R-2140

PIERWSZA PODRÓŻ MISYJNA AP. PAWŁA

Dz. Ap. 13:1-13.

W lekcji tej pozostawiamy kościół (zgromadzenie w Jeruzalemie, jako ten początek wszystkich zgromadzeń, czyli kościoła ludu Pana, jako też pierwszego zgromadzenia (kościoła) powstałego w Antiochii), a zastanówmy się nad pierwszą turą działalności misyjnej Apostoła Pawła. Właściwie cała ówczesna praca zasługuje na miano czynności misyjnej. Działalność, jaką wynałożył nasz Pan pomiędzy Żydami, była też pracą natury misyjnej. Praca, jaka rozpoczęła się po zesłaniu Ducha Świętego po między Żydami, była również misyjną działalnością. Praca, jaką wykonali ci "rozproszeni” z powodu prześladowania w Judei, była też czynem misyjnym. Powstały kościół w Antiochii był właśnie wynikiem takiej pracy misyjnej. To też podróż misyjna apostoła Pawła nie była czymś nadzwyczajnym, coś w rodzaju jak to niektórzy posyłają swe misje (nawracać dzikusów lub barbarzyńców), lecz raczej była to działalność w zakresie ogólnej pracy dla sprawy Pańskiej, którą Pan obficie błogosławił, aby prawda była obwieszczona nie tylko w Jeruzalemie, ale w ogóle wszędzie.

W poprzednich naszych lekcjach dowiedzieliśmy się, że chrześcijanie w Antiochii pod wpływem Ducha Świętego i za pośrednictwem Barnabasza i Pawła, zrobili znaczny postęp. W tej lekcji chcemy potwierdzić, że co się tyczy kościoła w Antiochii, to panowały w nim warunki zdrowotne, życie duchowe było pełne poświęcenia i gorliwości w rozpowszechnianiu poselstwa Ewangelii. W tym czasie było parę odpowiednich osób poświęconych i oddanych sprawie Pańskiej, których Pan uprzywilejował jako swoje ustne narzędzia w Jego chwalebnej pracy. W tym czasie właśnie pokazało się, że Paweł i Barnabasz byli w możności udać się z poselstwem Ewangelii gdzie indziej, aby innym wskazać tę drogę zbawienia, o czym Duch Święty poświadczył, że tak mieli postąpić. Jak Duch Święty naznaczył ich do tej pracy, nie mamy powiedziane, a odgadywać nie chcemy (wiersz 2). Wystarczy zaznaczyć, że kościół ówczesny rozumiał kierownictwo Ducha Świętego i był jemu posłuszny, z czym też tak Barnabasz jako też i Paweł byli zgodni. Barnabasz jest wzmiankowany jako pierwszy w owym czasie z tych wydatniejszych, gdyż był wcześniej i prędzej zapoznanym z duchowymi rzeczami aniżeli Paweł, a przy tym prawdopodobnie był też i starszym w wieku. Paweł natomiast był "naczyniem wybranym” przez Pana i specjalnie przysposobionym do wielkiego dzieła w poselstwie Ewangelii, jednak w owym czasie widocznie nie było jeszcze jawnym, że on jest wybrańcem Pańskim, aby wypełnić miejsce wypadłego Judasza pomiędzy dwunastoma apostołami.

Oczywiście Barnabasz i Paweł byli posłani w podróż misyjną na koszt zgromadzenia (kościoła) w Antiochii, ażeby w imieniu tego zgromadzenia wykonali sprawy Pańskie. Z jaką uwagą i ocenieniem przystąpili oni (zgromadzenie) do wykonania tej misji świadczy fakt, że ażeby Boskie błogosławieństwo było z tym ich przedsięwzięciem, oni pościli i modlili się, i wkładali na nich ręce (czyli przez podniesienie ręki) zgodzili się na ich podróż (wiersz 3). To "wkładanie rąk” (głosowanie przez podniesienie ręki) nie było w celu dania autorytetu Barnabaszowi i Pawłowi do głoszenia poselstwa Ewangelii, gdyż oni od kilku już lat byli nauczycielami w kościele (zgromadzeniach) Antiochii i w okolicy, ale raczej to głosowanie odbyło się w celu, że oni uznali tę pracę za właściwą, że popierali i podtrzymywali ją i przez to całe zgromadzenie brało udział w tej specjalnej pierwszej pracy ogólnej dla Pana. Aczkolwiek zgromadzenie w Antiochii wysyłało ich jako swych reprezentantów w turę misyjną z poselstwem Ewangelii, to jednak rozumieli, że Duch Święty posłał ich na tę pracę - wiersz 4.

Oni nie poszli daleko w ich początkowej pracy misyjnej, lecz która była bliską sercu ich – głosząc poselstwo boskie wesołej nowiny i radości, oraz pojednania przez drogocenną krew Chrystusa. Oni udali się nie do znienawidzonych pogan, lecz na razie skierowali swe kroki, aby siać ziarna prawdy o Królestwie w miejscach odpowiednio przysposobionych na przyjęcie poselstwa prawdy. Przeto oni przede wszystkim udali się do Żydów, którzy przez przeszło szesnaście stuleci byli pod Zakonem, który był nauczycielem, aby przysposobić ich do przyjęcia Chrystusa. Pobożni poganie, którzy szukali Boga, "owaby Go nie namacali”, i którzy mieli cokolwiek znajomości o Bogu izraelskim, mieli sposobność słyszeć to poselstwo, lecz najczęściej udawali się do żydowskich synagog i w ten sposób Barnabasz i Paweł spotykali się z ludźmi najwięcej przysposobionymi do przyjęcia prawdy.

Żydowskie synagogi w owym czasie były tak liberalnie urządzone, że poselstwo Ewangelii miało do nich przystęp i skoro zostało wypowiedziane, natychmiast zdobywało słuchaczy pomiędzy żydami, i wobec tego między nimi powstały rozdziały, czyli stronnictwa i jedni przyznawali rację Ewangelii, inni natomiast sprzeciwiali się. Gdyby dzisiaj żydowskie synagogi i chrześcijańskie kościoły były oparte na takiej samej zasadzie liberalizmu, do których przy pewnych okazjach możnaby było wejść z poselstwem Ewangelii i w ogóle z nauką Pisma Świętego i wykazać im zarysy boskiego planu bezpośrednio w ich kościołach, jak to czynili apostołowie z pewnością poselstwo teraźniejszej prawdy podczas żniwa byłoby łatwiejsze i przystępniejsze dla ludzi do poznania wielu prawd Boskich. Chociaż dzisiaj, co prawda, nie jesteśmy prześladowani, ani napadani w podobny sposób, jak to przechodzili pierwotni chrześcijanie, lub w wiekach średnich, to jednak jesteśmy krępowani i mamy rozmaite przeszkody z powodu sekciarskiego ogrodzenia i niemożności bezpośredniego przedstawienia ludziom prawdy.

Jan Marek, siostrzeniec Barnabasza, jak jest tu wspomniany, nie był trzecim pracownikiem na niwie misyjnej, lecz raczej był on pomocnikiem, czyli sługą Barnabasza i Pawła do pewnych posług. Wszędzie Pismo święte wspomina, że wszyscy wierzący są "braćmi jednej nadziei”, to jednak dzisiaj niektórzy przesadnie mniemają, że każdy brat, jeżeli jest poświęcony, jest jednakowy, i może zająć każde stanowisko bez względu czy jest do tego odpowiedni lub nie. Z pewnością Jan Marek nie powiedział: "Jeżeli ja nie będę na równi z Barnabaszem i Pawłem dopuszczony do obsługi, to nie pójdę z wami wcale". On na pewno powiedział, że jeżeli on będzie mógł czymkolwiek przysłużyć się w sprawie Pańskiej podczas ich podróży, to on to wykona, usługując tym, których Duch Święty postanowił, aby byli specjalnymi przedstawicielami sprawy Pańskiej, przeto będę z radością wykonywał tę posługę jakoby dla samego Pana. Wtenczas była sposobność do usługi w sprawie Pańskiej, jest ona też i dzisiaj dla tych, którzy chcą wykonywać swoją cząstkę w tym zakresie; i niezawodnie Barnabasz i Paweł otrzymali wielką pomoc od młodego brata, który stał się ich sługą dobrowolnie, gdyż z pewnością zrozumiał on, że w ten sposób wykonując swoje poświęcenie służył dla Chrystusa. Na pewno, Barnabasz i Paweł mając taką pomoc z sobą, mogli więcej czasu poświęcić dla głoszenia publicznie prawd Boskich. Osobliwie Paweł potrzebował pomocy, gdyż jak wiemy, po nawróceniu go, miał słaby wzrok i inne cielesne dolegliwości.

Jan Marek wiernie usługiwał im przez jakiś czas, lecz z pewnych przyczyn niepodanych, (wiersz 13) zostawił ich, wróciwszy do Jeruzalemu (może miał pewne polecenie wrócić, może więcej nie był potrzebny do obsług, a miejsce jego zajął inny), w każdym bądź razie, można sądzić, że utracił wiele przywileju i sposobności oraz duchowych błogosławieństw, nie będąc z Pawłem. Mógł też być przyczyną pozostawienia ich, jego wujek Barabasz. Jakkolwiek zaszło w latach późniejszych znowu widzimy, że Jan Marek znajdował się z Pawłem i współpracował z nim i jego gromadką, czyli towarzyszami. On później stał się współpracownikiem na niwie Pańskiej i był uznany i przyjęty przez apostołów. (Kol. 4:10; 2 Tym. 4:11). Tu jest sugestia, czyli dorada, dla wszystkich nas, bez względu jak wielką możemy mieć sposobność w służeniu Panu. Wierność i poleganie na Panu jest jedyną podstawą powodzenia. Inną lekcją, jaką możemy z tego wyciągnąć jest, że jeżeli zobaczymy, że popełniliśmy jakąś pomyłkę i nasza usługa nie jest oceniona odpowiednio, nie powinniśmy się zniechęcać, ale raczej braki dopełnić i z zastanowieniem się postanowić szukać nowych sposobności w służbie Pańskiej z jeszcze większą gorliwością i postanowieniem, żałując niewykorzystanie odpowiednio danych sposobności.

Poselstwo Ewangelii jednak przedłużało się w dalszym ciągu podczas ich podróży na wyspę Cyprus, aż w Pafu spotkali się z nowymi doświadczeniami. Tam Szatan miał specjalnego sługę swego, jako spirytystę-medium, a raczej czarownika i fałszywego nauczyciela. Ten człowiek był w łasce u pewnego wysokiego urzędnika, zwanego starostą, i gdy ten urzędnik usłyszał o Ewangelii i chciał jej posłuchać, ten właśnie czarodziej wielce sprzeciwiał się, wiedząc dobrze, że zostanie skompromitowany, gdyż światłość z ciemnością nie zgodzą się, i duch Chrystusowy z duchem demona nie mogą być razem, a jeżeli ów władca poznałby prawdę i stał się naśladowcą Chrystusa, to on, ów czarownik, straciłby wszelką łaskę u niego i jego wszelkie sztuczki diabelskie pójdą na marne. Wobec tego wytworzyła się trudna sytuacja, z jaką apostołowie poprzednio jeszcze nie mieli styczności. Tu spotyka się prawda z kłamstwem, sługa prawdy ze sługą kłamstwa. To dało sposobność dla Apostoła Pawła do okazania oburzenia i wykazania właściwego jego stanowiska w tej sprawie. W tym czasie, jak podaje tekst 9-11, Paweł był napełniony specjalnie darem Ducha świętego, mocą z góry pochodzącą, powstał przeciwko owemu czarownikowi, Elimas, i nie tylko, że go zgromił i wykazał jego niecną robotę, ale w dodatku pokarał go ślepotą do pewnego czasu, jak o tym świadczy tekst naszej lekcji.

Urzędnik ten, który był szlachetnego i poczciwego serca, chcący poznania prawdy, widząc, co się stało został nawrócony do prawdy i poznał Ewangelię. Od tego czasu Paweł zajął stanowisko jako głównego pracownika na niwie Pańskiej; odtąd na przyszłość wzmiankowany jest Paweł i Barnabasz, lub Paweł i jego towarzysze. Jest możliwym, że w owym czasie nie mogli rozeznać, iż pracę Pan prowadzi i za pośrednictwem apostołów, a szczególniej przez Swe narzędzie, wybrane do tego celu apostoła Pawła, jako przewodnika, i dlatego jakoby przyszło pewne nieporozumienie między Pawłem a Barabaszem, gdyż Jan-Marek będąc spokrewniony z Barabaszem jako swym wujem, zostawił ich – wiersz 13.

Lekcję w duchowym znaczeniu, jaką stąd możemy dla nas wyciągnąć, jest (1), że Pan sam był i jest opiekunem oraz przewodniczącym swej pracy, i każdy z nas z osobna i jako całość powinniśmy wykonywać naszą cząstkę, jaka nam przypadła w udziale bez szemrania i oglądania się, jak On rozłożył inne cząstki w ciele do wykonania Jego pracy (1 Kor. 12:25-31); (2) lekcja ta uczy nas, że Pańską wolą jest, aby poselstwo Ewangelii było obwieszczane na świadectwo wszystkim narodom (Mat. 28:19), na co należy zwracać szczególną uwagę. Tutaj jednak widzimy, że gdy pewien wybrany przez Pana sługa jest powołany do wykonania wyznaczonej pracy, inni mają przywilej usługiwać jak to czynił Jan-Marek, jeszcze inni mogą usługiwać kościołowi w domu, jak Symeon, Łucyjusz, Manehan (wiersz 1), a inni – cały kościół (zgromadzenie) – ma przywilej współpracy w okazaniu sympatii, miłości, w modlitwie, okazanie gościnności lub popierać finansowo. (Rzym. 12:6-13).

Okoliczności i otoczenie znacznie się obecnie zmieniły od tamtejszych i nie należy dzisiaj trzymać się tych samych metod w wykonaniu pracy Pańskiej, jednak cel jest ten sam. My nawet nie nosimy takiego samego ubrania, jak dawniej nosili pierwotni chrześcijanie, nie podróżujemy w ten sam sposób, nawet ich sposobu życia nie praktykujemy. Jednak mimo wszystko pozostaje jednym celem w służbie dla Pana, a mianowicie: głosić poselstwo Ewangelii tym, którzy mają: "uszy ku słuchaniu”, budując się w świętej wierze. Z poselstwem Ewangelii w formie drukowanej, przesyłanej przez pocztę i przez dogodną transportację, bardzo wielu może dzisiaj zdziałać i stać się misjonarzami, idąc z miejsca na miejsce, z domu do domu (szczególniej za pośrednictwem programów radiowych, czego nie znano wtedy, gdy był pisany ten artykuł), niosąc światło żywota tym, którzy chcą z tego korzystać. Dzisiaj nikt nie może narzekać na brak sposobności, aby mieć udział w obwieszczaniu dobrej i wesołej nowiny, głosząc o Chrystusie i o Jego królestwie sprawiedliwości, które bywa ustanawiane. Inni mogą wykonywać swoją cząstkę w pracy Pańskiej przez publiczne wykłady tak samo skuteczne jak i rozpowszechnianie literatury; słowem – wszyscy mamy jednakowy przywilej – "według przemożenia swego”. (Mat. 25:15.). My, którzy obecnie żyjemy, mamy osobliwe sposobności (szczególnie przez fale radiowe) i dogodności zanieść prawdę innym. Wobec tego nasza odpowiedzialność stosunkowo, co do tego, jest większą. To też nasza wiara, nasza miłość, nasza gorliwość i zapał do pracy Pańskiej powinien być widoczniejszy. Dlatego też ten, kto miłuje Pana i ma ku temu sposobność (często trzeba tę sposobność zrobić sobie), z pewnością będzie opowiadał "cnoty Tego, który nas powołał z ciemności ku dziwnej swojej światłości”.

W.T. R-2140-1897
Brzask 03/1944 str. 38-40

Do góry