R5582 do 5584

Z DUCHA SPŁODZENI SYNOWIE BOŻY I ICH ROZWÓJ

"Jeźlibyście Duchem sprawy ciała umartwiali, żyć będziecie. Bo którzykolwiek Duchem Bożym prowadzeni bywają, ci są synami Bożymi." - Rzym.8:13,14.

Tylko ci, co mają odpowiedniego ducha, usposobienie, wolę, czyli intencje mogą zachować Boskie prawo i tylko ci, co znajdują się w doskonałej harmonii z Bogiem, są przez Niego uznani za synów. Święci Aniołowie są synami Bożymi na anielskim poziomie; Cherubini są synami Bożymi na poziomie ich egzystencji a Chrystus i członkowie Kościoła w chwale będą synami Bożymi na Boskim poziomie. Wszyscy, powyżej przytoczeni są synami Bożymi, lecz na różnych stopniach chwały - na różnych poziomach. Wszyscy synowie Boży są rządzeni Duchem Bożym, bo gdyby tego Ducha nie mieli, nie byliby za Synów uznawani; ponieważ żaden nie może zachować Boskiego Zakonu, czyli Prawa, z wyjątkiem tych, co mają Boskie usposobienie.

Adam, przed upadkiem był synem Bożym (Łuk. 3:38). On miał Ducha Bożego, w tym znaczeniu, że miał odpowiednie usposobienie, wolę, intencję. Gdy jednak przestąpił prawo Boże, został uznany za grzesznika. Wszyscy z rodu Adamowego są grzesznikami dotąd, z wyjątkiem tych, co przyszli do Chrystusa. W przyszłym wieku cały rodzaj ludzki otrzyma sposobność zbliżenia się do Chrystusa, a przez Niego do Boga. Chrystus będzie wtenczas Ojcem Wieczności, czyli Ojcem, który da żywot wieczny wszystkim, którzy zastosują się do ówczesnych warunków.

Aby ludzkość mogła być uznaną przez Boga, musi posiąść i rozwinąć w sobie Ducha Bożego - ducha prawdy. Zanim ludzie zostaną uznani za Synów Bożych, muszą także posiadać ducha, czyli usposobienie sprawiedliwości. Dokąd ducha takiego nie osiągną, nie będą w stanie pełnić przyjemnej Bogu służby, ponieważ Bóg takich szuka, którzy by Go chwalili w duchu i w prawdzie. Ludzie, w ich upadłym stanie, niezdolni są do zachowania Boskiego prawa. Nawet w tysiącleciu, do prawa tego stosować się będą mogli tylko częściowo, a w całej pełni, dopiero gdy dojdą do doskonałego wyobrażenia Bożego w ciele. 1Moj.1:26.

Którzy to są Synami Bożymi?

Według Pisma Świętego, na ziemi znajdowała się dotychczas bardzo ograniczona liczba synów Bożych. W Wieku Żydowskim, Bóg przez Mojżesza i proroków był nauczycielem i opiekunem Swego narodu, lecz Izraelici nie byli synami Bożymi i ducha przysposobienia synowskiego nie mieli; byli tylko domem sług (Żyd.3:5). Święty Duch Boży nie był jeszcze dany żadnemu z upadłych ludzi; bo Jezus nie był jeszcze uwielbiony - Jan 7:39.

Pismo Święte mówi o Duchu Bożym jako o szczególnym wpływie, spływającym od Boga na pewną wyjątkową klasę, w szczególniejszy sposób i to po pewnym szczególnym wydarzeniu, a nie przedtem. To zstąpienie Ducha Świętego zostało ujawnionym w dniu Zielonych Świąt w sposób dobitny i wyraźny, aby było rozpoznane jako coś oddzielnego i różnego od wszystkiego, co trafiało się przedtem. Ten wpływ, czyli moc Boża określana jest w różny sposób, mianowicie jako Duch Święty, Duch Boży, Duch Chrystusowy, Duch prawdy, Duch zdrowego zmysłu, Duch przysposobienia synowskiego itp. Wszystkie te nazwy stosują się do jednej i tej samej rzeczy, oraz do jednej klasy, mianowicie do spłodzonych z Ducha.

Ci spłodzeni z Ducha są tą szczególną klasą, składającą się z tych, którzy wzięli swój krzyż i stali się naśladowcami Chrystusa, a na podstawie tego zostali uznani przez Ojca i w dowód uznania zostali spłodzeni z Ducha Świętego. Duch prawdy rozjaśnia Pismo Święte tak, aby to Boskie objawienie mogło być lepiej zrozumiane przez mających Ducha Świętego. Tacy, przez tegoż Ducha, mogą rozumieć głębokie rzeczy Boże, które bez niego nie mogą być zrozumiane. Chociaż inni, nie mający Ducha Bożego, mogą mieć niektóre prawdy biblijne, lecz tylko ta szczególna klasa ma istotną esencję prawdy.

Niektórzy mają wrodzony pociąg do Boga

Zwracamy uwagę na pewne Pisma mówiące o kierownictwie Bożym nad wiernymi, przed ich spłodzeniem z Ducha Świętego. Mówiąc o pewnym pociągnięciu tych, co później stają się Jego uczniami, Jezus wyraził się w taki sposób: "żaden do Mnie przyjść nie może, jeźli go Ojciec mój, który Mię posłał nie pociągnie" (Jan 6:44). To pociągnięcie nie jest dziełem Ducha Świętego, to jest Ducha przysposobienia synowskiego, którego otrzymują ci, których Bóg przyjął i uznał za synów. Przeciwnie, to przez Pismo Święte tak nazwane pociągnięcie do Boga, którego wszyscy doświadczyliśmy, zdaje się być tą wrodzoną skłonnością, która prowadzi człowieka nie do grzechu, ale do dobrego, do świątobliwości, lecz jednak jest właściwą człowiekowi cielesnemu.

Na przykład, gdy Bóg stworzył Adama, ten miał naturalne pragnienie, aby służyć Bogu, wielbić Go i być Jemu posłusznym. To pragnienie było u niego naturalnym, ponieważ on znajdował się w naturalnym stanie - w stanie, jakim był stworzony - w czystości. Grzech uczynił ludzkość nienaturalną. Mimo to jednak, w sercu ludzkim pozostał pewien pociąg do Boga. Pomimo zdegradowania, ludzie, choć nie wszyscy, mają w sobie wrodzone pragnienie, aby być w społeczności z Bogiem, by mieć Go za swego opiekuna i przyjaciela.

Bóg nie pociąga ludzi żadnym innym sposobem jak tylko przez tę siłę przyciągającą, jaką zaszczepił w pierwszego człowieka i która pomimo upadłego stanu ludzkości, nie została jeszcze całkiem straconą. Cała ludzkość odpadła znacznie od pierwotnego wyobrażenia Bożego, lecz pociąg do sprawiedliwości, do wielbienia Boga i pozostawania z Nim w społeczności, trwa dotąd, w jednych więcej a w drugich mniej. W jakiej mierze kto pragnie sprawiedliwości, w takiej jest pociągany ku Bogu, szuka Boga i szczęśliwym jest gdy Go znajdzie.

Jak są pociągnięci

Takim wierzymy, jest ono pociąganie, jakiego każdy z nas doświadczył. Zanim poświęciliśmy się Bogu mieliśmy utajone w sobie pragnienie zbliżenia się do Boga i pragnienie to zostało w nas rozbudzone. Potem stało się coś takiego, co skierowało nasze myśli ku Bogu. Może był to jakiś wielki smutek, jakieś utrapienie, wraz z którym przyszło silne pragnienie aby ten ciężar zanieść Bogu. Jednocześnie z tym pragnieniem przyszła może myśl: "Bóg cię nie wysłucha". Była to zupełnie właściwa konkluzja, albowiem nie ma sposobu zbliżenia się do Boga, oprócz jednego, którym jest Chrystus; jak to On Sam powiedział: "Jamci jest ta droga i prawda i żywot" - Jan 14:6.

Jak Rzymski setnik Korneliusz potrzebował instrukcji w jaki sposób zbliżyć się do Boga, tak dusza szukająca Boga potrzebuje jej również. Wierzymy, że setki tysiące osób zostało odwiedzionych od Boga naukami fałszywie przedstawiającymi Jego sprawiedliwy charakter. Gdy ludzie zaczną poznawać, że Bóg jest miłościwy, sprawiedliwy i miłosierny, tedy nawrócą się do Niego. Niedawno słyszeliśmy o pewnym adwokacie, który mniemał, że stracił był już wszelką łączność z Bogiem; lecz zetknąwszy się z prawdą, został pociągnięty bliżej Boga i uczynił ze siebie poświęcenie.

Takim to sposobem bywamy pociągani do Ojca, którego wpływ spokrewniony jest z wszelkim dobrem i pięknem w naturze. Gdy już mamy to pragnienie powrotu do Boga, wtedy dopiero znajdujemy się w odpowiednim stanie, aby oddać się pod protekcję Onego wielkiego Orędownika. Gdy przystępujemy do Niego, On z naciskiem oświadcza: "Nie mogę przyjąć cię inaczej jak tylko pod jednym warunkiem". Tym warunkiem jest podjęcie swego krzyża i naśladowanie Jezusa (Mat.16:24). Z tego wynika, że próżnym byłoby mówić o wąskiej drodze takiemu, który nie był pociągnięty przez Boga.

Widzimy więc że zachodzi znaczna różnica pomię-

dzy pociąganiem przez Ojca - siłą przyciągającą właściwą ludzkiej naturze - a tym co Pismo Święte nazywa Duchem Bożym. Duch Boży dany jest tylko synom Bożym (Rzym.8:14). Duch ten opanowuje ich i kieruje nimi różnymi sposobami - czasami przez wkładanie do ich rąk doczesnych dóbr, czasami przez odbieranie im takowych; niekiedy przez dopuszczenie choroby itp. Doświadczenia synów Bożych dopomagają im do wzrostu w łasce, znajomości i miłości, aby tym sposobem mogli być przygotowani do stanowiska na duchowym poziomie.

Wylanie Ducha na całą ludzkość

W Tysiącleciu będzie panował inny stan rzeczy aniżeli obecnie. Chrystus będzie miał przedstawicieli na ziemskim poziomie, przez których Słowo Boże przejdzie do ludu. Ci, co wtenczas zechcą zbliżyć się do Boga, otrzymają przywilej wejścia do społeczności z Nim przez poświęcenie. Wtedy otrzymają Ducha Bożego w znaczeniu błogosławieństwa, lecz nie w znaczeniu spłodzenia, jak to się sprawa ma z Kościołem teraz.

Święci Ojcowie będą ziemskimi przedstawicielami królestwa Chrystusowego, ale Chrystus będzie Onym wielkim, chwalebnym nauczycielem, od którego ludzkość otrzyma wszelką instrukcję, przez tych ziemskich przedstawicieli. Gdy ludzie poznają chwalebny charakter Boży, zobaczą jak małymi są sami. Wtenczas będą w stanie odpowiednim do przyjmowania dalszych instrukcji.

Nikt nie będzie zmuszony do posłuszeństwa, lecz na nieposłusznych będą nałożone pewne ograniczenia. Prorok Zacharjasz, mówiąc o ziemskich sprawach przyszłego królestwa, powiedział: "A ktoby nie szedł z pokoleń ziemi do Jeruzalem, pokłon oddać królowi, Panu zastępów, na tych deszcz padać nie będzie" (Zach.14:17). Rozumiejąc słowo deszcz symbolicznie wychodziłoby na to, że nad takimi nie będzie Boskiego błogosławieństwa. Gdyby nie było deszczu, nie byłoby też owocu; lecz deszcz, czyli błogosławieństwo Boże spłynie na tych, którzy będą w harmonii z Bogiem.

Gdy ludzie pójdą do harmonii z Bogiem, poświęcą swe życie i ciało na Jego służbę. Wtenczas błogosławieństwo Boże spłynie na ich umysł i ciało w takim to znaczeniu otrzymają Ducha Bożego - Ducha Jego zmysłu. Tym sposobem, przez Swoją Prawdę i Sąd, Bóg wtenczas zleje "Ducha Swego na wszelkie ciało" (Joel 2:28). W miarę jak ludzie będą otrzymywać Jego Ducha, wchodzić będą w stan synostwa.

Nawet i wtenczas nie będą jeszcze synami Bożymi, w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie możemy powiedzieć, aby członkowie Kościoła już byli synami Bożymi, w pełnym znaczeniu tego słowa, lecz że będą takimi, gdy dostąpią przemiany przy zmartwychwstaniu. Podobnie i w Tysiącleciu, gdy ludzie będą stopniowo dochodzić do harmonii z rządem królestwa Chrystusowego, w takim samym stopniu dochodzić będą do stanu synostwa. Przy końcu Tysiąclecia osiągną stan dojrzałości umysłowej, w jakiej znajdował się Adam, gdy był doskonałym. Błogosławieństwo to ludzkość otrzyma przez Chrystusa i złączony z Nim Kościół.

Dzieło Ducha Świętego w Kościele

Ponieważ w przyszłym wieku Chrystus da ludzkości żywot wieczny, przeto jest On nazwany "Ojcem Wieczności", Ojcem, który da żywot wieczny (Iz.9:6). Wszyscy chętni i posłuszni w Tysiącleciu, synowie Chrystusowi będą przedstawieni Bogu. Wtenczas wszyscy będą w harmonii z Bogiem, jako dzieci Chrystusowe.

W obecnym zaś wieku, Bóg nie obchodzi się w taki sposób ze światem. Objawy naturalnej piękności na świecie, są wynikiem działania Boskiej mocy, w znaczeniu ogólnym. Nasz tekst nie odnosi się do takiego działania Boskiej mocy, czyli Jego Ducha, ale do Jego wpływu na serca ludzkie. W pismach Nowego Testamentu odnosi się do tych, którzy poświęcili samych siebie Bogu i zostali spłodzeni z Ducha Świętego, jako nowe stworzenie w Chrystusie (2Kor.5:17). Tacy są przedmiotem szczególniejszej opieki Bożej.

Pismo Święte mówi o Duchu prawdy, o Duchu Ojcowskim i o Duchu Chrystusowym. Wszystkie te określenia są jednoznaczne i przedstawiają Boski wpływ i jego działanie na lud Boży. Będąc spłodzonymi z Ducha, powinniśmy pamiętać, że mamy się uświęcać, jak to Apostoł radzi. Musimy czynić pewien postęp. Tym sposobem wzrastamy stopniowo, aż w końcu będziemy narodzeni przy pierwszym zmartwychwstaniu. Wtenczas dopiero osiągniemy doskonałość, lecz nie prędzej. W międzyczasie jednak musi mieć miejsce pewien rozwój, abyśmy byli gotowi na to zmartwychwstanie.

Przygotowania do stanu duchowego

W naszym kontekście Apostoł mówi jak możemy do tego stanu dojść, to jest jak możemy przygotować się do tego narodzenia z Ducha, w słusznym czasie. On mówi, że taki rozwój będzie uskuteczniony przez Ducha, czyli moc Bożą. Duch ten działa w różny sposób. Weźmy na przykład poselstwo Boże względem Kościoła. Im lepiej rozumiemy plan Boży, tym więcej będzie tej mocy w naszym sercu, a im głębsze jest nasze poświęcenie się Bogu, tym silniejsze nasze pragnienie, aby czynić Jego wolę.

Zmiana, jaka dokonuje się w naszym sercu, nie jest dziełem człowieka, ani przez człowieka; Bóg rozpoczął to dzieło w nas. Przeto musimy poddać się Jemu, aby dokończył w nas dzieła, które rozpoczął w naszym sercu, przez swoje poselstwo. To też udajemy się do Niego w modlitwie i badamy Jego Słowa, aby poznać znaczenie tegoż i tym sposobem uzdolnić się do postępowania według Jego Słowa. Jak potrzeba nam pokarmu na zasilenie naszego śmiertelnego ciała, tak też potrzeba nam duchowego pokarmu na zasilenie nowego stworzenia. Bóg hojnie zaopatrzył nas w ten duchowy pokarm, abyśmy mogli wzmacniać się duchowo i rozumieć Jego wolę lepiej niż poprzednio.

To działanie Boże przez Ducha Świętego jest stopniowym. Umysł nasz był tak zaćmiony błędami poprzedniego wierzenia, że głębszych rzeczy Bożych nie mogliśmy na początku wcale zrozumieć. Przeto potrzeba nam badania i wspólnego zgromadzenia się z tymi, którzy są tej samej kosztownej wiary, abyśmy przez to mogli być zasilani i prowadzeni do coraz głębszych rzeczy.

Boska wola względem nas

Dochodząc do lepszego wyrozumienia, zmieniamy także stopniowo nasze pojęcie względem tego przedmiotu. Gdybyśmy na początku przyszli do Boga myśleliśmy, że Boską wolą względem nas było, abyśmy używali życia, to jest abyśmy prowadzili dobre, moralne życie i dbali o swe ciało; oraz że jeśli jesteśmy ludem Bożym to będziemy mieli dostatek wszystkiego, zaś ci, co nie żyją w harmonii z Bogiem, że będą zniszczeni. Takie byłyby myśli cielesnego człowieka. Apostoł mówi, że cielesny człowiek nie może pojąć rzeczy, które są Ducha Bożego, przeto iż duchownie bywają rozsądzane. To też sposób Boskiego postępowania nie jest według wzoru cielesnego człowieka - 1Kor.2:14.

Po pewnym czasie zaczynamy poznawać, że Ojciec Niebieski przygotowuje nas do duchowych rzeczy, przez wskazywanie nam jak zniszczyć ziemski stan i jak to, co jest ziemskie w końcu zniszczeje. Jest to dla nas nowa myśl, więc zapytujemy samych siebie: Czy Bóg rzeczywiście chce abym umartwiał, uśmiercał, niszczył w sobie ziemskie warunki? Czyż ja nie mam rozwijać swych talentów i wieść życie naturalne?

Cielesny człowiek powie: Wiedź życie naturalne; czyń co ci się podoba, bylebyś nie krzywdził drugich. Nowa natura wszakże nie może słuchać naturalnych skłonności ciała. Wszak prosiliśmy Boga, aby odmienił nas, aby odnowił nasz umysł, a w końcu aby dał nam to co obiecał. Przeto nie należymy już więcej do świata, a postępowanie nasze powinno być według wzoru wystawionego w Piśmie Świętym.

Dzieło Nowego Stworzenia

Tekst nasz nie mówi o umartwianiu ciała w sposób jak to niektórzy mniemali i praktykowali. Historia mówi, że w przeszłości były gorliwe dusze, które biczowały swe ciała, a potem jeszcze wdziewały na siebie włósiennice i inne tym podobne katusze sobie zadawali. Te cielesne tortury posuwali niektórzy tak daleko, że cała ich skóra pokryta była ranami. Inni leżeli krzyżem na ziemi, a drugim kazali po sobie deptać. Nie kwestionujemy, że ci, co to czynili musieli mieć do tego pewne motywy i nie myślimy, aby to były motywy złe; wierzymy wszakże, iż ci co takie rzeczy czynią, źle rozumieją znaczenie naszego tekstu.

Wyrażenie "Umartwiajcie sprawy ciała", należy rozumieć, że poświęceni mają uśmiercać w sobie naturalne, cielesne nawyknienia i skłonności, jakie nie są zgodne z Duchem Bożym. Powinniśmy się rządzić Duchem Bożym, Duchem Świętym, który wskazuje nam drogę, po której mamy iść. Zaś wszelkie skłonności ciała, nie mające uznania od nowego zmysłu, mamy umartwiać - uśmiercać.

W śmiertelnym ciele znajdują się pewne władze, które mają być zniszczone i przeciwko tym, nowe stworzenie musi prowadzić ustawiczną walkę. Są także inne władze cielesne, które mają być zaangażowane do służby sprawiedliwości. Kiedyś byliśmy zniewoleni grzechowi, lecz teraz mamy nowy zmysł. Od czasu, gdy ten nowy zmysł stał się naszym przewodnikiem, stare stworzenie, czyli nasze ciało, mamy traktować tylko jako gliniane naczynie. Znajdując się pod kierownictwem Ducha Świętego powinniśmy wiedzieć jak należy to uczynić. Pierwszym właściwym krokiem w tym kierunku jest, uważać swoje ciało za umarłe. Poczytawszy swe ciało za umarłe grzechowi i wszelkim ziemskim przywilejom, mamy je następnie uznać za ożywione, w tym znaczeniu, że wszelkie jego dobre skłonności i przymioty mają być ożywione, jako by wskrzeszone i zaangażowane do służby Bożej.

Codzienna walka spłodzonych z Ducha

Będąc spłodzonymi z Ducha jesteśmy nowym stworzeniem i jako tacy jesteśmy wolni od naszego ciała. Gdy zauważymy, że jakakolwiek cząstka naszej cielesnej natury jest przeciwną Bogu i Jego woli, mamy ją natychmiast umartwić, czyli uśmiercić. Taka procedura jest ustawiczną walką nowego stworzenia ze starą naturą. Apostoł Paweł wyraźnie nazywa to walką ciała przeciwko Duchowi i na odwrót. Walcząc przeciwko niektórym władzom cielesnym, jakie prawnie są umarłe, poznajemy, że ciało istotnie nie jest umarłe. Jednakowoż gdy żyjemy według Ducha, a nie według ciała, Bóg nie będzie uznawał ciała, ani nie potrzebujemy tego czynić sami. Uznawać mamy tylko nowe stworzenie.

Walka ta jest walką codzienną. Wszystkie nasze członki mają być doprowadzone do harmonii z Boską wolą. Powinniśmy się starać, aby widzieć wszystko z Boskiego punktu zapatrywania. Myślą przewodnią tej całej sprawy nie jest, że uda się nam doprowadzić swoje ciało do doskonałości, ale że żyjąc na tej ziemi i mając do czynienia z tym ziemskim ciałem, obowiązkiem i przywilejem naszym jest nakłonić je do czynienia woli nowego stworzenia.

Ciała nasze były kiedyś niewolnikami grzechu. Poświęcając się Bogu powiedzieliśmy: "Moim prawem i obowiązkiem jest mieć kontrolę nad ciałem. Ja jestem nowym stworzeniem, lecz to jest moje ciało, więc spotęguję swoją władzę nad tym ciałem i będę je używał coraz więcej na służbę Bożą. Nie mam zamiaru czynić coś niedorzecznego - nie myślę podejmować skoku z wierzchołku wysokiego budynku, aby się przekonać czy moje ciało zniesie taki eksperyment i zostanie przy życiu; lecz pod kierownictwem Ducha Świętego, postaram się wydobyć z niego możliwie jak najwięcej w służbie mojemu nowemu Panu".

Wszystko to jest potrzebne do rozwoju naszego charakteru. Bóg powołał Kościół do chwały, czci, nieśmiertelności i do współdziedzictwa z Chrystusem. Jeśli nie pokażemy się zwycięzcami, nie będziemy się nigdy nadawać do tak wielkiego wywyższenia. To wysokie stanowisko nie będzie dane pierwszemu lepszemu śmiertelnikowi, jedynie dlatego, że on chciałby być czymś innym aniżeli jest. Przeciwnie, my musimy sprawować swoje zbawienie i to z bojaźnią i z drżeniem. Ci, co mienią się być w zupełności poświęceni Bogu, muszą tego dowieść, przez zupełne odrzucenie od siebie wszystkiego, co sprzeciwia się Boskiej woli. Tacy, starając się wyrabiać swój charakter, stawać się będą coraz mocniejszymi "w sile mocy Jego". Którzy w taki sposób postępują aż do końca, są tą klasą, którą teraz Bóg powołuje i tylko tacy okażą się godnymi miejsca obiecanego "zwycięzcom".

Radowanie się w uściskach

Ludzkość będzie miała tysiąc lat, w których wszyscy, co zechcą, będą mogli doprowadzić swe ciało do harmonii z Boską wolą. W ciągu tego czasu ludzie stopniowo dojdą do zupełnego posłuszeństwa Bogu. Kamienne serca będą od nich odjęte. Wszystkim, którzy przez posłuszeństwo dojdą do tego pożądanego stanu Bóg da żywot wieczny.

Z Kościołem zaś sprawa ma się inaczej. Podczas Wieku Ewangelii Bóg wybiera takich, którzy by z własnej woli chcieli złożyć swe życie w Jego służbie. Tacy miłują Boga, przeto Bóg w Słowie Swoim nazywa ich Swoimi świętymi. Ci są przedmiotem szczególniejszej miłości Bożej i nie ma nic takiego, czego by Bóg im odmówił. Oko nie widziało, ucho nie słyszało ani na serce ludzkie nie wstąpiło, co Bóg nagotował tym, którzy Go miłują - którzy poświęciwszy się Jemu, zostali spłodzeni z Ducha Świętego i przechodzą z łaski w łaskę, żyjąc nie według ciała, ale według Ducha. Dla tej klasy Bóg przygotował wszystko co najlepsze.

Odnośnie tej klasy Pismo Święte mówi, że "przez wiele ucisków musimy wnijść do królestwa Bożego" - (Dz.Ap.14:22). Ktoś może powie, że tacy muszą chyba być bardzo przygnębieni. Prawdziwi Chrześcijanie jednak wiedzą, że jest możliwym dojść do takiego rozwoju, że można się radować we wszystkich doświadczeniach, przez które sprawy ciała bywają umartwiane, czyli uśmiercane. Nie jest to dlatego, że my różnimy się od drugich na tyle, że lubimy to czego drudzy nie lubią ale z powodu że rozumiemy potrzebę tych doświadczeń i wiemy jak wielkie dzieło one w nas sprawują. Wiemy, że takim jest plan Boży względem nas; a doświadczenia umartwiające naszą cielesną wolę i cielesne pożądliwości, są dla nas dowodem, że wzrastamy w łasce naszego Ojca Niebieskiego.

Tacy mają pokój Boży w swoich sercach. Oni wiedzą, że wszystkie ich sprawy znajdują się pod Boskim nadzorem, świat ma swoje kłopoty, obawy i utrapienia; lecz ci, co ufność swą położyli w Bogu, mają pokój, którego świat dać, ani wziąć nie może. Ludziom światowym wytłumaczyć tego jednak nie możemy, ponieważ oni zrozumieć tego nie mogą.

W.T. 1914 - 355.

Straż 1930 str. 131 - 134.