SCR-487

Miłosierdzie naszego wielkiego Boga

Błędne zrozumienie charakteru Boga prowadzi ludzi do sceptycyzmu

Miłość Boga przyciska nas – Wielu stało się agnostykami wskutek błędnego nauczania – Bardzo ograniczone głoszenie ewangelii przez wiele wieków – Poganie zdezorientowani nierozsądnymi i sprzecznymi wyznaniami wiary – prawda jest teraz jasna dla szczerych badaczy Biblii – Większość profesorów wyższych uczelni nie wie nic o prawdziwych naukach Biblii – Wiele łaknących prawdy dusz potyka się o dzisiejsze błędy – Właściwe poznanie Boga oznacza życie wieczne.

„Albowiem lepsze jest miłosierdzie twoje niż żywot, aby cię chwaliły wargi moje” (Psalm 63:3).

Coraz lepiej widzimy, że Biblia przedstawia nam Boga miłosierdzia i z tego punktu widzenia wzywa nas, by odpowiedzieć zwróceniem się w jakiś sposób ku Niemu. Coraz bardziej oddziałuje na nas mylność wyznań wiary. Jakże wprowadzają nas one w błąd, każąc myśleć o naszym Niebieskim Ojcu inaczej, niż jako o miłosiernym, kochającym Rodzicu, tak jak przedstawia Go nasz tekst. Zgodnie z tą myślą o miłosierdziu naszego Boga apostoł stwierdza: „Albowiem miłość Chrystusowa przyciska nas” (2 Kor. 5:14 NB). Odkąd Chrystus jest odblaskiem chwalebnej istoty Ojca [Hebr. 1:3], Bóg także nas przyciska – przyciąga do siebie swoją miłością.

Najprawdopodobniej przyczyną, dla której tak wielu trzymało się z dala od Boga, jest to, że był On bardzo fałszywie przedstawiany nam wszystkim i przez nas wszystkich. Gdy czytamy słowa apostoła o tym, żeby poganie „szukali Boga, czy nie znajdą Go niejako po omacku” (Dzieje Ap. 17:27), pytamy: Jak to jest, że poganie nie znaleźli Pana? Niewątpliwie św. Paweł wyraża tutaj słuszne odczucie; bo ludzie są tak skonstruowani, że najwyższe i najczulsze części naszego mózgu to te, które nawołują do czci dla Wszechmocnego Boga. Dlatego najbardziej naturalnym dla wszystkich ludzi stanem byłoby pragnienie posiadania Boga, utrzymywania społeczności z Nim, cieszenia się Jego łaską i błogosławieństwem oraz zachowania życia wiecznego, jakie On zaoferował.

Zauważamy jednak coś zupełnie przeciwnego, i to nie tylko w krajach chrześcijańskich, ale też tam, gdzie ewangelia była głoszona w bardzo znikomym stopniu. Nie tylko dostrzegamy wielu takich, którzy lekceważą Pana i nie bardzo się Nim zajmują, ale znajdujemy też ludzi, którzy się całkowicie od Niego odwrócili i stali się Jego przeciwnikami. Nazywają się oni agnostykami, a termin ten oznacza osoby, które nie wiedzą o Bogu nic określonego oraz takie, które domagają się dowodów istnienia rzeczy nadnaturalnych. Jest jednak różnica między niewiernym – niewierzącym – a agnostykiem. Wiele czołowych postaci naszych czasów otwarcie przyznaje, że są agnostykami. Próbując znaleźć Boga, szukają jakby po omacku. Są też tacy, którzy przeskakują z jednej denominacji do drugiej, i jeszcze inni, jak wyznawcy „chrześcijańskiej nauki”, którzy znajdują się poza obrębem tzw. ugrupowań ortodoksyjnych – wszyscy po omacku poszukują prawdy, ale jej nie znają.

Odpychani przez fałszywe nauki

Trudno jest ocenić, jak wielką szkodę spowodowały doktryny, które fałszywie przedstawiają Boski charakter. Błędne nauki odpowiadają za występowanie licznych denominacji nazywających się chrześcijańskimi, ale wiedzących niewiele o Bogu i Chrystusie – posiadających w większości jedynie formalnych wyznawców. Tylko nieliczni twierdzą, że są w pełni poświęceni Panu. Po tych wszystkich wiekach głoszenia spodziewalibyśmy się oczywiście lepszych rezultatów. Problem polega na tym, że w ciągu tych wieków w niewielkim stopniu głoszono prawdziwą ewangelię. Gdybyśmy przez cały Wiek Ewangelii byli nauczani prostej prawdy, a nie „nauk diabelskich”, bez wątpienia rezultaty byłyby podobne do tych, jakie osiągano we wczesnym Kościele, kiedy tysiące nawracały się do Pana – Dzieje Ap. 2:41, 4:4.

Byliby to szlachetni chrześcijanie, a nie jedynie formalni wyznawcy. Apostoł mówi nam o tych, którzy znosili wielki bój utrapienia, którzy ponosili szkodę, a także o innych, którzy stali się uczestnikami tych, z którymi się tak obchodzono (Hebr. 10:32-33). Za cesarza rzymskiego Nerona i później za Dioklecjana wielu chrześcijan cierpiało z powodu swojej wierności Bogu. Wymagało to ogromnej siły charakteru, by wytrwać i być gotowym cierpieć, a nawet umrzeć dla sprawiedliwości. Gdyby taki duch się utrzymał, to gdzie byłoby dzisiaj chrześcijaństwo?

Kilka lat temu, gdy przebywałem w tzw. krajach pogańskich, niektórzy z tych pogan przyszli do mnie jednego ranka, niedługo przed moim odjazdem, i powiedzieli: „Pastorze Russell, szkoda, że już odjeżdżasz. Chcielibyśmy, żebyś został dłużej. Nie przyszliśmy wczoraj, by cię posłuchać, bo sądziliśmy, że nauczasz tak jak tutejsi misjonarze. Powiedziano nam jednak, że to coś całkiem innego i chętnie byśmy cię usłyszeli. Wiemy, że jest coś w chrześcijaństwie, ale nie mogliśmy zrozumieć, jak może być prawdą to, co mówili nam misjonarze – że tysiące cierpią wieczne męki, bo nie znali waszego Boga”. Niektórzy mówili: „Bogowie pogańscy są lepsi niż wasz Bóg. Nas uczy się, żeby nie odbierać życia nawet robakowi i uważać, jak stąpamy, by nie zabić nawet najmniejszego stworzenia. Jakże to inne niż to, co opowiadają nam misjonarze o waszym Bogu! Czy dziwi cię, że nie jesteśmy chrześcijanami?”.

Zauważcie, że ludzie ci jakby po omacku poszukują Boga i mają pragnienie, by Go znaleźć, ale są zdezorientowani wskutek fałszywego przedstawiania Boga z Biblii. Oczywiście, mogliśmy rozmawiać tylko przez tłumacza, a ponadto byłem ograniczony moim planem, więc nie mogłem zostać z nimi dłużej, by im opowiedzieć o miłosierdziu naszego Boga tak, jak bym tego pragnął.

„Nie wiecie, jakiego ducha jesteście”

Gdy św. Paweł był w Atenach, zwrócił uwagę na fakt, że poganie po omacku poszukiwali Boga i próbowali Go znaleźć. Na rogach ulic i wszędzie mieli czcze wizerunki wzniesione jako zobrazowanie ich najrozmaitszych bóstw; by nie przeoczyć żadnego, wzniesiono nawet ołtarz „Nieznanemu Bogu”. Św. Paweł spostrzegł to i głosił im prawdziwego Boga. Byli oni jednak tak zamroczeni przesądem i błędem, że gdy usłyszeli o rzeczywistym Bogu i Jego planie, nie byli gotowi na przyjęcie ewangelii.

Gdyby prawda była głoszona przez najlepszych nauczycieli przez cały Wiek Ewangelii, wynik mógłby być taki sam. Być może zostałaby ona odrzucona; być może tylko nieliczni przejawialiby chęć przyjęcia tego poselstwa. Jednak doświadczenie uczy, że wielu ludzi chciałoby poznać prawdę o Bogu. Nawet dziesięcioletnie i młodsze dzieci są Nim zainteresowane; wiele dwunastolatków czy czternastolatków posiada jasną znajomość Jego planu.

Fałszywe doktryny odciągnęły ludzi od Pana, a chrześcijanie, zwiedzeni przez te błędne doktryny, wykazują całkiem odmiennego ducha niż chrześcijański. Nie wiedzą, jakiego są ducha, jak było też w przypadku św. Jakuba i św. Jana. Pamiętacie, jak mieszkańcy pewnej wioski samarytańskiej odmówili sprzedania chleba dla Mistrza. Św. Jakub i św. Jan zapytali naszego Pana: „Panie, czy chcesz, abyśmy słowem ściągnęli ogień z nieba, który by ich pochłonął...?”. Mistrz odrzekł: „Nie wiecie, jakiego ducha jesteście. Albowiem Syn Człowieczy nie przyszedł zatracać dusze ludzkie, ale je zachować” – Łuk. 9:51-56.

Podobnie jak tamci dwaj uczniowie, chrześcijaństwo miało niewłaściwie ześrodkowaną uwagę. Nie rozumieliśmy naszego Ojca w niebie ani Jego planu. Posiadaliśmy diabelskie poglądy, zrodzone z doktryn demonów (1 Tym. 4:1). W średniowieczu ludzi palono na stosie i poddawano różnym torturom, a to wszystko w imieniu Jezusa, w imię religii. Jakże straszny był to błąd! Czyż nie odwodziło to ludzi od Pana i prawdy? Czy nie wyrządzało ogromnej szkody tym, którzy popełniali takie przestępstwa, a także światu w ogólności? O tak, a wszystko to było wynikiem braku znajomości Boga.

Teraz wszakże, z łaski Bożej, światło jasno przyświeca poprzez Biblię. Dzisiaj lud Boży może ocenić rozważany przez nas tekst w taki sposób, w jaki nie mógł tego uczynić nawet wczesny Kościół. Dzięki miłosierdziu Boga usta nasze mogą Go wychwalać. Jakże daleko od nas jest ten pogląd, który był wielu z nas wpajany w dzieciństwie – że Bóg jest mściwy, gotowy rzucić nas diabłu; i że nasz Pan Jezus powstał i rzekł: „Proszę, nie czyń tego! Ja umarłem za tych ludzi. Pozwól mi okazać im miłosierdzie!”; oraz że potem Ojciec miałby powiedzieć: „Ze względu na ciebie nie zrobię tego, bo inaczej rzuciłbym ich na wieczne męki”.

Jakże nieszczęsny to obraz! Gdzie byłoby Boskie miłosierdzie? Gdy jednak widzimy, że Bóg przygotował wspaniały plan zbawienia przed założeniem świata, że ma cudowny zamysł w wybraniu spośród świata Kościoła, Oblubienicy dla swego Syna, żeby stali się oni niebiańskimi istotami o boskiej naturze (2 Piotra 1:4), aby później błogosławić całą ludzkość – zaczynamy dostrzegać Jego miłosierdzie, Jego litość.

Dobre i złe punkty widzenia

Doczekaliśmy czasu, gdy nasze koncepcje Boga są coraz jaśniejsze. Budzimy się ze snu przeszłości. Z wolna otwierają się nasze oczy zrozumienia. Patrzymy i zwracamy nasze myślenie w dobrym kierunku. Również wielcy profesorowie na naszych uczelniach patrzą i coś widzą, ale nie patrzą oni w dobrą stronę. Były profesor jednej z zachodnich uczelni doszedł niedawno do poznania prawdy. Kiedyś do kogoś z braterstwa poczynił uwagę: „Nie ma potrzeby, by nauczać ewolucji młodych mężczyzn i kobiety, którzy przychodzą na studia. Wstępują oni do uczelni już przygotowani do tego tematu, znając odnośne pojęcia ze szkolnych podręczników i skądinąd. Uczono ich już, że człowiek pojawił się na świecie w drodze ewolucji. Co więcej, prawie wszyscy na wydziałach naszych uczelni i uniwersytetów są ewolucjonistami”.

Wielu myślących ludzi tego świata patrzy przez pryzmat kierunków teozofii albo Nowej Myśli czy Chrześcijańskiej Nauki. Poszukują światła, ale nie wiedzą, w którą udać się stronę. Wielce doceniamy stopień światła, jakie stało się naszym udziałem w zrozumieniu Boskiego planu. „Błogosławione oczy wasze, że widzą”. Patrzyliście w dobrym kierunku – jaki wskazał Bóg – na Jego Słowo. Wyżsi krytycy, ewolucjoniści i inni, którzy skłaniają się do swojego własnego rozumienia, są w ciemności. Ci, którzy uważnie przyglądają się naukom Biblii, są przyciągani bliżej ku Bogu i uzyskują głębszą Jego ocenę jako osobowego Boga.

Wszyscy, którzy uznają te ludzkie teorie, uważają Boga za zasadę bez osobowości. A jeśli ktokolwiek podąża za tymi kultami, nadal wierząc w osobowego Boga, to jest tak dlatego, że nie pojął jeszcze idei swoich liderów. Istnieje teoria, że jest pewna zasada dobra, które działa wszędzie, i zasada ta jest Bogiem. Stąd też mówią oni, że Bóg jest wszędzie i we wszystkim. Dla nich Bóg to wielkie prawo natury. Czy jest jakaś inteligencja w takowym prawie? Jakieś współczucie czy miłość? Ani trochę! Chwalą oni zasadę zamiast wielkiego źródła zasad. Czczą prawo zamiast wielkiego autora prawa.

Boskie miłosierdzie wiadome nielicznym

Nasz werset przemawia do tych, którzy nauczyli się poznawać Boga. Od czasów wczesnego Kościoła niewielu wiedziało o Boskim miłosierdziu. Zostało ono zagubione na równi z naukami Biblii. Tylko poprzez Biblię można się dowiedzieć o Boskim miłosierdziu i litości. Słowa tego tekstu są prawdą odnośnie wszystkich, którzy znajdowali się w bliskiej społeczności z Bogiem w ciągu ewangelicznej dyspensacji. Klasie tej przyświeca większe światło niż kiedykolwiek wcześniej. Rzeczywiście wiemy coś o miłosierdziu naszego Boga.

Gdy taka świadomość zagościła w twoim sercu, wywiera ona przekształcający wpływ na twoje serce i umysł; ma wpływ na wszystkich z Bożego ludu. Psalmista oznajmia, że miłosierdzie naszego Boga jest lepsze niż żywot – niż obecne życie, nie przyszłe. Jest to miłosierdzie, które przygotowało dla nas przyszłe życie. Ze względu na ten fakt dostrzegamy to, co nam jeszcze pozostało z tego obecnego życia, jako rzecz znikomą i niemającą porównania z tym, co Bóg dla nas zarezerwował. Obecne życie jest bardzo wartościowe jako szkoła ćwicząca nas do tego przyszłego, ale nie samo w sobie. Dlatego cieszymy się, mogąc je kłaść w służbie dla Boga. Jednak nie jesteśmy do tego zmuszani. Bóg nie zmusza nikogo do ofiary. Ktokolwiek czyni ofiarę przyjemną dla Boga, czyni to z własnej woli.

Nasza nadzieja opiera się na miłosierdziu naszego Boga. Skoro tylko dostrzegliśmy Jego miłujący charakter, z radością wyrzekamy się tych niewielu rzeczy, jakie mamy. Tak samo było z naszym Panem Jezusem. Czyż nie położył On swego życia, doceniwszy Boże miłosierdzie? I tak ma być ze wszystkimi, którzy idą w Jego ślady. W ten sposób cenimy to, co Bóg przygotował na przyszłość, bardziej niż obecne życie i jesteśmy chętni zrezygnować ze wszelkich ziemskich perspektyw, poczytując je za szkodę i śmieci w tym celu, aby móc zdobyć chwalebne rzeczy, jakie Bóg obiecał tym, którzy Go miłują.

Służba ochocza, a nie wymuszona

Dalej nasz tekst powiada: „Wargi moje wysławiać cię będą”. Wysławiamy Boga z radością w naszych sercach. On nie domaga się naszych pochwał; nie jest tak, że MUSIMY zrobić to czy tamto. Nie powinniśmy pytać: „Czy muszę to zrobić?” albo „Czy Bóg tego wymaga?”. To nie jest właściwy duch; powinno być raczej zupełnie odwrotnie. Służmy naszemu Niebieskiemu Ojcu i wykonujmy Jego wolę tak, jak czynił to Pan Jezus. On powiedział: „Pragnę czynić wolę twoją, Boże mój, a zakon twój jest we wnętrzu moim” (Hebr. 10:5-9; Psalm 40:7-8). My również ustami będziemy chwalić Boga z radością za przywilej służby i cierpienia dla Jego imienia.

Takiego ducha zademonstrowali św. Paweł i Sylas, gdy z powodu swojej wierności prawdzie znajdowali się w więzieniu w Filippi. Tam, w więzieniu, z obolałymi od biczów plecami, ze skrępowanymi rękami i nogami i w jak najmniej dogodnej pozycji ciała, ci dwaj wierni słudzy Boga tak bardzo doceniali Boże miłosierdzie, że swymi ustami wznosili pieśni chwały, opowiadając innym dobrą nowinę.

Tak jest też z nami, drodzy braterstwo. Nie możemy zatrzymywać dla siebie miłościwego Bożego poselstwa. Jak powiedział prorok, jest ono jak ogień w naszych kościach (Jer. 20:9). Musimy wysławiać Boga. Musimy obwieszczać nasze uznanie wobec Jego chwalebnych rzeczy, jakie zarezerwował dla Kościoła, i wobec błogosławieństw, jakie ma zarezerwowane dla całej ludzkości. Ponieważ Jego miłosierdzie jest lepsze niż żywot, wychwalamy Go radosnymi ustami.

Wspaniała opowieść o Bożej miłości

A to jest żywot wieczny, aby poznać Boga, powiedział Mistrz (Jan 17:3). Ponieważ tak jest, teraz tylko niewielu ma żywot wieczny, gdyż tylko niewielu zna Boga. A nie wystarczy wiedzieć, że jest Bóg, ani zdawać sobie sprawę, że jest On żywą istotą, a nie zasadą. Jak mówi Pismo: „Kto bowiem przystępuje do Boga, musi uwierzyć, że On istnieje i że nagradza tych, którzy go szukają” (Hebr. 11:6). Najpierw uwierzyliśmy; potem staraliśmy się poznać Jego wolę w odniesieniu do nas.

Uczyniwszy tak, przekonaliśmy się, że w swojej miłości poczynił On przygotowania, żebyśmy mogli wyjść spod potępienia grzechu i śmierci i być przyjęci do Jego rodziny. Ofiarowaliśmy Mu się przez Chrystusa, naszego odkupiciela. Bóg nas uznał i dał spłodzenie ze swego ducha świętego. Kiedyś w przyszłości, jeśli będziemy wierni, narodzimy się na duchowym poziomie i staniemy współdziedzicami z Jezusem Chrystusem, naszym Panem.

Convention Reports Sermons, CRS-487, Wykład na konwencji w St. Louis 22-25 czerwca 1916
Straż 3/2016

Do góry