Rozmowni

Arystoteles był perypatetykiem, przechadzał się z uczniami, nauczał poprzez rozmowę. Podobnie Mistrz z Nazaretu. Przemierzał wiele kilometrów rozmawiając, pokazując, wygłaszając niezapomniane kazania, przypowieści, pouczenia w oparciu o to, co lud widział. Gdy szli przez pola – o siewcy, gdy siedzieli na kamieniach…

Rozmowa to zatem, stary obyczaj. Ciekawy zapis znalazłam w księdze Sędziów 5:10, w pieśni Debory i Baraka: „którzy jeździcie na oślicach białych i zasiadacie na sądach, i którzy chodzicie po drogach, rozmawiając ze sobą”. Nawet jeśli to były wyjścia do Świątyni, te obowiązkowe, trzy razy w roku, ileż było czasu na rozmowy.

Współcześnie mniej się rozmawia „twarzą w twarz”. Komunikatory, telefony komórkowe, darmowe godziny w abonamentach nie zachęcają do ruszania się z fotela, ale wystarczy przypomnieć sobie spotkania wędrowne i te godziny na szlakach wspólnie prześmiane, przegadane o życiu, o wartościach, albo o niczym. Ile dobrych pomysłów wtedy się rodziło, ile przyjaźni, tych na wiele lat. Tak ważna w różnych relacjach jest rozmowa.

I jeszcze przyszły mi na pamięć te opowieści, jak to bracia furmankami jeździli na konwencje. Jeszcze takie krótkie wyjazdy z dzieciństwa pamiętam. Wspólny czas wypełniały rozmowy, wspólne śpiewy, spory doktrynalne, bo wtedy burzliwie się dyskutowało.

W ubiegłym roku byłam ze szkolną wycieczką w Górach Świętokrzyskich. Młodzieńcy i panienki nie mogli zrozumieć, dlaczego będziemy iść wiele kilometrów, skoro mamy do dyspozycji wygodny autokar. Ale szliśmy i potem okazało się, że nie najważniejszy był cel, ale właśnie wspólna droga. Zmęczeni, wściekli niektórzy, bo po co tak się męczyć, ale potem, gdy nogi przestały boleć, ile było wspomnień, opowieści, radości ze wspólnego pokonania turystycznego szlaku.

Bo nie ma złudzeń, żaden sms, czat, skype, nie zastąpi spotkania, owego błysku porozumienia w oku słuchacza, który tylko w bezpośredniej rozmowie jest możliwy.

Elżbieta



Rozmowa III, fot. olfa