R-4758

Klęska z powodu pijaństwa

- 1 Król. 20:12-21 – 19 marca [1911] -

„Nie królom należy pić wino, a nie panom bawić się napojem mocnym” – Przyp. 31:4.

Dzisiejsza lekcja opowiada o inwazji na ziemię izraelską przeprowadzonej przez Ben-Hadada, głównego władcę Syrii, dowodzącego ligą trzydziestu dwóch królów Syrii oraz ich najeźdźczą armią. Działania wojenne w tamtych czasach różniły się oczywiście znacznie od tego, co znamy z teraźniejszości. W konfliktach uczestniczyło mniej osób, a ponadto dysponowały one gorszym uzbrojeniem. Ich motywacją była grabież. Zabierali ze sobą nie tylko złoto, srebro oraz kosztowności, ale także owoce, ziarna i inne produkty.

Za naszych czasów dokonaliśmy znacznych postępów w zakresie dyplomacji. Współczesne wojny i najazdy mają zawsze jakieś filantropijne uzasadnienie – uwalnia się ludzi od złego rządu, wymusza się na nich spłacenie długów, otwiera się ich kraje na cywilizację, wprowadza się bardziej odpowiedzialne i reprezentatywne rządy, zapewnia się większą wolność religijną. Akty rabunku i grabieży ze strony najeźdźczej armii są potępiane. Jeśli chce się coś uzyskać od podbitego narodu, musi to być osiągane jakimś innym sposobem – np. poprzez nakładanie kontrybucji wojennych, co przynosi znacznie większe korzyści niż kradzież czy rabunek. Wszystko to odwołuje się do naszego wyższego poczucia moralności, nawet jeśli w gruncie rzeczy w większości przypadków jest to wyłącznie hipokryzja. Owa wielka potrzeba hipokryzji wskazuje na liczne wyrzuty sumienia w tym zakresie.

Bitwę tę prowadził Pan i oczywiście ją wygrał

Ben-Hadad przekazał swe żądania królowi Achabowi w następujących słowach: „Srebro twoje i złoto twoje mojeć jest; także żony twoje i synowie twoi najcudniejsi moi są” [1 Król. 20:3]. Król Achab, uznając potęgę przeciwnej armii oraz własny brak przygotowania, by móc się jej oprzeć, odpowiedział: „Według słowa twego królu, panie mój, twoim ja, i wszystko, co mam”. Jednak wzrost roszczeń najeźdźcy, który domagał się jeszcze majątków wszystkich książąt Izraela, ich żon i dzieci, wywołało sprzeciw i została mu przekazana wiadomość, że dodatkowe żądania nie zostaną spełnione. W odpowiedzi na to wojska uszykowały się do bitwy naprzeciwko murów stolicy Izraela, Samarii.

W tej krytycznej chwili Bóg posyła do króla izraelskiego swego proroka, by go poinformował, że wyda nieprzyjaciół w jego ręce i pozwoli mu odnieść wielkie zwycięstwo. Zdumiony Achab zapytał, na kogo spadnie główny ciężar walki przeciwko zastępom wroga. Odpowiedź brzmiała, że naczelnicy prowincji powinni na komendę rozpocząć walkę pod dowództwem Achaba, a następnie wesprą ich oddziały ludu. W tym manifestacyjnym zwycięstwie Bóg okaże swą potężną moc udzielania ochrony swemu narodowi, z którym zawarł Przymierze Zakonu. Pragnął On w ten sposób pobudzić ich wiarę i lojalność.

Polecenia Boże zostały spełnione. Dwustu trzydziestu dwóch naczelników ludu przekroczyło w południe bramy miasta, ciągnąc za sobą siedem tysięcy wojowników z ludu. Ta niewielka garstka miała stawić czoła licznym zastępom. Król Ben-Hadad i jego sprzymierzeńcy oddawali się w tym czasie pijaństwu i ku ogólnej radości szydzili z „bojowej armii” opuszczającej bramy miasta. Syryjczycy otrzymali polecenie, by brać ludzi żywcem.

Nie udało im się jednak tego dokonać. Wkrótce szyki Syryjczyków zostały przełamane, a ich wojska poszły w całkowitą rozsypkę. Patrząc po ludzku, przyczyną przegranej bitwy była nadmierna pewność siebie Ben-Hadada, a w szczególności jego skłonność do raczenia się napojami odurzającymi.

Lekcja płynąca z tej historii

Uczciwi, święci, pobożni ludzie, którzy dążą do pokoju i sprawiedliwości, mogą być tu porównani do Izraela, ludu Bożego. Ben-Hadad, sprzymierzonych z nim trzydziestu dwóch królów oraz ich armie byliby odpowiednikiem Szatana i jego rozmaitych zastępów nieprawości. Gdyby trzeba było, moglibyśmy wymienić te zastępy. Dla jednych bardziej karygodne są takie rodzaje zastępów, dla drugich inne. Wielu spośród owych królów mogłoby wyobrażać rozmaite koncerny, które manipulując potrzebami życiowymi ludzi, stanowią zagrożenie dla ich bytu. Inni królowie mogliby znów przedstawiać skorumpowanych polityków. Jeszcze inni – złe nawyki, które szerzą się wśród ludzi, włączając w to brak wstrzemięźliwości. Siły te, uszykowane do walki przeciwko społeczności ludzkiej, budzą przerażenie, szczególnie gdy weźmie się pod uwagę bogactwo będące do ich dyspozycji.

Żądania tych różnych „sił interesów” docierają najpierw do czcigodnych i dobrodusznych sług publicznych. Ci zaś, podobnie jak Achab, skłonni są im ulegać, nawet jeśli jest to haniebne, byle tylko zabezpieczyć dobro publiczne. Kiedy jednak roszczenia się zwiększają i staje się oczywiste, że chodzi o powszechny rabunek, należy usłyszeć głos Pana i okazać Mu posłuszeństwo, stawiając odważny opór.

Tak jak w przypadku Achaba, opór nie powinien mieć wyłącznie defensywnego charakteru. Należy wezwać książąt, naczelników ludu, którzy miłują sprawiedliwość, by jako pierwsi ruszyli do boju z tymi wszystkimi niegodziwymi najeźdźcami atakującymi prawa, szczęście i interesy ludu. Owi książęta, czyli przywódcy, stający w obronie sprawiedliwości, powinni być mądrze wspierani przez wszystkich odważnych i skutecznych ludzi, którzy miłują te same wartości.

Król Alkohol ponosi ostatnio liczne porażki

Wszyscy – każdy mężczyzna i każda kobieta – powinni mieć wyrobione zdanie odnośnie wszelkich kwestii wiążących się z wyborem dobra lub zła. Powinni też mieć odwagę stawać w obronie wyznawanych przez siebie wartości. Chrześcijanie muszą oczywiście dostosowywać swe postępowanie przede wszystkim do wyższych standardów, które nie są aż tak wyraźnie postrzegane przez innych, a przez to też nie są przez nich dokładnie respektowane. Jednak w każdej kwestii, która wiąże się z wyborem między dobrem a złem, każde dziecko Boże winno podejmować energiczne działania na rzecz sprawiedliwości.

Wśród najpotężniejszych wrogów sprawiedliwości wyróżnia się król Alkohol, który jednak ostatnio ponosi liczne klęski i przyznaje, że został poważnie okaleczony i zastraszony.

Nie tak dawno temu ulicami Chicago przemaszerował osobliwy pochód, któremu z początku przewodził generał F. D. Grant, dowódca armii Stanów Zjednoczonych. Następnie wycofał się on z jego szeregów i przez dwie godziny obserwował przemarsz, często zdejmując kapelusz. Generał z pewnością pragnął w ten sposób udzielić swego moralnego wsparcia ruchowi sprzeciwu wobec pijaństwa.

Wydawane w Springfield czasopismo Republican w swym komentarzu pisze: „Nagłą i niespodziewaną popularność generała F. D. Granta, jako prawdopodobnego kandydata na prezydenta z ramienia ruchu prohibicyjnego, przypisuje się stwierdzeniu, jakie wygłosił w pewnym wywiadzie: 'Jeślibym przez ofiarowanie swego ciała mógł uwolnić nasz kraj od tego złośliwego raka, od demona imieniem Drink, to byłbym wdzięczny Wszechmogącemu za przywilej złożenia takiej ofiary. Gdybym miał największą władzę nominacyjną w tym kraju, to nikt nie otrzymałby ode mnie żadnego, nawet najmniejszego stanowiska, jeśliby nie przedłożył dowodów swej całkowitej abstynencji'.”

The Watch Tower, 1 lutego 1911, R-4758
Straż, 1/2013

Do góry