R-3194b

Święty Paweł przed Feliksem

LEKCJA Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH 24:10-16, 24-26

„Nie będę się bał złego: albowiemeś Ty ze mną” Ps. 23:4

Pięć dni po przywiedzeniu Pawła jako więźnia do Cezarei, przybyli do tegoż miasta również najwyższy kapłan Ananiasz z niejakim Tertullem, prokuratorem, i ze starszymi przedstawicielami Sanhedrynu, aby wnieść przeciwko Pawłowi skargę, którą też zaraz rozpoczęli. Prokurator Tertullus zaczął omawianie całej sprawy bardzo pochlebną uwagą skierowaną do starosty Feliksa. Było to obłudne, ponieważ świeccy ówcześni historycy, tak Józefus, jak i Tacyt, opisują Feliksa jako najgorszego i najsurowszego starostę, jaki kiedykolwiek został przysłany przez Rzymian do Judei.

Pochlebstwo takie, czyli niezasłużone, jest bardzo obrzydliwe, w zupełności przeciwne zasadom, jakimi powinni się rządzić naśladowcy Pana. Jest to nieuczciwością, hipokryzją. Mimo to jednak, pochlebstwo jest bardzo potężną bronią, której człowiek przewrotny używa bez skrupułów i często broń ta daje mu przewagę w sprawach tego świata i w zwalczaniu wiernych Pańskich, którzy się nią nie posługują, ponieważ prawda i uczciwość są zasadami ich wszelkich mów i czynów. Niektórzy z wiernych są nawet gotowi posuwać te reguły zbyt daleko, np. gdyby tacy znaleźliby się na miejscu Pawła, czuliby może za swój obowiązek zgromić Feliksa. Powinni jednak zrozumieć, że nie są zobowiązani napominać każdego, który źle czyni, tak samo, jak nie są zobowiązani mówić osobom nieurodziwym, że są brzydkimi. Sposób postępowania Pawła w tej sprawie jest dobrą ilustracją postępowania według ducha zdrowego zmysłu. Kiedy nadeszła jego kolej mówienia do starosty, nie zgromił go, nie zganił, ani też nie wypowiedział ani jednego słowa pochlebstwa. Przedmowa do jego obrony była w zupełności prawdziwa, co do słowa, a jednak przekazana w sposób grzeczny i uprzejmy.

Grzeczność jest zawsze cechą charakterystyczną chrześcijanina. W świecie jest może tylko powierzchowną ogładą, lecz u wierzącego to prawdziwy wyraz serdecznego uczucia rozwiniętego na zasadzie miłości. To miłość pobudza do łagodności, cierpliwości, grzeczności itd., a nawet przy przeciwnościach wstrzymuje się od wypowiadania słów nieuprzejmych i ostrych, chyba, że wymaga tego obowiązek.

Fałszywe oskarżenie przeciwko Pawłowi

Prokurator Tertullus sformułował poważne oskarżenie przeciwko Pawłowi. Starał się, aby w oczach Feliksa przedstawić go jako konspiratora przeciw rzymskiemu rządowi – a przynajmniej jako wszczynającego rozruchy i zamieszanie pomiędzy ludem. Oskarżenie to było rozbudowane, nawiązywało nie tylko do ostatniego wypadku, czyli do zamieszek w Jerozolimie, ale jak dowodził Tertullus, Paweł powodował zamęt wśród narodu, gdziekolwiek przebywał. Prokurator ten nie pomyślał widocznie o tym, że zamieszanie mogło być spowodowane przez rozmyślnych czynicieli złego, aby przeszkodzić postępowi sprawiedliwości i prawdy. Myślą, jaką starał się przedstawić staroście było, iż ktokolwiek jest powodem zamętu, bez względu na to, jak słuszną byłaby jego sprawa, powinien być uważany za wroga dobrego ładu, prawa i porządku. Te same argumenty mają wielką siłę i dziś u tych, którzy nie dbają o prawdziwe zasady sprawiedliwości i wolności.

Wcale by nas nie zdziwiło, gdyby w niedalekiej przyszłości przeciwnicy obecnej prawdy zajęli podobne niesprawiedliwe stanowisko przeciwko nam, którzy staramy się, za przykładem Apostoła, głosić prawdę o nowej dyspensacji naszym braciom w Babilonie, którzy nie tylko są niechętni do słuchania, ale także skłonni nieraz do gniewu, sprzeciwiania się i prześladowania, aby i innym przeszkodzić w słuchaniu i przyjęciu owej radosnej nowiny, która będzie wszystkiemu ludowi.

Po wysłuchaniu oskarżyciela, Feliks dozwolił Pawłowi przemówić, co ten też uczynił z dobrym skutkiem. Wykazał, że (1) do Jerozolimy przybył dopiero niedawno temu, i że nie wzbudzał tam żadnych rozruchów, a w czasie jego aresztowania modlił się spokojnie w Świątyni, nie dyskutując z nikim, ani nie łamiąc niczyich praw. (2) Zażądał, aby jego oskarżyciele dowiedli prawdziwości swoich zarzutów – oświadczył, że nie są oni w stanie tego zrobić, a tym samym wykazał, w sposób rozumny i właściwy, że ciężar dostarczenia dowodów spoczywa na jego oskarżycielach, a nie na nim. (3) Przyznał jednak, że była pewna podstawa do okazywanej jemu nienawiści, a było nią to, że jego rodacy zarzucali mu wyznawanie i nauczanie herezji – odstępstwo od religii żydowskiej.

W odpowiedzi na zarzut, że był on hersztem sekty Nazarejczyków, Paweł zaprzeczył, aby było to herezją przeciwko religii żydowskiej lub sektą, odstępstwem od prawdziwej wiary. Jego wrogowie nazywali Chrześcijaństwo herezją i odstępstwem od Judaizmu, ale z punktu widzenia Apostoła były to fałszywe zarzuty. Chrześcijaństwo, zamiast być odstępstwem od Judaizmu, było raczej jego naturalnym wynikiem, rozwojem, czyli wypełnieniem Boskich obietnic, na jakich wszystkie nadzieje i widoki Judaizmu były zbudowane. Apostoł wykazał tę sprawę jak najwyraźniej w swoim liście do Rzymian (r. 11), gdzie porównał naród żydowski do drzewa oliwnego, którego korzeniem była obietnica dana Abrahamowi, a gałęziami Izraelici. Apostoł nie przedstawił Chrześcijaństwa jako nowego drzewa, ani nawet jako nowej gałęzi na pierwotnym drzewie oliwnym, ale zaprezentował je jako dalszy rozwój tego samego drzewa. Żydów, którzy sprzeciwili się postępowi i nie przyjęli Jezusa, ukazał jako odłamane gałęzie; natomiast ci, którzy przyjęli Chrystusa – wszyscy „prawdziwi Izraelici” – nazywani Chrześcijanami od zesłania Ducha Świętego, byli i są dotąd uznawani za Izraelitów duchowych.

Ewangelia głoszona przez Pawła

Prowadząc dalej swoją obronę, Apostoł usprawiedliwił twierdzenie, jakie uczynił poprzednio przed Sanhedrynem, a mianowicie, że znaczna część sprzeciwów wnoszonych przeciwko niemu przez jego rodaków, wynikała z powodu jego wiary w zmartwychwstanie, przy czym wielu z nich się z tym godziło i wiarę tę podzielało – „że będzie zmartwychwstanie sprawiedliwych i niesprawiedliwych”.

Ewangelia głoszona przez tego Apostoła pod wieloma względami różniła się od tego, co jest ogólnie nauczane w czasie obecnym. Uwidocznia się to z tego, co powiedział przy tej okazji – iż najgłówniejszą doktryną jego kazań była nauka o zmartwychwstaniu. To prawda, że niektórzy mogliby mówić, iż obecnie nie ma potrzeby kłaść tak dużego nacisku na tę naukę, ponieważ dziś nie tak wielu Saduceuszów, czyli takich, którzy by jej zaprzeczali. W odpowiedzi na to oświadczymy, że dziś jest bardzo mało takich, którzy wierzą, że umarli są martwymi. Olbrzymia większość ludzi, tak chrześcijan, jak i pogan, przyjęła za prawdę teorię, że nikt nie umiera – że ci, którzy zdają się umierać, stają się w rzeczywistości więcej żywymi niż kiedykolwiek. Nie wierząc, aby ktoś był martwym, niemożliwym jest wierzyć w zmartwychwstanie. Zamiast tego rozwinęła się inna myśl: że będzie zmartwychwstanie ciała. Nauczanym jest, że dusza, czyli właściwa osoba nie umiera, a tylko zrzuci swoje ciało, jakby starą odzież, a w pewnym przyszłym czasie otrzyma to ciało z powrotem. Gdyby taką naukę o zmartwychwstaniu głosił Apostoł – jeżeli miałby na myśli zmartwychwstanie ciała, to argument jego byłby bardzo słaby. Byłoby niemądrym tracić dużo czasu i energii w obronie propozycji, która by nie miała w sobie żadnej korzyści ani zasługi, choćby nawet mogła być udowodniona.

Apostoł miał zupełnie inną myśl: jego kazaniem było, że śmierć jest karą za grzech, i że po śmierci nie ma żadnego życia ani świadomości i nie byłoby ich nigdy, gdyby nie było zmartwychwstania. Nauczał on również, że zmartwychwstanie może nastąpić jedynie jako łaska Boża zapewniona Okupem za wszystkich skazanych na śmierć. Zatem, każąc o zmartwychwstaniu, Paweł nie tylko wyrażał swoją wiarę, że Chrystus Jezus nie był już więcej umarłym, ale również, że w słusznym czasie Bóg obdarzy zmartwychwstaniem całą ludzkość. Tak więc, Jezus i zmartwychwstanie stanowi sumę i główną treść ewangelicznej nadziei, z punktu widzenia Apostoła, a także z naszego, ponieważ podzielamy jego punkt zapatrywania.

Nadzieja przyszłego żywota

Niektórym mogłyby się nasunąć pytania: jeżeli zmartwychwstanie (anastasis) znaczy zupełne podniesienie kogoś ze stanu śmierci do stanu doskonałego życia, to jak Apostoł mógł tu mówić o zmartwychwstaniu tak sprawiedliwych, jak i niesprawiedliwych? Jak można by to rozumieć i zharmonizować z innymi Pismami, które mówią, że tylko usprawiedliwieni odziedziczą życie – że kto ma Syna, ma żywot, a kto nie ma Syna, nie ogląda żywota? Lub, że ktokolwiek nie będzie posłuszny Onemu Wielkiemu Prorokowi, będzie wygładzony z ludu, czyli odcięty od żywota, wtórą śmiercią.

Odpowiadamy, że Apostoł nie prowadził tu swego argumentu do przyszłości; nie mówi, że w przyszłości dojdą do doskonałości żywota tak sprawiedliwi, jak i niesprawiedliwi, ale mówi o tych, którzy w obecnym czasie są sprawiedliwymi, bądź też niesprawiedliwymi. Sprawiedliwi w obecnym czasie są „usprawiedliwieni z wiary”, i o ile zostaną wiernymi warunkom wysokiego powołania, otrzymają dział w pierwszym zmartwychwstaniu. Niesprawiedliwymi zaś są wszyscy nieusprawiedliwieni, czyli niewierzący. Apostoł wyjaśnia, że oni nie wierzą, ponieważ bóg świata tego zaciemnił im umysły (2 Kor. 4:4). Pismo Święte jednak wykazuje wyraźnie, że specjalnym dziełem w wieku przyszłym będzie otwieranie oczu ślepym i uszu głuchym, i napełnianie całej ziemi znajomością Pańską, w tym właśnie celu, aby ci, którzy obecnie są niesprawiedliwi, ponieważ nie znają Pana, mogli Go wtedy poznać i przyjąć, a przez to dostąpić usprawiedliwienia i zmartwychwstania przygotowanego dla wszystkich. Dostąpią go wszyscy, z wyjątkiem tych, którzy to łaskawe zarządzenie sami osobiście odrzucą.

Określiwszy swoją wiarę w przyszłe życie przez zmartwychwstanie, Apostoł oświadczył następnie, że starał się żyć zgodnie z tą nadzieją przyszłego żywota – dążąc, aby zawsze miał sumienie bez obrażenia przed Bogiem i przed ludźmi. Chciał przez to powiedzieć, że w swoich myślach, słowach i czynach, tak w stosunku do Boga, jak i ludzi, starał się postępować sumiennie i uczciwie.

Nic dziwnego, że Feliks, chociaż był człowiekiem złym i przewrotnym i choć w jego interesie było, aby przychylić się do propozycji pochlebczego prokuratora i przypodobać się najwyższemu kapłanowi, to jednak nie był skłonny, aby tak zacnego więźnia skazać na śmierć. Z tego, co jest napisane, można również wnioskować, że Feliks przypuszczał, iż w związku ze sprawą Pawła miał dobrą sposobność otrzymania znacznej łapówki, gdyby go uwolnił, ponieważ Paweł w swojej obronie oświadczył, że nie tylko nie rozmyślał o żadnej szkodzie dla swoich współbliźnich, ale nawet niósł ze sobą jałmużny i dary od braci z obcych miast, aby wspierać biedniejszych w Jerozolimie. Niewątpliwie Feliks myślał, że więzień tak wysoce utalentowany, wykształcony i posiadający rzymskie obywatelstwo miał zapewne wielu przyjaciół nie tylko w Jerozolimie, ale i w różnych innych miastach. Spodziewał się prawdopodobnie, że Paweł i jego przyjaciele byliby gotowi znacznie wynagrodzić go za uwolnienie Apostoła. Taka myśl jest wyrażona w wersecie 26.

Nauka Pawła przestraszyła Feliksa

Feliks był wyraźnie bardzo zainteresowany swoim więźniem, bo wspomniał o nim swojej żonie, która była żydówką. Po kilku dniach wezwał nawet Pawła do siebie, aby tak on, jak i jego żona mogli się więcej dowiedzieć o tej nowej nauce. Jego ciekawość była na pewno więcej niż zaspokojona, kiedy Apostoł wykładał swój przedmiot. Omawiał on plan Boży, sprawiedliwość zakonu i niemożliwość, aby niedoskonały człowiek wypełnił wszystkie jego wymagania; mówił, że Jezus stał się Odkupicielem tych, których zakon potępiał, i że teraz zbawienie i sposobność żywota wiecznego otworzone są wszystkim posłusznym Ewangelii, którzy odwrócą się od grzechu, a wiarą będą polegać na Odkupicielu. Następnie Apostoł niezawodnie wykazał, że sprawiedliwość była rozumnym wymaganiem Boskiego zakonu, i że przyjęcie Boskiej łaski w Chrystusie powinno każdego pobudzać do panowania nad sobą, do zwalczania cielesnych skłonności, oraz że nadejdzie dzień sądu, w którym wszystkie niesprawiedliwości poniosą słuszną odpłatę w proporcji do znajomości, z jaką były popełnione.

Słuchając tych wywodów, starosta Feliks zląkł się i zadrżał, popełnione przez niego samego niegodziwości i prowadzone rozpustne życie stanęły mu przed oczyma i zrozumiał, że według zasad, które wykładał Paweł, musiałby w tym przyszłym sądzie ponieść wiele karania. Jego żona Drusylla była w rzeczywistości żoną króla Azyza; lecz jej sumienie było widocznie jeszcze więcej zatarte niż Feliksa, nie zostało tym przemówieniem Pawła w ogóle poruszone. Aby skończyć tę rozmowę z Pawłem, Feliks oświadczył, że później, w sposobnym czasie, zawezwie Pawła, aby usłyszeć więcej o tej Ewangelii. Można jednak wątpić, aby kiedykolwiek poruszył jeszcze z nim ten temat – już dość usłyszał, więcej niż był gotów przyjąć i zastosować się.

Postępowanie Feliksa niewiele różniło się od postępowania innych, tak w jego czasach, jaki obecnie. Wielu jest takich, którzy drżą, gdy pomyślą o swoich grzechach, lecz zerwanie z nimi odkładają na później. Tymczasem, gdy grzech już dobrze się w kimś utrwali, to odpowiedni czas na łatwe wyparcie się go nigdy nie nadejdzie. Kto chce stać się naśladowcą Pana, musi z odwagą przyjąć przez Chrystusa zaofiarowaną mu przez Boga pomoc w rozerwaniu więzów grzechu – musi przede wszystkim umiłować wolność, którą może dać nam tylko Chrystus.

Ci, którzy nie posiadają tego serdecznego pragnienia wolności od grzechu, pozostaną jego niewolnikami aż do poranku nowego dnia Tysiąclecia, kiedy to wybierany Kościół zostanie już dopełniony i wraz z Chrystusem, jako Głową, rozerwie okowy grzechu, uwolni wszystkich więźniów i nakłoni ich do posłuszeństwa prawom Królestwa Bożego, wymierzając karę w proporcji do rozmyślności grzeszników, mając na celu ich naprawę i przywrócenie im tego wszystkiego, co było stracone przez Adama, a odkupione drogocenną krwią Chrystusa.

Lekcje dla nas

Możemy zaczerpnąć dobrą lekcję z metody, jaką Apostoł przedstawił prawdę Feliksowi. Nie atakował on charakteru starosty, ani nie gromił go za jego grzechy – użył lepszego sposobu. Ignorując jego osobiste nieprawości, Paweł postawił przed starostą lustro doskonałego prawa miłości, wolności i sprawiedliwości, aby on sam mógł zobaczyć, ile mu brakowało do absolutnego ideału uznawanego przez Boga. Oby wszyscy wierni Pańscy mogli nauczyć się karcić grzech – przez przyświecanie światłem prawdy i proporcjonalnym do tego światłem chrześcijańskiego życia! Oby ich słowa, jak i postępowanie, były żywymi listami o łasce Bożej i o Jego łaskawych zarządzeniach, tak dla nagrody tych, którzy Go szukają, jak i dla ukarania i ćwiczenia tych, którzy tego potrzebują!

Odwaga Apostoła w przedstawianiu prawdy takiej osobie, która miała najwięcej do powiedzenia w rozsądzeniu jego sprawy, jest znamienna i godna uznania. W zupełności odpowiada temu, co mówi nasz złoty tekst. Znajdujący się po stronie

Pańskiej i mający Pana po swojej stronie, nie potrzebują bać się złego, bez względu na to, gdzie się znajdują. Ta wolność od bojaźni nie powinna nas jednak pobudzać do wyniosłej brawury, lub do niegrzecznych, nieprzystojnych słów czy metod postępowania; Apostoł tak nie czynił. Boską regułą wyrażoną przez niego jest, że mamy być szczerymi w miłości, a więc i prawdę mamy mówić w miłości – Ef. 4:15.

Inną lekcją z doświadczeń Pawła, jak i wszystkich prawdziwych wiernych jest, że rzucane na nich oskarżenia, obelgi, oszczerstwa itp. nie są w stanie wyrządzić im trwałej szkody. Zauważmy Wodza naszego zbawienia, przeciwko któremu mówiono i czyniono fałszywie wiele różnego zła, nazwano Go nawet księciem demonów i ukrzyżowano Go jako bluźniercę Boga. Czyż te ataki i zniewagi onego wielkiego przeciwnika, przez jego zwiedzionych synów nieposłuszeństwa, nie uczyniły charakteru naszego Pana tym szlachetniejszym i kryształowym?

Podobnie rzecz się ma z doświadczeniami Apostoła Pawła – one tym bardziej uwydatniają nam jego zacny charakter. Alegoryczne dzieło Bunyana „Droga Pielgrzyma” opisuje pewną scenę, która dobrze ilustruje naszą lekcję i zachęca, aby nie zważać na obelgi i obmowy obecnego czasu, ale trwać w łasce Bożej i cieszyć się Jego błogosławieństwem w naszych dążeniach, aby wiernie Mu służyć. Poniżej przytaczamy fragment z dzieła Bunyana:

„Następnie pasterze zaprowadzili pielgrzyma na inne miejsce, zwane Górą Niewinności, i tam obaczył człowieka w bieli, którego dwóch innych ludzi, nazwiskiem Uprzedzenie i Złośnik, ustawicznie obrzucało błotem. Przypatrując się temu, pielgrzym zauważył, że błoto rzucane na człowieka w bieli, po krótkiej chwili spadało z niego i szaty jego były tak czyste, jakoby brudu na nich nigdy nie było. Pielgrzym zapytał: „Co to ma znaczyć?”. Pasterze odpowiedzieli: „Imię tego człowieka jest Pobożny, a szaty przedstawiają niewinność jego życia. Tymi, którzy obrzucają go błotem, są nienawidzący go za dobre czyny; ale, jak widzisz, błoto nie trzyma się jego szat; podobnie sprawa ma się z każdym, który żyje na tym świecie w niewinności; ci, co usiłują takich ludzi oczernić, mozolą się daremnie; albowiem po małej chwili Bóg wywiedzie ich niewinność jako światłość, a sprawiedliwość ich jako słońce w południe”. – Ps. 37:1-11.

Zion's Watch Tower, 15 maja 1903, R-3194
Straż 01/1953, str. 10

Do góry