R-0787

Jeden Pośrednik

Jest „jeden pośrednik między Bogiem i ludźmi, człowiek [gr. anthropos – ludzka istota] Chrystus Jezus, który dał samego siebie na okup [gr. antilytron – odpowiadająca cena] za wszystkich” – 1 Tym. 2:5,6.

Greckie słowo tłumaczone tutaj na Pośrednik to mesites i odpowiada znaczeniu angielskiego [oraz polskiego] słowa pośrednik, tj. „środkowy” lub „pojednawca” lub też, jak definiuje to Webster: „ktoś kto wstawia się między dwiema stronami sporu w celu ich pogodzenia”.

Na ten temat istnieją dwa poglądy, z których obydwa w naszym zrozumieniu są bardzo błędne. Jako pierwszy wymienimy pogląd zyskujący ostatnio popularność między tak zwanymi zaawansowanymi myślicielami, tj. że Bóg po czterech tysiącach lat nieudanych prób zwrócenia na siebie uwagi człowieka, pozyskania jego miłości i dokonania pojednania, zmienił plan działania i posłał Jezusa, by wstawiał się do Niego za ludzkością i pozyskał miłość człowieka dla Boga, ażeby w taki sposób mogło dokonać się pojednanie między Bogiem a ludźmi. Przyjmują oni taki pogląd, ponieważ wymusza go fałszywa teoria. Polega ona na tym, że Bóg nie ma nic takiego przeciwko ludzkości, co wymagałoby dostosowywania i ustaleń z udziałem Pośrednika, podczas gdy ludzie mają poczucie krzywdy w stosunku do Boga, do usunięcia którego potrzebny był Pośrednik. Owi myśliciele, z tego samego powodu, nie odnajdują żadnego sensu i znaczenia w stwierdzeniu Pisma Świętego, że Jezus był okupem za wszystkich ludzi. Twierdzą oni, że Bóg nie wymaga żadnego okupu za grzeszników, gdyż jest tak pełen miłości do ludzi, że nie mógłby pozwolić swej sprawiedliwości działać przeciwko nim. Słowem, że Boża miłość dominuje nad Jego sprawiedliwością.

W teorii tej pozbawiony zostaje znaczenia zarówno okup, jak i pojednanie z niego wynikające. Stosuje się przy tym najbardziej zwodniczy sposób, gdyż pozornie uznaje się wszystkie stwierdzenia Pisma Świętego na ten temat, podczas gdy w rzeczywistości się im zaprzecza, pozbawiając Pismo Święte znaczenia w tym zakresie, tak jak to czynią jawni niewierzący.

Ich wpływ jest jednak w rzeczywistości bardziej zwodniczy niż tamtych. Takie teorie nie tylko pozbawiają okup znaczenia, ale na dodatek same w sobie są całkowicie nierozsądne, stojąc w sprzeczności ze wszystkimi znanymi faktami.

Fakty poświadczają na setki sposobów, że „gniew Boży” spoczywa nad rasą ludzką. Choroby, boleści i śmierć, epidemie, cyklony i trzęsienia ziemi są faktami niezależnie od tego, jaki mamy do nich stosunek. Musimy więc wyciągnąć wniosek, że albo (1) nasz Stwórca nie potrafi tym nieszczęściom zapobiec lub zaradzić, albo (2) nie obchodzi Go nasz los, albo (3) te nieszczęścia są przez Niego dozwolone jako kara za grzech oraz jako manifestacja Jego sprawiedliwego oburzenia i słusznego gniewu z powodu grzechu. Nie jesteśmy zdani na domysły, które z tych spojrzeń na fakty jest poprawne. Biblia nie tylko zapewnia nas, (1) że Bóg może zapobiec złu, gdyż ma wszelką moc na niebie i na ziemi, oraz (2) że nie jest niedbały i nie jest Mu obojętne, jak powodzi się Jego stworzeniu, ponieważ je kocha, lecz (3) śmierć ze wszystkimi towarzyszącymi jej biedami i kłopotami stanowi karę za grzech (Rzym. 6:23; 5 Mojż. 32:45; 1 Mojż. 2:17; 1 Mojż. 3:17-19; Rzym. 5:17-19) oraz że narażenie na zaburzenia porządku, jakich doświadczamy w trzęsieniach ziemi czy cyklonach jest przygodnym dodatkiem do przekleństwa, które spadło na człowieka jako sprawiedliwa zapłata czy też zadośćuczynienie za grzech przedstawiciela ludzkości, jakim był Adam, a przeto są one przejawami Boskiej niełaski lub sprzeciwu.

To, że Pismo Święte jasno stwierdza, iż fakty te są przejawami Bożego GNIEWU, powinno być wszystkim wiadome. Mówiąc o sobie i o Kościele, apostoł stwierdza: „Byliśmy z przyrodzenia [za sprawą odziedziczonej upadłej natury] dziećmi gniewu, jako i drudzy” (Efezj. 2:3). „Bo gniew Boży objawia się [jest okazany] z nieba przeciwko wszelkiej niepobożności i niesprawiedliwości” (Rzym. 1:18). Mamy do czynienia nie tylko z okazywaniem obecnego ogólnego niezadowolenia Bożego w odniesieniu do rasy ludzkiej (śmierć i towarzyszące jej zjawiska), ale Pismo Święte wskazuje ponadto, że jest jeszcze „przyszły gniew”, „dzień gniewu i objawienia sprawiedliwego sądu Bożego” (Rzym. 2:5), czas wielkiego ucisku przy końcu obecnej epoki. Gniew zamanifestowany w śmierci i towarzyszących jej zjawiskach jako kara za grzech Adama zostanie uzupełniony przez ten, który jeszcze przyjdzie, będąc wywołany przez upór i przewrotność całego upadłego potomstwa Adama.

Mamy dobitnie powiedziane, że jeśli przyjmiemy Chrystusa jako swój okup, „zachowani będziemy przez niego od gniewu” (Rzym. 5:9), zaś o tym, kto nie wierzy w Odkupiciela, napisane jest, że „gniew Boży zostaje [trwa] nad nim” (Jan 3:36). Tacy, którzy przyjmują teraz Jezusa i stają się Jego posłusznymi naśladowcami, są zbawieni, czyli wybawieni od przyszłego gniewu. A nawet teraz, choć nie są wybawieni od obecnego gniewu i kary za grzech, są zapewniani o Bożym przyjęciu okupu i o Jego łasce względem nich, a także o bliskim już zupełnym wybawieniu od wszelkich śladów przekleństwa i gniewu, któremu wszyscy obecnie podlegają. W taki sposób przez wiarę uważamy się za wybawionych, czyli „zachowanych od gniewu przez niego” (Rzym. 5:9), którego Bóg wzbudził z martwych, samego Jezusa, który wybawił nas od przyszłego gniewu (1 Tes. 1:10). To samo słowo tłumaczone jest jako pomsta (Rzym. 3:5 KJV). Czy Bóg jest niesprawiedliwy, że bierze pomstę? (Por. wersety 23-26.)

Czytając te wersety i obserwując rzeczywistość wokół nas, trzeba mieć rzeczywiście powolny umysł lub uporczywie odrętwiałe serce, by twierdzić, że wielki Stwórca nie ma słusznych podstaw, by być zagniewany. Byłoby to równie niewłaściwe dla naszego Stworzyciela, gdyby powstrzymywał słuszne oburzenie i gniew tam, gdzie jest do tego sprawiedliwa i właściwa przyczyna, jak to, gdyby gniewał się bez powodu. Gniewa się On każdego dnia na niegodziwość i grzech (Psalm 7:12), a także daje do zrozumienia, że grzech i ci, którzy go miłują, w końcu przestaną istnieć.

To samo greckie słowo tłumaczone na „gniew” w obu powyższych cytatach jest tłumaczone na „oburzenie” w Mar. 3:5 (KJV): „A on [Jezus], rozejrzawszy się po nich z OBURZENIEM, przejęty smutkiem z powodu niewrażliwości ich serc” (BNŚ). Było to słuszne oburzenie, sprawiedliwy gniew na obłudę i rozmyślny sprzeciw wobec światłości.

Podczas gdy Bóg ogłasza swoje oburzenie i okazuje swą sprawiedliwość, jednocześnie ostrzega nas, byśmy się strzegli, abyśmy z powodu naszej upadłej natury nie potknęli się w sądzie. Uznając więc naszą niedoskonałość w sądzie, jesteśmy napominani, byśmy pozostawili sąd temu, który nie może się mylić i który mówi: „Mnie pomsta, a Ja oddam, mówi Pan” [Rzym. 12:19]. A nawet jesteśmy zachęcani do tego, byśmy złożyli to wszystko: gniew, zapalczywość itd. (Kol. 3:8) i aby wszelka gorzkość, zapalczywość i gniew były odjęte od nas (Efezj. 4:31), abyśmy byli prędkimi ku słuchaniu, ale nierychłymi ku mówieniu i nierychłymi ku gniewowi (Jak. 1:19). Greckie słowo użyte w tych trzech odniesieniach do Kościoła brzmi orge i jest dokładnie tym samym, które we wcześniejszych cytatach odnoszone było do „gniewu” Bożego oraz „oburzenia” Jezusa. Powodem tego zróżnicowania jest to, że my w naszym obecnym upadłym stanie nie jesteśmy zdolni, by sądzić naszych równie upadłych bliźnich. Stąd też, gdy Boży gniew jest sprawiedliwym oburzeniem, to „gniew męża nie sprawuje sprawiedliwości Bożej” (Jak. 1:20). Dlatego mamy przykazanie: „Gniewajcie się, ale nie grzeszcie” [Efezj. 4:26]. Mogą występować takie przypadki zła i ucisku, kiedy powinniśmy okazać oburzenie, kiedy inne nastawienie byłoby błędne i wskazywałoby albo na sympatyzowanie ze złem, albo na leniwy strach przed skutkami sprzeciwu wobec zła. Powinniśmy pamiętać o naszych własnych słabościach i obciążeniach i być gotowi zaniechać uraz, gdy tylko zobaczymy przejawy prawdziwej pokuty i naprawy, pamiętając na słowa Boże: „Mnie pomsta, a Ja oddam, mówi Pan” (Rzym. 12:19). Stwierdzamy przeto, że pogląd, który przez zaprzeczenie ignoruje Boży gniew przeciwko grzechowi i grzesznikom, i który na skutek tego nie widzi konieczności wystąpienia Chrystusa w roli pośrednika dla ludzkiego grzechu wobec Boga, stoi w bezpośredniej sprzeczności zarówno z rzeczywistością życia, jak i ze świadectwami Pisma Świętego.

Spójrzmy teraz na inny wypaczony pogląd na zagadnienie pośrednictwa Chrystusa. Pogląd ten znany jest powszechnie jako prawowierny. Ludzkiemu umysłowi przedstawia on Boga tak rozgniewanego, że aż bardzo srogiego i okrutnego, którego gniew ściga grzeszników nie tylko w obecnej egzystencji, ale także w życiu pozagrobowym, zapewniając im życie tylko po to, by wiecznie ich torturować. Porzucając na chwilę ich niebiblijny i absurdalny pogląd, jakoby było trzech Bogów „w jednej osobie”, mówią oni o Chrystusie Jezusie, że bardzo różni się od Boga, gdyż jeden wedle ich opisu byłby uosobieniem i wcieleniem nienawiści, oburzenia i złości, podczas gdy drugiego przedstawiają jako miłość i tylko miłość. Podczas gdy, wedle tego poglądu, Bóg miałby być odpowiedzialny za zapędzenie milionów ziemskich stworzeń na wieczne męki, Jezus ukazał się i przez ofiarę z samego siebie ułagodził czy też do pewnego stopnia zaspokoił gniew Boży.

Zgodnie z tym poglądem Jezus dokonawszy ofiary za ludzkie grzechy wstąpił do nieba, gdzie, jak się uważa, siedzi na pośredniczym tronie. Dalej twierdzi się, że Jezus będzie zajmował to stanowisko aż do końca wszelkich prób. Uważa się, że pełniąc funkcję pośrednia między Bogiem a człowiekiem, wstawia się za grzesznikiem i wymusza na Bogu, by nie posyłał go na wieczne męki, ale pozwolił mu wejść do nieba. Gdy zaś Jezus opuści swój pośredniczy tron i przyjdzie po raz drugi, nie będzie już żadnej nadziei dla grzeszników. Następnie twierdzi się, że Jezus przejrzy raz jeszcze już wydane wyroki zarówno na sprawiedliwych, jak i niesprawiedliwych w ramach tego, co oni nazywają dniem sądu, a potem Jezus i jego Kościół złączy się z Bogiem w wielkim (?), wspaniałym (?) i rozkosznym (?) dziele nadzorowania wiecznych i beznadziejnych tortur, którym poddana będzie znakomita większość rodzaju ludzkiego, pogrążona w niekończącym się cierpieniu, czy to psychicznym, czy fizycznym lub też, jak niektórzy twierdzą, i jednym, i drugim.

Ubolewamy bardzo na tymi zaciemnionymi umysłami, dla których tego rodzaju pogląd na Boży charakter i plan może nosić choćby najlżejsze znamiona poprawności i prawdziwości. Kto tak myśli, nie zna ani Ojca, ani Syna.

Pogląd tak zwanych protestantów na pośredniczenie Jezusa jest bardzo blisko związany z koncepcją rzymskich katolików. Kościół rzymski wysyła grzesznika do kapłana, który wstawia się za niego do Dziewicy i umarłych świętych, ci zaś z kolei wstawiają się do Jezusa, który wreszcie interweniuje u Boga, zapewniając przebaczenie grzechów. Protestanci pomijając wstawiennictwo kapłanów, umarłych świętych i Dziewicy udają się wprost do Jezusa jako Pośrednika i Orędownika. Przedstawia się Boga jako bardzo zagniewanego, do którego zbliża się miłujący Jezus i BŁAGA za nami, pokazując rany z Kalwarii, aż wreszcie Ojciec łagodnieje i niechętnie przyjmuje grzesznika. (...)

Można tylko ubolewać, że ktoś, kto przyznaje się do imienia Chrystusa i posiada Biblię, może znajdować się w takiej nieświadomości odnośnie charakteru Bożego, objawionego w Jego Słowie. On nie odrzuca swojego odkupionego stworzenia ani nie wymaga błagania i wstawiania się Pośrednika, aby namawiał Go do złagodzenia Jego stanowiska względem nas. Jest całkiem odwrotnie. Całe pośredniczenie w stosunku do Boga zostało dokonane w przeszłości. Od czasu, gdy okupowa ofiara Jezusa została przyjęta jako ubłaganie oraz zadośćuczynienie za nasze grzechy i za grzechy całego świata, nastawienie Boga względem grzesznika jest pojednawcze [przychylne – łaskawe]. Jest on gotowy i chętny, by przyjąć wszystkich, którzy przychodzą do Niego w zasłudze i przez zasługę ofiary ubłagalnej. Zaś misją apostołów oraz wszystkich, którzy stali się dziećmi Bożymi przez wiarę w dokonane dzieło Chrystusa, jest ogłaszanie wszystkim ludziom tego, że Bóg jest gotów i chętny przyjąć wszystkich, którzy w taki sposób do Niego przychodzą. A przeto, jak mówi apostoł: „Jakoby was Bóg upominał przez nas, prosimy na miejscu Chrystusowym, jednajcie się z Bogiem” (2 Kor. 5:20). Werset ten pokazuje, że ta część Chrystusowej pracy pojednania, która odnosi się do zaspokojenia roszczeń sprawiedliwości przeciwko nam, grzesznikom, osiągnęła swój zupełny cel – została zakończona, wykonana, zaś jej pozostała część polegała na obwieszczaniu Bożego pojednania się z grzesznikami, uświadamianiu im Boskiej łaski i gotowości przyjęcia wszystkich, którzy zbliżają się do Niego przez zakończone dzieło Pośrednika.

Jakże wyraźnie Pismo Święte chroni nas przed tymi dwiema krańcowymi ludzkimi teoriami. Zapewnia nas ono, że Bóg jest miłością, że Pan jest litościwy i czuły i współczujący, że nie ma On przyjemności w śmierci niegodziwych ludzi, lecz chciałby, aby wszyscy nawrócili się do Niego i żyli; że upoważnił Chrystusa i wszystkich Jego naśladowców, by byli ambasadorami i sługami w celu obwieszczania dobrej nowiny o pojednaniu dokonanym „przez śmierć syna Jego”, który „jest ubłaganiem za grzechy nasze; a nie tylko za nasze, ale też za grzechy wszystkiego świata (Rzym. 3:25 i 1 Jana 2:2). Zapewnia nas ono także, że Bóg w swej miłości i mądrości zaplanował odkupienie, a we wzbudzeniu Jezusa dał dowód wystarczalności Jego ofiary i pewności wynikających z niej błogosławieństw. Prawdą jest nie tylko to, że w stosownym czasie Bóg posłał swego jednorodzonego Syna dla naszego odkupienia (Rzym. 5:6) oraz że Bóg zaleca swą miłość ku nam przez to, że gdyśmy jeszcze byli grzesznikami, Chrystus za nas umarł (Rzym. 5:8), ale też prawdą jest i to, że był to oryginalny plan Boży i że zanim pojawił się grzech, jeszcze przed założeniem świata (1 Piotra 1:18-20; Obj. 13:8) Jego mądrość i miłość przygotowały i trzymały w pogotowiu „Baranka Bożego, który gładzi grzech świata”.

Gdy zatem chodzi o Boga, pośrednictwo Jezusa Chrystusa leży w całości w przeszłości. Jak wyraża to apostoł w rozważanym wersecie, pośrednikiem stojącym POMIĘDZY sprawiedliwym Stwórcą a Jego potępionym i winnym stworzeniem był „człowiek Chrystus Jezus”. Pośredniczył On poprzez danie samego siebie na okup [odpowiadającą cenę] za wszystkich. Nie jest to uwielbiony Jezus, który wstawia się jako pośrednik i błaga o wybaczenie dla grzeszników. Gdyby tak było, Syn Boży nie potrzebowałby przychodzić na świat, aby umrzeć za grzeszników, ale mógłby od początku za nimi błagać. Gdyby wystarczały tylko błagania, nie potrzebny byłby żaden pośrednik, gdyż Bóg sam „TAK UMIŁOWAŁ świat” – „gdy jeszcze byliśmy grzesznymi”. To właśnie dlatego, że niepotrzebna była mediacja w znaczeniu usilnego błagania, że takie działanie nie mogło doprowadzić do pojednania między pogwałconym prawem Bożym a grzesznikiem, pośredniczenie zostało wykonane w całkowicie odmienny sposób. Pośrednikiem był człowiek Chrystus Jezus. Stał się On człowiekiem, aby mógł zostać pośrednikiem. Jeśli akt mediacji polegał na złożeniu przez człowieka Jezusa samego siebie na okup [odpowiadającą cenę] za wszystkich ludzi, aby odebrać karę nałożoną przez prawo Boże na wszystkich ludzi, a przez to usunąć potępienie grzechu i jego odpłatę – śmierć, to nie mogło być już żadnych przeszkód utrudniających ludziom cieszenie się Bożym błogosławieństwem i łaską. Słowem, ofiara za grzechy jest mediacją, a Ofiarujący tę ofiarę jest pośrednikiem.

Taki jest poprawny pogląd, który wynika nie tylko z rozsądnego myślenia i powyżej cytowanych miejsc Pisma Świętego, ale także z każdego innego miejsca Biblii, w którym pojawia się słowo „pośrednik” w odniesieniu do Jezusa. To samo słowo pojawia się też w Gal. 3:19,20, 1 Tym. 2:5, Hebr. 8:6, Hebr. 9:15 i Hebr. 12:24. Odnosi się ono do Jezusa i Mojżesza, którzy obaj byli pośrednikami. Miejsca te wskazują, że Mojżesz jako pośrednik Przymierza Zakonu był typem na Jezusa, pośrednika Nowego Przymierza.

Poinformowawszy nas, że Chrystus był pośrednikiem Nowego Przymierza, apostoł dodaje (Hebr. 9:15-22 – Diaglott): „Albowiem gdzie jest przymierze, potrzeba, aby śmierć nastąpiła tego, który je ratyfikuje. Bo przymierze mocne [wiążące] jest nad ofiarami śmierci, gdyż jeszcze nie jest ważne, póki żyje ten, co je ratyfikuje. Skąd ani to pierwsze [tj. Przymierze Zakonu] bez krwi nie było ustanowione [chociaż krew użyta w obrazie nie była rzeczywistą krwią Mojżesza, obrazowego pośrednika obrazowego przymierza, lecz krwią zwierząt reprezentujących krew Mojżesza]. Albowiem gdy Mojżesz wszystko przykazanie według zakonu opowiedział wszystkiemu ludowi, wziąwszy krew cielców i kozłów z wodą i z wełną szarłatową, i z hizopem, i same księgi [Zakonu, Przymierza], i lud wszystek pokropił, mówiąc: Tać jest krew [czyli przejaw śmierci tego, który ratyfikuje] przymierza, które wam Bóg przykazał.”

Trzeba zauważyć, że zabicie [przelanie krwi] cielców i kozłów było mediacją, ich śmierć wyobrażała śmierć Mojżesza, pośrednika tamtego przymierza. Poprzez ich zabicie mediacja została dokonana. Przymierze zostało ratyfikowane i uzyskało pełnię mocy od tego dokładnie momentu. Kropienie krwią ksiąg i ludu nie było częścią mediacji przymierza, gdyż przymierze było już prawomocne i wiążące od momentu zakończenia i dokonania mediacji. Ten, który pośredniczył w sprawie grzechów ludu, RATYFIKOWAŁ lub też zawierał przymierze. Oznacza to, że uczynił swe warunki możliwymi do spełnienia przez lud. Pokropienie ludu i ksiąg było skutkiem ratyfikowania przymierza, rezultatem mediacji za ich grzechy, symbolicznie wyrażonej przez śmierć zwierząt.

Jak obrazowa, tak i rzeczywista mediacja za grzechy ratyfikuje i wprowadza w życie lepsze przymierze – Nowe Przymierze. Człowiek Jezus Chrystus pośredniczył, czyli stanął pomiędzy Bogiem i człowiekiem poprzez przyjęcie zapłaty Zakonu przeciwko ludzkości, która zgrzeszyła. Otworzył On drogę nową i żywą [nową drogę żywota] poprzez wprowadzenie w czyn Nowego Przymierza, nowej umowy między Bogiem a człowiekiem. Pierwotną umową między Bogiem a Jego stworzeniem było, że jeśli człowiek będzie posłuszny Bogu, będzie mógł żyć wiecznie. Jako rasie ludzkiej, wyobrażanej w Adamie, nie udało nam się tego osiągnąć i na wszystkich przyszła kara – śmierć. Bóg nie może uczynić z człowiekiem innej umowy lub przymierza, przez które człowiek mógłby otrzymać życie, skoro jest on ciągle pod wyrokiem śmierci za pogwałcenie pierwotnego przymierza i umowy. Dlatego było to niemożliwe, by nowe przymierze, czyli nowa umowa pomiędzy Bogiem a człowiekiem mogła wejść w życie, zanim odpłata za pogwałcenie pierwotnego przymierza nie została zrekompensowana ceną okupu – odpowiadającą ceną. Ten, kto płaci tę cenę i usuwa przeszkodę, która uniemożliwiała zawarcie Nowego Przymierza, jest POŚREDNIKIEM. Człowiek, Chrystus Jezus, który dał samego siebie jako odpowiadającą cenę, anulował karę pogwałconego przymierza i w ten sposób otwarł drogę dla „Nowego Przymierza”, czyli nowej umowy między Bogiem a człowiekiem. Dlatego też nazywany jest On „Pośrednikiem Nowego Przymierza” (por. Hebr. 9:15).

W taki to sposób śmierć Chrystusa, przejmując naszą karę, pośrednicząc za nami lub jeszcze inaczej mówiąc – stanowiąc „oczyszczenie nieprawości” [Dan. 9:24], RATYFIKOWAŁA, czyli ustanowiła Nowe Przymierze, wprowadzając je w życie, a dzięki temu natychmiast po złożeniu ofiary Jezusa i formalnym przedstawieniu jej Bogu za nas przyszło błogosławieństwo Pięćdziesiątnicy, znacząc początek Nowego Przymierza.

Być może dobrze będzie, jeśli dla pełniejszej oceny tego zagadnienia rozważymy Nowe Przymierze i przekonamy się, jakiego rodzaju jest to umowa, a także przymierze, którego pośrednikiem był Mojżesz, reprezentowany przez umierające zwierzęta.

Nowe Przymierze lub nowa umowa między Bogiem a człowiekiem jest tym, co zostało wyrażone Izraelowi, którego ofiary i przymierza były obrazami tego, co miało być kiedyś ustanowione dla wszystkich ludzi. „Oto dni idą, mówi Pan, których uczynię z domem Izraelskim i z domem Judzkim przymierze nowe; (...) Ale to jest przymierze, które postanowię z domem Izraelskim po tych dniach [po jakimś czasie, czyli stopniowo], mówi Pan: Dam zakon mój do wnętrzności ich, a na sercu ich napiszę go i będę Bogiem ich, a oni będą ludem moim. I nie będzie więcej uczył żaden bliźniego swego i żaden brata swego, mówiąc: Poznajcie Pana; bo mię oni wszyscy poznają, od najmniejszego z nich aż do największego z nich, mówi Pan; bo miłościw będę nieprawościom ich, a grzechów ich nie wspomnę więcej” – Jer. 31:31-34.

Nowe i przyszłe przymierze jest tutaj porównane i skontrastowane z Przymierzem Zakonu, pod którym Izrael znajdował się jako naród przed długi czas. Należało pragnąć całkowitego wyzbycia się pierwotnego grzechu i potępienia oraz otrzymania jasnego zrozumienie Bożych wymagań, by znaleźć się na nowej próbie – tj. by każdy mógł stanąć na próbie życia i śmierci i w zależności od tego, czy był posłuszny czy nieposłuszny, mieć nadzieję otrzymania i zachowania na wieczność prawa do życia.

Izraelici sądzili, że faktycznie to wszystko otrzymali, gdy ratyfikowane zostało Przymierze Zakonu. Z wielkim przepychem i powagą zostało ustanowione to przymierze przez Mojżesza, a następnie, gdy ogłoszone zostały elementy Zakonu, otrzymali także zapewnienie, „iż ktobykolwiek te rzeczy czynił, przez nie ŻYĆ będzie”, czyli będzie miał życie tak długo, jak długo będzie te rzeczy czynił (Rzym. 10:5; Gal. 3:12; 3 Mojż. 18:5). Jednakże ich wspaniałe nadzieje wkrótce zostały zniweczone, ponieważ jeden po drugim umierali, dając dowód, że żaden z nich nie dotrzymał w pełni warunków przymierza ze swojej strony. Niebawem też stało się oczywiste, że „z uczynków [przymierza] zakonu nie będzie usprawiedliwione żadne ciało przed oblicznością jego [Boga]” (Rzym. 3:20).

I to właśnie był Boży cel, dla którego zawarł z nimi to obrazowe przymierze. Pokazał im w ten sposób ich własny zdeprawowany stan, by przekonać ich, że potrzebne jest wspaniałe lekarstwo przeciwko chorobie grzechu – że potrzebny był wielki Zbawiciel, by wybawił ich z mocy nieprzyjaciela. Przymierze Zakonu było dane, aby udzielić tej lekcji oraz aby zilustrować działanie Nowego Przymierza, które miało po nim nastąpić. Chodziło także o to, by wypełnić czas, który miał upłynąć do wprowadzenia Nowego Przymierza, które było przez tamto wyobrażane.

Nowe Przymierze jest takie, jak jego obraz, Przymierze Zakonu, tyle że będzie miało większy zakres działania. Obejmie ono świat wyobrażany w Izraelu. Jego rezultaty będą obszerniejsze i głębsze, jako że pozaobraz zawsze przewyższa swoje wyobrażenie. Porównując te dwa przymierza na podstawie wskazówek apostoła, dostrzegamy znaczną przewagę Nowego Przymierza nad jego symbolicznym wyobrażeniem. Obrazowe przymierze, ustanowione, czyli ratyfikowane przez pośrednika w krwi cielców i kozłów nie było wystarczające w odniesieniu do pierwotnego grzechu, ponieważ takie „nigdy grzechów zgładzić nie mogą” (Hebr. 10:11). Ich śmierć nie była okupem – nie była odpowiadającą ceną za śmierć człowieka, nie stanowiła równowartości kary, której podlegała ludzkość za pogwałcenie pierwotnego przymierza w osobie ich przedstawiciela – Adama. A nic innego poza okupem nie mogło w rzeczywistości anulować grzechu i usunąć kary z nim związanej. To, że Bóg w taki właśnie sposób traktował ich przymierze, jasno wynika z tego, że musiało ono być potwierdzane każdego roku przez ofiarę kolejnych cielców i kozłów w obrazowym „Dniu Pojednania”, co wskazywało, że pierwotna wina nie została zmazana ani anulowana, a jedynie było to W TEN SPOSÓB ZALICZONE za każdym razem na jeden rok. Ten proces dorocznego potwierdzania obrazowego przymierza i oferowania życia każdemu Izraelicie, który dorastałby do jego wymagań, trwał przez stulecia, choć nikt z nich nie otrzymał upragnionego dobrodziejstwa – aż przyszedł człowiek Chrystus Jezus – doskonały człowiek, którego życie nie pochodziło od ojca Adamowej rasy, lecz od Ojca Adama, samego Boga. W ten sposób dostrzegamy jeszcze jedno zastosowanie dla Przymierza Zakonu. Wskazało ono i służyło do wypróbowania człowieka Chrystusa Jezusa, jedynego człowieka doskonałego, który właśnie dzięki temu mógł zapłacić okup – odpowiadającą cenę za wykroczenie pierwszego doskonałego człowieka, który nie zachował posłuszeństwa pod pierwszym przymierzem.

Tak jak ofiary, które posłużyły do wynegocjowania Przymierza Zakonu, były jedynie obrazowe i tymczasowe, a przez to nie miały trwałej wartości dla grzesznika, tak też było z innymi warunkami przymierza. Na przykład Prawo, które zostało im dane i co do którego zobowiązali się, że będą mu posłuszni, zostało zapisane na kamiennych tablicach, a ich serca pozostały w zdeprawowanym stanie. W tej sytuacji nie było możliwe zachowanie Zakonu – mógł on ich jedynie przeklinać jako pozostających z nim w sprzeczności.

A teraz porównajmy to z Nowym Przymierzem i jego lepszymi warunkami. Podstawa Nowego Przymierza jest pewna, mediacja jest gruntowna i pełna, nie wymaga ona bowiem dorocznego powtarzania. Usunięcie pierwotnego grzechu dokonuje się za sprawą „jednej ofiary za grzechy na wieki” (Hebr. 10:12), ponieważ pośrednik Nowego Przymierza pośredniczył nie z cudzą krwią [wołów i kozłów], „ale przez własną krew swoją”, przez krew „lepszych ofiar” niż tamte (Hebr. 9:12 i 23), „samego siebie ofiarowawszy” (Hebr. 7:27) „na okup za wszystkich”. Widzimy z tego, że bezpieczeństwo Nowego Przymierza opiera się na unieważnieniu kary za pogwałcenie pierwotnego przymierza przez naszego przedstawiciela, Adama. Odpowiadająca cena, czyli okup, jest jedynym i doskonałym sposobem, który zaspokajając stare zobowiązania pozwala nam ludziom znaleźć się pod Nowym Przymierzem. Dlatego też tak ważne jest, by uświadomić sobie cenę OKUPU danego przez człowieka Chrystusa Jezusa, pośrednika Nowego Przymierza, zanim będzie można w pełni skorzystać z jego błogosławionych warunków. Człowiek Jezus stanowił nie tylko lepszą ofiarę niż woły i kozły, ale Jego lepsza ofiara stała się „rękojmią lepszego przymierza” (Hebr. 7:22).

Zauważmy, że na warunkach Nowego Przymierza grzesznicy uwolnieni od kary za pogwałcenie poprzedniego przymierza, nie tylko otrzymają nową próbę, ale dodatkowo zostaną przywróceni do pierwotnej doskonałości istnienia, dzięki której będą mieli indywidualnie taką samą pełną możliwość okazania posłuszeństwa i zasłużenia sobie na życie wieczne, jaką miał Adam, ich przedstawiciel, pod pierwszym przymierzem. Ich próba będzie też wspierana przez lekcję, która płynie z nieposłuszeństwa Adama i przez ich własne doświadczenie z grzechem. Wskazują na to obietnice Nowego Przymierza: „Dam zakon mój do wnętrzności ich, a na sercu ich napiszę go”. Tak samo było z Adamem. Nie potrzebował on pouczenia Prawa Bożego spisanego na kamiennych tablicach, ponieważ jego istnienie przeniknięte było prawem. Jego umysł (duch) był w zupełnej zgodności z umysłem (duchem) Bożym. Grzech nie wypaczył ani nie przekręcił jego zdolności osądzania i nie przedstawiał mu zła jako słuszność. Złość, samolubstwo i pycha nie zastąpiły jeszcze wtedy sprawiedliwości i miłości, owego obrazu Boga, wedle którego został on stworzony. I nie tylko jego umysł był w zgodzie z Bogiem, ale także jego ciało. Nie miał on jeszcze wtedy żadnych fizycznych niedoskonałości i skłonności do złego, które obecnie tak przeszkadzają, czyniąc człowieka niezdolnym do doskonałego posłuszeństwa Bogu. Prawo Boże było z początku tak głęboko zapisane w doskonałym organizmie ludzkim, że nawet minione sześć tysięcy lat degradacji, grzechu, ignorancji, uprzedzeń i nieszczęść nie wymazały całkowicie tego prawa. Jeszcze dzisiaj nawet najbardziej zwyrodniali barbarzyńcy przejawiają pewien szacunek dla dobra i zła, nawet bez żadnego pisanego prawa. „Nie mający [pisanego] zakonu, (...) ukazują skutek [lub dają dowód] zakonu, napisany na sercach swych (...) myśli wespół siebie oskarżających albo też wymawiających” (Rzym. 2:15). Te przebłyski sumienia, często tak wypaczone przez uprzedzenia i błędy prowadzące do głębszych jeszcze błędów, pokazują, co by było, gdyby można było mieć pełne Prawo Boże wyraźnie i głęboko zapisane w sercu.

A co więcej, słowo „serce” używane jest, by przedstawiać centrum uczuć. Stąd też obietnica Nowego Przymierza ma zapewnić ludzkości nie tylko intelektualne poznanie Pana, tak że nikt nie będzie potrzebował dalszych wzajemnych pouczeń, ale jeszcze prawo zostanie głęboko i trwale wyryte w samym centrum uczuć wszystkich tych, którzy zaakceptują warunki tego przymierza. O jakże różne jest to Nowe Przymierze od jego obrazu danego Izraelowi! O ileż wspanialsza jest ofiara mediacyjna, która anulowała stare i ratyfikowała nowe przymierze. O ileż lepiej jest mieć prawo zapisane na sercu (co oznacza przywrócenie Bożego obrazu) niż prawo zapisane na kamiennych tablicach.

Dzięki niech będą Bogu za Nowe Przymierze. Chwała Mu za szczodre obdarowanie każdego członka upadłej rasy. A ponadto, zauważając jak wszystko inne zależy od mediacji i ratyfikacji przy stwierdzeniu naszego zadłużenia i kary wynikających z pierwotnego przymierza (śmierć), chwalmy Boga za dar jego Syna, Pośrednika, „człowieka Chrystusa Jezusa, który dał samego siebie na okup” (por. Hebr. 10:16-20 z Jer. 31:31-34).

Zion's Watch Tower, październik 1885, R-787
Straż, 1/2009, str. 10

Do góry