R-5189

„Jakoby zwodziciele, wszakże prawdziwi”

Mój proces przeciwko „The Eagle” w sprawie o oszczercze zniesławienie został rozstrzygnięty na korzyść tego czasopisma. Dwunastoosobowa ława przysięgłych orzekła, że „The Eagle” miał prawo przeprowadzać przeciwko mnie swe okrutne ataki, nie zważając na zarzuty sędziego, że zgodnie z prawem co najmniej karykatura zasługiwała na miano oszczerczego, okrutnego paszkwilu. Moi prawnicy i przyjaciele nakłaniają mnie, bym odwołał się od tego wyroku do sądu apelacyjnego.

Całkowicie zgadzam się z sędzią Kelbym, który stwierdził: „Sprawa została przedstawiona sądowi uczciwie i prosto”. Jego orzeczenia wydawały mi się sprawiedliwe. Wysoko oceniam umiejętności i zaangażowanie moich obrońców, panów Sparksa i Rutherforda. Nie skarżę się ani nie szemram przeciwko Bożej opatrzności, która dozwoliła na werdykt, który uważam za bardzo niesprawiedliwy. W sposobie przedstawienia naszej sprawy sądowi wzorowaliśmy się na przykładzie Mistrza, który zapytał, dlaczego był bity niezgodnie z prawem (Jan 18:23). Podobnie też św. Paweł odwoływał się do takiej sprawiedliwości, jaką zapewniało mu prawo (Dzieje Ap. 25:10). I ja tak postąpiłem, ale podobnie jak im, odmówiono mi ochrony prawnej. Nie uskarżam się. Znalazłem się w dobrym towarzystwie.

Pamiętam też, że wolą Bożą na czas Wieku Ewangelii jest między innymi to, by Jego wierni słudzy znosili pohańbienia i straty. Taki los stał się udziałem Mistrza: „Gdy mu złorzeczono, nie odpowiadał złorzeczeniem”. Gdy upodobało się Panu, by Go zetrzeć [Izaj. 53:10] i wystawić na pohańbienie, oświadczył: „Izali nie mam pić kielicha tego, który mi dał Ojciec?” – „Nie moja wola, lecz twoja niech się stanie” (1 Piotra 2:23 NB; Jan 18:11; Łuk. 22:42).

Tak też działo się z apostołami, którzy pisali: „Jaki on jest, tacy i my jesteśmy na tym świecie” – „jakoby zwodziciele, wszakże prawdziwi; (...) jako ubodzy, wszakże wielu ubogacający”; „piętna Pana Jezusowe noszę na ciele moim” – wskazujące na to, że jestem Jego naśladowcą i sługą. Zgodnie z tym, co powiedział św. Paweł, obserwujemy przez cały okres obecnego wieku wypełnianie się słów: „Wszyscy, którzy chcą pobożnie żyć w Chrystusie Jezusie, prześladowani będą”. Mistrz zaś mówił: „Jeśli was świat nienawidzi [nie dziwujcie się – 1 Jana 3:13], wiedzcie, żeć mię pierwej niżeli was miał w nienawiści. Byście byli z świata, świat, co jest jego, miłowałby” (1 Jana 4:17; 2 Kor. 6:8-10; Gal. 6:17; 2 Tym. 3:12; Jan 15:18-19).

Krótki przegląd sprawy

Jestem zainteresowany wszystkim, co wiąże się z postępem i wydaje się wskazywać na rozpoczęcie wielkiego Tysiąclecia błogosławieństw dla ziemi pod rządami Mesjasza. Na łamach „The Watch Tower” odnotowałem pojawienie się Bożego błogosławieństwa stanowiącego wypełnienie przepowiedni: „pustynia (...) zakwitnie jako róża” [Izaj. 35:1]; „ziemia także wyda urodzaj swój” [Psalm 67:7] itp. Pięć lat temu zacytowaliśmy w „The Watch Tower” doniesienie na temat „cudownej pszenicy”. Podaliśmy nazwisko i adres pana Stonera, farmera, który odkrył tę nową odmianę pszenicy, oraz przytoczyliśmy opis jej nadzwyczajnych właściwości. Opublikowaliśmy także raport eksperta rządowego, pana Millera, który dokładnie zbadał tę roślinę i wydał oświadczenie odnośnie jej wyjątkowych zalet.

Niektórzy z naszych czytelników nabyli nasiona od pana Stonera w cenie 1,25 dolara za funt i potwierdzili ich niezwykłość. W 1910 roku jeden z przyjaciół naszego Stowarzyszenia, który wyhodował trochę tej pszenicy, sprzedał ją jako ziarno siewne po dolarze za funt i przekazał uzyskaną kwotę naszemu Stowarzyszeniu. W 1911 roku ten sam przyjaciel, pozyskawszy więcej ziarna, poprosił „The Watch Tower”, by podzieliło się tym dobrodziejstwem ze swymi czytelnikami, pobierając opłatę dolara za funt łącznie z przesyłką pocztową, a wpływy z tej sprzedaży przeznaczyło na kontynuowanie swej działalności. Inny przyjaciel, który również dysponował tym ziarnem, przekazał je w podobny sposób, a całkowita ilość wynosiła 20 buszli [buszel pszenicy = 60 funtów].

Dla wygody naszych czytelników zezwoliliśmy, by te nasiona pszenicy zostały spakowane w paczki o wadze jednego funta i wysłane z biura „The Watch Tower”, podobnie jak rząd Stanów Zjednoczonych postępuje z takimi nasionami w Waszyngtonie. Wykonaliśmy tę operację na życzenie osób postronnych i w ich interesie, przypisując im w naszej księgowości pozyskane w ten sposób kwoty w postaci proporcjonalnie przeliczonych udziałów w naszym Stowarzyszeniu. Nie udzielaliśmy żadnych własnych informacji na temat tej pszenicy. Powoływaliśmy się jedynie na raport rządowego eksperta, hodowcy oraz naszych przyjaciół, którzy wypróbowali to ziarno. Działaliśmy tylko jako pośrednictwo.

Niemniej jednak wszystko, co powiedziano o tej pszenicy, zostało w trakcie wspomnianego procesu całkowicie dowiedzione przez zainteresowanych i niezainteresowanych ekspertów, a ich świadectwo nie było podważane. Wykazano też, że farmer Stoner i jego biznesowy partner pan Knight nie sprzedawali swojej pszenicy taniej niż 1,25 dolara za funt aż do września 1911 r. Mieli też spisaną umowę między sobą, że pszenica ta nie może być sprzedawana za żadną cenę aż do następnego roku – 1912. Niespodziewanie jednak we wrześniu 1911 zmienili swoje plany, uznając, że zgromadzili wystarczającą ilość pszenicy, i obniżyli cenę do 5 dolarów za buszel mniej więcej w tym akurat czasie, gdy pszenica „The Watch Tower” została w całości sprzedana po dolarze za funt. I ten właśnie fakt, zdaniem adwokata czasopisma „The Eagle”, stanowił dowód oszustwa ze strony „The Watch Tower” i wystarczający powód oszczerczych ataków „The Eagle” przeciwko mnie.

Mój adwokat bezskutecznie usiłował wykazać ławie przysięgłych złośliwość „The Eagle” – że jedynym prawdziwym powodem ataków były przyczyny religijne, że gazeta stała się rzecznikiem pewnych klerykalnych środowisk, wrogich mojej osobie, że usiłowano unicestwić moje wpływy oraz w miarę możliwości pozbyć się mnie z Brooklynu. Na sali sądowej zasiadło około dwudziestu pięciu moich przyjaciół, którzy przybyli z daleka na swój własny koszt, by móc wypowiedzieć się w mojej obronie. Za sprawą pewnych zawiłości prawnych w odniesieniu do materiału dowodowego nie otrzymali oni możliwości wypowiedzenia się przed sądem po mojej stronie.

W zamian za to, prawo udzieliło adwokatowi „The Eagle” przywileju wygłaszania przeciwko mnie wszelkich fałszywych złośliwości – a to z powodu nauki Chrystusa, którą wyznaję i głoszę. Pozwolono mu przedstawiać mnie, tak jak to uczynił „The Eagle” w swej karykaturze, jako złodzieja i rabusia przebranego w kostium sługi Chrystusa. Zezwolono mu na wyśmiewanie „cudownej pszenicy”, choć nie miałem z nią nigdy i nic do czynienia, także z taką jej nazwą, nie mówiąc już o tym, że jej wyjątkowe zalety zostały dowiedzione.

Pozwolono mu potępiać, jako działalność przestępczą, to, że sprawuję urząd przewodniczącego Towarzystwa Biblijnego i Traktatowego „Watch Tower”, i twierdzić, że utrzymuję się na tym stanowisku w jakiś skorumpowany i bezprawny sposób oraz że w jakiś niewytłumaczalny sposób wykorzystuję dochody Stowarzyszenia dla swoich własnych korzyści. Tymczasem na sali znajdowało się grono osób, a w całym kraju są ich tysiące, które byłyby szczęśliwe mogąc zeznać, że przekazują swe datki na rzecz Stowarzyszenia z całkowitym zaufaniem do mojej uczciwości i kierowniczej roli w zarządzaniu jego sprawami, i że gdyby przewodniczącym był ktoś inny, to datki byłyby mniejsze lub nie byłoby ich wcale.

Przypuszczalnie ze względu na to, że siedmiu członków ławy przysięgłych było katolikami, adwokat „The Eagle” został zachęcony, by wspomnieć o siostrach miłosierdzia oraz ich szlachetnej pracy w charakterze pielęgniarek szpitalnych, bez odniesienia się do faktu, że owe pielęgniarki otrzymują wysokie pensje, a szpitale są w znacznej mierze utrzymywane z państwowych podatków.

Towarzystwo Biblijne i Traktatowe „Watch Tower” zostało wystawione na pośmiewisko, ponieważ nie prowadzimy żadnej działalności szpitalnej ani też nie wyciągamy pieniędzy z podatków, a także dlatego, że członkinie naszego Stowarzyszenia nie odwiedzają wiejskich warsztatów pracy co tydzień lub co miesiąc, kiedy są wypłacane wynagrodzenia, by zbierać datki na jego działalność. Nasze stowarzyszenie zostało też wyśmiane, ponieważ nie posyła wozów, które objeżdżają miasto i zbierają produkty spożywcze i zaopatrzenie na potrzeby prowadzenia swojej działalności, dlatego że nie prowadzimy zbiórek pieniędzy, nawet w niedziele, że nigdy nie nagabywaliśmy nikogo ani o centa, ani o dolara, że nigdy nie organizujemy targów, wyprzedaży, „okazji” czy loterii. Nasze Stowarzyszenie stało się przedmiotem pogardy i szyderstwa, ponieważ oferuje ubogim swoją literaturę za darmo, podczas gdy inne podobne stowarzyszenia pobierają opłaty za swoje publikacje zarówno od bogatych, jak i od biednych. „The Eagle” [ang. orzeł] w opinii swego adwokata został przedstawiony jako gołębica, rajski ptak. Za jego obronę protestanci z ławy przysięgłych otrzymali nadzieję wydostania się z miejsca wiecznych mąk przez „perłowe bramy” prosto do nieba, gdzie zostaną powitani słowami „dobra robota”, gdyż wydali wyrok na korzyść „The Eagle”. Ani ja, ani żaden z moich adwokatów nie moglibyśmy zgodnie z sumieniem zaoferować takiej „zachęty”.

Nasz dom „Betel”, gdzie zamieszkują niektórzy z pracowników Stowarzyszenia, również został wystawiony na pośmiewisko – przyrównano go do haremu itp. To naprawdę bardzo głęboko zraniło moje serce. Jestem w pełni gotów cierpieć, o ile będzie potrzeba, za swoją wierność Panu i Jego Słowu. Sprawia mi to jednak wielki ból, gdy strzały, wymierzone we mnie, nie wszystkie godzą tylko w moją osobę, że ponad sto świętobliwych osób, szczerych mężczyzn, kobiet i dzieci, moich współpracowników w pracy Pańskiej, musi w ten sposób niesprawiedliwie cierpieć. Mogę ich tylko zachęcać, by stosowali do siebie słowa Apostoła: „Przetoż nie odrzucajcie ufności waszej, która ma wielką zapłatę. Albowiem cierpliwości wam potrzeba, abyście wolę Bożą czyniąc, odnieśli obietnicę”. „Znosiliście wielki bój utrapienia, lubo to, gdyście byli i urąganiem, i utrapieniem na podziw wystawieni, lub też gdyście się stali uczestnikami tych, z którymi się tak obchodzono” – Hebr. 10:35-36,32-33.

Nie jest to uskarżanie się na prawo

Nie mam nic do zarzucenia prawodawstwu naszego kraju ani systemowi sądowniczemu. Nie występuję też przeciwko owym konkretnym dwunastu osobom, które w mojej ocenie wydały niesprawiedliwy wyrok. Oceniam nasze prawa jako najbardziej sprawiedliwe. Często dziwię się, że niedoskonałym, upadłym ludziom udało się stworzyć tak wspaniałe zapory dla grzechu i niesprawiedliwości. Trudno byłoby mi nawet wyobrazić sobie, żeby niedoskonali ludzie mogli wymyślić jeszcze uczciwsze metody rozpatrywania spornych spraw, niż ma to miejsce w naszym systemie sądowniczym. Nie uważam też, żeby przeciętna ława sędziowska pragnęła wypaczać sprawiedliwość. Błędy w praktykowaniu sprawiedliwości przypisuję raczej niedoskonałości ludzkich umiejętności. Podejrzenie i złe domysły są chwastami, które wydają się obficie plenić w każdym umyśle. Rodzą się one spontanicznie w zdegenerowanym sercu. Istnieje tak wielka skłonność sądzenia innych według samych siebie i tak bogata świadomość grzeszności pobudek, że przeciętny człowiek w sposób naturalny przypisze drugiemu zło przy każdej okazji, gdy tylko zostanie mu to zasugerowane.

Św. Paweł wyraża tę zasadę w następujących słowach: „Cielesny człowiek nie pojmuje tych rzeczy, które są Ducha Bożego; (...) i nie może ich poznać, przeto iż duchownie bywają rozsądzone” – 1 Kor. 2:14. Nasze Stowarzyszenie i jego działalność, podobnie jak dzieło naszego Pana i działalność apostołów, a także innych odrodzonych, przewyższają tak bardzo sposób myślenia nieodrodzonych, że wydają im się być „głupstwem” – hipokryzją, oszustwem i udawaniem. Jeśli Jezus, apostołowie i wierni święci na przestrzeni osiemnastu stuleci należeli do takiej klasy ludzi, to mam odwagę i nie wstydzę się także do niej należeć.

Tym bardziej jestem ośmielony, że mam świadomość bliskości, a wręcz nawet świtania wielkiego dnia błogosławieństw, wspaniałego tysiącletniego dnia Królestwa Mesjasza. Wkrótce już Szatan, „książę ciemności”, zostanie związany na tysiąc lat, by nie zwodził więcej narodów (Obj. 20:2-3,6). Nigdy już ciemność nie będzie mogła udawać światłości, a światło nie będzie oczerniane, że jest ciemnością. Wszystkie niewidzące oczy zostaną otwarte. Odetkane będą uszy głuchych. Zgodnie z oświadczeniem proroka ten chwalebny okres będzie „pożądanym od wszystkich narodów” (Agg. 2:8). Wtedy to już nie tylko Kościół ujrzy „oko w oko” i zrozumie Bożą opatrzność obecnego czasu, ale cały świat zobaczy światłość owego szczęśliwego czasu, o który modlimy się: „Przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi”.

Z poważaniem, ale bez trwogi pozostający sługą Bożym
Charles T. Russell, Brooklyn, 20 stycznia 1913

The Watch Tower, 15 lutego 1913, R-5189
Straż, 1/2013

Do góry