R-5975

Z Malty do Rzymu

- 19 listopada 1916 – Dzieje Ap. 28:11-24,30-31 -

Zakończenie podróży do Rzymu – Spotkanie z braćmi – Świeże dowody braterskiej miłości – Św. Paweł zwołuje przywódców żydowskich w Rzymie – Głoszenie i objaśnianie ewangelii – Jak zwykle niektórzy odrzucili poselstwo.

„Albowiem nie wstydzę się ewangelii Chrystusowej, jest ona bowiem mocą Bożą ku zbawieniu każdego, kto wierzy” – Rzym. 1:16 (NB).

Wczesną wiosną roku 60 setnik Juliusz i jego żołnierze z kohorty cesarskiej wyruszyli z Pawłem i innymi więźniami na innym statku z Malty do Rzymu; Łukasz i Arystarch towarzyszyli apostołowi. Podróż zaznaczona szczególnym incydentem zakończyła się w Zatoce Neapolitańskiej, w Puteolach, porcie morskim starożytnego Rzymu, który znajdował się 240 km w górę półwyspu. Tutaj zabawili siedem dni, ponieważ setnik czekał na rozkazy z Rzymu dotyczące więźniów.

Opóźnienie to pozwoliło św. Pawłowi spotkać się z nieliczną grupką chrześcijan mieszkających w Puteolach. Bez wątpienia skorzystał on też z możliwości napisania do chrześcijan zamieszkujących w Rzymie, którym ponownie oznajmił, jak tęskni za spotkaniem z nimi, i których zgodnie z Pańską obietnicą miał wkrótce zobaczyć. Do Rzymu udali się pieszo. Po drodze apostoł był często pocieszany dowodami chrześcijańskiej miłości ze strony braci. Niektórzy wyszli mu na spotkanie w Forum Appiusza, odległym prawie 70 km od Rzymu, a inni posłańcy spotkali się z nim w miejscowości Trzy Gospody, 45 km od wielkiego miasta.

Wielu słynnych dowódców wjeżdżało do stolicy imperium tą samą drogą, będąc witani z honorami i wiwatami. Ale nielicznym kaznodziejom okazano taki szacunek jak św. Pawłowi. Jedna wydelegowana grupa miała do pokonania z Rzymu i z powrotem ok. 90 km, druga ok. 140 km. Z opisu wynika, że dzięki tym przejawom żywego i pełnego miłości zainteresowania apostoł poznał prawdziwego ducha braterstwa panującego między chrześcijanami w Rzymie. Bracia niewątpliwie wyruszyli w drogę dla własnego odświeżenia i radości, nie zdając sobie być może sprawy, że apostoł potrzebował tych dowodów ich miłości.

Temat ten skłonił pewnego zdolnego pisarza do napisania takich oto zdań: „Często zapominamy, że wielcy ludzie nierzadko są samotni i choć wahamy się powiedzieć im miłe słowo, to słowa uznania za to, co robią, są odświeżające dla tych, co otrzymują więcej krytyki niż pochwały. Kilka dni temu wydawca pokazał mi list od kogoś, komu amerykański naród przyznaje niemalże najwyższą pozycję, z podziękowaniem dla niego za jego uprzejme słowa w ostatnim numerze. Mój przyjaciel powiedział, że najpierw był zdumiony, iż tak wielkiego człowieka mogło obchodzić coś, co on ma do powiedzenia, ale później zrozumiał, jaką wartość ma życzliwa opinia, nawet odnośnie największego i najmądrzejszego z ludzi”.

„W wynajętym przez siebie mieszkaniu”

Fakt, że nie nikt nie wniósł przeciwko św. Pawłowi poważnego oskarżenia oraz to, że setnik, który go miał oskarżać, stał się w trakcie podróży jego przyjacielem, zupełnie wystarczyło, by apostoł nie został potraktowany jak zwykły więzień, lecz pozwolono mu mieszkać w wynajętym przez siebie domu pod pieczą żołnierza, który go tylko lekko krępował więzami. Nie mógł wprawdzie swobodnie wychodzić, ale pozwolono mu przyjmować braci i tych, którzy byli do niego posyłani.

Trudno jest ustalić, w jakim stopniu kierowała tym wszystkim Boska opatrzność. Co więcej, żołnierze, którzy pełnili przy nim straż, zmieniali się co kilka godzin, tak że prawdopodobnie apostoł miał kontakt przynajmniej z sześcioma w ciągu doby. Tym sposobem stopniowo nawiązał on kontakt z prawie całą strażą cesarską i w ten sposób wielu z nich zapoznało się z chrześcijańskimi naukami i przykładami. Twierdzi się, że przez tych żołnierzy poselstwo ewangelii dotarło do Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Zaiste, „niezbadane drogi są, którymi kroczy Bóg”!

Św. Paweł musiał posiadać pewne zasoby finansowe. Przyjmuje się, że wcześniej dostał spadek. Pismo Święte nadmienia, że w Cezarei Feliks więził go w nadziei, że dostanie łapówkę za jego uwolnienie, co by wskazywało, że wiedział coś na temat finansów św. Pawła.

Głoszenie Żydom w Rzymie

Ów sługa Pański nie był opieszały w wykorzystywaniu przywilejów udzielonych mu przez Boga. Nie wiedział, kiedy może zostać zabrany. Przede wszystkim spotykał się z chrześcijańskimi braćmi. Ale już trzeciego dnia po przybyciu do Rzymu posłał po żydowskich przywódców i zarządców synagog, a w tym czasie było siedem synagog w stolicy cesarstwa. Pragnął z pierwszej ręki przekazać im informacje, dlaczego tam się znalazł i dlaczego jest więźniem. Następnie chciał im głosić ewangelię Chrystusa.

Żydowscy przywódcy przyjęli jego zaproszenie i odwiedzili apostoła. Niewątpliwie przyszli ochoczo z kilku powodów. Po pierwsze, Żydzi w Rzymie byli poddani prześladowaniom, które jakieś trzy lata wcześniej wypędziły z miasta Akwilasa i Pryscyllę. Prześladowanie to w jakimś stopniu osłabło, ale bez wątpienia zostawiło serca Żydów w stanie znacznie większego uniżenia, niż posiadaliby w innej sytuacji. Po drugie, Żydzi na pewno interesowali się swym rodakiem, który miał kłopoty, szczególnie takim, który jak stwierdzili, został w tak szczególny sposób potraktowany przez rzymski rząd – komu zapewniono taką swobodę, jaką cieszył się św. Paweł.

Z pewnością zadziałała w tej sprawie Pańska opatrzność, swoista forma ograniczeń zastosowanych wobec apostoła była najwyraźniej korzystna dla sprawy, jaką reprezentował. Żydzi mieliby się niewątpliwie na baczności, gdyby chcieli wystąpić przeciwko komuś, kto mimo iż jest więźniem, został potraktowany z taką uwagą, kto znajdował się pod bezpośrednią ochroną żołnierza i za kogo na wypadek zadanego mu gwałtu sprawcy odpowiadaliby bezpośrednio przed Juliuszem, który był prawdopodobnie prefektem pretorium – „dowódcą straży”.

Św. Paweł wyjaśnił swym gościom, że chociaż jest więźniem na wniosek Żydów palestyńskich, nie był nielojalny wobec swego narodu i jego zwyczajów. Został uznany za niewinnego przez sąd rzymski, ale zmuszono go, by dla swego bezpieczeństwa odwołał się do cesarza. Ale nawet wtedy nie czynił wyrzutów swym rodakom. Zaproponował, że z radością opowie im dobrą nowinę o tym, że przyszedł długo wyglądany Mesjasz, na którym opierały się żydowskie oczekiwania.

Zwróćcie uwagę, z jaką mądrością apostoł podszedł do tematu. Nie tylko nie okazał żadnych nieprzyjaznych uczuć wobec tych, którzy byli przyczyną jego uwięzienia, ale oznajmił swym słuchaczom, że cierpi zniewolenie ze względu na wierność dla Izraela i dla nadziei Izraela. Uprzejmość często rodzi uprzejmość. Żydowscy przywódcy odrzekli jak najbardziej układnie, że nie mają nic przeciwko apostołowi i że chętnie usłyszą jego historię z jego własnych ust. Dodali jednak, że mają nieco przeciwko naukom, jakie reprezentuje, gdyż słyszą nieprzychylne wieści odnośnie chrześcijaństwa – że „wszędzie się mu sprzeciwiają”.

Świadczenie o Królestwie Bożym

W umówionym dniu Żydzi przyszli, aby posłuchać przesłania apostoła. Od rana do wieczora cytował on, wyjaśniał i tłumaczył, wykazując z Zakonu i z Proroków, że Jezus jest Mesjaszem; że teraz wybiera On duchowe nasienie Abrahama, by było Jego Królestwem; że gdy klasa Królestwa będzie kompletna, zostanie uwielbiona w pierwszym zmartwychwstaniu i że wówczas rozpocznie się dzieło przeznaczone dla nasienia Abrahama – błogosławienie wszystkich narodów ziemi (Gal. 3:8,16,29).

Niewątpliwie apostoł opisał też czystość życia i nauk naszego Pana oraz wspomniał fakty będące dowodem Jego powstania od umarłych. Na pewno poświadczył, że Pan nie jest już dłużej człowiekiem, tylko chwalebną, duchową istotą, której oblicze, gdy on sam, św. Paweł je ujrzał, było jaśniejsze niż słońce w południe. I bez wątpienia podkreślił także wysokie powołanie Kościoła oraz wyjaśnił, że owa możliwość stania się duchowym Izraelem dana była najpierw cielesnemu Izraelowi i że niemniej jednak, zgodnie ze słowami proroków, poganie będą powołani, by dopełnić liczbę wybranych, których Bóg przewidział dla swej chwały. Z pewnością zaznaczył też, że owo powołanie związane jest z cierpieniem, ofiarą i zaparciem samego siebie ze strony tych, którzy pragną mieć udział w chwałach niebiańskiego Królestwa, gdy zostanie ono założone podczas drugiego przyjścia Mesjasza i zmartwychwstania jednego prawdziwego Kościoła (Rzym. 8:28-30,17-19).

Gdy część jego słuchaczy nie przyjęła tego poselstwa, św. Paweł starał się dalej na nich wpłynąć lub przynajmniej na tych, co uwierzyli, cytując z Proroctwa Izajasza (Izaj. 6:9-10) fragment wskazujący, że Bóg przewidział i zapowiedział, że większość Żydów odrzuci to przesłanie, gdy ono do nich przyjdzie. Jak mówi o nich nasz Pan: „Będziecie stale słuchać, a nie będziecie rozumieli; będziecie ustawicznie patrzeć, a nie ujrzycie” [Mat. 13:14]. Apostoł nie odpowiadał za skutki, jakie prawda wywierała na jego słuchaczach. On szczerze pragnął dla nich dobra i z całych sił starał się im mądrze przedstawiać prawdę. Odpowiedzialność leżała już potem po stronie słuchaczy, nie po stronie św. Pawła ani też Pana.

Apostoł nie miał na myśli, że ci, którzy są głusi na ewangelię, będą wiecznie męczeni, ale że stracą wielkie błogosławieństwo, czyli wspaniały przywilej stania się dziedzicami Bożymi i współdziedzicami z Jezusem Chrystusem, odkupicielem, w Jego tysiącletnim Królestwie. Utracą dział ze świętymi w chwalebnej pracy podnoszenia ludzkości, jaka będzie wtedy prowadzona. Stracą ten przywilej, bo nie są go godni. Dla tej przyczyny byli zaślepieni względem prawdy. Gdyby komuś niegodnemu pozwolono zobaczyć, usłyszeć i zrozumieć poselstwo ewangelii, ich odpowiedzialność zwiększałaby się i możliwe, że zrealizowanie Boskich zamysłów byłoby w jakimś stopniu utrudnione.

Dlaczego ewangelia została odrzucona

Niektórzy z żydowskich przywódców uwierzyli w poselstwo św. Pawła, a niektórzy nie. Zawsze tak jest. Prawda jest tym, co przeszukuje i bada ludzkie serca – dokonuje oddzielenia. Zgodnie z Pańskim zamiarem prawda miała przyciągać tylko jedną klasę – ludzi o czystych sercach, „prawdziwych Izraelitów” oraz ma oddzielać i nastawiać wrogo tych, którzy nawet w swoim religijnym życiu kierują się samolubstwem. Nie wszyscy są gotowi na teraźniejszą prawdę. Część z tych, którzy są szlachetni i życzliwi, mają pod wieloma względami uprzedzone umysły lub serca, co przeszkadza im w przyjęciu dobrej nowiny. U innych jest to miłość do sekty, stronnictwa, z którym się identyfikują i którego nauki są mniej lub bardziej przeciwne prawdzie z powodu zawartych w nich błędów. U jeszcze innych strach przed człowiekiem sprowadza zasadzkę – strach przed niepopularnością oraz uświadomienie sobie, że wierność względem ewangelii Chrystusa oznaczać będzie samoofiarę, oddanie swej woli.

Teraz, jak i wtedy Pan używa właśnie takiego sprawdzianu, by oddzielić pszenicę od kąkolu, złoto od żużlu. Nie możemy oczekiwać, że postąpi inaczej. Dlatego nasze modlitwy i starania powinny zmierzać w kierunku całkowitej uczciwości wobec Pana, wobec braci i Jego prawdy – umiłowanie prawdy powinno przewyższyć wszystko. Pan oświadcza odnośnie klasy, która upadnie w czasie próby, że pośle srogie złudzenia, tak by uwierzyli kłamstwu, ponieważ miłości prawdy nie przyjęli (2 Tes. 2:10-11).

Przez blisko dwa lata św. Paweł pozostawał w tych warunkach, głosząc Królestwo Boga i wyjaśniając, jak można je w obecnym czasie osiągnąć, stając się członkiem wybranego „malutkiego stadka,” Oblubienicy Chrystusa i jak Królestwo, gdy zostanie ustanowione, będzie w ciągu Tysiąclecia błogosławić całą ziemię. Nauczał, że wszystkie te rzeczy zależne są od Pana Jezusa Chrystusa i Jego ofiary i że bez odkupienia, jakie jest w Chrystusie Jezusie, nie ma odpuszczenia grzechów ani życia wiecznego, ani też klasy Królestwa na duchowym poziomie, lecz jedynie wieczna zagłada (Dzieje Ap. 3:23).

Tutaj kończy się opowiadanie o pracy św. Pawła. Tradycja głosi, że po dwóch latach został on uwolniony; że znów odwiedzał kościoły w Azji Mniejszej i że w końcu dotarł do Hiszpanii; że później wrócił do Rzymu już jako więzień bez łaski i że po dość długim czasie spędzonym w więzieniu Mamertyńskim, straszliwym miejscu kaźni, poniósł męczeńską śmierć. Tradycja głosi też, że rzymskie obywatelstwo uratowało go przed ukrzyżowaniem i że zamiast tego został ścięty. Mówi się, że Katedra św. Pawła w Rzymie zbudowana jest w pobliżu miejsca jego egzekucji.

The Watch Tower, 15 października 1916, R-5975
Straż 3/2018

Do góry