Testament Mojżesza

I stało się czterdziestego roku, jedenastego miesiąca, pierwszego dnia tegoż miesiąca, że opowiedział Mojżesz synom Izraelskim to wszystko, co mu był rozkazał Pan
5 Mojż. 1:3

Na miesiąc przed śmiercią Mojżesz dokonuje podsumowania swej misji. Wspomina przede wszystkim wydarzenia sprzed czterdziestu lat. Stoi przed nim pokolenie ludzi urodzonych na pustyni, którzy nie pamiętają Egiptu ani wydarzeń Góry Synaj. Dla nich to już taka sama historia, jak dla nas. Może trochę bliższa i bardziej znajoma, ale i tak muszą uwierzyć. Nie są już świadkami cudownego objawienia.

Mojżesz znalazł się w trudnym momencie życia. Z jednej strony jest człowiekiem, który osiągnął swe spełnienie. Zadanie, do którego przygotowywał się najpierw przez czterdzieści lat w najwyższych szkołach egipskich oraz w armii tego potężnego kraju, a potem przez kolejne czterdzieści lat na pustyni, zostało wykonane. Kilkumilionowy naród stoi na granicy Kanaanu gotowy do podboju. Z drugiej jednak strony wie, że musi odejść, że częściowo jest to karą za jego niepowściągliwość, a częściowo przyczyną jest jego wiek i niezdolność do wykonania dalszych zadań, które musi powierzyć godnemu następcy. Mojżesz miałbym powody do zadowolenia, gdyby nie jego wielka mądrość i doświadczenie.

Wybitny przywódca i prawodawca wie, że lud pustyni jeszcze wiele wieków będzie musiał się ćwiczyć w osiadłym trybie życia. Zdaje sobie sprawę z zagrożeń i trudności stworzenia państwa. Łatwiej jest zwołać armię na wojnę niż urządzić podstawy trwałego bytowania dla milionów ludzi na długie setki lat. Odchodzi więc w poczuciu, że tak jak jego życie nie kończy się pełnym sukcesem, tak i żywot tego ludu w obiecanej ziemi nieprędko znajdzie swą pełnię, a droga do niej wiodąca pełna będzie bolesnych upokorzeń.

Dlatego powtarza raz jeszcze swym synom i wnukom, po co tu przybyli, ostrzega, grozi, komponuje pieśń, by łatwiej im było zapamiętać jego przestrogi. Mimo to wie, że jego słowa, podobnie jak wszystkich innych proroków po nim, pozostaną głosem wołającego na pustyni. Nie zniechęcony jednak wygłasza najdłuższą zapewne mowę swojego życia, trwającą w odcinkach przez blisko miesiąc. To jego duchowy testament. Usiądźmy u stóp tego wielkiego Bożego nauczyciela i posłuchajmy.

Daniel