R-2133

ANTIOCHIJSCY "CHRZEŚCIJANIE”

Dz. Ap. 11:19-26.
"Toć tedy i poganom dał Bóg pokutę ku żywotowi.” – Dz. Ap. 11:18.

Antiochia w owym czasie była jednym z głównych miast ówczesnego świata, podobna Rzymowi lub Koryntowi. Była ona stolicą prowincjonalną w Syrii. Ewangelia przedostała się do tego miasta z powodu prześladowania, jakie powstało w czasie, gdy ukamienowano św. Szczepana, któremu przewodniczył Saul z Tarsu. Niektórzy z tych, co byli "rozproszeni” otrzymali Ewangelię w Jeruzalemie i następnie dostali się aż do Antiochii, około 300 mil od Jeruzalemu, a jak na owe czasy, była to przestrzeń daleka. Oni nie schowali swego światła "pod korzec” (Mat. 5:15), lecz dołożyli wszelkich starań, "aby opowiadać cnoty (chwalebne zamiary) tego, który nas powołał z ciemności ku dziwnej swojej światłości” (1 Piotra 2:9). Oni tam znaleźli takich, którzy mieli uszy ku słuchaniu i serca otwarte do uwierzenia i przyjęcia Boskich łask i błogosławieństw. Oni z pewnością zrozumieli fakt, że ich prześladowanie i rozproszenie ma łączność z tym orzeczeniem, że "wszystkie rzeczy pomagają ku dobremu tym, którzy według Boga powołani są” (Rzym. 8:28), i tacy z pewnością wielce radowali się, że otrzymali taki chwalebny przywilej pracować dla sprawy i chwały Bożej. Ci pracownicy, nie byli to apostołowie, ani nawet z pomiędzy zacniejszych uczniów Jezusowych, gdyż nawet nie ma o nich wzmianki jak się nazywali; jednakowoż możemy być pewni, że oni zostali uznani i zaliczeni przez Pana za godnych z pomiędzy ludu Jego jako drogie kamienie, które On wkrótce zabierze, a przez których wielu przyszło do znajomości prawdy i sprawiedliwości, przeto świecić będą jako światła na wieki wieczne. Oświadczenie Pisma Świętego mówi, że ich praca przyczyniła się do tego, iż ”wielki poczet uwierzywszy, nawrócili się do Pana” (Dz. Ap. 11:21).

Jest godnym zwrócić uwagę na to, że wierzyć jest jedną rzeczą, a nawrócić się do Pana, to druga rzecz. Obawiamy się, że często o tej ważnej sprawie zapominamy i wielu jest zadowolonych, gdy ich przyjaciele uwierzyli w jakąś część Ewangelii Jezusa Chrystusa i zaniedbujemy im wykazać ważności i doniosłości poświęcenia się Panu – kompletnego odwrócenia się od świata a całą swą nadzieję, postanowienie i dążność oddać Panu, postępując, zgodnie i w harmonii z Boskim planem. Pamiętajmy na słowa św. Jakuba, że "i demoni wierzą, wszakże drżą” (Jak. 2:19) przeto nie odpoczywajmy z zadowoleniem, gdy ktoś uwierzy naszemu przedstawieniu prawdy, lecz postarajmy się, aby serce danej osoby było odrodzone i oddane Panu.

Wielu mówi o kościele (klasie) w Antiochii jako o "pierwszym kościele pogan”, lub "pogańscy chrześcijanie”, albo "żydowscy chrześcijanie”. Jest to błędne mniemanie; nigdy nie było i nie ma "kościoła pogańskiego”, ani "chrześcijan pogańskich”. Możemy tylko powiedzieć jako o "chrześcijanach nawróconych z pogan”, lub o "kościele z pogan nawróconych”, aby wykazać znaczenie tego wyrażenia. Był kościół żydowski pod Mojżeszem, lecz nigdy nie było ani nigdy nie będzie żydowsko-chrześcijańskiego kościoła. Żydom, którzy częściowo posiadają światło Boże wypływające z Przymierza Zakonu, było łatwiej niż poganom, znajdującym się w ciemności, wejść do zupełnego światła wypływającego z Ewangelii; lecz pod żadnym względem w obu wypadkach nie było to przeniesienie się do chrześcijaństwa. Chrześcijaństwo nie jest mieszaniną judaizmu czy pogaństwa z Ewangelią (chociaż nominalni chrześcijanie wszystko to pomieszali). Nasz Pan dobitnie wykazał, że On nie zamierzał przyczepiać nowej łaty do starej szaty żydowskiego systemu i wtedy nazwać tę mieszaninę chrześcijaństwem, ani też nalewać nowego wina Ewangelii do starej beczki judaizmu; lecz przeciwnie, On ustanowił zupełnie inną nową rzecz; i ci, którzy stanowić mieli tę nową klasę i wejść do Jego Królestwa, najpierw muszą wyjść z ich starego domu (organizacji), przyjść do Pana, być spłodzonymi z Ducha Świętego i być narodzonymi znowu, nim wejdą do niego. – (Jana 3:3-8).

Podczas gdy jesteśmy zadowoleni ze znajomości prawdy wypływającej z Ewangelii, nie potrzebujemy być hipokrytami ani w słowie ani w nazwie. Otóż jeżeli ktoś używa tego wyrażenia "żydowscy chrześcijanie” lub "pogańscy chrześcijanie”, co jest błędnym wysłowieniem się, to jednak niech pamięta na myśl apostoła, który mówi, że "w Chrystusie Jezusie nie ma mężczyzny, ani niewiasty, niewolnika ani wolnego, Żyda czy poganina, ale wszyscy są wolni (i stanowią) ten nowy kościół w Chrystusie” (Gal. 3:28). Nie zamierzamy prowadzić sporu z tymi, którzy tę rzecz inaczej pojmują, jednak uważamy, że takie wyrażenie nie jest właściwe.

Ewangelia, głoszona w Antiochii, była opowiadana jedynie Żydom; jednak, gdy przyszła właściwa chwila, Ewangelia przeszła do pogan i Pańskie kierownictwo stopniowo otworzyło drogę poganom, z których pierwszy był Korneliusz, następnie inni dostąpili tej sposobności i Ewangelia w ten sposób była głoszona na świadectwo całemu światu w celu, aby wybrać z pomiędzy wszystkich narodów i języków "maluczkie stadko” (Łuk.12:32) tych, co mieli uszy do słuchania i oczy do patrzenia, na przyjęcie tejże wesołej nowiny.

Postęp i rozszerzenie się Ewangelii w Antiochii był zachętą i podnietą dla pierwszej klasy wierzących, którzy znajdowali się w Jeruzalemie, przeto przyjęli tę wiadomość z wielką radością i zadowoleniem i uznali, że ci pierwsi nawróceni w tym mieście z pewnością potrzebują więcej informacji względem prawdy i że jest upodobaniem Pańskim, aby to poselstwo rozszerzało się, dlatego wyprawiono w podróż misyjną Barnabasza. Barnabasz, pełen wiary sługa Chrystusowy, będąc wielce uradowany, gdy znalazł się w Antiochii i zobaczył dobre pole i warunki odpowiednie do pracy ewangelicznej; jednak zauważył, że nie sprosta zadaniu, nie mając ku temu dostatecznej kwalifikacji. Niezawodnie jego napomnienia i słowa zachęty zrobiły swoje na słuchających go braciach, jednak zauważył, że oni potrzebują instrukcji i utwierdzenia w prawdzie, przeto zaraz przypomniał sobie, że do tej pracy najodpowiedniejszym będzie Paweł, który swą chrześcijańską logiką, wymową i argumentami był zdolny przedstawić poselstwo Ewangelii dobitnie czy to Żydom, czy filozofom greckim. Wobec tego Barnabasz zaraz udał się na odszukanie Pawła i gdy odszukał przyprowadził go do Antiochii. Tu pokazany jest rozsądek, jakiego użył Barnabasz, i bez wątpienia w tym było kierownictwo Pańskie. Podczas całego roku pracy apostoła Pawła w towarzystwie i przy pomocy Barnabasza w Antiochii, Pan im obficie błogosławił, czego dowodem było pomnażanie się braci i sióstr w liczne zgromadzenia i wiara w nich wzrastała i pomnażała się; przy ty poświęceni zostali wielce utwierdzeni w znajomości Ewangelii, a prawda rozeszła się wokoło.

Niektórzy myślą, że imię "chrześcijanin”, po raz pierwszy dodane ludowi Pańskiemu w Antiochii, było niepotrzebne. Lecz wygląda to dla nas, że tak nie jest i wszystko wskazuje na to, że wierzący przywłaszczyli sobie tę nazwę; pierwotnie niektórzy z pogardy, a inni, aby poniżyć i ośmieszyć nazwano pierwszych naśladowców Jezusa tym mianem; lecz gdy zważymy na fakt, że nazwa chrześcijanin pochodzi od słowa Chrystus, a słowo Chrystus oznacza Mesjasz, Pomazaniec (Boży), z pewnością ta nazwa była przyjęta przez uczniów Jezusa z zaszczytem i uznaniem, gdyż i oni stali się cząstką tego Pomazańca Bożego, i tak Żydzi jak i poganie nie dopatrywali się w tej nazwie niczego zdrożnego. I słusznie!

Ta przyjęta nazwa "chrześcijanin” przez zbór w Antiochii oznacza, że panowały tam zdrowe stosunki w tym zgromadzeniu i świadczy to, że Paweł i Barnabasz udzielili im odpowiednich instrukcji o Chrystusie. Gdy następnie nieco później także i inne zgromadzenie chrześcijan poczęło dzielić się i nazywać siebie również naśladowcami Piotra, niektórzy chcieli naśladować Pawła, a inni Apollosa. Jednak apostoł Paweł zganił takie mniemanie i wykazał im, że oni pojmują tę rzecz po cielesnemu, po ludzku, a nie według ducha. On im powiedział, jak płytko oni pojmują te rzeczy i udowadniają, że są jeszcze "dziećmi” w rzeczach duchowych; wykazując im, że ani Piotr, ani Paweł, ani Apollos nie umarł za nich i że oni są tylko sługami Jezusa Chrystusa, który odkupił ich i upodobało się Mu użyć ich jako swe narzędzie w przedstawieniu im prawdy. (1 Kor. 3:2-23.) Ileż to dzisiaj mamy dowodów cielesności wokoło nas, gdy wielu nazywających się od imienia Chrystus (chrześcijanie) w sprawach duchowych są tylko "dzieciakami” i w wielu sprawach nie mają właściwego pojęcia. Dowodów w tym względzie nie potrzeba daleko szukać, gdyż niektórzy mówią: "Jestem Wesley's”, inny mówi: "jestem kalwinistą”, inny "jestem katolikiem, prawosławnym” i innym; chociaż wszyscy przyznają, że wierzą też i w Jezusa; ale czy Chrystus podzielony jest na części – na luteran, prezbiterian, kongregacjonalistów, episkopatów, baptystów, metodystów i wielu innych?

Nie jest to prawdą, jak niektórzy mniemają, że nazwa denominacyjna nic nie znaczy. I owszem, znaczy wiele: to obejmuje wiele, gdyż ci, co połączyli się z tymi, czyli się z tymi nazwami, czyli systemami są w mniejszym lub większym stopniu od nich zależni, wykonują ich obowiązki i są skrępowani ludzkimi węzłami, tradycją, przesądami i wierzeniami, nie wiedząc, "wolność w Chrystusie”, i co to znaczy mieć czystą prawdę, którą obdarzeni są ci, którzy przyszli do Jezusa i są jedynie z Nim połączeni. My przeciwni jesteśmy tym ludzkim ogrodzeniom sekciarskim zwanym "credo”, ani też sami nie ogradzamy ani nie krępujemy wierzących w Chrystusa. I owszem, występujemy przeciw tym ludzkim tradycjom krępującym chrześcijan i zachęcamy, aby każdy indywidualnie poddał się Panu i słuchał tylko Jego rozkazów. Przeto wszyscy prawdziwie poświęceni i oddani Panu znajdą takich, którzy też są oddani Jemu i tacy połączą się razem (w związku miłości i poddaniu się Głowie i Jego rozporządzeniu) i to jest związek, który wiąże w jedno ciało Chrystusowe do jednego dzieła, według wskazówek i instrukcji Słowa Bożego.

Otóż niech każdy z nas postanowi w sercu swym, aby mieć tę najwyższą ambicję i żądanie być prawdziwym chrześcijaninem w całym tego słowa znaczeniu. Być prawdziwym chrześcijaninem, znaczy być złączonym z Chrystusem; to znaczy mieć udział z Nim w namaszczeniu kapłańskim w dziele poświęcenia się i samozaparcia się w obecnym czasie; to też znaczy być namaszczonym na króla i być przyjętym jako współdziedzic w Jego przyszłym królestwie. Przeto przyjmijmy i trzymajmy to święte imię w każdym czasie; lecz pamiętajmy i bądźmy ostrożni, ażebyśmy nie brali tego świętego imienia nadaremnie.

W.T. R-2133-1897
Brzask Nowej Ery 03-04/1944 str.25-27.

Do góry