R-3771

„Obleczony i przy dobrym umyśle”

MAR. 5 1-20

„Lecz mu Jezus nie dopuścił, ale mu rzekł: Idź do domu swego, do swoich, a oznajmij im, jakoć wielkie rzeczy Pan uczynił, a jako się nad tobą zmiłował”.

Ci, co zaprzeczają osobowości Szatana o ile chcą być logicznymi, muszą także zaprzeczać osobowości demonów, tak często wspominanych w Biblii, włączając i niniejszą lekcję. Pismo Święte wyraźnie mówi o księciu demonów, Szatanie i o jego poddanych, odnosząc się do nich, jako do osób posiadających inteligencję i rozum. Znane nam są wykrętne argumenty, którymi ci, co nie wierzą w duchowe istoty niewidzialne dla ludzi, zaprzeczają w istnienie inteligencji niemożliwej do rozpoznania pięcioma zmysłami ludzkimi; lecz trudno takim „przeciw ościeniowi wierzgać” (Dz. Ap. 9:5), czyli trudno im uczciwie traktować Boskie zapiski, a jednocześnie stać na tym stanowisku.

Wierni Pańscy rozumieją, że najlepiej jest być w pokorze, nie próbować uchodzić za mądrzejszych ponad to, co jest napisane; wolą przyznać, że znajomość ich jest ograniczona i przyjmować Boskie świadectwa, bez przekręcania ich i naciągania, aby pasowały do ich niemądrych pojęć. Twierdzeniem niewiernych jest, że te osoby były tylko obłąkane, a nie opętane przez demonów – że gdyby demony mogły opętać ludzi w owym czasie to mogliby to czynić i obecnie. Odpowiadamy, że naszym zdaniem znaczna część tak zwanych obłąkanych są takimi z powodu, że są opętani, czyli opanowani przez demonów – przez złych duchów – Aniołów, którzy nie zachowali swego pierwotnego stanu (Judy 1:6).

OPĘTANY PRZEZ DEMONÓW

Opłakany stan owego opętanego jest wyraźnie przedstawiony w naszej lekcji. Wielu podobnie opętanych jest i dziś; są oni zamknięci w zakładach dla chorych umysłowo, w wyściełanych celach, gdzie nie mogą szkodzić innym ani sobie. Mało ludzi wie jak częste są wypadki obłędu, nawet w krajach cywilizowanych. Jeżeli stosunkowo mały Stan, Południowa Karolina ma 1247 obłąkanych w swoim zakładzie, to ile ich jest w zakładach najgęściej zaludnionych Stanów, jak i na całym świecie! Naprawdę, biedne jest to stworzenie ludzkie! O, gdybyśmy mieli moc wygnać te demony z tych, co są opętani! Jak zadowoleni możemy być, że niezadługo Ten, który ma tę moc, czyli słuszny autorytet do uwolnienia ludzkości z mocy grzechu, Szatana i śmierci użyje tejże władzy – Szatan zostanie związany i nastąpi sąd upadłych Aniołów, jak to Apostoł przepowiedział (1 Kor. 6:3). Nie naszą rzeczą jest domyślać się jak dużo lub jak mało z tych duchów uwolni się z ich upadłego stanu, lecz możemy radować się, że Bóg przygotował dla nich sąd, czyli próbę i że łaska Jego jest dostateczna ku wybawieniu tych wszystkich, którzy otrzymawszy sposobność, zademonstrują zupełne nawrócenie się do sprawiedliwości.

Ponieważ wówczas nie mieli zakładów dla obłąkanych, maniacy, opętani znajdowali się pod opieką ich krewnych a ten, o którym jest mowa w naszej lekcji, miał często wiązane ręce i nogi, lecz objawiał tak zadziwiającą moc, że rozrywał powrozy i łańcuchy i uszedłszy z domu, błąkał się po jaskiniach i grobowcach w wapiennych złożach tego kraju.

Wiersz szósty mówi, że ów opętany ujrzał Jezusa z daleka i wybiegł na przeciw Niemu. Z pewnością widział łódź płynącą na jeziorze Galilejskim i zmierzającą ku brzegowi, opodal miejsca gdzie on przebywał, ponieważ jest powiedziane, że przystąpił do Jezusa zaraz, gdy Ten wystąpił z łodzi. Uczniowie byli prawdopodobnie przestraszeni, gdy zauważyli biegnącego maniaka do ich lądującej łodzi; i na pewno zdziwili się bardzo, gdy on upadł przed Jezusem na kolana i głośno zawołał: „Cóż mam z tobą Jezusie, Synu Boga najwyższego? Poprzysięgam cię przez Boga, abyś mię nie trapił”. Widocznie Jezus już zaczął rozkazywać nieczystemu duchowi, aby wyszedł z tego człowieka a owa prośba, aby go nie trapić, znaczyła pewnie, aby Jezus dał mu jeszcze nieco czasu, aby nie wyganiał go za prędko. Na innym miejscu podane jest, że mówił: „Przyszedłeś tu przed czasem, dręczyć nas?” (Mat. 8:29). A na jeszcze innym: „Przyszedłeś zniszczyć nas przed czasem?”

Z tego zdaje się wynikać, że demoni rozumieli, iż Bóg naznaczył czas, w którym skończy się ich wolność i sposobność trapienia ludzi przez opętanie, jak to rzecz się miała w tym wypadku. Fałszywe rozumowanie ujawnione w tym wyrażeniu, jakoby to przeszkadzanie w trapieniu ludzi było ukrócaniem praw i wolności demonom, wydaje się być dziwnym; wiemy jednak, że i pomiędzy ludźmi są tacy, co mają tak samo przewrotne pojęcia względem swych praw i wolności – zdaje im się, że mogą gwałcić prawa drugich, że mogą oszukiwać ich i szkodzić im. Pomiędzy ludźmi zwykłym jest dziś twierdzenie, że ich prawa i wolność są naruszane, gdy ktoś kładzie tamę ich szachrajstwom i różnym machinacjom szkodliwym dla ich współbliźnich. Gdy wielkie korporacje, mieniące się być sługami publicznymi, używają swych sposobności ku publicznej szkodzie to również krzyczą: Pozostawcie nas w spokoju – nie naruszajcie naszych praw.

CÓŻ MAMY WSPÓNEGO?

Wyrażenie: „Cóż mam z tobą?” mogłoby być literalnie oddane: „Cóż mamy wspólnego?” W rzeczywistości nie ma nic wspólnego pomiędzy Synem Bożym i Jego misją, a demonami i ich robotą; i wszyscy chrześcijanie, którzy rozpoznają działalność demonów przez spirytystyczne media, przez hipnotyzm, „Christian Science” itp., powinni mieć się na baczności; żaden nie powinien mieć nic do czynienia z tymi. Powinni pamiętać, że nie ma nic wspólnego pomiędzy Panem a tymi mocami – i że mieć z nimi do czynienia, byłoby lekceważeniem Boskiej rady i narażaniem swego pokoju i najwyższego dobra.

Prośba owego demona widocznie powstrzymała rozkaz Pana i pobudziła Go do zapytania o jego imię. Nie potrzebujemy zgadywać czy Pan wiedział lub nie wiedział, że ów człowiek był opętany przez cały legion, czyli przez wielką liczbę upadłych duchów, ale że On użył tej metody, aby uzyskać odpowiedź dla informacji Jego uczni i innych cisnących się wokoło. Wszystko, co możemy dowiedzieć się w tym przedmiocie potwierdza tę myśl, że złe duchy nie mają szczególniejszej przyjemności z ich własnego towarzystwa; a ponieważ nie mogą mieć żadnej społeczności z świętymi Aniołami, dlatego starają się mieć kontakt z ludzkością, opętać ludzkie istoty, które mogłyby używać za swoje narzędzia i działać na drugich.

Bóg widocznie tak ukształtował ludzki umysł, że jest on nietykalny na takie ataki złych duchów chyba, że pewne specjalne warunki dadzą im tę sposobność: widocznie wola danej osoby musi w pewnej mierze przyzwalać na ich współdziałanie. Zdaje się nam, że żaden by nie przyzwalał, gdyby posiadali zupełną świadomość tego, co czynią, lecz złe myśli i złe nałogi osłabiają ich wolę i dają sposobność złym duchom do opanowania ich woli, a przez wolę ich umysł i ciało.

Z tego, co możemy zaobserwować i co Pismo Święte mówi, mamy wszelki powód do spodziewania się, że w niedalekiej przyszłości nastąpi największy najazd tych złych duchów na ludzkość. Naszym zdaniem hipnotyzm, leczenie umysłem itp., już teraz działają w tym kierunku – ku wprowadzaniu ludzkiej woli do takiego stanu, że będą podatni na wpływy tych złych duchów. Wpływy spirytyzmu, chrześcijańskiej umiejętności (Christian Science) i teozofii współdziałają w tym kierunku. Straszne będzie żniwo tego! Dzięki niech będą Bogu, że to panowanie Szatana i jego podwładnych będzie krótkie! Nadchodzi czas, gdy Szatan będzie związany na tysiąc lat, aby nie zwodził więcej ludzkości aż ów tysiąc lat się wypełni (Obj. 20:2-3).

OPĘTANE ŚWINIE

Uczeni są zdania, że ta część kraju zamieszkana była przeważnie przez cudzoziemców, hodowców wielu świń. Chociaż Żydzi nie jadali mięsa świńskiego, to jednak jedli je cudzoziemcy, a szczególnie żołnierze rzymscy, dlatego hodowla świń w tej okolicy z pewnością dobrze się opłacała i z tego powodu okoliczni Żydzi byli przychylni tej hodowli, tak jak obecnie rolnicy są przychylni browarom i destylarniom, ponieważ przez nie mają dobry rynek zbytu na swe płody rolne oraz inne korzyści przez cyrkulujące w ten sposób pieniądze.

W pobliżu znajdowała się trzoda świń licząca do dwóch tysięcy. (Z tego możemy wnosić, że hodowla świń prowadzona tam była na wielką skalę, że było tam na pewno więcej stad tak wielkich lub większych). Demoni znajdujący się w owym człowieku prosili Jezusa, aby nie byli potępieni, posłani do przepaści, czyli do zupełnego zniszczenia, ale aby dozwolone im było pozostać w tym kraju, chociaż z człowieka tego mieliby się usunąć. Prosili, aby dozwolone im było wejść w ową trzodę świń i Pan dozwolił.

Świnie potępione były przez Zakon, jako nieczyste, a więc zniszczenie ich było legalne. W każdym razie możemy być pewni, że Pan nie pogwałcił żadnej zasady sprawiedliwości, gdy dozwolił demonom wejść w owe świnie. Tu jednak zapytalibyśmy się tych, co uznają prawdziwość tej opowieści, a przeczą opętaniu, przeczą, że ów człowiek był trapiony złymi duchami – jak oni mogliby wytłumaczyć to przeniesienie choroby umysłowej z człowieka na dwutysięczne stado wieprzów? To nie może być wytłumaczone inaczej jak tylko na tej hipotezie, że legion złych duchów opętał tego człowieka i że duchy te następnie opętały owe świnie, jeden duch na każdą.

Jakiekolwiek mogły być nadzieje tych demonów względem tej nierogacizny, oni widocznie zostali zawiedzeni. Człowiek, ze swoim wyższym organizmem, może widocznie znieść o wiele więcej utrapień niż nieme stworzenie. Demoniczne wpływy na mózgi owych świń sprawiły to, że poszalały i w tym szale wpadły do jeziora i potonęły.

Ten cud uleczenia, oraz dozwolenie demonom, aby weszły w świnie, zamierzone było z pewnością w tym celu, aby zademonstrować okolicznej ludności Pańską moc nad złymi duchami, co również miało demonstrować, że duchy te były w rzeczywistości złymi, jak to okazało się z zachowania świń po wejściu w nie owych duchów. A lekcja z tego wierzymy, że zamierzona była więcej dla wiernych Ewangelii niż dla tych, co byli świadkami tego cudu i dziwnych wyników.

Wyobraźmy sobie, że pasterze owych świń zaledwie uszli z życiem od szybkiego pędu owych rozszalałych bestii. Możemy wyobrazić sobie ich strach i zakłopotanie, gdy z pośpiechem pobiegli, aby właścicielom tej trzody oznajmić o tym, co się stało – aby oczyścić się od jakiejkolwiek odpowiedzialności i powiedzieć im, że człowiek, który był przyczyną tej całej trudności, znajdował się w pobliżu. W niedługim czasie właściciele owej trzody, jak i pasterze, a w jednym miejscu powiedziane jest, że i cała ludność tego miasta, zbiegli się do miejsca gdzie Jezus się znajdował. Przyszedłszy, ujrzeli onego, który był opętany, siedzącego u nóg Jezusowych. „I przyszli do Jezusa, i ujrzeli onego, który był opętany, i siedział obleczony, będąc przy dobrem baczeniu; onego, mówię, w którym było wojsko dyjabłów; i bali się”. W swym obłędzie on zdzierał z siebie odzież i wszystko, lecz obecnie znajdował się w pokoju i przy zdrowiu.

PROSILI PANA, ABY ODSZEDŁ

Jakie wrażenie wywarł ów cud na ową ludność? Czy radowali się i wielbili Boga, że współbliźni został uwolniony z mocy demonów? Takie byłoby właściwe i naturalne postępowanie ludzi znajdujących się w dobrej postawie umysłowej, lecz ci nie byli takimi. Samolubstwo rządziło ich sercami, zamiast miłości i sympatii; więc też nie uznali Jezusa za przyjaciela i wybawiciela, nie powiedzieli: „Chodź Mistrzu i Nauczycielu, mamy tu więcej takich biedaków trapionych przez diabła, wygnaj tych złych duchów także i z nich. Mamy też wielu innych chorych, którzy potrzebują Twojego leczenia; wszyscy potrzebujemy Twej nauki abyśmy mogli złożyć uczynki ciemności i przyoblec się w szaty światłości i sprawiedliwości”. Zamiast tak rozumować oni całą tę sprawę potraktowali z przeciwnej strony, ze strony samolubstwa. Dwa tysiące wieprzów zginęło, kilka tysięcy dolarów wartości inwentarza zmarnowało się. Jeżeli człowiek ten pozostanie z nami i zacznie innych opętanych oczyszczać z demonów, dozwalając im wchodzić w świnie, to zepsuje cały interes w naszej okolicy.

Takie samo jest rozumowanie znacznej części społeczeństwa, względem sprzedaży i wyrobów trunków upajających. Samolubstwo króluje wszędzie; ludność tego świata z pewnością nie oświadczyłaby się dobrowolnie za panowaniem Chrystusowym i za związaniem Szatana; a ponieważ dobrowolnie nie chcą współdziałać ku ich wybawieniu, pomoc musi przyjść w inny sposób – przez upadek obecnych instytucji i przez ustanowienie Królestwa miłego Syna Bożego w mocy i chwale, oraz przez związanie Szatana, przez podniesienie wszystkich upośledzonych i przez oświecenie całego świata.

Czy potrzebujemy silniejszego dowodu, że ludzie ci, mieniący się być wybranym ludem Bożym, przyznający się do nadziei, co do przyszłego Mesjasza i Jego Królestwa, czynili te wyznania tylko wargami a nie z serca? Oni umiłowali więcej drogi grzechu niż obiecane drogi sprawiedliwości. Nasz Pan nie narzucał się im – wraz z uczniami wsiadł do łodzi i odpłynął od ich brzegów. Czas na ustanowienie Królestwa laską żelazną, jeszcze nie nadszedł. To zostało odłożone aż najpierw dopełniony zostanie wybór Kościoła, wybór prawdziwych Izraelitów z pomiędzy Izraela cielesnego, a później, przez zesłanie Ducha Świętego, także z pomiędzy wszystkich narodów, ludów, rodzajów i języków, do których poselstwo o Boskiej miłości i łasce miało być posłane. To wybieranie będzie niebawem dopełnione i panowanie Mesjasza wnet się rozpocznie.

Chociaż nie byłoby prawdziwym mówić, że cała ludzkość jest opętana przez diabłów, przez złych duchów, czyli demonów i dziękujemy Bogu, że tak nie jest, to jednak prawdziwym byłoby mówić, że przez złe wpływy cała ludzkość jest mniej lub więcej opanowana duchem demonów, duchem samolubstwa, duchem grzechu i oddalania się od Boga. Z tego punktu zapatrywania wszyscy ludzie znajdują się w pewnym zboczeniu umysłowym, niektórzy więcej inni mniej.

Apostoł potwierdza tę myśl, gdy o tych, co przyjęli Chrystusa i otrzymali Jego ducha mówi, że mają ducha „zdrowego zmysłu”, czyli zdrowego umysłu. (2 Tym. 1:7). On dał w tym do zrozumienia, że poprzednio nie mieliśmy zdrowego umysłu i że ogólna ludzkość nie ma zdrowego umysłu. Ów biedak, z którego legion demonów było wygnanych, jest krańcowym przykładem tych wszystkich, z których duch złego został wypędzony mocą prawdy. Dzięki Bogu nie byliśmy w tak złym stanie jak ów opętany! Nie! Mimo to jednak dopiero po otrzymaniu nowego umysłu Chrystusowego i gdy stare rzeczy przeminęły a wszystkie nowymi się stały, dopiero wtedy rzeczywiście stanęliśmy u stóp Jezusowych przyobleczeni i przy zdrowym umyśle (2 Kor. 5:17). Możemy również dziękować za to ubranie, jakie mamy w Chrystusowej szacie sprawiedliwości, która przykrywa nasze zmazy i niedoskonałości, sińce grzechu i uszkodzenia, jakie sami wyrządziliśmy sobie. Dzięki Bogu, że to się zmieniło, że możemy teraz widzieć rzeczy z lepszego punktu zapatrywania, z jedynego prawdziwego punktu.

Ów uleczony sam tylko ocenił Jezusa, z wszystkich mieszkańców tej okolicy. Wszyscy inni chcieli, aby Pan odszedł, lecz ten prosił Pana, aby mógł iść z Nim i zostać Jego uczniem. Jak wzruszające! Mamy w tym piękny obraz tych, którzy otrzymali ducha zdrowego umysłu i odtąd pragną pozostać z Panem, pragną być Jego uczniami, pragną ogłaszać Go drugim i oceniają Go tak jak żadni inni tego nie czynią. Jak to Apostoł oświadczył: „Wam tedy wierzącym jest uczciwością” (1 Piotra 2:7). Ów człowiek może obawiał się pozostać, aby nie był ponownie opętanym przez demonów lub też może wstydził się swego poprzedniego stanu i towarzystwa myśląc, że trudno będzie mu znaleźć nowych przyjaciół; lecz najbardziej prawdopodobnym zdaje nam się to, że on chciał być świadkiem dla Pana względem tak wielkiego dobrodziejstwa, jakie otrzymał przez Niego.

„IDŹ DO DOMU SWEGO, DO SWOICH”

Chociaż Jezus odmówił jego prośbie, nie pogardził jego poświęceniem, lecz posłał go do jego domu i przyjaciół mówiąc: „Idź do domu swego, do swoich, a oznajmij im, jakoć wielkie rzeczy Pan uczynił, a jako się nad tobą zmiłował. Tedy odszedł, i począł opowiadać w dziesięciu miastach, jako mu wielkie rzeczy uczynił Jezus; i dziwowali się wszyscy”. Nie wiemy ile ludzi stało się uczniami Pana w rezultacie kazań onego uleczonego – wprawdzie nie zaraz, ale po zesłaniu Ducha Świętego, gdy rozpoczął się wiek ducha pod mocą i kierownictwem, którego wszyscy prawdziwi Izraelici byli wybrani i zapieczętowani Prawdą, jako naśladowcy Pana. Możemy jednak logicznie przypuszczać, że jego praca przyniosła pewien owoc. Z pewnością cała podróż naszego Pana przy tej okazji, zdaje się sprawiła nawrócenie tylko tej jednej osoby, owego opętanego, wszelka późniejsza praca prowadzona była przez tego.

Dziękujemy Bogu, że proporcja opętanych przez złych duchów jest stosunkowo mała; dziękujemy Mu także, iż z całej tej liczby niezdrowych na umyśle my i inni, co usłyszeli poselstwo o prawdzie, przyjęliśmy je i przyszliśmy do nóg Jezusowych, „obleczeni i przy dobrym umyśle”. Czy ma On, jakąś pracę dla nas? Jeżeli nie możemy być Apostołami i iść za Nim, to możemy przynajmniej iść za przykładem tego uwolnionego od demonów; możemy iść do własnych domów i do przyjaciół naszych i tam wyznawać Pana i Jego potężną moc w nas. W ten sposób możemy opowiadać przymioty Tego, który nas powołał z ciemności do Swej przedziwnej światłości i w ten sposób możemy być współpracownikami z Bogiem w usłudze prawdy, w dziele pojednania, ogłaszając jak wielkie rzeczy Pan nam uczynił. Więcej nawet, radujemy się, że On zmiłował się nad nami, odpuścił nam nasze grzechy i gdyśmy się poświęcili, przyjął i zaadoptował nas do Swej niebieskiej rodziny, uczynił nas uczestnikami Ducha Świętego i polecił nam ogłaszać tę dobrą nowinę o Jego łasce.

Zdaje się, że ktokolwiek otrzymał łaskę Bożą w taki sposób, nie powinien brać jej nadaremno – że wszyscy tak zaszczyceni powinni być rozbudzeni do nowości żywota i do energicznej służby Panu. Jedno z najlepszych świadectw, jakie kiedykolwiek słyszeliśmy względem mocy chrześcijańskiego życia i wpływu tegoż na innych, było od pewnej niewiasty, która prosiła, aby pamiętać o niej w modlitwie by mogła prawdę dobrze pojmować i według niej postępować. Gdy zapytana:, czemu była tak troskliwa o poznanie prawdy? Odrzekła: „Moja bratowa przyjęła tę prawdę i jej życie od tego czasu przekonało mnie, że w religii Jezusowej jest pewna moc, której poprzednio nie znałam. Przez wiele lat byłam niewierną i takimi byli wszyscy moi przyjaciele i współtowarzysze. Myślałam, że w religii nie ma nic oprócz nieuctwa i przesądów, lecz gdy moja bratowa przyjęła poglądy „Badaczy Pisma Św.”, nastąpiła taka zmiana w jej życiu i całe jej postępowanie tak się zmieniło, że powiedziałam sobie: Tam jest moc, w religii Jezusowej musi być prawda; albowiem widzę demonstrację tego w życiu tej kobiety i pragnę tego samego dla siebie”.

Obyśmy wszyscy mogli być tak pilnymi i wiernymi szafarzami łask Bożych i wiernymi przedstawicielami naszego wielkiego Odkupiciela – świadcząc nie tylko naszymi wargami, ale i całym naszym postępowaniem, że jesteśmy teraz trzeźwymi, że mamy ducha zdrowego umysłu, że miłujemy rzeczy słuszne, prawdziwe, zacne i dobre, a nienawidzimy i unikamy rzeczy grzesznych i przeciwnych umysłowi Bożemu i drogom sprawiedliwości.

W.T. R-3771 -1906 r.
Straż 08/1941 str. 122-125

Do góry