R-0945

Światło dla sprawiedliwego

„Światło jest zasiane dla sprawiedliwego i radość dla tych, którzy są prawego serca” – Psalm 97:11.

Światło jest najpiękniejszym i najwłaściwszym symbolem prawdy i nie tylko Pismo Święte tak się nim posługuje, ale jest to symbol powszechnie dziś używany. Ludzie często mówią o „świetle naszych czasów”, zaś w przeciwieństwie do tego mówi się o minionych wiekach jako o „ciemnych”; mówi się też o świetle cywilizacji, świetle prawdy itd. Niezwykły posąg wzniesiony niedawno w porcie w Nowym Jorku* jest trafną ilustracją tego symbolu w jego dzisiejszym zastosowaniu. Reprezentuje wolność oświecającą świat – wolność jako pomoc w odnalezieniu światła, prawdy. I rzeczywiście, kiedy ludzie zdobywają wolność i właściwie z niej korzystają, prawda na różne tematy zaczyna się odsłaniać i niesie ze sobą szereg błogosławieństw. Ale nadużywanie wolności i światła z pewnością pogrąży tych, którzy to czynią, w głębszą ciemność i większe zło.


* Statua Wolności, wybudowana jako dar od narodu francuskiego w latach 1884-86.

Powyższy tekst szczególnie odnosi się do tych, którzy żyją „w prawdzie”, niemniej jednak jego przesłanie uznajemy za zasadę Bożego porządku w postępowaniu z ludzkością w ogólności. W zakresie, w jakim ludzie przestrzegają zasad sprawiedliwości, są oni odpowiednio uprzywilejowani przez prawdę i związane z nią błogosławieństwa.

Pismo Święte mówi: „Nie ma sprawiedliwego, ani jednego” [Rzym. 3:10]. Cała ludzkość jest niesprawiedliwa, podlega karze śmierci. Ale dzięki Bogu zostało zapewnione odkupienie, a ci, którzy uchwycą się go przez wiarę, są usprawiedliwieni, uznani za sprawiedliwych w Bożych oczach. I to właśnie dla tych usprawiedliwionych (poczytanych za sprawiedliwych), którzy przez wiarę przyjęli sprawiedliwość Chrystusową i którzy z wdzięczności i miłości do Boga za taką łaskę starają się żyć w posłuszeństwie i wierności, światło jest szczególnie zasiane.

Nie jest ono przeznaczone dla tych, którzy raz przez wiarę przyjęli usprawiedliwienie przez okup i po prostu pocieszając się tą myślą, od razu zwrócili się do świata, aby rozkoszować się nim i zdusić wszelką myśl o odpowiedzialności. Prawda nie jest dla takich, ale dla sprawiedliwych, którzy nie tylko z wdzięcznością przyjmują sprawiedliwość Chrystusa, ale idą dalej i poświęcają się na służbę Bożą – prawowitą i rozumną. Tylko tacy wzrastają w łasce i poznaniu.

W Słowie Bożym to światło zasiane jest dla tej szczególnej, usprawiedliwionej i poświęconej klasy. Podczas gdy usprawiedliwieni i uświęceni z minionych wieków cieszyli się pewną miarą światła, wszystkim, co było wówczas na czasie, to usprawiedliwieni i uświęceni tego wieku mają w tym zakresie znacznie większe przywileje niż którykolwiek z okresów poprzednich. W minionych wiekach światło (prawda) było zasiewane dla naszej szczególnej korzyści. Prorokom, którym dano tak wiele prawdy, lecz w taki sposób, że niewiele z niej zrozumieli, została ona objawiona w odpowiedzi na ich gorliwe poszukiwania, jako że nie im samym, ale nam (Kościół Wieku Ewangelii) służyli (1 Piotra 1:12) – i że prawda, którą Bóg zasiał, używając ich jako narzędzi, nie była wtedy na czasie, lecz była zasiewana dla sprawiedliwych oddalonych o wiele wieków w strumieniu czasu.

Wierni prorocy nie zostali jednak pozostawieni w ciemności, by ślepo szukać po omacku drogi bez specjalnego dowodu łaski Bożej. Mieli swoją miarę światła, a ponieważ byli mu wierni, wielka będzie ich korzyść w zmartwychwstaniu. I chociaż rzeczywiście tak jest, że wielki magazyn Bożej prawdy został przygotowany dla Kościoła chrześcijańskiego dzięki pomocy proroków minionych wieków i chociaż Pan oraz apostołowie dodali do niego znacznie więcej, to jednak objawia się ona stopniowo, w miarę jak wiek zbliża się do końca. Wynika z tego, że wczesny Kościół nie cieszył się tak wielkim światłem, jakim my mamy przywilej cieszyć się dzisiaj. Zajmując naszą obecną pozycję w strumieniu czasu, jako Kościół chrześcijański mamy przywilej cieszyć się takimi poglądami na Boże plany i czyny, jakich nikt przed naszymi dniami nie mógł mieć. Jednak tylko ta specjalna klasa, sprawiedliwi, jest tak uprzywilejowana, a kontynuacja tego przywileju jest uwarunkowana ich wiernością, zarówno w poszukiwaniu, jak i używaniu światła.

Jest bardzo zauważalnym faktem, że ci, którzy zostali wielce pobłogosławieni światłem i nie zrobili z niego żadnego użytku, nie otrzymali przywileju zachowania go. Prawda zawsze niesie ze sobą swoją miarę odpowiedzialności, a w miarę, jak przyjmujemy to zobowiązanie, otrzymujemy więcej światła. I vice versa – w jakim stopniu ignorujemy tę odpowiedzialność, w takim też powstrzymujemy dalszy wzrost światła, a światło, które jest w nas, zaczyna słabnąć.

Jeśli przyjmiemy prawdę i zaczniemy działać zgodnie z jej przesłaniem, bardzo szybko zostaniemy naznaczeni jako osobliwi, bardzo różni od świata, a także bardzo odmienni od tych, którzy tylko nazywają się chrześcijanami. Tak powinno być. Jeśli to jest twoje doświadczenie, bracie lub siostro, idź dalej – jesteś na dobrej drodze. Ale jeśli okażesz się podobny do innych ludzi, uważaj. Całkiem prawdopodobne, że patrzysz i działasz ze światowego, a nie z Boskiego punktu widzenia, w którym umieściła cię prawda.

Zawarłeś przymierze z Bogiem i otrzymałeś od Niego łaski, które całkowicie zmieniają twoją pozycję i odpowiedzialność. Pomyśl o tym: Niech twój umysł powróci do twoich najwcześniejszych doświadczeń jako dziecka Bożego. Przypomnij sobie, jak to było, gdy po raz pierwszy zdałeś sobie sprawę, że zostałeś drogo kupiony, bo za cenę kosztownej krwi Chrystusa, że zostałeś odkupiony ze śmierci przez wiarę w tę krew, jak twoje serce wypełniło się radością i chwałą dla Boga za Jego miłującą łaskę wobec słusznie potępionego grzesznika. I kiedy odwróciłeś tę świętą stronicę, na której przeczytałeś swoje wyraźne prawo do życia wiecznego, a dalej wezwanie naszego brata Pawła: „Taka jest bowiem wola Boga, wasze uświęcenie”; „abyście składali wasze ciała jako ofiarę żywą, świętą, przyjemną Bogu, to jest wasza rozumna służba” (1 Tes. 4:3; Rzym. 12:1), powiedziałeś: Tak, z pewnością, wszystko, co mogę zrobić, aby wyrazić moją miłość i wdzięczność za taką łaskę, jest w najlepszym razie marną odpłatą, a potem na ugiętych kolanach powiedziałeś z całą szczerością i żarliwością: Oto, Panie, oddaję siebie. To wszystko, co mogę zrobić.

Potem przyłączyłeś się do kościoła, czyli, jak przypuszczałeś, do grona ludzi usprawiedliwionych i poświęconych jak ty. Twoje serce było przepełnione ciepłą, świeżą gorliwością: chciałeś zrobić dokładnie to, co przyrzekłeś. Pytanie twojego serca było bardzo podobne do pytania brata Pawła: „Panie, co chcesz, abym czynił?”. Wtedy Pan zaczął pokazywać ci, co powinieneś zrobić, jak uczynić swoje życie godnym naśladowania, jak powinieneś pozwolić duchowi Bożemu rządzić w twoim sercu, dostosowując każdą cechę twojego charakteru do zasad ewangelii, jak w jedzeniu i piciu, ubieraniu się, w zachowaniu i rozmowie, życiu domowym i zawodowym powinieneś być przede wszystkim żywym listem, znanym i czytanym przez wszystkich, z którymi się stykasz. Potem Pan zaczął wskazywać ci pola użyteczne w Jego służbie, które dawałyby ci przywilej niesienia krzyża.

Czy pamiętasz, jak miłość, która była w twoim sercu, pomogła ci czuwać nad sobą, odważnie i radośnie brać swój krzyż i iść za Mistrzem? I że przez pewien czas radośnie kroczyłeś wąską drogą, mówiąc: Tak, zaprawdę udowadniam dzień po dniu, że Jego jarzmo jest wdzięczne, a brzemię lekkie.

Jednak z czasem twoja pierwsza miłość zaczęła nieco się ochładzać i kierując uwagę ku sobie, zacząłeś myśleć: Jakże jestem zmęczony! Jak bardzo muszę cierpieć, stosując się tak ściśle do tych zasad. I nikt mnie przez to bardziej nie poważa. Oto na przykład ten brat czy tamta siostra nie wydają się wcale dbać o noszenie krzyża, lecz postępują bardzo podobnie jak inni – patrzą, mówią i zachowują się jak otoczenie, z wyjątkiem tego, że odprawiają długie i pozornie bardzo żarliwe modlitwy w miejscach publicznych i ogólnie się przypochlebiają ludziom, szczególnie w kościele. Dzięki temu są uważani za „śmietankę” kościoła i najbardziej oddanych chrześcijan. Gdy rozejrzałeś się trochę dalej, zauważyłeś, że prawie wszyscy tak właśnie postępują, z wyjątkiem być może biednego starego świętego, powszechnie pomijanego albo uważanego za ekstremistę lub głupca, niegodnego szacunku i uwagi. I naprawdę zacząłeś czuć, że ty też tracisz mocny grunt w ich ocenie. Z pewnością pomyślałeś, że to są dobrzy chrześcijanie i to ty musiałeś mieć skrajny pogląd na swoje zobowiązanie wobec Boga. Kiedy w ten sposób coraz bardziej spoglądałeś na przykłady otaczających cię ludzi, a coraz mniej na Słowo Boże i szlachetny przykład Pana oraz apostołów, twoja własna gorliwość ostygła i doszedłeś do wniosku, że twoje pierwsze wrażenie na temat chrześcijańskiego życia musiało być błędne.

Tymczasem ono nie było błędne. Było słuszne i pochodziło z właściwego źródła, Słowa Bożego, i powinieneś był iść za tym głosem bez względu na konsekwencje. Miałbyś spory ciężar krzyża do udźwignięcia, ale twój chrześcijański charakter byłby dziś znacznie silniejszy i bardziej zrównoważony. Na szczęście Bóg dostrzegł twoje niesprzyjające otoczenie i to, że chociaż nadal chciałeś iść za Nim, twoje ciało było słabe, dlatego wysłał ci specjalną wiadomość o pokarmie we właściwym czasie, która cudownie cię przebudziła i dodała otuchy. Cudowna miłość! Czy myślisz, że Pan tak czule wezwałby cię swoją łaską, zachęciłby cię i pomógł, gdyby nie chciał uczynić cię swoją oblubienicą? Ciesz się i raduj! O, jakiego przywileju dostępuje ten, któremu Bóg dał obecne światło! Nie zapominaj, że jeśli okażesz się wierny aż do śmierci, wierny jest Ten, który cię powołał i który cię wywyższy w słusznym czasie, zgodnie z Jego obietnicą (1 Tes. 5:24).

Weźmy za przykład najszlachetniejszych biegaczy w tym wyścigu. Nie oglądali się za siebie, by słabnąć i niepokoić się o te rzeczy, które zobowiązali się poświęcić, ale szli zgodnie ze światłem, które mieli. Zastanówmy się na przykład nad codziennym życiem Jezusa po Jego poświęceniu – mając niezrównane zdolności jako człowiek, mógł mieć poważanie i uznanie swoich bliźnich i chociaż mógł osiągnąć zaszczytną pozycję na całym świecie, i choć mógł spędzać czas na gromadzeniu bogactwa i zaspokajaniu innych uzasadnionych ziemskich ambicji, odwrócił się od tego wszystkiego i wybrał życie ciągłej służby swemu Ojcu, uważając za przywilej głoszenie ewangelii jednemu, dwóm lub wielu, gdy tylko nadarzała się okazja. Wraz z tym przyszły zarzuty, ubóstwo, prześladowania, niewdzięczność ze strony tych, na rzecz których działał, a w końcu śmierć przez haniebne ukrzyżowanie.

Następnie spójrz na naszego umiłowanego brata Pawła. Ze wszystkimi jego talentami i zaletami urodzenia i wykształcenia, jego ziemskie perspektywy były sprawiedliwe, ale zdecydowanie ograniczył wszelkie ambicje w tym kierunku. A kiedy zapytał: „Panie, co chcesz, abym uczynił?”, nie naradzał się z ciałem i krwią, ale od razu przystąpił do czynienia tego, co nakazał Pan. I chociaż Pan powiedział, że pokaże mu, jak wiele musi wycierpieć dla Jego imienia, Paweł uznał cierpienia za niegodne porównania z chwałą, która nastąpi, chociaż jak dotąd widział tę chwałę tylko przez wiarę. Paweł naprawdę wycierpiał wiele, ale zauważ, jak radował się nawet z tych cierpień. Kiedy on i Sylas zostali publicznie pobici, a następnie wtrąceni do więzienia, czy narzekali i mówili, że mają już tego dość, że teraz powinni wyruszyć w podróż jacyś inni apostołowie z Jerozolimy, że teraz kolej na nich, bo on się starzeje i nadszedł czas, żeby osiąść i zatroszczyć się o samego siebie, a nie znosić takie ciągłe trudy?

Nie, nigdy nie usłyszałeś takich słów od Pawła. Nie miał nawet takiej myśli, że mógłby się poddać i spocząć na laurach. Nauczył się cennej lekcji okazywania zadowolenia w każdych warunkach, jakich wymagał od niego obowiązek (Filip. 4:11). Nawet więcej – nauczył się radować zawsze i za wszystko dziękować. Radował się nawet w ucisku i śpiewał z radości nawet w więzieniu. Światło Bożej prawdy przyjęte z niezachwianą ufnością dało mu radość, której świat nie mógł mu ani dać, ani odebrać. I żadne prześladowania nie powstrzymały Pawła od radości, pamiętał bowiem, że wszystkie cierpienia, które znosił ze względu na Chrystusa, wypracowują o wiele większą i wieczną wagę chwały.

Ostrzega nas jednak, że jeśli będziemy tak biec, aby otrzymać nagrodę naszego wysokiego powołania, jeśli otrzymamy światło Boskiej Prawdy i będziemy postępować zgodnie z nią, musimy patrzeć nie na rzeczy, które są za nami, które w zawartym przymierzu zobowiązaliśmy się składać w ofierze, ale na to, co było przed nami, jeszcze niewidzialne, chyba że oczyma wiary.

Spoglądanie wstecz to jeden, i to duży krok w kierunku ignorowania i łamania naszego przymierza. Jest to pierwszy krok w stronę nieprawości i jeśli nie zostanie szybko dostrzeżony, prędzej czy później doprowadzi do ciemności i odstępstwa, zaś radość i pokój, których kiedyś doświadczyliśmy w wierze, zostaną odebrane. Kto spogląda wstecz, nie nadaje się do Królestwa (Łuk. 9:26,62).

Trudno przesadzić w nakłanianiu ludu Bożego przymierza do jego obowiązku i odpowiedzialności ze względu na światło, jakie otrzymali – obowiązku życia dla rzeczy niebieskich i używania rzeczy ziemskich tylko jako niezbędnej pomocy w służbie Bożej, do obowiązku patrzenia na każdą sprawę o charakterze ziemskim z punktu widzenia, w którym postawiła nas prawda, z Bożego punktu widzenia, do obowiązku szybkiego działania zgodnie z naszymi przekonaniami, a tym samym niedawania przewagi przeciwnikowi, do obowiązku znoszenia trudów i prześladowań w służbie Mistrza z pokorą i bez narzekania, z radosnym dziękczynieniem za przywilej, do obowiązku głoszenia prawdy za wszelką cenę i kosztem każdej ofiary.

Światło rzeczywiście zostało starannie zasiane wieki temu dla sprawiedliwych, a teraz jest ono w najwspanialszy sposób objawiane tym, dla których zostało zasiane. Strzeżcie się jednak wy, którzy go otrzymaliście, bo jeśli przez niewierność światło, które jest w tobie, zostanie obrócone w ciemność, jakże wielka jest ta ciemność! Posłańcy ciemności nigdy nie byli tak aktywni jak w tym „złym dniu”, aby obalić wiarę poświęconych dzieci Bożych. Nigdy też ich metody nie były tak wyrafinowane i tak zwodnicze. Zaprawdę, są obliczone na zwodzenie, gdyby to było możliwe, nawet wybranych. Ale dzięki Bogu, to nie jest możliwe. Wybrani to ci, którzy wiernie i uważnie starają się poznać wolę Bożą i są w tym bardzo gorliwi i wierni. Uważaj, by swoje powołanie i wybór mocnymi uczynić.

Zion's Watch Tower, czerwiec 1887, R-945
Straż 4/2021

Do góry