Czyja wina?

– Jak mama? – pyta Jola, Mila i jeszcze ktoś tam. Coś tam dukam, bo nie mam ochoty wdawać się w szczegółowe opowieści, co koleżanka skwitowała – No tak, starość nie udała się Panu Bogu.

Tego typu zastrzeżeń do Najwyższego jest więcej, bo dopuszcza zło, wojny, w narodzie wybranym pojawiały się głosy „spraw, abyśmy byli mniej wybrani”.

Nikt nie szuka winy w sobie czy szerzej, w działalności człowieka. Uznajemy, że błogosławieństwem jest ratowanie życia, coraz nowocześniejsze leki to życie wydłużające, zdrowy styl życia, zdrowe odżywianie się no i zdecydowanie wydłużyła się długość ziemskiego bytowania. Gorzej z jego jakością. Jeśli jeszcze sił starcza, by zaśpiewać „wesołe jest życie staruszka”, by wyjść z domu i chociażby na chwilę pobyć z tymi, którzy czują się prawie tak samo, przeżywają podobnie, to jeszcze dobrze. Ale jak już nic się nie chce, jak nawet na udział w nabożeństwie nie ma ochoty, bo po co tam pójdę, nie widzę, nie słyszę, to robi się smutno.

A w biblijnych opowieściach? Starość tak muśnięta jest jedynie, bez szczegółów, rozpamiętywania, wszak to element życia. Jak pięknie poeta powiedział „problemów się nie rozwiązuje, problemy się przeżywa”. Ze starością podobnie. Ale łatwo powiedzieć …

Elżbieta