R-4701

Chcesz, żebyśmy rozkazali, aby ogień zstąpił z nieba?

- Łuk. 9:51-56 – 23 października 1910 -

„A gdy wypełniły się dni, aby został wzięty w górę, mocno postanowił udać się do Jerozolimy. I wysłał przed sobą posłańców” – Łuk. 9:51.

Niniejsze studium dotyczy incydentu, który wydarzył się przy okazji podróży naszego Pana z Galilei do Jerozolimy tuż przed Jego ukrzyżowaniem. Wiedział On, że nadeszła Jego godzina; że Jego trzyipółletnie życie ofiarnicze powinno dobiec końca. Wielki Nauczyciel był pełen odwagi. „Spośród ludu nie było z nim nikogo” [Izaj. 63:3] w sensie współczującej oceny stanu rzeczy. Prawdą jest, że poinformował On dwunastu apostołów o bliskim spełnieniu swego dzieła, ale ci nie bardzo wierzyli we wszystko, co jest o Nim napisane w Prawie i Prorokach. Ich umysły pojmowały w sposób naturalny chwalebne rzeczy powiedziane o Mesjaszu. Byli tak zajęci myśleniem o Jego wspaniałym Królestwie i chwalebnym towarzyszeniu Mu w tym Królestwie, że nie dostrzegli innych proroctw, które równie dobitnie przepowiadały Jego cierpienia i hańbę. Podobnie też przeoczyli własne słowa Mistrza dotyczące Jego śmierci. Myśleli, że mówi w jakiś symboliczny, przenośny sposób. Piotr nawet próbował Go upominać, mówiąc: „Zmiłuj się nad sobą, Panie! Nie przyjdzie to na ciebie” [Mat. 16:22].

Odmowa Samarytan

Inny zapis pokazuje, jak Jakub i Jan udali się do miasta Samarytan, by nakupić dla gromadki chleba i potrzebnych rzeczy. Samarytanie rozpoznali ich i zapytali, czy wielki Nauczyciel uzna Samarytan i uzdrowi ich choroby, czy też potraktuje ich tak, jak ogólnie traktowali ich Żydzi, czyli nieżyczliwie. Wierzyli raczej w to drugie. Apostołowie otwarcie im powiedzieli, że wielki Nauczyciel został wysłany tylko do narodu żydowskiego i nie zatrzyma się u nich, aby leczyć ich chorych, gdyż jest „posłany tylko do owiec zaginionych z domu Izraela” [Mat. 15:24]. Oczywiście Samarytanie nie byli z tego zadowoleni i rozgniewali się. Powiedzieli: Zatem kupujcie chleb od ludzi, których pouczacie i których leczycie.

Św. Jan i św. Jakub bardzo się rozgniewali. Czy Jezus nie jest wielkim Nauczycielem? Czy nie jest Mesjaszem? Czyż nie ma w związku z tym prawa decydować, jaka jest wola Boża, jeśli chodzi o to, kto powinien otrzymywać Jego dobrodziejstwa, a kto nie? Z tą odpowiedzią przyszli do Jezusa i, odnosząc się do okoliczności, zapytali: Czy chcesz, żebyśmy rozkazali, aby ogień zstąpił z nieba i zniszczył tych ludzi i ich miasto?

Jakiego jesteście ducha?

Słuchamy z głębokim zainteresowaniem odpowiedzi Mistrza. Zgodnie z tym, jak kiedyś patrzyliśmy na Boski plan, wydawałoby się słuszne, gdyby wielki Nauczyciel powiedział do apostołów: Nieważne, moi drodzy uczniowie; tylko trochę poczekajcie, a wszyscy ci Samarytanie umrą, a mój Ojciec Niebieski wyda ich diabłom na wieczne męki. W porównaniu z wiecznymi torturami, to, co proponujecie, czyli zniszczenie ogniem ich miasta i jednorazowe spalenie ich w ciągu kilku minut, byłoby niczym. Doceniam, moi drodzy uczniowie, waszego ducha, że jest podobny do Bożego; że pragniecie wykonać całe to przypiekanie i palenie własną mocą i pochwalam was za to. Nadal naśladujcie waszego Boga i zadawajcie cierpienie jak największej liczbie waszych bliźnich, którzy nie myślą tak samo jak wy.

Czy taka była odpowiedź wielkiego Nauczyciela? Dzięki Bogu, nie! Jego nauczanie było zupełnie odwrotne – sympatyczne, kochające, miłe. I miał On ducha Ojca, rozumiał go i doskonale podążał za nim. Czytamy, że odpowiadając na ich pytanie, „Jezus odwrócił się i zganił ich”, i powiedział: „Nie wiecie, jakiego jesteście ducha!”.

„Zbawiciel i książę” [Izaj. 19:20]

Językiem używanym w Palestynie w czasach Jezusa był syryjski (aramejski). Jednym z tytułów wielkiego Nauczyciela jest „zbawiciel”. A to w języku syryjskim oznacza „dawcę życia”. Cały świat był wystarczająco potępiony, zanim przyszedł Jezus. On nie przyszedł, aby ich jeszcze bardziej potępić (przekląć), ale by przez Niego mogli mieć życie (Jan 10:10, 3:17).

Życie! Czy nie mieli życia? Nie. Ludzkie życie zostało utracone przez nieposłuszeństwo ojca Adama. W rezultacie cała ludzkość umiera. Potrzebny im był dawca życia, wybawiciel od śmierci (a nie od wiecznych mąk). Pierwszym dziełem Zbawiciela jest odkupieńcze dzieło Kalwarii. Jego drugim dziełem jest wybór Kościoła na współdziedziców w Królestwie. Zaś Jego trzecim dziełem będzie zbawienie Adama i całej jego rasy od grzechu i śmierci – od całej mentalnej, moralnej i fizycznej degradacji, która nastąpiła przez nieposłuszeństwo ojca Adama i jego dzieci narodzonych w grzechu, ukształtowanych w nieprawości i poczętych w grzechu przez ich matki.

Zbawienie Kościoła to wspaniała praca! Jakże powinniśmy być wierni, jeśli usłyszeliśmy, jeśli nasze oczy zobaczyły, a nasze serca skosztowały łaski Bożej w tym wspaniałym przywileju stania się członkami Oblubienicy Chrystusa. Nie możemy jednak sądzić, że ocalenie jedynie garstki wybranych było celem Boga przy stworzeniu świata i jego odkupieniu. Wręcz przeciwnie, o tym wybranym „malutkim stadku” mówi się jako o „pierwocinach Jego stworzeń” (Jak. 1:18; Obj. 14:4). Oznacza to, że owoce są znacznie liczniejsze. Jakkolwiek Bóg nie proponuje zbawienia nikogo od śmierci i do życia wiecznego wbrew jego osobistej woli, proponuje, żeby każde ze stworzeń zgubionych w Adamie i odkupionych przez Jezusa zostało przywiedzione do wyraźnego poznania Prawdy, aby mogli być oni zbawieni. Proponuje, aby zginęli tylko dobrowolnie uparci, a ich stratą będzie utrata życia – jak oświadcza apostoł, „wieczne zniszczenie”.

The Watch Tower, 15 października 1910, R-4701
Straż 3/2019

Do góry