R5470 do 5471

USPRAWIEDLIWIONY LUB OSĄDZONY Z MOWY.

"Albowiem z mów twoich będziesz usprawiedliwiony i z mów twoich będziesz osądzony". - Mat.12:37.

Wyraz usprawiedliwienie użyty tutaj przez naszego Pana nie oznacza usprawiedliwienia w ogólnym znaczeniu, jakie jest użyte w Nowym Testamencie. "Usprawiedliwienie z wiary", o którym pisze Apostoł Paweł, jest uwolnienie od odpowiedzialności przed Bogiem tych, którzy szczerze, z serca przyjęli Jezusa za swego Zbawiciela. "Będąc usprawiedliwieni z wiary pokój mamy z Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa" (Rzym.5:1). Nasze usprawiedliwienie polega na podstawie wiary w Boga; nikt nie może przystąpić do Boga bez wiary. Święty Jakub oświadcza, że wiara żywa okazuje się po uczynkach. Bóg tak postanowił, że jest niezbędne, ażeby wiara żywa była objawioną przez uczynki, które wykonywamy a po rodzaju uczynków poznawaną jest nasza wiara. Zatem dobre uczynki i wiara razem połączone wykazują w nas podobieństwo Chrystusowe, a tym sposobem możemy się spodziewać, iż będziemy przypodobani Jego zmartwychwstaniu. Jeżeli ktoś posiada wiarę a nie ma uczynków, taki nigdy nie dojdzie do celu; a gdyby ktoś miał uczynki, a nie miałby wiary nic mu to nie pomoże do zbawienia.

Słowa, które Pan Jezus wypowiedział: "z mów twoich będziesz usprawiedliwiony i z mów twoich będziesz osądzony", nie odnosiły się do Jego uczniów, ponieważ nikt z nich nie mógł być zupełnie usprawiedliwionym przed spłodzeniem i zesłaniem Ducha Świętego, które nastąpiło dopiero w jakiś czas po tej mowie. Zatem te słowa odnosiły się do nauczonych w piśmie i Faryzeuszów, których On gromił. Wyraz usprawiedliwiony, tutaj użyty jest w sensie ograniczonym. Na przykład: ktoś może się wyrazić o pewnej czynności, którą przedsięwziął i powiedzieć: ja czułem się usprawiedliwionym, gdym to uczynił. Jezus użył podobnego tutaj wyrażenia. Jego mowa odnosiła się do tych, co przyznawali się do szczególnej społeczności z Bogiem pod Prawem Zakonu i mieli się za lud święty. Żydzi nie byli usprawiedliwieni do życia, lecz jedynie do społeczności z Bogiem. W czasie wypowiadania tych słów oni byli sądzeni, czy okażą się godnymi?

Nie poznali czasu swego nawiedzenia.

Czytamy w Piśmie Św., że Żydzi nie pojmowali, że znajdowali się w czasie próby - że byli oni pod sądem Bożym, czy jako lud Boży okaże się godnym, być w dalszym ciągu Jego sługami. "Nie poznali czasu swego nawiedzenia" (Łuk.19:44). Nasz Pan po tryumfalnym wjeździe do Jerozolimy powiedział: "Oto wam dom wasz zostanie pusty" (Mat.23:38). Żydzi jako dom sług okazali się niegodnymi, ażeby nimi dłużej byli i otrzymywali szczególne łaski w owym czasie. Przez półczwarta roku była im jeszcze okazywana pewnego rodzaju łaska, bo pomiędzy nimi i dla nich wyłącznie była głoszona Ewangelia, lecz tej Ewangelii Żydzi jako naród nie przyjęli, ale jedynie "prawdziwi Izraelczycy", wierni, ostatki z ludu. Po półczwarta roku, którym zakończył się "siedemdziesiąty tydzień", łaska Boża dla Żydów się skończyła i od tej pory drzwi zostały szeroko otwarte dla Pogan. Od tamtej pory aż dotąd Żydzi nie mają wyższych lub lepszych praw od innych narodów.

Faryzeusze przyznawali się do zupełnego ofiarowania na służbę Bożą i wielkiej świątobliwości. Pan Jezus mówił im, że "rozszerzają bramy swoje" (filakteria), i rozpuszczają podołki płaszczów swoich (kraspeda - Zobacz wyjaśnienie tych wyrazów w Strażnicy roku 1919 stronica 160), że "miłują pierwsze miejsca na wieczerzach i pierwsze stołki w bóżnicach(…),że pożerają domy wdów pod pokrywką długich modlitw(…), że dają dziesięcinę z mięty i anyżu i z kminu a opuszczają poważniejsze rzeczy w zakonie", że im chodzi tylko o pozór a nie o rzeczywistość (Mat.23:5, 6,14,23-25). Pan Jezus mówił im, że zakon nakazywał miłować bliźniego jak samego siebie, a oni "pożerali domy wdów"; byli gotowi korzystać z bezbronnych, którzy nie mieli naturalnych opiekunów. Wykazywał im, że nierozsądną jest rzeczą mniemać, ażeby długie modlitwy na rogach ulic przez nich odmawiane miało stanowić zachowywanie zakonu.

Mowa jest wyrażeniem stanu serca.

"Z mów twoich będziesz osądzony"; to znaczy, utracenie łaski Bożej. W mowie swojej udowodnili, że nie byli uczciwymi. Faryzeusze pojmowali, że uczynki Jezusa były dobre, lecz z powodu zazdrości i na przekór mówili wszystko złe przeciw Niemu i ukrzyżowali Go. Cokolwiek nauczeni w Piśmie i Faryzeusze mówili przeciw Jezusowi wskazywało na ich stan serca. Chociaż okazali się niegodnymi wszelkich łask Bożych; jednak nie możemy powiedzieć, ażeby naród żydowski na zawsze został od łaski Bożej odrzucony. Podczas wieku ewangelicznego otrzymali oni szczególniejsze doświadczenia i prześladowanie; ich wiara w Boga jednak nie ustała pomimo prześladowań.

Gniew Boży przyszedł na naród żydowski podczas ostatnich czterdziestu lat, które zakończyły wiek żydowski. Przy końcu R.P.70 państwo żydowskie rozpadło się zupełnie, lecz pozostały lud okazał swą siłę żywotną. Niezadługo przyjdzie czas, że powrócą oni zupełnie do łaski Bożej; oni jeszcze "są miłymi dla ojców". Dla żydów pozostają jeszcze obietnice uczynione ojcom ich na początku, zatem przekleństwo ich nie miało być wieczne, utracili jednak główne błogosławieństwa, dla nich przeznaczone.

Gdyby żydzi oświadczyli się, że nie są pewnymi czy Jezus był rzeczywiście Mesjaszem, i że uznają, że w Nim objawia się cudowna moc, gdyby w ten sposób się wyrażali to okazaliby, że pragną poznać prawdziwą drogę, jaką by im Bóg ukazał a którą wielu z żydów poznało szczególnie po zesłaniu Ducha Świętego. W takim postępowaniu i z tych mów mogliby być usprawiedliwieni. Oni jednak nie wypowiadali się w ten sposób, ponieważ nie znajdowali się we właściwym stanie serca. "Z obfitości serca usta mówią". Ich usposobienie serca wyrażone było w ich słowach; więc łaska dla tego narodu skończyła się.

Co stanowi obmowę?

Apostoł Paweł napomina, ażeby o drugich źle nie mówić. Nie upomina, ażeby o złych wierzeniach i kłamstwach źle nie mówić; owszem, o niektórych potrzeba bardzo źle mówić przedstawiając ich rzeczywisty charakter. To może ludziom sprawić wiele dobrego szczególnie tym, co przez nie są skrępowani. Również nie upomina, ażeby nie mówić o złych zasadach, lecz żeby nie naruszać osobistości. Pismo Święte mówi o całym rodzaju ludzkim, że jest zły, że źle myśli, źle mówi i źle czyni, że znajduje się pod przekleństwem. Gdy się mówi, że wszyscy ludzie są grzesznymi to nie nazywa się obmową, ponieważ wszyscy muszą to przyznać, że tak jest. Każdy powinien przyznać, że wszyscy są grzesznikami, że nad nimi grzech panuje.

Lecz gdy przychodzimy do potępienia osobistości natenczas znajdujemy się na niebezpiecznym gruncie. Jezus nazywając Faryzeuszów hipokrytami i grobami pobielanymi nie odnosił się do nich jako do jednostek, ale do systemu i sposobu ich zapatrywań, mówił jako o klasie. Gdy zwracamy uwagę by się strzeżono kieszonkowych złodziei to nie ma znaczyć by rzucać podejrzenie na kogokolwiek znajdującego się w otoczeniu. Jeżeli mówimy źle o jednostce to według Pisma Świętego znajdujemy się na złym gruncie, chyba, że konieczność tego wymaga. Jeżeli złodziej został złapany, właściwą byłoby rzeczą kazać go aresztować; jeżeli zaś ktoś był złodziejem kiedyś, to nie znaczy żeby, kto miał prawo teraz go nazywać, jeżeli on odniósł swoją karę lub poprawił się.

Zatem, gdy się podaje, komu radę nie powinno się wskazywać na osobistość chyba, że posiadamy zupełną pewność i znajomość rzeczy. Dziś znajdują się niektórzy w więzieniach, którzy się nawrócili i wyznają prawdę i czynią sprawiedliwość. Podobnie są i tacy, co wyszli z więzienia i odmienili swe życie. Byłoby niesprawiedliwie, gdyby ktoś w swoim życiu popełnił błąd a poprawił się, ażeby zawsze mu to przypominać i piętnować go. Nie byłoby właściwym przypominać ciągle czyjś upadek a tym sposobem przeszkadzać mu do poprawy na przyszłość. Lepiej byłoby takiemu powiedzieć: teraz jesteś znów wolnym, więc spodziewam się, że starać się będziesz czynić, co jest słuszne. Skutek z tego może się okazać dobry, gdy się dowie, że ktoś, co wie o jego przeszłości stara się mu dopomóc. Lecz jeżeli człowiek wyrządził komu krzywdę, a nie stara się czynić poprawy lub nie naprawi (jeżeli może) uczynionej krzywdy, wtedy jesteśmy wolni, by ostrzec drugich, aby się mieli na baczności względem tej osoby. Jeżeli zaś osoba ta stara się czynić, co jest słuszne, powinniśmy współdziałać z tą osobą ile możności.

Świat pełen oszczerstw.

Bez wątpienia, że wiele dzieje się oszczerstw; świat jest pełen tego. Jedni drugich obmawiają, lecz świat nie znajduje się w szkole Chrystusowej, lecz Kościół jest w tej szkole, więc członkom Kościoła jest powiedziane, ażeby o nikim źle nie mówili a tym bardziej jedni o drugich. Z powodu upadłej ludzkiej natury jest naturalną rzeczą wykręcać prawie wszystko, a jednocześnie starać się wynaleźć jakiś sposób, przez który mogliby usprawiedliwić swoje postępowanie, dlaczego mówią źle o drugich; nawet między ludem Bożym dzieje się to, że wielu starają się wynaleźć jakiś powód, przez który mogliby usprawiedliwić swoje oszczerstwa i nie być za nie odpowiedzialnymi.

Serce człowieka bardzo zwodnicze.

Jest przyjęte i można przyznać, że każde dziecko Boże posiada serce, które pragnie czynić wolę Bożą, a przeto nikt nie chciałby czynić nic takiego, co byłoby przeciwne woli Bożej. Lecz jest coś takiego w upadłym sercu człowieka, co jest nader zwodniczym, by czynić to, co zwykł był czynić w świecie. Znamy ludzi w świecie, którzy sobie nic nie robią z tego, gdy mówią o drugich wszystko, co wiedzą. Niekiedy mówią te rzeczy jako w sekrecie, a jednak wiedzą, że te rzeczy w kilka minut już będą wiedzieć i inni. Nawet gdyby byli pewni, że to nie jest prawdą, to jednak nie mogą tego zatrzymać w sobie i dzielą się z drugimi. Raczą się tym jak słodyczą, którą językiem swym oblizują, podając to innym, by w dalszym ciągu to robili i znów innym podali. Złe pali, więc chce się go pozbyć.

Ktoś powie: To nie byłoby złem, gdyby to była prawda, co ta osoba uczyniła. Tak to byłoby złe! Lecz jeżeli ja nie powiem, że ten ktoś jest mi winien pieniądze, to on i od nich pożyczy. Nie potrzeba mówić wiele, dosyć jest wzruszyć ramionami lub pokręcić głową, lub powiedzieć; "Miej się na baczności, bo i ty się sparzysz". W taki sposób osoba może być winną dolara, a na tysiąc można jej uczynić szkodę.

Jeżeli jest coś takiego, co powoduje nas do powiedzenia tego, co chce się z nas wydostać? Jeżeli tak, to udajmy się z modlitwą do Boga starając się gorliwie przestrzegać napomnienie apostoła Pawła, który mówi: "Wszelka gorliwość i zapalczywość i gniew i wrzask i bluźnierstwo niech będzie odjęte od was ze wszelaką złością; ale bądźcie jedni dla drugich dobrotliwi, miłosierni, odpuszczając sobie, jako wam Bóg odpuścił w Chrystusie". - Ef.4:31,32.

Ważne dla ludu Bożego.

Zdaje się, że sprawa mówienia źle o drugich jest jedną z wielu trudności nawiedzających lud Boży, aby mógł wiedzieć, kiedy, jak, i gdzie powinien milczeć o reputacji innych. Znamy pewnego brata, który był w więzieniu i został z niego uwolniony. On się wyrażał o swojej radości, że jest teraz wolnym. Myśmy się go pytali, czy mówił on komu o tym, że był w więzieniu? Odpowiada: Tak. Na to zwróciliśmy jego uwagę: Nie mów tego więcej, bo mało kto z ludu Bożego miałby do ciebie zaufanie gdyby się o tym dowiedzieli. Pójdziemy do tych, którym to mówiłeś, przestrzec ich, aby tego nikomu nie powtarzali. Jest to słabość upadłej naszej natury, aby opowiadać o tych rzeczach.

Określenie obmowy.

Ma się rozumieć, że wiele ludzi jest tak nierozsądnych, że opowiadają złe rzeczy, nie tylko o innych, ale i o sobie. Większość jednak nie radzi by mówić o sobie nic takiego, co przyniosłoby im ujmę, przeto powinniśmy się zastanowić i pomyśleć. Czy mam ja mówić, o kim coś stanowczego? Gdyby okoliczności się zmieniły i gdybym ja się znalazł na jego miejscu, a on na moim, czy ja bym sobie życzył, żeby on o mnie mówił?

Lecz jak powinniśmy się zachować, gdybyśmy widzieli, że złodziej sięga do czyjejś kieszeni? Wtedy byśmy się czuli, żeby takiego aresztować, ponieważ uważalibyśmy za rzecz właściwą tak dla jednego, jak i drugiego. Czulibyśmy jakby zawołać: złodziej, złodziej, trzymajcie go!

Na ile pojmujemy sprawę, to obmowa jest to mówienie takich rzeczy o innych, co przynosi drugim szkodę; gdyby przy takich okolicznościach lub w taki sposób to było zastosowane do nas, czy nie czulibyśmy się pokrzywdzeni? W pewnej sprawie był człowiek, co czynił krzywdę, więc napisaliśmy do niego, że jeżeli nie przestanie tego czynić to uważamy za obowiązek coś w tym względzie uczynić, lecz jeżeli nas zapewni, że tego czynić nie będzie, zaniechamy sprawę. W ten sposób udało się niejednego powstrzymać od czynienia krzywdy drugim i oszczędziliśmy sobie wypowiadania rzeczy, o których nikt nie wiedział.

W tych rzeczach potrzebujemy posiadać mądrość pochodząca z góry i zdaje się, że do takiego usposobienia potrzebny jest rozwój chrześcijańskiego charakteru. Jeżeli rzeczywiście pragniemy tak swojego, jak i bliźniego dobra i jeżeli pragniemy dla niego poszanowania jak dla siebie, to musimy zachować złote prawo miłości: "Co chcecie, ażeby wam ludzie czynili, wy im czyńcie".

Wiele obmów można by uniknąć, gdy kto starał się zachować poniżej podane uwagi umieszczone w jednej z gazet światowych a które są rozumne i pożyteczne:

"Czyń wszystko dobrze na ile możesz.

Na wszelki sposób, jak możesz.

Na każdym miejscu, gdzie możesz.

W każdym czasie, jak możesz.

Wszystkim ludziom, jeśli możesz.

I tak długo jak możesz".

Paweł apostoł podaje tę samą myśl, gdy mówi: "Przeto póki czas mamy czyńmy dobrze wszystkim". - Gal. 6:10.

W.T. June 11914.

Straż 1925 str. 118 - 121.