R-5789

Za dużo pieniędzy – odrzucenie dalszych ofiar

- 7 listopada [1915] – 2 Król. 11:21-12:16 -

Lekcja z odległej przeszłości odnośnie datków na cele religijne – Skarbnicy bez poręczycieli – Naprawiona świątynia – Obrazowe zastosowanie tego wydarzenia – Konieczność powrotu do badania Biblii – Wykonywanie naszej części w odbudowie murów duchowego Syjonu.

„Ochotnego dawcę Bóg miłuje” – 2 Kor. 9:7.

Szesnaście lat minęło od wydarzeń omawianych w naszym poprzednim rozważaniu [zob. str. 91]; król Joasz ma dwadzieścia trzy lata. Podsunął już kapłanom sugestie odnośnie naprawy świątyni, która bardzo zniszczała; ludzie w dalszym ciągu nie czcili Boga z całego serca. Nadal znajdowali się pod wpływem bałwochwalstwa okolicznych narodów. Niektórzy wciąż palili kadzidła na ołtarzach ku czci Baala.

Kapłani kiepscy w interesach

Król Joasz zauważył, że pozwolenie kapłanom na zbieranie pieniędzy w celu naprawy świątyni nie dawało rezultatów. Nie każdy człowiek dobrego serca posiada talent do zarządzania. Zapis nie podaje, że kapłani byli nieuczciwi, wykorzystując zebrane pieniądze na własne sprawy, ani też, że wydawali pieniądze niemądrze. Możliwe, że ludzie nie mieli zaufania do kapłanów i w związku z tym nie dawali zbyt szczodrze.

W każdym razie król spostrzegł, że świątynia nadal niszczała. Wezwał kapłanów i powiedział do nich: „Dlaczego nie naprawiacie uszkodzeń świątyni?”. Odpowiedź kapłanów nie jest podana, król jednak nakazał: „Teraz więc nie pobierajcie pieniędzy od swoich znajomych, lecz oddawajcie je na naprawę świątyni”. Król podszedł do sprawy tak łagodnie i uprzejmie jak się da, nie oskarżając kapłanów o sprzeniewierzenia albo zaniedbania.

Nowe zarządzenie nakazywało postawienie specjalnej skrzyni na dziedzińcu świątyni, dogodnie dla wchodzących i wychodzących wiernych oraz pod nadzorem kapłanów, którzy strzegli wejścia. Ten sposób dobrze się sprawdził. Pieniędzy szybko przybywało. Niebawem wystarczyło ich na naprawy i inne rzeczy. Wstrzymano dalsze zbiórki na ten cel. Świątynię doprowadzono do należytego stanu, a całe to doświadczenie przyniosło ogólne błogosławieństwo.

Jest też lekcja dla nas związana z tą sprawą. Ludzie lubią widzieć rezultaty. Chcą wiedzieć, czy pieniądze ofiarowane na cele dobroczynne nie poszły w całości na wydatki biurowe. Dobrowolne ofiary bardziej się podobają zarówno Bogu, jak i ludziom, niż ofiary, które się wymusza, do których się namawia czy o nie błaga, przymilając się świętym i grzesznikom. Ktokolwiek daje na rzecz sprawy Pańskiej, czerpie z tego pożytek. Nie tylko działa w dobrej sprawie, ale też pielęgnuje w swym własnym sercu szczodrobliwość. Nasz Pan powiedział: „Lepiej jest dawać niż brać” – o ile dawanie jest dobrowolne i ochocze.

Prosząc o pieniądze, Kościół wyrządza wielką szkodę. Ktoś zauważył, że w niektórych kościołach zabieganie o pieniądze uczyniono głównym elementem religii – zwracając się o nie osobiście lub też prosząc publicznie poprzez podawanie koszyka na datki. Kościelne jarmarki, kościelne kolacje, kosze z prezentami itd. są jeszcze bardziej naganne niż puszki na składki i prywatne namawianie. Ktoś nazwał takie usiłowania „dojeniem kozłów”. Ludzie Pana to symboliczne owce, ludzie światowi – kozły.

Duchowy sposób dawania

Wydaje się, iż właściwy pogląd wpaja Pismo Święte, a mianowicie, że każdy chrześcijanin powinien udzielać zgodnie ze swymi możliwościami oraz zainteresowaniem daną pracą i że od tych, którzy nie są wiernymi, nie powinno się oczekiwać darowizn ani prosić o nie. Ale któż nie wie, że spora część pieniędzy zbieranych na cele kościelne jest niechętnie dawana przez ludzi, którzy częstokroć są nie tylko niezainteresowani projektami, ale nawet są im przeciwni! Protestanccy biznesmeni nierzadko dadzą raczej katolickim organizacjom charytatywnym, żeby nie urazić dobrego klienta. Podobnie też biznesmeni katoliccy będą wspomagać datkami protestanckie przedsięwzięcia, których w ogóle nie popierają.

Jest to dobry czas, by powrócić do napomnienia ewangelicznego (1 Kor. 16:2): pierwszego dnia w tygodniu niech każdy z was odkłada zgodnie z tym, na ile Bóg zapewnił mu powodzenie – na cele religijne i charytatywne. Tylko takie dobrowolne dawanie ma jakąkolwiek wartość, czy to w oczach Boga, czy ludzi. Tylko takie spotka się z Bożym błogosławieństwem bez względu na to, czy był to wdowi grosz, czy obfity dar bogatego człowieka.

Wyrwy w świątynnym murze

Spoglądając na duchową Świątynię, zauważamy, że z zewnątrz nie można żądać nic więcej ponad to, co reprezentują obecnie wspaniałe kościoły stołecznych miast. Opisując stan Kościoła w naszych dniach, Pismo Święte maluje te warunki pod postacią zboru w Laodycei, stwierdzając: „Znam uczynki twoje, żeś ani zimny, ani gorący. Obyś był zimny albo gorący! A tak, żeś letni, a nie gorący ani zimny, wypluję cię z ust moich. Ponieważ mówisz: Bogaty jestem i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, żeś pożałowania godzien nędzarz i biedak, ślepy i goły, radzę ci, abyś nabył u mnie złota w ogniu wypróbowanego, abyś się wzbogacił i abyś przyodział szaty białe, aby nie wystąpiła na jaw haniebna nagość twoja, oraz maści, by nią namaścić oczy twoje, abyś przejrzał” – Obj. 3:15-18.

Zatem z duchowego punktu widzenia dzisiejsza Świątynia potrzebuje naprawy. Powierzchownie Kościół jest bogaty; duchowo jest ubogi. Większość jego wychowanków, z duchownymi włącznie, porzuciła wszelką wiarę w Biblię jako Słowo Boże. A jednak nie są oni znani pod mianem niewiernych, lecz określa się ich terminami brzmiącymi nie tak szorstko: wyżsi krytycy, ewolucjoniści. U wielu z nich nawet wiara w osobowego Boga się chwieje; skłaniają się też ku pytaniom, czy jakimś sposobem nie mamy jednak nieinteligentnego boga – Natury i czy ludzkość oraz wszelkie inne inteligencje nie są jedynie wytworem ewolucji.

Przyczyna i grunt tego fatalnego stanu nie są odległe. Niedorzeczności wyznań wiary sformułowanych w „ciemnych wiekach” są tak wielkie, że ludzie inteligentni nie mogą ich dłużej akceptować. Popełniliśmy błąd, przypuszczając, że owe wymysły bazują na Piśmie Świętym i są przez nie popierane. Prawda jest taka, że kreda z przeszłości są sprzeczne nie tylko same ze sobą, ale także z Biblią. Zrozumienie tego i uwierzenie w to oznacza powrót do badania Biblii bez koloryzujących okularów naszych ojców i z podniesionymi ku Bogu sercami, ażeby zechciał nam udzielić światła obiecanego wiernemu ludowi przy końcu wieku: „Mamy więc słowo prorockie jeszcze bardziej potwierdzone, a wy dobrze czynicie, trzymając się go niby pochodni, świecącej w ciemnym miejscu, dopóki dzień nie zaświta i nie wzejdzie jutrzenka w waszych sercach” (2 Piotra 1:19).

Powinność tej godziny

Zauważając duchowe osłabienie Domu Bożego, Kościoła, wszyscy, którzy kochają Boga i Go czczą, powinni wykonywać swoją część, powinni mieć swój wkład w poprawę tego stanu. Pracy tej nie można zostawić wyłącznie w rękach klasy kleru czy kapłanów. Ludzie ogólnie powinni ocenić sytuację i każdy powinien cieszyć się ze swego działu w odbudowie murów Syjonu. Owe duchowe mury stanowią „wiarę, która raz na zawsze została przekazana świętym” – Judy 1:3.

Każdy chrześcijanin powinien zapytać sam siebie: „Co ja robię w celu tej naprawy? Jak ja okazuję Panu moją gorliwość dla Prawdy i sprawiedliwości oraz nienawiść do grzechu i nieprawdy?”. A w odpowiedzi na te pytania każdy powinien podwoić swe wysiłki, żeby zrozumieć Prawdę i pomagać innym w jej zrozumieniu, nie zważając na koszt, jaki poniosą kreda i systemy „ciemnych wieków”.

The Watch Tower, 15 października 1915, R-5789
Straż 4/2015

Do góry