Apostolska rada młodemu chrześcijaninowi

Lekcja z drugiego listu Ap. Pawła do Tymoteusza 1:1-7 i 3:14-17.

"Z dzieciństwa umiesz Pisma Święte, które cię mogą uczynić mądrym ku zbawieniu przez wiarę." - 2 Tym. 3:15.

Słowa niniejszej lekcji pisane przez apostoła Pawła do Tymoteusza, są zdrową radą dla wszystkich chrześcijan, a tym więcej dla tych co są młodymi w prawdzie, a szczególnie dla takich, którzy poświęciwszy się Bogu i Jego służbie, starają się, stosownie do swego poświęcenia, być użytecznymi jako słudzy zgromadzenia, bądź w służbie publicznej, bądź też w prywatnej, stosownie do ich talentów i sposobności.

Słowa te pisane były do Tymoteusza, gdy apostoł Paweł był już starcem i więźniem w Rzymie za jego wierność i gorliwość w służbie Pańskiej. Nie należy rozumieć, aby Tymoteusz był w tym czasie dzieckiem, chłopcem lub dorastającym młodzieńcem. Matka Tymoteusza, jak i on sam byli nawróceni do Chrystusa i Jego Ewangelii prawdopodobnie w czasie gdy ap. Paweł pierwszy raz zagościł w ich domu w Listrze, podczas swej pierwszej podróży misjonarskiej. Przypuszczanym więc jest, że w czasie otrzymania tegoż drugiego listu od apostoła, Tymoteusz był w wieku około czterdziestu lat. Tradycja podaje, że był on około

16 lat starym w czasie gdy on sam i jego matka przyjęli Ewangelię Chrystusową. Gdy liczył dwadzieścia i jeden lat, towarzyszył on, wraz z Sylą, w drugiej podróży Apostoła po Małej Azji i od tego czasu przez około szesnaście lat był on w bliskiej społeczności z Apostołem w jego służbie dla Prawdy, aż Apostoł pozostawił go w zgromadzeniu Efezkim, aby dopomógł braciom do wybrnięcia z pewnych trudności w jakie popadli. W czasie pełnienia tej służby w kościele Efezkim, Tymoteusz otrzymał owe dwa listy noszące jego imię.

Apostoł Paweł rozpoczynał swe listy do Tymoteusza nie wyliczaniem swoich przymiotów ani chwaleniem się swą służbą dla Pana i Prawdy, ale z właściwością przypomniał Tymoteuszowi o swoim apostolstwie (jednym z dwunastu, na miejscu Judasza), specjalnie otrzymanym od Pana, do ogłaszania Jego Ewangelii i specjalnie przygotowanym do tej pracy przez otrzymanie świadectwa o zmartwychwstaniu Pana, gdy otrzymał przebłysk chwalebnej Jego osoby, oraz zlecenie, aby ogłaszał ludziom warunki wypełnienia się Boskiej obietnicy wiecznego żywota, przygotowanego w Chrystusie Jezusie.

Chociaż Apostoł nie miał własnych dzieci, to jednak jego czułe zaadresowanie listu do Tymoteusza ("miłemu synowi") i jego błagania o Boskie błogosławieństwo dla niego, dowodzą, że on me był pozbawiony czułych, szlachetnych i zacnych uczuć właściwych prawdziwemu i czułemu ojcu. Zaiste, ów fakt, że on nie miał własnych dzieci zdaje się jakoby rozszerzył jego uczucia do takiego stopnia, że obrazowo obejmował on miłością rodzicielską wszystkich, którzy przyjmowali Ewangelię i nazywa ich niekiedy swoimi dziećmi. Pamiętamy, że używał takich obrazowych określeń jak: "Choćbyście mieli dziesięć tysięcy pedagogów - nauczycieli - w Chrystusie, wszakże nie wiele ojców macie; bom ja was, w Chrystusie Jezusie, przez Ewangelię spłodził." (l Kor. 4:15.) Przy innej okazji Apostoł przedstawił swoje starania dla wiernych w obrazie mamki odchowującej dziatki swoje, (l Tes. 2:7.) Jeżeli to było prawdą o jego ogólnych uczuciach do domowników wiary, to tym więcej prawdą było w stosunku do Tymoteusza, który tak zacnie i prawdziwie wypełnił dział syna dla Apostoła.

Mimochodem, Apostoł w swoim drugim liście przytacza o czystości swego sumienia przed Bogiem, gdy mówi, że modlił się za nim we dnie i w nocy, w wielkim pragnieniu, aby go widzieć i przywodząc na pamięć jego łzy, gdy dla dobra Prawdy rozstali się w Efezie. Nie było to osobistym upodobaniem dla żadnego z nich, że musieli rozstać się, lecz oba poświęcili osobiste upodobania i przyjemności dla dobra sprawy Pańskiej.

Troska Pawła względem Tymoteusza.

Możemy zauważyć i ocenić troskliwość Apostoła o swego młodszego brata w prawdzie, w którym widział tak wiele możliwości do użytecznej służby zaraz i na przyszłość. Rozumiał on też, prawdopodobnie lepiej aniżeli sam Tymoteusz, o sidłach, i zasadzkach onego przeciwnika, jakie atakują zwykle tych co zajmują przedniejsze stanowiska. Zapewne nasuwały mu się często pytania: Czy aby Tymoteusz uchroni się zarozumiałości i wyniosłości? Czy aby nie straci wiary w krzyż Chrystusowy? Czy nie popadnie w fałszywie tak nazwaną filozofię? Czy nie stanie się nadętym z próżności umysłu cielesnego, myśląc o sobie jako o kimś wielkim? Czy też, przeciwnie, będzie wiernym żołnierzem krzyża, cichym, pokornym, łagodnym wobec wszystkich, przykładem wiary i cnotliwego życia dla wszystkich, z którymi się styka? A szczególnie czy będzie się mocno trzymał

Pisma Świętego i czy będzie sposobnym nauczać drugich i kierować ich uwagę do tego źródła Boskich informacyj? Apostoł rozumiał, że do tego czasu Tymoteusz był tak blisko niego i jego pracy, że w znacznej mierze był ochroniony od prób i pokus, na które teraz będzie wystawiony. Mimo to jednak zdawał sobie sprawę z tego, że jeżeli Tymoteusz ma być przygotowany do ogólnej służby pracy jaką Paweł, więzień i starzec, musi wnet złożyć, to był już czas, aby nauczył się jak stać niezachwianie w mocy Bożej dostarczonej przez Jego Słowo, bez szczególniejszego opierania się na ziemskiej podporze, tak jak dotąd Tymoteusz opierał się na nim.

Podobne myśli miały niezawodnie dużo do czynienia z tymi modlitwami apostoła za Tymoteusza "w nocy i we dnie"; i teraz pisał do niego z intencją zasilenia i zachęcenia go do wytrwania w wierze i gorliwości, w pracy i w trudnościach jakie go czekały. Przypominał mu wiarę i pobożność jakie odziedziczył po matce i po babce, i zapewnił go o swej wierze w nim, że te odziedziczone przymioty założyły silny grunt do prawdziwej pobożności i wiary także i w sercu Tymoteusza.

Zatrzymamy się tu na chwilkę, aby zauważyć fakt, tak wyraźnie zaznaczony w Biblii, że nie tylko grzechy rodziców nawiedzają dzieci do kilku pokoleń, ale że i wiara i pobożność rodziców, gdy właściwie oparta na Słowie Bożym i na obietnicach tegoż Słowa, zakładają lepszy fundament dla charakteru ich dzieci, do rozwinięcia w nich pobożności i użyteczności.

Apostoł stara się zasilić umysł Tymoteusza nie tylko przez przypomnienie mu dobrego dziedzictwa wiary i pobożności z matki i babki, lecz w dodatku przypomina mu o łasce Bożej specjalnie jemu (Tymoteuszowi) udzielonej krótko po jego poświęceniu się Bogu na służbę, kiedy to Apostoł, używając swej władzy apostolskiej, jak to było zwykłym w owym czasie, udzielił Tymoteuszowi nadnaturalnej mocy, czyli zewnętrznego daru ducha świętego, przez włożenie na niego rąk. Apostoł prawdopodobnie słyszał albo też przypuszczał, że Tymoteuszowa gorliwość ku Bogu zaczęła słabnąć, przeto w liście tym upomina go: "wzniecaj dar Boży, który w tobie jest przez włożenie rąk moich." Greckie słowo przetłumaczone tu na "wzniecaj," znaczy rozpalaj; jakoby Apostoł chciał powiedzieć: Rozpalaj twój dar przez odnowienie energii.

Następny wiersz zdaje się być utwierdzeniem powyżej przytoczonego poglądu; albowiem wyraża myśl jakoby apostoł obawiał się, iż Tymoteusz był w niebezpieczeństwie ulegnięcia bojaźni i powstrzymania swej gorliwości. Przeto upomina go, iż duch Pański udzielony Jego ludowi nie jest duchem bojaźni, ale duchem mocy, energii i gorliwości rozbudzonej miłości, przywiązaniem do Boga i pragnieniem, aby się Jemu podobać i służyć Mu; a także i przywiązaniem do prawdy, do braci i pragnieniem, aby budować siebie i ich w rzeczach świętych, i czynić dobrze wszystkim w miarę sposobności. Aby jednak Tymoteusz nie doszedł do wniosku, że duch Boży pobudza tylko do energii i gorliwości - które czasami mogłyby być niemądre w swoim zastosowaniu i czynić więcej szkody aniżeli dobrego - apostoł dodaje, że duch Boży zlany na pomazanych i przyjętych do rodziny Bożej, jest także duchem "zdrowego zmysłu," czyli zdrowego umysłu, zdrowego rozsądku. Jest to umysł utwierdzony i umocniony Słowem Bożym w każdym przedmiocie. To też chociaż nie ma żadnej bojaźni względem ludzi, umiejętnie rozsądza czasy, chwile i metody jak najlepszego użycia energii i gorliwości, jakie pałają w jego poświęconym sercu, przepełnionym miłością. Oby wszystkie dziatki Boże mogły coraz więcej oceniać i przyswajać sobie ducha zdrowego umysłu, pod dyrekcją którego wszystkie ich talenty mogłyby być zużyte w służbie Pańskiej nie tylko bez bojaźni ale i rozumnie.

Dalsze Upomnienia Apostoła.

Idąc dalej w swoim upominaniu (3:14-15), Apostoł przypomina Tymoteuszowi dwie rzeczy:

  1. Że on był wyuczonym od Boga i
  2. że ta nauka Boża doszła go przez Pisma, o których zapewnia go, że są dostateczne do uzupełnienia w nim (przy zmartwychwstaniu) onego zbawienia, jakie Bóg przygotował przez wiarę w Chrystusa Jezusa.

Dobrze jest pamiętać i nam, że wszystkie łaski ducha świętego, cała znajomość Boskich rzeczy, do jakiej już doszliśmy i która niezawodnie dopomogła nam dużo do lepszego poznania Boga i do uświętobliwienia się - wszystko doszło nas przez Pisma Starego Testamentu oraz przez słowa naszego Pana i Jego natchnionych apostołów. Niema potrzeby udawania się do innych przewodów po zdobycie mądrości, która by nas przygotowała do obiecanego zbawienia.

Następnie (w wierszach 16 i 17) Apostoł wykazuje, że Pisma od Boga natchnione, są pożyteczne we wszystkich kierunkach i w zupełności wystarczające dla człowieka Bożego. Nie potrzebuje on żadnych dodatkowych wizyj ani snów własnych lub drugich ludzi. Pisma pożyteczne są ku nauce; zawiera w sobie całe określenie Boskiego planu; i niema ludzkiego autorytetu, któryby mógł do tego coś dodać. Któż poznał zmysł (umysł) Pański?-Któż Go będzie uczył? (l Kor. 2:16.) Pisma są również pożyteczne ku strofowaniu drugich. Żadne inne słowa, strofujące omyłki w postępowaniu lub nauce, nie będą tak silne jak natchnione słowa Pisma Świętego. Są one również pożyteczne ku "naprawie," literalnie "ku przywiedzeniu kogoś i utwierdzeniu w dobrem." Żaden inny wzór moralności lub dyscypliny nie przenika tak serca i nie naprawia tak błądzących jak czyni to Słowo Boże.

Biblia jest czemś więcej aniżeli przepisami moralności.

Musimy jednakowoż zauważyć, że Słowo Boże nie jest samym tylko określeniem cnót i instrukcją moralnego życia - jest czemś więcej niż to; ono przenika serce, pobudki, intencje, ambicje i aspiracje człowieka. Ono głosi błogosławieństwo tym, którzy są "czystego serca," których intencie są sprawiedliwe, zacne, czyste.

Jako naprawiacz w sprawiedliwości Słowo Boże rozciąga się na wszystkie sprawy życia i tym, którzy rządzą się tymże Słowem, ono nie tylko daje ducha zdrowego umysłu, tak że mogą sprawy widzieć i rozsądzać z prawdziwego punktu zapatrywania - z punktu Boskiej sprawiedliwości i litości - ale również uczy ich sprawiedliwości ku Bogu i prawdziwej świętobliwości, której Bóg jest doskonałym wzorem. Więcej nawet ono rozciąga się też na społeczność pomiędzy mężami a żonami, pomiędzy rodzicami a dziećmi, pomiędzy przyjaciółmi, sąsiadami itd. Gdy pozwolimy na to, ono może uregulować każdą naszą sprawę, według zasad sprawiedliwości i miłości.

Zgodnie z tym Apostoł zapewnia, że nauki Boże przez Pismo Święte są w tym właśnie celu, "Aby człowiek Boży był dobrze i zupełnie zaopatrzony do wszelkiego dobrego dzieła." - Tłumaczenie poprawne.

Apostoł mówi tu o doskonałości charakteru (nie mógł mieć na myśli cielesnej doskonałości, bo na innym miejscu oświadczył nawet o sobie: "W ciele moim nie mieszka doskonałość". Doskonałość charakteru tu wykazana jest jako właściwy i pożądany cel dla wszystkich chrześcijan, możliwy do osiągnięcia przy pomocy Słowa Bożego, powinna być metą, do osiągnięcia której wszyscy żołnierze krzyża, ubiegający się o wysoką nagrodę, powinni nagiąć całą swą energię.

Doskonałość charakteru była pokazana nam w osobie naszego Odkupiciela, którego Bóg wywyższył do prawicy Swego majestatu i mocy. Apostoł informuje, że Ojciec przeznaczył, iż wszyscy członkowie "Małego Stadka," którzy będą uczestnikami z Panem w królestwie, muszą być przypodobani chwalebnemu obrazowi Syna Jego, czyli muszą dojść do doskonałości charakteru, serca, umysłu, muszą być poddani woli Ojca i Jego sprawiedliwości we wszystkich rzeczach; bez względu jak niedoskonale są ich gliniane naczynia i jak

nieudolnie wyrażać mogą te pragnienia serca przez swoje myśli, słowa i czyny. Ten nowy charakter, ten zarodek, czyli zapoczątkowanie nowej natury, zostanie uzupełniony przy pierwszym zmartwychwstaniu.

W.T.2165-1897
Straż 2/1950