R-5586

Widzący rzeczy i oszołomieni

Nieliczni tylko uświadamiają sobie cudowny charakter przemian zachodzących w odczuciach społecznych na przestrzeni ostatnich czterdziestu lat, a mianowicie, że jest to czas Żniwa obecnego Wieku [Ewangelii]. Rozwój umiejętności przepowiadany na nasze dni nadszedł we właściwym czasie i sprawuje swoje dzieło. Polega ono na otwieraniu oczu zrozumienia, które przez długi czas zaślepione były nieświadomością, przesądami oraz fałszywymi doktrynami. Odnosi się to nie tylko do poświęconego ludu Bożego, który obecnie o wiele jaśniej rozumie Biblię i jej przesłanie, lecz także w znacznym stopniu do rozumnych ludzi tego świata, którzy nie wyznając chrześcijaństwa, respektują jednak zasady sprawiedliwości, prawości i miłosierdzia.

Będąc zwiedzeni błędami, które zafałszowały obraz chrześcijaństwa, owi dobrze usposobieni ludzie zastanawiają się, w jakim stopniu roszczenia kościoła mogą być słuszne w odniesieniu do obecnych królestw składających się na świat chrześcijański, czyli Królestwo Chrystusa. Naturalnie wątpią oni w to, dziwiąc się, że Królestwo Mesjasza osiąga tak niewielki postęp na tej ziemi oraz wykazuje tak małą moc. Prowadzi to do podwójnego zamieszania.

1. Zdumiewają się oni nad tym, że żaden z narodów chrześcijańskich nie zajmuje się politycznymi, społecznymi i finansowymi problemami świata i nie usiłuje wyprowadzić harmonii z zamieszania, by w ten sposób osiągnąć ogólnoświatowy rozwój, którego należałoby oczekiwać, gdyby Królestwo Chrystusa sprawowało kontrolę nad światem oraz gdyby Pan zlecił narodom chrześcijańskim zadanie nawrócenia świata oraz dokonania jego reformy społecznej i każdej innej.

Wielu kaznodziei oraz wyznawców chrześcijaństwa zostało przez te błędy w podobny sposób odwiedzionych od prawdziwego powołania Kościoła, tak że porzucili głoszenie Ewangelii na rzecz propagowania nauk społecznych czy podobnych spraw.

W rezultacie owa stosunkowo niewielka garstka chrześcijan, którzy pieczołowicie podążają za wytycznymi Pisma Świętego, głosząc w uprawniony sposób Ewangelię Chrystusa, jest kompromitowana, odtrącana i pomawiana o to, że to oni minęli się ze swoim powołaniem.

Z drugiej strony, jakże jasno Biblia przedstawia to zagadnienie! Zadanie, jakie Pan zlecił prawdziwemu Kościołowi, nie polega na nawróceniu świata, lecz na wybraniu ze świata „malutkiego stadka” Jego wiernych naśladowców. Mają oni przejść przez wiele utrapień, aby mogli znaleźć się w Królestwie, które ciągle należy do przyszłości. Nie mieli oni mieszać się do polityki ani niczego podobnego, lecz wykorzystać wszystkie swoje możliwości na rzecz głoszenia Ewangelii każdemu, kto ma otwarte uszy, w tej intencji, by w ten sposób pociągnięta, powołana i uświęcona przez Prawdę wybrana klasa stu czterdziestu czterech tysięcy mogła ostatecznie zostać skompletowana i w ramach „pierwszego zmartwychwstania” zmienić naturę z ziemskiej na niebiańską, stając się Oblubienicą Chrystusa, Jego towarzyszką we wspaniałym Królestwie, które zostanie wówczas ustanowione na całym świecie w celu błogosławienia i uświadamiania wszystkich narodów ziemi.

2. Druga trudność wynikająca ze sfałszowania nauki chrześcijańskiej nie mogłaby być lepiej zilustrowana, niż to zostało uczynione w poniższym artykule, który został wynotowany z New York Call. Autor, podobnie jak tysiące chrześcijan, jest najwyraźniej szczerze zakłopotany obecną wojną oraz tym, że wyznawcy chrześcijaństwa walczą po każdej ze stron, będąc reprezentowani przez wszystkie rządy z wyjątkiem tureckiego. O co oni walczą i przeciwko czemu, jeśli wszystkie te królestwa są Chrystusowe, skoro stanowią chrześcijaństwo? Z pewnością obecna wojna, jak również jeszcze straszniejsze okoliczności, które według Biblii nastąpią po niej, stopniowo coraz szerzej otworzą oczy ludzkości. Dopiero wtedy, gdy „gorejący płomień” anarchii ogarnie świat, wszelkie oko wyrozumienia zauważy gigantyczny błąd wyznań wiary, które przez pewien czas zwodziły nas wszystkich. Ich oczy przejrzą za sprawą ucisku i stopniowo zrozumieją oni fakty oraz przyjmą ową wspaniałą lekcję, że wszystkie królestwa tego świata mają ludzki charakter i są w znacznym stopniu stowarzyszone z imperium „księcia tego świata” oraz że są one obalane w tym celu, by pod całym niebem mogło zostać ustanowione Królestwo Mesjasza. Artykuł z The Call brzmi następująco:

Krach zbawienia

»Europejska bijatyka pogrążyła nie tylko socjalizm. Również Armia Zbawienia zanikła na kontynencie. Dziesiątki tysięcy jej najaktywniejszych członków i działaczy walczą obecnie pod rzeczywistymi sztandarami „krwi i ognia”, zamiast posługiwać się metafizycznymi symbolami znanymi pod tymi hasłami, pod którymi Armia prowadziła swoją batalię przeciwko „diabłu”.

Na kontynencie organizacja i system upadły całkowicie, a w krajach neutralnych dotknięte zostały załamaniem finansów. Po zakończeniu wojny konieczna będzie, jak się mówi, całkowita rekonstrukcja całej Armii. Jej urzędnicy stwierdzają, że ucierpiała ona najbardziej ze wszystkich istniejących organizacji religijnych, z wyjątkiem Kościoła katolickiego. W tym kraju [USA] nawet ci, którym najlepiej się powodzi, rezygnują z udzielania darowizn. Kościoły nie dają ani grosza. Firmy, od których dotychczas ściągano najwięcej pieniędzy, upadają, a zbiórki uliczne praktycznie całkowicie zanikły.

Raport zdaje się wskazywać, że obawy te nie różnią się niczym od tysięcy innych uczciwie opartych na materialnych podstawach. Gdy tylko pojawiają się problemy ekonomiczne, działalność natychmiast znika. Metafizyczne hasła i znaki firmowe, pod którymi prowadzi się interesy, stają się całkowicie bezużyteczne i pozbawione znaczenia w obliczu zapaści materialnej. W rzeczywistości literalna walka całkowicie wyeliminowała abstrakcyjną wojnę między „grzechem a świętością”, którą Armia miała rzekomo cały czas prowadzić, a „zbawienie” okazało się rynkowym „lekarstwem”. Dla tych, którym proponuje się je bez pieniędzy i bez ceny, jest ono bezużyteczne, zaś ci, co dawniej nabywali je za pieniądze, które można było przeznaczyć na „pokonywanie grzeszników”, wycofali się. A przy tym grzesznicy, jak i ci, co nieśli im dobrą nowinę, w równym stopniu giną na polach bitewnych Europy, prowadząc „bitwę Pańską” z tymi, którzy znaleźli się po drugiej stronie.

Jednak pod tym względem przypadek Armii nie jest w żadnej mierze odosobniony. Żadna z instytucji utrzymujących, że reprezentują dzisiaj religię, nie była w stanie ostać się w obliczu wojny – począwszy od wyniosłych, wyjątkowo poważanych i ustabilizowanych kościołów, aż po elementy religijności „rynsztokowej”. Powszechna niemoc ich wszystkich sugeruje, że one też powinny zostać odstawione do składnicy złomu na równi z militaryzmem. Jeśli świat w ogóle potrzebuje jakiejś religii, to musi to być coś całkowicie nowego i innego, a nie instytucja, która w czasach wojny służy diabłu, a w czasach pokoju udaje, że z nim walczy.”«

The Watch Tower, 1 grudnia 1914, R-5586
Straż 4/2014

Do góry