Dochodzenie do chrześcijańskiej wolności

Lekcja z Dziejów Apostolskich 15:22-33.

"Stójcie tedy w tej wolności, którą nas Chrystus wolnymi uczynił." - Gal. 5:1.

Wolność chrześcijanina różni się zupełnie od wolności folgowania bezprawia lub anarchii i lekcja niniejsza dobrze ilustruje ten fakt. Żydom, którzy znajdowali się pod rytuałem zakonu, z jego omywaniami, postami, odmianami księżyca, sabatami i świętami, wolność chrześcijańska była do pewnego stopnia uwolnieniem od tych instytucyj i obrządków, z których wiele było figuralnymi, zastosowanymi do "domu sług," lecz niestosownymi dla "domu synów." Poganom zaś, którym Bóg nigdy nie dał zakonu i którzy przeto nie znajdowali się pod zarządzeniami, warunkami i wymaganiami zakonu, lecz byli w pewnych przesądach i złych obyczajach, wolność chrześcijańska oznaczała zniesienie tych różnych złych obyczajów i przesądów, a ponadto nałożenie zakonu - nie zakonu Mojżeszowego z jego obrządkami i ceremoniami, ale "onego doskonałego zakonu wolności," czyli "zakonu ducha żywota, który jest w Chrystusie Jezusie" - to znaczy podporządkowanie cielesnej woli pod zakon miłości. (Jak. 1:25. Rzym. 8:2.) Nie potrzebujemy się więc dziwić, że tak żydzi jak i poganie, przychodząc do Chrystusa i Jego doskonałego zakonu wolności z dwuch przeciwnych stron, popadali w pewnego rodzaju zamęt i zakłopotanie co do wymagań i właściwości tegoż zakonu.

Konferencja Apostołów w Jeruzalemie, którą spostrzegamy w naszej lekcji, miała miejsce dwadzieścia lat po zesłaniu ducha świętego. Ona była zwołana właśnie w celu rozstrzygnięcia tego przedmiotu, to jest zakonu Chrystusowego i jego ograniczeń, tak dla nawróconych z pogan jak i dla nawróconych z żydów. Potrzebnym było rozstrzygnąć, do jakiego stopnia zakon został zniesiony dla przyjmujących Chrystusa żydów, a także do jakiego stopnia zakon Chrystusowy nakłada ograniczenia na nawróconych z pogan, oraz do jakiego stopnia te dwie klasy, poprzednio rozdzielone społecznie i religijnie zakonem Mojżeszowym, mogą teraz być razem w bratniej społeczności i zażyłości, bez pogwałcenia czyjegokolwiek sumienia i bez naruszenia czyjejkolwiek wolności.

Kościół Antiochii był ośrodkiem chrześcijaństwa dla nawróconych żydów zrodzonych w krajach pogańskich. Pogańskie otoczenie, jak i znaczna ilość członków nawróconych z pogan, przyczyniały się do rozwijania w tym zgromadzeniu obszernego ducha chrześcijańskiej wolności; tak że niektórzy członkowie, poruszeni mowami braci przybyłych z Jeruzalemu, obawiali się, że w tej sprawie chrześcijańskiej wolności posunęli się za daleko i zaczęli utrzymywać, że poganie, przyjmując Chrystusa wiarą, powinni także przyjąć Judaizm i zakon Mojżeszowy i podporządkować się pod różne przepisy zakonne, wraz z obrzezaniem, tak jakoby byli żydami z urodzenia. Niektórzy bracia, nowo przybyli z Jeruzalemu, potęgowali te obawy, w rezultacie czego powstało znaczne nieporozumienie w Kościele Antiochijskim, dochodzące, według greckiego określenia, prawie do schizmy, czyli rozdwojenia. Zdaje się jednak, że w tym wszystkim panował właściwy duch, ponieważ zamiast rozdzielić się z powodu tej spornej kwestii, każda strona szanowała sumienne przekonania drugiej strony i wspólnie podjętą została mądra decyzja, aby zaapelować w tej sprawie do kościoła w Jeruzalemie o taką radę, jaką starsi tego kościoła i Apostołowie uznają za właściwą im dać. Bracia w Antiochii mieli widocznie zupełne zaufanie, że Bóg naznaczył Apostołów i że ich ostateczna decyzja w tej sprawie będzie najwłaściwsza. Widząc jednak, że bracia w Jeruzalemie, otoczeni więcej wpływami judaizmu, mogliby czasem mieć za ciasny pogląd na Mojżeszowe obrzędy i obyczaje, posłali swoich dwuch najprzedniejszych przedstawicieli, Pawła i Barnabę, aby radzie Jeruzalemskiej przedstawili pogląd większości zgromadzenia, aby w ten sposób cała ta sprawa mogła być lepiej i wszechstronnie zbadana i zadecydowana, tak ściśle według woli Pana jak tylko było możliwym.

Był to duch nader piękny i właściwy; przyjemniejszy w oczach Bożych i w oczach zdrowo myślących ludzi, aniżeli podjęcie jakiegokolwiek innego mniej umiarkowanego sposobu postępowania. Nieumiarkowany sposób postępowania podejmowany jest zwykle przez takich, którzy nie mają dosyć wiary w Palna, jako Głowę Kościoła i w Jego nadzorczą opatrzność nad sprawami tych, którzy starają się rozeznawać i czynić Jego wolę. Są to zazwyczaj tacy, którzy czują się zbyt pewni siebie, jak to rzecz się miała nawet z pokornym Mojżeszem, który popełnił omyłkę na puszczy gdy powtórnie uderzył skałę, mówiąc: "Ludzie odporni, iżali z tej skały możemy wam przywieść wodę?" - 4 Moj. 20:10.

Prawda nie ma nic do stracenia przez szczerość, otwartość, rozumne umiarkowanie i dokładne wyświetlenie. Zatym wierni w Antiochii, chociaż mieli wielkie zaufanie do Pawła i Barnaby, to jednak mieli też nie mniejsze zaufanie i poważanie do Apostołów w Jeruzalemie i rozumowali, że ponieważ ci mężowie wszyscy dawali dowody, że byli prawdziwymi sługami Pana i Jego mówczymi narzędziami, więc dziwnym byłoby gdyby na wspólnym zebraniu i wysłuchaniu wszystkiego co obie strony miały do powiedzenia w tej sprawie, nie mogli dojść do jednomyślnej decyzji co do Pańskiej woli w tym względzie, dla całego Kościoła. Pochwalamy tę tak wzniosłą zasadę i oświadczamy, że ona jest tak stosowną teraz jak była naonczas. Jednakowoż w czasie obecnym, ponieważ spornych kwestyj nie możemy poruczyć żywym Apostołom, musimy poruczać je zapisanym naukom Pana i Apostołów - szukając również pomocy od braci, którzy okazują najlepszą znajomość Boskiego Słowa i najgłębiej wnikają w Jego plan.

W drodze do Jeruzalemu

Podróż z Antiochii do Jeruzalemu dała Pawłowi i Barnabie sposobność zetknięcia się z wielu domownikami wiary rozproszonymi we wszystkich prawie miastach, przez które przechodzili. Ma się rozumieć, że wszyscy ci bracia byli radzi słyszeć, a Paweł i Barnaba radzi byli opowiadać jak Bóg błogosławił ich misjonarskiej pracy w Galacji i innych okolicach, a chociaż ci spotykani bracia byli nawróconymi prawie wyłącznie z żydów, to jednak z przyjemnością czytamy, że Paweł i Barnaba raportem swoim "uczynili wielką radość wszystkim braciom." (Dzie. 15:3.) To pokazuje, że ci wszyscy bracia mieli prawdziwego chrześcijańskiego ducha - że w znacznym stopniu, jeżeli nie zupełnie, wyzbyli się żydowskich uprzedzeń i zazdrości pod względem zaniesienia Ewangelii poganom. Pokazuje także, że u większości ówczesnych żydowskich braci, ów spór co do Możjeszowego zakonu i ceremonii, nie zawierał w sobie opozycji względem pogan samych, a tylko zamieszanie umysłowe odnośnie woli Pańskiej w tym przedmiocie;- nie zdołali jeszcze rozpoznać wielkiej długości, szerokości, wysokości i głębokości Boskiego planu, jak poznali to później, gdy pojęli ów doskonały zakon wolności, którym Chrystus uwalnia w prawdziwym znaczeniu, wszystkich tych, którzy są Jego.

Przyszedłszy do Jeruzalemu, przedstawiciele zgromadzenia Antiochijskiego przyjęci byli z wielką serdecznością; albowiem takie jest znaczenie greckiego słowa przetłumaczonego "przyjęci", w wierszu czwartym tegoż rozdziału. Raport jaki Paweł i Barnaba dawali po drodze innym braciom, złożyli także braciom w Jeruzalemie, wyszczególniając Boskie błogosławieństwa nad ich pracą misjonarską i opowiadając jak wielkich rzeczy Pan dokonał, jak wielu uwierzyło i jak wiernymi i gorliwymi byli ci nowo znalezieni bracia w Chrystusie, którzy przedtym byli obcymi, cudzoziemcami, poganami.

Jest powód do wierzenia, że Paweł, Barnaba i Tytus odwiedzili braci w Jeruzalemie poprzednio, lecz nie złożyli publicznego świadectwa przed całym zgromadzeniem tak jak to uczynili teraz, a tylko mieli sekretną konferencję z Apostołami i przedniejszymi braćmi, którym Paweł wyjaśniał jak on pojmował ów doskonały zakon wolności, czyli Boską wolę i plan odnośnie Ewangelii pomiędzy poganami. Zdaje się że Apostołowie byli dosyć przejęci objaśnieniami Pawła, chociaż sami nie uczynili żadnego publicznego oświadczenia w tym przedmiocie ani nie podejmowali misjonarskiej pracy pomiędzy poganami. Widocznie nie uważali za potrzebne poruszać tego drażliwego przedmiotu, aby przez to nie rozniecać sporu pomiędzy nawróconymi z żydów. W taki to sposób sprawa ta pozostała przez kilka lat, ku stopniowemu rozwojowi i rozszerzeniu serc i umysłów wierzących. Powyżej przytoczona myśl oparta jest na oświadczeniu, jakie apostoł Paweł uczynił w tym przedmiocie w swoim liście do Galatów rozdz. 2.

Lecz teraz, sprawa przyjmowania pogan, jak oni mają być traktowani, jakie mają być ich zobowiązania itd., wysuniętą została w sposób naturalny, bez narzucania - a raczej ona narzuciła się sama dla ostatecznego zadecydowania. Apostołowie i starsi wysłuchali raportów o Boskich błogosławieństwach pomiędzy poganami i nie stawiali żadnych opozycyj, będąc widocznie w zgodzie z całą tą sprawą od samego początku; lecz, jak można się było tego spodziewać, pewne niezadowolenie zaczęło przejawiać się pomiędzy braćmi, którzy poprzednio byli z klasy Faryzeuszów. Ta sekta żydów była uparcie nastrojona nie tylko do zakonu Mojżeszowego i wszystkich jego obrządków ale i do różnych dodatków i ustaw tak, że, jak pamiętamy, byli bardzo niezadowoleni z Jezusowego sposobu obserwowania zakonu, który, jak wiemy, był doskonały. Ci więc, z całą szczerością protestowali, że misjonarze byli za liberalni i nie dosyć dbali w swej pracy, że wszyscy wierzący powinni być obrzezywani i powinni zachowywać zakon pod względem świąt, odmian księżyca, postów, sabatów, obmywań itp.

W taki to sposób sprawa ta została wysunięta naprzód i zwołane zostało specjalne zebranie, na którym Apostołowie i starsi wysłuchali wszystkiego co w tym względzie wielu miało do powiedzenia; - i czytamy że był o tym "wielki spór". Nie chcemy nikogo zachęcać do sporów, dysput itp. pomiędzy ludem Pańskim. Przeciwnie, rozumiemy iż Pismo Święte uczy, że spory i dysputy są, po największej części, niewłaściwe i szkodliwe dla zgromadzenia i dla prawdy; ponieważ spory takie i dysputy są przeważnie o rzeczy bezpożyteczne i powodują zgorszenia i zniechęcenia pomiędzy tymi, co są słabymi w wierze. Inna jest jednak sprawa gdy rozchodzi się o rzecz ważną, jaką była ta, o której rozważamy. W takich razach dysputa, prowadzona we właściwy sposób, w duchu miłości, z mocą a jednak z dobrotliwością, miłością i łagodnością, jest w zupełności właściwa.

Radujemy się że w rychłym Kościele był taki duch wyrozumiałości, jaki przedstawiony jest w tym orzeczeniu - radujemy się z tego że gdy tak ważna sprawa miała być rozważana w celu rozpoznania woli Pańskiej, zupełna wolność dana była wszystkim do argumentowania i dyputowania tyle ile było potrzeba na wyłożenie całego tego przedmiotu przed tymi, którzy mieli go pod rozwagą. Zachodzi jednak pewna różnica pomiędzy dysputą i dyskusją w kole wierzących a dysputą poza tym obrębem. Jak to i Apostoł powiedział: Tego, który jest w wierze słaby, przyjmujcie (nie odrzucajcie go za to, że niema tak zupełnej, silnej i żywej wiary, jaką chcielibyście w nim widzieć) lecz nie na sprzeczanie około sporów - nie przyjmujcie go na to, aby dysputować o jego wątpliwościach - o tym, w co on nie wierzy. Dajcie mu zupełną sposobność przysłuchania się dyskusjom wiary; jeżeli potem wątpliwości jego nie ulotnią się , to prawdopodobnie on sam ulotni się, czyli odpadnie od zgromadzenia. Zgodnie z tym nie powinniśmy uznawać dyskusyj o fundamentalnych zasadach Ewangelii Chrystusowej. Kościół składa się tylko z takich, którzy uznają ten fundament, że Chrystus umarł za grzechy nasze, czyli dla naszego wybawienia z grzechu i jego kary; i że wszyscy chcący dostąpić Jego błogosławieństw muszą uznać ten prosty fakt o Jego śmierci za nas i o Jego zmartwychwstaniu mocą Bożą dla naszego ostatecznego wybawienia. Następnie, o ile mają pragnienie stać się Jego uczniami, muszą poświęcić się Jemu, aby czynić Jego wolę i służyć Jego sprawie. Te fundamentalne zasady Kościoła Chrystusowego nie mogą być przedmiotem dysput. Ci, co zasady te odrzucają, nie są kościołem i nie powinni mieć posłuchu w kościele. Są to intruzy, wilcy w owczej skórze, mający złe intencje i powodujący złe skutki.

Gdy jednak rozchodzi się o ważną sprawę pomiędzy tymi co prawdziwie są Pańscy, to sposobność i wolność dyskusji, w rozumnych granicach, jest absolutnie konieczna dla duchowego wzrostu i rozwoju. Odciąć taką dyskusję znaczyłoby zgnieść właściwe działanie myśli, a w niektórych okolicznościach mogłoby oznaczać nagromadzenie siły prowadzącej w końcu do eksplozji szkodliwej pod wielu względami. Zatem w sprawach takich pamiętajmy na Złotą Regułę i tym, co różnią się z nami , pozostawmy taką samą wolność w granicach fundamentalnych zasad, jak byśmy chcieli aby oni nam dawali, gdybyśmy byli na ich miejscu, a oni na naszym.

Fakt, że sporną kwestią było zobowiązanie nawróconych z pogan wobec zakonu, nie znaczył wcale, że ogólnym wyrozumieniem było, iż zakon Mojżeszowy był zobowiązany dla nawróconych z żydów. Wszyscy musieli przyznać, że przymierze zakonu nie zbawiło nikogo i że wypełnienie zakonu przez Chrystusa wprowadziło wszystkich pod Boską łaskę. Była to więcej sprawa obyczaju - żydzi przyzwyczaili się do obrzeski, która postanowiona była prędzej aniżeli zakon, także przywykli do powstrzymywania się od jedzenia wieprzowiny nie tylko dlatego, że zakon zabraniał, ale z powodu, że i oprócz zakonu uważali to mięso za nieczyste. To co żydzi czynili, powodowani swoją wolnością, myśleli, że nawróceni z pogan powinni być do tego zmuszeni - co jest bardzo zwykłą omyłką u wielu. Potrzeba znacznego rozwoju, aby nauczyć się używać swego sumienia i swej wolności, i aby drugim pozwolić to samo, chociaż ich pojęcia różnią się od naszych.

Gdy obie strony dostatecznie wypowiedziały się w tej sprawie, Piotr, jeden z przedniejszych apostołów i prawdopodobnie najstarszy, opowiedział swoje doświadczenia z Korneliuszem. Następnie wysłuchano Pawła i Barnabę, a Jakub zakończył dyskusję. Wszyscy poparli nauki i praktyki Pawła i Barnaby i przytaczali kierownictwo ducha Pańskiego oraz proroctwa Starego Testamentu na poparcie stanowiska, jakie do pewnego stopnia, jak to już zaznaczyliśmy powyżej, podtrzymywali już przez pewien czas, chociaż dopiero teraz uznali za właściwe uczynić publiczne oświadczenie w tej sprawie. Zakończenie całej tej dyskusji było zadawalniające dla apostołów i starszych, jak i dla całego zgromadzenia; i zgodnie z tym listowna odpowiedź posłana była do Antiochii, Syriji i do wszystkich zgromadzeń w Cylicji, w których to okolicach nauki Judaizmu wywierały swój wpływ. Od tego miejsca właściwie rozpoczyna się niniejsza lekcja.

Aby listowi temu nadać tym większe znaczenie, dwuch przedniejszych braci z Jeruzalemu posłanych wraz z Pawłem i Barnaba, aby ustnie poprzeć mogli to co napisane było w liście i w ten sposób uspokoić serca zakłopotane tą błędną nauką. List ów najprzód pozbawił wszelkiego autorytetu tych, którzy aczkolwiek w dobrej intencji, nauczali błędu wraz z prawdą i przez to wiernych wprowadzali w zamęt pod względem obrzezywania i zakonu. Następnie list zaznaczył jaka decyzja zapadła na konferencji w Jeruzalemie i dawał uznanie Barnabie i Pawłowi, nazywając ich "miłymi," zaznaczając że oni narażali swe życie dla sprawy Pańskiej. O całej tej decyzji wyrażone było, iż pochodziła ona od "ducha świętego i nas." Możemy z właściwością wnosić, że znaczeniem tego jest, iż kościół w Jeruzalemie wyrażał nie tylko, że nauki Starego Testamentu i kierownictwo Boskiej opatrzności świadczyły za przyjęciem pogan do chrześcijańskiej wolności, bez wprowadzania ich pod żydowskie obrządki, ale także, iż to zrozumienie woli Pańskiej wcale nie sprzeciwiało się życzeniom i uczuciom apostołów i starszych w Jeruzalemie, a raczej znalazło gotowy oddźwięk i radosna przychylność w ich sercach.

Zlecenia co do zennętrznego postępowania

Boskie instrukcje i wskazówki przemawiające do ich serc i umysłów, obejmowały cztery następujące punkty:

  1. Wstrzymywanie się od mięsa ofiarowanego bałwanom, aby nie dawać pozorów sankcjonowania bałwochwalstwa.
  2. Wstrzymywanie się od jedzenia krwi zwierząt.
  3. Wstrzymywanie się od rzeczy dławionych czyli od mięsa bydląt, z których krew nie została wypuszczona, bo jedzenie takiego mięsa mogłoby oznaczać jedzenie krwi.
  4. Wstrzymywanie się od wszeteczeństwa.

Zastanawiając się nad tymi regułami należy mieć na uwadze okoliczności i warunki owego czasu, oraz cel, jaki starano się osiągnąć.

  1. Bałwochwalstwo praktykowane naonczas łączyło z sobą wiele zmysłowości, co było w wyraźnym przeciwieństwie do ducha Chrystusowego, w jakimkolwiek znaczeniu tego słowa.
  2. Celem było, aby przysposobić podstawę do bratniej społeczności takich, których poprzednie doświadczenia i nauki były za luźne, z tymi, których poprzednie nauki były za surowe. To też rzeczy wymagane od pogan nie były tylko przepisami zakonu Mojżeszowego; albowiem zakaz co do jedzenia krwi i wyjaśnienie, że krew przedstawia życie, dane były przed Mojżeszem, czyli za czasów Noego, zaraz po potopie, kiedy Noemu i jego potomstwu pozwolone było jeść mięso z powodu zmiany warunków, osłabiania ludzkiego rodzaju i potrzeby ostrzejszego pokarmu. Jedzenie krwi w czasach apostolskich było bardziej pospolitem, aniżeli jest obecnie, gdyż krew mieszana była nie tylko do pewnych potraw, ale używano ją także jako napój, zmieszaną z winem, jak to obecnie używają niektórzy ekstrakt z wołowiny zmieszany z winem.

Poselstwo to przyjęte zostało z wiarą przez wszystkich i spowodowało ogólną radość w Kościele. Było naonczas ogólnie uznawanym, że Pan opatrznościowo zarządza sprawami Kościoła, a taka wiara i zaufanie w Bogu przygotowały obie strony do przyjęcia poselstwa w tym przedmiocie, ponieważ spodziewali się go i wierzyli, że ono będzie dane przez przewód, który Bóg już poprzednio używał ku ich zbudowaniu i błogosławieństwu. W tym mamy lekcję co do właściwego postępowania ludu Bożego obecnie; to jest, że dyskusje nawet w ważnych sprawach (lecz nie fundamentalnych) nie powinny być przedłużane aż do rozerwania i podziału, ale prowadzone być powinny w tym serdecznym pragnieniu, aby prawda mogła być rozpoznana i wprowadzona w czyn. Dociekania powinny być prowadzone według wyroczni Bożej i po wysłuchaniu wszystkich, decyzja powinna być zadawalniająca, sprowadzająca pokój i radość, tak aby jedność wiary i związka miłości mogły być zachowane w Syjonie.

Dwaj bracia posłani z owym listem, wraz z Pawłem i Sylą, byli prorokami, czyli publicznymi nauczycielami i, według polecenia napominali zbory, zgodnie z poselstwem owego listu, ucząc i utwierdzając braci. W taki to sposób, to co zdawało się, że doprowadzi do rozerwania i spowoduje wiele szkody i gorzkości, stało się w rzeczywistości przewodem większego błogosławieństwa dla wszystkich z tym złączonych, ponieważ było właściwe i mądrze załatwione. Oby sprawy takie mogły być i dziś w podobny sposób traktowane przez lud Boży i oby przyniosły podobne wyniki, pod kierownictwem Tego samego Pana i Mistrza, który w tak chwalebny sposób sprawą tą pokierował około dziewiętnaście stuleci temu.

Wolność, którą Chrystus wolnymi nas uczynił

Nasz złoty tekst jest bardzo kosztowny. Wartość prawdziwej wolności pomiędzy ludem Pańskim nie może być przeceniona. Ona jest częścią życia wiernych. Jednakowoż krótko po śmierci apostołów, z powodu mylnych pojęć o jedności, ten duch prawdziwej wolności został zaduszony, czego wynikiem były "ciemne wieki" - ciemnota, przesądy, prześladowania itp. Ruch reformacyjny w szesnastym stuleciu był rozbudzeniem ducha wolności, o jakiej mówi nasz tekst - wolności myślenia w granicach fundamentalnych nauk Chrystusowych - wolności do wierzenia lub nie wierzenia w inne rzeczy zgodne z tym, bez piętnowania kogoś heretykiem, lub prześladowania go przez braci słowami lub uczynkami.

Dziwnym może się zdawać gdy powiemy, że do obecnego chrześcijaństwa nominalnego zakrada się za dużo i za mało wolności. Za mało wolności przejawia się w tym, że nie dozwala się na dyskusje nauk Chrystusowych i Apostolskich z obawy, że przez to mogłyby być objawione różnice opinii. Są to zabiegi utrzymania zewnętrznej jedności, bez jedności umysłu i serca. Jest to szkodliwe tak dla tych, co trzymają się błędów, które nie mogą być wyjawione, jak i dla tych, co trzymają się prawdy; albowiem pozwalają się związać, co przeszkadza im we wzroście w łasce, w znajomości i we właściwym używaniu wolności, którą Chrystus wolnymi nas uczynił. Ogólną skłonnością w tym względzie jest, aby przykrywać tak prawdę jak i błędy, w tym mylnym mniemaniu, że ta pozorna unia przysłuży się do prawdziwej i będzie korzystną dla członków ciała Chrystusowego. Taka fałszywa unia w rzeczywistości przyjdzie i będzie skuteczna i korzystna dla nominalnego kościoła, ale tylko na krótki czas, poczem wielki ucisk obejmie wszystkich.

Z drugiej strony, za dużo wolności przejawia się w naukach wyższej krytyki i ewolucji. Po cichu nauki te podawane są w teologicznych seminariach, w prasie, w codziennych rozmowach, a nawet na kazalnicach; i jakiekolwiek próby sprzeciwienia się tym fałszywym naukom są potępiane jako wszczynanie sporów i burzenie jedności w kościele. W taki to sposób za duża wolność i za duża niewola działają obecnie razem w nominalnych systemach kościelnych, aby w zupełności wyrugować prawdę i wypędzić tych, co miłują prawdę i wolność, którą nas Chrystus wolnymi uczynił. Wszystko to obliczone jest na to, aby utwierdzić, pomnożyć i uczcić błąd, który ujmuje kontrolę, chociaż zazwyczaj jest to zaprzeczane. Niechaj więc wszyscy wierni Pańscy, którzy zakosztowali wolności Chrystusowej, starają się stać mocno w tej wolności, a jeżeli zauważą, że wolność ta jest ukrócona, to niech uwolnią się od wszelkiej niewoli ludzkich systemów, aby tylko stać silnie i wiernie przy Panu, naszym Odkupicielu, Nauczycielu i Królu.

Pytanie mogłyby się jeszcze nasunąć: Czy to polecenie, aby wierni wstrzymywali się od mięsa ofiarowanego bałwanom, nie sprzeciwia się temu, co apostoł Paweł później pisał do Koryntian? (1 Kor. 8.) Odpowiadamy: Nie. Apostoł w tym liście nie zalecał jedzenia mięsa ofiarowanego poprzednio bałwanom; przeciwnie, on odpowiada niektórym co to praktykowali. Przyznaje logiczność ich argumentowaniu, że ponieważ bałwan nie jest niczem więcej jak kawałem drzewa, kamienia lub metali, zatem nie może on mięsu nic pomóc, ani też zaszkodzić. Wykazuje jednak, że wstrzymywanie się od takiego mięsa powinno być czynione dla dobra takich, których umysły, nie będąc tak logicznymi, nie mogliby tego w taki sposób zrozumieć i mogliby być pobudzeni do pogwałcenia sumienia, co byłoby grzechem i w końcu mogliby przyczynić się do ich zguby. Głosu sumienia trzeba słuchać, bo gwałcenie go jest rzeczą zgubną - bez względu na to, jak wadliwe i przesądne byłyby jego zasady. Sumienie powinno być ćwiczone i pouczane, lecz nieświadomość jego nie powinna być nigdy gwałcona. Każde pogwałcenie sumienia jest proporcjonalnym burzeniem charakteru. Każdy powinien mieć to na pamięci, tak pod względem własnego sumienia, jak i w obchodzeniu się z innymi, a szczególnie z dziećmi.

W.T.3017-1902
Straż 3/1947