R-5550

DLACZEGO GETSEMARSKIE MĘCZARNIE?

Mar. 14:32-42

“Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie...” - Mat. 26:41

Po ustanowieniu Wieczerzy, która miała upamiętnić Jego śmierć, Jezus i uczniowie zaśpiewali pieśń i udali się za miasto w kierunku Góry Oliwnej. Oddalona była ona od Jerozolimy prawdopodobnie jedną milę (ok. półtora kilometra). Pan udzielił uczniom w drodze do Getsemane kilka ważnych lekcji. Lekcje te zapisane są w Ew. Jana, rozdziałach 15-17.

Wyraz Getsemane oznacza prasę do wyciskania oleju, jest to wyraz pełen symbolu. Jeżeli pamiętamy, że olej z oliwek używany był przez Żydów do jedzenia i o oświetlenia, a również, że Jezus jest Karmicielem jak i światłością świata, to zauważmy, jak stosowna jest nazwa do miejsca, gdzie nasz Pan ponosił doświadczenia, które zmiażdżyły Jego duszę. Było to w ogrodzie prasy oliwnej - w Getsemane.

W ogrodzie tym nie hodowano kwiatów, był to raczej sad oliwny. Jest on nadal starannie strzeżony przez Franciszkanów. W ogrodzie tym znajdują się bardzo stare drzewa oliwne i jeden nadzwyczaj stary dąb. Przypuszcza się, że w czasach naszego Pana, ogród ten należał do osób zaprzyjaźnionych z Jezusem. Wiadome jest także, że Jan Marek, pisarz Ewangelii według św. Marka, był owym młodzieńcem rozbudzonym ze snu wrzawą spowodowaną aresztowaniem Jezusa, który w pośpiechu wybiegł z domu odziany tylko prześcieradłem - co może oznaczać koszulę nocną – Mar. 14:14; Mar. 14:51-52.

SŁOWO OSTRZEŻENIA

W drodze do Getsemane Jezus starał się przestrzec swoich uczni, iż zbliża się poważne doświadczenie. Zacytował proroctwo: “Uderzę pasterza, a będą rozproszone owce” (Zach. 13:7). Powiedział wyraźnie, że w rezultacie tego uderzenia oni wszyscy się zgorszą - będą przerażeni, zdumieni i zniechęceni, ponieważ zaczną się spełniać rzeczy, których się nie spodziewali.

Św. Piotr, pełen zapału i ufności w swoje przywiązanie do Jezusa, zaprzeczył temu, zapewnił, że on nie zgorszy się i nie opuści Pana, choćby wszyscy inni to uczynili. Powiedział, że raczej gotów umrzeć z Panem, aniżeli zaprzeć się Go. Jezus wszakże nadal przestrzegał go, że znajduje się w wielkim niebezpieczeństwie. Piotr zbytnio polegał na własnej sile, a mało spoglądał ku Bogu, nie dosyć modlił się i czuwał przed pokusą. Zaiste, wszyscy uczniowie zaprzeczali słowom Jezusa i zapewniali Go o swojej wierności i gotowości pójścia z Nim choćby na śmierć. Jak mało wiedzieli o srogich doświadczeniach, które wkrótce miały się rozpocząć!

Zawarta jest tu wielka nauka dla wszystkich naśladowców Chrystusa Pana, tak obecnie, jak i w tamtych czasach. Właściwym jest, abyśmy czuli się najzupełniej zdecydowani wiernie służyć Panu i Jego sprawie, aż do naszego ostatniego tchnienia, albowiem taka postawa jest konieczna do zwycięstwa. Wielu popełnia omyłkę nie zdając sobie sprawy, jak srogie doświadczenia i pokusy mogą ich spotkać, nie rozumieją konieczności niebiańskiej pomocy w każdej potrzebie. Dobrze napisał Apostoł: “Gdym jest słaby, wtedy jestem mocny” (2 Kor. 12:10) Przez to zapewne chciał powiedzieć: “Gdy zupełnie staram się być wiernym Bogu, czuję swoją słabość i nieudolność, lecz czuję się mocnym, bo w chwilach takich polegam na Boskiej pomocy. Czuwam, więc i modlę się, a tym sposobem uzbrajam i zabezpieczam się przed pokusami”.

Przy końcu tego wieku - w ostatnich dniach Wieku Ewangelii - można spodziewać się, że na Kościół Chrystusowy przyjdą pewnego rodzaju doświadczenia getsemańskie. Ci, których wiara i ufność w Bogu są silne, którzy czuwają i modlą się, aby nie ulec pokusom i przez to zabezpieczają się przed nimi, wyjdą z tych ostatecznych doświadczeń i pokus zwycięzcami. Pan przestrzegał Piotra i innych o nadchodzących doświadczeniach. Korzystajmy więc z doświadczeń Apostołów, o których mówi niniejsza lekcja.

“SMUTNA JEST DUSZA, AŻ DO ŚMIERCI”

Przyszedłszy do ogrodu, Jezus pozostawił ośmiu Apostołów przy wejściu, a sam wraz z Piotrem, Jakubem i Janem, udał się do ogrodu. Wszyscy mieli czuwać, mieć się na baczności przed czymś, co miało nastąpić, o czym Jezus wiedział, lecz Apostołom zdawało się nieprawdopodobnym. Nie byli w stanie zrozumieć smutku Mistrza, chociaż z Nim obcowali.

Zbliżała się północ, a uczniowie mieli zwyczaj udawać się na spoczynek. To też doznane w tym dniu wrażenia i poważne nauki podane im przez Pana, wywołały w nich znużenie i senność. Zamiast czuwać i modlić się - zasnęli. Nawet ci trzej, którzy byli najbliżej Pana postąpili podobnie.

Jezus chcąc być sam w społeczności z Ojcem, oddalił się nieco i w samotności zagłębił się w cień ogrodu. Znowu opanowało Go bolesne przygnębienie. Kilkakrotnie udawał się do trzech najbliższych uczni, szukając pociechy i sympatii, lecz znalazł ich śpiących. Dobrze określił to Prorok, gdy powiedział: “Nikt z ludu nie był ze mną (Iz. 63:3). Sam tłoczył prasę boleści i smutku.

Jednak nie prędzej zajął się rozmyślaniami o sobie i o mających nastąpić wydarzeniach, aż wpierw udzielił Apostołom upomnienia i nauki, a niektórych postawił na straży przy wejściu do ogrodu. Kiedy już miał opuścić trzech najbardziej umiłowanych, dał upust bolesnemu przygnębieniu, jakie trapiło Jego duszę. Ze smutkiem oświadczył: “Smutna jest dusza moja, aż do śmierci”. Czuję jakobym miał umrzeć już teraz, zanim nastąpi najkrytyczniejsza chwila, która jest jeszcze przede mną. Napisane jest, że “począł się smucić i tęsknić” (Mat. 26:37). W greckim języku jest to nie mniej wymowne, oznacza wielkie zakłopotanie, bolesne utrapienie, a także uczucie przykrego osamotnienia i tęsknoty.

To uczucie przygnębienia i tęsknoty, które nagle opanowało Zbawiciela, trwało przez pewien czas, bo aż trzy razy udawał się do Ojca z prośbą, aby ta godzina przeminęła - aby Go opuściło to straszne przygnębienie rozdzierające Jego serce. Ewangelista Łukasz, który był lekarzem, mówi, że przygnębienie trapiące Jezusa było tak srogie, że wycisnęło z Niego krwawy pot. Chociaż wzmianka ta o krwawym pocie nie znajduje się w niektórych starszych manuskryptach, to jednak lekarze przyznają, że coś takiego przytrafiło się tym, którzy byli w wielkim utrapieniu lub napięciu.

PRZYCZYNA PAŃSKIEGO SMUTKU

Jak mamy tłumaczyć sobie to wielkie utrapienie Pana w oczekiwaniu śmierci, o której przecież wiedział wcześniej i przepowiedział uczniom, zapewniając ich także, jak to niniejsza lekcja mówi, że trzeciego dnia zmartwychwstanie? Czemu myśl o śmierci miałaby bardziej przerażać Odkupiciela, aniżeli niektórych Jego naśladowców, a nawet bardziej, aniżeli zwykłych ludzi?

Setki męczenników szło na śmierć, tak samo okrutną lub okrutniejszą. Wielu z nich okazało nadzwyczajną odwagę i męstwo w obliczu śmierci, nie mniej okrutnej. Jak zatem tłumaczyć trwogę Zbawiciela i Jego modły, aby ten kielich mógł Go minąć?

Aby właściwie ocenić takie pytanie i dać słuszną odpowiedź, pamiętać musimy, jak bardzo nasz Pan różnił się od innych ludzi. Wyrok śmierci ciąży na wszystkich. Wszyscy wiemy, że w swoim czasie musimy umrzeć. Nie tylko, że nie spodziewamy się uniknięcia śmierci, ale będąc już w znacznej części umarłymi, nasze władze umysłowe są mniej lub więcej znieczulone. Jesteśmy też mniej lub bardziej niedbałymi, a w proporcji do tego również zuchwałymi.

Bywają żołnierze, którzy biegną do boju w obliczu nagłej śmierci, nie objawiając żadnej bojaźni, są i konie, które czynią to samo. Jednak największą odwagę okazują ci, którzy całkowicie rozumieją i oceniają swoje czyny, boją się śmierci a jednak idą naprzód zgodnie z nakazami obowiązku lub miłości. Jezus był takim żołnierzem. On rozumiał, tak jak żaden inny, czym rzeczywiście jest śmierć. Lepiej od wszystkich ocenił znaczenie i wartość życia.

Jezus opuścił chwałę niebiańską, wyniszczył samego siebie z natury wyższej, duchowej, w zamian za naturę ludzką, ponieważ pierwszy człowiek zgrzeszył i Boskim zarządzeniem było, aby Jezus umarł, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, jako Okup za Człowieka. Taką była wola Ojca względem Jezusa. On powiedział, że w tym celu przyszedł na świat i to było przewodnią ideą w Jego całym życiu w czynieniu woli Bożej i w służbie dla ludzkości. Teraz dochodzi do szczytu tej służby.

Ojciec niebiański zapewnił naszego Pana, że za wierne wykonanie powierzonego Mu dzieła, zostanie Boską mocą wzbudzony od umarłych, stając się istotą duchową, wyższą aniżeli był poprzednio. Jezus nie wątpił w zapewnienie swego Ojca w tej sprawie, nie wątpił w Jego moc. Lecz zlecenie i obietnice Boże były warunkowe, że tylko po wiernym wykonaniu swej ofiary, Jezus miał dostąpić zmartwychwstania do wyższego życia. Gdyby, w jakimkolwiek znaczeniu lub stopniu, większym lub mniejszym, uległ grzechowi, kara za grzech “umierając, umrzesz” - byłaby wykonana na Nim.

Przez trzy i pół lata swego życia Jezus był wiernym Bogu pełniąc Jego wolę. Pytaniem jednak było: Czy wypełnił Boską wolę zupełnie, kompletnie i w duchu takim, aby to było przyjemnym Ojcu niebiańskiemu? Czy On będzie mógł, czy zdoła przejść doświadczenia następnych kilku godzin z właściwą odwagą i wiarą z odpowiednim posłuszeństwem, czy też uchybi w czymkolwiek i utraci wszystko - umrze?

JEZUS NIE MIAŁ ORĘDOWNIKA

Z powyższego widzimy, że inaczej wyglądała sprawa z Panem aniżeli z którymkolwiek z Jego naśladowców. My nie mamy nic do stracenia, albowiem jako dzieci Adama, wszyscy znajdujemy się pod wyrokiem śmierci. Ponadto, naśladowcy Jezusa rozumieją, że On, Syn Boży, umarł za grzechy nasze i że Jego zasługa wyrównuje nasze braki, ponieważ trwamy w Nim i staramy się czynić wolę Ojca.

Z Panem było inaczej - gdyby On uchybił, nie było nikogo, kto mógłby Jego braki wyrównać, a więc Jego uchybienie byłoby dla Niego śmiercią wieczną. Byłoby też utratą wszystkich błogosławieństw obiecanych Jemu. Byłoby to utratą wszelkich przywilejów w podniesieniu rodzaju ludzkiego ze stanu grzechu i śmierci w Królestwie Chrystusowym. Osobiste życie wieczne naszego Pana, wszelkie Jego perspektywy chwały, czci, nieśmiertelności i wywyższenia aż do prawicy Ojca, ponad aniołów, księstwa i moce, zależało od tej nocy w Ogrójcu.

Nic dziwnego, że Jezus świadomy tego wszystkiego, czuł się bardzo zakłopotanym i zatrwożonym! Nie dziwi nas, że się modlił, aby o ile to byłoby możliwym w Boskim Planie, był zachowany od tych szczególniejszych pokus i doświadczeń, które były przed Nim. Częścią tej grozy było niezawodnie i to, że miał być uznany i potraktowany jako oszust i bluźnierca, jako nieprzyjaciel Boga i sprawiedliwości.

Dla duszy złej i zdegradowanej, nie znaczyłoby to wiele, ale dla tak wiernego w miłości do Ojca, jakim był Jezus, doświadczenia owe były straszne. On, który poświęcił wszystko, tak chwałę niebiańską, jak i ziemskie korzyści, aby czynić wolę Bożą, miał być poczytany za bluźniercę Boga i ukrzyżowany jako oszust, jako człowiek szkodliwy. Co za okropne doświadczenie dla duszy tak zacnej i szlachetnej, jaką był Jezus, o którym napisano: “Święty, niewinny, niepokalany i odłączony od grzeszników”.

Tę hańbę miał Jezus niezawodnie na myśli, gdy modlił się, aby, o ile byłoby to możliwe, został od tego zachowany. On nie modlił się, aby zachowany był od śmierci, wiedział bowiem, że w tym celu przyszedł na świat i że tylko przez Jego śmierć kara śmierci mogła być zdjęta z ludzkiego rodzaju. Często mówił o swej śmierci i ani razu nie myślał jej uniknąć. Dobrze wiedział, że “ciało i krew odziedziczyć Królestwa Bożego nie mogą”, lecz myśląc o tej szczególniejszej hańbie tej godziny, miał nadzieję, że może Ojciec ochroni Go. Jednak i w tym największym utrapieniu Pan modlił się “Wszakże nie jako Ja chcę, ale jako Ty” - Mat. 26:39.

ZASILONY MOCĄ Z WYSOKOŚCI

Św. Paweł mówi nam, że doświadczenia naszego Pana w Ogrójcu były połączone z bojaźnią. Nie była to bojaźń przed śmiercią, ale bojaźń, aby w tej śmierci nie pozostał na wieki; bojaźń, aby Ojciec nie uznał Go niegodnego dostąpienia chwalebnego zmartwychwstania, które było Jemu obiecane na warunkach absolutnego posłuszeństwa. Oświadczenie Św. Pawła na ten temat jest następujące: “Za dni swego ziemskiego życia, wołając donośnie i płacząc, zanosił modły i błagania gorące do Tego, który mógł Go wybawić. Ze względu na swą uległość został wysłuchany. I chociaż był Synem Bożym, nauczył się przez swe cierpienie posłuszeństwa” (Żyd. 5:7-8). Jezus był zachowany, czyli wybawiony od śmierci przez zmartwychwstanie, co więcej: otrzymał zapewnienie od Ojca, że będzie wybawiony z śmierci.

W tym znajdujemy wytłumaczenie owego orzeczenia, że anioł Boży ukazał się Jezusowi w ogrodzie i posilił Go (Łuk. 22:43). Dał zapewnienie od Ojca, że do tej chwili był wiernym i że Boskie błogosławieństwo będzie nad Nim także w tych ostatnich godzinach. Od tej chwili, wszelkie obawy i trwogi opuściły Go. Jeśli Ojciec dał Mu takie zapewnienie i błogosławieństwo, to oznaczało, że Jego łaski pójdą z Nim, a On zniesie wszystko cokolwiek ma Go spotkać. W pozostałych godzinach nocnych, jak i w dniu następnym, Jezus był najspokojniejszym ze wszystkich, pomimo nieprzyjaznych okoliczności i doświadczeń w jakich się znalazł. Nawet pocieszał tych, co nad Nim płakali, matkę swoją poruczył opiece wiernego Jana itd.

Doświadczenia podobne przychodzą w mniejszym lub większym stopniu na Pańskich naśladowców. Mając zapewnienie, że grzechy ich są przebaczone, że sam Ojciec miłuje ich, że łaska Jego jest im dostateczna i że szata sprawiedliwości Chrystusowej przykrywa ich, naśladowcy Pana mogą być odważni i spokojni we wszystkich okolicznościach, a nawet w obliczu śmierci.

Należy pamiętać jeszcze o jednej wielkiej różnicy pomiędzy Panem a Jego naśladowcami: “podczas gdy nikt z ludu nie był z Nim”, z nami jest inaczej. Mistrz jest z nami i mówi: “Nie zaniecham cię ani cię opuszczę”. Oprócz tego z nami jest również społeczność duchowa braci Chrystusowych, których słowa zachęty i modlitwy są nam pomocą w każdym utrapieniu lub ucisku. Wdzięczni Bogu za te zarządzenia Jego opatrzności, idźmy naprzód do naszego Ogrójca, silni w tej mocy, której dostarcza Bóg przez swego Syna.

W.T. R-5550-1914

Świt 1984 str. 3-8.