R-1861

„Wszystkie rzeczy mieli wspólne”

„Wszyscy, którzy uwierzyli byli pospołu i wszystkie rzeczy mieli spólne. A osiadłości i majętności sprzedawali i udzielali ich wszystkim, jako komu było potrzeba. A na każdy dzień trwając zgodnie w kościele i chleb łamiąc po domach, przyjmowali pokarm z radością i w prostocie serdecznej. Chwaląc Boga i mając łaskę u wszystkiego ludu.” – Dz. Ap. 2:44-47.

Takie było spontaniczne uczucie w pierwotnym Kościele chrześcijańskim; samolubstwo ustąpiło miejsca miłości i ogólnemu dobru. Jak błogim musiało być to doświadczenie. Nie ulega wątpliwości, że podobne uczucie, mniej lub więcej wyraźnie określone, wstępuje do serc wszystkich prawdziwie nawróconych. Gdyśmy na początku zrozumieli Boską miłość i Jego zbawienie, gdyśmy poświecili samych siebie Bogu i dostąpili Jego daru, który dotyczy nie tylko życia obecnego, ale i przyszłego – poczuliśmy obfitość radości, która znajduje się w każdym współpielgrzymie do niebieskiego Chanaan, w każdym bracie i w każdej siostrze, o których ufamy, że są w społeczności z Bogiem i mają Jego Ducha. Byliśmy gotowi traktować ich tak, jak traktowalibyśmy Pana i dzielić się z nimi wszystkim, tak jak dzielilibyśmy się wszystkim z naszym Odkupicielem. I w wielu wypadkach dopiero przez silny wstrząs rozbudziliśmy się i poznaliśmy, że ani my, ani drudzy nie jesteśmy doskonałymi w ciele; i że bez względu ile Ducha Pańskiego znajduje się w Jego wiernych, oni zawsze ten skarb mają w „naczyniu glinianym”, w ludzkiej nieudolności i słabości.

Wtedy poznaliśmy, że liczyć nam się trzeba nie tylko z cielesnymi słabościami drugich, ale że i nasze własne słabości cielesne wymagają ustawicznego nad nimi czuwania. Poznaliśmy, że chociaż wszyscy uczestniczyli i uczestniczą w upadku adamowym, to jednak nie wszyscy upadli jednakowo i nie w jednakowych szczegółach. Wszyscy odpadli od podobieństwa Bożego i od ducha miłości, przechyliwszy się do podobieństwa szatańskiego i do ducha samolubstwa; a jak miłość ma rozmaite sposoby działania tak i samolubstwo. Z tego wynika, że działanie samolubstwa w niektórych rozwinęło zamiłowanie do próżniactwa, gnuśności, lenistwa; gdy zaś innych pobudza ono do energii, do zabiegania o wygody życia, o przyjemności osobiste itp.

Pomiędzy pobudzanymi czynnym samolubstwem niektórzy mają przyjemność w zgromadzaniu fortuny, a gdy ją zdobędą mówią: „Jestem bogaty”. Inni schlebiają swemu samolubstwu zabieganiem o chwałę u ludzi; jeszcze inni lubują się w ubraniach, inni w podróżowaniu, inni w rozpuście i w różnych najniższych i najgorszych formach samolubstwa.

Każdy spłodzony do nowości żywota w Chrystusie, otrzymawszy nowego ducha miłości, musi zdawać sobie sprawę, że wtedy rozpoczyna się pewnego rodzaju bój – różne walki wewnętrzne jak i zewnętrzne; albowiem ten nowy duch walczy z samolubstwem i skażeniem, które poprzednio nas kontrolowały. Nowy „zmysł [umysł] Chrystusowy”, którego zasadami są sprawiedliwość i miłość, utwierdza się i przypomina woli, że ona zgodziła się na tę przemianę i zatwierdziła to przymierzem. Pożądliwości cielesne (samolubne pożądliwości) zasilane zewnętrznymi wpływami od przyjaciół, argumentują i sprzeciwiają się tej sprawie; dowodząc, że tak radykalnych sposobów nie należy się chwytać – że takie postępowanie byłoby niedorzecznym, niemądrym i niemożliwym. Ciało napiera, że stary sposób postępowania nie może być zmieniony zupełnie, ale że zgodzi się na pewne umiarkowanie, że nie będzie posuwać się do takich krańcowości jak poprzednio.

Znaczna większość ludu Bożego godzi się na taki kompromis, który w rzeczywistości jest dalszym panowaniem samolubstwa. Są jednak tacy, którzy upierają się przy tym, że Duch, czyli umysł Chrystusowy ma mieć kontrolę. Bój, jaki wtedy powstaje jest ciężki (Gal. 5:16-17), lecz nowa wola zwycięża i nasze „ja”, z jego samolubstwem, czyli skażonymi pożądliwościami, uznane jest za umarłe. – Kol. 2:20, Kol. 3:3, Rzym. 6:2-8.

Czy na tym kończy się walka już na zawsze? Nie;

„Nie myśl żeś zwyciężył, Nie spoczywaj w boju. Trud twój się nie skończy. Aż otrzymasz koronę”.

O, tak! Bój ten musimy prowadzić codziennie i musimy szukać Boskiej pomocy, i ją przyjmować, abyśmy mogli bieg nasz dokończyć z radością. Musimy nie tylko przezwyciężyć samych siebie, ale za przykładem Apostoła, musimy ciała nasze trzymać w niewoli (1 Kor. 9:27). To znaczy, że ustawicznie musimy mieć się na baczności przeciwko duchowi samolubstwa i musimy podtrzymywać i rozwijać w sobie ducha miłości, co również jest staraniem wszystkich, którzy „przyoblekli się w Chrystusa” i przyjęli Jego wolę za swoją. To też właściwą jest uwaga Apostoła, że „odtąd nikogo [z tych, co są w Chrystusie] według ciała nie znamy”. Znamy ich według ducha, a nie według ciała. Gdy widzimy jak oni czasami upadają, a do pewnego stopnia zawsze, a jednocześnie dostrzegamy, że ich nowy umysł walczy i stara się opanować słabości ciała, wolimy raczej sympatyzować z nimi, zamiast wyrzucać im ich małe uchybienia, „upatrując samych siebie abyśmy i my nie byli kuszeni [przez naszą starą samolubną naturę, w przeciwieństwie do niektórych wymagań doskonałego prawa miłości].”

Przeto w „obecnym utrapieniu”, gdy każdy ma tyle pracy, ile tylko może podołać w podbijaniu własnego ciała i w rozwijaniu ducha miłości, zdrowy rozsądek, doświadczenie i Biblia mówią nam, abyśmy nie utrudniali spraw przez próbowanie komunistycznych pomysłów; ale niechaj każdy czyni możliwie jak najprostsze koleje dla nóg swoich, aby to, co jest chromego w ciele naszym, nie ustąpiło zupełnie z drogi, ale aby było uzdrowione.

(1) Zdrowy rozsądek mówi, że jeżeli święci, przy Boskiej pomocy, prowadzić muszą ustawiczną walkę, aby utrzymać samolubstwo w poddaństwie miłości, to gromadna kolonia, czyli komuna nie mogłaby mieć powodzenia w rządzeniu się prawem w zupełności przeciwnym duchowi znacznej większości jej członków. A ustanowienie komuny z samych tylko świętych byłoby niemożliwym, ponieważ nie jesteśmy w stanie czytać serc – tylko „Pan zna tych, co są Jego”. Gdyby nawet taka kolonia z samych świętych mogła być zgromadzona i gdyby miała powodzenie we wszystkich rzeczach wspólnych, to różni źli ludzie staraliby się, aby zdobyć ich posiadłości, lub mieć w nich pewien udział; a gdyby udało się przeszkodzić im w tym, to tacy mówiliby różne złe rzeczy o danej kolonii, tak, że gdyby nawet utrzymała się, rzeczywistego powodzenia mieć by nie mogła.

Niektórzy ze świętych, tak samo jak wielu ze świata, są tak upadli pod względem samolubnego niedbalstwa, że tylko wielka potrzeba, może ich pobudzić do tego, aby byli „w pracy nie leniwi, duchem pałający i Panu służący”. A inni są znowu tak samolubnie ambitni, że potrzebują silnych zawodów i przeciwności, aby ich zmiękczyć i uzdolnić do sympatyzowania z drugimi, lub choćby tylko do obchodzenia się z nimi sprawiedliwie.

Takie komuny pozostawione pod rządami większości, zniżyłyby się do poziomu tejże większości; albowiem postępowa i czynna mniejszość widząc, że nie da się osiągnąć energią i oszczędnością nic więcej od tych, co są niedbali i leniwi, stawałaby się również niedbałą i gnuśną. Gdyby kolonia taka rządzoną była przez organizatorów o silnej woli, którzy byliby dożywotnymi opiekunami i zarządcami na ojcowskiej zasadzie, to wyniki mogłyby być korzystniejsze finansowo, lecz pospólstwo, pozbawiona odpowiedzialności osobistej, zdegradowałoby się do biernych narzędzi i niewolników owych opiekunów.

Przeto zdrowemu rozsądkowi zdaje się, że metoda indywidualizmu, z jej wolnością i odpowiedzialnością, jest najlepszą do rozwoju inteligentnych istot, chociaż i ona zadaje poważne trudności, czasami wszystkim, a niekiedy wielu.

Zdrowy rozsądek widzi, że gdyby Królestwo Chrystusowe było ustanowione na ziemi, z rządem Bożym, jaki na ten czas jest obiecany, popartym nieomylną mądrością i mocą do używania tejże mądrości, gdyby „sąd wymierzany był według sznura a sprawiedliwość według wagi” (Iz. 28:27), sprawując rządy nie według woli większości, ale sprawiedliwym sądem i jakoby „laską żelazną” (Obj. 2:27) – wtedy komunizm mógłby mieć powodzenie; być może iż byłby to stan najodpowiedniejszy, a jeżeli tak, to metoda ta zostanie zastosowana przez Króla królów. Lecz my czekamy; a nie mając mocy ani mądrości do zastosowania takiej teokratycznej władzy, duch zdrowego umysłu tylko obwieszcza o słusznym na to czasie, modląc się w międzyczasie: „Przyjdź królestwo Twoje i bądź wola Twoja na ziemi, tak jak jest w niebie” (Mat. 6:10). Gdy już Królestwo Chrystusowe doprowadzi wszystkich chętnych do Boga i do sprawiedliwości, a wszystkich przeciwnych zniszczy, wtedy, gdy już miłość zapanuje na ziemi tak jak w niebie, możemy przypuszczać, że ludzie będą dzielić się razem wszystkimi łaskami niebiańskimi, tak jak mają je teraz Aniołowie.

(2) Doświadczenie uczy o niepraktyczności komunistycznych metod w obecnym czasie. Czynionych było już kilka prób z takimi komunami przez wiele lat; lecz rezultaty okazywały się zawsze niepomyślne. Swego czasu założono tak zwaną Oneidę Komunę w Nowym Yorku, której niepowodzenie było jawne wszystkim ludziom rozsądnym. Inne, tzw. Harmonijne Towarzystwo w Pennsylwanii, szybko wykazało, że nadzieje jego fundatorów zawiodły; albowiem zakradło się tak wiele niezgody, że towarzystwo to musiało rozdzielić się. Odłam tegoż, przybrawszy nazwę Ekonomistów, osiedlił się w pobliżu Pittsburga. Kolonia ta prosperowała przez pewien czas jako tako, lecz po pewnym czasie zaczęła zanikać, a o jej posiadłości toczył się proces sądowy. Mądrzejsi przywódcy wymarli, a mniej inteligentni i nieudolni, którzy trzymali się przywódców dla chleba i dachu nad głową, poddali się pod kontrolę Cyrusa Teed'a, fałszywego Chrystusa, który chciał rozporządzać ich pieniędzmi. Inne podobne Towarzystwa powstawały i dotąd powstają, lecz mają one jeszcze mniej szansy powodzenia aniżeli tamte, ponieważ czasy się zmieniają, niezależność jest większa, wzajemnego szacunku mniej; większość będzie rządzić, a nie mając mądrzejszych przywódców, na pewno chybi. Mądrzejsi przywódcy światowi starają się sami o siebie, gdy zaś mądrzejsi chrześcijanie są czynni w innych przewodach – w posłuszeństwie poleceniu: „Idźcie i głoście Ewangelię.”

(3) Biblia nie uczy o komunizmie, lecz uczy o miłością miarkowanym indywidualizmie, oprócz chyba komunizmu w znaczeniu rodzinnym – gdzie każda rodzina działa jako jedna całość, której głową jest ojciec, a jego żona jednym z nim ciałem, jego współdziedziczą łaski żywota i towarzyszką w każdej radości i korzyści, jak i w każdym smutku i przeciwności.

Prawda, że Bóg dozwolił na komunistyczny ustrój w pierwotnym Kościele, o czym wspomniane jest na początku niniejszego artykułu; lecz mogło to być może w celu zilustrowania nam niemądrości tej metody; aby ktoś zamyślający coś podobnego teraz, nie uważał; że Apostołowie nie zalecali i nie organizowali takich komun, ponieważ brak im było mądrości do przeprowadzenia takich metod. Z nauk naszego Pana i Apostołów nie można zacytować ani słowa zalecającego komunistyczne zasady, lecz wiele słów może być zacytowanych w kierunku przeciwnym.

Prawda, że Apostoł Piotr (i prawdopodobnie inni) wiedzieli o owym zarządzeniu komunistycznym i współdziałali z nim, chociaż nie uczyli o takim systemie. Wspomniano też, że śmierć Ananiasza i Safiry wskazywała, że oddanie wszystkich posiadłości przez wiernych było przymusowym; lecz nie tak było: ich grzechem było kłamstwo jak to i Św. Piotr oświadczył, objaśniając tę sprawę. Posiadali ziemie, nie byłoby w tym nic złego gdyby ją nadal trzymali, o ile nabyli ją uczciwie; a nawet, gdy ją sprzedali nie popełnili nic złego; zło było w tym, że przedstawili rzecz fałszywie, gdy o przyniesionych pieniądzach powiedzieli, że to było wszystko, co dostali, podczas gdy tak nie było. Oni chcieli oszukać drugich, przez korzystanie z ich wspólnego dobra, lecz bez oddania wszystkich swoich dóbr.

Faktycznie, chrześcijańska komuna w Jeruzalemie nie powiodła się. „Szemranie powstało”, ponieważ „ich wdowy były zaniedbywane” w codziennej obsłudze. Chociaż pod nadzorem Apostołów, Kościół był czystym, wolnym od „kąkolu” i wszyscy posiadali skarb nowego ducha, czyli „ducha Chrystusowego” to jednak widocznym jest, że skarb ten znajdował się w nieudolnych i spaczonych naczyniach glinianych, które nie mogły dosyć zgodnie trwać razem; bo chociaż wszyscy byli skażeni, jednak nie wszyscy skażeni byli w taki sam sposób i w takim samym stopniu.

Apostołowie wnet poznali, że zarządzanie komuną znacznie utrudniało ich rzeczywistą pracę – poleconą im pracę głoszenia Ewangelii – że „odpuszczenie grzechów miało być kazane w Jego imieniu, począwszy od Jeruzalem”. Przeto te sprawy (zarządzanie komuną) pozostawili innym. Apostoł Paweł i inni podróżowali od miasta do miasta, każąc Chrystusa ukrzyżowanego; lecz na ile to wskazują zapiski, nigdy nie wspominali o komunizmie, ani też nigdzie nie organizowali komuny; a jednak Św. Paweł oświadczył: „Nie chroniłem się żebym wam nie miał oznajmić wszelkiej rady Bożej.” (Dz. Ap. 20:27). To dowodzi, że komunizm nie jest częścią Ewangelii, ani częścią rady Bożej na obecny wiek.

Przeciwnie, Apostoł Paweł napomina i poucza Kościół do czynienia rzeczy, których czynić nie mogliby członkowie komunistycznego towarzystwa – aby „każdy miał staranie o swoich”; aby „pierwszego dnia w tygodniu” każdy odkładał nieco ze swoich pieniędzy na służbę Pańską, jako komu udzielił Pan; że słudzy mieli być posłuszni panom swoim, służąc tym ochotniej, gdy który z ich panów był także bratem w Chrystusie i że panowie mieli obchodzić się ze sługami tak jako ci, którzy sami zdać muszą rachunek przed wielkim Panem Chrystusem. (1 Tym. 5:8; 1 Tym. 6:1; 1 Kor. 16:2; Efez. 6:5-9).

Pan nasz Jezus nie tylko, że za życia Swego na ziemi nie założył komuny, ale też nigdy nie uczył, aby takowa miała być założona. Przeciwnie, w przypowieściach Swoich uczył, że nie wszyscy mają jednakową ilość danych im talentów lub grzywien, że każdy jest szafarzem i powinien osobiście (a nie zbiorowo jak w komunie) zarządzać swoimi sprawami i zdać własny rachunek. (Mat. 25:14-28; Łuk. 19: 13-24. Zob. także Jak. 4:13, Jak. 4:15.) Umierając, nasz Pan poruczył Swoją Matkę opiece Jana i zapiski Jana mówią (Jana 19:27): „Od onej godziny wziął Ją ów uczeń do siebie”, czyli do swego domu. Przeto Apostoł Jan miał swój własny dom; tak samo mieli go Maria. Marta i Łazarz. Gdyby nasz Pan założył komunę to niezawodnie poruczyłby Swoją matkę tejże komunie, a nie Janowi.

Co więcej, zakładanie komuny wiernych jest przeciwne celowi i metodom Wieku Ewangelii. Celem tego wieku jest, aby świadczyć światu o Chrystusie i przez to „wybrać lud imieniowi Jego” (Dz. Ap. 15:14) i w tym to względzie każdy wierzący jest upominany, że ma być światłością przed ludźmi, czyli przed światem w ogólności, a nie tylko jedni przed drugimi. To też Pan dozwolił na założenie pierwszej komuny chrześcijańskiej, aby pokazać, że i takie przedsięwzięcie nie było przeoczone. Pan zburzył tę pierwszą komunę i rozproszył wiernych na wszystkie strony, aby kazali Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Czytamy: „I wszczęło się onegoż czasu wielkie prześladowanie przeciwko zborowi, który był w Jeruzalemie i rozproszyli się wszyscy po krainach ziemi Judzkiej i Samarii, oprócz Apostołów”, a gdziekolwiek poszli głosili Ewangelię. (Dz. Ap. 8:1; Dz. Ap. 8:4; Dz. Ap. 11:19).

Dziełem ludu Bożego wciąż jeszcze jest, aby świecić jako światła na świecie, a nie, aby zamykać się w zakonach, w klasztorach, lub w komunach. Obietnice Raju nie będą zrealizowane przez łączenie się w komuny. Radzimy czytelnikom Straży, aby nie mieli działu ani cząstki w takich komunach. Chęć przyłączenia się jest tylko częścią ogólnego ducha czasu, przed którym zostaliśmy ostrzeżeni (Iz. 8:12). – „Ufaj w Panu i oczekuj nań z cierpliwością”. On ustanowi sprawiedliwość i równość na ziemi w słusznym czasie. „Przetoż czujcie modląc się na każdy czas, abyście byli godni ujść tego wszystkiego, co się dziać ma i stanąć przed Synem człowieczym” (Łuk. 21:36).

W.T. R-1861 -1895 r.
Straż 4/1942 str. 60-62

Do góry