R-5369

MIŁOSIERNY SAMARYTANIN

ŁUK. 10:25-37
"Będziesz miłował bliźniego twego, jako samego siebie” – Mar. 12:31

Wydarzenie zapisane w niniejszej lekcji miało miejsce prawdopodobnie około sześć miesięcy przed zakończeniem się misji naszego Pana. On wiedział, że dzień Jego śmierci przybliżał się, że jako pozafiguralny Baranek Wielkanocny, będzie zabity następnej wiosny, w czternastym dniu pierwszego miesiąca; pomimo, że misja Jego zaledwie zaczęła rozbudzać ludność żydowską.

Siedemdziesięciu uczniów ordynowanych, czyli upoważnionych przez Pana, o których wzmianka znajduje się w pierwszych wierszach tego samego rozdziału, wysłanych zostało poza Jordan, do krainy zwanej Bereą. Sam Jezus również udał się do tych okolic nieco później. Celem Jego misji było, aby rozbudzić Żydów do zrozumienia tego faktu, że czas ich nawiedzenia nadszedł. Apostoł Paweł informuje nas, że w czasie, gdy nasz Pan był uśmiercony, znajdowało się około pięćset takich, którzy mogli być nazwani braćmi. Oprócz tych, świadectwa wyżej wspomniane, przyniosły później więcej owocu – po zesłaniu Ducha Świętego.

Po pewnym czasie owi siedemdziesięciu powrócili do Pana, wyrażając radość, zaufanie i zadowolenie, że nawet demony poddawały się im, w imieniu Ojca Niebiańskiego. Okazję tę Pan wykorzystał na powiedzenie im, że przeoczyli główny powód radości. Powiedział: "Nie radujcie się z tego, iż się wam duchy poddawają; ale raczej radujcie się, iż imiona wasze napisane są w niebiesiech” (Łuk. 10:20). Podobnie jest z nami, zbawienie jest dla nas główną osobistą sprawą, a uczynki i kazania są tylko ubocznymi działalnościami złączonymi z tą sprawą osobistego zbawienia. Większa praca nastąpi w przyszłości. O ile okażemy się wiernymi, dostąpimy w przyszłości przywileju współdziałania z Odkupicielem w Jego dziele ludzkości, uwolnienia jej z więzów grzechu i śmierci, zgodnie z przepowiedniami proroków.

Bez względu, jak godne uznania są społeczne podźwignięcia w czasie obecnym, one są niczym w porównaniu do wielkiego społecznego i moralnego podźwignięcia, które Bóg zaplanował i które dokonane zostanie w Królestwie Chrystusowym. Stąd najważniejszym dziełem poświęconych jest dzieło osobiste – doprowadzenie swego serca i charakteru do stanu Boskiego uznania, aby uczestnicząc w cierpieniach Chrystusowych w czasie obecnym, mogli też uczestniczyć w Jego dziele w przyszłości.

Tym punktem rozpoczyna się niniejsza lekcja. Pewien zakonnik, czyli nauczony w Zakonie; zamierzał usidlić Pana następującym pytaniem: "Nauczycielu! co czyniąc odziedziczę żywot wieczny?” (Łuk. 10:25) W owym czasie, kiedy jedynym prawem w Izraelu było prawo Boże – Zakon, zakonnik był dobrze zaznajomiony z Księgami Mojżeszowymi. Jezus odpowiadając temu doktorowi teologii, rzekł: "A on rzekł do niego: W zakonie co napisano, jako czytasz?” (Łuk. 10:26). Na to zakonnik powiedział: "Będziesz miłował Pana, Boga twego, ze wszystkiego serca twego, i ze wszystkiej duszy twojej, i ze wszystkiej siły twojej, i ze wszystkiej myśli twojej; a bliźniego twego, jak samego siebie” (Łuk. 10:27). Jezus pochwalił go i powiedział, że to było prawdą. "Dobrześ odpowiedział; to czyń [zachowaj Zakon], a będziesz żył” (Łuk. 10:28).

Zakonnik został podchwycony, zanim się spostrzegł. On wiedział, że pomimo Zakonu, ludność izraelska umierała przez całe wieki; a jednak on i inni jemu podobni zewnętrznie rościli pretensje, że Zakon zachowywali. Z jego własnego oświadczenia Jezus wykazał mu, że Zakonu nie zachowywał, tak jak udawał i jak Faryzeuszowie ogólnie udawali, że zachowują. Faktem jest, że żadna niedoskonała, upadła istota ludzka nie jest w stanie zachować doskonałego Zakonu Bożego, ponieważ jest on tak obszerny, że tylko człowiek doskonały mógłby go zachować w zupełności.

Zakonnik wszakże nie był gotowym ustąpić, więc zamiast przyznać swoją porażkę, zapytał ponownie Jezusa: "I któż jest mi bliźni” (Łuk. 10:29), którego miałbym miłować jako samego siebie? To był punkt, który Jezus szczególnie wyrzucał Faryzeuszom – że powierzchownie udawali pobożnych, religijnych, modlili się, pościli itd., jednak, w sercach swych byli niegodziwymi, i niesprawiedliwie wykorzystywali wdowy i sieroty – nie mieli dla nich żadnej miłości ani litości. Zakonnik próbował usprawiedliwić się, że Boski Zakon nie włączał wszystkich jako bliźnich a tylko niektórych.

Jezus znowu wyprzedził rozumowanie zakonnika i rzekł: Pokażę ci to na przykładzie: "Ale Jezus odpowiadając rzekł: Człowiek niektóry zstępował z Jeruzalemu do Jerycha, i wpadł między zbójców, którzy złupiwszy go i rany mu zadawszy, odeszli, na pół umarłego zostawiwszy. I przydało się, że kapłan niektóry szedł tą drogą, a ujrzawszy go, pominął. Także i Lewita, dostawszy się na ono miejsce, a przyszedłszy i ujrzawszy go, pominął. Ale Samarytanin niektóry jadąc, przyjechał do niego, a ujrzawszy, użalił się go. A przystąpiwszy zawiązał rany jego, a nalawszy oliwy i wina, i włożywszy go na bydlę swoje, wiódł go do gospody, i miał staranie o nim” (Łuk. 10:30-34). Więcej nawet, zapłacił gospodarzowi, aby miał nad chorym opiekę, aż on powróci z Jerozolimy.

Następnie Jezus zwrócił się do zakonnika z zapytaniem: który z tych trzech mężczyzn postąpił jako bliźni, wobec tego, co wpadł między zbójców? Który, w twoim mniemaniu, w podobnym wypadku wypełniłby wymagania Zakonu? Zakonnik odrzekł: "Ten, który uczynił miłosierdzie nad nim”. Rzekł mu Jezus: "Idźże i ty uczyń także” (Łuk. 10:37) – bądź miłosiernym, uczynnym, troskliwym wobec utrapionych, potrzebujących pomocy lub pociechy.

MIŁOŚĆ JEST WYPEŁNIENIEM ZAKONU

Dobrze jest pamiętać, jaki był istotny Boski cel w daniu Zakonu, przykazań itd. Bóg nie ma szczególniejszego upodobania w tym, jak często my uginamy kolano, skłaniamy głowę, udajemy się na religijne nabożeństwa lub cokolwiek czynimy w zakresie religijnych obrządków. On ma szczególną przyjemność, gdy widzi, że pielęgnujemy i rozwijamy w sobie Jego ducha miłości, dobrotliwości i szczodrobliwości. "Bóg jest miłość; a kto mieszka w miłości, w Bogu mieszka” (l Jana 4:16). Apostoł dodał przy tym, że kto nie miłuje brata swego, którego widzi, jak może miłować Boga, którego nie widział? Jak mógłby wiedzieć, że Boga miłuje? (l Jana 4:20). Dobrze powiedział Apostoł Paweł, że miłość jest wypełnieniem Zakonu (Rzym. 13:10).

Nie powinniśmy rozumieć, iż myślą Apostoła było, że sama tylko miłość jest wypełnieniem Zakonu i zapewnia człowiekowi żywot wieczny. Nie! Jedynie u tych, którzy przyjęli Chrystusa, miłość wypełnia Zakon. Dla tych co stają się uczniami Jezusowymi, Bóg uczynił specjalne zarządzenie – zasługa Chrystusowej ofiary przykrywa ich zmazy i gdy tacy pielęgnują w sobie i posiadają w swych sercach przymiot miłości (podobieństwo Boże), są przyjmowani, ponieważ ofiara Chrystusowa dopełnia ich braki. Zostaliśmy przyjęci w "Onym Umiłowanym” (Efez. 1:6). "Aby ona sprawiedliwość zakonu była wypełniona w nas, którzy nie według ciała chodzimy, ale według Ducha” (Rzym. 8:4).

Apostoł zaznacza, że w Boskiej ocenie, miłość jest najgłówniejszą zaletą w naszym charakterze. Wyjaśnia więc, że choćbyśmy nasze wszystkie dobra doczesne zużyli na karmienie ubogich, a nawet choćbyśmy swe ciało wydali na spalenie dla jakiegoś dobrego celu, a nie mielibyśmy miłości – nie czynilibyśmy tych rzeczy w duchu i z pobudek miłości – nie miałoby to żadnej wartości przed obliczem Bożym (l Kor. 13:1-13). Widocznym więc jest, że najgłówniejszą lekcją dla chrześcijan jest; wyzbyć się wszelkiej złości, zazdrości, nienawiści, sporów i innych wad, a przyoblec się w cichość, łagodność, wytrwałość, braterską uprzejmość i miłość. Święty Piotr oświadcza, że gdy to czynić będziemy, nigdy nie potkniemy się, ale dane nam będzie hojne wejście do wiecznego Królestwa Pana naszego i Zbawiciela Jezusa Chrystusa (2 Piotra 1:10-11).

W.T. R-5396-1913
Świt 06/1978 str. 32-35

Do góry