R-4250

Więcej cudownej pszenicy

Nasza notatka na temat „cudownej pszenicy” wyhodowanej w Virginii sprawiła hodowcy, jak się od niego dowiadujemy, wiele kłopotu, gdyż musiał odpowiadać na listy i zwracać pieniądze przesyłane w nadziei otrzymania niewielkich próbek. Pokazał nam przykładowe źdźbła pszenicy oraz zdjęcia, jak rosną one na polu, w pełni potwierdzające wszystko, co opublikowaliśmy na ten temat. Odmówił jednak sprzedaży ziarna, zanim nie uzyska odpowiedniej ilości, co potrwa kilka lat.

Tymczasem okazało się, że inni również uzyskują „cudowną pszenicę”, co poświadczają dołączone sprawozdania. Radzimy farmerom, by przed zbiorami dokonywali inspekcji swojej pszenicy i wybierali najpiękniejsze, najpełniejsze kłosy lub rośliny najbardziej rozkrzewione. Myślimy, że w ten naturalny sposób Bóg przeprowadza przygotowanie do Tysiąclecia, w którym „ziemia wyda urodzaj swój”.

Odkrycie pszenicy z siedmioma kłosami

W.W. Ward z Dayton w stanie Washington odkrył nową odmianę pszenicy, która ma siedem odrębnych pędów wyrastających ze wspólnej podstawy. Każdy pęd jest większy od pędów zwykłej pszenicy. Ward ocenia, że nowa odmiana będzie przynosiła do 280 buszli z akra, średnio 200 buszli.

Setki farmerów odwiedziły gospodarstwo Warda, okazując wielkie zainteresowanie nową pszenicą. Wszyscy prosili o kilka funtów ziarna, lecz Ward zamierza prowadzić dalsze eksperymenty, wysiewając cały zbiór w następnym sezonie i powiększając obszar zasiewu do trzech akrów.

Ward eksperymentował przez pięć lat, by otrzymać bardziej wydajną pszenicę, nigdy jednak nie spodziewał się, że wyhoduje odmianę siedmiokłosową. – Sioux City Tribune

The Watch Tower, 1 października 1908, R-4250
Straż, 1/2013

R-4250

Kościoły nurzają się w hipnotyzmie

Około rok temu dwaj duchowni z Nowej Anglii zdecydowali się spróbować metod podobnych do tych, którymi posługują się spirytyści, eddyści, mormoni i hipnotyzerzy w celu leczenia chorób. Podobnie jak tamci, i oni odnieśli pewien sukces. Wieść o ich metodach roznosi się coraz szerzej, tak że nawet pewne wydawnictwo, którym kieruje metodystyczny doktor teologii, rozsyła obecnie do wszystkich duchownych ulotki reklamujące dwie ich nowe książki, wyjaśniające sposób zastosowania metod hipnotycznych w kazaniach.

Poniżej przedrukowujemy wyjątki z długiego artykułu opublikowanego przez Kansas City Star, opisującego w szczegółach, jak Wielebny A. T. Osbron próbuje w swym mieście stosować hipnozę w celu zwiększenia liczebności swej topniejącej kongregacji metodystycznej. Cytujemy:

„Pewna firma ubezpieczeniowa, polecając swoje ubezpieczenia na życie, używała powiedzenia: 'Musisz umrzeć, aby wygrać'. Podobnie wygląda polityka reklamowa kościoła, który owszem obiecuje szczęśliwą nagrodę dla wiernych, ale trzeba umrzeć, by ją otrzymać.

Powód, dla którego Chrześcijański Scjentyzm liczy swych nawróconych w tysiącach, podczas gdy wszystkie kościoły tradycyjne narzekają na spadek liczby wiernych, jest następujący: Chrześcijański Scjentyzm obiecuje pomoc uciśnionym, odpoczynek spracowanym oraz zdrowie, bogactwo i powodzenie dla wszystkich pozostałych. Ich pomocna dłoń wyciąga się już teraz. Obiecuje szczęście już w tym życiu.

Stary kościół z jego doktryną znoszenia wszelkiego rodzaju zła po to, by cieszyć się wspaniałą nagrodą w niebie, nie ma szans w konkurencji z wyznaniem, które obiecuje natychmiastowe powodzenie.

Wielebny Osbron uważa, że wszyscy duchowni metodystyczni powinni nie tylko głosić Ewangelię, ale także 'uzdrawiać chorych' i pocieszać, korzystając z Bożej mocy, którą posiadają. W swoim małym kościele przy alei Newtona 925 dr Osbron zapoczątkował ruch złowieszczy dla kościoła i ludzkości. Ruch ten, wedle mniemania założyciela, będzie się rozwijał i ogarnie całą ziemię. Z zainteresowaniem przysłuchujemy się poglądom tego proroka kościoła przyszłości.

Ludzie przywiązują niewielką wagę do teorii i doktryn, twierdzi Pan Osbron, i dlatego wrażliwe osoby stają się zwolennikami takich nienaukowych i niechrześcijańskich organizacji jak spirytualiści czy Chrześcijański Scjentyzm. Prawda jest taka, że znaczna część ich członków jest całkowicie nieświadoma doktryny ruchów, do których przystępują. Przyciągają ich spektakularne fakty. Oczekują oni rezultatów i tylko to jest dla nich ważne. Interesuje ich, czego kościół dokonuje, a nie czego naucza.

Nikt nie może zaprzeczyć, że w praktyce Chrześcijański Scjentyzm prowadzi dobrą działalność – przynosi ulgę w bólu i leczy niektóre choroby. Są to niezaprzeczalne fakty.

Można bez trudu znaleźć tysiące ludzi, którzy zaświadczą o skuteczności ich sposobów leczenia, a w obliczu takiego mnóstwa świadectw musimy zachować spokój. Prawdą jest, że uważa się, iż wielu z ich pacjentów umiera nie korzystając z pomocy medycznej, ale przecież to samo można powiedzieć o pacjentach zwykłych lekarzy – umierają oni pomimo kuracji.

Kościoły tradycyjne powinny również korzystać z cudownej mocy uzdrawiania za pomocą terapii duchowej oraz przez użyciu sugestii. Mocą taką dysponowali niektórzy ludzie od najdawniejszych czasów. Przy jej użyciu przez dotyk dokonywano cudów w pierwotnym kościele. Ostatnio działalność ta została w kościołach zaniedbana, a uwaga wiernych skupiana była wyłącznie na cudach tamtych minionych czasów. Znachorzy i szarlatani weszli w posiadanie owej duchowej mocy i wykorzystują ją dla osobistych korzyści. Nadszedł czas, by kościoły sięgnęły po ten środek i wykonywały powierzone im zadania, aby okazały posłuszeństwo biblijnemu nakazowi: 'chorych uzdrawiajcie' jako części ich kościelnej posługi dla swych naśladowców.

Moja metoda nie ma nic wspólnego z tym, co robią Chrześcijańscy Scjentyści. Scjentyści zaprzeczają bowiem realności bólu, choroby czy grzechu. Ja wierze, że są one bardzo realne. Wiem jednak także, że wielu tym cierpieniom można ulżyć, a liczne choroby psychiczne mogą zostać wyleczone przy pomocy sugestii i modlitwy.

Przez dolinę cienia szaleństwa przechodzą tysiące ludzi, których można by uleczyć przy użyciu sugestii. Zdumiewające jest, jak wielu ludzi dręczonych jest różnego rodzaju fobiami. Ukrywają oni swoje obawy i urojenia przed przyjaciółmi i cierpią w milczeniu aż do nerwowego załamania, którego skutkiem bywa najczęściej samobójstwo lub zbrodnia. Wszyscy oni mogliby zostać wyleczeni, kryminalne skłonności mogłyby być wyeliminowane, a poprawczaki mogłyby opustoszeć na skutek stosowania sugestii hipnotycznej.

Zgromadzenie duchownych Kościoła Metodystów w Kansas City po dyskusji i wyrażeniu pozytywnej opinii, wyznaczyło komisję składającą się z Wielebnych: Ernesta Claypoola, Daniela McGurka i Arthura Bartona, która ma za zadanie utrzymywać kontakt z tym ruchem i złożyć oficjalny raport w tej sprawie przed Zgromadzeniem w pierwszy poniedziałek września zaraz po wykonaniu zadania.”

* * *

Nie chcielibyśmy być źle zrozumiani. Całkowicie zgadzamy się z tym, że ludzki umysł może zarówno wspierać, jak i stać na przeszkodzie tak chorobom, jak i możliwościom ich uleczenia. Doradzamy wszystkim, by mentalnie opierali się wszystkiemu, co mogłoby mieć niepożądany wpływ na ich umysł i ciało. Ale dzieci Boże posłuszne są poleceniu ich Pana, by „wszystko swoje staranie wrzucili na Niego”, zdając sobie sprawę, że strach jest najniebezpieczniejszą emocją, z wyjątkiem takiego strachu, by nie wywołać niezadowolenia Bożego. Jakże smutno jest jednak obserwować, jak rzekomi duchowni i ci, którzy twierdzą, że są ludem Bożym, pędzą wprost do pułapki Szatana, całkowicie zaniedbując i – jak to widać powyżej – pogrążając się w szyderstwie odnośnie sedna nauczania Mistrza: „Albowiem kto by chciał zachować duszę swą, straci ją; a kto by stracił duszę swą dla mnie i dla Ewangelii, ten ją zachowa” [Mar. 8:35] – zachowa ją do żywota wiecznego. Jakże znacząco niewielka liczba chrześcijan rozumie, że powołaniem Wieku Ewangelii jest „cierpienie z Chrystusem” i „bycie umarłym wraz z Nim”, po to abyśmy mogli z Nim żyć i królować.

My zaś, którzy zachowujemy w tej sytuacji czujność, postępujmy też odpowiednio – unikajmy hipnotyzmu, spirytyzmu i okultyzmu (demonizmu) w każdej z jego zwodniczych form i starajmy się czynić co tylko w naszej mocy, by głosić znajomość Prawdy wszystkim ludziom, a szczególnie wśród chrześcijan.

The Watch Tower, 1 października 1908, R-4250
Straż, 2/2010, str. 27

Do góry