R-5913

Św. Paweł w Tesalonice i Berei

- 2 lipca 1916 – Dzieje Ap. 17:1-15 -

Metoda uświadamiania we wczesnym Kościele – Ważność badania Biblii bez uprzedzeń – Okup centralnym zagadnieniem ewangelii – Nieliczni uwierzyli – Wielu rozgoryczonych – Misjonarze oskarżeni o zdradę – Oszczerstwo odwieczną bronią zazdrości i pychy - Słudzy Boga prześladowani od zawsze.

„Tego wywyższył Bóg prawicą swoją jako Wodza i Zbawiciela” - Dzieje Ap. 5:31.

Opuściwszy Filippi, Paweł, Sylas i Tymoteusz udali się około 160 km na południowy zachód do miasta Tesaloniki, największego ośrodka handlowego w Macedonii, znanego obecnie pod nazwą Saloniki. Po drodze minęli dwa miasta, gdzie najwidoczniej nie znaleźli serc otwartych i przygotowanych na ich poselstwo. Filippi było jednym z tych miast, w których ewangelia mogła cieszyć się powodzeniem, bo wcześniej zaznaczyły się tam w jakimś stopniu wpływy judaizmu. Wyraźnie rozproszeni na tych terenach Żydzi mniej lub bardziej zaznajomili swych sąsiadów z ideą prawdziwego Boga, przestrzeganiem Jego prawa oraz szacunkiem dla Jego objawienia i obiecanego Mesjasza.

W Tesalonice misjonarze znaleźli żydowską synagogę i zgodnie ze swym zwyczajem uczestniczyli w tamtejszym nabożeństwie. Przez trzy sabaty rozprawiali ze zgromadzonymi o Piśmie Świętym. Słowo oddane w wersecie drugim „rozprawiał” wskazuje na dialog lub dyskusję. Św. Paweł dyskutował z Żydami o Biblii. Słuszność jego postępowania jest oczywista. Żydzi byli zaznajomieni z mesjańskimi proroctwami i choć zamieszkiwali pośród pogan, mieli mimo to, jak oznajmia apostoł, nadzieję, że spełnią się wielkie obietnice dane Abrahamowi, potwierdzone Izaakowi i Jakubowi, zawarte w przymierzu poświadczonym przysięgą (Dzieje Ap. 26:7; Hebr. 6:13-19).

Taka forma głoszenia ewangelii została w znacznej mierze zarzucona wśród chrześcijan. A jest ona wyśmienita. Staramy się ją ożywić wśród przyjaciół teraźniejszej prawdy przez szczególne polecanie im beriańskiego badania Biblii i takiego właśnie dyskutowania o Słowie Bożym z wykorzystaniem pomocy. Wyniki są wspaniałe. Tym sposobem wielu otrzymuje jaśniejsze pojęcie o Prawdzie, niż zyskaliby poprzez zwykłe wykłady. Choć zalecamy dowolny rodzaj badania Biblii, szczególnie polecamy tę formę, jaką Pan pobłogosławił ponad wszystkimi innymi dla oświecenia swego ludu teraz, przy końcu Wieku Ewangelii. Jest to metoda korzystna dla całego zboru; uzdolniony prowadzący nie jest przy jej zastosowaniu tak nieodzowny jak w przypadku innych metod. W przypadku zdolnych prowadzących istnieje czasem niebezpieczeństwo, że ich uzdolnienie zmierza w złym kierunku i w złą stronę sprowadza też tych, którzy zbytnio mu ufają, a są mu powierzeni.

Przy tym rodzaju badania Biblii potrzebna jest zarówno książka z tekstem, jak i książka pytań. Książkę tekstową stanowią „Wykłady Pisma Świętego”. W tomach tych nauki biblijne zostały ujęte w przystępnej formie. Każdy temat potraktowany jest systematycznie, z odniesieniami do różnych części Biblii, w których są stwierdzenia odnośnie danych zagadnień. Dlatego nie dziwi nas, że ci z ludu Bożego, którzy poznali wartość tej metody badania Biblii i ją stosowali, mają lepsze zrozumienie Słowa niż inni.

Istota Pawłowego nauczania

Gdy już usłyszeliśmy o tym, że apostoł rozprawiał z Żydami o poselstwie ewangelii, dowiadujemy się z naszego badania nieco o jego metodzie, a mianowicie – odsłaniał on przed nimi Pismo Święte, wskazując na to, czego dotąd nie zauważali odnośnie Mesjasza, czyli fakt, że było konieczne, aby Chrystus wycierpiał śmierć i powstał z martwych, zanim mógł się stać obiecanym królem. Żydzi znali wersety dotyczące cierpień Mesjasza, ale je ignorowali i uchwycili się jedynie tych, które odnosiły się do Jego tysiącletniego królowania w chwale, czci i mocy.

To, czego potrzebowali, to właśnie posłania im przez Pana apostoła – kogoś, kto im objaśni wersety, odpowie na ich pytania i pomoże im znaleźć odpowiedzi na ich własne pytania odnośnie Pisma Świętego. Św. Paweł pokazał im ogniwa łączące dwie linie proroctw odnoszących się do Mesjasza. Uwypuklił fakt, że poprzez wrodzony, zakorzeniony grzech śmierć zapanowała nad rodzajem ludzkim i że nikt nie mógł być uwolniony od tego stanu bez odkupiciela. Mesjasz miał naprawdę zapanować nad swym królestwem, ale najpierw musiało się dokonać odkupienie, odwrócenie biegu zmierzającego ku śmierci. Następnie zwrócił on uwagę na fakty związane ze śmiercią Jezusa, „sprawiedliwego za niesprawiedliwych” [1 Piotra 3:18] i wykazał, że zmartwychwstanie naszego Pana było dokładnie tym, co ogłaszali prorocy i co było niezbędne dla Niego, aby mógł we właściwym czasie wprowadzić przepowiadane błogosławieństwo Izraela pod Nowym Przymierzem oraz błogosławieństwo świata poprzez Izrael (1 Mojż. 2:17, 3:19, 12:3; Ezech. 18:4,20; Jer. 31:31-34).

Potem apostoł wskazał, że najpierw musi zostać zgromadzona klasa wybranych, żeby połączyli się z Mesjaszem w Jego królestwie i że muszą oni udowodnić, iż są tego godni, kładąc swoje życie w poświęconej służbie. Podsumowaniem wywodu apostoła było stwierdzenie: „Jezus, którego wam głoszę, jest tym Mesjaszem” (BT).

Reakcja słuchaczy

Niektórzy z Żydów uwierzyli w Mesjasza i stanęli po stronie św. Pawła i Sylasa; najwyraźniej byli jednak w mniejszości. Wśród nich znalazło się kilku pobożnych Greków i parę zacnych kobiet. Nadszedł czas podziału. Pszenica wśród Żydów w Tesalonice musiała zostać oddzielona od klasy plew, jak gdzie indziej (Mat. 3:11-12). Byli oni gromadzeni do ewangelicznego spichlerza, do duchowej dyspensacji. Byli przenoszeni od Mojżesza do Chrystusa, z rzeczywistego Izraela do Izraela duchowego, powołanego, by stać się królewskim kapłaństwem, ludem szczególnym w Boskim zamyśle.

Tylko mniejszość spośród Żydów mogła przyjąć to poselstwo. Inni pozostali nieprzyjaźni. Dlatego stali się zazdrośni o sukces osiągnięty przez tych przybyszów, którzy zaledwie od kilku tygodni przebywali w mieście i już wywarli wielkie wrażenie na poganach, na których oni nie potrafili wpłynąć i nawrócić ich na judaizm.

Wobec braku prawdziwych dowodów czy logicznych argumentów, którymi mogliby pokonać misjonarzy, Żydzi, którzy nie uwierzyli, uciekli się do powszechnej taktyki Szatana, czyli wypaczenia, oszczerstwa, rodząc w ten sposób uprzedzenie, nienawiść, złe zamiary itd. Wzniecili nawet w mieście rozruch – podburzyli motłoch, który napadł na dom Jazona, w którym misjonarze się zatrzymali. Nie znalazłszy tam misjonarzy, tłum zabrał Jazona i innych i postawiwszy ich przed radą, mówili: „Ci, co uczynili zamęt w całym świecie, przybyli i tutaj”. Jazon ich przyjął, stając się uczestnikiem ich złych postępków. Oni są zdrajcami rządu i cesarza; nauczają, że jest inny król – Jezus.

Było to niemalże takie samo oskarżenie, jakie wniesiono przeciwko naszemu Odkupicielowi, gdy przyprowadzono Go przed sąd Piłata. Kryje się tu pewna doza prawdy: cesarze nie tylko utrzymywali, że są cywilnymi władcami świata, ale przyznawali sobie również tytuł Pontifex Maximus [najwyższy kapłan], czyli przywódcy religijnego. Jakkolwiek królestwo, które głosił Jezus i apostołowie, było królestwem niebiańskim, duchowym, niemniej jednak poselstwo zawierało także tę ideę, że w odpowiednim czasie ta niebiańska władza czy autorytet rozszerzy się na sprawy ziemskie i Królestwo Mesjasza opanuje cały świat – „pod całym niebem” (Dan. 7:27).

Z łatwością da się zauważyć, że taka proklamacja mogłaby zostać odczytana jako rebeliancka ze światowego punktu widzenia. Żydzi jednak z pewnością nie mają usprawiedliwienia dla używania swego wpływu w tym względzie; wiedzieli bowiem dobrze, że wszystkie nadzieje i obietnice, jakimi cieszył się ich naród, wiodły do takich właśnie oczekiwań królestwa. Mimo to ich duma i nienawiść zaślepiły ich co do niesprawiedliwości w ich postępowaniu, gdy podburzali pogański tłum. Nie powinno nas wcale dziwić, jeśli w najbliższej przyszłości fałszywi chrześcijanie, niebędący w odpowiednim stanie serca, by przyjąć poselstwo teraźniejszej prawdy – podobnie oskarżą nas o zdradę, bo głosimy „Królestwo Bożego drogiego Syna”, jakie wkrótce ma być ustanowione w mocy i wielkiej chwale pośrodku okresu społecznych niepokojów i anarchii. Nie zdziwi nas też, jeśli ci fałszywi chrześcijanie będą tymi, którzy podburzą tłumy i władców przeciwko nam.

„Czyniąc zamęt w całym świecie”

Żydzi zdawali sobie sprawę, że istniał konflikt między judaizmem a chrześcijaństwem i że gdziekolwiek dojdzie między nimi do konfrontacji, nie może z tego wyniknąć nic więcej, jak tylko spór, w którym jedna lub druga strona zostanie obalona. Podobnie też niektórzy z tych, co obecnie ślepi są na teraźniejszą prawdę, stawiają nam podobne zarzuty. A prawdziwości twierdzeń nie da się zaprzeczyć. Ewangelia Chrystusa zrodziła nieporozumienia w żydowskim systemie wtedy, tak jak ewangelia prawdy powoduje je teraz w chrześcijaństwie. Nasz Pan zapowiedział to, mówiąc: „Nie mniemajcie, że przyszedłem, przynieść pokój na ziemię; nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz. (...) Tak to staną się wrogami człowieka domownicy jego” (Mat. 10:34-36).

Nasze własne doświadczenia, podobnie jak te doznane przez apostołów, potwierdzają tę prawdę Pańskiego stwierdzenia. Trwa niepohamowany konflikt. Gdyby jednak Żydzi właściwie zrozumieli problem, nie musieliby się narażać na takie kłopoty. Mogli się domyślać, że stosunkowo niewielu przyjmie poselstwo ewangelii i że ich odejście spośród nich ledwo będzie zauważalne.

I tak jest także dziś. Nasi drodzy przyjaciele w różnych denominacjach obawiają się, że teraźniejsza prawda masowo zawładnie ich ludem. Ale mylą się. Pochwyci ona tylko wybranych, a resztę zostawi. Pszenicy jest stosunkowo niewiele w porównaniu z kąkolem, a tylko pszenica jest gromadzona. Kąkol musi być zostawiony na związanie – w sekciarskich grupach. W żadnym wypadku nie może on się znaleźć pośród pszenicy gotowej do zbioru. Odłączenie pszenicy od kąkolu nie miało, i nie mogło, mieć miejsca w przeszłości, lecz musi, i będzie odbywać się teraz, w żniwie obecnego wieku.

Najwidoczniej owa napaść na Jazona i innych nie była dozwolona przez Pana, dopóki nie zakończyła się praca obwieszczania i aż ci, którzy mają uszy ku słuchaniu, dostaną sposobność usłyszenia tego poselstwa. Rządzący w Tesalonice kazali związać Jazona i innych wierzących, gwarantując, że po zapłaceniu grzywny lub pod zastaw mienia ci chrześcijańscy misjonarze odejdą, nie powodując dalszych zamieszek. W rezultacie św. Paweł i Sylas zdali sobie sprawę, że ich praca w Tesalonice dobiegła końca i by nie narażać na niebezpieczeństwo dobra sprawy i przyjaciół przez dalsze głoszenie, św. Paweł zgodził się, że powinni spokojnie i potajemnie opuścić miasto.

„Szlachetniejsi berianie”

Następnym przystankiem była Berea i tam jak zwykle misjonarze poszli najpierw do synagogi. Byli miło zaskoczeni, że znaleźli tam Żydów bardzo szczerze usposobionych. Czytamy: „Ci byli szlachetniejsi od Tesaloniczan, przyjęli naukę z całą gorliwością i codziennie badali Pisma, czy istotnie tak jest” (BT). Greckie słowo przełożone tutaj jako „szlachetniejsi” zdaje się wskazywać na osobę szlachetnie urodzoną, wyższą, zacniejszą klasę niż ci z kupieckiego miasta. Szlachetność charakteru jest pozytywna, gdziekolwiek się ją znajduje i z jakichkolwiek powodów; prawdziwa szlachetność oznacza rozsądne podejście, wolne od uprzedzeń.

Berianie byli rozsądni. Wyznając wiarę we wszystko, co było napisane w Zakonie i Prorokach, deklarując, że wyglądają Mesjasza, serdecznie powitali sługi Boga, którzy starali się zwrócić ich uwagę szczególnie na rzeczy „przedtem napisane”. Z całą otwartością umysłu zaczęli badać Pisma, nie tylko w sabat, lecz codziennie, by zobaczyć, na ile dowody apostoła znajdowały poparcie w Zakonie i Prorokach. Jak powinniśmy się spodziewać, wielu z tak zacnej klasy zaakceptowało dobrą nowinę. I zaprawdę, byłoby dziwne, gdyby osoba o szlachetnym i rozsądnym umyśle, zapoznawszy się raz z chwalebną wieścią o Bożej miłości i miłosierdziu przez Chrystusa – z Jego planem wybierania teraz Kościoła i błogosławienia wkrótce wszystkich narodów ziemi poprzez Kościół – nie mogła w to uwierzyć albo przypisywać taką ewangelię jakiemuś ludzkiemu źródłu. Zaiste, jej wewnętrzne dowody są przekonujące, że nie przychodzi ona od człowieka ani przez człowieka, lecz od Pana!

Czytamy, że wielu szlachetnych berean uwierzyło – Żydzi i Grecy, mężczyźni i kobiety. Jest to sugestia dla nas wszystkich. Powinniśmy mieć osąd i przekonanie co do Słowa Bożego; lecz nie powinno to być tak nierozsądne, żeby ktoś nam przeszkodził w przyjmowaniu dalszej wiedzy z tego samego źródła. Mamy „badać duchy”, nauki, doktryny. Nie ma to jednak oznaczać, że będziemy „miotani każdym wiatrem nauki”. Powinniśmy wiedzieć, w kogo uwierzyliśmy, a będąc raz przekonani, nie powinniśmy się dać łatwo odwrócić od dobrze ugruntowanej wiary.

Jeśli zadowala nas to, że zostaliśmy zbudowani na mocnym fundamencie zapewnionym nam w Boskim Objawieniu, powinniśmy oczekiwać, że każde następne światło docierające do nas nie jest przeciwne temu, co uznaliśmy za biblijne i zgodne z Boskim charakterem. Przeciwnie, powinniśmy oczekiwać, że wszelkie dalsze światło z Bożego Słowa będzie spójne z podstawami wiary. Wszystko, co usuwałoby na bok albo podważało wartość pierwszych zasad doktryny Chrystusa, powinno być natychmiast odrzucone.

Prześladowani w każdym mieście

Jak misjonarze krzyża Chrystusowego byli czujni i uczciwi, tak i słudzy błędu. Żydzi z Tesaloniki dowiedzieli się, że misjonarze są w Berei i odtąd zaczęli wzniecać niesnaski i powodować zamieszki między ludźmi. Misjonarze doszli do wniosku, że jest to znak, iż muszą iść dalej.

Bądźmy czujni, by zważać na Pańskie kierownictwo i nie unikając prześladowań w tym zwykłym sensie, bądźmy mimo to gotowi usunąć się, jeśli prześladowania wydają się nieuniknione i gdyby wyraźnie mogłyby one być odczytane jako wskazówka od Pana, że ma On dla nas służbę na jakimś innym polu działania. Tak prześladowany, św. Paweł udał się do Aten, a później podążyli za nim Sylas i Tymoteusz.

The Watch Tower, 15 czerwca 1916, R-5913
Straż 3/2018

Do góry