOM WIARY"
--- a także ---
WZDYCHAJĄCEMU I CIERPIĄCEMU STWORZENIU, OCZE-
KUJĄCEMU OBJAWIENIA SIĘ SYNÓW BOŻYCH

TĘ PRACĘ POŚWIĘCONO
_______________
"Ażeby wszyscy poznali, jaka jest społeczność tajemnicy, która od początku świata była ukryta
w Bogu". "W której hojnie się nam objawił we wszelkiej mądrości i roztropności,
oznajmiwszy nam tajemnicę woli swojej według upodobania swego, jakie
postanowił w samym Sobie, aby w rozrządzeniu pełni czasów
w jedno zgromadził wszystkie rzeczy w Chrystusie".
- Efezów 3:4,5,9; 1:8-10.
__________________

Dzi
eło to zostało napisane przez
KAZNODZIEJĘ C. T. RUSSELL
w 1904r.
___________________

PRZEDMOWA AUTORA

Znaczna część pracy każdego sługi Bożego wykonywana była w ciemności - to znaczy, że na podobieństwo tkacza pięknego dywanu, stoimy w tyle i dostrzegamy tylko nieznaczne wyniki naszej pracy, ufni, że w słusznym u Pana czasie usłyszymy Jego: "Dobrze sługo" i obaczymy więcej owocu. "Gdy się ocucę, nasycony będę obrazem obliczności Twojej".

Mimo to jednak Bóg dostarczył nam łaskawie pewnej zachęty, co do wpływów, jakie tom ten wywarł na serca wiernych Pańskich, w różnych częściach świata. Mieliśmy przyjemność słyszeć od wielu o błogosławieństwach, jakich doznali z lepszego zrozumienia usprawiedliwienia, uświęcenia i wybawienia obiecanego kościołowi w Słowie Bożym. Wielu innych mówiło nam też o błogosławieństwach otrzymanych z biblijnych dorad dla mężów i żon, rodziców i dzieci, pod względem przestrzegania pokoju, sprawiedliwości oraz wzrostu w łasce. Wielu informowało nas także o wielkich błogosławieństwach i pomocy, co do przywilejów i obowiązków Starszych i Diakonów, tudzież co do biblijnego porządku w kościele. Radujemy się z tego i ufamy, że dobra praca będzie postępowała naprzód, pod Boskim kierownictwem, ku Jego chwale i ku pociesze i zbudowaniu Jego ludu.

Zwracamy uwagę na fakt, że od czasu napisania tego tomu, światło, co do wielkich Przymierzy Bożych stało się jaśniejsze. Obecnie widzimy, że Przymierze Zakonu było cieniem, obrazem Nowego Przymierza (zakonu), które ma być niebawem ustanowione, przy wtórem przyjściu Pana, Onego wielkiego Pośrednika, którego Głową jest Jezus a kościół, Jego ciałem - na którego typem był Mojżesz, który napisał: "Proroka wzbudzi wam Pan Bóg wasz z braci waszych, jako mię". Mojżesz był jedynie figurą Tego większego Proroka, a Przymierze Zakonu, w którym Mojżesz pośredniczył, było jedynie figurą, obrazem większego Przymierza Zakonu, w Tysiącleciu.

Bóg wzbudził najpierw Jezusa, Głowę Onego wielkiego Pośrednika, kiedy wzbudził Go od umarłych. Od tego czasu On wzbudzał kościół jako Nowe Stworzenie i gdy wszyscy bracia ciała Chrystusowego zostaną wybrani z świata przez poznanie Prawdy i przez uświęcenie Duchem świętym, gdy okażą się wiernymi aż do śmierci i wszyscy wyniesieni zostaną mocą Bożą ze stanu ziemskiego do niebieskiego, jako ciało Chrystusowe - tedy skompletowany będzie On wielki pozafiguralny Melchizedek, Kapłan na Swoim tronie - On wielki Pośrednik Nowego Przymierza zostanie posadzony na stolicy Boskiej potęgi. W ten czas Nowe Przymierze wejdzie w życie, jak to Bóg przepowiedział Izraelowi: "Oto idą dni, mówi Pan, że uczynię z domem Izraelskim i z domem Judzkim przymierze nowe".

Pozafiguralny Pośrednik, po zapłaceniu Boskiej Sprawiedliwości zupełnego i wiecznego Okupu za Adama i jego rodzaj, obejmie zupełną kontrolę i według Nowego Przymierza w taki sposób zapieczętowanego, rozpocznie dzieło błogosławienia i naprawy wszystkich chętnych i posłusznych z rodzaju Adamowego. Wszyscy dochodzący do społeczności z Panem, wliczeni będą w ziemskie nasienie Abrahamowe, aż ostatecznie, przy końcu Tysiąclecia, wszyscy wierni i posłuszni zostaną uznani przez Boga za nasienie Abrahamowe. Przez stanie się tym nasieniem, wszystkie rodzaje ziemi będą błogosławione.

Nazwa: Nowe Przymierze, którym określone jest Boskie postępowanie z światem w Tysiącleciu, zostało niebacznie zastosowane do Przymierza, które ma swoje działanie obecnie i było w życiu w całym wieku ewangelicznym, z kościołem. Nasze Przymierze jest naturalnie nowym przymierzem w tym znaczeniu, że różni się od żydowskiego przymierza zawartego przy górze Synaj; ale nie jest Onym obiecanym nowym przymierzem. Przymierze kościoła nazwane jest w Biblii "Przymierzem przy ofierze", czyli przymierzem ofiary. Zachowanie w pamięci tych faktów będzie korzystnym dla czytelników niniejszego tomu. Wszystkie te przymierza mają pewną łączność między sobą. Wszystkie one były obrazowo przedstawione w Abrahamie i w przymierzu, które Bóg zawarł z nim. Kościół nazywany jest duchowym nasieniem Abrahamowym i przyrównany jest do gwiazd na niebie. Ludy tego świata, w miarę jak będą dochodzić do społeczności z Bogiem, stawać się będą ziemskim nasieniem Abrahamowym - jako piasek na brzegu morskim. Nasienie duchowe będzie przewodem błogosławieństw dla cielesnego.

Przedmiot usprawiedliwienia nie uległ zmianie, ale poszerzył się i rozjaśnił. Gdyby ten tom pisany był dziś, autor poczyniłby pewne zmiany w doborze słów, ale bez jakichkolwiek zmian pod względem znaczenia i zastosowania słowa Usprawiedliwienie.

Obecnie widzimy, że usprawiedliwienie do żywota jest jedną sprawą, a usprawiedliwienie do mniejszej lub większej przyjaźni z Bogiem, drugą. Na przykład: Abraham i wierni przed zesłaniem Ducha świętego, byli usprawiedliwieni do przyjaźni z Bogiem, aby mogli być, mniej lub więcej, w społeczności z Nim, przez modlitwę itp.; lecz oni nie dostąpili zupełnego usprawiedliwienia, dokąd Krew Pojednania nie była przelana i dokąd nie była przedstawiona i przez Ojca przyjęta na przebłaganie Jego Sprawiedliwości. Tak samo dziś, o grzeszniku zbliżającym się do Boga może być powiedziane, że co się tyczy usprawiedliwienia, on jest w stanie bliższej łaski u Boga, aniżeli gdyby kierował się do grzechu.

Dawniej mówiliśmy o grzeszniku takim jako o usprawiedliwionym, ponieważ uwierzył w Jezusa jako w swego Odkupiciela i zmierzał ku poświęceniu samego siebie. Obecnie rozumiemy, że ta postawa grzesznika, podobnie jak i stanowisko świętobliwych osób w starożytności, możnaby nazwać "usprawiedliwieniem tymczasowym"; jednak ono nie dochodzi do stanu zupełnego usprawiedliwienia z grzechu prędzej, aż dany grzesznik stawia samego siebie w zupełnym poświęceniu naszemu wielkiemu Arcykapłanowi, Jezusowi i zostaje przez Niego przyjętym, w imieniu Ojca. W ten czas, pod osłoną przypisanej jemu zasługi ofiary Chrystusowej, grzesznik taki, jakoby przykryty szatą Chrystusową, zostaje przyjętym przez Ojca i spłodzonym z Ducha świętego.

Jest to korzystnym dla mas takich, którzy usłyszeli o Jezusie i częściowo uwierzyli, że ich stanowisko przed Panem nie jest stanem zupełnego usprawiedliwienia; że On nie usprawiedliwia ich zupełnie prędzej, aż oni, przez przymierze, stają się Jego uczniami i naśladowcami. Dzieje się to, dlatego, że usprawiedliwienia dostępuje człowiek tylko raz, i gdyby ktoś nadużył tego usprawiedliwienia i nie doszedłby do wiecznego żywota, on znalazłby się w stanie gorszym niż gdyby nigdy nie był usprawiedliwionym. Kto nie jest usprawiedliwionym i spłodzony z Ducha w czasie obecnym, ten nie jest w klasie Kościoła i taki będzie miał swój dział w zasłudze ofiary Chrystusowej i w usprawiedliwieniu, które w Jego Królestwie zaofiarowane zostanie każdemu członkowi rodu ludzkiego z wyjątkiem Kościoła, który otrzyma lepsze rzeczy, jakie Bóg przygotował dla tych, którzy Go miłują, czyli chwałę, cześć i nieśmiertelność Boskiej natury.

Dla wielu zdawać się może rzeczą zbyteczną wspominać te nieznaczne różnice w sprawie usprawiedliwienia; gdy jednak otrzymaliśmy to jaśniejsze zrozumienie Boskiego planu, z przyjemnością dzielimy się tym z wszystkimi, którzy łakną i pragną sprawiedliwości - z wszystkimi, badaczami Pisma Świętego, gdziekolwiek tacy znajdują się.

Oby Pan nadal błogosławił ten tom, dla dobra Swego ludu, jest modlitwą autora.

Wasz sługa w Panu,

- Charles T. Russell.

Brooklyn, N.Y., dnia 1 października 1916r.

 

SPIS TREŚCI :

WYKŁAD I

"NA POCZĄTKU"

RÓŻNE POCZĄTKI - ZIEMIA JUŻ BYŁA - TYDZIEŃ STWORZENIA I JEGO POCZĄTEK - OŚWIADCZENIE PROF. DAN`A O NIEPEWNYCH PRZYPUSZCZENIACH GEOLOGÓW - GOŁĘBIE DARWINA - TEORIA KOSMOGONII - PRAWDZIWE POGLĄDY PROFESORÓW DAN`A I SILLIMAN`A - EPOKA PIERWSZEGO DNIA STWORZENIA - TAKIŻ DRUGI - TAKIŻ TRZECI - TAKIŻ CZWARTY - TAKIŻ PIĄTY - TAKIŻ SZÓSTY - STWORZENIE CZŁOWIEKA KRÓLA ZIEMI W ZARANIU SIÓDMEJ EPOKI - WYCIĄG Z DZIEŁA J.W. DAWSON`A, L.L.D., F.R.S.P.T. "ZEJŚCIE SIĘ GEOLOGII Z HISTORIĄ" - SIÓDMY DZIEŃ EPOKOWY TYGODNIA STWORZENIA - JEGO DŁUGOŚĆ - ODPOCZYNEK - JEGO CEL I WYNIK - ZAKOŃCZENIE SIĘ JEGO BĘDZIE WIELKIM JUBILEUSZEM ZIEMSKIM I NIEBIESKIM.

WYKŁAD II

NOWE STWORZENIE

NOWE STWORZENIE ODŁĄCZONE I WYRÓŻNIONE OD WSZYSTKICH INNYCH - DLACZEGO WYBRANE Z POMIĘDZY ISTOT LUDZKICH RACZEJ NIŻ Z INNYCH - CEL JEGO WYBORU - OBECNA I PRZYSZŁA JEGO MISJA - JAK SPŁODZONE I ZRODZONE DO NOWEJ NATURY - ŚCISŁE POKREWIEŃSTWO WSZYSTKICH JEGO CZŁONKÓW JEDNYCH Z DRUGIMI, A ICH WODZEM, GŁOWĄ I OBLUBIEŃCEM - ROZWÓJ I PRÓBY CZŁONKÓW- SZÓSTY, CZYLI DUCHOWY ZMYSŁ NOWEGO STWORZENIA DLA ROZEZNANIA RZECZY DUCHOWYCH - POD JAKIM INNYM IMIENIEM NOWE STWORZENIE POWINNO BYĆ ZNANE, BY MOGŁO BYĆ WIERNE SWEJ GŁOWIE I NIE ODŁĄCZAŁO SIĘ OD ŻADNEGO Z BRACI.

WYKŁAD III

POWOŁANIE NOWEGO STWORZENIA

NIKT JAK TYLKO "POWOŁANI" SIĘ KWALIFIKUJĄ - ODKĄD TO "WYSOKIE POWOŁANIE" SIĘ ROZPOCZĘŁO - WEZWANIE DO POKUTY NIE JEST WEZWANIEM DO BOSKIEJ NATURY - POWOŁANIE ŻYDÓW - POWOŁANIE EWANGELICZNE - DLACZEGO NIE WIELU JEST POWOŁANYCH "MĄDRYCH", "MOŻNYCH" LUB "WIELKICH" - WYWYŻSZENIE POLEGA NA PRAWDZIWEJ POKORZE - CHARAKTER JEST WARUNKIEM POWOŁANIA - PODCZAS TYSIĄCLECIA ŚWIAT NIE BĘDZIE POWOŁYWANY, LECZ BĘDZIE MU ROZKAZANE - NOWE STWORZENIE JEST POWOŁYWANE, CZYLI PRZYCIĄGANE PRZEZ OJCA - CHRYSTUS JEST NASZĄ MĄDROŚCIĄ - CHRYSTUS NASZYM USPRAWIEDLIWIENIEM - ODRÓŻNIENIE USPRAWIEDLIWIENIA RZECZYWISTEGO OD PRZYPISANEGO - CZY "NOWE STWORZENIE" POTRZEBUJE USPRAWIEDLIWIENIA - PODSTAWA DO USPRAWIEDLIWIENIA - USPRAWIEDLIWIENIE ŚWIĘTYCH STAREGO TESTAMENTU RÓŻNI SIĘ OD NASZEGO - USPRAWIEDLIWIENIE W WIEKU TYSIĄCLECIA - CHRYSTUS ZA NAS OFIAROWANY - POŚWIĘCENIE SIĘ PODCZAS TYSIĄCLECIA - DWA RÓŻNE OFIAROWANIA W FIGURZE LEWITÓW - NIE MIELI DZIAŁU W ZIEMI - "WIELKIE MNÓSTWO" - DWOJAKIE POŚWIĘCENIE - ZE STRONY CZŁOWIEKA - ZE STRONY BOGA - DOŚWIADCZENIE RÓŻNI SIĘ OD TEMPERAMENTU - POŚWIĘCENIE TO NIE DOSKONAŁOŚĆ, ANI UCZUCIE - "KTÓRY UZDRAWIA WSZYSTKIE CHOROBY TWOJE" - POTRZEBA ŁASKI - JAK USPRAWIEDLIWIENIE POGRĄŻONE JEST W POŚWIĘCENIU - OFIAROWANIE OD ZAKOŃCZENIA SIĘ CZASU "WYSOKIEGO POWOŁANIA" - WYZWOLENIE KOŚCIOŁA CZYLI ZBAWIENIE.

WYKŁAD IV

NOWE STWORZENIE Z GÓRY PRZEZNACZONE

OGÓLNY POGLĄD NA WYBRANIE - POPRAWNA MYŚL - NIE MA KRZYWDY DLA NIEWYBRANYCH - RÓŻNICA POMIĘDZY "WYBRANYMI" I "ZWYCIĘZCAMI" - "JEST GRZECH NA ŚMIERĆ" - "STRASZNAĆ RZECZ JEST WPAŚĆ W RĘCE BOGA ŻYWEGO" - WIELKA KOMPANIA - SZATY ICH WYBIELONE KRWIĄ BARANKA - WYBRANA WINNA MACICA I JEJ LATOROŚLE - RÓŻNE WYBRANIA W PRZESZŁOŚCI - ŻADNE Z NICH NIE BYŁO WIECZNE - JAKÓB I EZAW JAKO TYP - "JAKÓBAM UMIŁOWAŁ" - "ALEM EZAWA MIAŁ W NIENAWIŚCI" - FARAON - "NA TOM CIĘ SAMO WZBUDZIŁ" - BÓG NIGDY NIE ZMUSZA WOLI - FARAON NIE STANOWI WYJĄTKU Z TEJ REGUŁY - "BÓG ZATWARDZIŁ SERCE FARAONA" - NARÓD IZRAELA WYBRANY - "CZEMŻE TEDY ZACNIEJSZY ŻYD? WIELKI Z KAŻDEJ MIARY" - "NOWE STWORZENIE" WYBRANE - OZNAKA "ŁASKI" - ILUSTRACJA WŁASNOŚCI KRÓLA - PRZEZNACZENI "ABY BYLI PRZYPODOBANI OBRAZOWI SYNA JEGO" - KTÓRZY WEDŁUG POSTANOWIENIA JEGO POWOŁANI SĄ - KWALIFIKACJE I CHARAKTERYSTYKA POWOŁANIA - "JEŚLI BÓG ZA NAMI" - WOLNE TŁUMACZENIE TWIERDZENIA APOSTOŁA - ZAPEWNIENIE SOBIE NASZEGO POWOŁANIA I WYBRANIA - DROGA UBIEGANIA SIĘ - "BIEŻĘ DO KRESU" - "WIEDZĄC OD BOGA WYBRANIE WASZE".

WYKŁAD V

ORGANIZACJA NOWEGO STWORZENIA

"ŻYWE KAMIENIE" NA DUCHOWĄ ŚWIĄTYNIĘ - NOMINALNE A RZECZYWISTE NOWE STWORZENIE - "TAJEMNICA BOŻA" I TAJEMNICA "NIEPRAWOŚCI". WIELKA ORGANIZACJA ANTYCHRYSTA - WIARYGODNOŚĆ PISMA ŚWIĘTEGO - WOLNOŚĆ DOZWOLONA ŚWIATU I KOŚCIELNICTWU - PORZĄDEK Z ZAMIESZANIA - "W CZASIE SŁUSZNYM" - "KOŃCE WIEKÓW" - WINNA MACICA ZASZCZEPIONA PRZEZ OJCA - "DWUNASTU APOSTOŁÓW BARANKA" - PAWEŁ ZASTĘPCĄ JUDASZA - LICZBA APOSTOŁÓW OGRANICZONA DO DWUNASTU - ZLECENIE APOSTOLSKIE - SILNE CHARAKTERY APOSTOŁÓW - PAWEŁ APOSTOŁ NIE STOI POZA INNYMI APOSTOŁAMI - NATCHNIENIE APOSTOŁÓW - CZUWANIE BOSKIE NAD PISMAMI APOSTOŁÓW - "A NA TEJ OPOCE ZBUDUJĘ KOŚCIÓŁ" - HARMONIA EWANGELII - KLUCZE AUTORYTETU - APOSTOLSKA NIEOMYLNOŚĆ - ROZWAŻANIE SPRZECIWIEŃSTW - "JEDEN JEST MISTRZ WASZ" - PRAWDZIWY KOŚCIÓŁ JEST "STADKIEM BOGA" - APOSTOŁOWIE, PROROCY, EWANGELIŚCI, NAUCZYCIELE - ORGANIZACJA PAŃSKA NOWEGO STWORZENIA JEST ABSOLUTNIE KOMPLETNĄ - ON JEST TAKŻE JEGO ZARZĄDCĄ - DARY DUCHA USTAŁY Z ICH KONIECZNOŚCIĄ - JEDNOLITOŚĆ "WIARY RAZ ŚWIĘTYM PODANEJ" - JEDNOŚĆ SIŁ ANTYCHRYSTA - BISKUPI, STARSI, DIAKONOWIE - PRAWDZIWE ZNACZENIE "PROROKA" - POKORA KONIECZNĄ DLA STARSZEŃSTWA - INNE POTRZEBNE PRZYMIOTY - DIAKONI, MINISTRANCI, SŁUDZY - NAUCZYCIELE W KOŚCIELE - WIELU BĘDZIE ZDOLNYCH DO NAUCZANIA - "NIECHAJ WAS NIE WIELE BĘDZIE NAUCZYCIELAMI, BRACIA MOI" - "A NIE POTRZEBUJECIE, ABY WAS KTO UCZYŁ" - "TEGO, KTÓRY JEST NAUCZANY" I "TEN, KTÓRY NAUCZA" - ZAKRES NIEWIAST W KOŚCIELE - NIEWIASTY JAKO WSPÓŁPRACOWNICZKI - "NIECHŻE SIĘ NAKRYWA".

WYKŁAD VI

PORZĄDEK I KARNOŚĆ NOWEGO STWORZENIA

ZNACZENIE ORDYNOWANIA - TYLKO DWANAŚCIE SŁUG UPEŁNOMOCNIONYCH - "KLER" I "LAICY" - WYBÓR STARSZYCH I DIAKONÓW - NAZNACZANIE STARSZYCH W KAŻDYM ZGROMADZENIU - KTO MOŻE WYBIERAĆ STARSZYCH I JAK? - WIĘKSZOŚĆ NIE DOSTATECZNĄ - RÓŻNE USŁUGI - PŁATNE USŁUGI - KARNOŚĆ W ZGROMADZENIU - MYLNE POWOŁANIE DO KAZNODZIEJSTWA - "NAPOMINANIE NIEPORZĄDNYCH" - PUBLICZNE NAPOMINANIA NIE POWINNY BYĆ CZĘSTE - "PATRZCIE, BYŚCIE NIE ODDAWALI ZŁEM, ZA ZŁE" - POBUDZANIE DO MIŁOŚCI - "SPOŁECZNE ZGROMADZANIE SIĘ" - RÓŻNORODNOŚĆ I CHARAKTER NASZYCH ZEBRAŃ - DOKTRYNA JESZCZE POTRZEBNĄ - SPOSOBNOŚĆ DO DAWANIA PYTAŃ - POKAZANE JAKIE SĄ POŻYTECZNE ZEBRANIA - "NIECH KAŻDY BĘDZIE UPEWNIONY W UMYŚLE SWOIM" - SŁUŻBY POGRZEBOWE - DZIESIĘCINY - SKŁADKI - DOBROCZYNNOŚĆ.

WYKŁAD VII

PRAWO NOWEGO STWORZENIA

NADANIE PRAWA OBEJMUJE W SOBIE MOŻNOŚĆ ZACHOWANIE TEGOŻ PRAWA - PRAWO BOSKIE PIERWOTNE - PRAWO ŻYWOTA NIE MOGŁO BYĆ DANE UPADŁEMU RODZAJOWI LUDZKIEMU - ODKUPIENIE NASTĘPSTWEM NIE PRAWA ALE ŁASKI - PRAWO ZAKONU WYPEŁNIONE A NOWE PRZYMIERZE PRZYPIECZĘTOWANE PRZEZ OFIARĘ - PRAWO Z SYNAJU, OBOWIĄZUJĄCE TYLKO CIELESNEGO IZRAELA - PRAWO NOWEGO PRZYMIERZA - ZLECENIE, PRZY KTÓRYM SIĘ ŚWIĘCI ROZWIJAJĄ - NOWE STWORZENIE ODŁĄCZONE I WYRÓŻNIONE W BOSKIM STOSUNKU I W PRZYMIERZU - WZROST UZNANIA DLA DOSKONAŁEGO PRAWA - BIEGNĄC PO ODZNACZENIE I STOJĄC SILNIE PRZY NIM - ZŁOTA REGUŁA - DOSKONAŁE PRAWO WOLNOŚCI.

WYKŁAD VIII

ODPOCZYNEK, CZYLI SABAT NOWEGO STWORZENIA

ZMIANA BOSKIEGO POSTĘPOWANIA DATUJE SIĘ OD KRZYŻA - ŻE APOSTOŁOWIE WYGŁASZALI KAZANIA W SYNAGOGACH W DZIEŃ SABATU NIE ZNACZY TO, ŻE POPIERALI ŻYDOWSKI SABAT LUB SYSTEM, JAKO WSKAZANE DLA NOWEGO STWORZENIA - BUDYNEK, W KTÓRYM KTOŚ GŁOSI EWANGELIĘ, NIE DOTYCZY JEGO POSŁANNICTWA - RÓWNIEŻ DZIEŃ NIE MA WPŁYWU NA POSŁANNICTWO - SKĄD POCHODZI PIERWSZY DZIEŃ W TYGODNIU, JAKO SABAT CHRZEŚCIJAŃSKI - OBCHODZENIE JEGO ZACZĘŁO SIĘ NA DŁUGO PRZED KONSTANTYNEM - PRAWIE WSZYSTKIE OBJAWIENIA SIĘ ZMARTWYCHWSTAŁEGO PANA MIAŁY MIEJSCE W PIERWSZYM DNIU TYGODNIA - WDZIĘCZNOŚĆ SPOWODOWAŁA OBCHODZENIE PIERWSZEGO DNIA TYGODNIA JAKO SABATU - JEDNAKŻE NIE JEST TO Z BOSKIEGO ROZPORZĄDZENIA - FRANCJA I LICZBA SIEDEM - IZRAELOWY SABAT BYŁ FIGURALNY - KIEDY ZACZĄŁ SIĘ SABAT NOWEGO STWORZENIA I W JAKI SPOSÓB TRWA.

WYKŁAD IX

SĄD NOWEGO STWORZENIA

JEHOWA WIELKI SĘDZIA WSZECHŚWIATA - WSZYSTKIE BŁOGOSŁAWIEŃSTWA, ŁASKI, ITD. SĄ OD JEHOWY, PRZEZ JEGO SYNA - NOWE STWORZENIE MA BYĆ WSPÓŁUCZESTNIKAMI I WSPÓŁDZIEDZICAMI Z CHRYSTUSEM - "WSZYSTKA MOC NA NIEBIE I NA ZIEMI JEST MI DANA" - SĄD OJCA POTĘPIAJĄCY LUDZKOŚĆ JUŻ ZOSTAŁ WYRAŻONY - SĄD W CIĄGU TYSIĄCLECIA BĘDZIE SĄDEM MIŁOSIERDZIA I POMOCY - OSTATECZNY WYKONAWCZY SĄD BĘDZIE SPRAWIEDLIWOŚCIĄ BEZ MIŁOSIERDZIA - SĄD NOWEGO STWORZENIA W CIĄGU WIEKU EWANGELII - NOWE STWORZENIE SĄDZONE DOSKONAŁYM PRAWEM MIŁOŚCI - NADZÓR CHWALEBNEJ GŁOWY NAD CIAŁEM - JAKIM SĄDEM SĄDZICIE, TAKIM BĘDZIECIE SĄDZENI - SĄDŹMY SAMYCH SIEBIE ODPOWIEDNIO - "TEN, KTÓRY MNIE SĄDZI, JEST PAN" - KOŚCIÓŁ POWINIEN SĄDZIĆ PEWNE SPRAWY - "JEŚLI BRAT WYKRACZA PRZECIWKO TOBIE" - PRZEBACZ SIEDEMDZIESIĄT RAZY PO SIEDEM - WYKROCZENIA PRZECIWKO KOŚCIOŁOWI - WSZYSCY MUSIMY STANĄĆ PRZED TRYBUNAŁEM CHRYSTUSA.

WYKŁAD X

CHRZEST NOWEGO STWORZENIA

CHRZEST W DRUGIM STULECIU - OJCOWIE CHRZESTNI PRZY CHRZCIE - CEREMONIA CHRZTU W KOŚCIELE RZYMSKIM - ŚWIADECTWO PISMA ŚWIĘTEGO, CHRZEST NIEMOWLĄT - ŚWIADECTWO PISMA ŚWIĘTEGO ODNOŚNIE CHRZTU - POGLĄD "UCZNIÓW" - POGLĄD "BAPTYSTÓW" - POGLĄD PRAWDZIWY - CHRZEST W ŚMIERĆ CHRYSTUSOWĄ - "PRZEZ JEDNEGO DUCHA MY WSZYSCY W JEDNO CIAŁO JESTEŚMY OCHRZCZENI" - CHRZEST OGNIA - SYMBOLICZNY CHRZEST W WODZIE - CZY SYMBOLICZNY CHRZEST W WODZIE JEST KONIECZNYM? - WŁAŚCIWY SYMBOL - KTO MOŻE DOKONYWAĆ CEREMONII - FORMA SŁÓW - POWTÓRZENIE SYMBOLU - "CI, KTÓRZY CHRZCZĄ SIĘ NAD UMARŁYMI".

WYKŁAD XI

WIELKANOC NOWEGO STWORZENIA

JARZMO EGIPSKIE I WYSWOBODZENIE Z TEGO WE FIGURZE I POZAGIGURZE - "KOŚCIÓŁ PIERWORODNYCH" - "WIELU NAS JEST JEDNYM CHLEBEM" - OBCHODZENIE PAMIĄTKI JEST JESZCZE WŁAŚCIWYM - KTO MOŻE OBCHODZIĆ - KTO MOŻE SPRAWOWAĆ - PORZĄDEK OBCHODZENIA TEJ PAMIĄTKI - WYCIĄG Z ENCYKLOPEDII McKLINTOCK`A I STRONG`A.

WYKŁAD XII

MĘŻOWSKIE I INNE PRZYWILEJE I ZOBOWIĄZANIA

NOWEGO STWORZENIA

RÓŻNE ZOBOWIĄZANIA NOWEGO STWORZENIA - "WSZYSCY WY JEDNYM W CHRYSTUSIE JEZUSIE" - GROMADNA SPOŁECZNOŚĆ NIESTOSOWNA - MĘŻCZYZNA I KOBIETA W BOSKIM PORZĄDKU - PRZEWAGA MĘŻCZYZNY NIE JEST TYRANIĄ - MAŁŻEŃSTWO NOWEGO STWORZENIA - RADA DLA NOWEGO STWORZENIA W ROZMAITYCH WARUNKACH MAŁŻEŃSKIEGO POŻYCIA - W RAZIE OPUSZCZENIA - SUMIENIE OSTATECZNĄ PRÓBĄ - RZEZAŃCY, DZIEWICE, CELIBAT - "TYLKO W PANU" - ODPOWIEDZIALNOŚĆ RODZICIELSKA.

WYKŁAD XIII

RODZICIELSKIE ZOBOWIĄZANIA

NOWEGO STWORZENIA

WIELKIE ZOBOWIĄZANIA PRZYWIĄZANE DO SPEŁNIENIA WŁADZ ROZRODCZYCH - WPŁYWY WYWIERANE PRZED URODZENIEM - "ĆWICZ MŁODEGO, WEDŁUG POTRZEBY DROGI JEGO" - WPŁYW SZKÓŁ NIEDZIELNYCH - ZAUFANIE DZIECI - SIŁA NAMOWY W WYCHOWANIU DZIECKA - DZIECI NASZE W CZASIE UCISKU - GODZIWE I NIEGODZIWE ZABAWY - MAŁŻEŃSTWO DZIECI NOWEGO STWORZENIA.

WYKŁAD XIV

ROZMAITE ZIEMSKIE ZOBOWIĄZANIA

NOWEGO STWORZENIA

"ROZMYŚLIWAJCIE TO, CO JEST UCZCIWEGO PRZED WSZYSTKIMI LUDŹMI" - "NIKOMU NIC WINNI NIE BĄDŹCIE" - "POŻYCZAJCIE, NIC SIĘ STĄD NIE SPODZIEWAJĄC" - CHRZEŚCIJAŃSKA UPRZEJMOŚĆ - "NIE TROSZCZCIE SIĘ O JUTRZEJSZY DZIEŃ" - "MOIM CELEM JEST CHRYSTUS" - "ŁATWIEJ WIELBŁĄDOWI PRZEJŚĆ PRZEZ UCHO IGIELNE, ANIŻELI BOGACZOWI WEJŚĆ DO KRÓLESTWA BOŻEGO" - UBEZPIECZENIE - ORGANIZACJE WZAJEMNEJ POMOCY, ITD. - ŚWIADOME MIESZANIE SIĘ W OBCE SPRAWY - "BŁOGOSŁAWIĄC BOGA, PRZEKLINAJĄC LUDZI" - TOWARZYSKIE OBOWIĄZKI - "SZANUJ WSZYSTKICH LUDZI" - CZY NOWE STWORZENIE MA BRAĆ UDZIAŁ W PUBLICZNYCH WYBORACH? - NOWE STWORZENIE I REFORMY MORALNE - NOSZENIE KOSZTOWNYCH UBIORÓW - CZEKAJMY NA PRZYOZDOBIENIE "CHWAŁY, ZASZCZYTU I NIEŚMIERTELNOŚCI".

WYKŁAD XV

NIEPRZYJACIELE NOWEGO STWORZENIA I ICH ZASADZKI

"STARY CZŁOWIEK" - ŚWIAT JAKO NIEPRZYJACIEL NOWEGO STWORZENIA - WIELKI PRZECIWNIK - BYŁ ON KŁAMCĄ I MORDERCĄ OD POCZĄTKU - TOWARZYSZE SZATANA W ZŁYM - LEGIONY DEMONÓW - W JAKI SPOSÓB UTRWALA SIĘ PIERWSZE KŁAMSTWO SZATANA - WIEDZA CHRZEŚCIJAŃSKA I TEOZOFIA - "NIE MAMY BOJU PRZECIWKO KRWI I CIAŁU" - POSŁANNICTWO ZŁEGO - ZASADZKI PRZECIWNIKA - "MODLITWA WIARY UZDROWI CHOREGO" - "A JEŚLI SZATAN SZATANA WYGANIA, JAKOŻ SIĘ OSTOI KRÓLESTWO JEGO" - MIŁUJCIE SPRAWIEDLIWOŚĆ - NIENAWIDŹCIE NIEGODZIWOŚCI - MAREK 16:9-20 - NOMINALNY KOŚCIÓŁ JAKO PRZECIWNIK NOWEGO STWORZENIA - ZBROJA BOŻA.

WYKŁAD XVI

OBECNE DZIEDZICTWO NOWEGO STWORZENIA

PIERWSZE OWOCE DUCHA - PRAWDZIWE NADZIEJE PRZECIWKO FAŁSZYWYM - NASZA NADZIEJA - ŁOTR W RAJU - POWAŻNE PRAGNIENIE SW. PAWŁA - "NASZE ZIEMSKIE MIESZKANIE" I "NASZE NIEBIAŃSKIE MIESZKANIE" - "SCENA PRZEMIENIENIA" - "BĘDĄC PIERWSZYM Z ZMARTWYCHWSTANIA" - OBECNA RADOŚĆ NOWEGO STWORZENIA - "PROŚCIEŻ, A WEŹMIECIE, ABY RADOŚĆ WASZA BYŁA DOSKONAŁA" - WIARA, OWOC DUCHA I CZĘŚĆ DZIEDZICTWA NOWEGO STWORZENIA.

WYKŁAD XVII

DZIEDZICTWO ZMARTWYCHWSTANIA NOWEGO STWORZENIA

OKO I UCHO WIARY MUSI BYĆ ĆWICZONE W CELU DOKŁADNEGO ZROZUMIENIA DUCHOWYCH RZECZY - "ALBOWIEM JAKO W ADAMIE WSZYSCY UMIERAJĄ, TAK I W CHRYSTUSIE WSZYSCY OŻYWIENI BĘDĄ" - PO WSKRZESZENIU DO ŻYCIA - ANASTASIS - POWSTANIE CZYLI ZMARTWYCHWSTANIE - NIE SĄD ZA PRZESZŁE GRZECHY, LECZ INNY SĄD ŻYCIA - "GODNI POWSTANIA OD UMARŁYCH" - KARA ZA GRZECHY W TYM ŻYCIU - "GRZECHY NIEKTÓRYCH LUDZI UPRZEDZAJĄ NA SĄD" - "TAKCI BĘDZIE I [GŁÓWNE] POWSTANIE [SPECJALNIE] UMARŁYCH" - "JESZCZE SIĘ NIE OBJAWIŁO CZYM BĘDZIEMY" - "PODOBNI MU BĘDZIEMY".

WYKŁAD I

"NA POCZĄTKU"

RÓŻNE POCZĄTKI - ZIEMIA JUŻ BYŁA - TYDZIEŃ STWORZENIA I JEGO POCZĄTEK - OŚWIADCZENIE PROF. DAN`A O NIEPEWNYCH PRZYPUSZCZENIACH GEOLOGÓW - GOŁĘBIE DARWINA - TEORIA KOSMOGONII - PRAWDZIWE POGLĄDY PROFESORÓW DAN`A I SILLIMAN`A - EPOKA PIERWSZEGO DNIA STWORZENIA - TAKIŻ DRUGI - TAKIŻ TRZECI - TAKIŻ CZWARTY - TAKIŻ PIĄTY - TAKIŻ SZÓSTY - STWORZENIE CZŁOWIEKA KRÓLA ZIEMI W ZARANIU SIÓDMEJ EPOKI - WYCIĄG Z DZIEŁA J.W. DAWSON`A, L.L.D., F.R.S.P.T. "ZEJŚCIE SIĘ GEOLOGII Z HISTORIĄ" - SIÓDMY DZIEŃ EPOKOWY TYGODNIA STWORZENIA - JEGO DŁUGOŚĆ - ODPOCZYNEK - JEGO CEL I WYNIK - ZAKOŃCZENIE SIĘ JEGO BĘDZIE WIELKIM JUBILEUSZEM ZIEMSKIM I NIEBIESKIM.

 

WIELKI STWÓRCA JEHOWA posiada niezmierną liczbę czynników, a nawet wielu wyręczycieli, ale wszyscy oni są tylko narzędziem i nie mogą dorównać Jego twórczej mądrości i mocy. Pismo Święte upewnia: "Wszystkie Jego dzieła są doskonałe". Bóg dozwolił aniołom, jak również i ludziom, by użyli na złe Jego doskonałe dzieła, lecz Bóg nas zapewnia, że On nie dopuści, aby ten stan upadku i grzech, w jakim się oni znajdują, zawsze miał kazić i czynić szkodę; że ostatecznie, gdy On zniszczy złe i ludzie wejdą na drogę doskonałości, a w końcu dowiedzą się i zrozumieją, że dozwolenie złego, było jedynie w celu doświadczenia, wypróbowania, oczyszczenia człowieka, aby świętobliwość Boża zajaśniała, i aby przez to ludzie dowiedzieli się o chwalebnym charakterze Boga, o wzniosłym Jego planie, i aby oni w tych Jego zaletach czerpali siły w dążeniu do ideału.

W księdze Rodzaju czytamy: "Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię". Lecz powinniśmy tu zaznaczyć, że to nie odnosi się do początku wszechświata, lecz jedynie do początku naszej planety. Było to wtedy, gdy zakładał grunty ziemi ... gdy położył obłok za szaty jej, a ciemność za pieluchy ... gdy wespół śpiewały gwiazdy zaranne, a weselili się wszyscy synowie Boży - Hiob. 38:4-11.

Lecz Pismo Święte wspomina nam o jeszcze wcześniejszym początku - o początku przed stworzeniem tych anielskich Synów Bożych, jako czytamy: "Na początku było Słowo. To było na początku u Boga. Wszystkie rzeczy przez nie się stały, a bez niego nic się nie stało co się stało" (Jan 1:1-3). Jehowa będąc wiecznym, nie miał początku, zaś "On Jednorodzony" jest wyróżniony z pomiędzy wszystkich, bo Jemu należy się ten zaszczyt, iż jest "Początkiem stworzenia Bożego" - "pierworodny wszystkich rzeczy stworzonych", (Obj. 3:14; Kol. 1:15). Potem inne zapoczątkowania następowały, gdy różne zastępy aniołów były stwarzane jedne po drugich, i dlatego też chóry ich mogły się weselić, przy formowaniu się ziemi, jak nam oznajmia księga Rodzaju.

Rozbierając krytycznie zdania księgi Rodzaju, możemy zauważyć różnicę, jaka zachodzi między stworzeniem nieba i ziemi (wiersz 1), a następnym formowaniem się tychże, jak również roślin i zwierząt. To sformowanie bezkształtnej ziemi, założenie życia na jej powierzchni i stopniowy rozwój jego, jest właśnie tym dziełem Bożym, dokonanym w ciągu sześciu epok, zwanymi dniami. W wierszu drugim jest powiedziane, że na samym początku owego pierwszego dnia tygodnia stworzenia, ziemia już była - chociaż bezforemną, pustą, próżną i ciemną. To powinno się wziąć pod uwagę. Jeżeli to uczynimy, to natychmiast zauważymy, że to się zgadza z wywodami geologów, chociaż jesteśmy zmuszeni zaprzeczyć niektórym z nich, będącym w sprzeczności z Pismem Świętym. Biblia nie mówi nam o przeciągu czasu, jaki upłynął między początkiem, w którym Bóg stworzył niebo i ziemię, a początkiem tygodnia stworzenia, który został zużyty na przygotowanie ziemi dla człowieka. Nawet uczeni nie zgadzają się pomiędzy sobą, co do długości tych okresów; niektórzy z nich przypuszczają, że to stanowi przeciąg całych milionów lat.

Biorąc najpierw okres stworzenia - sporządzenia naszych niebios i ziemi i przygotowania przez Boga Raju na mieszkanie dla człowieka - zauważyć możemy, że te "dni", o których jest mowa, nigdzie nie są wspomniane, by one były czasem o dwudziestu czterech godzinach, przeto nie jesteśmy obowiązani ich za takie uważać. Widzimy w Piśmie Świętym, że wyraz "dzień" jest uważany jako pewien okres czasu lub epoka. To, że wyraz "dzień" najczęściej ma znaczenie czasu 24-godzinnego, nie zmienia stanu rzeczy, ponieważ mamy zaznaczone w Piśmie Świętym o "dniu pokuszenia na puszczy ... czterdzieści lat" (Ps. 95:8,10). Niekiedy zaś "dzień" przedstawiony jest jako "czas", który jest okresem jednego roku (zobacz 4 Moj. 14:33,34; Ezech. 4:1-8); jak również wyrażenie Apostoła Pawła: "Jeden dzień u Pana, jest jako tysiąc lat" (2 Piotra 3:8). Zatem możemy być pewni, że te dni epokowe nie mogły być wielkości doby, ponieważ Pismo Święte mówi, że do czwartego dnia - tj. czwartej epoki słońce nie było jeszcze widoczne.

Mniemamy, że nasi czytelnicy zgodzą się z nami na to, iż chociaż długości dni epokowych nie wykazano, to jednak z powodu ich podobieństwa jako części, czyli dni jednego tygodnia stworzenia, możemy bezpiecznie przypuścić, że te periody były jednakowej długości. Zatem, jeżeli znajdujemy dowody długości jednego z tych dni, to powinniśmy być uwzględnieni, gdy przypuścimy, że i inne z nich są tej samej długości. Mamy dosyć silne dowody, że jeden z tych "dni" stworzenia był okresem siedmiu tysięcy lat, a zatem cały tydzień stworzenia (7,000 lat x 7 dni = 49,000 lat). Chociaż ten okres jest niezmiernie mały w porównaniu z niektórymi przypuszczeniami i zgadywaniami geologów, to jednak sądzimy, iż jest on dostatecznym do wykonania owego dzieła, by przeprowadzić, uporządkować i napełnić ziemię, która chociaż już istniała, była bezkształtną i próżną.

Prof.Dana, komentując fakty, z których uczeni czerpią swoje domysły i metody przez nich stosowane, tak mówi:

"Przy obliczaniu czasu potrzebnego na utworzenie się pokładów ziemnych panuje wielka niepewność, gdyż zależy to od grubości tworzenia się osadów (zwyczajnego osadu ziemi). Jeżeli obliczenia czasu czynione są na podstawie osadów naniesionych wodą i na podstawie tego daną jest liczba lat - przypuśćmy, 2000 - to takie źródło jest niepewnym i wzrusza fundament całego obliczania, czyniąc go prawie, jeśli nie zupełnie bezwartościowym ... Obliczania lat na zasadzie ilości wydzielin potoków, mają więcej wartości, ale i te są bardzo wątpliwe."

Lecz badajmy rzecz z punktu zapatrywania Biblii, wierząc, że ona jest Boskim Objawieniem; a jeśli zachodzą, jakie sprzeczności między nauką Biblii a przypuszczeniami geologów, to możemy być pewni, że błąd jest po stronie tych ostatnich, których filozofia nie dosięgła jeszcze prawdziwego gruntu, ani rozwoju.

Nie ma potrzeby przypuszczać, aby pisarz Księgi Rodzaju wiedział o wszystkich rzeczach, o których opisywał, np. o długości dni i ich właściwym wyniku. My przyjmujemy sprawozdanie Księgi Rodzaju jako część wielkiego Objawienia, którym jest Biblia; i znajdujemy, że jej wzniosłe oświadczenia wyrażone w kilku zdaniach zgadzają się z wywodami badań naukowych. Z drugiej strony żadna z "ksiąg religijnych" pogańskich, nie posiada czegoś podobnego, ponieważ one są zbiorem sprzeczności.

Zauważmy najpierw, jaką wzniosłą prostotę zawiera w sobie wyrażenie Boskiego Objawienia: "Na początku stworzył Bóg". To zaraz odpowiada na pierwsze pytanie rozumu: Skąd się wziąłem? Komu mam zawdzięczać moją egzystencję? Jaka szkoda, że wielu inteligentnych ludzi w tych czasach oświaty, odwróciło swe myśli od Inteligentnego Stwórcy, a uznało bezwiedną siłę, działającą pod prawem rozwoju, w którym silny słabszego przeżywa. Teoria ta, nie tylko znalazła przystęp do najwyższych uczelni, ale nawet dostała się i do podręczników niższych szkół.

Prawda, że mało jest takich, którzyby zaprzeczali egzystencji Stwórcy, ale jeżeli wierzący w Boga twierdzą, że dzieło stworzenia jest panowaniem Praw Natury, to tym samym podkopują wiarę tak swoją jak i innych. Zwolennicy teorii rozwoju nie zapuszczają się daleko wstecz i mniemają, że nasz glob utworzony został ze zgęszczonych gazów, które wydzielało ze siebie nasze słońce, i że z czasem wytworzyła się protoplazma (podstawowa materia życiowa wszystkich tworów organicznych). Ta protoplazma, nie wiadomo jak i dlaczego wydała mikroba (twór nieskończenie mały, ale zdolny, aby rosnąć i rozwijać się). Przyznać oni muszą, że nawet tak mały początek życia wymagał wdania się Boskiej Mocy w tę sprawę. Jednakowoż szukają jeszcze jakiegoś Prawa Natury, któremu by mogli przypisać stworzenie życia, a co by im pozwoliło zostawić Boga Stwórcę zupełnie na stronie. Bardziej zuchwali roszczą pretensje do tego, że już rozwiązali to zagadnienie. Ci "uczeni" zamiast myśleć o Bogu, myślą i rozprawiają o Naturze, o jej właściwościach itd., ale ten ich Bóg zaiste jest głuchy i ślepy!

Dalej twierdzą ci zwolennicy (teorii rozwoju), że według praw Natury z protoplazmy wywiązał się mikrob, który wijąc się i kręcąc, wytworzył swój własny rodzaj, następnie widząc, że ogonek mógłby mu oddać przysługę, uformował go sobie. Z czasem jeden z jego inteligentniejszych potomków uroił sobie używanie oskrzeli, i z tego powodu one urosły mu. Inny znów w kształcie pierwotnej ryby, gdy był goniony przez zgłodniałego braciszka (który go chciał pożreć), wyskoczył z wody, a przyszedłszy do przekonania, że oskrzela gdyby się lepiej rozwinęły, mogłyby mu służyć za skrzydła, postanowił się o nie postarać, pozostając w tym nowym stanie i więcej nie wracać do wody. Unosząc się w powietrzu przyszedł do wniosku, że byłoby pożytecznie i wygodnie mieć nogi i palce u nóg, i oto one wyrosły na jego żądanie. Inni znów z tejże rodziny zaczęli naśladować inne "pomysły", a sądząc po wielkiej rozmaitości zwierząt, które widzimy dokoła nas, możemy sądzić, że mieli niewyczerpany zapas pomysłów. W swoim czasie, jeden z potomków pierwotnego mikroba w procesie rozwoju doszedł do tego, że stał się małpą, a powziąwszy szczytną myśl zostać człowiekiem, tak rzekł do siebie: Pozbędę się mego ogona, przestanę używać rąk jako nogi, oczyszczę skórę z sierści, zamienię płaski nos na wystający, uczynię sobie poczucie moralne, wdzieję na siebie ubranie od pierwszorzędnego krawca, włożę na głowę wysoki kapelusz, nazwę się profesorem Darwinem i napiszę kronikę mojego powstania i rozwoju.

Że Darwin był zdolnym człowiekiem można wnosić z tego, że udało się mu narzucić swą ideę wielu ludziom. Jakkolwiek bądź dziecko Boże, które wierzy i ma zaufanie do swojego Stwórcy, które nie jest pochopnym do zaniechania nauk Pisma Świętego, które je uważa za Boskie Objawienie, będzie zdolne dopatrzeć się w teorii Darwina sofizmatu (tj. fałszu ubranego w pozory prawdy). To, że Darwin w hodowli gołębi mógł rozwinąć odmienne ich cechy, np. pierze na nogach, korony na głowach, wydęte gardła itp., nie jest dostateczne do uwzględnienia jego teorii. To, co Darwin czynił z gołębiami, inni czynią przy hodowli kur, psów, koni itp., jak również ogrodnicy w doświadczeniach na kwiatach, drzewach i krzewach, dochodzą do podobnych rezultatów. Nowością Darwina była teoria, według której wszystkie formy życia powstały ze wspólnego sobie początku.

Lecz doświadczenie Darwina z jego gołębiami, jak i innych hodowców, nie sprzeciwiają się, lecz współdziałają z Pismem Świętym, które mówi, że Bóg stworzył wszelkie stworzenia według swego rodzaju. Jest wielka możliwość w wytworzeniu rozmaitości w każdym rodzaju, lecz rodzaje nie mogą być zmieszane i w ten sposób wytworzyć inne rodzaje. Przykład możemy mieć na mule, który jest wynikiem zmieszania rodzajów, ale wiadomo wszystkim, że powstały nowy z tego krzyżowania szczep nie posiada zdolności dalszego rozwoju. Co więcej, Darwin zauważył na swoich gołębiach, jak o tym przekonali się już inni hodowcy, że jego pielęgnowane okazy, muszą być starannie oddzielane od innych odmian, w przeciwnym razie szybko wracają do swego poprzedniego stanu. Wiemy jednak, że w naturze różne gatunki "każdy według swego rodzaju" zupełnie się oddzielają jeden od drugiego i utrzymują się bez sztucznego odgradzania lub tym podobne - trzymane są prawem swego Stwórcy. Jeszcze jeden fakt mówi na niekorzyść teorii Darwina, mianowicie brak łączności w teorii ewolucji, np. gdyby człowiek pochodził od małpy, to racjonalnie byłoby można przypuścić, że powinny istnieć organizmy przejściowe pomiędzy dwiema skrajnościami, tj. małpą a człowiekiem. Jako wyznawcy istotnego Stwórcy, możemy być pewni, że ludzkie wymysły minęły się z prawdą, ignorując naszego Boga, którego mądrość i moc jest przedstawioną w Księdze Rodzaju.

Wiarę w Boga jako Stwórcy i w opis stworzenia podany w Księdze Rodzaju, chyba nic bardziej nie zaćmiło, lub podkopało wiary jako w Boskie Objawienie, aniżeli błędne wyrozumienia dni epokowych, które uważano za dni 24-godzinne. Różne pokłady skał i glin dowodzą bez najmniejszej wątpliwości, że ich uformowanie się i przemiany wymagały długich okresów czasu. Kiedy zaś dowiadujemy się, że Pismo Święte uczy o dniach epokowych, to możemy się spodziewać i być przygotowanymi, że skały świadczyć będą o zupełnej harmonii i zgodzie z tym, co zawarte jest w Księdze Rodzaju, przez co wiara nasza może być wielce wzmocnioną. Jesteśmy pewni, że nie ufamy naszym, jak i innych ludzi przypuszczeniom, lecz ufamy Słowu naszego Stwórcy, które obfituje w świadectwa dzieł natury.

 

TEORIA KOSMOGONII

Kosmogonia jest to nauka o powstaniu i rozwoju świata. Dla korzyści niektórych czytelników zamierzamy streścić jeden z poglądów o okresie stworzenia, znany pod nazwą "Teoria Valian" albo "Teoria o Sklepieniu", która szczególnie przemawia do przekonania autora. Postaramy się więc wykazać harmonię między tym poglądem, a oświadczeniem Księgi Rodzaju 1:1-3.

Rozpoczynając od tego, co jest wspomniane w Księdze Rodzaju 1:2 - "Ziemia była" pusta, próżna i ciemna, uczony ten nie próbuje zgadywać czego Bóg nie objawił, ani zapytuje w jaki On sposób zgromadził atomy ziemi? Rzeczy skryte należą do Boga, przeto oczekujmy cierpliwie na dalsze objawienia w czasie właściwym.

Wziąwszy do ręki oskard i łopatę, badawczym okiem człowiek zauważył, że kora ziemi składa się z różnych warstw, które spoczywają jedne na drugiej, a wszystkie dają dowody, iż kiedyś były one miękkie i wilgotne - z wyjątkiem pokładów skalnych, na których te warstwy spoczywają. Uformowane mniej lub więcej regularnie, skały te wykazują, że były one kiedyś od wielkiego gorąca w stanie płynnym. Uczeni pospolicie zgadzają się, że w niewielkim oddaleniu pod pokładami skalnymi, ziemia dotąd jeszcze jest gorąca i roztopioną masą. Skały stanowiące podstawę, tj. skorupę ziemi, granit, gnejs, bazalt itp., musiały być swego czasu rozżarzonymi i tak gorącymi, że wydzielały ze siebie żywioły palne, a ponieważ są one skałami podstawowymi, z tego możemy wnioskować, że był czas, w którym cała ziemia była masą rozpaloną do białości. W owym czasie (jak twierdzą) woda i minerały (znajdujące się obecnie w wierzchnich warstwach, czyli pokładach, były w wodzie) musiały się wydzielać w postaci gazów, musiały wskutek tego uformować nieprzeniknioną powłokę, rozległą we wszystkich kierunkach dokoła ziemi, na kilka mil grubości. Przez szybki obrót ziemi na około swej osi, otaczające ją gazy skoncentrowały się szczególnie około równika ziemi. W miarę jak ziemia stygła, gazy te również ostygały i przeistaczały się, zaś swą siłą ciążenia opuszczały się na dno pokładów. Ziemia wówczas podobną była pewnie do Saturna z jego "pierścieniami".

W miarę jak postępowało ostyganie ziemi, oderwane i oddalone pierścienie przyjmowały odmienny ruch od ruchu ziemi, tym sposobem zbliżały się do niej coraz bardziej. Z tego powodu te pierścienie obrywały się jeden po drugim i spadały na powierzchnię ziemi. Po uformowaniu się firmamentu, czyli atmosfery, potopy spowodowane oberwaniem się tych pierścieni, nawiedzały ziemię do strony obydwu biegunów, gdzie było najmniej odporności z powodu większego oddalenia od równika, jako punktu odśrodkowej siły ziemi. Obrywanie tych pierścieni dokonywało się w odstępach długich okresów czasu, które spowodowały tyleż potopów, po czym nastąpiło formowanie się warstwy za warstwą na powierzchni ziemi. Impet i parcie wód od biegunów ku równikowi, naniosły piasku, mułu i różnych minerałów; woda przesycona mocno minerałami pokrywała całą powierzchnię ziemi tak, jak to jest opisane na początku Księgi Rodzaju.

Podczas każdego z tych długich "dni", każdy siedem tysięcy lat długi, odbywało się pewnego rodzaju dzieło, jak to jest opisane w Księdze Rodzaju. Każdy z tych dni epokowych prawdopodobnie kończył się potopem, sprawującym radykalne przemiany, torując zarazem drogę do dalszego rozwoju ziemi, przygotowując ją na mieszkanie dla człowieka. Teoria Valjana twierdzi, że ostatni z tych "pierścieni" był wolnym od wszelkich minerałów i mieszaniny, że był czystą wodą, lecz ten nie był spadł przy stworzeniu Adama, lecz otaczał ziemię powłoką przezroczystą, nad atmosferą. Powłoka ta służyła w tym celu, jak służy obecnie szkło pobielone w cieplarniach dla regulowania temperatury, tak że klimat na biegunach mało, albo wcale się nie różnił od klimatu pod równikiem. W takiej atmosferze umiarkowanej rośliny tropikalne mogły rość wszędzie, a geologia dowodzi, że tak było; burze zaś, powstające z nagłej zmiany temperatur, musiały być wówczas nie znane, i dla tej samej przyczyny nie mogło być deszczu.

Sprawozdanie biblijne zgadza się z tym, bo mówi, że aż do potopu deszcz na ziemię nie padał, a rośliny były odwilżane rosą, wilgocią wychodzącą z ziemi (1 Moj. 2:5,6). Po potopie za dni Noego nastąpiła wielka zmiana, a przy tym życie ludzkie wielce się skróciło. Z upadkiem powłoki wodnej, klimat nagle się zmienił; pod zwrotnikiem stało się gorąco, a pod biegunem straszne zimno - prawie w jednej chwili nastała przemiana z temperatury umiarkowanej do podbiegunowego zimna.

Dowody tej nagłej zmiany temperatury znaleziono w okolicach podbiegunowych. Dwa zupełne mamuty znaleziono zamarznięte w czystym lodzie, który musiał je nader szybko zamrozić. Wiele tysięcy funtów kości słoniowej znaleziono w północnej Syberii, miejscowości niedostępnej dziś dla słoni, mamutów itp. zwierząt. Tamże znaleziono antylopę, podobnież zamarzniętą w lodzie. Że została ona nagle zaskoczoną przez wielki mróz, pokazuje fakt, że miała w żołądku nie strawioną jeszcze trawę, co pokazuje, że to zwierzę chwilę przedtem jadło trawę, gdy nagle zostało zamrożone na śmierć - i w takiej okolicy, gdzie trawa w obecnych warunkach rość nie może.

Gwałtowny opad wody przez nagłe oberwanie się powłoki wodnej, która utrzymywała i regulowała temperaturę całej ziemi, spowodowało utworzenie się lodowców i gór lodowych na biegunach, które rok rocznie odrywają się i płyną ku równikowi. O ile możemy sądzić, odbywa się to już od wielu stuleci, lecz stopniowo się zmniejsza. Tutaj można zauważyć, że ten okres czasu geologowie nazywają okresem Lodowców. Wielkie lodowe góry, pędzone silnym prądem, zaznaczyły swój bieg na górach Północnej Ameryki i Zachodniej Europy. Czegoś podobnego nie da się zauważyć w Południowej Europie, ani w Armenii i okolicy, w kolebce rodu ludzkiego, gdzie Arka Noego ostatecznie się zatrzymała, tj. na górze Ararat. Prof.Wright i Sir T.W.Dawson twierdzą, że w okolicy Arabii miało miejsce wklęśnięcie się ziemi, po czym nastąpiło wyniesienie tejże. Ogólne twierdzenie zdaje się wykazywać, że arka mimo ogólnego naporu wód pływała po spokojnym stosunkowo prądzie, co wskazuje nadzwyczajne nagromadzenie osadów przez wody potopu w tej okolicy. Jest widoczne, że ziemia była zalaną z obydwóch biegunów Północnego i Południowego, podczas gdy kolebka rodu ludzkiego najpierw wklęsła, a następnie we właściwym czasie podniosła się. W tym względzie notujemy słowa znanego geologisty G.Wright, profesora Kolegium w Oberlin, jak były podane w New York Journal, 30 marca 1901 roku.

 

POTWIERDZENIE BYTNOŚCI POTOPU

"Znany geolog Grzegorz Fryderyk Wright, profesor Oberlińskiego Kolegium, powrócił z Europy. Napisał on książkę pt. Lody Ameryki Północnej jak również i wiele innych badań z dziedziny geologii, opisując epokę lodową. Objechał ziemię w celach naukowych. Najwięcej czasu spędził na badaniu znaków i formowań geologicznych w Syberii, chociaż dla tychże obserwacji naukowych udawał się i do innych części Azji i Afryki. Głównym celem badań prof.Wright`a było o ile możności, by odpowiedzieć na pytanie, będące tak długo przedmiotem dyskusji dla geologów, to jest czy Syberia była pokryta lodem podczas ery lodowej, tak jak to miało miejsce na Północy Ameryki i w częściach Europy.

Wielu geologów, a w tej liczbie wielu uczonych rosyjskich, sądzą, że Syberia była pokrytą lodami. Wynikiem obecnych poszukiwań naukowych jest to, że prof.Wright mocno wierzy, że w odległych czasach Ameryka Północna była pokryta lodami, podczas gdy Syberię oblewała woda. Woda zaś i lód były właściwie objawami biblijnego potopu.

Najpierw przeczytajmy opis potopu w skróceniu, jak jest podany w Księdze Rodzaju.

Był tedy potop przez czterdzieści dni na ziemi, i wezbrały wody i podniosły korab i był podniesion od ziemi. Tedy wzmogły się wody bardzo nad ziemią i okryły się wszystkie góry wysokie, które były pod wszystkim niebem. Piętnaście łokci wzwyż wezbrały się wody, gdy były okryte góry. Wszystko, którego tchnący dech żywota był w nozdrzach jego, ze wszystkiego, co na suszy pomarło ... I został tylko Noe i którzy z nim byli w korabiu. I trwały wody nad ziemią sto pięćdziesiąt dni - 1 Moj. 7:17-24.

Posłuchajmy teraz co mówi prof.Wright:

Na południe 56-go stopnia, nie znalazłem fenomenalnych znaków lodowców. Na północ od tego stopnia nie posuwałem się, lecz z wielu powodów jestem przekonany, że kraje te były pokryte lodami tak, jak Ameryka Północna, gdzie znajdujemy ślady tak daleko na południe, jak New York. W całej tam okolicy nie znaleźliśmy nic takiego, co by wskazywało na rozległe osady, które by rzucały nowe światło.

W Trebizondzie, nad brzegiem Czarnego Morza mamy dowody depresji (depresja znaczy: spłaszczenie, wklęsłość; część powierzchni lądu leżąca niżej poziomu morza) siedmiuset stóp. Wskazuje na to pozostały na górach żwir.

W środkowym Turkiestanie wody dochodziły najwyższej wysokości, gdyż znaleźliśmy tam osady na wyżynie 2000 stóp ponad poziomem morza.

Południowa Rosja pokryta jest tą czarną ziemią, tj. takim samym osadem, który znaleźliśmy w Turkiestanie.

Mamy jeszcze wiele innych dowodów, że ta część globu była pokryta wodami. Jednym z tych może być fakt, że w jeziorze Bajkał na Syberii, miejscowości położonej na 1600 stóp ponad poziomem morza, znajdują się foki (morskie psy). Foki w wodach podbiegunowych są tego samego gatunku jak te, które się znajdują w morzu Kaspijskim.

Teorią, jaką można z tego wysnuć jest to, że podczas opadania wód foki tam się zatrzymały. Najważniejsze jednak ze wszystkich odkryć zrobiono w Kijowie, nad rzeką Dnieprem, gdzie były znalezione naczynia kamienne, na pięćdziesiąt trzy stopy pod pokładem czarnej ziemi, co dowodzi, że przed nadejściem wody znajdowali się tam ludzie.

Zatem daje to nam możność określenia czasu tej depresji. Dalej to pokazuje, że potem gdy tam byli już ludzie, nastąpiła depresja; w Trebizondzie na 750 stóp, a w południowym Turkiestanie wody przechodziły głębokość 2000 stóp. Naczynia znalezione były roboty podobnej do naczyń robionych w Północnej Ameryce, przed okresem lodowym, co daje dobry powód do wierzenia, że depresja tam stała się wtedy, gdy obsuwanie lodowców dokonywało się tutaj.

W rzeczywistości był to potop."

Bóg, który wie koniec na początku, wiedział doskonale, kiedy miał stworzyć człowieka na ziemi, aby w swoim czasie oberwanie się ostatniego z pierścieni za dni Noego, posłużyło za narzędzie do wytracenia zwyrodniałej rasy ludzkiej i przez to wprowadzonym był nowy okres, znany w Piśmie Świętym jako "teraźniejszy zły wiek". Oberwanie się okalającej ziemię powłoki, nie tylko spowodowało zmiany pór roku, zimy i lata, ale także utorowały drogę gwałtownym burzom i umożliwiły ukazanie się tęczy, która po raz pierwszy ukazała się po potopie. Przedtem nie mogła być widzianą z powodu, iż bezpośrednie promienie słońca nie mogły przeniknąć okalającej ziemię powłoki, aby tym sposobem kolory tęczy mogły się uwydatnić.

Poniższy artykuł cytujemy z pisma Scientific Americian, pióra prof.Vail`a.

 

"O ZAMROŻONYM MAMUCIE"

"Do redaktora pisma Scientific American.

W piśmie pańskim z dnia 12 kwietnia wyczytałem i zauważyłem z wielkim zainteresowaniem odkrycie mamuta, którego znalazł Dr.Herz, w lodowcach Wschodniej Syberii. Jest to największy dowód w podtrzymaniu twierdzenia, że wszystkie epoki lodowe, jak i wszystkie potopy ziemi, były powodowane przez wzmagające się i następujące po sobie obrywania się pierwotnej pary ziemi, krążącej wokoło naszej planety, podobnej do wodnych chmur, które obecnie krążą dookoła planet Jupitera i Saturna.

Pozwalam sobie nadmienić moim kolegom geologom, że ostatnie pary wodne krążyły dookoła ziemi, podobnie jak powłoki okalające teraz Jupitera, nawet do ostatnich geologicznych czasów. Te pary musiały przeważnie opadać w okolicach podbiegunowych, gdzie ziemia ma najmniejszą siłę odśrodkową, a największą siłę przyciągającą. Taka powłoka, podobna do dachu ponad ziemią, musiała łagodzić klimat podbiegunowy, a tym samym mogła dostarczyć pastwisk dla mamutów i podobnych im zwierząt, zamieszkujących strony północne - która czyniła ziemię jakby cieplarnią pod cieplarnianym dachem. Jeżeli to przyznamy, to trudno określić ogrom skutków, jakie sprawiło oberwanie się powłoki, a które pozbawiło świat bujnej roślinności. Zdaje się, że tak mamut Dr.Herza, jak wiele innych zwierząt znalezionych w lodach, w żołądkach, których znajdował się jeszcze nie strawiony pokarm - dowodzi, że zostały one nagle zaskoczone wielkim zimnem i zasypane śniegiem. Tym się daje tłumaczyć przyczynę, dlaczego te zwierzęta znalazły grób w śniegach, nie mając czasu na strawienie spożytego pokarmu. Jeżeli to przyjmiemy, to możemy powiedzieć, żeśmy dotarli do źródła lodowców i uniknąć niefilozoficznych wywodów, że ziemia stygła, a potem została pokrytą śniegami, ja zaś twierdzę, że na ziemię pierwej spadł śnieg, a potem ziemia ostygła.

W epoce, gdy ziemia była jeszcze rozpaloną masą, oceany unosiły się w górze, przesycone niezmierną ilością minerałów i metalicznych sublimatów; te chmury uformowały się w obrączkowy system i w ciągu wieków obracały się z wielką szybkością, niektóre z nich krążyły nawet do epoki człowieka, tym sposobem możemy wyjaśnić wiele rzeczy, które dziś są niejasnymi i zagadkowymi.

Około roku 1871 opublikowałem niektóre z tych myśli w broszurze, i mam nadzieję, że myślący ludzie tego dwudziestego wieku rozpatrzą się w nich, abym je ponownie nazwał Canopy Theory, Teoria powłoki albo sklepienia. Isaac N.Vail."

Mając na myśli ten ogólny pogląd na stworzenie, powróćmy teraz do opisu w Księdze Rodzaju i starajmy się pogodzić mniemanie uczonych z opisem biblijnym. Przede wszystkim możemy zauważyć, że Tydzień Stworzenia jest podzielony na cztery części:

(1). Dwa dni, czyli epoki (według naszej rachuby: 2 dni x 7000 lat = 14000 lat), były przeznaczone na uporządkowanie i przygotowanie ziemi dla życia organicznego. (2). Następne dwa dni albo epoki (według naszego obliczania dodatkowych: 2 dni x 7000 lat = 14000 lat), były przeznaczone na przyprowadzenie do egzystencji roślinności i niższego rzędu stworzeń, jak skorupiaków itp. - i zakładanie wapienia, węgla i innych minerałów. (3). Podczas następnych z porządku dwóch dni epokowych (podług tej samej naszej rachuby: 2 dni x 7000 lat = 14000 lat), były stworzone istoty żyjące tak w wodzie, jak i na lądzie, rośliny itp., które się rozwijały i przygotowywały na przyjęcie człowieka, stworzonego na obraz swojego Stwórcy "ukoronowanego chwałą i czcią", króla ziemi. (4). Stworzenie człowieka było ostatecznym dziełem, które nastąpiło przy końcu szóstego dnia epokowego, a na początku siódmego jak napisano: "I dokończył Bóg dnia siódmego dzieło swoje, które uczynił, i odpoczął".

 

DWA WIERNE ŚWIADECTWA

Prof.Silliman mówi:

"Każdy wielki i ważny zarys w budowie planet, zupełnie odpowiada porządkowi wypadków zaznaczonych w historii świętej ... Historia ta (Biblia) dostarcza opisów ważnych tak dla filozofii jak i religii; i w samych planetach znajdujemy dowody, że jej (Biblii) dowody są prawdziwe."

Prof.Dina, odwołując się do sprawozdania o stworzeniu, opisanym w Księdze Rodzaju, tak mówi:

"W porządku następujących wydarzeń możemy zauważyć nie tylko rzeczy podobne do zaczerpniętych z nauki, lecz jest tam pewien system w uporządkowaniu i daleko sięgające proroctwo, do którego filozofia, nigdyby dojść nie mogła bez względu jak byłaby sformowaną.

Z ludzi, nikt przy tych wydarzeniach nie uczestniczył ani mógł wiedzieć o początku egzystencji świata, chyba, żeby ktoś obdarzony zdolnościami nadprzyrodzonymi, aby obmyślił sposób, albo umieścił tworzenie słońca, źródło światła dla ziemi, na długo po stworzeniu świata, to jest na czwarty dzień, a co jest również niezwykłym, to stosunek między stworzeniem roślin a zwierząt, co jest nader ważnym dla obydwóch; i nikt nie mógłby doścignąć i wniknąć w głębokość filozofii, jaka się objawia w całym tym planie."

 

EPOKA PIERWSZEGO DNIA STWORZENIA

"Duch Boży unaszał się nad wodami. I rzekł Bóg: Niech będzie światłość ... I stała się światłość."

Przyczyna i natura światła nie jest dotąd zupełnie zrozumianą, ani nie może być zadowalającego rozwiązania zagadnienia i odpowiedzi na pytanie:, Co to jest światło? Wiemy jednak, że jest ono pierwszym najgłówniejszym czynnikiem w naturze; i cóż dziwnego, że spotykamy je najpierwsze z początku Boskiej działalności w przygotowaniu pustej ziemi na mieszkanie dla człowieka. Rodzaj energii Boskiej, wyrażonej wyrazem "unaszał się", zdaje się być siłą ożywiającą, możliwe, iż była to siła elektryczna i światło takie, jakim jest aurora borealis, czyli zorza północna. Albo też jest możebne, iż ruchliwość siły sprowadziła na ziemię ciążące pierścienie, składające się z wody i minerałów, a tym sposobem odznaczyło się światło od ciemności, co nazwano dniem i nocą; wtedy tak gwiazdy, księżyc, jak i słońce nie mogły być widziane przez grubą powłokę pierścieni, które okalały ziemię.

"Wieczór i poranek - Dzień Pierwszy". Jak według hebrajskiego dnia słonecznego, tak i w tym epokowym najpierw nastał wieczór, wypełniając stopniowo Boskie zamiary, a potem następny dzień o Siedmiu Tysiącach lat, naznaczony dla innego dzieła, znów zaczął się ciemnością, postępując ku doskonałości. Okres ten, czyli "dzień" naukowo nazwany jest okresem azoicznym, w którym życie nie istniało.

 

EPOKA WTÓREGO DNIA STWORZENIA

"Potem rzekł Bóg: niech będzie rozpostarcie (firmament, atmosfera) w pośrodku (między) wód, a niech rozdzieli wody od wód. I uczynił Bóg rozpostarcie; uczynił też rozdział między wodami, które są pod rozpostarciem. I nazwał Bóg rozpostarcie (firmament, atmosfera) niebem".

Cały ten dzień epokowy składający się z 7,000 lat, był przeznaczony na utworzenie atmosfery, czyli firmamentu. Może być, iż to się formowało w sposób zupełnie naturalny, tak jak formują się wszystkie cudowne dzieła Boże, chociaż nie bez zakreślonego planu w porządku twórczym. Oberwanie się "pierścienia" złożonego z wody i minerałów, dało możność światłu przedostać się w czasie pierwszego epokowego dnia do ziemi, która była wtedy jeszcze rozpaloną, a wody znajdujące się na jej powierzchni, gotując się i parując, wydzielały różne gazy, które unosząc się okalały ziemię, tworząc tym sposobem atmosferę, czyli firmament, któremu zamierzonem było podtrzymać wody "pierścieni", znajdujących się ponad ziemią. Ten "dzień", czyli okres, według tego jak Pismo Święte pokazuje, zdaje się należeć do okresu, w którym nie było jeszcze życia, lecz geologia twierdzi inaczej dowodząc, że skały odnoszące się do tej epoki wskazują na robaki i niezmierną ilość skorupiaków, których pozostałości stanowią dziś wielkie pokłady kamienia wapiennego. One dają nazwę temu wiekowi (Paleozoiczny), tj. pierwotnej formy życia - twierdzenie to nie stoi bynajmniej w sprzeczności z biblijnym sprawozdaniem, które ignoruje jedynie tę najniższą formę życia.

Wieczór i poranek Dnia Drugiego zakończył się wypełnieniem Boskiego zamiaru odnośnie do tego, co w tym okresie było zamierzone, to jest rozdzieleniem chmur i pary od wód znajdujących się na powierzchni ziemi, utworzeniem atmosfery.

 

EPOKA TRZECIEGO DNIA STWORZENIA

"I rzekł Bóg: Niech się zbiorą wody, które są pod niebem na jedno miejsce, a niech się okaże miejsce suche; i stało się tak. I nazwał Bóg suche miejsce ziemią, a zebranie wód nazwał morzem. I widział Bóg, że to było dobre. Potem rzekł Bóg: Niech zrodzi ziemia trawę, ziele wydające nasienie, i drzewo rodzajne, czyniące owoc, według rodzaju swego, któregoby nasienie było w niem na ziemi; i stało się tak."

Geolodzy zupełnie potwierdzają to sprawozdanie; ono wskazuje nam, że podczas ostygania kory ziemi ciężar wody spowodował wgłębienie - niektóre miejsca, mając większe ciśnienie, uformowały głębiny mórz, inne zaś będąc wypychane otworzyły pasy gór - nie, żeby to miało się stać nagle, lecz stopniowo, jeden pas gór następował po drugim. Nie mamy mniemać, aby te zmiany stały się nawet w okresie tych siedmiu tysięcy lat, czyli trzecim epokowym dniu; lecz raczej, że było to początkiem tego dzieła, potrzebnym do rozpoczęcia wegetacji; geologia w tym względzie ma słuszność twierdząc, że tego rodzaju zmiany należą stosunkowo do niedawnych czasów. Nawet w ciągu minionych stu lat mieliśmy małe przykłady działalności tej siły i wcale by nas nie dziwiło, gdyby w następnych kilku latach pojawiły się ponownie paroksyzmy (wstrząśnienia) natury; ponieważ znajdujemy się w okresie przełomowym - to jest w otwarciu wieku Tysiąclecia, który wymaga przemiany warunków.

W miarę tego jak wody opadały w morza, roślinność zaczęła wyrastać, każda według swego rodzaju, mając w sobie nasienie dla wytworzenia nowego, lecz tylko własnego rodzaju. Ta sprawa tak została utwierdzoną i utrwaloną przez prawa Stwórcy, że chociaż ogrodnicy mogą wytworzyć rozmaitość w doskonałości, lecz nie mogą zmienić rodzaju. Różne rodziny jarzyn, podobnież jak różne rodziny zwierząt nie dają się złączyć i zmieszać. To dowodzi, iż nie tylko egzystuje Stwórca, ale i to, że On jest istotą inteligentną.

Geologowie zgadzają się, że roślinność poprzedziła wyższą formę życia zwierzęcego. Geologia zgadza się także, iż w tym, pierwotnym okresie, roślinność była wielce obfitą - mchy, paprocie i powoje rosły bardzo bujnie, o wiele prędzej i większe niżeli teraz, z powodu, że atmosfera była przesyconą gazami: węglanym i azotowym tak dalece, że zwierzęta nie mogłyby wtedy oddychać. Rośliny, które teraz rosną do wysokości kilku cali, lub kilku stóp nawet pod równikiem, wtedy dochodziły czterdziestu, a nawet osiemdziesięciu stóp i czasami dwie do trzech stóp średnicy, jak się okazuje w pozostałych skamieniałościach. Rośliny w ówczesnych warunkach nie tylko były olbrzymie, lecz musiały także i szybko rosnąć.

Geologowie twierdzą, że pokłady węgla, jakie się poformowały, pochodzą z owych czasów. Rośliny i mchy mając łączność z węglanym gazem zachowały w sobie węgiel, przygotowując tym sposobem zapasy węgla dla obecnego użytku, jednocześnie oczyszczając atmosferę dla życia zwierzęcego, mającego nastąpić w późniejszych dniach epokowych, Te ogromne łożyska mchu i roślin były pokrywane piaskiem, gliną itp., a przez następne podnoszenia i ciśnienia na powierzchnię ziemi przez zalew wody, jak i opadanie następnych "pierścieni" wód znajdujących się ponad firmamentem. Właściwie, taka czynność musiała odbywać się i powtarzać często, bo znajdujemy pokłady węgla jedne nad drugimi, z różnymi pokładami gliny, piasku i wapna itd., znajdującymi się między warstwami.

Wieczór i poranek, 7,000 lat długiego trzeciego dnia epokowego, wykonał swój dział w przygotowaniu świata według zakreślonego planu Bożego. Okres ten w geologii zwie się węglowym dla swych pokładów węgla, oleju itp.

 

EPOKA CZWARTEGO DNIA STWORZENIA

"I rzekł Bóg: Niech będą światła na rozpostarciu niebieskim, ku rozdzieleniu dnia od nocy, a niech będą na znaki, i pewne czasy i dni i lata; i niech będą za światło na rozpostarciu nieba, aby świeciły nad ziemią; i stało się tak. I uczynił Bóg (w oryginale jest użyty inny wyraz niż określający stworzenie, więc można wyrazić się, że Bóg sporządził, aby świeciły) dwa światła wielkie; światło większe, aby rządziło dzień, a światło mniejsze, aby rządziło noc, i gwiazdy ..."

Działalność jednego z tych dni epokowych przechodziła do dnia następnego, i śmiało możemy przypuścić, że światło pierwszej epoki stawało się jaśniejszym w następnych dwóch epokach, w miarę jak pierścienie jeden po drugim, to jest wody znajdujące się pod firmamentem, spadały na ziemię, aż w czwartej epoce słońce i księżyc mogły być widziane - choć nie wyraźnie, to jest podobnie jak to się dzieje teraz podczas mglistego dnia lub nocy, gdy światło przebija wodną powłokę. Słońce, księżyc i gwiazdy mogły być jasno widziane dopiero po potopie za czasów Noego, gdy ostatni z pierścieni spadł na ziemię. One dawno już przedtem świeciły, lecz tylko na zewnętrznej stronie powłoki ziemi, teraz jest czas, aby te światła mogły być widziane na (firmamencie) sklepieniu nieba, aby dni, które przedtem odznaczały się jedynie przez przyćmione szare światło, podobnie jak się to dzieje podczas dżystego poranku, że tak gwiazdy, księżyc i słońce trudno dojrzeć dla gęstości mgły lub chmur, aby ten dzień mógł się odznaczyć i długość jego mogła służyć za znak człowiekowi jak i zwierzętom, gdy zostały stworzone, a w międzyczasie zaczęło przesycać się powietrze tlenem, a tym sposobem przygotowując, aby było możebnym dla zwierząt do oddychania. Następnie w tymże 7,000 letnim dniu okazał się także księżyc i gwiazdy, dla wygody człowieka w oznaczaniu czasu nocy, a także oddziaływując na falowanie mórz.

Nie mamy mniemać, aby rozwój życia roślinnego zakończył się w czwartej epoce, lecz należy przypuszczać, że nadal postępuje. Wzmocniony wpływ słońca i księżyca służy do rozwijania się innych jeszcze odmian traw, krzewów i drzew. Geologia także w tymże okresie wykazuje rozwój robaków, żyjątek, raków itd. Skorupiaki i drzewne robaki znaleziono w węglach, lecz to nie przeszkadza porządkowi; prawdopodobnie łożyska węglowe formowały się jeszcze po trzeciej epoce, wchodząc tym sposobem do okresu płazów. Ten "dzień", czyli okres, bardzo jest zbliżony do tego, który geologowie nazywają drugą połową okresu kamiennego. Wieczór i poranek - dzień czwarty o siedmiu tysiącach lat, czyli lat 28,000 od początku dzieła stworzenia skończyły się wielkim postępem w przygotowaniu ziemi dla człowieka.

 

EPOKA PIĄTEGO DNIA STWORZENIA

"I rzekł Bóg: Niech hojnie wywiodą wody płaz duszy żywiącej; a ptactwo niech lata nad ziemią, pod rozpostarciem niebieskim. I stworzył Bóg wieloryby wielkie, i wszelką duszę żywiącą płazającą się, którą hojnie wywiodły wody, według rodzaju ich; i wszelkie ptactwo skrzydlate, według rodzaju ich; i widział Bóg, że to było dobre."

W jaki sposób ciepłe wody oceanów mogły się zapełnić istotami żyjącymi, począwszy od najmniejszych rybek aż do wielorybów, można sądzić po obfitości, jaka jest teraz w morzach południowych. Płazy, przebywające częścią w wodzie, częścią zaś na lądzie, należą także do tego okresu, w którym teraźniejsze główne lądy i wyspy stopniowo się wznosiły i opadały, swego czasu zalewane większymi lub mniejszymi spadającymi pierścieniami, w innych zaś czasach zalewane falami mórz. Nic, zatem dziwnego, że pozostałości po skorupiakach itp., znajdują się i na najwyższych górach. Nic dziwnego, że ogromne pokłady kamienia wapiennego, znajdującego się we wszystkich częściach świata, są niekiedy nazywane cmentarzyskami skorupiaków, ponieważ przeważnie składają się z nagromadzonych muszli. Jak wielką wydatność musiała być w on czas, gdy nieprzeliczone masy maleńkich stworzeń były zrodzone, a umierając zastawiały tylko swoje skorupki! W Piśmie Świętym czytamy, że Bóg błogosławił im w rozmnażaniu się. Tak niski poziom życia i na krótki tylko czas jednak jest łaską - błogosławieństwem.

Nie upieramy się i nie żądamy więcej, aniżeli żąda Pismo Święte. Biblia nie utrzymuje, jakoby Bóg oddzielnie i pojedynczo stwarzał miliardy ryb i płazów, lecz twierdzi, że Boska moc, czyli Duch unaszał się, a według Boskiego zamiaru spowodował, że morza wydały różne stworzenia według swego rodzaju. Jak to się działo, nie mamy powiedziane. Być może, iż różne gatunki pod odmiennymi warunkami rozwinęły się w inny rodzaj, albo z tegoż pierwiastku mógł powstać inny rodzaj pod odmiennymi warunkami. Nikt z ludzi nie wie jak to było, i dlatego nie byłoby mądrze być w tych rzeczach zanadto stanowczym. Nie należy to do nas, by się sprzeczać o to, czy nawet protoplazma paleozoitycznego mułu nie powstała z czynności chemicznych wód oceanów w wysokim stopniu nasyconych minerałami. Nam chodzi o to, że wszystko się stało jako wynik Boskich zamiarów i postanowień, a przeto były one Boskim stworzeniem bez względu, jakie środki i czynniki były do tego użyte. Twierdzimy też, iż to jest wykazane przez prawo natury nie mniej, jak to jest wyrażone w Księdze Rodzaju, to jest, że jakiekolwiek stworzenia wody wydały, to były one doprowadzone do warunków, iż każde było w swoim rodzaju, i porządek ich gatunków nie może być zniweczony. W każdym razie jest to dzieło Boże, bez względu jak ono zostało doprowadzone do skutku.

Dzień ten, czyli epoka, odpowiada epoce nazwanej przez uczonych epoką płazów. Wieczór i poranek - dzień piąty, czyli 35,000 lat od rozpoczęcia się dzieła przygotowania dla człowieka mieszkania i jego królestwa.

 

EPOKA SZÓSTEGO DNIA STWORZENIA

"Rzekł też Bóg: Niech wyda ziemia duszę żywiącą według rodzaju swego; bydło i płaz, i zwierz ziemski, według rodzaju swego; i stało się tak. Uczynił tedy Bóg zwierz ziemski według rodzaju swego, i bydło według rodzaju swego i wszelki płaz ziemski według rodzaju swego; i widział Bóg, że to było dobre."

Około tego czasu, rzeczy na ziemi zaczęły się utrwalać; kora ziemi stała się grubszą przez nagromadzenie się na kilka set stóp grubości piasku, gliny, muszli, węgla i różnych minerałów nagromadzonych, bądź przez obrywania się skał, spowodowanego trzęsieniem ziemi, bądź przez obrywania się pierścieni okalających ziemię, lub też z pozostałości zwierzęcych i roślinnych oprócz i samej ziemi, która znacznie ostygła w ciągu 35,000 lat. Powierzchnia ziemi ponad poziomem morza składała się z pasm gór i dolin, i była gotowa dla niższego rzędu zwierząt, które dzielą się na trzy rodzaje: (1). Ziemskie płazy, o zimnej krwi, stworzenia oddychające, węże itd., (2). Bestie, czyli dzikie zwierzęta, odróżniające się od zwierząt domowych, wyłącznie przysposobionych, by były pomocą człowiekowi i tu są zaznaczone jako (3). Bydło. Do tego czasu powietrze również zostało oczyszczone z elementów szkodliwych dla oddychania, które zostały wchłonięte przez rośliny poprzedniej epoki, podobnie jak nadmierna ilość węglowodorów w oceanach została wchłonięta przez maleńkie skorupiaki, jako przygotowanie dla istot oddychających, które miały wydać morza i oceany.

Tutaj podobnież nie mamy potrzeby sprzeczać się z ewolucjonistami. My przyznajemy, że jeżeliby Bóg uważał za właściwe, to mógłby przyprowadzić do egzystencji różne rodzaje zwierząt przez rozwój jednego rodzaju w drugi, lub też mógłby rozwinąć każdy rodzaj oddzielnie z pierwotnego zaczątku proteozoicznego mułu. Nie wiemy, której z tych metod użył Stwórca, bo nie objawia nam tego Biblia, ani skały. Jakiegokolwiek sposobu użył Bóg do wykonania Swych zamiarów, to jednak jest objawione, że Bóg ustanowił gatunki zwierząt "każdy według swego rodzaju" w taki sposób, że one się nie zmieniają i w taki sposób, że wszelkie wysiłki ludzi, by pomóc ku temu nie udają się. Tu jest pieczęć, którą Stwórca przyłożył na swoje dzieło; bo gdyby "Natura", czyli "bezwiedna siła" była twórczynią, dotąd brodziłaby w ciemnościach, czasem rozwijając się, a czasem cofając; nie byłoby trwałości gatunków, jak to widzimy w otaczającej nas naturze.

Możemy, więc słusznie przypuścić, że było to przy końcu szóstej epoki, gdy Bóg stworzył człowieka, ponieważ jest wyraźnie zaznaczone, że Bóg ukończył swoje dzieło stworzenia nie w szóstym, lecz "siódmym dniu" - rozdzielenie człowieka na dwie osoby, czyli dwie różne płci było zapewne dziełem ostatecznym.

"Zatem rzekł Bóg: Uczyńmy człowieka na wyobrażenie nasze a według podobieństwa naszego niech panuje: nad rybami morskimi, nad ptactwem niebieskim i nad zwierzęty, i nad wszystką ziemią i nad wszelkiem płazem płazającym się po ziemi. Stworzył tedy Bóg człowieka na wyobrażenie swoje; na wyobrażenie Boże stworzył go: mężczyznę i niewiastę stworzył je i błogosławił im Bóg, i rzekł do nich Bóg: Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię; i czyńcie ją sobie poddaną i panujcie nad rybami morskimi, i nad ptactwem niebieskim i nad wszelkiem zwierzem, który się rucha na ziemi."

Ze względu na naszą uwagę, że Pismo Święte nie wyklucza możliwości, by tak rośliny jak stworzenia wodne i ziemskie nie rozwinęły się w ich różnych i rodzajach - byłoby dobrze dla nas zauważyć różnicę w wyrażeniu, które jest użyte przy stworzeniu człowieka. To ostatnie jest wyrażone w szczególniejszy sposób, jako użycie bezpośredniej Boskiej władzy twórczej, podczas gdy przy innych nie jest ona zastosowaną, a raczej oznacza rozwój:

"I zrodziła ziemia trawę ..."

"Niech wywiodą wody płaz duszy żywiącej ..."

"Niech wyda ziemia duszę żywiącą według rodzaju swego; bydło ..."

Mamy przed sobą dwa sprawozdania o stworzeniu; jedno, któreśmy powyżej rozpatrywali, które traktuje rzeczy pokrótce w porządku epokowym, drugie zaś opisane w Księdze Rodzaju (1 Moj. 2:4-25). Podział rozdziałów uczyniono w niewłaściwym miejscu. Te dwa sprawozdania powinny stanowić jeden rozdział. Drugi rozdział jest streszczeniem szczegółów pierwszego. "Teć są zrodzenia", czyli rozwój niebios, ziemi i jej mieszkańców od chwili zanim jeszcze istniały rośliny i trawy. Pierwsze i główne sprawozdanie mówiące o Stwórcy używa wyrazu "Bóg", zaś wtóre, czyli streszczenie pierwszego, wskazuje, iż Bóg Jehowa był Twórcą całego dzieła stworzenia - "Dnia", w którym uczynił niebiosa i ziemię, co obejmuje cały, większy jeszcze dzień epokowy mieszczący w sobie sześć dni poprzednio wyliczonych.

Wyraz "Bóg" w pierwszym rozdziale, przetłumaczony jest z hebrajskiego wyrazu "Elohim" w liczbie mnogiej, który mógłby być przetłumaczony "Bogowie" i oznacza: "możni, władcy". "Jednorodzony u Ojca był zapewne owym głównym czynnikiem w dziele stworzenia, któremu zapewne przy wypełnieniu wszystkich szczegółów towarzyszyły zastępy aniołów, do których wyraz elohim również w innych miejscach Pisma Świętego się odnosi. Zatem jest właściwym, abyśmy zwrócili uwagę, że drugie sprawozdanie, czyli objaśnienie pierwszego, wskazuje nam, że Jehowa jest Ojcem i Stwórcą wszystkiego, bez względu, kto miał zaszczyt być Jego narzędziem i przedstawicielem. Szczegóły dodane przy drugim sprawozdaniu, a odnoszące się do stworzenia człowieka, mogą być właściwie tutaj rozpatrywane:

"Stworzył tedy Jehowa Bóg człowieka z prochu ziemi i tchnął w nozdrze jego dech żywota, i stał się człowiek duszą żywiącą."

Bóg był uwielbionym we wszystkim dziele Swoim i we wszystkich stworzeniach, nawet małoznaczących, a chociaż żadne z nich nie złożyło Mu dziękczynienia, nie mogło Go ocenić lub poznać, Bóg to wszystko przewidział i przygotował dla człowieka, który miał być arcydziełem ziemskiego stworzenia. O człowieku nie jest powiedziane jak o stworzeniach morskich: "Niech wody wydadzą", ani jak to miało miejsce ze zwierzętami: "Niech wyda ziemia", przeciwnie, jest powiedziane, iż człowiek jest bezpośrednim stworzeniem swojego Stwórcy, które uczynił "na wyobrażenie Swoje". Mniejsza o to, czy to wyobrażenie odnosi się do Elohim, czy też do obrazu Jehowy, bo Elohim "Synowie Boży" są również stworzeni na Jego wyobrażenie, co do inteligencji i władz umysłowych.

Nie mamy rozumieć, aby to "wyobrażenie" odnosiło się do kształtu fizycznego, lecz raczej odnosi się do władz moralnych i intelektualnych wielkiego Ducha, odpowiednio uformowanego do jego natury i warunków ziemskich. Co się zaś tyczy "podobieństwa", to ono się odnosi do władz panowania nad ziemią i jej mieszkańcami, tak jak Bóg jest Królem nad Wszechświatem. Tutaj jest pole do walki między Słowem Bożym a modernizmem; cały świat, szczególnie uczeni, licząc w to pionierów myśli i kierowników wszystkich teologicznych seminariów i profesorów na różnych katedrach, oddają hołd Bogu uczonych, zwanemu "Ewolucją". Te dwie teorie są rozbieżne, zatem jeżeli teoria o prawie Rozwoju jest prawdziwą, wtedy Pismo Święte, od Księgi Rodzaju aż do Księgi Objawienia, jest fałszywym. Jeżeli zaś Biblia jest prawdziwą, wtedy teoria Rozwoju odnośnie człowieka, jest fałszywą we wszystkich jej szczegółach.

Nie tylko sama Księga Rodzaju określa sprawę stworzenia człowieka na wyobrażenie Boże tak dobitnie, ale potwierdza ją całe Pismo Święte; cała teoria Biblii podtrzymuje się przy niej lub wraz z nią upada. Jeżeli bowiem człowiek był stworzony inaczej, niż czysty, doskonały i dostatecznie uposażony umysłowo, nie mógłby on rzeczywiście być nazwany "wyobrażeniem Bożym", i nie mógłby Stwórca umieścić go dla próby w Raju dla doświadczenia jego posłuszeństwa i czy okaże się godnym wiecznego życia; jego nieposłuszeństwo przez spożycie owocu z drzewa zakazanego nie mogłoby być uważane za grzech i zasługujące na karę, którą był wyrok śmierci, ani też nie byłoby koniecznym wyzwalać go od tej kary.

Nadto, "człowiek Jezus Chrystus" jest uznany jako równoważna "cena okupu" i musi, przeto być uważany jako wzór i ilustracja, czym pierwszy człowiek był, zanim zgrzeszył i otrzymał Boski wyrok śmierci.

Wiemy również, że tak dzisiaj, jak i dawniej, było wielu ludzi szlachetnych z natury, o których Bóg oświadcza, iż wszyscy są grzesznikami i jako tacy nie są uznani przez Jehowę, z wyjątkiem, jeżeli z żalem za grzechy przybliżą się do Niego przez zasługę ofiary Chrystusa i otrzymają Jego przebaczenie. Stanowisko wszystkich, którzy tym sposobem przyjdą do Boga polega na tym, iż tylko z łaski Jego są przykryci szatą sprawiedliwości Chrystusowej. I jak jesteśmy nauczeni, musi pierwej nastąpić zmartwychwstanie, albo restytucja, to jest przywrócenie do doskonałości, zanim mógłby, kto osobiście i całkowicie być przyjemnym Stworzycielowi. A jednak był to ten sam Stworzyciel, który przestawał z Adamem przed jego występkiem i nazywał go swym synem i który oświadcza, że Adam i my, jako jego dzieci staliśmy się "dziećmi gniewu" i zostaliśmy potępieni wskutek grzechu, w którym Adam nie był, kiedy został stworzony jako "syn Boży" - Łuk. 3:38.

Jak pewnym jest to, co oświadczyli wszyscy święci prorocy od wieków, że z nadejściem Tysiąclecia rozpocznie się czas naprawienia wszystkich rzeczy, tak pewnym jest, że teoria ewolucji znajduje się w rażącej sprzeczności z wyrażeniem Bożym przez wszystkich świętych proroków. Gdyby nauka o ewolucji miała być prawdziwą, to restytucja żadną miarą nie mogłaby być błogosławieństwem, a przeciwnie straszną karą dla ludzkości. Jeżeliby przez ślepą siłę lub inny proces ewolucji, człowiek wzbijał się przez trudne usiłowania i mozolne zabiegi od protoplazmy do ostrygi, od ostrygi do ryby, od ryby do gada, od gada do małpy, od małpy do człowieka w najniższym jego stanie, od tegoż do takiego, jakim my jesteśmy, wtedy byłoby straszną krzywdą dla ludzkości ze strony Boga uczynić na nowo człowieka takim, jakim był Adam, lub posunąć restytucję dalej - z powrotem do protoplazmy. W sprawie tej wyjścia pośredniego nie ma; im prędzej lud Boży oświadczy się stanowczo zgodnie z Bożym Słowem, tym lepiej będzie dla niego i będzie pewniejszym, iż nie popadnie w nauki przeciwne odkupieniu lub ewolucyjne teorie, dziś na porządku dziennym starające się zwieść o ile możebne i wybranych. Niech raczej Bóg będzie prawdziwym, choćby wszyscy ewolucjoniści mieli okazać się raczej kłamcami - Rzym. 3:4.

Nie możemy tu wchodzić we wszystkie szczegóły stworzenia Adama, rozbierać jego organizm lub ciało, jego ducha lub dech żywota, i w jaki sposób wszystko w połączeniu utworzone stanowiło istotę żyjącą, czyli duszę. To było już przedstawione w innym rozważaniu - tom V Wykładów Pisma Świętego, rozdział 12.

Rozradzanie i liczne potomstwo, widocznie nie miało nic wspólnego z występkiem, lecz było częścią błogosławieństwa Bożego. Jedynie, co ma łączność z występkiem i jego wynikiem, czyli karą, w tym względzie było jak ustalono, wzmożenie się poczęcia matek i boleści; odpowiednio do pracy w pocie czoła mężczyzny. Trudności te stawały się coraz cięższymi, stosownie do tego jak rodzaj ludzki stawał się zwyrodniałym i słabym tak umysłowo, jak fizycznie. Cel rozmnażania będzie osiągnięty, kiedy urodzi się dostateczna liczba ludzi i zapełni ziemię. Prawda, że niezmierna liczba już była zrodzona, możebne pięćdziesiąt tysięcy milionów, a obecnie śpi (spoczywa) w wielkim więzieniu śmierci; lecz nie jest ich za wiele; dla obecnej powierzchni ziemi, jeżeliby cała była zapełniona ludźmi, jak to ostatecznie nastąpi, liczba mogłaby być dwa albo trzy razy większą, nie biorąc pod uwagę możliwości, że inny, jaki ląd stały wychyli się z głębokości morskich, jak to się stało kiedyś z niejednym z obecnie istniejących lądów.

Uczeni o sceptycznym poglądzie umysłu długi czas starali się dowieść, że człowiek był na ziemi na długo przed okresem oznaczonym w Księdze Rodzaju, i każda kość znaleziona w niższej warstwie gliny lub piasku była badana w celu zdobycia wszechświatowej reputacji, jako człowiekowi, który zadawał kłam Słowu Bożemu. Jużeśmy wskazali na niewiarygodność takich dowodów, jak znalezione ostrza skał w żwirze z pierwotnych okresów. (Teoria z przed Adamowym człowiekiem nie jest nam obcą, i o próbie z tego powodu tłumaczenia sobie różnicy ras rodzaju ludzkiego. Lecz my ufamy Biblii, jako Boskiemu objawieniu wyższemu nad ludzkie domysły. Ona oświadcza się za jednolitością całego rodu ludzkiego, w wyrazach wcale nie niepewnych, mówiąc: "I uczynił z jednej krwi cały naród" (Dz.Ap. 17:26). I znów, że Adam był "pierwszym człowiekiem" (1 Kor. 15:45,47). Również historia potopu najwyraźniej urzeczywistnia, że tylko osiem istot ludzkich zostało ocalonych w arce, i wszystko to były dzieci Noego - pochodziły od Adama. Różnorodność typów ludzkich, albo ras należy kłaść na rachunek klimatu, zwyczajów, pożywienia itp., a szczególnie odosobnienia wzajemnego rozmaitych ludów w różnych stronach świata, wskutek którego powstały trwałe odrębne właściwości. Wyjaśnia to fakt, że Europejczycy zamieszkali dłuższy czas wśród narodów Indii lub Chin, nabierając w pewnej mierze podobieństwa do swych sąsiadów, podczas gdy ich dzieci w tych krajach zrodzone, noszą jeszcze silniejsze cechy podobieństwa otoczeniem matki podczas okresu ciężarności. Wyjaśnienia takiego upodobania dostarczyli Chińczycy pewnej miejscowości, którzy utożsamiają samych siebie z Izraelitami rozproszonymi wskutek ucisku, jaki zakończył wiek żydowski - około 73 roku. Ci Żydzi stali się do tego stopnia całkowicie Chińczykami, iż nie można ich rozpoznać jako Żydów - rasy trwalszej.) W niektórych przynajmniej wypadkach udowodniono, że były one dziełem tegorocznych Indian, którzy tworzyli je blisko miejsca, gdzie były krzemienne kamienie.

Na zebraniu Instytutu Filozoficznego, w Victorii, odbytym niedawno temu, ustalono, że były przedsięwzięte staranne badania przez prof. Stokes`a, wiceprezesa Benet`a, prof. Beala`a i innych, i oznajmiono, że jak dotychczas nie spotkano się żadnym naukowym dowodem, aby móc popierać teorię, która wyprowadza ludzi od niższego rzędu zwierząt; i prof. Virchow oświadczył, że w rozwinięciu człowieka nie było zupełnie żadnego kopalnianego typu niższego stopnia; i że każdy rzeczywisty postęp w dziedzinie antropologii przedhistorycznej odsuwał nas od dowodów takiej łączności, mianowicie z resztą świata zwierzęcego. Z tym zgodził się wielki paleontolog, prof. Barraude, oświadczając, że w żadnym z badań nad tym przedmiotem nie znalazł jakiegokolwiek kopalnego gatunku rozwiniętego w drugi gatunek. W rzeczywistości, zdaje się żaden człowiek nauki nie odkrył jeszcze ogniwa między człowiekiem a małpą; dalej nie było żadnych dowodów, aby jaki gatunek utracił swe szczególne właściwości (cechy charakterystyczne) kopalne, czy też nie osiągnął przynależności do innego gatunku; na przykład, chociaż pies podobny do wilka, nie było między nimi żadnego łączącego ogniwa; tak samo rzecz się ma z gatunkami wymarłymi; nie było żadnego stopniowego przejścia od jednego gatunku do drugiego. Nad to, pierwszych zwierząt, które istniały na ziemi, również nie można uważać za niższe, czyli cofnięte wstecz (zdegradowane).

Poniżej podajemy w krótkości wyciąg z dzieła J.W.Dawson`a, pt. "Zejście się Geologii z Historią" o jego nowych odkryciach. Mówi on:

"Nie znaleźliśmy ogniwa pochodzenia człowieka od niższych zwierząt, jakie go poprzedzały. On staje przed nami zupełnie odmiennego pochodzenia, bez pośredniej łączności lub związku z instynktownym życiem niższych zwierząt. Najpierwotniejsi ludzie nie byli gorsi od ich potomków i w miarę ich zdolności byli wynalazcami, wprowadzając ulepszenia nowego sposobu życia, również tak i tamci. Nie byliśmy jeszcze zdolni odnaleźć początku pochodzenia człowieka z czasu złotego wieku, tj. Raju. Znalezione ślady człowieka po jaskiniach i jamach już zastają go tam upadłym w niezgodzie ze swoim otoczeniem, wrogiem podobnych mu istot obmyślających przeciwko niemu przyrządy zniszczenia, więcej straszne w skutkach, niż te, które dostarczone były przez naturę dla mięsożernych dzikich zwierząt ... Człowiek, co do ciała jest bez zaprzeczenia ziemskim, z ziemi. Należy on również do rodzaju kręgowców i rzędu ssących. Lecz w tej klasie stanowi on nie tylko wprost gatunek i rodzaj, lecz nawet oddzielną rodzinę, albo stan. Innymi słowy jest on specjalnym gatunkiem w swoim rodzaju, swojej rodziny i stanu. W ten sposób jest on wyłączony od wszystkich zwierząt, najbliżej niego stojących; i gdybyśmy nawet zgodzili się na doktrynę o powstaniu jednego gatunku z drugiego, nie możemy uzupełnić brakujących ogniw, które są wymagane do łączenia człowieka z jakąkolwiek grupą niższych zwierząt. Żaden fakt nie jest z taką pewnością ustalony jak niedawne pojawienie się człowieka w czasie geologicznym. Nie tylko nie znajdujemy śladów jego szczątków w starszych geologicznych formacjach, lecz nie znajdujemy szczątków najbliższych mu zwierząt; i warunki świata w tym okresie, były zdaje się nieodpowiednie, aby przebywał wśród nich człowiek. Jeżeli trzymając się zwykłego geologicznego systemu, podzielimy całą historię ziemi na cztery wielkie okresy, poczynając od najstarszego skalistego, znanego pod nazwą okresu Azoicznego, aż do dzisiejszego dnia, znajdujemy ślady ludzi lub ich wytworów tylko w ostatnim z czterech okresów, i to w ostatniej części jego. Pod tym względem nie ulega zaprzeczeniu fakt istnienia człowieka, lecz nie wcześniej aż po dojściu do obecnego okresu ... Lecz spotykamy tylko jeden rodzaj człowieka, chociaż jest wiele ras i odmian. Odmiany człowieka same zaznaczyły się w bardzo pierwotnym czasie i wykazały znamienną stałość ich późniejszego odkrycia ... Historia zawarta w Księdze Rodzaju uprzedziła obecnie podawane wiadomości. Ta starożytna Księga jest pod każdym względem wiarygodną i daleką od mitów i baśni starożytnego poganizmu ..."

Prof. Pasteur, znany bakteriolog, oświadczył się przeciw darwinizmowi, i wyraził się jak następuje:

"Potomni będą się śmiać z głupoty dzisiejszych materialistycznych filozofów. Im więcej badam naturę, tym więcej zdumiony jestem dziełem Stwórcy. Modlę się, kiedy jestem zajęty pracą swą w laboratorium."

Uczony rosyjski, Wirchow, chociaż nie jawny chrześcijanin, podobnież zbijał teorię powstania istot organicznych i nieorganicznych, i oświadczył: "Wszelkie usiłowania, by znaleźć stan przejściowy od zwierzęta do człowieka, zakończyły się niepowodzeniem. Pośredniego ogniwa nie znaleziono i odnaleziono ono nie będzie. Człowiek nie pochodzi od małpy. Zostało bez wątpienia udowodnione, że w ciągu przeszło sześciu tysięcy lat nie zaszła żadna godna spostrzeżenia zmiana w ludzkości."

Inni naturaliści podnieśli również swe głosy przeciw poglądom darwinistycznym.

Przy rozpatrywaniu tych faktów, jak głupie wydają się przypadkowe próby "Doktorów i Profesorów", którzy w kłamliwy sposób uczą, rozprawiając o "zaginionych ogniwach", albo poddając myśl, że małe palce u nóg ludzi stają się bezużytecznymi i wkrótce będą unicestwione przez naturę, jak małpie ogony przez nią zniesione. Czyż nie mamy dobrze zachowanych mumii, blisko cztery tysiące lat liczących? Czyż nie mamy rzeźbionych statuł prawie tyleż lat mających? Czyż nie ma rzeźbionych posągów ludzkich? Czy ich małe palce różnią się w jakikolwiek sposób od naszych dzisiejszych? Czy cała natura nie dąży do spaczenia? Czy do utrzymania lepszych gatunków roślin i zwierząt, czy mądrość i pomoc ludzka nie jest konieczną? Czy w sprawach ludzkich nie jest potrzebną łaska Boża dla podniesienia człowieka z upadku, lub przeszkodzenia strasznemu zwyrodnieniu, jakie widzimy w głębokiej Afryce? I czy to nie zgadza się z Pismem Świętym? - Rzym. 1:21,24,28.

Jest to właściwe, że wierni zachowują dobrze w sercach ostrzeżenie dane Tymoteuszowi przez Apostoła Pawła: "O Tymoteuszu ... brzydź się świecką próżnomównością i sprzeczaniem około fałszywie nazwanej umiejętności" (1 Tym. 6:20). Aby każdą prawdę widzieć jasno, musimy patrzeć z punktu widzenia Boskiego objawienia. Musimy "widzieć światło w Jego świetle". Tym sposobem, jeżeli patrzymy na naturę z zewnątrz pod kierunkiem natury Boskiej, skutek będzie rozciągał się zarówno na serce, jak i umysł, i napełni nas podziwem i uwielbieniem, skoro chwytamy błyski chwały, majestatu i władzy naszego Wszechmocnego Stwórcy.

Wieczór i poranek, Dzień Szósty, z którym kończy się 42,000 lat po rozpoczętym "dziele", znalazły ziemię gotową, aby ją człowiek posiadł, lecz jeszcze w całości nie przydatną dla niego, Bóg wiedział naprzód o nieposłuszeństwie Swego stworzenia - człowieka - (i o Swym całym planie, połączonym z wyrokiem śmierci, jego odkupieniem i ostatecznym wybawieniem od grzechu i śmierci wszystkich, którzy wyćwiczeni będą przez doświadczenia), Bóg nie czekał ze stworzeniem człowieka, aż ziemia będzie dla niego zupełnie gotową, lecz jedynie przygotował Raj - ogród, uczynił go pod każdym względem doskonałym na krótką próbę dla doskonałej pary, zezwalając rodzajowi ludzkiemu, jako skazanym pracownikom, na dzieło "podboju" ziemi i na jednoczesne zdobywanie dla siebie cennej nauki i doświadczenia.

 

SIÓDMY DZIEŃ - OKRES TWÓRCZEGO TYGODNIA

"I dokończył Bóg dnia siódmego dzieła swego, które uczynił; i odpoczął w dzień siódmy od wszelkiego dzieła swego, które był stworzył Bóg, aby uczynione było."

Biorąc pod uwagę, jak te siedem dni po sobie następowały i mając w pamięci fakt, że liczba siedem reprezentuje zupełność i doskonałość, moglibyśmy oczekiwać, że dzień siódmy będzie bardziej nadzwyczajny, niż poprzedzające go. Takim też znaleźliśmy go; tylko, ponieważ odgrywa ważną rolę, co do czasu - aż do "czasu właściwego" - powinien przed oczami naszego wyrozumienia być ogólną wiadomością, że siódmego dnia Bóg odpoczął od wszelkiego dzieła swego. Jakie to dziwne, że On musiał zaprzestać swego twórczego dzieła w chwili, kiedy zdawało się, że właśnie był gotów do jego uzupełnienia; tak samo jakby robotnik przygotował wszystkie materiały do budowy i odstąpił od swych czynności, nie wykonawszy swych pierwotnych zamiarów!

Lecz cała sprawa odsłania się przed nami wspaniale, kiedy spostrzeżemy, że Jehowa - Bóg zaprzestał Swego dzieła stworzenia, wstrzymując się od prowadzenia go dalej, ponieważ w Swej mądrości przewidział, że Jego zamiary mogą być wykonane w sposób inny. Bóg widział, że najlepiej będzie pozwolić Swemu stworzeniu - Adamowi ćwiczyć jego wolną wolę i wskutek kuszenia wpaść w grzech i ponieść słuszną zań karę, śmierć - włączając w to 6,000 lat umierania walcząc, jako skazaniec ze złem otoczenia. Bóg uważał za najlepsze pozwolić mu w ten sposób jako skazańcowi uskutecznić częściowy podbój ziemi; że przyprowadzenie jej jako całości do przepowiedzianego stanu Raju, byłoby korzystnym dla człowieka w tych okolicznościach, że byłoby właściwym, aby człowiek urzeczywistnił główne założenie, podporządkowując się Boskiej sprawiedliwości, przechodząc stan grzechu, aby tym sposobem mógł być przygotowanym do otrzymania łaski, która będzie dana w czasie właściwym.

Atoli jeden z głównych powodów zaprzestania przez Jehowę dzieła stworzenia było bez wątpienia to, że mogło być uskutecznione, przez kogo innego, to jest - przez Jego Jednorodzonego - w ten sposób, że przynieść mogła chwałę nie tylko Synowi, ale i Ojcu, przez okazanie doskonałości Boskich przymiotów lepiej, niż co innego mogłoby to uczynić. To stało się przez posłanie Syna jako Odkupiciela człowieka na dowód nie tylko Boskiej Sprawiedliwości, która w żaden sposób nie mogła naruszyć wyroku, że "karą za grzech jest śmierć", lecz która jednocześnie pokazała Bożą Miłość i miłosierdzie dla Jego upadłych stworzeń, posyłając na śmierć Swego Syna dla wybawienia człowieka. Mądrość Boża i Moc będzie ostatecznie również wykazaną w każdym szczególe po dokonaniu się Planu Bożego.

Ktoś może przypuszczać, że dla Boga wstrzymanie się od udoskonalenia planu stworzenia w zamiarze, aby Syn mógł dokonać tego dzieła w ciągu Tysiąclecia przez restytucję, nie różniłoby się od poprzednich czynności twórczych, z których wszystkie były od Boga i przez Syna, - bo "bez Niego nic się nie stało, co się stało."

Odpowiadamy jednak: nie. Stosunek Syna do dzieła restytucji, którą zakończą się te siedem dni - okresy, i przyniosą (sprowadzą ziemską doskonałość), będzie całkowicie różny od któregokolwiek z Jego dzieł poprzednich. We wszystkich poprzednich stworzeniach Syn działał jedynie dla Jehowy, używając mocy i energii nie jako własnej w żadnym znaczeniu; lecz w tym chwalebnym przyszłym dziele będzie On używał mocy i władzy, jako swoich własnych, które kosztowały Go 34 lata upokorzenia, zakończonego Jego ukrzyżowaniem. Przez to dzieło, które mądrość i miłość Ojca uplanowała, "kupił" On świat, kupił ojca Adama i całe jego potomstwo i jego posiadłość - ziemię, z wszystkimi do niej prawami, jako jej monarcha "na podobieństwo Boże". Ojcu podobało się uczcić "Jednorodzonego", dla tego też tak to uplanował i przestał, czyli powstrzymał się od czynności twórczej, aby Syn mógł tym sposobem uwielbić Go i być uwielbionym przez Niego.

Bóg odpoczął, nie w znaczeniu odzyskania sił po znużeniu, lecz w tym znaczeniu, że przestał tworzyć. On widział zgubę i upadek swego najdoskonalszego ziemskiego stworzenia przez grzech, lecz nie użył swej władzy, aby powstrzymać wyrok śmierci i nie zaczął czynności restytucyjnych. Istotnie, wskutek prawa, jakie nałożył, odjął wszelką sposobność liczenia na jego litość i miłosierdzie względem Adama, prócz przez Odkupiciela. Kara, jako grzech i to bez granic, wieczna śmierć, "wieczne potępienie", a będąc niemożebnym, aby Bóg kłamał i niemożebnym dla Najwyższego Sędziego uchylić się od sprawiedliwego wyroku, zatem stało się niemożebnym dla Stwórcy, by bezpośrednio mógł przywrócić do pierwotnego stanu rodzaj ludzki, lub, w jakim bądź znaczeniu lub stopniu dalej prowadzić swe twórcze dzieło względem potępionego człowieka, lub jego własności, którą była ziemia.

Tym sposobem, Jehowa Bóg wykazał Swą ufność względem Swego własnego wielkiego planu wieków i względem Jednorodzonego Syna, któremu poruczył całkowicie jego wykonanie. Ta ufność Ojca do Syna jest użytą przez Apostoła, jako wyjaśnienie, w jaki sposób powinniśmy ufać Chrystusowi, tak w stosunku do nas samych, jak i do naszych przyjaciół i całej ludzkości w ogóle. Oświadczenie Apostoła jest: "Wchodzimy do odpocznienia, którzy uwierzyliśmy ... Albowiem ktokolwiek wszedł do odpocznienia Jego, ten i sam odpoczął od spraw swoich, jako i Bóg od Swoich". Wierzący, jak i Bóg, mają doskonałe zaufanie w zdolności i w wolę Chrystusa, iż On przeprowadzi wszystkie wzniosłe zamiary Jehowy w stosunku do rodu ludzkiego i w skutek tego odpoczywa nie z powodu fizycznego znużenia, lecz od troski, w spokoju, aby sprawa ta nie była wyłączona z pod polecenia danego Chrystusowi lub dla próby zapewnienia sobie rezultatu, w jaki bądź inny sposób.

Jeżeli odpoczynek Stwórcy, czyli wstrzymanie się od rychłego przyjścia z pomocą Swemu upadłemu stworzeniu, do pewnego stopnia świadczy pozornie o obojętności lub lekceważeniu, to w samej rzeczy tego nie było, lecz było to jedynie środkiem w jak najmądrzejszy i najlepszy sposób przyjścia z pomocą człowiekowi - przez Pośrednika. Jeżeli przypuszcza się, że dzieło zadośćuczynienia (naprawienia złego, restytucji) powinno było rozpocząć się wcześniej, odpowiadamy, że okres panowania grzechu i śmierci, trwający 6,000 lat, nie był za długi dla urodzenia się dostatecznej liczby ludzi by napełnić ziemię, również nie za długi, aby dać wszystkim naukę, by poznali okropność grzechu i surową za niego zapłatę, i nie za długi, aby pozwolić ludziom próbować swych własnych sposobów dla swego podźwignięcia się i uznania tych sposobów za niedostateczne. Co do pierwszego przyjścia Pana naszego, by odkupić (wyzwolić) świat, tak, ażeby mógł mieć sprawiedliwe i słuszne prawo powrotu do błogosławienia, podźwignięcia i przywrócenia wszystkich, którzy zechcą przyjąć Jego łaskę, choć było to więcej niż 4,000 lat od czasu, gdy grzech i śmierć weszły na świat, jednak oświadcza Pismo Święte, iż był to Boski czas słuszny. "W słusznym czasie Bóg posłał Syna Swego".

Rzeczywiście widzimy, że nie mogłoby to nastąpić nawet w czasie właściwym, chyba, że odpowiadałoby Boskim zamysłom powołania, gromadzenia, kształtowania i uczynienia wybranego Kościoła gotowym do wzięcia udziału wraz z Odkupicielem w wielkim dziele Tysiąclecia dla błogosławienia świata - przewidując, iż będzie to wymagało całego wieku Ewangelii, Bóg posłał Swego Syna dla dokonania dzieła odkupienia na czas dostateczny do uskutecznienia tegoż.

 

OKRES ZAPRZESTANIA, CZYLI POWSTRZYMANIA SIĘ OD TWORZENIA I ENERGICZNEGO DZIAŁANIA ODNOŚNIE ŚWIATA

Ile czasu upłynęło od zaprzestania, czyli powstrzymania się Jehowy od Swego dzieła twórczego? Odpowiadamy, że do obecnej chwili upłynęło więcej niż sześć tysięcy lat. Jak długo będzie trwał ten odpoczynek? Odpowiadamy, że trwać będzie przez całe Tysiąclecie, przez tysiąc lat panowania Wielkiego Pośrednika, uskuteczniającego "naprawienie wszystkich rzeczy, co był przepowiedział Bóg przez usta wszystkich świętych swoich proroków, od wieków" (Dz.Ap. 3:21). Czy ufność Jehowy, która skłoniła Go do całkowitego powierzenia w ręce Jezusa wypełnienia Jego planu, była usprawiedliwioną? Czy wynik będzie, zadawalniający? Jehowa Bóg, który zna koniec na początku, zapewnia, że tak będzie i że Syn, kosztem, którego plan jest wykonany, "z pracy duszy Swej ujrzy owoc, którym nasycon będzie" (Izaj. 53:11). Wszyscy wierzący, którzy wiarą polegają na dziele ich Odkupiciela - dokonanym i mającym nastąpić - mogą mieć pełne zapewnienie, że "ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani na serce nie wstąpiło, co Bóg przygotował dla tych, którzy Go miłują", szczególnie dla Kościoła, jak również ogrom miłości, miłosierdzia i błogosławieństw dla całego świata, który w Tysiącletnim dniu łaski przyjmie całym sercem postanowienie Boże.

Sześć tysięcy lat, które upłynęły i tysiąc lat przyszłych - siedem tysięcy lat od Jehowy "spoczynku", przywiodą nas do tego czasu, kiedy tysiącletnie panowanie Syna ustanie, z powodu dokonania swych zamysłów - przywrócenia chętnej i posłusznej ludzkości do wyobrażenia Bożego i ujarzmienie ziemi pod władzę człowieka, jako jego własności, jego królestwa. Wtedy królestwo i panowanie Pośrednika dokona swych zamiarów, a ci, co kazili ziemię zostaną wytraceni. Wtedy Chrystus "odda królestwo Bogu i Ojcu" - przez oddanie ludzkości tego, co było dla niej pierwotnie przeznaczone, jak napisano: (Mat. 25:31,34) "Wtedy rzecze król tym, którzy będą po prawicy Jego: Pójdźcie błogosławieni Ojca Mojego! odziedziczcie Królestwo wam zgotowane od założenia świata" - 1 Kor. 15:25-28.

Jest to długość tego siódmego dnia - okresu tak dobitnie zaznaczonego przez historię i proroctwa, że daje nam możność zrozumienia długości innych dni - okresów twórczego tygodnia. I cały okres siedmiu dni, siedmiu tysięcy, albo czterdziestu dziewięciu tysięcy lat, kiedy dzieło stworzenia będzie skończone, doprowadzi nas do wielkiego Pięćdziesięciolecia, które poznaliśmy, jako znamienne w Piśmie Świętym, zaznaczające wielki stan przejściowy w Boskim planie; żydowskie dni sabatowe, w cyklu 7 x 7 = 49, prowadzą do Pięćdziesiątnicy, czyli Zielonych Świątek, natomiast ich lata sabatowe prowadzą do pięćdziesiątego, czyli roku jubileuszowego; jeszcze większy okres czasu 50 x 50 zaznacza Tysiąclecia jako wielki jubileusz ziemi. Obecnie znajdujemy ostatecznie, że sabat, czyli system siedmiu dni, w większy sposób określa czas stworzenia ziemi od początku aż do doprowadzenia do doskonałości, to jest 7 x 7,000 lat = 49,000 lat, prowadzących nas do wielkiej epoki, kiedy nie będzie więcej wzdychania, płaczu, boleści i śmierci, ponieważ Boskie dzieło stworzenia będzie uzupełnione na ziemi we wszystkim, co się jej dotyczy. Nic dziwnego, że dzień ten będzie uważany za dzień Jubileuszowy.

Anielscy synowie Boży "weselili się", gdy nastał świt twórczego tygodnia naszej ziemi i kiedy w miarę stopniowego jej rozwoju, ujrzeli ostatecznie człowieka, pana ziemi, stworzonego na wyobrażenie Boże. Wtedy wskutek nieposłuszeństwa nastąpił upadek, grzech i śmierć, straszne doświadczenia upadłych aniołów, którzy nie zachowali swego pierwotnego stanu, samolubne i krwawe dzieje człowieka pod panowaniem grzechu i śmierci. Wtedy kolejno nastąpiło odkupienie, wybór Pomazańca (Głowy i ciała) przez ofiarowanie i ustanowienie Mesjaszowego Królestwa z jego wspaniałą restytucją, to jest naprawieniem wszystkich rzeczy, o których Bóg mówił przez usta wszystkich swoich świętych proroków, od wieków. Nie dziw, więc, że będzie to dniem jubileuszowym w niebie i na ziemi, kiedy wszystkie rozumne stworzenia Jehowy ujrzą wielkość nie tylko Miłości Bożej, lecz Jego Sprawiedliwości, Mądrości i Mocy. Napewno wtedy każde stworzenie Boże będzie mogło zanucić nową pieśń, zarówno w niebie jak i na ziemi, mówiąc: "Wielkie i dziwne są sprawy Twoje, Panie Boże Wszechmogący! Sprawiedliwe i prawdziwe są drogi Twoje, o Królu Świętych. Któżby się ciebie nie bał Panie i nie wielbił imienia Twego? Gdyżeś sam święty, gdyż wszystkie narody przyjdą i kłaniać się będą przed obliczem Twojem, że się okazały sprawiedliwe sądy Twoje" - Obj. 15:3,4.

"Bo tak mówi Pan, który stworzył niebiosa (ten Bóg, który utworzył ziemię i uczynił ją, który ją utwierdził, nie na próżno stworzył ją, na mieszkanie utworzył ją)" - Izaj. 45:18.

"A wszystko stworzenie, które na niebie i na ziemi ... i wszystko co w nich jest słyszałem mówiące: Siedzącemu na stolicy Barankowi błogosławieństwo i cześć i chwała i siła na wieki wieków" - Obj. 5:13.

Co do Księgi Rodzaju w stosunku do stworzenia znajdujemy następujące wyjaśnienie pióra prof.G.Fryderyka Wright`a. D.D., LL. D. z dnia 19 listopada 1902 roku:

 

SPRAWOZDANIE KSIĘGI RODZAJU

"Pierwszy rozdział Księgi Rodzaju, który mówi o stworzeniu świata, jest dokumentem najwięcej godnym uznania. Jest on godnym uwagi tak z powodu, iż umiejętnie unika możliwych sprzeczności z naukowymi odkryciami, lecz również, co do rzeczywistego zapatrywania się na tę sprawę pod względem naukowym. Co do wpływu, jaki ta księga wywierała, żaden utwór literacki nie może się z nią równać. Jej istotnym zadaniem jest zwalczać wielobóstwo i udowodnić jedność Boga. Czyni to, zaprzeczając istnieniu wielu bogów, tak w ogóle, jak i w szczególności i stwierdzając, że jest jeden wieczny Bóg Izraela, który stworzył niebo i ziemię, i wszystko, co w nich jest, którym bałwochwalcy mają zwyczaj cześć oddawać.

Wzniosłość treści tego rozdziału jest widoczną, kiedy zauważymy, że jest on wolny od wpływów wielobóstwa i przewagi bałwochwalstwa. Fakt istnienia jednego Stwórcy wszechrzeczy został utrzymany tylko przez te narody, które uznały ten rozdział jako prawdziwie Boskie objawienie.

 

ZGODNOŚĆ Z NAUKĄ

W tym samym czasie postęp wiedzy sprawił, że nie mniej, lecz więcej podziwiamy tę godną uwagi część wielkiej księgi Boskiego objawienia. Daje ona każdemu istotnemu naukowemu odkryciu podwójną sposobność do jego udowodnienia. W sposobie opowiadania zachowaną jest w tym rozdziale szczególniejsza przezorność, aby nie być w sprzeczności z dzisiejszą nauką, i tak wielki geolog, jak prof.J.D.Dana, z kolegium w Yale, z wielkim naciskiem twierdził, że było niemożliwym napisać takie sprawozdanie, chyba, że było ono podane z Boskiego natchnienia.

Pierwszy wiersz tego rozdziału kładzie kres wszelkim dysputom, co do wieku ziemi i istoty słonecznego systemu przez proste oświadczenie, że niebo i ziemia były stworzone "na początku" bez określenia, jak długo przedtem trwał ten początek. Że system słoneczny miał początek, dowodzi tego obecna nauka, czego nawet nie mogą zaprzeczyć najśmielsi zwolennicy ewolucji. Najnowsza doktryna o zachowaniu energii dowodzi, że obecny porządek rzeczy nie istniał zawsze. Słońce stygnie. Jego gorąco szybko promienieje i zatraca się w próżnych przestworzach. Słowem, system słoneczny chyli się do upadku i aż nadto jest jasnym, że czynność jego nie będzie trwała wiecznie. Nawet teoria mgławic zawiera w sobie początek i wątpić należy, czy znalazłby się tak mądry człowiek, który mógłby obmyśleć lepiej wyjaśnienie tego faktu, jak znajdujemy je w pierwszym wierszu Pisma Świętego.

 

STWORZENIE BYŁO STOPNIOWO

Cały ten pierwszy rozdział Księgi Rodzaju oparty jest na zasadach postępu w tej metodzie stworzenia. Wszechświat nie był powołany do życia momentalnie. Nie był on ukształtowany zupełnie od samego początku. Z początku widzimy jedynie fizyczne siły, z których miała powstać wspaniała budowa stopniowego rozwoju, albo, jeżeli kto woli inny sposób wyrażenia się, proces "ewolucji". To jest zarówno prawdziwe, jakikolwiek pogląd byłby, co do słowa "dzień świata" (po hebrajsku "jom"). Czemu Wszechmogący Stwórca potrzebował sześć dni, kiedy mógł stworzyć świat nawet w ciągu dwudziestu czterech godzin? Odpowiedź jest ta, że Stwórca posiada nie tylko wszechmocną władzę, lecz nieskończoną mądrość, i uważał za odpowiednie wybrać taki sposób tworzenia, który wyprowadza najpierw źdźbło, później kłos, a jeszcze później ziarno w kłosie.

Że ewolucja ma miejsce w Boskim planie [jak już zaznaczono, teoria ewolucji, czyli samoistnego rozwoju, nie zgadza się z Biblią tylko w odniesieniu do stworzenia człowieka - jedynie dla atakowania tego punktu teoria ta istnieje i znajduje obrońców] stworzenia, to ujawnia się w tym całym rozdziale. Stworzenie rozpoczęło się w tym całym rozdziale. Stworzenie rozpoczęło się od powołania do życia najprostszych form materii i postępowało naprzód przez nadanie jej tej siły i energii, która rodzi światło. Nastąpiło to wskutek odłączenia materii, która tworzy ziemię i oddzielenie lądu od wody i wód na ziemi od tych, jakie były zawieszone w powietrzu. Jeżeli kto wątpiłby w znaczenie wyrazu "rozpostarcie", to może być przekonany z następnego wyrażenia (1 Moj. 1:30), że ptaki zostały stworzone, aby latały nad ziemią w utworzonym firmamencie. Sposób, w jaki woda utrzymywała się w chmurach, był ten sam, wskutek którego ptaki mogły latać.

 

STWORZENIE ROŚLINNOŚCI

Trzeciego dnia ziemia okryła się roślinnością, która jest najpierwotniejszą formą życia, lecz która będąc raz stworzoną, powoduje cały szereg produktów roślinnych. Język, którym opisane jest stworzenie roślin, jest tak zrozumiały, że odbiera wszelką słuszność teorii dowolnego płodzenia, które stanowi jeszcze punkt sporny w biologii. Wobec tego jak znamienne są słowa: "I rzekł Bóg: Niech zrodzi ziemia trawę ... i zrodziła ziemia trawę".

Ten sam godny uwagi sposób wyrażenia użyty przy rozpoczynaniu się piątego dnia stworzenia czytamy: (1 Moj. 1:20) "I rzekł Bóg: Niech hojnie wywiodą wody płaz duszy żywiącej". I znów na początku szóstego dnia dzieła stworzenia użyte jest to samo wyrażenie (1 Moj. 1:24): "Niech wyda ziemia duszę żywiącą według rodzaju swego". Gdyby, kto tłumaczył to wyrażenie jedynie podług brzmienia słów, otrzymałby to, czego nie uznałaby ani nauka świecka, ani teologia.

 

CZŁOWIEK NIE ROZWINĄŁ SIĘ, ALE ZOSTAŁ STWORZONY

Znajdujemy wielką różnicę między objętością i rozwojem mózgu ludzkiego a zwierzęcego najwyższego rzędu.

Pod względem fizjologicznym i psychologicznym człowiek wielce różni się od zwierząt, zbliżonych do niego budową. Posiada on dar mowy. Może on myśli swe układać jako zdania, które mogą być dowolnie wyrażone pismem na papierze lub w inny sposób. Człowiek posiada słuch, który może ocenić harmonię w muzyce, a którego zwierzęta nie mają. To zależy od budowy organizmu słuchu w najwyższym stopniu wydelikaconego. Bardzo znamienną jest różnica pomiędzy zdolnościami umysłowymi zwierząt i człowieka, tak, co do wiedzy, jak i rozumnego myślenia i robienia wniosków.

W swoim wielkim dziele: Umysłowa Ewolucja, Romanes sądzi, że znalazł w niższym stworzeniu wszystkie początki zdolności umysłowych człowieka, lecz są one tak dalece początkowymi, że stanowią wielki przedział między człowiekiem i zwierzęciem, prawie tak wielką różnicę, jaka istniała od początku.

Przez zgromadzenie wszystkich objawów inteligencji u zwierząt, przychodzi on do przekonania, że jest to inteligencja równająca się inteligencji piętnastomiesięcznego dziecka. Lecz ta inteligencja pod żadnym względem nie będzie rozwijała się dalej z jednego stopnia w drugi, i z tego w wyższy itd.

 

ROZUM A INSTYNKT

Gdyby, kto posiadał taki delikatny zmysł węchu, jak pies, nie będzie mu pomocnym w geologii. Nawet ostry wzrok orła nie pomoże mu przy prowadzeniu studiów nad astronomią. Na próżno byłoby oprowadzać psa po świecie, by go nauczyć rozciągłości lodowców z okresu lodowego, ponieważ nie posiada władz umysłowych, by połączyć znajdujące się w Kanadzie skały zachodzące w morze, z pochodzącymi od nich kamieniami rozrzuconymi po Stanach Zjednoczonych, lub porysowane kamienie, które znaleźć można w stepach Rosji, z górami Skandynawskimi, od których te kamienie zostały oderwane przez ruchome lodowce. Robienie takich wniosków przechodzi zdolność psa.

 

ZDOLNOŚCI DO RELIGII

Wyższość ludzkiego umysłu w niczym nie objawia się tak dobitnie, jak w zdolności jego otrzymania pojęć religijnych za pomocą literatury. Są w prawdzie zadziwiające okazy prosiąt, które przez pewną tresurę mogą nauczyć się zebrać parę liter, tak, iż można z nich utworzyć pewne proste wyrazy. Lecz żadnego zwierzęcia nie można nauczyć mówić rozsądnie. Pod tym względem nie stanowi wyjątku papuga, ponieważ jej słowa są jedynie powtórzeniem dźwięków, nawet dla niej samej nie zrozumiałych. Daleko trudniej nauczyć zwierzę czytać, lub żeby mogło zrozumieć mowę albo kazanie.

Z drugiej strony, Biblia, która jest najwszechstronniejszym pomnikiem literatury, zawiera w sobie najwznioślejsze i najtrwalsze cechy poezji i wymowy, wyrażając najszczytniejsze pomysły Boga i przyszłe wiecznie trwające życie, przetłumaczona prawie na wszystkie języki świata, i we wszystkich znalazła właściwy i skuteczny sposób przedstawiania swych idei ...

W ten sposób, przy zapatrywaniu się z najwyższego rozumowego punktu widzenia, można zauważyć w dziedzinie zwierząt, odrębność pochodzenia człowieka. Pod względem rozumu człowiek stoi zupełnie oddzielnie od wszystkich zwierząt. Naukowa nazwa dla rodzaju, do którego należy człowiek, jest "homo", lecz gatunku "homo sapiens", to jest ludzki kształt połączony z ludzką mądrością.

Alfred Russel Wallace, który niezależnie odkrył zasady naturalnego doboru i ogłosił je jednocześnie z Darwinem, wykazał na przykładach rozmaite fizyczne właściwości człowieka, które otrzymał on pierwotnie nie wskutek naturalnego doboru, lecz które niezaprzeczenie wskazują na działanie wyższej rządzącej siły.

 

UBIÓR I NARZĘDZIA

Pomiędzy innymi wskazuje on na brak u człowieka wszelkiej ochronnej odzieży. Z pośród wszystkich zwierząt, tylko człowiek nosi odzież. Tkanina z włókien roślinnych służy mu za ubiór, lub też inne zwierzęta pozbawia skóry i robi sobie odzież, okrywając swe nagie ciało, by się ochronić przed ostrym klimatem. Ptaki mają pióra, owce wełnę, inne zwierzęta futra w zadziwiający sposób przystosowane do ich ochrony. Tylko człowiek pozbawiony jest takiej ochrony, chyba, że otrzyma ją dzięki swej inteligencji. Myśląc o tym, zaledwie zdajemy sobie sprawę z tego, jak wielką wykazuje człowiek inteligencję w swoich usiłowaniach zabezpieczenia sobie ubioru. Nawet w tak prostej sprawie, jak otrzymaniu skóry z innych zwierząt, zmuszony był najpierw wynaleźć narzędzia. Żadne jeszcze zwierzę nie było obdarte ze skóry bez użytku pewnego rodzaju noża.

To daje nam możność w inny jeszcze sposób określić człowieka, jako istotę posługującą się narzędziami. Co do używania narzędzi przez zwierzęta, najbliżej człowieka stoją słonie i małpy. Słoń nauczył się trąbą swą chwytać szczotkę i przedłużając ją w ten sposób może czyścić w innym racie niedostępne części swego ciała. Małpa chcąc otworzyć drzwi nauczyła się używać kija. Lecz żadne zwierzę nie nauczyło się sporządzać narzędzia. Budowa łodzi u plemion na najniższym szczeblu stojących, jest bardzo dobrze obmyślona i doskonale zastosowana do ich potrzeb. Wyciosane z krzemienia narzędzia dowodzą pielęgnowania zamiarów na dalszą metę obliczonych i doskonalenia się w umiejętności rzeźbienia. Przemyślne sposoby, za pomocą, których dzikie narody rozniecają ogień przez tarcie, byłoby pochwałą dla człowieka cywilizowanego, podczas gdy użycie łuku, procy i żagli dowodzi w najwyższym stopniu zdolności wynalazczych, z którymi pod żadnym względem nie mogą się równać zwierzęta.

 

ZDOLNOŚĆ DO MUZYKI

W dalszym ciągu Wallace przytacza, że głos ludzki przechodzi wszystko, cokolwiek może być wytworzone doborem naturalnym. Małpy wcale nie posiadają w sobie poczucia do muzyki, ani zdolności w swych organach głosowych, gdy tymczasem najniższej rasy człowiek posiada i jedno i drugie. "Śpiewy ludowe" są wielkim źródłem dla pierwszorzędnych kompozytorów muzyki, dokąd się udają po temat dla swych kompozycji. Teodor F.Seward, komentując śpiewy murzyńskie śpiewane na plantacjach, które on przepisał, mówi, że w ich harmonii wykonania wszystkie się stosują do przepisów naukowych kompozycji muzycznej. Jakiekolwiek większe korzyści z muzycznych zdolności mógłby mieć człowiek zupełnie rozwinięty, nie pojmujemy czy byłoby, jaką korzyścią dla zwierzęcia w niskim jego stanie rozwoju, w jakim znajduje się małpa, posiadanie tych zdolności. Głos muzyki, który interesuje małpę, ma bardzo słabe podobieństwo do tego zainteresowania, jakie ma człowiek.

Objętość mózgu ludzkiego jest zupełnie nieproporcjonalną dla umysłowych potrzeb najbardziej inteligentnego zwierzęcia, a niższego od człowieka, bez ludzkiej inteligencji, i mózg taki byłby mu raczej ciężarem niż pomocą. Jedno i drugie, przeto musiało powstać jednocześnie, aby mogło być korzyścią, którą naturalny dobór mógł uchwycić, utrzymać, zachować i rozwinąć ...

Trudno dopatrzyć się, jaką korzyść mogłaby mieć małpa ze zmiany palca u jej tylnych nóg, który nie byłby używany do obejmowania przedmiotów, lecz jedynie do chodzenia w postawie prostej. Nie można także dopatrzyć się korzyści jakąby mogła mieć małpa, gdyby jej przednie nogi zostały skrócone i zamienione na ręce ludzkie. Albo, co za korzyść mogłaby mieć małpa z rozwinięcia kości biodrowych, lub w karku, któreby jej zupełnie przeszkadzały do chodzenia na czterech nogach i ograniczyły ją do chodzenia jedynie na dwóch i tylko w prostej postawie.

W tych wszystkich względach trudno pojąć jak mógłby się rozwinąć pierwotny człowiek z naturalnego doboru, jeżeli w takim razie musimy przypuszczać, że był to bardzo powolny rozwój, i że te przemiany prowadzące do doskonałości ludzkiej budowy wewnętrznego organizmu rozpoczęły się w stopniu prawie niedostrzegalnym; takie początkowe przemiany nie mogłyby mieć najmniejszej korzyści. Aby mogły stać się użytecznymi, musiałyby być bardzo znaczne, i tak umysłowe jak i fizyczne zmiany musiałyby być w obopólnym stosunku w zgodzie z pewnymi prawami poprzednio już ustanowionej harmonii.

Tajemnica powstania człowieka nawet w najmniejszym stopniu nie została umniejszoną przez hipotezy - domysły - Darwina, ani żadne teorie ewolucyjne. Jest rzeczą dowiedzioną przez wszystkich, że geologicznie człowiek jest najświeższym ze wszystkich gatunków, który został dodanym do zapełnienia ziemi; umysłowo zaś bez porównania przewyższa zwierzęta, i dla tego samego powodu, jeżeli nie dla innego, jest ugrupowany w samym sobie. Tajemnicą jednak jest jak człowiek doszedł do posiadania w tak wysokim stopniu władz umysłowych z tą budową ciała i fizjologiczną konstrukcją, tak ściśle zastosowaną do jego ruchów. Ci, którzy twierdzą, iż człowiek powstał w jakiś nieokreślony sposób z niższego gatunku rozumnych istot, to spotykają się z trudnościami fizjologicznymi dziesięć razy większymi niż ci, którzy przyjmują proste oświadczenie Pisma Świętego, które twierdzi, iż dusza jego powstała przez Boskie tchnienie, i stał się człowiek na wyobrażenie Boże."

WYKŁAD II

NOWE STWORZENIE

NOWE STWORZENIE ODŁĄCZONE I WYRÓŻNIONE OD WSZYSTKICH INNYCH - DLACZEGO WYBRANE Z POMIĘDZY ISTOT LUDZKICH RACZEJ NIŻ Z INNYCH - CEL JEGO WYBORU - OBECNA I PRZYSZŁA JEGO MISJA - JAK SPŁODZONE I ZRODZONE DO NOWEJ NATURY - ŚCISŁE POKREWIEŃSTWO WSZYSTKICH JEGO CZŁONKÓW JEDNYCH Z DRUGIMI, A ICH WODZEM, GŁOWĄ I OBLUBIEŃCEM - ROZWÓJ I PRÓBY CZŁONKÓW- SZÓSTY, CZYLI DUCHOWY ZMYSŁ NOWEGO STWORZENIA DLA ROZEZNANIA RZECZY DUCHOWYCH - POD, JAKIM INNYM IMIENIEM NOWE STWORZENIE POWINNO BYĆ ZNANE, BY MOGŁO BYĆ WIERNE SWEJ GŁOWIE I NIE ODŁĄCZAŁO SIĘ OD ŻADNEGO Z BRACI.

 

O KOŚCIELE WIEKU EWANGELICZNEGO często w Piśmie Świętym jest mowa jako o Nowym Stworzeniu, a jego członkowie, zwycięzcy, właściwie nazwani są "Nowym Stworzeniem" w Chrystusie Jezusie (2 Kor. 5:17). Lecz na nieszczęście stało się zwyczajem tak poświęconych chrześcijan, jak i innych, by czytać natchnione Słowo bez zajęcia i zamiłowania, które nie może uwydatnić prawdziwej ważności i nauki, która mogłaby być jego udziałem, gdyby podjął rozumniejszy sposób badania i był napełniony duchem uczniostwa i pragnieniem wyrozumienia Boskiego objawienia. Trudność dla zwykłego czytelnika w znacznej mierze leży w tym, że on się nie spodziewa, aby był wyuczony i wyćwiczony przez nie, lecz raczej odczytuje go jakby z obowiązku, dla odpoczynku, a gdy żądają informacji odnośnie Planu Bożego, to udają się do komentarzy lub katechizmów. Te podręczniki, jak i żywi nauczyciele powinni być pomocnikami w prowadzeniu Pielgrzymów Syjońskich do lepszego i jaśniejszego wyrozumienia Boskiego Planu i charakteru, lecz na nieszczęście rzecz dzieje się odwrotnie. Często zaciemniają i wprowadzają tylko w zamieszanie, fałszywie przedstawiając Słowo Boże; a ci, co im ufają, są raczej odprowadzani od światła niż prowadzeni do niego.

To złe kierownictwo jednak nie jest rozmyślnym, tak przynajmniej przypuszczamy, bo tak nauczyciele jak i autorowie dają to, co sami mają najlepszego. Główne źródło złego jest gdzie indziej. Blisko 1800 lat temu, gdy Apostołowie "zasnęli", nieprzyjaciel Szatan dostał się do Kościoła, stosownie do tego, jak Pan Jezus w swej proroczej przypowieści przepowiedział, że Szatan posieje na pszenicznej roli Bożej kąkol błędu (Mat. 13:24,36-43). Błędy te mniej lub więcej wykręciły i wywróciły prawie każdą prawdę od Boga objawioną, a skutek okazał się ten, że już na początku czwartego stulecia, pszeniczna rola Boża stała się prawie zarośniętą kąkolem z bardzo małą stosunkowo liczbą prawdziwej pszenicy. Ciemność błędu obejmowała coraz więcej Kościół i przez tysiąc lat "Tajemnica Nieprawości" miała przewagę, a wielka ciemność pokryła narody. Te dziesięć stuleci ludzie inteligentni nazywają Średniowieczem, i powinniśmy pamiętać, że wśród tej wielkiej ciemnoty rozpoczął się Ruch Reformacyjny. Światło Reformatorów poczęło świecić wśród tej ciemności i dzięki Bogu, że od tamtej pory przyświeca coraz jaśniej i jaśniej. Nie możemy się dziwić, że Reformatorzy, będąc wychowani w tak wielkiej ciemnocie, byli sami jeszcze do pewnego stopnia tym przejęci, i że nie od razu udało się im oderwać od każących błędów, i należałoby uważać raczej za cud, gdyby mogli oni uwolnić się od wielkich błędów i dojść do jasnego pojęcia i wyrozumienia Boskiego charakteru i Planu.

Trudność, w jaką popadli zwolennicy Reformatorów w trzech ostatnich stuleciach była ta, że przyjąwszy wierzenia uformowane w zakresie reformacyjnym, a radując się z tego, co otrzymali, nie czynili dalszego postępu, ani starali się o więcej światła. Przeciwnie, tak oni, jak i my, oddając uznanie Reformatorom cieszymy się, iż byli wiernymi, powinniśmy, bowiem pamiętać, że oni nie byli światłami, a jedynie byli jego pomocnikami. W pierwszym rzędzie przeznaczonym od Boga przewodnikiem był Pan nasz Jezus Chrystus, następnie apostołowie, a także ojcowie święci dawnych czasów, którzy będąc natchnieni przez Ducha Świętego mówili i pisali dla naszej nauki. Pan Bóg udzielił Reformatorom pewną dozę prawdziwego światła, aby przez nie mogli rozeznać, choć w części, jak wielką była ciemność, która ich otaczała, i aby mogli uczynić heroiczny wysiłek, by wydostać się z tej ciemności do światłości Bożej, która przyświeca od obliczności Pana naszego Jezusa Chrystusa, który tak przez słowo Swoje, jak i słowo apostołów, sprawuje, aby one były światłami stopom naszym, aby ścieżka sprawiedliwego świeciła coraz więcej, aż do dnia doskonałego. Ktokolwiek, więc chce być naśladowcą Chrystusa i pragnie postępować w światłości, powinien mieć się na baczności (nie gardząc narzędziami ludzkimi, które drukiem lub żywym słowem starają się mu służyć), by przyjmowali od nich taką jedynie pomoc, któraby im pomogła do lepszego wyrozumienia i ocenienia Pisma Świętego. A "jeżeli nie mówią według słowa tego (to, dlatego) iż w nich nie masz światła".

W poprzednich wykładach zauważyliśmy, że nasz Pan Jezus, zanim stał się "Człowiekiem Chrystusem Jezusem" był "początkiem stworzenia Bożego"; zauważyliśmy także, iż przez Niego zostały stworzone inne istoty: cherubiny, serafiny, aniołowie i inne duchowe istoty, o których jednak nam bardzo mało objawiono. Badaliśmy poprzednio ziemskie stworzenie, i przez światło Boskiego objawienia widzieliśmy jak wielkim ma być dopełnienie się planu, gdy przyjdą czasy naprawienia wszystkich rzeczy, o których Bóg mówił przez usta wszystkich proroków, od wieków. Lecz Pismo Święte wskazuje nam na Nowe Stworzenie - o którym teraz mówimy i zastanawiamy się - jako zupełnie różne i odrębne od istoty ludzkiej i anielskiej. Ojciec Niebieski był zadowolony ze wszelkiego Swego dzieła, bo wszystko, co On czyni jest doskonałym, i każde stworzenie samo w sobie jest doskonałe lub stanie się doskonałym, gdy przyjdzie czas wielkiego Jubileuszu, o którym jest mowa na innym miejscu. Zatem stwarzanie różnych istot nie znaczy, aby Stwórca nie był zadowolony z tego, co już stworzył i stwarzał teraz coś lepszego, co mogłoby Go więcej zadowolić, lecz raczej widzimy w tym "rozliczną mądrość Bożą". Rozmaitość, którą widzimy w naturze, np. w kwiatach, trawach, drzewach, jak i między zwierzętami, może posłużyć za ilustrację, to jest, iż każdy gatunek jest w sobie doskonałym. Pan Bóg stwarzając różę, nie znaczy, iż był nie zadowolony z fiołka, lecz rozmaitość formy, koloru, zapachu, daje pojęcie o wielkości i rozciągłości mądrości Bożej, rozmaitość w harmonii, piękności i doskonałości, jaka się objawia w rozmaitości kształtów i kolorach. Podobnie dzieje się w stosunku do inteligentnych stworzeń Bożych, na różnym poziomie istot.

Z tego stanowiska wychodząc, widzimy, że chociaż Pan Bóg stwarza wiele istot, to jednak nie może być między nimi zazdrości, ponieważ każde Stworzenie - istota - jest doskonałą na swoim poziomie, sferze, i będzie zadowoloną ze swego stanu i będzie raczej wolało być w stanie, w którym się znajduje, niż, w jakim innym. Na przykład: ryba zdaje się być raczej zadowoloną, iż jest rybą, niż miałaby być ptakiem, tak podobnie ptak woli być tym, czym jest. Gdy rodzaj ludzki zostanie doprowadzony do doskonałości, to zapewne będzie zupełnie zadowolony ze swego stanu i nie będzie zazdrościł aniołom ich stanu, ani pożądał najwyższej natury, jaką otrzyma Nowe Stworzenie, to jest "naturę Boską" (2 Piotra 1:4). Podobnie i aniołowie nie zazdroszczą stanu lub natury cherubinom, serafinom, lub ludziom - a tym mniej Boskiej natury. Ostatecznie wszyscy przyjdą do wyrozumienia, że Boska natura jest najwyższą ze wszystkich w jakości i warunkach, i ze swym rodzajem i stanem przechodzi wszystkie inne. Urządzenia Boskie każdego stopnia życia istot będą w takiej harmonii, że każda będzie zadowolona ze swych warunków, ze swego otoczenia i stanu.

Pan Bóg, zamierzając stworzyć Nowe Stworzenie - uczestników Swojej natury (2 Piotra 1:4) "chwały, czci i nieśmiertelności" (Rzym. 2:7), postanowił, że żadne stworzenie nie będzie wyniesione na tak wysokie stanowisko, aby potem miało otrzymać próbę; lecz przeciwnie, ktokolwiek będzie miał stanowić i być z liczby członków Nowego Stworzenia, będzie pierwej wystawiony na próbę, musi udowodnić absolutną wierność swojemu Stwórcy i zasadom Jego sprawiedliwego rządu, zanim będzie mógł być wywyższonym do tak wysokiego stanu - Nowego Stworzenia, Boskiej natury. Widzieliśmy już, jak Pan Bóg postanowił człowieka wystawić na próbę, to jest doświadczyć go, czy okaże się godnym żywota wiecznego i tej doskonałości, w której był stworzonym, przewidział jednak jego upadek, jego odkupienie i przywrócenie do doskonałości tych, co okażą się tego godnymi. Widzieliśmy także, iż aniołowie byli stworzeni doskonałymi i świętymi w swej naturze, i że następnie byli próbowani i doświadczani, lecz jest widoczne, że podobnego sposobu Pan Bóg nie użyje względem Nowego Stworzenia, to jest, by najpierw miał je uczynić doskonałymi, a następnie poddał próbie i doświadczeniom. Dlaczego? Dlatego, że najważniejszym elementem Boskiej natury jest nieśmiertelność, a jeżeli zrozumiemy znaczenie tego wyrazu, iż oznacza on stan odporny śmierci, to z łatwością możemy zauważyć, że gdyby Pan Bóg stworzył istoty na poziomie nieśmiertelności, a następnie poddał je próbie, to mogłoby się zdarzyć, że niektóre z nich okazałyby się niegodnymi, przestąpiły zasadę absolutnej wierności ku Bogu, a w takim razie takie istoty okazałyby się nieśmiertelnymi przestępcami, które nie mogłyby być stracone ani zniszczone, i istniałyby przez wieczność całą jako przestępcy i grzesznicy. Taki stan sprowadziłby wiele zamieszania w doskonałym stworzeniu wszechświata, dlatego Pan Bóg postanowił, aby Jego wszechświat został z obecnego złego oczyszczony. Możemy, więc ocenić głęboką mądrość planu, którego Bóg przedsięwziął, odnośnie tej najbardziej uprzywilejowanej klasy ze wszystkich Stworzeń Bożych - to jest, iż postanowił najpierw je wypróbować i przeprowadzić przez ciężkie doświadczenie w czasie, gdy jeszcze są śmiertelnymi, członkami innego stworzenia, natury podległej śmierci.

Gdybyśmy wyobrazili sobie w umyśle, iż jesteśmy zażyłymi przyjaciółmi wielkiego Stwórcy i pojęli filozofię Boskiego zamiaru odnośnie Nowego Stworzenia, to moglibyśmy zauważyć jak On w przybliżeniu zastanawiał się nad Nowym Stworzeniem i jakby do Siebie mówił:, "Której klasie z synów Bożych mam nadać ten przywilej, aby ją przemienić do najwyższego rzędu Moich stworzeń? Każde z nich już jest uczynione na Moje podobieństwo, jest człowiek, aniołowie, cherubiny, serafiny i archanioł; wszystkie będą wielce zadowolone ze swego stanu doskonałego, gdy Mój plan dojdzie do uzupełnienia, a wszelkie doświadczenia się skończą - lecz któremu z nich mam ofiarować to jedno z największych błogosławieństw i sposobności dojścia do "uczestnictwa w Boskiej naturze"?" Naturalnie, iż Pierworodny przyszedł Ojcu na myśl jako ten, który już był najwyższym i najgłówniejszym ze wszystkich istot stworzonych, następnym po Nim; możnym, przez którego stworzył wszystkie rzeczy, który pod każdym względem okazał się wiernym swojemu Ojcu i Stwórcy. Jemu, zatem daną była pierwsza sposobność osiągnięcia Boskiej natury, czci i nieśmiertelności. "Ponieważ się upodobało Ojcu, aby w Nim wszystka zupełność mieszkała" - Kol. 1:18,19. On już przedtem miał pierwszeństwo i wyższość nad innymi, a ponieważ na swoim stanowisku okazał się wiernym, zatem Jemu należało się wywyższenie, do jakiego stopnia upodobało się Ojcu Go wywyższyć. Temu, co ma, będzie dano i obfitować będzie; wierność zawsze będzie nagrodzona, pomimo, iż ten, co jest wierny zmuszony przechodzić różne próby, doświadczenia, ćwiczenia, niekiedy nawet bardzo ciężkie. Nasz Pan, chociaż był najwierniejszym, najbardziej oddanym, to jednak nie mógł otrzymać wywyższenia do Boskiej natury, aż najpierw Jego wiara i wierność były wystawione na najsroższe próby i doświadczenia.

Zamierzony plan przyprowadzenia do egzystencji Nowego Stworzenia i postanowienie, aby Jednorodzony stał się Głową tegoż Nowego Stworzenia, i był poddany próbom, ćwiczeniom, poniżeniu i innym potrzebnym doświadczeniom, któreby udowodniły, iż okazał się godnym - był już postanowione, zanim człowiek został stworzony. Pan Bóg przewidział, że człowiek upadnie, że zostanie osądzony na śmierć; i postanowił, iż próba dla Jednorodzonego będzie tego rodzaju, czy On z własnej woli zechce stać się Odkupicielem rodzaju ludzkiego, i czy podejmie się tak wielkiej ofiary, przez którą dowiódłby wiary i wierności ku Ojcu. Tym sposobem On się stał "Barankiem zabitym przed założeniem świata". Z tego punktu zapatrywania widzimy, iż Ojciec Niebieski jest dalekim od tego, by zmuszał Syna Swego, by się stał Zbawicielem ludzkości, albo miał się okazać względem Niego niesprawiedliwym, lecz, że to miało znaczyć przygotowywanie Go do wielkiego wywyższenia ponad aniołów, księstwa i moce, i wszelkie imię, jakie jest mianowane, do uczestnictwa w Jego własnej naturze i udziału Jego własnego tronu - Żyd. 1:4; Efez. 1:21.

Z tego punktu zapatrywania nie możemy się dziwić, co apostoł Paweł mówi (Żyd. 12:2), iż nasz Pan dla wystawionej przed Nim radości, stał się naszym Odkupicielem. Wielka radość naszego Pana nie polegała jedynie na tym, by posiąść najwyższe stanowiska w Nowym Stworzeniu i być wyniesionym ponad wszystkie inne stworzenia, lecz możemy słusznie przypuszczać, że to było tylko częścią tegoż. W modlitwie naszego Zbawiciela, gdy się modlił do Ojca w chwili ciężkich doświadczeń, przez które przechodził, widzimy jak z właściwą sobie skromnością i pokorą nie wspominał o wielkiej godności, chwale i nieśmiertelności, którą Mu Ojciec obiecał i której się spodziewał, lecz w prostocie i pokorze prosił jedynie Ojca, by Go przywrócił do pierwotnego stanu, w którym się pierwotnie znajdował i jakoby uważał to stanowisko za dostateczne, to jest, aby nadal mógł być narzędziem Bożym w przeprowadzaniu planu Bożego, jak już to czynił poprzednio przy stwarzaniu wszystkich rzeczy, które zostały uczynione (Jan 1:3). Oto Jego proste słowa: "Ojcze, uwielbij mnie u Siebie Samego tą chwałą, którom miał u Ciebie, pierwej niżeli świat był" (Jan 17:5). Lecz odpowiedź Ojcowska była pełna znaczenia, gdy rzekł: "Uwielbiłem i jeszcze uwielbię" - Jan 12:28.

Pan Bóg w Sobie Samym postanowił, iż Nowe Stworzenie nie miało stanowić Jednostki (Jezusa), lecz, że On miał mieć "braci" - Żyd. 2:17. Kto miał stanowić tych braci? Z której klasy istot mieli być wybranymi? Czy z cherubinów? Czy z serafinów? Czy z aniołów? Czy z ludzi? Z którejkolwiek klasy mieli być wybrani, to jednak musieli przechodzić przez te same próby i doświadczenia, jakie były wymagane od Jednorodzonego, z tej przyczyny, że mają dzielić Jego chwałę, cześć i nieśmiertelność. Najpierwsza próba, której był poddany, to posłuszeństwo "aż do śmierci" (Filip. 2:8), a przeto i wszyscy, którzy mają się stać Nowym Stworzeniem uczestnikami Boskiej natury, muszą mieć udział w Jego cierpieniach i próbach, i muszą dowieść swej wierności aż do śmierci. Jeżeliby było ofiarowane członkom z klasy istot duchowych, to okazałby się inny program Boży aniżeli ten, jaki widzimy, iż się rozwija i wypełnia. Widzieliśmy, że aniołowie otrzymali swoje doświadczenia i znajomość przez obserwacje raczej, niż zetknięcie się z grzechem i śmiercią. Przypuszczając, że między aniołami panowałby taki stan, że niektórzyby umierali, to znaczyłoby, iż dopuścili się grzechu, prześladowania jeden drugiego itp., w tym celu, aby sprowadzić tak stan śmierci, lub żeby niektórzy z aniołów postąpiliby jak to uczynił nasz Pan, który opuścił wyższą naturę, stał się człowiekiem, "aby z łaski Bożej za wszystkich śmierci skosztował". Bóg nie postanowił takiego planu, lecz odkąd On zamierzył i dopuścił grzech i karę za grzech, śmierć, w rodzaju ludzkim, zamierzył wybrać resztę Nowego Stworzenia z pomiędzy ludzi. Nie tylko doświadczenia i próby Jednorodzonego miały być połączone z człowieczeństwem, grzechem i śmiercią, ale wszyscy, którzy mają być uczestnikami z Nim w Nowym Stworzeniu, muszą mieć podobną sposobność w doświadczeniach i próbach. Tym sposobem Jednorodzony, nazwany Jezusem, a następnie Chrystusem - Pomazańcem - stał się wzorem dla innych członków Nowego Stworzenia, od których będzie wymagane, by byli podobnymi w charakterze i "byli przypodobani obrazowi Syna Jego". - Rzym. 8:29. Możemy tutaj, jak i wszędzie, zauważyć mądrość w różnych zarysach planu Bożego. Działalność grzechu i śmierci dla pewnej części inteligentnych istot Bożych miała być dostateczną; miała ona udowodnić i stać się nie tylko wielką nauką i próbą dla ludzi, i poglądową nauką dla aniołów, lecz także ciężką próbą dla tych, którzy okażą się godnymi uczestnictwa w Nowym Stworzeniu.

Ponieważ Nowy Testament, czyli nauka Jezusa i Jego Apostołów, odnosi się do "Nowego Stworzenia", czyli tych, co zamierzają postępować wiarą i w posłuszeństwie niezbędnym, niektórzy przypuszczają, że Boskie zamiary są te same odnośnie całego rodzaju ludzkiego, jak i do Nowego Stworzenia, lecz takie pojęcie jest przeciwne Pismu Świętemu. Tacy, co tak twierdzą, nie dopatrują się, że powołanie wieku Ewangelii jest nazwane "Bożym powołaniem", "niebieskim powołaniem" (Filip. 3:14; Żyd. 3:1). Nie mogą rozeznać ani odróżnić, że Bóg miał i dotąd posiada plan zbawienia dla całego świata, i do pewnego stopnia odmienny plan szczególnego zbawienia dla Kościoła wieku Ewangelicznego. Brak wyrozumienia tych rzeczy stał się przyczyną zamieszania między piszącymi komentarze, którzy nie mogą rozpoznać różnicy między klasą wybraną i błogosławieństwami dla niej przeznaczonych, a między klasą o wiele większą nie wybranych i błogosławieństwami, które w czasie właściwym spłyną na tę klasę przez wybranych. Przypuszczają, że plan Boży się skończy z dopełnieniem wybranych, zamiast pojmować, że plan Boży odnośnie zbawienia rodu ludzkiego, to jest przyprowadzenie go do doskonałości, dopiero wtedy rozpocznie się dla tych, co zgodzą się i przyjmą warunki Królestwa.

Ta niepewność myśli i brak znajomości różnicy między dwoma zbawieniami, to jest zbawieniem Kościoła, czyli otrzymaniem duchowej, Boskiej natury i restytucją dla świata, czyli dojściem do doskonałej ludzkiej natury - sprowadziło wiele zamieszania umysłów i nieporozumień między nauczycielami Pisma Świętego, które uczy o tych dwóch zbawieniach, na które ci nauczyciele zapatrują się raz z tego punktu widzenia, drugi raz z innego. Niektórzy myślą i mówią o wybranych jakoby byli istotami duchowymi, a jednocześnie wyobrażają sobie, że te same istoty duchowe, chwalebne i nieśmiertelne, są istotami ludzkimi mającymi ciało, krew i kości, i znajdują się w warunkach przystępnych tylko dla istot duchowych. Inni zaś przyjmują restytucję jako główny punkt i wyobrażają sobie przywróconą ziemię jako Raj, w którym Chrystus ze świętymi będzie mieszkał w ciałach duchowych, nie biorąc wcale pod uwagę wyrazu "duchowy"; bo inaczej wiedzieliby, że duchowe ciało posiada właściwe sobie warunki i otoczenie; gdyby zaś było otoczone warunkami ziemskimi, to stanowiłoby to dla niego wielki ciężar, podobnie jak rzecz się ma z ludzkim ziemskim ciałem, dla którego tylko ziemskie warunki, stan i otoczenie są przyjaznymi; inaczej nie byłoby to właściwym dla ludzkiej natury i nie leżało w Boskim zamiarze.

Piękność i symetrię Boskiego planu jedynie można poznać przez uznanie Nowego Stworzenia, to jest, iż członkowie tegoż są powołani od Boga, ażeby byli odłączonymi i różnymi od ludzkiej natury, i że to powołanie jest "niebieskim powołaniem", a oprócz tego mają się starać, aby swe powołanie i wybór uczynili pewnym; łącznie z tym mają podwójną pracę odnośnie rodzaju ludzkiego, z, pośród którego są wybierani, a mianowicie: (1). Mają być narzędziami Bożymi w zebraniu klasy wybranych, mają głosić poselstwo światu, a jako członkowie namaszczonego kapłaństwa mają cierpieć ze strony świata z powodu swojej wierności, a świata ślepoty. (2). Mają oni razem ze swoim Panem i Wodzem stanowić duchowe Królewskie Kapłaństwo, w którego ręce będą powierzone sprawy świata, aby podnieść i nauczyć każdego członka upadłego rodu ludzkiego. Będąc pośrednikiem między Bogiem a człowiekiem, mają ustanowić królestwo sprawiedliwości, stosownie do Boskiego zamiaru, aby ludzie mogli się nauczyć jak dojść do doskonałości.

Z łatwością możemy zauważyć, że żaden inny rodzaj istot nie mógłby się nadawać lepiej dla takiej sprawy, jak sprowadzenie błogosławieństwa dla świata. Będąc pierwotnie jak inni "dziećmi gniewu", zaznajomieni ze słabościami, niedoskonałościami, pokusami i próbami, na które ludzkość została wystawiona z powodu grzechu i słabości z niego wynikających, zatem te doświadczenia przygotowały ich, by mogli być władcami umiarkowanymi, i kapłanami miłosiernymi, ponieważ doskonałość Boskiej natury uczyni ich absolutnie sprawiedliwymi i da im możność okazywania miłosierdzia we wszystkich sprawach, które będą mieli do sądzenia w owym sądnym dniu dla świata (zobacz Boski Plan Wieków, rozdział 8 pt. Sądny Dzień).

Chociaż to ważne i wielkie dzieło podnoszenia z upadku, panowania, błogosławienia i sądzenia rodzaju ludzkiego, jako też i upadłych aniołów, zostanie powierzone wyłącznie Nowemu Stworzeniu, bo żadne inne stworzenia nie były przygotowane do tego dzieła (Nowe Stworzenie było specjalnie na to od Boga ćwiczone i przygotowane), to jednak nie znaczy, iż to jest ich jedyna praca i zadanie. Przeciwnie, tysiącletnie panowanie będzie dopiero początkiem chwały, czci i nieśmiertelności tych Nowych Stworzeń. Przy końcu, gdy Królestwo będzie oddane "Bogu i Ojcu" i doprowadzonemu do doskonałości rodzajowi ludzkiemu, który ma być Boskim czynnikiem w panowaniu nad ziemią, Nowe Stworzenie będzie miał jeszcze większą sposobność używania swej władzy, czci i nieśmiertelności, ponieważ jest napisane, że Ojciec Niebieski nie tylko Syna Swego uczynił uczestnikiem Swojej natury, lecz także dopuścił Go do Swojej władzy - tronu - i że Syn usiadł na stolicy Jego (Obj. 3:21). Chociaż w pewnym sensie Chrystus opuścił to stanowisko na czas Tysiąclecia, aby w szczególny sposób zajął się sprawami ziemi, którą kupił, to jednak nie znaczy, aby gdy dokończy dzieła, które Mu powierzył Ojciec, by Jego stanowisko miało być mniej chwalebnym aniżeli to, gdy wstąpił na wysokość, po złożeniu ze siebie ofiary jako kary za grzech.

Nie wiemy jeszcze, jak wielkie dzieło nasz Stwórca ma na względzie do przeprowadzenia w przyszłości przez Swego Jednorodzonego Syna, "którego postanowił dziedzicem wszystkich rzeczy", lecz wiemy z własnych ust naszego Mistrza, że gdy zostaniemy uwielbieni, podobni Mu będziemy i ujrzymy Go jako jest, "a tak zawsze z Panem będziemy". Zatem cokolwiek Jednorodzony Syn Boży, jako dziedzic wszystkich rzeczy czynić będzie, święci będą z Nim mieli udział tak w pracy, jak i w Jego naturze i chwale. Chociaż Pismo Święte nie mówi nam nic więcej ponad to, jednak nie jest przestępstwem zajrzeć do księgi natury w świetle planu Bożego, używając Słowa Bożego jako teleskopu, aby rozeznać, że różne planety, czyli światy otaczające nas ze wszystkich stron, nie zostały uczynione na próżno, i że w tym lub innym czasie dzieło stwarzania postępować będzie nadal, a gdy ten czas nadejdzie, Chrystus zawsze będzie miał pierwszeństwo i będzie głównym kierownikiem i wykonawcą wszystkich zamiarów Bożych. Nie potrzebujemy przewidywać, aby na innych planetach czy światach miał się powtórzyć grzech, doświadczenie, jakie miało miejsce na ziemi; lecz przeciwnie, możemy być pewni, że raz objawiona okropność grzechu i jego wyniku, będzie stanowiło nieustającą naukę dla wszystkich istot, nawet dla tych, które mają być stworzone na podobieństwo Boże na innych światach, które otrzymają naukę raczej przez obserwację i instrukcję, niż przez doświadczenie.

Szatan ze wszystkimi swymi wysłannikami, wszelkie zło i wszelki zły wpływ zostanie zniszczony; zaś uwielbiony Kościół mając doświadczenie, nauczać będzie doskonałe istoty innych światów. Tacy nauczyciele będą mogli przestawić szczegóły o wielkim buncie szatana, wielkiego zwodziciela rodzaju ludzkiego, jak go przywiódł do upadku przez grzech, sprowadził nędzę i śmierć, i o wielkim odkupieniu z tejże śmierci, jak również o wielkiej nagrodzie Odkupiciela i Jego współdziedziców, a także o wielkiej sposobności powrócenia do doskonałości, i że to wszystko było zamierzone, aby się stało przykładem dla wszystkiego Stworzenia Bożego po wszystkie czasy. Tego rodzaju nauka powinna być dość silną do powstrzymania od grzechu i dostateczną do rozwinięcia charakteru odpowiednio do Boskiego prawa miłości.

Dzieło "Nowego Stworzenia" w obecnym czasie , jak to już było wykazane (Cienie Przybytku), jest podwójne. Spłodzenie ich z Ducha Świętego czyni ich kapłanami, lecz jedynie ich umysł jest spładzany; ich ciała są ziemskie i dlatego apostoł mówi: "Skarb ten (nową naturę) mamy w naczyniu glinianym, aby dostojność tej mocy była z Boga, a nie z nas" (2 Kor. 4:7). Nowo spłodzony umysł, albo wola, jest wszystkim, co reprezentuje nową naturę, i tak będzie aż do Pierwszego Zmartwychwstania. Gdy jednak nowa wola rozwinie się w charakter, wtedy ten charakter wytworzony przez nowy zmysł z nowej woli otrzyma odpowiednie dla siebie ciało, to jest niebieskie, duchowe ciało, doskonałe, zupełne i w absolutnej harmonii z Bożą wolą. W międzyczasie moc Boża, Duch Święty oddziaływujący na nasz umysł przeistacza nas na "Nowe Stworzenie" i na kapłanów, prowadzi w kierunku ofiary naszych ludzkich korzyści, ambicji itp., słowem wszystkiego, co nie zgadza się, w jakim bądź stopniu z warunkami przeznaczonymi od Boga dla "Nowego Stworzenia". W taki sposób zwycięstwo "Nowego Stworzenia" jest osiągnięte przez ofiarowanie ludzkiej natury, a to zwycięstwo przynosi chwałę Bogu, zaś Jego moc "sprawuje w nas chcenie", przez Jego obietnice. Lecz Bóg nie byłby uwielbiony, gdyby nasze ziemskie korzyści nie zostały według Jego wymagań ofiarowane. Jak w teraźniejszym życiu Nowe Stworzenie wytwarza się przez wiarę, ofiarowanie i poświęcenie, które było wyrażone w Izraelu przez kapłaństwo Aarona i ich ofiary, tak w przyszłości Nowe Stworzenie - jak objaśnia apostoł - będzie kapłaństwem według reprezentowanego porządku Melchizedeka.

Melchizedek nie był kapłanem sprawującym ofiary, przyodziany w szatę płócienną; lecz był kapłanem, który jednocześnie był i królem - królem na tronie. Jego stanowisko było wyższym niż Aarona; Aaron był synem Abrahama, a Abraham bez względu jak wielkim on był, to jednak oddał dziesięcinę Melchizedekowi i otrzymał od niego błogosławieństwo, co miało znaczyć - jak apostoł objaśnia - że sprawujące ofiarę kapłaństwo jest niższego rzędu od tego, co posiada królewską chwałę. Zatem Nowe Stworzenie w chwalebnym dziele Królestwa podczas Tysiąclecia (Chrystus jako Głowa, a święci jako członkowie Jego ciała) są reprezentowani przez Melchizedeka. Gdy ci zostaną wybrani, wtedy skończy się dzieło ofiarowania, a rozpocznie się panowanie, błogosławienie i pomaganie. Wtedy wypełni się Boska obietnica, iż "wszystkie rodzaje ziemi będą błogosławione" przez ten czynnik Boży, przez który każdy, co zechce, będzie mógł przyjść do zupełnej harmonii ze swoim Stwórcą i Jego prawami - 1 Moj. 22:18; Gal. 3:16,29.

Różne figury, które wyobrażają zażyłą społeczność między Jednorodzonym u Boga, tj. Zbawicielem, a Kościołem powołanym i przygotowującym się, by być Nowym Stworzeniem uczestniczącym z Nim w Boskiej naturze, wykazują uderzające zbliżenie, zażyłość i jedność, jaka istnieje między nimi. Pan Bóg wie, że Jego ludzkie pokornego ducha stworzenie, zachwiałoby się w wierze na myśl o tak wielkiej miłości i zainteresowaniu ze strony Stwórcy, aby miał zaprosić je do najwyższego stanu, by ze wszystkich Jego stworzeń ono było następnym po Jego Synie i następnym po Nim Samym. Znajdujemy, że sprawa ta jest często powtarzana pod różnymi figurami, aby zadowolić każde nasze pytanie, wątpliwość lub bojaźń odnośnie prawdziwości tego "wysokiego powołania". Możemy odświeżyć sobie w pamięci niektóre z tych podobieństw, w których nasz Pan jest przedstawiony jako "wierzchni kamień" piramidy, a członkowie Kościoła przedstawieni jako żywe kamienie przystosowane do Niego i dopasowane zgodnie z Jego charakterem, aby mogli stać się członkami z Nim w wielkiej piramidzie, którą Bóg przygotowuje podczas wieku Ewangelii, przez którą będzie błogosławił świat, i przez wieczność całą Bóg będzie uwielbiony.

Obraz piramidy ma łączność z obrazem świątyni i jesteśmy upewnieni, że świątynia zbudowana przez Salomona, była figurą większej duchowej świątyni, którą buduje Bóg z większym jeszcze staraniem (1 Piotra 2:5). W Piśmie Świętym mamy pokazane, że jak do figuralnej świątyni, każda belka i kamień, który najpierw był obciosywany i obrabiany miał wyznaczone miejsce swego przeznaczenia, tak podobnie rzecz się ma z Kościołem - Nowym Stworzeniem, gdzie jego członkowie zostaną przygotowani na stanowisko sobie właściwe. Jak figuralna świątynia była zbudowaną bez stuku młota, bez hałasu i zgiełku, tak podobnie i Kościół pod nadzorem Boskiego Architekta zostanie - zrodzony z umarłych - jako Nowe Stworzenie, przy końcu wieku ewangelicznego, podobnie jak Chrystus, Głowa tego Kościoła, tj. świątyni był, "pierworodnym z umarłych" przy Swoim zmartwychwstaniu na początku wieku (1 Król. 6:7).

Inne w tym względzie podobieństwo mamy pokazane przez Apostoła Pawła, gdzie Kościół jest przyrównany do ciała ludzkiego i jego członków, mających ścisłą łączność ze swym Panem, który jest Głową Kościoła, jako swego ciała (Rzym. 12:4,5; 1 Kor. 12:12). Jak głowa kontroluje ciałem, myśli, za nie planuje, kieruje nim i dogląda jego spraw, lub używa jednego członka by pomagał drugiemu, tak podobnie czyni i Pan w swym Kościele: zarządza nim, ustanawia różne członki na różne stanowiska według Swego upodobania, tak dalece, aby zawiadywać dobrem tych, którzy się starają "swoje powołanie i wybór uczynić pewnym", i mają Jego zapewnienie, że tak długo, dopóki znajdują się we właściwym stanie umysłu i serca, pokornymi i wiernymi, "wszystkie rzeczy będą im pomagały ku dobremu", ponieważ "miłują Boga, i według postanowienia Bożego powołani są".

Inny jeszcze obraz łączności Chrystusa z Kościołem jest pokazany jako stosunek wodza do jego żołnierzy, albo stosunek pasterza do swych owiec. Wszystkie te figury, chociaż przedstawiają nam piękne myśli i dają pojęcie o stosunku Głowy Nowego Stworzenia do Kościoła - braci - to jednak żadna z nich nie daje tak zupełnego pojęcia o zainteresowaniu Mistrza i Jego miłości dla Kościoła - jak figura Oblubieńca i Oblubienicy. Uczucie Jego Kościoła jest proroczo wyrażone, iż On jest "najzacniejszy nad innych dziesięć tysięcy". Apostoł Paweł pisząc do Kościoła, używa tej figury, mówiąc: "Abym was stawił czystą panną jednemu mężowi Chrystusowi" (2 Kor. 11:2). Podobieństwo to odnosi się do zaślubin według zwyczaju żydowskiego, które się wielce różni od zwyczaju obecnie praktykowanego w "Chrześcijaństwie". Dzisiejsze zaręczyny mogą być każdej chwili zerwane, jeżeli która strona zauważy, iż ten związek nie byłby rozsądnym lub pożytecznym; lecz zaręczyny u Żydów były zamierzone od Boga, by służyły za obraz przedstawiający łączność między Chrystusem, jako Oblubieńcem, a Kościołem, jako Oblubienicą. Według zwyczaju praktykowanego u Żydów, zaręczyny były rzeczywistym związkiem małżeńskim; była zawierana umowa, zwykle piśmienna, w której przedstawiciele tak pana młodego, jak i panny młodej, wspólnie umawiali się odnośnie posagu itp. Taka umowa była prawnie obowiązująca, chociaż właściwy obrządek ślubu i wesela był odkładany prawie na rok czasu później. Podobną jest umowa między Chrystusem Panem, niebieskim Oblubieńcem, a tymi, którzy zostali przyjęci od Niego. Tak z Jego strony, jak z naszej, umowa nie może być lekceważoną, lecz musi być stanowczym połączeniem się serc miłością i poświęceniem; złamanie tej umowy - naszego przymierza - byłoby rzeczą niebezpieczną. Co się tyczy Oblubieńca, apostoł zapewnia nas, mówiąc: "Wierny jest Ten, który was powołał, który też to uczyni" (1 Tes. 5:24). Zatem cała ważność sprawy polega na nas.

Przy końcu tego wieku nasz Pan obiecał przyjść jako Oblubieniec, by przyjąć Swoją Oblubienicę, lecz On przyjmie tylko "mądre panny". Ci, którzy uczynili przymierze, a żyli niedbale, okazali się niegodnymi przyjęcia i nie będą uznani za godnych wejścia na wesele, bo drzwi błogosławieństw i przywilejów, któreby mogli osiągnąć zostaną zamknięte, jak to jest pokazane w przypowieści (Mat. 25:1-12). A chociaż ich brak gorliwości i wierności sprowadzi na nich wielki ucisk i utracą udział w Królestwie i Boską naturę, to jednak możemy się cieszyć, iż z tego powodu nie zostaną posłani na wieczne męki. Dzięki Bogu, że światło Jego słowa przyświeca dziś jasno! Zapewnienie naszego powołania i wyboru ma znaczyć wielkie i wieczne bogactwo łaski dla tych, co je osiągną; zaś utrata tych błogosławieństw, już sama w sobie będzie nie małą karą, za niedbałe wykonywanie obowiązków odnośnie zawartego przymierza i pokalanie się duchem tego świata.

Chociaż po największej części członkowie "Nowego Stworzenia w Chrystusie Jezusie" są wybierani raczej z niskiego stanu, niż z wyższej klasy społeczeństwa, i chociaż z tego powodu świat nas nie zna, jak i Jego nie znał, to jednak Pismo Święte nas zapewnia, że Pan Bóg, który patrzy na serce a nie na powierzchowność, ocenia wielce wiernych tej klasy, która teraz jest poszukiwaną i rozwijaną na Nowe Stworzenie. Ono nie tylko mówi nam jak Pan Bóg zajmuje się ich sprawami i powoduje, by wszystkie rzeczy wychodziły na ich dobro, lecz tłumaczy jak ta opieka daleko sięga - że aniołowie bywają posłani na usługi dla tych, którzy zbawienie odziedziczyć mają; "Zatacza obóz Anioł Pański około tych, którzy się Go boją i wyrywa ich", a także powiedziane jest, że ci aniołowie strzegący to maluczkie stadko, "patrzą na Oblicze Boże", mają przystęp do Boga, co miałoby znaczyć, że bez woli ojcowskiej ani włos na głowie ich nie może być uszkodzony. W zupełnej zgodzie z tymi zapewnieniami o czułej opiece ojcowskiej, mamy jeszcze powiedziane: "Zna Pan, którzy są Jego" i "Ci mi będą, mówi Pan Zastępów, w dzień, który Ja uczynię, własnością" - 2 Tym. 2:19; Mal. 3:17.

Względem powołania do nowości żywota - by się stać Nowym Stworzeniem - Pan Jezus mówił, iż "jeśli się ktoś nie narodzi znowu, nie może widzieć Królestwa Bożego". Tutaj użyta jest ilustracja narodzenia ludzkiej istoty, aby dać pojęcie o narodzeniu Nowego Stworzenia. Narodzenie poprzedzone jest spłodzeniem, następnie jest ożywienie, a ostatecznie narodzenie. Podobnie w przygotowaniu Nowego Stworzenia:

1) Musimy być spłodzeni przez Słowo i Ducha Bożego; 2) Ożywieni, pobudzeni przez otrzymanego ducha prawdy; 3) Jeżeli proces rozwijania postępuje, jeżeli Słowo Boże przebywa w nas obficie i powoduje, iż nie jesteśmy znalezieni próżnymi (bezczynnymi) lub bezpożytecznymi, to z czasem dojdziemy i do narodzenia, by otrzymać udział w Pierwszym Zmartwychwstaniu, jako członkowie ciała Chrystusowego. Odnośnie zmartwychwstania i zupełnej przemiany z istoty ziemskiej na duchową istotę Boskiej natury, pomówimy więcej na innym miejscu, lecz tutaj zaznaczymy szczególnie spłodzenie. Słowo Boże wyraźnie pokazuje, iż ci synowie Boży nie są spłodzeni "z krwi, ani z woli ciała, ani z woli męża, ale z Boga" (Jan 1:13). Paweł apostoł pisząc o wybranym Nowym Stworzeniu - i ich Głowie Chrystusie Jezusie i o zaszczytnym stanowisku, do którego zostali powołani, powiada: "Nikt sobie tej czci nie bierze, tylko ten, który bywa powołany od Boga" - Żyd. 5:4.

Pismo Święte jasno wykazuje różnicę między wybranymi, czyli "Nowym Stworzeniem", a rodzajem ludzkim w ogóle. W tym względzie podajemy dwie ilustracje: 1). Apostoł Jan mówiąc o odkupieniu świata przez Chrystusa, tak się wyraża: "On jest ubłaganiem za grzechy nasze; a nie tylko nasze, ale też za grzechy wszystkiego świata" (1 Jana 2:2). 2). Paweł apostoł zaś wykazuje różnicę prób i doświadczeń w teraźniejszym życiu, przez które przechodzi Kościół, a tymi, które doświadcza świat, jak również wykazuje różnicę między nadzieją Kościoła, a nadzieją świata, mówiąc: "My, którzy mamy pierwiastki Ducha i my sami w sobie wzdychamy, oczekując przysposobienia synowskiego, odkupienia (wyswobodzenia) ciała naszego" - ciała jednego - Kościoła, którego Chrystus jest Głową, którego wyswobodzenie jest obiecane przy Pierwszym Zmartwychwstaniu za wtórej obecności Chrystusa - Rzym. 8:23. My nie wzdychamy na zewnątrz jak świat, ponieważ otrzymaliśmy od Boga zadatek Ducha, który jest lekarstwem na wszelkie próby, doświadczenia i zawody w doczesnym żywocie, a wielkie i kosztowne obietnice są jakby kotwicą duszom naszym. W różnych naszych doświadczeniach i próbach nie smucimy się jak inni, którzy nadziei nie mają. Łącznie z tym apostoł mówi o świecie i jego nadziei, mówiąc: "Wszystko stworzenie wespół wzdycha, i wespół boleje aż dotąd", ono ma bardzo mało czymby się pocieszyć, ulżyć, lub zawiązać swe rany i ulżyć swym boleściom w tym czasie wzdychania, w którym dowiedzą się jak okropnym i strasznym jest grzech, i jak surową jest kara za grzech. Wskazując poza nadzieję świata, apostoł mówi, iż świat "wyczekuje objawienia się synów Bożych" - Rzym. 8:19,22. Ono stworzenie - świat - nie oczekuje, ani się spodziewa być między synami Bożymi, lecz wyczekuje błogosławieństw, które ci synowie Boży sprowadzą, gdy dojdą do chwały i władzy w Królestwie Tysiąclecia, według obietnicy, którą Bóg obiecał, że wszystkie rodzaje ziemi będą błogosławione.

Aby być członkiem Nowego Stworzenia, nie znaczy być członkiem ziemskiej organizacji, czyli należeć do jakiegoś kościoła lub sekty, lecz znaczy być połączonym z Panem, stać się członkiem Jego mistycznego ciała, jak mówi apostoł:, "Jeśli kto jest w Chrystusie, jest Nowym Stworzeniem; stare rzeczy przeminęły, oto się wszystkie nowymi stały" (2 Kor. 5:17). Aby stać się członkiem ciała Chrystusowego, niezbędnym jest, aby się wyzbyć starych, to jest ziemskich rzeczy, którymi są: pycha, nadzieja, ambicja, próżność i głupota, chociaż do pewnego stopnia to sprowadziłoby nam trudności, ponieważ te rzeczy w pewnej mierze są dla ciała przynętą. To, co Pan Bóg uznaje za Nowe Stworzenie, jest nowym umysłem; to jest postęp i rozwój nowego umysłu, o który Pan Bóg dba i obiecał nagrodę.

Aby można być członkiem ciała Chrystusowego i pozostawać w nim, Pismo Święte jasno wykazuje, iż do tego potrzeba coś więcej, aniżeli ofiarowanie się. Ofiarowanie otwiera nam drzwi i daje możność należenia do łączności, jak również popiera nas, zachęca przez Boskie obietnice i stawia nas w położeniu, w którym możemy uprawiać różne owoce Ducha, a ostatecznie byśmy doszli do współdziedzictwa z naszym Panem w niebieskiej chwale. Żeby można utrzymać się na tym stanowisku, to jest trwać w ciele Chrystusowym, wymagane jest przynoszenie owoców Ducha, jako dowód miłości i poświęcenia, o czym Pan Jezus wyraził się w przypowieści o winnym krzewie, mówiąc: "Każdą latorośl, która we mnie owocu nie przynosi (Ojciec) odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby obfitszy owoc przynosiła" (Jan 15:2). Gdyśmy zostali przyjęci od Boga jako Nowe Stworzenia w Chrystusie Jezusie kilka lat temu, to należy się spodziewać mniej lub więcej wzrostu i pomnażania się w łasce, umiejętności i w owocach Ducha Świętego; inaczej utracilibyśmy naszą z Nim łączność, a kto inny zająłby nasze miejsce między wybranymi, zaś koronę dla nas odłożoną otrzymałby, kto inny, co umie lepiej ocenić przywileje udzielone, więcej gorliwy w ubieganiu się o te rzeczy, które Bóg obiecał tym, którzy Go miłują, a więc gotowi uważać rzeczy ziemskie za gnój i śmiecie, byle tylko pozyskać Chrystusa, zdobyć stanowisko w gronie pomazańców Pańskich. A nie tylko możność przebywania w Chrystusie jest przedstawioną przez przynoszenie owoców Ducha, ale apostoł Piotr mówi: "To czyniąc, nigdy się nie potkniecie" (2 Piotra 1:10,11). To jednak znaczy - jak się wyraża apostoł Piotr - że nowy zmysł, tj. "Nowe Stworzenie", tak się ma stosować do woli Bożej, aby codziennie "zewlekać starego człowieka, z uczynkami jego", ponieważ Nowe Stworzenie jest figuralnie reprezentowane jako nowy człowiek - Chrystus Głowa, a Kościół członkami ciała - który ma się budować i wyrabiać - mówiąc obrazowo - w męża doskonałego w Chrystusie Jezusie, gdzie każdy członek będzie zupełnie rozwiniętym, lecz nie we własnej mocy, w ciele, lecz zupełnym w Nim, który jest Głową, a Jego sprawiedliwość dopełni i nagrodzi nasze nierozmyślne uchybienia, słabości i wady.

Ludzkość rządzi się i sądzi według posiadanych swych pięciu zmysłów: wzroku, słuchu, smaku, powonienia i dotyku, które Nowe Stworzenie może używać dowolnie tak długo, jak nowy zmysł znajduje się w tym "naczyniu glinianym". Lecz dla Nowego Stworzenia te zmysły są nie wystarczającymi, ono potrzebuje innego jeszcze zmysłu do wyróżnienia rzeczy duchowych, które przez ludzki organizm nie mogą być widziane, słyszane, ani pojęte smakiem, powonieniem lub dotykaniem. Ten brak Pan Bóg dopełni przez Ducha Świętego, jak to apostoł tłumaczy:, "Ale cielesny człowiek nie pojmuje tego, co jest Ducha Bożego ... i nie może rozumieć, iż duchownie bywają rozsądzone". "Oko nie widziało, i ucho nie słyszało, i w serce człowiecze nie wstąpiło (przez żaden zmysł, władzę lub pojęcie), co nagotował Bóg tym, którzy Go miłują - lecz nam (Nowemu Stworzeniu) Bóg objawił przez Ducha Swojego; albowiem Duch wszystkiego się bada i głębokości Bożych" - 1 Kor. 2:9,10,14.

Ten duchowy zmysł może być nazwany szóstym zmysłem tych, co zostali spłodzeni do Nowej natury - Nowego Stworzenia - lub mogą być uważani, iż posiadają komplet duchowych zmysłów. Stopniowo ich "oczy wyrozumienia" otwierają się coraz bardziej na rzeczy, które naturalny wzrok dojrzeć nie może; przez słuchanie prawdy wiara się wzmacnia, aż wszystkie obietnice Słowa Bożego stają się pewnymi i pełnymi znaczenia. Z czasem dochodzą do społeczności z Bogiem i z Jego niewidzialną siłą, stopniowo zaczynają kosztować, jak dobrotliwym jest Bóg, poczym zaczynają oceniać poświęcenie i ofiarują modlitwy, które stają się miłą wonnością Panu. Jak możebnym jest ćwiczenie naturalnych zmysłów, tak podobnie i duchowy może być uprawiany; zaś uprawianie go (a przynajmniej w tym względzie usiłowania) byłoby dowodem wzrostu w łasce i naszego rozwoju, jako zaczątku Nowego Stworzenia, mającego się narodzić przy Pierwszym Zmartwychwstaniu, do zupełności Nowego Stworzenia w chwale, czci i nieśmiertelności Boskiej natury.

JAKIE IMIĘ BĘDZIE MIAŁO NOWE STWORZENIE ?

Jest to dziwne pytanie. Gdy zastanawiamy się, że Kościół jest poślubiony Panu jako Oblubienica, to wydaje się dziwnym pytanie:, jakie będzie imię Kościoła? Rozumie się, że żadne imię nie byłoby bardziej odpowiednie, jak imię Oblubieńca, a nasunięcie, jakiego innego imienia, byłoby błędnym pojęciem o stosunku, jaki zachodzi między Chrystusem a Jemu poświęconymi "członkami Jego ciała", "Oblubienicą, Małżonką Baranka". Imiona zaznaczone w Piśmie Świętym zdają się być dostatecznymi, a mianowicie: Ecclesia, to jest Ciało, Kościół Chrystusowy, Kościół Boży (Rzym. 16:16; Dz.Ap. 20:28). Te dwa imiona są jednakowe, ponieważ tak nasz Pan, jak i Ojciec Niebieski, mają jednakowe w nas zainteresowanie. Jak Kościół jest ciałem Chrystusowym, którego On jest Głową, tak cały Kościół, Głowa i Ciało, jest gromadką namaszczoną od Boga, przez którą upodobało się Jemu wykonać wszystkie zarysy dzieła odkupienia, zakreślonego poprzednio w wielkich i kosztownych obietnicach Słowa Bożego. Apostoł potwierdza to imię, nazywając wiernych: "Kościołem Boga żywego", jakoby stawiał w przeciwieństwie ten Kościół, ciało lub lud, którego Głową jest Chrystus, do innych ciał, czyli systemów religijnych, nie uznających właściwie prawdziwego Boga, ani uznanych przez prawdziwego Boga jako Ecclesia, czyli Kościół.

Skłonność przybierania innego imienia, aniżeli tego, które Pan postanowił i apostołowie opowiadali, daje się zauważyć od samego początku. Dziś niektórzy mówią: "Ja jestem zwolennikiem Kalwina" itd., a jednak wszyscy twierdzą, że są Chrystusowymi. Podobna słabość objawiła się w pierwotnym Kościele, o czym apostoł Paweł pisze do Koryntian (1 Kor. 3:4-6). Duch sekciarski objawił się między wierzącymi w Koryncie. Nie będąc zadowoleni z imienia Chrystusowego i Bożego, starali się jeszcze coś dotychże dodać, nazywając się: chrześcijanami Pawłowymi, Piotrowymi i Apollosowymi. Apostoł z natchnienia Bożego strofował ich za to, iż nie postępują według Ducha Bożego, lecz, że są cielesnymi i duch ten prowadzi do rozerwania jedności zgromadzenia i do naśladowania jednego lub drugiego ze sług Bożych, zamiast Chrystusa. Argument apostoła Pawła może być i dziś zastosowany. Na przykład: "Czy Chrystus jest rozdzielony?", to znaczy: Czy jest wiele ciał Chrystusa? Czy jest wiele Kościołów Chrystusowych, czy też tylko jeden? Jeżeli tylko jeden, dlaczego ma być rozdzielony? "Bo któż jest Paweł? Kto Apollos? Kto Piotr?" Ci byli jedynie sługami Głowy Kościoła, których On używał, by służyli Jego ciału - Ecclesia. Gdyby ci nie byli chętnymi w wykonywaniu powierzonej im pracy, mógłby znaleźć innych, którzyby tę pracę wykonali. Zatem chwała i honor za jakiekolwiek otrzymane błogosławieństwa przez usługę apostołów, należy się przede wszystkim Głowie Kościoła, która przygotowała te rzeczy niezbędne dla Swego ciała. To jednak nie znaczy, abyśmy nie mieli odpowiednio uczcić tych, których Pan uznał i uczcił, lecz pod żadnym pozorem nie mamy ich uważać za Głowy Kościoła - świeczników - lub dzielić Kościół na sekcje lub partie naśladowców różnych ludzi. Że apostołowie lub inni słudzy Boży byli przez Niego używani, to nie znaczy, iż mieli oni rozdzielić Kościół, lecz zgromadzać członków, łączyć różnych poświęconych i przystosowywać ich ściśle do Głowy, do jednego Pana, przez jedną wiarę i jeden chrzest.

Co powiedziałby Apostoł, gdyby dziś stanął między nami i zobaczył chrześcijaństwo podzielone na różne sekty, denominacje i kościoły? Zapewne powiedziałby, iż to jest dowodem zmysłowości - dowodem posiadania ducha tego świata. To jednak nie znaczy, iż wszyscy mający łączność z tymi systemami są zmysłowymi, nie posiadającymi ducha Bożego. Jednak miałoby znaczyć, że w miarę o ile wyzwoliliśmy się od umysłu cielesnego, jego kierownictwa i wpływu, w takim samym stosunku działać będziemy przeciw wszelkim podziałom Kościoła, które widzimy dookoła nas pod różnymi nazwami. W stosunku jak Duch Święty będzie się w nas pomnażał, to nie będziemy czuli się zadowoleni innym imieniem jak tylko imieniem naszego Pana, aż ostatecznie będąc kierowani Duchem Bożym dojdziemy do miejsca, w którym uznamy tylko jeden Kościół i jednych członków tegoż Kościoła, "Kościoła Pierworodnych, których imiona zapisane są w Niebie", i jedną metodę, przez którą można dostać się do tego Kościoła, to jest chrzest w ciało naszego Mistrza, Jego Ecclesia, i przez chrzest w Jego śmierć, a tym sposobem stajemy się połączeni z Nim i ze wszystkimi członkami, przez tegoż jednego Ducha.

Nie jest naszym zadaniem, by zmienić zapatrywanie całego Chrześcijaństwa na ten przedmiot - byłoby to za wielkie przedsięwzięcie dla jakiejkolwiek istoty ludzkiej. Dla każdego z nas należy być osobiście wiernym Oblubieńcowi, i aby każdy odstąpił od nieprawości i od wszystkiego, co jest złem odnośnie jego wiary, prowadzenia się i obyczajów. Tacy nie będą chcieli innego imienia jak tylko swego Oblubieńca - jedynie imię dane pod niebem ludziom, przez które możemy być zbawieni. Będąc posłusznymi duchowi tej prawdy, zapewne, że odłączymy się od wszelkich sekciarskich instytucji, abyśmy mogli być wolnymi w Panu. To jednak nie ma znaczyć, abyśmy pogardzali tymi, którzy mają Ducha Bożego, lecz jeszcze należą do tych systemów. Przeciwnie, powinniśmy uznać, że słowa naszego Pana: "Wynijdźcie z niego ludu Mój! Abyście nie byli uczestnikami grzechów jego, a iż byście nie wzięli z plag jego", znaczą, iż niektórzy z Jego ludu znajdują się w Babilonie i dlatego znajdują się w błędnym pojęciu odnośnie sekciarskich instytucji i ich nazw. Do nas, więc należy abyśmy świecili zostawiając wynik Panu.

Jesteśmy przeciwni, nie tylko by ktoś przyjmował imienia właściwego ludziom, lecz jesteśmy przeciwni w przyjmowaniu imienia, które jest lub mogłoby się stać imieniem sekty albo oddzielnej partii, a tym sposobem stać się przyczyną rozdzielenia jednej części ludu Bożego od drugiej. Unikajmy szczególnych wyrażeń w tym względzie, takich jak: "Kościół Chrześcijański" lub "Kościół Boży", ponieważ te nazwy są użyte dla oznaczenia pewnego zgromadzenia, posiadającego szczególny sposób wierzenia między ludem Bożym, w każdym razie wolelibyśmy raczej używać imion, jakie się znajdują w Piśmie Świętym, np. Uczniowie, Kościół Boży, Kościół Chrystusowy, Kościół Boga Żywego, Kościół w Koryncie, itp., niż jakich innych. Nie możemy uniknąć, aby nas, kto źle nie zrozumiał w tym względzie, ani też nie obrazimy się jeśliby ktoś nadał nam jakąś nazwę według zwyczaju praktykowanego między Chrześcijanami. Na przykład, mogą nazwać nas, "Restytucjonistami", "Ruselistami" itp. Jednak nie uznajemy żadnej z tych nazw i nie chcemy ich stosować do siebie. Duch pokory, cierpliwości, pokoju i miłości wskazuje, aby się nie obrażać, gdy nas w różny sposób przezywają, lecz raczej uwzględnić to, przypuszczając, że pobudka nie była zła, przynajmniej nie w złej myśli; w takich razach powinniśmy odpowiadać ze spokojem, a nie ze złością, dając do zrozumienia, że my tak pojmujemy tę rzecz jak mówimy, i że raczej wolimy nie nosić żadnej nazwy, któraby oznaczała sektę, lecz wolimy pozostać przy nazwie "Chrześcijanie" w jej szerszym i pełnym znaczeniu, przez które ma się rozumieć, że nie posiadamy innej Głowy, jak Pana naszego Jezusa Chrystusa, i że nie uznajemy innej organizacji, jak tylko tę, którą On założył, to jest Kościół Boga Żywego, Ecclesia, czyli Ciało Chrystusowe, których imiona zapisane są w Niebie.

 

 

MÓJ KRZYŻ

Jezu, krzyż swój na się biorę, chcę iść tylko w ślady Twe;
Naśladować Twą pokorę, z Tobą razem cierpieć chcę.
Dziś się zrzekam dążeń świata i zamiarów ziemskich czczych;
Bo myśl moja w niebo wzlata, czerpiąc Prawdę ze Słów Twych.

Niech mnie świat opuści, wzgardzi, niech mnie szarpią, głupcem zwią;
Kocham Pana coraz bardziej, bo mnie kupił Swoją krwią.
Jezu! Panie miłościwy! Ty głąb serca mego znasz;
Gdy mnie chłoszczesz, jam szczęśliwy; chłostą winy moje zmaż.

Jako Nowe już Stworzenie, w Twojej woli wola ma;
Tylko w Tobie me zbawienie, tylko w Tobie żywot trwa.
Na ołtarzu Twoim składam, wszystko, co najdroższe mam;
Prawdę Twoją rozpowiadam, stojąc u Królestwa bram.

 

WYKŁAD III

POWOŁANIE NOWEGO STWORZENIA

NIKT JAK TYLKO "POWOŁANI" SIĘ KWALIFIKUJĄ - ODKĄD TO "WYSOKIE POWOŁANIE" SIĘ ROZPOCZĘŁO - WEZWANIE DO POKUTY NIE JEST WEZWANIEM DO BOSKIEJ NATURY - POWOŁANIE ŻYDÓW - POWOŁANIE EWANGELICZNE - DLACZEGO NIE WIELU JEST POWOŁANYCH "MĄDRYCH", "MOŻNYCH" LUB "WIELKICH" - WYWYŻSZENIE POLEGA NA PRAWDZIWEJ POKORZE - CHARAKTER JEST WARUNKIEM POWOŁANIA - PODCZAS TYSIĄCLECIA ŚWIAT NIE BĘDZIE POWOŁYWANY, LECZ BĘDZIE MU ROZKAZANE - NOWE STWORZENIE JEST POWOŁYWANE, CZYLI PRZYCIĄGANE PRZEZ OJCA - CHRYSTUS JEST NASZĄ MĄDROŚCIĄ - CHRYSTUS NASZYM USPRAWIEDLIWIENIEM - ODRÓŻNIENIE USPRAWIEDLIWIENIA RZECZYWISTEGO OD PRZYPISANEGO - CZY "NOWE STWORZENIE" POTRZEBUJE USPRAWIEDLIWIENIA - PODSTAWA DO USPRAWIEDLIWIENIA - USPRAWIEDLIWIENIE ŚWIĘTYCH STAREGO TESTAMENTU RÓŻNI SIĘ OD NASZEGO - USPRAWIEDLIWIENIE W WIEKU TYSIĄCLECIA - CHRYSTUS ZA NAS OFIAROWANY - POŚWIĘCENIE SIĘ PODCZAS TYSIĄCLECIA - DWA RÓŻNE OFIAROWANIA W FIGURZE LEWITÓW - NIE MIELI DZIAŁU W ZIEMI - "WIELKIE MNÓSTWO" - DWOJAKIE POŚWIĘCENIE - ZE STRONY CZŁOWIEKA - ZE STRONY BOGA - DOŚWIADCZENIE RÓŻNI SIĘ OD TEMPERAMENTU - POŚWIĘCENIE TO NIE DOSKONAŁOŚĆ, ANI UCZUCIE - "KTÓRY UZDRAWIA WSZYSTKIE CHOROBY TWOJE" - POTRZEBA ŁASKI - JAK USPRAWIEDLIWIENIE POGRĄŻONE JEST W POŚWIĘCENIU - OFIAROWANIE OD ZAKOŃCZENIA SIĘ CZASU "WYSOKIEGO POWOŁANIA" - WYZWOLENIE KOŚCIOŁA, CZYLI ZBAWIENIE.

 

SPOSOBNOŚĆ stania się członkami Nowego Stworzenia i uczestniczenia w przywilejach tegoż, jako też i błogosławieństwach i chwale, nie jest otwartą dla rodzaju ludzkiego w ogóle, lecz jedynie dla klasy "powołanych". Fakt ten jest wyraźnie zaznaczony w Piśmie Świętym. Izrael według ciała, był powołany od Boga, aby się stał Jego szczególnym ludem, odłączonym od innych narodów ziemi, jako napisano: "Tylkom was samych poznał (uznał) ze wszystkich rodzajów ziemi" (Asom 3:2). Izrael nie był powołany do "wysokiego", czyli "niebieskiego powołania", dlatego nie spotykamy w Piśmie Świętym wzmianki o rzeczach duchowych w obietnicach czynionych temu narodowi. Jego powołanie było przygotowaniem do stanu, w którym ostatecznie znalazły się ostatki tego narodu, które skorzystały z powołania do "wielkiego zbawienia, które (to powołanie) wzięło początek opowiadania przez samego Pana od tych, którzy Go słyszeli, nam jest potwierdzone" (Żyd. 2:3). Zatem o warunkach wysokiego powołania, czyli niebieskiego powołania, nie mamy się dowiadywać w księgach Starego, lecz Nowego Testamentu; chociaż w miarę tego, jak oczy naszego wyrozumienia widzą "głębokie rzeczy Boże", możemy zauważyć, jak Pan Bóg w postępowaniu z Izraelem, dał mu pewne figury i typy, mające służyć za naukę dla duchowego nasienia, które zostało powołane do niebieskiego stanu, a jak nas Paweł Apostoł zapewnia, to Izrael, jego prawa i Boska z nim działalność, były cieniem, czyli figurą lepszych rzeczy i należących do tych, co zostali powołani, aby się stać członkami Nowego Stworzenia.

Ponieważ Chrystus Pan, tak we wszystkich rzeczach jak i w planie Bożym, był najprzedniejszym, zatem było potrzeba, by On był pierwszym, głównym Arcykapłanem, by stał się przewodnikiem dla Nowego Stworzenia - Synów Bożych - Wodzem ich zbawienia i przykładem, aby według Niego mogli się kształtować i w ślady Jego postępować, i dlatego widzimy jasną przyczynę, dlaczego Święci Starego Testamentu nie mogli mieć udziału w Nowym Stworzeniu. Słowa naszego Pana odnośnie Jana Chrzciciela to potwierdzają: "Zaprawdę powiadam wam: nie powstał z tych, co się z niewiast rodzą, większy nad Jana Chrzciciela; ale który jest najmniejszym w Królestwie niebieskim większy jest niżeli on" (Mat. 11:11). Także i apostoł Paweł mówiąc o zasługach, wierze i szlachetnym charakterze świętych żyjących w wiekach minionych, dowodzi: "Bóg o nas coś lepszego przejrzał, aby oni bez nas, nie stali się doskonałymi" - Żyd. 11:40.

Powinniśmy pamiętać, że nikt nie może być powołanym, jeżeli znajduje się pod przekleństwem z powodu przestępstwa Adama. Aby można być powołanym do "wysokiego powołania", najpierw potrzeba być uwolnionym z pod przekleństwa Adama, to jest być usprawiedliwionym, a czego Izrael nie mógł osiągnąć przez składanie ofiar, ponieważ krew wołów i kozłów nie mogły gładzić grzechów, lecz były jedynie figurą na lepsze ofiary, które mogą w rzeczywistości zadowolić wymagania sprawiedliwości za grzechy rodzaju ludzkiego. Z tego powodu powołanie nie mogło się rozpocząć prędzej, aż Pan nasz zapłacił okup - "kupił nas Swoją drogocenną krwią". Nawet apostołowie byli powołani i przyjęci do Nowego Stworzenia tylko w sposób stopniowy, aż Zbawiciel zapłacił okup, wstąpił do nieba i przedstawił za nich ofiarę Ojcu. Dopiero wtedy, a nie prędzej, w dniu Zielonych Świątek, Ojciec uznał wierzących i spłodził ich z Ducha Świętego, aby się stali "Nowym Stworzeniem". Prawda, że Pan Jezus powiedział Faryzeuszom: "Nie przyszedłem wzywać sprawiedliwych, ale grzesznych do pokuty" (Mat. 9:13), lecz musimy zauważyć tu wielką różnicę między wezwaniem ludzi do pokuty, a wezwaniem do wysokiego powołania, do Boskiej natury i współdziedzictwa z Chrystusem. Grzesznicy nie są powoływani do tak wielkiego stanowiska, którzy z natury są "dziećmi gniewu", zatem od wszystkich powołanych najpierw jest wymagane, by zostali usprawiedliwionymi przez drogocenną krew Chrystusową.

Zgodnie z tym czytamy wstęp listu Pawła do Rzymian (Rzym. 1:7). List ten jest adresowany: "Wszystkim, którzy są w Rzymie, umiłowanym Bożym powołanym, świętym" - to jest, by się stali świętymi, uczestnikami Boskiej natury itd. Wstęp listu do Koryntian, tak jest pisany: "Zborowi Bożemu, który jest w Koryncie, poświęconym w Chrystusie Jezusie, powołanym świętym, ze wszystkimi, którzy wzywają imienia Pana naszego Jezusa Chrystusa na wszelkim miejscu" (1 Kor. 1:2). Wyszczególnienie tego powołania jest wzmiankowane w wierszu dziesiątym, w którym jest powiedziane, kto powołuje: "Wiernyć jest Bóg, przez którego jesteście powołani ku społeczności Syna Jego Jezusa Chrystusa, Pana naszego". To wskazuje na społeczność i jedność z Nim. Myśl jest ta, iż wezwanie wyszło w tym celu, by wyszukać z pomiędzy ludzi takich, którzyby się stali jedno ze swym Zbawicielem, jako Nowe Stworzenie, współdziedzice Jego chwały, czci i nieśmiertelności, która była Mu dana jako nagroda za Jego wierność.

Tutaj przypominamy sobie słowa Apostoła, który powiedział, iż możemy się stać współdziedzicami Chrystusowymi, lecz jedynie na pewnych warunkach, to jest: "Jeśli tylko z Nim cierpimy, abyśmy też z Nim byli uwielbieni" (Rzym. 8:17). W liście do Koryntian (1 Kor. 1:24) apostoł Paweł wykazuje, iż powołanie, o którym on mówi, nie jest bynajmniej tym samym powołaniem, które do pewnego czasu odnosiło się jedynie do Żydów, a słowa jego wykazują, że nie wszyscy są powołani: "Lecz samym powołanym, i Żydom i Grekom każemy Chrystusa, który jest mocą Bożą, i mądrością Bożą" - zaś dla niepowołanych Żydów był kamieniem obrażenia, a dla niepowołanych Greków głupstwem. W liście do Żydów (Żyd. 9:14,15), Paweł Apostoł wykazuje, że wezwanie wieku Ewangelii nie mogło być pierwej głoszone, dopóki nasz Pan nie zapieczętował swoją śmiercią Nowego Testamentu: "Dlatego jest Nowego Testamentu Pośrednikiem, aby, gdyby śmierć nastąpiła na odkupienie owych występków, które były pod pierwszym testamentem (Prawem Zakonu), ci, którzy są powołani wzięli obietnicę wiecznego żywota".

NIE WIELU JEST POWOŁANYCH MĄDRYCH, WIELKICH LUB UCZONYCH

Z porządku rzeczy moglibyśmy przypuszczać, że tego rodzaju powołanie mogłoby odnosić się jedynie do najlepszych członków upadłego rodzaju ludzkiego, najzacniejszych, najszlachetniejszych, uzdolnionych i najcnotliwszych, lecz słowa apostoła wykazują przeciwnie: "Widzicie zaiste powołanie wasze bracia, iż nie wiele zacnego rodu, ale co głupiego jest u świata tego, to wybrał Bóg, aby zawstydził mocnych; a podłego rodu u świata i wzgardzone wybrał Bóg, owszem te rzeczy, których nie masz, aby te, które są, zniszczył, aby się nie chlubiło żadne ciało przed obliczem Jego" (1 Kor. 1:26-29). Paweł apostoł mówi też, dlaczego tak Bóg postanowił, to jest, aby nikt nie mógł się chlubić, że, w jaki bądź sposób zasłużył na takie wielkie błogosławieństwa. Cała ta sprawa zamierzoną jest, by służyła tak aniołom jak i ludziom za przykład, co Bóg może uczynić, jak moc Jego może przemienić niski i upadły charakter na wzniosły, szlachetny, czysty, i to nie siłą, lecz przeistaczającą mocą prawdy - oddziaływującą w sercach tych, co zostali powołani i zachęceni obietnicami i nadzieją przed nimi wystawioną, sprawując w nich chcenie i skuteczne wykonanie według upodobania swego. Ten Boski porządek nie tylko sprawuje chwałę Bożą, lecz także wyrabia pokorę i wieczne dobro tych, których On ma błogosławić. Pismo Święte Nowego Testamentu w różnych miejscach wykazuje, że to powołanie i skutek tegoż nie zależy od człowieka, lecz od łaski Bożej, dlatego można łatwo zauważyć, że to powołanie przyjmuje więcej ludzi z niskiego stanu, aniżeli z wysokiego.

Pycha jest ważnym czynnikiem w upadłej ludzkiej naturze i ustawicznie potrzeba się z nią borykać. Zwłaszcza ci, co z natury są mniej upadłymi od innych - szlachetniejszymi - czują się tym samym wyższymi nad innych i pysznią się z tego. Gdy się nawet zdarzy, iż niektórzy z tej klasy szukają Boga i starają się od Niego osiągnąć niektóre błogosławieństwa łaski, to jednak spodziewają się, że Bóg udzieli im je i przyjmie ich na innych warunkach aniżeli tych, co są niskiego stanu. Boską jednak regułą jest doskonałość; a ktokolwiek nie dochodzi do tego poziomu jest potępiony, a każdy z potępionych musi udać się do Zbawiciela i korzystać z tej samej ofiary za grzechy, bez względu czy grzech pierworodny odbił się na nim mniej lub więcej. Warunki powrócenia do łaski Bożej okazują się bardziej przyjaznymi dla złych i więcej upadłych członków rodu ludzkiego, niż dla zacniejszych i stosunkowo lepszych od tamtych. Słabi i upadli więcej odczuwają potrzebę Zbawiciela, ponieważ więcej oceniają swoją niedoskonałość i wady; podczas gdy mniej upadli czują się w pewnej mierze zadowolonymi ze swego stanu i są mniej skłonnymi do zgięcia kolana przed krzyżem Chrystusowym i przyjąć usprawiedliwienie jako dar Boży i zbliżyć się do tronu łaski, by otrzymać miłosierdzie i pomoc. Polegają oni raczej na własnym wyrozumieniu i pojęciu będąc z siebie zadowolonymi, a to właśnie jest dla nich przeszkodą, by wejść przez ciasną bramę i na wąską drogę.

Bóg zapewne ocenia pokorę tych, co powołuje, by się stali członkami Nowego Stworzenia. Święty Piotr wskazuje na to, gdy mówi: "Uniżajcie się tedy przed Wszechmocną ręką Bożą, aby was wywyższył czasu swego" (1 Piotra 5:6). Paweł Apostoł wskazuje zaś na wzór wystawiony w Chrystusie Jezusie, który wielce się uniżył, bo przyjął niższą naturę, zgodził się umrzeć i to śmiercią krzyżową ... dlatego też Bóg nader Go wywyższył. Apostoł Piotr mówi dalej, dlaczego mamy poddać się pod Wszechmocną rękę Bożą, bo "Bóg się pysznym sprzeciwia, a pokornym łaskę dawa" (1 Piotra 5:5). Widzicie zatem powołanie wasze bracia, że nie wiele uczonych i możnych jest powołanych, ale przeważnie ubogich w dobra tego świata, lecz bogatych w wierze. Tak jak Pan Bóg ocenia pokorę, tak również ocenia i wiarę. On żąda, aby ci, co mają stać się Nowym Stworzeniem nauczyli się ufać Bogu, i aby Jego łaska była dla nich dostateczną, a przez tę moc, którą On im udziela jako rzecz niezbędną do ich wywyższenia, aby mogli osiągnąć zwycięstwo, do którego ich powołuje.

CHARAKTER JEST WARUNKIEM POWOŁANIA

Chociaż Pan Bóg nie powołuje wielu mądrych i uczonych, to jednak nie mamy rozumieć, aby lud Boży miał być upadłym i głupim w tym znaczeniu, by czynił zło, był zdegradowanym i upadłym. Przeciwnie, Bóg stawia przed tymi, których powołuje, najwyższe zasady, bo powołuje ich do świątobliwości, czystości, wierności i zasad sprawiedliwości; by oceniali te rzeczy w swych sercach i pokazali to swym życiem, by opowiadali cnoty Tego, który ich powołał z ciemności do dziwnej Swojej światłości (2 Piotra 1:3; 1 Piotra 2:9). Świat tych ludzi może znać jedynie ze strony ciała, i według tego zapatrywania może nie są zacniejszymi od innych; jednak, jeżeli ich Bóg powołał i przyjął, to nie dlatego, iż Mu się podobali z wyglądu ciała, ale ze względu na ich ducha, umysł, ich chęci, inaczej mówiąc dla ich stanu "serca". Z tego wynika, że od chwili, gdy przyjmują łaskę Bożą w Chrystusie, to jest przebaczenie swych grzechów, i ofiarowują się Bogu, od tej chwili zostają uwolnieni od wszystkich swych słabości i niedoskonałości odziedziczonych po rodzicach; Bóg na nich patrzy jako na przykrytych zasługami Chrystusowymi, które zakrywają wszelkie ich wady i ułomności. Nowy zmysł, nowa wola, jest tym "Nowym Stworzeniem", które Bóg powołał, przyjął, z którym jedynie się też i liczy.

Zaiste, nowy zmysł gdy się rozwija, to okaże się szlachetnym, zacnym, sprawiedliwym, i stopniowo będzie zyskiwał mocy nad ciałem, tak, że ci, co nie uznają Nowego Stworzenia, tak jak nie poznali naszego Pana, będą się ostatecznie dziwić widząc ich dobre uczynki, życie świętobliwe i ducha zdrowego rozumu, chociaż te rzeczy mogły być przypisywane im jako złe chęci i zamiary. Mimo stopniowego rozwoju nowego umysłu, nakłaniającego się do jedności i zgody z umysłem Bożym, to jednak może nigdy nie osiągnąć zupełnej kontroli nad swoim ciałem śmiertelnym, z którym są związani, chociaż będzie ich ustawicznym usiłowaniem, chwalić Boga w swych ciałach, duchu i umyśle, który jest Boży - 1 Kor. 6:20.

Zauważmy tu niektóre z tych rzeczy wyszczególnionych i ograniczonych, a odnoszących się do charakteru "Nowego Stworzenia". Tych, którzy zostali powołani, Paweł Apostoł napomina pisząc do Tymoteusza - lecz stosuje się to do wszystkich - "Bojuj on dobry bój wiary, chwyć się żywota wiecznego, do któregoś też powołany" (1 Tym. 6:12). Nie możemy się spodziewać, aby Nowe Stworzenie mogło odnieść zwycięstwo bez prowadzenia walki z nieprzyjacielem - szatanem, jak również z grzechem otaczającym go dookoła, i słabościami własnego ciała, pomimo, iż ono jest przyodziane zasługą sprawiedliwości Chrystusowej na warunkach Przymierza Łaski. Apostoł także napomina tychże, mówiąc: "Abyście chodzili godnie Bogu, który was powołał do swego Królestwa i do chwały" (1 Tes. 2:12). Nowe Stworzenie powinno nie tylko ocenić swoje powołanie i ostateczną nagrodę w Królestwie chwały, lecz powinno także pamiętać, iż w doczesnym życiu jest przedstawicielem Boga i Jego sprawiedliwości, i powinno się starać postępować zgodnie z tym, jako czytamy: "A jako Ten, który was powołał, święty jest, i wy bądźcie świętymi we wszelkim obcowaniu; dlatego, że napisano: Świętymi bądźcie, iżem jest święty" (1 Piotra 1:15,16). W tymże liście (1 Piotra 2:9) czytamy: "abyście opowiadali cnoty Tego, który was powołał z ciemności ku dziwnej Swojej światłości".

Duchowy Izrael - Nowe Stworzenie - nie został poddany w niewolę jakiegoś szczególnego prawa, jak to miało miejsce z Izraelem według ciała, lecz znalazł się pod "zakonem wolności", aby miłość tego Nowego Stworzenia dla Pana mogła się objawiać nie tylko w dobrowolnym unikaniu rzeczy niepodobających się Bogu, ale także w dobrowolnym ofiarowaniu ludzkich praw i korzyści w służbie prawdy i sprawiedliwości, w służbie Bożej i dla braci. Zgodnie z tym Apostoł Paweł pisze: "Bo nas Bóg nie powołał do nieczystości, ale ku poświęceniu" (1 Tes. 4:7). Również pisze do Galatów (Gal. 5:13): "Albowiem wy ku wolności powołani jesteście bracia! Tylko pod zasłoną tej wolności, ciału nie pozwalajcie", by to miało być okazją do czynienia złego, ale raczej używajcie wolności ku ofiarowaniu i poświęcaniu doczesnych praw na dobro prawdy i w służeniu jej; abyście się tym sposobem mogli stać ofiarnikami królewskiego kapłaństwa, które z czasem będzie miało udział w Królestwie Bożym, jako współdziedzice z Chrystusem, by rozdzielać Boskie błogosławieństwa światu.

Wiele miejsc Pisma Świętego wykazują, że powołanie do "Nowego Stworzenia" jest powołaniem do chwały, czci i nieśmiertelności (Filip. 3:14; 2 Piotra 1:3; itp.), lecz wszędzie jest także pokazane, że droga to tego Królestwa jest wąską, jest to droga prób, doświadczeń i ofiar, tak dalece, iż jedynie ci, co zostali spłodzeni z Jego ducha, owszem, napełnieni tymże duchem, będą zdolni zwyciężyć i ostatecznie otrzymać chwałę, do której też zostali powołani, a co jest uczynione możebnem dla powołanych przez Tego, który obiecał: "Dosyć masz na łasce Mojej; albowiem moc Moja wykonywa się w słabości".

Nie powinniśmy też myśleć, o jakim innym powołaniu, lecz pamiętać oświadczenie Apostoła Pawła: "Jesteście powołani w jednej nadziei powołania waszego" (Efez. 4:4), zatem byłoby niewłaściwym mniemać, że ktokolwiek może mieć jaki wybór w tej sprawie. Co się tyczy świata, to w przyszłym wieku powołania nie będzie. Bóg nie będzie wyszukiwał szczególnej klasy, wyróżniającej się od innych ludzi i do szczególnego stanowiska. Zamiast powoływania świata w ciągu Tysiąclecia, Bóg rozkaże im - rozkaże posłuszeństwo prawu i zasadom sprawiedliwości, i od każdego będzie wymagane posłuszeństwo panującemu rządowi, w przeciwnym razie otrzyma właściwą karę, a karą ostateczną będzie zupełne wytracenie z pomiędzy ludu, jako napisano: "Wszelka dusza, któraby nie słuchała Onego Proroka, z ludu wytracona będzie" - umrze wtórą śmiercią, z której nie będzie nadziei powstania więcej.

Nie można też powiedzieć, aby był drugie powołanie podczas wieku Ewangelicznego, chociaż, jak już to widzieliśmy poprzednio, znajduje się między świętymi druga klasa - Lud Wielki (Obj. 7:9-14), "którego nikt nie mógł zliczyć, z każdego narodu, pokolenia, ludzi i języków", którzy będą służyli Bogu w Świątyni Jego przed tronem, a nie tak jak Oblubienica, która będzie na tronie i członkami, czyli żywymi kamieniami tej świątyni. Lecz ta druga klasa nie ma innego, oddzielnego powołania. Ona mogła również otrzymać tę chwałę, tj. Boską naturę, gdyby okazała się we wszystkim jak tamci posłusznymi. Klasa ta w końcu okaże się zwycięską, co okazane jest przez danie im palm - symbolu zwycięstwa. Brak gorliwości stał się im przeszkodą, by stać się współdziedzicami z Chrystusem w chwale i uczestnikami jako Nowe Stworzenia, a przez to zostali pozbawieni wielkiej radości, pokoju i zadowolenia, które należą do zwycięzców, a które posiadają już w teraźniejszym - doczesnym życiu. Stanowisko przez nich zajmowane w wielu względach podobne będzie do poziomu aniołów.

Co się tyczy powołania, to nasuwa się jeszcze myśl, że czas tegoż jest ograniczony, jak się o tym wyraża Apostoł: "Dziś, jeślibyście głos Jego usłyszeli, nie zatwardzajcież serc waszych" (2 Kor. 6:2; Żyd. 3:15). Ten przyjemny dzień, rok, lub epoka, rozpoczęła się od czasu Pana Jezusa i Jego ofiarowania się. On został powołany do tej chwały, Sam jej sobie nie przywłaszczył. "Nikt sobie tej czci nie bierze, tylko ten, który bywa powołany od Boga" (Żyd. 5:4). Człowiek musiałby być nader śmiałym, gdyby przywłaszczył sobie prawo do przemiany natury - z ludzkiej na Boską, a będąc członkiem upadłego rodu Adama, uczestnikiem utraconego prawa do życia, by rościł sobie pretensje do współdziedzictwa z Chrystusem we wszelkiej czci i chwale, który będąc powołanym, stał się wiecznym prawem dziedzicem.

Koniec tego powołania, czyli "Dnia Zbawienia", lub "czasu przyjemnego", musi się na pewno skończyć, tak jak się on zaczął. Bóg określił i postanowił pewną liczbę, która ma stanowić Nowe Stworzenie, a jak liczba ta zostanie dopełnioną, dzieło wieku Ewangelicznego się skończy. Możemy także zauważyć, że jak tylko właściwa liczba zostanie powołaną, to i samo powołanie musi ustać, bo nie byłoby odpowiednim dla Boga powoływać choćby jednego członka więcej, niż On postanowił, a także Bóg przewidział, iż wielu z powołanych okaże się nieodpowiednimi, przeto nie będą mogli swego powołania i wybrania uczynić pewnym, a zatem okaże się potrzeba, by zostali zastąpieni innymi. Zgoda z samym sobą wymaga, aby Wszechmocny nie lekceważył Swoje stworzenie, przeto wysłanie zaproszenia, tj. powołania - które, gdyby kto przyjął, ażeby to stało się nieważnym. Pismo Święte wykazuje, że dla każdego z tej ograniczonej liczby członków Królewskiego Kapłaństwa, jest przeznaczoną korona od chwili przyjęcia powołania i poświęcenia się; przeto niewłaściwą byłoby rzeczą przypuszczać, żeby Pan Bóg miał powiedzieć, że teraz jeszcze dla niego korony nie ma, lecz musi czekać, aż ktoś okaże się niewiernym i straci prawo do korony. Napomnienie naszego Pana mówi: "Trzymaj co masz, aby nikt nie wziął korony twojej" (Obj. 3:11). Ten tekst uczy, że nie tylko oznaczoną będzie liczba koron, lecz, że ci, co nie okazali się wiernymi uczynionemu przymierzu, zostaną odrzuceni, a inni w tymże czasie osiągną ich korony.

Według naszego wyrozumienia, ogólne powołanie do społeczności z naszym Zbawicielem jako członków Nowego Stworzenia Bożego ustało w roku 1881. Nasze pojęcie w tym względzie jest, że wielka liczba w różnych denominacjach chrześcijaństwa, na ów czas uczyniła zupełną z siebie ofiarę Bogu, lecz nie okazała się wierną swemu przymierzu ofiarowania. Z tych jeden po drugim, w miarę jak ich próba doszła do pełnej miary, a okazali się niegodnymi, zostali odrzuceni od społeczności z powołanym gronem, aby z tych, którzy w międzyczasie poświęcili się Bogu, aczkolwiek nie objęci ogólnym powołaniem mogli być dopuszczeni do zupełnej społeczności z Chrystusem w Jego dziedzictwie, aby ci z kolei, byli znów wypróbowani i jeśliby nie okazali się godnymi, zostali podobnie odrzuconymi, a miejsce ich zostało zastąpione innymi, którzy znajdowali się w usposobieniu poświęcenia. Widocznie, iż od roku 1881, z powodu takiego porządku rzeczy, nie było potrzeby na ogólne powołanie. Ci, co teraz zostają dopuszczeni, mogą tak samo otrzymać prawa i przywileje bez podpadania pod ogólne powołanie, czyli zaproszenie, które skończyło się w roku 1881. Oni są dopuszczeni, ponieważ skorzystali z nastręczającej się im sposobności i zgłosili się na miejsce tych, co opuścili swoje stanowisko. Naszym oczekiwaniem jest, że to przystępowanie i odstępowanie będzie trwało tak długo, aż ostatni członek nowego porządku stworzenia będzie wypróbowanym, i okaże się godnym, a wtedy wszystkie korony będą rozdane na wieczne czasy.

Apostoł mówi: "Wy bracia nie jesteście w ciemności, aby was on dzień jako złodziej zachwycił" (1 Tes. 5:4). Zgodnie ze wszystkimi orzeczeniami Pisma Świętego, nasza myśl jest, że w tym czasie żniwa wieku Ewangelicznego, znajomość planu Bożego, obecności Syna Człowieczego, jak i pracy żniwiarskiej, stanie się udziałem wszystkich poświęconych Bogu ludzi. Tym sposobem "Teraźniejsza Prawda" stanie się próbą i doświadczeniem właściwego stanu serca poświęconych, podobnie jak głoszenie Ewangelii, obecność Mesjasza, żniwo wieku żydowskiego, były doświadczeniem dla Izraela przy pierwszym przyjściu Chrystusa. Spodziewamy się, że ci, co dochodzą do znajomości prawdy i dają dowody szczerej wiary w drogocenną krew Chrystusa, poświęcili się na służbę Bogu, i którzy jasno pojmują plan Boży, powinni być uważani jako mający dowód, że zostali przyjęci od Boga jako przyszli dziedzice z Jezusem Chrystusem, choćby się poświęcili po roku 1881. Jeżeli się kto poświęcił przed czasem skończenia się powołania, to możemy się spodziewać, że po tak długim czasie mógł dojść do prawdziwego stanu poświęcenia, a zatem znajomości teraźniejszej prawdy i jego duchowej łączności z Panem. Jeżeli zaś w roku 1881, lub przedtem, nie znajdowali się pomiędzy poświęconymi, to wynikałoby z tego, że zostali obecnie przyjęci do społeczności klasy powołanych na miejsce któregoś z poprzednio powołanych, któremu brakło gorliwości - który był dla sprawy zupełnie obojętnym - i dlatego został usunięty - aby miał swój właściwy udział w nadchodzącym czasie ucisku, z którego mógłby czerpać dla siebie cenne nauki, posiadając już ćwiczenie i pojęcie odpowiedzialności nabyte ze Słowa Bożego, aby po wyjściu z tego wielkiego okresu ucisku zdobyć miejsce w "Wielkiej Kompanii", ponieważ powinien był dobrowolnie i chętnie starać się przez ucisk uzyskać miejsce z Chrystusem na tronie.

W JAKI SPOSÓB BÓG POWOŁUJE

"Lecz z niego wy jesteście w Chrystusie Jezusie, który się nam stał mądrością od Boga i sprawiedliwością i poświęceniem i oswobodzeniem" - 1 Kor. 1:30.

CHRYSTUS NASZĄ MĄDROŚCIĄ

Mądrość jest tu podana jako pierwsza, i w tym znaczeniu jest ona najważniejszym stopniem prowadzącym do zbawienia. Przypowieści mędrca zgadzają się z tym, gdy mówi: "Mądrość jest najważniejszą rzeczą ... za wszystką majętność twoją nabywaj roztropności". Bez względu jak dobrego możemy być usposobienia, lub na ile słabymi, lub mocnymi, to jednak mądrość jest najpierwszą i najgłówniejszą do właściwego postępowania. To w ogóle jest przyjęte pomiędzy ludźmi. Wszyscy inteligentni ludzie starają się być coraz umiejętniejszymi i mądrzejszymi; nawet tacy, co obierają sobie najgłupszą drogę, choć ta droga jednak na razie nie wydaje się im być niemądrą. Coś podobnego stało się z Ewą; pragnęła ona wiedzy, mądrości i umiejętności, a że owoc z drzewa zakazanego zdawał się być narzędziem do uzyskania mądrości, więc stało się dla niej pokusą do nieposłuszeństwa swojemu Stwórcy. Zatem jak ważną jest rozumna rada, by być prowadzonym przez mądrość i przez jej ścieżki pokoju.

Jeżeli więc matka Ewa potrzebowała rozumnego przewodnika w jej stanie doskonałym, o ile więcej my, jej upadłe, niedoskonałe dzieci, potrzebujemy przewodnika. Ojciec nasz Niebieski, powołując nas do uczestnictwa w Nowym Stworzeniu, przewidział wszystkie nasze potrzeby, i że nasza mądrość nie jest dla nas dostateczną, że Szatan używa swojej mądrości i swych zwolenników, by nam szkodzić - starając się przedstawić światłość za ciemność, a ciemność by się okazała światłością; dlatego to nasz tekst pokazuje, iż Chrystus jest naszą mądrością. Zanim możemy przystąpić do Boga, zanim otrzymamy korzyści pojednania, lub staniemy się synami, potrzebujemy pomocą, kierownictwa, mądrości, aby oczy naszego wyrozumienia zostały otworzone, byśmy mogli pojąć, co Bóg dał nam w Synu Swoim.

Abyśmy mogli mieć ucho ku słuchaniu mądrości pochodzącej z góry, szczerość serca jest niezbędnie potrzebną. Musimy koniecznie posiadać pokorę, w przeciwnym razie będziemy myśleć o sobie więcej niż powinniśmy, a przez to nie dopatrzymy się własnych słabości, wad, iż nie jesteśmy godnymi z Boskiego punktu zapatrywania.

Musimy także być szczerymi - otwartymi - gotowymi przyznać się do naszych słabych stron. Z tego punktu widzimy, że takich ludzi opatrzność Boża prowadzi do Jezusa, jako Zbawiciela. Chociaż z początku mało kto pojmuje właściwie filozofię pojednania, dla nas dokonanego, to jednak każdy musi przyznać, iż jest "dzieckiem gniewu jak inni" - czyli, że jest grzesznikiem, że Pan Bóg przyjął ofiarę Chrystusa jako zadośćuczynienie za nasze grzechy, że sinością Jego jesteśmy uleczeni, że przez Jego posłuszeństwo zostaliśmy od Ojca przyjęci, że nasze grzechy zostały włożone na Niego i On poniósł je na drzewo krzyżowe, i że Jego zasługi i sprawiedliwość zostały nam przypisane jako szata sprawiedliwości. Tym sposobem, Chrystus musi stać się dla nas mądrością, zanim zdołamy to pojąć i zrozumieć, a przez przyjęcie Jego zasług być od Boga usprawiedliwionymi, przyjętymi, poświęconymi, a z czasem wyswobodzonymi i uwielbionymi. Lecz Chrystus nie przestaje być naszą mądrością, gdy postąpimy stopień wyżej, bo wtedy staje się naszym usprawiedliwieniem. Potrzebujemy Go w dalszym ciągu za naszą Mądrość i za naszego Doradcę. Pod Jego kierunkiem potrzebujemy poznać mądrość, by dopatrzyć się potrzeby zupełnego ofiarowania się i postępować w tym ofiarowaniu, życiem świętobliwym, poświęconym, wypełniając wolę Bożą. Na każdym kroku, który czynimy, mądrość jest główną rzeczą. W całym życiu poświęcenia, czyli ofiarowania, każdy krok naszej pielgrzymki ku Miastu Świętemu, wymaga mądrości, która jest z góry, a którą apostoł opisuje, iż "najprzód jest czysta, potem spokojna, mierna, powolna, pełna miłosierdzia i owoców dobrych, nie posądzająca i nie obłudna" (Jakub 3:17). "Mądrość z góry jest najpierw czystą, potem spokojną". Tylko ziemska mądrość dyktuje "pokój za wszelką cenę", i zagłusza sumienie, aby samolubny pokój można zachować. Mądrość, która jest czystą, jest także szczerą, nie podstępną, otwartą, miłuje światłość a nienawidzi ciemności, grzechu, nie sprzyja niczemu, co nie może być wyprowadzone na jaw, bo uważa to za uczynki ciemności, które są złymi. Jest spokojną na tyle, ile się zgadza ze sprawiedliwością i czystością: pragnie pokoju, zgody i jedności. Odkąd pokój nie jest pierwszym, przeto w pokoju może być tylko moralnie i w zupełnej zgodzie z tymi rzeczami, które są szczere, czyste i dobre.

Mądrość pochodząca z góry jest łagodną, a nie ordynarną, grubowatą, tak w swoich planach, jak i sposobie obchodzenia się. Jednak jej łagodność następuje po czystości i pokoju. Posiadający ją nie są najpierw łagodnymi, a następnie czystymi i spokojnymi, lecz najpierw czystymi i poświęconymi w prawdzie. Pragną pokoju i starają się go zachować z innymi, przeto są łagodnymi, łatwo dającymi się ubłagać, lecz jedynie w zgodzie z czystością, pokojem i łagodnością; nie może się zgodzić lub zezwolić na czynienie złego, bo duch mądrości pochodzący z góry zabrania tego rodzaju postępowania.

Mądrość z góry jest pełną miłosierdzia i dobrych owoców, raduje się w miłosierdziu, które jest głównym elementem Boskiego charakteru i próbuje go naśladować. Miłosierdzie i wszystkie owoce Ducha Świętego na pewno pochodzą z serca, w którym rozwijają się i dojrzewają, oświecając go mądrością z góry, lecz miłosierdzie, chociaż lituje się nad błądzącymi i nie rozmyślnie czyniącymi zło i stara się im pomóc, to jednak nie może sympatyzować lub uznawać rozmyślnie źle czyniących, ponieważ mądrość nie jest to okazywanie najpierw miłosierdzia, ale czystości. Zatem miłosierdzie, według tej mądrości, może jedynie być okazywane względem nieświadomie czyniących zło.

Miłość pochodząca z góry nie jest stronniczą. Stronniczość byłaby niesprawiedliwością, a czystość, pokój, łagodność, miłosierdzie, owoce Ducha Świętego mądrości pochodzącej z góry, nie pozwalają by mieć wzgląd na osoby, z wyjątkiem, gdy charakter okazuje ich rzeczywistą wartość. Zewnętrzne rysy - wygląd człowieka, kolor skóry itp. rzeczy są ignorowane przez Ducha Bożego - Ducha mądrości, który nie ma względu na osobę, nie jest stronniczym, lecz pragnie tego, co jest najpierw czyste, spokojne, łagodne, prawdziwe, gdziekolwiek by to nie było, i pod jakimikolwiek warunkami.

Mądrość pochodząca z góry nie jest stronniczą, ale jest tak czystą, spokojną, łagodną, tak miłosierną względem wszystkich, iż nie potrzebuje być obłudną, lecz zmuszoną jest nie zgadzać się i nie mieć żadnej społeczności ze wszystkim, co jest złe, grzeszne, ponieważ jest w zgodzie z tym, co jest czystym, spokojnym i łagodnym, a w takich razach nie ma miejsca dla obłudy.

Mądrość pochodząca z góry odnosi się do wszystkich tych spraw, które Bóg nam udzielił przez Syna Swego; nie tylko w sprawie odkupienia, lecz także w okazaniu łask Ducha Świętego i posłuszeństwo Ojcu, a tym samym uczy nas, tak przez Swoje Słowo, jak i przykład. Co więcej, mądrość ta przychodzi do nas przez nauki apostołów, jako przedstawicieli Chrystusowych, jak również przez wszystkich tych, co otrzymali tego Ducha mądrości, pochodzącego z góry, i którzy starają się ustawicznie, aby ich światłość tak świeciła, ażeby ich uczynki chwaliły Ojca, który jest w Niebiesiech.

CHRYSTUS NASZYM USPRAWIEDLIWIENIEM

Do pewnego stopnia już omawialiśmy na innym miejscu pojednanie między Bogiem a człowiekiem, przez które nasz Pan stał się dla wszystkich, którzy Go uznają, usprawiedliwieniem. Tutaj jednak pragniemy rozpatrzyć bardziej szczegółowo znaczenie tego wyrazu. Usprawiedliwienie przez większość ludu Bożego nie zdaje się zupełnie pojęte. Pierwsza myśl, jaka się zawiera w wyrazie "usprawiedliwienie", jest: 1). sprawiedliwość, lub zasada dobrego; 2). że coś takiego nie jest w zupełnej zgodzie z tą zasadą, nie odpowiedniego do wymagań tej zasady; 3). przyprowadzenie tego, co nie jest w harmonii, do właściwej, czyli sprawiedliwej zasady. Za ilustrację może posłużyć waga: na jednej stronie ciężar reprezentowałby Sprawiedliwość; na drugiej stronie posłuszeństwo człowieka, które powinno odpowiadać równowadze, czyli równać się z ciężarem Sprawiedliwości. Ciężar posłuszeństwa okazuje się niedostatecznym i dla zrównoważenia Sprawiedliwości potrzeba coś dodać. Według tej ilustracji widzimy Adama pierwotnie stworzonego doskonałym w harmonii z Bogiem i Jemu posłusznym. To miał być jego właściwy stan, w którym miał zawsze pozostawać. Lecz przez grzech popadł pod wyrok Boski i został odrzucony, ponieważ nie zastosował się do Boskiego prawa - zasady. Odtąd jego rodzaj "w nieprawości poczęty, a w grzechu zrodzony", znalazł się na niższym jeszcze poziomie niż on sam, bardziej jeszcze oddalony od zasady wymaganej przez Sprawiedliwość. Zatem byłoby bezużytecznym, dla którego z potomków Adama żądać od Stwórcy ponownej próby, dla okazania czy nie mógłby wypełnić wymagań nieograniczonej Sprawiedliwości. Uważamy, że jeżeli doskonały człowiek przez nieposłuszeństwo utracił swoje stanowisko, my, będąc niedoskonałymi i upadłymi, zapewne nie moglibyśmy mieć ani nadziei by wypełnić wymagania Sprawiedliwości - zrównoważenia samych siebie - to jest usprawiedliwienia się przed Bogiem - "albowiem wszyscy zgrzeszyli i nie dostaje im chwały Bożej", w której nasz pierwszy rodzic Adam był pierwotnie stworzony.

Zatem jeżeli widzimy, że cały rodzaj ludzki jest niesprawiedliwym, wszyscy ludzie niedoskonałymi, i że nikt uczynkami swoimi nie może zadowolić wymagań Sprawiedliwości, to możemy być pewnymi, że nikt "brata swego żadnym sposobem nie odkupi, ani może dać Bogu okupu jego zań" (Ps. 49:8). Nikt nie mógłby dopełnić niedostatków drugiego, ponieważ nikomu nie zbywa zasług, czyli wagi cnoty przeważającej, którą by mógł oddać na rachunek drugiego, a nawet nie posiada dostatecznej wagi dla siebie samego, "bo wszyscy zgrzeszyli i niedostaje im". Zachodzi, więc pytanie: Czy Bóg może przyjąć, lub mieć coś do czynienia z człowiekiem niesprawiedliwym, upadłym, którego już potępił i uznał za niegodnego Jego łaski, i że musi umrzeć jako niegodny żywota? Jednak Pan Bóg pokazuje nam sposób, jak On może być sprawiedliwym (potępiając człowieka), a zarazem usprawiedliwiającym tego, co wiarą przystępuje do Jezusa. Pokazuje, iż On postanowił Chrystusa - Pośrednika Nowego Przymierza, i że Chrystus kupił świat ofiarą drogocennej Swojej krwi, i że we właściwym czasie (w Tysiącleciu) Chrystus ujmie wielką władzę nad ziemią, błogosławić będzie wszystkie rodzaje ziemi znajomością prawdy i udzieli każdemu możność dojścia do podobieństwa Bożego, na które był stworzony pierwszy nasz rodzic Adam, lecz utracił je przez grzech. Dzieło przyprowadzenia rodzaju ludzkiego do doskonałości, będzie dziełem usprawiedliwienia istotnego - dla odróżnienia od przypisanego usprawiedliwienia, czyli "usprawiedliwienia z wiary", przypisanego Kościołowi w wieku Ewangelii. Istotne usprawiedliwienie rozpocznie się z początkiem Tysiącletniego Królowania naszego Pana i będzie postępowało w miarę, aż każdy człowiek otrzyma zupełną sposobność powrócenia do pierwotnej doskonałości utraconej w Adamie, z dodatkowym doświadczeniem, które okaże się mu pomocnym. Dzięki niech będą Bogu za to istotne usprawiedliwienie, które rzeczywiście wyprowadzi posłusznych i chętnych, do doskonałości fizycznej, umysłowej i moralnej!

Teraz jednak zastanawiamy się nad Nowym Stworzeniem, i jakie kroki Bóg przedsięwziął odnośnie usprawiedliwienia tej klasy, którą powołuje z całego rodzaju ludzkiego do uczestnictwa w Boskiej naturze, do chwały i nieśmiertelności. Ci, podobnie jak i świat potrzebują usprawiedliwienia, ponieważ tak jak inni z urodzenia są "dziećmi gniewu". Bóg nie może mieć nic do czynienia ze światem, podczas, gdy znajduje się pod przekleństwem śmierci z powodu grzechu, dla tej samej przyczyny nie mógłby mieć nic do czynienia i z tymi, których powołuje, by się stali Nowym Stworzeniem. Jeżeli świat musi być pierwej usprawiedliwionym - przyprowadzony do doskonałości, zanim Pan Bóg może być znowu z nim pojednany, to jakby mógł mieć jakąś społeczność z Kościołem, lub powoływać do dziedzictwa z Jego Synem, jeżeliby nie był pierwej usprawiedliwionym? Trzeba przyznać, że usprawiedliwienie jest wstępem do naszego powołania, do Nowego Stworzenia, lecz pytanie: Jak nasze usprawiedliwienie może być uskutecznione? Czy musimy być przyprowadzeni do absolutnej istotnej doskonałości, fizycznej, umysłowej i moralnej? Odpowiadamy: Nie potrzebujemy być. Bóg nie postanowił dla nas istotnego usprawiedliwienia, lecz postanowił innego rodzaju usprawiedliwienie, które Pismo Święte nazywa "usprawiedliwieniem z wiary", nie istotne, lecz przypisane usprawiedliwienie. Bóg postanowił, że jeśliby kto podczas okresu panowania grzechu i śmierci usłyszał o poselstwie łaski i miłosierdzia w Chrystusie, i żałował za swoje grzechy, i na ile to możebne, naprawił popełnione zło; takim, zamiast by wrócili do rzeczywistej ludzkiej doskonałości, Pan Bóg przypisuje usprawiedliwienie i przykrywa ich wady zasługą Chrystusa. W obejściu się z nimi uważa za sprawiedliwych, usprawiedliwiając ich z wiary.

Ta przypisana sprawiedliwość, czyli usprawiedliwienie z wiary, jest ważne tak długo, dopóki ten, co wierzy, stara się czynić wolę Bożą (a jeżeliby wiara i posłuszeństwo ustały, usprawiedliwienie w tej chwili przestaje być przypisywane). Lecz usprawiedliwienie z wiary nie ustaje, jeżeli dzieło Poświęcenia idzie dalej. Pozostaje przy nas i nie tylko przykrywa nas od przestępstwa Adamowego, lecz zakrywa wszystkie nasze słabości i niedoskonałości naszych myśli, słów i uczynków, które wynikają ze słabości ciała, odziedziczonych po rodzicach (lecz nie rozmyślne). Tym sposobem lud Boży jest przykryty aż do końca ich drogi w ich wszystkich doświadczeniach i próbach, które są im niezbędnie potrzebne, jako kandydatom na członków Nowego Stworzenia. Zgodnie z tym Paweł apostoł oświadcza: "Przetoż teraz żadnego potępienia nie masz tym, którzy będąc w Chrystusie Jezusie nie według ciała chodzą, ale według Ducha", bez względu, że skarb nowej natury zawarty jest w naczyniu glinianym, i z tego powodu dzieją się mimowolne błędy; lecz gdyby nie były one przykryte szatą sprawiedliwości Chrystusowej, nie byłaby nam przypisaną sprawiedliwość, czyli nie bylibyśmy usprawiedliwieni przez wiarę, a w takim razie zostalibyśmy potępieni jako niegodni żywota wiecznego pod każdym względem.

My potrzebujemy to usprawiedliwienie i będzie ono naszą szatą tak długo, dopóki trwamy w Chrystusie będąc jeszcze w ciele; lecz ustanie zupełnie, gdy się skończą nasze doświadczenia i zostaniemy przyjęci jako zwycięzcy i otrzymamy udział w Pierwszym Zmartwychwstaniu, jak to apostoł Paweł wyjaśnia: posiane jest w skazitelności, w niesławie i słabości, ale będzie wzbudzone nieskazitelne, w mocy i chwale, w zupełnym podobieństwie do naszego Pana, który jest Duchem Ożywiającym, istnym wyobrażeniem istności Ojcowskiej. Po dojściu do takiej doskonałości, przypisanie sprawiedliwości nie będzie więcej potrzebne, bo wówczas będziemy istotnie sprawiedliwymi, istotnie doskonałymi. To nie robi różnicy, że doskonałość Nowego Stworzenia będzie na wyższym poziomie, aniżeli doskonałość świata, to jest nie stanowi różnicy, co się tyczy usprawiedliwienia; ci, którzy dojdą do ludzkiej doskonałości będą również doskonałymi (gdy to dzieło zostanie uzupełnione), lecz na niższym poziomie od duchowych. Ci, którzy teraz są powołani do Boskiej natury, aby ich powołanie i próba jako synów Bożych, mogły być ważnymi, zostają usprawiedliwieni z wiary, lecz aktualnie nie będą usprawiedliwieni, czyli doskonałymi, aż przy Pierwszym Zmartwychwstaniu - wówczas otrzymają zupełność żywota i doskonałość, w której nic z teraźniejszych słabości i niedoskonałości nie będzie. Teraz zaś doskonałość jest tylko przypisaną.

PRZYCZYNA, CZYLI PODSTAWA NASZEGO USPRAWIEDLIWIENIA

Z powodu niedostatecznego badania i porównywania Słowa Bożego, powstaje wiele zamieszania w umysłach odnośnie tego przedmiotu. Niektórzy na przykład cytują słowa apostoła, iż jesteśmy "usprawiedliwieni z wiary" (Rzym. 5:1; 3:28; Gal. 3:24) i utrzymują, iż wiara ma wielką wagę przed Bogiem, ponieważ pokrywa nasze niedoskonałości. Inni zaś cytują inne słowa apostoła, że jesteśmy "usprawiedliwieni z łaski" (Rzym. 3:24; Tytus 3:7) i twierdzą, że Bóg usprawiedliwia, oczyszcza każdego, bez względu na jego zasługi, wiarę lub uczynki. Są jeszcze inni, co wykazują, iż Pismo Święte mówi, że jesteśmy "usprawiedliwieni przez krew Jego" (Rzym. 5:9; Żyd. 9:14; 1 Jana 1:7) z tego powodu, że krew Chrystusa jest przyczyną usprawiedliwienia wszystkich ludzi, bez względu na ich wiarę i posłuszeństwo. Inni znowu, również opierając się na Piśmie Świętym, mówią, że Chrystus "powstał z martwych, dla usprawiedliwienia naszego" (Rzym. 4:25), na tej podstawie, że usprawiedliwienie przychodzi na nas przez zmartwychwstanie. Są jeszcze inni, co także dowodzą, że Pismo Święte uczy, iż "człowiek bywa usprawiedliwiony z uczynków" (Jakub 2:24), i pomimo wszystkiego, co jest powiedziane, nasze uczynki decydują, czy jesteśmy w łasce, czy w niełasce u Boga.

Faktem jest, że te wszystkie orzeczenia są prawdziwe i przedstawiają różne strony jednej i tej samej sprawy, podobnie jak na budynek można patrzeć: na jego front, tył lub boki. Apostołowie w różnych czasach omawiając różne fazy tego przedmiotu, w ten sposób się wyrażali. Naszą zaś rzeczą jest, by wszystkie te wyrażenia złożyć razem, i dopatrzyć się całej prawdy, co się tyczy usprawiedliwienia.

Przede wszystkim jesteśmy usprawiedliwieni z łaski. Stwórca nie był wcale obowiązany, by nas uwolnić od nałożonej na człowieka kary. Pan Bóg przewidział upadek zanim nas stworzył, ulitował się nad nami i w tym względzie przygotował plan naszego odkupienia przez Baranka zabitego od założenia świata, a to wszystko Bóg uczynił z łaski swojej. Przez jakikolwiek sposób zostało przeprowadzone nasze pojednanie z Bogiem, wszystko stało się z Jego łaski.

Następnie jesteśmy pojednani przez krew Chrystusa, przez Jego dzieło odkupienia - Jego śmierć - czyli, że łaska Boża została objawioną względem nas w tym, że "Jezus Chrystus z łaski Bożej, za wszystkich śmierci skosztował", a tym sposobem zapłacił dług za Adama. Odkąd cały rodzaj ludzki przez Adama stał się uczestnikiem jego przestępstwa, ostatecznym wynikiem będzie zmazanie grzechu całego świata. Upewnijmy się, co do tego punktu, jak co do pierwszego, że łaska Boża działa jedynie przez Chrystusa: "Kto ma Syna, ma żywot, kto nie ma Syna Bożego, nie ma żywota", lecz zostaje pod przekleństwem śmierci - 1 Jana 5:12.

Po trzecie, że Chrystus Jezus zmartwychwstał dla naszego usprawiedliwienia, jest również prawdziwym, bo to było częścią Boskiego planu, by Mesjasz nie tylko miał być odkupicielem ludu, lecz by go błogosławił i przyprowadził do harmonii z Bogiem. Chociaż śmierć Jezusa była najważniejszą, jako podstawa naszego pojednania, to jednak nie mógłby się stać przyczyną błogosławieństw i restytucji, gdyby pozostał w śmierci - umarłym. Przeto Ojciec Niebieski, jak postanowił, aby Jezus przez śmierć Swoją dał okup, tak również postanowił wzbudzić Go od umarłych, aby w czasie właściwym stał się czynnikiem w przyprowadzeniu człowieka do stanu usprawiedliwienia, i aby ludzkość cała mogła powrócić do harmonii z Bogiem.

Po czwarte, Kościół jest usprawiedliwionym z wiary w ten sposób, że to usprawiedliwienie nie jest rzeczywistym, ani przywróceniem do doskonałości podczas tego wieku, lecz jedynie jest ono przypisane, czyli restytucją pochodzącą z wiary i ma się rozumieć, iż to stosuje się jedynie do wierzących. Nasza wiara lub niewiara, nie ma nic do czynienia z Boskim postanowieniem, które zamierzył w Samym Sobie, i to postanowienie przeprowadzi w czasie właściwym, lecz nasz udział i korzystanie z tych łask zależy od naszej wiary. Podczas Tysiąclecia, rozległość planu zbawienia będzie objawioną wszystkim - Królestwo Boże zostanie ustanowione na ziemi, a Ten, który odkupił rodzaj ludzki i otrzymał władzę błogosławienia wszystkich znajomością prawdy, tj. tych, którzy przyjmą łaskę i warunki, przyprowadzi do zupełnego - istotnego - usprawiedliwienia i zupełnej ludzkiej doskonałości.

Można powiedzieć, że nawet wtedy wiara będzie niezbędna do czynienia postępu i osiągnięcia rzeczywistego usprawiedliwienia, bo "bez wiary nie można podobać się Bogu", dlatego, że błogosławieństwa restytucji będą udzielane jedynie wierzącym. Lecz wiara, jaka będzie wtedy potrzebna, wielce będzie się różniła od tej, która teraz jest wymaganą od świętych "współdziedziców z Jezusem" - "Nowego Stworzenia". Gdy Królestwo Boże będzie zaprowadzone, Szatan będzie związany, a ziemia cała zostanie napełniona znajomością Pańską, wtedy obietnice Boże zostaną uznane przez wszystkich, bo rzeczy będą widoczne, gdy teraz tylko oczami wiary są rozpoznawane. Wiara jednak będzie potrzebną, by mogli postępować ku doskonałości, a więc i istotnemu usprawiedliwieniu, które przy końcu Tysiąclecia otrzymają ci, którzy stale trwać będą w wierze i uczynkach. O onym czasie jest powiedziane: "A księgi otworzone są ... i sądzeni są umarli według tego, jako napisano było, w onych księgach, to jest według uczynków ich", jakby w przeciwstawieniu z obecnym sądem Kościoła: "według wiary twojej", a jednak ich uczynki nie będą bez wiary, jak i nasza wiara w miarę naszych zdolności nie może być bez uczynków.

Oświadczenie apostoła Pawła, że "z wiary Bóg usprawiedliwia pogan" (Gal. 3:8) ma znaczyć, że pojednanie nie miało być wynikiem Przymierza Zakonu, lecz przez łaskę pod warunkami Nowego Przymierza, z którego jeśli kto chce korzystać, musi w nie uwierzyć, przyjąć i zastosować się do jego wymagań. Zatem różnica, jaka zachodzi między obecnym a przyszłym usprawiedliwieniem jest ta, że wierzący w teraźniejszym czasie, gdy posiadają właściwą wiarę, otrzymają w jednej chwili społeczność z Bogiem, przez przypisanie im usprawiedliwienia z wiary; podczas gdy w przyszłym wieku, ludzie żyjąc w lepszych warunkach, ich wiara i posłuszeństwo nie będą mogły sprowadzić im przypisanego usprawiedliwienia, lecz przy końcu Tysiąclecia przyprowadzi ich do społeczności z Bogiem i istotnego usprawiedliwienia. Świat tymczasem znajdować się będzie w rękach Wielkiego Pośrednika, którego dzieło będzie dla nich wolą Bożą, będzie ich ćwiczyć i stopniowo przyprowadzi do doskonałości, aż ostatecznie przyprowadzi ich do istotnego usprawiedliwienia, przedstawi ich bez wady Ojcu, jednocześnie odda Królestwo Bogu i Ojcu - 1 Kor. 15:24.

Dotąd Pan Bóg poszukuje klasę, która by miała stanowić Nowe Stworzenie, a nikt nie został powołany do tego stanu duchowego, kto nie został przyprowadzony do znajomości Bożej łaski w Chrystusie, i był zdolny przyjąć wiarą to postanowienie Boże; tak mocno uwierzył, że to oddziaływałoby na jego życie, iż przekształciłby je w teraźniejszym czasie i tak to oceniał, że w porównaniu z tym, wszystkie inne rzeczy okazałyby się niczym. Okazując wiarę w tych złych czasach, w których zło ma przewagę, gdy wiara jest słabą, a nawet zapieraną miłość i moc Wszechmocnego Stwórcy, dlatego wierzący uważani są jakoby żyli w Tysiącleciu i otrzymali ludzką doskonałość. To przypisane stanowisko doskonałości, czyli usprawiedliwienie, jest udzielone w tym celu, aby wierzący mogli to doskonałe człowieczeństwo złożyć w ofierze, a które by z czasem otrzymali, aby mogli swoje ciała uznane za doskonałe, stawić ofiarą ze wszystkimi ziemskimi przywilejami, w zamian za nadzieje i obietnice otrzymania Boskiej natury i współdziedzictwo z Chrystusem, do czego przywiązane są cierpienia i utraty ziemskich korzyści i sławy od ludzi, na udowodnienie naszej szczerości.

Po piąte, klasa ta będąc teraz usprawiedliwioną z wiary, nie może zaprzeć się tejże przez złe uczynki. To musi być wiadome, że chociaż Pan Bóg postępuje Sobie łaskawie z tą klasą, z punktu wiary nie przypisując im przestępstw popełnianych ze słabości ciała i uważa je za zgładzone przez zasługi Odkupiciela, postępuje z nimi według ich ducha, czyli intencji, a nie według ciała, czyli uczynków, to jakkolwiek bądź spodziewa się, aby ciało zostało doprowadzone pod moc nowego umysłu na ile to możebne i będzie współdziałać we wszystkim, co dobre, na ile sposobności i możność pozwoli. W tym sensie, i w takim stopniu, nasze uczynki mają do czynienia z naszym usprawiedliwieniem, jako potwierdzenie i dowód szczerości naszego poświęcenia. W każdym razie jesteśmy sądzeni od Pana nie według naszych uczynków, lecz według wiary; gdybyśmy byli sądzeni według uczynków, to by nam "niedostawało do chwały Bożej"; lecz będąc sądzeni według serca - naszych intencji, Nowe Stworzenie może być uwzględnione przez prawo Boże na zasadzie Przymierza Łaski, przez które zasługa ofiary Chrystusowej przykrywa słabości ciała. Rozumie się, że nikt nie zaprzeczy, ażeby Pan Bóg nie miał się spodziewać od nas, abyśmy przynosili owoce sprawiedliwości, które są dla nas możebne w obecnych warunkach. Więcej niż to, Pan Bóg od nas nie wymaga; zaś mniej, nie możemy się spodziewać, aby Pan Bóg mógł przyjąć i nagrodzić.

Jako ilustracja ogólnej działalności usprawiedliwienia z łaski, przez krew i przez naszą wiarę i uczynki, niech nam posłuży działanie kolei elektrycznej. Najpierw miejsce, w którym wytwarza się elektryczność, do pewnego stopnia może wyobrażać źródło naszego usprawiedliwienia, tj. łaskę Bożą. Druty, po których przechodzi prąd elektryczny, mniej więcej mogłyby ilustrować Pana Jezusa, jako Czynnika Ojcowskiego w naszym usprawiedliwieniu; wagony reprezentowałyby wierzących, a ramię (pręt żelazny łączący wagon z drutem, po którym przechodzi prąd elektryczny) przedstawia wiarę, która musi być żywą i mocno przeć do drutu. 1). Wszystko zależy na prądzie elektrycznym. 2). Następnie ważnym jest drut, który przynosi nam ten prąd elektryczny. 3). Bez tego prętu wiary (ramienia) trzymania się i opierania na Jezusie Chrystusie, który jest czynnikiem naszego usprawiedliwienia, nie moglibyśmy otrzymać błogosławieństwa. 4). Błogosławieństwo, otrzymane przez łączność z Jezusem, odpowiadałoby oświetleniu wagonu elektrycznością, co wskazywałoby, że tam jest siła, która może być użytą. 5). Woźnica i jego rękojeść od aparatu, wyobrażaliby wolę człowieka, zaś 6). aparat, czyli motor, przedstawia naszą działalność, energię pod siłą, która przychodzi do nas przez wiarę. Wszystkie te czynniki w połączeniu są niezbędne do naszego postępu; byśmy ostatecznie mogli dojść do remizy (gdzie wagony są przechowywane), co mogłoby ilustrować miejsce Nowego Stworzenia, w domu naszego Ojca, gdzie wiele jest mieszkań, czyli stanów dla wielu synów, różnych natur.

USPRAWIEDLIWIENIE ŚWIĘTYCH STAREGO TESTAMENTU

Patrząc wstecz, widzimy w pismach apostołów, że w dalekiej przeszłości - zanim drogocenna krew została przelaną dla naszego usprawiedliwienia - byli Święci Starego Testamentu, tacy jak Abel, Enoch, Noe, Abraham, Izaak, Jakub, Dawid i różni święci prorocy, którzy byli usprawiedliwieni z wiary. Ponieważ nie mogli mieć wiary w drogocenną krew, jaką więc mieli oni wiarę, która ich usprawiedliwiała? Na to odpowiadamy, co jest napisane: "Wierzyli Bogu i poczytano im to ku sprawiedliwości (usprawiedliwieniu)". Prawda, że Bóg im nie objawił Swojego planu, jak to uczynił nam, że możemy rozumieć, w jaki sposób Pan Bóg może być sprawiedliwym i usprawiedliwiającym każdego, co wierzy w Jezusa, zatem nie byli odpowiedzialnymi, że nie wierzyli, co nie było im objawione. Lecz wierzyli, co im Bóg objawił, a to objawienie zawierało w sobie to, co my obecnie mamy, tylko, że było ono bardzo szczupłe, podobnie jak żołądź zawiera w sobie dąb. Enoch prorokował o przyjściu Mesjasza i o błogosławieństwie, jakie miało z Jego przyjścia wyniknąć. Abraham uwierzył Bogu, że jego nasienie miało się stać tak wielkim, iż miało błogosławić wszystkie rodzaje ziemi. To miało znaczyć powstanie umarłych, ponieważ wiele narodów przeminęło, poszło do grobu. Abraham wierzył, iż Pan Bóg jest zdolny wzbudzić umarłych, jak to okazało się, gdy był próbowany, czy ofiaruje swojego syna Izaaka, przez którego miała się wypełnić obietnica. Na ile oni pojmowali sposoby, przez które Pan Bóg miał ustanowić Swoje Królestwo na ziemi i spowodować wieczną sprawiedliwość, przez usprawiedliwienie tych, którzy okażą się posłusznymi władzy Chrystusa, nie możemy wiedzieć; lecz w tym względzie mamy słowa Jezusa, że Abraham do pewnego stopnia miał pojęcie odnośnie ofiary za grzech, którą nasz Pan miał złożyć: "Abraham ... z radością żądał, aby oglądał dzień mój, i oglądał i radował się" - Jan. 8:56.

Nie wszyscy widzą różnicę, jaka była między usprawiedliwieniem Abrahama i innych, żyjących w przeszłości, do społeczności z Bogiem, zanim Pan Bóg uzupełnił podstawę tej społeczności przez ofiarę Chrystusa i usprawiedliwienie do żywota, w ciągu wieku ewangelicznego. Zachodzi wielka różnica między tymi dwoma błogosławieństwami, chociaż wiara potrzebną jest w obydwóch razach. Wszyscy znajdowali się pod przekleństwem śmierci, a zatem nikt nie mógł być wolnym od tego przekleństwa, być "usprawiedliwionym do żywota" (Rzym. 5:18), dopóki nie była złożoną ofiara za grzech przez naszego Zbawiciela; jak to apostoł tłumaczy, że ofiara była niezbędną, aby Bóg mógł być sprawiedliwym (Rzym. 3:26). Lecz sprawiedliwość przewidziawszy wykonanie planu odkupienia, nie mogła mieć nic przeciwko ogłoszeniu tegoż przed czasem, jako dowód łaski Bożej, dla tych, co okazali potrzebną wiarę - usprawiedliwiając takich do tego stopnia, iż mieli mieć społeczność z Bogiem.

Paweł apostoł wspomina o "usprawiedliwieniu do żywota" (Rzym. 5:18), jako Boskiemu rozporządzeniu mającym się wypełnić przez Chrystusa, które ostatecznie będzie udziałem wszystkich ludzi; i to jest tym usprawiedliwieniem do żywota, że tym, co teraz są powoływani, by się stali Nowym Stworzeniem, im się liczy, by otrzymali teraz ten żywot przez wiarę - pierwej, niż świat może go otrzymać. Przez to usprawiedliwienie każdy nie tylko otrzymuje społeczność z Bogiem jako przyjaciel, ale przestaje być obcym, cudzoziemcem, nieprzyjacielem, a w dodatku jest możebnem przez tą samą wiarę otrzymać prawo restytucji do żywota zapewnionego przez ofiarę Zbawiciela, a następnie ofiarować ziemskie prawa, by się stać współofiarnikiem, kapłanem, i dojść do społeczności z Najwyższym Kapłanem naszego wyznania, Chrystusem Jezusem.

Ponieważ ojcowie święci, którzy swego czasu wierzyli, mogli przyjść do harmonii z Bogiem przez wiarę, gdy plan Boży nie był im objawiony, a nawet się nie rozpoczął, z tego można wnosić, że nie byłoby możebne dla Boskiej sprawiedliwości uczynić nic więcej, dopóki nie nastąpiłoby pojednanie za grzech przez ofiarę Chrystusa. To jest w zupełnej zgodzie z tym, co apostoł mówi: "że Bóg o nas (o Kościele ewangelicznym - Nowym Stworzeniu) coś lepszego przejrzał, aby oni (Święci Starego Testamentu) bez nas, nie stali się doskonałymi" (Żyd. 11:40). To samo zgadza się ze słowami Jezusa, gdy dawał świadectwo o Janie Chrzcicielu, mówiąc, że chociaż nie powstał większy prorok jak on, to jednak, ponieważ umarł zanim ofiara pojednania została zupełnie dokonaną, dlatego najmniejszy z klasy Królestwa Niebieskiego, Nowego Stworzenia, usprawiedliwionych do żywota (po dopełnionej ofierze za grzech) i którzy zostali powołani, aby cierpieć z Chrystusem, większym będzie aniżeli on - Mat. 11:11.

Jużeśmy poprzednio zauważyli, że Chrystus i Kościół w chwale dokonają dzieła, że przyprowadzą świat do usprawiedliwienia (restytucji) podczas Tysiąclecia, i że nie będzie to usprawiedliwienie z wiary, jakim jest nasze (przypisane), lecz będzie to istotne - usprawiedliwienie z uczynków, w tym sensie, że chociaż uczynki będą połączone z wiarą, to jednak ostateczna próba będzie "według uczynków ich" (Obj. 20:12). W czasie teraźniejszym Nowe Stworzenie postępuje wiarą a nie widzeniem, a wiara ich jest próbowaną i jest wymagane, aby znosili trudy i jakoby widzieli Tego, który jest niewidzialny i tak wierzyli w rzeczy, które z zewnętrznego wyglądu wydają się zmysłom niemożebnymi, lub niedorzecznymi. Wiara ta będąc popartą przez nasze niedoskonałe uczynki, ma także poparcie przez doskonałe dzieło Boże, i jest przyjemną Bogu z tego względu, że walczymy w warunkach nieprzyjaznych, a na ile to jest dla nas możebne, staramy się przypodobać Bogu, a tym sposobem dowodzimy, iż posiadamy Ducha Chrystusowego, bo się radujemy z cierpień dla sprawiedliwości, a to jest dowodem, że gdybyśmy znajdowali się w przyjaznych warunkach, to ma się rozumieć, iż nie bylibyśmy mniej wiernymi niż obecnie. Gdy znajomość Pańska napełni wszystką ziemię, a ciemności i mgła, która teraz otacza wierzących Pańskich zostanie usunięta, a Słońce Sprawiedliwości olśni świat promieniami prawdy, na ten czas wszyscy otrzymają zupełną znajomość Boga, o Jego charakterze i Jego planie - gdy ludzie ujrzą dowody Boskiej łaski, miłości i zostaną pojednani przez Chrystusa i stopniowo będą przyprowadzeni do doskonałości fizycznej, umysłowej i moralnej, to jest ci wszyscy, którzy będą szukać pogodzenia się i harmonii z Bogiem, wtedy wiara będzie w wielkiej mierze odmienną od tej, która jest wymaganą teraz. Wtedy nie będzie potrzeba wysilać wzroku, by dojrzeć rzeczy chwalebne, które Bóg przygotował dla tych, którzy Go miłują, ale będą w mniejszym lub większym stopniu dość wyraźnie objawione ludziom. Podczas gdy ludzie będą wtedy mieli wiarę w Boga, to jednak będzie wielka różnica między tymi, którzy będą mieli dowody zadawalające ich zmysły, a wiarą, którą musi mieć Nowe Stworzenie teraz, odnośnie rzeczy, których nie widzą. Wiara, którą Bóg teraz poszukuje u Swojego ludu, jest drogą przed obliczem Jego i taką wiarą odznacza się mała szczególna klasa ludzi; dlatego też Pan Bóg postawił tak wysoką za nią nagrodę. Gdy wiek Tysiąclecia zostanie zupełnie wprowadzony, wtedy nie będzie możebne wątpić w fakta ogólne, i z tego powodu nie byłoby właściwą rzeczą naznaczyć nagrodę dla tych, co nie będą wątpić.

Chociaż znajomość Pańska napełni ziemię i nikt nie będzie potrzebował mówić bliźniemu swemu: Poznaj Pana!, to jednak przyjdzie na ludzi odmienne doświadczenie: nie wiary, lecz doświadczenia uczynków i posłuszeństwa. "I stanie się, że wszelka dusza, która by nie słuchała onego proroka, z ludu wytraconą będzie" (Dz.Ap. 3:23). W ciągu obecnego czasu, gdy panuje ciemność odnośnie wypełnienia się planu Bożego, grzech góruje, a szatan jest księciem tego świata, Pan Bóg nagradza wiarę: "Niechaj ci się stanie jakoś uwierzył" (Mat. 9:29). "To jest zwycięstwo, które zwyciężyło świat - wiara nasza" (1 Jana 5:4). Co się tyczy Dnia Sądnego, czyli sądu świata, czytamy, że wszyscy będą sądzeni według uczynków ich, popartych wiarą i według tego zostaną przyjęci lub odrzuceni przy końcu Tysiąclecia (Obj. 20:12).

Usprawiedliwienie, jakeśmy to już widzieli, znaczy przyprowadzenie grzesznika do zupełnej zgody z jego Stwórcą. Nigdzie nie czytamy w Piśmie Świętym, aby grzesznik był usprawiedliwionym przed Chrystusem, lecz przez zasługi Chrystusa jest usprawiedliwiony przed Ojcem, i to może nam dopomódz do wyrozumienia całego przedmiotu, dlaczego to właśnie tak jest. Przyczyna jest ta, że Stwórca stoi jako przedstawiciel Swojego własnego prawa, i dlatego, że On wystawił Adama pod to prawo, a w nim cały rodzaj ludzki, oświadczając, że może korzystać z Jego łaski i zażywać żywota wiecznego, tak długo dopóki okaże się posłusznym temu prawu, zaś w razie nieposłuszeństwa utraci wszystkie łaski. To stanowisko, czyli postanowienie, nie mogło być zmienione, ani odłożone na stronę. Jednak zanim rodzaj ludzki będzie mógł dojść do społeczności z Bogiem i korzystać z błogosławieństw żywota wiecznego, musi w jakiś sposób powrócić do harmonii ze swoim Stwórcą, a więc i do tej doskonałości, która wytrzyma Boskie wymagania i próbę posłuszeństwa. Tym sposobem świat znajduje się jakby w miejscu, gdzie Wszechmocny go nie dosięga - który rozmyślnie postanowił Swoje prawa, aby nie naruszać sprawiedliwości i uczynić koniecznym obecny plan odkupienia i restytucję, czyli usprawiedliwienie, to jest przyprowadzenie na powrót posłusznych do doskonałości przez Odkupiciela, który w międzyczasie będzie ich Pośrednikiem.

Pośrednik, aczkolwiek doskonały, to jednak nie wydawał ścisłych praw, które by miały być zachowywane - ani wygłaszał wyroku przeciw Adamowi i jego rodzajowi, bo to przeszkodziłoby uznaniu ich i okazaniu się miłosiernym wobec ich niedoskonałości. Przeciwnie, On kupił świat w grzechu i niedoskonałości. Przyjął świat takim, jakim jest, a podczas Tysiąclecia liczyć się będzie z każdą jednostką według jej stanu, w jakim się będzie znajdować i okazywał miłosierdzie słabym, zaś od mocniejszych będzie wymagał więcej, zastosowując prawa Swego Królestwa do różnych wad, słabości itp., w taki sposób, jaki będzie najwłaściwszym. "Bo Ojciec nikogo nie sądzi, lecz wszystek sąd dał Synowi" (Jan. 5:22). Syn przedstawi rodzajowi ludzkiemu doskonałe zasady Boskiego prawa, które ludzie będą musieli zachować, zanim zostaną usprawiedliwieni przed obliczem Bożym przy końcu Tysiąclecia, lecz nie będzie On zmuszał do zachowania tego prawa; kto go nie zachowa, okaże się przestępcą tegoż prawa i będzie potrzeba łaski ubłagania, by przykryć każde przekleństwo, choćby niedobrowolne i nierozmyślne. Pojednanie za przestępstwa doskonałego i nieodmiennego prawa Bożego skończy się zanim Chrystus ujmie władzę.

Chrystus już zapłacił cenę, złożywszy ze Siebie ofiarę, której część zasług przekazał domownikom wiary, a przy końcu wieku ewangelicznego, pozostałą część Swych zasług z ofiary za grzech przekaże na korzyść "wszystkiego ludu" - całego rodzaju ludzkiego. W figurach Dnia Pojednania, Pan Bóg pokazał, iż będzie ona przyjętą, a jako wynik tego przyjęcia będzie, że Chrystus i Jego Kościół ujmą rząd nad światem. Formę rządu, jaka wtedy będzie, można by porównać do tak zwanego stanu wojennego albo rządu despotycznego, który odsuwa zwykłe prawa i zasady, z powodu potrzeby natychmiastowego załatwienia sprawy i zastosowania praw w sposób, jaki się najlepiej nadaje, nie dla tych, co będą znajdowali się w stanie doskonałym (według praw Jehowy istniejących w całym wszechświecie), lecz dla niepoddanych, buntujących się, czyniących bezprawie, jakie wytworzyło się na świecie z powodu grzechu. W państwie tym będzie Chrystus panował, nie tylko jako król, lecz także jako sędzia i najwyższy kapłan, w tym celu, by świat mógł dojść do istotnego usprawiedliwienia ze swych uczynków, popartych wiarą, a co będzie stanowiło jego ostateczną próbę. Lecz do tego istotnego usprawiedliwienia ludzkość nie dojdzie zaraz na początku Tysiącletniego panowania, lecz stanie się wynikiem panowania Chrystusa przy końcu Tysiąclecia.

Usprawiedliwienie z wiary, jakie się dzieje w teraźniejszym czasie, jest w celu, aby dać możność tym, których Bóg powołał do Swej szczególnej służby, do wzięcia udziału w Przymierzu Abrahama, jako nasienie obietnicy i spółofiarników, a z tego powodu i współdziedziców z Jezusem. Nawet z tymi, Bóg nie może zawierać bezpośredniej umowy w czasie, gdy zostali usprawiedliwieni z wiary i przez zasługi ich Odkupiciela, bo uważani są za niezdolnych i dlatego powiedziano im, że są przyjęci, lecz tylko w Umiłowanym, to jest w Chrystusie, a wszystkie ich umowy i chęć ofiarowania, jeżeli nie zostaną potwierdzone przez Niego, nie mają żadnego znaczenia.

Jest, więc widocznym, że jedynym celem wieku ewangelicznego jest powołanie z pośród rodu ludzkiego maluczkiego stadka, które by stanowiło członków Nowego Stworzenia, a usprawiedliwienie wierzących do żywota jest w tym celu, by im dać możność zajęcia stanowiska przed Bogiem, by mogli z Nim uczynić przymierze i przyjęli warunki wymagane od kandydatów na Nowe Stworzenie. Już było wzmiankowane, że warunkiem, na mocy którego można być przyjętym do Nowego Stworzenia, jest poświęcenie się, a ponieważ Pan Bóg nie może przyjąć żadnej ofiary mającej wady, zatem my jako członkowie skażonego i potępionego rodzaju, nie moglibyśmy być przyjęci, aż naprzód musi nam być przypisane usprawiedliwienie od wszystkich grzechów, wtedy możemy, jak apostoł Paweł się wyraża: "stawić ciała nasze ofiarą żywą, świętą, przyjemną Bogu, to jest, rozumną służbę" - Rzym. 12:1.

TYMCZASOWE USPRAWIEDLIWIENIE

Mając to na względzie, co powiemy o tych, co uwierzyli w Boga (i Chrystusa) i zostali usprawiedliwieni, a którzy, dopatrzywszy się, iż dalszy postęp po drodze Pańskiej znaczy poświęcenie i zaparcie samego siebie itd., nie postępują dalej, nie wchodzą przez ciasną bramę na wąską drogę zupełnego ofiarowania się - aż do śmierci? Czy możemy powiedzieć, że Pan Bóg się na nich gniewa? Wcale nie, możemy przypuszczać, że tak dalece, jak postępowali drogą sprawiedliwości, byli przyjemnymi Bogu i że tacy otrzymują błogosławieństwo, apostoł bowiem wyraźnie to oświadcza, gdy mówi: "Będąc usprawiedliwieni z wiary, pokój mamy z Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa". Pokój ten obejmuje w sobie pewne rozeznanie planu Bożego odnośnie przyszłego zmazania grzechów tych, którzy uwierzyli (Dz.Ap. 3:19); obejmuje także w znacznym stopniu harmonię z zasadami sprawiedliwości, ponieważ wiara sprowadzająca usprawiedliwienie, zawsze sprawia reformę. Radujemy się ze wszystkimi, którzy postąpili tak daleko i cieszymy się, iż stoją o wiele wyżej od wielkich mas ludzi, których zmysły Bóg świata tego oślepił tak, że nie mogą w teraźniejszym czasie dopatrzyć się i ocenić łaski Bożej, która jest w Chrystusie. Zachęcamy, przeto takich, aby pozostali w łasce Bożej i postępowali w zupełnym posłuszeństwie.

"ABYŚCIE ŁASKI BOŻEJ NADAREMNIE NIE BRALI"

Bez względu o ile ludzie wierzący mogą posiadać pokój i radość z postępowania drogą sprawiedliwości, gdy unikają wąskiej drogi ofiarowania i zaparcia samych siebie, takim możemy powiedzieć, iż "przyjmują łaskę Bożą nadaremno" (2 Kor. 6:1), ponieważ łaska Boża, jaka okazała się przez usprawiedliwienie i którą przyjęli, była zamierzoną, aby się stała stopniem do postąpienia i osiągnięcia wyższego przywileju, którym jest powołanie do Nowego Stworzenia. Dlatego tacy przyjmują łaskę Bożą nadaremno, ponieważ nie korzystają z tak wielkiej sposobności, jaka im się nastręczyła, a która przedtem nikomu nie była ofiarowaną i jak Pismo Święte wskazuje, nigdy po tym czasie nie będzie daną. Tacy przyjmują łaskę Bożą nadaremnie, ponieważ sposobności do restytucji, które będą im dane, otrzymują wszyscy z odkupionej ludzkości. Łaska Boża w teraźniejszym czasie dowodzi o dobroci Bożej okazanej pierwej im niż światu, w tym celu, aby przez usprawiedliwienie mogli otrzymać powołanie i ubiegać się o nagrodę wystawioną dla ciała Chrystusowego, Królewskiego Kapłaństwa.

Spoglądając po nominalnym "świecie chrześcijańskim", jest widoczne, że wielkie masy ludzi nawet szczerze wierzących, nigdy nie przestąpili poza ten przedwstępny stopień usprawiedliwienia: "skosztowali, że dobrotliwy jest Pan", i na tym poprzestali, uważając to dla siebie za dostateczne. Po zakosztowaniu tej wielkiej radości, powinni więcej pragnąć i łaknąć sprawiedliwości, prawdy i poznania Boskiego charakteru i planu, aby więcej rość w łasce, umiejętności i miłości, i więcej wyrozumiewać wolę Bożą względem nich, którą będziemy rozbierać następnie pod nazwą: Poświęcenie.

Tak dalece jak możemy pojąć, to korzyści tymczasowo usprawiedliwionych odnoszą się jedynie do teraźniejszego żywota i ulgi, którą teraz odczuwają przez poznanie Boskiego charakteru i Jego przyszłej z nimi działalności. Ich znajomość w tym względzie bywa tak ograniczoną, że niekiedy zapytują: Czy należę ja do Boga, czy nie należę?

Faktem jest, że chociaż Chrystus stał się ich mądrością, tak, że dowiedzieli się o potrzebie Zbawiciela i było im pokazane zbawienie w Chrystusie, to jednak w planie Bożym nie było zamierzone, aby Chrystus ustawicznie miał być ich mądrością, prowadził i pokazywał "głębokie rzeczy Boże", chyba tylko wtedy, jeżeli się zaofiarują i poświęcą być Jego naśladowcami. Niepoświęceni wierzący żadną miarą nie mogą się zaliczać do Nowego Stworzenia, pomimo, iż widzą oni drogi Boże, wyrozumiewają Jego przykazania i starają się żyć na świecie moralnie, rozumnie i uczciwie. Tacy jednak są ziemskimi, jeżeli nie postąpili dalej, tj. do zamiany ludzkich praw i przywilejów (kupionych przez Jezusa) na rzeczy niebieskie, do których nasz Pan przez ofiarę otworzył im drzwi. Tak jak w figurze mamy pokazane, iż Lewitom nie było dozwolone wchodzić do Świątnicy Przybytku, ani nawet tam zajrzeć, by widzieć znajdujące się tam rzeczy, podobnie w pozaobrazowym znaczeniu, niepoświęconym wierzącym nie jest dozwolone widzieć głębokie rzeczy Boże, lub ocenić ich wielkość, chyba, że staną się członkami Kapłaństwa, przez zupełne ofiarowanie się.

Spodziewać się lepszych względów od Pana w przyszłym wieku, dlatego, że ktoś otrzymał łaski w teraźniejszym życiu, lecz ich nie używał, to byłoby coś podobnego, jakby się ktoś spodziewał szczególnych błogosławieństw za to, że poprzednich nie ocenił, albo użył na złe. Czy nie znajdujemy coś z Boskiej działalności w przeszłości, że niektórzy, co nie mieli w tym wieku ewangelicznym łaski u Boga, że otrzymają ją w przyszłym wieku? Czy nie byłoby to coś według słów naszego Pana, że "ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi"? Paweł apostoł wykazuje, że gdy wybór Nowego Stworzenia zostanie uzupełniony, a wiek Tysiąclecia wprowadzony, łaska Boża powróci do Izraela, od którego została odjęta na początku wieku Ewangelii (Rzym. 11:25-32).

Ci, co zostali usprawiedliwieni do społeczności z Bogiem przed wiekiem Ewangelii, i którzy utrzymali się przy tym usprawiedliwieniu kosztem zaparcia samych siebie, otrzymają nagrodę, iż zostaną "postawieni książętami po wszystkiej ziemi" (Żyd. 11:35). Ci zaś, którzy w teraźniejszym czasie użyją właściwie i utrzymają swoje usprawiedliwienie, muszą to uczynić kosztem swojego ciała. Maluczkie stadko, wierne do najwyższego stopnia, kłaść będzie życie swoje na służbę prawdy, braci i będzie naśladować swego Wodza i Zbawiciela. Druga klasa, rozważana na innym miejscu jako "Wielkie Grono", musi dojść do posiadania nagrody również kosztem swojego ciała, ale z powodu mniejszej gorliwości w poświęcaniu się, utracą najwyższą nagrodę przeznaczoną dla Nowego Stworzenia i jego przywilejów w Królestwie. Te trzy klasy jedynie są uprzywilejowane w doczesnym życiu, przez otrzymanie poszczególnych sposobności tego wieku, to jest, usprawiedliwienia z wiary.

Działalność Królestwa przy zupełnej znajomości Boga, dla różnych powodów, prawdopodobnie najmocniej przemówi do przekonania Izraela według ciała, który, gdy jego zatwardziałość i niepobożność zostanie od niego odwróconą, stanie się wielce gorliwym dla Pomazańca Pańskiego, jak jest przedstawione w proroctwie Izajasza, które mówi: "Oto Bóg nasz Ten jest; oczekiwaliśmy Go, i wybawił nas" (Izaj. 25:9).

Gdy Izrael w naturalny sposób będzie pierwszym, który zastosuje się do nowego porządku rzeczy, błogosławieństwa Królestwa szybko spłyną na całą ziemię, zaś wszystkie narody staną się dziećmi Abrahama, w tym sensie, że otrzymają uczestnictwo w błogosławieństwach obiecanych Abrahamowi, jako napisano: "Uczynię cię ojcem wielu narodów ... w nasieniu twojem błogosławione będą wszystkie narody ziemi".

CHRYSTUS STAŁ SIĘ DLA NAS POŚWIĘCENIEM

Jak mądrość, czyli znajomość Boga, stała się nam jako wynik ofiary Jezusa danej za nas, i jak zostaliśmy usprawiedliwieni przez Jego zasługi, gdyśmy zostali przez Niego pojednani z Bogiem, i gdy odwróciliśmy się od grzechu, a nawróciliśmy się ku sprawiedliwości, tak podobnie dzieje się i nasze poświęcenie przez Niego. Nikt nie może poświęcić się w tym znaczeniu, by mógł być przyjęty do rodziny Bożej - jako Nowe Stworzenie, spłodzony z Ducha Bożego (Jan 1:13; Żyd. 5:4). Jak zasługi Chrystusa były niezbędnymi dla naszego usprawiedliwienia, tak przyjęcie nas za członków Jego ciała i Jego ustawiczna pomoc, są niezbędnymi do uczynienia naszego powołania i wyboru pewnem. Apostoł gromi niektórych, iż "nie trzymają się Głowy" (Kol. 2:19). Jesteśmy przekonani, że niezbędnym jest dla każdego członka Kościoła uznawać Jezusa Chrystusa, nie tylko za Odkupiciela od grzechu, lecz także uznawać Go za Głowę, Kierownika, Nauczyciela i Zachowawcę ciała, tj. Kościoła. Pan Jezus wykazuje potrzebę trwania w Nim i często powtarza: "Mieszkajcież we Mnie ... jako latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie, jeżeli nie będzie trwała w winnym krzewie, także ani wy, jeśli we Mnie mieszkać nie będziecie". "Jeśli we Mnie mieszkać będziecie i słowa Moje w was mieszkać będą, czegobyściekolwiek chcieli proście, a stanie się wam" (Jan 15:4,7). Apostoł również wykazuje potrzebę trwania w Chrystusie, mówiąc: "Straszna jest rzecz wpaść w ręce Boga żywego" (Żyd. 10:31). W dalszym ciągu, Paweł apostoł wykazuje, że "Bóg nasz jest ogniem trawiącym". Jego miłość i Jego sprawiedliwość, pali wszelki grzech i "wszelką niesprawiedliwość"; Bóg nie może uznać grzechu, dlatego ofiara, którą Bóg przygotował, nie jest dla zachowania grzeszników, lecz wybawienia ich od słabości i wiecznej zagłady.

To, zgodnie z różnymi oświadczeniami Pisma Świętego, zapewnia nas, że przychodzi czas, w którym grzech, grzesznicy i towarzyszący im smutek, ból i umieranie przeminą. Dzięki za to Bogu! Możemy się także cieszyć z zarysu Boskiego charakteru, że Bóg jest ogniem trawiącym, i że On przygotował dla nas ucieczkę w Jezusie Chrystusie, tak długo, dopóki nasze przewinienia i przestępstwa pochodzące ze słabości ciała, dopóki nie są rozmyślnymi, a także przygotował dla Nowego Stworzenia w Chrystusie ostateczne wyswobodzenie od grzechu, śmierci, wszelkiej słabości i niedoskonałości, jak również możność dojścia do zupełnego Jego podobieństwa, do doskonałości Boskiej natury i jej pełności; zaś dla "Wielkiego Grona" doskonałość na poziomie podobnym do natury anielskiej, aby byli sługami, towarzyszami uwielbionego Kościoła - "panny za Nią towarzyszki Jej" - Ps. 45:15.

Następnie Święci Starego Testamentu będą doskonałymi w ludzkiej naturze, obrazami Bożymi w ciele, i przedstawicielami Królestwa Chrystusowego i narzędziami w rozdzielaniu Boskich błogosławieństw wszystkim rodzajom ziemi. Gdy ostatecznie doświadczenia i próby Tysiąclecia przyprowadzą wszystkich posłusznych do doskonałości, ci również przez okazanie swojej wierności ku Bogu, otrzymają, czyli dojdą do doskonałości ludzkiej natury i będą rozumieli Boga, i tak będą Mu posłusznymi, że Pan Bóg przestanie być dla nich ogniem trawiącym, ponieważ wszystek ich brud zostanie oczyszczony pod nadzorem wielkiego ich Pośrednika, któremu wszyscy byli oddani przez Ojcowską miłość i mądrość. Chrystus wtedy "z pracy duszy Swej ujrzy owoc, którym nasycon będzie" - Izaj. 53:11.

Poświęcenie znaczy odłączenie się na świętą służbę. Grzesznicy nie są powołanymi do poświęcenia, lecz do pokuty, a pokutującym grzesznikom nie jest rozkazano, by się ofiarowywali, lecz żeby wierzyli w Jezusa Chrystusa ku usprawiedliwieniu. Poświęcenie, wymagane jest jedynie od klasy ludzi usprawiedliwionych - od wierzących w Boskie obietnice, ześrodkowane w Chrystusie i zapewnione przez Jego okup. To jednak nie ma znaczyć, aby poświęcenie, czyli świątobliwość, nie była właściwą rzeczą dla całego rodzaju ludzkiego, lecz znaczy, iż Bóg przewidział, że tak długo, dopóki człowiek zajmuje stanowisko niepoprawnego grzesznika, byłoby bezpożyteczne zapraszać go do życia świętobliwego; taki najpierw musi się przyznać, iż jest grzesznikiem i nawrócić się. To nie znaczy, aby pokutujący nie miał się uświęcać i prowadzić życie świętobliwe, lecz znaczy, że poświęcenie bez usprawiedliwienia byłoby zupełnie czczym. Według Boskiego porządku rzeczy, naprzód musimy dowiedzieć się i poznać dobroć Bożą i co Pan Bóg uczynił dla naszych grzechów, musimy przyjąć Jego przebaczenie jako dar w Chrystusie, zanim moglibyśmy być we właściwym stanie do uczynienia ze siebie ofiary, lub poświęcić się Jemu na służbę. Oprócz całego urządzenia w wieku ewangelicznym, powołanie do pokuty, zwiastowanie wesołej nowiny o usprawiedliwieniu i zaproszenie usprawiedliwionych do ofiarowania i poświęcenia się na służbę Bogu, wszystko to są części jednego wielkiego planu, który Bóg teraz przeprowadza w rozwijaniu Nowego Stworzenia. Bóg postanowił, że wszyscy, którzy mają być członkami Nowego Stworzenia, muszą być ofiarnikami, "Królewskim Kapłaństwem", i każdy musi coś ofiarować Bogu, tak jak nasz Arcykapłan ofiarował Samego Siebie (Żyd. 7:27; 9:14). Kapłani również muszą ofiarować samych siebie Bogu, do czego apostoł zachęca mówiąc: "Proszę was tedy bracia (nazywa braćmi, ponieważ zostali usprawiedliwieni, a przez to przyprowadzeni do społeczności z Bogiem) przez litości Boże (przez darowanie grzechów), abyście stawiali ciała wasze ofiarą żywą, świętą przyjemną Bogu, to jest rozumną służbę Bożą" (Rzym. 12:1). Trzeba teraz zauważyć, że ponieważ ciała nasze nie są istotnie "świętymi", zatem muszą być uznane za takie, zanim mogłyby być "przyjemnymi Bogu" i liczyć się "świętymi", inaczej mówiąc: musimy być usprawiedliwionymi przez wiarę w Jezusa Chrystusa, zanim moglibyśmy posiadać coś świętego, co mogłoby być złożone na ołtarzu ofiarnym, przyjemnym Bogu i przyjętym z rąk Arcykapłana, i byśmy mogli być uznani za "Królewskie Kapłaństwo".

Poświęcenie będzie wymagane przez wielkiego Króla podczas Tysiąclecia. Od całego świata będzie wymagane, by się odłączyli od wszelkiej nieczystości, wszelkiego rodzaju grzechu i okazali uległymi Boskim rozporządzeniom, jakie będą wydane przez książąt - przedstawicieli Królestwa. Możebne, iż niektórzy zastosują się do wymagań i poświęcą się zewnętrznie, bez przyjęcia świątobliwości do serca. Tacy będą mogli czynić postępy i rozwijać się umysłowo, moralnie i fizycznie, aż do końca czasu restytucji - do zupełnej doskonałości, a czyniąc tak, będą mogli mieć i błogosławieństwo do tego przywiązane, jako nagrodę onego czasu, aż do jej końca; lecz jeżeli ich poświęcenie do onego czasu nie osiągnie ich myśli i serca, to nie będą zdolni przejść poza Tysiąclecie, w którym to czasie nie będzie mogło istnieć nic takiego, co nie będzie się zgadzało z absolutnym prawem Bożym, tak w myśli, jak w słowie i uczynku.

Widząc, że poświęcenie jest ogólną zasadą, a jej działalność w przyszłości obejmie i świat, nie wypuszczajmy z uwagi faktu, że Pismo Święte było pisane "dla naszego napomnienia" - napomnienia Nowego Stworzenia. Gdy przyjdzie czas dla świata, aby otrzymał swoją naukę, co się tyczy poświęcenia, wtedy Wielki Nauczyciel - Słońce Sprawiedliwości, oświeci całą ziemię znajomością Bożą. Nie będzie tam więcej Babilonu - zamieszania - w pojęciach, teoriach i dogmatach, ponieważ Pan Bóg powiedział odnośnie owego dnia: "Na ten czas przywrócę narodom wargi czyste, którymi by wzywali wszyscy imienia Pańskiego, i służyli Mu jednomyślnie" (Sof. 3:9). Apostoł odnosi się jedynie tylko do Nowego Stworzenia, gdy mówi, że "Chrystus stał się nam od Boga mądrością, sprawiedliwością, i poświęceniem, i wyswobodzeniem" (1 Kor. 1:30). Przeto starajmy się tym bardziej zwracać uwagę na te rzeczy, które są napisane dla naszej nauki i widocznie, iż są one nam niezbędnie potrzebne, jeżeli chcemy nasze powołanie do uczestnictwa w Nowym Stworzeniu uczynić pewnym.

Jak Pan Bóg powiedział do Izraela: "Poświęcajcie się, a bądźcie świętymi" (3 Moj. 20:7,8; 2 Moj. 31:13), tak pokazuje duchowemu Izraelowi, by się poświęcił, kładł ciało swoje ofiarą żywą Bogu, przez zasługi ofiary Chrystusowej; jedynie tych, którzy to czynią w tym "czasie przyjemnym", Pan Bóg przyjmuje i odłącza, jako świętych, zapisuje imiona w księdze żywota i przeznacza im koronę chwały, czci i nieśmiertelności, które otrzymają, gdy dowiodą, iż są wiernymi w tym wszystkim, czego się podjęli, będąc przekonani, iż to jest "rozumna służba" - Obj. 3:5,11.

Jak było pokazane w figurze, to poświęcenie Lewitów przedstawiało w pewnej mierze postępowanie w sprawiedliwości, lecz nie poświęcenie ku ofiarowaniu, tak następny stopień poświęcenia należy do tych, którzy przyjęli powołanie Boże, by stać się Królewskim Kapłaństwem, a co było wyobrażone przez poświęcenie Aarona i jego synów na urząd Kapłański - poświęcenie ku ofiarowaniu. To poświęcenie było przedstawione w figurze przez białą płócienną suknię, wyobrażającą usprawiedliwienie, i przez olej namaszczenia, jak również i przez ofiarowywania, w których brali udział wszyscy Kapłani - Żyd. 8:3.

W figurze są pokazane dwa poświęcenia Lewitów: 1). poświęcenie wszystkich Lewitów; 2). wyłączne poświęcenie niektórych Lewitów, którzy byli ofiarnikami, czyli kapłanami. Pierwsze przedstawia ogólne poświęcenie do świątobliwości żywota i do posłuszeństwa Bogu, do którego są obowiązani wszyscy wierzący, i które z łaski Bożej przez Chrystusa zostaje dopełnione, tymczasowe "usprawiedliwienie żywota" - pokój z Bogiem. To jest, co wszyscy prawdziwie wierzący rozumieją i doświadczają w teraźniejszym wieku Ewangelii.

Apostoł mówi, że "koniec przykazania jest miłość z czystego serca" (1 Tym. 1:5), to znaczy, że nasze zastosowanie się do pierwszego poświęcenia; zastosowanie się do warunków naszego usprawiedliwienia w wieku obecnym, doprowadzi nas w końcu do tego drugiego poświęcenia, czyli do ofiarowania się jako kapłani.

Jak to może być? W ten sposób: życie świątobliwe, posłuszeństwo ku Bogu, zawiera w sobie "miłość z czystego serca", tak ku Bogu, jak i ku naszym bliźnim. Miłość ku Bogu znaczy: "miłować Boga z całego serca, z całej duszy, i ze wszystkich sił"; taka miłość nie będzie wyczekiwać na rozkazy, lecz będzie się dopytywać o służbę, mówiąc: "Panie, co chcesz abym czynił?" Każdy wierny, prawdziwy Izraelczyk podczas pierwszego przyjścia Chrystusa był już raz ofiarowanym, co było wyobrażone w Lewitach - i takich Pan najpierw powołał, aby się ofiarowali sami, i wszystkie ziemskie korzyści i przywileje, w zamian za niebieskie - duchowne - by postępowali śladami Jezusa, swego Wodza Zbawiciela, po wąskiej drodze prowadzącej do czci, chwały i nieśmiertelności. Którzy przyjęli to zaproszenie zostali przyjęci za kapłanów, członków ciała, Najwyższego Kapłana naszego wyznania, za "Synów Bożych" - Jan 1:12.

Przez cały wiek Ewangelii tego rodzaju postępowanie miało miejsce: Naprzód poświęcenie się ku posłuszeństwu i sprawiedliwości - jako pozaobrazowi Lewici; następnie dowiedziawszy się, że sprawiedliwość znaczy najwyższą miłość dla Boga, wyrodziło się pragnienie poznania i czynienia woli Bożej; potem zaś dochodzi się do wyrozumienia i poznania, że wszystko stworzenie jest spaczone i przekręcone, jako też znajduje się w tak zupełnym przeciwieństwie z Bogiem i do tego stopnia, że zgoda i jedność z Bogiem, znaczy niezgodę i wystąpienie przeciw wszelkiej niesprawiedliwości znajdującej się tak w nas samych, jak i w innych. Wtedy wołamy i spoglądamy ku Bogu, by się dowiedzieć, dlaczego On nas powołał i przyjął nasze ofiarowanie, a jednak tak postanowił, że inaczej nie może się stać, jak tylko przez ofiarowanie samych siebie.

W odpowiedzi na to wołanie, Pan Bóg nas informuje, "iż On nas powołał, w jednej nadziei powołania naszego" (Efez. 4:4), i że to powołanie jest do współdziedzictwa z naszym Panem, do chwały w Królestwie, do czci i nieśmiertelności (Łuk. 12:32; Rzym. 2:7); a że droga jest wąską i trudną, to jest nieodzowne dla tych, których Pan zaszczyci tą chwałą, aby dowiedli wytrwałości i zwyciężyli (Mat. 7:14; Rzym. 8:17). Wtenczas usłyszeliśmy powołanie Boże - wyrażone przez apostoła Pawła: "Proszę was bracia, byście stawiali ciała wasze ofiarą żywą, świętą, przyjemną Bogu, to jest rozumną służbę waszą", i gdyśmy to zrozumieli i przyjęli do serca, a następnie ofiarowali się aż do śmierci, odtąd zostaliśmy uznani za kapłanów - "Królewskie Kapłaństwo", członków Arcykapłana naszego wyznania (porządku) Chrystusa Jezusa - jako Nowe Stworzenie.

Tacy wierzący, gdy przyszli do wyrozumienia, że "końcem przykazania jest miłość z czystego serca", a nie starają się, by dojść do tego celu, odrzucają powołanie ofiarowania samych siebie, a przez to nie zgadzają się z zamiarem Bożym, by ich Bóg mógł usprawiedliwić, a zatem nie wypełniają przymierza, by okazać się posłusznymi sprawiedliwości, z powodu trudnej drogi, tacy więc odrzucają "nadzieję powołania". Czy tacy nie biorą łaski Bożej (przypisaną im sprawiedliwość) na próżno? Spoglądając wstecz na Świętych Starego Testamentu, daje się zauważyć, ile ich kosztowało, by mogli osiągnąć dobre świadectwo przez wiarę i "podobali się Bogu", a tym sposobem, by otrzymali usprawiedliwienie do społeczności z Bogiem (Żyd. 11:5,32,39), czy więc możemy się spodziewać, aby usprawiedliwienie do żywota, udzielane podczas wieku ewangelicznego pozaobrazowym Lewitom, mogło być osiągnięte przez niższy stopień wierności Bogu i sprawiedliwości? Zaiste możemy powiedzieć, że ci, co zostali przyjęci jako tymczasowo usprawiedliwieni, którzy po "obrachowaniu nakładu" (Łuk. 14:27,28), by się mogli stać uczniami Chrystusowymi, do czego ich ofiarowanie prowadzi, nie okazaliby dostatecznej wiary w Boską pomoc i zaniedbaliby lub nie chcieli wykonywać ich "rozumnej służby", ażeby uzupełnić swoje ofiarowanie się - aż do śmierci - takich Pan Bóg uprzywilejował na próżno. Takich nie można uważać, iż są usprawiedliwionymi do żywota, ani nawet do społeczności z Bogiem, tym sposobem odpadają oni od stanowiska łaski, właściwego pozaobrazowym Lewitom, bo takimi nie są i nie mogą być uważani.

Lecz ci, co oceniają łaskę Bożą i okazują wdzięczność i wierność otrzymanym przywilejom i pełnią "rozumną służbę" zupełnego ofiarowania, wypełniając przymierze w posłuszeństwie Bogu i sprawiedliwości, i to aż do śmierci, ci stanowią dwie klasy:

1). Są to, pozaobrazowi Lewici, którzy z chęcią kładą swoje życie w ofierze i szukają sposobów, by służyć Bogu, braciom i Prawdzie, uważają za radość i zaszczyt, że mogą tym sposobem poświęcić swoje ziemskie korzyści, posiadłości, czas, wygody, wpływ, poważanie u ludzi i wszystko, co składa się na doczesny żywot i stanowi przyjemność życia. Ci dobrowolni ofiarnicy i pozaobrazowi kapłani, gdy będą uwielbieni ze swym Panem, stanowić będą "Królewskie Kapłaństwo", ich ofiarowania wtedy zostaną uzupełnione i nie będą więcej figurowani przez Aarona i jego synów odprawiających ofiary za lud, lecz przez Melchizedeka - kapłana na swym tronie - rozdzielającego światu podczas Tysiąclecia błogosławieństwa zapewnione przez "lepsze ofiary", sprawowane podczas pozaobrazowego Dnia Pojednania, to jest wieku ewangelicznego.

2). Druga klasa wierzących jest ta, co w sercu swym jest wierną Bogu i chętnie poświęciła wszystko i sprawuje "rozumną służbę", a przez to pokazuje, iż jest godną być pozafiguralnymi Lewitami, dlatego, iż nie otrzymali łaski Bożej nadaremno. Ci jednak, chociaż okazali się chętnymi i przyjęli powołanie i stali się uczestnikami wspólnej nadziei naszego powołania i wszystkich przywilejów wybranych, jednak ich miłość i gorliwość nie okazały się tak wielkimi, aby skłoniły ich do wypełnienia ofiar, których się podjęli wykonywać. Ponieważ ich miłość i gorliwość nie okazały się dość silnymi, dlatego nie złożyli zupełnie ofiary, czyli nie utrzymali swych ofiar na ołtarzu; z tego powodu nie mogą być uważani za dokładne "podobieństwo" naszego Arcykapłana, który zawsze starał się czynić wolę Ojca! Ci nie pokonali trudności, a z tego powodu nie mogą być policzeni między "zwycięzców", którzy będą mieli udział w Królestwie niebieskim ze swym Panem, jako członkowie "Królewskiego Kapłaństwa"; ci nie zapewnili swego powołania i wyboru przez ścisłe zastosowanie się do ich przymierza uczynionego z Bogiem.

Jakim jest ich los? Czy liczą się straconymi, ponieważ ubiegali się o nagrodę, a jednak z braku odpowiedniej miłości i gorliwości nie dobiegli do zamierzonego celu? Dzięki Bogu, że tak źle nie jest. Chociaż ich wiara i gorliwość będąc doświadczane, nie okazały się dostatecznymi, by ich zaliczyć w poczet kapłanów, to jednak ich wiara, chęć i gorliwość w ofiarowaniu się aż do śmierci, objawiły szczerość ich serc jako Lewitów. Aczkolwiek poświęcili się zupełnie, to jednak nie jest to dostatecznym, muszą jeszcze udowodnić, że miłują oni Boga z całego serca i nie zaparliby się Go za żadną cenę, chociaż nie zupełnie wierni i gorliwi w poświęceniu się w służbie Bożej. Jaką będzie próba, która udowodni, że ci są godnymi działu Lewitów w Królestwie? I jak to będzie zastosowane?

Jużeśmy poprzednio nadmienili o prawdziwie poświęconych Bogu, o których jest wzmianka w Objawieniu (Obj. 7:9,13-15), gdzie ich nazwano "wielki lud". Ci są, którzy przyszli z ucisku wielkiego, i omyli szaty swoje i wybielili je we krwi Barankowej, dlatego są przed stolicą Bożą i służą we dnie i w nocy w Kościele Jego, a Ten, który siedzi na stolicy, jako "namiotem zasłoni ich" (przypuści do społeczności ze Sobą i Jego uwielbioną Oblubienicą, będąc na jej usługi w stanie duchowym), czyli tak nazwane "Głupie Panny". Straciły one sposobność stania się członkami Oblubienicy, lecz jakkolwiek bądź liczą się pannami, czystymi w swych sercach i intencji. Klasa ta utraciła nagrodę, lecz następnie przez ciężkie doświadczenia zdobyła udział na weselu Oblubieńca z Jego Oblubienicą, jako "panny za nią towarzyszki jej", będą także przyprowadzone przed Króla. "Przywiodą je z weselem i z radością, a wnijdą na pałac królewski" (Ps. 45:15,16). Jako Lewici nie dosięgli stopnia Królewskiego Kapłaństwa, lecz są Lewitami i mogą służyć Bogu w Jego chwalebnej świątyni - Kościele - chociaż nie mogą być w nim "żywymi kamieniami", ani "filarami" (1 Piotra 2:5; Obj. 3:12; 19:6,7). Następny wiersz ostatniego cytatu w Psalmie 45-tym, zwraca uwagę na Lewitów, którzy w dawnych czasach u Izraela byli nazywani "ojcami", i otrzymujemy zapewnienie, że i oni będą nagrodzeni i uczynieni "książętami po wszystkiej ziemi".

Podobnie trzech synów Lewiego: Kaat, Gerson i Merary, zdają się reprezentować cztery klasy: 1). Mojżesz, Aaron i cała rodzina kapłańska Amrama (syna Kaata), miała swe namioty na froncie (na wschodniej stronie) Przybytku. Ci mieli dozór nad wszystkimi rzeczami religijnymi - ich bracia - to jest wszyscy Lewici, byli ich pomocnikami, czyli sługami. 2). Rozłożoną obozem na południowej stronie była rodzina Kaata i ich najbliżsi krewni; ci mieli staranie o rzeczy najświętsze, jak Ołtarz, Świecznik, Stół i Arka Przymierza. 3). Na północnej stronie Przybytku obozowali Lewici z rodziny Merarego; ci wypełniali usługi następne w zaszczycie, mając staranie o deskach złotem powleczonych, słupach, podstawkach itp. 4). Obozującą na tyłach była rodzina Gersona, mająca staranie o przedmioty mniej ważne, jak sznury, zewnętrzne zasłony, bramy itp.

Te różniące się jedna od drugiej rodziny Lewiego, można powiedzieć, iż reprezentują cztery różne klasy usprawiedliwionej ludzkości, gdy nastąpi zupełne pojednania, a mianowicie: Święci, czyli Królewskie Kapłaństwo, Święci Starego Testamentu, "Wielka Kompania", i reszta ocalonego świata. Jak zwykle w typach, imiona zdają się być bardzo znaczącymi. 1). Rodzina Amrama była wybrana na kapłanów. Imię Amram znaczy: lud wywyższony. Czy nie jest to odpowiednia nazwa dla figury "Maluczkiego stadka", którego Głową jest Chrystus Jezus! "Nader wywyższony". Takim jest oświadczenie Pisma Świętego o tych kapłanach. 2). Kaat znaczy sprzymierzeniec, lub towarzysz. Z rodziny Kaata byli wybrani synowie Amrama, którzy mieli stanowić nowy dom kapłański. Rodzina Kaata, może zatem właściwie reprezentować ojców świętych, których wiara, posłuszeństwo i wierność Bogu, jak i gotowość ponoszenia cierpień dla sprawiedliwości była dowiedzioną, i z którymi łączy nas ścisłe powinowactwo. Zaiste, byli oni sprzymierzeńcami Bożymi i naszymi, a w pewnym względzie są bliższymi Chrystusa, niż ktokolwiek inny. 3). Merary znaczy gorzkość; z tego powodu rodzina Merarego reprezentowałaby "Wielką Kompanię", wielkie grono duchownych, którzy nie doścignęli stanu Królewskiego Kapłaństwa, a zostali zbawieni "jako przez ogień", przeszli przez "wielki ucisk" i gorzkie doświadczenia, by osiągnąć zaszczytne stanowisko, które będą zajmować. 4). Gerson znaczy szukający schronienia, albo ocalony; dlatego rodzina Gersona wyobrażałaby właściwie wybawiony rodzaj ludzki, z którego każdy członek będzie wyswobodzony, wybawiony od ślepoty i niewoli szatana.

Zatem pierwszym w rzędzie, jak i w stopniu, z pomiędzy pozaobrazowych Lewitów, czyli usprawiedliwionych, będzie Królewskie Kapłaństwo, któremu Królestwo Tysiąclecia i wszelkie tegoż sprawy będą zlecone. Po prawicy znajdować się będą najbliżsi powinowactwem - Święci Starego Testamentu - którzy zostaną uczynieni "książętami po wszystkiej ziemi", zaś po lewicy będą ich bracia, "Wielka Kompania". Ostatnimi zaś ze wszystkich, będą wyzwoleni i wyswobodzeni z grzechu i śmierci podczas Tysiąclecia, których wierność będzie wystawioną na wielką próbę, która zakończy wiek Tysiąclecia - Obj. 20:7-9.

Wszystkie te klasy Lewitów są próbowane, i muszą wykazać, czy wytrzymają próbę, czy okażą się serdecznie wiernymi. To jednak nie znaczy, aby ci, którzy teraz są usprawiedliwionymi przez wiarę, pierwej niż świat, a zaniedbają lub nie chcą dopełnić końca przykazania, którym jest miłość z czystego serca, a przeto otrzymują łaskę Bożą nadaremno, aby ci mogli mieć dalszą sposobność. Gdy ci obliczyli się, ile ma ich kosztować złożenie z siebie ofiary, i z tego powodu nie podjęli się pełnić rozumnie służby Bożej, rzecz naturalna, iż to nie mogło się Bogu podobać, ani być nagrodzonym, lecz z drugiej strony, ich nierozsądek nie zasługiwałby na karę, bo w takim razie powołanie do chwały, czci i nieśmiertelności nie byłoby łaską, lecz koniecznością, nie zaproszeniem a rozkazem, musem, a zamiast być ofiarą byłoby obowiązkiem. Unieważnienie ich usprawiedliwienia pozostawia im jednak stanowisko w odkupionym świecie, takie, jakie zajmowali przedtem, gdy uwierzyli w Chrystusa, z taką jednak różnicą, że ich większa znajomość sprowadziła na nich większą odpowiedzialność czynienia sprawiedliwości.

Innymi słowy, próba w obecnym czasie o śmierć i życie, obejmuje tylko tych, którzy dobrowolnie poświęcają się zupełnie "aż do śmierci" Panu. Reszta rodzaju ludzkiego nie jest jeszcze sądzoną w tym stopniu, bo sąd ten nastąpić ma dopiero aż utworzone zostanie Królestwo Tysiąclecia. Jednakowoż w międzyczasie, każdy członek ludzkości w stosunku do swych znajomości, buduje albo niszczy charakter, a w ten sposób czyni swoje warunki w Tysiącleciu i widoki, co do życia wiecznego lepszymi, albo gorszymi, stosownie do tego, czy słucha, czy lekceważy swoją wiedzę i sumienie.

Co do zupełnie poświęconych ma się rzecz jednakowoż inaczej. Przez swoje zupełne poświęcenie aż do śmierci zrzekają się ziemskiego życia w całości, zmieniając je na duchowe, które będzie ich udziałem, o ile pozostaną wierni aż do śmierci - ale w żadnym innym wypadku. Stąd to dla tych nielojalność przyniesie śmierć - wieczną; tak pewną, jak dla niewiernych świata z końcem Tysiąclecia.

Lewici, i to każdy bez wyjątku, nie miał żadnej własności ziemskiej w Chanaan. Jest to znamiennym faktem, że poświęciwszy wszystko Panu i będąc w zupełnej harmonii z Jego sprawiedliwością, niedoskonałe warunki obecnego pełnego wad czasu nie były ich dziedzictwem. Chanaan reprezentuje warunki konfliktu stanu próby; pokonywanie nieprzyjaciół, przezwyciężanie zła itd., zwłaszcza podczas Tysiąclecia; ale Bóg przewidział lepsze bezgrzeszne i doskonałe dziedzictwo dla wszystkich, których w zupełności usprawiedliwia jako pozafiguralnych Lewitów. Pierwszymi, którzy osiągną to lepsze dziedzictwo, będą kapłani, powołani do Pierwszego Zmartwychwstania i doskonali do stopnia Boskiej natury; "Święci Starego Testamentu" będą następnymi i osiągną lepsze dziedzictwo przy zmartwychwstaniu jako doskonałe istoty ludzkie; później miejsce następne zajmie "Wielka Kompania", która doskonałość swoją uzyska w stopniu duchowym; w końcu uzyska swoje dziedzictwo klasa Gersona, kształcona, doskonalona i próbowana podczas Tysiąclecia, przez stopniowe zmartwychwstanie, czyli przenoszenie ze stanu śmierci w stan życia, osiągnięty w zupełności przy końcu Tysiąclecia.

Że tylko ci wierni, którzy czynią poświęcenie do ostatecznych granic - "aż do śmierci", są spłodzeni z Ducha Świętego i zaliczają się do Najwyższych Kapłanów, to ilustrują nam figury; ponieważ Lewici w ogólności nie otrzymują namaszczenia świętym olejem, figurą Ducha Świętego, wyłącznie tylko ofiarnicy, kapłani. Ci byli skrapiani olejem pomieszanym z krwią, aby wykazać, że Duch Święty przyznany członkom Chrystusowym, jest ich udziałem wyłącznie przez zasługę przelanej krwi: (1) ofiara Jezusa Chrystusa dla nich, by ich usprawiedliwić; i (2) ich rękojmia wspólnej ofiary z Chrystusem - przez oddanie życia w służbie dla Niego - 2 Moj. 29:21.

Namaszczenie Najwyższego Kapłana było rzeczą jeszcze inną i przedstawiało jedność, solidarność wybranego Kościoła; ponieważ to namaszczenie dotyczyło tylko jego jednego, jako głównego kapłana, który spełniał ofiarę - początkowo tylko Aarona; ale i każdego z jego synów, jak obejmowali jego urząd głównego kapłana "aby mi urząd kapłański sprawowali" (2 Moj. 28:41; 40:13,15). Jezus Chrystus, Pan nasz, jako Głowa Kościoła, który jest Jego ciałem, "pomazany był olejkiem wesela [Ducha Świętego] nad uczestników swoich", czyli współdziedziców i podczłonków "Królewskiego Kapłaństwa". Wszystko było wylane na Niego, a "z pełności [obfitości] Jego myśmy wszyscy wzięli, i łaskę za łaskę". Był to "niewypowiedziany dar", że otrzymaliśmy przebaczenie i usprawiedliwienie przez zasługę Jego ofiary; owszem, jest to prawie nie do uwierzenia byśmy mogli być powołani jako Jego współdziedzice Królestwa, by nasze poświęcenie mogło być zapieczętowane wylaniem krwi i oleju, i byśmy mogli być przyłączeni do naszej namaszczonej Głowy.

Pan kierował prorokiem Dawidem, aby dał nam obraz namaszczenia i przedstawił dokładnie jak to wylewało się na naszą Głowę i musiało spłynąć dopiero od Niego na nas (Ps. 133:1-3; 45:7; Łuk. 4:18). Członkowie Kościoła są "braćmi", a duch ich zmusza "by zgodnie mieszkali". Wszyscy ci, którzy są jedno z Głową, muszą sympatyzować z współtowarzyszami Jego ciała - Kościoła - i tylko proporcjonalnie udzielane im jest Namaszczenie Duchem Świętym. To święte namaszczenie olejem, wyobrażało Ducha Świętego i oświecenie, które daje tym wszystkim, których Bóg przyjmuje jako aprobowanych członków tego Królewskiego Kapłaństwa, Nowego Stworzenia, z których każdy jest "zapieczętowanym", czyli zaznaczonym lub wskazanym przez Ducha Świętego danego im, jak już wykazaliśmy.

Wszyscy w ten sposób naznaczeni przez Ducha Świętego jako czynni członkowie Nowego Stworzenia, upewnieni są przez Pana, że "nie są ze świata, jako i Ja nie jestem z świata", "Jam was obrał [ze świata] i postanowiłem, abyście wyszli i przynieśli owoc, a owoc by wasz aby trwał", "Byście byli ze świata, świat, co jest jego, miłowałby; lecz, iż nie jesteście ze świata, alem Ja was wybrał z świata, przetoż was świat nienawidzi" (Jan 15:16,19; 17:16). Chociaż do pewnego stopnia te oznaki uświęcenia mogą być spostrzeżone przez świat, to jednak nie spodziewamy się przez to, by one sprowadziły u świata podziw i uznanie; ale raczej uważać będą te oznaki Ducha Świętego u Nowego Stworzenia, jako dowody słabości i zniewieściałości. Świat ceni i uznaje to, co by można określić jako siłę lub brutalną potęgę - nie przewagę w sprawiedliwości. Pan nasz tłumaczy nam, dlaczego świat nie uzna Jego wyznawców; mianowicie, dlatego, ponieważ ciemność nie znosi światła - ponieważ poziom myśli, słowa i czynu Jego Królewskiego Kapłaństwa będzie daleko wyższy jak ludzkości w ogólności, i będzie się wydawał dla wielu w mniejszym lub większym stopniu potępieniem ich systemu życia. Świat pragnie raczej, by mu ustępowano, schlebiano; a cokolwiek rzuca refleksje na niego, jest do pewnego stopnia pomijane, jeżeli nie zbijane. Ta nagana światowego Chrześcijaństwa stanowi część próby dla Królewskiego Kapłaństwa; i gdyby ich poświęcenie nie płynęło z serca samego, to tęskniliby tak za przyjaźnią świata, jak staraliby się o jego uznanie, że zaniechaliby wypełnić we właściwym duchu poświęcenia ziemskich korzyści, których się podjęli - zaprzestaliby być kapłanami; wobec tego nie mieliby nic, jednakowoż ze względu na ich dobre zamiary, Pan może prowadzić ich przez ogniste próby dla zniszczenia ciała, którego oni z gorliwością nie zechcieli poświęcić; w ten sposób uznani będą za godnych dzielenia błogosławieństw i nagród Wielkiej Kompanii, która po wyjściu z wielkiego ucisku, służyć będzie przed tronem, na którym usiądzie Maluczkie Stadko wraz z Panem.

Uświęcenie składa się nie tylko z dwóch części, a mianowicie zupełnego poświęcenia człowieka i zupełnego przyjęcia ze strony Boga, ale mieści w sobie dodatkowo pierwiastek postępu. Podczas gdy nasze poświęcenie dla Pana musi być szczerym i zupełnym, aby mogło być przyjętym w całości przez Niego, to jednak towarzyszy mu stosunkowo mała wiedza i doświadczenie - mamy, więc przeto tak rość z dnia na dzień w uświęceniu, jak wzrastamy w wiedzy. Nasze serca początkowo były objęte poświęceniem, odrzucały wszelkie uczucia samowoli, ale zdolność naszych serc była zbyt małą; w miarę jak one rosną, rozszerzają się, poświęcenie musi na równi czynić postęp, wypełniając każde miejsce; w ten sposób się Apostoł wyraża: "Bądźcie napełnieni Duchem", i znowu: "Niech miłość Boża rozlaną będzie w sercach waszych coraz więcej". Zastrzeżenie uczynione, co do tego powiększania serca wyrażone jest w słowach modlitwy naszego Odkupiciela: "Poświęćże je w prawdzie Twojej; słowo Twoje jest prawdą" - Jan 17:17.

To było Słowo, czyli poselstwo Boże, "mądrość" Boża w Chrystusie, która zaczęła okazywać względem nas łaskę Bożą i która krok za krokiem wznosiła nas do punktu poświęcenia; i oto obecnie to samo Słowo, czyli poselstwo Boże, ma powiększyć, jako też i wypełnić nasze serca. Ale, podczas gdy zadaniem Boga jest dostarczyć prawdy, która ma wypełnić i uświęcić nas, to naszym obowiązkiem jest okazać, że stan poświęcenia serca, które łaknie i pragnie uświęcenia w prawdzie - karmić się będzie nią codziennie i rość silnie w Panu i w potędze Jego mocy. To nie wystarcza, że poświęcamy się Panu; On nie pragnie wyłącznie kandydatów do Nowego Stworzenia. Ci muszą, bowiem być wymustrowani, wyuczeni i wypróbowani do tego stopnia, by postępowali wciąż naprzód i rozwijali różnorodne rysy charakteru, a każdy rys był pełnym świadectwem lojalności względem Boga; w ten sposób próbowane we wszystkich kierunkach, powinny te Nowe Stworzenia uznane być za wierne Temu, który je "powołał" i uznane za godne brać udział w chwalebnych radościach Pana, przez uczestniczenie w Pierwszym Zmartwychwstaniu.

Tak, jak to usprawiedliwienie do przyjaźni przynosiło pokój z Bogiem, tak ten następny krok poświęcenia zupełnego Panu każdej korzyści i sprawy życiowej, każdej nadziei i ambicji, wymieniając ziemskie nadzieje, ambicje i błogosławieństwa za niebieskie, zaofiarowane Nowemu Stworzeniu, przynosi bardzo wielką pomoc, wielkie ukojenie dla serca i to w miarę, jak poznajemy i przywłaszczamy sobie to niezwykłe, wielkie i drogocenne obietnice, jakie Bóg uczynił dla Nowego Stworzenia. Te obietnice są krótko objęte w jedną, mianowicie, że "wszystkie rzeczy dopomagają ku dobremu, to jest, tym, którzy według postanowienia Bożego powołani są" (Rzym. 8:28). To jest Wtóre Błogosławieństwo w prawdziwym tego słowa znaczeniu; nie towarzyszą mu jednakowoż jakiekolwiek oznaki cielesne, ale prowadzi nasze serca w bezwzględny spokój, do zupełnego zaufania w Bogu i pozwala na serdeczne zastosowanie względem samych siebie nadzwyczajnie wielkich i drogocennych obietnic Pisma Świętego.

Ze względu na różnicę w temperamencie będą z konieczności i różnice w doświadczeniu odnośnie do tego zupełnego poświęcenia. Dla niektórych, to zupełne poddanie się Panu i pewność, że On specjalną troską otacza tych, co stali się kandydatami wybieranego Kościoła, sprowadzi prawdziwie zadawalający spokój i wytchnienie dla serca; podczas gdy dla innych pełnych życia, sprowadzi niewymowną radość i wesele. Musimy pamiętać o tych naturalnych różnicach charakteru i sympatyzować z tymi, których doświadczenia są różne od naszych własnych, pamiętając, że podobne różnice występowały także między dwunastoma Apostołami; że niektórzy - zwłaszcza Piotr, Jakub i Jan, wyróżniali się temperamentem od innych, z powodu swych doświadczeń - włączając i te Zielonych Świąt. Niech bracia o żywym i wybujałym usposobieniu pamiętają o umiarkowaniu, jakie zaleca Apostoł; i niech bracia, którzy z natury swej są zimni i prozaiczni, modlą się i starają się o większe ocenienie i wyraźniejsze okazanie chwały Tego, który powołał nas z ciemności do niezwykłej jasności. Przypominajmy sobie, że Jakub i Jan, dwaj specjalnie umiłowani przez Pana, nazwani "synami gromu", ponieważ byli bardzo zapaleni i gwałtowni, potrzebowali nieraz napomnienia i przestrogi, w tym sensie - by pamiętali, jakiego są ducha (Łuk. 9:54,55). Apostoł Piotr, także jeden z umiłowanych i gorliwych, raz błogosławiony był z powodu właściwego uznania Mesjasza; ale przy innej okazji zganiony był, jako przeciwnik, ponieważ szkodził celowi. Pomimo to, Pan dawał dowody, że ceni te gorące, nieugięte temperamenty tych trzech, gdyż stanowili oni najbliższych Mu towarzyszy, jedynych, jakich zabrał ze Sobą na Górę Przemienienia Pańskiego i do izby, gdzie leżała córka Jairusa, którą Pan nasz obudził ze snu śmierci; i oni także byli Jego specjalnymi towarzyszami, bliższymi jak inni w ogrodzie Getsemanne. Naukę z tego wyciągnąć możemy dla siebie, że zapał podoba się Panu i wyobraża bliskość dla Niego, ale, że zawsze musi szanować Głowę i być strzeżony przez Jego słowo i Ducha.

Uświęcenie nie oznacza ludzkiej doskonałości, jak niektórzy to sobie źle tłumaczą, nie zmienia rodzaju czy stanu naszego umysłu, ani nie usuwa w sposób cudowny wad naszego ciała. Jest to poświęcenie woli, która przez Chrystusa przyjętą jest jako doskonała; jest to poświęcenie ciała na ofiarę - "nawet aż do śmierci" - a to ciało, jak widzieliśmy, nie jest uczynione aktualnie doskonałym przez usprawiedliwienie wiarą, ale raczej uznane za doskonałe, stosownie do naszej woli, naszego serca i naszych zamiarów. Nowa wola, jak Apostoł upomina, powinna się starać wpływać w tym samym kierunku na wszystkich ludzi, z którymi się styka i stara się sprowadzić wszelką władzę, wszelką zdolność i sposobność swojego ciała do zupełnej zgody z Panem. To nie znaczy, by w kilku krótkich latach - pięciu, dziesięciu, dwudziestu, pięćdziesięciu - obecnego życia, wola ta mogła przyprowadzić swoje biedne, niedoskonałe ciało (czy ciała niedoskonałe innych, dla których ona jest wzorem) do doskonałości. Przeciwnie, Apostoł zapewnia nas, co do Kościoła, że w śmierci ono jest "wsiane w skazitelności, wsiane w słabości, wsiane w niesławie, wsiane w ciało [niedoskonałe] cielesne", i dopiero przy Zmartwychwstaniu osiągniemy nowe ciała, silne, doskonałe, chwalebne, nieśmiertelne, czci godne, takie, jakie pragnęliśmy i jakie Pan obiecuje, o ile naturalnie w obecnym czasie słabości i niedoskonałości okażemy względem Niego wierność naszych serc.

Jednakowoż lojalność serc względem Pana znaczyć będzie ustawiczne dążenie, by wszelkie postępowanie naszego życia, jako to najskrytsze myśli i zamiary naszych serc, podporządkować Boskiej woli (Żyd. 4:12). To jest naszym pierwszym obowiązkiem, naszym ustawicznym obowiązkiem i końcem naszego obowiązku, ponieważ "Ta jest wola Boża, to jest poświęcenie wasze", "Świętymi bądźcie, iżem Ja [Pan] jest święty" (1 Tes. 4:3; 1 Piotra 1:16). Absolutna świętość jest to stan, który nasze umysły mogą z radością i w zupełności uznać i żyć w nim, ale którego nigdy nie osiągniemy aktualnie i fizycznie tak długo, jak długo jesteśmy podporządkowani ułomnościom naszej upadłej natury i przeciwnością ze strony świata i Przeciwnika. Ale w miarę jak jesteśmy uczeni od Boga, jak przychodzimy do pełniejszej znajomości Jego chwalebnego charakteru i jak poważanie dla Niego coraz więcej wypełnia serca nasze, Nowy Umysł coraz większy zyskuje wpływ, siłę i moc nad słabościami ciała, jakiekolwiek one są - a te słabości różnią się u rozmaitych członków ciała.

Prawdziwe uświęcenie serca dla Pana, objawiać się będzie w gorliwości służenia Jemu; znaczyć będzie chęć głoszenia radosnej wieści innym; znaczyć będzie budowanie się w najświętszej wierze; znaczyć będzie, że powinnością naszą jest czynić dobrze wszystkim ludziom w miarę możności, a zwłaszcza domownikom wiary; znaczyć będzie, że w najróżnorodniejszy sposób życie nasze poświęcone Panu, kłaść będziemy dla braci (1 Jana 3:16) codziennie, przy każdej sposobności, gdy ta się nadarzy; znaczyć będzie, że miłość dla Pana, dla braci, dla naszych rodzin, jak i dla wszystkich ludzi, coraz więcej wypełniać będzie serca nasze, w miarę, jak wzrastać będzie łaska, znajomość i posłuszeństwo dla Słowa Bożego i przykładu. Pomimo to, wszystkie nasze energie skierowane dla służenia innym, są raczej drogami, przez które dzięki opatrzności Pana dokonywać się będzie nasze własne uświęcenie. Jak żelazo ostrzy żelazo, tak i nasze energie poświęcone dla drugich, przynoszą błogosławieństwa nam samym. Nadto, podczas gdy powinniśmy starać się coraz usilniej przyjść do tego wielkiego stopnia miłości dla naszych bliźnich, jak samych siebie - zwłaszcza domowników wiary - to główną sprężyną tego wszystkiego powinna być nasza najwyższa miłość dla naszego Stwórcy i Odkupiciela, i nasze pragnienie być i czynić to, co mogłoby się Jemu podobać. Nasze uświęcenie, przeto musi najpierw być od Boga i najpierw dotykać musi nasze serca i wole, a jako rezultat tego oddania się Bogu, znajdzie swój wyraz w służeniu braciom i wszystkim ludziom.

UŚWIĘCENI PRZEZ PRAWDĘ

Z poprzedniego pokazuje się, że uświęcenie, które od nas Bóg wymaga - uświęcenie konieczne do zdobycia stanowiska jako Nowe Stworzenie - nie będzie możliwe dla nikogo, jak tylko dla tych, którzy znajdują się w szkole Chrystusa, i poznając Go - "uświęceni są przez prawdę". Błąd, ani też nieświadomość nie uświęci. Daleko więcej, nie przypuszczajmy błędnie, że wszelka prawda prowadzi do uświęcenia, przeciwnie, chociaż prawda w ogólności jest godną uznania, dla tych wszystkich, którzy miłują prawdę a równocześnie nienawidzą błędu, to słowo Pana odnośnie do tej kwestii powiada, że tylko Boska "Prawda" uświęca. Widzimy cały świecki świat pozornie pędzący, polujący i współubiegający się o prawdę. Geologowie zajmują jedną gałąź wiedzy, Astronomowie inną, Chemicy inną, Lekarze inną, Politycy inną itd.; ale nie możemy spostrzec, by te różnorodne gałęzie poszukujące prawdy, prowadziły do uświęcenia. Przeciwnie, znajdujemy i to jako regułę, że prowadzą wprost w przeciwnym kierunku - i zgodnie z tym brzmi oświadczenie Apostoła, że "świat nie poznał Boga przez mądrość" (1 Kor. 1:21). Faktem jest, że w tych kilku krótkich latach obecnego życia i przy tym w naszym niedoskonałym, upadłym i zdeprawowanym stanie, nasze zdolności są absolutnie za szczupłe, by mogły ogarnąć cały zakres prawdy, każdą jej gałąź; wobec tego widzimy, że ludzie, cieszący się powodzeniem w świecie, są specjalistami. Człowiek, który całą uwagę poświęca Astronomii, będzie tak zajętym, że nie będzie mógł ani chwili czasu poświęcić geologii czy chemii, czy botanice, czy medycynie, lub najwyższej ze wszystkich nauk "Boskiej Prawdy" - Boskiemu Planowi Wieków. Odnośnie do tego Apostoł, który sam był bardzo wykształconym człowiekiem na ówczesne warunki, radzi Tymoteuszowi, by wystrzegał się ludzkich filozofii [teorii i nauk], fałszywie tak nazwanych. Słowo wiedza oznacza prawdę, a Apostoł, możemy być pewni, nie myślał zbijać szczerości u uczonych ówczesnych, ani wnioski wyciągać, że są rozmyślnymi fałszerzami; ale słowa jego pozwalają nam się domyślać, że chociaż w każdej z tych nauk mieści się cośkolwiek prawdy, to ludzkie teorie, nazwane umiejętnościami, nie mają nic wspólnego z prawdą - absolutnej nie zawierają prawdy. Są to raczej najlepsze domysły, na jakie uważni słuchacze w tym zakresie studiów zdobyć się mogli; a te - jak historia jasno wykazuje - od czasu do czasu zaprzeczają sobie wzajemnie. Jak uczeni pięćdziesiąt lat temu odrzucili wiedzę czasów minionych, tak na mocy dedukcji i metod rozumowania, w następstwie i te odrzucone zostaną przez uczonych czasów obecnych.

Apostoł Paweł był nie tylko mądrym człowiekiem i w pełni poświęconym członkiem Królewskiego Kapłaństwa, daleko lepiej z natury kwalifikowanym, jak wielu innych z jego towarzyszy, by iść śladami Najwyższego Kapłana, ale nadto, jako jeden z wybranych "dwunastu Apostołów Baranka", zajmując miejsce Judasza, był przedmiotem Boskiej opieki - zwłaszcza ze względu na nauczanie - i przeznaczonym przez Pana na instruktora dla domowników wiary podczas wieku Ewangelii. Słowa tego szlachetnego przykładu wiary, nie mniej jak przykład samego jego poświęcenia, powinny zawsze być szczególnie przez nas rozważane ile razy badamy sposób, za pomocą którego staliśmy się poświęconymi i przyjętymi członkami Królewskiego Kapłaństwa. Napomina nas, byśmy złożyli wszelkie złe i grzeszne nałogi, patrząc na Jezusa, autora naszej wiary, jako na dokończyciela tejże (Żyd. 12:2). I jako napominanie, podaje nam swoje własne doświadczenia, mówiąc: "Ale jedno czynię". Przekonałem się bowiem, że całe moje poświęcenie dla Pana nie pozwoli na rozszerzenie się moich zdolności w każdym kierunku, ani na studiowanie wszelkiej prawdy. Prawda Boskiego objawienia, jak weszła do serca mego i ze zwiększoną mocą kieruje jego uświęconymi i poświęconymi zdolnościami, wykazała mi jasno, że jeżeli pragnę zdobyć wielką nagrodę, to muszę całą moją uwagę skierować na nią tak, jak ci, którzy pragną zdobyć ziemską nagrodę na pewnym polu. "Ale jedno czynię - że tego, co za mną jest, zapamiętywając [zapominając o dawnych ambicjach jako studenta, o dawnych nadziejach jako rzymskiego obywatela i człowieka o nieprzeciętnym wykształceniu; zapominając o powabach różnorodnych nauk i wawrzynach, jakie czekały tych, którzy biegli przez swe ścieżki], a do tego się, co przede mną jest, spiesząc [mając wciąż oczy zwrócone na moją wiarę, nadzieję, miłość i oddanie się Panu, za co czeka mnie wielka nagroda, jako to współuczestniczenie z Panem moim w Boskiej naturze i w chwalebnym dziele Królestwa, w błogosławieniu świata], bieżę do kresu ku zakładowi powołania onego Bożego" - Filip. 3:13,14.

UCZUCIE NIE JEST UŚWIĘCENIEM

Bardzo pomieszane jest zdanie między ludem Chrześcijańskim odnośnie oznak, czy dowodów przyjęcia ze strony Pana, jakie Ten udziela wiernym ofiarnikom tego wieku. Niektórzy błędnie wyczekują pewnych zewnętrznych oznak, chociażby takich, jakie były dane Kościołowi w początkach, przy błogosławieństwie Zielonych Świąt (zobacz Tom I Wykładów Pisma Świętego, Rozdział 9). Inni spodziewają się wewnętrznych jakichś przeobrażeń, a gdy ich oczekiwania się inne urzeczywistniają, to niezadowolenie i długi czas trwające zwątpienie, czy Pan przyjął ich poświęcenie wkrada się do ich serc. Ich oczekiwania budowane są przeważnie na świadectwach braci, którzy doświadczali wielkiego podniecenia. Jest rzeczą bardzo ważną dlatego, by pamiętali o tym, że Pismo Święte ostrzega nas przed takimi wyczekiwaniami, że "jesteśmy powołani w jednej nadziei powołania naszego", że te same obietnice przebaczenia grzechów przeszłości, uśmiechu zadowolenia u Ojca, łaski towarzyszącej nam na drodze do uzyskania nagrody, jaką nam ofiaruje - łaski dostatecznej nam w każdej potrzebie - należą zarówno do wszystkich przyjmujących stan powołania. Lud Pański jednakowoż różni się bardzo, co do sposobu, w jaki przyjmuje wszelką obietnicę, doczesną czy duchową, od ludzi czy Boga. Niektórzy daleko lotniej i uczuciowo przyjmują wrażenia i wobec tego tak w sposobie, jak w wyrażeniach, dobitniej i jaśniej przedstawiają te same doświadczenia. Prócz tego, działanie Pana na Jego dzieci objawia się w rozmaity sposób. Wielka Głowa Kościoła, Pan nasz Jezus, kiedy miał lat trzydzieści i uczynił zupełne poświęcenie Samego Siebie aż do śmierci, by uczynić wolę Ojca i kiedy namaszczony został Duchem Świętym bez miary, to jak nas Pismo Święte informuje, nie miał wybujałych doświadczeń. Bez wątpienia jednakowoż miał tę niezachwianą pewność, że droga Jego była słuszną i właściwą; że Ojciec zatwierdził ją i że ona będzie miała błogosławieństwo Boskie, jakiekolwiek doświadczenie by napotkała. Pomimo to, zamiast rozkoszować się najwyższą radością, Pan nasz prowadzony był przez Ducha na puszczę; i pierwszymi doświadczeniami Jego, jako Nowego Stworzenia, spłodzonego z Ducha, były ostre pokusy. Dozwolone było Przeciwnikowi natrzeć na Niego i starał się też on odwrócić Go od oddania się zupełnie woli Ojca przez nasuwanie innych planów i doświadczeń, które dozwoliłyby Mu dokonać dzieła, jakie zamierzył - planów, które nie wymagałyby od Niego ofiarnej śmierci. Wierzymy, że to samo spotyka i wyznawców Pana w czasie ich ofiarowania się. Napadają ich pewne zwątpienia i obawy, sugestie przeciwnika, kwestionujące mądrość Bożą lub miłość Bożą pod względem konieczności ich ofiarowania wszelkich ziemskich rzeczy. Nie sądźmy jedni drugich w tych rzeczach, ale jeżeli któryś z nas cieszy się pewnego rodzaju ekstazą uczuć, to podobnie poświęceni niechaj również z nim radują się. Gdyby zaś inny, będąc w stanie poświęcenia, przechodził próbę gorzkiego doświadczenia, to niech drudzy okazują dla niego współczucie, zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo zbliżone jest to doświadczenie do doświadczeń naszego Pana.

Tak drodzy ludzie Boży, jak Jan i Karol Wesley, bez wątpienia byli poświęconymi ludźmi, jednak ich mylne pojęcia, co do wyników poświęcenia, chociaż wyrządzały dobro jednym, drugim do pewnego stopnia szkodziły, przez tworzenie niebiblijnych nadziei, które nie mogły spełnić się wszystkim i z tego powodu zniechęcały niektórych. To był wielki z ich strony błąd, że uczyli, iż poświęcenie Panu sprowadzało w każdym wypadku ten sam stopień podniecenia. Przecież ci, zrodzeni z rodziców Chrześcijan i wychowani w zasadach czcigodnego domu chrześcijańskiego, pouczeni odnośnie wszystkich spraw życia zgodnie z wiarą ich rodziców i zasad Słowa Bożego, i którzy przy pomocy takich wpływów starali się poznać i czynić wolę Boską, nie powinni się spodziewać, że po dojściu do lat samodzielności i poświęceniu się osobistym Panu, będą się cieszyć tą samą radością, co ten, który do tej chwili był bezbożnym, obcym i dalekim dla rzeczy świętych.

Nawrócenie ostatniego byłoby zmianą radykalną, zwróceniem w stronę Boga wszystkich swoich wysiłków i starań życia, które poprzednio odbiegały od Boga w stronę grzechu i samolubstwa, ale poprzedni, u którego uczucia, poszanowanie i oddanie się, były od najwczesnej młodości zakorzenione i prowadzone przez pobożnych rodziców ku Panu i Jego sprawiedliwości, nie odczuwałby tak raptownej zmiany, czy rewolucji uczuć i nie powinien się czegoś w tym rodzaju spodziewać. Tacy powinni zrozumieć, że jako dzieci wierzących rodziców znajdowali się aż do czasu ich osobistej odpowiedzialności pod łaską i że przyjęcie ich w tym czasie znaczyło uznanie ich poprzedniej przynależności do Boga i pełne poświęcenie wszystkich swoich zdolności, władz i wpływów dla Pana, Jego prawdy i Jego ludu. Powinni też zrozumieć, że ich poświęcenie było tylko ich "rozumną służbą", i powinni wiedzieć z Pisma Świętego, że ofiarując w pełni już uświęcone jestestwo Bogu, mogą obecnie w daleko większym stopniu przyswoić sobie niezwykłe drogocenne obietnice Pisma Świętego - które należą tylko do poświęconych i ich dzieci. Jeżeli nad to udzielone im będzie jaśniejsze zrozumienie Boskiego planu, nawet w jego początkach, to powinni uważać to jako dowód Boskiej łaski wraz z wysokim powołaniem tego wieku Ewangelii, i cieszyć się i radować z tego powodu.

Wyrażenie się Apostoła: "Postępujemy z wiarą a nie widzeniem", odnosi się do całego Kościoła w tym wieku Ewangelii. Pragnieniem Pana jest rozwijać naszą wiarę - byśmy nauczyli się ufać i wierzyć Mu tam, gdzie nie jesteśmy w stanie Go zrozumieć. Stosownie do tego, pozostawia wiele rzeczy częściowo zamglonych, to jest rzeczy tyczące się pojęcia i zrozumienia ludzkiego i to w tym celu, aby mogła się wiara rozwijać w ten sposób i w tym stopniu, że stałaby się niemożliwą, gdyby zjawiska i cuda podpadały pod nasze ziemskie zmysły. Oczy naszego wyrozumienia mają się otwierać ku Bogu przez obietnice Jego Słowa - przez rozróżnianie i zrozumienie prawdy - by przynieść nam radość wiary w rzeczach, które są dotychczas niewidzialne i nierozpoznawalne sposobami naturalnymi.

Nawet to otwieranie się oczu naszego wyrozumienia, jest jak Apostoł tłumaczy, rzeczą stopniowego rozwoju. Modli się za tych, którzy są już w Kościele Boga, tytułując ich "świętymi", czyli poświęconymi, by otworzyły się oczy ich wyrozumienia, tak by mogli mieć w równym stopniu wyrozumienie, co wszyscy święci (gdyż nikt inny nie może tych rzeczy zrozumieć), by pojmowali coraz więcej długość i szerokość, wysokość i głębokość wiedzy i miłości Boga. Ta myśl, że duchowe błogosławieństwa Nowego Stworzenia, które wypłynęły z jego poświęcenia, nie są rozpoznawalne przez jego ziemskie zmysły, ale raczej przez jego wiarę, jest wyobrażoną w obrazie Przybytku - jako zewnętrzna zasłona "Świątnicy", kryjąca święte zawartości, symbolizująca głębsze prawdy przed Lewitami (figura usprawiedliwionych). Te mogły być znane i cenione tylko przez tych, co przestępowali Świątnicę, jako członkowie Królewskiego Kapłaństwa. (zobacz "Cienie Przybytku o lepszych ofiarach", str.133).

Obfitość uczucia, która przychodzi do niektórych z powodu temperamentu, jest często powodem utraty jej z tego samego powodu; ale doświadczenie, błogosławieństwo i radość, które mogą być stałym ich udziałem, jeżeli będą mieszkać w Panu, starając się iść Jego śladami, są radościami wiary, których ziemskie chmury i troski nie mogą zaciemnić, a które jak to jest wolą Boską, nigdy nie będą zaciemnione w sprawach duchowych, z wyjątkiem chyba jednego momentu, jak to i Pan zawołał na krzyżu: "Boże mój! Boże mój! Czemuś mnie opuścił!" Ponieważ było to rzeczą konieczną, by nasz Pan, zajmując miejsce potępionego Adama, zakosztował wszystkich doświadczeń Adama jako grzesznika, wobec tego musiał przejść przez te doświadczenia, chociaż przez jeden moment. I któż powie, że taki ciemny moment nie może być dozwolony nawet najwięcej godnym wyznawcom Baranka? Takie doświadczenia jednakowoż nie będą napewno zbyt długo dozwolone, a dusza, która pokłada ufność w Panu w chwili zaćmienia, będzie obficie wynagrodzoną za to ćwiczenie wiary i ufności, kiedy ustąpi chmura a zabłyśnie z powrotem słoneczna obecność Pana.

Chmury, które odgradzają poświęcone dziatki Boże od ich Niebiańskiego Ojca i ich starszego Brata, są przeważnie ziemskiej natury - jako rezultat przyzwolenia swoim uczuciom lgnąć do ziemskich rzeczy, zamiast wznieść je do tych, które są wysoko; jako rezultat zaniedbywania ślubu poświęcenia; zaniedbywania poświęcenia siebie w służbie dla Pana; oddawania życia za naszych braci, lub czynienia dobrze o ile możności wszystkim ludziom. W chwilach, kiedy oczy nasze odwrócone są na chwilę od Pana i Jego opieki, chmury szybko zaczynają się zbierać i wnet światło społeczności, wiary, zaufania i nadziei jest częściowo przyciemnione. Są to chwile choroby duszy, niepokoju. Pan łaskawie pozwala na takie zmartwienie, ale nie odcina nas od Swej łaski. Ukrywa Swoją twarz przed nami, byśmy pojęli, jak samotnymi i niezadowolonymi byśmy się czuli, gdyby znikła światłość Jego obecności, która oświetla naszą drogę i sprawia, że ciężary życia naszego stają się lekkimi.

"KTÓRY UZDRAWIA WSZYSTKIE CHOROBY TWOJE"

"Błogosławże duszo moja Panu, a nie zapominaj wszystkich dobrodziejstw Jego. Który odpuszcza wszystkie nieprawości twoje; który uzdrawia wszystkie choroby twoje; który wybawia od śmierci żywot twój; który cię koronuje miłosierdziem i wielką litością; który nasyca dobrem usta twoje, a odnawia jako orła młodość twoją." - Ps. 103:2-5.

Podczas gdy Pan pozwala na takie choroby, o jakich co dopiero wspomnieliśmy, by przychodziły na Nowe Stworzenie, to jednakowoż stoi gotowy uzdrowić je, skoro ono znajdzie się we właściwym stanie serca. Tron niebiańskiej łaski jest dostępny dla chorych dusz - do takiego biednego Nowego Stworzenia, aby to duchowe życie, żywotność i zdrowie wróciło ponownie do światła Boskiej łaski. Napomnienie Apostoła brzmi: "Przystąpmyż tedy z ufnością [śmiało, odważnie] do tronu łaski, abyśmy dostąpili miłosierdzia i łaskę znaleźli ku pomocy czasu przygodnego" (Żyd. 4:16). Każde Nowe Stworzenie ma doświadczenia w tym względzie; a ci, którzy są przez nie wyćwiczeni, stają się silniejszymi w Panu i w sile mocy Jego, tak, że nawet ich usterki i słabości - ich potrzeby wołania o pomoc i chwytania się wiarą ramienia Pańskiego - są środkami, które świadczą o duchowych błogosławieństwach dla nich, przez które wzrastają w tym stopniu, że nie doszliby do tego stanu, gdyby wolni byli od prób i doświadczeń i gdyby Pan nie zakrył Swojego oblicza przed nimi, kiedy stali się zimnymi czy obciążonymi lub obojętnymi, co do swoich duchowych przywilei. W każdej chwili, kiedy Nowe Stworzenie widzi konieczność zwrócenia się o pomoc i litość, przypomina sobie potrzebę pojednawczego dzieła Odkupiciela, pojmując, że ofiara Jezusa Chrystusa jest wystarczająca nie tylko za grzechy przeszłe - za grzech Adama i nasze osobiste przewinienia do czasu zbliżenia się do Ojca przez zasługę Syna - ale, że nad to sprawiedliwość ofiary Jego jednego za wszystkich, pokrywa wszystkie nasze wady i przewinienia umysłowe, moralne i fizyczne, które niebyły dobrowolnymi, samowolnie przez nas popełnionymi. W ten sposób Nowe Stworzenie wciąż pamięta o swojej zależności na tej wąskiej ścieżce, że zostało kupione za cenę drogocennej krwi Chrystusowej; doświadczenia więc jego, nawet w jego błędach, sprowadzają go coraz bliżej Pana, gdyż rozpoznaje wartość Jego doskonałego dzieła, jako Odkupiciela i Jego obecnej działalności jako Pomocnika i Wybawiciela.

Wielu jednakowoż z Nowego Stworzenia nie wie, jak postępować z tymi słabościami czy chorobami, i zwykle powiada do siebie - "Znowu upadłem. Nie mogę się zbliżyć do tronu niebiańskiej łaski, aż nie okażę Panu swoich dobrych intencji przez odniesienie zwycięstwa." W ten sposób zwlekają z tym, co powinno być ich pierwszą czynnością. Starając się swoimi własnymi siłami odnieść zwycięstwo i umysłem, osłabionym poprzednimi słabościami, nie znajdują się we właściwych warunkach by "bojować dobry bój wiary" ze swoim własnym ciałem czy z Przeciwnikiem, a klęska jest prawie, że nieunikniona; a z nią przyjdzie stopniowe nieoglądanie się na Pana i wzrastające zatapianie się w otaczające chmury, które zakrywać ich będą przed blaskiem Boskiej łaski. Te chmury coraz pewniej uważać będą za nieuniknione.

Wprost przeciwną drogę należy obrać: Jak tylko rozpoznamy błąd w słowie czy w myśli lub czynie, lub wyrządzoną krzywdę bliźniemu, to w tej chwili szukać powinniśmy pomocy u tronu łaski - w wierze, a nie w zwątpieniu. Nie powinniśmy przypuszczać, że Pan pragnie znaleźć okazję by nas ostro sądzić; ale przeciwnie przypomnieć sobie Jego dobroć i litość, którymi obdarzył nas w celu odkupienia i w tym wypadku, kiedy jeszcze byliśmy grzesznikami. Pewnie, że kiedy staliśmy się Jego dziećmi i zostaliśmy spłodzeni z Ducha, to z całą usilnością starać się powinniśmy iść Jego śladami - według ducha, a nie ciała - w takich warunkach miłość Jego będzie daleko obfitszą, jak kiedy byliśmy "dziećmi gniewu, jak drudzy". Pamiętajmy, że jak każdy ojciec cielesny ma litość nad swoimi dziećmi, tak i Pan ma litość nad tymi, którzy Go szanują. Przypatrzmy się sympatii, miłości i uczuciu naszych najlepszych przyjaciół względem nas, a przeprowadzimy analogię i przekonamy się, jak dalece życzliwszym i wierniejszym jest Pan od najlepszych Swoich stworzeń dla nas. On pragnie i od nas takiej wiary i zaufania - i nagradza je. Każdy, który miał dość wiary by z początku zbliżyć się do Pana, powinien mieć dość wiary by codziennie z ufnością zwierzał Mu swoje próby, trudności i niedokładności. Jeżeli zaś pozwala, by chmury dzieliły go od Pana i nie korzysta z zaproszenia do tronu łaski, by pokój i harmonia znów zapanowały pomiędzy nim a Panem, taki uznany będzie nie godnym miejsca w klasie specjalnej, którą Pan wybiera: "Bo i Ojciec takowych szuka, którzy by Go chwalili" - takich, którzy by Go zarówno kochali i ufali Mu. "A bez wiary nie można podobać się Bogu", "A to jest zwycięstwo, które zwyciężyło świat, wiara nasza" - Jan 4:24; Żyd. 11:6; 1 Jana 5:4.

Naturalnie, że napotyka się na trudności w drodze, ale konieczną pomoc i radę Pan dostarczył w Słowie Swoim i u tych braci, których ułożył w ciele w tym właśnie celu (1 Kor. 12:18). Pomocą jest naprzykład wiedzieć gdzie leży błąd powyżej wspomniany - wiedzieć, że nie odniesienie się do tronu łaski, by otrzymać przebaczenie, aż sami swoim wysiłkiem się usprawiedliwimy, jest dowodem, że nie oceniamy w zupełności tej wielkiej nauki, której nas Bóg uczy już od stuleci; mianowicie, że wszyscy jesteśmy niedoskonałymi i nie możemy tak czynić jakbyśmy chcieli, przeto było rzeczą konieczną, by nasz Odkupiciel przyszedł i podniósł nas moralnie. Ten, który stara się sam siebie usprawiedliwić, czyni rzecz niemożliwą i im prędzej to spostrzeże, tym lepiej dla niego. Nasze porachunki z Panem powinny być robione każdodziennie; jeżeli więc trudność byłaby znaczną lub mniejszą tylko, a serce poświęconego bardzo łagodne i przyzwyczajone do ustawicznego komunikowania się i stykania z Panem, to taki znajdzie błogosławieństwo, jeżeli zwróci się do tronu łaski w tejże samej chwili, kiedy trudność się jaka wyłoni, nie czekając końca dnia. Bo faktycznie, po co czekać nocy, kiedy tron łaski otwarty jest dla nas o każdej porze dnia; zaniedbywanie wykazywałoby stan przeciwny temu, który radzi Słowo Pana.

Trudność, jakiej niektórzy doświadczają, jest, że gdy przystępują do tronu łaski, to nie zdają sobie sprawy z błogosławieństwa, jakiego szukają, przebaczenia grzechów i pojednania z Ojcem. Ich trudność może być jedną z tych trzech: (1) Może im brakować wiary; a skoro działanie Pana w obecnym czasie odpowiada wierze, przeto niczego nie można osiągnąć bez wiary. "Według wiary waszej wam się stanie". (2) Trudność ich może być tego rodzaju, że nie naprawili złego, które uczynili i wyznali; że nie nagrodzili szkody, jaką drugim wyrządzili; lub, gdy przestępstwo skierowane było przeciwko Panu, to oni starali się o pokój bez uprzedniego wyznania i prośby o jego przebaczenie. (3) Jeżeli nie tych kilka wypadków, to trudność zachodziłaby taka, że błagający nigdy nie uczynili właściwego poświęcenia Panu; szukali pokoju, radości i światła łaski - szukali błogosławieństw, wyobrażonych w świetle Złotego Świecznika i w Przaśnym Chlebie Przybytku, podczas gdy w rzeczywistości z dala się znajdowali od tych rzeczy, z dala od poświęcenia - z dala przeto od Królewskiego Kapłaństwa - raczej byli Lewitami, którzy otrzymali specjalną łaskę, czy przywilej, w obecnym czasie na próżno.

Właściwym lekarstwem na brak wiary byłoby wyrabianie jej przez studiowanie Słowa Bożego, rozmyślanie nad Bożą dobrocią przeszłą i obecną, i staranie się pojąć i zrozumieć, jak jest łaskawym, "niezwykle obfitym", i w większym stopniu, w jakim byśmy mogli Go prosić czy pomyśleć. Lekarstwem na drugą trudność byłaby natychmiastowa prośba o przebaczenie, i na ile możliwe, naprawienie złego, czyli wynagrodzenie szkody, a później powrót do tronu łaski z zupełnym zapewnieniem wiary. Lekarstwem na trzecią trudność byłoby pełne poświęcenie się, które wymaga Pan od tych wszystkich, którzy pragną cieszyć się ze specjalnych przywilei i urządzeń tego wieku Ewangelii.

I nad drugą klasą poświęconych, ale dotkniętych chorobą duchową, musimy się zastanowić. Ci, rzekomo usprawiedliwieni w wierze i szczerzy w swoim poświęceniu, zdają się robić albo zbyt mały postęp w kontrolowaniu swoim ciałem, albo żadnego. W istocie w wielu wypadkach okazuje się, że wiara w dobroć i miłosierdzie Boskie, po ustąpieniu wszelkiej obawy, wystawiła ich na większe pokusy przez słabości ciała jak początkowo, kiedy mniej znali Pana. Ci, doświadczają wielkiej próby i to nie tylko na sobie samych, ale na wszystkich domownikach wiary, z którymi się stykają - ich życie to ciągłe błądzenie i skrucha, albo względem omyłek finansowych, albo w sprawach moralnych lub towarzyskich.

Jakie jest lekarstwo na tego rodzaju stan duszy? Odpowiadamy, że tacy powinni być szczegółowo poinformowani, że Nowe Stworzenie nie będzie składało się z takich, którzy uczynili przymierze tylko w celu samozaparcia rzeczy ziemskich, ale z takich, którzy dla ich wierności w gorliwym wypełnianiu tegoż przymierza, uznani będą za zwycięzców przez Tego, który czyta serca. Powinni być poinformowani, że właściwą metodą postępowania dla poświęconych jest, by będąc uwolnionymi przez Syna, starali się tak pilnie zabiegać o błogosławieństwa zapewnione z łaski Bożej, że dobrowolnie staną się sługami Pana - poddając się pewnym ograniczeniom, zobowiązaniom, tak odnośnie do swoich słów, jak postępowania i myśli - prosząc usilnie o pomoc w modlitwie, jaką obiecał im w słowach Apostoł: "Dosyć masz na łasce Mojej; albowiem moc Moja wykonywa się w słabości". W każdym wypadku, kiedy dokonali przestępstwa, powinni nie tylko wynagrodzić krzywdę, ale także zrobić wyznanie Panu, by przez wiarę otrzymać Jego przebaczenie - powinni przyrzec większą pilność na przyszłość i powinni powiększyć ograniczenia swojej osobistej wolności odnośnie do tych słabości, o których się przekonali przy ostatnim błędzie.

Tak czuwając i modląc się, uważając na swoje słowa i postępki w życiu, nadto podbijając "wszelaką myśl pod posłuszeństwo Chrystusowe" (2 Kor. 10:5), to w niezadługim czasie upewnią siebie samych i braci, co do szczerości swych serc i iść będą dalej przez życie tak, że dla wszystkich będzie widocznym, że nie tylko pojednali się z Jezusem, ale, że poznali Go dobrze, że szukają i używają opieki dla wyjścia zwycięsko ze swoich słabości. Takie wypadki u braci i u sióstr mogą być wzięte pod określenie Apostoła "nieporządnie chodzących", nie według przykładu Pana i apostołów. W innym rozdziale znajdujemy rozporządzenie Pana odnośnie do sposobu, w jaki ci słabi i przynoszący niesławę sprawie Pana mają być traktowani przez braci.

Tutaj zaznaczamy jednakowoż, że tak długo, jak okazują żal za swe złe uczynki, a zarazem pragnienie wrócenia na drogę sprawiedliwości i nadal okazują wiarę i ufność ku Panu, tak długo musimy uważać ich za braci - jednakowoż zachodzi może potrzeba ograniczenia towarzyskości z nimi, aż dadzą wyraźne dowody siły łaski w swych sercach, przez hamowanie swoich cielesnych słabości. Pomimo to, należy ich zachęcać nadal do wiary i tłumaczyć, że Pan jest bardzo miłościwym dla tych, którzy Mu ufają i którzy z serca pragną iść Jego drogami, chociaż nie mogą spodziewać się, by mogli zaliczeni być do klasy zwycięzców, chyba, że okażą się tak gorliwymi w dążeniu do sprawiedliwości, że ich ciało wykazywać będzie dowody, że poddało się Nowemu Umysłowi.

Widzieliśmy niektórych z poświęconego ludu Pana w stanie opłakanym i łaknącym; prawdziwie pragnących łączności z Nim, ale którym brakowało koniecznych informacji, w jaki sposób mogliby ją uzyskać i utrzymać. Prawda, że mają oni Biblię, ale w samej rzeczy to cała ich uwaga zwraca się w stronę nauczycieli, katechizmów itd., polegają więcej na tradycji ludzkiej aniżeli na mądrości Bożej, i którym przeto brakuje właściwego pokarmu duchowego. Rezultat takiego stanu jest ten, że czują niezadowolenie ze stykania się z formalistyką, a nie wiedzą z drugiej strony, jak mogą się zbliżyć całym sercem do Pana, ponieważ nie mają pojęcia o dobroci i bogactwach łaski Jego w Jezusie Chrystusie, o Jego wielkim planie zbawienia świata, ani też o powołaniu Kościoła do Nowej Natury. Ten stan głodu potrzebuje przede wszystkim czyste "szczere mleko Słowa", a potem "twardy pokarm" Boskiego objawienia. Tymi drogimi nie należy pogardzać ani ich zaniedbywać w ogóle, postanowili szukać gdzie indziej zadowolenia swojego głodu serca - choćby w przyjemnościach światowych itd. Znamy kilku z tej klasy, którzy po różnorodnych próbach znalezienia jakiejś satysfakcji duchowej, przyszli do zupełnego zobojętnienia w rzeczach duchowych, ale po poznaniu "Obecnej Prawdy" okazała się w nich obfitość duchowych łask i znajomości. Wierzymy, że jest takich więcej w rozmaitych denominacjach i że to jest szczególny przywilej dla tych, co przyjęli Prawdę, aby podali dłoń takim, by wyciągnąć ich z ciemności do przedziwnej Jego światłości, z duchowego głodu w obfitość łaski i prawdy. Ale aby być użytecznym przez Pana w tych błogosławieństwach, konieczną jest rzeczą, by tak łaska, jako też i mądrość, były szukane w Słowie i by one zastosowane były w sposób życzliwy, wiernie i stale.

Z USPRAWIEDLIWIENIEM MA ŁĄCZYĆ SIĘ UŚWIĘCENIE

Zauważyliśmy, że tymczasowe usprawiedliwienie nie jest umysłowym przyzwoleniem wobec faktu, że Chrystus umarł jako Odkupiciel człowieka, i że pewne błogosławieństwa pojednania z Bogiem były w ten sposób zapewnione dla rodzaju ludzkiego, ale, że dodatkowo, aby stać się usprawiedliwionym wierzącym, wymagany jest pewien stopień uświęcenia. Takie usprawiedliwienie wymaga uznania, że grzech jest nader grzesznym (Rzym. 7:13), pragnienia by się uwolnić od niego - spod jego władzy i kary - pragnienia, przeto, aby być w zupełnej harmonii ze sprawiedliwym Stworzycielem i w zgodzie ze wszystkimi zasadami sprawiedliwości. Wymaga nad to, by wierzący ustalił swój umysł, swoją wolę, aby w imię sprawiedliwości zastosował się wobec wszelkich zadań życia. Wiara w Jezusa, przy takim poświęceniu, daje tymczasowe usprawiedliwienie, ale nie obejmuje ofiary. Bóg ma prawo domagać się, by wszystkie Jego stworzenia stwierdzały na każdym kroku, że żyją w sprawiedliwości, a nienawidzą nieprawości, gdyż w innym wypadku uważają się za obcych Mu - za Jego nieprzyjaciół. Ale Bóg nie żąda, abyśmy czynili ofiarę ze swojego życia w Jego służbie lub dla jakiejś innej przyczyny. Ofiara, dlatego przedstawioną jest w Piśmie Świętym, jako akt dobrowolny - nie wymagany przez prawo, nawet gdyby to była, jak Apostoł oświadcza "rozumna służba" i nawołuje: "Proszę was tedy, bracia! przez litości Boże, abyście stawiali ciała wasze ofiarą żywą, świętą, przyjemną Bogu, to jest, rozumną służbę waszą" - Rzym. 12:1.

U niektórych, poświęcenie do ofiarowania się występuje zaraz po osiągnięciu wiary w Pana i pragnieniu dążenia Jego śladami sprawiedliwości; ale ono musi koniecznie być następstwem, a nie może poprzedzać, ponieważ jak widzieliśmy musimy przynajmniej być tymczasowo usprawiedliwieni przez wiarę, zanim możemy mieć jakąkolwiek styczność z Bogiem lub w jakimkolwiek zrozumieniu cieszyć się Jego przyjaźnią. U innych, ten stan poświęcenia jest osiągnięty i następuje przez pewien czas przed namyśleniem się do zupełnego poświęcenia, czyli ofiary ziemskich korzyści Panu i Jego sprawie. Ale przy obecnych stosunkach, ci, którzy zaczęli iść ścieżką sprawiedliwości, ścieżką usprawiedliwienia, ścieżką harmonii z Bogiem, nie odejdą zbyt daleko od tej ścieżki, zanim spotkają się z opozycją wewnętrzną, albo ze strony świata lub przeciwnika.

Znajdują, że ta ścieżka sprawiedliwości wznosi się coraz wyżej, jest coraz więcej stromą i pełną trudności. Dążenie stale tą ścieżką sprawiedliwości pociąga za sobą ofiarę, zrzeczenia się ziemskich korzyści, ziemskich ambicji, ziemskich przyjaźni, itd. Tutaj stajemy na rozdrożu: jedna, w górę się pnąca ścieżka, prowadzi do chwały, zaszczytu, nieśmiertelności i wejść na nią można tylko po przejściu wąskiej bramy pokory, samozaparcia i samo poświęcenia. Po wejściu, okaże się ta droga przykrą, na której jednak niewidzialne usłużne duchy z pomocą przychodzić będą pielgrzymom; na niej świecić będą dla dodania im odwagi łaskawe obietnice Chrystusa, Kierownika, zapewniające im dostateczną łaskę i pomoc do ukończenia tej podróży; a wytrzymałość wykaże, że wszystkie te rzeczy wspólnie przyczyniły się do ich najwyższego dobra, do zapewnienia im ostatecznego członkostwa w Nowym Stworzeniu i uczestniczeniu w chwalebnej pracy wieku Tysiąclecia. Przy tej bramie, która oznacza pełne poświęcenie, nawet ofiarę wielu tymczasowo usprawiedliwionych, zatrzymują się na chwilę do obrachowania się z siłami i z korzyściami, zanim wstąpią na tę ścieżką, nadsłuchując głosów zaproszenia ze Słowa i wzmacniając równocześnie serca do podjęcia tej podróży, mając na widoku jej dobre zapewnienia.

Na zewnątrz tej bramy znajdują się rozliczne poboczne ścieżki, którymi wielu z tych, którzy przyszli do tej bramy, szukali łatwiejszej drogi, prowadzącej do chwały, zaszczytów, nieśmiertelności - ale na próżno. Setki tam jest tych bocznych dróżek, z których niektóre wiły się cokolwiek w górę i wymagały pewną dozę samozaparcia; inne biegły coraz więcej w dół ku błogosławieństwom i widokom świata. Na żadnych z tych bocznych ścieżkach jednakowoż nie można odnaleźć tych natchnionych obietnic, które przynależą do tych, którzy przestępują tę bramę ofiary - by wejść na "wąską ścieżkę" przyjaźni ze swoim Panem, porzucając ziemskie ambicje dla osiągnięcia wspólnictwa z Jezusem Chrystusem w chwale, która ma nastąpić.

Radość i pokój przychodzi w tym momencie, kiedy zjawia się u nas wiara w Pana, kiedy przyjęliśmy Jego pojednanie i postanowiliśmy żyć sprawiedliwie, a wystrzegać się grzechu. Ta radość i pokój są kompletnymi zanim dochodzimy do bramy prowadzącej na wąską ścieżkę; ale kiedy pościg za sprawiedliwością pociąga za sobą samozaparcie i samo ofiarę, a ta ofiara nie jest dokonaną i niska brama nie przekroczona, wtedy radość i pokój płynący z łaski Bożej zaciemniają się. Nie ustąpią w zupełności, jednakowoż na jakiś czas, podczas gdy szczery wyznawca szuka innej drogi służenia sprawiedliwości, wciąż miłując ją i stale ceniąc łaskę Bożą, ale wstrzymując się i zaniedbując wejść na nią. Pełność radości i pokoju nie może być udziałem takich, ponieważ przez cały czas zdają sobie sprawę, że pełne poświęcenie wszelkiej energii Panu byłoby "rozumną służbą", racjonalną znajomością i powrotem do Boskich łask otrzymanych już w przebaczeniu za grzechy.

Wielu przez długie lata trwa w takim stanie, podczas gdy inni zeszli na drogę świata. Żaden z nich nie był nawet kandydatem na Nowe Stworzenie, zanim nie przeszedł niskiej bramy samozaparcia. Pan przez długi czas nie odbiera im specjalnych przywilei, danych im w celu przyprowadzenia ich do niskiej bramy; pomimo to, że zwlekają z przejściem, wyznają, że "wzięli łaskę Boga [przebaczenie za grzechy i przyprowadzenie do bramy] nadaremno"; ponieważ przyszedłszy do tego stanu odmawiają, czy zaniedbują korzystać z "jednaj nadziei powołania naszego". Pan mógłby zupełnie słusznie powiedzieć: Odbieram wam natychmiast wszystkie specjalne przywileje wszelkiego rodzaju. Nie jesteście już więcej godni mojej łaski jak reszta świata i powinniście mieć te same przywileje i sposobności, jakie Ja pragnę udzielić całej ludzkości podczas wieku Tysiąclecia; ale żadnych dalszych specjalnych przywilejów, łask, opiek, uwagi itd., ode mnie nie otrzymacie w obecnym życiu, ani też nie spodziewajcie się pierwszeństwa w życiu przyszłym. Bóg wszakże nie czyni tego w jednej chwili, gdyż jest długocierpliwym wobec wielu.

Te nadzwyczaj wielkie i cenne obietnice Słowa Pańskiego - takie na przykład jak te, które zapewniają nas, iż "tym, którzy miłują Boga, wszystkie rzeczy dopomagają ku dobremu" - będą zastosowane wyłącznie do tych, którzy pozyskali względy u Boga, skierowani ku niskiej bramie samo ofiary, przeszli przez nią z radością, ponieważ jedynie tacy kochają Boga w najwyższym stopniu - więcej niż siebie. "Wszystkie rzeczy są ich, bo oni są z Chrystusem, a Chrystus jest Boży". Wstąpili do szkoły Chrystusowej i wszelkie instrukcje, zachęty i ćwiczenia w życiu Bóg pokieruje tak, aby ostatecznie przygotowały ich do przyszłego Królestwa. Ale te lekcje, instrukcje i błogosławieństwa nie są udziałem tych, którzy odmawiają wstąpienia do szkoły - którzy nie chcą podporządkować swojej woli do woli wielkiego Nauczyciela.

Ściśle mówiąc, to ci, którzy na próżno otrzymują łaskę Boga nie mają właściwej podstawy zbliżenia się choćby nawet w modlitwie do Pana, ponieważ skąd mają się spodziewać specjalnej opieki i specjalnych przywilejów od Pana, kiedy zaniedbują uczynić właściwego zwrotu za błogosławieństwa już otrzymane? Czy ma powód przypuszczać, że ponieważ już otrzymał od Pana błogosławieństwo w zakresie mądrości i tymczasowego usprawiedliwienia, to Pan zobowiązany jest względem niego do dalszych łask? Czy nie powinien raczej przypuszczać, że po otrzymaniu tych błogosławieństw od Pana, sięgających poza powszechną łaskę, nadaną całemu odkupionemu rodzajowi, otrzymał więcej, niż mu w udziale przypadało? Czy nie zastosowując się do woli Pana, czy nie powinien przypuszczać raczej, że dalsze Boskie względy i łaski zwrócą się, pomijając jego do tych, którzy nie byli dotychczas tak wielce uprzywilejowani i którzy przeto nie wzgardzili do tego stopnia łaskawą ofertą Pana? Ale Pan jest bardzo litościwy i łaskawy, i wobec tego możemy przypuszczać, że tak długo, jak ktoś utrzyma się w stanie wiary, Pan nie odrzuci go od siebie w zupełności.

Cóż, więc za lekarstwo może być dla tych, którzy znajdują się w tym stanie i pragną w zupełności być z Panem i rościć sobie pretensje do wszelkich Jego względów? Odpowiadamy, że tych rzeczą powinno być całkowite poświęcenie się Panu, poddając się Jego woli pod każdym względem; wszystkie ich zadania, nadzieje, widoki, myśli, a nawet ziemska miłość, powinny ustąpić miejsca Panu; a w zastępstwie powinni przyjąć, jako prawo swojego bytu i zasadę postępowania w przyszłości, Jego kierownicze Słowo, Ducha Jego i Jego Opatrzność; z tą pewnością, że te przysporzą im nie tylko daleko chwalebniejsze rezultaty w życiu przyszłym, ale także większe błogosławieństwa serca w życiu obecnym.

W jaki sposób powinni to uczynić? Odpowiadamy, że to powinni zrobić w serdecznej, pokornej modlitwie - umowa powinna być z Panem uczyniona w sposób określony i o ile możności głosem słyszanym; a łaska Boża, litość i błogosławieństwo, upraszane być powinny jako konieczna pomoc w wykonywaniu tej ofiary.

A co powinien uczynić ktoś, co "czując się po Bożemu", a jednak nie czuje się w zupełności gotowym do całkowitego poddania się Jego woli? Odpowiadamy, że powinni odnieść się z tą rzeczą w modlitwie do Pana i prosić o Jego błogosławieństwo przy studiowaniu Prawdy, aby mogli coraz więcej zrozumieć, przede wszystkim słuszność takiej służby; po drugie, by wzrastała w nich pewność, że w rezultacie czeka ich błogosławieństwo; a po trzecie, by dał im wiarę w zachowaniu tych wszystkich łaskawych obietnic pomocy i siły, uczynionych dla klasy ofiarującej się. Powinni prosić także, by Pan pozwolił im właściwie ocenić rzeczy ziemskie; by mogli pojąć i jeżeli to konieczne to i doświadczyć, jak znikome i niezadowalające są wszelkie rzeczy związane z samolubnością czasów obecnych i których umysł naturalny pożąda; by mogli w ten sposób uczynić poświęcenie i ocenić przywileje, że wszystkie swoje pragnienia zwróciliby na rzeczy wyższe, a nie na ziemskie, i poświęcili te ostatnie na rzecz poprzednich.

Powstaje inna kwestia: Ze względu na fakt, że "wysokie powołanie" jest zamknięte, i że przeto poświęcenie któregoś nie mogłoby być zapewnione przez sposobność osiągnięcia nagrody jako nowej natury i chwały, połączonej z nią, a nad to zaszczytów i nieśmiertelności - jaka różnica nastąpiłaby pod względem poświęcenia? Odpowiadamy, że nie byłoby żadnej różnicy, poświęcenie jest jedyną, bowiem racjonalną, właściwą drogą dla ludu Pańskiego bezwzględnie; pełne poświęcenie wymagane będzie od tych, którzy chcieliby żyć i cieszyć się z błogosławieństw wieku Tysiąclecia - i nie być tychże pozbawieni. Gdyż w miarę sposobności i nagroda wzrastać będzie - wykazaliśmy, bowiem poprzednio, że według naszego rozumowania wielu jeszcze będzie dopuszczonych do przywileju "wysokiego powołania", by wzięło miejsca po tych, którzy już się poświęcili, ale nie będą tak postępowali, by otrzymać nagrodę i będą, dlatego z biegu wycofani. Ale żaden, jesteśmy pewni, nie będzie dopuszczony do tych, przywilei, o ile nie przejdzie przez tę niską bramę poświęcenia i ofiary.

Właściwie, to jest prawda, że wszyscy, którzy przechodzą przez tę niską bramę, to jasno nie widzą i nie rozumieją jak wielkie i bogate błogosławieństwa Bóg przygotował dla Swego wiernego Nowego Stworzenia; z początku widzą zaledwie, że racjonalną jest ich służba, dopiero później dowiadują się coraz więcej, jak długą i szeroką, wysoką i głęboką jest dobroć Boża i ich przywileje, płynące z wysokiego powołania. Tak rzecz się ma i z obecnie wstępującymi: nie mogą w pełni ocenić niebiańskich duchowych rzeczy do chwili, aż dojdą do momentu przetworzenia się ich racjonalnej służby w zupełne poświęcenie. Możemy być zresztą pewni, że każdy poświęcający się i ofiarujący się sprawie Pana po skompletowaniu klasy niebiańskiej, spostrzeże, że Pan ma jeszcze mnóstwo rozmaitego rodzaju błogosławieństw do rozdania; i że wszystkie te Jego błogosławieństwa przeznaczone są wyłącznie dla poświęconych, ofiarujących się. Możliwe, że zaliczeni będą do rzędu Świętych Starego Testamentu, którzy mieli skłonność poświęcenia, to jest podobania się Bogu, zanim zaczęło się "wysokie powołanie".

BŁĘDNE POGLĄDY, CO DO UŚWIĘCENIA

Wziąwszy pod uwagę te ogólne pomieszanie pojęć, jakie panuje między Chrześcijaństwem odnośnie do Boskiego planu, usprawiedliwienia i uświęcenia, wspomnianych w Piśmie Świętym, nie można dziwić się, że taki chaos się spotyka w świecie. Jeden błędny pogląd - utrzymujący się jednak u stosunkowo niewielkiej części ludu Pańskiego, ale ze szkodą dla niej - to twierdzenie, że jest aktualnie świętą i doskonałą, a oświadczenia w jej zeznaniach brzmią:, że "nie grzeszyli już od lat" itd. Porównać ich można z Faryzeuszami za czasów Pana, którzy "ufali sami w sobie, że byli sprawiedliwymi, a inszych za nic mieli", i przez tę swoją sprawiedliwość, zaniedbali przywileje i łaski, jakie Pan przygotował dla nich w Swoim dziele odkupienia.

Ten tak zwany "Lud Święty" i "Lud bez grzechu", pomimo to odwrócił się przez ten błąd w znacznym stopniu od wiary w Pana - wiary w Jego dzieło odkupienia - wiary w zasługę Jego ofiary itd.; ponieważ, po co mają się spuszczać na Jego litość czy łaskę, jeżeli mogą zachowywać prawo Boskie w stopniu doskonałym? Jedna trudność, związana z tym stanowiskiem, to brak poszanowania dla Pana, a druga, zbyt wielkie ocenienie siebie samych. Właściwy szacunek dla Pana uwzględniałby Jego wielkość, Jego majestat i brał jako miarę z Jego świętości, doskonalenie swojego własnego charakteru; a właściwe ocenienie samych siebie bardzo szybko przekonałoby ich (jak przekonuje innych), że daleko odeszli od Boskiej miary słowa, czynu i myśli.

Inny rodzaj tak zwanego "Ludu Świętego" nie posuwa się do takiej krańcowości w twierdzeniu, że jest bezgrzesznym, ale uwzględniając niedoskonałość głoszą, że są świętymi, całkiem uświęconymi itd., na podstawie, że starają się unikać grzechu - żyć bez grzechu itd. Zgodnie z tym, co powyżej powiedzieliśmy, to zgadzamy się w zupełności z tym zdaniem, że prawdziwie poświęceni powinni według możności starać się unikać grzechu. Błąd tych, których krytykujemy tkwi w tym, że oni sądzą, iż unikanie grzechu jest jedynym celem ich poświęcenia. Nie zrozumieli w takim razie rzeczy w zupełności; żadne stworzenie Boga nie miało prawa błądzić; a wobec tego, powstrzymując się od grzechu - od tego, czego im czynić nie wolno - nie mogą właściwie być nazwani, czy uważani za poświęconych, za czyniących "ofiarę". Słowo Boże nigdzie nie wzywa ich, by ofiarowali grzechy. Ci drodzy przyjaciele, którzy nie idą dalej w poświęceniu, jak tylko starają się unikać grzechu, doszli tak daleko, jak mogą dojść tylko usprawiedliwieni; a nie przeszli jeszcze przez niską bramę samo ofiary, która oznacza oddanie tych wszystkich rzeczy, które są słusznymi, prawymi i właściwymi - dobrowolne pozbycie się ich, abyśmy mogli lepiej służyć Panu i Jego sprawie.

CHRYSTUS STAŁ SIĘ NAM ODKUPIENIEM

Słowo "odkupienie" użyte jest tutaj w znaczeniu uwolnienia, zbawienia, jako rezultat dzieła odkupienia - rezultat okupu, czyli danej ceny równoważnej. Myśl zawarta w tym słowie, prowadzi nas aż do ostatecznego końca zwycięstwa Kościoła, do stanu narodzenia Nowego Stworzenia - chociaż w naszym tekście może być bardzo właściwie zastosowany do natychmiastowych i przypadkowych wybawień wszystkich wiernych i dążących wąską ścieżką, wznoszących się w zbawieniu do najwyższego stopnia chwały, zaszczytu i nieśmiertelności Pierwszego Zmartwychwstania.

Apostoł zapewnia nas, że ofiara naszego Pana pozyskała dla nas "wieczne odkupienie", uzupełniła wieczne uwolnienie od więzów grzechu i jego kary - śmierci (Żyd. 7:25; 9:12). Rzeczywiście, to odkupienie dotyczy całego świata; i nasz Pan zapewni ostatecznie wszystkim, którzy zechcą przyjść do harmonii z Boskimi zarządzeniami, wieczne odkupienie tak od grzechu, jak i kary - to jest śmierci; ale, jak już widzieliśmy, to wieczne uwolnienie, które będzie w następnym wieku zastosowane do całej ludzkości, przez sprowadzenie wszystkich do znajomości prawdy i pod panowaniem Królestwa Bożego, to w obecnym czasie stosuje się tylko do domowników wiary - i z tych wyłącznie do tych, którzy przy samo ofierze idą śladami Najwyższego Kapłana, jako członkowie "Królewskiego Kapłaństwa". Ich "wieczne odkupienie" od grzechu i śmierci będzie jako członków Nowego Stworzenia ukoronowane chwałą, czcią i nieśmiertelnością.

Przestudiujemy inne teksty, w których to samo greckie słowo Apolutrosis (uwolnienie, zbawienie), ma znaczenie odkupienia. Pan nasz wskazując nam zbawienie, które ma przyjść przez Pierwsze Zmartwychwstanie, powiada do niektórych żyjących przy końcu wieku, którzy rozpoznają pewne znaki czasów: "Podnoście głowy wasze, przeto, iż się przybliża odkupienie wasze" (Łuk. 21:28). Apostoł zwracając się do tej samej klasy Nowego Stworzenia, napomina ją mówiąc: "A nie zasmucajcie Ducha Świętego Bożego, którym zapieczętowani jesteście na dzień odkupienia" (Efez. 4:30). W tym tekście odniesieni jesteśmy nie do dzieła odkupienia, dokonanego przez ofiarę Pana naszego, ale do wyników tej pracy, jakie dokonane zostaną przy doskonaleniu się Kościoła, który jest Jego ciałem w Pierwszym Zmartwychwstaniu. W tym samym liście (Efez. 1:7), Apostoł oświadcza: "Mamy odkupienie przez krew Jego". Wspomina tu najwidoczniej o błogosławieństwach, jakimi cieszymy się w obecnym czasie przez zasługi ofiary Pana naszego, pokrywającej nasze przewinienia i wyrabiającej w nas daleko więcej niezwykłą i wiecznego znaczenia chwałę, przez działanie w nas według woli i upodobania Bożego. Myśl, jaką chcielibyśmy wyrazić, jest, że Chrystus jest wybawieniem dla nas w czasie obecnym - pozwalając nam na odniesienie zwycięstwa w obecnych konfliktach, jako też na ostateczne zwycięstwo przez uczynienie nas doskonałymi na podobieństwo Swoje własne.

Ta myśl prowadzone jest dalej przez tego samego pisarza, który zapewnia nas (Rzym. 3:24), że łaska Boża usprawiedliwiła nas darmo (i nadal usprawiedliwia, dokąd trwamy w Chrystusie) "przez odkupienie, które się stało w Chrystusie Jezusie", a które dosięgnie szczytu o ile to nas dotyczy, kiedy staniemy się Jemu podobni i widzieć Go będziemy takim, jakim On jest i dzielić Jego chwałę w dzień odkupienia (wybawienia). W tym samym liście (Rzym. 8:23) Apostoł mówi znowu o uzupełnieniu naszego odkupienia, czyli zbawienia i jak oczekiwać musimy tegoż do czasu określonego przez Boga. Po przedstawieniu nam faktu, że: "Wszystko stworzenie wespół wzdycha i wespół boleje ... oczekując przysposobienia synowskiego [do chwały wywyższonego Nowego Stworzenia]", dodaje "a nie tylko ono stworzenie, ale i my [powołani i spłodzeni do Nowego Stworzenia], którzy mamy pierwiastki Ducha, i my sami w sobie wzdychamy, oczekując przysposobienia synowskiego, odkupienia [wybawienia] ciała naszego" - ciała Chrystusowego, Kościoła, którego Jezus jest Głową, a my czynnymi członkami. To będzie końcowe dzieło odkupienia z nami; ponieważ chociaż dzielimy wiele błogosławieństw i korzyści w międzyczasie dzięki odkupieniu, to nie osiągniemy zupełnego odkupienia, aż później - Rzym. 8:20-23.

Wziąwszy pod uwagę nasze obecne położenie - udział w odkupieniu, który już do nas należy - Pan nasz oświadcza:, "Kto we Mnie wierzy, ma żywot wieczny" (Jan 6:47), i Apostoł także:, "Kto ma Syna, ma żywot" (1 Jana 5:12). Nie rozumiemy, by ta wiara była tylko umysłowym przyzwoleniem na niektóre fakty, związane z Boskim planem zbawienia, ale wiarą w ofiarę pojednania i postępowaniem, zgodnym z opozycją do grzechu - żywą wiarą, która okazuje się w posłuszeństwie serca. Podobnie nie rozumiemy znaczenia w ten sposób, że ci wyznawcy mają życie wieczne w całym tego słowa znaczeniu - to jest w tym znaczeniu, aby ono ewentualnie było ich jako udział w Pierwszym Zmartwychwstaniu. Raczej mamy rozumieć, że poświęceni wyznawcy spłodzeni są do nowego życia, mając zacząć nowe życie w tym sensie, że ich wole przyjęte są przez Boga jako zapoczątkowanie Nowego Stworzenia, którym oni będą przy Pierwszym Zmartwychwstaniu.

Rozumiemy to stanowisko zgodnie z oświadczeniem Apostoła, że "nadzieją jesteśmy zbawieni" - przez wiarę - przypuszczalnie zbawieni niezupełnie. Wobec tego czekamy z cierpliwością na uzupełnienie dobrego dzieła, które Bóg rozpoczął w nas, czekamy na "łaskę [zbawienie], która wam dana będzie w objawienie Jezusa Chrystusa", - "gdy przyjdzie, aby był uwielbiony w świętych Swoich" - 2 Tes. 1:10; 1 Piotra 1:13.

Odkupienie (zbawienie), które jest w Jezusie Chrystusie - którym cieszymy się teraz, jako też, które uzupełni się z czasem w nas - jest wszędzie w Piśmie Świętym utożsamiane z ofiarą, którą Pan nasz uczynił na naszą korzyść. Podczas gdy Jego śmierć stanowi cenę za naszą karę, to Jego zmartwychwstanie było koniecznym, ponieważ zmarły Zbawca nie mógłby przychodzić z pomocą odkupionemu, by tenże odzyskał z powrotem to, co był stracił. I osobiste doświadczenia naszego Pana w połączeniu z ofiarą, jesteśmy pewni, tym więcej kwalifikują Go do wielkiego dzieła wybawienia wzdychającego stworzenia, kupionego przez Jego krew. Apostoł oświadcza: "Albowiem, że sam cierpiał będąc kuszony, może tych, którzy są w pokusach ratować" - jest w stanie uwolnić ich od pokus, które w innym wypadku mogłyby ich opanować. "Nie dopuści, abyście byli kuszeni nad możność waszą, ale uczyni z pokuszeniem i wyjście". Może dopuścić, byśmy się potykali, ale jak długo będziemy się do Niego odnosić z zaufaniem, tak długo nie dopuści, abyśmy upadli - aż do zniszczenia we Wtórej Śmierci - Żyd. 2:18; 1 Kor. 10:13.

Pozwalając nam się potykać, może chce chwilami dać nam cenne nauki odnośnie do naszych własnych słabości i potrzeby spoglądania ku Niemu, jako naszemu Pasterzowi, jako też naszemu Odkupicielowi i abyśmy poznali nasze słabości, a przez to stawali się mocnymi w Panu i w sile mocy Jego. Przedstawiony nam jest Najwyższy Kapłan, który współczuje z naszymi słabościami, a który równocześnie posiada pełną władzę wspomożenia nas w chwilach pokusy. Wspominane jest o Nim w sposób szczególny, iż On może użalać nieumiejętnym i błądzącym, i że zdolnym jest ocalić "doskonale" tych, którzy zbliżają się do Ojca przez Jego wstawiennictwo i którzy trwają w Nim w żywej wierze, która wymaga posłuszeństwa aż do stopnia możliwości. W ten sposób radujemy się naszym Odkupicielem jako obecnym Zbawcą, Wybawicielem, jako też późniejszym Wybawicielem z grobu przez zmartwychwstanie - dokończycielem naszej wiary -Żyd. 2:17,18; 4:15,16; 5:2; 7:26,26.

 

 

 

MODLITWA


Tysiące przeszkód czeka nas, w wędrówce naszej w nieba próg;
Lecz komu drogi przyszły czas, przeszkody zwalcza swoich dróg.

Więc módlmy się, Pan doda sił, do zwyciężenia przeszkód sto.
A choćby wróg wam w drodze był, modlitwa zwalczy wszelkie zło.

Modlitwa zbroją Bożą jest, co broni nas od wszelkich zdrad;
A gdy nas czeka ognia chrzest, z modlitwą dążmy w Pański ślad.

Więc modły swe do Pana ślę; modlitwa słodzi moje dni;
A kiedy wzmocnić serce chcę, modlitwa jest ucieczką mi.

WYKŁAD IV

NOWE STWORZENIE Z GÓRY PRZEZNACZONE

OGÓLNY POGLĄD NA WYBRANIE - POPRAWNA MYŚL - NIE MA KRZYWDY DLA NIEWYBRANYCH - RÓŻNICA POMIĘDZY "WYBRANYMI" I "ZWYCIĘZCAMI" - "JEST GRZECH NA ŚMIERĆ" - "STRASZNAĆ RZECZ JEST WPAŚĆ W RĘCE BOGA ŻYWEGO" - WIELKA KOMPANIA - SZATY ICH WYBIELONE KRWIĄ BARANKA - WYBRANA WINNA MACICA I JEJ LATOROŚLE - RÓŻNE WYBRANIA W PRZESZŁOŚCI - ŻADNE Z NICH NIE BYŁO WIECZNE - JAKÓB I EZAW JAKO TYP - "JAKÓBAM UMIŁOWAŁ" - "ALEM EZAWA MIAŁ W NIENAWIŚCI" - FARAON - "NA TOM CIĘ SAMO WZBUDZIŁ" - BÓG NIGDY NIE ZMUSZA WOLI - FARAON NIE STANOWI WYJĄTKU Z TEJ REGUŁY - "BÓG ZATWARDZIŁ SERCE FARAONA" - NARÓD IZRAELA WYBRANY - "CZEMŻE TEDY ZACNIEJSZY ŻYD? WIELKI Z KAŻDEJ MIARY" - "NOWE STWORZENIE" WYBRANE - OZNAKA "ŁASKI" - ILUSTRACJA WŁASNOŚCI KRÓLA - PRZEZNACZENI, "ABY BYLI PRZYPODOBANI OBRAZOWI SYNA JEGO" - KTÓRZY WEDŁUG POSTANOWIENIA JEGO POWOŁANI SĄ - KWALIFIKACJE I CHARAKTERYSTYKA POWOŁANIA - "JEŚLI BÓG ZA NAMI" - WOLNE TŁUMACZENIE TWIERDZENIA APOSTOŁA - ZAPEWNIENIE SOBIE NASZEGO POWOŁANIA I WYBRANIA - DROGA UBIEGANIA SIĘ - "BIEŻĘ DO KRESU" - "WIEDZĄC OD BOGA WYBRANIE WASZE".

 

DOKTRYNA O WYBORZE, w powszechnym zrozumieniu, jest wielce odpychającą, pełną stronniczości i nierówności. Ale dzieje się to skutkiem fałszywego zrozumienia Słowa Bożego na tym punkcie. Wybór, o którym uczy Pismo Św., a jaki tu postaramy się wyjaśnić, musi być przez wszystkich uznany za jedną z najwspanialszych doktryn biblijnych - jako ugruntowany nie tylko na łasce, lecz także na sprawiedliwości i równości - a całkiem jest bezstronny. Krótko mówiąc, fałszywy pogląd na kwestię wyboru podaje, że Bóg potępiwszy cały rodzaj ludzki i skazawszy go na wieczne męki, wybrał dla zbawienia z pośród naszego rodzaju "maluczkie stadko" - dozwalając, aby olbrzymia większość reszty ludzkości poszła na straszliwe męki, jakie przygotowała dla nich opatrzność Boska jeszcze przed stworzeniem człowieka. Westminsterskie Wyznanie (będące najodpowiedniejszym, co do zaświadczenia w tym fałszywym poglądzie) wyraźnie oświadcza, że tego "maluczkiego stadka" nie można uważać za zbawione przez swą własną zasługę lub dla osobistej jego wartości, lecz tylko i wyłącznie, dlatego, że taka jest wola Boża.

Poprawne pojęcie odnośnie do wybrania, który to pogląd Pismo Św. popiera na każdym miejscu, jest całkiem przeciwne powyższemu. Mianowicie:, że śmierć (a nie wieczne męki) jest karą zesłaną na nasz rodzaj i dotykającą każdego członka tegoż rodzaju jako kara za nieposłuszeństwo jednego człowieka. Że łaska Boża objawiona w Jezusie Chrystusie odkupiła cały świat przez Jego ofiarę, która jest "ubłaganiem za grzechy nasze; a nie tylko za nasze, ale też za grzechy wszystkiego świata" (1 Jan 2:2). Bóg postanowił, że Jednorodzony Syn Jego ma mieć przywilej odkupienia rodzaju

ludzkiego kosztem swego własnego życia; dalej, że w nagrodę tego będzie wielce wywyższony do Boskiej natury (Tom V. Wykład V.) i w końcu ma "błogosławić wszystkie narody ziemi" przez wzbudzenie ich ze snu śmierci, przez doprowadzenie ich do poznania prawdy i pomaganie chętnym i posłusznym do osiągnięcia zupełnej doskonałości ludzkiego żywota i otrzymania większych błogosławieństw i warunków niż w Raju.

Bóg postanowił także wybrać pewną liczbę "świętych", którzyby pod Jego Jednorodzonym byli współdziedzicami Jego chwały, czci i nieśmiertelności Nowego Stworzenia i aby wzięli udział w dziele błogosławienia ludzkości w czasie restytucji. Ten Wiek Ewangelii nie był dany w celu tego błogosławienia i naprawienia świata, lecz raczej w celu powołania ze świata maluczkiego stadka, któreby stanowiło zwycięskich wybrańców Boga - aby wytrwali w próbach i doświadczeniach wiary, miłości i posłuszeństwa, a w ten sposób, "aby powołanie i wybranie swoje mocne uczynili" (2 Piotra 1:10). Ale powołanie i wybranie tego "maluczkiego stadka" w sposób tu wymieniony nie czyni żadnej krzywdy ani trudności tym niewybranym, którzy pod żadnym względem nie są bardziej potępieni przez to, że ich nie wybrano - że ich pominięto. Tak samo ludność tego kraju nie ponosi krzywdy ani jest przez to potępiona, że przy wyborach na urzędników rządowych nie znalazła się między wybranymi. Podobnie jak celem wyborów ziemskich jest dostarczenie odpowiednich osób do sprawowania urzędu, aby mogły one udzielać ogółowi ludu błogosławieństwa mądrych praw i zarządzeń, tak też błogosławieństwa zrządzone przez Boga nie przynoszą krzywdy niewybranym, a natomiast mają przynieść błogosławieństwo dla wszystkich - gdyż wybrani mają stanowić królewskich sędziów, królów i kapłanów Wieku Tysiąclecia, pod rządami, których będą błogosławione wszystkie narody ziemi.

Pismo Św. często odnosi się w swych wyrażeniach do "wybranych" i "zwycięzców": to wyrażenie wskazuje, że słowo "wybrani" należy rozumieć jako stosujące się do tych wszystkich, którzy doszli do pewnego rodzaju związku z Bogiem, w którym to związku mają nadzieję nieśmiertelności, będąc członkami wywyższonego Kościoła, chociaż istnieje także możliwość ich odpadnięcia, a przez to samo zaprzestania należenia do klasy wybranych. Innymi słowy, wszyscy z klasy poświęconych, przyjąwszy wysokie powołanie Boże do Nowego Stworzenia, uważani są za wybranych, kiedy ich imiona zostaną wpisane do Barankowej księgi żywota i kiedy zostanie przeznaczoną im korona. Ale ponieważ niewierność może doprowadzić do wymazania ich imion i oddania ich koron innym (Obj.3:5, 11), więc w takim wypadku przestają oni być członkami wybranego Kościoła. "Zwycięzcy" natomiast oznacza tych, którzy ostatecznie osiągnęli błogosławieństwa, do jakich Bóg powołał wiernych w Wieku Ewangelii - tych, którzy zapewnili sobie powołanie i wybranie, przez wierność warunkom wymienionym, nawet aż do śmierci.

Pismo Święte zwraca nam uwagę na dwie klasy, które omieszkają zapewnić sobie powołanie i wybranie. Jedna z tych klas - mamy powody sądzić, że nieliczna - nie tylko straci nagrodę wybranych, lecz nadto straci samo życie - we Wtórej Śmierci. Tych opisuje Apostoł Jan, który omawiając klasę Kościoła powiada: "Jest grzech nie na śmierć, i jest ci grzech na śmierć; nie za tym, mówię, aby się kto modlił" (1 Jan 5:16). Bezużytecznie jest modlić się lub mieć nadzieję, co do takiego, który popełnił grzech na śmierć. Grzech ten opisany jest w Piśmie Św. jako grzech przeciwko Duchowi Świętemu jako grzech nie bezwiedny ani nieświadomy, lecz wskutek upierania się przy tym, co od początku ktoś rozpoznał jako złe, a co przez świadomy upór stało się następnie wielkim przestępstwem - Pan oddaje takich świadomych grzeszników ich błędom, które obierają zamiast prawdę - 2 Tes.2:10-12.

Apostołowie Piotr i Juda wspominają o tej klasie prawie tymi samymi słowy. (Zob. Juda 11-16; 2 Piotra 2:10-22) Wszyscy tacy swego czasu zajmowali miejsca wśród wybranych w Kościele. (Żaden z nich nie jest ze świata, gdyż ten obecnie nie jest pod sądem, jako że sąd jego przyjdzie w przyszłości w Królestwie Tysiąclecia.) Tacy zamiast postępować według Ducha w ślady naszego Pana, zamiast kroczyć drogą ofiary, są "według pożądliwości swoich chodzący, i których usta mówią bardzo harde słowa; pochlebiając osobom dla swego pożytku"; - pochlebiają ludziom, ponieważ starają się sami o siebie i dalecy są od przymierza ofiary aż do śmierci. (Juda 16.) Piotra opis tej klasy jest jeszcze bardziej dokładny. Opisuje ich jako takich, którzy "ponieważ uszli plugastw świata tego przez poznanie Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa, a znowu się niemi uwikławszy, zwyciężeni bywają", jako "pies wrócił się do zwracania swego, a świnia umyta do walania się w błocie". Upodabnia ich do Balaama, który zapomniał o drodze sprawiedliwości dla ziemskich korzyści i zysków. Słowa Apostoła wskazują, że takich spotkamy przede wszystkim wśród nauczycieli Kościoła, a głównie przy końcu tego wieku, oraz że częścią ich złych uczynków będzie "bluźnienie przełożeństwom" - przeciwko tym, których Bóg uczcił i osadził w ciele - 2 Piotra 2:1, 10.

W liście do Żydów mamy dwa opisy tej klasy osób, które odpadły - które przestały należeć do wybranych. W pierwszym opisie (6:4-9) Apostoł wskazuje na takich, którzy po skosztowaniu daru niebieskiego i poznawszy władze przyszłego wieku, po staniu się uczestnikami Ducha Świętego i po przyjęciu ich na członków klasy wybranych, popadają w grzech - nie z powodu nieuniknionej słabości cielesnej, ani z powodu sideł przeciwnika, lecz dobrowolnie i świadomie opuszczają sprawiedliwość. Apostoł zapewnia nas, że dla tych niemożliwym jest ponowić pokutę. Mając udział w korzyści uzyskanej z wielkiej ofiary okupu i pogardziwszy mimo to łaską Bożą, nadużyli oni i zużyli swój dział w pojednaniu, a wobec tego nic już im więcej nie pozostaje. Obrawszy takie stanowisko dobrowolnie, odwołanie się ich do sprawiedliwości nie przyniesie im wobec tego żadnego pożytku.

W innym rozdziale (10:26, 27, 31) Apostoł opisuje widocznie inną klasę, która zamiast popaść w grzeszną i haniebną drogę życia, odpadła od wiary, która ich usprawiedliwiła, a która jest konieczną do utrzymania ich usprawiedliwionego stosunku do Boga. W obu wypadkach należy zauważyć, że dobrowolna świadomość powoduje tak poważne zło. "Albowiem jeślibyśmy dobrowolnie grzeszyli po wzięciu znajomości prawdy [po otrzymaniu łaski Bożej w Chrystusie, pod względem mądrości, usprawiedliwienia i uświęcenia], nie zostawałaby już ofiara za grzechy". Ofiara złożona przez Chrystusa za wszystkich była ofiarą za grzech pierworodny, za Adamowy grzech i za odziedziczone w nas Adamowe słabości. Pan nasz nie złożył ceny okupu za żadne dobrowolne z naszej strony grzechy, a wobec tego, jeśli grzeszymy dobrowolnie i świadomie, to nie pozostaje żadnej części oryginalnej zasługi, którą by można zastosować na przebłaganie za nasze dobrowolne przestępstwa. Wówczas bylibyśmy obowiązani ponieść karę za swoje dobrowolne grzechy. A jeśli grzechy te były świadomie popełnione, a nie wynikły z naszej słabości lub z pokusy, oraz jeśli popełniliśmy je po dokładnym zapoznaniu się z naszym stosunkiem do Pana, to grzechy takie prowadzą do śmierci - do Wtórej Śmierci. A wówczas nie ma, czego spodziewać się; nadzieja wówczas niemożliwa - raczej trzeba ze strachem oczekiwać sądu, wyroku i strasznego gniewu, jaki pochłonie wszystkich przeciwników Boga - wszystkich świadomie sprzeciwiających się Jego sprawiedliwości przez odkupienie, którym jest Pan nasz Jezus Chrystus.

W wierszu 29 Apostoł widocznie odnosi się do tych, którzy zrozumiawszy pojednawcze dzieło Chrystusa jako naszego Odkupiciela, za nic sobie to dzieło mają i za pospolitą uważają kosztowną krew, która zapewniła Nowe Przymierze. W ten sposób zelżyli ducha łaski - wzgardzili łaską Boga, który przygotował to pojednanie i społeczność z naszym Odkupicielem w Jego ofierze i nagrodzie. Ci, którzy pogardzili Mojżeszem i Zakonem przez Niego reprezentowanym, umierali bez miłosierdzia, jakkolwiek śmierć im zadana nie miała być wieczną. Ale ci, którzy pogardzają pozafiguralnym Mojżeszem i w ten sposób gardzą przywilejem społeczności w krwi Chrystusowej, gardzą tym samym i Bogiem, Który zarządził to wszystko dla ich dobra; tacy będą uznani za zasługujących na bardziej surową karę, aniżeli ta, którą wymierzano przestępcom Przymierza Zakonu. Kara ta będzie o tyle surowszą, że będzie karą śmierci - z której nie ma już odkupienia, nie ma zmartwychwstania, nie ma wyjścia - będzie to Wtóra Śmierć. Nic dziwnego, że Apostoł ostrzega nas tu, abyśmy byli ostrożnymi w odrzucaniu korzyści łaski Bożej: Św. Paweł zapewnia nas, że odpadnięcie od opieki od Boga naznaczonego Pośrednika znaczy ni mniej ni więcej jak tylko popadnięcie w ręce Ojca - Wielkiego Sędziego, który nie pozwala na grzech, nie przyjmuje żadnej wymówki - a którego obfitym, ale jedynym miłosierdziem dla grzeszników jest odkupienie - przez Jezusa Chrystusa Pana naszego.

WIELKA KOMPANIA

Jak już nadmieniono, oprócz tych, którzy odpadając ze stanowiska wybranych, idą na Wtórą Śmierć, jest jeszcze inna klasa, na którą Pismo Św. zwraca nam uwagę jako na tych, którzy omieszkali zapewnić sobie powołanie i wybranie, ale nie pójdą na Wtórą Śmierć, ponieważ nie zgrzeszyli dobrowolnie wielką niemoralnością, ani też zaparciem zasługi kosztownej krwi Jezusa. O tej klasie wspomnieliśmy już jako o "Wielkiej Kompanii", która wyjdzie z wielkiego ucisku, obmyje i wybieli szaty swe we krwi Baranka. Ale chociaż osiągną duchową naturę i wielkie błogosławieństwo, oraz chociaż będą uczestniczyć w uczcie weselnej Baranka, jako Jego goście, to jednak stracą wielką nagrodę, jaka przypadnie w udziale zwycięzcom - wiernym zwycięzcom, tym, którzy będą z radością i ze szczerego serca postępować śladami Jezusa. Ta Wielka Kompania nie może utrzymać się na stanowisku wybranych, nie może być wśród "zwycięzców" - z powodu niedostatecznej gorliwości dla Pana, dla Prawdy i dla braci; - dlatego, że nadmiernie troszczyli się o obecne życie. Jednakże wobec tego, że serca ich były i są lojalne dla Odkupiciela, oraz wobec tego, że zachowali wiarę w kosztowną krew i wytrwali przy tej wierze nie zapierając się, Pan Jezus, jako Wódz naszego Zbawienia, jako Pośrednik, który prowadzi zwycięzców do chwały przez drogę dobrowolnego poświęcenia się poprowadzi i tych do duchowych błogosławieństw - ponieważ ufali oni Mu i nie zapierali się Jego imienia, ani Jego dzieła.

Pan nasz odnosi się do wybranego Kościoła, do Nowego Stworzenia, w swej przypowieści o Winnej Macicy, mówiąc nam, że On sam jest Winną Macicą, a Jego wierni wyznawcy, wstępujący w Jego ślady, są latoroślami winnymi. Zapewnia nas, że chociaż ktoś jest tą latoroślą to jednak nie uwalnia go to od znoszenia prób i trudnych doświadczeń. Przeciwnie, Ojciec nasz, Ten wielki Gospodarz, postara się dla nas o próby i doświadczenia naszej wiary, poświęcenia i cierpliwości, w celu oczyszczenia nas i sprawienia, że nasze uczucia odwrócą się od rzeczy, ambicji i nadziei ziemskich, a to, dlatego aby wyrobić w nas bogatsze owoce Ducha - pokorę, cierpliwość, łagodność, uprzejmość braterską i miłość, - aby rzeczy te stawały się w nas coraz bardziej obfite i przez to, żeby wprowadziły nas do wieczystego Królestwa naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa, jako członków Nowego Stworzenia. - 2 Piotra 1:11.

Jednakże Pan przestrzega nas, że zajęcie miejsca wpośród prawdziwych latorośli prawdziwej Winnej Macicy jeszcze nie wystarcza: Pan mówi nam, że Duch Winnej Macicy musi być w nas - że musimy mieć usposobienie przynoszenia owoców Winnej Macicy; - że Gospodarz pozwoli nam być latoroślami na czas odpowiedni i słuszny, w celu przekonania się, czy nadajemy się do przynoszenia odpowiednich owoców Ducha, zanim potępiłby nas jako nie nadających się. Dalej Pan Jezus zapewnia nas, że Gospodarz nie będzie patrzeć od razu za dojrzałymi gronami na nowych latoroślach, ani nawet za zielonymi owocami, lecz najpierw poszuka małych pączków owocodajnych, potem obserwować będzie rozwinięcie się kwiatów na latoroślach, następnie zielone owoce, a dopiero na ostatku dojrzałe grona. Gospodarz jest długo cierpliwy w rozwijaniu tych owoców Winnej Macicy, "którą szczepiła prawica Ojca Mojego..." (Psalm 80:16) Ale jeśli w odpowiednim czasie Gospodarz nie znajdzie owoców, odcina latorośl jako "dziczkę", jako płonną, któraby jedynie pochłaniała moc i pokarm Winnej Macicy dla swego rozrostu, a nie dla wydawania pożądanych owoców. W ten sposób Pan nasz

wyraźnie zaznaczył, że musimy umocnić i zapewnić nasze powołanie i wybranie przez przynoszenie owoców świętości, w nagrodę, czego dostaje się żywot wieczny.

RÓŻNE WYBRANIA W PRZESZŁOŚCI

Zwrócimy uwagę na inne wybrania wzmiankowane w Piśmie Świętym, abyśmy rozszerzyli i powiększyli nasze pojęcie w tej sprawie, zanim zastanowimy się szczególnie, co do tej fazy, która najwięcej budzi nasze zainteresowanie - mianowicie nad wybraniem Nowego Stworzenia. Musimy wyraźnie rozróżnić pomiędzy wybraniami zaszłymi przed pierwszym przybyciem naszego Pana, a wybraniem Nowego Stworzenia, pod wodzą i przewodnikiem Chrystusa jako Głowy. O tej ostatniej klasie napisano: "Jesteście powołani w jednej nadziei waszego powołania", ale wybrania w czasach poprzednich były dokonywane dla rozmaitych celów i dla wykonania różnych planów Bożych. Abraham został wybrany, aby być typem Jehowy, a jego żona Sara, aby być typem Abrahamowego Przymierza, przez które miał przyjść Mesjasz. Służebnica Hagar była wybrana, aby być typem Przymierza Zakonu, zaś jej syn Izmael był typem naturalnych Izraelitów, którzy chociaż byli pierwej urodzeni nie będą współdziedzicami z Izaakiem, z synem obietnicy. Izaak został wybrany, aby być figurą Chrystusa, a jego żona Rebeka, aby być typem Kościoła, Oblubienicy, małżonki Barankowej. Natomiast sługa Eliezer był wybrany w celu wyobrażenia Ducha Świętego, którego zadaniem miało być wezwać Kościół, pomagając mu, a ostatecznie przyprowadzić go i jego towarzyszki, panny, do Izaaka.

Te wybrania nie oznaczały ani pod żadnym względem nie stosowały się do wiecznej przyszłości tych jednostek; ale tak dalece, jak były użyte jako typy przez Pana, prawdopodobnie otrzymały w nagrodę jakieś błogosławieństwa w obecnym życiu. W miarę jak wstępowały w ducha Boskiego planu, jednostki te otrzymywały pociechę i radość, co zupełnie ich wynagradzało za wszelkie poświęcenia i próby związane z ich wyborem i usługami jako typów. Rozumowanie Apostoła w sprawie tych wybrań i objaśnienie, że cielesny Izrael nie doznał wcale niesprawiedliwości z powodu tego, że Bóg zwrócił się do pogan dla dokończenia z pośród nich wyborów Nowego Stworzenia, wskazuje na fakt, że Wszechmocny ma obfitość łask do rozdania, a wyłącznie od Niego zależy, komu te łaski będą dane. Apostoł wskazuje, że Bóg dał cielesnemu Izraelowi pewne łaski i przywileje jako narodowi, a niektórym przodkom tegoż narodu dał przywileje i łaski jako jednostkom, używszy takowych jako figury, za co mieli odpowiednie błogosławieństwa. Wskazuje również, że Pan pod żadnym względem nie był zobowiązany do dalszego udzielania swych szczególnych, wyróżniających błogosławieństw, a do ignorowania innych nie mniej godnych wyróżnienia. Przeciwnie, byłoby zupełnie słusznym ze strony Pana, aby przerwać łaski dla tych, którzy nie

chcieli łask tych wykorzystać, a udzielić je innym, bardziej wdzięcznym. - Rzym.9; 10; 11.

Co więcej Apostoł chce abyśmy zobaczyli, że Pan przewidział, jakie Jego łaski udzielane naturalnemu Izraelowi przyniosą skutek; mianowicie, że po otrzymaniu tych łask i błogosławieństw Izrael (z wyjątkiem "ostatków" - Rzym.9:27-32) nie będzie w odpowiednim usposobieniu, aby otrzymać największe błogosławieństwo - "nagrodę wysokiego powołania", utworzenia Nowego Stworzenia. Dla zilustrowania tego Apostoł zwraca uwagę na dwóch synów Izaaka i wykazuje, że dla wyobrażenia tego, co Bóg przewidział, iż nastąpi za setki lat potem, Pan wybrał dowolnie z dwóch synów Rebeki, Jakuba a nie, Ezawa. Pan uczynił figury z tych dwóch bliźniaków; jeden miał wyobrażać wiernych Jego wyznawców, Nowe Stworzenie, drugi miał przedstawiać naturalnego Izraela, który przeniesie rzeczy doczesne żywota nad rzeczy niebieskie i sprzeda swoje niebieskie przywileje za miskę soczewicy - za dobra ziemskie. W przypadku Jakuba i Ezawa, wybranie Jakuba na figurę zwycięzców było napewno błogosławieństwem dla niego; chociaż go to wiele kosztowało; ale wybranie Ezawa na figurę naturalnych Izraelitów, przenoszących rzeczy ziemskie nad rzeczy niebieskie, nie stanowiło żadnej niekorzyści. Nie oznaczało to ani, że Ezaw miał iść na męki wieczne, ani że miał znosić jakieś cierpienia w obecnym życiu. Przeciwnie - Ezaw był błogosławiony tak, jak nawet i dzisiaj światowi, naturalni ludzie są błogosławieni w sposób niedopuszczalny dla Nowego Stworzenia, gdyż dla wybranych takie błogosławieństwa byłyby mniej korzystne dla ich duchowego dobra. Podobnie takie błogosławieństwa były niedopuszczone do Jakuba, aby tenże w swych rozczarowaniach i przykrościach mógł być typem na tę klasę. Mimo to Jakub doświadczał radość i błogosławieństwo, jakimi Ezaw nigdy się nie cieszył - tak, jak teraz Nowe Stworzenie, wśród prób i zawodów obecnego czasu, cieszy się pokojem i radością, jakich człowiek naturalny nawet nie wyobraża sobie.

Oświadczenie: "Jakubam umiłował, alem Ezawa miał w nienawiści" (Rzym. 9:13), jest dla wielu trudnym do zrozumienia; ponieważ słowo "nienawiść" każe domyślać się jakieś niesprawiedliwej myśli - w pojęciu ludzkim - a przecież, Ezaw nie był gorszym od innych ludzi, a nadto uczucie ujemne przywiązane było do niego od urodzenia, zanim on uczynił dobrze lub źle. Słowo "w nienawiści" widocznie oznacza mniej kochać, tak jak oznacza ono w 5 Moj. 21:15-17. Myśl tu zawarta jest, że Pan był więcej łaskawym dla Jakuba aniżeli dla Ezawa; a obaj oni, według Apostoła Pawła, byli typami naturalnego i duchowego Izraela. Łaska Boża dla naturalnego Izraela, wyobrażonego przez Ezawa, była mniejszą od łaski Boskiej dla duchowego Izraela, później zrodzonego, a wyobrażonego przez Jakuba. Mając to na myśli, wszystko wydaje się harmonijnym i zgodnym.

"NA TOM CIĘ SAMO WZBUDZIŁ"

Na dowód, że Pan zawsze wykonywał swą władzę w sprawach ludzkości, a czynił to z pełnym zaznaczeniem swego autorytetu, Apostoł przytacza wypadek Faraona, który był królem Egiptu w czasie wybawienia Izraela z niewoli. Przytacza słowa Pańskie wypowiedziane przez Mojżesza (2 Moj. 9:16): "A zaiste, dlategom cię zachował, abym okazał na tobie moc moją, i żeby opowiadane było imię moje po wszystkiej ziemi". "A tak, nad kim chce, zmiłowywa się, a kogo chce, Zatwardza" - Rzym. 9:17, 18.

Niedawno temu rząd francuski odstawił kilku więźniów, skazanych sądownie na śmierć i oddał ich w ręce uczonych specjalistów dla przekonania się, jaki wpływ ma bojaźń na ludzkość. Jeden z więźniów został osadzony w celi i powiedziano mu, że w celi tej umarł zeszłej nocy pewien więzień na czarną ospę, więc prawdopodobnie i on umrze do rana. Przepowiednia okazała się prawdziwą, bo na drugi dzień więzień umarł, chociaż w celi tej nigdy nie było więźnia cierpiącego poprzednio na czarną ospę. Drugiemu więźniowi zawiązano oczy i rękę jego przeprowadzono poza cienkie przegrodzenie z drzewa. Powiedziano mu, że ma umrzeć z upływu krwi, dla przekonania się, jak długo człowiek umiera, jeśli wypływa mu krew z maleńkiej rany, zrobionej w arterii na ramieniu. Lekarz zaledwie zadrapał go nożykiem i wysączył kilka tylko kropelek krwi. Ale skoro krew przestała płynąć puszczono cienki strumień ciepłej wody na ramię więźnia, tak, że ów miał wrażenie, iż spływa mu krew po palcach, zwłaszcza, że słyszał wyraźnie jak coś kapie do podstawionej miednicy. O upływie krwi nie było mowy, a jednak więzień umarł za kilka godzin. Takie traktowanie odnośnie do posłusznych prawu obywateli byłoby uważane przez każdego za zbrodnię, ale trudno potępić rząd za podobne postąpienie z ludźmi, którzy według prawa i tak skazani byli na śmierć. Podobnie rzecz się ma z postępowaniem Pańskim wobec rodzaju ludzkiego:, jeżeli człowiek trwa w posłuszeństwie Bogu, to pozostanie wolnym od potępienia śmierci, a będąc wolnym, otrzyma pewne prawa z wyroku Boskiego, jakich obecnie nie posiada. Jako rodzaj, jesteśmy wszyscy skalani grzechem i skazani na śmierć (Rzym. 5:12); a Panu spodobało się okazywać swą moc i mądrość względem tych skazańców, i to jednemu w ten sposób, innemu w drugi sposób - jak popadnie wybór Pański. Zauważyliśmy to już w związku z Amalekitami i Hetyjczykami oraz Chananejczykami, których według Bożego rozkazu mieli zniszczyć Izraelici - Izrael wyobrażał przyszłych wiernych Pańskich, zaś jego nieprzyjaciele wyobrażali świadomych grzeszników i nieprzyjaciół sprawiedliwości w przyszłym wieku. Zauważyliśmy także tę samą zasadę przy zniszczeniu Sodomy i Jerycha, oraz przy zabijaniu przez różne zarazy tysięcy Izraelitów, oraz przy porażeniu Oza, który jedynie ściągnął rękę dla podtrzymania arki i pogwałcił przez to świętość i rozkaz Pański.

Użycie przez Pana faraona i różnych plag zesłanych na Egipt, włączając tu zabicie wszystkich pierworodnych mężczyzn i bydląt, oraz ostateczne rozbicie wojsk egipskich w Morzu Czerwonym, zgadza się także z tą ilustracją. Egipcjanie, jako część ogółu ludzkości, znajdowali się pod wyrokiem śmierci, więc postąpienie takie z nimi absolutnie nie było niesprawiedliwością - miało posłużyć do rozgłoszenia godności Bożej poza granicami żydowskimi i dla wykazania mocy Jego w związku z wyzwoleniem figuralnego Izraelskiego narodu. Podobnie Bóg okazywał obfitą łaskę niektórym tym skazańcom - jak Abrahamowi, Mojżeszowi i innym - czyniąc przez nich typy i figury rzeczy dobrych, jakie zamierzał dokonać aktualnie w niedalekiej przyszłości. Ale to pod żadnym względem nie uwalniało Abrahama, Mojżesza, Faraona i innych od udziału w śmierci, gdyż dzieło to miało być dokonane przez odkupienie, jakie jest w Panu naszym Jezusie Chrystusie.

Pojąwszy wyraźnie fakty, że Bóg wykonywał swą zwierzchność i powagę wśród swych skazanych stworzeń i że wybierał dla jednych takie doświadczenia, dla drugich inne, a wszystko w celu pewnych lekcji w tym przedmiocie, według słów Apostoła, jako wstęp do wielkiego wybrania w Wieku Ewangelii Nowego Stworzenia, musimy zauważyć, że ani razu Bóg nie naruszał ani nie gwałcił wolnej woli człowieka w tych swoich wyborach. To wystarcza do stwierdzenia, że program Boski sprzeciwia się gwałceniu ludzkiej woli. Wybierając Abrahama, Izaaka, Jakuba i Mojżesza, oraz innych, aby stanowili typy i ilustracje, Bóg wybierał ludzi, których umysły były w ogóle zgodne z Jego planami i objawieniami, a jednak nie okazywał przemocy ani przymusu w celu powstrzymania ich, jeśli chcieli oni czynić według własnej woli. Z drugiej strony, wybierając ludzi dla ilustrowania przeciwnej strony i przeciwnych zasad, takich jak Izmael, Ezaw, Chananejczycy, Sodomici, Egipcjanie itd., Pan używał również ludzi zgodnie z ich naturalnymi usposobieniami i dążeniami. Chcemy tu zaznaczyć, że tak, jak Bóg nigdy nie zmuszał woli Abrahama, Izaaka, Jakuba, Mojżesza i innych, tak też nie zmuszał woli tych, którzy popełnili zło i wyobrażali pewne złe zasady. Pan postępuje z poszczególnymi klasami jedynie stosownie do ich własnych dążności.

Oświadczając o Faraonie, że na to samo go Bóg "wzbudził", nie należy rozumieć, iż Bóg wyrobił w Faraonie zły charakter - że "wzbudził" go, aby zmusić go do wyrobienia sobie złego charakteru. Należy to w ten sposób rozumieć, że Bóg tak pokierował następstwem na tronie egipskim, że przez śmierć poprzednich członków królewskiej rodziny wstąpił na tron w owym czasie ten Faraon, który posiadał tak szkaradny charakter, iż jego zwalczanie, Boga mogło usprawiedliwić zesłanie plag na kraj - plag, które Bóg naprzód przeznaczył nie tylko dla wykazania swej łaski dla Izraela i dla wierności Swoich obietnic danych Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi, lecz nadto, dlatego, bo plagi egipskie miały być obrazem, czyli figurą tych plag, jakimi zakończy się Wiek Ewangelii - najpierw trzy, potem "siedem plag ostatecznych" - Obj. 15:1.

Ale szczególnie uderza w tej ilustracji Faraona jeden rys, który wielu wprawia w zamieszanie, mianowicie oświadczenie: "I zatwardził Pan serce Faraona, aby nie wypuścił ludu". Na pierwszy rzut oka zdawałoby się, że jest to zaprzeczeniem tego, cośmy poprzednio powiedzieli, mianowicie, iż Bóg nie krępuje woli człowieka. Szybko jednak nabierzemy innego zdania, skoro zrozumiemy, w jaki sposób Pan zatwardzał serce Faraona. Co sprawiało, że Faraon był oporny Bogu? Dobroć Boża sprawiała zatwardziałość serca Faraonowego - to, że Bóg chętnie wysłuchał jego modlitwy i obiecał oswobodzić Izraela. Miłosierdzie Boskie było tego przyczyną. Gdyby Bóg dalej stosował pierwszą plagę, dopóki Izrael nie byłby wypuszczony, to plaga owa byłaby wystarczająca w celu uwolnienia ludu. Ale kiedy Pan uwalniał Egipt z danej plagi, Faraon sądził, że niebezpieczeństwo minęło i że już się pewnie nie powtórzy; tak, więc krok po kroku miłosierdzie Boskie prowadziło Faraona do zatwardziałości serca i do walki z Bogiem. W takim oświadczeniu wolna wola Faraona jest zupełnie widoczna, a Pan wolny jest od zarzutu współdziałania ze złem. "Wszystkie Jego dzieła są doskonałe", chociaż czasami dobroć Boga, jaka powinna skłaniać ludzi do pokuty, wywołuje w nich wprost przeciwny wpływ, a to z powodu niedoskonałości obecnych warunków.

NARÓD IZRAELA WYBRANY

Wszyscy chrześcijanie zapoznani z Biblią przyznają bez wahania, że Bóg wybrał Izraela z pośród narodów świata, aby był Jego narodem i aby wyobrażał duchowego Izraela. Wskazuje na to oświadczenie proroka Amosa (3:2): "Tylkom was samych poznał ze wszystkich rodzajów ziemi". Przez usta Izajasza (45:4) Pan powiada do Cyrusa, króla Medów, który miał pozwolić na powrót Izraelitów z niewoli: "Dla sługi mego Jakuba i dla Izraela, wybranego mego, nazwałem cię imieniem twojem". Fakt, że w oświadczeniu tym można się dopatrzyć pewnego figuralnego odniesienia do Chrystusa i do wyzwolenia nominalnego duchowego Izraela z niewoli mistycznego Babilonu, nie wyklucza drugiego faktu, że typowy Izrael nazwany jest tu "wybranym". Apostoł jasno i wyraźnie omawia przejście łaski Bożej z naturalnego Izraela na duchowego Izraela (Rzym. 9-11) i twierdzi, że łaska Boża była udzieloną naturalnemu Izraelowi na czas, w którym był on figuralnym wybranym narodem Boga - w każdym jednak razie Pan przewidział i przepowiedział odrzucenie Izraela ze stanowiska specjalnej łaski, oraz ustanowienie innego, duchowego Izraela, na miejsce wyobrażonego przez Jakuba.

Apostoł wykazuje jak Izrael, jako wybrany swego czasu naród Boży, miał z tego powodu "wielki pożytek z każdej miary", większy o wiele od wszystkich otaczających go narodów ziemi; jemu były powierzone obietnice; Izrael stanowił gałązki drzewa oliwnego, a Bóg odcinał od swej łaski tylko te z pośród naturalnych gałązek, które nie chciały żyć w zgodzie i harmonii z krzewem obietnicy i z pniem wyobrażonym typowo przez Abrahama, Izaaka i Jakuba. Apostoł wskazuje także, iż: "czego Izrael szuka, tego nie dostąpił; ale wybrani dostąpili, a inni zatwardzeni są". Podczas gdy cały naród był pierwotnie wybrany, aby otrzymać najwyborniejsze łaski Boże, to mimo to tylko wierni mogli być w odpowiednim usposobieniu serca, aby stać się duchowymi Izraelitami, skoro przyjdzie czas na tę łaskę. Ci byli zwycięzcami tego narodu, którym przy końcu owego wieku miało być dozwolone przejść do wyższej dyspensacji - przejść z domu sług do domu synów (Żyd. 3:5; Jan 1:12). Apostoł wskazuje, że my, będąc z natury poganami, "obcymi", i cudzoziemcami odnośnie do przymierza i obietnic poczynionych typowemu Izraelowi, rozwinęliśmy wskutek łaski Bożej wiarę i uznani jesteśmy za oblubienicę Chrystusa, za rzeczywiste nasienie Abrahama, zajmując miejsce odciętych gałązek w oryginalnym planie Bożym i w odnośnych obietnicach. Ale chociaż te odcięte gałązki uważane są w ciągu Wieku Ewangelii za nieprzyjaciół, to jednak "według wybrania są miłymi dla ojców. Albowiem darów swoich i wezwania Bóg nie żałuje" - Rzym. 11:28,29.

W ten sposób jesteśmy powiadomieni, że pewne szczegóły i rysy pierwotnego wybrania pozostają jeszcze u naturalnego Izraela, pomimo jego odrzucenia jako narodu od głównej łaski w Bożym planie - pomimo odrzucenia ich od istnienia jako wybranego duchowego Izraela. Wobec tego, że obietnice poczynione Abrahamowi, Izaakowi, Jakubowi i prorokom mają się im wypełnić, a oni sami mają zostać "książętami", czyli przedstawicielami duchowego Królestwa na całej ziemi w Wieku Tysiąclecia, to praca ich bez wątpienia przyczyni się wielce na korzyść wielu z pośród naturalnego Izraela, którzy obecnie są w stanie opuszczenia i ciemności. Ci Izraelici mogą i dojdą bardzo łatwo do zupełnej zgody ze swymi własnymi wodzami z przeszłości aniżeli reszta świata. W ten sposób Izrael jako naród zajmie znowu wybitne miejsce wśród narodów na początku Tysiąclecia. "Albowiem zamknął je Bóg wszystkie w niedowiarstwie, aby się nad wszystkimi zmiłował" Rzym. 11:32.

WYBÓR NOWEGO STWORZENIA

Przystępujemy teraz do najważniejszej części naszego przedmiotu, zapoznawszy się już wprzód z pewnymi zarysami, co do wybierania w przeszłości i z tym przeświadczeniem, że wiele poprzednich wybrań było figurą lub cieniem wielkiego dzieła Bożego - wybrania Nowego Stworzenia. Przekonaliśmy się już, że to wybranie nie przynosi żadnej krzywdy tym, którzy nie zostali wybrani, a przeciwnie, że oznacza ono zesłanie błogosławieństw, na niewybranych w czasie właściwym. Możemy tu dodać, że ani Sprawiedliwość ani Miłość nie sprzeciwiają się udzielaniu specjalnej łaski dla jednych, z pominięciem drugich, choćby nawet ci wyszczególnieni nie mieli być przewodem błogosławieństw dla mniej wyróżnionych, czyli niewybranych. Znaczenie łaski, czyli wyróżnienia jest takie, że czyni się komuś to, co nie jest specjalnie nakazane przez sprawiedliwość, a słowa "łaska" i "łaskawość" są często powtarzane w Piśmie Świętym w odniesieniu do klasy wybranych w Wieku Ewangelii. "Przez łaskę jesteście zbawieni" i podobne wyrażenia biblijne wskazują nam, że Wszechmocny w niczym nie był zobowiązany do wyzwolenia Adamowego rodzaju z wyroku śmierci, ani też do dania komukolwiek sposobności do żywota wiecznego przez odkupienie. Tym bardziej nie był Bóg zobowiązany powołać kogokolwiek do "wysokiego powołania" - do uczestników w Nowym Stworzeniu. Wszystko to jest łaską Bożą - "łaską z łaski". Kto tego nie może przyswoić sobie w umyśle, ten nigdy odpowiednio nie pojmie tego, co poniżej następuje.

Apostoł Piotr zapewnia nas, że jako klasa byliśmy "wybrani według przejrzenia Boga Ojca". Nie poprzestaje jednak na tym oświadczeniu, lecz mówi dalej: "przez poświęcenie Ducha, ku posłuszeństwu i pokropieniu krwi Jezusa Chrystusa" (1 Piotra 1:2). To oznacza, że Bóg przewidział Nowe Stworzenie jako klasę - że przewidział swój zamiar usprawiedliwienia ich przez wiarę, za pośrednictwem krwi Chrystusowej - że przewidział, iż dosyć będzie takich, którzy przez posłuszeństwo skompletują tę klasę i osiągną uświęcenie przez prawdę. Nic w Piśmie Świętym nie wskazuje, że Bóg wiedział o jednostkach mających utworzyć klasę wybranych, z wyjątkiem, co do Głowy Kościoła. Powiedziano nam, że Bóg naprzód wiedział o Jezusie jako o wybranym. Nie należy przez to rozumieć, iż zdolność Boga pod tym względem była ograniczona, czyli że Bóg nie mógł poznać poszczególnych jednostek, które w przyszłości miały należeć do wybranych; raczej musimy przypuścić, że bez względu na to, jaką jest Jego moc w tym kierunku, Bóg nie chciał objawić takiej mocy. Bóg postanowił, że Chrystus będzie Odkupicielem świata i że w nagrodę otrzyma wywyższenie jako pierwszy członek - jako Głowa, Pan, Wódz Nowego Stworzenia. Postanowił także, iż pewna ograniczona liczba ma być wybrana z pośród ludzi, aby stać się współdziedzicami w Królestwie - uczestnikami wraz z Nim w Nowym Stworzeniu. Mamy wszelkie powody do wierzenia, że określona stała liczba wybranych jest ta sama, jaką kilka razy spotykamy w Objawieniu (7:4; 14:1); mianowicie 144 000 "odkupionych z pośród ludzi".

Wybranie, czyli naznaczenie od założenia świata, że ma być taka kompania wybranych, stało się według tego samego sposobu jak oznaczenie naprzód pewnej ilości żołnierzy w armii angielskiej, nazwanych "gwardią królewską" złożoną z pewnej ilości ludzi określonej wysokości, wagi itd. Oznaczono to, zanim jeszcze obecni członkowie tej gwardii urodzili się; naprzód już określono jak mają wyglądać i jakie mają być ich przymioty. Tak jak dekret królewski oznaczał, jakie fizyczne właściwości ludzie mają złożyć się na to wojsko, tak i Królewski dekret Boga Stwórcy oznaczył i ograniczył liczbę tych, którzy mają utworzyć Nowe Stworzenie Boże; ale oznaczył nie ich fizyczne właściwości, lecz zalety moralne i miarę serca. Jak nie jest konieczną rzeczą oznaczyć naprzód nazwiska tych, którzy mają tworzyć "gwardię królewską", tak też nie jest konieczną rzeczą, aby nasz Stwórca oznaczył naprzód nazwiska lub poszczególne jednostki, mające być przyjętymi jako Nowe Stworzenie w Chrystusie na podstawie ograniczeń i przepisów podanych przez Niego.

Jest to szczególnie określone w wyjątku Pisma Św., jaki ogólnie każdy pamięta, a który podany jest tylko częściowo:, "Które On przejrzał, te też przeznaczył". Lud Pański nie powinien jednak na tym poprzestać i przyjmować tylko część Słowa Bożego, odłączając je od odpowiedniego tekstu. Kiedy przeczytamy resztę tego wyjątku, to cała sprawa zaraz się nam wyjaśnia:, "Które On przejrzał, te też przeznaczył, aby byli przypodobani obrazowi Syna Jego [aby byli na wzór Syna Jego], żeby On był pierworodnym między wieloma braćmi" - Rzym. 8:29.

Takie przeznaczenie jest odmienne od tego, jakie jest powszechnie rozumiane przez tych, którzy stają w obronie doktryny o wybraniu w przeszłości. Według ich pojęcia i nauki ustęp ten powinien brzmieć:, kogo On przejrzał, tego też przeznaczył, aby uniknął wiecznych mąk i aby doświadczył wiecznych błogosławieństw w Jego chwale. - Jak wielce różni się takie zapatrywanie od rozsądnego i właściwego, jakie podane jest w słowach Pisma Św. Bóg przeznaczył, aby Jego Jednorodzony był Głową tego Nowego Stworzenia i postanowił na długo przed naszym powołaniem, że nikt nie może być członkiem Nowego Stworzenia z wyjątkiem tych, którzy staną się na wzór i podobieństwo Jego Syna! Jak piękną i rozsądną jest biblijna doktryna o wybraniu! Któż może kwestionować Mądrość, Sprawiedliwość lub Miłość tego wybrania wobec takiego ograniczenia odnośnie do podobieństwa Chrystusowego i wobec takiego wielkiego dzieła, jakie Bóg nakreślił? - aby stać się współdziedzicami z Chrystusem w błogosławieniu wszystkich narodów na ziemi.

"KTÓRZY WEDŁUG POSTANOWIENIA BOŻEGO POWOŁANI SĄ"

- Rzym. 8:28-30.

Zastanowiwszy się nad tym, nie pozostaje nam nic innego jak iść pilnie za słowami Apostoła i jego rozumowaniem. W poprzednich wierszach (22,23) powiedziane jest, jaki jest cel Boski odnośnie do Nowego Stworzenia - że są oni powołani, aby otrzymać wielkie błogosławieństwo, oraz aby przekazywać to błogosławieństwo innym, mianowicie wzdychającemu stworzeniu, oczekującemu w utrapieniu i boleści na objawienie tych wybranych synów Bożych Nowego Stworzenia (wiersze 21,22). Apostoł następnie wykazuje nam, że wszystko składa się pomyślnie dla tej klasy, którą Pan powołał do Nowego Stworzenia; znaczy to, że wszystkie zawody, próby, pokusy i przeszkody ze strony świata, ciała i przeciwnika - że te doświadczenia przeznaczone są w celu wyrobienia w nas spokojnych owoców sprawiedliwości, przygotowując nas do "o wiele większej i wiecznej chwały", do jakiej jesteśmy powołani i o którą ubiegamy się. Apostoł uważa to w nas za dar opatrzności Boskiej, która te doświadczenia obraca na naszą korzyść. O naszym powołaniu mamy myśleć tylko jako o takim, które ma związek z naszym Starszym Bratem. Nikt nie może Go poprzedzić, gdyż tylko poznanie Go i wstępowanie w Jego ślady może dać nam nadzieję stania się uczestnikami Jego chwały. Przeznaczenie Boga, że bracia w Chrystusie muszą być wszyscy obrazem swego Starszego Brata, jeśli chcą mieć udział w Nowym Stworzeniu, odebrałoby zupełnie każdemu człowiekowi nadzieję osiągnięcia tej chwały, gdyby Pan nie wykazał nam wielokrotnie i wyraźnie, że wstawia się za nami Jezus Chrystus Pan nasz, przez swoje dzieło odkupienia. Mianowicie słabości naszego ciała, jakie odziedziczyliśmy i nie możemy nad nimi panować, są zupełnie pokryte zasługą ofiary Odkupiciela, tak, że Pan może wybaczyć nam, że nie jesteśmy absolutnym obrazem Jego Syna w ciele, i może przyjąć nas stosownie do swego przeznaczenia, jeżeli zauważy, że jesteśmy takim obrazem, taką kopią, w sercu, w zamiarze, w woli. Stwierdzając nasze chęci przez taką kontrolę naszego ciała, do jakiej tylko jesteśmy zdolni, Pan nasz Jezus przez swą wystarczającą łaskę okryje wszystkie nasze zmazy i niedoskonałości.

Opisując dalej tę klasę powołanych, w ten sposób przeznaczonych, Apostoł powiada: "A które przeznaczył, te też uwielbił [zaszczycił]". Ten wyjątek jest ogólnie źle pojmowanym, ponieważ czytelnicy sądzą, że Apostoł rozbiera tu zwyczajnie drogę doświadczenia jak to zauważyliśmy w poprzednim wykładzie, gdzie śledziliśmy jak Chrystus staje się dla nas mądrością, usprawiedliwieniem, uświęceniem i wybawieniem. Ale Apostoł tu idzie w przeciwnym kierunku i zaczyna od końca. Zaczyna od Kościoła już ostatecznie skompletowanego i wybrańców Bożych pod Chrystusem jako Głową - od Kościoła "zwycięzców", będącego w chwale. Postępuje wstecz śledząc rozwój tego Kościoła, Nowego Stworzenia. Wykazuje, że nikt nie może osiągnąć wysokiego stanowiska wybrańca Bożego o ile nie jest powołany z łaski Bożej; dalej, że wszyscy powołani muszą wprzód być usprawiedliwieni, ponieważ Bóg nikogo nie powołuje, jak tylko wierzących, aby ubiegali się o tę wielką nagrodę. A ci usprawiedliwieni muszą wprzód przed swym usprawiedliwieniem być zaszczyceni (a nie jak błędnie przetłumaczono uwielbieni) - przez Boga, który dał im poznać Samego Siebie i Swego umiłowanego Syna - Drogę, Prawdę i Życie.

Jest to większym zaszczytem niż wielu sądzi, choćby usłyszeć o łasce Boskiej w obecnym czasie. Wobec tego, że zbawienie jest darem Bożym, jaki dostępny będzie dla świata w ciągu Wieku Tysiąclecia, specjalnym zaszczytem jest poznać łaskę Pańską i sposobność pojednania się z Nim w czasie obecnym, wprzód niż reszta świata. Albowiem zaszczycenie takie i poznanie, konieczne do naszego usprawiedliwienia przez wiarę, stanowi drugi krok, prowadzący nas do uświęcenia zgodnie z powołaniem, a to znowu prowadzi wierność do "chwały" mającej być nam objawioną, a stanowiącej nas członkami: "zwycięzców" Nowego Stworzenia.

"JEŻELI BÓG ZA NAMI"

Postępując dalej za rozumowaniem Apostoła w sprawie tego wybrania, możemy w ten sposób zastosować jego słowa: Czyż nie widzicie bracia, że Bóg ma wielki i cudowny plan, który stale wykonuje? Czyż nie widzimy, że przeznaczywszy do wybrania pewną klasę dla współdziałania z Jego planem, Bóg zaszczyca nas pod tym względem, że objawił nam warunki i wymagania - usprawiedliwiając nas i powołując tym niebiańskim powołaniem? To właśnie znaczy, że Bóg jest za nami - że chce abyśmy należeli do tej klasy; że poczynił wszelkie zarządzenia potrzebne do utrzymania nas na tym stanowisku. Czyż nie czujemy czasami, że chociaż Pan jest za nami, to jednak Szatan, grzech i wszystkie nasze odziedziczone słabości są przeciwko nam, starając się nas usidlić i pogrążyć? Ale pamiętajmy, że skoro Pan jest po stronie naszej, żadna z tych przeciwności nie powinna napawać nas obawą, bo Bóg ma obfite sposoby przeprowadzenia nas przez wszystko złe. Pamiętajmy, że przez Jego łaskę wejrzał na nas kiedyśmy jeszcze byli grzesznikami i zapewnił nam odkupienie przez Jezusa Chrystusa. Pamiętajmy, że jeśli uczynił tyle dla nas jako dla grzeszników, to może uczynić daleko więcej dla nas, którzy teraz staliśmy się Jego dziećmi - teraz kiedy słyszymy Jego głos, kiedy przyjęliśmy Jego Syna, kiedy ufamy Synowi i kiedy jesteśmy usprawiedliwieni dzięki Jego zasłudze - teraz kiedy usłyszeliśmy wezwanie do Boskiej natury i uczyniliśmy poświęcenie, składając na ołtarzu wszystko co nasze. Napewno Bóg o wiele bardziej jest dla nas teraz łaskawy, chociaż trudno sobie wyobrazić większą łaskę od daru Jego Syna. Możemy być pewni, że Ten, który jest niezmienny, ciągle nas kocha, ciągle jest za nami i sprawi, że wszystkie rzeczy obrócą się ku największemu naszemu duchowemu dobru i dla naszego ostatecznego osiągnięcia miejsca w Nowym Stworzeniu, o ile będziemy trwać we wierze, w miłości i w posłuszeństwie serc naszych - bez względu jak słabe i niedoskonałe są nasze wysiłki w celu kontrolowania ciała. Wiedzmy, że dając nam swego Syna i otwierając nam przez to drogę do osiągnięcia Jego powołania do Nowego Stworzenia, Pan poczynił wszelkie przygotowania w Chrystusie na wszelkie możliwe nasze potrzeby. W Jezusie Bóg dał nam obficie wszystkie rzeczy.

Czy ktokolwiek przypuszcza, że Zakon mógłby nas potępić wbrew Bogu? Pamiętajmy, że właśnie Bóg potępił nas na podstawie tego Zakonu. A jest to ten sam Bóg, który jako wielki Sędzia potępił nas, który teraz wyraził nasze usprawiedliwienie - który nazwał nas "usprawiedliwionymi darmo od wszystkich rzeczy, z których zakon nie mógł nas usprawiedliwić" - przez swoją łaskę, przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego. Wobec tego "któż będzie skarżył na wybranie Boże" - w ten sposób uprzywilejowane? Któż może nas potępić z powodu naszych mimowolnych słabości lub niedoskonałości? Odpowiadamy: Chrystus jest, który umarł, owszem i zmartwychwstał, który też jest na prawicy Bożej jako nasz przedstawiciel i który przyczynia się za nami, dając nam dostateczną część swej zasługi dla zakrycia wszystkich zmaz i niedostatków - Rzym. 8:34.

Czy jeszcze ktoś zarzuca, że coś może przyczynić się do oddzielenia nas od Boga i od miłości Jego oraz od Chrystusa i Jego zmiłowania; że w ten sposób możemy pozostać sami i rozbić naszą wiarę i przyszłość w odniesieniu do Nowego Stworzenia? Odpowiadamy, że przeciwnie, Chrystus ma dla nas wielką miłość, gdyż inaczej nie odkupiłby nas. Każdy Jego czyn nacechowany jest miłością i nie dopuści, aby nas coś odłączyło od tej miłości. Jeżeli przyjdzie na nas utrapienie, niech ono zbliży nas tylko bardziej do Pana, który jest jedyną ucieczką naszą. Jeżeli nieszczęście, prześladowanie lub głód i ubóstwo przyjdzie na nas, to niech obawa przed tymi rzeczami nie zmniejsza naszej miłości ku Panu, nie wyrzekajmy się Jego imienia i nie przestajmy postępować Jego śladami, wybierając raczej łatwiejszą drogę życia. Pamiętajmy, że właśnie te doświadczenia wyrabiają nas na zwycięzców. Może ktoś nazwać się zwycięzcą jeżeli nie ma niczego do zwyciężenia - jeśli cała jego droga była gładka i łatwa, bez niepomyślnych przeszkód? Staliśmy się odbiorcami Boskiego miłosierdzia i błogosławieństw, a teraz Bóg doświadcza nas jak dalece zdolni jesteśmy wytrwać w Jego miłości i zasłużyć sobie na łaskę. Bóg chce abyśmy przebywali w Jego łaskach i stara się o to, ale równocześnie nie krępuje naszej wolnej woli. Jestem przekonany i wierzę, że postanowienie nasze nie chce rozłączenia nas od miłości Boga, objawionej w Chrystusie - że nie rozłączy nas ani obawa ani miłość życia; wierzę, że żadne inne stworzenie nie odwróci od nas tej łaski Bożej; ani aniołowie, ani zwierzchności, ani władze teraz stworzone lub mające być stworzeni nie dokonają tego wbrew naszej woli. We wszystkich tych rzeczach jesteśmy czymś więcej niż tylko zwycięzcami - jesteśmy przyjęci jako synowie Boży na Boskim poziomie, przez Tego który nas umiłował.

"STARAJCIE SIĘ, ABYŚCIE POWOŁANIE I WYBRANIE

WASZE MOCNE UCZYNILI"

- 2 Piotra 1:10,11 -

"Przetoż, bracia! raczej się starajcie, abyście powołanie i wybranie wasze mocne czynili; albowiem to czyniąc nigdy się nie potkniecie. [czyniąc rzeczy powyżej wymienione, mianowicie będąc pilnymi, dokładając do wiary waszej cnotę i znajomość, umiarkowanie, cierpliwość, pobożność, braterską uprzejmość i miłość, które to rzeczy o ile będą w was obfite, nigdy nie będziecie próżnymi ani niepożytecznymi] Tak bowiem hojnie wam dane będzie wejście do wiecznego Królestwa Pana naszego i Zbawiciela Jezusa Chrystusa".

W tym wybraniu widzimy, że bardzo ważne kroki zależne są od Boga; mianowicie: (1) przeznaczenie aby mieć takie Nowe Stworzenie; (2) zaproszenie niektórych, aby rozwinęli w sobie potrzebny charakter; (3) urządzenie spraw tak, aby zaproszeni mogli osiągnąć stan nadający się do przyjęcia zgodnie z powołaniem.

Z drugiej strony ważne kroki muszą być poczynione przez tych, którzy stają się wybrani: (1) powołani, dla których uczyniono wszystkie te przygotowania i zarządzenia mają przyjąć to powołanie - uczyniwszy zupełne poświęcenie; (2) muszą być tak przejęci duchem swego powołania i tak przeświadczeni o ich błogosławieństwach, że z gorliwością poddadzą się warunkom i ograniczeniom wymaganym przez Pana.

Widzieliśmy już, że tymi warunkami i ograniczeniami jest krótko mówiąc podobieństwo w sercu do umiłowanego Syna Bożego; ale rozbierając to podobieństwo bardziej szczegółowo przekonywujemy się (zgodnie z wywodami Apostoła), że powinniśmy mieć owoce ducha świętości. Bóg jest święty, a wybrani powinni mieć Jego ducha, Jego usposobienie w miłości do sprawiedliwości i w sprzeciwianiu się niegodziwości. Apostoł w powyższym wyjątku Pisma Św. wykazuje nam różne pierwiastki świętego ducha Bożego i zaznacza, że nie osiągamy tego doskonałego podobieństwa (doskonałej miłości) na początku naszej drogi, lecz raczej miłość jaka jest oznaką końca tejże drogi. Miłość w ogólnym pojęciu obejmuje wszystkie te pierwiastki charakteru, które są w rzeczywistości częścią miłości. Cichość, łagodność, uprzejmość braterska i pobożność, wszystko to są pierwiastki miłości.

Ktoś podał myśl, że te owoce ducha Bożego można określić jak to podajemy poniżej, a my osobiście zgadzamy się z tym z całego serca.

(1) Radość - Miłość ciesząca się.

(2) Pokój - Miłość odpoczywająca.

(3) Długo cierpliwość - Miłość wytrwała.

(4) Łagodność - Miłość w towarzystwie.

(5) Dobroć - Miłość czynna.

(6) Wiara - Miłość na polu bitwy życia.

(7) Cichość - Miłość w rezygnacji.

(8) Umiarkowanie - Miłość w ćwiczeniu.

Kiedy zaczęliśmy ubiegać się o nagrodę, zdecydowani na to, ponieważ Bóg usprawiedliwił nas swą łaską i zaprosił nas, abyśmy ubiegali się o nagrodę wysokiego powołania Nowego Stworzenia, pierwsze nasze słowa były: - Odłożymy na stronę wszystkie przeszkody i ciężary ziemskich ambicji przez poświęcenie naszej woli Panu i postanowiwszy pełnić tylko Jego wolę; mianowicie przez łaskę Pańską będziemy starać się o osiągnięcie tych błogosławieństw, do jakich zostaliśmy przez Niego powołani. Równocześnie postanowiliśmy odrzucić od siebie, o ile to możliwym to dla nas, wszystkie łatwo przylegające do nas grzechy - jakiekolwiek one są - czy takie same jak u innych braci w tej wędrówce; postanowiliśmy także, iż wiernie wytrwamy w tym ubieganiu się o najwyższą nagrodę.

Wstąpienie do ubiegania się o nagrodę odpowiada naszemu poświęceniu. To był początek. Poświęciliśmy się Panu - aby kontrolował nami Jego duch miłości; jednak zdaliśmy sobie sprawę, że wskutek naszego upadku brak nam tych pierwiastków charakteru, jakie Ojciec może przyjąć. Ubiegamy się jednak i dążymy do osiągnięcia tego podobieństwa z charakterem Syna - czyli do warunku społeczności z Nim. Pod tym względem różnimy się od naszego Pana, ponieważ On będąc doskonałym nie mógł osiągać stopniowo, krok za krokiem, rozwoju miłości. Pan od początku napełniony był tym duchem - od samego początku miał już oznakę pełnej miłości. Jego próba polegała na tym, czy potrafi wytrwać wiernie i w tej doskonałej miłości do Boga, do Jego ludu i do swoich nieprzyjaciół. My jednakowoż musimy ubiegać się i dochodzić stopniowo do tej oznaki końcowej.

Ubieganie to możemy podzielić na cztery części i powiedzieć sobie, że w pierwszej części uznajemy miłość jako wymaganie Boskie; że staramy się o nią, chociaż możemy ją pojąć jedynie ze stanowiska obowiązku. Czujemy obowiązek miłości do Boga, ponieważ nasz Stwórca ma prawo wymagać naszego posłuszeństwa, naszej miłości, naszego oddania; czujemy obowiązek miłości do Pana Jezusa, ponieważ On nas umiłował, a my w imię sprawiedliwości, powinniśmy Go w zamian umiłować. Czujemy obowiązek miłości do naszych bliźnich, ponieważ zdajemy sobie sprawę, że taką jest Boża wola.

Druga część naszego ubiegania prowadzi nas trochę dalej, bliżej "celu", tak że te rzeczy, które początkowo czyniliśmy z obowiązku miłości, teraz czynimy z powodu lepszego zrozumienia. Wobec tego widzimy, że rzeczy, które Bóg nam nakazuje jako dobre i obowiązkowe, są rzeczami dobrymi; że szlachetne zasady jakie stopniowo pojmujemy są równoznaczne z sprawiedliwością, miłością i mądrością Pańską, które Bóg stawia przed oczyma naszymi, a które od tego czasu zaczynamy pojmować. Zaczynamy kochać Boga już nie dlatego, że jest to naszym obowiązkiem względem Stwórcy, lecz nadto i specjalnie dlatego, że widzimy w Nim te najwyższe pierwiastki charakteru, które nam są nakazane - widzimy w Nim uosobienie wszelkiej łaski i dobroci. Ci, co doszli do tego stopnia w ubieganiu, miłują Pana nie dlatego, że On nas pierwszy umiłował, lub że jest to naszym obowiązkiem, lecz dlatego, że teraz oczy nasze otwarły się dostatecznie na chwalebny majestat Jego charakteru, że oczy zrozumienia naszego pojmują już trochę więcej długości, szerokości, głębokości i wysokości Jego sprawiedliwości, mądrości, miłości i mocy.

Trzecim stopniem do celu w tym ubieganiu jest - że tak powiem, miłość do braci. Z początku uznawaliśmy obowiązek miłości ku braciom, tak jak ku Ojcu, ale w mniejszym stopniu, ponieważ bracia mniej dla nas uczynili; a miłość tę uznawaliśmy głównie dlatego, że taką jest wola Ojca. Ale w miarę tego jak widzieliśmy zasady sprawiedliwości i poznawaliśmy Ojca, oraz że sam Ojciec kocha nas bez względu na nasze mimowolne słabości, serca nasze zaczęły się rozszerzać i pogłębiać w miłości do braci. Coraz bardziej zamykaliśmy oczy na ich niedobrowolne słabości i pomyłki, widząc jedynie dowody i pragnienia ich aby wstępować w ślady Jezusa i żyć zgodnie z zasadami Boskiego charakteru. Miłość do braci zaznaczyła się wyraźnie w naszym charakterze. Niestety! Bardzo wielu z pośród umiłowanego ludu Pańskiego nie osiągnęło jeszcze tego trzeciego stopnia w ubieganiu się o nagrodę wysokiego powołania. Koniecznie trzeba wyrobić w sobie braterską uprzejmość, długo cierpliwość, o jakich mówi Pismo Św., a które z konieczności wystawione są na próby i doświadczenia bardziej w odniesieniu naszym do braci, aniżeli w odniesieniu naszym do Ojca i do Pana naszego. U Ojca i u Syna widzimy tylko doskonałość, podczas gdy u braci tego nie widzimy. Pojmujemy wspaniałomyślność Ojca i Syna względem nas i względem naszych słabości, ale kiedy spoglądamy na braci widzimy u jednego tę słabość, u innego ową, tak że bierze nas pokusa powiedzieć każdemu z nich: "Pozwól mi wyjąć źdźbło z oka twego" - zapominając, że takie wyszukiwanie ułomności w braciach naszych i takie usposobienie względem nich jest dowodem, że ciągle jeszcze mamy dużą dozę niecierpliwości, i że brak nam miłości. Zbliżywszy się do trzeciego stopnia naszej wędrówki do celu, stopniowo wyjmujemy źdźbła z naszego własnego oka - dochodzimy do poznania naszych własnych ułomności i do coraz lepszego uznania nieprzebranego bogactwa łaski Pańskiej nam udzielonej. To wyrabia w nas ducha cichości, cierpliwości i łagodności względem wszystkich. To również doprowadza nas do przeoczenia licznych błędów i grzechów u braci naszych, o ile tylko mamy pewność, że oni są napewno braćmi naszymi - jak długo oni ciągle jeszcze wierzą w kosztowną krew i starają się o osiągnięcie tej samej co i my nagrody.

Czwartym i ostatecznym celem naszego ubiegania się jest doskonała miłość względem Boga, względem braci naszych i względem wszystkich ludzi - cel ten powinniśmy mieć ustawicznie na oku starając się osiągnąć go jak najszybciej. Nie powinniśmy ociągać się i marudzić przy każdym stopniu, lecz mamy iść cierpliwie, stanowczo i energicznie aż do celu. Jest w tym głęboka myśl, że nie mamy "kochać świata, ani rzeczy, które są ze świata"; ale jeszcze głębsza myśl zawarta jest w tym, że mamy kochać i "póki mamy czas, dobrze czynić wszystkim, a najwięcej domownikom wiary" (Gal. 6:10) - taka miłość obejmuje nawet naszych nieprzyjaciół. Taka miłość nie zmniejsza ani nie udaremnia naszej miłości dla Ojca i dla pierwiastków Jego charakteru, ani nie zmniejsza naszej miłości dla braci, owszem zwiększa je. A w ten sposób zwiększona, umożliwia nam objąć swą miłością i sympatią wszystko biedne, wzdychające stworzenie wespół bolejące i oczekujące na objawienie synów Bożych. "Miłujcie nieprzyjacioły wasze, czyńcie dobrze tym, którzy was prześladują i nienawidzą was" - oto przykazanie naszego Mistrza. A dopóki nie osiągniemy tego stopnia miłości - że kochać będziemy nawet naszych nieprzyjaciół - tak długo nie możemy myśleć, że osiągnęliśmy już cel, jaki określił nam Pan, jako swoim naśladowcom. Dopiero kiedy osiągniemy to stanowisko w miłości, jesteśmy kopią umiłowanego Syna Bożego.

Musimy osiągnąć ten szczyt miłości zanim będziemy poczytani za godnych miejsca w Nowym Stworzeniu; ale nie spodziewajmy się, że każdy z pośród naśladowców Jezusa osiągnie ten szczyt dopiero w chwili śmierci. Przeciwnie. Musimy osiągnąć ten cel możliwie najwcześniej w naszym chrześcijańskim doświadczeniu, pamiętając następnie na słowa Apostoła: "A wszystko wiernie wykonawszy - stójcie!" (Efez. 6:13). Trzeba nam przejść próby naszej miłości po osiągnięciu tego szczytu; a doświadczenia naszej miłości w tym najwyższym jej punkcie - kiedy będziemy się starać utrzymać stale ten poziom miłości - posłużą wielce do wzmocnienia naszego charakteru. Pod tym względem zwłaszcza doświadczenia nasze będą podobne do doświadczeń naszego Pana; albowiem chociaż Pan nie potrzebował ubiegać się o osiągnięcie tego szczytu, to jednak musiał staczać wielki bój wiary, aby utrzymać się u tego szczytu - aby nie odwrócić się od niego, aby nie dać się zwyciężyć różnymi pokusami świata i przeciwnika. "Dążę do celu" powiada Apostoł; a tak samo każdy z nas musi utrzymać się u tego celu już po jego osiągnięciu i baczyć, aby we wszystkich próbach na nas zsyłanych Pan uważał nas za zwycięzców - nie w naszej własnej mocy, lecz w sile i pomocy naszego Odkupiciela.

Zasadzki przyjdą na nas, aby nas odwrócić od doskonałej miłości ku Ojcu, aby nas skłonić do oddawania mniej czci i posłuszeństwa, aniżeli się absolutnie należy Bogu. Pokusy przyjdą na nas, aby nie godzić się na to, że miłość nasza musi pokryć mnóstwo błędów i ułomności braci naszych, tych, których nauczyliśmy się miłować i oceniać, z których ułomnościami mamy współczuć. Zasadzki przyjdą na nas, aby w nas wmówić, że w miłości do naszych nieprzyjaciół powinna być jakaś granica, jak też, iż w naszej wspaniałomyślności musi być ograniczenie. Błogosławieni zaiste będziemy, jeśli pomimo tych pokus wytrwamy i "ostaniemy się" przy celu, starając się zachować to, co już osiągnęliśmy z takim trudem - bojując bój wiary - trzymając się silnie żywota wiecznego zapewnionego nam przez Jezusa.

"WIEDZĄC OD BOGA WYBRANIE WASZE"

"Wiedząc, bracia umiłowani, od Boga wybranie wasze, gdyż Ewangelia nasza nie była u was tylko w mowie, ale też i w mocy, i w Duchu Świętym i we wszelkim upewnieniu" - 1 Tes. 1:4,5.

Wskazaliśmy na innym miejscu, co składa się na znaki i dowody, że jesteśmy dziećmi Bożymi; mianowicie nasze spłodzenie z Ducha Świętego, nasze zapieczętowanie i nasze ożywienie (Tom 5 Wykładów Pisma Świętego, rozdział 9). Nie będziemy tu tego powtarzać, ale w ogólny sposób zwracamy uwagę na fakt, że ktokolwiek uczestniczy w tym wybraniu, ten ma różne dowody, przez które sam może się o tym przekonać, a także dostrzegą to inni, którzy go znają i stykają się z nim. W wybraniu jest pewna moc, jak nie mniej i poselstwo. To poselstwo wybrania jest nie tylko Ewangelią, czyli wesołą nowiną dla klasy wybranych, gdyż znaczy ono dla nich coś więcej: jest to moc Boża działająca na nich tak, że chcą oni czynić to co przyjemne Bogu. Moc ta przynosi wybranym Ducha Świętego i zapewnienie, a oni w zamian gotowi są za wszelką cenę głosić wszędzie Słowo Boże.

Apostoł pisze do Kolosensów (3:12-14) w sprawie Nowego Stworzenia, mówiąc, że uczestnicy Nowego Stworzenia powinni odrzucić na bok dawne ocenianie rzeczy, a przyjąć nowe, które będzie oznaczać członków nie według narodowości, nie według denominacji, lecz uzna ich wszystkich w Chrystusie, i to tylko ich, jako będących wybrańcami Nowego Stworzenia. Oto słowa Apostoła: "Przetoż przyobleczcie jako wybrani Boży, święci i umiłowani, wnętrzności miłosierdzia, dobrotliwości, pokorę, cichość, cierpliwość znaszając jedni drugich i odpuszczając sobie wzajemnie, jeśli ma kto przeciw komu skargę: jako i Chrystus odpuścił wam, tak i wy. A nad to wszystko (przyobleczcie) miłość, która jest związką doskonałości".

Pan nasz, mówiąc o wybranym Kościele w ogólności, wspomina, że muszą przyjść nań różne próby i doświadczenia i zdaje się wskazywać, że próby te będą najsurowsze przy końcu Wieku Ewangelii, a będą dopuszczone w takim stopniu, że zwiodą wszystkich prócz zwycięzców - Mat. 24:24 (Tom 4 Wykładów Pisma Świętego, Rozdział 12).

To jest dla nas zachętą: znaczy to, że "zwycięzcy" będą mieć większą umysłową zdolność, która umożliwi im odróżnienie różnych podstępów przeciwnika w tym dniu złego. Nie znaczy to jednak, że osiągną oni doskonałość w kontrolowaniu swych glinianych naczyń do tego stopnia, że nie będą mogli błądzić. Raczej znaczy to, że ci, którzy będą trwali w Chrystusie, otrzymają dostateczną łaskę, mądrość, jak nie mniej dostateczną pomoc w czasie potrzeby. Jaka pociecha dla tych, którzy znaleźli schronienie w nadziei wystawionej w Ewangelii! Co za ufność jest nam dana, że ostoja nasza jest w Chrystusie! Takie przeznaczenie jest dla nas wzmacniającym i pocieszającym, według oświadczenia Apostoła: "Jako nas wybrał w Nim przed założeniem świata, abyśmy byli świętymi i nienaganionymi [ostatecznie] przed oblicznością Jego w miłości. Który nas przeznaczył ku przysposobieniu za synów przez Jezusa Chrystusa dla siebie samego według upodobania woli swojej ... aby w rozrządzeniu zupełności czasów w jedno zgromadził wszystkie rzeczy w Chrystusie i te, które są na niebiesiech, i te, które są na ziemi. W Nim, mówię, w którymeśmy i do działu przypuszczeni, przeznaczeni będąc według postanowienia tego, który wszystko sprawuje według rady woli swojej; abyśmy byli ku chwale sławy Jego którzyśmy pierwej nadzieję mieli w Chrystusie" - Efez. 1:4-12.

PRZEZ WIELE UCISKÓW WEJDZIECIE DO KRÓLESTWA

Konieczność starania się i przezwyciężania trudności przy budowaniu charakteru, jaką Bóg uzależnił od powołania "zwycięzców" Nowego Stworzenia, ma swoje podobieństwo i w prawach natury. Poniżej podajemy ilustrację tego:

"Opowiadają o pewnym człowieku, który zbierał motyle, że chciał dodać do swego zbioru okaz ćmy cesarskiej i szczęśliwym trafem udało mu się uzyskać poczwarkę tego owada. Zbieracz powiesił poczwarkę w swej bibliotece i trzymał ją tam całą zimę. Na wiosnę zobaczył jak z poczwarki zaczęła się wykłuwać ćma. Otwór w powłoce kokona poczwarki był tak mały, a ćma tak rozpaczliwie siliła się na wyjście z kokona, że zbieracz owadów ulitował się i chcąc ćmie dopomóc, powiększył nożyczkami otwór w kokonie. Wyszła z poczwarki wspaniała ćma, ale nigdy nie mogła latać. Pokazało się później z objaśnień specjalistów, że ów ciasny otwór i owe nadzwyczajne wysiłki ćmy były potrzebne, aby gwałtem przeprowadzić żywotne soki z ciała ćmy w jej młodociane skrzydła. Zbieracz oszczędził ćmie wysiłków, ale oddał jej niedźwiedzią przysługę. Zamiast jej pomóc, odebrał jej najważniejszą zdolność. Morał wynikający z tego wskazuje, że walki, jakie człowiek stacza dla chwilowego dobra, przyczyniają się do wyrobienia charakteru, bez czego nigdyby nie można go tak wyrobić. Dobrze więc jest, że dla osiągnięcia duchowych przymiotów musimy staczać walki".

Wykazaliśmy już (Tom 1 Wykładów Pisma Świętego, str.116), że Pismo Święte najwyraźniej uczy doktryny o "wolnej łasce", która będzie wspaniale wprowadzoną skoro tylko wybranie będzie dokończone i wybrani uwielbieni. W ciągu Tysiąclecia będą oni ("nasienie Abrahamowe") błogosławić wszystkie rodzaje ziemi, dając najzupełniejszą sposobność osiągnięcia doskonałego charakteru, kompletnej restytucji i żywota wiecznego.

WYKŁAD V

ORGANIZACJA NOWEGO STWORZENIA

"ŻYWE KAMIENIE" NA DUCHOWĄ ŚWIĄTYNIĘ - NOMINALNE A RZECZYWISTE NOWE STWORZENIE - "TAJEMNICA BOŻA" I TAJEMNICA "NIEPRAWOŚCI". WIELKA ORGANIZACJA ANTYCHRYSTA - WIARYGODNOŚĆ PISMA ŚWIĘTEGO - WOLNOŚĆ DOZWOLONA ŚWIATU I KOŚCIELNICTWU - PORZĄDEK Z ZAMIESZANIA - "W CZASIE SŁUSZNYM" - "KOŃCE WIEKÓW" - WINNA MACICA ZASZCZEPIONA PRZEZ OJCA - "DWUNASTU APOSTOŁÓW BARANKA" - PAWEŁ ZASTĘPCĄ JUDASZA - LICZBA APOSTOŁÓW OGRANICZONA DO DWUNASTU - ZLECENIE APOSTOLSKIE - SILNE CHARAKTERY APOSTOŁÓW - PAWEŁ APOSTOŁ NIE STOI POZA INNYMI APOSTOŁAMI - NATCHNIENIE APOSTOŁÓW - CZUWANIE BOSKIE NAD PISMAMI APOSTOŁÓW - "A NA TEJ OPOCE ZBUDUJĘ KOŚCIÓŁ" - HARMONIA EWANGELII - KLUCZE AUTORYTETU - APOSTOLSKA NIEOMYLNOŚĆ - ROZWAŻANIE SPRZECIWIEŃSTW - "JEDEN JEST MISTRZ WASZ" - PRAWDZIWY KOŚCIÓŁ JEST "STADKIEM BOGA" - APOSTOŁOWIE, PROROCY, EWANGELIŚCI, NAUCZYCIELE - ORGANIZACJA PAŃSKA NOWEGO STWORZENIA JEST ABSOLUTNIE KOMPLETNĄ - ON JEST TAKŻE JEGO ZARZĄDCĄ - DARY DUCHA USTAŁY Z ICH KONIECZNOŚCIĄ - JEDNOLITOŚĆ "WIARY RAZ ŚWIĘTYM PODANEJ" - JEDNOŚĆ SIŁ ANTYCHRYSTA - BISKUPI, STARSI, DIAKONOWIE - PRAWDZIWE ZNACZENIE "PROROKA" - POKORA KONIECZNĄ DLA STARSZEŃSTWA - INNE POTRZEBNE PRZYMIOTY - DIAKONI, MINISTRANCI, SŁUDZY - NAUCZYCIELE W KOŚCIELE - WIELU BĘDZIE ZDOLNYCH DO NAUCZANIA - "NIECHAJ WAS NIE WIELE BĘDZIE NAUCZYCIELAMI, BRACIA MOI" - "A NIE POTRZEBUJECIE, ABY WAS, KTO UCZYŁ" - "TEGO, KTÓRY JEST NAUCZANY" I "TEN, KTÓRY NAUCZA" - ZAKRES NIEWIAST W KOŚCIELE - NIEWIASTY JAKO WSPÓŁPRACOWNICZKI - "NIECHŻE SIĘ NAKRYWA".

 

JAK NOWE STWORZENIE nie osiągnie wprzód swej doskonałości i zupełności dopóki nie będzie Pierwszego Zmartwychwstania, tak też i jego organizacja nie będzie wprzód zupełną jak dopiero w owym czasie. Ilustruje to figura świątyni: Jako żywe kamienie jesteśmy teraz powołani, czyli zaproszeni na miejsca w chwalebnej świątyni, a jak wyjaśnia nam Apostoł (1 Piotra 2:5), przychodzimy do Jezusa, który jako przedstawiciel Ojca, nadaje nam kształt, poleruje nas i wygładza, abyśmy nadawali się na te miejsca w przyszłej chwalebnej Świątyni - w miejscu spotkania pomiędzy Bogiem i światem. Jak w figuralnej świątyni Salomona każdy kamień był starannie dopasowany do swego miejsca w budynku, tak też i z nami - wszelkie dopasowania i przygotowania są czynione w obecnym życiu. Jak w figurze każdy dopasowany kamień zanoszono na jego miejsce bez odgłosów młotów, tak i w pozafigurze - żywe kamienie, poddające się teraz z radością przygotowaniom Pańskim, będą kompletnie zorganizowane pod Nim jako pod wierzchnim kamieniem, kiedy połączą się z nim poza zasłoną - bez zamieszania, bez potrzeby dalszego zarządzania lub przygotowania.

Jednakowoż Pismo Św. uznaje jedność, czyli stosunek tych żywych kamieni w okresie ich przygotowania. Co więcej, Pismo idzie o krok dalej, i uznaje tymczasową organizację, która pozwala każdemu członkowi przyszłego Królestwa brać udział wraz z Mistrzem i Wielkim Budowniczym w przygotowawczym dziele, "budując się wzajemnie w najświętszej wierze" - pomagając sobie wzajemnie w kształtowaniu charakterów odpowiednio do kształtów wzoru - Pana naszego Jezusa. Przystępując do szczegółowego zbadania Boskich zarządzeń na czas obecny, nie jeden zdziwi się na widok ile wolności pozostawił Pan każdemu poszczególnemu członkowi Nowego Stworzenia. Ale kiedy poznamy fakt, że Pan szuka chętnych czcicieli, dobrowolnych ofiar tych, którzy powodowani są miłością ku Panu i do zasad sprawiedliwości, aby położyć swe życie dla dobra braci, aby być Jego współpracownikami, to od razu zrozumiemy, że udzielenie nam tak obfitej wolności jest najlepszym planem - takim, który najlepiej wypróbuje lojalność serc naszych, najzupełniej rozwinie nam charakter i udowodni gotowość każdego do postępowania w myśl Przykazania Miłości, aby czynić to dla innych, czego wymaga się od innych, aby dla nas czynili.

Taka wolność jest doskonale zastosowana do celu Pańskiego w obecnym czasie - mianowicie do wybrania maluczkiego stadka i pouczenia go o Królewskim Kapłaństwie przyszłości - ale zupełnie nie wystarczałaby ani nie zgadzałaby się z dziełem nawrócenia świata, o czym powszechnie sądzą, że jest obecnie czynione. Z powodu właśnie tej błędnej nauki - z powodu przypuszczenia, że Bóg przeznaczył i polecił Kościołowi podbić cały świat i poddać wszystkie rzeczy Boskim rozkazom w ciągu obecnego wieku - tylu rozsądnych ludzi dziwi się, dlaczego Pan nasz i Jego Apostołowie w tak prosty i luźny sposób zorganizowali Kościół. Widząc, że to zorganizowanie wcale nie wystarczyłoby do nawrócenia świata, ludzie zaczęli wypracowywać własne organizacje, jak to widzimy teraz w różnych kościelnych instytucjach Chrześcijaństwa. Z tych papiestwo jest najsubtelniejszą i najpotężniejszą organizacją. System metodysko-episkopalny jest także mistrzowski, ale na wyższym poziomie: kontroluje inne klasy społeczne. Właśnie ta staranna organizacja dała dwóm tym systemom powodzenie i władzę w "świecie chrześcijańskim". Poznamy następnie, że te jak i wszystkie inne ludzkie "kościoły" są w swych organizacjach całkiem różne od Kościoła ustanowionego przez Pana Jezusa - że ich drogi nie są drogami Pańskimi tak samo jak plany nie są planami Jego. Albowiem jako niebiosa są wyższe od ziemi, tak wyższe są drogi Pańskie i plany Pańskie od dróg i planów ludzkich (Izaj. 55:8,9). Wkrótce ci, co są wiernego serca, zobaczą jak wielce błądzili porzucając prostotę Chrystusową i starając się być mądrzejszymi od Boga w prowadzeniu Jego dzieła. Skutki okażą Jego mądrość, a głupotę człowieka.

NOMINALNE A RZECZYWISTE NOWE STWORZENIE

Tak jak w figuralnym narodzie wszyscy byli Izraelitami w nominalnym znaczeniu, a stosunkowo tylko niewielu było "prawdziwymi Izraelitami", tak też i w pozafigurze nie powinniśmy się dziwić, znajdując nominalny Kościół, oraz rzeczywisty Kościół, nominalne Nowe Stworzenie, oraz rzeczywiste Nowe Stworzenie. Odkąd tylko chrześcijaństwo stało się do pewnego stopnia popularne, "kąkol" i "fałszywa pszenica" napchały się na pole pszeniczne, podając się za prawdziwą pszenicę. Bez względu na to jak trudno człowiekowi nie umiejącemu czytać w sercach odróżnić prawdę od fałszu, pszenicę od kąkolu, Pan zapewnia nas, On sam zna serca, że - "Pan zna tych, którzy są Jego". Zaiste każe nam odróżniać pomiędzy prawdziwymi owcami a wilkami w owczej skórze, oraz pomiędzy prawdziwą winoroślą, rodzącą winne jagody, a cierniami i ostem, które mogą starać się wcisnąć pomiędzy członków prawdziwej winnej macicy. Pan sam każe nam tak odróżniać. Ale poza tym ogólnym osądzeniem - poza dowolnym badaniem ogólnego charakteru - Pan nie pozwala swemu ludowi na krytykę, mówiąc: "Nie sądźcie o niczem przed czasem". Wśród tych, których poznaliście jako uprawnione gałązki winorośli, nie starajcie się wyszukiwać ile jeszcze czasu upłynie zanim będą wydawać owoc i czy wogóle owoc przyniosą. Pozostawmy to naszemu Ojcu, Gospodarzowi, który pielęgnuje każdą gałązkę i który ewentualnie odejmie każdą gałązkę, (czyli członka) nie przynoszącą owoc. Dlatego pozostawmy Gospodarzowi odcinanie i oczyszczanie "winnej macicy" - poprawę każdego naprawdę poświęconego członka Kościoła Chrystusowego - niech On dokona oddzielenia, wiemy, bowiem, że On zaszczepił i podlewał i wywiódł każdą latorośl prawdziwego krzewu. Duch winnej macicy do pewnego stopnia ma się objawić w każdej gałązce, czyli członku, a każdy członek ma być zachęcony do wzrostu. Miłość ma być prawem obowiązującym między gałązkami, a tylko na wyraźne Słowo Boże - a nie bez tego upoważnienia - gałązka, czyli członek, może mieć prawo napominania lub krytykowania innych gałązek. Z drugiej strony duch miłości ma skłaniać do miłosierdzia, uprzejmości, wytrwałości i cierpliwości, aż do granic dozwolonych przez wielkiego Gospodarza; a granice te, jak to już poznaliśmy, są szerokie i wolne, przeznaczone do rozwinięcia charakteru w każdej gałązce.

Wszystko to inaczej wygląda w ludzkich organizacjach, proporcjonalnie do tego, jak organizacje te nie uznały lub porzuciły prostotę Boskich urządzeń. Organizacje te poczyniły specjalne reguły w sprawie tego, kto może być uznany za członków, czyli gałązki Winorośli, a kogo nie można dopuścić do zupełnej społeczności. Poczyniły one finansowe zdzierstwa i różne reguły i przepisy wcale nie ustanowione przez Pismo Święte i pozakładały rozliczne wierzenia i wyznania wcale nie uprawnione przez Pismo Święte, przepisały kary za pogwałcenie rzeczy wcale nie popieranych przez Pismo Święte, ustanowiły reguły dla wykluczania i ekskomunikowania nieposłusznych członków itd., całkiem przeciwnie do upoważnienia danego przez Prawdziwy Kościół, przez Ciało Chrystusowe, Prawdziwą Winną Macicę, Nowe Stworzenie.

Zwróciliśmy już uwagę na fakt, że Kościół Chrystusowy nazwany jest w Piśmie Świętym "Tajemnicą Bożą" (tom 1 Wykładów Pisma Świętego, wykład 5), ponieważ wbrew przypuszczeniom, Kościół miał być Mesjaszowym Ciałem, które pod jego Głową, Jezusem, miał rządzić i błogosławić światu. Ta tajemnica, teraz świętym wyjawiona, była zakrytą od przeszłych wieków i dyspensacji (Efez. 3:3-6), i jest tajemnicą Bożą, która wkrótce będzie dokonaną w dopełnieniu Nowego Stworzenia, przy końcu tego Wieku Ewangelii. Zwróciliśmy także uwagę na fakt, że Pismo Św. odnosi się do Babilonu jako do sfałszowanego systemu (matka i córki - jedne mniej inne bardziej zepsute, jedne lepiej inne gorzej sfałszowane) i nazywa go "Tajemnicą Nieprawości". Nie należy rozumieć, że założyciele tych sfałszowanych systemów celowo i świadomie zorganizowali takowe w zamiarze wprowadzenia w błąd ludu Bożego. Raczej musimy pamiętać, że Szatan, (o którym Pismo mówi, że "zwiódł cały świat") działa w tej sprawie, podając zło za dobro, a dobro za zło; światłość za ciemność, a ciemność za światłość. Szatan "teraz jest skuteczny w synach niedowiarstwa" (Izaj. 5:20; Efez. 2:2), podobnie jak zaproponował swoje współdziałanie Panu naszemu Jezusowi. Szatan pragnie współdziałać ze wszystkimi naśladowcami Chrystusa, których tylko może odwrócić od wstępowania w ślady Mistrza. Jak starał się przekonać naszego Pana, że są inne lepsze drogi - takie, które wymagają mniej osobistej ofiary i samozaparcia aniżeli drogi Ojca - przez które Pan mógłby błogosławić wszystkie rodzaje ziemi - tak też i teraz, w ciągu Wieku Ewangelii, stara się przekonać prawdziwie poświęconych braci Pańskich, aby przyjęli jego własne plany, zamiast słuchać pilnie planów i przepisów Ojca. Stara się ich przekonać, że mogą służyć Panu innymi metodami, lepszymi od tych, jakie wskazane są w Piśmie Św. Szatan chciałby wzbić ich w dumę i zaufanie w ich ludzkie systemy, w ich pracę i organizacje. Z Mistrzem naszym przeciwnik ten nie mógł dać sobie rady, gdyż zawsze spotykał się z odpowiedzią: "Albowiem jest napisane". Natomiast z naśladowcami Pana jest inaczej. Wielu zaniedbuje tego, co jest napisane; wielu zaniedbuje przykładu i słów Mistrza, zapomina o słowach i przykładach apostołów i zechcą wykonywać plan, o którym wierzą i przypuszczają, że ma przyzwolenie Boskie i że posłuży ku chwale Boga.

Jak wielce zdziwią się tacy, kiedy w przyszłości przekonają się i zobaczą Królestwo Boże takie, jak Bóg je uplanował i wypracował stosownie do swoich zamysłów! Przekonają się wówczas, że o wiele lepiej jest być starannie pouczonym przez Pana, aniżeli starać się uczyć Pana - czynić Jego dzieło według Jego sposobu, zamiast czynić pracę dla Niego, ale w sposób przez Niego nie uznawany. Powodzenie tych ludzkich planów, takich jak papiestwa, metodystów i innych denominacji, dopomaga tylko do zrobienia z tych systemów "skutku błędów".

Pan nie przeszkadzał ani nie powstrzymywał wzrostu "kąkolu" na polu pszenicznym w Wieku Ewangelii. Przeciwnie, pouczał swój lud, że kąkol i pszenica będzie rosnąć razem aż do czasu "żniwa", kiedy On sam będzie obecny, aby nadzorować oddzielenie, zebranie pszenicy do gumna Jego (do stanu uwielbienia), oraz aby dopilnować związanie kąkolu na czas wielkiego ucisku, jakim ten wiek się zakończy, a w którym będzie zniszczony "kąkol", czyli sfałszowane Nowe Stworzenie, bez zniszczenia go jako istot ludzkich. Faktycznie duża ilość "kąkolu" jest moralna i szanowana; w opinii świata nazwani są oni "dobrymi ludźmi". To samo i wśród pogańskich religii są pierwiastki dobroci, chociaż w mniejszym stopniu niż wśród "kąkolu", którzy otrzymywali wiele błogosławieństw i korzyści, z powodu swej bliskiej styczności z prawdziwą "pszenicą" i dlatego, że częściowo rozróżniają ducha Pańskiego w tej ostatniej.

Ta Tajemnica Nieprawości ("Babilon", zamieszanie, chrześcijaństwo), według słów apostoła Pawła, już rozpoczęła swe działanie wśród ludu Pańskiego za dni tego Apostoła, ale dopiero po śmierci Św. Pawła i innych apostołów działalność ta zwiększyła się. Dokąd apostołowie pozostawali z Kościołem mogli wskazywać na różne fałszywe nauki, przez jakie przeciwnik starał się potajemnie i prywatnie wprowadzić niegodne herezje w celu podkopania wiary i w celu odwrócenia wiernych od nadziei, obietnic i prostoty Ewangelii (2 Piotra 2:1). Apostoł Paweł mówi o tym ogólnie, ale czasami nazywa pracowników nieprawości po imieniu, jak np. Hymeneusza, Filetusa i innych, "którzy względem prawdy celu uchybili" itd. "podwracając wiarę niektórych" (2 Tym. 2:18). Odnośnie do tych fałszywych nauczycieli i ich błędów, apostoł również ostrzega Kościół przez starszych w Efezie, wskazując zwłaszcza, że rozmnożą się oni po jego śmierci - jako wilcy okrutni, którzy trzodzie folgować nie będą (Dz.Ap. 20:29). Te słowa zgadzają się z zapowiedzią Pana naszego w Jego przypowieści (Mat. 13:25,39). Pan nasz wyraźnie wskazuje, że ci fałszywi nauczyciele i ich fałszywe doktryny były agencjami przeciwnika, który nasiał kąkolu między pszenicę posianą przez Pana i apostołów. Powiada On: "A gdy ludzie [specjalni słudzy, apostołowie] zasnęli przyszedł nieprzyjaciel jego i nasiał kąkolu".

Niedługo po zaśnięciu apostołów duch współzawodnictwa, kierowany przez Przeciwnika, doprowadził krok po kroku do ostatecznego zorganizowania wielkiego Antychrystusowego systemu - Papiestwa. Jego organizacja, jak to już wiemy (tom 2 Wykładów Pisma Świętego, wykład 9), nie powstała natychmiast, lecz stopniowo - a moc swoją i władzę zaczęła osiągać około czwartego stulecia. Wielki Antychryst rozwijał się tak pomyślnie przez jakiś czas, że wszystkie historie pisane w tym okresie, aż do "Reformacji", zupełnie odmawiały prawa do nazwy chrześcijanina lub prawowiernego każdej osobie lub klasie, która nie należała lub bodaj nie popierała tego wielkiego systemu Antychrysta. Inne systemy nie mogły obok istnieć, chyba prywatnie i pod wyklęciem, jeżeli historia o nich wspomina, to jako o zniszczonych. Ale prawdopodobnie wierni z owych czasów, podobnie jak i dzisiaj, byli tak nieliczni i tak mało wpływowi, że nie uważano za godne wspominać o nich w historii wobec tak wielkiego i kwitnącego systemu, który rychło osiągnął tak wpływowe stanowisko w sprawach doczesnych i duchowych, pomimo opozycji garstki wiernych.

Od czasu "Reformacji" przeciwnik znowu wykazał swój spryt i podstęp w tym, że każde wystąpienie przeciwko papiestwu (każdy nowy wysiłek dojścia do prawdy) organizował w inny system Antychrysta, tak, że dzisiaj mamy nie tylko "matkę wszeteczeństw", lecz nadto wiele "córek" (tom 3 Wykładów Pisma Świętego, str.36,163,165). Wobec tych faktów nie będziemy szukać historii Prawdziwego Kościoła, z wyjątkiem tej, którą znajdujemy w Nowym Testamencie, a która najwidoczniej została dla nas przechowaną w świętości i czystości, pomimo okazyjnych sfałszowań ilustrowanych u Jana 21:25 i 1 Jana 5:7.

Po krótce jednak zwrócimy uwagę na pewne fakty, które nie tylko stwierdzają, że Pismo Św., zostało zachowane w stosunkowej czystości, lecz nadto zaświadczają, że liczne systemy, podszywające się pod pochodzenie i zorganizowanie ze strony Pana i apostołów, są zupełnie różne od tego, który sam Pan zorganizował, o czym powiedziane jest w Nowym Testamencie.

(1) Gdyby pierwotny Kościół był zorganizowany na sposób papiestwa lub innych dzisiejszych denominacji to zapiski Nowego Testamentu zupełnie inaczej wyglądałyby od tych, jakie mamy przed sobą. Byłyby tam jakieś odnośniki do wprowadzenia apostolstwa przez naszego Pana z wielką ceremonią, oraz byłby opis jak On sam siedzi na tronie jako Papież, przyjmując apostołów ubranych w szkarłatne szaty jako kardynałów itd. Mielibyśmy surowe prawa i reguły, co do piątku i wstrzymywania się od pokarmów mięsnych, byłoby tam coś o "święconej wodzie", która się kropiło apostołów i rzesze ludu, a także byłaby wzmianka o żegnaniu się krzyżem. Maria, matka naszego Pana, nie byłaby także zapomnianą. Byłoby coś wspomniane o Jej niepokalanym poczęciu i byłaby nazwana "matką Boską", a Jezus byłby przedstawiony jako oddający specjalną cześć swej matce i nakazujący apostołom, aby przychodzili do Niego przez matkę. Byłoby jakieś zastrzeżenie, co do "świętych świec" i jak mają być one używane; mielibyśmy instrukcje, co do wzywania i odwoływania się do świętych, coś o "mszy" i o tym, jak to Piotr, spotkawszy się z innymi uczniami, został mianowany papieżem, jak uczniowie klękali przed nim i jak on odprawiał mszę dla wszystkich, twierdząc, że ma władzę ponownie stworzyć Chrystusa z chleba i poświęcić Go na nowo za osobiste przestępstwa. Mielibyśmy jakąś wzmiankę o pogrzebie Szczepana; jak Piotr i inni "poświęcili" dla niego grób, aby Szczepan mógł leżeć na "poświęconej ziemi", oraz że włożyli mu do rąk "świętą świecę", podczas gdy odmawiali nad trupem pewne modlitwy. Mielibyśmy przepisy i reguły odnośnie rozmaitych stopni w hierarchii kościelnej i że ludzie świeccy wcale nie są "braćmi" dla kleru, lecz są poddanymi księżom. Mielibyśmy wymienione godności i tytuły kleru, jak wielebny, przewielebny, najprzewielebniejszy, biskup, arcybiskup, kardynał i papież; a zwłaszcza byłoby tam powiedziane jak każdy ma starać się o zdobycie swego stanowiska, a jak maja wzajemnie oddawać honory i który ma być większym.

Fakt, że sprawy te wcale nie są nawet poruszone przez apostołów, jest najlepszym dowodem, iż systemy podające się za upoważnione do częściowego lub całkowitego zarządzania Kościołem, do dzielenia tegoż Kościoła na denominacje i ustanawiające urzędy itd., nie były zorganizowane przez apostołów, ani też nie powstały pod kierunkiem apostołów, których Pan ustanowił i uznał ich pracę. Ani apostołowie ani sam Pan nie upoważnili tych systemów - Jan. 15:16; Dz.Ap. 1:2; Obj. 21:14.

(2) Dowodzi to nadto, że mądre te organizacje nie przetrawiły należycie Biblii, bo gdyby takową sfałszowały, to napewno zaopatrzyliby tę księgę w liczne odnośniki, w tym duchu jak powyżej opisaliśmy.

(3) Mając taki autorytet i dowód, że "matka" i liczne "córki", systemy dzisiejsze, nie były założone przez Pana i przez Jego apostołów, lecz wynikły z zepsucia i przekręcenia prostych i zdrowych nauk apostolskich (a więc są jedynie ludzkimi instytucjami, starającymi się być mądrzejszymi od Boga w przeprowadzeniu Jego dzieła), miejmy większą ufność w Słowo Boże i przykładajmy gorliwiej ucha do najdrobniejszych szczegółów, jakie Słowo to stawia przed nami w każdym przedmiocie.

W ciągu sześciu tysięcy lat, aż do dni dzisiejszych, Bóg pozwolił ludzkości w ogóle czynić, co tylko może w sprawie rozwiązania zagadki życia. Człowiek naturalny został stworzony z przymiotami umysłu, które skłaniały go do oddawania czci Stwórcy; a te umysłowe przymioty nie były do szczętu zatarte wskutek upadku. Zupełne zdeprawowanie nie jest prawdziwym w odniesieniu do ogółu ludzkości. Jak Bóg pozwolił człowiekowi wyrabiać inne przymioty swego umysłu i stosować je dowolnie, tak też pozwalał mu na praktykowanie moralnych i religijnych skłonności stosownie do upodobania. Wiemy już, że oprócz naturalnego Izraela i duchowego Izraela, oraz oprócz wpływów, jakie rozchodziły się od Izraelitów na cały świat, Bóg pozostawił resztę świata jego własnej woli - aby czynili, co mogą w sprawie ulepszenia się itd. Człowiek w swej nieznajomości i zaślepieniu popadł po większej części w sidła Szatana i upadłych aniołów, którzy przez najrozmaitsze przesądy, fałszywe religie, czarodziejstwa itd., odwrócili masy ludowe od prawdziwej wiary. Apostoł wyjaśnia tę sytuację w ten sposób, mówiąc, że kiedy ludzie poznali Boga, to chwalili Go nie jako Boga, ani też nie okazywali Mu wdzięczności, lecz popadli w próżne i nierozsądne imaginacje, a serca ich zostały zaciemnione. Dlatego Bóg odstąpił od nich i pozwolił im kroczyć drogą, jaką sobie wybrali, aby nauczyli się prawdy o swym zepsuciu i poniżeniu, oraz aby przez ich upadek wykazać im nader wielką grzeszność grzechu i głupotę postępowania za jakąkolwiek inną radą, prócz rady ich Stwórcy.

Jak już przekonaliśmy się, Pan nie zamierza pozostawić ludzkość w tym słabym i upadłym stanie; przez Nowe Stworzenie, w czasie właściwym, znajomość Pana dojdzie do każdego członka rodzaju ludzkiego, wraz z pełną sposobnością dojścia do poznania prawdy i wszystkich błogosławieństw zapewnionych przez Jego odkupienie. Ale chcemy tu zwłaszcza nadmienić, że tak jak Bóg pozostawił pogańskie narody ich własnemu losowi, tak też pozostawia własnemu losowi owo tak zwane "chrześcijaństwo". Pozwala, aby ludzie, którzy otrzymali trochę światła Boskiego objawienia, stosowali takowe według swego upodobania - aby przykładali własną swą rękę do rzekomego ulepszenia Boskiego planu, do organizowania ludzkich systemów itd. Wszystko to jednak nie znaczy, że Bóg nie posiada dość władzy, aby mógł temu przeszkodzić, lub, że pochwala te różne, sprzeczne, mniej lub więcej szkodliwe sposoby i instytucje ludzkości i kościelnictwa. Te doświadczenia złożą się na dalszą naukę, na jeszcze jedną lekcję, która z czasem skarci wielu, skoro poznają wspaniały wynik planu Boskiego i zobaczą jak Bóg stale i niezmiennie działał w kierunku dokonania swoich zamiarów, ignorując faktycznie wszystkie ludzkie zamysły i środki, dokonując swego dzieła częścią przez ludzi, a częścią w absolutnym przeciwieństwie do nich. Tak samo Bóg uczynił przy końcu Wieku Żydowskiego, kiedy pozwolił niektórym z pośród tego narodu dokonać swój plan przez prześladowanie i ukrzyżowanie Pana Jezusa i Jego apostołów. A jak niektórzy z nich byli "prawdziwymi Izraelitami", którzy następnie dostali błogosławieństwo i byli wywyższeni do godności uczestnictwa w cierpieniach Chrystusowych, aby w przyszłości stać się uczestnikami Jego chwały, tak teraz mamy prawdopodobnie duchowych "prawdziwych Izraelitów", którzy na wzór Pawła uwolnią się z sideł przeciwnika.

Jeszcze jeden punkt jest godnym uwagi: Pan wyznaczył specjalny czas, w którym będzie rozpoczęcie Królestwa, a więc specjalny czas, w którym będzie rozwinięte i przygotowane do Służby Jego wybrane Nowe Stworzenie. Widocznie jest, więc to częścią Jego planu, aby specjalne światło świeciło na początku i przy końcu tego okresu. Apostoł wspomina o tym, kiedy odnosi się do nas, "na których koniec świata [wieku] przyszedł" (1 Kor. 10:11). U zbiegu wieków Żydowskiego i Ewangelii były objawione po raz pierwszy Droga, Prawda i Żywot; nastąpiły w międzyczasie "wieki ciemnoty" i teraz u zbiegu wieków Ewangelii i Tysiąclecia świeci światło jak nigdy przedtem - na "rzeczy nowe i stare". Przypuszczając, że ludzie będący w zgodzie z Panem na początku tego wieku otrzymali specjalne światło, oraz że ci, którzy żyją teraz przy końcu tego wieku, otrzymują łaskę światła obecnej Prawdy, aby mogli się uświęcić, nie możemy przypuszczać, że takie samo światło było potrzebne do uświęcenia w "wiekach ciemności". Nie mówimy, że Pan kiedykolwiek pozostawiał siebie bez świadków, chociaż historia nic by o tym nie wspominała; raczej sądzimy, że historia milczy o świadkach Prawdy z wieków średnich, dlatego, iż żyli oni w skrytości i albo nie stykali się, albo nie sympatyzowali z wielkim systemem Antychrysta - chociaż niektórzy z nich mogli nawet znajdować się w tym systemie. Wskazuje na to wyraźnie wezwanie naszego Pana, dające się teraz zastosować, z którego możemy wnioskować, że wśród oszołomionego i pełnego zamieszania sekciarstwa Babilońskiego możemy znaleźć wiele ludzi Pańskich: "Upadł Babilon on wielki". "Wynijdźcież z niego, ludu mój, abyście się nie stali uczestnikami grzechów jego, a iżbyście nie wzięli z plag jego" - Obj. 18:2,4.

Uczyniwszy taki pobieżny przegląd Kościoła i jego streszczonej historii, przystąpmy teraz bardziej szczegółowo do zbadania Kościoła takiego, jaki był pierwotnie ustanowiony przez Pana naszego. Jak jest tylko jeden Duch Pański, którego wszystek lud Pana musi posiadać, tak też jest tylko jedna Głowa, czyli ośrodek Kościoła, Pan nasz Jezus Chrystus. Musimy jednak pamiętać, że we wszystkich Jego pracach Ojciec był wszędzie uznawany, a według oświadczenia samego Pana, całe Jego dzieło było czynione w imieniu Ojca, z autorytetu Ojca - "Wszelki szczep, którego nie szczepił Ojciec mój niebieski, wykorzeniony będzie" (Mat. 15:13). Prawdziwy Kościół, Nowe Stworzenie, jest zaszczepiony przez Ojca. Pan nasz powiedział: Jam jest prawdziwą Winną Macicą, wyście latorośle, a Ojciec mój jest Winiarzem. Później wskazał, że jest także "Winna macica ziemska", nominalny kościół, fałszywy kościół, nie będąc szczepienia Ojcowskiego, a który będzie wykorzeniony. Owocem prawdziwej Winnej Macicy jest Miłość i jest ona kosztowną dla Ojca; ale owocem ziemskiej winnej macicy jest samolubstwo w najrozmaitszej postaci, który to owoc ostatecznie będzie zgromadzony do wielkiej prasy gniewu Boskiego w czasie wielkiego ucisku, jakim ten wiek się zakończy - Jan 15:1-6; Obj. 14:19.

Każdy badacz Pisma Świętego napewno zauważył, że Pan nasz i apostołowie nie uznawali żadnego rozdzielenia w Kościele i ignorowali wszystko, co było odszczepieństwem faktycznym lub nominalnym. Za ich życia Kościół był jeden i niepodzielony, tak jak i jedna wiara, jeden Pan i jeden chrzest. Z tego stanowiska mówiono o Kościele Pańskim, o Kościele Bożym, Kościół Boga Żywego, Kościół Chrystusowy, Kościół Pierworodnych; zaś jednostki w tym Kościele nazywano "braćmi", "uczniami" i "chrześcijanami". Wszystkie te nazwy stosowano jednoznacznie do całego Kościoła i do najmniejszych zborów - złożonych nawet z dwóch i z trzech osób - oraz do jednostek, w Jeruzalemie lub w Antiochii i gdzie indziej. Rozmaitość tych nazw i ich powszechne użycie wyraźnie wskazuje, że żadna z tych nazw nie miała oznaczać właściwych imion lub nazw. Wszystkie one były raczej wyobrażeniem tego wielkiego faktu, ustawicznie podawanego przez Pana naszego i apostołów, mianowicie, że Kościół (Ecclesia, ciało, kompania) naśladowców Pańskich to Jego "wybrańcy" - którzy dzielą Jego krzyż i uczą się potrzebnych lekcji teraz, aby w przyszłości towarzyszyć Mu w Jego chwale.

Zwyczaj ten powinien trwać nadal, ale uległ zmianie w ciągu wieków średnich, wieków ciemnoty. Kiedy błąd się rozwinął, nastało z nim sekciarstwo i powstały różne nazwy - Kościół rzymski, kościół baptyski, kościół luterański, kościół anglikański, święty katolicki kościół, wesleyański kościół, chrześcijański kościół, prezbiteriański kościół itd. Są to oznaki cielesności, jak wskazuje na to apostoł (1 Kor. 3:3,4); a kiedy Nowe Stworzenie wyłoniło się z wielkiej ciemności, okrywającej tak długo świat cały, zostało ono oświecone i pod tym względem. Obserwując błąd i wygląd złego, wyszło ono z sekciarstwa, a nawet wzbrania się, aby je nazywano tymi niebiblijnymi nazwiskami - odpowiadając jednak z ochotą na każdą nazwę, jaka ma poparcie Biblii.

A teraz przystąpmy do zbadania jedynego Kościoła, jaki Pan nasz założył:

DWUNASTU APOSTOŁÓW BARANKA

Apostoł oświadcza, że gruntu innego nikt nie może założyć, oprócz tego, który jest założony, a który jest - Jezus Chrystus (1 Kor. 3:11). Na tym gruncie, na tej podstawie Pan nasz, jako przedstawiciel Ojca, zaczął wznosić swój Kościół, a czyniąc to powołał dwunastu apostołów - nie przypadkowo, lecz z wyrachowania, tak jak dwanaście Pokoleń Izraela były nie dziełem przypadku, lecz były wynikiem Boskiego planu. Pan nasz nie tylko nie wybrał więcej niż tych dwunastu apostołów, lecz nawet nigdy potem nie upoważnił nikogo do mianowania większej liczby - pominąwszy fakt, że Judasz, okazawszy się niegodnym swego stanowiska wśród dwunastu apostołów, postradał to miejsce i został zastąpiony przez Apostoła Pawła.

Widzimy, że Pan czuwał nad apostołami - znamy Jego troszczenie się o Piotra, Jego modlitwę za Piotrem w godzinie próby i specjalne odwołanie się do tego apostoła, aby pasł Jego owce i baranki. Znamy również Jego zaopiekowanie się wątpiącym Tomaszem i Jego gotowość zupełnego udowodnienia mu faktu swojego zmartwychwstania. Z tych dwunastu nie stracił nikogo oprócz syna zatracenia - a o jego zdradzie Pan naprzód już wiedział i było to przepowiedziane w Piśmie Św. Wyboru Macieja podanego w Dziejach Apostolskich nie możemy uważać pod żadnym względem za wybranie przez Pana. Był on niewątpliwie dobrym człowiekiem, ale został wybrany przez jedenastu bez upoważnienia. Apostołowie ci mieli poruczone przebywać w Jeruzalemie i czekać na zesłanie z nieba ducha świętego w dniu Zielonych Świątek i właśnie podczas tego czekania i przed zesłaniem ducha popełnili oni tę pomyłkę, że wybrali Macieja na miejsce Judasza. Pan nie zgromił ich za to mieszanie się w Jego zarządzenia, tylko zignorował ich wybór i w czasie właściwym wywiódł Apostoła Pawła, oświadczając: "albowiem mi ten jest naczyniem wybranym". Nadto mamy własne oświadczenie Pawła, że został odłączony z żywota matki swojej, aby być specjalnym Jego sługą, oraz dalej, że w niczym nie był podlejszy od bardzo wielkich apostołów - Gal. 1:15; 2 Kor. 11:5.

Z tego widzimy, że nie zgadzamy się wcale z papiestwem i z protestanckim episkopalnym kościołem, ani też z katolickim apostolskim kościołem i z Mormonami, którzy wszyscy twierdzą, iż liczba apostołów nie była ograniczoną do, dwunastu, lecz że od owego czasu byli inni następcy, którzy przemawiali i pisali z takim samym autorytetem jak dwunastu oryginalnych apostołów. Zaprzeczamy temu, a na dowód przypomnijmy sobie jak Pan szczegółowo wybierał tych dwunastu, mając w umyśle ważność liczby dwanaście w rzeczach poświęconych, odnoszących się do tego wyboru. Wskazujemy wreszcie na symboliczny obraz uwielbionego Kościoła, jaki daje nam Objawienie 21. Tam Nowe Jeruzalem - symbol nowego rządu w Tysiącleciu, symbol Kościoła, Oblubienicy połączonej ze swym Panem - jest najwyraźniej określone. W obrazie tym jest najwyraźniej zaznaczone, że dwanaście bram Miasta są kosztowne i że na tych dwunastu bramach były napisane imiona "dwunastu Apostołów Barankowych" - ni mniej ni więcej. Czy może być lepszy dowód, że nigdy nie było więcej niż dwunastu apostołów Barankowych, oraz, że wszyscy inni byli, według słów Św. Pawła "fałszywymi apostołami" - 2 Kor. 11:13.

Nie możemy nawet sobie wyobrazić potrzeby większej ilości apostołów; albowiem ciągle jeszcze mamy tych dwunastu wśród nas, mamy ich świadectwo i owoce ich pracy - i to w o wiele wygodniejszej formie aniżeli ci, którzy osobiście obcowali z nimi w ciągu ich posłannictwa na ziemi. Zapiski ich posłannictwa są wśród nas; ich zapiski słów Pańskich, Jego cudów itd. Mamy dzisiaj w najwygodniejszej formie ich rozprawy o najrozmaitszych szczegółach chrześcijańskiej doktryny. Rzeczy te są "wystarczające", według słów Apostoła, "aby człowiek Boży był ku wszelkiej sprawie dobrej dostatecznie wyćwiczony". Objaśniając tę rzecz dalej, Apostoł dodaje: "Albowiem nie chroniłem cię, żebym wam nie miał oznajmić wszelkiej rady Bożej". Czyż trzeba nam czegoś więcej? - 2 Tym. 3:17; Dz.Ap. 20:27.

Bezpośrednio po swoim czterdziestodniowym rozmyślaniu i kuszeniu Go przez Przeciwnika na puszczy, postanowiwszy obrać właściwą drogę, Pan nasz zaczął głosić Ewangelię przyszłego Królestwa i zapraszać naśladowców, których nazywano uczniami. Z pośród tych właśnie uczniów Pan ostatecznie wybrał dwunastu (Łuk. 6:13-16). Wszyscy oni pochodzili z najpokorniejszych zawodów życiowych, niektórzy byli rybakami, i mówiono o nich, że rządcy uważali ich za nieuczonych i prostaków (Dz.Ap. 4:13). Widocznie tych dwunastu Pan powołał z pośród "uczniów", czyli z pośród ogólnych swych zwolenników, którzy popierali Jego sprawę, ale wyznając Go nie porzucali codziennych swych zajęć. Dwunastu wybranych Pan zaprosił do wzięcia udziału w posłannictwie Ewangelii, a jak wiadomo, porzucili oni wszystko i poszli za Nim (Mat. 4:17-22; Marek 1:16-20; 3:13-19; Łuk. 5:9-11). "Siedemdziesięciu" później wysłanych nigdy nie byli uznani za apostołów. Łukasz podaje nam szczegółowo o wybraniu tych dwunastu, powiadamiając nas, że przed wybraniem Pan nasz udał się na górę, aby się modlić - widocznie chcąc się poradzić Ojca, co do swojej pracy i współpracowników. Jezus trwał na modlitwie przez całą noc, a kiedy nastał dzień przywołał do siebie uczniów (po grecku mathetes - uczących się, czyli wychowanków). Z pośród tych Pan wybrał dwunastu, których nazwał apostołami (po grecku apostolos - wysłani). W ten sposób tych dwunastu Pan odróżnił i odłączył z pośród uczniów - Łuk. 6:12,13,17.

Inni uczniowie, nie wybrani w ten sposób do apostolstwa, byli także drodzy i umiłowani dla Pana i niewątpliwie sympatyzowali z wybraniem owych dwunastu, wiedząc, że stało się to dla dobra ogólnego dzieła. Na czym Pan opierał swój wybór nie jest powiedziane. Ale mamy zapisaną Jego modlitwę odnoszącą się do tego: "Twoić byli i dałeś mi je", oraz: "I żaden z nich nie zginął, tylko on syn zatracenia" - Judasz. Pod jakim względem Ojciec dokonał wyboru tych dwunastu, nie jest to dla nas ważnem. Niewątpliwie przymiotem ich była pokora, a zawód ich z pewnością wyrobił z nich ludzi pokornych, o silnym charakterze i o wytrwałości w przekonaniach, czego nie wyrabiają inne zajęcia codzienne w takim stopniu. Jak nas pouczono, wybór dwunastu apostołów, dlatego został dokonany jeszcze przed Zielonymi Świątkami (przed datą spłodzenia Kościoła), aby apostołowie byli specjalnie w towarzystwie Pana Jezusa, aby mogli widzieć Jego czyny, słyszeć Jego słowa i nauki, w ten sposób, żeby w czasie właściwym mogli być naocznymi świadkami dla nas i dla wszystkiego ludu Bożego w sprawie cudownych słów i cudów objawionych przez życie Pana Jezusa - Łuk. 24:44-48; Dz.Ap. 10:39-42.

ZLECENIE APOSTOLSKIE

Nigdzie nie spotykamy najmniejszej choćby wzmianki, że apostołowie mieli być panami nad dziedzictwem Bożym; że mieli uważać siebie za różnych od innych wyznawców, za wyjętych spod działania praw Boskich, lub za specjalnie uprzywilejowanych, co do zapewnienia im wiecznego dziedzictwa. Owszem apostołowie stale pamiętali, że "wszyscy jesteście braćmi", oraz że "jeden jest Mistrz wasz, sam Chrystus". Mieli oni zawsze pamiętać, że koniecznym dla nich było zapewnić sobie powołanie i wybranie, oraz, że jeżeli nie będą pokornymi, jak małe dzieci, nie będą mogli "wejść do Królestwa". Nie otrzymali oni urzędowych tytułów ani żadnych instrukcji odnośnie do specjalnych szat lub odznak; jedynie pouczono ich, że we wszystkich tych rzeczach mają być przykładem dla stadka; że inni, widząc ich dobre czyny, będą chwalić Ojca; że inni, wstępując w ich ślady, będą także wstępować w ślady, będą także wstępować w ślady Mistrza i ostatecznie osiągną tę samą chwałę nieśmiertelności - staną się uczestnikami tej samej Boskiej natury, członkami tego samego Nowego Stworzenia.

Ich posłannictwem i zleceniem była służba - mieli służyć sobie wzajemnie, mieli służyć Panu i położyć swe życie za braci. Te usługi miały być specjalnie wykonywane w związku z głoszeniem i rozszerzaniem Ewangelii. Byli oni uczestnikami tego pomazania, które już przyszło na ich Mistrza, tego samego pomazania, które należy do wszystkich z pośród Nowego Stworzenia, do całego Królewskiego Kapłaństwa i jest opisane przez proroka słowami: "Duch Pana jest nademną; przeto mię pomazał Pan, abym opowiadał Ewangelię cichym ... abym cieszył wszystkich płaczących" - Izaj. 61:1,2; Łuk. 4:17-21; Mat. 10:5-8; Marek 3:14,15; Łuk. 10:1-17.

Chociaż to pomazanie nie przyszło na nich bezpośrednio przed Zielonymi Świątkami, to jednak mieli już przedsmak tego pomazania, gdyż Pan udzielił im w części swego świętego Ducha mocy itd., kiedy wysyłał ich dla nauczania. Ale nawet i pod względem nie mieli oni powodu do dumy i pychy, gdyż później Pan wysłał siedemdziesięciu innych dla wykonywania tej samej pracy i obdarzył ich tak samo do czynienia cudów w Jego imieniu. Wobec tego, właściwa praca apostołów rozpoczęła się dopiero wówczas, gdy otrzymali Ducha Świętego w dniu Zielonych Świątek. Tam zlał Bóg na nich specjalne objawienie łaski Bożej - nie tylko Ducha Świętego i dary Ducha, lecz także i specjalnie władzę udzielania i przekazywania tych darów innym. W ten sposób byli oni przez tę właśnie władzę wyróżnieni z pośród wszystkich innych w Kościele. Inni wierni byli poczytywani za członków pomazanego ciała Chrystusowego, stawali się uczestnikami Jego Ducha i byli spładzani z tego Ducha do nowego życia itd. Ale żaden nie mógł otrzymać daru lub specjalnego objawienia, jak tylko przez tych apostołów. Te dary, te cuda, języki, tłumaczenia języków itd., pod żadnym względem nie przeszkadzały ani nie zajmowały miejsca owoców Ducha Świętego, które miały wzrastać i być rozwijane przez każdego wiernego za pośrednictwem posłuszeństwa Boskim rozkazom - w miarę tego jak każdy wzrastał w łasce, znajomości i miłości. Przekazywanie tych darów, które człowiek mógłby otrzymać, a mimo to być miedzią brzęczącą i cymbałem brzmiącym, wyróżnia w każdym bądź razie apostołów jako specjalnych służebników, czyli przedstawicieli Pana w pracy zakładania Kościoła - 1 Kor. 12:7-10; 13:1-3.

Pan nasz wybierając tych apostołów i pouczając ich, miał na celu błogosławienie i pouczenie wszystkich swoich naśladowców aż do końca tego wieku. Widocznym jest to z Jego modlitwy przy końcu swego posłannictwa, w czasie, której, odnosząc się do uczniów, powiedział: "Objawiłem imię Twoje ludziom [apostołom], któreś mi dał, dałem im; a oni je przyjęli i poznali prawdziwie iżem od ciebie wyszedł, a uwierzyli, żeś Ty mnie posłał. Jać za nimi proszę, nie za światem proszę, ale za tymi, któreś mi dał, bo Twoi są. A nie tylko za tymi [apostołami] proszę, lecz i za onymi, którzy przez słowo ich uwierzą we mnie [cały Kościół Wieku Ewangelii]; aby wszyscy byli jedno, jako Ty Ojcze we mnie, a ja w Tobie, aby i oni w nas jedno byli; [następnie wykazując ostateczny cel tego wybrania, zarówno apostołów, jak i całego Nowego Stworzenia, Pan dodaje] - aby świat uwierzył, żeś Ty mię posłał [świat umiłowany przez Boga, chociaż był grzesznym i odkupiony kosztowną krwią" - aby odkupić i naprawić ich - Jan 17:6-9,20,21.

Apostołowie, chociaż ludzie nieuczeni, byli widocznie ludźmi silnego charakteru, a wskutek nauk Pańskich ich brak światowej mądrości i wykształcenia był bardziej niż zrównoważony "duchem zdrowego umysłu". Nic dziwnego, że ludzie ci byli jednomyślnie uznani przez pierwotny Kościół jako przewodnicy na drogach Pańskich - jako specjalnie naznaczeni instruktorzy - jako "filary Kościoła", stojący pod względem autorytetu zaraz za naszym Panem. A Pan w rozmaity sposób przygotował ich do tego stanowiska:

Byli oni stale z Panem i dlatego mogli być świadkami wszystkich Jego czynów w czasie posłannictwa, Jego nauk, Jego cudów, Jego sympatii, Jego modlitw, Jego świętości, Jego osobistej ofiary aż do śmierci, a ostatecznie byli świadkami Jego zmartwychwstania. Nie tylko Kościół pierwotny potrzebował całego tego świadectwa, lecz także wszyscy, którzy od tego czasu byli powołani przez Pana i przyjęli Jego wezwanie do Nowego Stworzenia - wszyscy, którzy szukali za schronieniem i zaufali chwalebnym nadziejom, skoncentrowanym w Jego charakterze, w Jego ofiarnej śmierci, w Jego wielkim wywyższeniu i w planie Bożym, mającym być przez Niego wypełnionym. Wszyscy ci potrzebowali takiego osobistego świadectwa w sprawie wszystkich tych rzeczy, a to, dlatego, aby mogli mieć silną wiarę i pociechę.

Siedemdziesięciu innych uczniów Pan posłał później, aby ogłaszali Jego obecność i żniwo wieku żydowskiego, ale praca tych siedemdziesięciu była pod pewnym względem różną od pracy dwunastu apostołów. Zaiste, w każdej sprawie Pan zdawał się specjalnie wyróżniać apostołów, abyśmy mogli, jako Jego Kościół, mieć zupełne do nich zaufanie. Oni tylko sami byli uczestnikami w Ostatniej Wieczerzy Pańskiej i w ustanowieniu nowej pamiątki Jego własnej śmierci. Oni tylko sami byli z Nim w Getsemanne; tylko apostołom objawił się Pan specjalnie po swoim zmartwychwstaniu; tylko oni byli specjalnie użyci jako usta Ducha Świętego w dniu Zielonych Świątek. Jedenastu z nich było "mężami z Galilei"; ktoś słuchający ich zauważył: "Izali oto ci wszyscy, którzy mówią, nie są Galilejczycy?" - Dz.Ap. 2:7; Łuk. 24:48-51; Mat. 28:16-19.

Chociaż - jak poucza nas Pismo - Pan nasz objawił się po swoim zmartwychwstaniu około pięciuset uczniom, to jednak do apostołów Pan odnosił się w szczególny sposób i postanowił, aby oni właśnie byli "świadkami wszystkiego tego, co czynił w krainie Judzkiej i w Jeruzalemie, którego zabili, zawiesiwszy na drzewie: Tego Bóg wzbudził dnia trzeciego ... i rozkazał nam, abyśmy kazali ludowi" itd. - Dz.Ap. 10:39-45; 13:31; 1 Kor. 15:3-8.

Apostoł Paweł, chociaż nie był bezpośrednim świadkiem takim jak jedenastu apostołów, w każdym jednak razie stał się świadkiem zmartwychwstania naszego Pana, gdyż udzieloną mu była łaska oglądać Jego w chwalebnym stanie. Sam Paweł o tym mówi: "A na ostatek po wszystkich ukazał się i mnie, jako poronionemu płodowi" (1 Kor. 15:8,9). Apostoł Paweł nie miał właściwie prawa widzieć chwały Pańskiej - zanim reszta Kościoła uległaby zmianie we Wtórym Przyjściu Chrystusa, aby stać się podobną Panu i widzieć Go w duchowej chwale. Aby jednak apostoł Paweł mógł być świadkiem, Pan udzielił mu tego przebłysku swojej chwały, a nadto obdarzył go widzeniami i objawieniami bardziej obficie niż wszystkich innych. W ten sposób był on hojnie wynagrodzony za to, że przedtem nie miał styczności osobistej z Panem. A jego specjalne doświadczenie nie było tylko dla niego samego korzyścią; korzyść z tego wyszła głównie dla całego Kościoła. Pewnym już jest, iż niektóre widzenia, objawienia itd., udzielone Pawłowi, kiedy ten zajął miejsce Judasza, stały się o wiele pomocniejsze od widzeń i objawień innych apostołów.

Jego doświadczenia pozwoliły mu poznać i zrozumieć nie tylko "głębokie rzeczy Boże" - nawet takie, których się człowiekowi nie godzi mówić (2 Kor. 12:4), ale nadto pisma jego oświecały Kościół od czasu dni jego aż do obecnych czasów.

Z powodu tych widzeń i objawień apostoł Paweł mógł uchwycić sytuację i zrozumieć nową dyspensację, oraz rozpoznać długość, szerokość, wysokość i głębokość Boskiego charakteru i planu. A zrozumiał to wszystko tak wyraźnie, że mógł przekazać to w swych naukach i listach w sposób tak korzystny, iż zlał błogosławieństwa na wszystkich domowników wiary przez wszystkie wieki. Zaiste dzisiaj Kościół wolałby stracić raczej wszystkie świadectwa innych apostołów, aniżeli świadectwo tego jednego. Jednakowoż cieszymy się, że mamy wszystkie świadectwa - uznając ich wartość, jak również szlachetny charakter dwunastu tych świadków. Zauważmy poświadczenie Pawłowego apostolstwa: "Albowiem mi ten jest naczyniem wybranym, aby nosił imię moje przed pogany i królami i przed syny Izraelskie" (Dz.Ap. 9:15). Oświadczenie samego Pawła brzmi: "A oznajmiam wam bracia, iż Ewangelia, która jest opowiadana odemnie, nie jest według człowieka. Albowiem ja anim jej wziął, anim się jej nauczył od człowieka, ale przez objawienie Jezusa Chrystusa" (Gal. 1:11,12). Dalej powiada on: "Albowiem ten, który był skuteczny przez Piotra w apostolstwie między obrzezanymi [Żydami], skuteczny był i we mnie między poganami" (Gal. 2:8). A to, że godnym był zajęcia stanowiska apostoła, stwierdza nie tylko jego gorliwość dla Pana i dla braci, jego gotowość położenia życia za braci i spędzanie każdego czasu i energii dla ich błogosławieństwa, lecz także, kiedy ktoś poddał w wątpliwość jego apostolski stosunek do Kościoła, Paweł po prostu wskazał na błogosławieństwo, jakie Pan zlewa na jego objawienia i posłannictwo itd., podając to jako dowód, że "nie był w niczym podlejszy" od innych Apostołów - 1 Kor. 9:1; 2 Kor. 11:5,23; 12:1-7,12; Gal. 2:8; 3:5.

Zamiarem Pana nie było, aby apostołowie działali jedynie między Żydami; przeciwnie, Pismo Święte inaczej mówi. Pan pouczył jedenastu apostołów, że praca ich i posłannictwo przeznaczone są ostatecznie dla wszystkich ludzi, chociaż z początku mieli czekać w Jeruzalemie na przekazanie im władzy, aby tam rozpocząć niesienie świadectwa. Pan nasz powiedział:, "Ale przyjmiecie moc Ducha Świętego, który przyjdzie na was; i będziecie mi świadkami i w Jeruzalemie i we wszystkiej ziemi Judzkiej, i w Samarii, aż do ostatniego kraju ziemi" (Dz.Ap. 1:8). To świadczenie trwało nie tylko przez okres życia apostołów, lecz trwa aż do dzisiaj. Apostołowie ciągle jeszcze nauczają, napominają i zachęcają nas. Śmierć ich nie przerwała ich posłannictwa. Ciągle jeszcze przemawiają, dają świadectwo i ciągle są Pańskimi narzędziami mówczymi dla Jego wiernych.

NATCHNIENIE APOSTOŁÓW

Dobrze jest, że mamy zaufanie do Apostołów, jako do wiarygodnych świadków, czyli historyków, oraz że uważamy ich świadectwa jako szczere i uczciwe, gdyż nie starali się oni o bogactwa ani o zaszczyty wśród ludzi, poświęciwszy wszystkie swoje ziemskie pragnienia dla gorliwości ku wskrzeszonemu i uwielbionemu Panu. Świadectwo ich nie miałoby dla nas wartości, gdyby nie byli oni takimi. Ale nadto znajdujemy w Piśmie Świętym, że byli oni natchnionymi przewodami Pańskimi i że Pan szczególnie kierował ich świadectwami, naukami, zwyczajami itd., jakie mieli wprowadzić do Kościoła. Świadczyli oni nie tylko o rzeczach, które słyszeli i widzieli, lecz nadto świadczyli o instrukcjach, jakie otrzymali za pośrednictwem Ducha Świętego. Dlatego byli oni wiernymi szafarzami. "Tak niechaj o nas człowiek rozumie, jako ... o szafarzach tajemnic Bożych", powiada Paweł (1 Kor. 4:1). Tę samą myśl wyraził nasz Pan, kiedy mówił o dwunastu apostołach "uczynię was rybakami ludzi", oraz "paś owce moje", "paś baranki moje". Apostoł powiada nadto: tajemnica [głębokie prawdy Ewangelii, odnoszące się do wysokiego powołania, do Nowego Stworzenia - Chrystusa] zakryta od wieków, jest teraz objawiona świętym jego apostołom i prorokom przez Ducha. Cel tego objawienia jest, "a iżbym objaśnił wszystkim, jakaby była społeczność onej tajemnicy [na jakich warunkach można otrzymać uczestnictwo w Nowym Stworzeniu] zakrytej od wieków w Bogu" (Efez. 3:3-11). Objaśniając zaś jak Kościół ma budować się na podstawach apostołów i proroków, mając Jezusa Chrystusa za kamień węgielny, apostoł dodaje:, "Dlatego [dla budowania Kościoła, świątyni Bożej] ja Paweł jestem więźniem Chrystusa Jezusa za was pogan" - Efez. 2:20,22; 3:1.

Pocieszyciel był przyobiecany, aby "nauczył was wszystkiego i przypomni wam wszystko, comkolwiek wam powiedział" i "przyszłe rzeczy wam opowie" (Jan 14:26; 16:13). Do pewnego stopnia odnosi się to do całego Kościoła, ale specjalnie stosuje się do apostołów; i zaiste oddziaływa to dotąd na cały Kościół przez tychże apostołów - ich słowa ciągle jeszcze są przewodnikami, za pośrednictwem, których Duch Święty naucza nas rzeczy tak nowych jak i starych. Zgodnie z tą obietnicą możemy uważać natchnienie apostolskie jako mające potrójny charakter. (1) Jako odświeżające pamięć, w celu umożliwienia im odtworzenia sobie w myśli wszystkich osobistych nauk Pana Jezusa. (2) Jako przewodnictwo w celu zrozumienia prawdy zawartej w Boskim planie wieków. (3) Jako specjalne objawienie rzeczy przyszłych - rzeczy, o których Pan oświadczył: "Mamci wam jeszcze wiele mówić, ale teraz znieść nie możecie" - Jan 16:12.

Nie przypuszczajmy, że odświeżenie pamięci apostołów należy rozumieć jako odtworzenie dosłownych wyrażeń i porządku słów naszego Pana. Pisma apostołów nie dowodzą nawet takiego dyktowania i pamięci. Jednakże obietnica Pańska jest sama w sobie gwarancją poprawności świadectw apostolskich. W każdej z czterech Ewangelii mamy historię początków życia Pańskiego i Jego posłannictwa; a jednak w każdej Ewangelii zachowana jest indywidualność pisarza. Każdy w swój własny sposób zapisuje te szczegóły, które wydają się mu najważniejsze. A pod kierunkiem i nadzorem Pana te różne zapiski dają nam tak kompletną historię, jaką tylko można sobie wyobrazić i jaka jest konieczną do założenia wiary Kościoła w tożsamość Jezusa jako Mesjasza proroczego, wiary w wypełnienie się proroctw odnoszących się do Niego i wiary w fakty z Jego życia i z Jego nauk. Gdyby natchnienie było pochodzenia słownego (gdyby było dosłownym dyktowaniem) to nie trzeba aż czterech czy więcej ludzi do powtarzania tej samej opowieści. Godnym jest uwagi, że chociaż każdy pisarz wykazał swą indywidualną wolność w wyrażeniach się i w doborze wypadków, jakie uważał za najważniejsze, to jednak Pan, przez swego Ducha Świętego, tak pokierował sprawę, że nie opuszczono niczego, co tylko miało jakąś wartość. Wszystko, co potrzeba, jest wiernie zanotowane, - "aby człowiek Boży był doskonały, ku wszelkiej sprawie dobrej dostatecznie wyćwiczony". Warto zauważyć, że zapiski apostoła Jana uzupełniają zapiski trzech innych ewangelistów - Mateusza, Marka i Łukasza - oraz, że Jan głównie opowiada o okolicznościach i wypadkach opuszczonych przez tamtych.

Zapewnienie naszego Pana, że będzie prowadzić apostołów przez Ducha Świętego, a przez apostołów i Nowe Stworzenie "do wszystkiej prawdy", znaczy, iż to prowadzenie będzie ogólnym raczej, a nie tylko dla jednostek - a wypełnienie tego jest uwidocznione przez zapiski. Chociaż apostołowie (z wyjątkiem Pawła) byli ludźmi nieuczonymi i prostakami, to jednak ich tłumaczenia Pisma Świętego są bardzo znamienne. Mogli z łatwością "zawstydzić mądrych mędrców" i teologów ówczesnych. Błąd, choćby najwymowniej przedstawiony i osłonięty, nie mógł się ostać wobec ich logicznych wniosków wyprowadzonych z Zakonu, z proroków i nauk naszego Pana. Żydowscy doktorowie Zakonu zauważyli to, i "poznali je, iż byli z Jezusem" - że nauczyli się Jego doktryn i naśladowali Jego ducha - Dz.Ap. 4:5,6,13.

Listy apostolskie składają się z logicznych argumentów, opartych na natchnionych pismach Starego Testamentu i na słowach samego Pana. A wszyscy, którzy przez cały ten Wiek Ewangelii mieli tego samego ducha i postępowali za argumentami tych wyrazicieli Pańskich, prowadzeni są do tych samych prawdziwych wyników:, że wiara nasza nie gruntuje na mądrości ludzkiej, ale na mocy Bożej (1 Kor. 2:4,5). W każdym bądź razie, w naukach tych i w ich historycznych przedstawieniach nie znajdujemy dowodów jakiegoś dosłownego dyktowania - dowody, że apostołowie byli tylko opanowani przez Jezusa, mówiąc i pisząc w sposób mechaniczny, jak to czynili prorocy za dawnych czasów. Apostołowie raczej widzieli i pojmowali jasnym umysłem zamiary i cele Boskie, i dlatego jasno takowe objaśniali i wyrażali. Tak samo wszyscy ludzie Pańscy, idąc za wskazówkami apostołów, mogli wzrastać w łasce, w znajomości i miłości, co umożliwiało im, że "mogli doścignąć ze wszystkimi świętymi, która jest szerokość i długość i głębokość i wysokość; i poznać miłość Chrystusową, przewyższającą wszelką [ludzką] znajomość" - Efez. 3:18,19.

Jesteśmy zupełnie usprawiedliwieni w przekonaniu, że inne nauki apostołów i ich historyczne zapiski były tak nadzorowane przez Pana, że nie zakradły się do nich niewłaściwe słowa, oraz, że prawda została podana w takiej formie, iż stanowi "pokarm na czas słuszny" dla domowników wiary aż do dni dzisiejszych. Pan nasz naprzód już wskazał na to czuwanie i dozorowanie apostołów ze strony Boga, mianowicie, kiedy wyraził się:, "Cobyściekolwiek związali na ziemi, będzie związane i na niebie; a cobyście rozwiązali na ziemi, będzie rozwiązane i na niebie" (Mat. 18:18). Mamy to rozumieć nie, że Pan ustępuje z praw swoich i staje się posłusznym dyktowaniu apostołów, lecz, że apostołowie będą w ten sposób pokierowani przez Ducha Świętego, iż ich postanowienia względem Kościoła będą obowiązkowe. W ten sposób Kościół w ogólności miał wiedzieć, że sprawy są ustalone i niewzruszone, gdyż zadecydowane są przez Pana oraz przez Apostołów.

"A NA TEJ OPOCE ZBUDUJĘ KOŚCIÓŁ MÓJ"

Zgodnie z tym, skoro apostoł Piotr złożył świadectwo, że Pan nasz był Mesjaszem, "Jezus odpowiadając rzekł mu: Błogosławionyś Szymonie, synu Jonaszowy! bo tego ciało i krew nie objawiły tobie, ale Ojciec mój, który jest w niebiesiech. A Jać też powiadam, żeś ty jest Piotr [petros - kamień, opoka]; a na tej opoce zbuduję Kościół mój [ petra - skała, wielka podstawowa opoka prawdy, którą przed chwilą wyznałeś]". Sam Pan jest budowniczym, jak też On sam jest fundamentem, gruntem Kościoła: "Albowiem gruntu innego nikt nie może założyć, oprócz tego, który jest założony, który jest - Jezus Chrystus" (1 Kor. 3:11). On jest wielką opoką, a świadectwo Piotra o Nim było, więc świadectwem opoki - oświadczeniem o podstawowych zasadach Boskiego planu. Apostoł Piotr w ten sposób rozumiał tę sprawę i tak wyraził to swoje zrozumienie (1 Piotra 2:5,6). Oświadczył, że wszyscy naprawdę poświęceni wierni są "żywymi kamieniami", jakie przychodzą do wielkiej Opoki planu Boskiego - do Jezusa Chrystusa - aby zbudować się w świętą świątynię Bożą, przez połączenie się z Nim - z fundamentem. Piotr, przeto nie miał pretensji do twierdzenia, że jest sam podstawowym kamieniem, nazywając siebie odpowiednio wraz z innymi "żywymi kamieniami" (po grecku lithos) Kościoła - chociaż petros, skała, opoka, oznacza większy kamień aniżeli lithos. Wszyscy apostołowie, jako podstawowe kamienie będą mieć w planie i w porządku Boskim większą ważność niż ich bracia - Obj. 21:14.

KLUCZE AUTORYTETU

W związku z tymi słowami Pan powiedział do Piotra: "I tobie dam klucze królestwa niebieskiego, a cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane i w niebiesiech" itd. Tak, więc ten sam autorytet, który udzielił Pan apostołom w ogólności, został powtórzony Piotrowi, z dodatkiem zaszczycenia go kluczami - władzą otwierania, czyli autorytetu. Pamiętamy jak Apostoł Piotr użył tych kluczy Królestwa i jak dokonał otwarcia pracy nowej dyspensacji, najpierw dla Żydów w Zielone Świątki, a potem dla pogan w domu Korneliusza. Czytamy, że w dniu Zielonych Świątek, po wylaniu Ducha Świętego "Piotr stanąwszy z jedenastoma" - objął inicjatywę; on otworzył, a inni poszli za nim i zaproszenie Ewangelii zostało otwarte dla Żydów. W przypadku Korneliusza Pan wysłał posłanników do Piotra i specjalnie polecił mu w widzeniu, aby szedł za ich zaproszeniem; w ten sposób użył Piotra do otwarcia drzwi zmiłowania, wolności i przywilejów dla pogan - aby i oni mogli wziąść udział w wysokim powołaniu Nowego Stworzenia. Sprawy te są w zupełnej zgodzie z tym, cośmy widzieli odnośnie do zamiarów Pana w związku z wyborem Jego dwunastu apostołów. Im wyraźniej lud Boży pojmie fakt, że tych dwunastu ludzi uczynił Pan swymi specjalnymi przedstawicielami nowej dyspensacji, a ich słowa specjalnymi przewodnikami prawdy odnośnie do Nowego Stworzenia, tym staranniej i dokładniej lud ten będzie przygotowany do przyjęcia ich słów i do odrzucenia nauk niezgodnych z apostolskim oświadczeniem. "Ale jeśli nie chcą mówić według Słowa tego, dzieje się to, dlatego, że nie masz w nich światła" - Izaj. 8:20.

Ostatnia zapowiedź obietnicy Pana naszego brzmi: "On [Duch Święty Ojca] pokaże wam rzeczy przyszłe". To wskazuje na specjalne natchnienie apostołów, a pośrednio na błogosławieństwa i oświecenie ludu Pańskiego aż do samego końca tego wieku, za pośrednictwem ich nauk. W ten sposób mieli być oni nie tylko świętymi apostołami, lecz także prorokami, przewidującymi przyszłe rzeczy dla Kościoła. Nie trzeba przypuszczać, że wszyscy apostołowie byli użyci w tym samym stopniu we wszystkich usługach. Faktem jest, że jedni obdarzeni byli większym przywilejem przewidywania przyszłych rzeczy, obok przywileju spełniania służby apostolskiej. Apostoł Paweł wskazuje na różne rzeczy, jakie mają przyjść: na wielkie odpadanie w Kościele; na objawienie się "Człowieka Grzechu"; przepowiada tajemnicę wtórego przyjścia naszego Pana, oraz, że nie wszyscy zaśniemy, chociaż wszyscy musimy być przemienieni. Dalej wskazuje na tajemnicę zakrytą od wieków i dyspensacji, mianowicie, że Kościół (włączając tu pogan) będzie współdziedzicem obietnicy zrobionej Abrahamowi - że jego nasienie będzie błogosławić wszystkie rodzaje ziemi itd. Paweł wskazuje także na to, że przy końcu wieku w Kościele będą panować złe stosunki; że ludzie będą zamiłowani w przyjemnościach bardziej niż w miłości do Boga; że będą mieć pozory pobożności, ale będą zaprzeczać mocy tejże pobożności; że będą gwałciciele przymierza itd., oraz, że srogie "wilki" (niszczące wyższe krytyki) nie oszczędzą trzody Pańskiej. Zaiste wszystkie pisma Apostoła Pawła są wspaniale oświetlone przez widzenia i objawienia rzeczy, które wtedy jeszcze należały do przyszłości, więc nie mogły być właściwie zrozumiane, ale które teraz są objawione świętym przez typy i proroctwa Starego Testamentu - w świetle słów Apostoła - ponieważ nadszedł na to "czas słuszny".

Apostoł Piotr również przewiduje nastanie fałszywych nauczycieli w Kościele, którzy podstępnie i sekretnie wprowadzą zgubne herezje, a nawet zaprzeczą, że Pan ich odkupił. Spoglądając aż po dni nasze, Piotr powiada proroczo: "Przyjdą w ostateczne dni naśmiewcy ... mówiący: Gdzież jest obietnica przyjścia [obecności Chrystusa] Jego?" itd. Piotr również prorokuje: "A on dzień Pański przyjdzie jako złodziej w nocy" itd.

Apostoł Jakub prorokuje odnośnie do końca tego wieku, mówiąc: "Nuż teraz, bogacze! płaczcie, narzekając nad nędzami waszemi, które przyjdą ... zgromadziliście skarb na ostatnie dni" itd.

Jednak najznakomitszym pod tym względem był Apostoł Jan; był on największym prorokiem między apostołami: jego widzenia, składające się na księgę Objawienia, określają w znamienniejszy sposób rzeczy należące do przyszłości.

APOSTOLSKA NIEOMYLNOŚĆ

Z tego cośmy powyżej powiedzieli możemy całkiem słusznie wnioskować, że apostołowie w ten sposób byli kierowani przez Pana (za pośrednictwem Jego Ducha Świętego), iż wszystkie ich publiczne przemówienia pochodziły z natchnienia Boskiego dla nauki Kościoła, a były tak samo nieomylne jak przemówienia proroków w poprzednich dyspensacjach. Ale chociaż jesteśmy pewni, co do prawdziwości ich świadectw, oraz co do tego, iż wszystkie ich przemówienia do Kościoła są zgodne z wolą Bożą, to jednak dobrze będzie zbadać starannie pięć różnych okoliczności, wspomnianych w Nowym Testamencie, które są zwykle przytaczane jako sprzeczne z myślą, iż apostołowie nie błądzili w swych naukach. Roztrząśnijmy takowe oddzielnie:

(1) Zaparcie się ze strony Piotra Pana naszego tuż przed Jego ukrzyżowaniem. Nie ulega kwestii, że Piotr dał się unieść tu w złym kierunku, a za to przestępstwo sam później gorzko pokutował. Ale nie zapominajmy, że to przekroczenie, chociaż popełnione po wybraniu go na apostoła, miało miejsce jeszcze przed pomazaniem go przez Ducha Świętego w dniu Zielonych Świątek, czyli przed Boskim mianowaniem go na apostoła w całym tego słowa znaczeniu. Co więcej, nieomylność przypisywana apostołom odnosi się do ich publicznych przemówień i pism, a nie do wszystkich wypadków i chwil życiowych, jakie niewątpliwie były dotknięte słabostkami ich "glinianych naczyń" i zmazanych przez upadek odziedziczony przez wszystkie Adamowe dzieci. Słowa Apostoła: "A mamy ten skarb w naczyniu glinianym" zastosowane są widocznie do niego i do innych apostołów, jak również do całego Kościoła - odbiorców Ducha Świętego. Udział nasz, jako jednostek, w wielkim pojednawczym dziele naszego Mistrza, pokrywa wszystkie te usterki i słabości ciała, gdyż są one przeciwne naszym pragnieniom jako Nowego Stworzenia.

Urząd apostolski dla służenia Panu i Kościołowi nie miał nic wspólnego z samą słabością ciała, a był im udzielony nie dla ich ludzkiej doskonałości, gdyż Pan uczynił ich apostołami, gdy byli "ludźmi tymże biedom jako i wy poddani" (Dz.Ap. 14:15). Urząd ten nie przyniósł im restytucji - doskonałości ich ciał śmiertelnych - lecz jedynie dał im nowy umysł i Ducha Świętego dla kierowania nimi. Urząd ten nie uczynił ich i czynów doskonałymi, ale jedynie panował nad ich myślami i uczynkami tak, że publiczne nauki dwunastu apostołów były nieomylne - były Słowem Pańskim. Taką samą nieomylność przypisują sobie papieże - że kiedy papież przemawia ex cathedra, czyli urzędowo, to panuje nad nim Bóg i nie pozwala mu błądzić. Ta nieomylność papieży, dlatego jest przez nich przywłaszczana, bo twierdzą, że są także apostołami - zapominając i ignorując fakt nauczany przez Pismo Święte, że było tylko "dwunastu apostołów Barankowych".

(2) Piotr przy pewnej sposobności był winnym obłudnego postępowania (Gal. 2:11-14). To jest przytaczane jako dowód, że apostołowie nie byli nieomylni w swych postępowaniach. Godzimy się na to, wobec tego, że sami apostołowie o tym wspominają (Dz.Ap. 14:15); ale powtarzamy, że te ludzkie słabości nie były dopuszczane w ich wystąpieniach przy pracy apostolskiej - kiedy "kazali Ewangelię przez Ducha Świętego z nieba zesłanego" (1 Piotra 1:12; Gal. 1:11,12) - kiedy głosili ją nie z ludzkiej mądrości, lecz z mocy Bożej (1 Kor. 2:5-16). Ten błąd ze strony Piotra Bóg szybko naprawił przez apostoła Pawła, który grzecznie, ale stanowczo "sprzeciwił się mu w twarz i był [Piotr] godzien nagany". A że Piotr z uznaniem przyjął napomnienie Pawła, oraz, że przezwyciężył tę słabość wywyższania Żydów, mamy najlepszy dowód z listów Piotra, w których wcale nie narzeka w tej sprawie, ani nie okazuje braku wiary w uznaniu dla Pana.

(3) Twierdzą, że apostołowie oczekiwali wtórego przyjścia Pańskiego, sądząc, iż nastąpi ono bardzo prędko, jeszcze za ich życia, a więc błądzili pod tym względem doktrynalnie, a zatem ich nauki są niewiarygodne. Odpowiadamy: Pan pozostawił apostołów w niepewności, co do czasu swego wtórego przyjścia i założenia Królestwa - powiedział im poprostu, że mają czekać, aby w razie, gdyby miało to nastać, mogli poznać i nie pozostawać w ciemności, w jakiej będzie reszta świata. Zapytywanie ich w tej sprawie po zmartwychwstaniu Pańskim spotkało się z taką odpowiedzią ze strony Pana: "Nie wasza rzecz jest znać czasy i chwile, które Ojciec w mocy swej położył". Czyż możemy, więc winić apostołów za to, o czym sam Pan powiedział, że będzie przez jakiś czas tajemnicą Boską? Bez wątpienia nie możemy. Natomiast znajdujemy, że pod kierownictwem Ducha Świętego, apostołowie byli bardzo ostrożni w wypowiadaniu się o "rzeczach, które mają przyjść", o czasach i chwilach dotyczących, wtórego przyjścia. Zaś, co do tego, że spodziewali się wtórego przyjścia za swego życia, to słowa ich wskazują całkiem coś przeciwnego.

Naprzykład apostoł Piotr wyraźnie powiada, że pisze swoje listy, aby były świadectwem dla Kościoła po jego zgonie - czyli jest tu wyraźny dowód, że Piotr nie spodziewał się żyć aż do założenia Królestwa (2 Piotra 1:15). Apostoł Paweł, kiedy mówił, że "czas jest krótki", nie starał się wykazać jak krótki jest tenże czas. Patrząc ze stanowiska tygodnia złożonego z siedmiu dni tysiącletnich - z których siódmy miał przynieść Królestwo - to przeszło cztery szóste tego czasu oczekiwania już upłynęły, a więc czas pozostały był krótki, naprzykład w czwartek mówimy, że wkrótce tydzień się skończy. Paweł także mówił o czasie swego odejścia, o swej gotowości oddania życia. Wskazuje on, że dzień Pański tak przyjdzie jako złodziej w nocy. Poprawia nawet niektóre błędne przypuszczenia w tej sprawie, mówiąc: "abyście się nie zaraz dali zrażać z zmysłu waszego, ani sobą trwożyć, lub przez ducha lub przez mowę, list jakoby od nas pisany, jakoby nadchodził dzień Chrystusowy. Niech was nikt nie zwodzi żadnym sposobem: albowiem nie przyjdzie on dzień, ażby pierwej przyszło odstąpienie i byłby objawiony człowiek on grzechu, on syn zatracenia ... Izali nie pamiętacie, iż jeszcze z wami będąc, o temem wam powiadał? A teraz wiecie, co przeszkadza, aby był objawiony czasu swego".

(4) Zarzucają, że Paweł, który napisał: "Oto ja Paweł mówię wam, iż jeśli się obrzezywać będziecie, Chrystus wam nic nie pomoże" (Gal. 5:2), sprawił, że Tymoteusz obrzezał się (Dz.Ap. 16:3). Zapytują, więc nas, czy Paweł nie nauczał fałszywie i sprzecznie ze swoim własnym świadectwem? Odpowiadamy: Nie! Tymoteusz był Żydem, ponieważ jego matka była Żydówką (Dz. Ap. 16:1); a obrzezanie było narodowym zwyczajem wśród Żydów, a zwyczaj ten rozpoczął się przed Zakonem Mojżesza i trwał tak długo, dopóki Chrystus nie położył koniec zakonowi, przybiwszy go do swego krzyża. Obrzezanie było dane Abrahamowi i jego nasieniu na 440 lat przed daniem Izraelowi, jako narodowi, Zakonu na Górze Synaj. Piotr był mianowany apostołem dla obrzezanych (tzn. Żydów), zaś Paweł apostołem dla nieobrzezanych (tzn. pogan) - Gal. 2:7,8.

Jego argument zawarty z Liście do Galatów 5:2, nie odnosił się do Żydów. Przemawiał on do pogan, którzy tylko, dlatego pragnęli lub myśleli o obrzezaniu, bo jacyś fałszywi nauczyciele powiadali im, że muszą trzymać się Przymierza Zakonu, oraz przyjąć Chrystusa - chcąc w ten sposób doprowadzić pogan do zignorowania Nowego Przymierza. Apostoł Paweł wskazuje tu, że dla pogan obrzezać się (z takiego powodu jak wyżej podano) znaczyłoby wyrzec się Przymierza Łaski, a wobec tego wyrzec się i całego dzieła Chrystusowego. Paweł nie sprzeciwiał się temu, aby Żydzi utrzymywali nadal swój narodowy zwyczaj obrzezania. Widoczne jest to z jego słów w 1 Liście do Koryntian 7:18,19, jak również z postępowania z Tymoteuszem. Nie, dlatego, żeby to było potrzebne Tymoteuszowi lub innym Żydom, ale dlatego, że Tymoteusz miał iść między Żydów po większej części, a obrzezanie miało mu wyjść na korzyść - dając zaufanie wśród Żydów. Ale widzimy jak uporczywie sprzeciwiał się temu Paweł, kiedy nieco nie rozumiał tej sprawy, chciał, aby Tytus, czystej krwi Grek, został obrzezany - Gal. 2:3-5.

(5) Postępowanie Pawła, o którym jest mowa w Dziejach Apostolskich 21:20-26, uważane jest przez niektórych jako sprzeczne z jego własnymi naukami o prawdzie, oraz jako dowód jego błądzenia pod względem doktryn i praktyk. Twierdzą, że z powodu złego postąpienia w tym wypadku, Paweł musiał tak bardzo cierpieć jako więzień i ostatecznie został odesłany do Rzymu. Ale taki pogląd nie jest poparty przez fakty z Pisma Świętego. Zapiski wykazują, że przez całe te swoje doświadczenia Paweł cieszył się sympatią i poparciem wszystkich innych apostołów, a przede wszystkim stale miał łaskę Pańską. Jego doświadczenia były na wzór innych apostołów. Zanim jeszcze udał się do Jeruzalemu (Dz.Ap. 21:10-14), miał on przepowiedziane proroczo, że czekają go kajdany i więzienie. Ale będąc wiernym w przekonaniu o swoich obowiązkach, Paweł zniósł dzielnie wszystkie te przepowiedziane przeciwności. A kiedy znalazł się w tej trudności, czytamy, że: "Stanąwszy przy nim Pan rzekł: Bądź dobrego serca Pawle! albowiem jakoś o mnie świadczył w Jeruzalemie, tak musisz świadczyć i w Rzymie". Następnie Pan znowu okazał mu swą łaskę, kiedy czytamy: "Stanął przy mnie tej nocy Anioł Boga tego, któregom ja jest, i któremu służę; mówiąc: Nie bój się Pawle, musisz stawiony być przed cesarzem, a oto darował cię Bóg wszystkimi, którzy płyną z tobą" - Dz.Ap. 23:11; 27:23,24.

Wobec tych faktów musimy starać się zrozumieć postępowanie Pawła odpowiednio do jego śmiałego i szlachetnego zachowywania się - a zarazem musimy cenić pracę i świadectwo, które Bóg nie tylko nie skarcił, lecz owszem pochwalił. Badając teraz ustępy z Dziejów Apostolskich 21:21-27, spostrzegamy, że Paweł nie nauczał, aby nie obrzezywać dziatek nawróconych Żydów, ani nie odrzucał Mojżeszowego Zakonu - raczej szanował ten zakon, wskazując na większe i wspanialsze rzeczywistości, jakie Zakon Mojżeszowy tak silnie wyobrażał (w swych typach). Zamiast odrzucać Mojżesza i Zakon, mówiąc: "Zakon jest sprawiedliwy i święty i dobry", oraz, że przez Zakon wzrosła znajomość niegodziwości grzechu. Mówił także, iż Zakon był tak wspaniały i wielki, że żaden niedoskonały człowiek nie mógł mu być w zupełności posłusznym, a dopiero Chrystus przez wypełnienie przepisów Zakonu zdobył nagrodę i teraz przez Przymierze łaski ofiarowuje żywot wieczny i błogosławieństwo jako dar dla tych, którzy nie mogli zachować zakonu, ale którzy przez wiarę przyjęli, jako pokrycie swych niedoskonałości, Jego doskonałe posłuszeństwo i ofiarę, i którzy stali się Jego naśladowcami na ścieżce sprawiedliwości.

Pewne obrządki żydowskiej dyspensacji - takie jak posty, uroczystości podczas nowiu, oraz dni sabatowe i święta - były figurą duchowych prawd, należących do Wieku Ewangelii. Apostoł wyraźnie powiada, że Ewangelia Nowego Przymierza nie zaleca ani nie zabrania tych obrządków (Wieczerza Pańska i Chrzest były jedynymi obrządkami przekazanymi nam, a te były nowymi obrządkami) - Kol. 2:16,17; Łuk. 22:19; Mat. 28:18.

Jeden z tych żydowskich rytuałów, nazwany "oczyszczeniem", był nawet zachowany przez Pawła i czterech Żydów, w wypadku, jaki teraz badamy. Będąc Żydami mieli oni prawo, jeśli chcieli, nie tylko poświęcić się Bogu w Chrystusie, lecz także wykonywać symbol tego oczyszczenia. I to właśnie uczynili - ludzie będący z Pawłem uczynili nadto przysięgę, czyli ślub, że upokorzą się przed Panem i przed ludem, przez ogolenie swych głów. Takie symboliczne ceremonie kosztowały pewną sumę, a opłaty za takowe miały prawdopodobnie iść na pokrycie wydatków świątyni.

Apostoł Paweł nigdy nie nauczał Żydów, że zostali uwolnieni od zakonu - a przeciwnie, uczył, że Zakon panuje nad każdym z nich, tak długo jak oni żyją. Ale z drugiej strony wykazał, że jeśli Żyd przyjął Chrystusa i stał się "umarłym z Nim", to fakt ten uwalnia od zakonu takiego Żyda i czyni go wolnym człowiekiem Bożym w Chrystusie (Rzym. 7:1-4). Natomiast nawróconym poganom powiadał, że nigdy nie byli pod żydowskim Przymierzem Zakonu, dlatego wykonywanie z ich strony ceremonii i rytuałów żydowskiego zakonu oznaczałoby, iż wierzą w swoje zbawienie z tych symbolów, zamiast w zupełności polegać na zasłudze ofiary Chrystusowej. A na takie nauczanie zgodzili się wszyscy apostołowie - zobacz: Dz.Ap. 21:25; 15:20,23-29.

Naszym przekonaniem jest, że Bóg użył w najcudowniejszy sposób dwunastu apostołów, uczyniwszy z nich odpowiednich posłanników Jego prawd i prowadząc ich w nadnaturalny sposób we wszystkich pisanych przez nich sprawach - tak, że nie ominęli niczego, co jest potrzebne dla człowieka Bożego. W ich oryginalnych słowach pisanych Bóg objawił taką troskliwość i mądrość, że nawet apostołowie nie przypisywali tego sobie samym. Niech, więc będzie Bogu chwała za tę niewzruszoną podstawę naszej wiary!

APOSTOŁOWIE NIE BYLI PANAMI PAŃSKIEGO DZIEDZICTWA

Czy apostołów należy uważać pod jakimkolwiek względem za udzielnych panów w Kościele? Albo inaczej, czy którykolwiek z nich zajął miejsce głowy? Albo, czy wszyscy razem utworzyli wspólną głowę, aby zająć miejsce i objąć panowanie lub rządy w Kościele? Albo, czy którykolwiek z nich był tym, czym mienią się papieże rzymscy, podający się za następców apostołów - zastępcami Chrystusa dla Kościoła, będącego Jego ciałem?

Przeciwko takim przypuszczeniom mamy wyraźne oświadczenie Pawła (Efez. 4:4,5) "Jedno ciało" i "jeden Pan"; a wobec tego wśród różnych członków tego ciała, choćby niektóre członki były bardzo ważne, należy uznawać jednego tylko Pana i Głowę. To samo zaznaczył najwyraźniej i sam Pan, kiedy przemawiał do rzeszy i do swych uczniów: "Nauczeni w piśmie i faryzeuszowie ... miłują ... aby ich nazywali: Mistrzu! Ale wy nie nazywajcie się mistrzami; albowiem jeden jest Mistrz wasz Chrystus; ale wyście wszyscy braćmi" (Mat. 23:1,2,6-8). Zaś przemawiając do apostołów, Jezus rzekł: "Wiecie, iż ci, którym się zda, że władzę mają nad narody, panują nad nimi, a którzy z nich wielcy są, moc przewodzą nad nimi. Lecz nie tak będzie między wami; ale ktobykolwiek chciał być wielki między wami, będzie sługą waszym, a ktobykolwiek z was chciał być pierwszym, będzie sługą wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, ale aby służył i aby dał duszę swą na okup za wielu" - Marek 10:42-45.

Nie mamy nawet żadnego dowodu jakoby pierwotny Kościół uważał apostołów za panów w Kościele, lub jakoby którykolwiek z apostołów przybrał sobie taką godność. Postępowanie ich było dalekie od papieskiego pojęcia panowania i od zachowania się wybitnych kapłanów różnych sekt chrześcijańskich. Naprzykład Piotr nigdy nie nazwał się "księciem apostołów", jak nazywają go papiści. Ani Piotr, ani inni apostołowie, nie tytułowali się wzajemnie, ani też nie odbierali takiej czci ze strony Kościoła. Nazywali siebie i innych po prostu: Piotr, Jan, Paweł itd., albo brat Piotr, brat Jan, brat Paweł itd.; zaś wszyscy w Kościele pozdrawiali się podobnie - jako bracia lub siostry w Chrystusie (zobacz: Dz.Ap. 9:17; 21:20; Rzym. 16:23; 1 Kor. 7:15; 8:11; 2 Kor. 8:18; 2 Tes. 3:6,15; Filemon. 7:16). A jest napisane, że nawet sam Pan nie wstydził się nazywać ich wszystkich "braćmi" (Żyd. 2:11), tak daleki będąc od przybierania dominującego stanowiska, chociaż miał prawdziwy i powszechnie uznany autorytet Pana.

Wybitni ci słudzy w pierwotnym Kościele nigdy nie występowali w jakiś szatach kapłańskich, z krzyżami lub różańcami i innymi ozdobami, przyjmując cześć i pokłony od ludu. Albowiem Pan nauczył ich, że najpierwszy między nimi był ten, który najbardziej służył. Tak naprzykład, kiedy prześladowanie rozproszyło Kościół i wypędziło wyznawców, z Jeruzalemu, "jedenastu" odważnie wytrwało na stanowisku, gotowi spełnić wszystko, co wypadnie, ponieważ w tym czasie prób Kościół poza granicami miasta oglądałby się na nich w Jeruzalemie po pomoc i zachętę. Gdyby apostołowie uciekli, cały Kościół uczułby rozprzężenie i przestrach. Tymczasem widzimy jak Jakub ginie od miecza Herodowego; Piotr, mając ten sam los na widoku, został wtrącony do więzienia i przykuty łańcuchami do dwóch żołnierzy (Dz.Ap. 12:1-6); Paweł i Silas ponieśli liczne plagi i potrącenia w czasie swego posłannictwa, a następnie zostali wtrąceni do więzienia, a stopy ich zakuto w kłody. A Paweł znosił "wielki ból utrapienia" (Dz.Ap. 16:23,24; 2 Kor. 11:23-33). Czy wyglądali oni jak wielcy panowie, albo czy postępowali jak panowie? Napewno nie.

Piotr bardzo wyraźnie mówi o tej sprawie, kiedy doradzał starszym, aby "paśli trzodę Bożą". Nie mówił paście waszą trzodę, wasz lud, wasz Kościół, jak mówi dzisiaj wielu teraźniejszych księży, lecz paście trzodę Bożą, nie jako panujący, lecz jako ci, którzy mają być wzorem dla trzody - wzorem pokory, wierności, gorliwości i pobożności (1 Piotra 5:1-3). A Paweł powiada:, "Bo mam za to, iż Bóg nas ostatnich Apostołów wystawił jakoby na śmierć skazanych; albowiem staliśmy się dziwowiskiem światu Aniołów i ludziom. Myśmy głupi dla Chrystusa ... myśmy słabi ... i łakniemy i pragniemy i nadzy jesteśmy i bywamy policzkowani i tułamy się, i pracujemy, robiąc własnymi rękami; gdy nas hańbią, dobrorzeczemy, gdy nas prześladują, znosimy; gdy nam złorzeczą, modlimy się za nich; staliśmy się jako śmiecie tego świata i jako omieciny u wszystkich, aż dotąd" (1 Kor. 4:9-13). We wszystkich tych rzeczach nie bardzo oni wyglądali na panów. A sprzeciwiając się niektórym braciom, którzy starali się przywłaszczyć sobie panowanie nad dziedzictwem Bożym, Paweł powiada ironicznie: "Jużeście nasyceni, jużeście ubogaceni, bez nas królujecie"; ale następnie doradza jedyną drogę, a tą jest pokora, mówiąc: "bądźcie naśladowcami moimi" pod tym względem. A następnie: "Tak niechaj o nas człowiek rozumie, jako o sługach Chrystusowych i o szafarzach tajemnic Bożych" - 1 Kor. 4:8,16,1.

A ten sam apostoł dodaje:, "Ale jako nas Bóg sobie upodobał, żeby nam była zwierzona Ewangelia, tak mówimy; nie jako ludziom się podobając, ale Bogu, który sobie upodobywa serca nasze. Albowiem nigdyśmy nie używali mowy pochlebnej, jako wiecie; aniśmy pod zasłoną, czego łakomstwu dogadzali; Bóg jest świadkiem. Aniśmy szukali od ludzi chwały - ani od was, ani od inszych, mogąc być wam ciężkimi, jako Apostołowie Chrystusowi. Aleśmy byli skromnymi między wami, jako gdy mamka odchowuje dziatki swoje" (1 Tes. 2:4-7). Apostołowie nie dawali ani "bulli", ani "anatemów", natomiast między ich wyrażeniami spotykamy takie, jak: "gdy nam złorzeczą, modlimy się za nich"; "proszę cię też, towarzyszu wierny"; "starszemu nie łaj, ale jako ojca napominaj" - 1 Kor. 4:13; Filip. 4:3; 1 Tym. 5:1.

Kościół pierwotny odpowiednio szanował pobożność i wyższą duchową znajomość i mądrość apostołów, uważając ich za to, czym byli w rzeczywistości, mianowicie za specjalnie wybranych ambasadorów Pana, i siadając u ich stóp jako uczniowie, ale nie jako bezmyślni i bezkrytyczni, lecz skłonni do wypróbowania ich ducha i zbadania ich świadectw (1 Jana 4:1; 1 Tes. 5:21; Izaj. 8:20). A apostołowie, ucząc ich, wpajali tu usposobienie umysłu, które wymaga dowodów dla ich nadziei i zachęcania ich. Gotowi byli spotykać swych uczniów nie ze słowami ludzkiej mądrości (ludzkiej filozofii i teorii), lecz w okazaniu Ducha i mocy, aby się wiara Kościoła gruntowała nie na mądrości ludzkiej, ale na mocy Bożej (1 Kor. 2:4,5). Nie popierali wcale ślepego i przesądnego poszanowania dla siebie.

Czytamy, że Berianie "byli zacniejsi nad one, co byli w Tessalonice, którzy przyjęli słowo Boże ze wszystką ochotą, na każdy dzień rozsądzając Pismo, jeśliby się tak miało". A ustawicznym staraniem apostołów było wykazać, że opowiadana przez nich Ewangelia jest tą samą Ewangelią, którą niejasno wyrażali starożytni prorocy, "którym objawione jest, że nie samym sobie, ale nam [ciału Chrystusowemu] tem usługiwali, co wam teraz zwiastowano przez tych [apostołów], którzy wam kazali Ewangelię przez Ducha Świętego z nieba zesłanego" (1 Piotra 1:10-12). Że była to ta sama Ewangelia żywota i nieśmiertelności wyprowadzona na światło przez samego Pana. Dalej, że jej większe rozszerzenie i wszystkie jej szczegóły, odkryte przez nich dla Kościoła pod kierunkiem i nadzorem Ducha Świętego (czy to przez specjalne objawienia, czy przez bardziej naturalne środki, z których oba te sposoby były użyte), że wszystko to było wypełnieniem obietnicy Pańskiej, danej apostołom, a przez nich całemu Kościołowi - "Mamci wam jeszcze wiele mówić, ale teraz znieść nie możecie".

Słusznie, więc czynili Beriańczycy, badając i rozsądzając Pisma, aby się przekonać czy świadectwa apostołów zgadzają się ze świadectwami Zakonu i proroków, oraz porównując takowe z naukami naszego Pana. Pan nasz również nakłaniał do podobnego sprawdzenia Jego świadectwa przez Zakon i proroków, mówiąc: "Badajcie się Pism, a one są, które świadectwo wydają o mnie". Całe Boskie świadectwo musi być w harmonii, bez względu na to czy przykazane jest przez Zakon, przez proroków, czy przez Pana lub apostołów. Harmonia ta i zgodność są dowodem ich Boskiego natchnienia. Bogu dzięki! przekonywujemy się, że harmonia ta istnieje, gdyż Pisma Święte Starego i Nowego Testamentu tworzą to, co sam Pan określił jako "cytrę Bożą" (Obj. 15:2). A różne świadectwa Zakonu i proroków są wieloma strunami na cytrze, które nastrojone przez Ducha Świętego, w nas mieszkającego, i trącane palcami wiernych i oddanych sług i badaczy prawd Boskich, wydają ze siebie najcudowniejsze dźwięki i melodie, jakie kiedykolwiek dochodziły do uszu śmiertelników. Chwalmy Pana za wspaniałą melodię błogosławionej "pieśni Mojżesza i Baranka", jaką poznaliśmy przez Świadectwo Jego świętych apostołów i proroków, nad którymi Wodzem jest Jezus Chrystus!

Ale chociaż świadectwo Pana i apostołów musi harmonizować się z świadectwami Zakonu i proroków, musimy spodziewać się, że będzie ono stwierdzać i zaświadczać rzeczy nowe oraz i stare; albowiem prorocy kazali nam tak się spodziewać (Mat. 13:35; Ps. 78:2; 5 Moj. 18:15,18; Dan. 12:9). Znajdujemy też w nim nie tylko wyjaśnienie ukrytych prawd starożytnego proroctwa, lecz także odkrycie nowych objawień prawdy.

APOSTOŁOWIE, PROROCY, EWANGELIŚCI, NAUCZYCIELE

Stosownie do ogólnego pojęcia w chrześcijaństwie, Pan pozostawił sprawę organizacji Kościoła w takim stopniu, że wcale nie odpowiadało to celom przez niego nakreślonym, spodziewając się, że lud Jego użyje własnej mądrości w sprawie organizacji. Wielu ludzi o najrozmaitszym nastroju umysłowym popierało mniej lub więcej ścisłą organizację, i dlatego widzimy teraz w całym świecie jak chrześcijanie zorganizowali się w najrozmaitszy sposób, z mniejszą lub większą surowością, a każda organizacja przypisuje sobie większe korzyści z powodu ich szczególnych denominacji lub systemów. Takie przekonanie jest błędne! Nierozsądnie jest przypuszczać, że Bóg, wiedząc o Nowym Stworzeniu jeszcze przed założeniem świata, byłby tak niedbałym w Swoim dziele, iż pozostawiłby Swoich wiernych ludzi bez jasnego zrozumienia Jego woli, i bez odpowiedniego zarządzenia, lub organizacji, dla ich własnego dobra. Dążność umysłu ludzkiego jest albo anarchia, czyli nieład i bezrząd, albo bardzo ścisła organizacja i niewola. Władza Boska unika obu tych skrajnych rzeczy i daje dla Nowego Stworzenia bardzo prostą organizację, wolną od jakichkolwiek krępujących więzów. Zaiste Pismo Święte nakazuje każdemu pojedynczemu chrześcijanowi: "Stójcie tedy w tej wolności, którą nas Chrystus wolnymi uczynił, a nie poddawajcie się znowu pod jarzmo niewoli" - Gal. 5:1.

Wykazując to Boskie zarządzenie, musimy trzymać się w zupełności i jedynie Pism Boskiego pochodzenia, a ignorować zupełnie historię kościelną - pamiętając, że przepowiedziane "odpadanie" zaczęło się już w czasach apostolskich, doszedłszy do szczytu w systemie papieskim. Przyjmując zapiski biblijne, możemy obok Nowego Testamentu przyjąć i typowe zarządzenia Zakonu, ale ciągle należy pamiętać, że figury i typy wyobrażają nie tylko sprawy Wieku Ewangelii, lecz także zarządzenia, jakie będą miały miejsce w przyszłym Wieku Tysiąclecia. Naprzykład, Dzień Pojednania i jego dzieło przedstawiał ten Wiek Ewangelii. W dniu tym Najwyższy Kapłan nie ubierał się w swe chwalebne szaty, lecz tylko w święte szaty, lub lniane odzienie - wyobrażając przez to fakt, że w ciągu Wieku Ewangelii ani Pan Jezus ani Kościół nie zajmują wyraźnego miejsca chwały w oczach ludzi - całe ich stanowisko było wyobrażone jako czystość i sprawiedliwość - co wyobrażały lniane szaty, które w odniesieniu do Kościoła symbolizują sprawiedliwość jego Pana i Głowy. Dopiero po Dniu Pojednania Najwyższy Kapłan przybierał na siebie wspaniałe szaty, co miało wyobrażać chwałę, godność itd. Chrystusowego autorytetu i władzy w ciągu Wieku Tysiąclecia. A Kościół wyobrażony jest również wraz z Panem w tej figurze Dnia Pojednania; albowiem, gdy głowa Najwyższego Kapłana wyobrażała naszego Pana i Mistrza, to ciało wyobrażało Kościół. Zaś chwalebne i bogate szaty wyobrażały godność i zaszczyt całego Królewskiego Kapłaństwa, kiedy przyjdzie dla niego czas wywyższenia. Hierarchia papieska (twierdząc fałszywie, że królowanie Chrystusowe jest dokonane przez zastępstwo, oraz, że papieże są wicekrólami Chrystusa, a kardynałowie, arcybiskupi i biskupi reprezentują Kościół w chwale i w mocy) stara się sfałszować i podrobić chwałę i godność zwycięzców Nowego Stworzenia w swych wspaniałych i bogatych szatach, jakie noszą urzędnicy tej organizacji. Jednakowoż prawdziwe Królewskie Kapłaństwo ciągle jeszcze nosi białe szaty ofiarne i czeka na prawdziwego Pana Kościoła i na prawdziwe wywyższenie do "chwały, czci i nieśmiertelności", kiedy ostatni członek z pośród wybranych dokończy swego udziału w ofierze.

Szczególnie musimy uciekać się do Nowego Testamentu po wskazówki odnoszące się do organizacji i przepisów Kościoła w ciągu dni jego poniżenia i ofiary. Że reguły te nie są podane w ścisłej formie, fakt ten nie powinien nas powstrzymać od przekonania, że jednak tworzą one kompletny, zupełny system. Musimy walczyć przeciwko naturalnym spodziewaniom naszego przewrotnego sądu, w odniesieniu do praw, pamiętając, że Kościół jako synowie Boży otrzymali "doskonały zakon wolności", gdyż nie są już dłużej sługami, lecz synami, oraz dlatego, iż synowie Boży muszą nauczyć się używać synowskiej wolności i wobec tego muszą okazać bardziej absolutne posłuszeństwo zakonowi i zasadzie miłości.

Apostoł podaje naszym umysłom obraz Nowego Stworzenia, wyobrażający całą tę sprawę. Jest to postać ludzka, głowa przedstawia Pana, różne części i członki przedstawiają Kościół. W 1 Liście do Koryntian 12, sprawa ta jest wspaniale opracowana, a przy tym z wielką prostotą podane jest wyjaśnienie, że "jako ciało jedno jest, a członków ma wiele, ale wszystkie członki ciała jednego, chociaż ich wiele jest, są jednem ciałem: tak i Chrystus [jedno ciało złożone z wielu członków]. Albowiem przez jednego Ducha my wszyscy w jedno ciało jesteśmy ochrzczeni [czy to Żydzi, czy poganie, czy wolni, czy niewolnicy]". Apostoł następnie zwraca uwagę, że jak zdrowie ciała zależy po większej części od łączności, harmonii i współdziałania wszystkich członków, tak też jest z Kościołem, ciałem Chrystusowym. Jeżeli jeden członek cierpi ból lub poniżenie, albo też niesławę, wszyscy inni członkowie są tym dotknięci dobrowolnie lub niedobrowolnie, a jeśli jeden członek jest specjalnie błogosławiony, pocieszony lub ożywiony, to wszyscy inni członkowie otrzymują odpowiednie błogosławieństwo. Apostoł też wskazuje (wiersz 23), że staramy się ukryć i zataić wszystkie słabości i ułomności naszego naturalnego ciała, dążąc do ulżenia i pomożenia tymże słabościom; tak samo powinno być w Kościele, w ciele Chrystusowym - najsłabsi i najułomniejsi członkowie powinni otrzymać specjalne staranie i opiekę jak również szczerą miłość:, "aby nie było rozerwania w ciele, ale iżby jedne członki o drugich jednakież staranie miały" - zarówno dla najpokorniejszych jak też i dla najbardziej uprzywilejowanych - wiersz 25.

Stosownie do tego Pańskiego zorganizowania Kościoła, jest on zaprawdę kompletnym. Ale jak w naturze, tak i w łasce - gdzie organizacja jest kompletna, tam istnieje potrzeba jakichś wiązań i spoideł. Drzewo jest starannie zorganizowane od korzeni aż do gałązek, a jednak gałęzie nie trzymają się na drzewie przez jakieś patentowe umocowania, przez sznury lub śruby, albo przez przepisy i prawa. Tak samo jest i z ciałem Chrystusowym. Jeżeli jest ono właściwie dostosowane i zharmonizowane na zasadach podanych przez Pana, to nie trzeba mu sznurów, śrub ani wiązań dla utrzymania razem członków - nie trzeba wówczas praw, wierzeń i okazałych urządzeń ludzkich dla sprowadzenia razem poszczególnych członków. Jeden Duch jest związką łączności, a jak długo pozostaje duch żywota, tak długo musi pozostać jedność ciała. W miarę obfitości lub braku Ducha Pańskiego, jedność ta będzie silną lub słabszą.

Apostoł postępuje dalej i wskazuje, że Bóg jest nadzorcą spraw tej organizacji, tego Nowego Stworzenia, jakie sam postanowił i urządził. Słowa Apostoła są:, "Lecz wy jesteście ciałem Chrystusowym i członkami, każdy z osobna. A niektórych Bóg postanowił w zborze [Ecclesia, ciało], najprzód Apostołów, potem proroków, po trzecie nauczycieli; potem cudotwórców, potem dary uzdrawiania, pomocników, rządców, rozmaitość języków". Będzie to czymś nowym dla tych, którzy zwykli stawiać się na miejscach chwały i zaszczytów, na stanowiskach honorowych i służbowych w Kościele, że Bóg obiecał nadzorować te sprawy wśród tych, którzy odnoszą się do Niego po wskazówki, oraz kierują się Jego Słowem i Duchem.

Więc Apostoł zapytuje: "Izali wszyscy są Apostołami? Izali wszyscy prorokami, izali wszyscy nauczycielami?", przez co należy rozumieć, że tak nie jest. Natomiast każdy zajmujący takie stanowisko i uznany za jednego z powyżej wymienionych, powinien wykazać dowody, że jest mianowany od Boga, oraz powinien spełniać swój urząd nie dla przypodobania się ludziom, lecz w celu przypodobania się wielkiemu nadzorcy Kościoła - jego Głowie i Panu. Apostoł zwraca uwagę na fakt, że te różnice w Kościele odpowiadają różnicom pomiędzy członkami naturalnego ciała, oraz, że każdy członek jest potrzebny. Oko nie może powiedzieć stopie: nie potrzebuję ciebie; ani do ucha: nie potrzebuję ciebie; ani do ręki: nie trzeba mi ciebie; gdyby wszystkie były tylko jednym członkiem, to gdzie byłoby ciało? - "Albowiem ciało nie jest jednym członkiem, ale wieloma" - wiersz 19,14.

Faktycznie jednak teraz nie ma tej samej rozmaitości członków w Kościele; albowiem jak powiedział to Apostoł: "Języki są za cud, nie tym, którzy wierzą, ale niewiernym", podobnie rzecz miała się z cudami. Kiedy umarli apostołowie, (w których spoczywała moc udzielania darów Ducha), oraz kiedy umarli ci, którzy otrzymali od apostołów te dary, to cuda te - dary - musiały przestać istnieć w Kościele, jak zresztą przekonaliśmy się o tym. Ale mimo to w Kościele nadal istnieje odpowiednie dzieło dla każdego mężczyzny i kobiety - sposobność do służenia Panu, Prawdzie i współczłonkom ciała Chrystusowego - stosownie do naturalnych zdolności każdego. Kiedy minęły te cuda, miejsce ich zajęło wykształcenie w Prawdzie i w znajomości Pana, oraz w łaskach Ducha. Nawet wówczas, kiedy były jeszcze w Kościele te niższe dary uzdrawiania, języków, objaśniania i cudów, Apostoł napominał braci: "Starajcie się usilnie o lepsze dary".

Bracia ci nie mogli starać się o apostolstwo, wobec tego, że apostołów było tylko dwunastu; ale mogli pragnąć lub starać się zostać prorokami lub nauczycielami. Apostoł jednak dodaje: "A ja wam jeszcze zacniejszą drogę pokażę" (wiersz 31). Przystępuje do wykazania, że ponad wszystkimi tymi darami lub służbami w Kościele jest zaszczyt posiadania w znacznym stopniu ducha Mistrzowego - Miłości. Wskazuje na to, że najniższy członek w Kościele, który stara się osiągnąć doskonałą miłość i takową osiąga, jest wyższym i szlachetniejszym w oczach Pańskich, aniżeli jakikolwiek apostoł, prorok lub nauczyciel, któremu brakuje łaski miłości. Bez względu na jakość i ilość darów, jeżeli brak jest miłości, cała rzecz jest pusta i niewystarczająca w oczach Pańskich. Zaiste możemy być pewni, że nikt nie utrzyma się długo w uznaniu Pańskim na stanowisku apostoła, proroka lub nauczyciela, jeśli nie osiągnie doskonałej miłości, albo conajmniej, jeśli nie dąży do tego wzoru. Inaczej napewno człowiek taki popadnie w ciemność lub stanie się nauczycielem błędu, zamiast być nauczycielem Prawdy - stanie się sługą Szatana do przesiewania braci.

W liście swym do Efezów (4:1-16) Apostoł powtarza tę lekcję jedności Kościoła, jako jednego ciała o wielu członkach pod jedną Głową, Jezusem Chrystusem, i zjednoczonego przez jednego ducha - ducha miłości. Napomina wszystkich takich członków, aby postępowali odpowiednio do swego powołania w miłości, w pokorze, w długiej cierpliwości, przebaczając sobie wzajemnie w miłości; starając się o utrzymanie jedności Ducha "w związce pokoju". W tym rozdziale Apostoł mówi o różnych członkach ciała, przeznaczonych do specjalnych usług w tymże ciele, i opowiada nam o celu tej służby, mówiąc: "I tenże dał niektóre apostoły, a niektóre proroki, a drugie ewangelisty, drugie też pasterze i nauczyciele: Ku spojeniu świętych, ku pracy usługiwania [przygotowując ich do chwalebnej służby w Królestwie Tysiąclecia], ku budowania ciała Chrystusowego: A iżbyśmy się wszyscy zeszli w jedność wiary i znajomości Syna Bożego, w męża doskonałego, w miarę zupełnego Wieku Chrystusowego; abyśmy ... szczerymi będąc w miłości, mogli rość w onego we wszystkim, który jest Głową, to jest w Chrystusa, z którego wszystko ciało przystojnie złożone i spojone we wszystkich stawach ... wzrost ciału należący bierze ku budowaniu samego siebie w miłości" - Efez. 4:11-16.

Pamiętajmy obraz nakreślony dla nas przez Apostoła - obraz ciała ludzkiego, ale małego i nierozwiniętego. Apostoł poucza, że jest wolą Bożą, aby wszystkie te rozmaite członki rozwinęły się do doskonałości, do zupełnej siły i mocy - "w męża doskonałego", a obraz ten przedstawia Kościół, w jego właściwym i kompletnym stanie. Prowadząc ten obraz przez cały wiek, aż do czasu teraźniejszego, widzimy, że członek po członku popadał w sen śmierci, oczekując na wielkie zorganizowanie poranka Tysiąclecia w Pierwszym Zmartwychwstaniu; widzimy nad to, że miejsca opróżnione przez tych, co usnęli, były ciągle obsadzane innymi, tak, że Kościół nigdy nie był bez zupełnej organizacji, chociaż od czasu do czasu mogło się zdarzać, że u jednych członków była większa słabość, a u innych znów większa moc. Jednakowoż staraniem wszystkich członków i po wszystkie czasy powinno być dążenie wszelkimi siłami do budowania ciała dla wzmocnienia członków, i dla ich udoskonalenia w łaskach Ducha, "iżbyśmy się wszyscy zeszli w jedność wiary".

Jedność wiary jest pożądaną; należy do niej dążyć - ale nie do tego rodzaju jedności, o jaką się powszechnie starają. Jedność ta ma być na punkcie "wiary raz świętym podanej", w jej czystości i prostocie, i z zupełną wolnością dla każdego członka w wyborze innych zapatrywań na punkty mniejszej wagi, i bez żadnej instrukcji, co do jakiś ludzkich rozumowań, teorii itd. Biblijne pojęcie jedności opiera się na podstawowych zasadach Ewangelii. (1) Na naszym odkupieniu przez kosztowną krew i na naszym usprawiedliwieniu przez wiarę. (2) Na naszym poświęceniu, oddaniu się Panu, prawdzie i jej służbie, oraz służbie dla braci. (3) Bez tych podstawowych rzeczy, na których jedność koniecznie musi polegać, nie może być biblijnej społeczności; na każdym innym punkcie dopuszcza się zupełną wolność, z tym jednak zastrzeżeniem, aby samemu widzieć i innym pomagać do zobaczenia planu Boskiego w każdym jego szczególe. W ten sposób każdy członek ciała Chrystusowego, zachowując osobistą swą wolność, jest tak zupełnie oddany na usługi Głowy i wszystkich innych członków, że sprawi mu przyjemność oddając za nich wszystko, co posiada, nawet życie własne.

Rozważaliśmy już specjalną pracę apostołów, oraz fakt, że liczba ich była ograniczona, jak również i to, że ciągle jeszcze spełniają oni swe usługi dla Kościoła, przemawiając jako narzędzia mówcze Pana - przez Jego Słowo do Jego ludu. A teraz zbadajmy rzeczy odnoszące się do innych usług Kościoła, o których Apostoł wspomina jako o darach Pańskich dla ogólnego ciała, czyli Ecclesia.

Pan dał apostołów, proroków, ewangelistów, pasterzy i nauczycieli dla błogosławienia ogólnego ciała, odnośnie do jego obecnego jak i wiecznego dobra. Rzeczą tego ciała jest, aby polegając gorąco na Panu, jako na Głowie, na Kierowniku i Nauczycielu Kościoła, spodziewali się, szukali i spostrzegali Jego dary we wszystkich szczegółach, i aby je przyjęli i używali - jeżeli chcą mieć obiecane błogosławieństwo. Dary te nie są Kościołowi siłą narzucane, a ci, którzy zaniedbują je po otrzymaniu, poniosą odpowiednią stratę. Pan nasz złożył te dary w Kościele zaraz na jego początku i w ten sposób dał nam idealne urządzenie Kościoła, pozostawiając swemu ludowi postępowanie za tym wzorem i otrzymanie stosownego błogosławieństwa; ale zarazem pozostawił Pan swemu ludowi do wyboru: zignorować ten wzór i mieć odpowiednie trudności i rozczarowania. A więc jako ci, którzy pragną postępować za Panem i być przez Niego pouczanymi, starajmy się poznać sposób, w jaki On sam ustanowił pierwotnie różnych członków i jakiego rodzaju dary zlewał na swój lud potem, a to w celu, abyśmy mogli rozpoznać, czy mamy do swego rozporządzenia tego rodzaju dar, i abyśmy mogli tym gorliwiej starać się o takowe w przyszłości.

Apostoł oświadcza, że upodobało się Panu, aby w ciele Jego nie było żadnych odszczepieństw - żadnych podziałów. Przy ludzkich metodach rozdzielenia i odszczepieństwa są nieuniknione - z wyjątkiem papiestwa w okresie jego największego triumfu, kiedy ten nominalny system stał się potężnym i używał drastycznych metod prześladowania w stosunku do wszystkich, którzy w czymkolwiek nie zgadzali się z jego zarządzeniami. To jednak była jedność oparta na sile, na przemocy - zewnętrzna i pozorna jedność, a nie jedność wypływająca z serca. Ci, których Syn uczynił wolnymi, nigdy nie mogą uczestniczyć z serca w takiej jedności, w której osobista wolność jest doszczętnie zniszczoną. Trudność z protestanckimi denominacjami polega nie na tym, że są one za wolnościowe i dlatego rozdzielone na zbyt liczne części, lecz raczej na tym, że mają one ciągle jeszcze sporo ducha matczynej organizacji, bez posiadania tej władzy, jaką papiestwo swego czasu rozporządzało w celu gnębienia i uciskania wolności myśli.. Niewątpliwie wprawimy wielu w zdumienie, twierdząc, że zamiast obserwowanych teraz na każdym kroku rozdziałów i odszczepieństw, rzeczywistą potrzebą Kościoła Chrystusowego jest potrzeba jeszcze większej wolności - aż wreszcie każdy poszczególny członek będzie wolny i niezależny od wszelkich ludzkich związków, wierzeń, wyznań itd. Skoro każdy poszczególny Chrześcijanin będzie stać w tej wolności, jaką nas Chrystus wolnymi uczynił (Gal. 5:1; Jan 8:32) i każdy będzie posłusznym Panu i Jego Słowu, to bardzo szybko rozpoznają wszyscy pierwotną wolność, wpajaną przez Pismo Święte, a wszystkie prawdziwe dzieci Boże, wszyscy członkowie Nowego Stworzenia, znaleźliby się przyciągnięci do siebie, związani wzajemnie więzami miłości, o wiele silniejszymi, od ludzkich związków w ziemskich systemach i społeczeństwach. "Miłość Chrystusowa przyciska nas [trzyma nas razem]" - 2 Kor. 5:14.

Wszyscy członkowie familii Aaronowej nadawali się do służby kapłańskiej; jednakowoż istniały pewne ograniczenia, zapory i dyskwalifikacje w związku z tą służbą. A tak samo jest u pozafiguralnego "Kapłaństwa" - wszyscy są kapłanami, wszyscy są członkami pomazanego ciała, a pomazanie oznacza dla każdego zupełne upoważnienie do kazania i nauczania wesołej nowiny, według tego, co napisano: "Duch Panującego Pana jest nademną; przeto mię pomazał Pan, abym opowiadał Ewangelię cichym, abym zawiązał rany tych ...". Podczas gdy słowa te stosowały się specjalnie do Chrystusa, Głowy Nowego Stworzenia, Królewskiego Kapłaństwa, to równocześnie stosują się i do wszystkich Jego członków. Wobec tego, w ogólnym znaczeniu, każde poświęcone dziecię Boże ma przez swoje pomazanie z Ducha Świętego zupełne upoważnienie, czyli polecenie do głoszenia Słowa:, "aby opowiadać cnoty Tego, który nas powołał z ciemności ku dziwnej swojej światłości" - 1 Piotra 2:9.

Jak wymagano od figuralnych kapłanów, aby byli wolni od pewnych zmaz i ułomności, oraz aby doszli do pewnego wieku, tak też i wśród członków Królewskiego Kapłaństwa są tacy, którym brak kwalifikacji do służby publicznej, podczas gdy inni posiadają takową. Każdy powinien skromnie (Rzym. 12:3,6) rozważyć w sobie miarę posiadanych przez siebie darów Bożych, a z tego wywnioskować miarę swego szafarstwa i odpowiedzialności. Podobnie wszyscy członkowie powinni rozpoznać wzajemne swoje uzdolnienia naturalne oraz duchowe, i osądzić odpowiednio, jaką jest Boża wola. W figurze ważnym czynnikiem był wiek danej osoby; ale ten czynnik u pozafiguralnych kapłanów ma oznaczać doświadczenie i rozwój charakteru. Ułomność zezowatych oczu w figurze oznacza u pozafiguralnego kapłaństwa brak jasnego wglądnięcia w rzeczy duchowe, co może być słuszną przeszkodą dla publicznej służby w Kościele. Podobnie wszystkie najrozmaitsze ułomności, jakie przeszkadzały w figuralnym kapłaństwie, mogą przedstawiać rozmaite moralne i fizyczne lub umysłowe ułomności i niezdolności wśród pozafiguralnego Królewskiego Kapłaństwa.

Mimo to, jak zdeformowani kapłani w figurze korzystali z wszystkich przywilejów innych kapłanów pod względem utrzymania, jedzenia przaśnych chlebów, ofiar itd., tak też jest i z nami, w pozafigurze - te ułomności, które mogą powstrzymać członka ciała Chrystusowego od zajęcia miejsca publicznego sługi Kościoła i Prawdy, nie potrzebują koniecznie powstrzymywać jego duchowego rozwoju i uznania, że posiada on na równi z innymi pełne prawa przy duchowym Pańskim stole i przy tronie Jego łaski. Jak nikt nie mógł spełniać urzędu Najwyższego Kapłana, z wyjątkiem tego, kto był bez fizycznego kalectwa i w pełnym wieku, tak też i ci, którzy mają służyć jako posłannicy Prawdy w "słowie i nauce", nie mogą być nowicjuszami, lecz członkami ciała, takimi, których dojrzałość charakteru, znajomość i owoce Ducha uzdalniają do takiej służby. Tacy mają być uznani za starszych - nie koniecznie za starszych w latach naturalnego życia - lecz starsi, czyli dojrzalsi, co do znajomości Prawdy i nadający się do rady i napominania braci zgodnie ze Słowem Bożym

W takim zrozumieniu słowa "starszy", uznajemy słuszność oświadczenia Pisma Świętego, że wszyscy, którzy biorą udział w duchowej służbie dla Prawdy są właściwie nazwani "starszymi"; bez względu na to, czy poza tym spełniają służbę apostołów, ewangelistów, pasterzy lub nauczycieli. Aby zająć którekolwiek z tych stanowisk i spełniać służbę właściwie, trzeba być koniecznie uznanym za Starszego w Kościele. Dlatego Apostołowie oświadczyli, że są starszymi (1 Piotra 5:1; 2 Jana 1). W odniesieniu do ministrantów (do sług) Kościoła, i odnośnie do ich wyboru, spotykamy trzy nazwy w naszym powszechnym tłumaczeniu Biblii; a mianowicie:

BISKUPI, STARSI, PASTERZE

Jednakowoż te trzy nazwy błędnie są zastosowane w odniesieniu do posług kościelnych w różnych sektach chrześcijaństwa. Koniecznym, więc jest wytłumaczyć, że słowo biskup oznacza dozorca, oraz, że każdy naznaczony Starszy był uważany za dozorcę jakiejś pracy, większej lub mniejszej. Tak na przykład przy jednej sposobności Apostoł spotkał się ze starszymi Kościoła w Efezie, i dając im przy pożegnaniu napomnienie, powiedział: "Pilnujcież tedy samych siebie i wszystkiej trzody, w której was Duch Święty postanowił biskupami [dozorcami]" - Dz.Ap. 20:28.

Ale w skutek opatrzności Pańskiej, niektórzy z tych starszych otrzymali szerszy zakres wpływów w Kościele, i dlatego słusznie mogli być nazwani generalnymi dozorcami. Takimi byli wszyscy Apostołowie - Apostoł Paweł, jako posiadający szerszy zakres dozorowania, zwłaszcza wśród zborów założonych w krajach pogańskich - w Azji mniejszej i w południowej Europie. Ale to stanowisko generalnych dozorców nie było przywiązane tylko do Apostołów. Pan w swej opatrzności podniósł innych do tej godności służenia Kościołowi w ten sposób - "nie dla sprośnego zysku, ale ochotnym umysłem" - pragnąc służyć Panu i braciom. Początkowo służbą taką zajął się Tymoteusz, który pod kierownictwem Apostoła Pawła, a częściowo jako jego przedstawiciel był polecany i wysyłany do różnych zborów ludu Pańskiego. Pan był i jest jeszcze ciągle kompetentnym do dalszego posyłania takich dozorców, których wybiera dla doradzania i napominania swej trzódki. A lud Boży powinien być zupełnie kompetentny do osądzania wartości rad udzielanych przez takich dozorców. Wartość ich powinna być stwierdzoną pobożnym życiem, pokornym zachowaniem się i duchem osobistej ofiary; dalej wartość tę powinien potwierdzić brak wszelkiego ubiegania się o zaszczyty i sprośne zyski, jak również ich nauczanie, wytrzymujące surową krytykę myślących badaczy Pisma Św. A badając Pismo Święte codziennie, mogli się przekonać, czy postępowanie i nauka tych dozorców są w zupełnej zgodzie z literą i duchem Słowa Bożego. Tak samo postępowano z naukami Apostołów - a oni sami zachęcali braci do tego, dając uznanie takim, którzy byli ostrożnymi, jednak bez obrażenia i zbytniej krytyki - Dz.Ap. 16:11.

Jednak, na ile możemy osądzić z historii kościelnej, duch współzawodnictwa i zamiłowania do zaszczytów szybko zajęły miejsce ducha pokory i osobistego poświęcenia się, podczas gdy łatwowierność i lekkomyślność łatwo zastąpiły owo staranne badanie Pisma Świętego. W rezultacie dozorcy stopniowo stawali się władcami - stopniowo rościli sobie prawo do równości z apostołami itd. - aż wreszcie doszło między nimi do współzawodnictwa i niektórzy nazwali się tytułem naczelnych dozorców, czyli arcybiskupów. Następnie współzawodnictwo między tymi arcybiskupami doprowadziło do tego, że jednego z nich wywyższono do godności papieża. Ten sam duch, w mniejszym lub większym stopniu, zapanował nie tylko wśród samego papiestwa, lecz także i u wszystkich oszukanych i zwiedzionych przez ten przykład, przez co ludzie odpadli od prostoty i wzoru pierwszego urządzenia. Wskutek tego znajdujemy dziś, że taka organizacja, jaka była w pierwotnym Kościele - mianowicie bez sekciarskiej nazwy, bez zaszczytów i autorytetu ze strony kilku nad wieloma i bez podziału wiernych na kler i na świeckich - że taka organizacja nie jest uważaną za żadną organizację. Jednak, co do nas, jesteśmy szczęśliwi, mogąc zająć miejsce wśród tych wzgardzonych, aby ściśle naśladować przykład pierwotnego Kościoła i odpowiednio do tego cieszyć się podobnymi błogosławieństwami i wolnościami.

Jak starsi w Kościele, wszyscy są dozorcami, opiekunami, nadzorcami spraw Syjonu, jedni w znaczeniu miejscowych, inni w szerszym i ogólnym, tak też każdy odpowiednio do swych zdolności i talentów może służyć trzodzie, jeden jako ewangelista, o ile ma zdolności nauczania początkujących - idąc, aby szukać mających uszy ku słyszeniu wesołej nowiny itd. - drugi służąc trzodzie jako pasterz, mając specjalne zdolności towarzyskie, umożliwiające mu osobiste doglądanie interesów ludu Pańskiego - przez odwiedzanie ich domów, przez zachęcanie, wzmacnianie i bronienie ich przed okrutnymi wilkami w owczej skórze, któreby chciały pokąsać i pożreć wiernych z pośród trzódki. "Prorocy" również mieli swoje specjalne kwalifikacje do służby.

Słowo "prorok" powszechnie nie jest stosowane w tym znaczeniu jak w starożytności; dziś prorokiem nazywamy jasnowidza i przepowiadacza. Słowo prorok oznacza jednak publicznego mówcę. Ten, który ma jakieś widzenia lub objawienia, może również być prorokiem, w tym znaczeniu, że ogłasza swoje objawienia lub widzenia. Ale dwa te pojęcia są wyraźnie odrębne. W wypadku Mojżesza i Aarona, Mojżesz był większym, będąc Boskim przedstawicielem, a jednak Pan powiedział do niego: "Oto postanowiłem cię za boga [mocarza lub wyższego] Faraonowi, a Aaron, brat twój, będzie prorokiem twoim" - czyli będzie mówić za ciebie (2 Moj. 7:1). Wiemy już, że kilku Apostołów było jasnowidzami, to znaczy mieli znajomość rzeczy przyszłych; zaznaczamy tu, że prawie wszyscy byli także prorokami, to znaczy publicznymi mówcami - zwłaszcza Piotr i Paweł. Ale oprócz nich było bardzo wielu innych publicznych mówców, czyli proroków. Na przykład Barnabasz był takim; a jest napisane: "A Judas i Sylas, będąc i oni prorokami [publicznymi mówcami], długiemi słowy napominali braci" - Dz.Ap. 15:32.

Pismo Święte nigdzie nie podaje, żeby uważać jakąkolwiek osobę, nie nadającą się do spełnienia danej pracy, za naznaczoną z ramienia Pańskiego, w celu zajęcia stanowiska, do którego ta osoba nie ma zdolności. Raczej jest obowiązkiem, aby w ciele Chrystusowym każdy członek służył innym odpowiednio do swoich zdolności i talentów, oraz aby każdy był na tyle skromnym i pokornym, żeby "więcej o sobie nie rozumiał, niżeli potrzeba rozumieć, ale iżby o sobie rozumiał skromnie", odpowiednio do jego aktualnych talentów, jakimi go Pan obdarzył. Kościół również nie powinien uznawać tych z pośród siebie, którzy pragną być większymi z tej przyczyny. Przeciwnie, należy dostrzec pokorę jako konieczną kwalifikację do starszeństwa, czyli do służenia w każdym dziale pracy. Jeżeli tedy dwóch braci posiada jednakowe talenty, ale jeden jest ambitny i pnie się naprzód, zaś inny jest pokorny i stoi na uboczu, to Duch Pański, będący duchem mądrości zdrowego umysłu, nauczy lud Pański, aby uznać brata skromniejszego jako takiego, któremu Pan bardziej sprzyja i chce go wysunąć na bardziej wybitne miejsce w Swej służbie.

Mniej dziwnym jest, że "kozły" i podobne do kozłów owce w trzodzie Pańskiej ubiegają się o przewodnictwo, aniżeli to, że prawdziwe owce, które słuchają głosu Mistrza, które znają Jego ducha i chcą pełnić Jego wolę, z taką uległością pozwalają kozłom i podobnym do kozłów owcom przewodzić nad sobą i zajmować naczelne miejsca. Dobrze jest utrzymywać pokój ze wszystkimi ludźmi; ale tam, gdzie zapominamy o Słowie i Duchu Pańskim byle tylko utrzymać ten pokój, ten zaszkodzi nam w większym lub mniejszym stopniu. Dobrze jest, jeśli wszyscy posiadają uległą, jak u owieczki naturę; ale koniecznym jest ażeby owce posiadały charakter, gdyż inaczej nie zostaną zwycięzcami. A jeśli mają charakter, to pamiętają słowa Naczelnego Pasterza: "Owce moje głosu mego słuchają ... i idą za mną", "ale za cudzym nie idą ... bo nie znają głosu obcych" (Jan. 10:5,27). Obowiązkiem, więc każdej owcy jest zbadać specjalnie zachowanie się i postępowanie każdego brata, zanim udzieli się mu pomocy w celu wysunięcia go na stanowisko dozorcy, lokalnego lub generalnego. Owce powinny wprzód upewnić się, że dany brat ma rzeczywiste kwalifikacje na starszego w Kościele - że ma zdrowy pogląd na podstawowe doktryny Ewangelii - na pojednanie, odkupienie przez kosztowną krew Chrystusową, że jest zupełnie poświęcony Panu, Jego posłannictwu, Jego braciom i Jego służbie. Owce powinny mieć miłosierdzie i współczucie dla najsłabszego baranka i dla wszystkich umysłowo i moralnie ułomnych owiec; ale wybierając takie ułomne istoty na swoich przewodników, gwałcą najwyraźniej Boskie zarządzenia. Owce nie powinny mieć sympatii z kozłami, ani z wilkami w owczej skórze, jakie pragną zająć miejsce i autorytet w Kościele.

Należy rozpoznać, że zbór "Ecclesia", o wiele lepiej wychodzi bez żadnego sługi publicznego, aniżeli wówczas, gdy ma za przewodnika złoto-ustnego "kozła", który napewno nie poprowadzi ich serc do miłości Boga, lecz raczej podstępnie zawiedzie owce na złe drogi. Przed takimi przewodnikami ostrzega Kościół sam Pan; o takich powiada Apostoł: "A z was samych powstaną mężowie, mówiący rzeczy przewrotne [fałszywe nauki i doktryny], aby za sobą pociągnąć uczniów [aby przebiegle zyskać zwolenników]". Apostoł zapewnia, że wielu pójdzie ich zgubną drogą, przez co Prawda będzie na tym cierpieć - Dz.Ap. 20:30; 2 Piotra 2:2.

Tak też i dzisiaj widzimy. Wielu raczej głosi o sobie, zamiast głosić Ewangelię, wesołą nowinę o Królestwie. Pociągają oni do siebie uczniów i przywiązują ich do swoich denominacji, zamiast przyciągać ich do Pana i łączyć z Nim, jako członków Jego ciała. Starają się być głowami kościołów, zamiast skłaniać wszystkich członków do zwracania się wprost ku Panu, jako ku jedynej Głowie Kościoła. Od takich ludzi powinniśmy się odwrócić - prawdziwe owce nie mogą zachęcać ich na tej złej drodze. Apostoł Paweł powiada o takich, że mają kształt pobożności, ale się skutku jej zaparli (2 Tym. 3:5). Są oni gorącymi zwolennikami świąt, formułek, ceremonii, władz kościelnych itd., a po większej części są wysoko cenieni między ludźmi, ale są obrzydliwością w oczach Pańskich, mówi Apostoł. Prawdziwe owce nie tylko muszą pilnie słuchać głosu prawdziwego Pasterza i iść za Nim, ale muszą nad to pamiętać, aby nie iść ani nie popierać, ani też nie zachęcać tych, którzy starają się tylko o siebie. Każdy uważany za godnego zaufania w Kościele, jako starszy, powinien być już naprzód dostatecznie poznany, aby można usprawiedliwić to zaufanie. Dlatego Apostoł powiada, że taki ma być "nie nowotny". Nowicjusz taki może przynieść Kościołowi szkodę, a nawet i sobie może wiele zaszkodzić przez wywyższenie się i chełpienie, co z reguły odwodzi od Pana i od właściwego ducha na wąskiej ścieżce prowadzącej do Królestwa.

Apostoł Paweł (1 Tym. 3:2; 5:17; 1 Tes. 5:12; Jakub 5:14) podaje wyczerpującą radę odnośnie tego, kto ma być odpowiednio uznany przez Kościół za starszego - opisując szczegółowo, jaki ma być jego charakter itd. W liście swym do Tymoteusza, pisanym w tej sprawie (1 Tym. 3:1-7) powtarza to samo w nieco innym wyrażeniu. Przemawiając do Tytusa, będącego widocznie generalnym dozorcą (Tytus 1:5-11), opisuje obowiązki tych dozorców względem Kościoła. W sprawie tej Apostoł Piotr powiada: "Starszych, którzy są między wami, proszę ja spółstarszy ... paście trzodę Bożą, która jest między wami, doglądając jej nie poniewolnie, nie dla sprośnego zysku, ale ochotnym umysłem. Ani panując nad dziedzictwem Pańskim, ale wzorami będąc trzody" - 1 Piotra 5:1-3.

Powinni to być ludzie uczciwi, czystego serca, mający tylko jedną żonę; a jeśli mają dzieci, trzeba przekonać się, do jakiego stopnia rodzice wywierają dodatni wpływ na swoją rodzinę - Albowiem słusznie można wnioskować, że jeśli zaniedbują swych obowiązków względem swych własnych dzieci, to pewnie będą zaniedbywać się w swej służbie kościelnej i nie będą udzielać właściwej rady wśród dzieci Pańskich w zborze, w Ecclesia, w Kościele. Taki kandydat na starszego nie powinien być osobą zuchwałą i kłótliwą. Powinien mieć dobrą opinię poza Kościołem: nie, dlatego, że świat może kiedykolwiek miłować i właściwie oceniać świętych, lecz dlatego, aby świat nie mógł wytykać niczego w ich charakterze, co się tyczy uczciwości, podniosłości, moralności i prawdomówności. Nie ma ograniczeń, co do ilości starszych w Kościele, czyli Ecclesia.

Oprócz powyższych ograniczeń, wymaga się, aby dany starszy był "zdolny do nauczania". Znaczy to, że musi mieć zdolność nauczyciela w celu wyjaśniania, wytłumaczenia planu Bożego, a przez to, aby mógł pomagać Pańskiej trzódce w słowie i w doktrynie. Nie wymaga się od starszego, aby koniecznie posiadał talent "proroka", czyli publicznego mówcy. W tym samym kościele może się znaleźć kilku takich, którzy posiadają zdolności nauczycielskie, pasterskie i inne kwalifikacje na starszego, a jednak żaden z nich nie posiada kwalifikacji na publicznego mówcę, lub na głosiciela planu Bożego. Należy zaufać Panu, że powoła On takiego sługę lub sługi, a jeśli Pan nikogo nam nie zsyła, widocznie nie potrzeba nam na razie takiego. Można tu dodać, że najpomyślniej rozwijają się te zbory lub kongregacje, w których nie ma wielu talentów na publicznych mówców, a gdzie w skutek tego badanie Biblii stało się regułą, a nie wyjątkiem. Pismo Święte wyraźnie wskazuje, że takim był zwyczaj w pierwotnym Kościele. A kiedy zeszli się razem członkowie zboru i nadarzyła się sposobność okazania swoich talentów, to przekonano się zawsze, iż jeden potrafił przemawiać, kilku wygłaszać modły, a prawie wszyscy mogli śpiewać. Doświadczenie wykazuje, że niektóre zbory, postępując w myśl tej reguły uznanej przez lud Pański, otrzymują o wiele więcej błogosławieństw i rozwijają u siebie znacznie silniejszy charakter. To, co słyszy się uchem, choćby słowa były wypowiadane najpiękniej i przez mądrego mówcę, nie trafia tak głęboko do serca, jak odpowiednio przeprowadzone badanie Pisma Świętego, w czym wszyscy powinni brać udział, zachęcając się do tego wzajemnie.

Inni ze starszych, chociaż może nie nadający się do nauczania, mogą okazać się pożytecznymi w zebraniach świadectw i modlitw, które powinny być częścią różnych zgromadzeń ludu Pańskiego. Kto odkryje w sobie talent napominania, ten powinien rozwijać i stosować ten talent, a nie pozwolić na jego bezużyteczność; ale taki niech nie bierze się do rzeczy innych, do których nie posiada specjalnego talentu. Apostoł powiada:, "Jeśli kto napomina, niech trwa w napominaniu", niech poświęci swoje zdolności i usługi w tym kierunku:, "jeśli kto naucza [kto ma talent do nauczania, do jasnego przekładania Prawdy], niech trwa w nauczaniu".

Jak słowo biskup, czyli dozorca, ma szerokie znaczenie, tak też jest i ze słowem pasterz (pastor). Tylko starszy może być pasterzem, biskupem lub dozorcą. Pastor, czyli pasterz trzody, jest zarazem dozorcą tejże trzody, albowiem dwa te słowa mają prawie jedno i to samo znaczenie. Pan Bóg Jehowa, jest naszym Pasterzem w najszerszym tego słowa znaczeniu (Ps. 23:1), a Jego Jednorodzony Syn, nasz Pan Jezus, jest Wielkim Pasterzem i Biskupem (dozorcą) dusz naszych - dla wszystkiej trzody i na każdym miejscu. Generalni dozorcy i "pielgrzymi" są wszyscy pasterzami - doglądającymi dobra ogólnego stadka. A każdy miejscowy starszy jest pasterzem, dozorcą w miejscowym zakresie. Należy, więc baczyć, aby starsi w kościele posiadali naprzód ogólne kwalifikacje nadające się do tego starszeństwa, a po drugie, aby ich specjalne, naturalne kwalifikacje określały, w jakim kierunku mogą najlepiej służyć Panu i Jego sprawie - jedni w związku z pracą ewangeliczną, inni w związku z pasterską pracą wśród owiec już nauczonych, poświęconych i będących w owczarni; jeszcze inni działając na polu miejscowym, inni na szerszym polu.

Czytamy: "Starsi, którzy się w przełożeństwie dobrze sprawują, niech będą miani za godnych dwojakiej czci, a zwłaszcza ci, którzy pracują w słowie i w nauce" (1 Tym. 5:17,18). Na mocy tych słów nominalny kościół zbudował swą klasę rządzących Starszych, przypisując wszystkim starszym przełożeństwo, czyli autorytet, często dyktatorstwo wśród braci. Takie określenie przełożeństwa jest przeciwne temu, co mówi Pismo Święte w tej sprawie. Tymoteusz, zajmując stanowisko generalnego dozorcy, czyli starszego, został pouczony przez Pawła słowami: "Starszemu nie łaj, ale jako ojca napominaj, młodszego jako braci ...". "Sługa Pański nie ma być, zwadliwy, lecz ma być układny przeciwko wszystkim". Nic w tych słowach nie popiera, ani nie uświęca samowładczych rządów w Kościele - natomiast pokora, łagodność, skromność, długa cierpliwość, braterska uprzejmość i miłość, muszą być wyraźnymi kwalifikacjami tych, którzy są uznani za starszych. Muszą być oni przykładem dla stadka, w całym tego słowa znaczeniu. Jeżeli więc okazaliby się samowładnymi, to przykład ich nakazałby wszystkim tak samo samowładnie postępować. Ale jeśli będą skromnymi, cichymi, cierpliwymi i miłosiernymi, to przykład ich wywoła takie same zalety wśród stadka. Bardziej dosłownym znaczeniem rozważanego tu ustępu Pisma Świętego jest, że należy dawać uznanie starszym w takim stopniu, w jakim oni okazują wierność wobec ich odpowiedzialnej służby, przyjętej obowiązkowo na siebie. Dlatego możemy oddać ten ustęp w ten sposób: Niech wybrani starsi będą uznani za godnych podwójnej czci, zwłaszcza ci, którzy idą wytrwale przez ciężką pracę głoszenia Ewangelii i nauczania.

DIAKONI, MINISTRANCI, SŁUDZY

Jak słowo biskup oznacza jedynie dozorcę, a pod żadnym względem nie oznacza pana albo mistrza, chociaż stopniowo wytworzyło się u ludzi takie błędne zrozumienie tego słowa, tak też jest i ze słowem diakon, które dosłownie oznacza sługę, ministranta. Apostoł odnosi się do siebie i do Tymoteusza jako do "sług [ministrów] Bożych" (2 Kor. 6:4). Słowo greckie dyakonos, oznacza sługę. Apostoł, więc mówi: "Sposobność nasza jest z Boga, który też nas uczynił sposobnymi sługami [ministrami] Nowego Testamentu" (2 Kor. 3:5,6). Tu także słowo greckie dyakonos przetłumaczono jako słudzy. Faktycznie Apostoł oświadcza, że on sam i Tymoteusz byli diakonami (sługami) Boga i diakonami (sługami) Nowego Testamentu - Nowego Przymierza. Widzimy, przeto, że wszyscy prawdziwi starsi w Kościele są, więc diakonami, czyli sługami Boga i Prawdy, oraz Kościoła - inaczej nie można ich wcale uważać za starszych.

Nie chcemy tu wpajać przekonania, że w pierwotnym Kościele nie było różnicy, co do posług w Kościele. Przeciwnie, nawet apostołowie i prorocy, którzy byli starszymi w Kościele, byli zarazem diakonami, czyli sługami, w myśl tego, co powiedział nasz Pan:, "Ale kto z was największy jest, będzie sługą [dyakonos] waszym" (Mat. 23:11). Charakter i wierność sługi ma stanowić o wysokości zaszczytu i poważania, jakie ktoś ma otrzymać w zborze Nowego Stworzenia. A jak w Kościele byli słudzy nie nadający się talentami na starszych, gdyż nie mieli zdolności nauczania, albo nie mieli doświadczenia, tak też prócz jakichkolwiek mianowań przez sam Kościół, Apostołowie dobierali sobie w różnych okolicznościach pewnych sług, czyli pomocników, albo inaczej diakonów. Na przykład, kiedy Paweł i Barnabasz byli razem, mieli przez jakiś czas Jana, Marka za sługę, czyli pomocnika. A kiedy Paweł rozszedł się z Barnabaszem, Barnabasz zabrał ze sobą Jana, podczas gdy Paweł i Silas zabrali Łukasza jako sługę i pomocnika. Ci pomocnicy nie uważali się za równych apostołom, ani za równych w służbie dla innych bardziej zdolnych i więcej doświadczonych od siebie; ale cieszyli się przywilejem służenia i pomagania tym, których Bóg uznał za swe sługi i za sługi Prawdy. Kościół nie potrzebował wybierać ich do tych posług apostołom. Jak Kościół wybierał swoje sługi i swych diakonów, tak i apostołowie wybierali swoich. Jan i Łukasz uważali widocznie, że w ten sposób mogą o wiele lepiej służyć Panu, aniżeli obierając jakąkolwiek inną drogę; dlatego uczynili to z własnej woli i bez żadnego skrępowania przyjęli propozycję Pawła, mogąc również dowolnie odmówić przyjęciu tej służby, gdyby byli przekonani, że mogą spożytkować lepiej talenta w inny sposób.

Jednakowoż to słowo dyakon stosuje się w Nowym Testamencie do klasy braci pożytecznych na stanowisku sług ciała Chrystusowego i odpowiednio cenionych, ale nie tak dobrze nadających się na stanowisko starszych. Wybranie ich jednak dla specjalnej służby w Kościele wymaga dobrego charakteru, wierności dla Prawdy i gorliwości w służbie dla Pana i Jego stadka. Tak naprzykład w pierwotnym Kościele, kiedy urządzono rozdawanie żywności itp. dla ubogich z pośród stadka, apostołowie sami zajmowali się tą sprawą. Ale skoro następnie często wynikały szemrania i zażalenia, że zaniedbano nieraz prawdziwie potrzebujących, apostołowie, oddali całą tę sprawę wiernym, Kościołowi, mówiąc: - Wybierzcie z pośród siebie odpowiednich ludzi do spełniania tej służby, a my poświęcimy nasz czas, naszą znajomość i nasze talenty na głoszenie Słowa - Dz.Ap. 6:2-5.

Należy pamiętać, że wybrano siedmiu sług, czyli diakonów, a między tymi siedmioma był Szczepan, który później stał się pierwszym męczennikiem - mając ten zaszczyt, że pierwszy poszedł w ślady Mistrza, aż do śmierci. Fakt, że Szczepana obrał Kościół jako diakona, w niczym nie przeszkadzał mu głosić Słowa Bożego, gdzie tylko nadarzyła się pomyślna sposobność. Widzimy, więc jaka doskonała wolność osobista panowała w pierwotnym Kościele. Zbór cały, uznając pewne zdolności jakiegoś członka, mógł zażądać od niego pewnych usług. Ale to żądanie i przyjęcie tegoż żądania nie było wcale niewolą - pod żadnym względem nie powstrzymywało takiego sługę od użycia swoich talentów w inny sposób, zależnie od okoliczności. Szczepan, będąc diakonem, wiernie usługiwał przy stołach, załatwiając finansowe sprawy dla zboru itp., był błogosławiony przez Pana i otrzymał sposobność okazania swej gorliwości i talentów w bardziej publiczny sposób, przez głoszenie Ewangelii. Jego życie dostarcza dowodu, że Pan uznał go za starszego w Kościele, zanim jeszcze bracia rozpoznali jego zdolności. Niewątpliwie gdyby żył dłużej, bracia również po pewnym czasie spostrzegliby jego zdolności na starszego i na głosiciela Prawdy i uznaliby go za takiego.

Jednakże chcemy tu wykazać kompletną wolność u każdej jednostki do zużytkowania swoich talentów w miarę zdolności, a to przez mianowanie tejże jednostki ewangelistą przez zbór Nowego Stworzenia, czy też bez tego mianowania. (Szczepan jednak nie byłby upoważniony do nauczania w Kościele, dopóki nie byłby wybrany przez Kościół do tej służby). Ta absolutna wolność indywidualnego sumienia i talentów, przy równoczesnym braku jakiegokolwiek skrępowania, lub autorytetu z góry, jest bardzo znamiennym rysem pierwotnego Kościoła, który to rys powinniśmy naśladować zarówno w duchu jak i w czynie. Jak Kościół potrzebuje starszych uzdolnionych do nauczania i ewangelistów do głoszenia Ewangelii, tak również potrzebuje diakonów do służby w innym zakresie, np. jako odźwiernych, skarbników itd. Diakoni są sługami Bożymi i Kościoła, i odpowiednio do tego są szanowani. Starsi są sługami, chociaż ich usługi uznane są za wyższego rzędu - za pracę w słowie i nauce.

NAUCZYCIELE W KOŚCIELE

Jak już wiemy, zdolność do nauczania, jest kwalifikacją koniecznie wymaganą od tych, którzy zajmują stanowisko starszych w Kościele. Możemy przytoczyć wiele cytat z Pisma Świętego, dla wykazania, że Św.Paweł nazywał siebie nie tylko apostołem i starszym i sługą, lecz także nauczycielem, "nie temi słowy, których ludzka mądrość naucza, ale których Duch Święty naucza" (1 Kor. 2:13). Nie był on nauczycielem języków lub matematyki albo astronomii i innych nauk, oprócz tej jednej nauki, do której odnosi się Ewangelia Pańska, czyli wesoła nowina. To wynika z przytoczonych powyżej słów Apostoła; dobrze by było żeby wszystek lud Pański zachował to dobrze w pamięci. I nie tylko ci, którzy nauczają i kazania wygłaszają, lecz także i ci, którzy ich słuchają, mają pamiętać, że głosi się nie ludzką mądrość, lecz Boską. Dlatego Apostoł napomina Tymoteusza: "Każ Słowo Boże" (2 Tym. 4:2), "To przykazuj i tego nauczaj" (1 Tym. 4:11), "Tego nauczaj i do tego upominaj" (1 Tym. 6:2). Idąc dalej, Apostoł wskazuje, że tak Kościół jak starsi powinni baczyć, aby nauczyciele fałszywych doktryn, filozofii i teorii nie byli uznani za nauczycieli w Kościele. Apostoł poleca:, "Jeśli kto inaczej uczy ... odstąpcie od takiego" - nie popierajcie tego, co jest inną Ewangelią, aniżeli ta, którą otrzymaliście, a która była wam daną przez tych, którzy głosili wam Ewangelię, przez Ducha Świętego zesłanego z Nieba - 1 Tym. 6:3-5; Gal. 1:8.

Jednak są tacy, którzy nadają się do nauczania, zdolni są wyjaśnić innym plan Boski drogą prywatną, chociaż nie mają zdolności do przemawiania publicznego, do krasomówstwa, do "prorokowania". Ci, którzy prywatnie służą Panu i Jego sprawie, niechaj przy każdej sposobności służą tym, którzy mają uszy ku słyszeniu i niech wykazują chwałę naszego Pana i Króla. Nadto musimy rozpoznać różnicę pomiędzy "nauczaniem i kazaniem" (Dz.Ap. 15:35). Kazanie jest mową publiczną, podczas gdy nauczanie zwykle uskutecznia się lepiej w sposób bardziej prywatny - w klasie biblijnej, lub w prywatnej rozmowie. Najzdolniejsi kaznodzieje, mówcy publiczni lub "prorocy", przekonali się nieraz, że ich praca publiczna najlepiej wtedy postępuje, kiedy mniej jest rozpraw publicznych, a więcej prywatnych wyjaśnień głębokich rzeczy Bożych, w mniejszej gromadce.

Dar ewangelisty, czyli władza poruszania serc ludzkich i umysłów w celu badania Prawdy, jest specjalnym darem, posiadanym nie przez wielu, tak dzisiaj jak i za czasów pierwotnego Kościoła. Co więcej, zmienione warunki zmieniły i charakter tej pracy, tak, że obecnie wobec ogólnego wykształcenia, praca ewangeliczna da się po większej części uskutecznić słowem drukowanym. W obecnym czasie wielu zajmuje się tego rodzaju pracą - roznosząc pomiędzy ludzi broszury i egzemplarze STRAŻNICY i kolportując literaturę BRZASKU TYSIĄCLECIA. Fakt, że ewangeliści dzisiejsi pracują teraz w ten sposób, a nie tak jak w przeszłości, nie może stanowić powodów do zarzutu, tak samo jak i fakt, że ewangeliści podróżują teraz kolejami parowymi i elektrycznymi, zamiast jak dawniej chodzić pieszo. Ewangelizację dokonuje się przez przedstawienie Prawdy - Boskiego planu wieków - Słowa Bożego - "wesołej nowiny wielkiej radości". Według naszego przekonania, żadna inna praca ewangeliczna nie przynosi takich rezultatów, jak właśnie ta. A wielu jest takich, którzy mają talent i czas i zdolności do zajęcia się tą pracą, bardziej niż jakąkolwiek inną służbą, do której nie są przygotowani. Wielu żeńców, którzy jeszcze nie poszli do winnicy Pańskiej, a za którymi się modlimy, żeby Pan ich tam posłał, mają tu doskonałą sposobność zajęcia się pracą ewangeliczną.

Kiedy Filip ewangelista uczynił, co mógł dla ludu w Samarii, Piotr i Jan zostali wysłani w to miejsce (Dz.Ap. 8:14). Tak i nasi ewangeliści, kolporterzy, poruszywszy czyste umysły swoich słuchaczy, mogą wprowadzić między nich Wykłady Pisma Świętego i Strażnicę, jako nauczycieli, od których mogą się uczyć i radzić się, co do drogi Pańskiej. Jak Piotr, Paweł, Jakub i Jan pisali listy do domowników wiary, będąc posłańcami i przedstawicielami Pana, i w ten sposób doglądali i dozorowali trzodę Pańską, tak też obecnie STRAŻNICA odwiedza przyjaciół osobiście i zbiorowo, regularnie - starając się utwierdzić ich we wierze i uformować ich charaktery według wzoru ustanowionego przez Pana i przez Jego Apostołów.

WIELU BĘDZIE ZDOLNYCH DO NAUCZANIA

Apostoł napisał dla niektórych wiernych: "Albowiem mając być nauczycielami względem czasu [będąc w Prawdzie] zasię potrzebujecie, aby was uczono [z powodu braku gorliwości do Pana i z powodu światowości], które są pierwsze początki mów Bożych" (Żyd. 5:12). To oznacza, że w ogólnym pojęciu cały Kościół, całe kapłaństwo, członkowie Nowego Stworzenia, powinni wyćwiczyć się w Słowie Ojcowskim, aby "byli zawsze gotowi ku daniu odpowiedzi każdemu domagającemu się od nich rachunku o tej nadziei, która jest w nich, z cichością i bojaźnią" (1 Piotra 3:15). Widzimy, więc, że według Pisma Świętego nauczanie nie jest ograniczone tylko do klasy kleru. Że każdy członek Nowego Stworzenia jest członkiem Królewskiego Kapłaństwa, "pomazanym dla nauczania", a w ten sposób zupełnie upoważniony do głoszenia wesołej nowiny tym, którzy mają uszy ku słyszeniu - każdy stosownie do swoich zdolności i wierności. Ale tu spotykamy się ze szczególnym oświadczeniem innego Apostoła:

"NIECHAJ WAS NIE WIELU BĘDZIE NAUCZYCIELAMI BRACIA MOI!"

Co to ma oznaczać? Apostoł sam na to odpowiada: "Wiedząc, że cięższy sąd odniesiemy" - wiedząc, że w miarę zajmowania wyższego stanowiska w ciele Chrystusowym, wzrasta też nasza odpowiedzialność i narażamy się na większe pokusy. Apostoł nie powiada, że nikt z nas nie powinien zostać nauczycielem, lecz raczej chce, aby każdy, kto posiada odpowiednie zdolności na nauczyciela zapamiętał sobie, że wielką jest odpowiedzialność w podejmowaniu się głoszenia Słowa Bożego, gdyż trzeba być pewnym, iż ani słowo nie wyjdzie, któreby źle przedstawiło Boski charakter, zniesławiając Boga i czyniąc krzywdę tym, którzy słuchają.

Dobrze by było dla Kościoła, gdyby wszyscy usłuchali tej rady, tej mądrości z góry. Byłoby o wiele mniej nauczania, aniżeli dzisiaj mamy, ale też nauczyciele i nauczani mieliby nie tylko więcej poszanowania dla Pana i dla prawdy Słowa Bożego, lecz także większą wolność od zagmatwanych pojęć. Na tej zasadzie słowa naszego Mistrza powiadają, że będą tacy, którzy otrzymają miejsce w Królestwie, a których nauki nie zupełnie zgadzały się z Boskim planem; ale skutkiem tego zajmą oni niższe miejsce w Królestwie, aniżeli zajęliby, gdyby przykładali więcej ucha do nauk prawdziwego posłannictwa Bożego. Słowa Pana brzmią: "Ktoby tedy rozwiązał jedno z tych przykazań najmniejszych i uczyłby tak ludzi, najmniejszym będzie nazwany w Królestwie niebieskim" - Mat. 5:19.

"NIE POTRZEBUJECIE, ABY WAS, KTO UCZYŁ"

"Pomazanie, któreście wy wzięli od niego, zostaje w was, a nie potrzebujecie, aby was, kto uczył; ale jako to pomazanie uczy was o wszystkim, a jest prawdziwe i nie jest kłamstwem, a jako was nauczyło, tak i w nim zostaniecie".

Ale wy macie pomazanie od onego Świętego i wiecie wszystko. 1 List Jana 2:27,20.

Wobec licznych wyjątków Pisma Św., jakie zachęcają Kościół do uczenia się do wzrastania w łasce i znajomości, do budowania się wzajemnego w najświętszej wierze, oraz zapewniających nas, że Pan wzbudzi apostołów, proroków, ewangelistów, nauczycieli itd., to oświadczenie Apostoła Jakuba wydaje się bardzo dziwnym tak długo, dopóki nie jest właściwie zrozumiane. Zdanie to było kamieniem obrażenia dla wielu, chociaż Pan nie dopuścił, aby ci, których serca szczerze zwracały się ku Niemu, doznali wskutek tego obrażenia. Ale dokładne brzmienie tego tekstu, w połączeniu z doświadczeniami życiowymi, przekona każdego skromnego i pokornego człowieka, że coś musiało się zakraść przy tłumaczeniu tego zdania, coś błędnego; albo też pojęcia oparte na tym wyjątku są zupełnie błędne i niewłaściwe. Ci, którzy obrażają się, są zwykle bardzo czułymi na wszystko, co ich dotyczy i dlatego chcieliby oni, aby Pan obchodził się z nimi oddzielnie i inaczej od reszty Nowego Stworzenia. To jednak sprzeciwia się zupełnie ogólnej nauce Pisma Św., która powiada, że ciało jest jedno i ma wiele członków połączonych w jedno. Że pokarm, dostarczany dla wyżywienia całego ciała, jest dostarczany każdemu członkowie ciała, dla jego wzmocnienia i odżywienia w związku z innymi członkami, albo przez inne członki. W ten sposób Pan uczynił lud swój zależnym wzajemnie pomiędzy sobą, aby nie zakradło się do ciała żadne odszczepieństwo. Dlatego też Apostoł napomina nas, abyśmy nie zaniedbywali wspólnych zgromadzeń, pamiętając, że Pan specjalnie upodobał sobie spotykać się z Kościołem, złożonym choćby z dwóch lub trzech razem zgromadzonych w Jego imieniu.

Badając ten tekst przekonywujemy się, że Apostoł występuje przeciwko błędowi, jaki panował za jego dni - przeciwko wielkiemu błędowi, który w imię Prawdy i Chrystusa, w imię uczniostwa Pańskiego, chciał faktycznie udaremnić całe objawienie. Apostoł powiada, że ten błędny system nie jest częścią Kościoła Chrystusowego, ani jego doktryn, lecz przeciwnie należy do antychrysta, czyli sprzeciwia się Chrystusowi, chociaż przybiera Jego imię. Powiada o nich, że "z nas wyszli, ale nie byli z nas [albo nigdy nie byli prawdziwymi chrześcijanami, albo przestali być takimi]; albowiem gdyby byli z nas, zostaliby byli z nami". Apostoł wskazuje na ich błąd, a mianowicie, że proroctwa Mesjaszowe były figuralne i że nigdy nie miały się spełnić przez ludzkość, nazywając to kompletnym zaprzeczeniem ewangelii, która mówi, że Syn Boży stał się człowiekiem, został pomazany przy swoim chrzcie przez Ducha Świętego, jako Mesjasz i jako taki odkupił nas.

Apostoł ma to na myśli, że każdy, kto w ogóle staje się chrześcijaninem i do pewnego stopnia rozumie Boski plan, ten wprzód musi uznać fakt, że wszyscy byliśmy grzesznikami i wszyscy potrzebowaliśmy Odkupiciela; następnie musi uznać fakt, że Jezus Pomazaniec odkupił wszystkich przez złożenie ofiary ze swego życia. Następnie Apostoł powiada, że nie trzeba, aby ktoś uczył ich tej podstawowej prawdy. Tacy nie mogą być absolutnie chrześcijanami i równocześnie nic nie wiedzieć o tych podstawach chrześcijańskiej religii - że Chrystus umarł za ich grzechy według Pisma Św., i powstał znowu dla ich usprawiedliwienia - oraz, że nasze usprawiedliwienie i wynikające z tego uświęcenie oraz nadzieja chwały zależne są w zupełności od tego faktu i od wartości Chrystusowej ofiary, złożonej na ich korzyść. Apostoł wskazuje, że chociaż można było ufać i wierzyć w Ojca bez wierzenia w Syna, zanim jeszcze Syn się objawił, to jednak teraz, ktokolwiek wyrzeka się Syna Bożego, ten przez to samo zapiera się Ojca. A nikt nie może wyznać Syna Bożego, bez równoczesnego wyznania Ojca i planu Ojcowskiego, którego On jest ośrodkiem i wykonawcą.

Stąd też dzisiaj możemy wyraźnie wiedzieć, jaką myśl miał Apostoł w tym zdaniu. Mianowicie, że ktokolwiek został spłodzony z Ducha Świętego musiał wprzód uwierzyć w Pana Jezusa - że Jezus był Jednorodzonym Swego Ojca, że objawił się w ciele; że był świętym, niewinnym i odłączonym od grzeszników; że oddał siebie samego jako okup za nas i że ofiarę tę przyjął Ojciec, a potwierdził to Jego zmartwychwstaniem, jako chwalebnego Króla i Wybawiciela. Bez tej wiary nikt nie może otrzymać Ducha Świętego, czyli pomazania: wynika z tego, że kto został pomazany, ten nie potrzebuje, aby go ktoś nauczał dalej, tracąc czas na opowiadaniu podstawowych kwestii, czy Jezus był lub nie był Synem Bożym; czy był lub nie był Odkupicielem; czy był on pomazanym Mesjaszem, który ma w czasie słusznym wypełnić kosztowne obietnice Boże, zawarte w Piśmie Św. To samo pomazanie, jakie otrzymaliśmy, jeśli w nas będzie trwało, zapewni nas o prawdziwości tych rzeczy. "A jako was nauczyło, tak w niem zostaniecie". Kto w Nim nie pozostaje, kto nie pozostaje w Winnej Macicy, ten jako gałązka z pewnością będzie odcięty; ale kto pozostaje w Nim, ten pozostaje i w Jego Duchu i nie może się Go zaprzeć.

"Ale wy macie pomazanie od onego Świętego i wiecie wszystko". W ciągu żydowskiej dyspensacji Duch Święty był wyobrażony przez olej, który wylany na głowę, ściekał po całym ciele. Ktokolwiek, więc jest z ciała Chrystusowego, ten jest pod pomazaniem, pod wpływem Ducha, a gdziekolwiek jest Duch Pański, takim jest on namaszczający, gładzący. Jego dążeniem jest zachować pokój ze wszystkimi ludźmi o ile to tylko możliwe i o ile to pozwala wierność dla sprawiedliwości. Duch ten sprzeciwia się starciom - złości, nienawiści, gniewowi i kłótni. Ci, którzy znajdują się pod wpływem tego ducha są chętni być uczonymi od Pana, a będąc dalecy od sprzeczania się z Jego planem i objawieniem, oni prędko godzą się z tymże planem i otrzymują obiecane namaszczenie - pomazanie, pokój, radość i świętość umysłu.

Ci, którzy otrzymali Ducha Świętego, w tym znaczeniu tego słowa, Ducha sprowadzającego ze sobą radość i harmonię serca, wiedzą dobrze, iż otrzymali go wskutek łaskawości Pańskiej, a otrzymali od chwili, gdy uwierzyli w Pana Jezusa i przyjęli Go jako Pomazańca. To pomazanie, więc jest dowodem nie tylko dla tego, kto ma to pomazanie, lecz również i dla innych, którzy według tego mogą sądzić, że są członkami Ciała Chrystusowego. Ci natomiast, którym brak pokoju i radości, których serca napełnione są nienawiścią i złością, kłótnią i sprzeczaniem się, napewno nie posiadają dowodów pomazania, tego namaszczenia i tej gładkości, jaka towarzyszy Duchowi Pańskiemu. Prawdą jest, że wszyscy nie jesteśmy do siebie podobni, więc ta gładkość charakterów w zewnętrznych stosunkach życiowych u jednych występuje prędzej, u innych później. Ale w doświadczeniach chrześcijańskich gładkość serca powinna wnet być spostrzeżona, że byliśmy z Jezusem, nauczyliśmy się od Niego i otrzymaliśmy Jego Ducha; niedługo po tym Duch ten stanie się widocznym także i dla innych w naszych sprawach codziennego życia.

Widzimy tedy, że Pismo Święte w niczym nie sprzeciwia się ogólnemu brzmieniu Słowa Bożego odnośnie do potrzeby nauczycieli i uczeniu się o Panu za ich pośrednictwem. Nie, dlatego, żebyśmy utrzymywali, iż Bóg jest zależny od nauczycieli i że nie mógłby pouczać, budować i uświęcać członków Nowego Stworzenia za pośrednictwem innych środków; ale dlatego, że Słowo Boże oświadcza, iż to jest Jego środkiem i Jego metodą w celu pouczania i budowania Kościoła, ciała Chrystusowego, - aby nie było w nim odszczepieństwa i aby każdy członek nauczył się sympatyzować i współdziałać z każdym innym członkiem.

Poznaliśmy już fakt, że tych nauczycieli nie należy uważać za nieomylnych, lecz raczej słowa ich należy mierzyć Boskimi zasadami - słowami Pana naszego i apostołów, oraz słowami świętych proroków przeszłych dyspensacji, którzy mówili i pisali pod natchnieniem Ducha Świętego, dla napominania nas, na których miał przyjść koniec wieków. A teraz zwracamy uwagę na oświadczenie Apostoła: "A niech udziela ten, który bywa nauczany w słowie, temu, który go naucza, ze wszystkich dóbr" - Gal. 6:6.

"TEN, KTÓRY BYWA NAUCZANY", "TEMU, KTÓRY GO NAUCZA"

Ten wyjątek Pisma Św., zgodnie ze wszystkimi innymi, wykazuje, że Bóg postanowił pouczać lud swój przez wzajemne między nimi nauczania. On również chce, aby nawet najskromniejszy z Jego stadka myślał sam za siebie i w ten sposób osobiście rozwijał swą wiarę jak i swój charakter. Niestety, ta tak ważna sprawa jest powszechnie zaniedbywana przez tych, którzy wzywają imienia Chrystusowego! Ten wyjątek Pisma Św. uznaje nauczycieli i uczniów; ale uczniowie mają mieć wolność donoszenia i zawiadamiania swoich nauczycieli o wszelkich sprawach, jakie spostrzegą i jakie wydają się być w związku z omawianym przedmiotem. A mają to czynić, nie, dlatego, żeby sami chcieli być nauczycielami, lecz jako inteligentni badacze, odnoszący się do starszych swych braci. Uczniowie nie mają być tylko maszynami, ani też nie mają się lękać zadawać pytań. Przez zadawanie pytań i zwracanie uwag na to, co wydaje się im złem zastosowaniem Pisma Św., wezmą oni udział w pracy mającej na celu utrzymanie ciała Chrystusowego i jego nauk w czystości. W ten sposób mają oni być krytykami. Zamiast wstrzymywać ich od tego, zamiast im mówić, że nie wolno im krytykować nauczycieli i kwestionować ich wyjaśnienia, mają wyraźnie powiedziane, że należy krytykować i zadawać we wszystkim pytania.

Jednakże nie przypuszczajmy, że Pan życzy sobie i chce zachęcać ducha nadmiernej krytyki, albo pochwala usposobienie kłótliwe i wyszukujące we wszystkim wady. Taki duch jest zupełnie przeciwny Duchowi Świętemu, a także może być bardzo niebezpiecznym; albowiem, kto w zapale dysputy podaje nieprawdopodobne i niepewne poglądy, o jakich sam wie, że nie są Prawdą, byle tylko wprowadzić przeciwnika w pomieszanie, ten nie tylko sam ponosi szkodę z tego powodu, lecz także przyprawia i innych w szkodę. Zasadniczą rzeczą jest uczciwe odnoszenie się do Prawdy, jeśli ktoś chce wzrastać w Prawdzie: sprzeciwiać się temu, co ktoś uważa za prawdę, lub choćby na chwilę tylko podtrzymywać to, o czym się wie, że jest błędem, czyniąc to "dla żartu", lub dla jakiegoś innego powodu, zapewne jest obrazą dla Pana i sprowadzi pewną sprawiedliwą odpłatę. Niestety, ile to ludzi postąpiło w ten sposób, jedynie chcąc się przekonać, "co można powiedzieć" przeciwko stanowisku, które oni sami uważali za Prawdę; postępując w ten sposób, popadli w sidła i w zaślepieniu stali się niewolnikami przeciwnika. Prócz Pana, Prawda jest najdroższą rzeczą na świecie! Nie należy, więc z nią igrać ani bawić się nią; ktoby lekceważył sobie tę zasadę, ten sam poniesie szkodę z tego powodu - zobacz 2 Tes. 2:10,11.

Można tu jeszcze nadmienić, że kto otrzymuje jakieś myśli lub dary od Pana, powinien nimi dzielić się chętnie z tymi, co nauczają, oddając w ten sposób Panu, Prawdzie i braciom owoce swoich prac i talentów. Takie też powinno być usposobienie Nowego Stworzenia; tak też ma odnosić się uczeń do swego nauczyciela. Na początku doświadczeń chrześcijańskich każdy uczy się znaczenia słów Mistrza: "Szczęśliwsza jest rzecz dawać, niżeli brać"; dlatego wszyscy, którzy mają tego ducha, chętnie poświęcają swe ziemskie rzeczy na służbę Prawdzie, a czynią to w miarę jak przyjmują duchowe błogosławieństwa do dobrych i szczerych serc. W jaki sposób mamy dawać i jak stosować w tym mądrość, będzie powiedziane później pod innym nagłówkiem.

ZAKRES NIEWIASTY W KOŚCIELE

Pod pewnym względem przedmiot ten możnaby lepiej rozebrać i omówić dopiero po zbadaniu ogólnego stosunku mężczyzny i kobiety w Boskim porządku. Ale wobec ważności tego przedmiotu właściwym będzie omówić tę sprawę teraz, a inne wynikające z tego poglądy, podane później, zgodzą się z pewnością z tym, co teraz powiemy.

Nie ma nic bardziej jasnego jak ten fakt, że Bóg pomija płeć przy wybieraniu swego Ecclesia Nowego Stworzenia. Płeć ta nie wchodzi w rachubę. Zarówno mężczyźni jak i niewiasty chrzczeni są na znak członkostwa w "jednym ciele", którego Głową jest Jezus. Obie, więc płci nadają się do wzięcia udziału w Pierwszym Zmartwychwstaniu i w Jego chwale, zaszczycie i nieśmiertelności, pod ogólnym warunkiem:, "Jeśli z Nim cierpimy, z Nim też królować będziemy". Zarówno mężczyźni jak i niewiasty byli zaszczytnie wymieniani przez Pana naszego i apostołów, którzy mówili o nich w najgorętszych słowach. Wobec tego wszelkie ograniczenia ciążące na niewieście, odnośnie do charakteru i rozciągłości w służbie Ewangelii, należy rozumieć, iż obowiązują jedynie w czasie obecnym, jak długo niewiasta jest jeszcze w ciele. To ograniczenie jest z innego powodu a nie z tego, że Bóg woli mężczyzn. Postaramy się tu wykazać, że rozróżnianie pomiędzy płciami ma tu zarysy symboliczne i figuralne, - ponieważ mężczyzna symbolizuje Jezusa Chrystusa, Głowę Kościoła, podczas gdy niewiasta symbolizuje Kościół, Oblubienicę, podległą od Boga naznaczonej Głowie.

Miłość Pana naszego dla Jego matki, oraz dla Marty i Marii i innych wielu niewiast, "które mu służyły z majętności swoich", jest bardzo widoczna nawet bez tego wyraźnego powiedzenia, że "miłował" je (Jan 11:5); a jednak, kiedy wybierał swoich dwunastu apostołów, a następnie "siedemdziesięciu" uczniów, to nie włączył między nich ani jednej niewiasty. Nie możemy uważać tego za przeoczenie, tak samo jak nie można uważać za przeoczenie, że niewiasty należące do pokolenia Lewi, co do służby publicznej były ignorowane przez przeszło szesnaście stuleci. Nie możemy także przypuszczać, że Pan nasz, dlatego pominął niewiasty, ponieważ one nie były dostatecznie wykształcone, ażeby można je użyć do tej służby; albowiem Pismo Św. mówi o tych, którzy byli wybrani na apostołów, że byli mężami "nieuczonymi i prostakami". Musimy tedy przyjąć, że było Boskim zamiarem, aby spośród zboru tylko mężczyźni byli wybierani jako specjalni publiczni słudzy i ambasadorowie Ewangelii. A zważmy tu, że to rozporządzenie Boskie jest sprzeczne z metodą stosowaną przez Przeciwnika, który chociaż gotowy jest używać obie płci za swoje narzędzia, to jednak znajdywał kobietę jako najskuteczniejszą swą pomocniczkę.

Pierwsza kobieta była pierwszym ambasadorem Szatana - i to skutecznym, gdyż oszukała pierwszego mężczyznę i pociągnęła cały rodzaj ludzki w grzech i śmierć. Czarownice w dawnych czasach i media spirystyczne, oraz "chrześcijańskie uczone" w naszych czasach są dowodem tego samego, mianowicie, że Szatan prawie tak samo działa przez niewiasty, jak Bóg przez mężczyzn. Co więcej, program Boski różni się od naturalnej skłonności mężczyzny do specjalnego wyróżniania i wywyższania niewiast w sprawach religijnych, - czyli, że program Boży nie godzi się z przypisywaniem niewieście wyższego stopnia czystości, duchowości i społeczności z Bogiem. Ta naturalna skłonność widoczna jest w mitologii o egipskiej bogini Izys, w asyryjskiej bogini Astarte, w greckiej Dianie, Junonie, Wenerze i Bellonie, oraz w czci oddawanej Marii Pannie, która to nadmierna cześć panuje od szeregu stuleci, a obecnie dominuje nad tymi, co wzywają imienia Chrystusowego - pomimo wyraźnego naznaczenia mężczyzny jako przedstawiciela i narzędzie mówcze od Pana naszego i Jego Kościoła.

Oprócz tego symbolicznego znaczenia, Słowo Boże nie powiada nam o innych powodach odróżniania płci w służbie publicznej, dlatego nasze przypuszczenia w tej sprawie mogą być słuszne albo i niesłuszne. Jednakowoż sądzimy, że pewne właściwości umysłu i serca kobiecego, jakie spotykamy nawet u najszlachetniejszych niewiast, nie pozwalają na dopuszczenie ich do publicznych usług religijnych. Naprzykład, niewiasta jest z natury (na szczęście) obdarzona pragnieniem, przypodobania się i zyskania pochwały i uznania. Ta właściwość jest nieocenioną w domu, gdyż prowadzi do sporządzania rozlicznych przysmaków w kuchni i na stole, oraz do przystrajania mieszkania w sposób taki, że wygląda ono inaczej od mieszkania starej panny lub starego kawalera. Prawdziwa żona jest szczęśliwą, jeśli może uczynić swą rodzinę szczęśliwą, a cieszy się bardzo, jeśli wszyscy okazują uznanie za jej wysiłki - za gotowanie itd. Tego jej nigdy nie trzeba zaprzeczyć, gdyż to jest jej należnością, pragnieniem jej natury i jest koniecznie potrzebnym dla jej zdrowia i rozwoju.

Ale jeśli podniesie się niewiastę z jej otoczenia, jeśli weźmie się ją ze sfery (tak wielkiej i tak ważnej, że dobrze powiedział poeta: "ręka, która huśta huśtawkę, jest ręką, która rządzi światem"), - jeśli postawi się ją wobec publiczności jako mówczynię lub nauczycielkę, albo pisarkę, to wówczas znajduje się zawsze w miejscu dla siebie niebezpiecznym. Ponieważ pewne właściwości jej płci (jedną z nich wymieniliśmy, powyżej), które czynią z niej prawdziwą kobietę i to ponętną dla prawdziwych mężczyzn, sprawią, że w nienaturalnych stosunkach spaczy się jej kobiecość, - że nabierze ona cech męskich. Natura postawiła granice i zapory pomiędzy płciami nie tylko, co do kształtów fizycznych i porostu włosów, lecz także, co do zalet serca i umysłu, dostosowując takowe do każdej płci w ten sposób, że każde mieszanie lub nieuznawanie tych granic napewno przyniesie na końcu szkodę, choćby na razie zdawało się, że przynosi to wielką korzyść.

Chęć przypodobania się, którą natura tak obficie obdarowała niewiastę, jest w razie właściwego zastosowania bardzo pożyteczną dla niej w domu, rodzinie i dla jej otoczenia najbliższego. Ale może się to stać dla niej sidłem, jeżeli niewiasta zechce chęć tę okazywać względem publiczności - szukając uznania Kościoła lub świata. Chęć błyszczenia - okazania się mądrzejszym, lub zdolniejszym od innych - jest niebezpieczeństwem, które otacza wszystkich stojących przed oczyma publiczności; chęć ta niewątpliwie stała się przyczyną upadku wielu mężczyzn, których zbyt wychwalano, a którzy z tego powodu wpadli w sidła przeciwnika. Ale już sama kobiecość niewiasty czyni ją niezwykle podatną nie tylko do potknięcia się jej samej, z powodu chęci błyszczenia, lecz także może się przyczynić do potknięcia się innych. Taki, gdy zejdzie z drogi, ten napewno oślepnie pod działaniem fałszywego światła Przeciwnika. Stąd ostrzeżenie Apostoła: "Niechaj was niewiele będzie nauczycielami, bracia moi! Wiedząc, że [będąc nauczycielami] cięższy sąd odniesiecie" (Jakub 3:1) - da się z większą siłą zastosować w odniesieniu do sióstr. Zaiste niebezpieczeństwo dla nich było tak wielkie, że żadna nie została mianowana nauczycielem. A Apostoł pisze:, "Bo niewieście nie pozwalam uczyć, ani władzy mieć nad mężem, ale aby była w milczeniu" - 1 Tym. 2:11,12.

To wyraźne i stanowcze oświadczenie nie znaczy jednakże, iż siostry Nowego Stworzenia nie mogą nigdy udzielić błogosławieństwa przez opowiadanie prawd biblijnych. Ten sam Apostoł odnosi się z wielkim szacunkiem do szlachetnych niewiast za swoich dni, które były pomocniczkami w głoszeniu Ewangelii. Naprzykład wspomina o Pryscylii oraz o jej małżonku jako o "pomocnikach", czyli "współpracownikach" (Rzym. 16:3). To oznacza trochę więcej, aniżeli tylko przyjmowanie Apostoła w ich domu: znaczy to, że małżonkowie ci brali udział w pracy Apostoła, to jest nie tylko w budowaniu namiotów, lecz zwłaszcza w jego głównej pracy, w pracy posłannika Ewangelii. W wierszu 6-tym apostoł wspomina odmienne usługi Marii, mówiąc - "Maria wiele pracowała dla nas". Widocznie ona nie była współpracowniczką. Usługi jej, oddawane Apostołowi, za które też jej dziękuje, były przysługą osobistą - zapewne pranie bielizny i szycie. Przeciwnie zaś usługi Pryscylii wzmiankowane są w tym samym języku jak usługi Urbana (wiersz 9-ty). Zaiste, wobec tego, że nazwisko Akwili wymienione jest po nazwisku jego żony, możemy wnosić, iż usługi Pryscylii były bardziej wydatne, aniżeli tego drugiego "pomocnika". Tryfena i Tryfosa są innymi siostrami, których praca w Panu jest zaszczytnie wymieniona (wiersz 12-ty).

Wszelkie tłumaczenie słów Apostoła, któreby zmierzało do nieuznawania sposobności sióstr do "pracowania w Panu" należy uważać za błędne. W zgromadzeniach Kościoła (gdzie dwóch lub trzech więcej zbierze się w imieniu Pana) dla służby Bożej, dla modlenia się i wzajemnego budowania, siostry mają zajmować miejsce podległe i nie starać się o stanowisko przewodniczących i nauczycieli. Starając się, bowiem o takie stanowiska, niewiasty przywłaszczają sobie autorytet nad mężczyzną, na którego z natury i z pierwszeństwa Pan włożył odpowiedzialność ważniejszych usług - niewątpliwie z mądrej przyczyny, bez względu na to czy możemy się z tym zgodzić czy nie.

Ograniczenia Apostoła odnoszą się widocznie do zgromadzeń takich, jakie są wspomniane w 1 Liście do Koryntów 14 rozdziale. Te zebrania obejmowały i siostry, które napewno otrzymywały wszystkie wynikające z tego błogosławieństwa - biorąc udział w śpiewach, hymnach i modlitwach przez kogokolwiek ofiarowanych. Apostoł pragnął zaprowadzić porządek na tych zebraniach, aby wszyscy większe mogli osiągnąć korzyści. Doradzał, więc, aby nie więcej jak jeden mówca przemawiał a inni, aby słuchali, oraz aby nie więcej jak dwóch lub trzech mówców przemawiało na jednym zebraniu, aby nie doprowadzać do zbyt wielkiej rozbieżności uczuć na jednym posiedzeniu. Podobnie, kto mówiłby nieznanym językiem, miał milczeć, chyba, że ktoś z obecnych potrafiłby przetłumaczyć jego słowa.

Niewiastom nie wolno było przemawiać na takich zebraniach, chociaż poza zebraniami lub w domu mogły "zapytać swoich mężów" - niewiasty mogły podawać swoje poglądy lub zapytania przez tych braci (mężczyzn), z którymi były w najzażylszych stosunkach - a więc przez mężów, o ile możności, lub przez braci, z którymi rozmawiały powracając do domu po zebraniach itd. Słowo dom w tym tekście ma znaczenie rodziny, czyli zażyłości. Myśl tu zawarta jest taka: niech niewiasty zadają swe pytania przez mężczyzn, których bliżej znają. Apostoł mówi następnie: "Albowiem nie pozwolono im, aby mówiły, ale aby poddanymi były, jako i zakon mówi" - 1 Kor. 14:34-36.

Widocznie ktoś w Kościele Korynckim popierał kwestię "równouprawnienia niewiast", twierdząc, że w Kościele kwestia płci nie wchodzi w rachubę. Ale Apostoł nie tylko zaprzecza temu, lecz nawet zgromił ich śmiałość sądzenia, że mogą wprowadzić postępowanie nie uznane przez innych z ludu Bożego. Słowa Apostoła brzmią: "Izali od was słowo Boże wyszło? Izali tylko do was przyszło [skąd innąd]? Jeśli kto zda się być prorokiem albo duchownym, niech uzna, iż te rzeczy, które wam piszę, są Pańskim rozkazaniem" a nie jedynie moim osobistym przekonaniem lub wymysłem. Nie wolno, więc i nam, tak samo jak i Koryntianom kierować się własnym uprzedzeniem lub osądzeniem, lecz mamy ugiąć się pokornie przed słowami Apostoła, jako przed Pańskim rozkazaniem. Jeśli zaś ktoś poddaje w wątpliwości owe zlecenie Apostoła, to musi w takim razie odrzucić i wszystko inne, co powiedział tenże Apostoł.

Właściwym będzie rozważyć w związku z tym słowa Apostoła, kiedy mówił o darach udzielonych przez Pana Kościołowi - począwszy od Zielonych Świątek. Powiada on: "I tenże dał niektóre Apostoły, a niektóre, proroki, a drugie ewangelisty, drugie też pasterze i nauczyciele; ku spojeniu świętych, ku pracy w usługiwaniu, ku budowaniu ciała Chrystusowego" (Efez. 4:11,12). W greckim języku rodzajnik postawiony przed rzeczownikiem wykazuje, jakiego rodzaju jest ten rzeczownik. Otóż w tekście greckim rodzajnik postawiony przed wyrazami apostołowie, prorocy, ewangeliści, pasterze jest rodzaju męskiego, co dowodzi na podstawie Pisma Św., że mężczyźni tylko mogli zajmować tylko te stanowiska (1 Kor. 12:28). We właściwym znaczeniu czytano by: "postanowił mężczyzn Apostołów, mężczyzn proroków, mężczyzn ewangelistów, mężczyzn pasterzy i wszystkich innych mężczyzn nauczycieli".

Zwracamy jednak uwagę, że jeśli siostra przytacza wobec zgromadzenia słowa Pana naszego lub apostołów, albo, jeśli zwraca uwagę, na jaki przedmiot ich nauki, bez poddawania go w wątpliwość i bez wyrażania swoich własnych zapatrywań na sprawę, to postępowanie takie nie można uważać za nauczanie, ani za przywłaszczanie sobie autorytetu mężczyzny. Raczej przytacza ona i odwołuje się na słowa i naukę uznanych i upoważnionych nauczycieli. Podobnie, jeśli siostra odnosi się do jakiejś książki przez nas wydanej, a będącej objaśnieniem Pisma Św., albo, jeśli czyta taką książkę innej osobie, to nie działa tutaj jako nauczyciel, lecz jako powtarzająca słowa wymienionego autora. Tak tedy widzimy, jak Pan nie tylko zabezpieczył swoje stadko, lecz także zaopatrzył wszystkie jego potrzeby.

Wszyscy mogą słuchać Bożych rozkazów, ale napewno żaden nie zrozumie takowych, jeśli nie uzmysłowi sobie, że w użyciu biblijnym niewiasta wyobraża Kościół, a mężczyzna wyobraża i symbolizuje Pana, Głowę, czyli Mistrza Kościoła (zobacz Efez. 5:23; 1 Kor. 11:3). Jak Kościół nie może starać się nauczyć Pana, tak i niewiasta, symbolizując Kościół, nie może przybierać roli nauczyciela mężczyzny, który symbolizuje Pana. Mając to na myśli, żadna siostra nie potrzebuje czuć się upokorzona, ani żaden brat dumny z tego rozporządzenia Pisma Św. Raczej niech wszyscy pamiętają, że Pan jest jedynym nauczycielem, oraz, że bracia nie mają głosić swojej własnej mądrości. Niech przedstawiają innym to, co Pan, ich Głowa podał jako Prawdę. Zastosujemy tu wyjątek Pisma (1 Tym. 2:11,12) do Pana i do Kościoła w ten sposób - "Kościół niech się uczy w milczeniu ze wszelkim poddaństwem. Bo Kościołowi nie pozwalam uczyć, ani władzy mieć nad Chrystusem, lecz aby był w milczeniu".

"NIECH SIĘ NAKRYWA"

Wykazaliśmy już (zobacz Cienie Przybytku), że Najwyższy Kapłan, wyobrażający typowo Chrystusa, Najwyższego Kapłana naszego wyznania, sam jeden szedł z odkrytą głową, kiedy występował w ubiorze kapłańskim, a wszyscy podkapłani, wyobrażający Kościół, "Królewskie Kapłaństwo" mieli głowy nakryte tzw. "czapkami". Nauka tego typu jest w zupełnej zgodzie z tym, co powyżej powiedziano, albowiem w zgromadzeniach Ecclesia Nowego Stworzenia Pan, pozafiguralny Najwyższy Kapłan, wyobrażony jest przez braci, podczas gdy Kościół, "Królewskie Kapłaństwo", wyobrażony jest przez siostry, o których powiada Apostoł, że także powinny mieć głowę nakrytą, dla zaznaczenia poddaństwa Kościoła Panu. Apostoł omawia to w 1 Liście do Koryntów 11:3-7, 10-15.

Niektórzy wnioskują, że skoro Apostoł wspomniał długie włosy niewiasty, jako nakrycie dane jej przez naturę, to nie należy nic więcej przez rozumieć. Ale wiersz 6-ty wyraźnie mówi inaczej - mianowicie Apostoł rozumie, iż niewiasta nie tylko powinna zapuszczać długie włosy dane jej z natury, lecz nadto powinna nosić nakrycie głowy, które jak to mówi w wierszu 10-tym, jest oznaką, czyli symbolicznym przyznaniem, że jest poddaną mężowi. W znaczeniu podobnym cały Kościół jest poddany Chrystusowi. Brzmienie wiersza 4-tego zdaje się na pozór być w sprzeczności z wymaganiem, aby niewiasty zachowywały milczenie w Kościele (Ecclesia). Myślimy jednak, że jakkolwiek w ogólnej służbie Kościoła niewiasty nie mają mieć działu, to jednak na wspólnych zebraniach w celu modlitwy i w zebraniach świadectw, ale nie dla doktrynalnego nauczania, nie można zabraniać siostrom uczestniczyć, jeśli mają głowy nakryte.

Odnośnie do tej sprawy zachowywania figuralnego nakrywania głów u niewiast, sióstr, Apostoł nakłania do tego, ale nie podaje tego jako Boskiego nakazu. Przeciwnie, dodaje bowiem: "A jeźliby się, kto zdał być swarliwym, my takiego obyczaju nie mamy, ani zbory Boże [nie mamy w tej sprawie wyraźnego prawa w Kościele]". Nie należy uważać tego za sprawę żywotną, chociaż wszyscy, którzy starają się pełnić wolę Pańską, powinni zachowywać to, jak i wszystko inne, co uważają za właściwy symbol. Słowa "dla Aniołów" odnoszą się widocznie do wybranych starszych Kościoła, którzy specjalnie wyobrażają Pana, Głowę, w ecclesias - Obj. 2:1.

* * *

Streszczając powyższe wywody, sądzimy, że najwolnomyślniejsze tłumaczenia należy mierzyć słowami natchnionego Apostoła, odnoszące się do zakresu wolności sióstr w sprawach Kościoła. Nasze zrozumienie w tej sprawie jest takie:

(1) Siostry mają taką samą wolność jak i bracia w sprawach wybierania sług Kościoła Starszych i Diakonów.

(2) Siostry nie mają służyć jako starsi lub nauczyciele w Kościele, ponieważ Apostoł mówi: "Niewieście nie pozwalam uczyć" (1 Tym. 2:12). To jednak nie należy rozumieć, że trzeba powstrzymywać siostry od brania udziału w zebraniach gdzie nie ma nauczania lub kazania. Zebrania modlitewne i świadectw, badania beriańskie itd. Są dla sióstr dostępne, albowiem Apostoł mówi, że jeśli niewiasta modli się lub prorokuje (przemawia), powinna mieć głowę nakrytą, dla oznaczenia, że uznaje fakt, iż Pan, Wielki Nauczyciel, jest specjalnie wyobrażony przez braci (1 Kor. 11:5,7,10). Taki udział w zebraniach nie jest uważany za nauczanie, ponieważ i bracia biorący udział nie są nauczycielami, jak powiada Apostoł: "Izali wszyscy są nauczycielami?" Nie, nauczyciele, czyli starsi, są specjalnie wybrani, chociaż zawsze z pośród mężczyzn - Efez. 4:11; 2 Tym. 2:24; 1 Kor. 12:28,29.

 

 


CUDOWNE DROGI PAŃSKIE

W cudowny sposób Stwórca Pan wypełnia plany Swe;
I żąda, aby ludzki stan stosował do nich się.

Choć niezbadane drogi są, którymi kroczy Bóg,
Miłością jednak wszystkie tchną do wiernych Jego sług.

Cudowny każdy Jego czyn napełnia wiarą nas;
A razem z Ojcem Boży Syn nad nami czuwa wraz.

Bo w Synu wszelka żywota treść, zbawienie przyszłych dni,
Więc wznieśmy Zbawcy godną część, o Stwórco, chwała Ci!

Już tajemnica dawnych lat odkrywa oczom się;
Bo Zbawca przyszedł zbawić świat i ludzkość dźwignąć chce.

WYKŁAD VI

PORZĄDEK I KARNOŚĆ NOWEGO STWORZENIA

ZNACZENIE ORDYNOWANIA - TYLKO DWANAŚCIE SŁUG UPEŁNOMOCNIONYCH - "KLER" I "LAICY" - WYBÓR STARSZYCH I DIAKONÓW - NAZNACZANIE STARSZYCH W KAŻDYM ZGROMADZENIU - KTO MOŻE WYBIERAĆ STARSZYCH I JAK? - WIĘKSZOŚĆ NIE DOSTATECZNĄ - RÓŻNE USŁUGI - PŁATNE USŁUGI - KARNOŚĆ W ZGROMADZENIU - MYLNE POWOŁANIE DO KAZNODZIEJSTWA - "NAPOMINANIE NIEPORZĄDNYCH" - PUBLICZNE NAPOMINANIA NIE POWINNY BYĆ CZĘSTE - "PATRZCIE, BYŚCIE NIE ODDAWALI ZŁEM, ZA ZŁE" - POBUDZANIE DO MIŁOŚCI - "SPOŁECZNE ZGROMADZANIE SIĘ" - RÓŻNORODNOŚĆ I CHARAKTER NASZYCH ZEBRAŃ - DOKTRYNA JESZCZE POTRZEBNĄ - SPOSOBNOŚĆ DO DAWANIA PYTAŃ - POKAZANE, JAKIE SĄ POŻYTECZNE ZEBRANIA - "NIECH KAŻDY BĘDZIE UPEWNIONY W UMYŚLE SWOIM" - SŁUŻBY POGRZEBOWE - DZIESIĘCINY - SKŁADKI - DOBROCZYNNOŚĆ.

 

PRZY ZASTANAWIANIU SIĘ nad tym przedmiotem dobrze jest mieć na uwadze jedność Kościoła i to, że chociaż Kościół powszechny na całym świecie jest tylko jeden, to jednak nazwy tej używamy jeszcze w innym znaczeniu, a mianowicie, nazywając nią każde odrębne stowarzyszenie, każde zgromadzenie wiernych, stanowiące pewną całość. Każdy oddzielny Kościół powinien uważać Chrystusa jako swą Głowę, zaś dwunastu apostołów jako dwanaście gwiazd jasno świecących - nauczycieli - których Pan trzyma w swych rękach i ma nad nimi dozór, używając ich jako swych ust do nauczania swego Kościoła wszędzie, gdziekolwiek się zgromadza podczas wieku ewangelicznego.

Jeżeli dwóch, albo trzech zbierze się w imię Pańskie, stanowią oni zgromadzenie, czyli Kościół. Zgromadzenie powinno uznawać wolę Głowy względem wszystkich spraw swoich. Powinno ono czuć się w jedności ze wszystkimi zgromadzeniami tej samej "kosztownej wiary" w cenną ofiarę Zbawiciela i obietnice Boże. Każde powodzenie powinno sprawiać mu radość, jak również i to, że Bóg, kierując Swym dziełem, ma prawo każdego czasu używać środków, które uważa za korzystne dla Kościoła, jako zespołu i pewnych członków każdego zgromadzenia bez względu na to jak jest liczne. Ufni w Bogu i badając charakter sług, którymi się On posługuje - pokornych, gorliwych, mających dobre świadectwo i jasne wyrozumienie Prawdy, dających dowody posiadania Ducha Świętego, możemy oczekiwać, iż będą oni tymi sługami, jakich potrzebuje cały Kościół, i starać się będą uczestniczyć w ogólnych błogosławieństwach i w udzielaniu pokarmu na czas słuszny, jak to Pan obiecał. Słudzy ci będą pamiętać o tym, że Bóg obiecał udzielić szczególniejszych błogosławieństw, przy końcu tego wieku i że zaopatrzy domowników wiary w rzeczy tak stare jak i nowe, za pomocą stosownych przewodów, według Swego wyboru - Mat. 24:45-47.

Środkami i drogami tych błogosławieństw sam Pan będzie kierował i miał nad nimi dozór. Wszyscy członkowie ciała przyłączeni do Głowy, powinni z ufnością oczekiwać wypełnienia się danych im obietnic, pomimo to jednak powinni "doświadczać duchów", czyli badać doktryny bez względu na to, skąd one pochodzą. Doświadczania te nie są dowodem braku zaufania do tych, których Bóg uznał za prawdziwych wyrazicieli Prawdy, przeciwnie dowodzi ufności względem Boga i Prawdy, jako wyższych ponad ludzkich nauczycieli i ich zdolności i wymowy; dowodzi również, że są oni posłuszni nie głosowi ludzkiemu, lecz głosowi Głównego Pasterza; że słowa Jego są dla nich ulubionym pokarmem, że z lubością spożywają go i przetrawiają. Tacy członkowie Kościoła wzrastają prędzej w mocy Bożej, niż inni, ponieważ więcej dają baczenia na wskazówki Pańskie.

Ta ogólna jedność i harmonia wszystkich członków ciała, to ogólne nauczanie za pomocą przewodów, które Pan zamierzył dla zgromadzenia swych klejnotów przy wtórym Swym przyjściu (Mal. 3:17; Mat. 24:31), nie stoją na przeszkodzie do uznania porządku każdego z tych niewielkich zgromadzeń, albo kościołów. Bez względu na to, jak małym jest zgromadzenie, powinien w nim panować porządek. Przez wyraz "porządek", nie mamy przez to na myśli przymusu lub przestrzegania formalności. Porządek działający skutecznie i zadawalająco, jest ten, którego działalność jest spokojną i nie rzucającą się w oczy. Jeżeli zgromadzenie jest tak małe, iż składa się z 3, 5 lub 10 osób, to jednak powinno zwracać się ku Bogu, aby upewnić się, który z ich członków może być uważany jako starszy, jako najwięcej posiadający znajomość Prawdy Bożej i największe zalety, wymagane przez Boga: jak znajomość Prawdy, zdolność nauczania, wzorowe pod względem moralnym życie, wreszcie umiejętność przestrzegania porządku bez ścierania się, jakie mogłoby się zdarzyć w ich rodzinach itp.

Jeżeli małe zgromadzenie, przez i podczas sprawowania swych czynności, będzie miało przed oczyma Słowo i Ducha Świętego, wynik ich uchwał ogólnych, wyrażających się w obiorze zarządu, powinien być uważany za wolę Bożą w tym względzie. Obrani za starszych powinni bez wątpienia być najlepsi i najodpowiedniejsi. Baczyć jednak należy, aby wybory takie poprzedzane były przez właściwą rozwagę i modlitwę; przeto właściwym mogłoby być uprzednie zawiadomienie, by przestrzegano, by tylko ci, którzy uważają się jako Nowe Stworzenia (bez względu na płeć), wyrazić mogli w tym względzie wolę Bożą - przez głosowanie. Do rzędu takich można zaliczyć tych, którzy odwrócili się od grzesznej drogi, w miarę możności uczynili poprawę swego życia i przyjęli ofiarę Jezusa za podstawę do pojednania się z Bogiem, i którzy w zupełności ofiarowali się Bogu, przez co otrzymali Ducha Świętego i stali się uczestnikami wszystkich przywilejów właściwych "domowi synów". Tacy jedynie zdolni są ocenić i wyrazić zamysły i wolę Głowy Kościoła. Jedynie ci stanowią Ciało Chrystusowe, inni zaś, którzy nie ofiarowali się jeszcze, lecz wierzą w drogocenną krew Chrystusa, mogą być uważani jako "domownicy wiary", których postępu można się spodziewać i których dobro należy mieć na uwadze.

POSTANOWIENIA STARSZYCH W KAŻDYM ZGROMADZENIU

"A gdy im przez głosy postanowili starsze w każdym zborze i modlili się z postami, poruczyli je Panu" - Dz.Ap. 14:23.

Sposób, w jaki słowa powyższe zostały wyrażone wraz z licznym powoływaniem się na starszych, dowodzi niezmiennego zwyczaju w Kościele pierwotnym. Wyraz "starsze", jak widać z powyższej cytaty, obejmuje ewangelistów, pasterzy, nauczycieli i proroków (publicznych tłumaczy Słowa Bożego); dalej ważną jest rzeczą dowiedzieć się, co znaczy wyraz "postanowienie". Wyraz ten używany jest dzisiaj w ogóle do oznaczenia ceremonii przy wprowadzaniu kogoś na dany urząd. Lecz nie jest to tłumaczeniem greckiego słowa "kierotoneo", użytego w tekście powyższym. Wyraz ten oznacza "wybór przez podnoszenie ręki", ogólnie rozpowszechniony dzisiaj sposób głosowania. Określenie tego rodzaju znajdujemy w dziele prof. Younga - "Skorowidzu wyrazów używanych w Biblii". Takie samo znaczenie nadaje temu słowu prof. Strong, znany jako powaga wśród Prezbiterian, jak również i wybitni Metodyści tłumaczą to słowo, jako "podnoszący rękę", (czyli głosujący przez podniesienie ręki).

Zupełnie inny wyraz grecki użyty jest przez Pana naszego, gdy oświadczył apostołom: "Alem ja was obrał i postanowiłem was" (Jan 15:16). Jest to to samo słowo "tithemi", którego użył apostoł, mówiąc: "Jam jest postanowiony za Kaznodzieję i Apostoła" (1 Tym. 2:7). Lecz to "postanowienie", jak apostoł wyraźnie zaznacza, nie pochodziło ani od ludzi, ani od człowieka, lecz było dziełem Jezusa Chrystusa i Boga - Ojca (Gal. 1:1). Wszyscy członkowie Ciała namaszczonego, połączeni z Głową i współuczestnicy Jego Ducha, podobnie są postanowieni - wprawdzie nie jako Paweł był powołany do apostolstwa, lecz jako słudzy Prawdy, a każdy odpowiednio do swoich zdolności i sposobności (Izaj. 61:1). Tylko dwunastu było ustanowionych, jako apostołowie, szczególni przedstawiciele, obdarzeni pełnomocnictwem.

Powracając do uznawania i ustanawiania starszych za pomocą głosowania zgromadzeń Nowego Stworzenia przez "podnoszenie rąk", jak to widzieliśmy powyżej, zaznaczyć należy, że był to zwykły sposób, ponieważ i apostoł używa tego samego greckiego wyrazu, kiedy wspomina o tym, w jaki sposób stał się jego pomocnikiem Tytus. "Ale też obrany jest przez głosy od zborów za towarzysza drogi naszej". Słowo "obrany" albo postanowiony pochodzi z greckiego "kirotoneo", które jak mówiliśmy, oznacza "wybieranie przez podnoszenie rąk", są dowodem, iż apostoł został obrany właśnie w ten sposób. Nie był on postanowiony i wybrany, jako apostoł, lecz jako misjonarz i przedstawiciel kościołów, i bez wątpienia wysłany na ich koszt.

Widocznie jednak następne podróże misjonarskie apostoła były bez głosowania i bez poparcia materialnego ze strony Kościoła w Antiochii (2 Tym. 1:15). Pierwotne reguły Kościoła dawały wszystkim wolność używania swych talentów, każdemu według własnego sumienia. Zgromadzenia mogły przyjąć lub odmówić usług Apostołów, jako swoich szczególnych przedstawicieli, tak samo jak Apostołowie mogli odmówić albo przyjąć takie stanowisko, kierując się wolnością własnego sumienia.

Lecz czy poza wspomnianym w Nowym Testamencie wybieraniem i naznaczaniem starszych nie ma już innego sposobu postanawiania starszych, jak tylko przez wybory? Czy nie ma nic innego, co oznaczałoby nadanie władzy, lub pozwolenie nauczania, jak ten wyraz "obrany", "postanowiony" lub "wyświęcony", który jest powszechnie używany we wszystkich wyznaniach przy udzielaniu praw nauczania i postanawianiu duchownych, kaznodziei, itp.? Rozbierzmy tę sprawę.

Wyraz "postanowić", o ile odnosi się do postanawiania starszych, użyty jest tylko jeszcze w jednym miejscu, i jest tłumaczeniem innego greckiego wyrazu, tj., "kathestemi", który znaczy: "dać, komu posadę". "Dać miejsce" według zdania Younga, "umieścić" według Stronga. Wyrażenie to spotykamy u Tytusa 1:5. "Abyś w rząd dobry wprawił i postanowił po miastach starszych jakom ci ja był rozkazał", to jest jakom zarządził. Na pierwszy rzut oka z tekstu powyższego można mniemać, że Tytus był upoważniony do postanawiania (naznaczania) starszych w zgromadzeniach (kościołach) wbrew ich woli, i właśnie na tej podstawie katolicy, episkopalni, metodyści i inni przypisują swoim biskupom apostolską władzę ustanawiania, umieszczania lub naznaczania starszych dla zgromadzeń, bez podnoszenia ręki, czyli bez woli kościoła wyrażonej przez głosy.

Powyższy tekst jest osłoną dla takiego zapatrywania się i zdaje się, jakby podtrzymywał tę ideę, lecz gdy weźmiemy pod uwagę słowa: "jakom ci był rozkazał", zrozumiemy, że apostoł nie kazał zapewne Tytusowi, aby w tej sprawie postępował inaczej niż on sam. Sprawozdanie o postępowaniu apostoła, gdy właściwie tłumaczone, jest bardzo jasne: "A gdy im przez głosy postanowili starsze w każdym zborze, i modlili się z postami, poruczyli je Panu" - Dz.Ap. 14:23.

Nie ulega wątpliwości, że polecenie apostolskie i rady Tytusa, szczególnie polecanego braciom, jako wiernego sługę Prawdy, byłyby nie tylko pożądane, lecz i pożyteczne, jednak tak apostoł, jak i postępujący jego śladami, odpowiedzialnymi czynili tych, których Bóg takimi uczynił, a mianowicie Kościół, którego troską winno być "doświadczanie duchów (nauki i nauczycieli), jeśli z Boga są" (1 Jana 4:1). Jeżeli nie postępują tak, to dowodzą, że nie masz w nich światła, "i takich się chroń" - oto rada apostoła. Na takich nie mają głosować, ani w jaki bądź sposób przyczyniać się do obrania ich na nauczycieli, starszych itd.

W każdym razie wola zgromadzenia jest konieczną - czy to wyrażona przez głosy, lub, w jaki inny sposób; przypuśćmy, bowiem, że Tytus naznaczyłby starszych, którzy nie byliby zadawalniający dla braci, czy długo wtedy panowałby pokój i co zdziałałby taki starszy w danym zgromadzeniu? Zapewne nic.

Tylko przebiegłość księży, a nie nauka naszego Pana i Jego dwunastu apostołów, jest odpowiedzialną za podział wiernych na dwie klasy - tj. "kler" (duchownych) i "laikat" (świeckich). Jest to raczej chytrość księży i duch antychrystusowy, który się stara, by, w jaki bądź sposób mógł panować nad dziedzictwem Bożym we wszelki możliwy sposób, przez wykorzystanie nieświadomości panującej w danym zgromadzeniu. Pan i apostołowie nie uznają starszych, lecz Kościół jako Ciało Chrystusowe, dostojeństwa zaś i godności, które są związane z ich urzędem jako starszych i sług Bożych i Kościoła, są bez uznania, o ile przywłaszczane są samowolnie lub narzucane są przez innych starszych. Zgromadzenie winno znać tych, których ma wybrać, znać ich cnoty chrześcijańskie i zdolności, jakich wymaga Słowo Boże, w przeciwnym razie nie powinno się wybrać ich na tak zaszczytne stanowisko. Żaden, więc starszy nie ma władzy przez ustanowienie samego siebie. Kto nie uznaje Kościoła jako Ciała Chrystusowego, kto sąd własny uważa wyższym, nad sąd Kościoła jako całości, dowodzi tym samym, że taki brat nie zasługuje, aby był starszym. Pokora i uznawanie jedności Kościoła, jako Ciała Chrystusowego, są najpierwszymi zaletami, wymaganymi od starszych przy pełnieniu ich obowiązków.

Również nikt z braci nie powinien, o ile nie jest wybrany, przyjmować na siebie publicznych obowiązków, jak przewodniczącego, przedstawiciela itp., nawet gdyby był pewny, że stanowisko takie byłoby mu powierzone bezsprzecznie. Sposób postanawiania starszych we wszystkich kościołach polega na ogólnym wyborze przez podnoszenie rąk przy głosowaniu. Takiego wyboru zalecanego przez Pismo Święte, powinien domagać się, zanim zacznie pełnić swe obowiązki starszy. Tego rodzaju wybór wzmacnia stanowisko starszego i przypomina zgromadzeniu o jego obowiązkach i odpowiedzialności za tenże wybór, który powinien odbywać się w imieniu i duchu Bożym, i wyrażać wybór i wolę Bożą. Ten biblijny porządek obowiązuje członków zgromadzenia do zwracania uwagi na wszystkie słowa i uczynki starszych jako ich sług i przedstawicieli. Pismo Święte sprzeciwia się powszechnie utartemu mniemaniu, jakoby starsi rządzili w zupełności swym zgromadzeniem, kładąc kres takiemu sposobowi wyrażania się, jak "moi ludzie", zamiast "lud Pana, któremu ja służę".

Czemu sprawy te nie są powszechnie rozumiane, skoro tak dosadnie wyjaśnia je Pismo Święte? Dzieje się to z tego powodu, że ludzka natura okazuje wielkie upodobanie do odznaczeń i zaszczytów, daje się usidlić tym pokusom, gdyż postępowano tak przez siedemnaście wieków, i ludzkość przekłada taki stan nad wolność, przez którą Chrystus czyni ludzi prawdziwie wolnymi. Również wielu sądziło, że obyczaje Babilonu były prawe, a pochodziło to stąd, iż nigdy nie badali w tej sprawie Słowa Bożego.

OKRES STARSZEŃSTWA

Pismo Święte nic nie mówi, co do czasu, na jaki ma być starszy obrany, wolno nam, przeto zastanawiać się nad tym, i mieć swój sąd w tej sprawie. Wielu jest takich, którzy mogą być uważani za starszych, rozwiniętych duchowo braci w Kościele i wielce użytecznych i wysoko cenionych, a jednak nie zostają wybrani przez zgromadzenie jako jego przedstawiciele, ewangeliści, nauczyciele itd. O "starszych niewiastach" (zobacz rozdział V) wspominają nieraz zaszczytnie apostołowie, nie mówią jednak wcale o tym, aby którakolwiek była, kiedy starszą lub nauczycielką w zgromadzeniu (kościele). Może się zdarzyć, że z tych, którzy, jako odpowiedni, powołani zostali do służby w zgromadzeniu, niejeden utraci swe zdolności i przymioty, inny zaś, z pomocą Bożą dojdzie do większej doskonałości w tych sprawach. Czasem właściwym na pełnienie obowiązków, mógłby być rok, pół lub kwartał. Rok, jeżeli zalety obranego zostały wypróbowane, kwartał zaś, jeżeli okazałby się mniej zdolny. W każdym razie, nie mając upoważnienia do dawania rad w tym względzie, pozostawmy każdemu zgromadzeniu, aby dla swego dobra kierowało się w każdej sprawie wolą Bożą.

LICZBA STARSZYCH

Liczba starszych nie jest przez Pismo Święte ograniczona, lecz od wzrostu zgromadzenia wiele zależy, ilu jest w nim odpowiednich, uzdolnionych. (Nie należy o nikim tylko mniemać, że jest wierzący i zupełnie poświęcony, ale słowem, jak i czynem powinien dać nieomylne dowody o swej wierze, zupełnym poświęceniu się na długo przed tym, zanim mógłby być obrany za starszego). Jesteśmy za tym, aby mieć wielu posiadających odpowiednie kwalifikacje, i służbę całą pomiędzy nich rozdzielić. Jeżeli odznaczają się prawdziwą gorliwością, to znajdzie się wkrótce dla nich rodzaj pracy misjonarskiej, która będzie wymagała całkowitego lub częściowego oddania się jej. Tak, więc każde zgromadzenie powinno być czymś w rodzaju szkoły teologicznej, z której by wychodzili nauczyciele zdolni do pracy na szerszym polu działania. Starszy, któryby ujawnił zazdrość względem innych, lub usiłował stawiać im w pracy przeszkody, powinien być uważany jako niegodny, by pozostawał nadal starszym; jak również żaden niekompetentny czy nowicjusz nie powinien być wybierany dla zadowolenia tylko swojej próżności. Kościół, czyli członkowie ciała Chrystusowego, powinni głosować tak, jak według ich przekonania życzyłby sobie sam Mistrz, aby głosowali.

Gdyby nie znalazł się nikt zdolny do pełnienia takiej służby, i nie posiadał kwalifikacji przez apostołów zalecanych, to należy wstrzymać się od wyboru starszych. Lepiej nie mieć żadnego starszego, niż niezdolnego. Tymczasem, póki nie znajdzie się brat zdolny do służby, niech odbywają się zebrania bez starszych, których może zastąpić Pismo Święte, i podręczniki brata Russell`a pt. Wykłady Pisma Świętego i Strażnice, które mogą reprezentować waszego starszego, jeżeliby zgromadzenie tak sobie życzyło. Byłby on także rad, aby w sprawach dotyczących waszego dobra i mających łączność z Pismem Świętym, odnoszono się do niego listownie.

KTO I W JAKI SPOSÓB MOŻE OBIERAĆ STARSZYCH?

Tylko Kościół (składający się tak z mężczyzn jak i niewiast), to jest Nowe Stworzenie, ma prawo wybierać, czyli głosować. Wszyscy "domownicy wiary", wierzący, którzy się jeszcze nie ofiarowali, nie mają w tym działu, ponieważ wybór i wola Boża, objawia się przez "Ciała Chrystusa", posiadające Jego ducha. Wszyscy z poświęconych powinni głosować i każdy z nich może zgłaszać nominację na ogólnym zebraniu w tym celu zwołanym. Pożądanym jest, aby działo się to przynajmniej na tydzień przed wyborami, aby był czas do zastanowienia się.

Niektórzy twierdzą, że głosowanie powinno być tajne, gdyż tylko w ten sposób każdy może wyrazić swą wolę. Odpowiadamy, że możliwe z tego korzyści nie przewyższyłyby ilością szkód przyniesionych, a mianowicie: utracenie karności i kształcenia charakteru, wobec zaleconego przez apostołów "podnoszenia rąk". Każdy powinien być otwartym i śmiałym, a jednocześnie miłującym i łagodnym. Zauważyć należy, iż głosowanie jest decydującym głosem, jest głosem Pańskim, wyrażonym przez członków w miarę zdolności rozpoznawania. Nikt nie ma prawa uchylać się od tego obowiązku, ani przy wyborach przekładać jednych nad drugich, z wyjątkiem, że on wyraził przez swój głos wolę Bożą.

WIĘKSZOŚĆ NIEWYSTARCZAJĄCA

W sprawach świeckich decyduje głos nawet małej większości, widocznym jest jednak, że w kościele Pańskim, w ciele Chrystusowym, sposób ten zastosowany być nie powinien. Raczej, ile to możebne do wykonania, powinny być uwzględnione ustawy sądów przysięgłych i usilnie starać się należy o jednomyślny wyrok lub uchwałę. Brat otrzymujący mało znaczną większość głosów, nie powinien uważać się, iż został wybrany jako z woli Bożej, i zgromadzenie powinno również uważać, iż nie jest to wybór Pański. Zgromadzenie powinno przedstawić innego kandydata, któryby mógł otrzymać poparcie wszystkich głosujących, lub prawie wszystkich, przez głosowanie po głosowaniu, tydzień po tygodniu, aż się znajdzie odpowiedni brat, lub sprawę zaniechać, albo, żeby się wszyscy zgodzili na dwóch lub trzech, lub więcej, którzy mogliby służyć kolejno i tym sposobem zadowolić wszystkich. Jeżeli jednak okaże się wyższą gorliwa miłość ku Panu i Prawdzie, połączona z modlitwą o kierownictwo i usposobienie oddawania sobie wzajemnie pierwszeństwa w zaszczycie, gdzie zdolności są równe, tam łatwo będzie się zgodzić odnośnie woli Bożej w tej sprawie. "Nic nie czyniąc spornie, albo przez próżną chwałę" (Filip. 2:3). "Starając się, abyście zachowali jedność ducha w związce pokoju" - Efez. 4:3.

Ten sam porządek powinien panować przy wyborze pomocników, zwanych diakonami i diakonkami, których imię dobre należy mieć na uwadze, jako ich kwalifikacje (1 Tym. 3:8-13). Ci mogą być użyci do jakiejkolwiek służby, i powinni, o ile można, mieć te same zalety, co i starsi, włączając w to zdolność nauczania i posiadanie Ducha Świętego.

RÓŻNORODNOŚĆ USŁUGI

Jak już widzieliśmy, starsi mogą posiadać szczególne zdolności w tym lub innym przedmiocie - niektórzy celują w napominaniu, drudzy w nauczaniu, inni w prorokowaniu, czyli wymowie, inni jeszcze jako ewangeliści przez rozbudzanie zainteresowania w wierzących, a niektórzy jako pasterze, mając ogólny dozór nad zgromadzeniem w różnych jego sprawach, tak miejscowych, jak i ogólnych. Przemowa apostoła Pawła do starszych Kościoła w Efezie, wykazuje nam całą rozciągłość usług, do których każda jednostka musi się przystosować, używając odpowiednio swych zdolności, jako szafarz. Słowa te godne są, aby się nad nimi zastanawiali z rozwagą i modlitwą ci, którzy mają przyjąć urząd starszeństwa, w jakim bądź zakresie. Powiedział on: "Pilnujcież tedy samych siebie i wszystkiej trzody, w której was Duch Święty postanowił biskupami, abyście paśli zbór Boży", (Dz.Ap. 20:28). Tak więc starsi powinni przede wszystkim pilnować samych siebie, aby przez ten mały zaszczyt z ich stanowiskiem połączony, nie stali się pysznymi i panującymi, i aby nie przywłaszczyli sobie władzy i honoru, należącego się Głowie, jako Głównemu Pasterzowi. Paść trzodę jest zadaniem Pana, jako jest napisane: "Jako pasterz trzodę swoją paść będzie" (Izaj. 40:11). Jeżeli przeto jest ktoś wybrany starszym, to w tym celu, aby przedstawiał Głównego Pasterza, iżby mógł być narzędziem lub środkiem, za pomocą, którego wielki Pasterz trzody mógłby udzielać swoim "pokarm na czas słuszny", "rzeczy nowe i stare".

"Biada pasterzom rozpraszającym trzodę pastwiska mego, mówi Pan. Przetoż tak mówi Pan, Bóg Izraelski do pasterzy, którzy pasą lud mój: Wy rozpraszacie owce moje, owszem, rozganiacie je, a nie nawiedzacie ich; oto Ja nawiedzę was dla złości spraw waszych, mówi Pan.

Nadto postanowię nad nimi pasterzy, którzyby je paśli, aby się więcej nie lękały, ani strachały" (Jer. 23:1,2,4).

WKŁADANIE RĄK STARSZYCH

1. "Nie zaniedbywuj daru Bożego, który w tobie jest, któryć dany jest przez prorokowanie z włożeniem rąk starszych" - 1 Tym. 4:14.

2. "Tych stawili przed Apostołów, którzy pomodliwszy się, kładli na nich ręce" - Dz.Ap. 6:6.

3. "A byli w Antiochii we zborze ... rzekł im Duch Święty: Odłączcie mi Barnabasza i Saula i modląc się i wkładając na nie ręce, odprawili je" - Dz.Ap. 13:1-3.

4. "Rąk z prędka na nikogo nie wkładaj, ani bądź uczestnikiem cudzych grzechów" - 1 Tym. 5:22.

5. "A gdy na nie Paweł włożył ręce, zstąpił na nie Duch Święty i mówili językami i prorokowali" - Dz.Ap. 19:6.

6. "Tedy na nie wkładali ręce, a oni przyjmowali Ducha Świętego" - Dz.Ap. 8:17.

7. "Abyś wzniecał dar Boży, który jest w tobie przez włożenie rąk moich" - 2 Tym. 1:6.

Zebraliśmy powyżej natchnione świadectwa wkładania rąk w Kościele, czyli w Nowym Stworzeniu. W ostatnich trzech znajdujemy widoczne dowody udzielania "darów", które posiadał kościół pierwotny. Były tu wkładane ręce apostołów na wszystkich poświęconych wiernych i przez to otrzymywali jeden lub więcej darów Bożych, jak znajomość języków itp. Pierwsze cztery cytaty razem wzięte mogą oznaczać ogólne nauczanie, a mianowicie jako dowód uznania, lub potwierdzenia, nie zaś zezwalania lub upoważniania.

1. Przybrany "syn" Pawła w posługiwaniu, "Tymoteusz", był już ochrzczony i otrzymał już dar Ducha Świętego i były nań już włożone ręce Apostoła Pawła, kiedy szedł z nim do Jerozolimy (Dz.Ap. 21:15-19). Nie ulega wątpliwości, że "Jakub i wszyscy starsi" - apostołowie, uznając pobożność Tymoteusza i jego ścisłe powinowactwo z Pawłem, jednomyślnie błogosławili go, wkładając nań ręce w dowód uznania; a czynili to nie według utartego zwyczaju, i nie wszystkim towarzyszom Pawła, ale "przez prorokowanie", wykazując, iż do postąpienia w ten sposób spowodowani zostali przez pewnego rodzaju dar, przepowiednie lub wskazówki, otrzymane od Boga.

2. Ci diakoni przez włożenie na nich rąk apostołów nie mieli polecenia ani upoważnienia do głoszenia Ewangelii, lecz "służenia stołom", w każdym razie z powodu, iż otrzymali Ducha Świętego, już tym samym otrzymali pełną władzę miewać kazania, w miarę ich zdolności i sposobności. Wiemy, że Szczepan bez napominania, pozwolenia, upoważnienia, nie będąc przez nikogo postanowiony, takim był gorliwym kaznodzieją, że był pierwszym po Mistrzu, co krwią dał świadectwo Prawdzie. To wkładanie rąk oznaczało widocznie tylko apostolskie uznanie i błogosławieństwo.

3. Wkładanie rąk na Pawła i Barnabę nie mogło być pozwoleniem głoszenia kazań, ponieważ byli oni już uznani jako starsi i przez rok z górą nauczali w kościele, w Antiochii. Prócz tego, głosili Ewangelię już poprzednio w innych miejscach (porównaj Dz.Ap. 9:20-29; 11:26). To wkładanie rąk oznaczało tylko potwierdzenie misjonarskiej pracy, jakiej Paweł i Barnaba mieli się podjąć, i że Kościół w Antiochii jednoczył się w ich posłannictwie i opłacał ich koszta.

4. Tu Apostoł daje do zrozumienia, że wkładanie rąk na Tymoteusza, na współpracownika w winnicy Pańskiej, oznaczało jego przyzwolenie, czyli potwierdzenie, tak, że gdyby, kto postąpił źle, pod jakim względem, Tymoteusz byłby współuczestnikiem jego niepowodzenia. Musiałby on o ile możności dać zapewnienie, że nie użyje swych wpływów na wprowadzenie takiego, ktoby postępował ze szkodą wierzących tak pod względem moralnym, jak i doktrynalnym. Dlatego nie należy narażać się na niebezpieczeństwo, przez dawanie takiemu listów polecających lub publicznego potwierdzenia. Darząc kogoś zaufaniem, należy zachować wypróbowaną ostrożność. Tę samą radę można zastosować do wszystkich dzieci Bożych w stosunku do stopnia ich wpływu. Nie trzeba z tego wnioskować, by miał zależeć od potwierdzenia Tymoteusza; to prawdziwie stosuje się do zdolności, jaką Bóg obdarza każdego, kto otrzymał dar Ducha Świętego.

CZY TEGO RODZAJU USŁUGI POWINNY BYĆ PŁATNE ?

Zwyczaj płatnej usługi, tak powszechnie uważany dzisiaj za nieuchronny i niezbędny, nie był w życiu w Kościele pierwotnym. Nasz Pan i Jego dwunastu apostołów, o ile możemy sądzić na podstawie Pisma Świętego, byli biedni, z wyjątkiem może Jakuba, Jana i Mateusza. Przyzwyczajeni do dawania dobrowolnych ofiar Lewitom, Żydzi rozciągnęli ten zwyczaj do wszystkiego, co miało związek z religią, powołując się, jakoby pochodził od Boga. Uczniowie mieli ogólnego skarbnika Judasza (Jan 12:6; 13:29) i widocznie nigdy nie odczuwali braku, również widocznym jest, że nigdy nie prosili o jałmużnę. W słowach naszego Pana nie spotykamy ani wzmianki o tym. On zupełnie polegał na Opatrzności Ojcowskiej i pewne zacne niewiasty służyły Mu i im "z majętności swoich" - patrz Mat. 27:55,56; Łuk. 8:23.

Jeżeliby kazania i przypowieści naszego Pana były nawoływaniem o pieniądze, to utraciłyby swoją wartość i znaczenie. Nic nie przemawia do nas więcej, jak widoczna bezinteresowność Mistrza i Jego uczniów. Jedyny wyjątek stanowił Judasz, i ta jego chciwość sprowadziła jego upadek (Jan 12:5,6). Zamiłowanie pieniędzy, przepychu i żebraczy system dzisiejszego Babilonu niweczy jego możny wpływ; i brak tego ducha wśród wiernych Pańskich, tak teraz, jak i przy pierwszym przyjściu, przedstawia ich korzystnie tym, którzy badają ich jako żywe listy, choć nie zupełnie oceniają ich nauki. W szczególniejszy sposób Pan Bóg zaopatruje we wszystko, co potrzebne do prowadzenia pracy żniwiarskiej bez nawoływania o pieniądze, i ufamy, że nigdy nie będziemy inaczej czynić, wierząc, że taka jest wola Boża.

Niech chciwi rozkoszy tego świata i dostatków ubiegają się o nie za pomocą pracy lub zyskownych stanowisk, ale niech żaden z nich nie zostaje sługą Ewangelii i Chrystusa z innych, jakich pobudek, prócz miłości dla Boga, Jego Prawdy i swych braci; z miłości, przez którą będą się radowali, niosąc w ofierze wygodę, dostatki i zaszczyty, nie z przymusu, ale ochotnym umysłem. Lecz niestety, Chrześcijanizm z imienia urósł wielkim i nabrał w świecie znaczenia, a słudzy jego tytułują się wielebnymi, przewielebnymi, najprzewielebniejszymi i doktorami Teologii, a wraz z zaszczytami i tytułami idą pensje, nie odpowiednio do ich potrzeb, lecz na podstawie kupieckiej oceny ich zdolności do przyciągania licznych rzesz i ludzi bogatych. Naturalny wynik tego jest następujący: "Przedniejsi jego sądzą, według darów, a kapłani jego za zapłatę uczą, a prorocy jego za pieniądze prorokują, a przecie na Panu polegają, mówiąc: Izali nie jest Pan w pośrodku nas? Nie przyjdzie na nas nic złego." - Mich. 3:11. "Stróżowie jego ślepi, wszyscy zgoła nic nie umieją, wszyscy są psami niemymi, nie mogą szczekać; ospałymi są, leżą, kochają się w drzemaniu. A są psami obżartymi, nie mogą się nigdy nasycić; sami się pasąc, nie umieją nauczać. Wszyscy się za drogą swoją udali, każdy za łakomstwem swoim, z strony swej." - Izaj. 56:10,11. "Według swoich pożądliwości zgromadzą sobie sami nauczycieli, mając świerzbiące uszy. A odwrócą uszy od Prawdy, a ku baśniom je obrócą." - 2 Tym. 4:3,4.

Niektórzy mają słuszność, że należy się wystrzegać obydwu ostateczności - wielkiego wynagrodzenia i żadnego - i mogą zawołać, przypominając słowa Pana: "Godzien jest robotnik żywności swojej", i słowa Apostoła: "Ponieważeśmy wam duchowne dobra siali, wielkaż to, gdybyśmy wasze cielesne żęli" - 1 Kor. 9:11. Musimy jeszcze przypomnieć, że najdosadniejsze ustępy Pisma Świętego, wskazują nie na książęce wynagrodzenie, lecz dla zaspokojenia potrzeb. Wyjaśnia to Apostoł w słowach: "Nie zawiążesz gęby wołowi młócącemu". Wół powinien być wolny najeść się według potrzeby, lecz nie więcej. Apostoł podał nam główną cechę własnego pomyślnego usługiwania, mówiąc: "A nie obciążę was, próżnując, albowiem nie szukam tego, co jest waszego, ale was samych ... Lecz ja bardzo rad nakład czynię i samego siebie wynałożę za dusze wasze, aczkolwiek bardzo was miłując, mniej bywam od was umiłowany." - 2 Kor. 12:14,15.

Postępowanie tak śladami Jezusa, jak i apostoła Pawła nie doprowadzi nas do tego, abyśmy żądali być płatnymi. Paweł, wskazawszy nam na to, że otrzymywanie nagrody za usługi duchowne, nie gwałci w żaden sposób sprawiedliwości, i mówi nam o swoim własnym w tym względzie postępowaniu, tymi słowami: "Srebra albo złota, albo szaty nie pożądałem od nikogo. Owszem sami wiecie, że moim potrzebom, i tych, którzy są ze mną, służyły te ręce. Wszystkomci wam okazał, iż tak pracując, musimy podejmować słabe, a pamiętać na słowa Pana Jezusowe, że on rzekł: Szczęśliwsza jest rzecz dawać, niżeli brać." - Dz.Ap. 20:33-35.

"Lecz tej mocy nie używaliśmy, (aby wymagać od was rzeczy materialnych, za duchowe), lecz wszystko znosimy, abyśmy jakiej przeszkody Ewangelii Chrystusowej nie dali." (1 Kor. 9:12). "A będąc u was i cierpiąc niedostatek, nie byłem ciężki nikomu, albowiem, czego mi nie dostawało, dołożyli bracia, którzy przyszli z Macedonii: i we wszystkim zachowałem się wam bez obciążenia i zachowam." - 2 Kor. 11:9.

Pod tym względem nasza wolność jest tą samą, co i apostołów, wierność dla sprawy Bożej powinna powodować nas do wstępowania w ich ślady tak w tej, jak i innych sprawach. Chrystus Pan, apostołowie i ich pomocnicy, którzy podróżowali i poświęcali cały swój czas na głoszenie Ewangelii, przyjmowali dobrowolne ofiary od braci na pokrycie swych wydatków. Jak to już było zaznaczone, członkowie kościoła w Antiochii wkładali ręce na Pawła i Barnabę, kiedy mieli oni udać się w podróż misyjną, co dowodzi, że kościół w Antiochii pokrywał ich koszta podróży, i tym sposobem brał udział w ich pracy. Podobnie czyni teraz "Strażnica, Towarzystwo Biblijne i Broszur", wysyłając "pielgrzymów" i pokrywając ich wydatki.

W Piśmie Świętym nie ma wzmianki, pośrednio lub, wprost, aby miejscowi starsi w zgromadzeniach otrzymywali pensje; jesteśmy przekonani, że byłoby z korzyścią dla miejscowych zgromadzeń mieć takich, którzyby dobrowolnie pełnili usługi dla swych członków, bez względu na to, czy byłoby ich wielu czy mało, i czy byliby zacni lub małoznaczący. Taki system Pisma Świętego jest lepszy, niż najemniczy, ponieważ powoduje różnych członków do wyrabiania w sobie duchowych zdolności i prowadzi do polegania na Panu, jako rzeczywistym Pasterzu. W miarę, jak liczba uzdolnionych nauczycieli wzrasta, należałoby, idąc za przykładem Kościoła w Antiochii, wysyłać ich, jako misjonarzy, ewangelistów, pielgrzymów itd.

Jeżeli jakie zgromadzenie uważa, że pole jego działalności jest obszerne i jeżeli dany brat mógłby z pożytkiem poświęcić czas swój pracy misyjnej, to w razie gdyby zgromadzenie chciało dobrowolnie pokrywać koszta tego brata, Pismo Święte, nie sprzeciwia się praktykowaniu tego zwyczaju. Tak posługujący starszy, jak i popierający go kościół, powinni baczyć, aby wyznaczana suma nie przewyższała kosztów umiarkowanego utrzymania tak jego, jak i tych, którzy od niego zależą. Również powinni baczyć, aby wszyscy członkowie Kościoła ćwiczyli swoje zdolności, a szczególnie tacy, którzy posiadają zdolności do starszeństwa, w przeciwnym razie rozwinąłby się duch Babilonu, czyli Kościelnictwa.

KARNOŚĆ W KOŚCIELE

--- Mat. 18:15-18 ---

Przestrzeganie karności powinno być czynnością nie tylko starszych, lecz całego zgromadzenia. Jeżeli okaże się, że ktoś popełnił błąd lub grzech, domniemane przewinienie powinno być wykazane błądzącemu tylko przez tego, kto doznał krzywdy lub członka, który pierwszy odkrył winę. Jeżeli strofowany uchyla się od swego usprawiedliwienia i trwa w swym błędzie lub grzechu, należy poprosić dwóch albo trzech braci, nie uprzedzonych do niego, dla wysłuchania sprawy i udzielenia rady prowadzącym rozprawę. (Mogą oni być starszymi lub nie, lecz ich starszeństwo nie powinno dodawać sprawie mocy lub znaczenia, z wyjątkiem, jeżeli posiadaliby dojrzały sąd i gdyby wpływ ich był większy.) Na jednogłośną decyzję tego komitetu powinny zgodzić się obydwie strony i sprawa ma być całkowicie zakończona. Poprawa lub zadośćuczynienie powinno, o ile możności, nastąpić prędko. Gdyby, który z tych, co pierwszy prowadził sprawę, trwał w błędnym postępowaniu, ten, który zrobił początkowe oskarżenie, lub ci, co powołani byli do komitetu, albo nawet wszyscy razem, mogą wtedy, (lecz nie wcześniej) skorzystać ze swojego przywileju i wnieść sprawę przed zgromadzenie, to jest Kościół. Stąd jest widocznym, że starsi nie mają być sędziami członków; przesłuchy i sąd były pozostawione miejscowemu zgromadzeniu, czyli Kościołowi.

Gdy już dwa (powyżej wzmiankowane) przedwstępne kroki były powzięte i starsi posiadali poświadczone fakta, obowiązkiem ich jest zwołać ogólne zebranie zgromadzenia, czyli poświęconych, jako sąd - dla wysłuchania sprawy we wszystkich jej szczegółach i wydania decyzji w imieniu i z poważaniem dla Głowy Kościoła. Sprawa powinna być tak jasną, a postępowanie z oskarżonym tak wspaniałomyślne, że wyrok powinien być jednomyślny, lub prawie, że takim. Tym sposobem pokój i jedność zgromadzenia byłyby zachowane. Skrucha z tego powodu jest możliwa nawet przed wydaniem wyroku Kościoła. Owszem skrucha i poprawa stanowią właściwy cel każdego kroku takiego postępowania - pozyskania winnego, karanie zaś wcale nie jest na celu. Kara nie należy do nas, lecz do Boga: "Mnie pomsta, a Ja oddam, mówi Pan." (Rzym. 12:19). Gdyby winny okazał w jakimkolwiek stopniu żal podczas prowadzenia sprawy, powinno to być dla tych, co posiadają ducha Bożego, powodem do dziękczynienia i radości - i tacy tylko mają być członkami ciała Chrystusowego - Rzym. 8:9.

Nawet gdyby winny wzbraniał poddać się uchwale całego zgromadzenia, nie można nań nakładać kary. Cóż wtedy? Zgromadzenie wtedy odmawia mu swej społeczności, nie uważając go za brata (członka zgromadzenia). Tak, więc winny ma być uważany "jako poganin i celnik" - Mat. 18:17.

Pod żadnym względem w sprawach takich upadki i wady winnego nie powinny być ogłaszane publicznie, by przez to nie stało się zgorszenie w Kościele, którego Głową jest Chrystus. Nie powinno się mówić o nim pogardliwie nawet po odłączeniu, podobnie jak nie szkalowalibyśmy ani lżyli celników i pogan, jak również o nikim źle nie mówili, lecz wszystkim czynili dobrze (Tytus 3:2; Gal. 6:10). Miłość jest to przymiot, który wymaga absolutnego posłuszeństwa dla tych dwóch ostatnich wymagań dla "wszystkich". O ile więcej miłości wymagać będzie, aby "brat", współczłonek Kościoła, Ciała Chrystusowego, nie tylko nie był pokrzywdzony przez złe i fałszywe wieści o nim, lecz nad to, aby jego wady lub grzechy były starannie zakryte nie tylko przed tym bezwzględnym światem, ale także przed "Domownikami Wiary", a nawet przed Kościołem - aż do ostatniej chwili, kiedy okaże się niezbędna potrzeba "powiedzenia Kościołowi". W każdym razie duch miłości pozwoli mieć nadzieję, że ten, który pobłądził, działał w stanie niepoczytalności i prosić będzie Boga o mądrość i łaskę, aby mógł odwrócić grzesznika od błędnej drogi jego, a tym sposobem, (jeżeli możebne), zachować duszę od śmierci - Jak. 5:20.

Gdyby Duch Święty, duch miłości, mógł mieszkać w każdym członku Kościoła obficie, wtedy słuchanie oszczerczych wieści o kimkolwiek, a szczególnie o swoim współczłonku, sprawiłoby mu cierpienie, usunęłoby to więcej niż połowę nieporozumień. Ani nie byłoby przy zastosowaniu powyższej procedury, zaznaczonej przez Pana, częstych sądów kościelnych, lecz raczej usunęłaby powody do nienawiści, wpoiłaby poszanowanie dla sądu Kościoła, jako sądu Bożego i głosu Kościoła słuchanoby i poważano. Co więcej, gdyby panował porządek i miłość, to każdy pilnowałby samego siebie, a nie usiłowałby gromić swego brata, naprawiać lub oddawać sprawę w ręce komitetu lub Kościoła, chyba, że sprawa byłaby wielkiej wagi i tyczyłaby się jego samego, Kościoła i Prawdy.

Bez zaprzeczenia, większość kłopotów w zgromadzeniach (jak i w towarzystwach i rodzinach) pochodzi nie z żądzy czynienia źle, choćby nawet i nieumyślnego, lecz z nieporozumień i po części z opacznego tłumaczenia zamiarów i pobudek. Język jest główną przyczyną złego, dlatego też duch zdrowego rozsądku zaleca czuwanie nad wargami, jak również nad sercem, z którego pochodzą złe myśli. Nowe Stworzenie - Kościół - posiada ścisłe wskazówki swego Pana i Głowy w tej ważnej sprawie. Jego duch miłości ma napełniać ich serca, skoro udają się sami, w zaufaniu do osoby, oskarżonej, aby uprzednio nie porozumiewali się ze sobą i nie rozmawiali z nikim, nie przychodzą oni, aby osobie tej robić wymówki z powodu jej postępowania, lub łajać, lub w inny sposób karać, lecz aby dopomóc do zaprzestania złego i jeżeli możebne wynagrodzenia szkody poprzednio wyrządzonej. Opowiadanie innym o błędzie tak przed, jak i po sprawie, jest rzeczą niedobrą, pozbawioną miłości - sprzeciwia się Słowu i Duchowi naszej Głowy. Nawet przy zasięganiu rady, nie należy w takich razach o tej sprawie mówić: my mamy radę Pańską i powinniśmy iść za nią. W sprawie szczególnie ważnej, należy najmędrszych ze starszych pytać o radę względem całego przebiegu sprawy, przez przypuszczenie i nie ujawniać rzeczywistego stanu rzeczy, ani osoby winnego.

Bez względu na to, czy postępujący błędnie wysłucha, lub uchyli się od wysłuchania, od przyznania się, należy poprzestać na osobistym zwróceniu się do niego, chyba, że sprawa jest wielkiej wagi. Lecz jeżeli sądzić można, że drugi krok jest konieczny, nie należy dawać objaśnienia o sprawie tym, którzy są zaproszeni na naradę, zanim nie zgromadzą się oni w obecności oskarżyciela i oskarżonego. Tym sposobem uniknie się oszczerczej mowy, komitet z braci przystąpi do sprawy nieuprzedzony, i prędzej będzie mógł mądrze radzić stronom obydwóm, ponieważ wina może być po obydwu stronach, a nawet całkowicie po stronie oskarżyciela, w każdym razie przez tak słuszny sposób postępowania oskarżony będzie przychylnie usposobiony i daleko więcej okaże się skłonnym do poddania się decyzji radnych na wypadek, jeżeli uznają oni sprawę jego również za złą. Lecz bez względu na to, czy poczytywany przez komitet za winnego, zgodzi się z ich decyzją, czy nie, cała sprawa jest jeszcze ściśle prywatną i nawet wzmianki o niej nie wolno czynić przed nikim, dopóki uznana za dostatecznie ważną nie będzie wniesiona przed zgromadzenie i doprowadzona do końca. Wtedy pierwszy raz staje się ona własnością zgromadzenia i stosownie do ich uświęcenia nie będą oni pragnąć mówić do nikogo o ułomnościach i grzechach innych więcej, niż to potrzeba. Prowadzenie dochodzeń przez sąd zgromadzenia spoczywa na każdym z osobna, stąd każdy sam musi rozpoznać sprawiedliwość wyroku. Kara wyłączenia ze społeczności ma na celu naprawę ku sprawiedliwości i jest przypisaną przez Boga. Ma ona służyć Kościołowi za tarczę przez wyłączenie tych, którzy postępują nieporządnie, nie według ducha miłości. Wyłączenia tego nie należy uważać za wyłączenie na zawsze, lecz tylko dopóki uznany winnym nie rozpozna i nie zrozumie swoich błędów, i w miarę możności nie da zadośćuczynienia.

SKARGI PRZECIWKO STARSZYM

"Przeciwko starszemu nie przyjmuj skargi, chyba za dwoma albo trzema świadkami" - 1 Tym. 5:19.

Apostoł w tym oświadczeniu rozpoznaje dwie zasady:, 1) że starszy już był uznany przez zgromadzenie, jako posiadający dobry i szlachetny charakter, jako szczególnie gorliwy dla Prawdy i oddany Bogu; 2) takie jednostki, ze względu na ich wybitne stanowisko w zgromadzeniu, byłyby ze szczególnych powodów narażane na ataki przeciwników - z powodu zazdrości, podstępu, nienawiści i współzawodnictwa ze strony niektórych, jak to nawet nasz Pan przestrzegał: "Nie dziwujcie się, jeśli was świat nienawidzi" - 1 Jana 3:13 - "Wiedzcie, że mnie pierwej, niżeli was miał w nienawiści" - Jan 15:18. "Jeślić gospodarza Belzebubem nazywali, o ile więcej domowników jego nazywać będą" - Mat. 10:25. Im więcej wiary i zdolności brat posiada i im więcej naśladuje swego Mistrza, tym można być pewniejszym, że będzie miał jako nieprzyjaciół, nie tylko szatana i jego posłańców, lecz tych wszystkich, których szatan zdoła zwieść i na złą drogę wprowadzić.

Te powody powinny ręczyć za starszego przed obmową ze strony każdego, o ile z drugiej strony życie jego byłoby bez nagany. Co do wieści i pogłosek, to nie powinno się na nie wcale zwracać uwagi, ponieważ żaden prawdziwy współpracownik, znając przepisy Pańskie (Mat. 18:15), nie rozszerzałby pogłosek lub dawał wiarę tym, którzy lekceważyli przepisy Mistrza. Oskarżyciele, chcąc, aby im zupełnie wierzono, powinny być świadkami. Nawet gdyby dwóch lub więcej świadków wniosło oskarżenie, sprawa powinna być wysłuchaną w sposób nie inny, jak wyżej określony. Każdy, podnoszący zarzut przeciw starszemu, gdy osobista z nim rozmowa nie poskutkowała, powinien wziąć ze sobą dwóch albo trzech innych, którzyby w ten sposób stali się świadkami tego uporu. Wówczas sprawa ta, nie będąc jeszcze naprawioną, mogłaby być, przez którego ze starszych, lub, kogo innego wniesioną przed Kościół itd.

Rzeczywiście, wymaganie odnoszące się do wszystkich braci, by oskarżenie podtrzymane było przez dwóch albo trzech świadków, pozwala przypuszczać, że Apostoł domagał się jedynie, aby starszy miał wszelkie prawa i przywileje, jakie zagwarantowane są każdemu z braci. Być może, że niektórzy skłonni byli mniemać, że odkąd starszy musiał posiadać dobre imię nie tylko w Kościele, lecz u obcych, powinien był ze względu na swoje wpływowe stanowisko być stawiony przed sądem z powodu najbłachszych obwinień. Lecz słowa Apostoła pod tym względem wykazują, że starsi mają te same prawa, co i inni.

Ta sprawa świadków powinna być głęboko wyryta w umyśle każdego Nowego Stworzenia. Co niektórzy twierdzą, iż wiedzą i co w sposób oszczerczy opowiadają, nie powinno się temu nie tylko wierzyć, ale nie powinno nawet słuchać. Jeżeli dwóch albo trzech, idąc za wskazówkami Pana, wniosą oskarżenie przed zgromadzenie - nie zaocznie lub oszczerczo, nawet wtedy nie powinno znaleźć wiary; lecz kiedy przyjdzie czas właściwy dla wysłuchania tej sprawy przez zgromadzenie - wysłuchania stron obydwu, w obecności każdej z nich, wtedy nastąpi w imieniu Bożym decyzja i napomnienie, wyrażone w ten sposób, aby pomogło winnemu powrócić na drogę sprawiedliwości, nie zaś, aby pogrążyć go w "ciemności zewnętrzne".

UROJONE POWOŁANIE DO GŁOSZENIA SŁOWA BOŻEGO

Wielu twierdzi, że zostali przez Boga powołani do głoszenia Ewangelii; być może, iż także powiedzą, że nigdy nie wiedzieli, dlaczego; albo, że wiedzą, iż nie posiadają szczególnych zdolności do służby, albo, że okoliczności, jak się zdaje, stawały im na przeszkodzie, aby odpowiedzieć powołaniu. Badając tę sprawę odnośnie do natury "powołania", okazuje się, że było ono jedynie wyobraźnią albo urojeniem. Ktoś w pewnym czasie swych doświadczeń (może zanim stał się chrześcijaninem w ogóle), doznał wrażenia, że powinien poświęcić się Bogu i służbie Jego i najwyższy ideał służby Bożej powziął na podstawie znajomości nominalnego kościoła, wyobrażonego przez kaznodziejów, których słuchała jego rodzina. Inny uczuwał w sobie pragnienie wyróżnienia się przez noszenie odmiennego ubioru, otrzymywanie szacunku, tytułu i pensji kaznodziei, choćby drugo lub trzeciorzędnego? Mógłby także znaleźć się i taki, który zbyt dużo myśląc o sobie, wyobrażałby sobie, że tak, jak apostołowie, którzy byli "nieuczonymi i prostakami", to możebne, że i jego Bóg specjalnie wybrał, uwzględniając jego brak zdolności i nauki. Chociaż Bóg uwzględnił wielu i dał możność, by sprawowali dzieło Boże, to jednak nie znaczy, aby to pozwalało na urzeczywistnienie się ich ambitnych pragnień opacznie tłumaczonych, jakoby był powołanym do głoszenia Ewangelii.

Jak już zaznaczono, każdy członek Nowego Stworzenia powołany jest do głoszenia Słowa Bożego; nie dla dogodzenia swoim ambicjom i imaginacjom, lecz przez Słowo, które wzywa wszystkich, którzy nie na próżno przyjęli łaskę Bożą, aby "opowiadali cnoty Tego, który was powołał z ciemności ku dziwnej swojej światłości" - 1 Piotra 2:9. To powołanie obejmuje, przeto wszystkich posiadających ducha Prawdy - tak mężczyzn jak i niewiasty, niewolników i wolnych, bogatych i biednych, wykształconych i niewykształconych - rasy ludzi czarnych, brunatnych, czerwonych, żółtych lub białych. Jakiegoż więcej potrzeba nam polecenia, jak to: "A włożył w usta moje pieśń nową", a nawet "wszystkie litości Jehowy" - Ps. 40:3; 107:43.

Prawda, że Bóg szczególnie wybrał i osobliwie powołał dwunastu apostołów do szczególnej pracy, prawda również, iż tak dalece jak lud Jego będzie słuchał słów Jego, On "ułoży członki, każdy z nich z osobna w ciele" (1 Kor. 12:18), według swego upodobania - niektórych do jednych posług, drugich do innych, "każdemu według przemożenia jego" (Mat. 25:15). Lecz jasno On wykazuje, że wielu będzie starało się naznaczyć samych siebie jako nauczycieli; że obowiązkiem Kościoła jest zwracać się ustawicznie ku Chrystusowi, jako Głowie i Przewodnikowi, nie zaś schlebiać i popierać ambitnych braci; że lekceważenie tego obowiązku będzie oznaczało lekceważenie Jego słów, a przez to brak miłości i posłuszeństwa; że napewno będzie to szkodą duchową tak zgromadzenia, jak i samozwańczych nauczycieli.

Prawo Boże w tym przedmiocie jest jasno wykazane:, "Kto się wywyższa, poniżony będzie i kto się poniża, wywyższony będzie" (Łuk. 14:11). Kościół ma słuchać tego prawa, tej woli Ducha we wszystkich sprawach, w których będzie się starał znać i słuchać swego Pana. Bóg wywyższy tylko tego, którego gorliwość, głęboka wiara i cierpliwa wytrwałość w czynieniu dobrze ujawniła się w rzeczach małych. "Kto wierny jest w małym, i w wielu wierny jest" (Łuk. 16:10). "Nad małem byłeś wierny, nad wielem cię postanowię" (Mat. 25:21,23). Sposobności do osiągnięcia zaszczytów zawsze jest dosyć. Kto chce, nie potrzebuje czekać na sposobność służenia Bogu, Prawdzie i braciom, lecz zacząć od niższych posług, którymi pyszni pogardzają i lekceważą, oglądając się za urzędami bardziej zaszczytnymi z punktu widzenia ludzi. Wierni będą radować się z każdej posługi, i tacy będą mieli coraz więcej sposobności do usługiwania. Taka, więc wola Boża okazaną jest przez mądrość pochodzącą z góry, którą każdy członek Nowego Stworzenia powinien naśladować - zwłaszcza przy głosowaniu, podnoszeniu ręki, jako członek Ciała Chrystusowego, dla wyrażenia woli Głowy.

Brat szukający chwały swojej, choćby był i zdolny, powinien być pominięty; raczej powinien być wybrany na starszego brat mniej zdolny, lecz pokornego ducha. Tego rodzaju strofowanie byłoby korzystnym dla wszystkich, nawet gdyby udzielający jej nie przytoczył wcale pobudki do tego. W razie gdyby starszy był zdolnym, lecz okazywał ducha dyktatorskiego, lub uważałby siebie wyższym ponad zgromadzenie i chciałby być odrębnym, lub uważałby, iż posiada prawo od Boga do nauczania niezależne od zgromadzenia, tj. od Kościoła, a zatem byłoby to nie tylko przysługą, ale i obowiązkiem naznaczyć go na mniej zaszczytne stanowisko, albo usunąć go od wszelkich szczególnych posług, dopóki nie przyjmie tej łagodnej nagany i nie uwolni się z sideł przeciwnika.

Wszyscy powinni pamiętać, że ambicja, podobnie jak i inne władze umysłowe, konieczną jest w kościele, jak i w świecie; lecz, że w Nowym Stworzeniu powinna ona pochodzić nie z pobudek samolubnych, aby się stać wielkim i wybitnym, lecz być ambicją z miłości służenia Bogu i Jego ludowi, choćby nawet najniższym. Wszyscy wiemy, jak pycha doprowadziła szatana do upadku - z tego, który posiadał łaskę Bożą i służył Bogu, stał się wrogiem swego Stwórcy i przeciwnikiem wszystkich Jego sprawiedliwych zarządzeń. Podobnie wszyscy ci, co przyjmują jego sposób postępowania, mówiąc: "wstąpię na niebo nad gwiazdy Boże (postawię się nad innych synów Bożych) ... będę równy Najwyższemu (rządcą między nimi, przywłaszczycielem Boskiej zwierzchności bez Boskiego ustanowienia, i przeciw Boskim rozporządzeniom)" - ci napewno przez Boga będą zgromieni i odrzuceni. Wpływ takich, podobnie jak szatana, napewno będzie szkodliwym. Jak szatan byłby niepewnym nauczycielem, tak również wszyscy posiadający jego usposobienie, napewno odwodziliby od światła a prowadzili do ciemności, ponieważ nie mają właściwego usposobienia, aby otrzymać światłość i być krzewicielami tejże wśród innych.

Jeżeli tedy brat, jaki uważa napewno, że powołany jest do piastowania urzędu publicznego kaznodziei, chociaż nie został upoważniony do tego stosownie do obowiązujących przepisów; jeżeli skłonny jest do narzucania się zgromadzeniu, chociaż nie pożąda go ono jednomyślnie; albo będąc wybrany przewodniczącym lub starszym, chce miejsce to dla siebie zatrzymać, sądząc, że ma do tego prawo bez zwykłego głosowania ze strony zgromadzenia, albo żąda od czasu do czasu przedłużenia swego urzędu, wtedy można stanowczo powiedzieć, że albo taki brat nie pojmuje istoty rzeczy, albo też szukając swego wywyższenia nie nadaje się do żadnej służby. W każdym razie byłoby najstosowniejszym zaprowadzić zmianę przy następnych wyborach; a jak już było o tym wspomniane, że najodpowiedniejszym czasem byłaby pierwsza niedziela roku, pół roku, lub kwartału, jako najłatwiejsze do zapamiętania.

"NAPOMINAJCIE NIEPORZĄDNYCH"

"A prosimy was, bracia, napominajcie nieporządnych, pocieszajcie trwożliwych, podtrzymajcie słabych, cierpliwymi bądźcie względem wszystkich. Patrzcie, aby nikt nikomu złem za złe nie oddawał, ale zawsze gońcie za tem, co jest dobre i dla was wzajemnie i dla wszystkich" - 1 Tes. 5:14,15.

To napomnienie nie dotyczy starszych, lecz cały Kościół, włączając starszych. Poświadcza ono fakt, że chociaż cały Kościół, jako Nowe Stworzenie w Chrystusie Jezusie jest w Nim doskonały, to jednak każdy i wszyscy posiadają swoje niedoskonałości pod względem ciała; pokazuje ono dalej to, o czym wszyscy wiemy, mianowicie, że są różnice w stopniach i rodzajach naszych niedoskonałości cielesnych, tak, że podobnie jak różne usposobienia dzieci ziemskiej rodziny wymagają różnego postępowania z nimi rodziców, o wiele większe w rodzinie Bożej są różnice, wymagające szczególniejszych względów jeden dla drugiego. Dopatrywanie się niedoskonałości u innych i krytykowanie ich przynosiłoby wielką krzywdę nam samym; uprawiając, bowiem w sercach naszych usposobienie do upatrywania wad w innych, bylibyśmy skorzy do wytykania wad i niedoskonałości drugich i może w równej mierze skłonni do przeoczania wad swoich własnych. Takie krytykowanie jest zupełnie obce duchowi i celowi napominania Apostoła.

Jest ono skierowane ku tym, którzy otrzymali ducha Prawdy, ducha uświęcenia, ducha pokory i miłości. Tacy, o ile wzrastają w łaskach Ducha, będą lękali się upadku i krytykowali głównie swoje własne wady, podczas gdy ich miłość ku innym będzie powodem, że w sercu wiele im będą przebaczać i pobłażać, o ile to możebne. Lecz gdy ten duch miłości właściwie pobłaża urazom i słabościom braci, to powinni jednak czuwać, aby uczynić im dobrze nie przez sprzeczki, kłótnie, spory, strofowanie, nagany i obmawianie jeden drugiego, lecz w sposób, który pochwaliłaby Złota Reguła Miłości. Z łagodnością, delikatnością, cierpliwością, wytrwałością należy starać się o wzajemne pobłażanie swych słabości, i jednocześnie dopomagać sobie do pozbycia się ich, przy czym każdy ma pamiętać o pewnych własnych niedoskonałościach.

Niepostępujących według prawa nie należy pocieszać i podtrzymywać i zachęcać w ich złym postępowaniu, lecz grzecznie i z miłością napominać, że Bóg jest Bogiem porządku, i stosownie do tego jak wzrastamy w podobieństwie i łasce, musimy praw porządku przestrzegać. Powinni oni być napominani, że nic tak nie odbiega od Boskiego porządku jak anarchia (bezrząd), i skoro nawet ludzie świeccy uznają zasadę, że najgorsza forma rządu lepszą jest niż anarchia, to jest bezrząd, to tym więcej taką samą zasadę w Kościele powinien uznawać lud Boży, który otrzymał ducha zdrowego rozsądku - Ducha Świętego; i Apostoł napomina nas abyśmy ulegali sobie wzajemnie dla dobra ogólnej sprawy Bożej. Gdybyśmy byli wszyscy doskonali i doskonałym byłby sąd nasz o woli Bożej, myślelibyśmy wszyscy jednakowo - nie byłoby wtedy szczególnej potrzeby ulegania sobie; lecz nasze sądy się różnią, koniecznym jest mieć wzgląd na sposób widzenia i sąd innych, i starać się poświęcić coś na korzyść ogólnego pokoju, a nawet poświęcić wszystko dla zachowania jedności Ducha, w związce pokoju w Ciele Chrystusowym, z wyjątkiem jeżeliby przez to miały być pogwałcone zasadnicze Boże prawa.

Niesforni albo nieporządni nie są być może całkowicie winni za swoje postępowanie. Wielu ludzi urodziło się już ze złymi skłonnościami w sprawach życiowych. Nieporządek, przeto stanowi część ich ułomności, do której należy się odnosić ze współczuciem, grzecznie, lecz pomimo to nie należy pozwalać wyrządzać krzywdy Kościołowi Bożemu, stać na przeszkodzie jego użyteczności, zapobiegać jego współdziałaniu w badaniu i służeniu Prawdzie. Nie jest to wolą Bożą, aby lud Boży posiadał taką łagodność, która przy postępowaniu z nieporządnymi przeszłaby w słabość. Grzecznie z miłością, lecz stanowczo należy wskazać na to, że porządek jest szanowany przez tych, którzy mają zmysł Boży; i byłoby to grzechem, gdyby zgromadzenie jednemu, dwóm lub więcej członkom pozwalało gwałcić urządzenia Boskie, jakie wyrażone są w Słowie Bożym i ogólnie zrozumiane przez zgromadzenie, z którym on ma społeczność.

NAPOMINANIE NIE NALEŻY DO WSZYSTKICH

Byłoby jednak wielkim błędem przypuszczać, że Apostoł w swej ogólnej mowie do Kościoła miał na myśli to, że każdy członek zgromadzenia ma prawo czynić takie napomnienia. Napominać mądrze, skutecznie, jest rzeczywiście bardzo delikatną sprawą i bardzo niewielu posiada do tego zdolności. Przez wybór starszych ze strony zgromadzenia, należy rozumieć wybór z liczby tych, którzy są najwięcej duchowo rozwinięci w połączeniu z naturalnymi zdolnościami, aby mogli być wybrani przedstawicielami zgromadzenia, nie tylko pod względem prowadzenia zebrań, itp., ale i utrzymania porządku podczas posiedzeń i napominania niesfornych, mądrze, łagodnie, stanowczo. Że taką jest myśl Apostoła, jasno jest pokazane w dwóch poprzednich wierszach, w których mówi:

"Prosimy was, bracia, abyście poznali tych, którzy pracują między wami i którzy są przełożonymi waszemi w Panu i napominają was, abyście ich jak najbardziej miłowali dla ich pracy. Pokój też zachowajcie między sobą" - 1 Tes. 5:12,13.

Jeżeli rzeczywiście starano się poznać Boską mądrość i właściwie kierowano się nią przy wybieraniu starszych zgromadzenia, to wynika, że tym sposobem wybrani byli wysoko cenieni; wobec tego, że nowicjusze nie mają być wybierani, wynika, że słudzy zborowi wybrani zostali dla swoich zasług, ponieważ bracia zauważyli, że posiadali oni w znacznej mierze ducha miłości, mądrości i łagodności, obok pewnych naturalnych darów i zdolności do pełnienia takiej służby. Słowa Apostoła "pokój też zachowajcie między sobą" znaczą, że zgromadzenie wybrawszy starszych jako swoich przedstawicieli, spodziewa się, że powierzone obowiązki będą wypełniali, nie ma zaś znaczyć, aby mogli przywłaszczać sobie prawo do strofowania i napominania. Poprzednio było już pokazane, że lud Boży nie powinien sądzić jeden drugiego, lecz tylko zgromadzenie, jako całość, może wykluczyć kogoś ze społeczności i pozbawić przywilejów zebrania. A to może nastąpić, jak widzieliśmy, tylko po zastosowaniu różnych zabiegów prywatnych, i kiedy już wszystkie usiłowania naprawienia zła okażą się bezskuteczne, i sprawy zgromadzenia w ogóle są poważnie zagrożone przez złe postępowanie winnego. Lecz w słowach swych Apostoł upomina nas, że zgromadzenie powinno znać, to jest rozpoznać, wglądać w postępowanie tych, których wybrało jako swych przedstawicieli, i spodziewać się od nich, iż będą czuwać nad dobrem zgromadzenia i upominać postępujących nagannie dopóty, dopóki sprawa nie stanie się dość poważną, aby należało wnieść ją przed zgromadzenie, jako sąd.

PUBLICZNE NAPOMINANIA NIE POWINNY BYĆ CZĘSTE

Napominanie to mogłoby być zrobione w pewnych razach jawnie wobec zgromadzenia; taką myśl poddaje Apostoł Tymoteuszowi: "A tych, którzy grzeszą, strofuj przed wszystkimi (publicznie), aby i drudzy bojaźń mieli" (1 Tym. 5:20). Aby można strofować publicznie grzech, koniecznie musi on być jawny i ciężki. Z powodu jakiegokolwiek uchybienia przepisom porządku, starsi w imię prawa miłości powinni uważnie "przypatrywać się jeden drugiemu ku pobudzaniu się do miłości i dobrych uczynków". Mając to na uwadze, przekonaliby się, że słowa wypowiedziane na osobności, więcej prawdopodobnie oddziałałyby na daną jednostkę, aniżeli publiczne strofowanie, które mogłoby ciąć, ranić lub stać się szkodliwym dla jej czułej natury, kiedy zadawanie ran byłoby zupełnie niepotrzebnym, gdzie miłość nadawałaby sprawie inny kierunek. Lecz gdyby nawet starszy miał strofować publicznie przewinienie ważnej wagi, należałoby to uczynić nie mniej z miłością i z pragnieniem, ażeby upomniany mógł się poprawić i być pozyskany z powrotem, nie zaś by gardzić nim i odrzucić go. Nie wchodzi tu również w zakres czynności starszego strofować kogoś aż do wyłączenia go od przywilejów, jakie zgromadzenie daje. Do napominania w tym stopniu, jak już widzieliśmy, ma prawo tylko Kościół, jako całość i to po zupełnym zbadaniu sprawy, w której oskarżony ma zupełną sposobność obrony lub naprawy swego postępowania i otrzymania przebaczenia. Zgromadzenie - Kościół - czyli poświęceni Bogu jako całość, jest przedstawicielem według wyrażenia woli Bożej, starsi są przedstawicielami jedynie zgromadzenia. Kościół, przeto, nie starsi, stanowią sąd, ostatnią instancję we wszystkich podobnych sprawach; z tego powodu postępowanie starszego podlega rozważeniu lub poprawkom całego zgromadzenia, podług zgodnego pojmowania woli Bożej.

Kiedy rozważamy tę sprawę, to możemy na chwilę w tym miejscu przerwać, aby dowiedzieć się, jak daleko zgromadzenie ma prawo wykonywać obowiązek napominania nieporządnych pośrednio, lub bezpośrednio, albo przez starszych, a w razie, czego wyłączenia ich ze zgromadzenia. Przypuśćmy, że brat, który zawinił przeciwko bratu albo całemu zgromadzeniu, powraca i mówi: "Żałuję swego poprzedniego postępowania i przyrzekam starać się jak najwięcej czynić dobrze na przyszłość", lub coś w tym rodzaju - takiemu bratu mamy przebaczyć zupełnie, chętnie i tak szczerze, jak mamy nadzieję, że Bóg przebaczy winy wszystkich. Nikt, tylko Bóg ma władzę, czyli moc wyłączenia kogoś na zawsze, ma moc odciąć gałązkę od latorośli. W 1 Liście Jana 5:16 mamy powiedziane, że jest grzech śmiertelny, grzech na śmierć, za którym byłoby bezpożytecznym modlić się; należy się spodziewać, że taki rozmyślny grzech, który w ten sposób sprowadziłby karę wtórej śmierci, byłby tak widoczny, tak szkaradny, że łatwo byłby poznany przez pozostających w społeczności z Panem. Nie powinniśmy sądzić kogoś za to, co czuje w sercu, ponieważ serca jego nie znamy i czytać nie możemy; lecz jeżeli popełni rozmyślny grzech na śmierć, to ujawni się on na zewnątrz - przez jego usta i jeżeli to są przestępstwa dotyczące doktryn, zaprzeczające ważności odkupienia, lub dotyczące niemoralnego prowadzenia się, to jest, gdyby powrócili do postępowania według ciała, jak napisano, że "wróciła się świnia umyta do walania się w błocie" (2 Piotra 2:22). To odnosi się do tych, o których wspomniano w liście do Żydów 6:4-8; 10:26-31 - Apostoł przestrzega nas, abyśmy z takimi nie mieli nic do czynienia, z nimi nie jadali, ani nie przyjmowali w swych domach, ani nie pozdrawiali ich (2 Jana 9-11); tacy, bowiem, którzy by utrzymywali z nimi łączność, uważani by byli, jako okazujący się nieprzyjaciółmi Bożymi, biorącymi udział w złych uczynkach, naukach, lub jakkolwiek miałaby się sprawa.

Co się tyczy takich, którzy postępują "nieporządnie", przepisy względem nich znacznie się różnią. Brat lub siostra wyłączeni, nie powinni być uważani za nieprzyjaciół, lecz jako brat, który zbłądził; jak Apostoł zaznacza w tym samym liście:, "Jeżeli kto jest nieposłuszny słowu naszemu w tym liście [jeżeli byłby niesfornym, nie chciał poddać się rozumnym i szlachetnym przepisom porządku tego], naznaczcie go i nie łączcie się z nim, aby się zawstydził, wszakże nie miejcie go za nieprzyjaciela, ale napominajcie jako brata" (2 Tes. 3:14,15). Takie publiczne sprzeciwienie się przepisom zaznaczonym przez Apostoła i występowanie przeciwko prawdziwym zasadom, powinno być zganione przez zgromadzenie, które może zadecydować, czy postępujący w ten sposób brat potrzebuje odpowiedniego napomnienia. Jeżeli jednak nie zgadza się na tak rozumne słowa, pochodzące od Boga a wspomniane przez Apostoła, powinien być uważany jako postępujący wbrew przepisom Bożym i nie powinien mieć więcej łączności z braćmi, dopóki nie uzna tych rozumnych przepisów za słuszne wymagania. Na ulicy nie powinien być pomijany, lecz traktowany grzecznie; wyłączenie powinno być jedynie w pozbawieniu udziału w przywilejach zgromadzenia i braterskiej społeczności, która jest szczególnym przywilejem wiernych. Myśl ta zawiera się w słowach Jezusa: "Niech ci będzie jako poganin i celnik". Nasz Pan nie rozumiał, abyśmy krzywdę czynili poganinowi lub celnikowi, ani obeszli się z nim niegrzecznie, lecz jedynie abyśmy nie mieli z nimi tej społeczności, co z braćmi, nie starali się pozyskać ich zaufania, ani też, jako Nowe Stworzenia darzyć ich zaufaniem. Domownicy wiary mają być związani i połączeni ściśle wzajemną miłością i sympatią, okazywaną w różny sposób na zewnątrz. Będąc wyłączony ze społeczności z braćmi, taki brat cierpi moralnie, dopóki nie zmieni sposobu swego postępowania i nie uczuje potrzeby poprawy, iżby mógł powrócić do społeczności dawnej. Wierzymy, iż między członkami Ciała Chrystusowego powinny panować ciepło, serdeczność i miłość braterska.

"POCIESZAJCIE TRWOŻLIWYCH"

Rozbierając w dalszym ciągu słowa Apostoła zacytowane przez nas, zaznaczamy, iż zadaniem Kościoła jest pocieszać bojaźliwych. Zauważyliśmy, że otrzymanie Ducha Świętego nie przekształca naszych śmiertelnych ciał do tego stopnia, aby nieudolności ich były całkowicie przezwyciężone. Są ludzie o słabych zdolnościach umysłowych, jak również inni o słabych ciałach, i każdemu należy okazać współczucie z powodu jego słabości. Nie należy oczekiwać, aby słabe umysły miały być uleczone w cudowny sposób; ani też, dlatego, że nie mogą ogarnąć umysłem planu Boskiego w całym jego rozmiarze, by z tego powodu nie stanowiły części Ciała Chrystusowego. Przeciwnie, jak Bóg nie szuka dla swego Kościoła jedynie tych, którzy są doskonale rozwinięci fizycznie, silnych i zdrowych, tak podobnie nie szuka wyłącznie tych, którzy posiadają tęgi umysł i zdolni są rozumować i roztrząsać nawskroć wszystkie szczegóły i zarysy Boskiego planu. Znajdą się w zgromadzeniu tacy, którzy będą do tego stopnia uzdolnieni, lecz inni są słabszego umysłu i nie posiadają nawet średnich zdolności. Jaką pociechę dać im powinniśmy? Odpowiadamy, iż starsi przedstawiający Prawdę, jak i całe zgromadzenie powinni pocieszać takich, nie koniecznie przez wykazywanie ich wad i przebaczanie takowych, lecz pocieszać w ogóle, nie oczekując, aby wszyscy członkowie rodziny Bożej posiadali ten sam stopień doskonałości i rozumnego sądu o rzeczach. Nikt nie ma prawa utrzymywać, iż obdarzeni takimi ułomnościami, przez to samo nie należą do Ciała Chrystusowego.

Jeżeli na nowo wnikniemy w treść tego, co czytamy: "Pocieszajcie trwożliwych", nauka stąd dla nas ta sama. Niektórym z natury brak odwagi do walki z przeciwnościami, i chociaż mają jak najlepsze chęci, nie mogą w tym samym stopniu, co inni, należący do zgromadzenia, "zmacniać się w Panu", ani "bojować dobry bój wiary". Bóg jednak widzi napewno ich chęci i zamiary, że chcą być odważnymi i wiernymi - w podobny sposób powinni postępować i bracia, o ile chcą otrzymać stopień zwycięzców.

Wszyscy powinni wiedzieć, że Bóg sądzi lud Swój podług serca jego, i jeżeli ci słabego umysłu lub słabego serca posiadali dość rozumu i dobrej woli, aby zrozumieć podstawy Boskiego planu odkupienia przez Jezusa Chrystusa i ich własnego usprawiedliwienia przed Bogiem przez wiarę w Odkupiciela, i jeżeli na tej podstawie wszystko poświęcili Panu, należy postępować z nimi pod każdym względem w ten sposób, aby mogli odczuwać, iż są zupełnie i całkowicie członkami Ciała Chrystusowego, należy również mieć na uwadze, że ci, chociaż nie mogą tłumaczyć lub zrozumieć wszystkich szczegółów Boskiego planu i stać w jego obronie tak odważnie jak inni, nie mają być jednak uważani za takich, którzy nie mogą być przyjęci przez Pana. Takich należy zachęcać, aby poświęcali się na służbę Bożą odpowiednio do swych zdolności na chwałę Pana i błogosławieństwo Jego ludu, pocieszać tą myślą, że wszyscy trwający w Chrystusie, uprawiający owoce Jego Ducha, postępujący Jego śladami ofiarowania się, będą mieli nowe ciała obdarzone doskonałą zdolnością, w których wszyscy członkowie będą zdolni poznawać tak, jak oni są poznawani - a tymczasem Bóg upewnia nas, iż o tyle więcej moc Jego ujawnia się w naszych słabościach.

"PODTRZYMUJCIE SŁABYCH"

Z powyższego możemy wnioskować, że w zgromadzeniu jedni są mniej zdolni niż drudzy; nie słabsi jedynie pod względem fizycznym, lecz słabi duchowo - w tym znaczeniu, że mają organizm skażony, jako Nowe Stworzenie, napotykają na większe trudności w wzrastaniu i rozwijaniu się duchowo. Tacy nie mają być odrzuceni od zgromadzenia, lecz przeciwnie, powinniśmy zrozumieć, że jeżeli Bóg uznał ich za godnych, aby poznali Jego łaskę, to może On sprawić, iż zostaną zwycięzcami przez Tego, który nas umiłował i odkupił swą drogocenną krwią. Należy ich podtrzymać takimi obietnicami, jakie znajdujemy w Piśmie Świętym, w tej nadziei, iż chociaż słabi sami w sobie możemy być mocni przez Pana i siłę Jego mocy, powierzając Mu wszystkie nasze troski, i za pomocą wiary otrzymując Jego łaski. W chwilach słabości i pokus spełni się obietnica: "Dosyć masz na łasce mojej, albowiem moc moja wykonywa się w słabości" (2 Kor. 12:9). Całe zgromadzenie może okazać pomoc w tym pocieszeniu i podtrzymywaniu, chociaż rozumie się, starsi mają szczególne polecenie i odpowiedzialność w stosunku do takich, ponieważ są oni wybrani, jako przedstawiciele Kościoła, a stąd i Pana. Apostoł Paweł, mówiąc o różnych członkach ciała i wspomniawszy o pasterzach i nauczycielach, mówi również o pomocnikach (1 Kor. 12:28). Widocznie życzeniem Pana byłoby, aby każdy członek zgromadzenia starał się zająć w swej pracy takie stanowisko, aby nie tylko dopomagał starszym, wybranym jako przedstawiciele Kościoła, lecz również, aby wszyscy dopomagali sobie wzajemnie, czyniąc dobrze według możności wszystkim w ogóle, lecz szczególnie domownikom wiary.

"CIERPLIWYMI BĄDŹCIE WZGLĘDEM WSZYSTKICH"

Zgodnie z tym napomnieniem zachowania cierpliwości we wzajemnych stosunkach pod każdym względem, Nowe Stworzenia zauważą, że nie tylko uczą się właściwie postępować ze swymi współbraćmi, lecz, że pielęgnują w sobie jedną z najwspanialszych łask Ducha Świętego - cierpliwość. Cierpliwość jest to łaska Ducha, która we wszystkich sprawach życiowych musi być zachowaną tak względem tych, co nie należą do zgromadzenia, jak i tych, co do niego należą, i powinniśmy pamiętać, że cały świat ma prawo żądać od nas cierpliwości. Rozumiemy to tylko wówczas, gdy dobrze pojmujemy stan wzdychającego stworzenia, objawiony przez Pismo Święte. W tym widzimy historię upadku i jego szkodliwe skutki dla wszystkich, w tym widzimy Bożą cierpliwość względem grzeszników i zadziwiającą miłość w ich odkupieniu i w zamiarach, postanowionych nie tylko dla błogosławienia i podźwignięcia swego Kościoła z błota i strasznego padołu grzechu i śmierci, lecz widzimy również wspaniały plan dla całej ludzkości. Widzimy również, na jakie trudności napotyka ludzkość, łudzona przez naszego przeciwnika "boga tego świata", który obecnie zaślepia ją i zwodzi - 2 Kor. 4:4.

Świadomość tego powinna niezawodnie udzielić nam cierpliwości. A jeżeli mamy cierpliwość względem świata, o ile więcej powinniśmy być cierpliwi względem tych, którzy za pomocą łaski Bożej, pod warunkiem przebaczenia w Chrystusie Jezusie, zostali przyjęci do Jego rodziny i teraz usiłują wstępować w Jego ślady. Jakąż miłościwą i jak wytrwałą powinna być cierpliwość względem współuczniów, którzy są członkami ciała Chrystusowego! W istocie nic nam nie pozostaje, jak mieć cierpliwość względem nich; i bez wątpienia nasz Pan i Mistrz szczególnie ganiłby i strofował brak cierpliwości z naszej strony względem kogokolwiek z takich. Prócz tego wobec teraźniejszego ucisku, niedoskonałości i walki ze światem, ciałem i szatanem, należy, abyśmy zachowali wielką cierpliwość względem samych siebie. Jeżeli nauczymy się cenić powyższe prawdy, będzie to dla nas pomocą, abyśmy byli więcej cierpliwymi względem wszystkich.

"PATRZCIE, ABY NIKT NIKOMU ZŁEM ZA ZŁE NIE ODDAWAŁ"

Jest to więcej, aniżeli osobista rada; jest to polecenie dane Kościołowi, jako całości i stosujące się do każdego zgromadzenia ludu Bożego. Naprowadza ono na wniosek, że jeżeli kto z domowników wiary jest skłonny oddawać wet za wet, mścić się nie tylko na braciach-członkach, ale i na innych, to Kościół nie brałby udziału w takich sprawach, tylko jako wtrącająca się strona w czyjeś sprawy przez zwracanie uwagi na tego rodzaju stan rzeczy. Jest to obowiązkiem Kościoła, by na to zwracał uwagę. "Patrzcie, aby kto złem za złe, komu nie oddawał", znaczy zwrócić wagę na to, aby wśród braci zachowany był duch właściwy. Jeżeliby, przeto dowiedzieli się starsi o podobnym wypadku, mającym łączność z powyższym poleceniem, obowiązkiem ich dać bratu lub siostrze łagodne napomnienie odnośnie do Słowa Bożego; a jeśli nie usłuchają, obowiązani są wnieść sprawę przed zgromadzenie itd. Tkwi w tym również polecenie, aby zgromadzenie zwróciło uwagę na niewłaściwe postępowanie którejkolwiek strony. W ten sposób powinniśmy nie tylko zwracać na siebie uwagę. lecz pilnować się wzajemnie, z oględną dbałością, aby nikt nie postępował źle, lecz uważać, aby każdy czynił to, co jest dobre. Powinniśmy z radością wskazywać i polecać wszelkie drogi prawego postępowania, tak osobiście, jako też jako zgromadzenie ludu Bożego. Postępując według polecenia Apostoła, możemy radować się zawsze i słusznie. Przy takiej wzajemnej pomocy miłość w ciele Chrystusowym zwiększy się i będzie ono coraz więcej uzdalniać się, do współdziedzictwa z Nim w Królestwie.

"PRZYPATRUJMY SIĘ JEDNI DRUGIM KU POBUDZANIU SIĘ DO MIŁOŚCI

I DO DOBRYCH UCZYNKÓW"

--- Żyd. 10:24 ---

Jak piękna i pełna miłości myśl wyrażona jest tutaj. Podczas gdy są tacy, co przypatrują się swym towarzyszom, by znaleźć ich błędy i zniechęcać ich, lub w samolubnych celach wykorzystać ich wady, Nowe Stworzenie powinno postępować przeciwnie: starannie badać skłonności wzajemne w tym celu, by uniknąć tych słów, lub czynu, które by niepotrzebnie mogły zranić, podniecić lub rozgniewać, lecz aby pobudzać się do miłości i dobrego postępowania.

I dlaczego nie? Czy stan, w jakim znajduje się świat cały, ciało i szatan, nie pobudza do zawiści, samolubstwa, nienawiści i zazdrości, czy nie jest wielką pobudką do grzeszenia myślą, słowem i uczynkiem? Czy wtedy Nowe Stworzenia Ciała Chrystusowego nie powinny powstrzymywać się od takiego postępowania, które pobudza gniew tak względem siebie, jak i innych, zamiast, przeciwnie, pobudzać i zachęcać do miłości i dobrych uczynków? Nie ulega wątpliwości, że jak to, tak i każde napomnienie Słowa Bożego jest słuszne i pożyteczne.

WZAJEMNE ZGROMADZANIE SIĘ

"Nie opuszczając społecznego zgromadzenia naszego, jako niektórzy obyczaj mają, ale napominając jedni drugich, a to tem więcej, czem więcej widzicie, iż się on dzień przybliża" - Żyd. 10:25.

Rozkaz Pański dany przez Apostoła, zgadza się najzupełniej z jego własnymi słowami: "Albowiem gdzie są dwaj albo trzej zgromadzeni w imię moje, tam jestem w pośrodku ich" (Mat. 18:20). Cel tych zgromadzeń wskazany jest jasno; odbywają się one w celu postępowania naprzód w sprawach duchowych; dają sposobność do pobudzania się do coraz większej miłości względem Boga i siebie i do częstszych dobrych uczynków pod każdym względem, które byłyby uwielbieniem Ojca naszego, błogosławieństwem braterstwa i które czyniłoby dobrze wszystkim, w miarę możności. Jeżeli znajdzie się taki, co mówi: "Ja miłuję Boga", a jednak nienawidzi brata swego (1 Jana 4:20) nie wiedząc, co mówi i zwodząc samego siebie, podobnie, wierzymy, mylą się ci, którzy mówią: "Ja pragnę być z Panem, radować się Jego błogosławieństwem i społecznością z Nim", a tymczasem zaniedbują sposobności zgromadzania się z braćmi i nie mają przyjemności znajdować się w ich towarzystwie i utrzymywać z nimi przyjaźni.

W naturze ludzkiej leży, że każda istota ludzka musi szukać jakiegoś towarzystwa; a doświadczenie stwierdza prawdziwość przysłowia, że "swój do swego lgnie". Jeżeli przeto nie cenimy obcowania z duchowo myślącymi, nie pożądamy go i nie zabiegamy o nie, jeżeli nie staramy się mieć lepszej pod tym względem sposobności, aby się nią cieszyć, możemy być pewni, iż to źle świadczy o naszym duchowym stanie. Człowiek w ogóle rad przebywać z ludźmi i znajdować się w ich towarzystwie, snuć plany i wprowadzać je w czyn wraz z tymi, którzy z nim do jednego stowarzyszenia należą; tak, co do rozrywek lub spraw materialnych, pomimo że światowe nadzieje i plany bardzo ograniczone posiadają znaczenie wobec nader wielkich i kosztownych nadziei Nowego Stworzenia. Chociaż umysły nasze odnowione przez Ducha Świętego i przeistoczone, to jednak nasze pragnienie obcowania z ludźmi nie ginie, lecz otrzymuje inny kierunek; wtedy dla społeczności otwiera się rozległe pole, aby czynić badania i z upodobaniem prowadzić rozmowy o skutkach grzechu i wzdychającym stworzeniu (ludzkości) tak w przeszłości jak i obecnie; o Boskim planie odkupienia i zbliżającym się wybawieniu wzdychającego stworzenia; o naszym wielkim powołaniu, do współdziedzictwa z Panem; o rzeczach świadczących, iż nasze wyzwolenie zbliża się itd. Co za obfite pole do myślenia, studiowania przyjacielstwa i współżycia.

Nic dziwnego, więc, gdy mówimy, że ci, którzy nie oceniają korzyści łączenia się z drugimi dla rozważania powyższych rzeczy, są pod pewnymi względami chorzy duchowo, bez względu na to, czy domyślają się, w jakim znajdują się stanie, czy też nie. Być może, iż są oni dotknięci pewnym rodzajem pychy lub zarozumiałości, i z tego powodu mówią: Ja nie potrzebuję schodzić się z innymi, aby się uczyć; ja mogę na osobności uczyć się od Pana w swym domu i On uczyć mnie będzie oddzielnie rzeczy głębszych i więcej duchowych. Wielu dotkniętych tym duchowym samolubstwem uważa się za lepszych od innych braci i sądzi, że działaliby wbrew zwyczajowi i sposobom, określonym w Słowie Bożym, chcąc służyć w sposób odmienny, jedynie, dlatego, że myślą o sobie więcej niż powinni i ponieważ żądają tego. Tacy bracia winni pamiętać, że żadna obietnica błogosławieństwa nie jest ich udziałem, dopóki tak czują i postępują. Przeciwnie, "Bóg się pysznym sprzeciwia, ale pokornym łaskę daje" (Jakub 4:6). Pan błogosławi tych, którzy słuchają i zachowują Jego przepisy, mówiąc:, "Jeśli Mnie miłujecie, przykazania Moje zachowajcie" (Jan 14:15). Ci, którzy są prawego serca, uważają za dostateczne, iż Pan zlecił nam schodzić się w Jego imieniu i że obiecał udzielić błogosławieństwa nawet tak małej liczbie, jak dwóm albo trzem, o ile będą Mu posłuszni, że Kościół przedstawia Jego ciało i powinien rozwijać się pomyślnie "podług skuteczności stosownej do każdego członka" (Efez. 4:16) i budować się wzajemnie we wszystkich łaskach i owocach Ducha. Zdarza się często, że postępowanie takie nie pochodzi z duchowego egoizmu, lecz z powodu lekceważenia Słowa Bożego i polegania na ludzkim sposobie wyrozumienia w przypuszczeniu, że obietnica "będą wszyscy wyuczeni od Boga" (Jan 6:45) oznacza nauczanie osobiste, oddzielnie od drugich. Takiemu przypuszczeniu przeciwne są zwyczaje apostołów, ich nauki i doświadczenie ludu Bożego.

Z drugiej jednak strony, nie powinniśmy dbać jedynie o liczbę i wystawność, lub o popularność, lecz mamy pamiętać, że Pańska obietnica błogosławieństwa odnosi się do "dwóch lub trzech" i znów napomina Apostoł do "społecznego zgromadzenia naszego". Ani Pan, ani apostołowie nie wpajają w nas ducha sekciarskiego, kiedy mówią, że zgromadzenia nie powinny być zgromadzeniami światowymi, lecz zgromadzeniami chrześcijańskimi, zgromadzeniami tych, którzy znają łaskę Bożą i przyjęli ją przez zupełne oddanie się Bogu i Jego służbie. Ludzi światowych nie należy przynaglać do przychodzenia na te zebrania. Oni nie są z was, tak jak wy "ze świata nie jesteście"; gdyby zaś pociągnęła ich muzyka lub inne powody, duch przykazania Boskiego byłby zatracony, gdzie, bowiem przewyższałyby światowość i pragnienie, aby pociągnąć jak najwięcej ludzi światowych, tam właściwe zamiary zebrania minęłyby się ze swym celem. Właściwy cel wyjaśnia Pismo Święte: "budujcie się na najświętszej wierze waszej", "budujcie jeden drugiego", "pobudzajcie się do miłości i do dobrych uczynków" - Juda 20; 1 Tes. 5:11; Żyd. 10:24.

Ludzie źli niech się zgromadzają, jeżeli chcą; ludzie moralni również niech zgromadzają się z podobnymi sobie; i posiadający Ducha Bożego niechaj zgromadzają się i postępują naprzód dla wzajemnego budowania się stosownie do Słowa Pańskiego. Jeżeli jednak zaniedbują tego, niech wina za przykre następstwa nie spada na Głowę Kościoła, ani też na wiernych apostołów, którzy dobitnie wskazali właściwy sposób postępowania i przykładem swym dowiedli jak postępować należy.

To nie znaczy również, że dla obcych wstęp na zebrania Kościoła jest wzbroniony, o ile w dostateczny sposób interesują się Prawdą, mają chęć przyjść i "widzieć wasz porządek", otrzymać błogosławieństwo z przysłuchiwania się waszym rozmowom i napominaniom ku dobrym uczynkom, słuchać wykładów o Boskich obietnicach itp. Wyraźnie zaznacza to Apostoł w 1 Liście do Koryntian 14:24. Mamy tu na myśli, że "zgromadzenie nasze" nie jest zgromadzeniem niewierzących, które ustawicznie czyni zabiegi, aby poruszyć serca grzeszników. Ludzie światowi powinni mieć wolność przychodzenia na zebrania, lecz należy pozostawić ich w spokoju, by mogli widzieć porządek i miłość wśród poświęconych Panu, by tym sposobem mając tylko częściowe wyrozumienie, ich postępowanie mogło być strofowane przez poznanie ducha świątobliwości i czystości w Kościele, i uznać swe błędne przekonania, widząc, jaki panuje między ludem Bożym porządek i zgoda przy rozpoznawaniu Prawdy. Porównaj: 1 Kor. 14:23-26.

To prowadzi nas do zastanawiania się w ogóle nad:

CHARAKTEREM ZEBRAŃ LUDU BOŻEGO

Spostrzegamy przede wszystkim, że tak w danej sprawie, jak i innych, lud Boży nie podlega żelaznym prawom i przepisom, ma on swobodę przystosowania się do zmiennych warunków kraju i czasu, ćwiczenia ducha zdrowego rozsądku, szukania mądrości pochodzącej z góry i wykazania, o ile osiągnął podobieństwo Boże, będąc posłusznym Prawu miłości. Można mieć pewność, że to Prawo miłości spowoduje nas do zachowania umiarkowania i oględności przy wprowadzaniu pewnych zmian w zwyczajach pierwotnego Kościoła; napewno wiemy, że będzie się ono wahało zaprowadzić zasadnicze zmiany, chyba, że uzna to za konieczność, a nawet wtedy będzie się starało postępować według ducha napomnienia, przepisów i zwyczajów pierwotnego Kościoła.

W pierwotnym Kościele przykładem są apostołowie, jako specjalni nauczyciele. Mamy przykład starszych sprawujących pracę pasterską, ewangeliczną i prorokowanie, czyli publiczne głoszenie Słowa Bożego; a z jednego zwłaszcza wyjaśnienia danego w 1 Liście do Koryntian w rozdziale 14, możemy sądzić, że każdy członek zgromadzenia był zachęcany przez apostołów do rozwijania w sobie jakiejkolwiek posiadanej zdolności lub daru, w celu wielbienia Pana i służenia braciom, by tym sposobem rozwijać doskonałość w samym sobie i wzrastając w mocy Bożej i Prawdzie, pomagać innym i na odwrót otrzymywać pomoc od innych. Sposób zbierania się apostołów nie mógłby być w zupełności i w szczegółach zastosowany dzisiaj z powodu owych "darów Ducha", chwilowo udzielonych pierwotnemu Kościołowi dla przekonywania innych, jak również dla osobistego zachęcania się w tym czasie, kiedy bez tych darów byłoby niemożebnym dla ówczesnych wiernych budować się lub otrzymywać do pewnego stopnia korzyści. Pomimo to, z tego pierwszego zwyczaju zaświadczonego przez Apostoła, możemy wynieść pewną cenną i owocną naukę, z której mogą korzystać małe zgromadzenia ludu Bożego, stosownie do okoliczności.

Głównym owocnym skutkiem jest nauka wzajemnego wspomagania się - "budując jeden drugiego na najświętszej wierze". Nie było w zwyczaju, aby jeden lub nawet kilku starszych głosili Słowo Boże stale, ani próbowano by sami mieli sprawować napominania i utwierdzenia. Było zwyczajem, że każdy członek zgromadzenia sprawował powierzony mu obowiązek; urzędy starszych były ważniejsze ze względu na ich zdolności i dary. Możemy stąd wnosić, że takie zarządzenie byłoby owocnym i sprowadzałoby błogosławieństwo nie tylko dla pełniących obowiązki, lecz również dla wszystkich uczestników. Któż, bowiem nie wie, że najmniej uczony, lub nawet najgorszy mówca, jeśli będzie miał serce pełne miłości ku Panu i z poświęceniem się, że taki może nasunąć myśli, które będą "drogocennymi" dla wszystkich, którzy będą je słyszeć? Rodzaj zebrań przytoczony tu przez Apostoła był widocznie wzorem większości zebrań prowadzonych przez pierwotny Kościół. Z opisu widzimy, że były to zebrania urozmaicone, podczas których, gdybyśmy chcieli je zastosować do naszych czasów, to jeden mógłby napominać, drugi wykładać, inny odmówić modlitwę, inny jeszcze zażądać odśpiewania hymnu lub odczytania jakiegoś wierszu, co stosowałoby się do okoliczności i przedmiotu rozbieranego podczas zebrania. Tym sposobem Pan Bóg może użyć pojedynczo i wszystkich członków zgromadzenia we wzajemnym napominaniu i budowaniu się.

Nie sądzimy, aby w pierwotnym Kościele nie było zwykłych kazań. Przeciwnie widzimy, że dokądkolwiek udawali się apostołowie, uważani byli jako szczególnie uzdolnieni tłumacze Słowa Bożego; prawdopodobnie byli oni tylko krótki czas i być może wygłaszali podczas swego pobytu wszystkie mowy, chociaż nie wątpimy, że miały miejsce i inne również wspólne zebrania dostępne dla wszystkich. W podobny sposób jak Apostołowie, głosili bez wątpienia Słowo Boże i inni, którzy apostołami nie byli, jak na przykład: Barnaba, Tymoteusz, Apollo, Tytus itd.; a tę samą wolność posiadali i inni, którzy jej nadużywali i wywierali wpływ wielce szkodliwy, jak Hymeneusz, Filetus i inni - 2 Tym. 2:17.

Gdzie Bóg nie wydał określonego prawa, byłoby niestosownym, aby ktokolwiek z nas je stanowił. Przypuszczamy jednakowoż, że są pewne duchowe potrzeby Kościoła wymagające posługiwania, jako to:

1) Przepisy są konieczne tak względem spraw odnoszących się do proroctw, jak nauk moralnych i rozwijania w sobie przymiotów chrześcijańskich.

2) Z powodu mniej lub więcej różnych sposobów przemawiania, i z powodu mniejszych lub większych zdolności umysłowych i różnych stopni pojmowania władzy duchowej, pożytecznym jest, aby tak ci, którzy są niemowlętami w Chrystusie, jak i ci, którzy otrzymali większe wyrozumienie i większą łaskę, znaleźli sposobność ujawnienia swych wiadomości w danej sprawie nabytych przez słuchanie lub czytanie, w tym celu, aby jeśli ma błędne o tym pojęcie, mógł je naprawić przez uwagi innych w tym przedmiocie.

3) Regularne zebrania powinny odbywać się często, aby podczas nich każdy miał sposobność przedstawić swoje, jakby mógł sądzić, odmienne pojmowanie prawdy, niż te, ogólnie przyjęte i uznane przez zgromadzenie.

4) Doświadczenie uczy, że nie tylko zwykłe zebrania są pożytecznymi dla ludu Bożego, ale gdy każdy członek zgromadzenia ma możność wypowiedzenia swych uczuć, doświadczeń i błogosławieństw otrzymanych od Boga i wyznać ustami swoje poświęcenie się Panu.

DOKTRYNA JESZCZE POTRZEBNĄ

Weźmy pod uwagę punkt pierwszy: żyjemy w czasie, gdy nauka o zasadach wiary jest w ogóle wyszydzaną, i gdy bardzo wielu jest tego zdania, że nauka i wiara nie mają żadnej wartości wobec dobrych uczynków i moralności. Nie możemy się z tym zgodzić, ponieważ wiemy, że nie zgadza się to zupełnie ze Słowem Bożym, które stawia wiarę na pierwszym miejscu, uczynki zaś na drugim. Jest to nasza wiara otrzymana od Boga i według tej naszej wiary On nagrodzi nas, chociaż właściwie oczekuje, że dobra wiara przyniesie tyle dobrych uczynków, ile pozwolą słabości naszego ciała. Taką jest zasada wiary na każdym miejscu w Piśmie Świętym zaznaczona: "Bez wiary nie można podobać się Bogu", "Zwycięstwo, które zwyciężyło świat, to wiara nasza" (Żyd. 11:6; 1 Jana 5:4). Nikt, przeto nie może być zwycięzcą, chyba, że wierzy w Boga i w Jego obietnice; ażeby jednak wierzyć w obietnice Boskie, należy je zrozumieć, ta zaś sposobność i zdolność wzrastania mocnym w wierze będzie odpowiadała zrozumieniu Boskiego Planu Wieków i połączonych z nim wielkich i kosztownych obietnic. Dla tej przyczyny nauka - to jest różne przepisy są ważne nie tylko dla umiejętności, którą lud Boży ma posiadać i cieszyć się nią ponad znajomość świata w sprawach tyczących się Boga, lecz szczególnie z przyczyny wpływu, jaką ta umiejętność będzie wywierała na wszystkie nasze nadzieje, pragnienia i postępowanie. "A ktokolwiek ma tę nadzieję w nim, oczyszcza się" (1 Jana 3:3), zaznacza Pismo Święte, i to zgadza się zupełnie z poprzednimi oświadczeniami. Kto starałby się oczyszczać samego siebie, udoskonalać swoje postępowanie, aby to uskutecznić, musi zacząć od tego, co zaleca Pismo Święte, to jest zacząć od serca i musi czynić postępy, a jako środka do oczyszczania się używać Boskich obietnic. A to właśnie oznacza zrozumienie nauki Chrystusowej.

Właściwym jest jednak, abyśmy pojmowali i odróżniali naukę Chrystusa od nauki ludzkiej. Nauka Chrystusa jest ta, którą On i Jego natchnieni apostołowie podali nam w Nowym Testamencie. Doktryny ludzkie są wyrażane stosownie do wierzeń ludzkich, z których wiele zupełnie i stanowczo stoi w sprzeczności z nauką Boską, a wszystkie one stoją w sprzeczności z sobą. Prócz tego, nie dosyć abyśmy raz jeden otrzymali naukę, ponieważ, jak oświadcza Apostoł, iż te dary łaski Bożej przebywają w słabych glinianych naczyniach, bardzo przeciekających; gdy więc przestaniemy otrzymywać, przestaniemy posiadać; z tego powodu koniecznym jest, abyśmy mieli "przykazanie za przykazaniem, przepis za przepisem" (Izaj. 28:10) i abyśmy nieustannie odnawiali i przeglądali nasze badania Boskiego planu wieków, używając wszelkich pomocniczych środków, w jakich nas Boska Opatrzność zaopatruje i starając się, o ile możności być posłusznymi poleceniom Apostoła i być "nie tylko słuchaczami zapamiętliwymi, ale czynicielami uczynku", "czynicielami słowa" - Jakub 1:22-25.

Drugie nasze twierdzenie nie będzie może tak zaraz ocenione, jak pierwsze. Wielu, jeżeli nie wszyscy, skłonni są może myśleć, że ci, którzy mogą wyrazić prawdę najjaśniej, najpłynniej, najdokładniej, powinni jedynie być jej wyrazicielami, inni zaś powinni milczeć, słuchać i uczyć się. Jest to rzeczą właściwą w wielu razach. Bynajmniej nie zalecamy, aby ktokolwiek był dopuszczany do głoszenia Słowa Bożego, lub uważany był za nauczyciela i brano słowa takiego, jako naukę, gdy niezdolny jest do udzielania nauki lub jasno nie rozumie Planu Boskiego. Wielka jednak zachodzi różnica pomiędzy naznaczeniem takich do nauczania, przypuśćmy na starszych, a odbywaniem się zebrań, na których wszyscy członkowie Nowego Stworzenia mieliby sposobność pokrótce wypowiedzieć się, lub uczynić zapytanie w tej myśli, że ich zapytania, odpowiedzi, myśli, wątpliwości, lub wynurzenia się nie stanowią jeszcze przekonań Kościoła, jako zgromadzenia. Na takich zebraniach błędne przekonania mogłyby być wyrażone w formie pytań, nie w zamiarze zaszczepiania takich przekonań w innych, lub wprowadzeniu ich w wykonanie, lecz w tym celu, by je poddać krytycznemu ocenieniu, jeżeli tego potrzeba, lub, aby znalazły uznanie, o ile są godne pochwały. Na taką jednak sposobność należy pozwolić tylko w obecności kogoś, kto posiada dobrą znajomość Prawdy, jest zdolny wykazać słuszność swych wierzeń na podstawie Pisma Świętego, i dokładniej wskazać drogę ku Panu. Pytanie, jaki pożytek mógłby z tego wyniknąć? Odpowiadamy, iż często widzieliśmy korzyści, jakie się z tego okazały. Często trudno jest, a niekiedy niemożebnym przedstawić sprawy w sposób najprostszy i najwyraźniejszy. Również nie wszystkie umysły, aczkolwiek szczere, mogą ująć przedmiot równie jasno i tak samo go sobie tłumaczyć. Stąd to pochodzi wartość pytań i rozmaitości przedstawień tej samej sprawy, jak to wyjaśnione w przypowieściach naszego Pana, przedstawiających przedmioty z rozmaitych punktów widzenia i dostarczających bardziej całkowity i więcej harmonijny pogląd na całość. Zauważyliśmy również, że słabe i nieco nieudolne przedstawienie Prawdy może niekiedy przeniknąć do niektórych umysłów, gdzie zdrowsze i logiczniejsze wyłuszczenie nie odniosło skutku z powodu nieumiejętności mówcy dostosowania się pod pewnymi względami do niższego poziomu umysłowego i rozsądku słuchacza. Mamy radować się, jeżeli Ewangelia opowiadaną jest i przyjmowaną jest przez serca łaknące, w jaki bądź sposób, jak to wyjaśnia Apostoł: "niektórzy Chrystusa opowiadają z sporu i próżnej chwały". Możemy tylko radować się, jeżeli niektórzy są przyprowadzeni do właściwej znajomości Boga, chociaż nawet powinniśmy wielce żałować z powodu niewłaściwych pobudek przedstawiania, lub jak w drugim wypadku, z powodu niedoskonałego przedstawiania. Bóg, Prawda i bracia są to ci, których kochamy i którym służyć pragniemy; stąd też powinniśmy radować się wszystkim, co przynosi pożądane rezultaty i powinniśmy radować się wszystkim, co przynosi pożądane rezultaty i powinniśmy nasze urządzenia uczynić takimi, aby nie stały na przeszkodzie w tym, co uznajemy za rzeczywistość. To nie znaczy, aby do opowiadania Ewangelii w Kościele należało mianować nielogicznych i nieudolnych, ani też nie znaczy, abyśmy wyobrażali sobie, że nielogiczne przedstawianie mogło być w ogóle najskuteczniejsze. Zupełnie przeciwnie. Pomimo to nie powinniśmy w całości ignorować tego, co widzimy, że jest niekiedy przewodem błogosławieństwa dla niektórych umysłów, a co było w zwyczaju w pierwotnym Kościele.

Na poparcie trzeciego naszego przedstawienia: bez względu na ufność naszą, iż posiadamy Prawdy, niezawodnie nierozsądnym byłoby dla nas nie dopuszczać do stawiania pytań i wyrażania zdań przeciwnych i wykluczania zupełnie wszystkiego, co przez przewodniczącego zgromadzenia, lub przez całe zgromadzenie mogłoby być uważane za błędne. Jedno tylko ograniczenie powinno być zrobione, to jest, by na zgromadzeniach Nowego Stworzenia nie zastanawiać się nad sprawami świeckimi, nad światową umiejętnością i wiedzą, lecz jedynie dla badania Boskiego objawienia; i przy badaniu Bożego Słowa zgromadzenie powinno na początku, na końcu i zawsze rozpoznawać różnicę pomiędzy zasadniczymi podstawami nauki Chrystusowej, (której nikt nie może zmienić lub pozwalać na to, aby była podawana w wątpliwość) a badaniem głębokich rzeczy, które jednak muszą być w zupełnej zgodzie z zasadniczymi podstawami. Co do tych ostatnich, należy zawsze dać zupełną sposobność, aby mogły być wysłuchane i powinny być zwoływane zebrania, na których mogą być one wysłuchane. Nie znaczy to jednak, aby to wysłuchiwanie miało się wciąż powtarzać i aby komuś dozwolone było sprawiać zamieszanie lub zrywać każde zebranie lub sprawę przez swój ulubiony przedmiot. Niech jego ulubiony przedmiot będzie wysłuchany i roztrząsany w stosownym czasie, w obecności niektórych gruntownie doświadczonych w Prawdzie, i jeżeli byłby odrzucony przez zgromadzenie jako niezgodny z Pismem Świętym, a przedstawiający te myśli nie byłby przekonany, że myśl ta nie zgadza się z Pismem Świętym, niech przynajmniej powstrzyma się od poddawania tego przedmiotu pod uwagę zgromadzenia przez dłuższy czas, przynajmniej przez rok, kiedy mógłby, bez jakiejkolwiek niewłaściwości zażądać powtórnego wysłuchania, które zgromadzenie mogłoby udzielić lub też nie, stosownie do tego, czy rozważenie tej sprawy uważałoby za rzecz godną, lub niegodną.

Kładziemy nacisk, że w podobnych razach możemy napotkać dwa niebezpieczeństwa. Jedno niebezpieczeństwo to wpaść w stan, który jak widzimy panuje w nominalnych Kościołach Chrystianizmu, gdzie niemożebnym jest znaleźć dostęp do ich uszu za pomocą ich regularnych zebrań kościelnych, każda, bowiem droga zbliżenia się, jest starannie strzeżoną. Drugie niebezpieczeństwo polega na tym, że osoba posiadająca zapatrywania, które według jej mniemania są rozsądne, bez względu na to, jakie one mogą być w rzeczywistości, nigdy nie czułaby się zadowoloną, chyba, że byłaby słusznie wysłuchaną, lecz ustawicznie narzucałaby się z danym przedmiotem; gdyby była zaś należycie wysłuchaną, choćby i nie przekonana o błędzie swego argumentu, zrozumiałaby niewłaściwość narzucania takich przekonań tym, którzy je wysłuchali i odrzucili.

Czwarte nasze przedstawienie: wzrost wiedzy może się przyczynić do odwrócenia od pobożności - i dziwnym może wydawać się to, że tak może być. Znajdujemy, iż zdolności nasze są tak małe, czas nasz dla rzeczy religijnych tak ograniczony, że usilna uwaga skierowana na jedne rzeczy, może doprowadzić do spaczenia w innych kierunkach. Chrześcijanin nie powinien być zupełnie głową bez serca, ani też całkowicie sercem bez głowy. "Duch zdrowego rozsądku" prowadzi nas do uprawiania wszystkich owoców i łask, które uwydatniają i uzupełniają doskonały charakter. Dążenia dzisiejsze we wszystkich sprawach mają przeciwny kierunek - wyszczególniania. Jeden robotnik wykonuje jedną część roboty, drugi inną, tak, że bardzo mało robotników rozumie rzemiosło w całości, jak w czasach dawniejszych. Nowe Stworzenie powinno przeciwdziałać tej dążności i musi odpowiednio "czynić proste koleje dla nóg swoich", aby uprawiając jeden rodzaj łaski, nie narazić się na niebezpieczeństwo z braku należytego ćwiczenia innej, udzielonej przez Boga zdolności umysłowej lub przywileju.

Przymioty pobożności znajdują się w całym rodzaju ludzkim w większym lub mniejszym stopniu rozwoju. Te umysłowe przymioty zowią się czcią i duchowością, a przybierają sobie do pomocy sumienie, nadzieję, zgodę itp. Jeżeli będą one zaniedbane to wynik będzie ten, że zainteresowanie się i miłość ku Prawdzie zwyrodnieją; tak, że zamiast by serca nasze skierowały się ku Bogu dla większego ocenienia Jego miłości, i z większym pragnieniem przypodobania się, umiłowania i służenia Mu, to przekonamy się, że niższe przymioty będą pozostawały ze sobą w sprzeczności, zajmując miejsce przymiotów wyższych, a badania prowadzone będą w świetle umysłowej filozofii, z którą łączy się usposobienie do sprzeczek, ambicji, spór i próżna chwała. Nowe Stworzenie, przeto powinno nie tylko mieć za zadanie zebrania, modlitwy, wykłady i badania Pisma Świętego, modlitwę i śpiewy pobożne, jako część każdego zebrania, lecz sądzimy, że w dodatku powinno raz na tydzień urządzać zebranie, połączone ze sposobnością wypowiadania świadectw odnośnie do chrześcijańskich doświadczeń - nie według pospolitego zwyczaju cofania się o rok, dwadzieścia lub więcej, by mówić o pierwszym nawróceniu się, itd., lecz świadectwo, odnoszące się właściwie do stanu serca w danej chwili i w ciągu tygodnia, jaki upłynął od ostatniego zebrania podobnego rodzaju. Takie świadectwa na czasie okazują się pomocne dla tych, którzy ich słuchają; niekiedy zachęcają się powtórzeniem pomyślnych doświadczeń, a niekiedy dodając sobie serca przez opowiadanie o próbach, trudnościach, kłopotach itd., tym, bowiem sposobem poznają, że nie tylko sami, ale także inni mają bolesne doświadczenia, a niekiedy i usterki.

Tym sposobem mogą dokładniej poznać znaczenie słów Apostoła: "Najmilsi! niech wam nie będzie rzeczą dziwną ten ogień, który na was przychodzi ku doświadczeniu waszemu, jakoby, co obcego na was przychodziło" (1 Piotra 4:12). Poznają oni, że wszyscy, którzy są ludem Bożym, przechodzą próby i trudności, i każdy w ten sposób uczy się sympatyzować z drugimi; a w miarę wzrastania sympatii, wzrasta również duch pomocy, duch miłości - Duch Święty. Na takich, śródtygodniowych zebraniach byłoby korzystnym omawiać przedmiot podany na poprzednim niedzielnym zebraniu; przedmiot taki, będąc w umysłach braci, powinien natchnąć każdego do zwracania uwagi na doznawane doświadczenia życiowe i zauważanie ich zwłaszcza w stosunku do szczególnego przedmiotu w danym tygodniu. Bez wątpienia każdy chrześcijanin posiada wielką ilość sposobności, by zauważyć nauki i doświadczenia życia względem rozmaitych spraw każdego tygodnia. Lecz większość, nie myśląc, nie uważając, pozwala, aby te cenne lekcje przechodziły obok nich niepoznane i uczą się głównie przez większe i bardziej gorzkie doświadczenia życia tego, czego mogliby się lepiej nauczyć przez baczenie na Pańskie codzienne obcowanie z nimi przez Jego opatrzności.

Dla wyjaśnienia: przypuśćmy, że przedmiotem na dany tydzień był "Pokój Boży" z tekstu: "A pokój Boży, który przewyższa wszelki rozum, będzie strzegł serc waszych" (Filip. 4:7). Każdy z braci powinien zauważyć w ciągu tygodnia, w jakim stopniu słowa powyższe odnosiły się do jego sprawy i co zdawało się przeszkadzać i zapobiegać wprowadzeniu tego panującego pokoju, wnosząc niepokój, niezadowolenie. Te doświadczenia i zaczerpnięta z nich nauka, opowiedziane przez braci więcej lub mniej biegłych (mężczyzn i niewiasty) wzajemnie sprowadzałyby uwagę nie tylko na ich własne doświadczenia w ciągu pierwszej części tygodnia, lecz w następnej części do ich własnych doświadczeń dodałyby doświadczenia i naukę innych, powiększając tym sposobem ich współczucia i przywodząc ich coraz więcej do poznania piękności pokoju, w przeciwstawieniu do waśni - do błogosławieństwa pokoju Bożego w sercu i wskazując, w jaki sposób można posiadać ten pokój, nawet, gdy otoczeni jesteśmy zgiełkiem, zamieszaniem lub zostajemy pośród warunków sprawiających zmartwienie, a od nas niezależnych. Nabożny charakter tych zebrań przyniesie większy pożytek. Kto najprędzej spostrzega swoje własne wady i kto najgorliwiej stara się wzrastać w łaskach Ducha Świętego, ten będzie najżarliwszym w pobożności ku Panu, w swych pragnieniach podobania się mu, aby coraz więcej stać się uczestnikiem Ducha Świętego.

Widocznym jest, że na tych zebraniach, jak i na wszystkich innych, najwięcej dobra zdziałać można przez zachowanie porządku; nie w tym stopniu, aby zabić ducha i wolność zebrania, lecz w tej mierze, aby zachować najlepszą wolność tegoż bez zaburzeń lub nieporządku, rządząc się rozumnie, uprzejmie, łagodnie. Na przykład: charakter zebrania powinien być zrozumiany najprzód a obowiązkiem przewodniczącego byłoby utrzymać zebranie ze słuszną, łagodną wyrozumiałością, aby szczególnie zamierzony cel tegoż osiągnąć. Należy zrozumieć, że nie są to zebrania stawiania pytań lub w ogóle dla prowadzenia rozpraw albo głoszenia Ewangelii; że w tym celu przewidziane są inne zebrania i ci, którzy sobie tego życzą, z przyjemnością mogą w nich uczestniczyć, te zaś zebrania mają cel ograniczony. Dla utrzymania tym sposobem właściwego celu zebrania i aby uniknąć prywatnych rozpraw lub wzajemnych odpowiedzi, jedynie tylko przewodniczący, wybrany jako przedstawiciel całości, ma prawo do odpowiadania lub zwracania uwagi innym i wtedy tylko, kiedy to jest koniecznym. Jest to jego obowiązkiem dopilnować, aby jakie świadectwo nie było tak długie, iżby było nudnym i odbierało innym sposobność do wypowiadania się, i żeby zebranie nie przeciągnęło się ponad czas słusznie określony. Wszystkie te rzeczy przypadające w udziale przewodniczącemu, każą wnioskować, że powinien być starszym zgromadzenia. Nowicjusz, z niedostatecznym doświadczeniem, nawet przy najlepszych zamiarach, mógłby być zbyt pobłażliwym lub za surowym w zastosowaniu prawideł w danym wypadku; mógłby on zepsuć zebranie przez bytnią łagodność lub obrazić, jakiego poważnego brata lub siostrę przez nierozsądnie wypowiedziane napomnienie przy zastosowaniu choćby właściwych reguł. Co więcej, przewodniczącym takiego zebrania powinien być Starszy, lub ktoś zdolny do piastowania urzędu Starszego w Kościele, aby mógł posiadać dostateczną znajomość Słowa Bożego, doświadczenie w łasce i zdolności nauczania, by był zdolnym udzielić słowo zachęty lub rady, czy też pomocy w odpowiedzi na rozmaite świadectwa, jakie były przedstawione. "Bo słowo według czasu wyrzeczonego, o jako jest dobre!" O ileż często daleko więcej pomocnym, niż cały wykład w innych warunkach - Przyp.Sal. 15:23.

Aczkolwiek poprzednio wykazaliśmy rozmaite korzyści, jakie powinny być przewidziane na zebraniach, opisaliśmy szczególnie te ostatnie, które, nawiasem mówiąc, uważamy za najważniejsze ze wszystkich: zebranie przynoszące największą pomoc w rozwoju duchowym. Rzućmy teraz okiem na to, co mogłoby być dobrym urządzeniem w stosunku do innych zebrań. Zebrania te różniłyby się ze względu na okoliczności, warunki i liczbę stanowiącą zgromadzenie - Kościół, ciało. Gdyby liczba stanowiła 50 lub blisko tego, a niektórzy z tej liczby byliby szczególnie uzdolnieni do publicznego przemawiania i jasnego wykładania Prawdy, radzimy, że jedno kazanie w tygodniu byłoby w ogóle korzystnym, szczególnie, jeżeli na zebranie mogliby być zaproszeni przyjaciele, sąsiedzi lub inni. Lecz jeżeli opatrzność zrządziła, że nie ma nikogo w zgromadzeniu, kto by był szczególnie uzdolniony do zwięzłego, logicznego, rozumnego tłumaczenia pewnych miejsc Pisma Świętego, sądzimy, iż byłoby lepiej, gdyby nie próbowano tej formy zebrań, albo żeby podzielić czas między kilku posiadających nieco uzdolnienia do rozbierania przedmiotów Pisma Świętego, zwięźle; temat niech pozostaje tematem, a bracia niech występują kolejno. Albo tacy starsi mogliby się zmieniać: jeden w jedną niedzielę, drugi w następną, lub dwóch w jedną niedzielę, a dwóch w następną itd. Okazuje się, że największa korzyść dla całego zgromadzenia polega na prowadzeniu naprzód i daniu sposobności wszystkim braciom w stosunku do ich zdolności, zawsze mając na uwadze, że nie kwiecistość i wymowa, lecz pokora i wyrozumienie Prawdy są najprzedniejszymi zasadami.

Lecz według naszego mniemania, najpoważniejszym i najowocniejszym zebraniem, następnym po zebraniu wzajemnego budowania się, jest to, w którym bierze udział całe zgromadzenie, mając za przewodniczącego raz tego, drugi raz innego. Dla tych zebrań może być wzięty pod dyskusję przedmiot lub tekst z Pisma Świętego, a przewodniczący, przeglądnąwszy naprzód dany przedmiot powinien starać się podzielić go między braci wyznaczając im, o ile możebne, ich dział tydzień naprzód, aby mogli przyjść na zebranie przygotowanymi robić przedstawienia stosownie do specjalnie wydzielonego im przedmiotu. Tacy, biorący głównie udział w rozbieraniu danego przedmiotu (może być dwóch, sześciu albo więcej, stosownie do tego jak wymagać może liczba osób zdolnych, wzrost zgromadzenia i ważność przedmiotu), znajdą pomoc w Wykładach Pisma Świętego i Strażnicach. Niech oni przedstawią rzecz we własnych słowach, lub niech odszukają szczególnie wyjątki z Wykładów Pisma Świętego, Strażnic itd., odpowiednio do przedmiotu, który mogliby przeczytać łącznie z niektórymi stosownym uwagami.

Gdy zebranie zostało rozpoczęte modlitwą i śpiewem, przewodniczący mógłby po kolei wywoływać przedmioty; potem po przedstawieniu przez wyznaczonego mówcę tekstu wywodów stosownie do przedmiotu, takowy powinien być przedstawiony wszystkim zebranym do zadawania pytań i robienia uwag zgodnie lub w przeciwieństwie do tego, co było już przedstawione przez przewodniczącego w danym przedmiocie. Jeżeli zebrani nie okazują skłonności do prowadzenia rozpraw i potrzebują zachęty, powinien to uczynić przewodniczący przez umiejętne pytania. Tylko przewodniczący powinien zwracać się do mówców lub odpowiadać albo pogodzić ich oświadczenia, chociaż rozumie się, może on powołać jakiegokolwiek mówcę do dalszego wyjaśnienia swych twierdzeń lub ich słuszności. Mówcy powinni skierowywać swe uwagi do przewodniczącego, lecz nigdy jeden do drugiego; w ten sposób można uniknąć naruszania osobistości i sprzeczek. Przewodniczący nie powinien brać żadnego innego udziału prócz wyżej określonego, łącznie z prowadzeniem dyskusji, lecz powinien być zdolny zebrać w jedno te rozmaite opinie, streszczając w krótkości cały przedmiot ze swego punktu zapatrywania przed zakończeniem zebrania modlitwą i śpiewem.

Każdy punkt można przedyskutować, a każdy przedmiot można dobrze rozważyć i zbadać, tak, że będzie jasno zrozumiany przez wszystkich. Albo w niektórych więcej zawiłych przedmiotach lepiej by było, aby przewodniczący zsumował wszystkie poglądy i wyraził swój przy ukończeniu rozbioru każdego przedmiotu. Dla dokładnego badania Słowa Bożego nie znamy żadnego lepszego, aniżeli ten rodzaj zebrań. My uważamy je jako o wiele korzystniejsze dla większości zgromadzeń ludu Bożego, niż zwykłe kazanie.

Tego rodzaju zebranie zawiera w sobie wszystkie właściwe cechy objęte w poprzednich sugestiach zanumerowanych 1, 2, i 3. Co się tyczy punktu pierwszego, to ci, którzy mają wyznaczony udział przewodniczących, mają sposobność ćwiczenia jakichkolwiek posiadanych przez się zdolności. Co do drugiego punktu, wszyscy mają sposobność brania udziału przez zadawanie pytań, czynienie uwag, zabierając głos po każdym z mówców w różnych sprawach. Trzeci punkt przy takim jak to zebraniu, również ma zastosowanie, ponieważ przedmioty na każdy tydzień powinny być postanawiane tydzień naprzód przez całe zgromadzenie, a nie przez samego przewodniczącego.

Każdy uczestniczący na takie zebranie, powinien mieć przywilej przedkładania swej kwestii lud przedmiotu, a duch miłości, wzajemnej pomocy i rozwagi, powinien być taki, że wszystkie właściwe przedmioty powinny być uprzejmie wysłuchane. W sprawie szczególnego żądania jakiegoś przedmiotu, który zdawałby się sprzeciwiać ogólnym poglądom zgromadzenia, chociaż byłby on zupełnie w granicach podstawowych zasad Ewangelii, osoba żądająca, aby jej przedmiot poddany był obradom, powinna mieć wyznaczony właściwy czas dla przedłożenia i powinna być głównym mówcą w tej sprawie; czas powinien być o ile możności ograniczony, przypuśćmy mniej lub więcej do 30-minut, stosownie do ważności przedmiotu i zainteresowania się nim zebranych. Po przedłożeniu, kwestia powinna być otwartą dla dyskusji przez innych członków zebrania; zadający pytanie powinien mieć udzielonych kilka minut na krótką odpowiedź przeciw czynionym przez drugich zarzutom, a przewodniczący przy zamykaniu zebrania ma mieć ostatnie słowo.

Inny rodzaj zebrań, który okazał się bardzo korzystnym przy badaniu Słowa Bożego, znany jest jako "badanie Wykładów Pisma Świętego". Zebrania te nie są jedynie w celu czytania, lecz systematycznego badania Boskiego planu we wszystkich jego przejawach, szczegół po szczególe. Kilka tomów Wykładów Pisma Świętego, traktując przedmioty w nieprzerwanym porządku, stanowią (wraz z Biblią) podręczniki do tych badań biblijnych; lecz aby te zebrania otrzymały korzyść, koniecznym jest, by przewodniczący i zebrani jasno odróżniali czytanie od badania. Co się tyczy samego czytania, to wszyscy zgromadzeni mogą tak samo, a może i lepiej, czytać sami u siebie w domu. Celem tych badań jest wziąć pewną część każdego przedmiotu podług tego, jak jest przedstawiony w jednym lub więcej paragrafach, przedyskutować ją najdokładniej między sobą powołując się na odnośne ustępy Pisma Świętego itd.; roztrząsając tę rzecz dokładnie i skłaniając, o ile to możebne, każdego członka zebrania do rozważnego wyrażenia swej myśli względem każdego szczegółu, a potem przystępować do następnego przedmiotu. Niektórym z tych zebrań badanie jednego tomu Wykładów Pisma Świętego zabrało rok lub nawet dwa czasu. Było w tym wielkie zainteresowanie i pożytek.

"KAŻDY NIECH BĘDZIE DOBRZE UPEWNIONY W UMYŚLE SWOIM"

--- Rzym. 14:5 ---

Wszystkie logiczne umysły mają upodobanie w osiąganiu decyzji, o ile możności, względem każdego szczegółu Prawdy; a Apostoł oświadcza, że o to starać się powinien dla samego siebie każdy członek Kościoła - "w umyśle swoim". Lecz jest to pospolitym błędem próbować tę osobiście dobrą regułę stosować do zgromadzeń lub zebrań przy badaniu Pisma Świętego - próbować zmusić, aby wszyscy zadecydowali to samo odnośnie znaczenia Słowa Bożego. Właściwie powinniśmy życzyć sobie, aby wszyscy mogli widzieć "oko w oko", lecz nierozumnym jest oczekiwać tego, gdy wiemy, że wszyscy odpadli od doskonałości nie tylko pod względem ciała, lecz i umysłu, i że te zboczenia są w rozmaitych kierunkach, jak to widzimy z rozmaitych kształtów głowy, jakie znaleźć można w jakimkolwiek zgromadzeniu ludzi. Rozmaite rodzaje i stopnie naszego wykształcenia są również ważnymi czynnikami, które pomagają lub przeszkadzają w posiadaniu jedności poglądu.

Lecz czyż Apostoł nie daje do zrozumienia, że wszyscy powinniśmy myśleć o tych samych rzeczach? - i że wszyscy będziemy nauczeni przez Boga tak, iż wszyscy będziemy mieli ducha zdrowego rozsądku? - i że powinniśmy spodziewać się wzrastać w łasce i znajomości, budując się wzajemnie w najświętszej wierze?

Tak, wszystko to jest prawdą; lecz nie jest nadmienionym, iż będzie to osiągnięte na jednym zebraniu. Lud Boży posiada nie tylko różnie rozwinięte głowy i różni się doświadczeniem lub wykształceniem, lecz w dodatku jako Nowe Stworzenie różni się wiekiem i doświadczeniem - jedni są jako niemowlęta, inni zaś jako młodzieńcy, zaś jeszcze inni jako już dojrzali. Niech to nas, więc nie dziwi, że niektórzy są powolniejsi w pojmowaniu od innych, a stąd powolniej mogą być zupełnie przekonani w umysłach swoich względem niektórych "głębokich rzeczy" Bożych. Muszą oni sięgnąć do podstaw - że wszyscy byli grzesznikami; że Jezus Chrystus, nasz Przewodnik, odkupił nas przez Swą ofiarę, dokonaną na Kalwarii; że znajdujemy się teraz w Szkole Chrystusowej, gdzie uczymy się i przysposabiamy do Królestwa i służby dla Niego, i do szkoły tej mają dostęp tylko ci, którzy wszystko poświęcili dla Pana. O tych rzeczach wszyscy muszą wiedzieć, i zawsze i całkowicie zgadzać się na nie, w przeciwnym razie nie moglibyśmy uznać ich nawet jako braci-niemowląt w Nowym Stworzeniu; lecz wszyscy potrzebujemy cierpliwości jeden względem drugiego, i wyrozumiałości na słabości innych, poza tym należy posiadać miłość, która pomnaża każdą łaskę Ducha Świętego, w miarę jak dochodzimy do dojrzałości.

Wobec tego wszystkie pytania, wszystkie odpowiedzi, wszystkie uwagi, powinny być dla wszystkich obecnych na zgromadzeniu (a nie dla kogoś osobiście lub pewnej liczby) i należy przy tym zwracać się z nimi do przewodniczącego, który jest przedstawicielem wszystkich, z wyjątkiem, jeżeli przewodniczący poprosi mówcę, aby zwrócił się do słuchaczy i przemawiał wprost do zgromadzenia. Z tej też przyczyny, po wyrażeniu swego poglądu, każdy powinien spokojnie wysłuchać poglądów innych, a nie czuć się powołanym do roztrząsania lub powtarzania swego już raz postawionego poglądu. Skorzystawszy ze swej sposobności, każdy powinien położyć ufność w Panu, by kierował, uczył i pokazywał Prawdę, i nie powinien nastawać na to, aby wszystkich skłonić do tego, iżby widzieli każdy szczegół tak, jak on go wodzi, ani też nawet, jak się na niego zapatruje większość. Jedność w zasadzie, miłosierdzie zaś w "ubocznych rzeczach", oto właściwa reguła, według której należy postępować.

Zgadzamy się jednak, że każdy szczegół Prawdy jest ważny, i że najmniejszy szczegół błędu jest szkodliwy, że wierni powinni pomodlić się i starać się o jedność w znajomości Prawdy, ale nie należy mieć nadziei osiągnąć to przemocą. Jedność ducha na pierwszych zasadniczych podstawach Prawdy jest rzeczą ważną i gdzie ta jedność jest utrzymywaną, możemy być ufni, że wszystkich, którzy ją posiadają, Bóg doprowadzi do wszelkiej Prawdy na czasie dla nich potrzebnej. Ma to związek z tym, że przewodniczący trzody Pańskiej powinni posiadać szczególną mądrość, miłość, siłę charakteru i jasność w Prawdzie, tak, aby pod koniec każdego zebrania ten, który je prowadził, mógł streścić wywody Pisma Świętego i poddać wszystkie umysły pod ich błogosławiony wpływ, wyrażając się jasno, stanowczo dobrotliwie, lecz nigdy dogmatycznie, z wyjątkiem, jeżeli chodzi o zasadnicze podstawy.

POSŁUGI POGRZEBOWE

Na pogrzebach, kiedy między zgromadzonymi przyjaciółmi panuje uroczyste skupienie, zimne i milczące ciało, zbolałe serce, zapłakane oczy, żałoba itd., wszystko to pomaga do wyrycia się w umysłach poglądu, że śmierć nie jest przyjacielem ludzkości, lecz jej nieprzyjacielem. Takie okazje bardzo sprzyjają przedstawianiu Prawdy i powinny być wykorzystane. Wielu z tych, którzy teraz interesują się Teraźniejszą Prawdą, otrzymało swoje pierwsze jasne wyobrażenie o niej z mów pogrzebowych. Nadto wielu w takich wypadkach uważa i przysłuchuje się, gdy w innych razach byliby zbyt uprzedzeni lub nie uczyniliby zadość życzeniom swych przyjaciół, by uczestniczyć na zwykłym zebraniu, na którym głoszona jest Prawda. Radzimy, przeto, aby z takiej sposobności skorzystano tak skutecznie, jak okoliczności pozwolą. Kiedy zmarły był wierzącym i jego rodzina przeciwną, powinien był zrobić przedśmiertne żądanie, aby ktoś z przedstawicieli Prawdy miał na jego pogrzebie mowę. Jeżeli zmarły jest dzieckiem i jego rodzice oboje w Prawdzie, wtedy nie byłoby żadnej w tym względzie przeszkody; lecz jeżeli jedno z rodziców jest wierzącym, drugie zaś przeciwne, odpowiedzialność w tej sprawie polegałaby na ojcu, chociaż żona miałaby zupełną słuszność przedstawić swemu mężowi swój pogląd na sprawę i on powinien by zwrócić uwagę na jej rozsądne przedstawienie - jednakowoż nie, dlatego tylko, by uniknąć swej odpowiedzialności przed Bogiem jako głowy rodziny.

W wielu małych zborach znajdują się bracia zdolni mieć zajmujące i pożyteczne mowy stosowne w takich razach, bez dawania sugestii ze strony naszej lub czyjejkolwiek; lecz przeważnie w tych małych grupach ofiarowanych brak jest takich, którzy by mieli odpowiednie zdolności do takich mów, i z tego powodu nasuwamy niektóre metody sprawowania tego rodzaju posług. Z braci sprawujących powyższe usługi, zasługiwałby na pierwszeństwo nie pozostający w ścisłym pokrewieństwie z umarłym; lecz gdyby nie było innego, w takim razie może sprawować posługę syn, mąż lub ojciec. Jeżeli zaś nie ma takiego, co mógłby płynnie wypowiadać publicznie mowy, i obeznany był z przedmiotem, to mógłby przyjąć lepszy plan niżej podany, który mógłby zastosować przy tej okazji, mowę w formie rękopisu, którą odczytałby zebranym przyjaciołom. Pismo powinno być bardzo wyraźne; powinno być przeczytane głośno, parę razy, aby publicznie było czytane dobitnie i zrozumiale. Nadmieniamy dalej, że gdyby się nie znalazł nikt z braci zdolnych, w takim wypadku nie byłoby niestosownym, aby mowę odczytała siostra, używając pewnego rodzaju przykrycia głowy.

Poniżej zamieszczamy wzór, według którego można by sprawować obrządek pogrzebowy osoby będącej w Prawdzie.

1) Możemy rozpocząć odśpiewaniem stosownego hymnu, głosem miarowym. Właściwymi do tego pieśniami byłyby: "Opoka wieków", "Bliżej do Ciebie", "Poranek zmartwychwstania", "Próżność tego świata" lub inne.

2) Gdyby, w jakiej rodzinie byli członkowie należący do któregoś z Kościołów, i pragnęli, aby ich duchowny wziął udział w pewnej części posługi, byłoby bardzo stosownym zaprosić go, aby przeczytał kilka wierszy z Pisma Świętego na temat zmartwychwstania, albo odmówił modlitwę, lub też jedno i drugie. Jeżeliby takiego żądania nie było, można zaraz po śpiewie przejść do mowy.

WZÓR MOWY POGRZEBOWEJ

Drodzy przyjaciele! Zebraliśmy się tutaj, aby złożyć hołd pamięci naszego przyjaciela i brata, którego ziemskie szczątki mamy złożyć do grobu - proch do prochu, popiół do popiołu. Nie zaprzeczając temu, że nie ma nic pospolitszego na świecie nad śmierć i towarzyszące jej choroby, dolegliwości i zmartwienia, tym nie mniej, jako ludzie myślący, nie możemy pogodzić się z tak bolesnym potarganiem więzów przyjaźni, domowych, miłości, braterstwa. Choćbyśmy leczyli nasz smutek, jakbyśmy mogli, jest to jeszcze bolesnym, pomimo tego nawet, że jak Apostoł oświadcza, my, jako chrześcijanie "nie smucimy się jako drudzy, którzy nadziei nie mają" (1 Tes. 4:13). I cóż mogłoby być stosowniejszym tu dzisiaj nad rozważanie tej dobrej nadziei, postawionej przed nami w Ewangelii jako balsam, który zdolny jest leczyć nasze ziemskie zmartwienia lepiej, niż co innego.

Lecz, zanim zaczniemy rozważać nadzieję postawioną przed nami w Ewangelii - nadzieję powstania z umarłych, nadzieję przyszłego życia w daleko szczęśliwszych warunkach, niż obecne, nie byłoby niewłaściwym zrobić zapytanie, dlaczego potrzebujemy takiej nadziei, dlaczego nie powinniśmy być uchronieni przed śmiercią, ale mieć daną nadzieję zmartwychwstania? Dlaczego Bóg pozwala nam żyć zaledwie kilka krótkich dni lub lat i to pełnych cierpienia? Dlaczego następnie ścinani jesteśmy jako trawa? Dlaczego węzły uczuć się przerywają, a stosunki domowe i rodzinne ulegają rozerwaniu przez wroga naszego rodzaju, śmierć, która w ciągu przeszło sześciu tysięcy lat pochłonęła, jak obliczono, więcej niż pięćdziesiąt tysięcy milionów naszego rodzaju, naszych braci, co do ciała - dzieci Adama? Dla myślących umysłów są to kwestie ważniejsze aniżeli jakiekolwiek inne.

Niedowiarkowie mówią nam, że będąc tylko najwyższym stopniem zwierząt, rodzimy się, żyjemy i umieramy jak bezrozumne zwierzęta, i że poza tym nie możemy się spodziewać żadnego życia. Lecz, wzdrygając się na taką myśl i nie będąc zdolni dowieść własnym doświadczeniem, że jest przeciwnie, my, jako dzieci Boże, słyszeliśmy słowa naszego Ojca "głoszącego pokój przez Jezusa Chrystusa, naszego Pana". Poselstwo pokoju, które przynosi nam nasz drogi Zbawiciel, jako swoim naśladowcom, nie jest zaprzeczeniem faktu w tej sprawie, ani oświadczeniem, jakoby nie było ani boleści, ani zmartwień, ani śmierci, lecz przeciwnie. On oświadcza: "Jam jest zmartwychwstanie i żywot". On również mówi nam, że "wszyscy, co są w grobach, usłyszą głos Jego i wyjdą". Ach, jakie to przeciwne jest głosowi niewiary, a słodkim dla nas! Ono przynosi nadzieję, a nadzieja przynosi pokój stosownie do tego, jak uczymy się poznawać i ufać Ojcu, jak również i Synowi, którego słowa słyszeliśmy i który przeprowadza wspaniały plan Ojca.

Lecz jeżeli w ten sposób Bóg obiecuje zmartwychwstanie i jeżeli poselstwo zmartwychwstania przynosi pokój, wytchnienie i nadzieję, jeszcze nie jest nie właściwym dla nas pytać, dlaczego Bóg miał najpierw podać człowieka na zniszczenie, i dopiero później wzbudzać go, mówiąc do rodzaju ludzkiego przez usta psalmisty: "Nawróćcie się synowie ludzcy" (Ps. 90:3). Dlaczego tedy nie zachować przy życiu? Czemu nie przeszkodzić zmartwieniom, boleści i śmierci? Odpowiadamy, że Pismo Święte, i tylko ono daje nam wyjaśnienie obecnego stanu; nic innego, jak tylko ono może nas w tym względzie oświecić. Jego świadectwo jest to, że Bóg pierwotnie stworzył rodzaj ludzki doskonałym, prawym, na Swoje wyobrażenie i podobieństwo, i że przez nieposłuszeństwo pierwsi nasi rodzice odpadli od stanu doskonałego i ulegli karze grzechu, którym jest śmierć, i że ta kara za grzech, jaka spadła na Adama, obejmuje cały rodzaj ludzki drogą naturalną. Wielkość grzechu powiększała się wraz z rozmnażaniem się ludzi i odpowiednio wzmagały się choroby, boleści i śmierć.

Wszystkich nas fałszywie uczono, że przekleństwem, czyli karą za grzech Adama, mają być wieczne męki; że my i cały rodzaj ludzki odziedziczyliśmy tę straszną karę, jako rezultat grzechu pierworodnego i że tyko ci, którzy stali się naśladowcami Jezusa, ofiarowani święci, że tylko oni mogą uniknąć wiecznych mąk. Lecz znajdujemy, drodzy bracia, że Słowo Boże nie potwierdza tego niesprawiedliwego i nielitościwego planu, i że Pismo Święte jasno zaznacza, że karą za grzech jest śmierć; że wieczne życie jest darem Bożym, i że nikt nie może otrzymać tego daru z wyjątkiem tych, którzy stali się żywotnie połączeni z drogim Synem Ojca. Stąd widzimy, że niesprawiedliwi nie odziedziczą żywota wiecznego, a zatem nie mogą też wiecznie cierpieć żadnej niedoli. Oświadczenie Pisma Świętego jest bardzo jasne i bardzo słuszne:, iż Bóg "wszystkich niepobożnych wytraci" - Ps. 145:20.

Warto zauważyć, jak jasno Bóg określił Adamowi, kiedy go poddał próbie, nawet czas i miejsce, lecz nade wszystko powinniśmy zwrócić uwagę na Słowa naszego Niebiańskiego Ojca, jaka miała być kara Jego sprawiedliwego gniewu, (czyli, jaką On postanowił karę za grzech). Oświadczenie brzmi, że Bóg hojnie wyposażył naszych pierwszych rodziców, między różnymi drzewami żywota znajdowało się w raju jedno szczególne, które postawił jako próbę posłuszeństwa przez zabronienie spożywania lub nawet kosztowania albo dotykania owoców tego wyjątkowego drzewa. Nieposłuszeństwo było powodem wygnania z raju, wyłączeniem od drzew żywota, a to sprowadziło stopniowy stan umierania, który jeszcze panuje i zwiększa się; wszystkim nam wiadomo, że przeciętny wiek życia ludzkiego jest obecnie daleko krótszy, niż Adama, który żył dziewięćset trzydzieści lat.

Słowa Pańskie wyrażone w Księdze Rodzaju są: "Dnia, którego jeść będziesz z niego, umrzesz". Tym "dniem", jak apostoł Piotr nam wyjaśnia, był dzień Pański, o którym mówi:, "Ale ta jedna rzecz niech wam nie będzie tajna, najmilsi, iż jeden dzień u Pana jest, jako tysiąc lat ..." I to był ten "dzień", w którym Adam umarł i nikt z jego potomstwa nie przeżył całego tysiąca lat. Po przestępstwie Adama słowo wyroku Bożego jasno wskazują, że nie miał On zamiaru skazywać na męki swego stworzenia, i że przekleństwo rozciągało się nie dalej, jak do zniszczenia obecnego życia i chwilowego ucisku połączonego ze śmiercią. Odnośnie, co do przekleństwa wyraził się Bóg do Adama: "W pocie oblicza twego będziesz pożywał chleba, aż się nawrócisz do ziemi, gdyżeś z niej wzięty; boś proch i w proch się obrócisz" - 1 Moj. 2:17; 3:19; 2 Piotra 3:8.

Jest to napewno wielkim powodem do radości urzeczywistnienie faktu, że straszna nauka o wiecznych mękach, dotycząca nie tylko pierwszych naszych rodziców, lecz przechodząca na wszystkich ich dzieci, że ta nauka jest fałszywą i przedostała się do nas nie z Pisma Świętego, lecz ze średnich wieków. Pod żadnym względem nie jest to oświadczenie Słowa Bożego. Posłuchajmy wyjaśnienia w tej sprawie apostoła Pawła, które to wyjaśnienie zgadza się najzupełniej z tym, co podaje Księga Rodzaju. Mówi on: "Przetoż jako przez jednego człowieka, grzech wszedł na świat, a przez grzech (jako skutek) śmierć; tak też na wszystkich ludzi śmierć przyszła, ponieważ wszyscy zgrzeszyli" (Rzym. 5:12). Czyż może być, co słuszniejszego, niż to Boskie wyjaśnienie śmierci? Że jest rezultatem grzechu; że nasz ojciec Adam, będąc poddany próbie, stracił swoje prawa i przywileje przez nieposłuszeństwo i został podległy chorobom, słabościom, zmartwieniom, kłopotom i śmierci; i że my, nie będąc poddani żadnej próbie (byłoby to bezużytecznym poddawać próbie nas, którzy odziedziczyliśmy skłonności do grzechu i słabości), jesteśmy uczestnikami tego samego Boskiego wyroku, to jest śmierci i jako rodzaj ludzki, staczamy się stopniowo w przepaść słabości, chorób, zmartwień - aż do grobu? Wyjaśnienie to dostatecznie tłumaczy nasze zdanie, że dziecko, choćby żyło tylko godzinę, dzień, tydzień, miesiąc, staje się uczestnikiem przekleństwa i śmierci na równi z tymi, którzy żyją kilka lat dłużej i osobiście biorą udział w niedopełnianiu prawa sprawiedliwości. "W nieprawości jestem poczęty, a w grzechu poczęła (zrodziła) mnie matka moja" - oto oświadczenie pod tym względem Pisma Świętego, "Wszyscy zgrzeszyli i nie dostaje im łaski Bożej".

Lecz teraz, gdzie jest ta nadzieja? Co może być pomocą wobec tak smutnego stanu rzeczy? Co może być uczynione dla tych, którzy teraz i wszędzie smucą się, cierpią i umierają, i co może być uczynione dla pięćdziesięciu tysięcy milionów, którzy zszedłszy z tej ziemi, stali się więźniami śmierci? Odpowiadamy, że oni nic nie mogą uczynić dla siebie. Przez sześć tysięcy lat próbowano wysiłków ludzkich w celu podźwignięcia się z chorób, przekleństwa i śmierci, okazały się one bez wątpienia bezskutecznymi, co do osiągnięcia tego rodzaju nadziei. Ci, którzy mają nadzieję, muszą spoglądać ku Panu, ku Bogu naszego zbawienia. On zamierzył zbawienie i Pismo Święte wyjaśnia wzniosły plan wieków, który Bóg wykonywa stopniowo. Pierwszym krokiem było odkupienie, tj. zapłacenie za nasze grzechy - zapłatą za grzech jest śmierć. To było spłacone przez Jezusa Chrystusa, który "umarł sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby nas przywiódł do Boga". Nikt z potępionej ludzkości nie mógłby zbawić samego siebie i dlatego, jak prorok wykazuje, "brata swego nikt żadnym sposobem nie odkupi, ani może dać Bogu okupu jego zań" (Ps. 49:8). Lecz niedola ludzka stała się dla Boga sposobnością i posłał On Jezusa, który dał za nas swoje doskonałe życie, życie, które było "święte, niepokalane, odłączone od grzeszników", odłączone od ludzkości, znajdującej się w stanie śmierci. Jego życie Bóg przyjął, jako równoważny okup i przez to zniósł potępienie, jakie sprowadził Adam, i stąd korzyści dla wszystkich nas, którzy jesteśmy dziećmi Adama, ponieważ nie byliśmy potępieni z powodu naszej własnej winy, lecz "przez nieposłuszeństwo jednego człowieka"; z tej przyczyny Bóg może być sprawiedliwy i może uwolnić nas przez posłuszeństwo i okup jednego - Jezusa Chrystusa, naszego Pana; o Nim to pisze Pismo Święte: "Dał samego siebie na okup za wszystkich, co będzie świadectwem czasów jego" - 1 Tym. 2:6.

Kiedy jest mowa o tym, wiedzmy, że Jezus Chrystus nie odkupił jedynie Kościoła, lecz jak Pismo Święte wyraźnie oświadcza: "On jest ubłaganiem (zadośćuczynieniem) za grzechy całego świata" (1 Jana 2:2). Tu, dzięki Bogu, mamy podstawę dobrej nadziei, która jak Apostoł mówi usposabia nas, byśmy się nie martwili jak inni, którzy nadziei nie mają, albo też mają słabą nadzieję nie opartą na wyraźnym oświadczeniu Słowa Bożego.

Lecz kto powie: Chrystus umarł już dawno, dlaczego więc grzech i śmierć jeszcze panują i pochłaniają tyle milionów ludzi? Na to odpowiadamy, że Bóg zwlekał z posłaniem ofiary przez cztery tysiące lat i jeszcze zwleka z zesłaniem błogosławieństwa, zapewnionego przez tę ofiarę, które musi być ostatecznym wynikiem i które nastąpi "w czasie właściwym". Powód zwłoki jak wyjaśnia Pismo Święte jest dwojaki:

Pierwsze:, aby pozwolić na powstanie dostatecznej liczby rodzaju ludzkiego, odpowiedniego do zapełnienia, czyli zaludnienia całej ziemi, kiedy ziemia będzie doprowadzona do doskonałości Raju i będzie przywróconym Rajem na większą skalę. W ciągu obecnego czasu osiągnie rodzaj ludzki pewną dozę doświadczenia, co do grzechu i śmierci, i otrzyma częściowo bardzo ważną naukę, a mianowicie przekona się o okropności grzechu, jak wielce jest złym i niepożądanym. Skoro czas Boży nadejdzie, a wierzymy, że jest bliski, spełni Bóg obietnicę Swą i ustanowi Swoje Królestwo, które zwiąże szatana i ukróci całą moc i wpływy, które obecnie sprzyjają grzechowi i śmierci, i spowoduje, że znajomość Pańska napełni całą ziemię. Tym sposobem Chrystus będzie błogosławił rodzaj ludzki i podźwignie go krok za krokiem ku zupełnej doskonałości, w której był stworzony - na wyobrażenie Boże, jakie było przedstawione w Adamie. Ten okres błogosławieństwa zowie się tysiącletnim Królestwem i dlatego właśnie nauczył Pan nas modlić się: "Przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi". Będzie ono wymagała całego tysiąca lat błogosławieństwa i restytucji dla ustanowienia sprawiedliwości na trwałych podstawach na ziemi, dla wypróbowania całej ludzkości - dla przekonania się, kto przez posłuszeństwo Chrystusowi okaże się godnym żywota wiecznego; lecz jeżeli kto, posiadając pełną świadomość, będzie wolał czynić grzech niż sprawiedliwość, taki będzie skazany na Śmierć Wtórą, na "wieczne odtrącenie od obliczności Pańskiej i od chwały mocy Jego". Błogosławieństwa Tysiąclecia będą udziałem nie tylko szesnastu set milionów obecnie żyjących, lecz także pięćdziesięciu tysięcy milionów, którzy poszli do grobów, do więzienia śmierci, z którego Pan nasz Jezus powoła ich, by korzystali ze sposobności Jego Królestwa, jako Sam oświadcza "Ja mam klucze piekła i śmierci" - Obj. 1:18.

Po wtóre: Bóg zwlekał z zesłaniem ogólnego błogosławieństwa i sposobności dla świata od czasu, jak Chrystus nas odkupił w tym celu, aby w ciągu tego wieku Ewangelii mógł wybrać z pośród rodzaju ludzkiego tych, których odkupił, tj. "maluczkie stadko", klasę "wybranych", uczni, naśladowców, uświęconych, świętych. On szuka takich, którzy mogliby się stać narodem Świętym "Królewskim Kapłaństwem", aby uczestniczyli z Nim w tysiącletnim Królestwie, nie, aby mieć udział ze światem w przywróceniu ich do pierwotnego stanu ziemskiego, jakkolwiek doskonałego pożądanego i chwalebnego miejsca, jakim był Raj, lecz do jeszcze większej łaski, abyśmy się stali podobnymi swemu Panu, jako istoty duchowe, uczestnicy Boskiej natury wyższej nad anioły, zwierzchności i państwa, i uczestnicy Jego chwały. Jak cudowną jest ta nadzieja, jakim natchnieniem przejmuje serce każdego, kto słyszał zaproszenie, kto stał się uczniem, naśladowcą Jezusa i stara się postępować Jego śladami, jak dał nam tego przykład! O! Jak wielkim błogosławieństwem będzie otrzymanie chwały, czci i nieśmiertelności, jakie są obiecane Kościołowi przy Pierwszym Zmartwychwstaniu; czyż nie wielki to przywilej uczestniczyć z naszym Panem w rozdawaniu łask Boskich całemu wzdychającemu stworzeniu i zapraszaniu tych, którzy pragną przyjść do wody żywota i czerpać ją darmo? Zaiste w Królestwie Chrystusowym Duch i Oblubienica powie: "Przyjdź", (bo wtedy będzie Oblubienica, a wesele Baranka będzie miało miejsce przy końcu wieku Ewangelii). "Kto chce niech bierze wodę życia darmo" (Obj. 22:17). Czy nie są to dwa słuszne powody, dla których Bóg zwlekał z udzieleniem błogosławieństwa od czasu jak ofiara odkupienia była dokonaną na Kalwarii? Zaiste możemy radować się z tej zwłoki i wynikającej stąd sposobności, że możemy być powołanymi i możemy uczynić nasze powołanie i wybór pewnymi.

Taką jest pokrótce chwalebna nadzieja, która ożywiała drogą nam osobę, której pamięć dzisiaj czcimy. Te nadzieje były kotwicą (jego lub jej) duszy i uzdalniały do stania silnie po stronie Boga, jednocząc się w swoim szczęściu z tymi, którzy wyznają Mistrza i niosą codziennie krzyż swój, idąc za Nim. Posiadane szlachetne zalety dały się nie jednemu z nas zauważyć, ale naszych nadziei i radości nie opieramy na podstawie ludzkiej doskonałości, lecz na wiadomości, że Jezus Chrystus był doskonałym Odkupicielem, a ktokolwiek wierzy w Niego, nigdy się nie zawstydzi, i stanie się zwycięzcą. Cenne przymioty, posiadane przez naszego brata (naszą siostrę), wszyscy moglibyśmy naśladować, ale dla nas wzór ziemski nie jest potrzebnym. Bóg sam dał nam w Synu swym chwalebny przykład, który my wszyscy powinniśmy starać się naśladować. Nie powinniśmy na nic innego patrzeć, jak na wzór doskonały, Jezusa. Powinniśmy przeoczyć naturalne wady, które wskutek upadku cała ludność posiada, i pamiętać, że dla takich, którzy są naśladowcami Pana są one wszystkie przykryte szatą Jego sprawiedliwości, tak, że jesteśmy "przyjęci w Umiłowanym".

Ostatecznie, drodzy przyjaciele, bierzmy naukę z krótkotrwałości obecnego życia, i że, podczas gdy Bóg ma w zapasie wielkie błogosławieństwa dla świata, my, którzy już słyszeliśmy o Jego dobrodziejstwach i zbawieniu w Jezusie, mamy szczególne przywileje, szczególne sposobności i odpowiednio szczególną odpowiedzialność w połączeniu z naszą znajomością. Jak Apostoł oświadcza:, "Kto ma tę nadzieję w Nim, oczyszcza samego siebie, jako i On czystym jest". Jeżeli spodziewamy się być z Panem, brać udział w Jego chwale i uczestniczyć w Jego dziele w przyszłości, to wiemy, że ma to oznaczać, iż charakter nasz musi być zmieniony, że nasze serca muszą być odnowione, że musimy stać się nie tylko czystymi w sercu, to jest w myślach, woli i zamiarach ku Bogu, lecz o ile to możliwe, w słowach i uczynkach, tak, aby nowa wola była zdolną przy rozmaitych okolicznościach panować nad naszym ciałem niedoskonałym wskutek upadku. Mamy pamiętać nie tylko o tym, aby trwać w Jezusie i być przykrytymi szatą Jego zasługi, lecz również pielęgnować coraz więcej w sercach dary Jego Ducha; dobre postanowienia są wielką pomocą w tym względzie. Wobec tej uroczystej chwili, z tymi uroczystymi, lecz i radosnymi myślami, starajmy się coraz wierniej postępować śladami Mistrza i światło Jego Prawdy coraz więcej odzwierciedlać w naszym życiu. Starajmy się, aby świat, w którym żyjemy, mógł się stawać lepszym i szczęśliwszym każdego dnia, i o ile możliwe, abyśmy wielbili Boga w naszym ciele i duchu, które są Jego. Amen.

4) Po tym odczytaniu, czy mowie, może nastąpić modlitwa, która powinna być odmówiona przez samego mówcę, lub, przez jakiego brata w Prawdzie - i to uzdolnionego. Żaden obcy duchowny nie powinien być wzywany do modlitwy po mowie, bo możebne, iż modlitwa jego byłaby raczej zwróconą do ludzi niż do Boga, i mógłby zniszczyć w umysłach słuchaczy cokolwiek dobrego sprawiła mowa. W modlitwie należy szczególnie dziękować Bogu za Jego łaski w Jezusie Chrystusie i należy prosić o Jego błogosławieństwa dla wszystkich obecnych, a osobliwie za pozostałych z rodziny, pogrążonych w żałobie.

5) Obrządek powinien być stosownie zakończony jednym lub dwoma wierszami odpowiedniego hymnu, jakie poprzednio zaleciliśmy.

6) Po opuszczeniu trumny do grobu, zalecamy jedynie kilka słów modlitwy.

ZMIANY W MOWIE STOSOWNIE DO RÓŻNYCH OKOLICZNOŚCI

Mowa powyższa mogłaby być odpowiednio zastosowaną na pogrzebie w razie, gdyby osoba zmarła była ze świata, lub niezupełnie poświęconą Bogu, tylko należałoby zrobić pewne zmiany tak, jak się mogą nastręczać każdemu, kto by był zdolny wypowiedzieć podobną mowę.

W razie śmierci dziecka, bez względu na to, czy wierzących czy niewierzących rodziców, mowa może być stosownie zmieniona; do zmarłego można byłoby zastosować słowa: "straszna śmierć zabrała naszego młodego przyjaciela (lub przyjaciółkę) w samym zawiązku wieku męskiego (lub niewieściego)"; jeżeli to było niemowlę, można by użyć tekstu: "zawściągnij głos twój od płaczu, a oczy swe od łez, bo będziesz miała zapłatę za pracę swoją, mówi Pan, że się nawrócą z ziemi nieprzyjacielskiej" (Jer. 31:16). W takich razach stosownym jest położyć nacisk na fakt, że nie ulega wątpliwości, iż dzieci w młodocianym wieku nie mogły dopuścić się grzechu na śmierć, i że takie oświadczenie udowodnione jest przez Pismo Święte, a mianowicie, że stało się to przez nieposłuszeństwo jednego człowieka, lecz nie przez powszechne nieposłuszeństwo, że grzech wszedł na świat jako wynik, czyli kara za grzech.

DZIESIĘCINY, KOLEKTY ITD.

O ile wiemy, żadne z małych zgromadzeń ludu Bożego "tej drogi" (Dz.Ap. 22:4) nie urządza publicznych kolekt. My od początku byliśmy za unikaniem kolekt publicznych nie, dlatego, abyśmy wierzyli, że w czynności tej jest cokolwiek grzesznego i nie, dlatego, ażeby Pismo Święte potępiało to, lecz ponieważ kwestia pieniężna stała się tak głośną w całym chrześcijaństwie wszystkich wyznań, że według naszego zdania, zupełne unikanie przyczyniłoby się do chwały Bożej. Ludzie, od których przez całe życie domagano się pieniędzy, szybko przychodzą do przekonania, że większą część kazań, nauczania itd., sprawowano dla pieniędzy, jeżeli nie jedynie i głównie, to w znacznej mierze.

Nie tylko Pismo Święte oświadcza, że w większości wiernych Pańskich będzie z biednych tego świata, lecz nasze doświadczenie stwierdza to samo, - że jest nie wiele bogatych, nie wiele zacnego rodu, lecz "głównie ubogich na tym świecie, bogatych w wierze". Niektórzy z tych, co przychodzą na zebrania, na których głoszona jest Teraźniejsza Prawda, odczuwają ulgę, gdy nie ma tam światowego ducha chciwości, i w niektórych przynajmniej razach okoliczność ta zaleciła im Prawdę. Ci, których oczy zostały otwarte i ujrzeli światło Teraźniejszej Prawdy, zapałali gorliwością i energią w służeniu Prawdzie, a światło ich tak zaczęło świecić na chwałę Bożą, że wielu obojętnych chrześcijan często zapytuje:, Jaka jest tego pobudka? Jaki jest tego cel? Czy ci się to opłaci lub, co za pożytek będziesz miał z tego, że starałbyś się zainteresować mnie, że miałbyś pożyczyć mi książki, tracić czas swój na to, aby skłonić moją uwagę ku tym biblijnym przedmiotom, abym je widział tak, jak ty je widzisz? Przychodząc na zebrania i widząc, że nawet zwykłe kolekty i natrętne domagania się pieniędzy nie istnieją, ci poszukujący Prawdy, są tym bardziej przekonani, że to Miłość do Boga, dla Jego Prawdy i dla Jego wiernych natchnęła ich usiłowaniem mieść Prawdę w granicach, w jakich mogą ją osiągnąć. Chociaż nawet skłonni są nieco do uprzedzania się przeciw Prawdzie, to jednak takie dowody szczerości i ducha uczynności i szczodrobliwości same się im tłumaczą, jako wypływające z Ducha Bożego, ducha miłości.

Lecz, podczas gdy popieramy tę zasadę i zalecamy ją z całego serca wszystkim wiernym Pańskim wszędzie, to z drugiej strony jest naszym obowiązkiem zwrócić uwagę na fakt, że chociaż ktoś w czasie jego ofiarowania się Bogu, mógł być złym, samolubnym i skąpym, to jednak bez odniesienia w znacznym stopniu zwycięstwa nad swym samolubnym usposobieniem, nie mógłby być zaliczonym do "Kościoła, których imiona są zapisane w niebie" i do Pana, Głowy tego Kościoła. Wiemy dobrze, że samolubstwo i sknerstwo są obce Duchowi naszego Niebiańskiego Ojca i naszego Pana Jezusa i muszą być, przeto obce dla wszystkich, którzy będą w końcu rozpoznani, jako dzieci swego Ojca, a wszyscy muszą mieć rodzinne podobieństwo, którego główną cechą jest miłość - uczynność. Jeżeli wskutek dziedziczności, złego otoczenia lub wykształcenia duch brzydkiego skąpstwa został szeroko rozwinięty w śmiertelnym ciele kogokolwiek z tych, którzy zostali przyjęci, jako tymczasowe Nowe Stworzenie, to wkrótce będą musieli pod tym względem prowadzić walkę. Jak Apostoł oświadcza, zmysł ciała będzie walczył przeciw umysłowi ducha, Nowemu Stworzeniu i Nowe Stworzenie musi odnieść zwycięstwo, jeśliby ostatecznie chciało ono osiągnąć upragnione miejsce między zwycięzcami. Samolubstwo i brzydkie skąpstwo mają być zwyciężane; pobożność, hojność i szczodrobliwość tak serca, jak i uczynku, mają być starannie pielęgnowane. Tacy może nawet do samej śmierci obowiązani są walczyć z ciałem, lecz nie może być tutaj żadnej wątpliwości względem umysłu, czyli nowej woli i ci, którzy znają ich dobrze, napewno dostrzegą w ich postępowaniu dowody zwycięstwa nowego umysłu nad ciałem i samolubstwem.

Myślą, przeto naszą jest, aby przy unikaniu kolekt i wszystkich pieniężnych spraw w zgromadzeniach Kościoła, nie zniechęcać do dawania. O ile zauważyliśmy, ci, którzy dają Panu najobficiej, z całego serca najchętniej, są najwięcej błogosławieni przez Niego w sprawach duchowych. Można zauważyć, że wyrażenia "ochotnego dawcę Bóg miłuje" (2 Kor. 9:7) nie stosujemy wyłącznie do darów pieniężnych; lecz łączymy w nim wszystkie dary i ofiary, które wierni Pańscy mają przywilej złożyć na ołtarzu ofiarnym, a które, jak Bóg nas powiadamia, podoba Mu się przyjąć przez zasługę naszego drogiego Odkupiciela. Rzeczywiście, gdyby gdziekolwiek lub kiedykolwiek było nam postawione pytanie: Czy po to mam się bardzo gorliwie zajmować sprawami materialnymi, aby tym sposobem móc dawać z pracy rąk moich i umysłu do rozszerzania Prawdy? Albo, czy nie lepiej, abym się zadowolił mniejszym dochodem, a mógł lepiej służyć w tym kierunku w inny sposób, za pomocą, którego mógłbym udzielić więcej mego czasu i siebie na korzyść Prawdy i głoszenia jej wśród przyjaciół, sąsiadów itd.? Odpowiedź nasza zawsze była ta, że czas i wpływ, dane na służenie Prawdzie, są jeszcze więcej cenione w obliczu Pana niż dary pieniężne.

Stąd, jeżeliby, kto posiadał zdolności do przedstawiania Prawdy i jednocześnie możebność zarabiania pieniędzy, radą naszą byłoby, że powinien raczej korzystać z talentu zarabiania pieniędzy do pewnych granic, aby tyle czasu, uwagi i energii poświęcił ile to możebne dla wyrobienia w sobie jeszcze większego talentu służenia Prawdzie. Miałoby to w znacznym stopniu zastosowanie przy służeniu Prawdzie, przez kolportowanie, rozpowszechnianie pism itd.

"Szczęśliwsza jest rzecz dawać, aniżeli brać" (Dz.Ap. 20:35) - jest to pewnik, który mogą dobrze ocenić wszyscy wierni Pańscy, osiągnąwszy jakikolwiek stopień rozwoju w podobieństwie Bożym. Bóg jest wielkim Dawcą - On daje ustawicznie. Każde stworzenie we wszystkich swych przejawach jest wynikiem tej szczodrobliwości ze strony Boga. On dał Jednorodzonego Syna Swego, życie Jego, przyjemności i błogosławieństwa bliskiego z Nim obcowania. On dał anielskim synom Bożym niezliczone błogosławieństwa. On obdarzył nasz rodzaj w osobie Adama błogosławieństwem życia i obfitymi błogosławieństwami tego świata, które budzą podziw nawet w ich obecnym upadłym i zdegradowanym stanie. On nie tylko zaopatrzył nas w nasze zmysły za pomocą, których możemy odczuwać przyjemne zapachy, piękne kolory i ich kombinacje itd., lecz także obmyślił wszystko w naturze zadziwiająco szczodrze, abyśmy mogli doznawać zadowolenia zmysłów smaku w owocach, i wzroku w kwiatach, w klejnotach i gwieździstym niebie; był On hojnym w udzielaniu swych szczodrobliwych darów człowiekowi.

Gdy zaś rozważamy błogosławieństwa, które Bóg ma zachowane dla "maluczkiego stadka", tj. Nowego Stworzenia, jak to jest nam objawione w Jego Słowie, uznajemy, iż są one daleko więcej obfitsze i wyższe niż byśmy mogli żądać lub pomyśleć. "Oko nie widziało i ucho nie słyszało i na serce ludzkie nie wstąpiło, co nagotował Bóg tym, którzy Go miłują; ale nam to Bóg objawił przez Ducha Swojego" (1 Kor. 2:9,10). Przeto uczynność, albo dawanie, dopomaganie, uszczęśliwianie innych jest częścią podobieństwa Bożego. Cóż, więc dziwnego, że powinniśmy cenić dawanie, jako wyższe od przyjmowania?

W miarę jak uczymy się oceniać rzeczy duchowe, i w miarę jak mamy społeczność z Bogiem i stajemy się uczestnikami Jego Ducha, i w miarę jak ten duch miłości, szczodrobliwości i wspaniałomyślności jest rozlany w sercach naszych, w równej mierze znajdujemy przyjemność w czynieniu dobrze wszystkim, szczególnie domownikom wiary. Miłość w nas, jak i w naszym Ojcu Niebieskim, stara się wyłącznie nie o swój własny pożytek i powodzenie, lecz ustawicznie czuwa, jakie błogosławieństwa mogą być udzielone i innym, w jaki sposób życie innych można rozjaśnić i rozweselić, w jaki sposób mogą być pocieszani w swych smutkach i wspomagani w swych potrzebach. Istotnie, dzieje się to w miarę, jak ten nowy umysł rozlewa się w nas, w stosunku jak przekształcamy się przez odnowienie naszych umysłów, i przemieniamy się z chwały w chwałę, przychodząc do ocenienia tego wielkiego dzieła, które Bóg nakreślił dla nas na przyszłość - to jest dzieła błogosławienia wszystkim rodzajom ziemi, by być Jego czynnikami w podziale niebiańskich szczodrobliwości, które On obmyślił dla wszystkich, którzy przyjdą do harmonii z Nim. Nowe Stworzenia, przeto rozumieją, że w miarę jak wzrastają w łasce, chociaż nadal oceniają obietnice osobistej chwały, zaczynają myśleć szczególnie o przywilejach, jakie otrzymają przez współdziedzictwo z Panem swym, dostarczania restytucji z wszystkimi połączonymi z nią błogosławieństwami nędznemu wzdychającemu stworzeniu, podnosząc do doskonałości ludzkiej, od której wszyscy odpadli.

O ile w obecnym czasie wzrasta w sercach naszych ten duch miłości, to pragnienie dawać, ta żądza dopomagać innym, o tyle prowadzi nas nie tylko do szczodrobliwości względem innych, lecz również do szczodrobliwości w postępowaniu - do chętnego ofiarowania naszego czasu, talentów i wpływu dla innych, aby tak jak my i oni mogli być błogosławieni światłem Teraźniejszej Prawdy. I choćbyśmy nie mieli żadnych zdolności do nauczania i wykładania, ten sam duch jednak prowadzi nas do starania się zużytkować nasz czas przez rozdawanie gazet z dodaniem, choć kilku słów we właściwym czasie. Duch ten prowadzi nas dalej, jeżeli posiadamy talenta finansowe, do obrócenia tychże na szerzenie Ewangelii. Rzeczywiście wierzymy, że jak zawsze, tak i dzisiaj Bóg ceni ducha biednej wdowy, która wrzuciła dwa pieniążki do skarbnicy Pańskiej, a przeto okazała zaparcie siebie, choć przez tak małą ofiarę, co jak Pan oświadcza, wywyższyło ją w oczach Jego, a zatem w oczach Ojca, jako Dawcy Najwyższego, według Jego własnego serca: "Ta z niedostatku swego wszystką żywność, którą miała, wrzuciła" (Łuk. 21:4). Ona, więc dla ogólnej sprawy tego rodzaju postąpiła tak, jak to nasz Pan sam czynił. On dawał nie tylko rzeczy utrzymujące życie, lecz ofiarował nawet samo życie, co dzień, co godzina w służeniu innym, a następnie na Kalwarii w najzupełniejszym tego słowa znaczeniu dokonał dzieła.

Zdawałoby się, że Chrystus Pan powinien do pewnego stopnia zwrócić uwagę biednej wdowy, że uczyniła ona więcej niż było jej obowiązkiem, że posiadając tylko dwa pieniążki, powinna była obydwa, a przynajmniej jeden zachować na swe własne potrzeby. Gdyby to był ktoś inny, nie Pan lub jeden z apostołów, który zauważywszy ten postępek, pochwaliłby go bez słowa przestrogi pod tym względem, czulibyśmy się wolni do dawania tej przestrogi. Przypuszczamy jednak, że nie wielu potrzebuje przestróg, co do samoobrony. Bardzo mało jest takich, których trzeba ostrzegać, by nie dawali całych swoich środków utrzymania. Bywają tacy, lecz jesteśmy pewni, że jak stało się z biedną wdową, tak i z tymi nie wieloma, to jest, że Pan Bóg wynagrodziłby im w jakiś sposób to, co uważalibyśmy za zbytnią szczodrobliwość. Ufamy zupełnie, że lepiej by było, aby błądzili oni pod tym względem, niż przeciwnie. "Niejeden udziela szczodrze, a wżdy mu przybywa, (jeżeli nie nastąpi w sprawach materialnych, to niezawodnie będzie w rzeczach duchowych), a drugi skąpi więcej, niż trzeba (ci, którzy są zbyt dbający o siebie, zbyt ostrożni, skąpi, zbyt zachowawczy) a wżdy ubożeje (niekiedy pod względem materialnym, lecz napewno zawsze duchowo)" - Przyp.Sal. 11:24.

Odkąd Pan nie postanowił żadnego prawa ludowi Swemu względem szczodrobliwości, lecz pozostawił sprawę tę do woli tych, którzy ofiarowali Mu wszystko, widocznie zamierza On poświęcenie ich mierzyć stosownie do ich przyszłego postępowania - ich ofiarowywania się, ich zaparcia samego siebie. Wobec tego, każdemu nasuwa się pytanie: Ile powinienem oddawać swego czasu, wpływu i swych pieniędzy Panu? Odpowiadamy, że jeżeli pytanie to postawił ktoś, co się ofiarował zupełnie i stał się Nowym Stworzeniem, na to może być tylko jedna odpowiedź, to jest, że taki nie ma nic do dania, taki dał Panu wszystko, co posiadał. Jeżeli zaś zatrzymał, wtedy nie uczynił zupełnego ofiarowania, i może być pewnym, że nie był zupełnie przyjęty przez Pana.

Lecz przyznając, że oddaliśmy Panu wszystko, w jaki sposób możemy być pewni, jaka jest wola Boża, co do użycia tych darów? Odpowiadamy, że każdy powinien uważać się za szafarza swego własnego czasu, wpływu i pieniędzy, i każdy powinien starać się by użyć, o ile będzie mógł najlepiej, swych talentów na chwałę Mistrza. A ponieważ ma on udzielony przywilej łaski, znaczy, że jeżeli ma wątpliwości, co do sposobu zastosowywania tych zdolności, może prosić Boga, który szczodrze udziela Swej mądrości, nie czyniąc wyrzutów proszącemu. Kierowany tą mądrością pochodzącą z góry, odpowiednio do codziennego wzrostu jego miłości i gorliwości dla Pana przez znajomość Prawdy i osiągnięcie jej ducha, znajdzie coraz więcej czasu, coraz więcej swego wpływu i coraz więcej środków, jakie posiada, ku służeniu Prawdzie; będzie on w dodatku obmyślał, w jaki sposób ograniczyć osobiste i rodzinne zobowiązania, by móc powiększać swe ofiary.

Jak wiadomo, Bóg ustanowił u Żydów system pobierania dziesięcin, podług którego dziesiąta część wszystkich bogactw, czy to ze zboża, jarzyn, stada albo z trzody lub pieniędzy, była odłożona do użytku świętej sprawy jako Pańskiej, mająca być użytą dla celów świętych. Lecz to było urządzeniem tylko dla "domu sług". Pan "domowi synów" nie zostawił żadnego podobnego prawa, lub przepisu. Czy stąd można wnioskować, że spodziewa się mniej od synów, aniżeli od sług? Zaprawdę nie. Syn, którego mniej by obchodziły sprawy ojca, aniżeli sługę, byłby niegodny być synem, i niezawodnie przestałby nim być; znalazłby się inny, posiadający prawdziwego synowskiego ducha. Co do "domu synów", to nie tylko dziesiąta część, lecz wszystko jest poświęcone, ofiarowane, i wszystko podług okoliczności ma być użyte dla możliwego służenia Panu i Jego sprawie. W ten sposób mamy postępować, dając w służbie dla Prawdy nasze życie i wszystko, co posiadamy.

Apostoł zwraca naszą uwagę na to w liście do Filipensów (Filip. 4:17) upewniając, że dobrowolne dary były zarówno użyteczne, jak i cenione dodając: "Nie żebym miał szukać datku, ale szukam pożytku, któryby był obfity w rachunku waszym". Wiedział on, że jeżeli posiadali oni Ducha Świętego, to ujawniłyby się w nich owoce dobrych uczynków i szczodrobliwości, i im więcej byłoby tych ostatnich, tym większe miałby dowody ich duchowego wzrostu, co było rzeczą, której rzeczywiście pragnął. Tak jest i dzisiaj. Bóg powiadamia nas, że wszystko złoto i srebro i bydło na tysiącach gór jest Jego. On rzeczywiście nie potrzebuje żadnych naszych wysiłków, żadnych naszych pieniędzy; lecz ponieważ będzie to z naszą korzyścią i pomocą do naszego rozwoju, On dozwala, by dzieło Jego znajdowało się w takich warunkach, iżby wymagało wszystkich wysiłków tych, którzy prawdziwie do Niego należą, i wszystkich sposobów, których będą zmuszeni użyć w swych usiłowaniach wielbienia Go.

Jak chwalebne jest to urządzenie! Jakie błogosławieństwa i przywileje przyniosły już drogiemu ludowi Bożemu! Nie wątpimy, że pozostaną z nami do końca naszego życia, w tym celu abyśmy wszyscy mogli posiadać ten błogosławiony przywilej oddawania naszych zdolności, bez względu, jakie one są, na służbę Boga. Dlatego więc twierdzimy, że przykład wdowy i jej dwu pieniążków wskazuje, iż nikt nie jest tak biednym, by nie mógł okazać Panu swego pragnienia serca. Jak wyrażono na pewnym miejscu: Pan oznajmia, iż ten, który jest wierny w małych rzeczach, będzie wierny w większych i ważniejszych; a będąc takim, będzie udzielać przy większych sposobnościach, teraz jak i w przyszłości.

Radą naszą jest, aby kwestia pieniężna była usunięta, o ile możebne (według naszego zdania prawie zupełnie) z pod rozważania na ogólnych zebraniach zgromadzenia. Radzimy, aby duch Pański był pielęgnowany; o ile zaś będzie przebywał obficie wewnątrz, każdy będzie starał się dać swą cząstkę ku wyrównaniu nie tylko stałych wydatków zgromadzenia, jak np. opłacenie za wynajmowanie miejsca zebrań lub innych wydatków, ale będzie również troskliwie postępować, według możności, w celu szerzenia światła, które oświeca jego duszę wśród innych, którzy jeszcze pozostają w ciemności. Według tej myśli radzimy, aby nie prosić obcych o pieniądze, chociaż nie widzimy przyczyny, dla której mielibyśmy odmawiać pieniędzy przez nich dobrowolnie zaofiarowanych. Byłoby to dowodem ich sympatii i bez wątpienia, tak w teraźniejszym jak i przyszłym życiu może spowodować uznanie i nagrodę Tego, który oświadczył, że nawet kubek zimnej wody, dany jednemu z Jego uczni, w Jego imieniu; w żaden sposób nie pozostałby bez nagrody - Mat. 10:42; Mar. 9:41.

 

 

 

DOWÓD ŁASKI PAŃSKIEJ

Choć czasem Boska ciąży dłoń, choć ciężki próby trud,

W pokorze chylmy naszą skroń, jak Pański czyni lud.

Bo doskonałość Bożych sług, ta dłoń wyrobić ma;

Więc choć przykrości zsyła Bóg, niech wiara nasza trwa.

Lecz ręka Pańska dobra jest, bo ćwiczy wiarę w nas;

A choć nam zsyła srogi chrzest, wnet ześle lepszy czas.

Z pokorą znośmy każdy cios, i każdy nowy ból;

Nie skarżmy się na ciężki los, bo tak nasz cierpiał Król.

Wszak hart zyskuje w ogniu stal, a złoto świetny blask;

Za każdą próbę Pana chwal, to dowód Jego łask.

WYKŁAD VII

PRAWO NOWEGO STWORZENIA

NADANIE PRAWA OBEJMUJE W SOBIE MOŻNOŚĆ ZACHOWANIE TEGOŻ PRAWA - PRAWO BOSKIE PIERWOTNE - PRAWO ŻYWOTA NIE MOGŁO BYĆ DANE UPADŁEMU RODZAJOWI LUDZKIEMU - ODKUPIENIE NASTĘPSTWEM NIE PRAWA, ALE ŁASKI - PRAWO ZAKONU WYPEŁNIONE A NOWE PRZYMIERZE PRZYPIECZĘTOWANE PRZEZ OFIARĘ - PRAWO Z SYNAJU, OBOWIĄZUJĄCE TYLKO CIELESNEGO IZRAELA - PRAWO NOWEGO PRZYMIERZA - ZLECENIE, PRZY KTÓRYM SIĘ ŚWIĘCI ROZWIJAJĄ - NOWE STWORZENIE ODŁĄCZONE I WYRÓŻNIONE W BOSKIM STOSUNKU I W PRZYMIERZU - WZROST UZNANIA DLA DOSKONAŁEGO PRAWA - BIEGNĄC PO ODZNACZENIE I STOJĄC SILNIE PRZY NIM - ZŁOTA REGUŁA - DOSKONAŁE PRAWO WOLNOŚCI.

 

NADANIE PRAWA przez jakąkolwiek kompetentną władzę, obejmuje w sobie myśl, że przyjmujący jest w stanie to prawo zachować, albo też czynione jest zarządzenie ku wyrównaniu wykroczeń przeciwko niemu. Prawodawca przewiduje możliwość pogwałcenia prawa, więc zawsze dołącza wymiar kary. W wypadku ojca Adama, który, jak mówiliśmy, stworzony był na obraz i podobieństwo Boga, i na którego spadł wyrok, czyli przekleństwo, przypuszczamy, że poprzednio musiało dane być mu prawo i dostatecznie jasne, gdyż w innym wypadku byłby niesprawiedliwie potępiony jako przestępca przez swego Stworzyciela. Wyraźnie mamy powiedziane, że grzech Adama był wynikiem nieposłuszeństwa wobec Boskiego nakazu. Sprawiedliwość wyroku śmierci, który wydany był na Adama, a przez niego w naturalny sposób przeszedł na jego potomstwo, obejmowała zrozumienie danego prawa, wraz z tym, że przekroczenie prawa było świadome, bo inaczej wina byłaby po stronie prawodawcy. Że Adam był w stanie otrzymać prawo Boskie i być jemu posłusznym jest widocznym także i z tego faktu, że nie było uczynionego żadnego zarządzenia, co do zaspokojenia tego prawa - ani żadnego pośrednika - ale jako rezultat przekroczenia spadła na niego pełna kara.

Nie mamy żadnej wzmianki, co do rzeczywistości, by Stwórca przedstawił ojcu Adamowi i matce Ewie, Kodeks Prawny, spisany na tabliczkach kamiennych czy w jakiś inny sposób; i ponieważ taki kodeks prawny jest obecnie na porządku dziennym ze względu na słabości ludzkie, wielu, więc nie może zrozumieć, w jaki sposób doskonały Adam posiadał doskonałe ustawodawstwo na podstawie, którego był sądzony i z powodu, którego przekroczenia potępiony. Jest błędem przypuszczać, że prawa muszą być spisane w sposób widoczny - na papierze, kamieniu itd. - a nie pojmować, że daleko wyższa forma Boskiego Kodeksu byłaby przy stworzeniu człowieka w takiej harmonii z zasadami słuszności, że byłoby rzeczą właściwą powiedzieć, że prawo Boskie - rozróżnienie dobrego i złego - wypisane było w doskonałym organizmie. W ten sposób prawo Boże wypisane jest w jego własnej istocie i w tejże u całego zastępu aniołów i tak również napisane było prawo Boskie w organizmie Adama i Ewy. Nie mieli skłonności do grzechu. A przeciwnie, mieli w naturze swojej skłonność do dobrego. Byli sprawiedliwymi, otoczeni doskonałymi warunkami, świadomi swych zobowiązań wobec Stwórcy i odpowiedzialności w razie nie zastosowania się do Jego nakazu, i widzieli dokładnie, a nie w sposób nieokreślony, co im Bóg rozkazał. Dlatego byli bez wymówki za swoje przestępstwo. Litość mogłaby ich usprawiedliwić, odwołując się do ich nieświadomości itd. pod względem kary; ale fakt, że mogli nie pojmować w zupełności, co stanowiło karę za grzech, nie zmienia innego faktu, że znali różnicę między dobrem a złem. Wiedzieli, że dobrem jest posłuszeństwo względem Boga, a złem być Mu nieposłusznym - nieuwzględniając faktu, co za klęski mogą być następstwem nieposłuszeństwa. Apostoł zgadza się we wszystkich szczegółach z 1 Księgą Mojżeszową, i powiada, że "Adam nie był zwiedziony" - że popełnił przestępstwo dobrowolnie, świadomie i sprowadził w ten sposób na siebie przekleństwo, czyli wyrok dobrowolnego grzechu, który jego Stwórca poprzednio zapowiedział, a mianowicie śmierć.

Skoro dzisiaj rozglądniemy się wokoło, to widzimy, że świat do niezwykłych rozmiarów stracił to podobieństwo do Boga, w jakim stworzeni byli nasi pierwsi rodzice - stracił wiele więcej niż intuicyjną ocenę złego i dobrego. Prawo Boskie zaszczepione raz jasno i wyraźnie w naturę ludzką, zatarło się bardzo przez sześć tysięcy lat dzięki "panowania grzechu i śmierci". Bóg przez komunikowanie się z niektórymi rodzinami ludzkimi znacznie odnowił w sercach wielu ludzi oryginalne prawo, odtwarzając mniej lub więcej wydatniej rozmaite zarysy sprawiedliwości; i oto nawet między najwięcej cywilizowanymi chrześcijańskimi narodami nikt nie może ufać bezwzględnie swojemu własnemu sądowi, gdy chodzi o kwestię, co jest złe, a co dobre. Potrzebujemy, przeto mieć przed sobą wciąż pewne Boskie prawidła, do których zdążać moglibyśmy i stosownie, do których protestowalibyśmy naszą ocenę, co do słuszności i nieprawości, i sprowadzali je coraz bliżej do Boskiej miary. Pomimo to, to nawet między najbardziej znikczemniałymi narodami pogańskiego świata, często odnaleźć możemy pierwiastki poczucia i pewne mniej lub więcej surowe pojęcia sprawiedliwości i nieprawości. Są to poszarpane i wyblakłe resztki początkowego prawa, tkwiącego w istocie ludzkiej, które harmonizowało się początkowo z "obrazem Boga". Apostoł wspomina o tym stanie rzeczy między poganami, mówiąc: "Myśli ich, wespół siebie oskarżających albo też wymawiających". Oświadcza, że oni w ten sposób "ukazują skutek zakonu, napisany na sercach swych" - resztki prawa oryginalnego, szczątkowe dowody, że było ono wrodzone całej ludzkości - Rzym. 2:15.

Między ludźmi są prawa, skierowane przeciwko przestępcom i prawa, które dotyczą ludzi spokojnych - (1) Prawa społeczne, które gwarantują życie, spokój, wolność itd., dla posłusznych, a równocześnie zwracają się przeciwko przestępcom i odbierają im wolność, przywileje itd., w więzieniu. (2) Prawa ustanowione dla przestępców, daleko surowsze, chyba, że środki umiarkowane są zastosowane; ale w żadnym wypadku nie ofiarują one im wolności.

Tak samo ma się i z prawem Boskim. Mamy najprzód oryginalne prawo, na podstawie, którego Adam był na próbie. Zaraz na początku miał pewne przywileje i korzyści - żywot wieczny, pokój, szczęście i wszelkie potrzeby do życia. Te rzeczy były mu zagwarantowane tak długo, jak długo pozostałby posłusznym swojemu Stwórcy; kara śmierci zaś miała go spotkać w razie nieposłuszeństwa - "Śmiercią umrzesz"; a ta kara przechodziła drogą naturalną na jego potomstwo. Wobec tego, od czasu przestępstwa był on winowajcą, przestępcą pozbawionym poprzedniej nadziei życia wiecznego; pozbawionym mieszkania w Edenie; pozbawionym społeczności poprzedniej ze swoim Stwórcą. Nieprzygotowana do życia ludzkiego ziemia, była jego wielkim miejscem pokuty, a grób jego wiecznym więzieniem. Prawo, któremu poprzednio podlegał, nie miało obecnie znaczenia w tym sensie, by zachowywało nadal dla niego dawne nadzieje i widoki w życiu, ale zasądziło go już na śmierć. Nie podlegał już więcej prawu życia, ani też dzieci jego nie rodziły się pod tym prawem życia, bez nadziei lub widoków osiągnięcia życia wiecznego; były one wszystkie więźniami. Grzech i śmierć były, mówiąc figuralnie, ich zaborcami, dręczycielami i dozorcami więziennymi.

Ale gdy prawo oryginalne ich więcej nie obowiązywało, ale nadto okazało zemstę, znaleźli się związani pewnymi prawami naturalnymi. Podporządkowani zostali prawu, które rządziło nimi w tym stanie uwięzienia, które każde przestępstwo ich sumienia, każde pogrążenie się w stan, który rozpoznawali jako grzech, sprowadzało znikczemnienie i śmierć tym szybszą dla nich; i im więcej starali się odszukać drogę sprawiedliwości, tym więcej starali się odszukać drogę sprawiedliwości, tym więcej przyjaźniejszym stawały się im być stosunki więzienne, chociaż nic nie wskazywało nadziei uwolnienia.

Apostoł podaje myśl, że nie było, możebnem aby Bóg miał dać naszemu upadłemu rodzajowi prawo życia. Zasądzeni zostali sprawiedliwie i tak długo, jak wyrok pozostawał, nie mogło być nadane prawo, którego zachowanie zapewniłoby im uwolnienie z więzów śmierci. Zanim mogłoby być takie prawo życie dane rodzinie ludzkiej, to musiałby przede wszystkim wyrok pierwszego prawa znaleźć zadośćuczynienie, a przekleństwo jego, czy potępienie, być zdjęte; dopiero wtenczas mogłoby nastąpić inne zarządzenie obejmujące propozycję życia wiecznego pod pewnymi warunkami - ale żadnego pojednania za to pierwsze przestępstwo i uchylenia wyroku do onego czasu nie było. Pan nadmienił o zamiarze Swoim doprowadzenia do skutku takiego pojednania za grzech, w celu przywrócenia ludzkości pierwotnej sposobności życia wiecznego w miejsce pierwszej, danej ojcu Adamowi, a utraconej przez niego dla siebie i dla całej swojej potomności. Ale Boskie obietnice były bardzo niewyraźne, tylko tyle, by stanowiły podstawę do nadziei; wobec tego rodzina ludzka, jako rzesza więźniów, pozostająca pod kontrolą Grzechu i Śmierci, jest z powodu tych Boskich obietnic nazwaną "więźniami nadziei".

Jedną z tych wzmianek pojednania itd., spotykamy w słowach Pana przy wygłoszeniu wyroku, kiedy oświadczył, że nasienie niewiasty ostatecznie potrze głowę węża (1 Moj. 3:15). W tym ciemnym i figuralnym języku mówił Pan o obaleniu władzy złego; o zwycięstwie, które przyjdzie właśnie z rodziny Adamowej. To nasienie niewiasty, jak wszyscy dobrze wiemy, znalazło wypełnienie w Chrystusie. Po czterech tysiącach lat upadku, Bóg posłał Swego Syna, "zrodzonego z niewiasty" i w ten sposób członka utożsamionego z upadłym rodzajem ludzkim, "aby z łaski Bożej za wszystkich śmierci skosztował" - wziął na siebie karę każdego człowieka, zdjął przekleństwo z każdego, to jest wyrok śmierci - i nadał każdemu, przeto takie usprawiedliwione stanowisko, by mogło mu być udzielone prawo życia - zachowanie, którego przyniosłoby w nagrodę życie wieczne.

Ale zanim Bóg posłał Swego Syna, by przez Niego dokonać odkupienia rodzaju z przekleństwa śmierci, miał On szczególny stosunek z Abrahamem i jego rodziną, znaną jako Izraelici. Przede wszystkim Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi dał Bóg obietnice mniej lub więcej wyraźne, w których zawiadomił ich o Swoich łaskawych zamiarach błogosławieństwa dla wszystkich narodów ziemi. Taka wiadomość z ust wielkiego Sędziego, który potępił rodzaj ludzki, była rzeczą wielką; znaczyła ona albo pogwałcenie Sprawiedliwości przez zdjęcie przekleństwa, czyli wyroku, lub coś innego, a mianowicie, że Najwyższy Trybunał Wszechświata powziął plan, na mocy, którego pozostawałby nadal sprawiedliwym, ale pomimo to okazałby litość względem tych członków rodzaju ludzkiego, którzy byliby godni jej przez przyjście do harmonii z Jego sprawiedliwymi zarządzeniami. Prorocy cieszyli się bardzo z tych obietnic i mniej lub więcej przedstawiali sobie życie przyszłe, jako zmartwychwstanie umarłych, które byłoby korzystne nie tylko dla nich samych, ale i ich potomności, a które przyniosłoby błogosławieństwo dla każdego stworzenia rodzaju ludzkiego.

I ze względu na tę obietnicę daną Abrahamowi, Pan nadał specjalne Prawo dzieciom jego, Izraelitom, na górze Synaj. To Prawo było podstawą Przymierza z nimi. Gdyby zachowali to Prawo, to wszystkie obietnice byłyby ich udziałem. To Prawo uznane było jako doskonałe, sprawiedliwe i dobre we wszystkich szczegółach; ale ponieważ Izraelici byli narodem upadłym, znieprawionym i niedoskonałym, przeto konieczną rzeczą było przede wszystkim wyznaczyć dla nich pośrednika, mianowicie, Mojżesza; po drugie, trzeba było znaleźć sposób, środek, by za pomocą tegoż, mogły być przestępstwa ludu przeciwko Prawu dokonane, rok rocznie przez ofiary pokrywane, by lud żydowski mógł zachować to Prawo z generacji na generację. Ta instytucja tego pośrednictwa Mojżeszowego i figuralnych ofiarowań za grzechy itd., wskazuje na to, że lud, któremu dane było Przymierze i Prawo, uznany był za niezdolny do bezwzględnego posłuszeństwa. Wykazuje przeciwieństwo do początkowo nadanego Prawa w Edenie, gdzie nie był dany żaden pośrednik i nie były poczynione żadne zarządzenia, uwzględniające słabości ciała. Ten fakt sam za siebie mówi, że bezsprzecznie pierwszy Adam był doskonałym na obraz i podobieństwo Stworzyciela i że miał daną możność pozostać posłusznym Boskiemu Prawu. To wskazuje, że rodzaj ludzki w międzyczasie upadł znacznie; ponieważ zarządzenie uczynione włącznie z prawem Mojżeszowym miały na celu podnieść upadły i zdeprawowany naród.

Daleko więcej, mamy zapewnienie ze strony Apostoła, że żaden Żyd, z wyjątkiem Pana naszego Jezusa, nie zachował Prawa, i że Jezus tylko zyskał, i On jedynie mógł uzyskać nagrody przywiązane do Przymierza Zakonu, uczynionego z Izraelem. Słowa Apostoła są: "Z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwione żadne ciało przed oblicznością Jego". To Prawo, przeto służyło do podwójnego celu: (1) wykazania, że żaden z upadłego rodzaju ludzkiego nie może zachować Prawa Boskiego, czyli być przyjętym przed oblicznością Boga; (2) stwierdzenia, że Pan Jezus był doskonałym, bo zachował Prawo, któremu żaden niedoskonały nie mógł pozostać wiernym. W ten sposób zachowując Prawo stał się wyłącznym spadkobiercą Przymierza, uczynionego z Abrahamem. Naznaczonym był w ten sposób i przepowiedzianym nasieniem Abrahama, przez które spłynąć ma błogosławieństwo na wszystkie narody ziemi. To Przymierze, po wypełnieniu go przez Jezusa Chrystusa, zakończyło się, o ile chodzi o obiecane nasienie błogosławieństwa. Pomimo to, jak starannie zbadamy obietnicę, to przekonamy się, że pod pewnymi względami była ona podwójną - zawierała duchowe nasienie, a także i ziemskie, jak to widzimy w brzmieniu obietnicy: "Nasienie twoje będzie, jako gwiazdy niebieskie, i jako piasek, który jest na brzegu morskim" - 1 Moj. 22:17.

Pan nasz Jezus, wypełniwszy Przymierze, ma do Swej dyspozycji oddaną całą sprawę błogosławienia narodów ziemi; ale stosownie do Boskiego planu, według którego działa i działać będzie, to użyje ewentualnie część ziemskiego nasienia, naturalnego Izraela, jako Swoje ziemskie narzędzie czy środek, w tym dziele błogosławienia. Stąd Przymierze odnośnie cielesnego Izraela nie jest w zupełności odłożone na bok; ale, jak Apostoł oświadcza, błogosławieństwo czeka naturalnego Izraela po utworzeniu Królestwa Niebiańskiego przy wtórym przyjściu Pana. Oto słowa Apostoła: "Darów Swoich i wezwania Bóg nie żałuje", "Lecz według wybrania są miłymi dla ojców", "Aby dla miłosierdzia wam [Kościołowi] okazanego i oni miłosierdzia dostąpili", "Albowiem zamknął je Bóg wszystkie w niedowiarstwo, aby się nad wszystkimi zmiłował". Wzmianka jest również podana, że Zbawca, który przyjdzie z Syjonu, aby błogosławić całą ludzkość, odwróci niepobożność od Jakuba najpierw, i że w ten sposób Jakub - Izrael cielesny - może być włączony do ogólnego błogosławieństwa świata - Rzym. 11:26-32.

Widzimy następnie, że aż do pierwszego przyjścia Pana naszego, świat pozostawał bez prawa, tylko podporządkowany był ogólnym prawom natury - prawu, przystosowanemu do upadłego i uwięzionego stanu; prawu, które powiada, że możemy przyspieszyć nasz ucisk, chociaż nie daje żadnego środka ucieczki; prawu, które oświadcza, że, podczas gdy śmierć jest rzeczą pewną ze względu na początkowy wyrok i nie ma nadziei uniknięcia jej, to możemy pomimo to do pewnego czasu opóźnić termin egzekucji i złagodzić jej surowość. Widzieliśmy, że inne Prawo, czyli Przymierze, dane było tylko Izraelowi, odnośnie, do czego Mojżesz tak wyraźnie zaznaczył, że nie odnosi się ono do żadnego innego narodu, czyli ludu, mówiąc: "Nie z ojcy naszymi uczynił Pan to przymierze, ale z nami, którzyśmy tu dziś wszyscy żywi", (5 Moj. 5:3). Widzieliśmy, że tak daleko, jak Prawo to usprawiedliwiało Izraelitów i miało sprowadzić błogosławieństwo Przymierza, które było dołączone do tego Prawa, to wszyscy zawiedli z wyjątkiem jednego - człowieka Jezusa Chrystusa, Pana naszego i Odkupiciela. Badajmy rzecz dalej i uważajmy, jak Prawo Boskie działa obecnie.

Pan nasz Jezus zachował - to jest wypełnił - Synajskie określenie Prawa Boskiego przez Swoją śmierć. Ogólne zarządzenia Prawa Synajskiego dadzą się sprowadzić do tego określenia: "Będziesz tedy miłował Pana, Boga twego, ze wszystkiego serca twego, i ze wszystkiej duszy twojej, i ze wszystkiej siły twojej, i miłuj bliźniego twego, jako siebie samego". Ojciec Niebieski tak rzeczy urządził, że Jego wielce umiłowany Syn, po opuszczeniu chwały duchowych warunków i staniu się doskonałym człowiekiem między niedoskonałymi ludźmi, pierwszy ze wszystkich ocenił wolę Ojca - i stał się Odkupicielem rodzaju ludzkiego. Nie stało się to pod przymusem, gdyż pozostawioną miał wolność i mógł czynić, co Mu się podobało; ale tak czyniąc, nie wypełniłby Prawa, które powiada, że nade wszystko mamy miłować Boga - więcej jak siebie samych - i tak poddać się woli Bożej, by chętnie ofiarował swoją własną wolę, a nawet życie samo.

Objęte to jest w słowach: "Będziesz miłował Pana z całego serca twego, myśli, duszy i siły". Taka miłość dla Boga nie zawahałaby się oddać życia, duszy, siły, jako dobrowolną ofiarę dla Boskiego planu. I tak, jak oświadcza Apostoł, znalazłszy się w postaci człowieka i zrozumiawszy jasno plan Boga, Pan nasz Jezus, dał Siebie bez zastrzeżeń w ofierze za ludzkość. Tak! Uczynił to z radością, jak czytamy: "Oto idę, abym czynił wolę Twoją, Boże mój! Pragnę, albowiem zakon Twój jest w pośrodku wnętrzności moich" (Ps. 40:8). Miłość dla ludzi, z którymi spokrewniony był ziemskim urodzeniem, była także czynnikiem ważnym w tym wypadku; gdyby kochał ich, jak siebie samego, to nie uczyniłby ofiary ze siebie na ich korzyść. Taka ofiara była dowodem, że ukochał ludzi więcej, jak siebie samego. Było to posłuszeństwem dla pierwszej części tego Prawa, które obejmowało ofiarę człowieka Jezusa Chrystusa. Wszystko to, widzimy, wchodziło w zakres zachowania Prawa Zakonu, ponieważ było pod Prawem Zakonu i zobowiązanym do wszelkich jego warunków. Nie stałby się spadkobiercą obietnicy Abrahamowej, gdyby nie to posłuszeństwo aż do śmierci.

Ale inna rzecz dokonaną została przez Jego śmierć - inna rzecz obok Jego stwierdzenia, że jest godnym być obiecanym Nasieniem Abrahama, kompetentnym i godnym błogosławić świat. Tą drugą rzeczą było odkupienie Adama i jego rodzaju z oryginalnego wyroku śmierci. W Boskim zarządzeniu, te dwie rzeczy były uskutecznione równocześnie - przez tę samą ofiarę; pomimo to, musimy jasną między nimi dwoma przeprowadzić różnicę. Pan nasz nie tylko wypełnił Prawo Przymierza przez Swoje posłuszeństwo aż do śmierci, ale nadto przez Boskie zarządzenie zapewnił istnienie Nowego Przymierza, przez tę samą śmierć. Prawo Przymierza, jak widzieliśmy, stwierdziło Jego osobistą wartość, ale Nowe Przymierze odnosi się do ludzkości. Wyrok śmierci wydany był na rodzaj ludzki i stałe błogosławieństwo nie mogło spłynąć na rodzaj ludzki, chyba, że przede wszystkim znalazłby początkowy wyrok zadośćuczynienie i został usunięty. Do tej chwili nikt nie mógł przynieść błogosławieństwa rodzajowi ludzkiemu, ani nie miał władzy udzielić mu błogosławieństwa i podnieść ze stanu śmierci do żywota wiecznego; ponieważ aż do tego czasu Boski wyrok śmierci, skierowany był przeciwko niemu, a Bóg nie mógł żadnym sposobem oczyścić winnego kosztem Swojego własnego Prawa. Co za cudowna ekonomia Boska, która za jednym aktem nie tylko uznała Odkupiciela godnym, by był wybawicielem i dobroczyńcą ludzkości, ale równocześnie by zapłacił tenże okup za ojca Adama i w ten sposób i za wszystkie jego dzieci, które drogą naturalną odziedziczyły po nim grzech i śmierć. Poruszaliśmy już ten przedmiot poprzednio, więc nie będziemy wchodzili w dalsze szczegóły.

Nasze studium dotyczy wyłącznie Boskiego Prawa. Widzieliśmy, że Synajskie Prawo obowiązywało tylko naturalne potomstwo Abrahama; że reszta świata pozostawała bez Boga, bez nadziei, bez zachęty, bez wzmocnień, bez obietnic - obcą, daleką, nieznaną (Efez. 2:12). Widzimy, że Przymierze Synajskie kończy się, o ile chodzi o wielką próbę i jego nagrodę. Widzieliśmy również, że Nowe Przymierze zostało zapewnione (Żyd. 7:22) i skuteczne dzięki krwi Chrystusa; i pytamy obecnie, czy to Nowe Przymierze weszło w życie, czy nie, i jeżeli tak, to czy towarzyszy mu Nowe Prawo w tym stopniu, co Prawo Synajskie Prawu Przymierza. Odpowiadamy, że Nowe Przymierze nie weszło w życie, o ile weźmiemy świat pod uwagę; i że nie wejdzie w pełni i kompletnie w życie, aż dopiero przy wtórym przyjściu Chrystusa; i że, jak poprzednio widzieliśmy, Izrael cielesny będzie pierwszy z pomiędzy ludzkości korzystał z Nowego Przymierza.

Nowe Przymierze głosić będzie nie tylko pokój odnośnie początkowego przekleństwa i oświadczy, że stało się mu zadość ze strony Odkupiciela, że wszyscy, którzy zbliżą się do Ojca przez Niego przez posłuszeństwo osiągną restytucję od początkowego potępienia, ale nad to ogłosi łaskę dla cielesnego Izraela, pozostającego dodatkowo pod wyrokiem Prawa Przymierza. Poda do wiadomości każdemu stworzeniu, że odkupienie nie tylko zmazywało grzechy przeszłości, ale że wszystkie słabości i niedoskonałości, w których się ludzkość obraca, będą usuwane i że będą traktowani odtąd stosownie do tego, jakimi są w danej chwili, mając przydane do pomocy prawa Chrystusowego Pośredniczego Królestwa, by mogli podnosić się coraz więcej z obecnych warunków umysłowych, moralnych i fizycznej śmierci, aż do zupełnej doskonałości ludzkiej natury, w której będą w stanie stanąć przed Trybunałem Najwyższego i okazać charakter i godność stania się godnymi życia wiecznego pod prawami Jego Królestwa. To Nowe Przymierze, przeto obejmuje wszelką litość i łaskę Boga, która wylaną będzie na całą ludzkość podczas wieku Tysiąclecia. To jest Przymierze przebaczenia, błogosławieństw i restytucji dla wszystkich tych, którzy kiedy ich oczy i uszy się otworzą, korzystać będą z tej łaski Boga w Jezusie Chrystusie.

PRAWO NOWEGO PRZYMIERZA

I będzie Prawo również skojarzone z tym Nowym Przymierzem. Będzie to, to samo Prawo Boże, które się nie zmienia, ale które miało różnorodne mniej lub więcej wyraźne określenie w rozmaitych chwilach. Będzie to nadal Prawo, które mieści w sobie Boską opozycję przeciwko grzechowi, a Boską łaskę i błogosławieństwo dla sprawiedliwego. Ten absolutny wzór zawsze będzie widocznym dla świata podczas Wieku Tysiąclecia i od każdego wymaganym będzie, aby zbliżył się, o ile możności, jak najwięcej do doskonałego wzoru; ale względność pewna zastosowaną będzie wobec każdego, który będzie starał się być posłusznym, stosownie do swych słabości, które przy tych błogosławionych warunkach restytucji stopniowo zanikać będą, gdy krok za krokiem umacniać się będą w posłuszeństwie. W ten sposób jest napisane: "Przetoż toć jest Przymierze, które postanowię z domem Izraelskim po tych dniach, mówi Pan: Dam prawa Moje w myśli ich, i na sercach ich napiszę je ... a grzechów ich i nieprawości ich nie wspomnę więcej" - Żyd. 8:10; Jer. 31:33,34.

Tu mamy wymazane z pamięci grzechy i nieprawości przeszłości, dzieło stopniowe, dokonywujące się podczas wieku Tysiąclecia; tu także mamy stopniowe dzieło odnajdywania, przepisywania Boskiego Prawa w sercach ludzkich - rzecz pozostawiona wolnej woli każdego. To przepisywanie Boskiego Prawa w charakterach ludzkich jest poprostu inną metodą informowania nas o "naprawieniu wszystkich rzeczy, co był przepowiedział Bóg przez usta wszystkich świętych proroków", które dokonać się mają w tym wielkim dniu panowania Chrystusowego. I nie zapominajmy o wyjaśniającym określeniu - "I stanie się, że każda dusza, któraby nie słuchała tego proroka [dusza, któraby nie zechciała poddać się temu przepisaniu Boskiego Prawa w swoim charakterze] będzie wygładzona z ludu" - Dz.Ap. 3:23.

Ale obecnie wróćmy z powrotem: Zastanawialiśmy się nad czynnościami Nowego Przymierza w czasie wieku Tysiąclecia - w tym czasie, kiedy On, który odkupił świat, będzie wykonywał Swoją moc i władzę, jako wielki Prorok, wielki Nauczyciel, błogosławiący świat przez procesy restytucyjne i przepisujący w sercach ludzkich Boski charakter. Obecnie jednakowoż pytamy, co będzie w międzyczasie - między zniesieniem Prawa Przymierza w jego wypełnieniu się w Jezusie Chrystusie, Panu naszym, a zapoczątkowaniem warunków Nowego Przymierza w wieku Tysiąclecia - czy wiemy coś o tym okresie? Czy jest, jakie czynne Przymierze? Jeżeli tak, to czy związane jest z nim, jakie Prawo? Odpowiadamy, że podczas tego okresu wieku Ewangelii, Pan wybiera członków do Nowego Stworzenia, i że Przymierze jest czynne i że ono ma Prawo. Aby ocenić to, musimy przypomnieć sobie słowa Apostoła: "Zakon dla przestępstwa przydany jest, ażby przyszło ono nasienie, któremu się stała obietnica". Widzimy następnie, że Prawo Przymierza, dane na Synaju, było dodatkiem do poprzedniego Przymierza; a patrząc wstecz, to widzimy, że Abrahamowe Przymierze było tym oryginalnym; i istniało już czterysta trzydzieści lat, zanim Przymierze Zakonu zostało dołączone. Apostoł zwraca uwagę na to mówiąc, że "Zakon, który po czterech set i po trzydziestu latach nastał", nie mógłby znieść początkowego Przymierza lub uczynić go nieskutecznym - Gal. 3:19,17.

W ten sposób widzimy, że kiedy Przymierze Zakonu wypełnione było przez Pana naszego Jezusa, to pozostawało pierwotne Abrahamowe Przymierze, które jest w takiej formie, w jakiej ono się znajdowało, nim dołączono do niego Prawo Przymierza Zakonu. To Abrahamowe Przymierze jest tym właśnie, przy którym ma się rozwijać Nowe Stworzenie. Ta Abrahamowa obietnica, czyli Przymierze, opiewa: "I będą błogosławione w tobie i w twoim Nasieniu wszystkie narody ziemi". Apostoł tłumaczy, że to Nasienie Abrahama wspomniane w obietnicy, to Chrystus - Jezus Chrystus Pan nasz; i dodaje: "A jeźliście wy Chrystusowi [jeśliście się stali członkami w szczególności ciała Chrystusowego], tedyście nasieniem Abrahamowym, a według obietnicy dziedzicami", czyli Przymierzem - Gal. 3:16,29.

Mamy, więc podstawę do tego rozumowania, ponieważ znowu Apostoł powiada: "My tedy, bracia! tak jako Izaak, jesteśmy dziatkami obietnicy" - w zupełnie innym znaczeniu, jak Żydzi podporządkowani swemu Prawu. Wykazuje jasno różnicę między duchowym Izraelem a cielesnym Izraelem, mówiąc nam, że dzieci Jakuba odnośnie do ciała nie są dziećmi Abrahama, wspomnianymi w tej obietnicy; ale dzieci wiary zaliczone są do Nasienia. Tłumaczy, że Abraham symbolizuje Ojca Niebieskiego; że Sara, jego żona, wyobrażała to pierwotne Przymierze, z którego tak wiele błogosławieństw ma ostatecznie spłynąć; ale, że jak Sara była przez jakiś czas bezpłodną i nie mogła dać nasienia obietnicy, tak i Przymierze Boga było bezpłodnym przez blisko dwa tysiące lat i zaczęło dawać Nasienie obietnicy przy zmartwychwstaniu Pana naszego. Tam zrodziła się Głowa Nasienia Abrahamowego, a ostatecznie całe ciało Chrystusa, pozafiguralny Izaak, wywiedzione będzie (od umarłych) do stanu duchowego. Z uzupełnieniem Nasienia, ta obietnica, czyli Przymierze, będzie miało swoje wypełnienie - wszystkie narody ziemi będą błogosławione.

W czasie bezpłodności tego pierwotnego Przymierza, dołączone zostało inne Przymierze, mianowicie: Synajskie, czyli Żydowskie Przymierze lub Prawo Przymierza. I miało ono dzieci - cielesne nasienie, które nie odpowiadało obietnicy i nie wypełniało pierwotnej obietnicy. Apostoł wykazuje, że to Prawo Przymierza, było wyobrażone przez służebnicę Sary, Agar, a Żydzi, zobowiązani do tego Prawa Przymierza, przez Ismaela, jej syna; a to, co Bóg powiedział, że syn niewolnicy (Agar) nie będzie dziedziczyć wraz z synem wolnej (Sary), znaczyło, że Żydzi, podporządkowani Prawu Przymierza, nie mogli być uczestnikami pierwotnej obietnicy Abrahamowej, która musiała przejść do duchowego Nasienia. To wszystko pięknie i szczegółowo opracowane jest przez Apostoła w jego liście do Galatów (Gal. 4). Argumentacja Apostoła skierowaną jest przeciwko fałszywemu nauczaniu, że Chrześcijanie muszą stać się Żydami i podporządkować się Prawu Mojżeszowemu, o ile chcą być dziedzicami pierwotnej Abrahamowej obietnicy.

Paweł przeciwnie dowodzi, że wszyscy, którzy są pod Prawem, są w niewoli i że duchowe Nasienie Abrahama musi być uwolnione, jak uwolnionym był Izaak - a jak nie był nim Ismael. Argumentuje dalej, że gdyby Poganin, niepodlegający pierwotnie Prawu, podporządkował się sam dobrowolnie Synajskiemu Prawu Przymierza, to odseparowałby się sam od prawdziwego Nasienia Abrahamowego i uczynił się pozafiguralnym Ismaelitą. Oto słowa Apostoła: "Oto ja Paweł mówię wam, iż jeźli się obrzezywać będziecie, Chrystus wam nic nie pomoże. A oświadczam się zasię przed każdym człowiekiem, który się obrzezuje, iż powinien wszystek Zakon pełnić. Pozbawiliście się Chrystusa, którzy się kolwiek przez Zakon - usprawiedliwiacie; wypadliście z łaski". Sprzeciwiając się temu, pobudza tych Żydów, którzy zostali uwolnieni z więzów Prawa Przymierza przez śmierć Chrystusa i tym Poganom, którzy nigdy nie podlegali Prawu Przymierza, ale którzy obecnie przyjęli Chrystusa i Przymierze Łaski, mówiąc: "Stójcie tedy w tej wolności, którą nas Chrystus wolnymi uczynił, a nie poddawajcie się znowu pod jarzmo niewoli" - Gal. 5:1-4.

Widzimy tedy, że jest to "Nowe Stworzenie" z Chrystusem na czele, które tworzy Nasienie Abrahamowe, stosownie do tego pierwotnego, czyli Abrahamowego Przymierza i że ono błogosławić ma świat przez odkupienie i restytucję. Nie dziwmy się wcale, że w figurze, tak jak i w figurach użytych przez Pana i Apostołów, to Nowe Stworzenie przedstawiane jest jako człowiek o pełnej postaci - głowa wyobrażająca Jezusa Chrystusa, a członki Kościół, poszczególne członki ciała (Efez. 4:13; Kol. 1:18). W ten sposób: "My tedy bracia! tak jako Izaak, jesteśmy dziatkami obietnicy" - członkami pozafiguralnego Izaaka, którego Głową jest Jezus. Pan nasz reprezentuje Siebie jako Oblubieńca, a Jego wierny Kościół, jako Jego narzeczona, czeka ślubu, aby zostać małżonką. Apostoł używa tej samej figury, mówiąc: "abym was stawił czystą panną jednemu mężowi Chrystusowi" (Obj. 21:2; 2 Kor. 11:2). I ta sama figura związku małżeńskiego między Chrystusem a Kościołem przedstawioną jest w tym obrazie, kiedy Abraham posłał sługę swego Eliezera, (który wyobrażał Ducha Świętego), by poszukał żony dla Izaaka - Rebeka z radością przyjąwszy propozycję, była ostatecznie przyprowadzoną, do Izaaka i stała się jego żoną, tak jak my nazwani jesteśmy dziedzicami Boga i współdziedzicami Jezusa Chrystusa Pana naszego w dziedzictwie nieskazitelnym i niepokalanym, niezwiędłą koronę chwały. Którykolwiek obraz rozbieramy, to nauka tkwi w nim ta sama - że Chrystus, Głowa i Ciało, Oblubienica i Oblubieniec, tworząc jedno, jest spadkobiercą Przymierza Abrahamowego, i wszystkie obietnice i korzyści są z nim związane.

Apostoł oświadcza, że Góra Synaj i miasto Jeruzalem symbolizuje i wyobraża cielesnego Izraela, który nie był w stanie osiągnąć duchowego błogosławieństwa. Resztki cielesnego Izraela, uznane są godne duchowego błogosławieństwa, oddzielone zostały od Izraela cielesnego a stały się członkami prawdziwego Izraela Bożego, współdziedzicami z Chrystusem w rzeczach niebiańskich, które Bóg zarezerwował dla tych, którzy Go miłują; i tak resztki tego cielesnego Izraela i inni z tej samej klasy duchowej, których Bóg powołał z pośród Pogan, mają daleko wyższe symbole, jak Synaj i Jeruzalem; a mianowicie: Górę Syjon i niebiańskie Jeruzalem, których symboliczne obrazy w pełni chwały, znajdujemy w Objawieniu 21.

Po ustaleniu jasno faktu, że Nowe Stworzenie jest przy Boskim zarządzeniu i przymierzach odłączone i wyróżnione nie tylko od świata w ogóle, ale także odłączone i wyróżnione od cielesnego Izraela, a po ustaleniu także faktu, że Nowe Stworzenie nie podlega Przymierzu Synajskiemu, czyli Prawu Przymierza, ale pierwotnemu Przymierzu, zapytujemy:, co za Prawo tedy związane jest z Abrahamowym Przymierzem; co za Prawo rządzi Nowym Stworzeniem? Apostoł odpowiada mówiąc: "boście nie pod zakonem, ale pod łaską". Co? Czy jest to możliwe? A więc Nowe Stworzenie w Jezusie Chrystusie nie jest podporządkowane żadnym przykazaniom? A więc dziesięć przykazań Bożych wcale ich nie wiąże? W odpowiedzi stawiamy inne pytanie: Czy te dziesięć przykazań wiązały Abrahama lub Izaaka? Jeśli odpowiedź jest: nie, że ich nie obowiązywały, i że nie będąc im dane, tym samym nie podlegali tymże, nasza odpowiedź jest, że także te przykazania nie są dane i Nowemu Stworzeniu; i że wszyscy, którzy przychodzą do społeczności z Bogiem jako członkowie duchowej klasy, nazwanej "Ciałem Chrystusowym" i "Nowym Stworzeniem w Jezusie Chrystusie", wolni są od potępienia i wolni od Prawa Przymierza.

Stanowisko tego Nowego Stworzenia względem Boga, względem Jego Prawa, itd., jest odłączone i wyróżnione od wszystkich innych. Ma ono nowe i przypisane stanowisko u Boga - przez wiarę - stanowisko usprawiedliwione, czyli uznaną sprawiedliwość, jak już to zresztą widzieliśmy. Ta uznana sprawiedliwość, przyznana im przez zasługę ofiary Chrystusa, nie tylko pokrywa niedoskonałości przeszłości, ale trwa z nimi jako okrywająca i usprawiedliwiająca szata sprawiedliwości, dzięki której zasłudze wszelki mimowolny błąd i plama, wywołane słowem, myślą lub czynem, są przykryte. Jako Nowe Stworzenia, są figuralnie odziane w białe szaty - sprawiedliwość świętych, przypisaną sprawiedliwość Odkupiciela, ich Głowy. Te Nowe Stworzenia przyjęte są do swego stanowiska i społeczności w charakterze członków Ciała Chrystusowego na podstawie umiłowania cnoty Miłości. Ich oświadczenie się do poświęcenia wynika z tego, że tak bardzo oceniają miłosierdzie i łaskę Boga, które objawiły się w akcie Jego Syna i ich usprawiedliwieniu przez Niego, i tak bardzo kochają Dawcę ich wszystkich łask, że znajdują przyjemność w żywym ofiarowaniu swych ciał zgodnie z Boskim wezwaniem.

To poświęcenie, czyli ofiarowanie ziemskich korzyści i nadziei, celów i ambicji, nie jest spowodowane uczuciem bojaźni lub samolubnego pożądania nagrody, ale przez czystą miłość - przez ocenienie Boskiej miłości, która pragnie objawić się sama Bogu i temu wszystkiemu, co związane jest z Jego cudownym planem. Po przyjęciu przez Pana tych wyznań miłości i oddania, Duch Jego im się udziela i tak uznani są za synów Boga, spłodzonych z Ducha Świętego. "Najmilsi! Teraz dziatkami Bożymi jesteśmy, ale się jeszcze nie objawiło, czem będziemy [jakiej zmiany doświadczymy, kiedy otrzymamy nowe ciała przy zmartwychwstaniu, które Pan nam obiecał], lecz wiemy, iż gdy się On objawi, podobni Mu będziemy; albowiem ujrzymy Go tak, jako jest [i ta myśl jest wystarczającą dla nas]" - 1 Jana 3:2.

Czy Ojciec Niebiański podporządkował Swoich anielskich synów pod Prawo Synajskie? Czy ostrzegał ich, by nie mieli innych bogów; by nie czynili posągów i czci im nie oddawali; by nie pożądali, nie kradli, nie czynili fałszywego świadectwa, nie zabijali, itd.? Odpowiadamy: Nie; z wszelką pewnością nie nakładał takiego prawa na Swych synów anielskich. Dlaczego tedy mamy przypuszczać, że takie prawo mogło być dane Nowemu Stworzeniu? Czy Ojciec Niebiański nie przyjął tych Nowych Stworzeń jako Swych synów? i czy nie dał im Ducha Swojego i czy konieczne byłyby takie prawa dla tych, którzy otrzymali, w zamian za swe naturalne samolubne skłonności czy wolę, Jego Ducha? Możemy uważać za stosowne nałożenie praw na niewolników czy sługi, ponieważ ci nie mają poważnego zainteresowania w ogólnym powodzeniu i nie mają ducha czy skłonności swego pana; ale przypuściwszy, że mamy do czynienia z doskonałym Panem i z doskonałymi synami, którzy przepełnieni są Duchem Jego i cieszą się, że mogą czynić wolę Jego i radują się, że współuczestniczą w dokonywaniu Jego planów, jak mogłaby zachodzić potrzeba u takiego Ojca związywać takich synów takimi prawami?

"Mojżesz zaiste wiernym był jako sługa nad domem", a ta czereda sług była właściwie poddaną pod prawo Mojżeszowe, "dodane ze względu na przestępstwo, ażby obiecane Nasienie przyszło". Jezus według ciała, wyniszczył samego siebie i stał się niewolnikiem, sługą, pod prawem, aby mógł wykazać, że nie tylko Prawo było sprawiedliwe, ale że i on był doskonałym cieleśnie i był w możności świat odkupić. I oto, kiedy powstał z umarłych i stał się "pierworodnym z umarłych", stał się również pierworodnym wielu braci - Głową Nowego Stworzenia. Według ciała podporządkowany był pod Prawo, ale jako Nowe Stworzenie, zmartwychwstały Pan nie podlega Prawu i jest tym właśnie, który stał się Głową nowego domu synów; "Chrystus, jako syn, nad domem [synów] Swoim panuje, którego domem my jesteśmy, jeśli tylko tę pewną ufność i tę chwałę nadziei aż do końca stateczną zachowamy" itd. I chociaż jesteśmy jeszcze w ciele, to jako Nowe Stworzenia nie jesteśmy cielesnymi i nie jesteśmy traktowani według ciała - Bóg nie traktuje nas jak resztę świata; ale jako Nowe Stworzenie, które tymczasowo przebywa w ciele, jak w przybytku lub namiocie, oczekując przysposobienia za synów, wyswobodzenia całego ciała, aby się stało jak nasza uwielbiona Głowa. "Lecz wy nie jesteście w ciele, ale w duchu, gdyż Duch Boży mieszka w was" - Rzym. 8:8,9.

Nikt nie zrozumie tego przedmiotu jasno, chyba, że traktował go będzie z punktu widzenia Boga. Te Nowe Stworzenia, wszystkie spłodzone z Ducha Świętego, nie mogły myśleć, że mają, jakiego innego boga, prócz Jednego, nie mogły pomyśleć nawet, by budować sobie posągi i cześć im oddawać; nie mogły pomyśleć, by miały bluźnić imieniu Boskiemu; by miały kraść - raczej by komuś coś dać; by miały składać fałszywe świadectwa przeciwko drugiemu, raczej miłość w nich starałaby ukryć i zataić przewinienia nie tylko braci, ale i świata w ogólności; by miały zabijać swoich bliźnich, raczej dać życie innym w stopniu jak największym; oto Duch Święty skłoniłby ich raczej do położenia życia za braci, tak, jak ten sam Duch Święty skłonił Wodza naszego zbawienia do dania Swego życia, jako okup za wszystkich. Czy nie widzimy tedy, że gdyby Bóg nałożył prawa Nowemu Stworzeniu, domowi synów, tak, jak to uczynił dla domu sług, to byłoby to rzeczą niewłaściwą - całkiem nie stosowną? Członkowie tego "domu synów" byliby nieodpowiedni do takiego prawa, bez utraty Ducha Świętego, i przestaliby być Nowym Stworzeniem; "Ponieważ jeśli kto Ducha [usposobienia] Chrystusowego nie ma, ten nie jest Jego" - Rzym. 8:9.

Ale jak mogą te Nowe Stworzenia pozostawać bez prawa - bez jakichkolwiek regulaminów? Odpowiadamy, że najwyższym określeniem Boskiego Prawa jest Miłość. Boskie rozkazy, zlecenia, są tak nieuchwytne i niezbadane, że nie mogą być wypełnione w zupełności pod żadnym względem, chyba pod wpływem Miłości. Gdybyśmy mogli przypuścić, że każdy przepis prawny został ściśle wykonany, ale brakowało tamże ducha oddania się z sercem Bogu, to Boskie Prawo nie byłoby w pełni zaspokojone. Przeciwnie, Miłość jest dopełnieniem Prawa i gdzie miłość panuje, tam każdy przepis i zarys Boskiego zarządzenia jest przestrzegany i z serca wypełniany według najusilniejszej możności stworzenia; nie z musu, ale z ochoty, z miłości.

Taką miłość dla Boga i Jego sprawiedliwości, nosi w sercu Nowe Stworzenie przy poświęceniu; i Miłość staje się jego Prawami związane jest tym Prawem Miłości - aż do śmierci. Każde uchylenie się od posłuszeństwa wobec tego Prawa, jest pogwałceniem do takiego stopnia Przymierza społeczności z Bogiem. Przez posłuszeństwo temu Prawu Miłości w miarę naszego uświadomienia i zdolności, rozumie się samo ofiara i zwycięstwo nad duchem światowym, słabościami ciała i opozycjami Przeciwnika - łaska Pana przy tym zmazywałaby nierozmyślne przewinienia i uczyniła z nich zwycięzców przez swoje własne imię i zasługę - z drugiej strony, dobrowolne nieposłuszeństwo dla niego, stałe i rozmyślne gwałcenie tego Prawa Miłości, znaczyłoby utratę ducha adoptacji - znaczyłoby zanik Ducha Świętego, znaczyłoby, że Nowe Stworzenie zamarło - przestało istnieć.

Apostoł podnosi ten punkt, w jaki sposób łaska gładzi niedoskonałości i odpowiada na przypuszczalne zapytanie w ten sposób: "Zostaniemy w grzechu, aby łaska obfitowała? Nie daj tego Boże! albowiem którzyśmy umarli grzechowi, jakoż jeszcze w nim żyć będziemy?" (Rzym. 6:1,2). W naszym przyjęciu przebaczenia w Chrystusie wyznajemy, że sprzykrzył się nam grzech i że tak dalece, jak to się tyczy naszej woli, to umarliśmy grzechowi i zaczęło się nowe życie w sprawiedliwości. Jak nasze ożywienie ku Bogu i sprawiedliwości wymaga abyśmy umarli grzechowi, tak gdybyśmy kiedykolwiek wrócili z powrotem do grzechu i to z własnej woli, to świadczyłoby to z wszelką pewnością, żeśmy umarli jako Nowe Stworzenia; że już dłużej nie możemy się zaliczać do Boga, jako Jego lud, to jest Nowe Stworzenia w Jezusie Chrystusie, przez którego cała przeszłość nasza runęła, dla których stare rzeczy przeminęły, a wszystkie rzeczy stały się nowymi.

Jest rzeczą właściwą, abyśmy się tu na chwilę zatrzymali w celu zwrócenia uwagi na różnicę między mimowolnymi usterkami ciała a dobrowolnym odpadnięciem od łaski po uprzednim zakosztowaniu dobrego Słowa Bożego i poznaniu tych władz, które mają przyjść w przyszłym wieku i staniu się uczestnikami Ducha Świętego - upadkiem, z którego byłoby rzeczą niemożliwą dla nich się podźwignąć (Żyd. 6:4-6; 10:26). Powinniśmy jasną między nimi nakreślić granicę, ponieważ różnica jest dość jaskrawą. Usterki ciała wskazują raczej na to, że nasze śmiertelne ciała opanowane są przez błąd, dzięki słabości mającej swe źródło w dziedziczności, albo przez zasadzkę przeciwnika; ale, że wola i serce, albo wcale, albo niezupełnie jest pod wpływem ciała. Naturalnie, że nad tymi usterkami należy boleć i im przeciwdziałać; czasami jednak pomagają one przez łaskę Boga rozwijaniu charakteru. W ten sposób uczymy się nie ufać zbytnio samym sobie i nie polegać na własnych siłach; ale przychodzimy do przekonania, że zwycięstwo odnieść można nad światem tylko przez wiarę; wobec tego, kiedy Nowe Stworzenie z bólem przyznaje się, że do pewnego stopnia jego ciało potknęło się, to wzmacnia się coraz więcej przeciwko słabościom we wspomnianej powyżej wierze i staje się coraz silniejszym w Panu i Jego mocy, i coraz więcej odporniejszym na otaczające go przeciwności.

Tak, więc, krok za krokiem staramy się, jako Nowe Stworzenia, nie pokładać nadziei w ciele, ale w Panu, od którego przychodzi w każdym czasie pomoc w naszej potrzebie - pamiętając wciąż, że jesteśmy jeszcze Nowymi Stworzeniami, i że z tego powodu korzystamy jeszcze z zasług ofiary Chrystusowej przez wiarę i staramy się wypełnić nasze Przymierze miłości, aż do samo poświęcenia, jak Mistrz powiedział: "Sam Ojciec miłuje was". Mamy być pełni odwagi i pamiętać, że jako Nowym Stworzeniom, nie wolno nam grzeszyć - że grzech nie powinien być udziałem Nowego Stworzenia i że tak długo, przeto, jak będziemy się starać walczyć przeciwko niemu, to nikt nie będzie mógł stawiać jakichkolwiek zarzutów przeciwko wybranemu słudze Bożemu - ponieważ: "Bóg jest, który usprawiedliwia ... Chrystus jest, który umarł" - Rzym. 8:33,34.

WZROST OCENY DOSKONAŁEGO PRAWA

Podczas gdy Prawo Miłości było podstawą naszego Przymierza z Panem, na podstawie, którego staliśmy się Nowym Stworzeniem, to pomimo to, początkowo nie pojmowaliśmy tego Prawa w zupełności. Byliśmy dopiero w szkole Chrystusowej, ucząc się tam rzeczywistego znaczenia Miłości w całej pełni, w całej jej rozciągłości, wzrastając w łasce i pogłębiając naszą wiedzę, przydając do naszej wiary rozmaite pierwiastki i rodzaje miłości, jak - szlachetność, cierpliwość, braterską życzliwość, itd. Jesteśmy próbowani z zakresu Miłości i stale odbywa się, egzaminacja nas, specjalnie z tego zakresu. Tylko ci, którzy osiągną doskonały stopień Miłości, poświęcającą się Miłość, zaliczeni będą w poczet Nowego Stworzenia, członków ciała Chrystusowego.

BIEGNIĘCIE DO METY I UTRZYMANIE SIĘ PRZY NIEJ

Apostoł, przy innej sposobności przedstawia nasze doświadczenia jako wyścig; i napomina, byśmy na bok odłożyli wszelki grzech i ciężar ciała; wszelkie ziemskie ambicje i abyśmy biegli cierpliwie w zawodzie, który jest nam wystawiony w Ewangelii - abyśmy mogli zdobyć znamię nagrody, a dokonawszy wszystkiego utrzymali się wiernie przy tym znamieniu, zupełnym w Chrystusie (Filip. 3:13,14; Żyd. 12:1; Efez. 6:13). To pozwala nam przypuszczać, że są to pewnego rodzaju zawody z pierwszą, drugą, trzecią i czwartą częścią biegu na drodze do mety, nam biegnącym w tym wyścigu, by zdobyć cechę doskonałej Miłości, stają rozmaite trudności, przeciwności, przeszkody i przynęty - wiedząc przy tym, że bez zdobycia tej cechy, nie możemy stać się podobnymi Synowi Bożemu i dlatego nie możemy podobać się Bogu; i wobec tego nie możemy również być współuczestnikami wraz z Jezusem w przyszłym Królestwie. Cały ten bieg cechować ma Miłość, od bramy aż do ukończenia. Kiedy wchodzimy od bramy, to z wdzięczną Miłością dla Boga za Jego łaskę względem nas w Chrystusie, że nam grzechy nasze przebaczył. To jest ta obowiązkowa, początkowa miłość, która prowadzi nas do obecnej żywej ofiary naszych ciał. Powiadamy do siebie, że jeżeli Bóg uczynił dla nas tak wiele, to obowiązkiem jest naszym okazać Mu naszą ocenę; Chrystus położył życie dla nas, a naszym obowiązkiem oddać życie za naszych braci.

Ta miłość, z obowiązku czy z powinności, jest zupełnie właściwą, słuszną i prawdziwą, ale niedostateczną. Ona musi z kolei prowadzić nas do wyższego rodzaju Miłości i przez czas biegu pierwszej części wyścigu posiadaliśmy tę miłość obowiązkową, lecz poza tym wyrobiła się w nas miłość oceniająca. Uczymy się lepiej oceniać Boską miłość - widzieć, że Miłość Boga nie jest pod żadnym względem samolubną, ale wypływa z Jego wielkiego, szlachetnego charakteru. Zaczynamy oceniać coś niecoś z Boskiej sprawiedliwości, Boskiej mądrości, Boskiej władzy, Boskiej miłości; i jak spostrzegamy te przymioty naszego Stworzyciela, poczyna się miłość do nich i odtąd zaczynamy żyć w sprawiedliwości, nie dlatego, by to było naszym obowiązkiem, ale ponieważ kochamy sprawiedliwość.

Biegnąc dalej w tych zawodach, dobiegamy do drugiej części wyścigu i znajdujemy teraz, że kochamy nie tylko sprawiedliwość, ale i równomiernie zaczynamy nienawidzieć grzech; spostrzegamy, że w sercach naszych wzbiera coraz większa sympatia dla Boskiego programu, który ma na celu odepchnąć cały nawał grzechu, który zatopił świat i sprowadził na niego, jako zapłatę śmierć. Ta druga część biegu rodzi w nas energię, "ożywioną" działalność w kierunku sprawiedliwości, a przeciwko grzechowi.

Nasza Miłość wzrasta, a my z większym zapałem staramy się zdobyć trzecią część biegu. Przez ten czas, kiedy po nią dobiegamy, nasza miłość z obowiązku, wraz z miłością zasad sprawiedliwości, pogłębiły się nie tylko do Boskiego charakteru i obejmowały niechęć do każdego niegodziwego czynu, który szkodę przynosił ludzkości i sprzeciwiał się Boskiemu charakterowi i planowi, ale przy tej części biegu osiągnęliśmy stan daleko szerszej sympatii dla innych - zaczynamy pozyskiwać sentyment Boży, który nie tylko stawał w opozycji przeciwko grzechowi, ale bogacił się w miłość i sympatię, dla tych wszystkich, którzy szukają drogi sprawiedliwości i świętości. W tym czasie patrzymy na braci z zupełnie odmiennego stanowiska, co przedtem. Rozpoznajemy w nich Nowe Stworzenie i przeprowadzamy różnicę między nimi a ich ciałem, którego niedoskonałości są dla nas jawnymi. Zaczynamy kochać braci, jako Nowe Stworzenia i współczuć wraz z nimi w ich różnorodnych słabościach, pomyłkach, itd. ciała. Tak gorliwą staje się nasza Miłość dla nich, że znajdujemy przyjemność w oddaniu życia swego dla nich - w ofiarowaniu naszych ziemskich korzyści i przyjemności, w oddawaniu każdej minuty, wpływu, czy czego innego, by dopomagać lub służyć im.

Ale biegniemy dalej ku mecie, ponieważ tam jest jeszcze wyższy rodzaj Miłości, jak ten, który osiągnęliśmy - jest to czwarty i ostatni - "kres zakładu". Cóż to za miłość? Jak może być ona większą, jak poświęcającą się miłością dla braci, z całym oddaniem się Bogu i wsparta na zasadach sprawiedliwości i Miłości? Odpowiadamy, że jeszcze większym rodzajem Miłości jest ten, który zastrzegł Pan, kiedy powiada, że musimy nauczyć się także kochać nieprzyjaciół naszych. A było to wtedy, kiedyśmy byli nieprzyjaciółmi, obcymi, dalekimi Bogu przez nasze niegodziwe czyny, a "Bóg tak kochał świat"; a było to wtedy, kiedyśmy byli jeszcze grzesznikami, a On dał Swego Jednorodzonego Syna za nas. To jest miarą doskonałej miłości i nam jej nigdy braknąć nie powinno. Ktokolwiek chciałby być przyjętym przez Pana jako członek Nowego Stworzenia, w chwale, musi zdobyć przede wszystkim tę miłość dla nieprzyjaciół.

Nie, by kochać nieprzyjaciół tak, jak się kocha braci, ponieważ to nie leży w zakresie wzoru nam podanego - Bóg nie kocha nieprzyjaciół Swych tak, jak kocha Swoich synów, Swoich przyjaciół; a Jezus nie kochał Swoich nieprzyjaciół tak, jak Swoich uczni. Ale Bóg kochał Swych nieprzyjaciół tak, by być gotowym i chętnym do uczynienia dla nich tego wszystkiego, co zgadzałoby się ze sprawiedliwością; a Jezus kochał Swoich nieprzyjaciół tak, że z serca gotów był uczynić dla nich dobrze - nie chowa wrogich i pełnych żalu uczuć dla tych, którzy Go nienawidzą, ale gotowy jest wylać na nich w słusznym czasie Swoje błogosławieństwa Tysiąclecia, by mogli wszyscy przyjść do znajomości prawdy i by nawet ci, którzy Go zabili, mogli wrócić do Niego i płakać, gdy Bóg wyleje na nich w słusznym czasie ducha modlitwy i żalu (Zach. 12:10). Musimy mieć w sobie miłość dla nieprzyjaciół, którą Pan nasz opisuje w tych słowach: "Miłujcie nieprzyjacioły wasze; błogosławcie tym, którzy was przeklinają; dobrze czyńcie tym, którzy was mają w nienawiści i módlcie się za tymi, którzy wam złość wyrządzają i prześladują was" (Mat. 5:44). Musimy z serc naszych usunąć wszelką gorzkość, niechęć i nienawiść. Musimy mieć serca tak pełne miłości, by nawet nieprzyjaciel nie wzbudził u nas uczucia złego, czy złośliwego.

Ach, co za prawdziwa miłość braterska związana jest z tym charakterem, który mamy osiągnąć; nawet u nieprzyjaciela nie widzi powodu by zrodziła się w nim zawiść, gniew czy zemsta! I oto, to jest "meta", do której mamy biec, jako Nowe Stworzenia. Wyznaliśmy ocenę dla tego ducha miłości; przywiązaliśmy się do niej; poświęciliśmy życie nasze dla jej zasad; i obecnie jesteśmy próbowani, do jakich rozmiarów nasze wyznania są prawdziwymi. Pan bardzo łaskawie daje nam czas w tych zawodach do rozwinięcia charakteru. "Onci zaiste zna, cośmy za ulepienie; pamięta, żeśmy prochem". Pomimo to, jest rzeczą konieczną dla nas, byśmy zastosowali się do tych zarządzeń, jeżeli chcemy być współdziedzicami wraz z drogim Synem Boga, jako członkowie Nowego Stworzenia.

Pan nasz Jezus, wódz naszego zbawienia, nie potrzebował brać udziału w tych zawodach; nie potrzebował rozwijać w sobie tych różnorodnych zarysów miłości; ponieważ będąc doskonałym, miał je w stopniu doskonałym już na początku Swojej kariery. Jego próba była względem tego, czy On będzie stał silnie przy tych głównych zasadach, nadal kochałby Boga i sprawiedliwość nade wszystko i miłowałby braci do tego stopnia, że oddałby życie dla nich i kochałby nieprzyjaciół, że z radością czyniłby dla nich dobrze; czy będzie stać silnie przy tym sztandarze doskonałej miłości. Wiemy, jak zamanifestował Swoją lojalność względem Miłości we wszystkich jej stopniach, jak położył Swoje życie w dani nie tylko za przyjaciół Swoich, ale także i nieprzyjaciół, którzy Go ukrzyżowali. To doświadczenie musi być także naszym. Musimy uzyskać tę cechę doskonałej Miłości w naszych sercach, chociaż byśmy nawet w naszym ciele nie byli w możności wyrazić tych uczuć serca naszego.

Niektórzy mogą bardzo szybko przebiegnąć wyznaczoną drogą - mijając jedną część po drugiej tego biegu, szybko osiągają doskonałą Miłość. Inni o mniejszej gorliwości, mniej dokładając starań w pomnażaniu wiary, mniejszy też czynią postęp w tych zawodach i lata całe zadawalają się miłością z obowiązku, lub idą cokolwiek dalej do pozyskania miłości dla Boskiego charakteru i zasad sprawiedliwości. Znikoma garstka wychodzi poza tę granicę, by osiągnąć miłość dla braci, która dawałaby jej radość w samozaparciu się swego ja, zwłaszcza, gdy mogą przysłużyć się czymkolwiek braciom, domownikom wiary; i jeszcze mniejsza garstka dochodzi do szczytu doskonałej Miłości - miłości dla swych nieprzyjaciół, którym nie tylko, że krzywdy nie wyrządza tak w słowie, jako też i w czynie, ale nad to raduje się z ich błogosławieństwa. Jeżeli Pan był bardzo cierpliwym względem nas, dając dość sposobności, byśmy mogli zdobyć dla siebie to "znamię", to powinniśmy korzystać z tego i z większą energią starać się dobiec do "mety", ku "zakładowi", pamiętając, że czas jest krótki, i że nic mniej, jak tylko ten rodzaj doskonałej Miłości będzie przyjętym przez Ojca w Nowym Stworzeniu.

Jak Pan nasz przechodził próbę odnośnie tej "cechy" doskonałej Miłości, tak i my wszyscy przejdziemy przez taką próbę. Nie spodziewajmy się, przeto zdobyć tej cechy z końcem życia; ale tak szybko, jak tylko to możliwe. Miarą naszego zapału i miłości, będzie dla Boga i braci szybkość, z jaką uzyskaliśmy tę cechę.

Słowa Apostoła: "Wszystko wykonawszy, ostać się" (Efez. 6:13); stwierdzają fakt, że po osiągnięciu tej "cechy" doskonałej Miłości, czeka nas bardzo dużo prób - prób z wiary, prób z cierpliwości, prób z rozmaitych pierwiastków Miłości. Świat nie jest przyjacielem tej łaski, aby nam pomagał iść dalej we właściwym kierunku; szatan jest jeszcze naszym przeciwnikiem i będzie nam stawiał mnóstwo przeciwności w drodze - aby nas zepchnąć z tego naszego nowego stanowiska. Oto nasza próba. Musimy ostać się przy tym wszystkim, cośmy osiągnęli; trzeba nam się "spiesząc, bieżyć do kresu", aż to nas kosztować będzie życie ziemskie - dając życie nasze w służbie Bożej dla braci i czyniąc dobrze wszystkim ludziom. "Wiernyć jest Ten, który was powołał, który obiecuje nam pomoc w każdej potrzebie. Jego łaska jest dostateczną dla nas" - 1 Tes. 5:24; 2 Kor. 12:9.

To prawo miłości, jak widzieliśmy, jest prawem także dla anielskich synów Bożych - ich posłuszeństwo dla Boskiej woli i harmonia między nimi, mają całą swoją podstawę w nim. I chociaż podczas Tysiąclecia prawa i przepisy, regulaminy i zakazy będą nałożone na ludzkość, aby sprowadzić ją do błogosławionych zarządów Królestwa w Tysiącleciu, to pomimo to, ci, którzy z końcem Tysiąclecia uznani będą za godnych życia wiecznego, bądźmy pewni, że wzniosą się ponad zwykłe posłuszeństwo prawom i wypisane w sercach ich będzie pierwotne Prawo Boże, posłuszeństwo i Prawo Miłości, które jest częścią Boskiego charakteru. Ci, restytucyjni synowie Boga, na ludzkim poziomie, przyjęci wtenczas przez Niego, będą posiadać także ducha Miłości, gdyż bez niego byłoby rzeczą niemożliwą dla nich, by się podobali Bogu; ponieważ "Bóg szuka tylko takowych, którzyby Go czcili w duchu i prawdzie". W ten sposób widzimy, że, podczas, gdy niebo, jako też i ziemia, muszą mieć prawo nad sobą i muszą mu być posłuszni, to jednak Boska miara posłuszeństwa jest tak daleko wyższą od naszych ziemskich i niedoskonałych idei i probierzy, że jedno słowo, Miłość, wyraża całe Prawo Boże, któremu wszyscy Jego synowie z każdej sfery życia będą podporządkowani. Jak cudownym i jak chwalebnym jest ten charakter i plan naszego Boga! Miłość jest dopełnieniem Jego Prawa i nie możemy wyobrazić sobie wyższego Prawa, jak to.

Traktowaliśmy ten temat abstrakcyjnie. Pragniemy obecnie zwrócić uwagę na to, że Nowe Stworzenie, podczas, gdy jeszcze znajduje się w ciele, poddane jest w mniejszym lub większym stopniu jego słabościom, przeciwnościom, itd., ma regulować swoje stosunki i zachowanie się jednych wobec drugich i świata na mocy tego Prawa Miłości, Nowego Przykazania, które Pan dał tym wszystkim, którzy staną się Jego naśladowcami. Właściwie można je określić jako:

ZŁOTA REGUŁA

Złoto, jak już wiemy, jest symbolem tego, co zawiera w sobie coś Boskiego; wobec tego, Złota Reguła, jest Boskim Prawidłem. Jak już widzieliśmy, Prawidłem tym, czyli Prawem, jest Miłość. Największe zbliżenie się do tego Prawa Miłości, jakie człowiek cielesny ocenić może- najwyższy probierz, znany naturalnemu człowiekowi, jest: "Nie czyń bliźniemu twemu, co tobie nie miło". Jest to w zasadzie dobroć negatywna; ale Złota Reguła, którą obecnie tylko Nowe Stworzenie ocenia, czy nawet zrozumieć może, jest pozytywnego charakteru - "Czyńcie dla drugich to, co byście chcieli, by oni dla was uczynili". To jest pozytywne dobro, żywa, czynna Miłość. Jeżeli członkowie Nowego Stworzenia wystąpią czasami przeciwko zarysowi tej Złotej Reguły, staje się to dla nich wielce upokarzającym, chyba, że są jeszcze "niemowlętami" na tej drodze. A jeżeli jakiekolwiek wykroczenie przeciwko temu Prawidłu pociąga za sobą ból lub żal, to pewną jest rzeczą, że to wykroczenie nie było dobrowolnym, nie rozmyślnym, nie pogwałceniem przez Nowe Stworzenie zasady, ale przeważnie pogwałceniem dokonanym przez ciało wbrew intencjom i pragnieniom serca. Jednakowoż w stosunku, jak nowy umysł jest ożywionym dla Boga i chętnym czynić Jego wolę, to w tym samym stosunku będzie on szybko, energicznie i bacznie strzegł "glinianego naczynia", w którym on zamieszkuje. Przywdzieje zbroję Bożą, aby był w stanie toczyć pomyślną walkę ze słabościami ciała. Będzie nastawał, by, gdy zostanie popełniony, jaki błąd, czy w słowie, czy też w czynie, restytucja z dobrym rezultatem, o ile możności, jak najszybciej była zarządzona; by w ten sposób "gliniane naczynie" znalazłszy siebie w ciągłej opozycji i wstydzie, mogło stać się mniej czynnym w swoim opieraniu się nowemu zmysłowi.

To prawo Nowego Stworzenia, wywiera wpływ na jego społeczność z Bogiem. Ono ocenia znaczenie tego wyrażenia: "Miłuj Boga, z całego serca twego, ze wszystkiej myśli twojej, z całej duszy twojej, ze wszystkich sił swoich". Nie znajduje miejsca dla swojego "ja", z wyjątkiem, by być w zupełnej harmonii z Bogiem. To prawo wpływa także na stosunek jego do braci, ponieważ jak mogłoby kochać Boga, którego nie widziało (prócz oczami wiary), jeżeli nie kocha braci, którzy mają Ducha Bożego i których ogląda swoimi oczyma? (1 Jana 4:20,21) Jak tylko starannie bada swoje zachowanie z nimi, znajduje, że czyniąc dla nich to, co pragnąłby, by oni dla niego uczynili, wywołuje niesłychaną wprost zmianę w jego życiu; że jest to prawidło, czy prawo, według którego ani on, ani nikt nie był przyzwyczajony żyć, ani myśleć, czy działać, lub mówić.

Spostrzega, że tak, jak on pragnąłby, by bracia byli mu życzliwi, tak i on powinien mówić i działać życzliwie i szlachetnie dla nich. Jak pragnie, by oni cierpliwie znosili jego niedoskonałości i słabości, i łaskawie okrywali jego słabości szatą miłosierdzia, tak i on wobec nich postępować powinien. Widzi, że jak jemu by było nieprzyjemnie, gdyby bracia źle o nim mówili, nawet chociażby to było prawdą, tak i on życzliwie powinien się do nich odnosić i nie mówić źle o żadnym, ale dla wszystkich czynić dobrze, a zwłaszcza dla domowników wiary. Tak jak on nie chciałby by spodziewano się od niego rzeczy niemożliwych, tak nie powinien i on żądać czegoś od drugich, co nie leży w ich możności. Tą samą zasadą kierowałby się wobec świata i jego spraw. Cały bieg życia doznałby kompletnej zmiany; i jak Apostoł przypuszcza, ta zmiana przychodzi w stosunku, jak my "oglądamy chwałę Pana" - w proporcji jak przychodzimy do ocenienia i umiejętności naśladowania wielkiego charakteru Boskiego, kierowanego przez tę Złotą Regułę Miłości - 2 Kor. 3:18.

W miarę jak nasze nowe umysły, nowe wole, spłodzone z Ducha Świętego, rozwijają się, tak bywamy "przemieniani z chwały w chwałę" w naszej postawie serca, umyśle, i w ten sposób przerobieni w swym sercu, umyśle, woli i zamiarach (a nawet, o ile możności zewnętrzne) stajemy się przygotowani, czyli stosownymi, według Boskiej obietnicy, do wielkiej i ostatecznej przemiany przy zmartwychwstaniu, kiedy to, co zasiane było w słabościach i skazitelności, wstanie w mocy i chwale, jako duchowe Nowe Stworzenie - Chrystus Boży. Różnorodne dobre i pomocne rady, napomnienia i sugestie, podane są nam przez apostołów i powtarzane i przyjmowane przez braci jako korzystne ku strofowaniu, ku naprawie, itd., błogosławione Prawo, któremu Nowe Stworzenie jest podporządkowane, jest Prawo Miłości, Złota Reguła. Właściwie rzecz oceniając, to wiele rzeczy, dokonywanych obecnie przez Nowe Stworzenie, nie byłoby dokonanych więcej; i wiele rzeczy, obecnie zaniedbywanych przez nich, byłoby dokonywanych z zapałem i pilnością.

DOSKONAŁY ZAKON WOLNOŚCI

Jeżeli ktoś początkowo pomyślał, że Nowe Stworzenie jest pozostawione przez Pana na zbyt wolnej stopie, bez właściwych ograniczeń i prawideł, to bez wątpienia zmieniłby swoje zdanie, gdyby zobaczył tę niezmierzoną głębię tego Prawa Bożego, określonego krótko jednym słowem, Miłość. "Zakon wolności", jak nazywa go Apostoł (Jakub 1:25); ale Bóg czyni ten zakon wolności odpowiednim wyłącznie dla Nowego Stworzenia, spłodzonego z Jego Ducha. Nie mógłby być zastosowanym do nikogo więcej. Inni podporządkowani są albo pod Prawo Mojżeszowe, jako słudzy nie przystosowani do "wolności, którą nas Chrystus wolnymi uczynił" synami, albo pod przekleństwem pierwotnego prawa - potępienie śmierci i jako potępieni grzesznicy są traktowani jak obcy, cudzoziemcy, którzy żyją bez Boga i którzy nie mają żadnej nadziei na świecie - ci nawet nie wiedzą nic o łasce Boga, która przyniesie ewentualnie zbawienie całemu światu, ale, która obecnie wyróżniła zaledwie niewielu, podczas, gdy olbrzymia masa wstrzymaną jest przez Przeciwnika od usłyszenia wieści o Boskiej miłości i odkupieniu. On zaślepia umysły u większości ludzkości, przez doktryny diabelskie, itd. - 2 Kor. 4:4; 1 Tym. 4:1.

Wolność nie jest udziałem złych, bo społeczeństwo dowodzi, że wiąże złych i nierządnych. Tak samo też doskonały Zakon Wolności, nie może być zastosowany dla złych, lecz dla dobrych, dla - doskonałych. Świat nie będzie w czasie Tysiąclecia pozostawiony Prawu Miłości, ale rządzić nim będzie Sprawiedliwość i Litość, przy posłuszeństwie bezwzględnym Królestwu. Nie wcześniej, aż dopiero przy końcu Królestwa, (kiedy rozmyślni grzesznicy będą wygładzeni przez Wtórą Śmierć) będzie rodzaj ludzki - uznany za doskonały i w pełnej harmonii z Bogiem - podporządkowany pod Prawo Wolności - Miłości i jego Złotej Reguły. Jak długo będzie on nieudoskonalony, tak długo traktowany będzie, jako sługa (Żyd. 13:17). Nowe Stworzenie, obecnie podporządkowane pod Prawo Wolności, jest tak traktowane, ponieważ dla niego "stare rzeczy przeminęły, oto się wszystkie nowymi stały" - i nienawidzi grzech, a kocha sprawiedliwość i używa wolności, nie jako sposobności do zadowolenia ciała, ale dla uśmiercenia go - nie, by brodzić w grzechu, ale, aby poświęcić swoje ziemskie korzyści, współuczestnicząc z Panem w celu wyrugowania ze świata grzechu i jego następstwa, śmierci. Ci, spłodzeni znowu z tego nowego ducha, czy usposobienia - z Ducha Bożego - i którzy stali się uczniami w szkole Chrystusowej, by uczyć się od Niego i naśladować Go - ci, wyłącznie ci, mogą bezpiecznie być podporządkowani pod to Prawo Wolności. A jeżeli stracą ducha ich adoptacji, przestaną być synami i przestaną być pod tym Prawem Wolności.

Ci, którzy obecnie uczą się używać wolności, za pomocą, której Chrystus czyni ich wolnymi - ci, którzy przez poświęcenie dostają się pod to doskonałe Prawo Miłości i którzy pod wpływem tegoż oddają życie swoje za braci i dla prawdy, dla sprawiedliwości - ci, oto wierni, zaliczeni będą w poczet pomocników Pańskich i współdziedziców z Jego Umiłowanym Synem, dokonujących dzieło błogosławienia świata. I jak konieczną ta kwalifikacja przy ich pracy - jak konieczną, to widoczne z tego, że właśnie ci, którzy mają być nauczycielami i pomocnikami, sędziami i panującymi świata - którzy mają błogosławić wszystkie rodzaje ziemi podczas wieku Tysiąclecia - powinni rozwinąć się do ostatecznych granic i być wypróbowani, czy mają to znamię Miłości w swym charakterze, aby byli litościwymi i wiernymi Królewskimi Kapłanami!

 

MIŁOŚĆ BRATNIA

Połączmy serca wraz, i wznieśmy w niebo wzrok;
Bo miłość bratnia wzmacnia nas, prowadzi wspólnie krok.

Więc chwalmy zbożny czyn, nadzieją krzepmy zbór;
Bo tak nas uczył Boży Syn, gdy nam zostawił wzór.

Przed Boski spieszmy tron, do ostatniego tchu,
Aż, gdy nadejdzie życia zgon, w wędrówce naszej tu.

A w ciągu naszych dni, choć życie pełne zdrad,
Niech miłość w sercach naszych lśni, w Chrystusa dążmy ślad.

A gdy z nas szydzi świat, gromadźmy wspólnie się,
Kto w Prawdę wierzy ten nam brat, ku temu serce lgnie.

WYKŁAD VIII

ODPOCZYNEK, CZYLI SABAT NOWEGO STWORZENIA

ZMIANA BOSKIEGO POSTĘPOWANIA DATUJE SIĘ OD KRZYŻA - ŻE APOSTOŁOWIE WYGŁASZALI KAZANIA W SYNAGOGACH W DZIEŃ SABATU NIE ZNACZY TO, ŻE POPIERALI ŻYDOWSKI SABAT LUB SYSTEM, JAKO WSKAZANE DLA NOWEGO STWORZENIA - BUDYNEK, W KTÓRYM KTOŚ GŁOSI EWANGELIĘ, NIE DOTYCZY JEGO POSŁANNICTWA - RÓWNIEŻ DZIEŃ NIE MA WPŁYWU NA POSŁANNICTWO - SKĄD POCHODZI PIERWSZY DZIEŃ W TYGODNIU, JAKO SABAT CHRZEŚCIJAŃSKI - OBCHODZENIE JEGO ZACZĘŁO SIĘ NA DŁUGO PRZED KONSTANTYNEM - PRAWIE WSZYSTKIE OBJAWIENIA SIĘ ZMARTWYCHWSTAŁEGO PANA MIAŁY MIEJSCE W PIERWSZYM DNIU TYGODNIA - WDZIĘCZNOŚĆ SPOWODOWAŁA OBCHODZENIE PIERWSZEGO DNIA TYGODNIA JAKO SABATU - JEDNAKŻE NIE JEST TO Z BOSKIEGO ROZPORZĄDZENIA - FRANCJA I LICZBA SIEDEM - IZRAELOWY SABAT BYŁ FIGURALNY - KIEDY ZACZĄŁ SIĘ SABAT NOWEGO STWORZENIA I W JAKI SPOSÓB TRWA.

 

NASZE BADANIA w poprzednim wykładzie udowodniły nam stanowczo, że ci, którzy są w Chrystusie, nie podlegają żadnemu innemu zakonowi, oprócz wszystko zawierającego w sobie zakonu miłości. Przekonaliśmy się dokładnie, że Nowe Stworzenie, Duchowy Izrael, pod żadnym względem nie jest pod zasadami Przymierza Zakonu, "dodanego z powodu przestępstwa" w czterysta trzydzieści lat po Przymierzu, według którego Nowe Stworzenie zostało przyjęte w Umiłowanym. Prawdą jest, że Pan nasz, Jezus Chrystus, za czasów Swego cielesnego pobytu na ziemi, obserwował bardzo ściśle siódmy dzień tygodnia, zgodnie z Mojżeszowym Zakonem, chociaż nie zgodnie z pewnymi przewrotnymi pojęciami Faryzeuszów i nauczonych w Piśmie. Działo się to, dlatego, że według ciała Jezus był Żydem, urodzonym pod władzą Mojżeszowego Zakonu, a wobec tego, podlegał wszelkim jego rozporządzeniom i przepisom, które wypełnił, co do joty, jak oświadcza Apostoł: "przybiwszy go do krzyża" - w ten sposób Jezus doprowadził do zupełnego zakończenia Zakonu, zarówno w odniesieniu do Siebie, jak i do wszystkich Żydów, którzy przychodzą do Ojca przez Niego. Wszyscy Żydzi, którzy nie przyjęli Chrystusa, są ciągle jeszcze związani przepisami i regułami swojego Przymierza Zakonu, a jak oświadcza Apostoł, mogą uwolnić się od tegoż Przymierza jedynie przez przyjęcie Chrystusa, jako zakończyciela Zakonu - przez wiarę - Rzym. 10:4.

Co do Pogan, wiemy już, że nigdy nie byli oni pod władzą Mojżeszowego Zakonu, a wobec tego, nie mogli być spod władzy tej uwolnieni. Jak już przekonaliśmy się, Pan Jezus - jako Nowe Stworzenie, spłodzony przy Swym chrzcie i urodzony z Ducha przy Swym zmartwychwstaniu - był pozafiguralnym Nasieniem Abrahama i spadkobiercą wszystkich uczynionych mu obietnic. A więc, zarówno Żydzi, jak i Poganie, przychodzą do Niego przez wiarę, a do Ojca przez Niego, po spłodzeniu ich z Ducha Świętego są podobnie uważani za Nowe Stworzenie i za współdziedziców z Jezusem w Abrahamowym Przymierzu, ale żaden członek Nowego Stworzenia nie znajduje się pod władzą