R-4662

"ABY UTWIERDZONE BYŁY SERCA WASZE”

"Pan niech was pomnoży i obfitującymi uczyni w miłości jednego ku drugim i ku wszystkim, jako i nas ku wam, aby utwierdzone były serca wasze nienaganione w świątobliwości przed Bogiem i Ojcem naszym, na przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa ze wszystkimi świętymi Jego” – 1 Tes. 3:12-13.

POWYŻSZE słowa nie były pisane do grzeszników, ale do świętych. Apostoł upomina tu nie takich, którzy nie mają Ducha Chrystusowego, ducha miłości, a przez to nie są Pańscy, ale upomina tych, którzy już zostali spłodzeni z świętego Ducha miłości. To, że ktoś ma być uczyniony obfitującym w miłości znaczy, że w jego sercu miłość już się znajduje i wzmaga, że rządzi jego umysłem, przez który rozszerza się, zwycięża i przywodzi do posłuszeństwa wszystkie myśli i całe postępowanie. Ta myśl, że miłość ma się wzmagać w sercach poświęconych, jest w zupełnej zgodzie z ogólnym świadectwem Pisma Świętego, że mamy wzrastać w łasce, w znajomości i miłości, dochodząc coraz bliżej do "mety”, jaką Bóg przed nami wystawił i za osiągnięcie której i utrzymanie się przy niej do końca obiecał nas nagrodzić w słusznym czasie. Jest to coś na podobieństwo studni napełnianej wodą z ukrytych źródeł, aż woda podnosząc się coraz wyżej wylewa się na zewnątrz. Tak samo poświęceni Pańscy mają pomnażać się w miłości ustawicznie, aż zacznie ona obfitować, czyli opływać we wszystkich ich myślach, słowach i uczynkach, przynosząc błogosławieństwa nie tylko ku ich własnemu orzeźwieniu w ich stosunkach z drugimi, ale także ku uwielbieniu i chwale Boga, od którego wszystkie te błogosławieństwa pochodzą.

Apostoł wyszczególnia tylko obfitą miłość do braci i do wszystkich, lecz to już samo przez się włącza i tę miłość, która jest najpierwsza, a która należy się Bogu, naszemu Ojcu. Nie należy się też spodziewać, że ktoś będzie miłował swych bliźnich w stopniu powyżej przytoczonym, jeżeli wpierw nie nauczy się miłować swego Stwórcy, jeżeli nie będzie od Niego uczonym, i nie stanie się do pewnego stopnia obrazem miłego Syna Bożego. Jest to w zupełnej zgodzie z Pańskim określeniem Zakonu: "Będziesz miłował Pana Boga twego ze wszystkiej myśli, z całego serca i z całej duszy (istoty) twej, a (następnie) bliźniego twego jak samego siebie”. Żaden nie może miłować bliźniego swego w tym biblijnym znaczeniu, jeżeli nie będzie wpierw miłował Boga do takiego stopnia, że będzie nie tylko gotowym, ale także chętnym i pilnym do czynienia tego, co jest przyjemnym w oczach Bożych; albowiem Bóg jest miłością, a kto mieszka w miłości w Bogu mieszka – 1 Jana 4:16.

Jednym z powodów dla których miłość nie wzmaga się szybciej i w większym stopniu nie obfituje pomiędzy ludem Bożym jest to, że tak wielu zostało zaćmionych przez onego przeciwnika co do rzeczywistego charakteru Bożego i z tego powodu nie są oni zdolni Go miłować, chwalić Go w duchu i w prawdzie. Dzięki Bogu za światło znajomości, które obecnie rozprasza ciemność i pozwala Jego dzieciom poznać Go we właściwym świetle, w jego chwalebnym charakterze! Dzięki Bogu że oczy naszego wyrozumienia zostały otwarte i że możemy widzieć te rzeczy pomimo złudzeń onego Przeciwnika! – Obj. 20:3.

Słowa Apostoła: "Jako i nas ku wam”, są pełne znaczenia i mocy. Św. Paweł i jego wspólnicy nie ogłaszali Ewangelii której nie oceniali i nie praktykowali; przeciwnie, w ich codziennym postępowaniu byli oni wzorami tej obfitującej miłości, która opływając, pobudzała ich do poświęcania swych własnych korzyści, praw i przywilejów dla ludu Bożego. Codziennie i co godzinę wydawali swe życie za braci; poświęcali dla drugich wszelkie sposobności i przywileje ich ziemskiego życia, ziemskich przyjemności itd. Jest więc w tym szczególniejsza siła że oni napominają współchrześcijan aby naśladowali ich w tym poświęcającym się i miłującym posłuszeństwie, jako naśladowców Chrystusa. Tak samo powinno być ze wszystkimi, którzy napominają drugich do postępowania drogą sprawiedliwości i miłości. Aby słowa ich mogły mieć siłę i znaczenie, oni muszą dać tego przykład w swym własnym życiu. Wskazując na "metę” doskonałej miłości, oni muszą dochodzić do tej mety swym własnym postępowaniem, a na pewno powinni ją posiadać w sercu, w woli, w swych intencjach. Czy to na kazalnicy, czy też napominając drugich wpływem swego codziennego życia, chrześcijańscy kaznodzieje, a także i wszyscy chrześcijanie są żywymi listami, znanymi i czytanymi przez wszystkich, z którymi się stykają. Ciemność może ich nienawidzić i mówić fałszywie wszystko złe przeciwko nim, musi jednak uznać, że "oni byli z Jezusem” i nauczyli się od Niego: że mają tego samego ducha, takie same usposobienie serca, bez względu jak opaczne może być ich usposobienie cielesne.

JAK WZRASTAĆ I OBFITOWAĆ W MIŁOŚCI

Tak, ktoś może powie: ja już od kilku lat pragnę wzrastać w miłości i darzyć nią drugich, lecz nie wiem jak to wyrobić w sobie. Co ja mam robić, aby mieć tę opływającą miłość? Apostoł odpowiada na to, że nie tyle chodzi o to, co my możemy uczynić, ile raczej o to, co Pan może uczynić w nas i dla nas. Słowa Apostoła brzmią: "Pan niech was pomnoży i obfitującymi uczyni w miłości”. To jest Pańskie dzieło; my sami możemy bardzo mało, i im prędzej to zrozumiemy, tym lepiej. Zachęty naszej miłości muszą wypływać ze źródła wszelkiej miłości, łaski i prawdy – z Boga; albowiem "Bóg jest miłością”. Zaczęliśmy czerpać z tego ducha miłości od czasu, gdy poświęciliśmy się Bogu i zaczęliśmy żyć Jemu, a nie ciału. Bóg ma wiele sposobów i przewodów, przez które może powiększać naszą miłość i sprawić, aby ona w nas obfitowała i oczyszczała nas od wrodzonego samolubstwa, z którym musimy walczyć.

Te przewody łaski przedstawione są w Piśmie Świętem w różnych obrazach. Jednym przewodem, czyli narzędziem, jest Słowo Boże; innym Boska Opatrzność; jeszcze innym społeczność z członkami ciała Chrystusowego, z świętymi. Bóg używa wszystkie te przewody do powiększenia i obfitowania naszej miłości. Najpierw Jego Słowo, będące podstawą naszej wiary i nadziei, jest także podstawą naszej miłości, bo przez słuchanie Jego Słowa my skosztowaliśmy i zobaczyliśmy, że Pan jest dobrotliwy; że On jest miłościwy i w proporcji jak trzymamy przed sobą ten wzór, do którego mamy się wspinać, miłość staje się zachętą naszych uczuć, jak to nasz Pan wyraził: "Bądźcie świętymi jako Ojciec wasz, który jest w niebiesiech święty jest”. On jest wzorem a my mamy ten wzór naśladować na ile to możliwe, w naszym codziennym życiu, a szczególnie mamy Go mieć za przyjęty probierz dla naszej woli, naszego umysłu.

Apostoł wyraża się o Słowie Bożym jako o wodzie, która oczyszcza nas od zmaz grzechu i samolubstwa – "aby go poświęcił, oczyściwszy omyciem wody przez Słowo”, przez które Oblubienica ma być omyta i przygotowana do współdziedzictwa z niebieskim Oblubieńcem (Efez. 5:25-27). Słowo prawdy oczyszcza nasze serce przez wykazywanie nam naszych niedoskonałości w przeciwieństwie do Boskiej doskonałości. Ponadto ono zachęca nas przez pewne obietnice, których cel Apostoł Piotr określił następująco: "Przez co bardzo wielkie i kosztowne obietnice nam są darowane, abyście się przez nie stali uczestnikami Boskiego przyrodzenia (Boskiej natury), uszedłszy skażenia tego, które jest na świecie w pożądliwościach” (2 Piotra 1:4). Gdyby nie te obietnice, te nadzieje przed nami wystawione, nasze zabiegi o wzmożoną i obfitującą miłość byłyby niezawodnie pokonane przeciwnymi wpływami samolubstwa i grzechu; lecz te obietnice pobudzają nas do parcia naprzód do "mety”, ku osiągnięciu nagrody.

Boska Opatrzność przychodzi nam z pomocą w wielu razach, aby zasilać nas w biegu do "mety”, aby pomagać nam do wzrostu w miłości; albowiem, gdy czasami ktoś w sercu poświęcony Bogu osłabnie w drodze, i obarczy się troskami o ten żywot, Pan, w Swej dobroci i miłości, dopuści na niego jakieś utrapienie lub nieszczęście, które chociaż jest karą, jednocześnie jest też nauką i wzmocnieniem; tak więc, jak określił to Psalmista: "Laska Twoja i kij Twój, te mię cieszą” (Ps. 23:4). Przez takie to przejawy Boskiej Opatrzności często uczymy się lekcji, których nie moglibyśmy nauczyć się z samych tylko instrukcji Jego Słowa. Lekcje takie bywają, że tak powiemy, głęboko wyryte, czyli wciśnięte na tablicach naszych serc i przynoszą nam trwałą korzyść.

Innym przewodem błogosławieństwa i nauki przygotowanym przez Pana i zalecanym świętym – przewodem, który wyraźnie okazał się błogosławieństwem dla wszystkich domowników wiary w ich biegu do "mety” – jest pomoc, jakiej Bóg udziela przez "braci”. Niekiedy jest to "słowo wypowiedziane w porę, o! jak miłe!” – może słowo dorady, może napomnienia, lub też słowo nauki. Może to być tylko świadectwo codziennego życia braci, gdy widzimy ich znoszących cierpliwie różne trudności, jako dobrzy żołnierze, bez szemrania, przyjmujących z radością, z dziękowaniem, z wiarą i ufnością wszystkie rzeczy, jakie Boska opatrzność dozwala, pewni będąc tego, że wszystkie te rzeczy dopomagają do przyszłego błogosławieństwa. Chociaż ten przewód błogosławieństwa może zdawać się na początku, że jest z braci, to jednak jest on z Boga, aczkolwiek przez braci. Tak jest, ponieważ bracia, którzy w taki sposób dopomagają drugim, są tymi samymi, którzy otrzymują pomoc od Boga. Tak było od pierwszego i tak będzie aż do ostatniego. Starszy Brat (Jezus) i wszyscy inni bracia, w miarę jak stają się zaawansowanymi członkami w ciele Chrystusowym, ochoczo pomagają drugim, nawet aż do stopnia wydawania życia za braci, a wszystko to jest dziełem Bożym – działaniem Jego ducha. Przez te wszystkie przewody Bóg sprawuje w nas chcenie i skuteczne wykonanie Jego upodobań – abyśmy wzrastali i obfitowali w miłości.

Którzy to są ci "wy”, wspomniani przez Apostoła? Czy miał on na myśli, że Bóg sprawia, aby wszyscy ludzie wzrastali i obfitowali w miłości? Zapewne, że nie. Znaczna większość ludzi nie zna tej tu wspomnianej miłości Bożej. W najlepszym razie znają tylko przyrodzoną miłość, a nawet często bardzo jej mało. Gdy Apostoł powiedział: "Pan niech was pomnoży i obfitującymi uczyni w miłości”, mówił to o Kościele, nie o członkach nominalnego kościoła, ale o członkach prawdziwego, "których imiona zapisane są w niebie”; o tych, którzy ufają w drogocenną krew Chrystusową, poświęcili się Bogu i zostali spłodzeni z świętego Ducha miłości. O tych i tylko o takich jest tu mowa. Dopóki trwamy w tej klasie będziemy przedmiotem Boskiej miłości i ćwiczeń, bo "któryż jest syn, którego by ojciec nie karał? Jeżeli jesteście bez karania, to jesteście bękartami, a nie synami”.

JESTEŚMY W KOŚCIELE – W CIELE CHRYSTUSOWYM – NA PROBACJĘ

Te karania, opatrzności, ćwiczenia w sprawiedliwości i pomoc przez braci będą z nami dopóki jesteśmy członkami ciała Chrystusowego! i tu należy nam zauważyć różnicę pomiędzy ciałem Chrystusowym w jego stanie zarodkowym w obecnym życiu, a ciałem Chrystusowym w jego doskonałym stanie po zmartwychwstaniu. My obecnie przyłączamy się do ciała Chrystusowego, czyli do Kościoła na probację (próba, nowicjat); z tym zrozumieniem, że gdy będziemy wiernymi, zostaniemy przyjęci w zupełności i staniemy się członkami ciała Chrystusowego w chwale; natomiast w razie niewierności naszym ślubom, naszemu przymierzu, nigdy nie staniemy się członkami uwielbionego Kościoła. Jesteśmy uczniami w szkole Chrystusowej i potrzebnym jest abyśmy uczyli się lekcji naznaczonych nam przez Ojca, bo inaczej nigdy nie złożymy egzaminu i nie otrzymamy nagrody, jaką obiecał tym, którzy w swym charakterze dosięgną obrazu Jego miłego Syna.

W tym to celu jesteśmy napominani abyśmy wzrastali w miłości, aż ona będzie obfitować w naszym sercu. A kto nie zechce wzrastać w miłości, zostanie z konieczności odcięty od ciała Chrystusowego, bez względu jaki może być jego dział. W przypowieści o winnym krzewie i latoroślach Pan powiedział, że każdą latorośl (każdego członka ciała Chrystusowego), która przynosi owoc – owoc ducha miłości, Ojciec oczyszcza, aby obfitszy i lepszy owoc przynosiła; natomiast każdą latorośl, która po słusznym czasie nie przynosi owocu miłości, odcina i nie uznaje jej więcej za latorośl w winnym krzewie, za członka w ciele Chrystusowym i taki nie otrzyma sposobności uczestniczenia w chwale, jakiej dostąpią ci, którzy uczynią swoje wezwanie i wybranie pewnym.

Jest więc bardzo ważnym abyśmy nie tylko stali się członkami klasy tu określanej przez "wy”, ale abyśmy trwali w tej klasie i utrzymali się na tym stanowisku przez wierność i postęp pod Pańskim kierownictwem i nauką. Mamy pamiętać, że naszą częścią w tym dziele jest zupełne poddanie się, poddanie naszej woli i dozwolenie, aby Bóg sprawował w nas chcenie i skuteczne wykonanie Swego upodobania. Poddanie naszej woli nie oznacza znieczulenia lub obojętności; lecz nagięcie naszej energii zgodnie ze zleceniami, jakie Bóg od czasu do czasu da nam przez Swoje Słowo, przez braci, lub przez Swoją Opatrzność, która będzie kształtować naszą drogę. Nie potrzebujemy być zakłopotani, że Bóg może zapomni dać nam potrzebnych lekcji i doświadczeń i że przez to nie będziemy mogli wzrastać w miłości. Wszystko, co nam potrzeba to pamiętać, to to, że On jest wiernym, oraz szukać Jego łaski i pomocy do postępowania drogą, w miarę jak krok za krokiem wskazuje nam ją Jego opatrzność i Jego Słowo. "Słowo Twoje jest światłością nogom moim i pochodnią ścieżce mojej”.

CEL I POTRZEBA TAKIEGO ROZWOJU

W naszym tekście Apostoł mówi dlaczego potrzebnym jest czynić postęp. Jest to w tym celu, aby serca nasze były utwierdzone, ustalone, zakorzenione i ugruntowane w świątobliwości. Z Boskiego punktu zapatrywania nie jest dostatecznym abyśmy tylko nieco nauczyli się o miłości i niekiedy odczuwali ją i inne wspaniałomyślne uczucia w swych sercach. Czego Bóg chce to "szczególny lud”, "królewskie kapłaństwo”, w zupełności utwierdzone i silnie ugruntowane w miłości ku sprawiedliwości – tak aby wszelka niesprawiedliwość i grzech byłoby im obrzydliwe. Tacy nie tylko że nie miłują niesprawiedliwości, ale nienawidzą jej. Ktokolwiek prawdziwie miłuje sprawiedliwość, musi w takiej samej proporcji nienawidzić nieprawości. Lecz to przychodzi tylko jako wynik ustalonego charakteru i potrzeba wiele czasu, doświadczenia i lekcji ze Słowa Bożego i z księgi doświadczenia zanim charakter tak się umocni i skrystalizuje, że nie zachwieje się w swej wierności do sprawiedliwości. Z tego też powodu Bóg tak ogrodził drogę Swego ludu w tym Wieku Ewangelii i uczynił drogę do żywota i do Królestwa wąską drogą, pełną trudności i doświadczeń, co staje się próbą i przesiewa tych, którzy nie wyrabiają w sobie charakteru, który Bóg uznaje i za który obiecał dział z Chrystusem w Królestwie.

Ktoś może powie: Jeżeli wzór charakteru jest tak wysoki aby być nienaganionym przed Bogiem, który jest doskonałością, to jak ja mogę spodziewać się dosięgnąć tego wzoru? Tak samo musiałby powiedzieć każdy z nas gdyby ów doskonały wzór był wzorem dla ciała, boć wszyscy wiemy, jak i Apostoł się wyraził, że "w ciele moim nie mieszka dobro (doskonałość); a także powiedziane jest że "nie ma sprawiedliwego ani jednego”. Możemy więc być pewni że Bóg nie szuka doskonałości w ciele, bo gdyby takiej szukał to by jej nigdzie nie znalazł. Toteż Apostoł nie uczy takiej niemożliwej rzeczy, ale uczy czegoś, co jest w zupełności rozumne; mianowicie mówi on, że nasze serca mają być utwierdzone i ugruntowane w świątobliwości przed naszym Bogiem i Ojcem. O, tak! Mieć serce bez winy jest rzeczą całkiem inną aniżeli mieć ciało bez winy. Serce, które oznacza wolę, intencję, pragnienia, przedstawia "nowe stworzenie”. Ciało zaś jest swoim własnym przedstawicielem. W swej niedoskonałości i w sześciotysiącletnim okresie degradacji jako sługa i niewolnik grzechu, ciało stało się tak niedoskonałe, że niemożliwym jest dla niego zastosować się do wszystkich dobrych pragnień naszego poświęconego serca. To od Nowego Stworzenia; nowego umysłu, jest wymaganym, aby doszło do takiego rozwoju, aby było nienaganione przed Ojcem.

Stan taki nie tylko jest możliwy do osiągnięcia, lecz nie możemy sobie wyobrazić, aby jakikolwiek inny stan mógł być przyjemny Bogu i zgodny z naszym powołaniem. Bóg powołał nas abyśmy byli Jego Kościołem, Jego Królewskim Kapłaństwem, aby nas przygotować do wielkiego dzieła błogosławienia wszystkich rodzajów ziemi; jako członków ciała Chrystusowego, zwanych także Jego Oblubienicą, powołanych do uczestnictwa z niebieskim Oblubieńcem w Jego tysiącletnim Królestwie. Zapewne, że Bóg nie może żądać mniej jak to, aby nasze serca i nasze intencje były zgodne z zasadami sprawiedliwości, aby te zasady kontrolowały naszym życiem do rozmiaru naszej zdolności i że w taki sposób będziemy się starać wyzbywać wszelkich zmaz ciała i ducha, wykonując poświęcenie w bojaźni Bożej (2 Kor. 7:1). Mniej niż te dobre chęci i starania nie może być przyjemne w oczach Bożych; bez nich wcale nie możemy spodziewać się należeć do Kościoła wybranych. Jednak to zarządzenie jest bardzo rozumne i ochotnie przyjmujemy Boską wolę w tym względzie. Jak gorliwie pragniemy aby wszelkie niedoskonałości i zmazy ciała były pokonane i aby próby naszego umysłu były dopełnione, aby on mógł być utwierdzony w sprawiedliwości! Jak bardzo pożądamy naszych duchownych ciał obiecanych nam przy pierwszym zmartwychwstaniu – ciał w jakich ten nowy umysł będzie mógł działać doskonale, bez przeszkód i ograniczeń, chwaląc Boga tak w każdym uczynku i słowie, jak i w sercu i intencjach! Takie pragnienia są przyjemne Bogu. Przez zasługę Chrystusa On poczytuje je jakoby były zupełnie doskonałe w słowie i w uczynku, ponieważ taki stan jest pragnieniem naszych serc i woli: On tylko czeka, aby ten charakter był ugruntowany, ustalony.

ABYŚMY BYLI UTWIERDZENI – USTALENI – PRZED OBLICZNOŚCIĄ BOŻĄ

Widzimy, że lekcja niniejsza jest bardzo na czasie, w tym znaczeniu, że chociaż mogła być stosowana do ludu Bożego w całym Wieku Ewangelii, to szczególnie stosuje się do nas, którzy żyjemy przy końcu tegoż wieku, w czasie obecności Syna Człowieczego. Spostrzegamy bowiem, iż Apostoł powiedział w naszym tekście iż ten rozwój w duchu miłości jest w celu utwierdzenia nas "na przyjście (parousja, obecność) Pana naszego Jezusa Chrystusa ze wszystkimi świętymi”. Obecnie znajdujemy się w Jego obecności, przystoi więc nam zapytać się poważnie, do jakiego stopnia jesteśmy utwierdzeni w sprawiedliwości i w miłości, a w jakim stopniu nasze zamiłowanie do sprawiedliwości jest jeszcze chwiejne – niestałe?

Możemy być pewni, że ci, którzy nie dojdą wnet do stanu utwierdzenia w sprawiedliwości, będą wypróbowani, przesiani i odrzuceni; albowiem czas dopełnienia ciała Chrystusowego jest blisko. Apostoł zapytuje: "Któż się ostoi?” Pytaniem jest: Kto będzie tak utwierdzonym w miłości że doświadczenia, potrzebne do jego wypróbowania, przejdzie z powodzeniem? Z tego wnosząc, nie potrzebujemy się dziwić, gdy różne szczególniejsze doświadczenia będą teraz dozwolone – doświadczenia, które wypróbują naszą wierność ku Bogu i ku zasadom miłości. Nie mamy być jednak zniechęceni tą myślą o doświadczeniach, ale pamiętać, że Ten, który rozpoczął dobre dzieło w naszych sercach gdyśmy jeszcze byli grzesznymi; że jeżeli On wtedy tak nas umiłował, że dał za nas Okup, to tym więcej miłuje nas teraz, gdy przyjęliśmy Jego łaskę, jesteśmy usprawiedliwieni od grzechów wiarą w Jego krew i staramy się postępować Jego śladami. Wszyscy, którzy chcą przyjąć te Pańskie lekcje, chcą z nich skorzystać i chcą naśladować Jezusa – wszyscy tacy mają zapewnienie, że to się dokona nie ich mocą, ale Pańską; i że gdy poddadzą się Jemu, On udoskonali w nich ducha miłości, sprawiedliwości i świątobliwości; aby mogli być godnymi "dziedzictwa świętych w światłości”.

W.T. R-4662-1910
Straż 12/1939 str. 179-183

Do góry