R-5930

Pielgrzym br. B. Barton odszedł do domu

BRAT BENJAMIN H. BARTON pełnił służbę pielgrzymską TOWARZYSTWA STRAŻNICY I BROSZUR przez bardzo wiele lat i wielu naszych czytelników bardzo miło go wspomina. Choć pozornie wyglądał na słabowitego, Brat Barton miał silny głos, a dzięki Boskiej łasce był w stanie pełnić owocną służbę do około 1 czerwca. W tym czasie zawiadomił nas, że nie czuje się dobrze, przez co zmuszony był odwołać przyszłe usługi w Oregonie. Jego przyjaciele zajmowali się nim z wielką życzliwością, troszcząc się o jego wszystkie wygody, lecz nadal słabł. Zmarł w sobotę 24 czerwca, jak się dowiedzieliśmy, bez szczególnego bólu czy jakichkolwiek cierpień. Ciało zostało przewiezione do posiadłości jego rodziców w Filadelfii, gdzie zostało pochowane w poniedziałek 3 lipca.

Redaktor wspomina drogiego brata Bartona z wielką sympatią, nie tylko jako wiernego sługę Pana, Prawdy i braci, ale także jako osobistego przyjaciela. Znajomość Prawdy, przepełniająca serce łaska i duch zdrowego zmysłu – to wszystko przyczyniło się do rozwinięcia szlachetnego charakteru Brata Bartona, wysoce ocenianego wśród ogółu jego przyjaciół, a szczególnie wśród tych, którzy znali go najlepiej. Ogromnie będzie nam go brakować, niemniej jednak równie mocno cieszymy się z jego powodu, gdyż wierzymy, że przeszedł poza zasłonę, dostąpił przemiany zmartwychwstania i razem z innymi wiernymi będzie odtąd na zawsze z Panem. „ Błogosławieni są odtąd umarli, którzy w Panu umierają. Zaprawdę mówi Duch im, aby odpoczywali od prac swoich, a uczynki ich idą za nimi.” (Obj. 14:13)

W miarę jak liczba wiernych poza zasłoną stopniowo rośnie, a liczba członków po tej stronie odpowiednio maleje, coraz bardziej wyłania się przed naszym duchowym wzrokiem wielki przywilej bycia sługami Pana uznawanymi za wiernych. Nie wiemy, kto z nas jako następny będzie wezwany, aby całkowicie wejść do radości Pana, ale wierzymy, że wszyscy z prawdziwie poświęconych trwają w postawie oczekiwania, spodziewając się, mając nadzieję i wyglądając przemiany zmartwychwstania, o której Apostoł naucza, iż jest niezbędna, ponieważ „ciało i krew królestwa Bożego odziedziczyć nie mogą,” a królestwo to już niebawem będzie ustanowione (1 Kor. 15:50.)

Znaczącym jest fakt, że w miarę zbliżania się do końca tego Wieku i skompletowania Kościoła, sposobności służenia Domownikom Wiary wydają się wzrastać. Podczas gdy starsi, aktywni słudzy przechodzą poza zasłonę, Prawda przyprowadza nowych, lojalnych i gorliwych następców. W ten sposób praca po tej stronie zasłony znakomicie postępuje naprzód.

Dobrze pisał Apostoł, że prawdziwy lud Pański – oświecony, zachęcony i wzmocniony obietnicami Słowa Bożego – „nie smuci się jak drudzy,” (1 Tes. 4:13) w obliczu wielkiego wroga – ŚMIERCI.

SPRAWOZDANIE BRATA BAKERA

Dziś rano, 24 czerwca w Portland w stanie Oregon, o godzinie 1: 15 brat Barton udał się po swą nagrodę. Choć niewielka witalność i słabość świadczyły o poważnym stanie, jego koniec nadszedł niespodziewanie. W piątek wydawał się nieco radośniejszy niż zwykle: siedział przez dwudziesta minut, po czym zapragnął położyć się spać, ponieważ poczuł się zmęczony. Tego wieczoru zjadł solidny, jak na niego, posiłek i z nadzieją zaczął mówić o rychłym powrocie do domu. Umysł Brata był najwyraźniej jasny do samego końca. Miał on jedynie problem z poprawnym wysławianiem się, gdyż cztery tygodnie wcześniej doznał lekkiego paraliżu. Gdy nadeszła śmierć, troski z czasu jego choroby jakby zniknęły, rysy twarzy złagodniały, i z uśmiechem na ustach udał się do Królestwa. W piątek popołudniu w rozmowie z Siostrą Baker wyraził swoją miłość do braci w Bethel, szczególnie do drogiego Brata Russella, z nadzieją, że znowu ich zobaczy. Martwił się jedynie o swoją matkę. Prawdopodobnie pragnienie, by znowu ją zobaczyć i pocieszyć sprawiło, że utrzymywał się przy życiu przez kilka ostatnich tygodni.

Możliwość służenia Bratu była dla wszystkich tutaj wielkim błogosławieństwem, i chociaż osobiste przywileje były ograniczone z oczywistych powodów, to przywilej służenia duchowym interesom brata poprzez modlitwę wielce wszystkich ubłogosławił. Jego radosne, cierpliwe znoszenie fizycznych niedomagań, pragnienie sprawiania radości innym oraz wysiłki, by nie być dla nikogo ciężarem, będą stanowić trwałą lekcją dla wszystkich. Nasza strata to jego zysk. Jakże właściwym jest dzisiejszy TEKST MANNY!

W.T. R-5930 – 1916 r.
(Niepublikowany w języku polskim)

Do góry