Czytajmy kroniki

Nie będę ukrywać, mam w mojej Biblii obszary czytane, badane częściej, i te do których zaglądam sporadycznie. Zaglądam rzadziej do Kronik niż do Ewangelii czy Psalmów. Nie mam też zacięcia do badania historii, nie poczułam smaku siedzenia w archiwach, dociekania losów, zależności. Brakuje mi cierpliwości? Czasu? Nie nauczyłam się? Pewno wszystkiego po trochu.

Podczas pobytu w Poznaniu, brat zachęcał do czytania Ksiąg Kronik właśnie, opowiadał o swoich odkryciach i fascynacjach.

Z pierwszych czytań tych fragmentów Księgi pamiętam znużenie wyliczaniem imion, rodowodów. Dopiero po latach zaczęły wyłaniać się obrazy ukryte za zdawkowym „a on był synem”. Ożywiły się zdarzenia kiedy poznałam krewnych, powiązania, zależności. Historie między zdaniami ukryte, zaczynają się otwierać.

Siostra Szelomit (1Krn 3:19 ) musiała być wyjątkowa, skoro została wśród braci wymieniona. Albo zapis z następnego rozdziału w. 14 „Serajasz był ojcem Joaba, ojca Ge-Haraszim (imię znaczy Dolina Rzemieślników), byli oni bowiem rzemieślnikami”. Nie wiem co robili, ale byli ważni, może wszechstronni, może dzisiaj byśmy ich nazwali „złote rączki”? A w. 18 to informacja, że „ci są synowie Bitii, córki faraona, która poślubił Mered”. Może nie dowiem się nic więcej, ale owa córka faraona wśród potomków Judy, to dość intrygujące.

Elżbieta



Edwin Long (1829-1891), „Znalezienie Mojżesza” (przez córkę faraona,
w Midraszu utożsamianą z Bitją, którą poślubił Mered)