Siła reklamy

Kiedy w podróży dopada mnie głód, bez namysłu wchodzę na jakąś niezdrową przekąskę. Nie szukam baru ze zdrowym jedzeniem, kiedy nie ma na to czasu i pewności, że nakarmią mnie dobrze. I kiedy ostatnio ze smakiem zajadałam chrupiące skrzydełka, po zaspokojeniu pierwszego ssania w żołądku, zaczęłam się rozglądać kto siedzi obok, kto dalej, kto podchodzi do lady i szuka miejsca z wyładowaną do granic możliwości tacą.

Ile musi upłynąć czasu, by ludzie zrozumieli, że to niezdrowe i przestali kupować? Można takim jak moja, nagłym sytuacjom zapobiegać i kiedy dopadnie wielki głód, wyjąć z torby zdrową kanapkę. Ale prościej jest wejść i szybko zjeść coś ciepłego. Na razie to beznadziejna walka z wielkimi koncernami, z tym że są blisko, na zawołanie. Mnie jeszcze przekonuje przewidywalność – wiem jaki będzie miało smak, na jak długo poczuję się syta.

Przeglądam książkę o reformacji. Niby pamiętam kto, kiedy, gdzie, ale wiele szczegółów odkrywam na nowo. Jak bez reklamy, możliwości szybkiego komunikowania zdobywali wiernych? Jak robią to ci, którzy dzisiaj mają kościoły pełne wyznawców? Nie zawsze proponują produkt najwyższej jakości, ale jeśli taki się ma, co robić, by wróciła aktywność, zapał? Spece od marketingu wiedzą – dobrze zareklamować :)

Elżbieta